poniedziałek, 22 grudnia 2014
CZY WIECIE,ŻE..........pod koniec lat 70,ątych ubiegłego wieku pojawił się dziwny szkodnik truskawek.............krocinóg krwawoplamy.Zerował wewnątrz owocu,a wyglądało to jak kłębowisko małych,maciupkich,żmijek.Większe ogniska tego szkodnika znaleziono w okolicach Szczecina.Zupełnie nie mam informacji jak ,lub w jaki sposób udało sie go tak radykalnie zniszczyć,bo na szczęście już nie występuje.
niedziela, 21 grudnia 2014
ONEGDAJ BYWAŁO TAK: O tej porze już była "oprawiana" i ubierana choinka,duża i bardzo pachnąca ,bo to był świerk nie jodła.Świerki bardzo intensywnie pachną, i co jeszcze pachniało ?,pachniała zapastowana podłoga i gotująca się szynka i grzyby i kapusta i kompot z suszu.Taka kompozycja zapachowa tylko wtedy.................potem już przez cały rok nigdy.I napalone było we wszystkich piecach.Tym w łazience też.A w łazience był ogromny zbiornik z wodą w kształcie rury,przez środek której szła też ,ale już mniejsza rura,a na dole palenisko Korzystało się z nagrzanej wody.W łazience było bardzo,bardzo gorąco,a to z powodu jej małych rozmiarów.Ach jakaż to była frajda wejść do wanny pełnej wody,po okupacyjnym polewaniu w bali.Do paleniska trzeba było ustawicznie dokładać ,by następna woda się nagrzała.Pamiętam jak ojciec przyniósł z komórki wiadro węgla,musiał zatem się ubrać. wszedł,dołożył do paleniska i w tym ubraniu usiadł by pilnować swojej kochanej córeczki,by się nie utopiła.Weszła mama i oczywiście skomentowała to tak:" Oj Stachu,Stachu a ty jak Ruski,tobie nie za ciepło,w kożuchu i na pieczku też nie ,ale to wszystko nasycone było miłością,którą odczuwałam,a potem kochany tatusiek zaniósł swoją córeczkę do łóżka i dostałam odświętną koszulę nocną i lizeskę.Lizeski mama robiła z włóczki szydełkiem. ..............to takie coś króciutkie okrywające ramiona.I potem już nigdy w życiu nie czułam sie tak szczęśliwa i tak BEZPIECZNA ................ teraz wiem jakie to ważne.I następny dzień ,przeważnie biało za oknami i choinkowo w domu i zaczęło się ubieranie świerka i znowu ojciec czuwał by ustawiony był w sporej odległości od okna bo przecież............nie było elektrycznych lampek tylko świeczki na małych lichtarzykach .Ale jakże po zapaleniu ich zapachniało i lasem i świecą i to też zupełnie niepowtarzalne wrażenia.Kto tego nie widział nie poczuł nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.Śpiewaliśmy kolędy a tatuś mój kochany czuwał nad tym by nie zapaliły się szantilowe firanki wykończone koronkowymi gwiazdkami zrobionymi szydełkiem przez mamę.Tak ,tak,tak się nazywał ten materiał był cieniutki jak mgiełka.Szkoda byłoby takich firanek,a gdzie ,nie gdzie pożary się zdarzały.A jutro cd opowieści i jak robiło się sandacza,lub szczupaka w szarej galarecie.?
CZY WIECIE,ŻE.........to co nas kąsa wilgotnym latek to tylko samice komara,bo samczyki jak to samczyki z kwiatka na kwiatek na nektarek.A dzieje się tak ,gdyż samica musi mieć dostęp do białka ,albowiem jest je potrzebne do złożenia jaj .................a jak bardzo potrzebne jest pajączycy to jest nie do uwierzenia.Po kopulacji zjada swojego "małżonka" i może złożyć jaj,że ho,ho ho.No i narodzą się dzieci na bazie tatusia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)