sobota, 18 czerwca 2016

Starałam się znaleźć jakiś ciekawy przepis z mojej  starej książki kucharskie ,ale znalazłam tylko ten sposób klasyczny,tyle,że proponuje autorka zamiast gotować,upiec buraczki w piekarniku,po czym po obraniu posiekać je tasakiem.Nie przytaczam go w całości ,bowiem mnie ten sposób nie przekonuje i jest zbyt pracochłonny i skąd wziąć tasak?Ja takowego nie mam.Ale kto chce popróbować ,to ja  nie widzę przeszkód ,ale coś mi się zdaje,że buraczki w piekarniku bez wody??????????????????????
BURACZKI ,można po ugotowaniu obrać ze skórki,zetrzeć na tarce i wtedy sprawa może się "rypnąć" - jak mówi młodzież,bo w trakcie  tarcia pojawią się właśnie białe włókna ............i co ? i taki buraczek nie nadaje się do jedzenia,oczywiście.Myślę tu o kupnych buraczkach,nie naszych działkowych,bo przecież my wiemy jak i kiedy je uprawiać.

Mając już utarte,można sporządzić zasmażkę z masła klarowanego i mąki  i do tego dodać starte buraczki  ,posolić ewentualnie posłodzić i dodać soku z cytryny lub octu balsamicznego.To jest klasyczny sposób podania.Można też sporządzić mniej kaloryczne i do utartych dodać ,także utarte jabłka i oleju i soli i cukru do smaku. Podawać na zimno.Moje ulubione,to ugotowane i utarte buraczki i do nich dodany ugotowany w minimalnej ilości wody agrest,taki na pograniczu jeszcze niedojrzałości i dojrzałości.Po odlaniu wody i  zmiksowaniu agrestu ,lub po przetarciu go przez sito dodać do buraczków i już   tylko posłodzić i posolić.A proporcje są następujące: na 4,5 buraczków  3 szklanki agrestu.
Jak widać możliwości jest wiele,tylko należy je  wypróbować.
Do grupy warzyw korzeniowych zalicza się także buraka ćwikłowego.Akurat, to warzywo nie jest trudne w uprawie,a szczególnie,że nie potrzeba się spieszyć z jego siewem.Zbyt wcześnie posiany,w zbyt zimną glebę podlega jarowizacji co oznacza skąpym wiązaniem korzenia i  przerastaniem włóknami.Taki, pod żadna postacią do konsumpcji się nie nadaje.Pospolicie,mówi się o takich burakach,że zostały zaziębione.Zatem lepiej jest posiać za późno [nawet w czerwcu] ,jak za wcześnie  t.j. przed 15 kwietnia.Im ziemia będzie bardziej nagrzana ,tym plon wyższy i smaczniejszy,bo bogatszy w cukier ,a jeżeli jeszcze będą to buraki cylindryczne np.Rywal,lub Opolski,to już więcej sobie dogodzić nie można bowiem on jest ciemnoczerwony,słodki,bez białych pierścieni w środku.A jakże smaczny taki jeszcze nie całkiem wyrośnięty.Ale  nie tylko o smak tu chodzi.Chodzi,też o to co daje ludziom jedzenie buraczków ćwikłowych.W pierwszej kolejności poprawia on morfologię,zatem szczególnie winien być konsumowany przez tych co tego LEKU potrzebują.Niech to będzie dwa razy w tygodniu ,a po miesiącu  badanie krwi wykazuje znaczną poprawę.Są jeszcze w buraczku właściwości WYMIATAJĄCE.Wymiatają  co w przewodzie pokarmowym zalega i powoduje zaparcia.I choć o tym już pisałam,powtórzę.:Jeden ugotowany buraczek po kolacji  zmieni tę niezdrową sytuację.Takiego buraczka potrzebują szczególnie osoby prowadzące siedzący tryb życia,jak np. moja koleżanka która już nie potrzebuje łykać ani Altry,ani Alaksu ,ani innych tabletek przeczyszczających, gotuje sobie kilka sztuk i przechowuje w lodówce,by po nie sięgnąć wieczorem.W tym miejscu jednak pragnę Państwu uświadomić taką prawdę : że jakoś niezbyt często jadamy buraczki jako jarzynkę,do obiadu,Oj ! nie często,a przecież można ja zrobić na różne sposoby ,w zależności od upodobań smakowych.....................np:
Już nawet nie informuje o tym,że sałatka czy sałatki są przeznaczone szczególnie dla osób zapracowanych,bo chyba widać,że pracy przy  nich niewiele.Dziś, tak jakoś  "wyszło kulinarnie" i nadal tak będzie bowiem trudno mówić jest o właściwościach zdrowotnych warzyw  [ o czym za chwilę ] nie przytaczając przykładów  na ich sporządzenie.
Potrzeba matką wynalazku.
Po obiedzie pozostały 4 ugotowane,ładne,bo białe ,ziemniaki.A białe, bo gotowane z cebulą,a cebula nadaje lepszy smak ziemniakom i powoduje,że nie czernieją..No - chyba,że są bardzo,ale to bardzo przenawożone.
Z a t e m : te 4 ziemniaki pokroiłam w średnią kostkę i 1 cebulę także i otworzyłam słoiczek  średniej wielkości oliwek i odlałam z nich wodę i dodałam do tej sałatki i jeszcze 2 ogórki małosolne  ,także pokroiłam w kostkę i kilka łyżek majonezu i drobno posiekaną natkę pietruszki  i 1 łyżeczkę cukru i wszystko wymieszałam,przybierając na salaterce  kilkoma niedużymi przekrojonymi rzodkiewkami.I ta sałatka  okazała się także pyszna.I dziś robię ponownie obie.Ale tym razem , dodam jeszcze do tej  drugiej rozdrobnionego czosnku kilka ząbków.
Wyszła mi, metodą prób  i błędów wyśmienita sałatka i uważam,że byłoby ogromnym błędem gdybym się tym przepisem nie podzieliła .

Tak sobie pomyślałam,że jesienią i zimą częściej jadamy śledzie,czyż nie?"Zimą dobry jest śledź ,a latem cicho siedź..........."stwierdził pewien poeta.A ja uważam,że  w połączeniu z komponentami ,tak by nie górował nad nimi także i  o tej porze  będzie smaczny.I jak zwykle,przepis ten jest dla kobiet pracujących................no - dla mężczyzn także,dla zapracowanych chronicznie nie mających czasu.Urozmaicone jedzenie ,to także nasze zdrowie ,to coś o czym powinno się pamiętać,a szczególnie  o tym co pochodzi z morza.  Z a t e m  :

Trzy płaty solonych śledzi należy wymoczyć ale tylko 1 godzinę.Potem pokrajać w cienkie paseczki ,także w cienkie, niedługie paseczki dwie papryki ,jedną czerwoną,drugą żółtą.Otworzyć puszkę zielonego groszku  odlać wodę wsypać groszek do śledzi  i 1 łyżeczkę cukru,odrobinę pieprzu,lub [kto lubi]ostrej papryki i kilka łyżek majonezu.Wymieszać dokładnie i przełożyć do salaterki posypując po wierzchu posiekanym szczypiorem.Majonezu winno być tyle by dokładnie połączył i pokrył wszystkie składniki.I proszę mi wierzyć...................to jest pyszne np. na kolację,po powrocie z działki. Zakładając ,że tam najedliśmy się grillowanym mięsem. A ,że samochód już odstawiony można pozwolić sobie na zimy "browar ". do tej sałatki.......................O! - to dopiero jest pychotka.

Kto jednak myśli,że na tym koniec moich prób jest w błędzie bo......................
"Najgorsze rządy są lepsze od anarchii".greckie
Ale czasem trudno to odróżnić - tak uważam.
I tym oto przysłowiem  witam Was,drodzy moi Czytelnicy i jako pierwszą, proponuję informację o sałatce.Myślałam,myślałam i wymyśliłam,...................

piątek, 17 czerwca 2016

Niech będzie taki sposób podania marchewki sprzed stu laty .
PURE Z MARCHWI.
===================
Kilkanaście marchwi oskrobanych pokrajać w kawałki i ugotować w małej ilości słonej wody do zupełnej miękkości ..Potem je utrzeć,przefasować przez sito i zasmażyć z dwoma łyżkami masła i kilkoma łyżkami słodkiej śmietanki dodawszy soli i cukru do smaku.Podawać do różnych mięs lub na grzankach ,albo omletach.

Tak to robiono kiedyś ,a dziś blender załatwi sprawę szybko  i skutecznie.Myślę,że to może być smaczne.Polecam.
Bo - choćby MARCHEWKA, z powodu ogromnych ilości prowitaminy A jest warzywem "dbającym " o nasza kondycję i o naszą skórę.Po systematycznym spożywaniu  można stwierdzić już po kilku tygodniach,że jej wygląd jest znacznie zdrowszy i ma ładny kolor.Podobny zestaw witamin ,zaraz po marchewce ma morela w beta- karoten  także bogata.
Czy wiecie,że Anglicy preferują jako dodatek do drugiego dania,np. do kotletów mielonych małą specjalną odmianę marchewki  z masłem i tartą bułką jak u nas podaje się  fasolę szparagową lub kalafiory.Zaraz zajrzę do  książki kucharskie,tej ponad stuletniej  by tam znaleźć  przepis ,jak też wtedy marchewkę  jadano.Ale przed tym ,mój ulubiony sposób,to marchew w wiórkach,które uzyskuje się skrobaczką do warzyw i o tej porze roku jako dodatek do niej młoda kiszona kapusta i  koniecznie tarty chrzan i łyżka cukru i odrobina soli i kilka łyżek oleju.By ta surówka była smaczna marchewki winno być sporo,nie jako niewielki dodatek.A kto lubi w poszerzonym składzie  surówkę może dodać paprykę lud dwie, pokrojone w kostki.......... i....................ostrą papryczkę  także ...............i to jest pyszne i wiecie co? W takiej surówce są wszystkie,absolutnie wszystkie witaminy i sole mineralne.Jednak jeżeli papryczka ostra,to wtedy już nie chrzan.Moja koleżanka zmodernizowała ten przepis i  nie dodaje ani chrzanu ,ani papryki ostrej ,w zamian za to dodaje do  surówki garść rodzynków.Jej dzieci taką lubią.


WARZYWA KORZENIOWE,to warzywa bardzo zdrowe,niestety maja zdolność do kumulowania różnych,często szkodliwych substancji.I  nie chodzi  o metale ciężkie  "wyrzucane" z rur wydechowych silników spalinowych.One jak to ciężkie,opadają w pobliżu dróg szybkiego ruchu.O wiele groźniejszy jest także produkt spalania tj. benzoapiran,ten jest lekki i wiatr go poniesie daleko.Bo, z warzywami jest tak,że jedne tę zdolność kumulowania maja inne nie.Do tych co nie kumulują należą :dyniowate  i psiankowate.One mają w przysłowiowym "nosie" to co sobie fruwa i jest szkodliwe,one potrafią oddzielić złe od dobrego........jak strażacy którzy oddzielają to co się pali od tego co się nie pali,by się nie zapaliło to co się nie pali od tego co się pali.
Wracając jednak  do korzeniowych.Niechętni są uprawiane na działkach,czemu ja się nie dziwię bo są pracochłonne ,wymagają przerywki i odpowiedniej gleby.Nie na każdej uzyskuje się dobry plon.Najlepsze są gleby torfowe,takie po zaoranych łąkach ,jednak niezbyt kwaśne.Reasumując,często jest to zupełnie nie ekonomiczne ,wymagające wielu sił i środków,by stworzyć warunki korzeniowym.:Pewna osoba stwierdziła: "to praca dla zegarmistrza."Ale,że prawidłowo uprawiane są zdrowe,temu nikt nie zaprzeczy.

Bo choćby MARCHEWKA................
A z tymi ogórkami to było tak:Widzę ,że mają plamy na liściach ,że są to plamy powodowane przez KANCIASTĄ PLAMISTOŚĆ.Jednak mój rozmówca widzi co innego.On widzi niekształtne beczułkowate owoce tych ogórków."No i niech pani  spojrzy jakie brzydkie one są  ,te owoce"?  -  Owszem widzę."A czy pan widzi  jakie brzydkie są ich liście?".I co z tego- ?"odparł zainteresowany."A to z tego,,że tylko u ludzi tak jest,że garbaty ojciec ma prostego syna , u roślin niestety  nie.Koślawe liście ,plamiaste ,pożółkłe.....................to kto ma pracować na owoce ogórka,na plon?
Na koniec jeszcze okazało się ,ze odmiana ,którą wybrał jest najbardziej podatna na choroby,jak żadna inna................to Polan ,F1. bo pani w sklepie powiedziała,że bardzo obficie plonuje.I to nawet jest prawda,ale ta odmiana w zamian za obfite plonowanie wymaga kilku oprysków.To odmiana  jest dla plantatorów,nie amatorów.Opuszczając działkę poleciłam w roku następnym zmienić odmianę ogórków na ŚREMSKIEGO lub ŚREMIANINA  i poleciłam także wycięcie sekatorem wszystkich gałązek na jego iglakach na których są guzowate wyrośla i coś mi się zdaje,że to bardziej do niego dotrze jak oprysk...............niechby zatem choć to.
Czekam na telefon od niego i nie wiem,czy to,że jeszcze nie dzwoni oznacza ,że wszystko jest zdrowe i ogórki i iglaki,czy może wprost przeciwnie.

Ale przecież, ja jestem też winna Państwu informację na temat właściwości zdrowotnych owoców i warzyw a tymczasem wdałam się w to co powyżej.
Było to rok temu,gdy odwiedziłam pewną działkę ,na prośbę jej użytkownika ,zawiedzionego plonowaniem ogórków.Najlepiej jest wykonać wizje lokalną by stwierdzić,co roślinie dolega?.Jednak ja zwróciłam uwagę na samym początku na dwa przepiękne  kilkuletnie iglaki.I co stwierdziłam?.Stwierdziłam coś bardzo niedobrego,a mianowicie żerującego szkodnika PRZĘDZIORKA SOSNOWCA.Jest tak mały,że niewidoczny gołym okiem,ale szkody przez niego wyrządzone  ,bardzo dobrze widoczne.Tego OBRZYDLIWEGO BARDZO EKSPANSYWNEGO pasożyta można spotkać na :cyprysie,modrzewiu,jałowcu,sośnie ,świerku i żywotniku [żywotnik,to tuja ].pasożytując wysysa soki ,co prowadzi do przebarwienia igieł ,najpierw na żółto,potem na ciemnobrązowo.I co się dzieje dalej ?Dalej - to te igły  po prostu opadają.Pozostaje smutny obraz jak po bitwie tj. pędy oprzędzione pajęczyną  ,a pod nimi guzowate zniekształcenia ,takie kuliste wyrośla,im starsze tym ciemniejsze.Zapytałam działkowca ,czy nie zauważył,że coś złego dzieje się z jego iglakami i otrzymałam odpowiedź,że myślał ,że tak musi być.Oj ! - taka widoczna nieprawidłowość i co i zero reakcji.Dla czego ? zrozumiałam to potem jak przeszliśmy do zagonka z ogórkami.Tego działkowca ,po prostu nie interesowały rośliny ozdobne,tylko użyteczne.By ratować biedne iglaki użyłam fortelu..................twierdząc ,z resztą to prawda,że one osłaniają ogórki i inne warzywa od północnych wiatrów.Nie jestem jednak taka pewna,że zdoła on zniszczyć tego trudnego do zniszczenia szkodnika.Bowiem ,powinien zastosować na niego kilka oprysków preparatem przędziorkobójczym co najmniej raz w miesiącu aż do samej jesieni.

A o co chodziło z tymi ogórkami/?
"Sprytna żona rządzi mężem nawet wtedy,gdy jest mu posłuszna."włoskie.
A to nie lada umiejętność.I tym przysłowiem rozpoczynam poranną zmianę.

czwartek, 16 czerwca 2016

Przypominam..............wszystkie rośliny lubią być podlewaną wodą ODSTAŁĄ ,bo co spytacie,a dla czego spytacie? być może .A to dla tego,że  podlewając taką nie fundujemy  im szoku termicznego,nawet wykonując to po południu  PO POŁUDNIU NAPISAŁAM ,NIE WIECZOREM [ a dla czego..?.........by podlane rośliny nie zostały mokre na noc].A dla czego,nie powinny być mokre w nocy,gdy ciemno?Bo wtedy mogą  zachorować NA JAKIEŚ CHOROBY GRZYBOWE.Pisałam o tym we wcześniejszych postach.Jednak nie tylko to jest istotne.Pragnę przypomnieć,że wszystkie warzywa dyniowate ,te najbardziej ciepłolubne,będą nam wdzięczne za wodę ciepłą i natlenioną .Taką co to stoi od wczoraj.Te warzywa szczególnie.

A jeżeli pokusiliście się o hodowlę dyni,zwanej też banią [bania ,to rusycyzm].Niebawem pojawią się  ich owoce.By nie gniły w czasie rośnięcia ,nie powinny leżeć bezpośrednio na glebie,ale na czymś co od wilgoci je odseparuje.Onegdaj widziałam splecione ze słomy - po prostu słomianki.Z uplecionego ze słomy warkocza skręcano koło wiążąc sznurkiem i to podkładano pod dynię.Pomyślcie co jeszcze mogłoby być?Nie polecam wkładania jej do koszyka.Coś takiego nie jest mi obce.Ładnie to wyglądało,szczególnie,że  koszyk powieszony został na płocie,tyle,że okazał się za mały.Trzeba było zdecydować- co zachować koszyk,czy dynię?

I na tym pytaniu zakończę  dzisiejsze spotkanie .Nie wiem jak będzie jutro,czy, czeka mnie poranna,czy popołudniowa zmiana ?
Drugie pytanie było następującej treści :"Czy te małe,całkiem malutkie jabłuszka i gruszeczki leżące pod drzewami grusz i jabłoni,to też zniszczył szkodnik :OWOCNICA ŻÓŁTOROGA?
Nie,to nie za sprawą tego szkodnika spotkać można porażone owoce jabłoni i grusz,bowiem owocnica niszczy tylko zawiązki śliwek.Ten szkodnik ,ten zniszczony plon,to sprawa  KWIECIAKA,który też powoduje podobne szkody w sadach.Często nie zdajemy sobie sprawy z tego,że właśnie jest,że jego larwa "buszuje " w pąku kwiatowym ,który się nie rozwija .Po pewnym czasie z białego zrobi się brązowy i to jest sygnał ,że to właśnie to.A teraz opadłe zawiązki ,albo jeszcze chowają gąsienicę w środku,albo zdążyła już z nich wyjść do ziemi,gdzie zamieni się w poczwarkę .Pisałam,ostrzegałam,że tak może być ,proponowałam rozłożenie pod drzewami folii,by zgarnąć je z niej i wynieść poza działkę.A jak radzą sobie z tym szkodnikiem sadownicy.Tak myślę,że stosują pułapki feromonowe,lub uzyskują informację ze specjalistycznych stacji ochrony roślin,które to, też tylko na podstawie tych pułapek  ,dowiadują się,że właśnie rozpoczęły się obloty tego szkodnika i wtedy stosują oprysk.Ten jeden raz,by przerwać jego łańcuch .Amatorzy także przerywają łańcuch zbierając opadła owoce,a właściwie to,co owocem miało być.Że się nie mylą,świadczą o tym czarne otwory prowadzące do wnętrza a często też poczerniałe i wyjedzone właśnie to wnętrze zawiązka.

Ale - uwaga ! niebawem rozpocznie się opad świętojański,tj,zrzucanie przez drzewa nadmiaru owoców,nadmiaru związków,co nie świadczy o żadnej chorobie.Ma to miejsce w każdym roku w większym,lub mniejszym natężeniu.

I jeszcze tylko małe,malutkie przypomnienie...................

.
Pytanie pierwsze dotyczyło uprawy pomidorów w gruncie....."..czemu nie piszę o usypywaniu kopczyków wokół   roślin.?"
Wiem i także pamiętam jak prowadzono wysoko rosnące  pomidory w ten sposób.To   było dawno,bardzo dawno temu  .Uważano,że w ten sposób zwiększy się ilość korzeni.Że roślina będzie bardziej osadzona w glebie,że tak to nazwę.I jest to prawda.Tyle tylko,że takie prowadzenie znacznie opóźnia plonowanie.Nawet o trzy tygodnie.Ale wtedy to się nie liczyło to nie było ważne.Liczyło się by plon był wysoki  i taki był,tyle tylko,że  znacznie opóźniony.Teraz istotniejsze jest to, kto będzie pierwszy czy plonowanie ,czy ZARAZA  ZIEMNIAKA.Zatem wszystko co opóźnia ,wykluczono.Wtedy,tj. nawet latach 40  tych,choroba ta nie występowała ,a w każdym razie  nie tak,by sprawiało to problem.Nasiliła się dopiero po II Wojnie światowej,z reszta tak jak i stonka .A to wszystko w wyniku szybszego przemieszczania się człowieka i możliwości przewożenia chorób i szkodników.Toż to przed II wojną o stonce nikt w Polsce  nie słyszał.A słyszał ktoś 30 lat temu o SZROTÓWKU KASZTANOWIACZKU,niszczącemu nasze rodzime kasztanowce?To szkodnik rodem z Bałkanów.U nas wcześniej nieznany.A jeździ się tam na wczasy ,jeździ,czyż nie ?Przewiezienie szkodnika ,zwane zresztą zawlekaniem nie jest już żadnym problemem.W samolocie za kilka godzin jest w innym miejscu.A ileś lat temu w dyliżansie ,którym udawalibyśmy się na urlop,a właściwie na wywczasy  zdążyłby paść z braku wody i pożywienia.Niechby choć  miał lęk wysokości ,taki jeden z drugim szkodnik,ale gdzie tam.Na to ,też nie ma co liczyć.Rozwodząc się może zbytnio nad tym tematem ,chciałam powiedzieć,że w zależności od uwarunkowań  wybiera się  stosowny sposób uprawy.
Dobrze,że nie rosną u nas drzewa bananowe ,bo właśnie jest jakiś kłopot,z uzyskaniem plonu.Nie wiem tylko,czy to choroba czy szkodnik  im dokucza  i skąd  się nagle to to pojawiło.No cóż - samo życie.

A drugie pytanie.........................
I -  jest jak przypuszczałam.Moje poranne spotkanie jednak było niemożliwe.Dobrze ,że wczoraj odrobiłam część dzisiejszej "lekcji".Ale są dwie pilne sprawy,które wynikły po krótkiej dyskusji na porannym spacerze.|Czasem mam wrażenie,że jestem informatorką osiedlową,bo wiele osób mnie  zna i korzysta z informacji na blogu, co mnie cieszy.Zatem odpowiadam na pytania...................

środa, 15 czerwca 2016

Idą dwie agrafki przez pustynie.Jedna mówi- "ale gorąco".Na  to druga :"to się rozepnij ."
Tak sobie myślę,że dawno,bardzo dawno nie pisałam ..............jak to onegdaj bywało.I chyba dziś to zrobię.O tej porze w końcu lat 40 ych  w mojej kamienicy w Rudzie Pabianickiej ,na moim podwórku zaobserwować można było  sąsiadki siedzące na stołeczkach ,takich niskich zwanych nie wiem czemu ryczkami.Słyszało się czasem  " gdzie jest moja ryczka?",nigdy nie padało słowo stołeczek.Siedząc na nich  - podobno tak wygodniej "skubały"np. owoce agrestu ,by z nich usmażyć gęstą ciemną konfiturę i do tego bardzo słodką.Smażona była kilka dni i odparowywana.Taka dobrze się przez zimę przechowywała.A trzeba wiedzieć,że nie było wtedy słoików typu" twist,"ani nawet "weck".Różne ,z tak zwanego odzysku,, umyte i wyparzone napełniano przetworami i zakładano na nie mokry celofan.Gdy wysechł to wyglądał jak szyba.Bardzo wątpię by takie "zamknięcie" teraz się sprawdziło.A wtedy tak, bo cukru dawno dużo a on też konserwuje i odparowywano wodę i piwnice były zimne,nie takie jak dziś.Ale nie przypominam sobie by sporządzano cokolwiek z truskawek.Dopiero potem,gdzieś tak w latach już  50 ątych "cudowano" z truskawkami ,że tak to nazwę.Maczano każdą w spirytusie  i takie wrzucano do gorącego syropu z cukru i wody,co potem z tym robiono,tego  nie pamiętam.Świadczy to jednak o tym,że owoc ten był drogi.Natomiast rabarbar ,o! ten był tani i koniecznie należało go przesmażyć na zimę jak najwięcej.Potem pieczono na kruchym spodzie pyszne ciasto rabarbarowe.A my - dzieci  uczestniczyłyśmy niejako w tych pracach podając ,podnosząc ,czy przynosząc.Chłopcy natomiast bardziej zainteresowani byli samochodem sąsiada ustawicznie reperowanym marki Dekawka.Mój ojciec mówił,że Dekawka oznacza "dykta klej i woda".I tak to kwitło życie,zaraz po wojnie i wszyscy na podwórku się zmieścili,a  często też na trzepaku wietrzyły się pierzyny w powłokach w niebieską lub czerwoną kratkę.Po wywietrzeniu "szły" do schowania .Zastępowały je latem kołdry.Życie towarzyskie kwitło.
POR,to specyficzne warzywo.Kiedyś tylko przyprawowe,dziś przeżywa swój renesans.Odkryto bowiem jego lecznicze właściwości.Okazuje się,że działa podobnie jak ŻURAWINA .Wyrzuca z naszych organizmów złe substancje i bakterie,które osadzają się w przewodach moczowych i w nerkach.Działa też na nagromadzony piasek i nie dopuszcza do budowy kamieni,że już nie wspomnę o prostacie i  o tym jak ją, chroni od stanu patologicznego.POR wprowadza ład ,porządek i dezynfekcję całego układu moczowego.Należy tylko jadać go pod postacią surówki i to co najmniej raz na 10 dni.A surówkę sporządza się z części wybielonej.Należy tę wybieloną część dokładnie oddzielić od zielonej ,umyć ,pokrajać w talarki i przy założeniu,że są tego około 3 szklanki ,dodać 1 szklankę drobno posiekanych orzechów włoskich  ,a jeszcze lepiej,bo sprawdziłam to niedawno szklankę przysmażonych lekko na patelni nasion słonecznika.One są jeszcze bardziej lecznicze w połączeniu z porami jak orzechy.Dodać na koniec 4,5 łyżek oleju,1 łyżeczkę cukru i soli do smaku.Wymieszać.Należy wiedzieć bowiem,że lekiem na prostatę są wszelkiego rodzaju nasiona oleiste ,.Także pestki dyni.W takim połączeniu i smaczne i zdrowe.

A Anglicy bardziej lubią PORY ,JAKO PRZYSTAWKĘ,podane w taki sposób:|Ugotowane kilkanaście minut w osolonej wodzie też tylko te części białe ,studzą i kładą na nich deseczkę i obciążają,by je rozpłaszczyć.Przyrządzają   bardzo ostre w smaku ciasto naleśnikowe i maczają w  nim pory i smażą.Ja to spróbowałam i stwierdziłam,że jest pyszne,ale jak to ja  - dodałam tartego ostrego sera.Takie są jeszcze lepsze.Należy tylko uważać ,by ich nie przypalić.Z grzankami jako przystawka,to mniam,mniam.Ktoś mi kiedyś zaproponował by mu dać jeszcze drugą porcję w zamian za to co po przystawce winno nastąpić,to jest w zamian za obiad.
Potem jeszcze spróbowałam  czy dobrze będą takie pory się komponowały smakowo z pieczarkami.Okazuje się ,że tak.Teraz układam na półmisku dookoła pory ,a w środku ,przykrywając je  nieco usmażone pieczarki.Trzymam to w letnim piekarniku do momentu podania.Bowiem ,nie może być zimne.Przekonałam się,że takie przystawki maja większe powodzenia jak najlepsze mięso.
Ponieważ jutro mogę mieć problem z porannym czasem ,to może dziś coś napiszę na zapas,jeżeli mi się uda.Rozpoczynam zatem jak zwykle - przysłowiem:
"Deszcz ranny,gniew panny i taniec starej baby ,krótko trwają."polskie.
I może jeszcze takie:
"Jeśli mgła idzie do góry na Giewoncie,to tego dnia  pewni deszczu  bądźcie."polskie.
Żałuje ,ale nie sprawdzę jak to jest z tą mgłą na Giewoncie i jeszcze: w pierwszym przysłowiu chyba jest błąd.Tak mi się zdaje,że nie ranny,a poranny,winno być ale cóż - przysłowia mądrością narodu.
Wybrałam takie ,o takiej treści bo deszcz przydałby się,oj! przydał.

A co to mi pozostało z cebulowych ?  POR.
O właściwościach zdrowotnych CZOSNKU ,pisać ,to tak jakby wyważać otwarte drzwi.A jeżeli  chodzi o drzwi,to wiecie,że są takie którymi nie można trzasnąć.?............ to drzwi obrotowe.Ale wracając do czosnku to poza jego właściwościami   antyseptycznymi jest on koniecznym dodatkiem do kiszonych na zimę ogórków,by tam "zrobić porządek" z bakteriami.Zatem ,nie tylko chodzi o sprawy smakowe [nie wszystkim z reszta odpowiadające]  ale też o zdrowotność przetworu,by zawarty poza innymi przyprawami czosnek dał możliwość rozwinięcia cię bakteriom kiszącym,a nie bakteriom gnilnym.W prawdzie,ważne jest też nie przenawożenie ogórków  ,ale to już często nie od nas zależy ,jeżeli są kupne.Jednak dla prawidłowo prowadzonych, czosnek jest w zupełności wystarczający.I jeszcze to: Tak jak i ARONIA [jej owoce] tak i CZOSNEK ZNACZNIE OBNIŻAJĄ CIŚNIENIE.Co zatem stoi na przeszkodzie,by do wielu surówek go dodać.Oczywiście - apel ten kieruję do osób z nadciśnieniem.Dla mnie nie ma zimą smaczniejszej surówki jak z kiszonej kapusty z marchewką cebulą i czosnkiem z co najmniej połową główki czosnku i olejem i cukrem.Dodaje też natki pietruszki bo ona nieco łagodzi zapach czosnku.Ale Kochani ! - jechaliście kiedyś autobusem w  Grecji ,albo Albanii .?O ! w Albanii ,tam dopiero wszyscy pachną czosnkiem ,ale nikomu to  nie przeszkadza ,bo wszyscy pachną.Czosnek ,też opóźnia starość i procesy miażdżycowe  i ...................o to chodzi.

I, też czasem rośnie on na działce i jeżeli jest to czosnek ozimy ,to właśnie teraz  wypuszcza ze swojego środka pędy zwane mylnie kwiatowymi,a są to pędy z tak zwanymi cebulkami napowietrznymi,których nie należy lekceważyć i pozostawiać bo będą się rozrastać w nieco większe,ale to będzie oczywiście kosztem cebuli  matecznej ,tj,tej będącej teraz w glebie.Należy te pędy ,same wierzchołki , obciąć,bo z nich żadnego pożytku  nie będzie.,Czosnek jary nie wypuszcza pędów z cebulkami napowietrznymi.I jeden i drugi,ponieważ jest w fazie zawiązywania główek potrzebuje wody,ale luby ją dostać w większej ilości ,raz na tydzień...............oczywiści jak nie będzie deszczu.Przyda im się,to jest tym czosnkom nieco sproszkowanego obornika posypanego na wierzch zagonków.................po podlaniu ,bo przed  podlaniem spływałby na boki.
O nie ! Kochani już nic o "prowadzeniu" roślin,żadnych roślin ,na dziś ,na dziś,tylko ,bo zmęczył mnie ten temat pomidorowy,ale myślę że było warto .Warto jeszcze raz przypomnieć  o tym warzywie ,bo wielu działkowców zrezygnowało z upraw warzyw takich jak marchew,pietruszka itp. ale pomidory jakoś zaskarbiły sobie pamięć o  nich i  ich plonowaniu corocznym,a póki co to pogoda sprzyja im jak żadnym innym .Zarazy ziemniaka ,na szczęście nie widać i niech tak pozostanie.A czy udało się Wam wyhodować pomidora OLBRZYM MALINOWY, o wadze 85 dkg?Ale to przeważnie zdarza się na roślinach  prowadzonych na jeden pęd.I ani słowa więcej na ten temat.
Teraz - temat ................właściwości zdrowotne warzyw cebulowych.Do omówienia pozostał CZOSNEK I POR.
Chciałabym bardzo,by jedno stało się jasne.Zagęszczony krzak pomidora wcale nie oznacza wyższego plonu.Mam na myśli pomidory wysoko rosnące,bo u  nisko rosnących można sobie na to pozwolić - ewentualnie.Pisałam o tym we wcześniejszych postach.I pisałam też,że to my decydujemy ile pędów wysoko rosnący pomidor będzie miał - nie on i że maksymalnie mogą być trzy.Ale ,to co jest istotne,to to,że decyzja winna zapaść na samym początku i że to te pierwsze pędy  licząc od dołu pozostawiamy.Reasumując:będzie jeden ,ten główny i dwa boczne,te które jako najpierwsze urosną  i usytuowane są nisko,całkiem  nisko,proszę upartego pana,który teraz chce błąd naprawić co nie będzie takie całkiem dobre dla rośliny.Bowiem najlepiej jest,dla  niej  jak uszczykujemy stopniowo  pojawiające się w katach liści małe ,niewyrośnięte jeszcze pędy.Decyzja,że np.mają być trzy zapada na samym początku - nie teraz.Nie teraz ,gdy ten drugi i trzeci pęd jest wysoko na roślinie.I tu  się nie możemy porozumieć,bo wg. tej osoby,to nie ma znaczenia,czy dodatkowe pędy są nisko,czy wysoko usytuowane.To ja użyję takiego argumentu.Z jakiej rury wypłynie więcej wody,czy z takiej o dużym przekroju,czy z takiej o małym.?Ten duży przekrój rury jest na roślinie  na samym jej dole.Tam jest grubsza - prawda,a im wyżej tym robi się cieńsza.Zatem więcej soków otrzyma pęd pozostawiony nisko - czyż nie?Stąd, to moje przekonywanie,bo nie jest to przekonywanie bez pokrycia.A - w końcu................proszę upartego pana,jak to pana nie przekonuje ,i jest trudne do zrozumienia , to proszę zastosować "prowadzenie" pomidorów wysoko rosnących tylko na jeden pęd.?Oznacza to uszczykiwanie wszystkiego  gdy są jeszcze małe ,  i ,wyrastające w kątach liści,to jest w kącie zawartym miedzy głównym pędem a ogonkiem liściowym.Wówczas sprawa jest bardzo prosta.Aha ! powiedziała kiedyś pewna osoba "to tak,jak się to robi w hodowli chryzantem."O tak,właśnie tak.Inaczej nie uzyskałoby się dużego  i tylko jednego kwiatu na pędzie.
Nie wiem na ile mi się udało sprawę "prowadzenia "pomidorów wyjaśnić?  nie wiem.Może jeszcze tylko przypomnę,że samo uszczykiwanie winno mieć miejsce w dzień ;pochmurny ,a leżeli jest słoneczny to rano lub wieczorem ,by roślina nie zareagowała zwijaniem liści.Bo zawsze tak jest jak robi się to w słoneczny upalny dzień i w samo południe,bo to jej samoobrona przed nadmiernym wyparowywaniem wody,z miejsc zranionych.By zamknąć otwory w liściach ,by tamtędy nie uchodziła  para wodna , zwija,zamyka je.A jeżeli chodzi o wodę,to informuję,że właśnie teraz ,wody rośliny pomidorów potrzebują bardzo dużo,bo niebawem, zawiążą owoce,a owoc pomidora zawiera prawie 80 % wody.Najzdrowsze dla  ich  jednak,jest podlewanie punktowe tj.1 konewka 10 litrowa pod krzak co  2,3 dni.
Przyznaję,,że rozpoczynając ten temat, nie przypuszczałam,że  taka wyjdzie rozprawa pomidorowa.
"Wspomnienia upiększają życie,ale tylko zapominanie czyni je znośnym."włoskie.
O - to ,to.Oby pewna osoba zapomniała ,bo o niektórych wydarzeniach z jej życia słyszę ,któryś [ nie liczę ] raz..

A  teraz ............no dobrze.Postaram się wyjaśnić pewną sprawę związaną z "prowadzeniem " pomidorów,a to szczególnie , potrzebne będzie komuś,kto uparcie twierdzi,że nie jest to istotne i w związku z tym "zapuścił" pomidory na swojej działce i to te wysoko rosnące,które prowadzenia jak żadne  inne wymagają.

wtorek, 14 czerwca 2016

Do warzyw cebulowych zalicza się także szczypior.A czy wiecie że można go hodować w większej donicy na balkonie,lub na parapecie za oknem,owijając na zimę kilkoma gazetami.  .Na wiosnę po odwinięciu gazet wznowi wegetację już w końcu marca,lub początku kwietnia. Podlewany ciepłą wodą zrobi to szybciej.Wszystkich zachęconych  taką uprawą  informuje,że jeszcze  w tym roku mogą się zdecydować ,bowiem są dwa okresy siewu,lub sadzenia szczypioru,także przesadzania......................to jest kwiecień i sierpień.Zatem- ten czas sierpniowy ,przed nami.Można przynieść z działko kawałek kępy szczypioru ,lub posiać go z nasion.I jeden i drugi sposób jest dobry.Różnią się tylko tym,że tego z siewu w tym sezonie nie należy obcinać.Można to zrobić dopiero następnego roku wiosną.A teraz UWAGA !  nie proponuję przeniesienie doniczki do mieszkania na przedwiośniu ,w celu  zmobilizowania go do  wcześniejszej wegetacji,bowiem taka zaokienna ,balkonowa  roślina,ta akurat do tego się nie nadaje.Po jakimś czasie pokryje się szarym nalotem [ zachoruje na mączniaka] ot -co.Ale w tym czasie cebula hodowana w celu uzyskania szczypioru  nie zachoruje,Jednak nie należy jej zbyt często podlewać i trzymać tylko w ;piasku ,nie ziemi.I to właściwie byłoby tyle na temat niepozornej wcześnie wiosną rozpoczynającej  wegetacje  roślinie przyprawowej,gdyby nie fakt,że to ona właśnie dostarcza "wygłodzonemu" po  zimie organizmowi ludzkiemu  pierwszych witamin.A hodowana indywidualnie przez samych konsumentów z pewnością jest zdrowsza.I jakoś teraz  nie słyszę ,że te wczesne warzywa i owoce posiadają tak zwaną umownie i określaną onegdaj "witaminę wzrostową".Z tej to przyczyny jako dziecko jadałam niedojrzałe  ,zielone twarde i kwaśne jak przysłowiowy "ocet siedmiu złodziei "[do dziś nie wiem o co chodzi z tymi złodziejami i ich octem ] agresty jabłka gruszki .Dorośli wówczas tłumaczyli to tym,że mamy za mało witamin po okresie okupacji  i po wojnie.Ona wyczerpała z witamin wszystkich,ale tylko dzieci jadały "te kwasiloki" jak mawiali dorośli.I co istotne,nikt nam tego nie zabraniał." A niech tam jedzą " tłumaczyli to sami sobie.Tam przecież jest witamina wzrostowa.Ona bowiem jest [podobno ] w tym co jest w stanie wzrostu np. w szczypiorze.I jeżeli już nie rośniemy ,to rosną ,odnawiają się nasze komórki.Zatem szczypior wskazany jest jako dodatek do prawie wszystkich surówek. S m a c z n e b o !
Na tę działkę poproszona byłam, albowiem od jakiegoś czasu HORTENSJA [piękny to krzew] nie tak kwitnie jak to miało miejsce zraz po posadzeniu.No - i  nic dziwnego,nic dziwnego,że "bukiety"'coraz mniejsze,że drobnieją z każdym rokiem.Bowiem tu także zastosowano nieprawidłowe prześwietlanie krzewu..........................Nigdy,absolutnie nigdy nie ucina się pędów w połowie.A już z pewnością nie jak żywopłot,bo kwitnienie będzie nieatrakcyjne  .A przecież cały urok tego krzewu - to jego duże,czasem olbrzymie kwiaty ,nadające się do suchych bukietów.Zatem należy wycinać ,ale  nie wczesną wiosną ,bo wtedy jeszcze nie wiadomo które pędy.Dopiero wówczas jak na szczytach pojawią się pąki kwiatowe,co czasem ma miejsce dopiero pod koniec maja.Wtedy można ewentualnie wyciąć te bez paków kwiatowych,jednak nie wszystkie,nie wszystkie  .Ponad , to HORTENSJA ,ma pewne wymagania,pewne oczekiwania .Najlepiej czuje się w miejscach  zacisznych.Nie lubi przeciągów i lubi być nawożona, oj ! lubi.Najbardziej ,nawozem specjalistycznym  przeznaczonym między innymi dla  niej.Bo z roślinami jest podobnie jak z ludźmi.Jedni zadowolą się tym co maja, a inni potrzebują dopieszczania,dowartościowywania ,dokarmiania ,nadskakiwania im itp.Zatem są normalni i chimeryczni.Chimeryczna jest właśnie HORTENSJA.

I jeszcze ,o nieprawidłowościach ,na tej działce i na innych , o tej porze roku postaram się napisać ,lecz nie dziś,albowiem w "kolejce czekają": właściwości zdrowotne warzyw cebulowych.
Idąc tym tropem,zajrzałam też do ,moim zdaniem zbyt zagęszczonych  krzewów porzeczek i agrestów.No i oczywiście.Podobna sytuacja.Proszę pani ,zwracam się do działkowiczki :te krzewy nie mają skutecznie wyciętych  starych pędów.Wprost przeciwnie.Cięcia tu zastosowane spowodowały tylko większe zagęszczenia.Bo - jeżeli pozostawiono pęd długości około  40 cm.,nie wycięto go przy samej ziemi,to jest oczywiste,że z tego pędu wrosną NOWE I TO BĘDZIE KILKA NOWYCH,bo taka jest reakcja każdej rośliny ,a krzewów , i drzew szczególnie."Człowiek zniszczył mi jedno to ja mu dam cztery" ,zupełnie jak w brydżu .I tak sobie można robić na złość przez nieumiejętne postępowanie.Wszystkie formy krzaczaste agrestów i porzeczek wymagają corocznego  wycinania,prześwietlania,ALE PRZY SAMEJ ZIEMI.I tu pomoc drugiej osoby jest konieczna.Bo jeszcze to wyjaśnię: tak,tak, na tych pędach wyciętych w połowie,że tak to nazwę urosną nowe 3,4,lub 5 i na nich pojawią się owoce,ale o wiele drobniejsze i niewiele ich będzie.To zupełnie  nie jest ekonomiczne i sprzeczne z naturą.Ale co teraz ?Teraz należy poczekać do połowy lipca i wtedy zrobić czystkę w krzewie ,jak 1926 r. w komsomole .O ! to była duża czystka i taką doradzam  wszystkim nieprawidłowo prowadzonym  krzewom.W końcu  przecież chodzi o plonowanie.A by ono było obfite  ten termin letni prześwietlania krzewów jagodowych jest najlepszym terminem. Nie wiosenny,nie nie,nie.A dla czego ?............wyjaśniałam  we wcześniejszym poście to  kilka dni temu.
Ale ja poproszona byłam,w zupełnie innej sprawie na tę działkę.....................
No,- nie,nie,proszę państwa ,zwracam się do użytkowników tej działki.Tak nie powinno być.Widzę na drzewach ślady po wycinaniu gałęzi,tak to nazwę bowiem nijak ,prześwietlania to nie przypomina.To pójście na tak zwaną łatwiznę.Widzę bowiem końcówki tychże gałęzi,co tam gałęzi,konarów.Te końcówki mierzą nawet około 20,30  cm.Pomijam aspekt estetyczny ,ale to co jest istotne to to,że albo z tych "niedociętych" konarów "wystrzelą " w górę wilki,to jest bezproduktywne pędy ,nie owoconośne ,albo  usychając wprowadzą do żywych tkanek drzewa próchnicę,co jest jeszcze gorszym zjawiskiem,bo nie wróży nic innego jak tylko jego śmierć powolną,ale skuteczną.No -i jak to zwykle bywa ,ktoś musi być winny.W tym przypadku mąż pani która poprosiła mnie o pomoc w zupełnie innej sprawie,o czym napiszę też,ale ponieważ ta nieprawidłowość w części sadowniczej wymaga natychmiastowej interwencji to skupiłam się na tym problemie.Uważam,że jak najszybciej należy usunąć,wyciąć te obrzydliwe "kikuty" po starych  konarach.Ja rozumiem,że to może nie być łatwe,szczególnie gdy sprzęt nie taki jaki winien być [oglądałam te "niesadownicze" piłki do drewna] Takimi trudno manewrować między konarami drzewa.Ale zupełnie inaczej wygląda praca ,gdy się dysponuje specjalistycznym sprzętem,nawet ,tylko mechanicznym.Zatem winna to być piłka zakrzywiona cienka  na końcu  o nazwie [tak mówią sadownicy - "lisi ogon"].Taką dostęp do każdego miejsca w drzewie  jest o wiele łatwiejszy.O ! i jeszcze wspomnę o tym,że winna ona być bardzo ostra.Właściwie po każdej zimie ostrzona,bo prawidłowe narzędzie to połowa sukcesu,bo druga połowa to nasza praca i  siła.Bo wiecie, jak onegdaj wyśmiewano nieumiejętności poruszania się w przyrodzie? A tak:"Wodę grabiła,piasek wiązała.Od tej roboty w łóżku leżała.Oj ! leży leży ,bolą ja kości,nie od roboty ,ale od złości."

CD już ,już.Wszak zaległości muszę odrobić.
"Człowiek posiada dwa skarby : rozum i słowo ;z pierwszego korzysta sam a dzięki drugiemu przynosi korzyść innym."arabskie..Jak jest przysłowie,to znaczy,że i ja jestem,nieco zadziwiona pochodzeniem tego przysłowia.Ale co tam -  w tej chwilo istotne jest to co dzieje się na działkach - czyż nie?
A na tej działce ......................

poniedziałek, 13 czerwca 2016

PRZEPRASZAM OGROMNIE WSZYSTKICH MOICH CZYTELNIKÓW,ALE DO TEJ PORY NIE BYŁO ZASILANIA ,A Z PRZYCZYN TEŻ ODE MNIE NIEZALEŻNYCH  NIE MOGĘ BYĆ JA TERAZ .ZAPRASZAM JURTO,BO JUŻ KONIEC TEJ BLOKOWEJ ELEKTRYFIKACJI.

niedziela, 12 czerwca 2016

Warzywem najbardziej typowym z tej grupy jest oczywiście cebula.Kiedyś uważana ,za warzywo wyłącznie przyprawowe.Dziś - gdy poznano dokładnie jej właściwości odżywcze i zmieniono smak w nowych odmianach na łagodniejszy jest wyśmienitym dodatkiem do różnych surówek.Ale gdyby tylko to ,o, nie .Jeszcze , posiada właściwości lecznicze pod postacią syropu na kaszel.Szczególnie zalecany jest taki syrop małym dzieciom.Niektórzy ,plasterki cebuli  skrapiają miodem ,ale że miód często powoduje uczulenia ,stąd pewniejsze jest przesypanie ich cukrem.Po kilku dniach syrop gotowy.Ale jak wspomniałam także już występuje cebula w surówkach w których jest dość poważnym ich  składnikiem  np. w takiej: 2 łagodne w smaku [cukrowe] cebule obrać ,pokroić w  cienkie plasterki posypać szczyptą soli i 1 łyżeczką cukru,dodać poszatkowane w cienkie plasterki 3 małosolne ogórki,wymieszać ,dodać oleju 2,lub 3 łyżki ,a kto lubi ostry smak,może dodać jakiegoś ostrego sosu np Chili ,lub Tabasco ,a kto lubi łagodny smak,może dodać pokrojonego w cienkie plasterki obranego ze skórki banana.Wyśmienita jest taka surówka do smażonego ,pieczonego i z grilla mięsa

A czy wiecie ,że dużo cebuli pod różnymi postaciami dawano budowniczym piramid,by mieli siłę.A czy wiecie że ,cebula smażona  jest bardziej lekkostrawna ,gdy przed smażeniem sparzy się ją wrzątkiem.
I jeszcze to.To już nie te czasy Kochani,nie te czasy, gdy o cebuli mówiło się :"Przywieźli ją Niemcy w czerwonej sukience ,gdy ją obierali ,to nad nią płakali."

A na zakończenie...............WYGRAJĄ DZIŚ NASI..............,NIE ,NIE POSTAWIĘ ZNAKU ZAPYTANIA, bo chorągiewka na moim balkonie,  jakoś pozytywnie powiewa.
Wiem,wiem, pamiętam .winna jestem Państwu informacje o właściwościach zdrowotnych warzyw cebulowych.Spróbuję się z tym tematem,choćby częściowo zmierzyć.
Przy okazji osoba ta mnie zapytała czemu u jej sąsiadki działkowej róże  krzaczaste mają długie pędy i jeden duży kwiat na końcu pędu a u niej kilka mniejszych kwiatków,a odmian ta sama i w tym samym czasie sadzona.Odpowiedź moja jest taka.Sąsiadka wiosną solidnie i krótko przycięła swoje krzaki.One wtedy tak reagują,że pędy nowe tegoroczne  są długie i nadają się na kwiat cięty.Natomiast pani oszczędziła swoje krzewy i obcięła je oszczędnie.Na takich kwitnienie jest zawsze obfitsze,ale kwiaty drobniejsze.No cóż ? coś za coś.Zatem  - wszystko jest zależne od sposobu cięcia.
Przepraszam,ale jakoś uszło mojej uwadze.Na ;początku informacji,nie zalążki,tylko związki,zawiązki,związki, to jest maleńkie owoce.
Bo - to tak  ie może być,proszę pani by pod pani drzewami śliw leżały niejako pokotem male zalążki owoców.I ,o tej porze to jeszcze nie jest opad świętojański.O tej porze ,to opad owoców,nie z powodu ich nadmiaru.To dopiero będzie miało  miejsce za dwa,trzy tygodnie.Proszę podnieść jedną taką małą śliweczkę...............i co?Ano właśnie ,jest w niej czarny otwór.A teraz proszę ją rozłamać.I co ? Ano,tak,tak,jest w środku gąsieniczka.A po co ona am jest? A po to by niebawem,bardzo niebawem,wyjść i dostać się do ziemi i zamienić się w ;poczwarkę.Tak będzie tam do momenty opuszczenia poczwarki już jako dorosły owad,by w czasie kwitnienia śliw złożyć jajo w dno kielicha kwiatowego,by po wylegnięciu z jaj wejść do maleńkiego zawiązka owocu i tak koło się zamyka.Bowiem owady,proszę pani,przechodzą stadia od  jaja począwszy przez wszystkie kolejne  etapy na dorosłym osobniku skończywszy.Tym z resztą różnią się od pająków.Pająki bowiem od  samego początku maja kształt osobnika dorosłego i by zmieścić się w swojej skórze  przechodzą wylinki.Ale to  nie one są przyczyną słabego owocowania śliw,a wprost przeciwnie gdyby tam były ,O ! to  z ogromnym apetytem zjadłyby  znaczną część naszego szkodnika tj OWOCNICY ŻÓŁTOROGIEJ.Ileż  ja o  niej już napisałam informacji,ale widać wciąż za mało skoro pani,proszę pani dopuściła do tego co, obie wspólnie ,właśnie oglądamy.Ja - rozumiem,niechęć do stosowania oprysków chemicznych,bardzo dobrze rozumiem,że nie zdecydowała się pani na taki oprysk preparatem owadobójczym TYLKO JEDEN RAZ,pod koniec kwitnienia śliw.Jestem w stanie to zrozumieć,ale czemu,czemu nie rozłożyła pani pod drzewami właśnie teraz folii ,by PORAŻONE PRZEZ SZKODNIKA zawiązki śliw na nią spadały,by,po prostu je sprzątnąć  i wynieść poza działkę.W ten sposób nie dopuściłaby pani ,uniemożliwiła zdecydowania wejście gąsienic do ziemi.a to takie proste.Znam osoby,które zwijają folię ,gdy już zakończy się opad robaczywych śliweczek i całość wynoszą poza działkę,do śmietnika.Mają wtedy też okazję przyjrzeć się tej folii i stwierdzić ile też tam jest małych gąsieniczek,bo już wyszły z zawiązków a tu ziemi "pod stopami " nie ma.I o to chodzi.I gdybyśmy tak śledzili ,życie szkodników roślin,gdybyśmy więcej o nich wiedzieli jak wiemy,to z pewnością znaleźlibyśmy  ten moment przerwania  całości,ten moment przerwania zamkniętego,wydawałoby się koła .Takie informacje prowadzą do jednego..............do odstąpienia od oprysków.Zakończyła się moja wizyta na tej działce i przy okazji uratowałam biedne,niewinne drzewa śliw ,które poirytowana działkowiczka już przeznaczyła do likwidacji.
A  - tu sprawa taka pilna .Bo - tak nie może być ,proszę pani by.......................
Tak,wyszło,niestety,tak wyszło i to nie przez truskawki wczoraj mnie tu  nie było,ale przez to,że gdzieś byłam bardzo potrzebna.Czy uda mi się odrobić zaległe lekcje?.Postaram się ,a tymczasem,takie  -ot ,przysłowie.
"Gdyby słowa były mostem,bałabym się po nich chodzić."żydowskie