sobota, 26 marca 2016

ONEGDAJ TJ., W KOŃCU LAT CZTERDZIESTYCH,nikt absolutnie nikt nie chodził do kościoła z koszyczkiem.Uważano,że wszystko co będzie konsumowane w Święta Wielkiejnocy,powinno być poświęcone.Zatem "urządzano" stoły ze święconką.Przyjmijmy,że ten stół to taki duży koszyk .Pamiętam,jak już od rana nakrywano  go piękną serwetą  ......no i zaczęły "lądować "na nim :np.duży podłużny półmisek z całą szynką,z kością,tak gdzieś po ugotowaniu około 5,6 kg.Po ugotowaniu, bowiem gospodynie same gotowały i był to cały rytuał ,że nie wspomnę o tym,że też same lub ich mężowie wędziły.Wody musiało być tyle ile ważyła surowa szynka ,tyle też cebul całych obranych i tyle liści laurowych i tyle ziaren ziela angielskiego i tyle ziaren "przetrąconego" w moździerzu pieprzu i tyle godzin się także gotowała na bardzo małym ogniu ile ważyła.?Już ,oczywiście wystudzona  lądowała na stole opleciona dookoła  białą sparzona kiełbasą.Obok foremki,nie, nie foremki,to formy galaretki z nóżek wieprzowo, wołowo cielęcych.Miały kształt baby ,bo zastygały w formach do pieczenia bab wielkanocnych.Baby piaskowe i drożdżowe oczywiście też były polukrowane lukrem cytrynowym tj. białym  i posypane skórką pomarańczowa smażoną w cukrze,której  w sprzedaży nie było i robiło się ją w domu,samemu.Często też na stole była pieczeń cielęca tzw.kulka ,czyli cielęca szynka.Ją też jadało się na zimno................no i chrzan i ćwikła . W ogromnych ilościach i myślę,ze dzięki temu chrzanowi  konsumenci tych potraw,  po zjedzeniu ich w tak dużych ilościach jakoś przeżyli ,bo przecież powszechnie wiadomo,że chrzan, powoduje szybsze  strawienie i spalenie się tłuszczu.Ale należy też wziąć pod uwagę fakt,że około 40 dni   wszyscy pościli i to autentycznie.Przez czas postu nie jadało się żadnego mięsa ani wędlin.Wyobrażacie sobie jak smakowało tak długo oczekiwane.A czekało się też na księdza z pobliskiej parafii ,który odwiedzał swoich parafian, od domu do domu a przybywał bryczką i konie były przystrojone i bryczka też.Stało się zatem przed domem i wyglądało i oczekiwało i tam gdzie stała bryczka tam ,w tej posesji był ksiądz .I zaklinało się by jak najszybciej poświęcił pokarmy i okno w pokoju było otwarte ,by było chłodno,by się nic nie popsuło.I wreszcie,zaraz po poświeceniu siadano do stołu.Bowiem muszę wspomnieć że w Wielką Sobotę było się na czczo od rana.I wreszcie zamknięto okna i  do tego mięsiwa dorośli wypijali symbolicznie  po kieliszku ,czasem więcej  alkoholu przygotowanego wcześniej by się "przegryzł."A była to tak zwana "tata z mamą" tj w równych częściach,pół na pół spirytus z sokiem wiśniowym.My ,dzieci dostawaliśmy natychmiast   gorącego barszczu ugotowanego na wodzie od szynki.Dorośli nieco potem. My dzieci ,opuszczaliśmy stół najwcześniej i z jajkami święconymi spotykaliśmy się na podwórku  by porównać czyja pisanka najładniejsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz