niedziela, 1 maja 2016
To stało się tradycją w tamtych dawnych latach,że na 1 maja do obiadu winna być sałat i kompot z rabarbaru.Nie kupowało się tego w sklepach lecz u ogrodnika.W Rudzie było ich wielu.Sprzedawali rabarbar prosto z zagonka.A by był jak najbardziej czerwony i delikatny w smaku i miał ciepło i szybciej przez to urósł to całe kępy tych roślin nakrywano beczkami pustymi bo właśnie kiszona kapusta się skończyła.Po miesiącu ,bez braku światła i słońca łodygi były długie i czerwone.Natomiast sałata to hodowla typowo inspektowa.Inspekty,to skrzynie tak usytuowane by miały nachylenie w kierunku południowym,przykryte szybami w ramach.Już w końcu lutego,a najpóźniej na początku marca wsypywano tam ziemię kompostową,wymieszaną z końskim obornikiem,co nie było trudne,bo koni wtedy było więcej jak traktorów.Taka mieszanka nawozowa z dużą ilością końskich odchodów miała też właściwości ocieplające,a operujące przez szybę słońce też dawało wiele ciepła.Oczywiście przychodziły noce,noce z przymrozkami ,bo to przecież dopiero marzec.Wtedy okrywano okna inspektowe matami słomianymi o sałata MASŁOWA bo to sałata na ten wczesny wiosenny czas.Z resztą innej wtedy nie było,tylko ten typ intensywnie rosła,.Stąd już 1 maja ogrodnicy sprzedawali dorodne główki.O ! jakże smakowały te nowalijki.Bo na naturalnym nawozie i po zimie .Tęskniło się za nimi,oj!- tęskniło.Przypomniało mi się też teraz,że maty tak wchodziły w modę,że zaczęto je dla ozdoby wieszać na ścianach.Nie takie grube jak te, do okrycia okien inspektowych,lecz pojedyncze ,słomka przy słomce.Wypierały stosowane wcześniej makatki i kilimy i zawieszane haftowane płótna z napisami np."Świeża woda zdrowia doda",lub "Dobra żona tym się chlubi,że gotuje co mąż lubi".Maty słomiane nie ominęły też mojego domu,a ze zawsze był jakiś pies to będący wtedy gdy zawieszono maty o imieniu Psotka ,zrobiła ta Psotka z nimi taki "porządek",że tyle ile sięgnęła,to zdarła i porwała,w czasie nieobecności domowników oczywiście.Mój ojciec z ogromnym spokojem skomentował to tak...................."No to mamy w domu oborę".Mówił to z pewną satysfakcją bo entuzjastą mat raczej nie był.No i powróciły na swoje miejsca makatki i kilimy,a maty do okrycia okien inspektowych,tam ich miejsce,bez nich i grzejącego końskiego obornika nie byłoby sałaty już 1 maja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz