sobota, 14 maja 2016

Proponuję posiać warzywo ciepłolubne i właśnie przyszedł na takie,pewne  warzywo czas,bowiem około połowy maja wysiewa się :SZPINAK NOWOZELANDZKI.W odróżnieniu od szpinaku klasycznego,który to winien być uprawiany wcześnie wiosną  i jesienią,jak jest krótki dzień i jest zdecydowanie chłodniej jak teraz nowozelandzki potrzebuje ciepła.Z resztą wywodzi się z zupełnie innej rodziny,nie z tej co klasyczny i wygląd jego jest także inny.Jest rośliną,która w miarę wzrastania ma coraz dłuższe pędy.Nawet do 1 m i jest ich kilka.Stąd na zagonku wymaga dużych odległości, dużej rozstawy.A ja poszłam po rozum do głowy i o dziwo tam go znalazłam,a przecież różnie bywa.Podpowiedział mi.A gdyby tak potraktować go jak roślinę zwieszającą pędy?Wzięłam dwa stare bezużyteczne wiadra.Wypaliłam dziurki na dnie,   napełniłam dobrą ziemią i powiesiłam na drzewie,na najniższych gałęziach,tak by jednak dostęp światła był .W każdym posiałam nasiona w trzech miejscach.[kiełkują długo] ale się udało i po pewnym czasie zbierałam już plon.A plon u tego szpinaku to tylko same liski,nieduże,ale mięsiste i bardzo smaczne.Kto lubi szpinak,to zgodzi się ze mną,że smaczniejszy jest jak klasyczny.a kto nie lubi ,to polubić powinien,a szczególnie osoby ze słabą morfologią,bo jest bogaty w żelazo i chorzy na tarczyce,bo jest bogaty ,jak żadne inne warzywo w jod.By polubić szpinak należy przyrządzić go w zupełnie inny sposób.Jako zapiekankę np. na grillu.Małe bułeczki ,kajzerki przekroić .Wyjąć środki ,posmarować masłem ,nałożyć szpinak [winien być suchy i dobrze przyprawiony].Przykryć  każdą porcję  plastrem,żółtego,ostrego  sera.Rumiana chrupiąca bułeczka ,ser roztopiony na wierzchu i to nadzienie,to zdrowe i smaczne nadzienie.........czyż to   może być niedobre?I na koniec.Jest taka zasada.Szpinak  nie może w smaku przypominać trawy.Przyprawia się go jajami by go związać ,dodaje gałki muszkatołowej i zmiażdżonego czosnku na koniec ,no i oczywiście sól.Ale jeżeli jest on rzadki bo podlany śmietaną i podany z  ziemniakami ,które też zrobiły się zielone,to to - wybaczcie ,apetycznie nie wygląda.Ale  nie było moim zadaniem szpinak obrzydzić,wprost przeciwnie.Zachęcić do konsumpcji.

Jutro ,być może mnie nie będzie,a jeżeli będę to na krótko.
Na dworze nic się nie zmieniło,a na działkach?.A na działkach ?Na działkach,taki deszcz ,tak spokojnie padający,taki mżawkowy to nie deszcz,to złoto spada z nieba.Mżawka ,to w maju coś nadzwyczaj pożądanego,i jest.Ci,którzy coś posiali i jeszcze nie wzeszło,to wzejdzie niebawem.Bo jeżeli chodzi o siew warzyw ,to proponuję właśnie teraz..................
Zanim przejdę do spraw działkowych - o czymś,co być może Państwa zainteresuje.
Pojawiły się w sprzedaży male ogórki.Kiszeniaki.J jakby to było ,gdybym przeszła  obok tego faktu obojętnie.O ! - to będą pierwsze w tym roku moje małosolne.Wyciągnęłam ,zatem kamienny garnek,który od lat służy mi tylko do kiszenia ogórków.Bo - jak mawiała moja mama, w nim zadomowiły się bakterie powodujące kiszenia.Także ,kamień ,ten sam od lat,też chyba ,podobnie jak garnek bierze czynny udział w kiszeniu.Moje ogórki są bardzo smaczne i wiele osób pyta.........."to jak ty to robisz".?.Jak to się robi?.Oczywiście ,nie zmuszam nikogo do kupna garnka kamiennego,ale szklany słój ,nie plastikowy pojemnik,też spełni swoje zadanie,jeżeli corocznie będzie używany,tylko do kiszenia ogórków.Kamień ,także,lecz należy poszukać maksymalnie gładkiego ,średniej wielkości.Bobrze go wyszorować i wygotować,ale tylko  jeden raz.Na samym początku.Gdy wszystko przygotowane,to przystępujemy do układania ogórków.Jeżeli chcemy mieć zakiszone szybko,to ścinamy im czubki i zalewamy gorącą wodą z solą.Tylko wyśmienite i pachnące to takie ,których warstwy przekładane są czosnkiem i koprem.By ten czosnek i ten koper łatwiej oddały swoje zapach i smaki ,dobrze jest potłuc je tłuczkiem do mięsa na desce.Takie zmiażdżenie daje efekt.Intensywniej będą pachniały ogórki tymi przyprawami.A na koniec dobrze jest wsypać jedno opakowanie [torebka] przypraw do kiszenia ogórków.To uzupełni zapach czosnku i kopru.Zauważyłam tylko,że w tej torebce  nie ma gorczycy,a  ona bardzo zaostrza smak,więc dodaję ją od siebie.Woda do małosolnych ,jak sama nazwa wskazuje nie powinna być tak słona jak do kiszenia na zimę.Wystarczy jedna niepełna łyżka na jeden litr wody. Aha ! - woda.To nie jest bez znaczenia.Bo dobra woda,to dobre ogórki.Najsmaczniejsze są na rynku w Nowym Targu.A wiecie czemu.?Bo kiszone w dobrej wodzie o którą tam nie trudno.Idąc tym tropem i tym tokiem myślenia ,do kiszenia kupuję mineralną z tamtych stron,niegazowaną.To teraz już tylko dwie trzy łyżki barszczu,takiego z butelki,lub zakiszonemu  osobiście z żytniej mąki.Postępując w ten sposób wprowadzamy  gotowe bakterie kiszące,bowiem za każdym razem na początku procesu wychodzą naprzeciw siebie dwie armie.Jedna armia to bakterie kiszące,a druga to bakterie gnilne,o czym nawet nie mamy pojęcia.Nasze ;prawidłowe postępowanie spowoduje,że zwycięży armia kiszących  ,a armia gnilnych polegnie ,pokonana pod postacią mętnego osadu na dnie i nic już nie jest w stanie jej wskrzesić.W wyniku kiśnięcia powstaje kwas mleczny idealny,naturalny konserwant.Zauważyli to przed wiekami nasi przodkowie ,gdy zaczęli uprawiać kapustę i kiedyś nadmiar plonu ,nie dając rady już go  zjeść wyrzucili na pryzmę.Jakież było ich zdziwienie  wiosną,że główki kapusty zachowały swój kształt,smak tylko był inny.I tak to się zaczęło No - nigdy nie przypuszczałabym,że tyle napiszę o kiszeniu ogórków,ale ,ogórek,ogórkowi nierówny.W, nadziei,że być może z wiadomości tych ,może niektórych, Państwo skorzystają  - podaje.
Nie wiem jak u Was  - Drodzy,moi Czytelnicy ,u mnie jest za oknem pogoda listopadowa.Taka  zupełnie,niepożądana  na weekend  i dla osób cierpiących na depresję.Z tego też powodu wybrałam następujące przysłowia: 
"Dziś jest nasze,jutro,kto wie czyje?"polskie.
"Nie martw się o jutro,bo nie wiesz co cię spotka jeszcze dziś."żydowskie.

piątek, 13 maja 2016

Proszę sobie wyobrazić,że dawno,bardzo dawno temu wszelka jarzyna która wrosła wiosną była bardzo cenna.Wykorzystywano np........................ale sam przepis to wyjaśni z bardzo starej książki kucharskiej.

PODCZOS ,KAPUSTA WIOSENNA.
Naszatkować drobno liście z młodej niezwiniętej jeszcze kapusty i kalafiorów i sparzyć je we wrzącej wodzie 10 minut ,potem odlać na durszlaku.Gdy woda ścieknie zalać drugą wrzącą,tyle tylko aby liście przykryła.,wcisnąć cytryny do smaku,posolić i gotować aż będzie miękka.Potem zrobić zaprażkę z łyżki masła i mąki.Rozprowadzić smakiem w którym się PODCZOS  gotował.Dodać ćwierć litra kwaśnej śmietany,wsypać garść usiekanego kopru ,łyżkę cukru i poddusić jeszcze chwilę i wydać na stół do pieczeni.

Jak zwykle mam pewne uwagi.Pani Maria Ochrowicz-Monatowa,autorka książki kucharskiej nie podaje jaka ilość produktu winna być wzięta  do sporządzenia potrawy.Widocznie 100 lat temu to było nieważne,lub gospodynie brały na tzw "oko".Teraz jesteśmy precyzyjniejsi ale tego  już nie poprawimy.Z resztą teraz kapusta młoda  jest w zwiniętych główkach,zatem ten PODCZOS ,to tak tylko jako ciekawostka.Ale,ale zdrowsze są liście zielone w kapuście.Te wybielone,bo już w środku,nie mają tyle co zielone witamin i wapnia.Tak,tak wapnia ,tego na osteoporozę.Wiem,wiem,że najwięcej wapnia mają sardynki  [ o dziwo],ale kapusta tj ,jej liście jednak od czasu do czasu wskazane byłyby.
I na koniec ,kto chce tego dania spróbować niech po prostu wykona go z młodej kapusty.
A  teraz ? a teraz zwracam się jeszcze  raz do warzywników Co by tu posiać ,co by tu posiać jeżeli nie sadzić pomidorów i papryki.Tak jakoś i pomidory i papryka  kończą dzieło zagospodarowania  kwatery warzywniczej.Można jednak ,właśnie teraz posiać gdzieś współrzędnie  np .po brzegach zagonów sałatę................ale nie masłową ,tylko kruchą letnią ,lub lodową.Po skiełkowaniu wykonać przerywkę.Lub posiać nasiona sałaty pod osłonami  [szklarnia tunel  ] i w fazie trzech liści przesadzić na brzegi zagonów w jednym rzędzie. Tak będzie dla  niej najlepiej bo zbyt gęsto rosnąca choruje od szarej pleśni.Masłowa sałata nie jest tak podatna,ale jej nie uprawia się  je teraz .Ona winna być uprawiana wcześnie wiosną.Pozostawiona , na czas długiego dnia i wysokiej temperatury wybija w pędy kwiatostanowe,z których też można skorzystać.O ! -  one są mniam,,mniam jak się je zerwie tuż przed kwitnieniem ,zdejmie skórkę i po pokrojeniu w kawałki  zakisi  wraz z ogórkami.Kiedyś spotykałam w sklepach ogrodniczych nasiona GŁĄBIKA KRAKOWSKIEGO.Teraz go nie spotykam,a może nie mam szczęścia do tego warzywa.On to właśnie był uprawiany specjalnie by wyhodować pęd,chrupiący ,taki też mniam, mniam. Ale co kto lubi.Ja lubię,głąby od salaty i młodej kapusty,moja koleżanka natomiast nie,więc mi je przynosi i mówi "przyniosłam ci kaczany".Początkowo nie wiedziałam co to jest ,teraz już wiem,ale jaj  nie poprawiam,bo się obrazi i nie będzie mi przynosiła.,
A jeżeli chodzi o młodą kapustę........................
Co jest do wykonania teraz,zaraz ,na działce?W  zależności od tego kiedy koszono trawnik,przeprowadzić być może należy następne koszenie.W maju i jeszcze w czerwcu wzrost trawy jest intensywny i kosić należy częściej.Od lipca zapał spada a w sierpniu i we wrześniu może wystarczyć dwukrotne koszenie w  miesiącu.W maju trawnik jest nastolatkiem w lipcu ma 40 lat ,ale w sierpniu już jest po 60ątce .Stąd takie a nie inne jego zachowanie.Jeżeli będziemy w ten weekend i stwierdzimy,że jeszcze nie trzeba kosić ,bo źdźbła mają zaledwie kilkanaście cm . długości,to ja jednak upieram się że trzeba jednak teraz,bo za tydzień..................kto chce przekona się ile cm długości źdźbła będą miały za tydzień.A tym bardziej,że teraz można zdjąć kosz i kosić pozostawiając pokosy na miejscu.Nie zgrabiać, nie sprzątać , i pozwolić by zamieniły się w nawóz zasilający trawnik.Im częściej będziemy tak robić ,tym trawnik z czasem wypiękniej bo go nie okradamy z tego ,co jest jego.No - ale ,przy trawie zbyt wyrośniętej  ,a może  nawet wykłoszonej  [ o zgrozo ] pokosów zostawić nie można,bo zbyt duża warstwa  skoszonej trawy ,może spowodować zagniwanie darniny.Zatem co? zatem" trzymamy rękę na pulsie" i pilnujemy  i pilnujemy i w stosownym czasie wkraczamy  z kosiarką.
Nie radzę jeszcze sadzić pomidorów  w gruncie.I jak pisałam wcześniej,wszystko co jest związane z zagospodarowaniem zagonka przecież można już wykonać,łącznie z wbiciem palików i zaprawieniem dołków.Zatem co ? zatem pozostaje już potem tylko je posadzić.Mierzyłam czas w ostatnich latach i wyszło mi ,że by posadzić 20 roślin potrzebowałam około pół godziny.Zatem co ? Zatem nie ma o czym mówić,bo wygospodarowanie takiego czasu,to wobec innych prac jest Pikuś.No - a papryka,ta przeznaczona do sadzenia na zagonie, -  zupełnie jeszcze ma czas,dużo czasu,bo dopiero po 25 maja należy ją posadzić.I w tym miejscu spodziewam się zdziwienia.Jak to na zagonie?Ano, tak to.Nie musi być uprawiana tylko pod osłonami.Bo jeżeli dysponuje się zagonkiem ,jakby powiedział mój sąsiad Stefan "skierowanym twarzą do słońca",to czemu nie posadzić tam ciepłolubnej w prawdzie papryki.Dla niej najważniejsza jest wystawa południowa właśnie i by była czymś osłonięta  od północy,wschodu i zachodu.Może być to domek na działce,szklarnia ,gęste krzaki np ,agrest czy porzeczka ,a można też wbić jakieś pręty lub żerdzie i od tych trzech stron świata do wysokości 70 cm,rozpiąć folię,ale to już jest trochę pracy.Jeżeli jednak pracę na działce traktujemy jak zabawę to żadna uciążliwość.A będzie to luksus za  jaki spotka nas wdzięczność bo ,żadne wiatry  jej nie wychłodzą ,a wygrzeje słońce  i dotrze deszcz i będą obfite plony ,pod warunkiem zaprawienia dołków ,zachowania odległości  40 x 40 cm i wykonania zabiegu powodującego właśnie obfite plonowanie.Ten zabieg to uszczyknięcie paka kwiatowego,ale tylko w przypadku gdyby był jeden  jedyny na roślinie,co czasem ma miejsce.Gdy jest więcej pąków ,zabiegu  tego nie przeprowadzamy.Bo co ? spytacie być może.Bo jeżeli jest jeden pąk i ten jeden zakwitnie  i z tego jednego zawiąże się owoc to papryka [roślina ] uważa,że to wystarczy.Tak jest chimeryczna .A zlikwidowanie ,tego pierwszego i jedynego pąka o dziwo zmobilizuje ją do kilku pąków.Dla czego tak się dzieje? To jest  paprykowa - niewiadoma,jej tajemnica.Ponieważ przed nami zimna Zośka ,proponuję wstrzymać się z sadzeniem i pomidorów ,a już na pewno,papryki. Aha ! papryka nie wymaga palikowania.Co zatem wykonać,jakie prace   na działce?
Proponuję....................
Zanim ,przejdę do spraw działkowych,pozwólcie,że trochę prywaty.Zmarła Pani Maria Czubaszek pisarka satyryczka i osoba niezwykle transparentna.Jestem w tym samym wieku co Ona ,zatem znałam ją od  początku Jej kariery.Zazdrościłam inteligenci poczucia humoru i szczerości.Odeszła tak nagle ,tak niespodziewanie i myślę,że zaśmiewa się z nas patrząc z góry ,że my się tu smucimy.Zatem ja odmiennie : przygotowałam dowcip z okresy wczesnego PRLu,z pewnością także znany Pani Marii.

Kto to był Pitagoras ?Pitagoras to był  faktycznie obywatel Radziecki - Pietia Gorasow,który udawał Greka.
Tak mi się jakoś zebrało  - na patriotycznie,i z tej przyczyny przysłowie o takiej treści :

"W kraju do którego przywykłeś nawet zgrzebna tkanina jest miękka jak jedwab."
Pasowałoby  to hasło do umieszczenia na sztandarach  tych ,którzy o sobie mówią,że są patriotami,a jak oni mówią to znaczy,że....................mówią.

czwartek, 12 maja 2016

No - nie wiem czy to taka rewelacja - tak podana fasolka,ale przecież 100 lat temu.
FASOLA ZIELONA PO FRANCUSKU 
==============================
Ugotować trzy garście obranej zielonej,szparagowej fasoli i odcedzić.Na maśle  zasmażyć jedną  dużą drobno posiekaną cebulę.Włożyć w nią fasolę i dać po dwie łyżki posiekanej natki pietruszki i koperku,trochę gałki muszkatołowej w   proszku i wcisnąć sok z cytryny do smaku, posolić ,nieco posłodzić i dusić wszystko razem na silnym ogniu przez 10 minut.Taką fasolkę podaje się do baraniny i polędwicy wołowej.

Nie spróbuję ,nie poznam smaku.A spróbuję.Tyle,że nie mam baraniny ..........

A  FASOLA ?.O ! ona jest bardzo ciepłolubna, ale zupełnie  nie wymagająca nawożenia np .sproszkowanym obornikiem jak ogórki i pomidory.Ona ma w sobie taką bakterią o nazwie [jeżeli się nie mylę],nitragina i to ona ,ta bakteria jest pomocna w pozyskiwaniu azotu z powietrza, z resztą jak wszystkie rośliny strączkowe.Jest dokładnie widoczna na korzeniach w postaci okrągłych małych kuleczek.Czasem działkowcy kojarzą to z jakąś chorobą ,a to wprost przeciwnie ,samo zdrowie i takie rośliny  strączkowe zakopane np. łubin nawożą ziemię azotem.W pewnym stopniu fasola po zebraniu plonu ,także jej rośliny nawożą glebę.Czy już siać szparagową?,bo myślę,że przekonałam Państwa do niej.Gleba jest ogrzana,więc zaryzykowałabym,choć przed nami jeszcze ogrodnicy i  zimna Zośka.Wszystko zależy od tego jak długo chłody będą trwały.Sieje się metodą kupkowa ,lub gniazdową tj co 15 cm,po trzy ziarna razem,a odległość jednego rzędu od drugiego 20 cm,co najmniej.Takie siewy pomagają roślinom  "stać pionowo".Sieje się nasiona inkrustowane tj.zaprawione przeciw chorobom i szkodnikom.Inkrustacja zmienia kolor ziaren ,zatem proszę się nie dziwić ,że "takie jakieś inne".Proszę też bym w tym miejscu nie obraziła osób,dla których jest to sprawa znana.

A co na temat fasoli "słychać"w starej książce  kucharskiej?
Samo,życie.Tu naprawa pralki,tam remont domu i już nie wiem gdzie,czy tu,czy tam telefon od mojej koleżanki................" a nie napisałaś co będzie jak się nie opryska zapobiegawczo truskawek.?"Co będzie,to nikt nie wie.Mogę tylko przypuszczać,że, może np.nic nie być,to znaczy,ze nie pojawi się choroba,bo pogoda od kwitnienie do pierwszych plonów była słoneczna i ciepła,ale jeżeli będzie padało i będzie chłodno to dokładnie przecież opisałam wygląd owoców.I takie wyjaśnienie winna jestem Wam Kochani.Czasem jest tak,że sam proces dojrzewania owoców przebiega w słonecznej i ciepłej pogodzie a pleśń,aż się kurzy.Bo trzeba wiedzieć,że czas kwitnienia jest czasem pojawiania się zarodników grzybów o nazwie SZARA PLEŚŃ.Nie,nie, wtedy nic nie widać,ale wtedy do zakażenia dochodzi i tak sobie jest ten zarodniczek i tak sobie wnika w owocek i tak sobie razem dojrzewają,by w  jednym momencie , z dania na dzień się pokazać w "pełnej ,pylącej krasie".Zatem ,to nie pogoda w czasie dojrzewania owoców,a pogoda w czasie kwitnienia ma wpływ na ich zdrowotność.I co ? I okazało się ,że wszystko w przyrodzie ma swój czas,swoje 5 minut.I tylko dobrze jest wiedzieć kiedy te 5 minut jest.A moja koleżanka jak jeszcze  zadzwoni bo poczuje się niedoinformowana,to przy najbliższym spotkaniu,obiecuje jej.................Ona wie co?
Aha ! może zadzwonić i zapytać czemu poziomki niekoniecznie opryskiwać.To odpowiadam,bo one nie są tak podatne na tę chorobę jak truskawki.Generalnie.............są lekkie i krzaki i owoce i nie ma gdzie się choroba "zatrzymać".
No i tak się zatruskawkowałam,że o fasoli prawie zapomniałam ,a jeszcze   kilka zdań winna jestem.
To o czym, to ja miałam pisać?A,o podlewaniu.Bo o czym ,innym . To jest teraz bardzo ważne,bo jednak jest za sucho.Bo wiele roślin już zawiązuje owoce.Ot - choćby truskawki i poziomki.Jeszcze nie widać tego,ale intensywnie przyrastają i powiększają swoją objętość i wysokość i szerokość roślin i jakby na to  nie patrzył proces ten jest  sprinterski. One też będą wymagały podlewania
,ale podobnie jak drzewa i krzewy,tylko metodą SĄCZENIA,że tak to nazwę ,to jest przestawiania węża z wodą w różne miejsca na zagonkach  i odkręcenie wody na "pół gwizdka".I podobnie jak pisałam wczoraj ,by ziemia przez wodę nie była wymywana "dajemy" ją najpierw ,to znaczy wodę na jakieś płaskie naczynie.W żadnym,absolutnie,żadnym przypadku nie zrasza się ani truskawek,ani poziomek ,by nie spowodować opanowania roślin  przez jakże groźną SZARĄ PLEŚŃ.Pojawia się na zmoczonych roślinach najpierw na liściach,a potem na owocach powodując pokrycie ich pylącym nalotem oliwkowego koloru.Oczywiście taką choroba daje się zniszczyć ,a właściwie można jej zapobiec stosując opryski truskawek [poziomek niekoniecznie] zapobiegawcze.Winny być przeprowadzone trzy opryski np. SUMILEKSEM,na początku ,w środku i pod koniec kwitnienia.I jak widać są to opryski zapobiegawcze.Interwencyjnych nie ma.W czasie owocowania  niczym zwalczyć choroby się nie da a ponad  to, owoce zostałyby skażone i szkodliwe dla człowieka.Zatem jak widać wszystko w swoim czasie,a i podlewanie też ma swoje znaczenie.A tak przy okazji ,to informuję Was Kochani,że dwuletnia  roślina truskawki ma  korzenie sięgające w pionie dwa metry, a w poziomie półtora metra.To co to znaczy? to znaczy,że maja  one  zdolność pobrania jej ze  znacznych odległościach.I pamiętam jak kiedyś mój zagonek usytuowany był blisko granicy  sąsiada.Jak się dowiedział  o, aż  tak szerokim korzenieniu się  truskawek,to wyznał " O kochana,to ja podlewając swoją działkę ,podlewam  też twoje truskawki,bo popatrz jak daleko one "wchodzą " na moją.Odparłam :: "A korzenie twojej gruszy są pod moją szklarnią a ona jest przecież  ustawiona 3 m. od granicy."I tak to jest w przyrodzie,dobrze,że choć rośliny się ze sobą zgadzają,bo z ludźmi różnie bywa.,
"Bądź przez całe życie radosny,bo ten tylko dostanie się na wonną wyspę raju,kto umiał radować się za życia".tahitańskie.

No - to mam przechlapane.To sobie nagrabiłam,ale na swoją obronę mam to,że ustawicznie się coś dzieje,,że są przeszkody do pokonania i że nie mam komu powiedzieć.."zrób to".Zatem raj nie dla mnie.I właśnie czekam na naprawiacza pralki i wówczas spotkanie  z Państwem zmuszona będę przerwać.A w międzyczasie remont trwa.

środa, 11 maja 2016

To - jak to jest z tą FASOLĄ.Ktoś zaniepokojony,że może źle przeczytał ma wątpliwości czy to prawda.że można ją wysiewać od połowy maja do połowy lipca.Odpowiadam wątpiącym,że tak,że owszem,ale ta informacja dotyczy ,tylko i wyłącznie FASOLI SZPARAGOWEJ ŻÓŁTO,LUB ZIELONO STRĄKOWEJ NISKIEJ...................TYLKO NISKIEJ.Bo z fasolą to jeszcze jest tak,że bywa też szparagowa tyczkowa ,niejednokrotnie o bardzo długich i szerokich strąkach,rewelacyjna.I choć ona jest też szparagowa jej ten wydłużony termin siewu nie dotyczy.Ją wysiewa się tylko około połowie maja  ,jeden raz i potem już siewów nie powtarza.A szparagowa niska,o! tę można wysiewać w kilku terminach z tym,że należy pamiętać,że im późniejszy termin tym nieco mniejszy plon,ale tylko nieco.Z kolei nie ma sensu wysiewać w jednym  tylko np .tym najwcześniejszym terminie bo gdy rozpocznie się plonowanie ,to nawet spora rodzina nie jest w stanie tego plonu skonsumować a pozostawienie strąków na roślinie,to ich szybkie starzenie.Takie nie są smaczne.Bo szparagowatość, to nie tylko pozbawienie strąków   łyka i wyściółki pergaminowej  ale także by same powłoki strąka były soczyste,mięsiste i jędrne.Takie by przy przełamywaniu "trzaskały".Proszę mi wierzyć,że plonowanie fasoli szparagowej jest tak obfite i tak krótkotrwałe ,ze nie ma większego sensu obsiewać zagonka ,tylko raz.Lepiej podzielić go na co najmniej trzy siewy.A nieszparagowa.Ta także może być niska i tyczkowa  [np "Piękny Jaś" ]i bez względu na to czy taka ,czy taka ,termin siewu jest jeden ...........majowy.Ale,ale,ale,nie należy uprawiać fasoli szparagowej  na działce z nieszparagową,bo co ?Bo szparagowa zrobi się nieszparagowa.Owady będą winne tej zmianie,przenosząc pyłek jednej na drugą,mieszając je co oczywiście nie zaszkodzi nieszparagowej,ale szparagowej i owszem,dostanie łyko i wyściółkę twardą pergaminową i strąki takiej nie dają się zjeść.Znam pewną kozę której to nie przeszkadza,ale kozie nie przeszkadza w jedzeniu nic.U pewnej osoby zjadła encyklopedię ot - jak potrzebowała wiedzy.Tylko jak ona się do tej encyklopedii dorwała jest okryte tajemnicą.Teraz jest to najmądrzejsza koza w okolicy.

Przepraszam,ale to tyle na dziś,bo jeszcze trwa remont i jestem potrzebna tam i tu.
Przepraszam,będzie kilkuminutowa przerwa i  wracam  z tematami działkowymi.
A na działce osypują się" puste" zawiązki owoców.Sprawdzałam ,nie są przemarznięte.Sprawdzić jest bardzo łatwo.Gdy po rozłupaniu tego maleństwa leżącego na ziemi nie stwierdzi się w środku czarnego koloru,to jest to po prostu "osypywanie,"które  ma miejsce corocznie,W tym roku jednak jest duże,go też i kwiatów było dużo,bo też kwitnienie było bardzo wydłużone,jak rzadko kiedy,co zresztą jest dużym pozytywem.Zatem,proszę się nie martwić tym co spadło.To nie koniec spadania.Będzie jeszcze drugie w końcu czerwca.Wtedy zawiązki owoców będą większe od tych ,które spadły teraz i to będzie już ostatni opad, zwany świętojańskim.Lepiej je wygrabić,te maleńkie gruszeczki i jabłuszka leżące teraz w dużych ilościach,bo choć nie stanowią żadnego zagrożenia,dla drzew,to z czasem mogą pojawić się na nich jakieś grzyby ,czy pleśnie,a to już nie będzie dobre dla drzew.Te fitosanitarne zabiegi są wskazane,by nie stosować potem oprysków preparatami chemicznymi.Przypominam.......................od teraz,od dziś w przypadku braku  deszczu  ,drzewa należy podlewać,bo woda bierze ogromny udział w wiązaniu i wzrastaniu owoców.I zapytano mnie kiedyś ,"stare drzewa też",?"przecież one mają głęboko sięgające korzenie"I co z tego odparłam.Te sięgające wody długie korzenie,dostarczają tylko drzewu  tylko wodę.Już nie składniki pokarmowe,które to zawsze znajdują się maksymalnie na 20,40 cm. i leżą sobie tam leż ą suchutkie,bo nie mają w czym się rozpuścić,bo nie ma wody w tej wierzchniej warstwie i tym samym nie maja możliwości pobrać ich korzenie włośnikowe,te które też nigdy głębiej poza 20,40 cm nie sięgają.No - cóż,taka ich uroda i takie zwyczaje.Zatem w okresach suszy drzewa  - owszem ,się napiją,ale będą głodne.
Dotyczy to też krzewów owocowych.Ich szczególnie,bo właśnie weszły w okres intensywnego przyrostu owoców.Tylko Uwaga !!!!!!!!!!!  I DRZEWOM I KRZEWOM NIGDY,PRZENIGDY NIE ZRASZAMY  LIŚCI.Bo po co fundować choroby grzybowe ? po co,np.AMERYKAŃSKIEGO MĄCZNIAKA AGRESTU,OPADZINY LIŚCI PORZECZEK I INNYCH CHORÓB,TAKŻE DRZEW.Bo jest ich dość sporo i rozpoczynają się  one najpierw porażeniem  liści ,potem owoców,ot - choćby ten amerykański mączniak.Najpierw są na liściach  brunatne plamy a potem na owocach wojłokowate narośla też ciemno brązowe.No - tak,ale kto wie co to wojłok.?Tylko takie babcie jak ja.Z wojłoku szyto ciepłe ubrania  drapane od środka..Reasumując .Każda kropla wody jest teraz potrzebna,ale nie pod postacią zraszania.Niech wąż ,z którego leci woda,leży sobie na tacy,półmisku itp , dopiero ,ta woda stopniowo wnikająca do gleby , podlewa ,a liście co? a liście suche i o to chodzi.Obserwowałam kiedyś wodę która napełniała postawione płytkie naczynie.Z niego się wylewała.Trwało to czas jakiś.Zaobserwowały to ptaki.Co też tam się działo.Siedziałam cichutko by ich nie spłoszyć,ależ były trzepotania skrzydłami i ćwierkania i  rozpychania  i kto większy ten ważniejszy.To było suche lato,więc w użyciu wciąż była ta ptasia mykwa i tak się przyzwyczaiły,że czekały na odkręcenie kranu i na świeżą wodę,bo okazuje się,że taką wolą.No - ale są to widoki przeznaczone tylko dla tych,którzy żyją w zgodzie i harmonii z przyrodą
"Gdy przyjdzie wiosna,to dziewuchy,zdejmą wreszcie te przebrzydłe kożuchy".mawiał  bardzo dawno temu  pewien satyryk. Teraz by tak nie powiedział bo kożuchy niemodne .No,i przyszła, i jest taka jaka winno być  w  tym najpiękniejszym miesiącu w roku,w tym miesiącu pełnym nadziei  nadziei na coś co dopiero będzie,bo będzie słońce i urlop, i wypoczynek i dużo,bardzo dużo owoców i warzyw,zatem tego co nie tylko smaczne,ale i zdrowe.I niech przyjdą też dziewczyny do tych,do których przyjść powinny,do których jeszcze nie przyszły.I na tę okoliczność takie przysłowia :

"Łatwiej upilnować całe stado bawołów,niż jedną młodą dziewczynę"arabskie.
"Młoda dziewczyna jest skrzynią zamkniętą od  której zgubiono klucz"arabskie.

A na działce..........................

wtorek, 10 maja 2016

Jest to potrawa o nazwie :taką wymyśliłam.RYBA AL,A RAK.Bo tak smakuje.Należy tylko przekręcić przez maszynkę do mięsa około 80 dkg świeżego dorsza bez skóry  [wiem że to drogie,ale jest ekonomiczne].Także przekręcić prze maszynkę kawałek chałki,lub bułkę maślaną namoczoną w mleku,dobrze odciśniętą.Dodać  dużo zielonego drobno posiekanego koperku,posolić i wbić jedno jajo.Wymieszać.Gdyby było za rzadkie wsypać tartej bułki.Formować kotleciki,które obtaczać w bułce tartej i smażyć na klarowanym maśle.To jest pyszne,zarówno na gorąco jak i na zimno.i traci rybi zapach od kopru,którego nie należy żałować.Raki także pachną koprem.
 
S m a c z n e g o !
A teraz potrawa,do której dodaje się dużo zielonego koperku.Moja ulubiona przeze mnie wymyślona i bardzo zdrowa.Ciągle bowiem jadamy za mało ryb  -  tak uważam.Może zatem pod taka postacią?
Właściwie to nie jest warzywo.Jest to roślina przyprawowa.dość trudna w uprawie, a jakże niezbędna w kuchni :to KOPER.
I kto by pomyślał,że jego ojczyzną są Indie.Był znany już w Starożytnym Egipcie.Wspomniany jest w Nowym Testamencie.Jak wszystkie inne rośliny o silnym zapachu,zaliczany był do roślin o magicznym działaniu.Łączono z nim wiele przesądów.Noszony ,zaszyty w ubraniu miał chronić przed czarami i demonami,a nawet przed uderzeniem  pioruna.Póki co,obecnie, chroni ogórki kiszone,do których jest dodawany , przed pleśniami .W niewielkim stopniu ,oczywiście.Jego zapach i walory smakowe są rewelacyjne i jako zielonego,młodego i jako wyrośniętego z zawiązanymi owocami,czy nasionami.I tylko szkoda,że spośród innych baldaszkowych [marchew,pietruszka itp].to on jest najbardziej wrażliwy na zanieczyszczoną glebę.Co on uważa za zanieczyszczenie ? Uważa wieloletnie uprawianie  baldaszkowych,nawet przy zastosowaniu zmianowania.Bo  w przyrodzie jest tak,ze nie tylko roślina pobiera składniki pokarmowe z gleby.Ona też do gleby wydziela to co jej jest zbędne.I to zbędne odkłada się w niej,odkłada.A właśnie koper tego "odłożonego",tego wydalonego rzez wcześniej rosnące baldaszkowe najbardziej nie lubi.Z  nim to jest tak jak z rybami.W mętnej wodzie pożyją karpie,ale pstrągi już nie,że nie wspomnę o rakach,które muszą mieć pierwszy stopień  czystości wody.Taki pierwszy stopień czystości gleby należy mu się bo inaczej po skiełkowaniu ,padnie od tych nagromadzonych w glebie szkodliwych substancji.W tej sytuacji możliwe jest tylko wyrażenie zgody na pojedyncze egzemplarze,które same wykiełkowały,bo znalazły sobie kawalątek czystej - no  - średnio czystej gleby.Można też nasiona samemu sypnąć bez siewów w rzędach,bo to przy wieloletnim użytkowaniu działki czy ogrodu nic nie da.Często koper wyrasta tam gdzie wymieniono  np .pod ogórki glebę.Można go tam pozostawić.Nie zaszkodzi to ogórkom.Oczywiście pojedyncze  egzemplarze.Z tego .......................taki wniosek.A jakby wymienić robiąc dołek jak pod ogórki glebę i tam posiać koper,to co?To tam by urósł,ale komu się będzie to chciało robić .Dołek podobnie jak pod  ogórki może mieś szerokość i głębokość tylko 20 x 20 cm.A przy okazji.Czy wiecie,że takie krótkie korzenie ma  ogórek?Nie tak jak burak,który sięga 80 cm w głąb.
Rozpisałam  się i powspominałam.I na ten temat mogłabym jeszcze pisać więcej,ale  nie chcę zanudzać.Tym bardziej,że czeka temat.................warzywniczy.
ONEGDAJ ,BYWAŁO TAK:Dla mnie i dla mojej rodziny wojna skończyła się 19 stycznia .Zaraz po tym jak "przewaliły się fronty" wróciliśmy do swoich mieszkań ,z których wypędzono nas we wrześniu 39 r.I zupełnie tego nie  nie rozumiem,,skąd wtedy  ta pewność,że już tak będzie,że wróg się nie wróci.To było globalne myślenie,zatem nie tylko moich rodziców.Skwitowali to stwierdzeniem: wojna  się skończyła.Tak - dla nas,dla Łodzian,ale przecież jeszcze nie był wyzwolony Poznań i trwały walki o Wał Pomorski,że nie wspomnę o Wrocławiu.Jednak - skąd miały przyjść te informacje.Gazet ani radia nie było.Więc - co walk ,też nie było,zapanował pokój i słodka cisza i już nie było lęków,że ktoś w drzwi załomocze i wyrzuci i pogna w nieznane.Zatem jak przyszedł ten 9 maja,wtedy to uważano,że 9 jest datą zakończenia wojny. Sprzymierzeni z pokonanymi złożyli stosowne podpisy 8 maja,a faktycznie było tak,że dwa razy podpisywano akt kapitulacji.Raz  z Anglią,Francją ...............itd,czyli z zachodem, a oddzielnie Ze Związkiem Radzieckim.Z zachodem  8 i potem w nocy jeszcze raz ,a był to już 9.Ale to ,teraz zupełnie nie jest istotne.Istotne dla mnie wtedy było to,że panowała piękna ciepła pogoda i  do dyspozycji  całe duże podwórko,piękne ,równiutkie ,wyasfaltowane i nie wiem skąd znalazł się też kawałek kredy i tą  kredą można  było namalować klasy.O 12 ej w południe zawyły wszystkie znajdujące się w okolicy syreny.Te syreny zastały mnie i moich rówieśników ,właśnie na podwórku,ale w pewnym momencie pojawili się też dorośli  i wiecie co? Wzięli się wszyscy za ręce ,włączając, oczywiści i nas do tej zabawy i śpiewając tańczyliśmy w koło .A śpiewaliśmy :"kółko graniaste,czterokańciaste.Lecz się kółko połamało,cztery grosze kosztowało,a my wszyscy................bęc".Na tym jednak nie koniec.Ktoś przyniósł od Kołodziejczyka z rogu ,przepyszne babeczki z białym słodko,cytrynowym kremem,wysokim jak wieża i polanym różowym lukrem.Jakież to było pyszne po 5 latach jedzenia brukwi,pokrzyw,mączki kasztanowej itp,bez cukru.Czasem tylko z sacharyną.Potem nastąpiły lata beztroski i swobody,lecz nie na długo,bo jak mówi przysłowie..... patrz wyżej.............itd.Dziś wiem kto zawinił za dokręcanie śruby.To ustalenia na  konferencji w Teheranie.A to przecież była decyzja nie tylko jednej osoby.No cóż ?Takie mamy szczęście bo "kto kto mieszka na przedpieklu,ten ma diabła w kumotry.A przecież NASI walczyli,lecz nie dopuszczono ich  do wyzwolenia własnej OJCZYZNY.Ale to moje ,teraźniejsze przemyślenia.Wtedy panowała ,być może bezmyślna,jednak ogromna radość.
Choć z pewnym opóźnieniem ,jednak jestem i takimi Was ,Drodzy Moi  Czytelnicy  witam przysłowiami:
"Bez wolności ,nie ma wesołości."polskie.
"Kto przyjmuje wolność z cudzych rąk,uzależnia się."greckie.

O ! gdybyśmy to wówczas wiedzieli  jak będziemy zależni - myślę tu o 9 maja 1945 r.Bo obiecałam wczoraj ,że dziś kilka zdań na temat tego dnia :Zatem - jak to onegdaj bywało?

poniedziałek, 9 maja 2016

A miało być jeszcze dziś ............."...jak to onegdaj bywało 9 maja,"ale  niestety,niestety.Z przyczyn nie zależnych ode mnie jutro musi być 9 maja .OK ?
WĄTRÓBKI Z DROBIU,DUSZONE W MADERZE.
========================================
Wątróbki z drobiu ,namoczyć na kilka godzin w słodkim mleku.Większe przekroić na dwie części i wyrzuciwszy na rozpalone masło z cebulą,zrumienić je po obu stronach,po czym posolić,obsypać mąką,a gdy się zasmaży,rozprowadzić kilkoma łyżkami  bulionu i kieliszkiem  madery.Zagotować ,mieszając i wydać obłożywszy na półmisku  kartoflami z wody,lub krokietami z kartofli. 

Zgadzam się na  taki obiad ,a Państwo ? .Nie zgadzam się ,tylko na rzucanie na gorące masło ,bo przecież popryska wszystko co jest w okolicy.

S m a c z n e g o.
A tymczasem "zrobiła się" pora obiadowa,więc może coś smacznego ze starej książki kucharskiej ,co ?Takiego, co nie zabiera zbyt dużo czasu przygotowanie tej potrawy.,
Bo,tak mi przyszło do głowy,że przecież poza BEGONIAMI  zwieszającymi się,są też bulwiaste wielkokwiatowe,charakteryzujące się silnym wzrostem i do tego o kwiatach dużych i pełnych i jeszcze brzegi kwiatków mogą być gładkie,ale też i postrzępione,co daje niezwykle dekoracyjny efekt.Można je sadzić w ogrodzie i w skrzynkach. W ogrodzie na podwyższonym zagonku,lub klombie.Teraz jest duży wybór w handlu.Już kwitną,zatem widać jaki mają kwiat.:Proponowałabym  przeplatankę kolorystyczną taką:MULETA,to odmiana o dużych kwiatach pełnych przypominających róże,barwa jej jest ciemnooliwkowa i ORANGE o podobnych cechach barwy jasno oliwkowej i krwisto czerwone TESCO.No - może jeszcze CHRISTROSE  o kwiatach białych.Mieszać można różne kolory,bo co nie pasuje w świecie nie ożywionym,to pasuje w przyrodzie.Decydując się jednak na uprawę roślin bulwiastych ,należy pamiętać  o niezbyt obfitym podlewaniu,by nie spowodować zagniwania bulw i w skrzynkach zapewnić drenaż ,najlepiej keramzytem.
A teraz ? A teraz coś czego się nie je.Coś co zdobi.Właściwie to cd. o BEGONIACH 
Posiane,czy nie posiane ,jeszcze ogórki i jakby na to nie patrzeć ,zagon jest wolny.Zanim ogórki wezmą go jako swoją własność,zanim się rozrosną ,tyle gleby ma leżeć odłogiem?Biorąc pod uwagę dobre i złe sąsiedztwo roślin proponuje,by jeden brzeg obsadzić porami,a drugi selerami.Właściwie,to pory winny już rosnąć ,bo czas ich sadzenia to  przełom kwietnia i maja.Natomiast selery,by im nie "zafundować" JAROWIZACJI ,sadzi się dopiero po 20 maja,bo nie tylko przymrozki,ale spadki temp.do + 2,+3 stopni już im szkodzą.Nie , nie padną od chłodów,ale będą kwitły i nie zawiążą   bulwy.To czasem jest lekceważone  [ ten termin sadzenia ] co najczęściej kończy się fiaskiem w uprawie.Bo jarowizacja to w bardzo ogromnym uproszczeniu zaziębienie,które całkowicie zmienia sposób zachowania się rośliny.Z tego ,też powodu przypominałam w stosownym czasie o tym,bu buraczków ćwikłowych nie traktować tak jak marchwi ,czy pietruszki i wcześnie wysiewać,bo buraczki też podlegają jarowizacji [zimnego zagonka ] i siew  ich najwcześniejszy to 15 kwietnia.Kto tego nie zrobił kto nie posiał ,może zrobić teraz.Bo późniejsze siewy też są wskazane,nawet do końca maja.No  -  tak ,miało być o ogórkach ,a o czym jest.?Zatem w zakończeniu tego tematu informuję,że choć ogórek ma ogromny procent wody,to ta woda,wcale  nie jest,taka sobie  -  po prostu woda.Ona ma zdolności odkwaszania organizmu  jeżeli jadamy ogórki po ciężkich potrawach,to one złagodzą ten ciężar  i zapobiegną zgadze.Także ta woda,ten sok ,ma właściwości wygładzanie skóry.Plasterki na twarzy zamiast opalania,lub zaraz po opalaniu dostarczą też wody która wyparowała ,po działaniu promieni słonecznych.
A teraz ?.A teraz uprawa ogórków ,to pikuś,bo już nie ma odmian podatnych,zaznaczam podatnych,tylko podatnych na wiele chorób grzybowych,jednak całkowicie odpornych,też nie ma.I choć na wielu opakowaniach z nasionami jest informacja o odporności,to to nie jest taka absolutna prawda.Ale jeżeli kupimy nasiona zaprawione przeciw chorobom to znaczy inkrustowane, to automatycznie jeszcze dodatkowo chronimy rośliny,szczególnie  w początkowej fazie wzrostu,a właśnie w samym początku ich życia winny mieć dobrą kondycję.Czy już wysiewać ?Na to pytanie nie odpowiem,bo jednak obawiam się "zimnych ogrodników"  -  no chyba,że zasiewy, tj.te dwa rządki okryjemy agrowłókniną,lub folią,na kilka dni,tylko na kilka i że odkryjemy w dzień pochmurny,a najlepiej dżdżysty.I tu czasem spotykam się z zarzutem,że przecież jak jest słonecznie ,jak ciepło to lepiej dla odkrywanych roślin.Jak ciepło ,tak,lecz nie jak słonecznie,bo proszę sobie wyobrazić,człowieka ,leżącego 1 miesiąc w szpitalu,i po tym czasie opalającego się przez godzinę.To wiecie co?To powrót,do  szpitala  zapewniony ,na oddział oparzeń.Ale ,póki co .cieszmy się ze słońca i wysokiej temperatury i z faktu,że zagonki się nagrzewają.I ,już niebawem winny ukazać się wschody wcześnie wysianej marchewki,pietruszki,cukrowego groszku,czy cebuli z siewu.Takie ciepło zmobilizuje je do kiełkowania  -  no chyba,że nasiona straciły zdolność ,tegoż kiełkowania,co zdarza się rzadko.Ale być może cebula tej zdolności nie miała,bo prawdę mówiąc ma ją tylko jeden rok,czego akurat nie można powiedzieć o nasionach dyniowatych i ogórkach ,bo są w tej grupie.One mogą być przechowywane nawet 10 lat .
Przysłowie - ku ogólnej przestrodze.Także i mojej.
"Dobrego imienia,choćbyś uparcie szukał,łatwo nie znajdziesz.Złego imienia,choćbyś uparcie skrobał,łatwo nie usuniesz."mongolskie.

niedziela, 8 maja 2016

Ona z nim.Nagle wraca mąż,więc wypycha go na balkon i mówi  - skacz."Ale to jest 13 piętro "broni się  kochanek".No wiesz - nie bądź przesądny",  mówi kobieta.
Do połowy lat 70 ątych  nie było w naszej strefie klimatycznej MĄCZNIAKA RZEKOMEGO.Gdy się  pojawił  powstał popłoch,bo nagle w połowie lipca rośliny padły i to tak jakby je ktoś ,złośliwie posypał lub polał czymś żrącym.Minęło kilka lat zanim powstały w wyniku badań nowe mniej podatne odmiany.My wiedząc tylko tyle,że jest to choroba grzybowa staraliśmy się "odseparować" nasze ogórki od wilgoci "dostarczanej"[parowanie] z gleby i wiecie co robiliśmy.Robiliśmy ramy. ,Moja miała 1,5,m x  1,5 m. przeplecione w niej były sznurki by stworzyć  oczka .Duże oczka ,takie 20 x 20 cm.Taką ramę ustawiało się podpierając ją od tyłu zaraz  za rowkiem gdzie posiane były ogórki.?Zawsze zachowując wystawę południową,tj" Twarzą do słońca " jak mawiał mój sąsiad.Pochylenia miała około 45 stopni.I to nas ratowało i ratowało rośliny,które ,owszem ,padły ,ale  nie w lipcu ,tylko w końcu sierpnia.Plon zbierało się nie mały i zbierało bardzo wygodnie  podchodząc od tyłu do ramy.Między oczkami wisiały ogórki.W tym miejscu mogą Państwo zapytać........" a szklarnia,a tunel foliowy" ??????????........po pierwsze nie wtedy,a po drugie,osłony,czy to ze szkła czy z folii nie zawsze ratują ogórki.A kiedy nie? Wtedy nie ,gdy są duże różnice temperatury  między dniem a nocą i skroplona para spada na rośliny
 pod osłonami rosnące.A mokro to oczywiście  -   choroby grzybowe

No ,nie! Koniec na dziś.,ale  nie koniec tematu.A pisałam na początku,że  o ogórkach mogę nieskończenie.
Co ,pozostawiłabym z tamtych prac ogrodniczych ,teraz ? to zaprawienie rowków pod  ogórki,ale już inną metodą.Chcecie dorodnych plonów ?szybkich plonów  i ogórków ze zdrowych roślin  ? no to je macie.:
Zatem, kopiemy dołki w dwu rzędach, wydobywamy,część gleby,by w te dołki [nieduże,nie głębokie] nasypać substratu  torfowego wymieszanego ze sproszkowanym obornikiem bydlęcym [nie kurzakiem] i wypełnić tą mieszanką rowki.A jeszcze lepiej gdy są to trzy składniki  tj: ziemia ogrodnicza,substrat i obornik.Dla czego nie kurzak,spytacie być może?.Otóż dla tego,że kurzak jest nawozem ,głównie azotowym i uwaga ! ma właściwości parzące i ;powinien być używany tylko do zasilania roślin słabo rosnących i tylko  w formie płynnej, pod  postacią gnojowicy i po przefermentowaniu co najmniej dwa tygodnie i potem jeszcze rozcieńczony.Zatem ostrożnie z kurzakiem,by przypadkiem nie przedobrzyć.Ogórki posiane- tak?To wraz z nimi też posiany tuż obok ślimakol by "odciągnąć" ślimaki od dopiero co skiełkowanych roślin.Bardzo lubią liścienie ogórków,bo są  grube i jest  tam co jeść.I gdyby tylko to.Nie nie tylko.Te liścienie też  lubią ptaki z rodziny krukowatych.Potrafią wygrzebać wszystkie kiełkujące nasiona.No - ptaków truć nie będziemy,ale możemy je odstraszyć,kładąc gałązki na rzędy wysianych nasion. których one się boją.Jest to skuteczne - sprawdzone wielokrotnie przeze mnie..Jak ukaże się pierwszy liść właściwy to roślinom już nic nie zagraża - zdawałoby się.Tak,zdawałoby się .Bo pomimo wysiewu nasion mało podatnych na choroby,takich choćby jak ŚREMSKI ,lub ŚREMIANIN, w przypadku mokrego lata  "przyjść " może jakaś choroba grzybowa .Najczęściej ,gdy rośliny maja już po  5 liści - wtedy się [niekoniecznie nie zawsze ] pojawić może.MĄCZNIAK RZEKOMY.To" obrzydlistwo" jak mówi mój sąsiad Stefan przywędrowało do klimatu umiarkowanego z tropików,bo jak kiedyś wyjaśniałam  pozornie zmniejszyły się odległości na kuli ziemskiej.co nie przewieziono dyliżansem ,to przyleci samolotem.Co na to ja?A ja na to,że tak jak i ZARAZĘ ZIEMNIAKA niszczy MIEDZIAN i RIDOMIL ,także niszczy chorobę ogórka i nie tylko tę i co jeszcze? Ano jeszcze to,że opryski ZAPOBIEGAWCZE  tymi preparatami wykonuje się w tym samym czasie co i na pomidory.Jakież to teraz proste i łatwe.A wiecie co w tamtych 70 i 80 latach robiliśmy by uchronić ogórki od tych chorób ?
Jak sięgam lat 70-ątych,toż to miłość do działki przejawiała się tym,,że uprawiało się wszystkie warzywa.Tak jakoś ,się to opłacało,a teraz słuchacze kursów działkowcy,w bardzo niewielkim procencie to robią,tłumacząc,że "najdorodniejsze warzywa są na Zjazdowej".Zjazdowa to ulica na której jest giełda warzyw.A zatem bez Zjazdowej w tamtych latach o tej porze - no może kilka dni później sialiśmy ogórki.A odmian tych ogórków było tyle co palców u jednaj dłoni.Najczęściej był to Monastyrski.Zupełnie absolutnie nie odporny na choroby powszechnie występujące u dyniowatych,takie jak: KANCIASTA PLAMISTOŚĆ,czy MĄCZNIAK RZEKOMY DYNIOWATYCH.I gdyby teraz ktoś się uparł i miał takie nasiona i były zdolne do kiełkowania i wykiełkowałyby i ...................zaraz potem,no może nie tak zaraz ,ale za 3,4 tygodnie zakończyłyby swój żywot. Teraz zniszczyłyby je choroby.A wtedy?a wtedy nie.I z tych ogórków pobierało się też nasiona do przyszłorocznych siewów.Tak,tak,to prawda.Zostawiało się najdorodniejszego ogórka i rósł i rósł ,aż pożółkł.Potem jeszcze leżał  ,niejednokrotnie, do grudnia by nasiona się dobrze wybudowały.Po wydobyciu i opłukaniu na sicie suszyło się je i przechowywali do wiosny.Im dorodniejszy  ogórek ,tym plon był wyższy .Wiedząc,że to ciepłolubne warzywo jest też BARDZO ŻARŁOCZNE,szykowaliśmy dla ogórków,dobry kompost ,taki z dna,przesiany i swoim wyglądem przypominający torf.Na szczęście , torf to nie był,bo byłby za kwaśny,a dyniowate, O ! ONE MUSZĄ  MIEĆ GLEBĘ O ODCZYNIE ZASADOWYM.By taką uzyskać,dodawało się do pryzmy kompostowej skorupy jaj.Dużo skorup,zbieranych często przez rodzinę lub znajomych ,lub sąsiadów i to nie wszystko.Do takiego przesianego kompostu dodawaliśmy jeszcze zmielone na pył skorupy jaj .Potem już tylko pozostało wykopać dwa dołki wzdłuż zagonka ,po 30 cm od brzegu i napełnić je  tym dobry,a nawet powiem wyśmienitym podłożem pod ogórki.Wysiewało się je w tych dwóch rzędach  około połowy maja i resztę zagonu miały do swojej dyspozycji.Miały się gdzie rozłożyć.I w tym miejscu spodziewam się pytań ,takiego rodzaju........................."a czemu to wszystko,ten kompost,te skorupy od jaj itd.Odpowiadam:Oczywiście najlepiej odkwasić [kompost zawsze jest o odczynie kwaśnym] wapnem,ale,ale ono ma właściwości parzące i może być zastosowane tylko jesienią ,ale też tylko na glebę,nie do kompostu.Do kompostu nigdy,bo tam jest życie,bakterii i zwierząt np .z rodziny skąposzczetów - dżdżownic.Skorupy nie zabijają.Także informuję,że nie było w sprzedaży ,ani torfu,ani odkwaszonego torfu tj,substratu torfowego,ani żadnych nawozów ORGANICZNYCH w formie suszu jak teraz np.OBORNIK BYDLĘCY..I tak to Kochani  ONEGDAJ  BYWAŁO,a teraz.?A teraz to jest luksus życia i tylko potrzebna jest gotówka ,bo kupić można do ogrodu i na działkę wszystko to co onegdaj  znane nie było i nikt sobie czegoś takiego nie wyobrażał .Jakże teraz  łatwiej żyć i łatwiej uprawiać działkę czy ogród i o tym już teraz.
Wiecie co? Drodzy moi Czytelnicy ?Ponieważ ostatnio ,tak jakoś po macoszemu traktowałam Działkowców Warzywników ,postaram się ten błąd naprawić i zaraz na wstępie ,o czym? o górkach.Byle bym się zbytnio nie rozpisała,bo ten temat jest mi bardzo bliski i chyba mogłabym jakiś większy artykuł im,tj.ogórkom poświęcić.Postaram się jednak zwięźle,dość zwięźle.
Takie sobie przysłowie,takie sobie.A może jednak, trochę adekwatne do aktualnej sytuacji?
"Prawo jest jak pajęczyna :bąk się przebije,mucha uwięźnie."polskie.

A ,na działkach,co też tam się dzieje?myślę,że wiele się dzieje,bo jeżeli pogoda jest taka jak w Łodzi,toż to byłby grzech siedzieć w domu.Ale , niektórzy grzeszą - niestety.