piątek, 11 grudnia 2015

Nadszedł czas  na :JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO....?................Szczególnie jakoś wspominam te lata głodne i chłodne................lata 40 e.O tej porze roku już zawsze była zima.Przychodziła czasem pod koniec listopada,a czasem na początku grudnia.Towarzyszyły jej obfite opady śniegu i duże mrozy.Pamiętam "tunele" w których się cała chowałam i tylko śnieg i śnieg i po lewej i po prawej stronie.I pamiętam  nieogrzane mieszkania,bo opału nie było,a jak był to tylko z ;przeznaczeniem na święta i niedziele.Pamiętam też Wigilie Bożego Narodzenie i podawane wówczas potrawy .Była to zupa z suszonych małych gruszeczek  [to z dzikich gruszy rosnących na miedzach przeważnie w celu wyznaczenia granic pól.}Na te gruszeczki,mówiono po prostu pierdziołki,lub bardziej elegancko,ulęgałki.Ta zupa była gęsta od nich,bo nic więcej w niej nie było.Posłodzona oczywiście sacharyną.Sacharyna ,to taki sztuczny cukier,po którym zawsze była zgaga.Była w malutkich pudełeczkach,wielkości zapałek a na wierzchu był obrazek słońca na tle granatowego nieba.Nie wiem czemu,ale jako dziecko tego słońca się bałam,a może tego granatu nieba ?Zatem,pierwsze danie zjedzone.Z niecierpliwością czekało się na drugie,bo była  to sałatka z gotowanych ćwikłowych buraków  pokrojonych w plasterki i cebuli ,także pokrojonej w plasterki.Cebula na jedną godzinę przed była posolona i posłodzona tą sacharyną by zmiękła,a potem zostało to wymieszane ,pokropione octem i dodany PYSZNY olej tłoczony na zimno ciemnozielonego koloru,przemycony jakoś,jak nie wiem.A do tego ziemniaki w mundurkach.Ależ to było pyszne.Nareszcie ziemniaki nie brukiew.Jeszcze dziś czasem robię taką sałatkę pół na pół surowa cebula i gotowane buraki i mi smakuje,szczególnie do mielonych kotletów ,by udowodnić sobie,że do mielonych kotletów ni musi być zawsze jarzynka z marchewki.I przy kolacji ,zawsze mama i ojciec płakali ,bo siostra w więzieniu a brat w obozie.Potem gdy wrócili...................jakież to było szczęści i radość ,no i koniec wojny i Kolacja wigilijna i nikt nie płacze................a ja zdziwiona,bo myślałam,że w czasie  kolacji płakać należy..Że to jakiś obowiązek. 

I  to tyle na dziś.Jak to dobrze,że jest cukier.Chyba zrobię tę sałatkę,bo z cukrem to pychotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz