sobota, 20 lutego 2016

Teraz ,jeszcze tylko................".-Uwaga ! w parku miejskim pojawił się maniak seksualny.........Dojazd autobusem 78 i 96."
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?. TO JEST cd.wczorajszego tematu.Myślę o końcu lat 40,ych.Bo w tym czasie jeszcze panowała euforia z powodu zakończonej wojny.Pamiętam jak w maju 45 r.oznajmiły to zawieszone w domach "kołchoźniki"[ to takie skrzynki nadające na jednej fali] i zawyły syreny z pobliskich zakładów.Ale dla mieszkańców kamienicy wojna skończyła się w styczniu.Już w lutym sprowadzili się moi rodzice do swojego wynajmowanego  przed wojną od właściciela   tej posiadłości.Tyle,że właściciela nie było.Pozostałe zajęte zostały przez mieszkańców pobliskich,przeludnionych wówczas wsi.Ale jak zawyły syreny,to wszyscy,starzy i młodzi tańczyli na podwórku Niektórzy czekali na powrót bliskich z więzień i obozów,tak jak moi rodzice.Następne lata 3,4, a może 5 panowała normalność ,tak bym to nazwała.Rozwijał się prywatny handel rzemiosło oraz usługi.Już można było np. zamówić u szewca wykonanie butów na miarę .Że to były buty na kilka sezonów  to musiały kosztować ,były solidne,ale brzydkie.Wtedy jednak się wszystkim podobały.W czasie okupacji chodziło się bowiem zimą w trepach,a latem w trepkach.Aż przyszły  czasy by świętować.Hodowla kwitła.Sklepów rzeźniczych  bowiem w podwórzach tych posesji gdzie był sklep ,była też miejscowa ubojnia.Wszak rzeźnik to był rzeźnik nie tylko sprzedawca,wyrobów.A na zapleczu sklepów stały lodówki...............tak,tak ,lodówki.Były to szafy o podwójnych ścianach  .Miedzy te ściany  wkładano lód,którym handlowano przez całe lato.Wożony był prawie codziennie a zabezpieczony od słońca warstwą  trocin i piasku,a zbierany przez zimę ,rąbany i układany,obok zbiorników wodnych.Akurat w Rudzie to nie było problemem,bo był duży staw Stefańskiego.Latem do pływania,zimą do jeżdżenia na łyżwach.W tych lodówkach przechowywano mięso i wędliny.Przepyszne,choć wybór niewielki,bo przeważnie kiełbasa krajana,siekana [ to serdelowa] krakowska i cytrynowa.A jakże pachniały ,jakie były smaczne,tego nie da się odtworzyć.Jakiekolwiek podróbki teraz,pozostaną podróbkami . A wiecie dla czego?.Bo tamte świnie nie dostawały paszy one były chowane  głownie na ziemniakach i na zielonce .Nikt też do paszy nie dodawał,żadnych witamin na wzrost ,ani antybiotyków,a to wszystko m wpływ na smak.Szynka bywała tylko na zamówienie.Ale moi rodzice kupowali surową i sami peklowali  i wędzili.I w tym momencie doszłam do miejsca ,przygotowań do świąt ale o tym już nie dziś.





Wiem,wiem jak już nie możecie się doczekać by wreszcie rozpocząć sezon na działce .A jak chcecie to zrobić,bo ja  otwieram go  hukiem szampana.Czasem sąsiad mój Stefan także ma ochotę w taki sposób witać wiosnę i witać działkę.No - to wtedy jest gorzej,bo na powitaniu się kończy  a prace przeniesione zostają na następny dzień.Dobrze,zatem już część artystyczną mamy za sobą.Przypominam jednak że wszelkie prace mogą mieć miejsce dopiero wówczas  jak gleba wystarczająco obeschnie,bowiem udeptując ją niszczymy jej strukturę no - chyba ,że pracujemy stojąc na ścieżce.Na mojej działce  było to możliwe ,bo tak usytuowany był zagonek z truskawkami.I wiecie co ?Zawsze od niego rozpoczynałam.Bardzo istotne jest by pozbawić rośliny  ubiegłorocznych ,suchych liści i pozwolicie,że nie wymienię co tam się "przyczaiło",jakie choroby i jakie szkodniki.Należy zrobić to tak by urywając suche liście nie wyrwać środka rośliny.Zatem najlepiej je obciąć.Bo nie wiem czy wiecie,że to co jest w środku ,to nie tylko pąki liściowe,to też JUŻ PĄKI KWIATOWE.Rośliny pozbawione suchych liści szybciej się zielenią .Już za dwa tygodnie.Proszę sprawdzić.Usuniecie starych części truskawki może być połączone z lekkim i bardzo płytkim  wzruszeniem gleby.Bardzo płytkim,bowiem ogromna masa korzeni włośnikowych  jest tuż tuż ,płyciusieńko.Chyba ,że zagonek przykryty jest agrowłóknina ,to bardzo,bardzo dobrze i żadne wzruszanie gleby potrzebne nie będzie.Przestrzegam przed jakimkolwiek JAKIMKOLWIEK nawożeniem truskawek  teraz.bo nie ma to wpływu na wysokość plonu.Powoduje jedynie większą ilość liści a to akurat jest niepożądane ,bowiem zagęszczone rośliny to większe prawdopodobieństwo wystąpienia  SZAREJ PLEŚNI,A przecież nie chcemy zapleśniałych owoców.Zatem kiedy nawozić zagonek?W SIERPNIU,BO WTEDY  BUDUJE  SIĘ PLON NA PRZYSZŁY SEZON.Pisałam o tym w sierpniu.

a teraz .................jak to onegdaj itd....................
Niech będą o wydźwięku  politycznym ,a co mi tam.Takie przysłowia:
"Jeśli  chcesz kogoś poznać,daj mu władzę."serbskie.
"Wielu gardzi prawem i uczciwością,byleby osiągnąć władzę."łacińskie.

W pierwszej kolejności dziś pewna porada dla działkowców,bo chyba jednak wiosna przyjdzie szybciej jak w innych latach.Podobno na Śląsku  już kwitną Forsycje.

piątek, 19 lutego 2016

No - dobrze.Niech na moją głowę posypią się nawet kamienie za to co zaraz napiszę.
Dlaczego mężczyźni boją się inteligentnych i niezależnych kobiet?
-Bo zjawiska paranormalne,zawsze są mocno niepokojące.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ? C D.Wracając do szynki to kupowało się ją surową i przez 5,lub  6 tygodni marynowano  ją  w soli, saletrze z dodatkiem "korzeni"Leżała w ogromnym kamiennym  garnku w schowku pod schodami,tam na posadzce ,która mi się bardzo podobała ,bo była czerwonego koloru było jej chłodno.Co kilka dni obracano ją   na "drugi bok".Wyobrażacie sobie jak pięknie i długo dojrzewała?,jaka zatem był smaczna.Ale,ale to nie koniec.Tak gdzieś w połowie  Wielkiego Tygodnia ojciec ją wędził .W ogródku bowiem była  beczka służąca do tego.Trwało to kila godzin.A po dwu dniach następowało gotowanie w ogromnym garnku ,a właściwie parzenie.Zagotować się nie miała prawa.Była tylko pokryta wodą.Parzono ją tyle godzin ile ważyła .Do wody też dodawano korzenie [ kumacie,co mam na myśli?]Także w wodzie było tyle cebul ile ważyła.Moja mama twierdziła,że to wg. przepisu Królowej Angielskiej.Przepraszam Waszą Wysokość,jeżeli to nieprawda.
Im bliżej świąt tym więcej pracy........................oj,było jej było,ale po takim poście?..............mięsiwo,mięsiwo mięsiwo,ale o tym już nie dziś.Zbytnio zebrało mi się na wspominki.,

Nie,Działkowcy,nie zapomniałam o Was.
A.może nie koniec,może jednak się udało?Chyba tak.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ? c.d.
Szynka [rodzina była duża],też była duża,tylna z kością i sporą warstwą  słoniny. Czasem   wazyla  okolo 12 kg,Dziś nie do przyjęcia  ..............i już słyszę," kto teraz taką tłustą jadłby".Oszem  - ,nie jadłby ,bo zbyt często ją jada i z pewnością taki tłuszczyk,nie,nie nie.Ale wówczas tylko w dwa święta jadało się szynkę.Cay rok - nie.Nie bylo jej tez w sklepach.

Przepraszam,ale co mi fiksuj.Moze zatem to tyle na dzis?
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ? C.D.A bywało,bywało zupełnie nie tak jak dziś.Post,to był post.I bez względu na intencję..............tak myślę,że było to w jakimś stopniu oczyszczenie organizmu,tak teraz modne.
A to danie o nazwie ślepy śledź" o - to było zawsze w piątek.I chyba już nic bardziej postnego być nie  może.Na talerzy każdy dostawał kilka ziemniaków  [" królowały "małe,całe] i po dwa jajka ugotowane na twardo przekrojone na połówki ...............no i znowu cebula pokrojona w plasterki posolona i posłodzona,by zmiękła i wymieszana ze śmietaną.I tym polano  ziemniaki i jaja.Do tego czysty barszcz buraczkowy do popicia,a pić się chciało.Jednak nieco później śledź już nie musiał być ślepy ,bo bywał w sprzedaży ,solony w beczkach.Na czas postu marynowano go znowu z ogromną ilością cebuli ,cukru,ostu i korzeni jak mawiano wtedy a te korzenie to liść laurowy ,ziele angielskie i gorczyca biała.Każdy dostawał swojego do ziemniaków gotowanych w skórkach  a mówiono na nie..........ziemniaki w mundurkach.Te mundurki,to może na okoliczność  zakończonej wojny?Marynowano, śledzie nie tylko w moim domu ,w innych także,zawsze większą ilość,by wystarczyło na cały czas postu.Z ,resztą ,rodziny były liczniejsze.Duży kamienny garnek o dwu uszach,prawie mojego wzrostu stał w schowku pod schodami  bo tam było chłodno.Stopniowo śledzi ubywało,a im dłużej stały tym były coraz lepsze.Gotowano też postny żur  i dziś śmieszy mnie  jak żur myli się z białym barszczem.Żur zawsze był postny,a biały barszcz,podawano w pierwszy dzień świąt Wielkiejnocy,na śniadanie i był gotowany na białej kiełbasie.
Z najprzeróżniejszych podań ludowych możemy dowiedzieć się jak to na koniec postu rozbijano z radością gliniany dzbanek,w którym kiszono żur z najżytniejszej i najgrubiej mielonej mąki.Także przybijano całego śledzia do drzewa w najbardziej widocznym miejscu,by okazać radość,że koniec ich królowania.Teraz będzie mięsiwo.Bo jednak jesteśmy mięsożerni.
A jak przygotowywano się do Świąt wielkiej Nocy,co szykowano i w jaki sposób.............?

JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?  W okresie Wielkiego Postu,zatem przez 40 dni nie jadało się żadnego mięsa,żadnych wędlin.O ! -  mięsożernym ciężko było żyć.I to nie tylko w moim domu.Gremialnie - w każdym.Co zatem jadano?Dużo potraw mlecznych.To na śniadania.Pamiętam,że najczęściej były to zacierki na mleku,które mama sama robiła.Były bardzo twarde i niezwykle smaczne.Zupa nieco posolona.Na obiad np. zupę pomidorową postną.Do niej przesmażano jedną dużą cebulę,a właściwie została ona tylko zeszklona,przecierano przez sito,dodawano sok pomidorowy,bo coś takiego jak koncentrat czy przecier,znane nie były,solono i dodawano śmietanę.Taka postna zupa najczęściej podawana była z kaszą manną w kostce.A robiono to tak.:Na wrzącą wodę z łyżką masła i solą sypano mannę.Gotowano ,mieszając kilka minut,aż się rozklei.Jak był ,to dodawano do niej posiekany koperek,lub natkę pietruszki.Wylewano to na półmisek opłukany zimną wodą i wystawiano w chłodne miejsce.Po zastygnięciu krojono w kostkę i dodawano do zupy,już na talerzu.Jest to tak dobre i tak pasujące do zupy pomidorowej,że ja dotychczas ten dodatek preferuję,z tym tylko,że,dodaje kostkę rosołową lub jakąś przyprawę kuchenną, no i oczywiście masło.
Polecam kaszkę mannę w kostkach do różnych zup.Już na swoim gospodarstwie zastosowałam ją jako dodatek do zupy grzybowej z tym,że grzyby suszone które ugotowały się w zupie drobno kroję i dodaję do ugotowanej kaszki.O! - jest to mniam,mniam.W tamtych jakże już odległych czasach "funkcjonowała " taż kaszka krakowska.Także delikatna i smaczna.Jednak z czasem wyparła ją kasza manna.Co jeszcze jadano.Jadano ryby słodkowodne,bo zaraz po wojnie [może przez rok,czy dwa ] morskich jeszcze nie było.Jak był ryba na obiad,to już był obiad wykwintny i do tej ryby zawsze,tylko surówka z kwaśnej kapusty,marchewki i cebuli,z bardzo smacznym olejem z zimnego tłoczenia.Miał ciemny ,zielony kolor i wyśmienity smak i zapach.Był tak dobry,że czasem podawano go  z cebulą w plasterkach wcześniej posoloną.A jak do tego był świeży chleb z chrupiącą skórką,toż to  już było pyszne i niepowtarzalne.Dziś jeszcze można taki  olej kupić na rynku.
I co jeszcze jadano?.....................np. danie o nazwie ."ślepy śledź"A co to takiego?....................
"Brzuch,to ogromny niewdzięcznik - bardzo szybko zapomina o tym co mu już daliśmy."A przysłowie to jest rosyjskie. Przytoczyłam go na okoliczność Wielkiego Postu.

I zaraz przypomina mi się jak w końcu lat 40,tych poszczono.Oj! - poszczono autentycznie,może zatem................na początek.................

czwartek, 18 lutego 2016

Obecnie tylko jeden kraj w UE,chwali się wzrostem gospodarczym.Pozostałe 26 ,potrafi poprawnie wyliczyć PKB.
Będzie,będzie trochę pracy związanej z utrzymaniem trawnika,ale jeszcze nie teraz.Jak dobrze obeschnie gleba ,co zwykle ma miejsce około połowy marca,czasem później.W każdym razie przed rozpoczęciem wegetacji,przed pojawieniem się nowej świeżej tegorocznej zieleni.Wtedy należy go intensywnie wygrabić ,na tyle intensywnie by zebrać wszystko co suche i co zalega na trawniku i nie pozwala mu oddychać.Teraz jeszcze nie radzę tego robić,ze względu na mokrą glebę.Przy zbyt mokrej można grabiami wyrwać darninę i pozostaną "łyse" miejsca,a z drugiej strony grabienie winno,być intensywne.Po zakończeniu tej pracy należy umożliwić dostęp powietrza do korzeni traw.Najprościej - robiąc dziury w ziemi specjalnym narzędziem,choć nie koniecznie,bo mogą to być np. widły,które wbijamy w ziemię,a konkretnie w trawnik co jakieś 40 cm [mniej więcej }. Tylko proszę tego nie robić tego tak jak mój sąsiad Stefan,który raz napuścił sobie powietrza do stopy.A mówiłam ,nie w klapkach Stefciu,nie w klapkach.W brew pozorom jest to zabieg bardzo potrzebny,o czym można się przekonać już po drugim koszeniu.Trawa będzie ładna ,gęsta i ciemnozielona.O tej porze opuszczają już swoje leża zimowe dżdżownice.Można je spotkać na powierzchni trawnika.I niech sobie chodzą,,bo są to bardzo pożyteczne zwierzęta.To one zjadają wszystko to co kiedyś było zielone ,a teraz jest szare i suche np. opadłe liście ,a ich odchody są niezwykle cennym nawozem.To one też mają zdolność zlepiania,  a przez to i użyźniania gleb lekkich,piaszczystych,a z kolei gleby ciężkie gliniaste spulchniają i przez budowanie swoich "ścieżek pod ziemią" doprowadzają powietrze do korzeni.Czasem nie zgadzają się ze mną  działkowcy,że dżdżownica to nie zwierzę i na tę okoliczność wyjaśniam ,że jest ona z rodziny skąposzczetów  i jest zwierzęciem,bowiem  przecież nie rośliną a że innego wyboru nie ma tylko pozostać tam gdzie jest i całe szczęście,że jest,bo pomaga każdemu ogrodnikowi.W dobrze zorganizowanych rejonach na zachodzie Europy,a także w Stanach,można dżdżownice kupić tak jak u nas kupuje się nawóz.A jeżeli chodzi o nawóz,to należy dobrze przemyśleć  czy on jest mojemu trawnikowi potrzebny?Bo każde wiosenne nawożenie ,to intensywniejszy wzrost trawy i częstsze koszenie.Z pewnością przyda się jego niewielka ilość np. 1 kg,na 200 m 2 trawnika usytuowanego na glebie ubogiej piaszczystej.A może nawożenie połączyć z likwidacją chwastów?,ale to dopiero po drugim koszeniu i nie natychmiast po koszeniu,a po 10 dniach, od ostatniego koszenia bo nawóz ten posiada też herbicyd niszczący chwast,i ten chwast winien mieć dużą powierzchnię ,zatem odrosnąć po koszeniu by jak najszybciej  z liści  z dużej ich powierzchni przedostać się do korzeni i zniszczyć całą roślinę,cały chwast.A może trawnik jest poprzerastany mchem? tak jak jest nawóz na trawniki z odchwaszczaczem ,tak jest nawóz na trawniki antymech.A może po zimie zrobiły się żółte,lub szare plamy,to także można to zreperować stosując nawóz regeneracyjny na trawniki.I jak łatwo zauważyć ,zawsze z herbicydem jest nawóz.Zapytacie być może ,a dla czego?A dla tego,że po padłych chwastach powstaną puste miejsca i by trawa mająca właściwości zarastania takowych,zrobiła to szybko.Trzeba dać jej "kopa",to jest dać nawóz.Jest wiele nawozów i wiele preparatów  by trawnik był piękny,jak angielski.Należy tylko dobrze się rozejrzeć i wybrać prawidłowy.Zawsze to ,lepsze jak likwidacja starego i zakładanie nowego.No - chyba ,że dysponujemy taką gotówką za  którą można kupić gotowy trawnik.Rozkłada się go jak dywan ,podlewa i jest piękny ,przepiękny,a kosztuje kilkanaście złotych 1 m 2,ale to nie cały koszt ,bo po zdjęciu starego trawnika należy jeszcze kupić ziemię by nie zmienił się poziom gruntu.

I to tyle i aż tyle.W nocy z pewnością będzie mi się śniła trawa.A chciałabym ,by była taka jak w latach 40 ,ych na łąkach nad Nerem w Rudzie Pabianickiej ,gdzie jako dziecko zrywałam kaczeńce.I gdzie te kaczeńce i te łąki których kosić nie potrzeba było bo pasły się  na nich czteronożne kosiarki ,to jest krowy z pobliskiej wsi Chocianowice.Kaczeńców nie ma i krów na tej wsi chyba także.No cóż............"..to se ne wraci."
Pozwolę sobie na początek na odrobinę prywaty:Pozdrawiam nową sąsiadkę  Paulę.Gdybyś miała  jakiś problem ,to tylko do mnie.Zapraszam zawsze.

A teraz takie przysłowie przesłanie :"Każde niepowodzenie jest pewną wskazówką:nie kończą się niepowodzenia ,tak jak i nie kończy się rada"  armeńskie.

A co tam słychać na działce ,co szepczą trawniki?

środa, 17 lutego 2016

Na komisariacie:
-Proszę powiedzieć coś więcej o napastniku.
-Twarzy nie widziałem,ale śmierdziało od  niego alkoholem.
-Może jeszcze jakieś szczegóły?
To był jarzębiak.
Mam nadzieje,że na działkach panuje jeszcze cisza.Co najwyżej można usłyszeć szept przyrody.To szepczą do siebie drzewa i krzewy i informują się wzajemnie,że właśnie kończą spoczynek bezwzględny i przechodzą na spoczynek względny,co nie oznacza,że już rozpoczną wegetację, o nie ,.Oznacz tylko,że są do niej gotowe, i , ,że nie musimy się spieszyć z ewentualnym prześwietlaniem drzew.Aha - drzew.O ! nie wszystkich drzew.Za dwa trzy tygodnie prześwietlać można już ale tylko ZIARNKOWE,to jest jabłonie i grusze.A PESTKOWE SPYTACIE ,być może.A pestkowe teraz nie.bo teraz akurat fruwają takie zarodniki różnych chorób grzybowych które "dokuczyć mogą" im właśnie.A każde kaleczenie drzewa to jednak rana przez którą łatwo wnika choroba ,nawet ta  rana zabezpieczona.A nie fruwa nic co szkodziłoby jabłoniom i gruszom,zatem ziarnkowym, nie oznacza  to jednak,że nie potrzeba zabezpieczać ran.Pestkowe prześwietla się .....................i tak :np.brzoskwinie i nektaryny w czasie kwitnienia .Wiśnie tuż po owocowaniu.Podobnie śliwy,w okresie tzw.późno letnim.Dobrze jeżeli są to śliwy owocujące np. w sierpniu,bo te później owocujące np w końcu września ,czy w pażdzierniku wyjątkowo prześwietla się wiosną.Ale  wiosna to nie luty,zatem nie teraz jeszcze.Bardzo ważne jest zabezpieczanie ran po cięciu,mam na myśli  cięciu piłką nie sekatorem.Są w handlu takie : n.p.Funaben.

Wilki.............wilki to cienkie gałązki  pionowo"strzelające " w  górę.Pojawiają się zawsze po prześwietlaniu drzew.Te nieowoconośne pędy wycinać ,likwidować, można zawsze,teraz  też.też.

O  trawniku i czy on coś szepcze już czy żyje on i jego lokatorzy,to jak Bóg pozwoli.............jutro.
Było  to już kilka lat temu.Pewien działkowicz otrzymał wiosną działkę,tak gdzieś ,chyba w marcu.Obiecałam,że pomogę w jej zagospodarowaniu,ale pogoda była niesprzyjająca  by się tam wybrać.Dopiero w maju spotkaliśmy się w jakiś słoneczny i ciepły dzień.Ładny domek,duży taras,ale gleba......................co z tą glebą zastanawiałam się.Wyglądała jak na Saharze .Nic,absolutnie nic tam nie rosło.Ani jednej roślinki,ani choćby jakiegoś chwastu.Kilka krzaków czarnej porzeczki na końcu  podsychało ,ale  tylko od strony działki.I to  było dla mnie istotne.Zadałam pytanie,czy taką działkę w marcu otrzymał po poprzednim użytkowniku?Na to odezwało się dziecko informując mnie,że tu były ogromne chwasty.Aha - pomyślałam.Zastosował oprysk.Tylko czym i w jakim stężeniu.Początkowo  zaprzeczał,jakby się przestraszył,ale tu pomogło znowu dziecko i przyniosło butelkę  i poinformowało :"Tata to wylał i nie pozwolił mi się na działce bawić".O matko i córko,jęknęłam tylko,całą butelkę"?Całą ,odparł cicho",jakby się bał,że go zbije.No to "proszę przeczytać na jaka powierzchnie pola jest ten preparat.Okazało się,że na kilkanaście razy większą jak działka.Okazało się też,że ten preparat,to Roundup [Randap] Zamiarem pechowego działkowca było zniszczyć wszystko i zacząć od nowa.Miał zamiar,który z resztą wprowadził w czyn i posiać trawę.Nie pomogła moja perswazja,że to się nie uda ,bo jeszcze przez jakiś czas herbicyd będzie zalegał w glebie i nie dopuści do  rozwoju ani trawy  [szczególnie trawy ] ani innych roślin.Ale on się uparł i siał i siał ,nie wiem ile razy,ale zawsze kończyło się to niepowodzeniem.W końcu przyznał mi rację i bardzo skruszony zapytał.............."to co mam robić"Wyjaśniłam,że dopóki nie zostanie wypłukany preparat z gleby dopóty pozostanie ona martwa.Poradziłam by , jak to tylko jest możliwe przepłukiwać ją.Włączać zraszacza i przestawiać w różne miejsca.Dopiero za cztery lata stwierdziłam,że już może trawę posiać.Tym razem on nie dowierzał.To będzie piaty raz ,odparł.Następnej wiosny po pierwszym koszeniu siedziałam na trasie z pysznym drinkiem.Była to Jałowcówka z tonikiem i plastrem cytryny i lodem.Bo okazało się,że działkowicz ten jest barmanem.Po tym czasie już posadził nowe krzewy porzeczek,bo głównie na nich mu zależało,bo suszy zebrane owoce ,potem mieli i dodaje ...............mam się dopiero dowiedzieć do czego.I taką to miałam przygodę.Było ich więcej  i postaram się sukcesywnie je przekazać ,mając nadzieję,że być może zawarte tam informację ,na coś się Państwu przydadzą.Z tej informacji choćby to,że należy jakiekolwiek preparaty stosować zgodnie z instrukcją, podaną przy ,lub na opakowaniu,bo tu przedobrzenie,to groźna sprawa ,jak wynika z powyższej treści.

A co słychać na innych działkach?
Witam Państwa ,takim  oto przysłowiem  mandżurskim.
"Nie ma ludzi,którzy nie jedzą i nie piją,ale niewielu jest zdolnych ocenić smak".Aha  - to jak ktoś nie   wie ,czy to co je, jest  dobre,czy niedobre ,to chyba jest rodem z Mandżurii.No - na to wychodzi.

 Przypomniała mi się pewna przygoda z pewnym nowym użytkownikiem działki.I na tę okoliczność  polskie przysłowie:"Nie ma ogrodu ,bez chwastów".

wtorek, 16 lutego 2016

O ,dziwo,w moim warzywniaku  jest młoda kapusta.Z  pewnością nie polska ale także smaczna.Kupiłam dużą główkę,jak na te porę,to nawet bardzo dużą.Ugotowałam jak zwykle,bez pokrywki by odparowało to co  jest w niej ,ten zapach ,to w jakimś stopniu też siarka.Gotowana bez przykrycia jest smaczniejsza.Zamiast soli włożyłam do niej dwie kostki rosołowe.oddzielnie ugotowałam  w bardzo małej ilości wody dwa kwaśne jabłka obrane i pokrojone na ćwiartki .Gdy się kapusta ugotowała odlałam wodę z niej i przez gęste sito przetarłam rozgotowane jabłka.Dodałam do kapusty,Wymieszałam,dodałam łyżkę cukru i dwie łyżki masła i trzy łyżki siekanego kopru.To wszystko już po ugotowaniu.Powiecie..............żadna rewelacja ,ale o tej porze roku?Nie koniec do tego nie rewelacyjnego dania, w niewielkiej ilości wody ugotowałam udka drobiowe,a właściwie same pałki,z włoszczyzną  by powstał rosół ,a prawdę mówiąc bulion,bo esencjonalny................ale jakże smaczny.Te pałki drobiowe obtoczyłam w mące wymieszanej z przyprawa ostrą do kurczaka.Winno jej być tyle by jej obecność była wyczuwalna zdecydowanie.No - to teraz  już tylko pozostało obrumienienie ich na maśle .Do tej kapusty o smaku zdecydowanie słodko kwaśnym,dobrze się komponują rumiane drobiowe pałki .A do tego w kokilkach,rosół,a właściwie bulion,gorący ,pachnący,z drobniutko posiekaną natka pietruszki.Następnym razem dodam do kapusty puszkę zielonego groszku.A co,niech będzie trochę inaczej.Z resztą,pisałam o tym kiedyś wcześniej,że młoda kapusta i zielony groszek,bardzo do siebie pasują.I jeszcze ekskluzywna surówka.Dwie duże nie przejrzałe gruszki po obraniu pokrojone w kostkę i podobnie papryki i łyżka rodzynków i łyżka orzechów włoskich posiekanych i kilka łyżek oliwy lub oleju,nieco soli i 1 łyżka miodu.Kto lubi,dla zaostrzenia smaku może dodać octu balsamicznego lub soku z cytryny.I ,proszę,czy może być coś lepszego na obiad? Na elegancki obiad.
Tylko taka uwaga na koniec.Udka drobiowe należy gotować tylko pół godziny ,już razem z włoszczyzną.Tak krótko  by się nie rozgotowały.Bo obsmażane musza być całe.I jeszcze to:kto ma ochotę może w kieliszkach podać żółtka jaj surowe.Każdy wlewa je do rosołu-bulionu .Z żółtka zrobią się jakby kluseczki po roztrzepaniu widelcem.Taki rosół winien być bardzo gorący i nazywa się .........."po rycersku",kiedyś już o tym pisałam.Aha -   skorupki  jaj przed rozbiciem należy sparzyć wrzątkiem,a to dla ochrony przed salmonellą.

a teraz pozostaje mi już tylko,życzyć   s m a c z n e g o.
Ponieważ jeszcze mam trochę czasu, informowałam wczoraj ,że dziś tak będzie  to dam radę  przekazać.Zrobiłam coś pysznego i o tej porze niespotykanego,to jakby to było ,gdybym się nie pochwaliła.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Sąsiad do  sąsiada :Dostałem od Mikołaja puzzle.,I ułożyłem je w trzy dni,a na pudełku było napisane "od trzech do pięciu lat".Taki jestem dobry.A co.?
Autorka tej książki używa nazwy kartofle,nie ziemniaki,ale jak się zwał..................... itd.

KARTOFLE NADZIEWANE GRZYBKAMI.podaje w oryginale.
Kartofle takie są smaczną potrawą na post.
Duże ,podługowate,kartofle oskrobać z łupy,opłukać czysto,pościnać wierzy,czyli pokrywki a wewnątrz ,wydrążyć łyżeczką do drążenia.Wszystko to co wydrążone  ugotować i dodać dwie łyżki drobno usiekanych ,ugotowanych suszonych grzybków,łyżkę masła  zasmażoną z cebulką,trochę pieprzu i soli ,,zielonej siekanej pietruszki i kopru,2 całe jaja i dwie łyżki smaku z grzybów.Farsz ten wymieszać razem i nadziawszy nim kartofle przykryć ,ściętymi wierzchołkami i ułożywszy  na brytwannie,upiec  w gorącym piecu około 1 godziny od czasu do czasu polewając łyżką masła.
.Potem  ułożyć na  metalowym półmisku i polać  kwaśną  śmietaną z pół łyżeczką mąki,posypać parmezanem i tartą bułeczką polać masłem, a gdy się zapieką wydać na stół.

Przyznam - pracowity to sposób podania kartofli,ale że jest smaczny ,w to wierzę.Autorka jednak nie podaje ilości  kartofli.Sądząc po jajach chyba  jest ich około 1 kg,albo więcej.Ale skąd wziąć podługowate?Owszem spotykam takie ,ale to nie te o które chodzi autorce.Takie podługowate ,to bardzo smaczne a teraz nie spotykane Almy.Ja je jeszcze pamiętam.Były kruche  ..Kruche ,jednak jakoś wyszły z mody.
Jestem o niespotykanej dla mnie porze,ponieważ nie wiem kiedy będę mogła być jutro.Także ,mam wyrzuty sumienia,że ostatnio dużo informacji podawałam związanych tylko z ogrodnictwem.Oczekujący na jakieś przepisy kulinarne maja prawo czuć się zawiedzeni.Także na okoliczność ,że pewna osoba  z pewnością dobrze  zorientowana w temacie,też uważa ,że powinniśmy jednak wracać do naszych ,polskich dań.Zgadzam się z tym od dawna.Próbowaliśmy wszystkiego co się da i diety śródziemnomorskiej i owoców morza itp i może czas odświeżyć stare sposoby serwowania dań.

No - to o ziemniakach,tylko o nich.Oczywiście ze starej książki kucharskiej,bardzo starej.A wybrałam przeznaczone na tę porę tj. na post.
Na koniec to:
Pani pyta Jasia:
-Jak podzielić osiem jabłek na 5 osób?
-Najlepiej ugotować kompot ,odpowiada Jaś.
Likwidacja starego ,zaniedbanego  trawnika nie jest sprawą prostą.Często ,popełniając ogromny błąd działkowcy USIŁUJĄ, ten stary przekopać.No - i konia z rzędem temu ,kto po przekopaniu to wyrówna.A do siewu trawy gleba winna być równiutka jak przedwojenny stół.Tak, przedwojenny,bo one na pewno były równe.No - to czasem próbują zdjąć darninę co nie jest ani łatwe,ani proste a do tego jeszcze powstaje ,jednak zagłębienie i. pozostają też..............korzenie różnych chwastów,które przez  nowo posiana trawę przejdą jak przez  masło.Zaproponowałam taki sposób naprawy zachwaszczonego trawnika:.Sposób, dla cierpliwych.Trzeba bowiem poczekać na efekt.Pierwsze  co zrobiliśmy,to koszenie. Miało miejsce w końcu kwietnia.Oczywiście  za dwa tygodnie odrosły i chwasty i mizerna trawa.I wtedy cały trawnik dostał stosowną porcję preparatu....................,nawóz na trawniki z odchwaszczaczem.O ! miał obiekcje działkowicz."To co? ,to jeszcze będziemy zasilać te chwasty"?
Spoko,spoko,odparłam.Ten nawóz zasila tylko rośliny jednoliścienne,do których zalicza się m.in. trawę,a zawarty odchwaszczacz zabija rośliny wieloliścienne ,to jest właśnie chwasty.Ten zabieg powtarzaliśmy jeszcze dwukrotnie tj w czerwcu i lipcu.Było widać efekty,ale skoro tak bardzo był zaniedbany,to w roku następnym ,po pierwszym koszeniu dostał substratu torfowego,na 300,m 2, 5szt,10 litrowych worków.Zrobiono to tak:Po pierwszym koszeniu jak już wspominałam rozsypano niewiele,bo około pół kg mieszanki traw,równomiernie .Po tym rozsypano substrat torfowy,potem delikatnie zraszaczem ,rozpylającym mgłę podlano całość.Za 5 dni powtórzono  tę czynność, to jest podlewanie bo akurat nie padał deszcz."A jak tam trawnik,"pytam czasem działkowca "."Jak ta lala odpowiada".A ja nie wiem jak wygląda ta lala.?
Co w dzisiejszym spotkaniu z Państwem  chciałam przekazać?Chciałam przekazać jak można naprawić to co przez  wiele lat zostało zaniedbane.Na ile  mi się to udało niestety,nie wiem.Ten przykład ,tej działki to przykład bardzo zaniedbanej działki.Jak widać udało się naprawić.Co do nasadzeń drzew,działkowicz zdecydowany jeszcze nie jest.To jednak ,żaden problem,bo w przyszłości   wystarczy zdjąć darninę  ,robiąc koło, średnicy 1 m.W tym kole wzbogacić nieco glebę,przekopać i posadzić młode drzewko.
Ja ,jak na tę działkę popatrzyłam,to bardzo mi się podobała.Wprawdzie pozarastana chwastami,ale na jej końcu usytuowany był domek murowany w zupełnie dobrym stanie.Jego wymiary to 4 x 5  x 3 m.To że był na końcu działki to dawało ogromne pole do zagospodarowania jej,do tego co przed domkiem.A przed samym domkiem rosły ,ale kiedyś,bo właśnie uschły drzewa owocowe "poprzeplatane" krzewami ozdobnymi typu bzy tj lilaki i jakieś inne nie do rozpoznania bo też były martwe.Cała działka ,poza tym poletkiem przed domem,miała trawnik.I tu określenia miała ,jest bardzo adekwatne,bowiem,niekoszony  zachwaścił się niespotykanie.Ale o trawniku potem.Co jednak zrobić   z tym miejscem przed domkiem?.Drzewa owocowe,nie mogą tam rosnąć ,bo już rosły i wyobrażam sobie ile szkodliwych patogenów pozostało  po nich w glebie.-Podobnie ozdobne rośliny,też już były,razem z drzewami.Pozostaje tylko jedno ,zagonki z warzywami.Skrzywił się na tę moją propozycję działkowicz.Ale ,zapytałam............a szklarnia?,mogłaby tu stanąć szklarnia?Też nie był zachwycony,ale zmieniało się jego skrzywienie na uśmiech gdy moja propozycja okazała się nie tylko użyteczna ,ale w jakimś sensie czymś ozdobnym i niepowtarzalnym.
Po wykonaniu wyglądało to tak  :Szklarnia  przylegała do domku,który był  swoim dłuższym bokiem" wystawiony" pod ;południe,pod słońce.Miała zatem spadek na jeden bok ,nie na dwa.Jej długość to 5 m, wysokość 3 m. [tyle ile  mierzył domek],a potem spadek,spadek dachu ,aż do  50 cm licząc od ziemi i te 50 cm wysokości to przylegające do szklarni  okna inspektowe,które  otwierało się na zewnątrz ,by mieć do nich łatwy dostęp.Ale to nie wszystko.Otwierając te okna ,automatycznie wietrzyła się też szklarnia,choć było okienko w dachu też.W tych,kończących jakby szklarnie i z nią połączonych, [były 4 okna] 50 x 50 cm uprawiano  w nich szczypior rzodkiewkę ,pietruszkę,sałatę ,stosując oczywiście,poza szczypiorem,zmianowanie.O ! plony ,były rewelacyjne,bo jakie miały być z taką piękną wystawą południową?A w części zasadniczej ,pomidory  a  czasem, ze dwie rośliny ogórka .Plonowały niezawodnie,bo w dzień słoneczny nagrzewał się mur domku,to jest jeden bok szklarni i ciepło to oddawał potem w nocy.I w zasadzie nie byłoby nic dziwnego w tym,gdyby nie fakt,że przy okazji wymiany okien w domku działkowicz  zgodził się,by to okno które było w południowej ścianie i wychodziło na szklarnie zamienić na rozsuwane drzwi.Duże szerokie ,solidne,i rozsuwane i po rozsunięciu powstawało wejście do szklarni szerokości 2 metrów.Rodzina potem mówiła "tu pokój,a tam oranżeria,jak za cara"Doprawdy, było to coś niezwykle urokliwego.Drzwi zamykały się od strony pokoju na solidną zasuwę.Były też z jednego boku szklarni drzwi tzw.robocze,zamaskowane jaśminowcem posadzonym  w rogu szklarni.Nie było osoby,której by się to rozwiązanie nie podobało.Kosztowało nieco,ale wiele prac  działkowicz sam wykonał.Pozostał problem trawnika.I o tym teraz.
"Gdzie swawola panuje ,tam niewinność szwankuje .".Nie,nie, ja nic przez to przysłowie nie chciałam przekazać.Ot - tak tylko napisałam sobie na okoliczność wczorajszego dnia.

Świętowanie się skończyło,zatem..............do roboty.
Kiedyś spotkały się dwie  kobiety i jedna z nich,z pewnością zapytana,co u niej słychać odparła".Wszystko dobrze się ułożyło,bo wreszcie una pracuje a un robi."autentyczne.Una.........czyli ja ,nie wiem czy pracuje,czy robię?

Teraz zaczynam pracę,chyba jednak.Była sobie pewna zaniedbana działka.Nie uprawiana przez trzy lata.Użytkownik  nowy, wielce zmartwiony stwierdził.............." z tego chyba już nic nie da się zrobić".

niedziela, 14 lutego 2016

Tylko na momencik na maciupenieńki momencik.Bo święto było ,ale się skończyło.Zadzwonił ktoś do drzwi. Pytam - "kto tam"................."tu rzeczywistość! jutro poniedziałek .Włącz  wiadomości'.Zobacz co tam słychać na świecie.Ot - i po świętowaniu.

Ale skoro już tu jestem to:
W mieszkaniu dzwoni telefon.
Słuchawkę podnosi ojciec trzech dorastających córek
i słyszy jak ktoś ciepłym barytonem pyta:
-To ty żabciu?
- Nie ,tu właściciel stawu.