sobota, 12 marca 2016

"A drzewa grusz,"? zapytała moja koleżanka ,przez telefon? I całe jej szczęście,że tylko przez telefon,bo ileż to razy pisałam o rdzy gruszy .To choroba liści.W drugiej połowie lata pojawiają się pomarańczowego koloru plamy./Sprawcami są jałowce, których na działkach jest tyle co i grusz lub więcej."No dobrze",próbowała się ze mną targować,ale to tylko plamy na liściach,nie na owocach.To czemu nie ma owoców.?Bo na te owoce musi coś zapracować ,to liście,właśnie.Ale przecież kiedyś też były jałowce i były grusze?.Tak,ale nie "szalała" ta choroba,a wcześniej jej nie było,tak jak wcześniej nie było SZROTÓWKA KASZTANOWIACZKA.Chyba nie pomyliłam nazwy.To jemu "zawdzięczamy" sparszywiałe liście kasztanowców opadające latem ,nie jesienią.Informacja na temat tego szkodnika jest krótka..................Został przywleczony z Bałkanów i bardzo dobrze się u nas czuje.

A ja czuję,że już za dużo tych smutnych informacji i nie nowych,bo powtórzonych.W następnych spotkaniach ,obiecuję -  ani słowa na ten temat.
Reasumując [mam na myśli to co napisałam wcześniej,rośliny obecne,zatem i drzewa i krzewy mają określone potrzeby .Z pewnością ,nie takie jak ich babki i prababki.Bo ,np,chciało się zmniejszyć korony jabłoni,[ciągle podaje je za przykład] by nie zrywać owoców z drabin strażackich ,bo wcześniejsze odmiany takie były.Sięgały ,czasem 3 piętra.Kto ,by,to chciał,tak wysoko się wspinać.Ale skracając  część nadziemną,automatycznie skróciła się też część podziemna.I teraz korzenie jabłoni sięgają do 3,4 metrów na szerokość i na głębokość,a nie 20,30 metrów.I jak łatwo zauważyć stół ,z którego pobierały pokarm był duży,a teraz? A teraz nad wyraz skąpy.I to tłumaczy ,czemu kiedyś nie stosowano nawożenia ["a tam,mój dziadek niczym nie podsypywał swoich drzew"].Bardzo nie lubię tego "a tam",bo to tak jakbym mówiła nieprawdę,zatem odpowiadam na zarzut........."Twój dziadek nie jeździł wypasioną beemką ,jak ty."I nie wiem który to już raz powtarzam,może przez to jestem nudna,że zawsze jest coś za coś.I już ,by skończyć z tym tematem........JAKIEKOLWIEK PORÓWNANIA DO PRZESZŁOŚCI NIE MAJĄ SENSU.Bo rośliny w tym drzewa i krzewy też się zmieniły i my się zmieniliśmy  ,szkoda tylko,że nie u wszystkich sposób myślenia.I jak na spacerze z moim psem ktoś czytający moje blogi zada pytanie.............."to jakie jabłonie są najlepsze",to nie ręczę za siebie.

A teraz............
Zawsze,mam kłopot co mam powiedzieć ,co odpowiedzieć na zadane pytanie ............."a jakie jabłonie są najlepsze"?bo nie wiem co powinnam wziąć pod uwagę,co odpowiedzieć pytającemu............może ,najlepsze dla mnie to : np LIGOL,najlepsze jego owoce bo bardzo soczyste,ale niestety samo drzewo potrzebuje nadzwyczajnej dbałości  i oprysków,no - to może nie ta odmiana,to może ..................Prima ,Priscila,lub Priam...................no tak ale one mają "drewniane owoce",tak to określam.Zatem co?,może jakieś stare polskie odmiany,z grupy RENET,lub może kosztel.Są także smaczne  [ z resztą ,to sprawa gustu],są mało podatne na choroby.Intensywnych oprysków nie wymagają,ale na pierwsze owoce czeka się kilka ,nawet 8,9 lat.I ,jeszcze to:Poza chorobami dokuczają wszystkim drzewom owocowym szkodniki.Nie ma takiej odmiany jabłoni ,której nie ruszyłyby.Choćby  te które powodują robaczywienie dojrzałych owoców, tj .owocówka jabłkóweczka.Ale,co tam ona?A kwieciak,to dopiero jest szkodnik.To on niszczy zawiązki owoców, to jest maciupenieńkich jabłuszek,powodując ,że po jego inwazji leżą "pokotem" pod drzewami.Ileż to razy amatorzy ogrodnicy obserwowali takie zjawisko,nie zastanawiając się nad tym,co jest przyczyną.A przyczyna łatwa do rozpoznania,bo w każdym małym jabłuszku jest gąsienica kwieciaka ,lub ślady po jej obecności tj,czarne odchody.Oczywiście,nie należy mylić  tego z "opadem świętojańskim",który ma miejsce później.Wtedy,też część zawiązków spada.To jest prawidłowość.Tamto  [kwieciak]nie.Często na moich spotkaniach ,wykładach z działkowcami słyszę pytanie .................no to co posadzić w końcu ,pytają poirytowani.A w końcu decyzja i tak do Was należy.I muszę przyznać,że znam wielu działkowców uprawiających z dużym sukcesem drzewa owocowe,ale na ich temat wiedzą wszystko i mają dużo czasu który poświęcają im.I tak to wygląda,taka jest prawda  - niestety.Stwierdzenie..............."posadzę sobie drzewka owocowe i niech tam rosną" jest bez przyszłości.Bo ,to nie te czasy,gdy sobie same rosły,gdy były inne odmiany,gdy nie było takiego jak teraz zanieczyszczonego powietrza,gdy nie przemieszczaliśmy się tak szybko jak teraz,co umożliwia przenoszenie,zwane zawlekaniem różnych chorób.,

I tu robie przerwę,ale wrócę,bo nie mogę zostawić Państwa z takimi minorowymi minami.
"Jeśli zbiorą się chmury,będzie deszcz;Jeśli zaczną się plotki ,będzie kłótnia."Takie na dziś wybrałam przysłowie i póki co zebrały się chmury - na szczęście.

Dziś planuję ,być może dwa podejścia,bo w czasie pierwszego mogę nie zdążyć podać tego co zaplanowałam.

Wracam jeszcze do wczorajszego tematu,bo jakoś tak mnie meczy,że może nie wszystko podałam tak jak powinnam,choć robiłam to wiele razy.

piątek, 11 marca 2016

Bardzo łatwo poznaje się zawirusowaną rozsadę pomidorów.Już w swojej początkowej fazie wzrostu roślina przypomina małą wierzbę płaczącą,tak ma wydłużone i cienkie liście.Czasem też,a właściwie nie czasem,ale dość często są na liściach pomidorów jasno zielone smugi.Jak,. dotyczy to rozsady tych warzyw,to wirus był w nasionach.Ale - także mogą w terminie późniejszym [lipiec,sierpień]pojawić cie podobne objawy ,na dorosłych i często już plonujących krzakach.Szczególnie te smugowate przebarwienia.Co się stało?To mozaika tytoniu  [tytoń i pomidor,to psiankowate,ta sama rodzina] przeniesiona na rośliny od osób palących tytoń.Szczególnie gdy one np obcinają liście pędy,czy zdejmują owoce,zatem kaleczą krzaki i przez te skaleczenie z palców palacza dostają się wirusy.
O ! w tym miejscu przez co najmniej 5 lat nie należy uprawiać żadnych  psiankowatych ,np,papryki ,pomidorów ,tytoniu ozdobnego miechunki rozdętej,ziemniaków.

Lekcje odrobione ,ale dowcipu na zakończenie nie będzie,bo mi smutno.Może jutro.
No - oczywiście.!Moja koleżanka właśnie zadzwoniła z pytaniem,"a inne cebulowe"?A  inne, cebulowe także mogą zostać zawirusowane .Ale na szczęście tylko ,niektóre.Bo np. krokusiki?Widział kto zawirusowane?.Ale lilie ,te pięknie kwitnące  latem ................o,te to ja osobiście widziałam i poinformowałam o tym działkowców,lecz nie uwierzyli natychmiast.Dopiero za trzy lata jak cebule tych lilii zostały całkowicie zniszczone.Okazało się,że kupili już zawirusowane..

No cóż, i tak bywa,bo często osoba sprzedająca nie wie,że ma chore cebule.Ale to nie wszystko.Bo też wirusy mogą być w nasionach  ,ale tego to już nikt  nie rozszyfruje.Można poznać dopiero po roślinie która z takich nasion wyrosła.

np..........................
A jeżeli chodzi o choroby,to co tam fuzzoriozy ,septoriozy,czy bakteriozy obwódkowe,czy zwykłe pleśnie,czy mączniaki ,te rzekome i te prawdziwe..................to choroby grzybowe i bakteryjne i one to maleńki pokuś,bo można je "ominąć",sadząc rośliny odporne na nie,lub,tak uprawiając by ,nie wystąpiły,ale to jest też zależne od podatności danej rośliny na  choroby.Ale jak pojawią się WIRUSOWE,o to dopiero jest problem.Żadne opryski,żadne zaklęcia nic nie pomogą,tylko pozbycie się TAKIEGO NP.ZAWIRUSOWANEGO TULIPANA,Należy wykopać go z częścią ziemi i wynieść z działki.A jak poznać te zawirusowane?Zawirusowane to te najładniejsze ,bo płatki zawirusowanego tulipana maja innego koloru różne smugi..................ale uwaga ! te smugi są nie regularne.Nie należy mylić z odmianami tulipanów wzorzystych  ,bo te mają wzór regularny.Często tulipany ulegają zawirusowaniu,bo obcinając nożem lub sekatorem chory kwiat przenosimy wirusy na następne,które tym samym sekatorem lub nożem obcinamy.Tak,tak,te najładniejsze są chore niestety I  niebawem choroba cebule zniszczy całkowicie i te rosnące nieopodal także.A czy w śród tych chorych można spotkać zdrowe?Można..............to tulipany żółte, a właściwie,żółto kwitnące .One wirusom nie podlegają.Tak wygląda choroba wirusowa na płatkach  kwiatowych tulipanów, ,ale także może opanowywać liście,powodując,że będą one cienkie,długie i pobladłe.I jeszcze raz powtarzam.DZIAŁKOWCY I AMATORZY RÓŻNYCH UPRAW NIE MAJĄ MOŻLIWOŚCI ZNISZCZENIA CHORÓB WIRUSOWYCH.

A skoro już o tym.................to jeszcze..............
Wiosna ,to czas wegetacji różnych roślin.Rozpoczyna się życie ich.I nie ma potrzeby pośpiechu np. z rozsadą roślin ozdobnych.W ramach moich porad proponuję dziś takie które nie sprawiają ,żadnego kłopotu.Można je wysiewać bezpośredni do gleby ,ale to dopiero w maju,a teraz do pojemników,pojemniczków plastikowych,takich jednorazowych.Po trzy nasionka w jeden pojemniczek wypełniony ziemią.Tak będzie najprościej.Nie potrzeba ich potem przesadzać,dopiero wprost na zagonki po połowie maja.Mam,na myśli całą grupę aksamitek,zwanych też często studentami [ to z niemieckiego]Można posiać np,aksamitkę wyniosłą ,która występuje w dwóch kolorach: żółtym i pomarańczowym.Dorasta do 60,70 cm.A jako roślinę obwódkową zupełnie niziutką aksamitkę rozpierzchłą żółto,złoto brązową.Dobrze urośnie na parapecie w pojemnikach i dobrze będzie rosła na działce i przez całe lato kwitła i to kwitła coraz intensywniej.I jest rośliną bardzo mało wymagającą.Dobrze znosi suszę,a i nadmiar wody jej nie przeszkadza.W ogóle nic jej nie przeszkadza,a do tego jeszcze dochodzi fakt,że jest zalecana jako roślina "odstraszająca"szarą pleśń na innych roślinach,ot - choćby na truskawkach.Niech rośnie nieopodal.I jeszcze mam  na koniec taką propozycję.Chcecie przedłużyć lato i przenieść go do domu?.........................to posadźcie  jedną tę niziutką  wyjętą z pojemniczka do większej doniczki i trzymajcie na działce ,do połowy  wkopaną z ta doniczką w ziemię na stanowisku słonecznym.We wrześniu ,lub październiku,po wykopaniu można ją przenieść do domu i ustawić na widnym parapecie.Będzie do grudnia jeszcze obficie kwitła,należy tylko  podlewać ją oszczędnie.Nie mając działki możemy doniczkę,a może i dwie przez całe lato przetrzymać na zewnątrz  ,za oknem lub na balkonie i jesienią przenieść do domu.

Nie- aksamitki nie chorują,mają tylko intensywny zapach,który przypomina kamforę.
Jestem i  postaram się odrobić też wczorajszą lekcję.Przed tym jednak muszę przyznać ,ze jest mi bardzo smutno,bo okazało się,że nie wszystko co piszę jest zrozumiałe.Bo - choćby taki przykład.Spotykam działkowca ,działkę ma w pobliżu lasu.Wykarczował na niej dziko rosnące olchy i brzozy  i topole i nawet do dobrze,bo olchy i topole to drzewa nieprzyjazne człowiekowi i w związku z tyk uważane są za" chwasty drzewne".I podobno czyta to co radzę działkowcom.A ileż ja się o tym napisałam jak przygotować glebę pod sad i jakie wybrać gatunki drzew owocowych i jakie w ramach tego gatunku odmiany,że  nie koniecznie,TE,BO, TE WYMAGAJĄ INTENSYWNEJ OCHRONY CHEMICZNEJ. A On.?A On mnie pyta, to jakie jabłonie są najlepsze?.A ja pytam czy zwapnował jesienią ziemię?Nie.No to nie może teraz sadzić drzew owocowych a szczególnie jabłoni.A on na to,to ja zaraz zwapnuję.I tu nie wytrzymałam ale jednak poinformowałam go grzecznie.Ja do tego ręki nie przyłożę,bo to próżna praca i w efekcie końcowym śmierć drzewa.
I takich przykładów znalazłoby się wiele.Np.marzenia o uprawie roślin ozdobnych w pojemnikach ustawionych lub wiszących na działce.Pytam,a jak często ta działka jest odwiedzana?A czasem raz na tydzień ,a czasem raz na dwa.To kto je podleje?I wyszukiwanie w internecie takich najpiękniejszych  najpiękniej kwitnących  i pomijanie informacji o tym czy przypadkiem nie są podatne na jakieś choroby?Jak choćby niebieskie róże,które bez kilku ,a czasem kilkunastu  oprysków zupełnie nie przypominają tych z reklamowego zdjęcia.I z tego powodu mi smutno,bo widocznie jednak żle tłumacze.Mam małą maleńką nadzieję,że przecież nie wszyscy tak myślą i na tę okoliczność ,takie dwa przysłowia:

"Gwiazda nadziei zachodzi ostatnia".polskie.
"Konie nadziei pędzą galopem,natomiast osły doświadczenia,jadą stępa.chińskie

czwartek, 10 marca 2016

Wszystkie prace ogrodnicze rozpoczynamy wiosną - zatem jeszcze nie dziś.
Dotyczy to także,  rozsad  w doniczkach na parapecie.Wcześniejsze siewy,to nieudane rozsady.Wybiegnięte.
Chcąc mieć działkę ukwieconą  i przygotować w tym celu rozsady ,kierujemy się nie tyle wyglądem ich zamieszczonym w internecie co będzie bardziej istotne,czy są łatwe,czy trudne w uprawie.I tak np,bez żadnych problemów można pokusić się o uprawę aksamitki,a odradzam np. róże o błękitnym kolorze.
Także przy nowych nasadzeniach sadowniczych wymarzone odmiany należy dokładnie "prześwietlić" i doczytać się ,czy są podatne na choroby czy nie.Bez intensywnych oprysków ,co dla amatorów sadowników jest PO PROSTU NIEMOŻLIWE NIE MA CO SIĘ NA NIE DECYDOWAĆ.
Czy nawozić trawniki ,czy nie....................ja odpowiem NIE.Bo nawożenie,to częstsze ich koszenie.No - chyba,że gleba jest bardzo uboga,piaszczysta  i na oko ,nawet amatora widzi że trzeba jej pomóc.I to tylko tyle na dziś ,bo właśnie wychodzę ponownie,ale jutro postaram się odrobić dzisiejszą lekcję.





Czasem jest i tak,że  nie mogę wcześniej nie mogę ,a o tej porze już za mało mojego czasu,bo znowu mnie gna no - niestety.Ale przy okazji dziś ,własnie dowiedziałam się,zŻe nie wszystko co piszę trafia do Państwa i że  nie pozostaje w pamięci.
Zatem dziś, w związku z  z tym że mam tylko kilkanaście minut ŚCIĄGA  Z TEGO CO OD STYCZNIA PODAŁAM.

środa, 9 marca 2016

Sprzątanie  przenosiło się do kuchni.I to,bardo lubiłam,bo dostawałam do czyszczenia wszystkie mosiężne przedmioty a zatem misę do smażenia konfitur,moździerze [były aż trzy] wagę. z szalkami z mosiądzu i ciężarki  A potem rama od pieca i haczyki,te nad piecem.I to była bardzo efektywna praca,bo wszystkie wyczyszczone przedmioty ,wyglądały na wyczyszczone.A czyściło się Sidolem.Nie mylić z obecnym Sidoluksem przeznaczonym do konserwacji  drewna i pcv.Wtedy podłogi nie pastowało się a" zaciągało" czymś takim co to farbowało stopy jakby wyjść pospiesz nie z łóżka co niestety miało miejsce.A nazywało się to,to Tempo.
Ale to sprzątanie,trwa i trwa.Jeszcze nie koniec  jeszcze będzie ciąg dalszy,tyle,że  nie dziś.

A dziś mam do Was  Kochani ,taka prośbę.:Jeżeli znacie kogoś i macie przeświadczenie że zainteresowałyby  go treści moich postów,to proszę podajcie im adres mojego bloga.
Nie wiem jak Wy,szanowni Państwo,ale ja będę jeszcze sprzątać ,bo to wiosną bardzo ważne i jak uczyła mnie mama - konieczne.Co tylko jest możliwe winno być umyte ,winno "chwycić"ciepło i zostać dobrze wysuszone by nie rozprzestrzeniły się żadne pleśnie.Wtedy ,tj w końcu lat 40 wierzono,że to one są winne gruźlicy  .{penicyliny jeszcze nie stosowano}.I nikt,kto  nie żył wtedy nie ma pojęcia jakie ta choroba zbierała żniwo.A umierali przeważnie ludzie młodzi,na tak zwane wówczas "galopujące suchoty".Czasem to trwało tydzień lub dwa od momentu stwierdzenia gruźlicy i przychodziła śmierć.Zatem  sprzątano,sprzątano wierząc,że wszystkiemu winne są pleśnie,a ja myślę,że wyniszczone wojną i okupacją  organizmy,były podatne na choroby.
Gdy wszystko,to co "złapało  już słońce" i było czyste,bo wyszorowane,wracało do domu.I tu następował ciąg dalszy sprzątania.Myto  szklane i porcelanowe naczynia.Kryształy  ,by nabrały połysku myło się w wodzie z farbką.Farbka to był niebieski proszek dodawany do płukania białej bielizny i pościeli,by pobłękitniała.Kryształy także pobłękitniały.Potem wykładano wszystkie półki i szuflady świeżym papierem.Przeważnie był po prostu biały.Czasem w delikatny rzucik ,w zależności od okoliczności rzucik,to były choineczki i Mikołaje ,lub kurczaczki  i zajączki.I zupełnie nie wiem jak to się stało,że teraz ani półek,ani szuflad nie wykłada się papierem.Ale po takich nowych papierach  O! - miało się dobre samopoczucie,że teraz,już wszędzie jest czysto i chyba o to dobre samopoczucie chodziło najbardziej.Gdy już skończyłyśmy z mamą sprzątanie w pokojach ojciec z ubolewaniem spoglądał na mnie  z westchnieniem stwierdził............."jak się kto sprzątaczką urodzi,to panią nie umrze".

A wtedy już czekała inna praca.
Nie,nie, nie martwcie się Drodzy Działkowcy,że jeszcze nie wykonaliście cięcia prześwietlającego.Nic się nie stało i jeszcze przez dwa,trzy tygodnie,też się nie stanie.A tak w ogóle,to biorąc pod uwagę,że ,teraz ,że na przedwiośniu,że na wiosnę prześwietla się tylko ziarnkowe,to przecież pracy będzie niewiele.Sekatory i piłki po zimie dobrze jest, zdezynfekować choćby np,dostępnym w aptece ,niedrogim spirytusem salicylowym,a w wielu publikatorach zaleca się także przetarcie szmatką nasączoną właśnie tym spirytusem narzędzi po skończonej pracy przy jednym drzewie a przed przejściem do drugiego w myśl zasady:"lepiej zapobiegać jak leczyć".Zatem prześwietlamy tylko jabłonie i grusze i nic poza tym.A uprzedzając pytanie mojej koleżanki........" a krzewy?".............a krzewy także nie,Ani agresty ,ani porzeczki.............nie ,nie nie,bo należało zrobić to latem po ich plonowaniu.I tu sobie przypominam jak kiedyś idąc na działkę  ,już od furtki słyszałam jak mój sąsiad Stefan instruował swojego sąsiada z drugiej strony.Przyznaje - pedagogiczne to nie było,a brzmiało mniej więcej tak:"Ty ciućmoku,nie słyszałeś jak szefowa mówiła,że pędy porzeczek i agrestów ,już latem zawiązują owoce i ewentualnie wtedy,jeszcze przed zawiązywaniem,a zaraz po zdjęciu owoców  możesz ich nadmiar i to tylko te najstarsze,wyciąć."A teraz ,ty ciućmoku  niszczysz zawiązany w nich plon".Skrzywdziłbyś ciężarną"?No - własnie."Jego sąsiad zrozumiał a przyznam argumenty były nieco dziwne,ale przekonujących.Zatem ,nie krzywdźcie ciężarnych.To co jest w planie do wycięcia  teraz w  krzewach owocowych ,odłóżcie  do sierpnia..
Takie sobie wiosenne przysłowie:
"Jak przylecą żurawie,groch siać godzi się prawie."
A nie pisałam? nie pisałam?,że groch  jest rośliną niewymagającą ciepła.Ale skąd wziąć informację,że żurawie przyleciały,tego nie poradzę,tego nie wiem.I jeszcze drugie ,też o tematyce wiosennej."Żuraw grykę zjadł,bocian w sidło wpadł.
Ot - samo życie.

A co słychać na działkach?

wtorek, 8 marca 2016

Sam  nie wiem co gorsze:rosyjska ruletka,czy eskimoski poker  rozbierany.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO CD.W ramach wiosennych porządków wynoszono część okien na strych.Teraz były tylko pojedyncze.Wyrzucano watę co dla ocieplenia leżała całą zimę miedzy oknami i chowano bombki na które wtedy mówiono kugle.Myto okna z radością bo to wiosną tylko połowa roboty.Pomimo naftaliny ,czasem w maju [tylko w maju] fruwały mole.O ! i zaczynało się dochodzenia.........skąd,dla czego i gdzie się lęgną.A legły się w najprzeróżniejszych miejscach ,często zupełnie niedostępnych  np. w dywanie pod nogą od szafy,w starym szaliku służącym do froterowania podłogi.Ale raz ,to już zaskoczyły wszystkich.U sąsiadki nad drzwiami wejściowymi umocowany był wypchany jastrząb.Mole pojawiły się na klatce schodowej i w mieszkaniach sąsiednich.W tym ptaku ,było ogromne gniazdo.Ogromne!.Został spalony" komisyjnie" na podwórku.A czy wiecie Państwo,że to co w maju fruwa i ma srebrne skrzydła,to mól,ale nie ona tylko on.One,tj samice chodzą pieszo ,bo obciążone jajami nie dają rady fruwać.
I to tytle na dziś ,ale nie koniec porządków wiosennych.Teraz one przeniosą się do domu,ale to już nie dziś..Bo dziś tylko jeszcze:
ONEGDAJ TJ .POD KONIEC LAT 40, BYWAŁO TAK.
W słoneczne i cieple dni wystawiało się różne przedmioty,na podwórko,na słońce,celem dokładnego umycia i przewietrzenia,czego mój ojciec bardzo nie lubił i mówił,że to jest jakiś burżuazyjny przesąd ,to wietrzenie.Spoglądając na sprzęty pocieszał się jednak..............."matka przegania zimę" O tej porze też wietrzono zimowe ubrania.O! wisiały na plocie lub na trzepaku kilka godzin.Potem sypano naftalinę do kieszeni i wieszano do szafy.A było co wietrzyć.Różne kożuszki   pod postacią kurtek,na które mówiono:"kanadyjki" i pelisy.Być może ,młodzi nie wiedzą co to jest? i słusznie.Bo to całkowicie wyszło z mody,tak samo jak mroźne zimy z którymi  one chodziły w parze.Pelisy to były zimowe płaszcze podszyte od środka jakimś futrem.Pamiętam jak postanowiono............."O ,tej pelisy już nosić nie będę.Damy ją babci Józi z okolicznej wsi Chocianowice.Ubrano babcię ,by przymierzyć czy pasuje.Właściwie to pasowała ,tyle ,że była do samej ziemi.Ale,ale ,nagle babcia padła na kolana,to ją postawiono i znów padła.Okazało się,że ciężaru pelisy nie jest w staniu udźwignąć.To najlepiej obrazuje jakie były ciężkie.Skorzystał na tym babciny pies,bo dostał ją jako materac do budy.I pies był zadowolony i babcia cała.Aha ! jesteśmy na etapie wietrzenia.Dla nas dzieci,to dodatkowa frajda.Gonitwa pośród przedmiotów stojących na podwórku.Na wiosnę jednak też prano chodniki leżące w kuchni.Były zrobione z różnych resztek i znoszonych nieprzydatnych ubrań.Kolorowe  w poprzeczne paski.Specjalnie w pralni obok domu grzano kocioł wody i szorowano w balii te chodniki.Potem kilka płukań i na płot by ociekły i wyschły.Jak się je położyło ponownie w kuchni to pięknie pachniały wiatrem.Którejś wiosny ,jednak ,na świeżo wypranych pojawiła się spora plama."A to niedobry pies " zezłościła się mama,to jej sprawka".Psotka",bo tak się zwała nasza suka wcisnęła się w najgłębszy kąt,ale i tak dosięgła  ją ścierka .Sprawa wyjaśniła się niebawem.Otóż w kuchennym kredensie stały butelki z podpiwkiem.To było coś co robiło się samemu ,że specjalnego  [ o tej nazwie ] proszku cukru drożdży i wody.Po wlaniu do butelek, odstawiano na kilka dni,a tu muszę wyjaśnić,że wtedy były butelki wielokrotnego użytku z porcelanowym korkiem ,gumką i sprężynką.Zamknięcie ,było solidne,na tyle,że od nagromadzonego gazu "odkroiło się dno" i zawartość wyciekła i wsiąkła w chodnik.A tak w ogóle,to ten napój był pyszny i przypominał w smaku ciemne piwo.
 A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?TJ. CD WIOSENNYCH PORZĄDKÓW
Tak,coś mi się wydaje,ze aktualna pogoda utrzyma się do weekendu i że rozpoczną się pierwsze prace na działkach.Jeżeli chodzi o mnie - jestem za.Będzie można odkryć róże i inne rośliny wymagające okrycia na zimę.Także krzewy hortensji,a właściwie,to same wierzchołki tych krzewów.Okrycia potrzebują pędy na których zawiązały się pąki kwiatowe.To co poniżej okrycia nie wymaga.W tym momencie przypominam.Pisałam o tym niejednokrotnie.TERAZ NIE OBCINAMY,NIE PRZEŚWIETLAMY HORTENSJI.Teraz bowiem jeszcze nie wiadomo  ,.które pędy kwitnąć będą.A tak w ogóle to dobrze by było ciepło i słonecznie,dobrze dla nas.Dla odkrywanych roślin nie.Słońce,zbyt intensywne ,może rośliny poparzyć.Zatem - zasada jest taka.:Odkrywa się w dzień pochmurny,a jeżeli takowy nie jest ,to w okolicach zachodu słońca.I jeszcze przy okazji:Jeżeli hortensje nie kwitną,któryś rok z rzędu ,to przyczyn może być wiele ,np intensywne niepotrzebne prześwietlanie krzewu,ale też zaniedbanie nawożenia,a to są rośliny wybitnie żarłoczne.I już teraz pierwszą porcję nawozu winny dostać.Najlepiej,nawozu specjalistycznego przeznaczonego dla nich właśnie .I jeszcze,za miesiąc i jeszcze za dwa miesiące ,następne nawożenia.Także przyczyną nie zakwitania krzewów może okazać się błahostka.Bo np. rosną w przeciągu...............o ! tego nie tolerują,nie tolerują.

To tak na początek,na początek.Należy też oczyścić zagonki z truskawkami i poziomkami.A jak to zrobić prawidłowo pisałam kilka dni temu
O jakże ,świętowało się kiedyś,świętowało.Sentyment do goździków pozostał mi do tej pory.I na tę okoliczność wybrałam takie przysłowia:

"Piękna kobieta jest rzeką  ,w której toną mędrcy."
"Nigdy nie zaprzeczaj kobiecie,za chwilę ona sama sobie zaprzeczy."

Wielu miłych słów od tych,od których one się Wam należą ,życzy ciotkamalinka.

To tyle tytułem wstępu,a zaraz....................

poniedziałek, 7 marca 2016

Usuniecie tego gwoździa z pana głowy będzie kosztowało dwa tysiące.Ale przecież ja jestem ubezpieczony.W ramach ubezpieczenia możemy go tylko przygiąć ,by nie przeszkadzał.
Dość często podaję Państwu jakieś przepisy na surówki.I nigdy w skład ich nie wchodzą zielone ogórki.I to mnie irytowało do wczoraj,że co,że tylko mizeria?Nie koniecznie,może dodatek stanowić też zielony ogórek,jednak pod warunkiem,że natychmiast po wykonaniu surówka zostanie podana.A oto  jej skład :1 pęczek rzodkiewek pokrojonych  w kostkę .pół zielonego ogórka ,także pokrojonego w kostkę i spora porcja [np cała tacka] jakichś kiełków.Do tego gęsty jogurt i 1 łyżka zielonego drobno posiekanego koperku.Wszystko to wymieszać dodając na koniec mieszania   szczyptę soli.Zjedzone po przyrządzeni nie zdąży "podejść wodą" i jest pyszne.
Ależ ,oczywiście.Jakby to było gdyby moja koleżanka nie przypomniała mi co powinnam jeszcze napisać".A jakie są te krzewy niekwasolubne"? ,właśnie usłyszałam to pytanie w słuchawce .O ! moja droga to Ty jeszcze nie wiesz? A choćby róże, nie myl ich tylko  z różanecznikami.Ja jednak polecałabym krzewy niektóre już występujące w formach piennych,tj.szczepionych na pniu.I tak np.  bardzo dobrze komponuje się z formą krzaczastą tamaryszka ,lub perukowca podolskiego,  ze zwykłą,ale szczepioną na pniu forsycja.Przy okazji informuję,że drobne kwiatki perukowca nie stanowią nadzwyczajnej ozdoby,ale gdy jesienią pojawią się ich nasienniki to wyglądają jakby ktoś porozwieszał  na gałązkach peruki.Uprzedzając ewentualne pytanie mojej drogiej koleżanki,o ! wiem,że z pewnością zapyta,"a co  po brzegach,jakie niski  roślinki.I tu Cię mam.Mam taki projekt.Po brzegach LAWENDA.Kocham lawendę .Ona tylko kryje w sobie takie dwie tajemnice.Winna być lekko przykryta jakąś suchą roślinnością   na zimę i corocznie wiosną dostać porcję skorupek od jaj,drobno potłuczonych,które należy lekko przysypać ziemia w pobliżu roślin.Co najmniej trzy łyżki  przy każdej rośliny.A ścięta i włożona do szafy odstrasza mole i ubrania ładnie pachną.Należy tylko zawiesić ją w gazie by nie "zaśmiecała" szafy..Także może być wyłożona w samochodzie.

No - i to co maiło być na końcu.Ostrzegam ! nie odbieram telefonu.
A ile razy można siać w tym rowku,groszek?A kilka razy ,jednak za każdym razem zmieniając ziemię  w nim.Można tam np. nasypać kompostu.A co potem,jak dzieci podrosną?Możliwości są dwie:można dosiać trawę w rowku,po idealnym wyrównaniu ziemi ,a można pokusić się i półkole zamienić w koło i zdjąć wewnątrz tego koła całą darninę.Przekopać ,dodać substratu torfowego lub torfu i zrobić z tego klomb z jakimiś ozdobnymi krzewami i odgrodzić od trawnika płotkiem drewnianym,lub z kamieni ,lub plastikowym.I teraz,w zależności,co tam ma rosnąć dodajemy albo substratu torfowego,albo torfu.Substratu,gdy krzewy nie lubiące zakwaszenia,a torfu,gdy są kwasolubne,których jest wiele,choćby różaneczniki,rododendrony,azalie, wrzosy i wrzośce,biorąc pod uwagę ich wysokość tj, w środku posadzić te wyższe,a przy samym brzegu ,te całkiem niziutkie,np wrzosy.Te wrzosy z których nie wszyscy są zadowoleni..............narzekają,"mizernie kwitną".A i owszem,będą mizernie  kwitły jeżeli na przedwiośniu ,TJ .TERAZ,nie zostaną przycięte.Ubiegłoroczne przekwitłe,suche pędy kwiatowe,mają zniknąć.Oj! ja jestem niepoprawna.Zawsze napiszę coś czego wcześniej  nie planowałam,jak te wrzosy.I jeszcze to.W środku mogą być też rośliny użyteczne np.borówki,bardzo kwasolubne , a po brzegach niezmiennie  wrzosy,bo one nie będą konkurowały ani o wodę ani o składniki pokarmowe z innymi roślinami.Rozpisałam się oj rozpisałam.To  może na tym dziś zakończę?

 Jeszcze jednak przed tym....................
A było to tak: Troje wnuków na działce w pogodne dni,w wieku przdszkolnym,zatem działka cała obsiana trawą,by miały gdzie się bawić.I jak tu ,takiej rodzinie zaproponować siew groszku,gdzie?Nie myślcie  jednak Kochani,że nie znalazło się wyjcie z tej sytuacji.Otóż - "zdjęto" warstwę darniny,tj trawy szerokości 30 cm w kształcie półkola.Średnica tego półkola to ,prawie trzy metru.To nie wszystko.Wybrano jeszcze nieco ziemi i w odległości co 20 cm powbijano żerdzie ,to jest gałęzie z prześwietlanych drzew własnych i sąsiadów.Wszystkie połączono u góry,mocnym sznurkiem by wyglądała ta budowla jak szałas jak, namiot.W te rowki z usuniętą  darniną nasypano nieco sproszkowanego obornika i uzupełniono dobrą ziemią i posiano tam słodki cukrowy groszek.W prawdzie ,akurat groszek nawożenia obornikiem nie wymaga,ale w tej sytuacji,chodziło przecież o to by był bujny i dorodny.Wejście  usytuowano od strony północnej, by zapewnić groszkowi dobrą wystawę południową.W czasie upałów,to i dorośli,chętnie schowaliby się tam.I nie macie pojęcia jaka to frajda zrywać strączki wewnątrz szałasu.A do tego dzieci słodki cukrowy groszek bardzo lubią.Na koniec tylko jeszcze takie uwagi.Ta "budowla" winna być trwała i solidna,a wysokość jej co najmniej 1 m.Może być i więcej.Groszek należy zabezpieczyć by w trakcie zabawy nie ucierpiał,odgradzając go czymkolwiek.Chocby patykami.


Te najpierwsze  siewy na działce...........no - jeszcze nie teraz ,bo - podejrzewam,że gleba nie jest  dostatecznie sucha w swojej ,choćby ,górnej warstwie.Gdy jest mokra,to "przykleja" się do narzędzi,a przecież przed siewem należy ją znorkrosować ,zagrabić,zatem,spulchnić.A to już niedługo,niedługo będzie możliwe. Zbyt wczesne grabienie psuje jej strukturę Należy jednak pamiętać,że ............" w marcu jak w garncu".To co pierwsze, można siać to rośliny,które nie wymagają ciepła np .marchew pietruszka,cebula,z siewu i dymka szpinak,sałata.rzodkiewka ,groszek.I tu myślę zarówno,o groszku słodkim cukrowym jak i groszku ozdobnym. Groszki są to jednak rośliny wymagające podpór i te podpory winno się umieścić w ziemi w momencie siewu.Nie później,by nie przerywać korzeni roślin.Aha ! - groszek to ten okrągły.Nie należy mylić z fasolą,albowiem groszek kiełkuje ,gdy temperatura gleby ma zaledwie kilka stopni,dla fasoli natomiast winno być tych stopni kilkanaście.Zatem groszek,teraz niebawem,fasolę w maju.Przepraszam,za ten mentorski ton,jednak  wiele razy spotkałam się z mylnym nazewnictwem."Gdzie położyłeś grabie"pyta działkowiczka męża? "O tam, kolo grochu'" odpowiada mąż."Ale,my nie uprawiamy grochu.""No - dobrze ,koło fasoli."
Tak myślę sobie,że , może podpowiedzieć ,poradzić Państwu,jak przy okazji siewu jakiegokolwiek  groszku [preferuję jednak cukrowy] zorganizować dzieciom,lub wnukom wyśmienitą zabawę,fantastyczną  frajdę.
Najpierw,przepraszam ,za wprowadzenie w  błąd.Chory iglak o którym pisałam kilka dni  temu jest przy ul.Bydgoskiej 40,a  nie 46.

A teraz coś o kobietach,w przysłowiach.Zatem także o  mnie,więc to co napiszę biorę na siebie,tylko na siebie,nie na Was Drogie Panie,bo gdzieżbym śmiała.

"Zanim kobieta się ubierze,to niebo ,zachmurzy się i wypogodzi siedem razy" perskie.
"Przez kobiety i diabeł osiwieje." francuskie
O ! to,to ,to jest to.A dobrze mu tak,bo co po diable jak nie jest czarny.?

Zapytano mnie czy jest coś co już można siać na działce?..............

niedziela, 6 marca 2016

Widzisz ,synu,jak ja byłem w twoim wieku ,to w sklepach był tylko ocet i musztarda ,poinformował syna ojciec stojąc w kolejce do kasy z pełnym koszykiem zakupów.Nie uwierzę ,odparł syn:"cały supermarket tylko z octem i musztardą?"
A rzeżucha? spytała moja koleżanka przed momentem,przez telefon.Nic ,o niej nie wspomniałaś,że może rosnąć na parapecie.Tak - to prawda.Łatwa w uprawie,bo można ją posiać na tacy na ligninie lub ręcznikach jednorazowych .Podłoże to winno być stale mokre.Należy przykryć nasiona tylko przezroczysta folią.Gdy osiągną wysokość kilku centymetrów obcina się je nożyczkami i dodaje do różnych surówek.Pyszna jest dodana do kapusty pekińskiej lub zielonej sałaty.Bardzo smaczna,dość osra w smaku.Ma tylko jedną wadę.Brzydko pachnie jak rośnie stąd moje obiekcje.Czekam ,właśnie by ją posiać i wystawić na balkon,ale to jak, zdecydowanie się ociepli.
Opryski,bez wątpienia są potrzebne w przypadku stwierdzenia chorób,lub szkodników.Ale w myśl powiedzenia "pańskie oko konia tuczy",należy przeglądać swoje iglaki ,a szczególnie po każdej zimie.Czy  nie pojawił się niepożądany gość .A może się nie pojawił, a mimo to w dolnych partiach pobrązowiały igły.To - należy zastosować nawóz ...........POD IGLAKI ,PRZECIW BRĄZOWIENIU IGIEŁ.Jest taki w handlu.Wycinać chore ,zniekształcone gałęzie i pędu a rany zabezpieczać specjalną pasta ,choćby pastą FUNABEN.
Ogromnymi  naturalnymi sprzymierzeńcami człowieka w walce ze szkodnikami [na każdej roślinie] są biedronki i ich larwy,różne muchówki ,złotooki i inne.W niektórych krajach możliwe do nabycia  w handlu i do przeniesienia na działkę.Bardzo często,bo tak jakoś zrobił się modny  jest to DOBROCZYNEK.Kupuje się wyhodowanego dobroczynka i wpuszcza do szklarni by zniszczył,by zjadł mączlika szklarniowego uciążliwą,białą muszkę.Ma co jeść więc się mnoży,a mnoży się bo ma co jeść i po sprawie.Bez chemii i bez mączlika są za dwa tygodnie rośliny w szklarni.I oby tak dalej,oby tą drogą iść.
"Zobacz,no co to się dzieje,śnieg pada "?zapytał mnie mój sąsiad Stefan z za działkowej miedzy."Oj ,ty,ty,w czerwcu śnieg?,gdzie go widzisz "zapytałam.A tu,tu pokazał mi poirytowany,swoje ,iglaki.Faktycznie,bieliły się,ale nie od śniegu.Po prostu ,pojawiły się mszyce,które z ogromnym zapałem rodzą następne ,często bezskrzydłe potomstwo i żerują na igłach i jedzą z dużym apetytem i się mnożą i mnożą w zastraszającym tempie..Czasem też rodzą się,niewielkich ilościach  osobniki ze skrzydłami i to one przefruwają  na okoliczne  iglaki,na okoliczne działki,z czego bardzo rad  był mój sąsiad  bo dowiedział się właśnie,że to także będzie moje zmartwienie bo przefruną do mnie.Spoko Stefciu ,spoko.Zaraz temu zaradzimy.PIRIMOR,kumasz  ?"A to ten na mszyce."? Tak ten " odparłam,ale oprysk powtórzymy jeszcze za trzy tygodnie.Ale żeby mu nie było tak radośnie to poinformowałam go o takim szkodniku,który do zwalczenia jest o wiele trudniejszy jak pospolite mszyce.A są to szkodniki zaliczane do tarcznikowatych i miseczkowatych,to czerwce.I tak np tarcznik jałowcowiec żerując powoduje,zwijanie się i zamieranie pędów.Ponieważ samice cały czas schowane są pod tarczkami,czy widoczne? tak dobrze widoczne na młodych  pędach.Oprysk będzie skuteczny jak natrafi się na okres wylęgu larw,co nie jest możliwe do ustalenia bo zależy od przebiegu pogody.

I już w zakończeniu.............
Wyjaśnienie,czemu namawiam do pędzenia warzyw i do korzystania z efektów tego pędzenia to jest  natki i szczypioru,rozpocznę tak:Drodzy Moi Czytelnicy,jeżeli myślicie,że ten korzeń pietruszki i selera i ta cebula urosły tylko w jednym celu,byśmy je zjedli,to jest to błąd myślowy.One rosnąc już miały na celu magazynowanie tego wszystkiego co będzie najlepsze dla przyszłorocznych ich dzieci.Bo, np.korzeń pietruszki  w pierwszym roku się buduje,by w następnym po posadzeniu  zawiązać nasiona.By cykl trwał,by go nie przerywać.Dla nas są to rośliny jednoroczne ,ale naprawdę są dwuletnie.I co z tego,zapytacie,być może?A to z tego,że siły witalne,witaminy i mikroelementy są w korzeniach,w cebulach,są,ale do czasu.Są one tam zmagazynowane z przeznaczeniem na "urodzenie i wychowanie" potomstwa.Toż to każdy trzyma co najlepsze dla dzieci.Czyż  - nie? Naruszenie zapasów i przemieszczenie ich do części zielonych  [natka szczypior ] ma miejsce w czasie pędzenia,, właśnie.Nie wiem czy pamiętacie co pisałam niedawno nawet o inulinie i jaka to ona jest zdrowa i jak wspomaga osoby z cukrzycą ,tak to INULINA.A czy pamiętacie, ile to witaminy C ma natka pietruszki?.Toż to, rekordzistka.Z reszta posiada także i inne witaminy i ogrom żelaza.I gdy tłumaczyłam to mojej koleżance jej syn skonstatował ..............." "to my jemy to co było przeznaczone dla dzieci."
Zgadzam się z nim całkowicie.I tylko powiedzcie mi,poradźcie jak z tych pozytywnych informacji przejść do............szkodników iglaków.No -  może tylko tłumacząc to tym,że one są bardzo zdrowe,a konkretnie ich olejki eteryczne.Wspomagają przewody oddechowe i płuca człowieka.I by do tego służyły ,też musza być zdrowe.
Zobaczyła u mnie warzywny ogródek.O tej porze bardzo łatwo jest uzyskać szczypior z posadzonej cebuli i natkę z korzenia pietruszki i także bardzo aromatyczną nać z selera.O jakże pięknie pachnie zupa jarzynowa lub rosół ,gdy pod koniec gotowania doda się natki z selera ,drobno pokrojonej.
A że ja mam starą,bardzo starą wazę do zupy.która nie ma pokrywki,a i talerzy z tego historycznego kompletu też, nie ma a tak jakoś szkoda wyrzucić - no to zawsze wiosną,tak gdzieś do końca maja uprawiam w piasku,którym napełniam ,tę dość dużą i bardzo ozdobną wazę .Po środku jeden seler ,a po bokach ,po jednej stronie korzenie pietruszki ,a po drugiej cebulę.Staram się by piasek był umiarkowanie wilgotny,nie mokry i seler umieszczam w nim płytko [do polowy].korzenie pietruszki natomiast całe a cebula,podobnie jak seler posadzona jest płytko.Tylko należy przed sadzeniem zarówno seler jak i pietruszkę namoczyć na dwie doby w wodzie.Cebuli nie potrzeba.I jeżeli mogę coś podpowiedzieć w tym miejscu ,to to,że czysty piasek winien być a to tylko wtedy ma miejsce,gdy kupuje się go w sklepach z dodatkami dla zwierząt.Wybaczcie,że nie napiszę ,w sklepach zoologicznych,bo sklep zoologiczny być nie może.Zoologiczna jest bowiem tylko nauka o zwierzętach.Ale wracając do ogródka warzywnego,to może on być też założony w dużej misie,dużej doniczce itp.Kupując cebulę można często spotkać taką ,która już kiełkuje.I to będzie pierwsze co z ogródka zbierać będziemy,to szczypior.A u mojej koleżanki ,która ubolewała ,że nie może przeznaczyć do tego wazy ,bo jeszcze jest w komplecie.....................i nagle,syn się wtrącił "mamo, a kiedy ty ją używasz?",Jednak  znalazło się rozwiązanie.Bowiem, stał w przedpokoju średniej wielkości koszyk,który nie służył do niczego,tylko ,tak dla ozdoby.W ten koszyk została włożona podwójna gruba folia i wsypany piasek.A,tak właściwie,czemu namawia Państwa do "pędzenia ",bo tak to się nazywa ,warzyw.O tym już za moment.
A co może teraz rosnąć na moim kuchennym parapecie,skoro na rozsady warzyw i kwiatów jeszcze za wcześnie? ,zapytała mnie koleżanka,bo zobaczyła u mnie.................i to było prowokacyjne pytanie.
"A po lutym marzec spieszy,koniec zimy wszystkich cieszy."
"Miłość i kaszel,zataić trudno".
I takie - oto,zupełnie różne przysłowia,ale czy zawsze muszą być o podobnej tematyce?