sobota, 20 lutego 2016

JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?. TO JEST cd.wczorajszego tematu.Myślę o końcu lat 40,ych.Bo w tym czasie jeszcze panowała euforia z powodu zakończonej wojny.Pamiętam jak w maju 45 r.oznajmiły to zawieszone w domach "kołchoźniki"[ to takie skrzynki nadające na jednej fali] i zawyły syreny z pobliskich zakładów.Ale dla mieszkańców kamienicy wojna skończyła się w styczniu.Już w lutym sprowadzili się moi rodzice do swojego wynajmowanego  przed wojną od właściciela   tej posiadłości.Tyle,że właściciela nie było.Pozostałe zajęte zostały przez mieszkańców pobliskich,przeludnionych wówczas wsi.Ale jak zawyły syreny,to wszyscy,starzy i młodzi tańczyli na podwórku Niektórzy czekali na powrót bliskich z więzień i obozów,tak jak moi rodzice.Następne lata 3,4, a może 5 panowała normalność ,tak bym to nazwała.Rozwijał się prywatny handel rzemiosło oraz usługi.Już można było np. zamówić u szewca wykonanie butów na miarę .Że to były buty na kilka sezonów  to musiały kosztować ,były solidne,ale brzydkie.Wtedy jednak się wszystkim podobały.W czasie okupacji chodziło się bowiem zimą w trepach,a latem w trepkach.Aż przyszły  czasy by świętować.Hodowla kwitła.Sklepów rzeźniczych  bowiem w podwórzach tych posesji gdzie był sklep ,była też miejscowa ubojnia.Wszak rzeźnik to był rzeźnik nie tylko sprzedawca,wyrobów.A na zapleczu sklepów stały lodówki...............tak,tak ,lodówki.Były to szafy o podwójnych ścianach  .Miedzy te ściany  wkładano lód,którym handlowano przez całe lato.Wożony był prawie codziennie a zabezpieczony od słońca warstwą  trocin i piasku,a zbierany przez zimę ,rąbany i układany,obok zbiorników wodnych.Akurat w Rudzie to nie było problemem,bo był duży staw Stefańskiego.Latem do pływania,zimą do jeżdżenia na łyżwach.W tych lodówkach przechowywano mięso i wędliny.Przepyszne,choć wybór niewielki,bo przeważnie kiełbasa krajana,siekana [ to serdelowa] krakowska i cytrynowa.A jakże pachniały ,jakie były smaczne,tego nie da się odtworzyć.Jakiekolwiek podróbki teraz,pozostaną podróbkami . A wiecie dla czego?.Bo tamte świnie nie dostawały paszy one były chowane  głownie na ziemniakach i na zielonce .Nikt też do paszy nie dodawał,żadnych witamin na wzrost ,ani antybiotyków,a to wszystko m wpływ na smak.Szynka bywała tylko na zamówienie.Ale moi rodzice kupowali surową i sami peklowali  i wędzili.I w tym momencie doszłam do miejsca ,przygotowań do świąt ale o tym już nie dziś.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz