sobota, 29 sierpnia 2015

A mama mówiła........"ucz się synu na ginekologa,bo ,forsy zarobisz i ręce cały czas w cieple"..........mruczał pod nosem kierowca TIRa,zmieniając w mroźną noc koło w naczepie.
Śliwa jest mieszańcem ałyczy i tarniny.I kto by to pomyślał?.Z nich  wyhodowano dziesiątki odmian szlachetnych i teraz dzielimy je na renklody,mirabelki i węgierki.Odmiany te różnią się i smakiem i wielkością i zawartością cukru i przydatnością ,do spożycia i na przetwory.Na powidła i susz najlepiej nadają się węgierki,natomiast na kompoty renklody i mirabelki.I w tym miejscu przypominam sobie jak moja teściowa z jednego litra kompotu mirabelkowego robiła cztery litry,kwitując to stwierdzeniem ,"a kto by taki tęgi kompot pił".I coś w tym określeniu było,bo mirabelkowy kompot jest gesty i bardzo wydajny ,a co za tym idzie ekonomiczny i nigdy nie za słodki.Tak smakuje jak z dodatkiem soku cytrynowego.Ileż ja się go napiłam w upalne lata sześćdziesiąte .W termosie z kostka lodu nad Pilicą ,wędkując i łapiąc, naprawdę łapiąc ryby.Taki mirabelkowy zimny kompot to wówczas  coś ożywczego i chłodzącego.Bo w tamtych czasach nie gardzono mirabelkami ,jak teraz.Bo w tamtych czasach nie było wód najprzeróżniejszych jak teraz,bo w tamtych czasach nie było nawet plastikowych  butelek,tak dziś powszechnie występujących .No,ale miało być ogólnie.Zatem ogólnie informuję,że mirabelka nadaje się na żywopłoty.W lecznictwie śliwki stosowane są jako środek lekko przeczyszczający. Owoce śliw są   bogate w witaminy ,łatwo przyswajalne cukry pektyny,węglowodany,kwasy organiczne:jabłkowy i chinowy,oraz winian potasowy i karoten.Wiele z wymienionych składników ma właściwości  regeneracyjne komórek ludzkich,zatem odmładzają.
I by już ten śliwowy temat zakończyć.Co ogólnie o nich wiedzieć się powinno.Szczególnie ,gdy takie drzewa na działce,czy w ogrodzie naszym rosną.
Czy nie powinnam jeszcze coś napisać o śliwach...........jak myślicie Drodzy moi Czytelnicy?
Nie wypowiedziałam się  jeszcze na temat nalewek .Ale,aby zrobić dobrą nalewkę ,to nie taka prosta sprawa.Oprócz trzymania się receptury ,trzeba mieć pewną smykałkę  do tej pracy.W ubiegłym roku polecałam nalewkę z mirabelek i pewnej osobie nie udało się jej wykonać.Tak myślę,że dała za mało cukru,a tego akurat nie należy żałować,bo jak cukru jest za mało,to zrobi się wino [też niezłe] lub ocet.A moje przepisy na wszelkie nalewki są jednoznaczne:owoce przesypać cukrem OBFICIE.Ale jeżeli chodzi o  nalewkę ze śliwek to teraz polecam węgierki.By jednak oddały pod wpływem cukru sok należy je przekroić na połowy.Co do pestki ,to można ją zostawić lub nie.Większego wpływu na smak nalewki nie ma.To nie wiśnie.Takie przekrojone należy przesypać cukrem i postawić w ciepłym miejscu na ..................im dłużej tym lepiej.Nalewki to nie jest praca dla nerwowych.No i załóżmy,tak gdzieś około listopada zlewamy powstały sok i śliwki zalewamy,ale wódką,nie spirytusem.Natomiast zlany sok mieszamy ze spirytusem ,w proporcjach np.pół na pół.I odstawiamy w ciemne chłodne miejsce.Po kilku miesiącach zlewamy wódkę ze śliwek i mieszamy z sokiem i spirytusem,i ponownie odstawiamy.Ilość spirytusu proszę ustalić wg.własnego smaku.Gdy nalewka już gotowa i jest w butelkach ,to ja do każdej wkładam po kilka rodzynek na dno.Moi goście odkrywają,że w butelce jest" dwa w jednym",że także zakąska.W dworkach szlacheckich onegdaj sporządzano corocznie nalewki.Do tego celu służyły ogromne balony,które wówczas zwano gąsiorami.I proszę sobie wyobrazić,że była taka zasada produkcji nalewek.Nigdy nie podawano ich wcześniej jak po roku i tak np,teraz podano by nalewkę z ubiegłorocznych śliwek ,a czasem odkładano pewną część na nadzwyczajne uroczystości.I tak np.nalewka wykonana w roku narodzenia dziecka ,stała do momentu jego ślubu i wesela.No ,cóż ,oni nie  żyli w pospiechu.Ja też nie i dla tego robię nalewki.Ale,nie nie, nie odkładam nic z wykonanych dotychczas na moją stypę.
"A właściwie dla czego pani zabiła męża"? .............pyta sąd."Bo proszę wysokiego sadu ,prosił o to."Siedział przy telewizorze ,ja w kuchni  i słyszę jak bardzo głośno krzyczy................................"strzelaj k.......a ,strzelaj."To co miałam zrobić?'

piątek, 28 sierpnia 2015

A teraz ,pozwólcie Kochani,że się oddalę w celu sporządzenia pikli na zimę.Do tych pikli biorę małe ,maciupkie ogóreczki  [korniszony] i pomidory koktajlowe i czosnek i robię zalewę z pół szklanki octu 10 proc i 4 szklanki wody i pół szklanki cukru i łyżkę soli i zagotowuje to z zielem angielskim  liściem laurowym i koniecznie gorczycą .Ale przed tym przygotowuję zawartość słoiczków.Przekładam  ogóreczki pomidorkami............................ale ,ale te pomidorki nakłuwam w miejscu oderwania od rośliny  i w otwór ten wkładam kawałek ,lub cały ząbek czosnku.Zalewam wystudzoną zalewą i krótko,5 min.pasteryzuję.W zimie można je podać indywidualnie lub przybrać jakąś sałatkę lub półmisek z wędliną.Ado świątecznego smażonego karpia ,wprost niepowtarzalny dodatek ,pycha.

A teraz? a teraz można surowymi  pomidorkami koktajlowymi ,nadziewanymi czosnkiem maczanym w odrobinie soli ,coś udekorować.Mniam,mniam ja to uwielbiam,ale zdaję sobie z tego sprawę że nie wszyscy lubią czosnek.
A wiecie jak wyglądałyby owoce śliw ,gdyby lato było deszczowe i chłodne.W pierwszej kolejności  pojawiła by się brunatna zgnilizna ,potem pleśnie mączniaki itp.choroby grzybowe.A raz to nawet wystąpiła torbiel śliw,ale to było bardzo,bardzo deszczowe lato.To jest dopiero coś" "pięknego".Każdy owoc  jak torba,wydłużony,zniekształcony i oczywiście nie nadający się do konsumpcji.Z tej to przyczyny,nie zaleca się uprawy śliw w pasach nadmorskich.Za duża tam wilgotność i torbiel występowałaby nagminnie.

A jeszcze taki powód do radości.....................nie ma zarazy ziemniaka na pomidorach.Bo na nasze szczęście  ona może wystąpić,ale nie musi.I jak widać nie musiała,bo dla niej właśnie za sucho i za ciepło.

No,ale jeszcze to:Jak wygląda pryzma kompostowa?Czy przypadkiem nie należy jej podlać?Czy nie należy przełożyć,przerzucić? tj by to co teraz jest na wierzchu znalazło się na spodzie,a to co na spodzie ,to na wierzchu.Niebawem z niego skorzystamy przekopując na zimę.Warto zatem o niego zadbać.
Nie, nie napiszę ,że dzieje się źle,bo tak nie jest.Owszem braki wody dają się we znaki ,ale za to nie rozwinęły się ,bo nie miały możliwości różne choroby grzybowe.I tak jak pisałam kiedyś cieszmy się tym co jest ,bo radość leczy wiele schorzeń ,a wątrobę w szczególności.Obrodziły śliwki ,także już dojrzewają najpyszniejsze ze wszystkich śliw to:WĘGIERKA ZWYKŁA.Należy tylko dać jej czas na uzyskanie barwy miąższu i prawidłowego smaku.Nie kierujemy się tym ,że już pojawia się na rynku,bowiem dojrzewanie owoców nie jest równomierne.Np na glebach lekkich dojrzewają wcześniej,na drzewach dobrze doświetlonych także.Ta różnica może wynosić czasem nawet i dwa tygodnie.Kierujemy się smakiem i wyglądem  naszych owoców.Dojrzała węgierka ,nie może mieć zielonego miąższu,tylko zloty i pestka bez trudu da się oddzielić.A wiecie Drodzy moi Działkowcy,że późne ,te najpóźniejsze węgierki,można przechować do wiosny.Należy tylko zebrać je ostrożnie nie obijać ,nakładać do dużego słoja,przesypując każdą warstwę owocu warstwą liści śliwkowych.Warunek...............dzień zbioru winien być suchy i słoneczny.Ani owoce,ani liście nie mogą być mokre.Potem szczelnie zamknąć,owinąć trzema warstwami foli i zakopać dość głęboko.Tak głęboko by nie zmarzły.Chyba ,że przyjdzie Wam do głowy ,to co mnie,by zakopać je w szklani,to głęboko nie musi być.Pamiętam jak raz wykopałam tuż przed Świętami Bożego Narodzenia ,jeden ze słoików i jak wysiadałam z samochodu sąsiad zauważył ,gdy stawiałam je na  chodniku.....................no i się zaczęło " a skąd,a jak,a jak to z działki,przecież śnieg leży"A zakończyło się stwierdzeniem,............."popatrz Iza "odezwał się do żony',mamy sąsiadkę  czarownicę lub wiedźmę".Wolę tę drugą odparłam bo wywodzi się od słowa wiedzieć.
A co dzieje się na działkach?Moje niezmienne retoryczne pytanie.
Dzwonię do żony.Mówię,ze wszystko stracone,biznes padł,jestem spłukany.Przyjeżdżam do domu ,a jej  nie ma.Spakowała rzeczy i się wyniosła.I dobrze - !Po co mi baba,bez poczucia humoru.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Wróżka:
Nie będę ukrywać.Karty mówią,że pani mąż zginie śmiercią tragiczną.
A czy zostanie mi to udowodnione?
Po oczyszczeniu ,umyciu  i obraniu  cebuli  w ilości 5 szt,papryki słodkiej też 5 szt, i 10 sztuk ostrej papryki ,wszystko ugotuję ,zmiksuję posolę posłodzę i dodam  5 łyżek oleju.Spasteryzuję,w małych słoiczkach i napiszę na wieczku........."Pasta ognista".Ten przepis otrzymałam niedawno,ale go zmodyfikowałam i uprościłam.Zatem kto ze mną do tej pracy się pisze? Wiem............ Ci co lubią ostry smak potraw...............tak,tak,potraw,bo do wszystkich dołożyć tę pastę można ,a szczególnie do sałatek  ,surówek i do kanapek ,ale odrobinę.Z resztą,na ile ta pasta ma być ostra,możemy wyregulować sobie sami,dając tych ostrych papryczek,więcej ,lub mniej.Praca niewielka,prawie żadna ,a smaczek zostaje................oj zostaje.
I w związku z tym,proponuję po powrocie z urlopu,nawet jak nie stwierdzacie obecności  jakichś owadów ,pozaglądać jednak do mąki ,kaszy sucharów,kruchych ciasteczek,orzechów itp.Czy nie maja zmienionego wyglądu?czy nie ma dziurek prowadzących  do wewnątrz artykułu [ciastka,herbatniki,batoniki orzechy suchary],albo czy nad mąką  kasza,tarta bułką nie ma oprzędów pajęczyny.I jeszcze to......................suszone grzyby.Nawet szczelnie zamknięte  ,czy aby na pewno są zdrowe?Czy mole grzybowe nie zrobiły z nich proszku?I tu znowu pragnę rozwiać myśli takiej treści.............."grzyby należy szczelnie zamknąć,by nie weszły tam robaki."Po pierwsze,nie robaki,ale dajmy temu spokój,a po drugie ,nie o to chodzi,że wejdą,bo jak już są to są.A skąd są?Ano stąd,że jak rosły grzyby w lesie,szkodniki,złożyły  na nich jaja.I tym jajom ,nie przeszkadza,to ,że grzyby ususzono.W stosownym czasie skorupka pęknie,jak to u jaj bywa i wylęga się szkodnik,tj amator suszonych grzybów.Szczególnie na tych ,które wolno,długo rosły i długo były w lesie,zatem wtedy gdy jest niedostateczna ilość wody te mogą mieć złoża jaj,niewidoczne gołym okiem.I proszę tego szkodnika,tego mola grzybowego nie łączyć ze szkodnikiem powodującym robaczywienie grzybów w czasie ich rośnięcia.To zupełnie różne i inne szkodniki.A na przyszłość ............ do pojemników z suszonymi grzybami dobrze jest włożyć kilka liści laurowych,bo akurat tak się składa,że mól grzybowy go nie lubi.

A  teraz kto chętny,ze mną do takiej pracy?
Ponieważ zostałam poproszona do pewnego mieszkania pozostawionego na cały miesiąc samemu sobie ,po powrocie jego właściciele  stwierdzili, obecność sublokatorów.Ci sublokatorzy,to małe czarne żuczki  , okupujące całe mieszkanie.Szukali przez cały dzień i podejrzewali ,że z mąki,że cukru i wszystko w kuchni zostało prześwietlone.W końcu stwierdzili  -  "one na pewno wchodzą wywietrznikiem",więc je pozaklejali...............wywietrzniki oczywiście.            ....oj,!nigdy tego nie róbcie.Bez skutku  jednak.Ja poproszona  jako ostatnia deska ratunku po przybyciu i obejrzeniu niewinnych żuczków..................zapytałam?...........,"gdzie macie fasolę?""Oj popatrz stary,tam nie zaglądaliśmy"..  stwierdziła pani domu........mamy na antresoli ,bo przywieźliśmy większą ilość od mamy ze wsi.Po odwiązaniu  poszewki od poduszki ,bo w tym była fasola okazało się ile ich tam jest. ,nie fasoli,lecz żuczków.Toż to cała armia.Tylko wysłać ich pod Stalingrad.Ale nie.........one  okupywały mieszkanie.Na szczęście jest  to STRĄKOWIEC FASOLOWY.A dla czego na szczęście.A dla tego,że tylko jada fasolę.Co innego z artykułów spożywczych mu nie smakuje.Pozbycie się porażonej fasoli,to pozbycie się i szkodnika.Co innego WOŁEK ZBOŻOWY ,którego po powrocie z urlopu można spotkać np .w mące,ale innymi produktami zbożowymi  nie pogardzi.Podejrzewam,że w wielu domach mogły na czas naszego urlopu,zamieszkać różne szkodniki.Sprzyjała temu wysoka temperatura.I choć ani lipiec,ani sierpień ,to nie  czas na te szkodniki...............niestety pojawiły się.I nie przyszły z zewnątrz............o nie.Na suchych ziarnach fasoli były złożone jaja.Czas ich wylęgu to czas od listopada do lutego,ale widocznie wtedy były gdzieś w chłodzie.Ale czemu te jaja nie uschły i nie odpadły  w międzyczasie ,tego nie wiem.Przecież uczono mnie ,że jak chodzi o strąkowca  fasolowego,grochowego i bobowego,to wystarczy przechować suche ziarna  w miesiącach zimowych w  temperaturze około +5  stopni i po kłopocie,ale jak widać ,nie koniecznie.No cóż pogoda jednak nietypowa i nieprzewidywalna...................... i w związku z tym...............
Dwaj panowie rozmawiają przy kieliszku:
- Ech.życie jest ciężkie.............wzdycha jeden z nich
- Miałem wszystko o czym człowiek może zamarzyć:cichy dom,pieniądze,dziewczynę.
- I co się stało?
-Żona wróciła z wczasów tydzień wcześniej.


A ja zaraz właśnie na temat powrotów z urlopów.
"Nie jestem leniwy,tylko energooszczędny",stwierdził ktoś i podoba mi się to.

środa, 26 sierpnia 2015

Warto mieć marynowane gruszki by w zimie dodawać do różnych surówek:Ja preferuję taką:pół główki poszatkowanej kapusty pekińskiej,dwie marchewki w postaci piórek,które uzyskuje się przy pomocy strugaczki do warzyw.Powinna być ostra i dawać cienkie i długie [jak przy obieraniu] piórka.Im dłuższe i cieńsze ,tym ciekawsze i smaczniejsze i do tego jeszcze jedna cebula też w piórkach i ze trzy połówki  pokrojonych w paseczki marynowanych gruszek.Do tego kilka łyżek oleju ,,jedną łyżkę cukru i szczyptę soli,albo jakiejś przyprawy kuchennej.Kto tak jak ja lubi ostre  potrawy,ten doda sosu Tabasco lub Chili.Nie ,nie może być nic smaczniejszego,żadna inna surówka.
Wspomniałam  o odmianie gruszy Konferencja,bo jeżeli mieć np.dwa drzewa grusz  na działce to to drugie ,niech będzie właśnie Konferencja,bo jak już zjemy Bonkretę,to akurat będzie czas zebrać i położyć do osiągnięcia dojrzałości   konsumpcyjnej owoce jej właśnie.W zależności od temperatury mogą leżeć kilka dni [jak ciepło] do kilku tygodni  np. w domku na działce,a tam chłodno . Dojrzałość zbiorczą osiąga  na przełomie września i,października.Jest też gruszką typowo przerobową.Bardzo nadaje się do marynowania w słodko kwaśnym syropie.................a warto,oj warto takie mieć choćby ze trzy słoiki na początek.A dla czego warto?...........o tym za moment.Teraz tylko przypomnę,że przepis jak sporządzić marynowane gruszki podawałam chyba wczoraj,no może przed wczoraj.
Rosnące w Polsce grusze ,są pochodnymi dzikiej gruszy,którą można jeszcze spotkać w Europie.Grusze uprawiane w Chinach i Japonii pochodzą od grusz azjatyckich .Nam,zdecydowanie nie smakują pomimo,ze są i soczyste i słodkie.Ale to co najistotniejsze,to to,że  mogłyby leżeć bardzo długo i nie zmiękną jak nasze.Są twarde,bardzo twarde  i do tego wokół  gniazd nasiennych kamieniste.Ale mają jedna zaletę.Nie są podatne na groźna chorobę dotykającą tylko grusz i tylko europejskich ,na zarazę ogniową.To najniebezpieczniejsza z chorób grusz.Jej przebieg jest  piorunujący.Nagle............w czasie wegetacji drzewo wygląda jak spalone.Jest całe czarne i wtedy już nie ma dla niego ratunku.Ta choroba........bakteryjna.........  do swojego rozwoju potrzebuje wysokiej temperatury.I jakoś dotychczas byliśmy spokojni.Mówiło się,to nie u nas ..........to Węgry,Bułgaria ,Hiszpania..................no,mam niepokoje bo jakoś tak Bułgarsko zrobiło się u nas jeżeli chodzi o pogodę,oczywiście.
Jest wiele odmian grusz.które można sadzić na działce.A w szczególności te które są szczepione na pigwie,a to z tej przyczyny,że szczepione na pigwie  nie rośnie zbyt wysoko co jest dość istotne jak chodzi o opryski i zbiór owoców.Ja polecałabym np Konferencję ,ale jeszcze lepsza jest Bonkreta Williamsa ,ale ona niestety szczepiona na pigwie ma krotki żywot..............jak na gruszę...........no powiedzmy do 20 lat,ale jaj plonowanie i smak owoców,to coś nie powtarzalnego i nawet gdyby miała rosnąc tylko  10 lat,to i tak warto ją posadzić.Ona za 10 lat urodzi tyle owoców,co inne odmiany za 20.A jeżeli jeszcze posadzimy Bonkretę Williamsa Red...............o ,to już będzie r e w e l a c j a.Bo to grusza cała ciemnoczerwona,a jakaż soczysta ,jaka słodka.Ja ją  woziłam  do Borów Tucholskich .Bo plonuje na początku września ,wtedy,kiedy i grzyby i wiecie co?Dostawałam za nie grzyby ususzone przez gospodarzy u których nocowałam.Gotowi byli dać wszystko,za te gruszki.Nie mogli się nadziwić,że tak smaczne.Gruszki i Łódzka zalewajka to ,to,na co czekali przez  cały rok,że jak przyjadę,to przywiozę gruszki i ugotuje zalewajki.A tak w ogóle i szczególności  podsumowując to co napisałam to Bonkreta wywodzi się od dawnej Barwili,też dobrej ,ale Bonkreta lepsza.Pamiętam jak w latach 60 -tych w Sulejowie,gdzie jeździłam na ryby we wrześniu można było zawsze spotkać sprzedawcę z wózkiem który zachęcał tymi słowami ,by kupić jego towar:"wstąp na chwile,kup Barwile.."
Przecież drzewo gruszy ,korzeni się bardzo głęboko,zatem najmniej cierpi ze wszystkich drzew owocowych w przypadku suszy.A jeżeli tak,jeżeli sięga najgłębszych  wód ,to czemu takie małe w tym roku są jej  owoce.?Otóż,dla tego,że drzewo gruszy jak każde inne ma dwa systemy korzeni,[jeżeli tak mogę to nazwać].Jeden system ściele się tuż pod powierzchnia i jest ułożony bardzo poziomo i sięga 20,40, cm.To głównie korzenie włośnikowe,które maja za cel karmić drzewo.A pokarm dla niego jest właśnie na tej głębokości.Ta warstwa ,nazywa się glebą.Poniżej jej jest podglebie ,w którym są tylko znikome ilości pokarmu ,a jeszcze głębiej  już tylko skała macierzysta , tylko z woda i tylko ze znikoma ilością powietrza .I tam to właśnie sięgają korzenie  pionowe.Korzenie główne.To one maja za cel "trzymanie" drzewa w pionie i zaopatrywanie go w wodę w przypadku takiej suszy jaką mamy obecnie.Ale przecież wiadomo,że wodą jeszcze nikt się nie najadł.By drzewo było najedzone ,mokra powinna być wierzchnia warstwa  tj. gleba.Bez wody ,nawet bardzo nawożone drzewo z nawozu nie skorzysta.Jest wtedy głodne,pomimo nawożenia i takie nie może plonować zadowalająco.Bo z czego ten plon wybudować ? z wody?I tu koło się zamyka i sprawa kończy.Nie nie kończy,bo jeszcze zajrzę w swoje notatki.

|Ale przed tym.Jeżeli chcemy wiedzieć jak głęboko   sięgają korzenie naszej gruszy,to do jej wysokości dodajmy 3 metry.
"Oprócz optymistów i pesymistów są jeszcze przewidujący.'

I w nawiązaniu do tego i z ciągle niepewną sytuacją na wschodzie.....................optymiści uczą się Angielskiego,pesymiści Rosyjskiego a realiści kupują sobie"  Kałasznikowa".

A teraz wiecie co moi Drodzy Czytelnicy Działkowcy?...........nie daje mi spokoju fakt drobnienia owoców Faworytki [Klapsy] ,bo przecież...................

wtorek, 25 sierpnia 2015

Mój sąsiad Stefan powiedziałby że przepis na marynowane gruszki jest prosty jak konstrukcja cepa.Myślę,że w dobie kombajnowej niewiele osób wie co to cep?Cep to :dwa kije połączone ze sobą skórą od paska np.Ten drugi kij jest krótszy.Na dużej płachcie w stodole kładziono snopek z żytem lub innym zbożem i mężczyźni  wymachując kijami ,wprowadzali w ruch ten krótszy umocowany na kawałku paska od spodni,czy innej skóry.W ten sposób kłosy otrzymywały razy i wysypywało się z nich ziarno.Potem jeszcze to ziarno musiało być przewiane,by je oddzielić od plew.I taka to kiedyś  [ja jeszcze pamiętam] była ciężka i mozolna praca na wsi.co nie oznacza,że uważam,że teraz nie jest.Ale w tym momencie zakończyłam opis jak skonstruowany jest cep.

A gruszki marynowane robi się tak:Pewną porcję obiera,wyjmuje gniazda nasienne i wkłada do zakwaszonej wody,by nie pociemniały.Gotuje się syrop w następujących proporcjach 1 kg cukru  i 1 szklankę octu i kilka gożdźików.Gotować należy partiami po 20 minut.Ale ja chyba już wcześniej ten przepis podawałam i na pewno bardzo dokładnie.
Tak preferuje te sałatki do spasteryzowania na zimę,w wyniku ,chyba jakiegoś odruchu atawistycznego.To w mojej podświadomości zakodowała  susza.I właśnie.............dziś w warzywniaku na przeciw widziałam gruszki Faworytki,zwane przez Państwa Klapsami .Jeszcze twarde ,o pięknej,bez plam skórce  [znaczy oprysków było ho,ho i jeszcze więcej] ale co z tego były bardzo małe.Ktoś może powiedzieć .............niedorosły.Nie,nie.U faworytki proces rośnięcia ustaje po 15 sierpnia.Wtedy należy je  zrywać i położyć by osiągnęły dojrzałość  konsumpcyjna,bo zbiorcza  minęła własnie 15 sierpnia.Pozostawienie ich na drzewie mija się z celem.Tylko spowoduje ,że owoce będą mączyste w smaku.Bo owoce grusz maja dwa terminy:jeden zbiorczy,drugi konsumpcyjny.Ale wracając do ich wielkości.To najlepszy dowód na to,że nawet głęboko korzeniące się grusze ucierpiały od braku wody.Jak na nie patrzę,to przypominają mi się  gruszki mojej młodości  o nazwie Cebulki.Właśnie były małe,ale bardzo soczyste i słodkie.I jak tu z takich małych Faworytek zrobić marynowane.Ileż to obierania.Ale będę musiała.Nie dałoby mi  spokoju,bo przecież jest to  mój sposób na życie.Bo to sprawa pokoleniowa.Moja babka,moja matka no i ja  ciągnę to dalej,bo to zupełnie jak obciążenie dziedziczne.A potem? a p[otem rozdaje z rymowankami na wieczku.Ale lubię dawać.

A czy ja podawałam Państwu przepis na marynowane gruszki?
Myślałam,myślałam ,aż wymyśliłam.Sałatkę do zakonserwowania na zimę ,ale jeszcze przed pasteryzacją dałam komuś do spróbowania i ta osoba orzekła":to jest wyśmienite".Nie pasteryzuj tego,zjemy na surowo."Właściwie ,to jest podobna do poprzednich,ale trochę inna.Ja zrobiłam większą porcję ,ale dla próby podaje mniejszą:

2 papryki,1 cebula,  2 większe marchewki  i 2 zielone ogórki.Wszystkie składniki należy umyć rozdrobnić [w kostkę],ale marchewkę po obraniu krótko 20 min.ugotować.Po rozdrobnieniu wszystkich składników,marchewki też, wymieszać .Dodać do smaku przyprawy ostrej do grilla i 3 łyżki cukru Pozostawić na kila godzin,jeżeli ma być pasteryzowana.Potem dodać  4 łyżki musztardy i 8 łyżek oleju.Spróbować,czy nie należy dodać któregoś ze składników.Upychać w słoiczki i podolewać soku,który powstał w wyniku działania soli i cukru.Oczywiście ,soli zawartej w ostrej przyprawie.A można też podać jako surówkę do obiadu lub kolacji.Na moich słoiczkach będzie napis"nic lepszego do kiełbasy nie odnajdziesz,nie trać czasu".,
"Nie ważne,gdzie pojedziesz na urlop.I tak przywieziesz pamiątkę z Chin."

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

A na działkach?,a na działkach to już naprawdę prawie nic się nie dzieje.Podlewamy,ale tylko te rośliny ,które plonują,zatem , późne śliwy jabłonie,grusze,jeżynę i aronię.A z warzyw  dyniowate i psiankowate i im lepiej poświecić czas i wodę ,a nie podlewać korzeniowych.Co najwyżej będą nieco mniejsze ale za to słodsze.Dużo wody dostarczamy do szklarń i tuneli foliowych,bo tam wciąż jest intensywne parowanie.Lepiej jednak robić to rano............no ewentualnie po południu,ale nie wieczorem.I co jeszcze robimy?Jeszcze cieszymy się ,że na pomidorach nie wystąpiła zaraza ziemniaka,nie miała takich możliwości,bo do jej rozwoju potrzeba chłodu i wilgoci.I pamiętajmy  o tym,że człowiek który się cieszy ma zdrową wątrobę,że nie wspomnę o innych częściach ciała.Nie martwmy się tym co nie urosło,cieszmy się tym co urosło.
O przetwarzaniu i konserwowaniu warzyw i owoców.Sposobów jest wiele.Kiedyś bardzo dawno,bardzo, dawno tylko suszono lub solono.I nie myślcie Kochani......."o to bardzo ubogi był asortyment".............no  -  nie koniecznie,.Np suszono warzywa przyprawowe ,takie jak koper ,natka pietruszki ,natka lubczyku no i grzyby i owoce i trzymano to w szczelnie zamkniętych puszkach ,po różnych artykułach spożywczych .Pamiętam puszkę po herbacie w moim rodzinnym domu w   kuchennym kredensie  z napisem" Franciszek Glugla ,Łódź,ul Piotrkowska 3  Artykuły Kolonialne ,a w środku właśnie suche koperki pietruszki itp,a nie jakieś tam kolonialne.Także solono i w brew temu co teraz się myśli solonych artykułów było wiele np, ogórki na mizerię ,które po wymoczeniu  doprawiano jak normalne,albo grzyby, ale tylko niektóre, najczęściej gąski,i rydze .I jedne i drugie nie wydzielają śluzu.Gąski po lekkim wymoczeniu dodawano do zalewajki  [ to taka łódzka potrawa  ] a z rydzów  po wymoczeniu sporządzano smaczny dodatek do ziemniaków z cebulą jajami lub śmietaną.Pasteryzacja to dopiero początek XX wieku,ale zupełnie  nie była podobna do obecnej posługiwano się słojami i szklanymi pokrywkami i gumkami i sprężynkami.A teraz? a teraz sprawa jest znacznie uproszczona.Słoik ,zakrętka i koniec.I w tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na zakrętkę.Bo ona jest bardzo ważna ,jak "chwyci "to dobrze a jak nie "chwyci",co nie zawsze można poznać, to fiasko i to co w słoiku do wyrzucenia.Zatem moja rada jest taka:niech zakrętki będą nowe,lub choć wygotowane.Wiele artykułów  zupełnie nie sprawia kłopotu.To wszystkie marmolady ,dżemy i konfitury do których dodano żelfiks,bo w nim są także ,oprócz wyciągu z owoców pigwowca,bogatych w pektynę dodatki konserwujące.Nie wiem czy nie benzoesan sodu powszechnie właśnie stosowany.Ale pozostaje jeszcze wiele przetworów w których oprócz soli i octu  [naszych domowych konserwantów ] nic więcej nie ma.Z taj przyczyny radziłabym zrezygnować z niektórych konserw..............z natury psujących się to: kalafior  brokuł,zielony groszek ,fasolka szparagowa itp.Owszem można popróbować,ale wówczas należy pasteryzować przez trzy kolejne dni  po jednej godzinie.Również  należy tak postąpić z grzybami,  [ myślę tu, nie o grzybach marynowanych w occie ]  ,ale zdaje się ,że w tym roku akurat z grzybami kłopotu nie będzie.I aż mi smutno w tym  miejscu.I jeszcze pozostaje nam mrożenie ,ale tu pamiętać należy,że zamrażamy  np .kalafiory,fasolkę itp,po zblanszowaniu tj krótkim obgotowaniu. W ten sposób pozbywamy się  smaku surowizny.W żadnym,absolutnie w żadnym przypadku nie zamrażamy surowych grzybów.I proszę mi nie tłumaczyć  ,że w handlu takie są.Owszem są,ale nie tak mrożone jak nasze.W zupełnie nie osiągalnej przez nas temperaturze.Podobnie jest z karpiem.I też proszę mi nie mówić,że jest dobry mrożony,bo to nie prawda...................on kaszowacieje.No  -  ale by to stwierdzić należy usmażyć równocześnie dwa kawałki jeden mrożony,drugi świeży.
Postaram się też przekazać informacje dla Działkowców.
Wracając jeszcze do wczorajszego zaproszenia na mój wykład ,to informuję,że w środy wrześniowe ,ale począwszy od  9,ego,i raczej jednak proszę się ze mną skontaktować tuż,przed wykładem.Będzie  mi bardzo milo poznać Państwa.

A teraz  -  coś o sobie w przypowieści:"Stary człowiek,jak emerytowany aktor, spogląda jak jego rolę gra ktoś inny.".

Ale nie ma się czego smucić ,bo każdy wiek ma też swoje zalety i przechodząc nad tym do porządku dziennego proponuję dziś trochę informacji na temat przetwarzania owoców i warzyw na zimę.Informację będą ogólne.

niedziela, 23 sierpnia 2015

I jeszcze tylko takie przesłanie:"Szczęście podobne jest do motyla,nigdy nie goni za człowiekiem,lecz człowiek za nim."
Usiadłam po to by napisać konspekt do mojego wykładu w Polskim Związku Działkowców w Łodzi przy ul.Wareckiej 3.Od września będę tam pracować  raz w tygodniu.Po co o tym piszę?bo gdyby ktoś z Państwa zechciał posłuchać to proszę tam się udać w środy na godz.16,3o i powołać się na mnie.Moich Czytelników  traktuję wyjątkowo.Czasem tylko mogę się zamienić z koleżanką  i wtedy ja mam wykład  we wtorek. 
I zakończę takim przysłowiem:  "W spółce z kobietą nawet diabeł traci swój udział."
Na działkach grabimy liści  które spadły z drzew.Szczególnie jeżeli drzewa rosną w trawniku.O  ! to jest bardzo niedobrze gdyby  jakaś grubsza warstwa ich została usypana przez wiatr ...............to jeszcze nie jest nieszczęście,ale będzie jeżeli na to popada deszcz i uklepie je [optymistka,pomyślicie sobie..............deszcz,ha,ha ha].No nie wiem ,ten się śmieje kto się ostatni śmieje.W każdym razie ja ostrzegałam,gdyby co.A gdyby co?.A gdyby to,że pod taką,nawet małą pryzmą mokrych liści  wyprzeje trawa .Co to znaczy?  - zginie.Będzie plama.A nasz trawniki i tak są osłabione suszą.Teraz potrzebny im jest dostęp powietrza i woda   i ja mam nadzieje,że jeszcze tej jesieni się odrodzą ,bo przecież maja wrodzoną taką zdolność.No - chyba że były podlewane i są intensywnie zielone i  na takich,tym bardziej na takich zielonych liście opadłe z drzew leżeć nie powinny.

I jeszcze na działkach wykopujemy cebule przekwitłych mieczyków [gladiolusów] Pozostawienie ich w glebie to narażenie na choroby porażające cebule.I tu także przypominam,że one już o wiele wcześniej zawiązały pąki kwiatowe na rok przyszły.Teraz winny odpocząć,bo się napracowały.Nie dość,że zakwitły ,to jeszcze wiązały paki na przyszły sezon.O miejsce suche i przewiewne w tym czasie nie trudno.Po wstępnym oczyszczeniu cebul w takie właśnie suche przewiewne je kładziemy.Dopiero za dwa,trzy tygodnie obcinamy [już zaschnięte] korzenie i część nadziemną też suchą.Nadal podlewamy rośliny ozdobne,które są w trakcie,lub przed kwitnieniem,np marcinki .dzielżany i inne.

Jeszcze nie sadzimy cebul tulipanów.Sprawdzamy tylko jak się przechowują .Najlepszy termin ich sadzenia to czas od 15 września do 15 października.

Być może ,na floksach pojawił się mączniak  [  biały mączysty nalot na liściach  ] A może także na innych roślinach?.Należy je ściąć i wywieźć z działki.Nie dawać na pryzmę kompostową.Jest to dość ważne,taka selekcja ........to zdrowe a to nie......I to  niezdrowe  nie powinno się na kompoście znaleźć, bo przetrwa zimę  i da "nowe pokolenie" w przyszłym sezonie.

A jeżeli chodzi o pryzmę.Jeżeli jest bardzo sucha na wierzchu,to należy ją podlać,a za dzień lub dwa przerzucić,jeżeli dawno nie było to robione. Niebawem przecież się przyda Najprawdopodobniej zostanie zakopana i wzbogaci glebę w substancję organiczną.

A jeżeli chodzi o substancję  organiczną  z kolei to bardzo szybko powstanie z tych wygrabionych liści,z jednym wszakże zastrzeżenie.Na pryzmie nie powinny  też się znaleźć liście z orzecha włoskiego bo zbyt dużo na nich chorób i liście dębowe ,a te dla tego,że posiadają dużo,oj, dużo garbnika i z tej przyczyny trudno się rozpadają.Czasem trzy sezony.

A co tam słychać na działkach?
Chciałabym też wrócić do tematu WIŚNIE.Piszę wrócić,bowiem już wcześniej podawałam wiele informacji.A teraz, z moich notatek choć dawnych mogą okazać się przydatne.Wiśnia pospolita......jak powstała?Ano tak............jest to" małżeństwo" tj, połączenie czereśni z wiśnią stepową.I kto by to pomyślał,że w każdej wiśni jest trochę czereśni.Odmiany wiśni można podzielić na tzw.szklanki o soku bezbarwnym i wiśnie sokowe o soku czerwonym.W porównaniu do odmian uprawianych 100 lat temu obecne są także deserowymi.Tamte mogłyby posłużyć za napęd do rakiety kosmicznej.Zawsze tak mówię gdy jakiś owoc jest bardzo kwaśny.Te deserowe spożywane na surowo poprawiają, apetyt ,są uważane za pokarm dietetyczny .Zaleca się je w niedokrwistości,stanach gorączkowych i jako lek przeczyszczający.I co?pomyślelibyście,że aż tyle ma właściwości?I tak jakoś się utarło polecać do nasadzeń Łutówkę.Bo też jest ona bardzo obficie owocującą odmianą ale,ale niestety jest wrażliwa na choroby.Zwłaszcza na drobną plamistość liści.I jeżeli Państwo po kimś przejęli działkę i nie znacie nazw odmian,także wiśni i właśnie stoi teraz coś takiego,bez liści ,a wiadomo,że wiśnia,to z pewnością jest to Łutówka.Bo choroba,która objawia się w czerwcu i na początku lipca  małymi plamkami na liściach,kończy się przedwczesnym ich opadaniem.Właśnie teraz.Zatem ,niestety wymaga oprysków i to co najmniej dwóch powszechnie stosowanym preparatem,który niszczy tę chorobę ...............ale nie,nie,nie teraz.Dwa razy tj.dwa tygodnie po kwitnieniu wiśni i cztery tygodnie po kwitnieniu wiśni SYLITEM.I to tyle.Te dwa opryski są opryskami zapobiegawczymi.Wtedy gdy je stosujemy jeszcze choroba jest niewidoczna,ale jest.Kiedyś mój sąsiad Stefan  zapytał?...................."..jaką ty masz odmianę wiśni,że u ciebie są liście zielone,a u mnie już spadły?"Taką samą jak ty odparłam".Bo wtedy tylko Łutówki i Łutówki polecano.A gdybym miała dziś sadzić wiśnie to posadziłabym  PANDY {KEREZER].Bo ta odmiana jest wytrzymała na mróz,oraz mało wrażliwa na choroby.Owoce ma duże wiśniowoczerwone słodko -kwaśne .Sok jasnoczerwony.Jest cenną odmianą na działki.To moja wybrana,ulubiona odmiana którą corocznie przetwarzam na dżem,bo wiśnie się w nim nie rozpadają.A wracając jeszcze do liści wiśni...............niektórzy zbytnio się nie martwią ,że spadły latem ,nie jesienią,a to błąd ,bo[pisałam o tym nie raz] że latem tego roku drzewa zawiązują pąki kwiatowe na rok przyszły,że zawiązują plon na rok przyszły a bez liści  to jest niemożliwe.To tyle dodatkowych informacji na temat drzew wiśni.Być może mają Państwo w planie posadzenie drzewka wiśniowego,a może kilku drzewek...............no to podpowiedziałam jakie.Przynajmniej tak mi się zdaje.
W ten spokojny Świąteczny dzień pozwolę sobie spotkanie z Państwem rozpocząć takimi  dwoma  przysłowiami:

"Nawet gdyby kobiety były ze szkła,to i tak byłyby nieprzezroczyste".

"Nigdy nie zaprzeczaj kobiecie,,za chwilę ona sama sobie zaprzeczy."

No cóż wypada się z tym zgodzić,wszak przysłowia są mądrością narodu.