sobota, 16 maja 2015

Jeszcze tylko to co mnie męczy ,a jest kulinarne.Spróbowałam .Dobre,dobre i nie spotykane w smaku.KOTLECIKI WYKWINTNE. to takie:1 pierś kurczaka i 5 wątróbek drobiowych należy zmielić w maszynce do mięsa. Pierś pokroić na małe kawałki bu było łatwiej zmielić.Dodać pół bułki  namoczonej w mleku i odciśnietej  też zmielonej,najlepiej na koniec mielenia by "wypchnęła" mięso i wątróbkę z maszynki.Dodać jedną kostkę drobiową dobrze rozgniecioną i garść posiekanej natki pietruszki i jedno jajo.Może, trzeba dosolić,to proszę spróbować.Wszystko dokładnie wymieszać formować kotleciki i obtaczać w mielonej bułce i smażyć na  jasno złoty kolor na oleju lub oliwie Przed wydaniem na każdy kotlecik położyć pół łyżeczki od herbaty masła.A do tego np .frytki i surówka  z porów ,z dodatkiem  posiekanych orzechów włoskich ,śmietany i chrzanu.I wiecie co?Za coś takiego będziecie  noszeni na rękach,szczególnie przez młodzież.Bardzo to lubią.No to już tylko sok z czarnej porzeczki z kilkoma kostkami lodu w szklance ,........to dla młodzieży, a dla nas zimne,bardzo zimne, piwo.SMACZNEGO.

JEŻYNA BEZKOLCOWA ma wyśmienite pachnące owoce.Są deserowe i przerobowe.A jaka  pyszna z nich jest nalewka.Ale o niej na koniec.|Teraz o rośliny należy zadbać."Prowadzić przy podporach",koniecznie,a najlepiej przy jakimś płocie wystawione "twarzą " do słońca.Wówczas są bardzo słodkie.Teraz  też potrzebują nawożenia.I nie ma to większego znaczenia jakiego, nawozu użyjemy choć są specjalistyczne  przeznaczone właśnie do jeżyny.I tak sobie myślę.....................czy wszystkie ubiegłoroczne pędy zostały wycięte???????/,bo to konieczność.Każdy rok,to nowe pędy i nowe na nich owocowanie.Pozostawienie starych,to "przechodzenie" chorób i szkodników  na młode.Ot,choćby taki "złośliwiec',chyba z grupy przędziorków,jeżeli się nie mylę,który potrafi spowodować  niedojrzewanie owoców.Śnieg spadnie a owoc zielony.I tu najskuteczniejsza rada  to likwidacja krzewów,szczególnie jak szkodnik "buszuje" już  od kilku sezonów.Ważny też jest sposób pielenia w bliskości krzewów.Nie należy nigdy ,przenigdy skaleczyć korzeni,ko z miejsca skaleczenia wyrosną pędy pokryte kolcami.To ma nawet swoją nazwę,ale tu nieistotną.Taka jeszcze uwaga ! ,jeżeli jeżyny rosną w cieniu [a nie powinny ] należy w czasie kwitnienia choćby jeden raz opryskać je preparatem zapobiegającym powstawaniu szarej pleśni.Ten sam preparat  ,który stosuje się "na" kwitnące truskawki .Ostatnio był to Sumileks,a ja jeszcze pamiętam  Euparen.A może teraz jest jakiś inny.

Nalewka...........robi się ją bardzo łatwo.Do szklanego naczynia wsypuje się owoce i zasypuje cukrem,licząc 40dkg cukru na 1kg owocu.Można do tego naczynia,za kilka dni dosypać i owoców   i cukru.Postawić w ciepłym miejscu np na balkonie,lub oknie,dobrze zamknięte................bo mrówki jak się zwiedzą,to będzie kłopot.Po  miesiącu sok się zlewa  i owoce zalewa wódką.Po następnym miesiącu zlewa wódkę i miesza z sokiem.Kto lubi mocną nalewkę dodaje nieco spirytusu Teraz "zabutelkowana" winna postać,a jeszcze lepiej poleżeć w chłodzie i ciemności .I jeszcze to..........cukru dać lepiej więcej jak mniej bo mojemu sąsiadowi Stefanowi który robił  nalewkę na działce zupełnie niespodziewanie zrobiło się wino [jeszcze przed dodaniem wódki] oczywiście,ależ było pyszne.



WINOROŚL. Od teraz  od zaraz, przechodzimy w "stan czuwania".Obserwujemy pędy.Jeżeli  jest już czas kwitnienia winorośli ,a niektóre kwiatów nie mają,to bez żalu obcinamy je.Ale nie tylko  raz.Cięcie letnie jest dla winorośli najważniejszym cieciem i należy go systematycznie kontynuować.A nawożenie krzewów.? I to co teraz napiszę może być dziwne,ale najlepszym nawozem  do winorośli jest ten który służy do nawożenia roślin kwitnących,a to z tej przyczyny,że jest ubogi w azot.Azot ,to właśnie intensywny wzrost pędów.Pozostałe składniki [makroelementy] to fosfor i potas,które to maja raczej wpływ na kwitnienie ,a co za tym idzie i owocowanie.Lub można się pokusić  i zasilać krzewy winorośli  nawozem specjalistycznym ,służącym tylko do nawożenia tych  roślin.No i pozostaje jeszcze   możliwy do zakupienia ,bardzo wygodny w użyciu sproszkowany obornik.Ale tu.............uwaga !.Tak jak, większość roślin zasila się  obornikiem posypując go po powierzchni gleby tak w przypadku winorośli,można w prawdzie sobie na to pozwolić ,ale należy go przykryć folią.Bowiem padający deszcz powoduje parowanie mokrego obornika i to ta para uszkodzić może  w niewielkim stopniu,ale jednak liście.

 Teraz ,jeżyna bezkolcowa.
TRAWNIK............tym będzie ładniejszy im częściej koszony.Działkowcy przeważnie robią to tak ,że koszą już dość wysoką trawę i taką ze względów oczywistych zbierają do kosza.A gdyby tak "przelecieć" trawnik częściej jak mówi mój sąsiad  Stefan ,to pokos można zostawić .To wielki plus dla trawnika.Bo w ten sposób "nie zabieramy" trawnikowi tego nad czym się napracował.Pozostawione pokosy  już następnego dnia będą niewidoczne a  za następnych kilka staną się nawozem zasilającym nie tylko darninę ,ale też drzewa rosnące na trawniku.W ten sposób koło się zamyka ............zauważyliście to?A do tego jeszcze jest taki pozytywny aspekt tej sprawy ,że koszenie kosiarką bez kosza ,to czysta przyjemność i o wiele krótszy czas koszenia.Proszę to przemyśleć.I wiecie co?...........najlepiej zrobić to na "dzień dobru",jak tylko przyjdziemy i zanim rozłożymy siedziska .
To pierwsza ekspresowa porada.
No--  to chyba przymrozków  nie było.Tuż przed świtem na  moim termometrze było + 7,st,to w szczerym polu przy gruncie co najmniej  +4.To dobrze,to bardzo dobrze.I to chyba koniec zimnych nocy.Zatem głowa do góry i do ogrodu..............marsz.

I na tę okoliczność kilka  ekspresowych porad,choć pod czaszką .................taka jedna myśl kulinarna  ,ale nie,nie ....................zostawiam ją na koniec.

piątek, 15 maja 2015

A teraz ,pozwolicie,że się oddalę i przygotuje do jutrzejszych porad działkowych,bo czuję,że zamieniam się w kucharkę.
Będzie nam potrzebna duża blacha do ciasta wysmarowana obficie masłem i posypana tartą bułką.Do niej "pójdzie" ciasto drożdżowe.I Drodzy moi czytelnicy nie bójcie się go zrobić .W brew ogólnemu mniemaniu jest łatwe,należy tylko pamiętać by wszystkie składniki jego miały jednakową temperaturę.Zatem proponuje dzień wcześniej wyjąć z lodówki.Sporządzić ciasto tak : [na dużą blachę]:10 dkg drożdży ,łyżka cukru i półtorej szklanki mleka dokładnie wymieszać i odstawić w ciepłe miejsce by podrosło.Po 20 min,zwiększy swoją objętość i to należy brać pod uwagę wybierając naczynie.Do 1 kg ciepłej mąki dodajemy 20 dkg rozpuszczonego ,ale nie gorącego masła i 4 jaja i szczyptę soli.Na koniec drożdże i wyrabiamy to wszystko dokładnie około 20 minut,aż ciasto będzie "odchodziło" od dłoni.Czasem trzeba dolać mleka,czasem dosypać mąki by uzyskać końcowy efekt "odchodzenia' od dłoni.Teraz odstawiamy je w ciepłe miejsce na co najmniej pół godziny,posypane mąka i przykryte czystą  ściereczką.Jeżeli w domu jest chłodno to ustawimy ciasto na jakimś naczyniu z ciepłą [tylko ciepłą wodą]Powinno podwoić swoją objętość.W tym czasie  w rondlu smażymy   na maśle około 1  kg ,lub więcej,raczej więcej  pieczarek z 3 dużymi cebulami.Przyprawione solą i pieprzem na koniec.Staramy się jak najbardziej  to odparować.Teraz ,wyrośnięte ciasto dzielimy na pół.Jedną połowę dajemy na spód potem w środek już lekko wystudzony farsz z pieczarek i cebuli i druga połowę ciasta kładziemy na wierzch,który dokładnie wyrównujemy Aby się to udało co jakiś czas maczamy dłonie w wodzie.A sam wierzch  posypujemy przyprawa ostrą do mięs ,a najlepiej chrupiącą panierką do kurczaka,albo  posiekanymi orzeszkami  solonymi ziemnymi,albo płatkami migdałowymi z odrobiną soli.W każdym razie,to co na wierzchu winno być słone ,bo taki jest charakter tego ciasta. I ponownie odstawiamy na pół godziny do wyrośnięcia Pieczemy w średnio gorącym piekarniku ,pod koniec tj po 30 min zwiększamy dostęp ciepła nieco.Co jakiś czas badamy patyczkiem,jeżeli jest suchy ,to ciasto upieczone.
, I tak  właśnie lubi być pieczone drożdżowe.Jeżeli mamy zrobić w prodiżu to tylko z połowy składników i dobrze będzie spód zapiec oddzielnie [najpierw].Podajemy pokrojone na kawałki do jakiejś czystej lub zabielanej zupy np.czystego czerwonego ,barszczu,lekko zabielonej pomidorowej ,lub ogórkowej.Ale wszystkie zupy bez dodatków tj ziemniaków klusek czy ryżu.Zupa jest tylko do popicia.Nawet nie spodziewacie się Kochani moi czytelnicy jakie to jest dobre.I wygodne do zabrania na działkę  ,bo z  blachą.A kto lubi takie ciasto jeść ciepłe,można je ostrożnie  podgrzać na grillu.,ale nie przypalić.
A skoro już zahaczyłam o działkę to może zechcą się Państwo skusić na coś,może trochę trudniejszego,ale jakże smacznego i eleganckiego,też  jako danie obiadowe ,też przygotowane wcześniej w domy i  tam zabrane.Z powodu swojej wytworności proponuje wykonanie go solenizantom  wiosennym i letnim przyjmującym  gości na działce lub w ogrodzie Zosie już z tego w tym roku nie skorzystają,bo ma nie być pogody,ale w domu też przecież można poczęstować gości.
No  - to może się uda.Zatem zupa fasolowa wg .przepisu mojej mamy.Ale! uwaga! ,kaloryczna.A są to dwie  szklanki ciemnej,koniecznie fasoli,namoczonej na noc w  2 l. wody z pół łyżeczką soli,bo od soli szybciej zmięknie.Także  1 szklankę białej fasoli Jaś,jak największej,namoczyć oddzielnie i oddzielnie ugotować .Gdy ciemna fasola  już prawie ugotowana dodać małą włoszczyznę i doprawić do smaku.Moja mama po ugotowaniu ciemnej fasoli z dodatkami [włoszczyzna] przecierała  wszystko przez sito.Ja miksuję.I co potem?Potem należy dodać białą dużą fasolę w całości i okrasić skwarkami z wędzonego boczku i dodać majeranku.Skwarki powinny być dobrze wysmażone i tylko one bez tłuszczu dodaje się do  zupy,a chudzielce mogą pozwolić sobie na kromkę dobrego razowego chleba usmażonego na tłuszczu pozostałym po skwarkach z boczku.JEST  TO PYSZNE, ALE KALORYCZNE DANIE I W ZWIĄZKU Z TYM MOŻE STANOWIĆ CAŁY OBIAD DANEGO DNIA.
Można ją ugotować w domu i zabrać ze sobą na działkę i tylko odgrzać.Gdyby zupa okazała się za gęsta można dolać wody a usmażonych kromek chleba wziąć ewentualnie więcej i by pozostały chrupiące,zawinąć w papier nie folię.Do wieczora rodzina nie odczuje  głodu .Pływająca w ciemnej zupie  fasolowej biała duża fasola jest intrygująca , a jednocześnie smaczna.

czwartek, 14 maja 2015

No widzicie,widzicie Kochani , a zupa fasolowa przyrządzona wg przepisu mojej mamy ? ale o tym jednak już jutro bo znowu muszę wyjść.I oby jutrzejszy dzień był spokojniejszy.
My przeważnie jadamy fasolę z okrasą tj masłem i bułeczka tartą.Ale jeżeli ma ta okrasa być zdrowsza i mniej kaloryczna ,to należy najpierw przyrumienić  bułkę,mieszając by nie przypalić i po odłączeniu  dostępu ciepła dodać masło.Rozpuści się od ciepłej bułki.Anglicy natomiast polewają fasolkę śmietaną z cukrem i sokiem cytryny.No cóż,co kraj to obyczaj.

I to tyle na dziś,że jeszcze żyje i nie pogubiłam się  z tym co mnie dopadło,to aż sama się dziwie.
Czy wiecie jak wygląda dzień z tzw."urwaniem głowy".To taki jak ja mam dziś,ale jeszcze kilka słów o fasoli.
Fasola szparagowa jest bardzo "wygodnym w uprawie"warzywem.A dla czego?A dla tego,że nie wymaga nawożenia i ma długi termin siewu.Pierwsze siewy przeprowadza się po połowie maja , ostatnie pod koniec lipca.Zatem można siewy przeprowadzać kilkakrotnie ,a to jeszcze z tej przyczyny,by mieć przez cały sezon świeże,młode strąki.Najsmaczniejsze są bowiem takie,które po przełamaniu wydają trzask.A trzeba przyznać ,że fasola rośnie szybko ,szybko dojrzewa i równie szybko przejrzewa.Chcąc mieć systematycznie świeżą należy siewy  podzielić na kilka  terminów.A którą lepiej uprawiać? zieloną czy żółtą?Zielona jest bogata w żelazo ,z reszta jak wszystkie warzywa zielone.Ale mnie smakowo bardziej odpowiada żółta,nie chcę jednak nic sugerować. Nie bez znaczenia też jest miejsce po jej uprawie.Taki zagonek jest wzbogacony w substancje pokarmowe ,bo usuwając  po wyowocowaniu rośliny jednak część korzeni pozostanie w glebie ,oddając jej to co zostało pobrane z głębszych warstw i z powietrza.Aha - proszę się nie dziwić w trakcie wyrywania roślin,że na korzeniach znajdują się dziwne brodawki.To nie żadna choroba  ,to skupiska pewnej bakterii o nazwie Nitragina.To ona pomaga magazynować w roślinie  pobrany z powietrza azot.Zagonek po fasoli jest dobrym miejscem na uprawę warzyw w przyszłym sezonie.
Oby udało mi się dokończyć ten fasolowy temat.
Szparagowatość jest to pozbawienie łyka i wyściółki pergaminowej w strąku i nie dotyczy tylko fasoli niskiej.Także tyczkowa bywa szparagową.Też się ją wysiewa teraz wokół każdej tyczki ,też po trzy ziarna razem,co najmniej 15  szt.A można też poprowadzić sznurki od tyczki do patyków wbitych w ziemię i wokół każdego patyka wysiać fasolę.Pisałam o tym bardzo dokładnie we wcześniejszym poście.,chyba kilkanaście dni temu.Spragnionych wiedzy ,tam odsyłam.Jest to sposób ,łatwy,prosty i ekonomiczny.A fasola szparagowa tyczkowa potrafi mieć bardzo smaczne i nieprzewidywalnie długie strąki.Należy tylko poszperać w sklepach ogrodniczych.Długość strąka podana jest na drugiej stronie opakowania.Do tej pory wszystko nam  ukłdało się jedną bardzo pozytywną całość.Ale nie,tak dobrze do końca nie będzie.W prawdzie nie dokuczają fasoli choroby ale szkodniki pod postacią śmiertki kiełkówki  tak. To ona niszczy młode rośliny atakując je z powietrza i składając jaja w rozwijające się  liścienie  [ to te pierwsze,te grube,wychodzące z ziemi ]ale proszę się nie martwi,.bo mam na to radę.Na czas od siewu do ukazania się liści właściwych na fasoli rozkładamy agrowłóknine.W ten sposób bez chemicznych oprysków uzyskujemy zdrowe rośliny ,ale................ możemy też siać ziarna "zaprawione" zaprawą nasienną przeciw temu szkodnikowi.Są takie w sprzedaży.I wiecie co? Teraz muszę Was Kochani moi czytelnicy opuścić,bez przekonania ,że wszystko na temat fasoli napisałam.O,nie wszystko.Wrócę zatem jeszcze do tego tematu.
W porównaniu do innych strączkowych,fasola jak już wspominałam niejednokrotnie jest ciepłolubna.Bo też pochodzenie jej inne od pochodzenia grochu,czy bobu.Jak pomidory i papryka przywędrowała  z Ameryki po jej odkryciu.I proszę sobie wyobrazić,że początkowo była uprawiana jako roślina ozdobna Pleciono z niej wieńce dla zwycięzców  najprzeróżniejszych  turniejów  i zawodów.Przybierano bryczki i powozy z okazji świąt.Kiedy zaczęto ja konsumować dokładnie nie wiadomo,ale na szeroką skale uprawiana była w XIX w.Początkowo tylko "na suche " ziarno.Szparagową po I wojnie światowej .I właśnie do   uprawy szparagowej  będę Państwa namawiać ,a to z powodu łatwości uprawy i pozyskiwania plonu.Bo   pozyskanie  plonu to  tylko zerwanie strąków.A plon u fasoli na suche ziarno,to wysuszenie wyłuskanie ziaren, sposobem ręcznym wcale nie takie  proste,a do tego nie ekonomiczne.1 kg suchej fasoli to kilka zł.Do tego jeszcze dochodzi taka przeszkoda w uprawie "na suche ziarno".Jeżeli ma na działce rosnąć jedna i druga,to szparagowa szparagową nie będzie,bo owady zapylające  przeniosą pyłek z nieszparagowej na szparagową ,no i ta szparagowa będzie miała łyko i wyściółkę  twardą pergaminową  w strąku.A szparagowatość polega na nie posiadaniu tychże.I jeżeli już przekonałam nieprzekonanych  to możemy rozpocząć siewy...............ale może za kilka dni ,jak zagonki się lepiej ogrzeją,po obecnych zimnych nocach.Jak wszystkie strączkowe,nie wymagają poza ciepłem niczego.Urosną na każdej glebie,bo jako te strączkowe posiadają coś ,czego inne nie  posiadają,wiązania azotu  z powietrza a pozostałe składniki "szukają" swoimi niezwykle długimi korzeniami w glebie.Sięgają do tych,które "uciekły" warzywom rosnącym w ubiegłym sezonie.Siejemy metodą kupkową lub gniazdową tj ,po trzy ziarna razem w jedno miejsce,na głębokość około 4 cm.w odległości,co  15 cm w rzędzie,a rzędy winny być odlegle od siebie około 25 cm.Wszystkie strączkowe ,zatem także i fasola ,lubią rosnąć tak po trzy razem  bo w ten sposób wzajemnie się wspierają.Myślę tu oczywiści o fasoli niskiej ,zwanej kiedyś ,szczególnie na wsi "piechotą".Ale to nie  koniec sprawy fasolowej,zatem cd za moment.
Tyle mam do przekazania ,a czasu dziś niewiele.Ale może jeszcze uda mi się spotkać z Państwem po południu,a tymczasem FASOLA.Wszystko co o niej wiem, już za moment.
"Pankracy,Serwacy,Bonifacy,dla ogrodów źli chłopacy."Rozpocznę tym bardzo starym przysłowiem z nadzieją,że może,nie,może nie będą tacy  źli.Patrzę w niebo.I jak zawsze pragnę słońca,tak teraz wyczarowuje zachmurzenie.A że czarownica ze mnie kiepska, z mizernym rezultatem.Spytacie być może ,czemu zachmurzenie?Zachmurzenie ,zatem niski pułap chmur,zatem nie ma wyparowania ciepła do atmosfery i wtedy zimne nie ma szans,bo cieple nie ucieka nie puszcza zimnego.I nie wiem czemu,ale mam nadzieję,że może prognozy się nie sprawdzą?OBY.OBY PRZYMROZKÓW NIE BYŁO..

środa, 13 maja 2015

Onegdaj bywało tak:O tej porze już organizowało się wielkie pranie.Bo po zimie się uzbierało. W zimie się nie prało.Wiklinowy kosz,który stał w przedpokoju był pełny.Jak byłam mała to grając w chowanego chowałam się do tego kosza Miał taki kształt,że był zaokrąglonym z jednego boku trójkątem i pięknie pasował do miejsca w kącie przedpokoju,zabierając niewiele miejsca.Pranie  rozpoczynało się znoszeniem potrzebnych przedmiotów do małego domku  na końcu posesji  zwanego pralnią.W balii moczono w proszku Radion co to sam prał białą pościel i bieliznę ,  na całą noc.Dopiero następnego dnia było pranie zasadnicze.Ale ja nie o tym chciałam pisać,bo kiedyś już pisałam ,ale o Pani Anielce co do prania przychodziła.Była sprzątaczką w poradni" Kropli Mleka",bo tak zwano wtedy Poradnię D,czyli dziecka.Wynajmowała się też do prania,które jak już wspomniałam wcześniej trwało  trzy dni,bo wszystko robiła praczka,nie bylo żadna pralka.Nawet "Frani" jeszcze nie było.Jak była ładna pogoda to pranie rozwieszano na powietrzu,a jak pięknie potem pachniało.Ale wracając do p.Anielki,to mama zawsze szykowała  specjalny obiad kaloryczny bo praczka musi mieć siłę.Na śniadanie zjadała dwie pajdy chleba ze smalcem i wypijała kielonka jak sama mówił,ale ten kielonek to tak było około pół szklanki.Jednak miała jeszcze do tego specjalne życzenia .Prosiła o łyżeczkę do herbaty co rozśmieszyło mojego ojca absolutnie..........."pani Anielko,będzie pani to pić łyżeczką?",ale zaraz było następne  życzenie,  -  cynamon.Na łyżeczkę brała odrobinę cynamonu ,mieszała to z wódką i wypijała".No teraz będę miała siłę prać stwierdziła"I tak faktycznie było.Kiedyś opowiadała nam [pochodziła ze wsi ],że jak musiał kopać ziemię,to zawsze tak się wzmacniała.Spróbował tej mikstury ojciec i stwierdził,że jednak woli bez cynamonu.Na co mama odpowiedziała,"no to szczęście,że ty nie musisz ciężko pracować "Taki kielonek też był dla p.Anielki do obiadu,tego kalorycznego jak wspomniałam.Bardzo go lubiłam ,a była to botwinka ,a do niej zapiekanka.O wiele wcześniej nasolona i napaprykowana została słonina.Zawsze właściwie taka była w domu moich rodziców.Zapiekanka,to blacha do ciasta nasmarowana masłem i pierwsza warstwa ,to płatki cienkie  słoniny,potem warstwa ziemniaków w plasterkach potem warstwa cebuli też w plasterkach i od nowa  słonina ziemniaki,cebula itd Ależ to było pyszne.
A teraz "jak to onegdaj bywało"?,będzie krótko,bo jutro cd .Ale jutro chyba będę miała dwa podejścia,tak myślę.
Nie mogę nie ustosunkować się do faktu,nadchodzących przymrozków.Jakim roślinom zaszkodzą ,a jakim nie.Jeżeli się pojawią ,to o tej porze ,przeważnie nie są zbyt długotrwałe.Ale zależy to od rejonu.Także bardziej narażone są rośliny i ogrody ,które są usytuowane w zagłębieniach terenu.W takich miejscach np. sadownicy ,nie zakładają sadu.A dzieje się tak dla tego,że zimne powietrze jest cięższe od ciepłego i z tej przyczyny szybciej i łatwiej  spada i zalega w zagłębieniach .Myślę,że i tak w tę najgroźniejszą noc,z 14  -  na 15 maja będą chronić w nocy swoje sady,  sadownicy,przez zamgławianie ,lub zadymianie.I jedno i drugie skutecznie podnosi temp. o 4 stopnie.Najniebezpieczniejsza jest godzina przed świtem.Była taka jedna noc w latach 80 ątych ,nieprzespana,spędzona na dzialce.Paliłam i paliłam [wtedy jeszcze było wolno] ,mokre gazety,mokre szmaty.A dymu  było ...........ogromne ilości.Nie było mnie widać.Aż się dziwię ,że straż nie przyjechała,ale zawiązki owoców na drzewach uratowałam.Potem jeszcze bardzo długo koc,którym się owinęłam pachniał wędzonką ,jak na złość ,w ten kartkowy czas.To tyle sadownicy,a warzywnicy?,Mogą  być spokojni  o warzywa kapustne i liściowe [szpinak sałata] i korzeniowe,takie jak marchew i pietruszka,ale jeżeli chodzi o buraczki,to już nie.Zaziębione  [na pewno nie wszystkie] niebawem zakwitną ,co skutkuje nie wiązaniem  korzenia.Tak się zachowują zaziębione buraki.Zjawisko to nazywa się jarowizacją.Kwitnace , należy usunąć.Pożytek bowiem z nich żaden.Jeszcze bardziej ucierpi posadzony już seler.On się jarowizuje jeszcze szybciej i dokładniej jak  burak.No  - że nie wspomnę o ogórkach,gdyby wykiełkowały.Tu nie wystarczy okrycie agrowłókniną,choć jest łatwe,bo ogórki rosną w rzędzie.Na całą noc należy jeszcze położyć jakiś lekki pled,jednak tak by nie połamać roślin.Prostsza jest sprawa z innymi dyniowatymi takimi jak  dynia cukinia,patison,kabaczek.Te rośliny już dziś można okryć butelkami po wodzie mineralnej,odcinając wierzchołek.Ale zrobić to tak by wiatr ich nie porwał.Po prostu ,wcisnąć solidnie w ziemię.Okrycia też może wymagać wykiełkowana fasola..............ale po co było ją tak wcześnie siać?..........no ;po co?Ale już groszek słodki cukrowy,żadnego okrycia nie potrzebuje,podobnie jak pachnący.Na rabatach kwiatowych mogą ucierpieć aksamitki,róże natomiast [ w zależności od odmiany]raczej nie.No to mamy zmartwienie Kochani.Tylko szklarnia nie sprawia kłopotu.Tam temp,jest wyższa o około 5 stopni jak na zewnątrz.
A jeżeli chodzi o czekoladę to ją dodaje do kawy,gdy jest mi smutno.Bo czekolada poprawia humor.To naukowo stwierdzone.A że sporadycznie jest mi smutno,to sporadycznie taka kawę piję i sporadycznie słyszę."Jakie to gęste,toż to kot gdyby po tym przebiegł,to by się nie utopił."

No ,a teraz coś jeszcze w ten uprawowy,siewowy i sadzeniowy czas.
Jak zaznaczyłam wczoraj,że o pomidorach mogę nieskończenie  i właśnie przypomniałam sobie   taki fakt.Było to bardzo dawno temu.Mój sąsiad sadził pomidory i wbijał paliki  .Zwróciłam mu uwagę  .........."Stefciu, paliki daj od północy".Popatrzył na mnie jakby ducha zobaczył ,ale po pewnym czasie odezwał się w te słowa......................."Szefowa [  tak mnie nazywał  ] co ty mi za gusła tu opowiadasz  ,do czego namawiasz,że co,że mam o północy wbić je?"Ja tu do północy nie mam zamiaru być".Dyskusja jeszcze trwała długo ,aż skończyła się pełnym i całkowitym zrozumieniem   ,że nie o północ na zegarze chodzi,a o północną stronę świata.To i tak na koniec miał pytanie ,"a właściwie dla czego?".................Otóż dla tego,by nie zasłaniać   palikiem słońca. "O,też mi wielkie zasłanianie ",stwierdził,ale paliki wbił prawidłowo.  

I jeszcze taka pomidorowa rada.Często zostaje nam koncentrat pomidorowy w słoiczku.Bo do zupy była potrzebna tylko jego część.Stoi i zsycha się,a można rozrobić go w wodzie i wypić jak sok.A ja jeszcze doprawiam go  cukrem[odrobina] i jakimś ostrym sosem [też odrobina].Np.bardzo pasuje Chili ,ostre.I pewien  złośliwiec   w tym miejscu powiedziałby.........."Kochani  !  nie słuchajcie jej ,bo ona niedługo ostre sosy zacznie dodawać do gorącej czekolady."

wtorek, 12 maja 2015

Ugotować kilka kalarepek ,niedużych,po obraniu oczywiście .Gotować około 15 min.Po ostudzeniu ,nożem i łyżką wydrążyć środki.Wsypać tam odrobinę jakiejś przyprawy kuchennej,lub grillowej i palcem rozprowadzić po bokach.Jeżeli przyprawa łagodna  dodać ostrej papryki,lub odrobinkę jakiegoś ostrego sosu np Tabasco..................ale ODROBINKĘ.Jeżeli nie zostały od wczoraj to usmażyć kotlety mielone wielkości otworu w kalarepce."Wepchnąć" je do środka i w naczyniu żaroodpornym poukładać kalarepki jedną obok drugiej.Może też być to tortownica lub jakaś forma do ciasta.Posypać dość obficie tartym ostrym serem.Zapiekać kilkanaście minut,w zależności od upodobania,czy ma być bardziej,czy mniej miękka.A do tego surówka z papryki ,szczypioru i suszonych pomidorów ,rozdrobnione , i wymieszane z cukrem solą i octem balsamicznym ,olejem lub oliwą.TO JEST PYSZNE.I może być podawane bez ziemniaków.A kto chce z ziemniakami to proponuje inną wersję Ta sama kalarepka,też podgotowana  i też wydrążona,ale zamiast kotleta wkładamy  w otwór niewielki kawałek jakiegoś ostrego sera Ja preferuje pleśniowy.Do każdego otworu wkładam też odrobinę masła i zapiekam.A do tego sos szczypiorkowy.Dwie łyżki masła ,jedna mąki,sol.porcja posiekanego szczypioru.Masło należy zrumienić lekko ,dodać mąkę,wymieszać ,dodać pół szklanki lub więcej  zimnej wody.Rozprowadzić [ uwaga ! od ciepłej wody robią się grudki].Na koniec wsypać szczypior i tylko podgrzać .A kto lubi  chudy sos ,to miesza tylko szczypior z jogurtem.SMACZNEGO.
Czy temperatura spadnie poniżej zera,poznajemy po jej wysokości o godz. 21.Jeżeli wskazuje dwa,trzy stopnie,o to niedobrze.Posadzone pomidory należy zabezpieczyć. Każdy krzak indywidualnie owijając filią ,lub pakowym papierem ,lub dwoma,trzema warstwami gazet.Ale takich nocy może być więcej.To na każdy dzień odwijamy rośliny ,a na noc zawijamy.Chyba że jest to folia.Jest jeszcze jeden sposób,ale raczej nie do  zrealizowania dla amatorów ogrodników .To zamgławianie,mgłą przez całą noc,do momentu wschodu słońca.I to tyle.
A teraz jeszcze kalarepka ,smaczna i zdrowa.

Te porady kieruję do osób,które jeszcze  roślin pomidorów nie posadziły.Ale dla tych co posadziły,też na koniec coś poradzę.
Gleba pod sadzenie [zagonek] należy przygotować tak.Wykopać dołki o głębokości około 30,40 cm ,w odległości  co najmniej  40x40 cm .Dobrze jeżeli dysponujemy suchym obornikiem.Po 4 garście do dołka i wymieszanie z glebą ,to luksus na starcie roślin.Przed sadzeniem należy do dołków wlać wody i dopiero jak ona wsiąknie wbić paliki  {zawsze od strony północnej] i sadzić rośliny  i ponownie podlać.Jeżeli są już duże ,to przywiązać do palików,ale nie sznurkiem,a już zupełnie nie plastikowym.Najlepsze są kawałki bawełnianych szmatek.Przywiązujemy w tak zwaną "ósemkę" by stworzyć warstwę izolacyjną między krzakiem ,a palikiem,by wiatr nie ocierał pomidorem o palik.Ach niech sobie z resztą , ociera,izoluje przecież szmatka.I tu następująca uwaga.Dobrze jest nakarmić rośliny na samym początku obornikiem,ale to wiąże się z tym,że będzie więcej pracy przy likwidowaniu nadmiernej ilości pędów.Myślę o tych   które wyrastają  W KĄTACH LIŚCI,TJ W KĄCIE ZAWARTYM MIEDZY GŁÓWNYM PĘDEM A OGONKIEM LIŚCIOWYM.Zamiary rośliny,w rozrastanie się na szerokość ograniczamy my ,uszczykując pędy jak tylko się ukażą.Poza głównym,możemy ewentualnie zostawić tylko dwa boczne.Pamiętając  ,że uszczykiwanie  może mieć miejsce tylko rano ,lub późnym popołudniem.Praca ta wykonana w samo południe powoduje skręcanie liści  ,szczególnie dolnych.Nawożenie...............poza tym początkowym ,może mieć miejsce nawożenie, dopiero po zbiorze pierwszych owoców.Wcześniejsze ,nie powodowałoby  wyższego plony.Wszystko "szłoby w krzak" i jego masę liści,a nie o to chodzi.Proponuje poszukać nawozu mineralnego specjalistycznego do nawożenia pomidorów.Jest taki.On jest bogaty w składniki zwiększające plonowanie .W każdym razie..............nie, nie należy nawozić nawozem azotowym................absolutnie. Oczywiście może to być też obornik,posypany po wierzchu i wymieszany delikatnie z gleba,podobnie jak i mineralny. Ale w miarę upływu czasu potrzebne okażą się opryski zapobiegawcze.A Państwo  już wiedza,że zapobiegawcze nie szkodzą tak jak interwencyjne.Do wykonania tych zapobiegawczych będzie potrzebny npMiedzian,lub inny zapobiegający chorobie o nazwie ZARAZA ZIEMNIAKA.Opryski winne być trzy,w odstępach  dwutygodniowych,rozpoczynając od połowy czerwca.
No to właściwie ile pędów winien mieć pomidor? A to zależy od hodowcy,który wie że jeden pęd to pomidory duże ,bardzo duże,okazałe i wcześniejsze,a trzy pędy to owoce znacznie mniejsze,ale wagowo jest ich więcej.Proponuje część prowadzić na jeden pęd ,uszczykując wszystkie boczne,a część na trzy pędy,ale nigdy więcej.A to po to by mieć porównanie.


I co ja mam Kochani z Wami zrobić ,myślę o  tych co pomidory już posadzili?Może uda mi sie coś poradzić.
Jak już sygnalizowałam wcześniej POMIDOR wywodzi się z Ameryki  Południowej.Być może z Peru,Chile,Meksyku.Boliwii,lub Ekwadoru.No  -  wszędzie tam jest cieplejszy klimat jak w Polsce.Początkowo pomidor nie miał tak intensywnej barwy,był raczej złocistego koloru  -  jak jabłko.A jego nazwa Tomati oznacza dużą jagodę.No i po przywiezieniu  do Europy uprawiano go dla jego tych złocistych jagód -  jako roślinę ozdobną.Kumacie Kochani??????? rosło coś i nie próbowano jak to smakuje?I tak naprawdę na masową skalę zaczęto go uprawiać w XIX w.Jeszcze pamiętam te lata  50 ąte i głoszoną wówczas herezję,że od pomidorów można zachorować na raka.A jest akurat odwrotnie.Ale przecież jest to naszą  cechą ,znaleźć winnego.A w tych latach  właśnie coraz częściej słyszało się o raku. Zatem,kto winien ? pomidor.A toż,to pomidor to samo zdrowie.Zawarta w nim vit.C,wpływa na wzmocnienie odporności organizmu,vit.E,na skórę i oczy,vit.B na układ nerwowy.vit.PP  ,na  na metabolizm cukru i cholesterolu,a vit.K na krzepliwość krwi.Makro i mikroelementy,to potas ,obniżający  ciśnienie i poprawiający pracę mięśnia sercowego.Jest jeszcze  wapń na kości,magnez na uspokojenie skołatanych nerwów,żelazo,na budowę czerwonych krwinek,miedź,kobalt i magnez.

No i cudowny,najcudowniejszy,LIKOPEN   .AŻ SIĘ  PROSI BY GO ODDZIELNIE WYMIENIĆ.Jest to naturalny barwnik,który zmniejsza,ryzyko różnych  chorób  : szczególnie chorób serca.Zapobiega powstawaniu patologicznego stanu gruczołu krokowego i zachorowalności na raka.Zdanie naukowców  jest takie :jeść pomidorów dużo,bardzo dużo,a szczególnie odmiany: koktajlowe i malinowe.Wyrażają swoje zadowolenie z powrotu do uprawy malinowych.W tym miejscu pragnę pocieszyć osoby,które surowych owoców,ze względów zdrowotnych jadać nie mogą,że zawartość likopenu jest bardzo duża,nawet większa w przetworach pomidorowych,jak w pomidorach surowych.

Najwięcej ma sok pomidorowy
potem sos
  " zupa
  " keczup
  '  świeży owoc.
I tego się trzymajmy.
A o uprawie,nic nie ma o uprawie.Nie ma ale zaraz będzie.

Osiemdziesięciolatek pyta. Panie doktorze,czy seks w moim wieku jest jeszcze możliwy?Jakby to panu powiedzieć.Czy próbował pan grać w bilarda sznurkiem?

No  -  nie wiem czy ja już tego kiedyś nie pisałam?

A teraz o pomidorach,o których  obiecałam napisać wczoraj ......chyba?Ale ostrzegam ,bo ja o pomidorach jak o grzybach,mogę nieskończenie.

poniedziałek, 11 maja 2015

Młoda kapusta ............sposób przyrządzenia  jak sto lat temu.
=============================================
1 główka młodej kapusty  [ teraz są niewielkie]
2 jabłka
2 cebule
1 czubata łyżka cukru
a soli do smaku
około 100 g.słoniny
1 łyżka maki.

Kapustę i cebulę pokroić i wymieszać.Wlać wody by były pokryte  posolić.Gotować około pół godziny bez przykrycia [koniecznie]  .W tym czasie też w bardzo małej ilości wody ugotować do miękkości  obrane i pokrojone na małe kawałki jabłka.Po ugotowaniu zmiksować lub przetrzeć przez sito.Ugotowaną kapustę  odcedzić z wody dokładnie.Dodać zmiksowane lub przetarte jabłka wraz z wodą w której się gotowały.Posłodzić , nie dosalać na razie.Usmażyć na rumiano skwarki ze słoniny....................która dzień wcześniej,..........no dwie godziny wcześniej winna być natarta solą.Dodać łyżkę mąki wymieszać.Lekko,leciutko mąkę podrumienić.Wlać do kapusty wymieszać.No................może to jest kaloryczne...................może" cholesterolowe "|ze względu na skwarki ..............ale żeby tak całkiem,ani jeden raz  nie spróbować?Potem kapusta się" zestarzeje" ,a taką  zestarzałą przyrządzały nasze babcie inaczej I o tym i jeszcze o innym już jutro.np o pieczonej kalarepce.

A na działkach,na działkach nic się nie dzieje.Co miało być posiane ,jest posiane.Na ciepłolubne jeszcze czas.Podlewać nie trzeba bo przepaduje od czasu do czasu,a chwasty jeszcze nie zdążyły urosnąć.

A co dalej na działce ,o tym przypomnę jutro.
I widzicie Kochani moi czytelnicy.Właśnie wczoraj dowiedziałam się ,że od środy zapowiadane są jeszcze przymrozki............oj,nie trzeba jeszcze,nie trzeba sadzić pomidorów.Zatem tradycji stanie się zadość .Będą zimni ogrodnicy i zimna Zośka.Kilka dni temu starałam się wytłumaczyć to zjawisko.Z jakim skutkiem ,nie wiem.Kto chciałby wrócić do tematu winien" otworzyć","starsze posty".Ale wracając do pomidorów.Tak,tak,one są ciepłolubne.I tu przypominam sobie jak na wielu wykładach podawałam termin sadzenia warzyw kapustnych [ostatnia dekada kwietnia] ,to zawsze słyszałam pomruk  z sali.Ten pomruk to obawy przed niesprzyjającą [niską ]temperaturą.Ale świat jest tak urządzony,że jedne rośliny znoszą niską temperaturę ,a inne nie.Akurat kapustne ,nawet do kilku stopni poniżej " 0".Pomidory w takiej temperaturze byłyby rano poczerniałe i zwiędnięte.Nie do odratowania.A wszystko zależy od tego skąd rośliny pochodzą?Akurat pomidory z Ameryki Południowej,a tam ciepło,cieplutko.Inny jak u nas klimat.I wiecie co?Niejednokrotnie uznawane są za rośliny wieloletnie  [w niektórych rejonach ].Po prostu po zimie rozpoczynają ponownie wegetację.Ale co ja piszę,po jakiej tam zimie.?Nie potrzeba też daleko szukać tych różnic w odporności na niska temperaturę,bo choćby warzywa strączkowe,jedna grupa ,a w niej  groch i fasola.Groch pochodzi z Azji Środkowej,gdzie jest podobny klimat jak u nas ,a fasola tak jak i pomidory z Ameryki Południowej.I w związku z tym jakże odległe są terminy ich siewu.Groch w marcu,fasolę w maju się sieje.Ale ja zupełnie nie o tym miałam pisać.Miałam pisać o tym jak to nasze babcie przyrządzały  kapustę słodką.Właśnie kupiłam główkę i  zrobiłam ją tak jak moja babcia, a potem mama,by przypomnieć sobie tamten smak.

Z nadzieją,że  może ktoś  chciałby takiej kapusty spróbować ,podaję sposób jej przyrządzenia.

niedziela, 10 maja 2015

Polecam ,wymyślony i sprawdzony,osobiście.SZASZŁYK MAGNACKI.Należy naszykować plasterki cebuli,kawałki papryki, i plasterki polędwicy,niezbyt cienkie i plasterki wędzonego boczku ,też niezbyt cienkie.W polędwicę ,najlepiej łososiową zawijamy tak jakbyśmy robili kopertę kawałek żółtego ostrego sera .W boczek natomiast dwie śliwki suszone kalifornijskie Nadziewamy na patyki przeplatając papryką i cebulą.Ilość polędwicy i boczku dowolna.Opiekamy średnio długo.Do tego jakiś ostry sos np z czosnku ,śmietany i keczupu.TO JEST PYSZNE.
A pomidory?Nie, jeszcze  nie teraz,za tydzień dobrze będzie je posadzić.Bo nie wiem czy wiecie,że  zbyt zimny zagonek emituje to zimno na posadzone rośliny i powoduje zamieranie pąków  kwiatowych, i opadanie kwiatów  ,tych pierwszych............... a przecież szkoda.Może, lepiej opóźnić jak przyśpieszyć sadzenie.

No i pozostało już tylko .............
Bez jakichkolwiek obaw można jeszcze siać buraczki.Lepiej teraz jak wcześniej,bo bardzo lubią już dobrze nagrzany zagonek.I nie chodzi o ciepło w powietrzu ,chodzi o ciepło w glebie.  Bo co się,dzieje jak jest  gleba zimna?...............ano,dzieje się to ,że buraczki zakwitają.Takie nie wiążą korzenia  i należy je zlikwidować."A co jak u mnie wszystkie zakwitły"...........................zapytał  cichutko kiedyś, bardzo dawno temu, mój sąsiad Stefan.Cichutko pytał,bo się bal,bo nie posłuchał  mojej rady i posiał w marcu."Jak też ja ,zawsze muszę Ci wszystko  tłumaczyć i tłumaczyć" żaliłam się.To zjawisko nazywa się jarowizacją,a ty posiej je jeszcze raz.A było to pod koniec maja.A buraczki urosły ,mu z tego majowego siewu dorodne.I wówczas też pierwszy raz posiał odmianę  cylindryczną Rywala ,lub Opolskiego.Potem już innych nie wysiewał tylko cylindryczne.Teraz jak ciepło i mokro, szybko wykiełkują i równie szybko należy wykonać przerywkę,jak buraczek będzie miał  co najmniej trzy liście.Bo to jest najpoważniejszym błędem ogrodników amatorów,że pozostawiają wszystkie roślinki,które wyrosły.Wówczas,owszem buraczków sporo,ale są drobne.Przerywka reguluje  rośnięcie,zapewniając każdej roślinie  miejsce i wodę i składniki pokarmowe.Zatem niech nie będzie żal,niech nie będzie żal,części wyrośniętych już usunąć.

A jakie to warzywo jest zdrowe.Poza witaminami jest w buraczku pewien składnik  bardzo cenny, TO BETAMINA.To ona zdecydowanie poprawia funkcjonowanie wątroby i przewodów żółciowych a także mineralizację kości,te plagę XX wieku.Ze względu   na niewielka ilość kalorii buraczki poleca się osobom  z nadwagą,przy odchudzaniu.Powszechnie wiadomo,że jeden buraczek gotowany,lub,4,5 łyżek jarzynki z buraczka przed snem,likwiduje zaparcia ,całkowicie.Jest też pomocny przy chorobach nerek.Osoby jadające zbyt duże ilości mięsa,ciasta i białego pieczywa szczególnie powinny,spożywać buraczki,by doprowadzić do równowagi kwasowo- zasadowej w organizmie.Buraczki ,wypłukują kwas moczowy z organizmu,oczyszczają krew i są bakteriobójcze.||Poprawiają krążenie krwi,i zapobiegają  zakrzepom  jakże groźnym w późniejszym wieku.Być może ,nie wszyscy wiedzą,że jedna szklanka,czerwonego,czystego barszczu,likwiduje  zgagę.A to..........chyba informacja bardzo ważna...................czerwony kolor buraczka pochodzi od  antocyjanu,który działa leczniczo na nowotwory złośliwe.

A czy kiedyś próbowaliście takiej sałatki podawanej na obiad do ziemniaków  z wody:2 ugotowane buraczki,2 cebule ze szczypiorem,1 jabłko,2 połówki śledzia .Wszystko rozdrobnić,wymieszać,ewentualnie dosolić ,lub posłodzić,a  na koniec dodać 4 łyżki oleju ,lub oliwy.


A może,warto,może jednak warto posiać.....................Pozdrawiam Działkowców Warzywników.
Ten wierszyk na okoliczność dzisiejszych wyborów, w prawdzie nie  parlamentarnych,ale jednak...............

Wybory,wybory,wybory.
===================
Dwa zajączki Kic i Mic,,nie umiały nic,a nic.Bawiły się jadły spały i po łące wciąż kicały.
W lesie tym ,co obok łąki,już od rana pszczoły ,baki,uwijały się brzęczały ,bo na zimę miód zbierały.
Dzieci mrówek,dawno w szkole,a żuk gnojarz spulchnia rolę,lisy nory pogłębiają,dzieci swoje
w nich chowają.
Miś brunatny tłuszczyk wiąże i dogląda żony ciąże.Napracował się nie mało,by się stadko powiększało.
Nawet grzyby dobrze rosną,te pod rosochata sosną.
Szaraki bez pracy szkoły.Oj ! - wyrosną na matoły.
Jesień,wiec bilansu czas.Na polanie cały las,zebrał się by liczyć zyski,uczciwie obdzielić wszystkich.
Zające ,też z łąki przybyły, w kolejce się ustawiły,po należną zysku część,ale zobaczyły pięść
i gwizdy ze wszystkich stron. -" Leniom my mówimy won !"
Tak zwierzęta się zmówiły,że szaraki wygoniły.Tylko sowie trochę żal,że tak pójdą sobie w dal.
Poradziła zatem ,by w stronę miasta razem szły.
Tam w pewnym okrągłym domu,nie będą znane nikomu.Będą mówić i przemawiać 
i że są mądre udawać.
Posłuchały rady sowy ,teraz układają mowy,od czasu do czasu glosują,
dobrze się w tych rolach czują.
A ja na letnim spacerze,,szukam,lecz już w to nie wierzę,
abym w lesie lub na łące napotkała gdzieś zające.