sobota, 13 lutego 2016

WSZYSTKIM ZAKOCHANYM,MIŁOŚCI,MIŁOŚCI  I MIŁOŚCI,ŻYCZY  ciotkamalinka.
Na jutro.............a co nie smaczne? nie eleganckie.Wprost przeciwnie.To danie ma wielu amatorów.

Utrzeć kilka ziemniaków ,licząc że z jednego otrzymuje się 4,do 5 placków Po utarciu dodać drobniutko pokrojoną cebulkę sól ,pieprz,mąkę i jajo.Piec niewielkie placuszki i układać na dużym półmisku.Oddzielnie usmażyć drobno pokrojone pieczarki,dodać też drobno pokrojonej cebuli i dalej smażyć by się cebula zeszkliła.Posolić popieprzyć i ponakładać na każdy placek.Można to zrobić wcześniej i tylko podgrzać w piekarniku przed podaniem.Można też podać do tego kwaśną śmietanę,odrobinę posolona i posłodzoną.A do tego......................nikt by nie zgadł.To nie pasuje powiedzą niektórzy,a ja  powiem ZIMNY SZAMPAN pasuje do wszystkiego i zawsze.

S m a c z n e g o.............
 Przypomniało mi się jak onegdaj o! bardzo dawno temu w pewnym klubie  uczyłam się, [ z ogromnym sukcesem na końcu]  jazdy figurowej na łyżwach W ramach tej nauki była tak zwana jazda obowiązkowa.Jakież to było nieciekawe. Należało np zrobić na lodzie ósemkę ,ale,ale  ........... skończyć ją w tym miejscu gdzie się zaczęło.I wiecie co?Ja ostatnio uprawiam i męczę także Was tą jazdą obowiązkowa i ciągle robię ósemki i ósemki .

A przecież jutro Walentynki.Lubicie placki kartoflane?tak? to proponuję................
Pewna osoba otrzymała w spadku bardzo starą zaniedbaną działkę.Drzewa owocowe wiekowe,chyba sadzone jeszcze za cara Mikołaja .Jakakolwiek zmiana w sensie rotacji to jest wymiany starych drzew  na nowe   nie wchodziło w rachubę bo gleba,właściwie na całej swej powierzchni  została wyczerpana ze składników pokarmowych,ale................gdyby tylko to.Jeszcze zostały w tej glebie nagromadzone szkodliwe substancje,bowiem rośliny nie tylko pobierają,także wydalają.Posadzenie na te miejsca nowych,młodych,delikatnych drzewek byłoby zabójstwem dla  nich.To tak jakby chcieć noworodka chować w ludzkich odchodach.Może drastyczne to porównanie,ale prawdziwe.Gdyby te drzewa miały 10,15 lat ,to jeszcze można wymieniać ,można w te miejsca gdzie rosły pestkowe,posadzić ziarnkowe i odwrotnie,ale przy tak starych nasadzeniach to już raczej niemożliwe.Nowy użytkownik zlikwidował wszystkie drzewa.Wyrównał powierzchnię i  posiał trawę i zdecydował by przy szerokiej ścieżce prowadzącej przez środek działki po prawej i lewej stronie posadzić w pasie szerokości  70 cm,różne rośliny ozdobne ,przeważnie byliny,co teraz stało się możliwe ,bo już nie osłaniały ich drzewa.Tak bardzo lubi peonie i ich posadził dużo , a one akurat nie kochają się z drzewami ,no to teraz mają tylko dla siebie słońce światło i glebę .Ale pozostał w centralnej części działki duży skalniak.Ponieważ zacieniały go drzewa wszystkie tam rosnące rośliny ozdobne,już ozdobne nie były I tu podobny problem.Gleba wykorzystana przez te ozdobne,zatem nowych nie warto sadzić,ale inne rośliny?........................Ot - choćby brzoskwinie.No  to proszę sobie wyobrazić jaki duży był ten skalniak skoro zmieściły się tam dwie brzoskwinie i jedna nektaryna.Po  częściowym wyrzuceniu ziemi ze skalniaka uzupełnił to miejsce kompostem,a zastał sporą jego ilość.. i.....................stwierdził:Nic więcej mi nie potrzeba  ,a o tym gatunku dowiem się wszystkiego.Jak prowadzić,czym i kiedy opryskiwać bowiem ze wszystkich owoców one najbardziej mi smakują . T tylko to będę miał na głowie to przecież niewiele.Jeszcze tylko wygospodaruję miejsce do odpoczynku i grillowania i to wszystko.Odwiedziłam go za jakiś czas.Pięknie ta działka się prezentuje z dokładnie przystrzyżona trawą i tylko zmienił to,że w jej końcu w wyznaczonym miejscu posadził kilka krzaków malin  ,bo został dziadkiem.To dla wnuczka odparł.

To tylko jeden z przykładów.
Wracając jeszcze do tematu oprysków roślin przeciw chorobom i szkodnikom,to napiszę tak:Jak wynikało z mojej informacji wczorajszej,to można to robić lub nie.Ot - choćby jak mój sąsiad Stefan,ale trzeba się liczyć z urodzajem ,lub jego brakiem.Ale z pewnością niszcząc coś ,czy chorobę,czy szkodnika ,winniśmy mieć świadomość co chcemy zniszczyć,by nie traktować rośliny jak człowieka,któremu podam aspirynę i będzie ok.
Ale można nauczyć się tych wszystkich chorób i tych szkodników i tych preparatów ,choć tych ostatnich akurat nie warto,bo jednak co jakiś czas się zmieniają.Plantatorzy,uprawiający sady mają sukcesy ,bo oni zajmują się tylko jednym wybranym gatunkiem.Np mają sad wiśniowy,lub tylko jabłoniowy i tylko ten wybrany gatunek ich interesuje i tylko tym się zajmują ,a my użytkownicy działek niejednokrotnie chcemy mieć wszystko i na wszystkim się znać............a to trudne,bardzo trudne.
Zatem ja ma mam propozycję.Już 4 osoby na to namówiłam. Mam propozycję na działkę niekłopotliwą.
"Na Święty Walenty szykuj miłosne prezenty".To przysłowie na jutro ,ale prezenty radzę kupić  dziś.

Rozmawiają dwie blondynki:
-Poszłam wczoraj do kosmetyczki i przekłułam sobie uszy.
-No i co,lepiej teraz słyszysz?

Żona poucza męża:
wracasz do domu,zjadasz kolacje i od razu karzesz mi iść do łóżka.A przecież najpierw trzeba porozmawiać o sztuce,o literaturze o pięknie.........-
-Następnego dnia po kolacji maż pyta:
-Słuchaj,czy czytałaś Rembrandta?
Nie..........
No to do łóżka.

piątek, 12 lutego 2016

Ten por o którym ,dość często pisałam .On nie tylko jest bogaty w witaminy ,ale też bardzo bardzo,bardzo bogaty w INULINĘ.A co ona daje to już wiadomo - prawda?Tenże por w odpowiednim połączeniu ...............zaraz podam z czym lecz.,Tak tak,leczy i zapobiega wszelkim chorobom związanym z przewodami moczowymi u kobiet [piasek,kamienie  w nerkach] i prostata u mężczyzn.Należy tylko:

2, lub trzy pory ,ale tylko część białą dokładnie umyć i pokroić na talarki. Ta biała część jest słodka ,zielona nie, zieloną można przeznaczyć do zup lub sosów.I teraz to co w połączeniu leczy i zapobiega,.to  orzechy włoskie posiekane na drobne kawałki.Nawet 1 szklanka.Do tego ,suszonej żurawiny  1 łyżkę.To ona spowoduje,że przyklejone do ścianek naszych przewodów moczowych bakterie będą się odklejały i wychodziły z moczem,a także "wygoni" piasek i pomniejszy ewentualne kamienie w nerkach.I zapobiegnie prostacie.A na koniec co najmniej szklanka ,lub dwie śmietany z cukrem 2 łyżeczki i odrobiną soli.Tak - to ma być śmietana ,choćby 12 tka ,ale  śmietana.A wiecie jak to się pięknie komponuje z gotowanym mięsem?Spróbujcie.A kto ma zdrowe zęby ,może orzechy zastąpić też , czasem pestkami z dyni,ale to już tak smaczne nie jest jak z orzechami,jednak bardziej lecznicze.Oczywiści należy pestki także posiekać.

Sporo dziś napisałam,ale ponieważ będę bardzo zajęta w niedzielę ,to piszę na zapas.
PASTA KANAPKOWA.to często podawana do kanapek pasta ,którą moja mama,potem ,z reszta i ja robiłyśmy w bardzo łatwy i szybki sposób.6 jaj na twardo i jeden śledź lekko wymoczony......lekko, wówczas,a teraz  też lekko wymoczone dwie połówki i duży pęk szczypioru i dwie łyżki  masła.Wszystko pokroić w drobną kostkę.Po wymieszaniu z masłem pasta sama się zrobi , Można też przepuścić przez maszynkę do mięsa,ale potem trzeba ją myć.Aby nie  zadawać sobie pracy ,można tylko  rozdrobnić ręcznie.No  -  i szczypior ,posiekać i też wmieszać w pastę .Wierzcie mi,to jest pyszne i nie codziennie jadane.Teraz kanapki z tą pastą można przybrać ogórkiem ,lub pomidorem.Osobiście bardzo mi smakuje z ogórkiem zielonym o które teraz nie trudno. Przed laty nie do osiągnięcia..Także nie do osiągnięcia szczypior,zatem hodowano cebulę na szczypior na parapecie okiennym w piasku. Mój ojciec lubił taką gotową kanapkę posypać pieprzem.

A co powiecie na POR,?
Cebulowe ,są bardzo bogate w INULINĘ I co z tego? zapytacie?.Tak  ?  - co z tego? A to z tego,że ona jest probiotykiem co oznacza ,  [z greckiego zresztą]  WSPIERAJĄCY ŻUCIE.Mało?.No dobrze,to może jeszcze to,że obniża poziom cholesterolu i cukru.Możecie jednak zapytać jak  jadać  większe niż dotychczas ilości cebuli,czosnku,szczypioru,czy porów.?
Odpowiedź znajduję w przeszłości .Teraz rozumiem czemu tyle było cebuli w marynowanych przez moją mamę śledziach Post,który właśnie się rozpoczął, przed laty,O ! ;przed bardzo wielu laty "witały" zamarynowane wcześniej śledzie.A było tak: Śledzie z tak zwanej beczki ,całe ,też z głowami ,były tylko wypatroszone i,wymoczone przez 24 godziny i teraz Was zaskoczę:tyle ile było [ u mnie przeważnie 5 kg ]śledzi ,tyle też cebuli.Wyobrażacie sobie 5 kg cebuli obrać pokroić w plasterki   i sparzyć wrzątkiem .I teraz kładziono do kamiennego dużego garnka warstwę cebuli,warstwę śledzi itd.Gotowano  ocet 1 litr i 8 litrów wody i pół kg.cukru i dużo różnych korzeni jak wówczas zwano liście laurowe ,ziele angielskie i gorczycę.Zimnym zalewano śledzie.Robiono to na kilka dni przed rozpoczęciem postu.Wystawiano w chłodne miejsce i brano w miarę potrzeb  do gotowanych ziemniaków.Czasem mama  "krasiła " to śmietaną,ależ to było pyszne  i dziś nie wiem czy tamte śledzie były lepsze jak te ,czy dla tego,że z beczki,czy, może dla tego,że tyle było w nich cebuli,którą także należało zjeść.

INULINĘ jadałam też pod postacią....................
 Tak w ogóle jednak,to nie "rozprawiłam " się całkowicie z tym tematem i będę do niego wracać,podając przykłady jak i w jaki sposób i przy doborze jakich gatunków drzew i krzewów,ewentualnie "prowadzić" swoją działkę.Będą to przykłady z życia wzięte.

Teraz jednak o INULINIE .Jest ona w warzywach różnych ale najwięcej w cebulowych.
NA POCIESZENIE ,NA POCIESZENIE.
Drodzy Moi działkowcy! Ci którzy czytają moje posty od dawna wiedzą ,że często przytaczam postępowanie sąsiada mojego działkowego Stefana. I wiecie także,że on  nigdy ,żadnych roślin nie opryskiwał.Nawet opryskiwacza nie miał.Przez kilka kolejnych lat,zbierał ze swoich śliw , ,takie ilości owoców,że można by  otworzyć na kilka dni sklep i je sprzedawać.Corocznie,coraz więcej.Bez żadnych oprysków.Aż tu nagle przyszło bardzo deszczowe lato.Na jego drzewach śliwki,owszem były,ale pokryte szarym nalotem,posklejane pomarszczone ,jednym słowem coś tragicznie obrzydliwego.Poradziłam mu tylko by je wszystkie zebrał i wyrzucił poza działkę.Nie miał odwagi mnie o więcej pytać ,bo znał odpowiedż.W tym samym czasie w handlu były,owoce śliw ,owszem były.Okazało się,że że jeden oprysk w listopadzie i drugi w czasie kwitnienia drzew,byłyby mało skuteczne.Nie załatwiłby sprawy ani Miedzian ,ani Topsin.Sięgnięto po "armatę",nowy preparat bardzo silny i bardzo skuteczny o nazwie Horizon i aby mieć całkowitą pewność zastosowano go raz w maju,padało nadal,no to drugi raz w czerwcu,padało nadal,no to trzeci raz w lipcu i jeszcze w sierpniu i owoce były bez objawów chorobowych......................ale za jaką cenę?Nie mam na myśli  kosztów oprysków,tylko kilogramy chemii w owocach.Ale były,były.A Stefan pogodził się z fiaskiem i w następnych kilu latach znowu zbierał zdrowe owoce.Podobnie było z krzakami pomidorów.Też ich nie pryskał i też zbierał z nich zdrowe owoce,aż tu któregoś sierpniowego dnia  po kilku deszczowych i chłodnych dniach stwierdził,że całe rośliny są czarne,najzupełniej czarne.O   O ! nie był to pomidorowy rok.Szalała ,zaraza ziemniaka".Ale trochę zebrałem" tłumaczył się.  j.Zatem ,można i tak postępować,licząc na pogodę.Zawsze ,lepiej by było lato za suche jak za mokre.
Wiem,że to co napisałam wczoraj nie jest pozytywne w swojej treści.Ale tak to już jest,że:
"Prawda nie głaszcze". i "Prawda, gorzka potrawa"."Prawda jest lepsza od niewiedzy".Te przysłowia napisałam na usprawiedliwienie mojej prawdy.Ale dziś już tylko kilka zdań na ten temat,bo potem o właściwościach zdrowotnych warzyw i owoców.Bo w końcu przestaniecie mnie czytać ,a byłoby  mi przykro z tego powodu.

czwartek, 11 lutego 2016

Ale co się stało zapytacie.?Toż to dziadek miał sadzik za stodołą i żadnych drzew nie pryskał.Nie było takiej potrzeby.A stało się, stało.Najpierw to zmiana odmian drzew owocowych na szybko wchodzące  w okres owocowania.Dziadkowe jabłonie i grusze robiły to po wielu latach rośnięcia,np kosztel po 10,12 latach.Podobnie renety.Takich odmian się nie sadzi  bo wielkotowarowa gospodarka na to się ie zgadza,bo kto chce zainwestować  w sad który przyniesie zyski .....kiedyś tam.Dziadkowi się nie spieszyło.Dziadek sadził dla  wnuka.Poza tym tamte odmiany nie były podatne na choroby czy szkodniki.I tak np, wiśnie  dziadkowe nie zrzucały liści w sierpniu,nie chorowały na drobną plamistość drzew pestkowych.Ale  co to były za wiśnie,co za owoce i drobne i pestka duża i kwaśne.W ramach ulepszania odmiany.......coś za coś .Duże smaczne,deserowe owoce ................ale podatność na tę chorobę którą zwalcza się w ramach dwukrotnych zabiegów,oprysków Sylitem ,w dwa tygodnie po kwitnieniu i cztery tygodnie po kwitnieniu.Ponad to zmniejszyły się nam pozornie odległości.Teraz nie problem przywlec [bo tak się to określa] jakąkolwiek chorobę jakiegokolwiek szkodnika ,bo dyliżansem już nie podróżujemy nie maja możliwości zginąć w podrózy.A one w nowym środowisku czują się znacznie lepiej i też znaczniejsze wyrządzają szkody.To tak jak pewna choroba  przenoszona droga płciową  kładła do grobu młodych Polaków zesłanych na Sybir,a tubylcy z nią dożywali późnej starości.

No nie wiem czy udało mi się wyjaśnić wszystko to co jest istotne w tym temacie.?Myślę też,że ostudziłam nieco zamiary chętnych na sadzenie drzew owocowych.Nie ma zastosowania  takie myślenie..........."..Posadzę sobie,niech tam rosną".Bo jeżeli nie będą chronione to nie sobie będą rosły tylko chorobom i szkodnikom.

To co posadzić ? To także, bardzo trudne pytanie.
Nie,nie nie ,.Nie moa czegoś takiego jak oprysk wiosenny drzew owocowych.Należy uściślić ten termin ,co to znaczy wiosna i przeciw czemu chcemy pryskać ,chronić chemicznie.Bo np,groźny czasem szkodnik jabłoni  grusz kwieciak ma uściślony termin oprysku.Tylko wtedy nie wcześniej nie później tylko jak z zielonego pąka robi się biały.Wtedy są właśnie dorosłe osobniki,a jak dorosłe to łatwe do zniszczenia np preparatem Calipso,preparatem owodobójczym.Czy to będzie wiosną,z pewnością ale nie teraz i nie za miesiąc ,ani za dwa.A mszyce?O ! je spotkać  można na każdej roślinie.Też niszcząc je ww preparatem lub Anthio, lub Pirimorem,ale też dopiero  w maju ,a nawet w czerwcu.No i co? i  muszę zmartwić zwolenników "wiosennych oprysków",bo znowu nie teraz ,i także ani za miesiąc ani za dwa.
A co powiecie na oprysk zapobiegawczy w listopadzie?.To  już bez wątpienia nie wiosna.W ciepły słoneczny dzień wszystkie drzewa w sadzie traktujemy jednakowo.Krzewy także.To bardzo ważny zbieg niszczący o dziwo ,też tę wspomnianą już przeze mnie wcześniej brunatną zgniliznę.
Albo ,niech będzie ......................robaczywienie śliw.Jest dwojakie.Bo, powodowane przez owocnicę  żółorogą ,ta niszczy zawiązki śliw,alb,przez owocówkę śliwkóweczkę,ta niszczy już   wyrośnięte owoce.Na tę pierwszą konieczny jest zabieg pod koniec zrzucania płatków kwiatowych z przekwitających śliw ,a tę drugą niszczy się dopiero w czerwcu,lub nawet w lipcu .A brzoskwinia na kędzierzawość liści wymaga oprysku w listopadzie Miedzianem i na przedwiośniu.................na przedwiośniu [ początek marca] Sylitem.I to tyle, tytułem przykładów ,jakie to choroby i jakie szkodniki i kiedy niszczyć .I co jest tu ważne, nie należy zmieniać ani terminu oprysku ,ani mylić preparatu owadobójczego, z grzybobójczym. Posłużę się takim przykładem.Przeciw owocnicy żółtorogiej należy wykonać zabieg nie wcześniej,ani nie póżniej jak pod koniec kwitnienia śliw.Bo co ? zapytacie być może?Bo gdy za wcześnie to szkodnik [muchówka] jest jeszcze poczwarką a za późno ,to,ze złożonego jaja wylęgła się już gąsienica i wgryzła do maciupenieńkiej śliweczki .Opryskując w wyznaczonym czasie trafiamy na moment gdy ona z jaja złożonego w dno kielicha kwiatowego się właśnie wylęga i chce wgryźć się w zawiązek owocu,a tu preparat ją trafia i taki to jej koniec.
A z tego  co napisałam wynika jedno.By mieć dorodne plony z drzew owocowych należy dużo, bardzo dużo o nich wiedzieć i o ich  szkodnikach i chorobach.

Na tym nie koniec.
Nie ma,takiego pojęcia jak oprysk wiosenny drzew,taki generalny,taki wszystkie drzewa traktujący  jednakowo ,czy im się to podoba czy nie ,maja być posłuszne i być zdrowe i nie mieć robaczywych owoców i w ogóle....................bo przecież dostały oprysk wiosenny.Owszem jest takowy,ale on nie" załatwia" wszystkich chorób  i szkodników.To oprysk Miedzianem.Ten niszczy brunatną zgniliznę,  to jest zapobiega gniciu owoców ,jeszcze będących na drzewie.I tu pytam co to znaczy wiosna,bo dla mnie wiosna to czas od końca marca,do końca czerwca.Zatem  kiedy opryskać .............wiosną.?No dobrze ,ale kiedy wiosną czy w marcu,czy w maju czy w czerwcu.Uściślam,akurat ten oprysk Miedzianem w czasie kwitnienia drzew. zatem nie teraz ,tylko w maju.I tu może być problem,bo przecież wszystkie drzewa jednocześnie nie kwitną.Najpierw kwitną pestkowe np. śliwy,wiśnie,czereśnie ,a potem dopiero ziarnkowe,za kilka dni.Zatem jak to pogodzić.Otóż oprysk przeciw brunatnej zgniliźnie  dokonuje się w czasie kwitnienia,ale także białego pąka.Reasumując w okolicach kwitnienia drzew.Ale ten preparat niszczy tylko tę chorobę, nie niszczy innych.Bo preparatów zwalczających choroby  [ przeważnie grzybowe] jest tyle ile grzybów w lesie we wrześniu po mokrej i ciepłej nocy.Miedzian................wiosną zastosować ?owszem ale np. nie teraz.A co ze szkodnikami? No  niestety on nie  niszczy żadnych szkodników.Na szkodniki są preparaty owadobójcze,nie grzybobójcze,lub jak kto woli chorobobójcze.Ale,ale ani teraz,ani za miesiąc  nijak szkodników nie da się "dorwać" bo jeszcze nie funkcjonują,bo albo są w fazie jaja ,albo poczwarki.Poczwarka jest teraz w stosownej dla niej głębokości w glebie,więc jaki oprysk wiosenny miałby ją zniszczyć?.Nie ma takich preparatów które działałyby na  powłokę chitynową poczwarki,lub jaja.Ale,ale ,to jeszcze nie wszystko bo czasem szkodnikiem są przędziorki,a przędziorki to nie owady,to pajęczaki i  je się niszczy innymi przędziorkobójczymi  preparatami ,nie owadobójczymi i wiecie kiedy?Wcale nie wiosną,bo wtedy przeważnie ich nie ma ,tylko latem.

I już zaraz cd.
"Żuraw grykę zjadł,bocian w sidła wpadł".Czyż nie tak bywa w życiu, jak w tym przysłowiu?Mam tylko wątpliwości  czy, żurawie jadają grykę?A jeszcze o  tym ptaku to................
"Jak przylecą żurawie,groch siać można prawie." I tu się zgodzę z treścią tego przysłowia,bo w odróżnieniu  od ciepłolubnej fasoli,choć i jedno i drugie warzywo ,to strączkowe ,dla grochu wystarczy temperatura gleby + 5 lub ,6 stopni ,by wykiełkował.Oczywiście na działce warto siać słodki,cukrowy groszek.

A teraz to, co mnie męczy,o czym myślałam  wczoraj i myślę dziś.Zapytał mnie ktoś czy nie powinien opryskać już  swoich drzew owocowych na działce....................bo przecież wiosna.O ! bardzo zmartwiłoby  mnie to pytanie gdyby  ktoś z Państwa  mi je zadał.Gdyby tak  je sformułował  jak ten na szczęście nie czytający moich informacji działkowicz. "Czy już opryskać drzewa na działce"? Napisałam na szczęście,ale nie dla niego,tylko dla  mnie,że skąd ma wiedzieć.Ale Wy Drodzy  Moi Działkowcy wiecie - prawda?

Pomimo mojej pewności,postaram się  teraz ,telegraficznie przypomnieć że:.............

środa, 10 lutego 2016

"Czy ja nie powinienem już opryskać drzew na działce?" zapytał mnie ktoś.A gdy ja zapytałam,"a przeciw czemu,przeciw jakiej chorobie,przeciw jakim szkodnikom" to uzyskałam odpowiedz, " no tak na wiosnę".Nie kochani,nie ma takiej możliwości by  jakiś jeden  jakimś preparatem oprysk był potrzebny i skuteczny.Czy w szpitalu leczą chorych jednym lekarstwem?I widzę,że muszę "rozprawić się z tym tematem" w najbliższym czasie ,bo rozumowanie.............."oprysk na wiosnę"jest dużym błędem.Wątpliwa jego skuteczność  ,a wydatek czasem nie mały,no i stracony czas.Dziś jednak tylko wspomnę o takim szkodniku ,który niszczy systematycznie i z roku na rok bardziej krzewy czarnej porzeczki.Teraz łatwy do zauważenia i do mechanicznego zniszczenia.Gdyby Państwo stwierdzili na swoich krzewach czarnej porzeczki ,teraz,ani wcześniej ani później tylko teraz , że niektóre pąki są o wiele większe,to nie dowód na to,że wcześniej się rozwiną............o nie,To dowód na to.że tam w środku,żeruje taki  szkodnik niszczący ten pak."A to małpa "stwierdziłby mój sąsiad Stefan.Teraz jest czas by takie kilkakrotnie większe od pozostałych pąki  zniszczyć,urwać ,wyrwać ,ukręcić ,wynieść poza działkę................. "te małpy".Często mechaniczne niszczenie,ale systematyczne,coroczne,daje większe rezultaty i  jest skuteczniejsze i dla człowieka to sposób zdrowszy  .  A  z resztą ,tu  żadne opryski nie wchodzą w rachubę bo szkodnik jest schowany,o bardzo skutecznie schowany.Ale co zrobić jak takich pąków jest na porzeczce 90 procent? bo wcześniej krzewy były zaniedbane?Należałoby podjąć drastyczną decyzję polegająca na wykopaniu krzewów i wstrzymaniu się od sadzenia nowych przez następne   5 lat,,nawet w zupełnie innym,dalekim od zakażonego  miejscu na działce.Szkodnik potrzebuje takiego czasu by zupełnie całkowicie zginąć z głodu,bo nie będzie miał co jeść ,bo nie będzie  porzeczek  ,bo tylko je jada.Zupełnie  inaczej,i powiedziałabym tragiczniej przedstawia się sytuacja,gdy porzeczki rosną u sąsiadów i też  [ gwarantuję to ] "mają szkodnika".
W prawdzie podawałam Państwu już wcześniej przepis na sporządzenie buraczków  ze starej książki kucharskiej,ale pozwolę sobie przytoczyć dziś jeszcze jeden.

BURACZKI JAKO KONIECZNY DODATEK DO..............przytaczam w oryginale.
Kilka buraków ćwikłowych,obmyć czysto,,wytrzeć sucho i upiec w gorącym piecu.Pieczone są o wiele smaczniejsze.Lub też ostrugać,pokrajać na dwoje lub cztery części i ugotować w słonej wodzie..Gdy miękkie,pieczone obrać ze skorki,pokrajać w cienkie talarki,a następnie poszatkować drobno,albo usiekać tasakiem.Zrobić rumianą zaprażkę  z pokrojonej w kostkę słoniny i pół łyżki maki,rozprowadzić trzema łyżkami śmietany i zasmażyć w niej buraki,uważając aby się nie przypaliły.W końcu ,dodać cukru i octu do smaku i podać jako jarzynę do: pieczeni wołowej,sarniej,baraniej,do zająca ,kaczki etc.

No - to dowiedzieli się Państwo i przy okazji też ja,że  jak będę przyrządzała pieczeń z sarny to podam do niej buraczki.................koniecznie.

A teraz zejdźmy na ziemię,konkretnie na tę działkową.
W wiosnę wchodzimy z BURACZKIEM ĆWIKŁOWYM pod rękę.Często ,nie zdajemy sobie sprawy jak to co konsumujemy ,dobrze wpływa na nasz organizm.Buraczek oprócz witamin i soli mineralnych,tak z resztą ,jak i inne korzeniowe warzywa posiada INNULINĘ.A ona poza wieloma pożytecznymi działaniami także odmładza.Można ,sprawdzić na sobie,po 3 tygodniach.A do tego wszystkiego buraczek poprawia stan naszej morfologi ,wzrasta wskaźnik barwny , a także przybywa czerwonych ciałek krwi.Poprawia też wygląd cery,nadając jej zdrowy jakby lekko opalony kolor.Podobnie jak marchew.Ale to można sprawdzić dopiero po trzech tygodniach zjadania jednego gotowanego buraczka,niedużego ,po kolacji.A czemu po kolacji? zapytacie być może.Otóż temu,że ma to warzywo jeszcze ma jedno działanie.Jakże potrzebne osobom ze skłonnościami, do zaparć.Przeważnie są  to ci,którzy wiele godzin spędzają "za biurkiem".Bo buraczek działa jak odkurzacz.Wymiata z naszego przewodu pokarmowego wszystko to ,co w zakamarkach ma zamiar pozostać.Przeważnie są to cukier i tłuszcz.I jak w tych zakamarkach za długo przebywają to nasza cera szarzeje i wygląda na niezdrową.No - niestety  przewód pokarmowy,to nie prosta rura.Ale buraczek gotowany zjedzony wieczorem "wyprostuje ją"Moja przyjaciółka po wieloletnim piciu różnych ziół na przeczyszczenie teraz tylko zjada buraczka i mówi mi "wiesz,to tańsze i smaczniejsze".Przyznaję,że co najmniej raz w tygodniu ,też sporządzam sobie sałatkę,z gotowanych buraczków.Po wystudzeniu   i obraniu ze skórki szatkuje je na plasterki i na plasterki też cebulę,ale tę cebulę na 3 godziny przed wymieszaniem z buraczkami solę ,słodzę  [cukru daję nawet sporo} i skrapiam octem balsamicznym  lub sokiem z cytryny i potem mieszam z buraczkami [przypominam ,gotowanymi] i dodaję olej i kilka kropli ostrego sosu ,lub ostrej papryki [odrobinę] w proszku.Innym razem zamiast cebuli jest konserwowy ogórek,też dobrze się "komponuje" z buraczkami.A jak przyjdzie lato ,to dodatkiem będą łagodna i ostra papryka w strąkach,pokrojone w cieniutkie  podłużne kawałki.Ale zawsze należy doprawić do smaku,każdą sałatkę i nieodzowny jest tłuszcz np. olej, lub majonez bo przy jego pomocy łatwiej organizm przyswaja witaminy z grupy B.Najwięcej tych witamin jest w żółtku jaj.I np,jadanie jaj z suchym ,bez masła  pieczywem mija się z celem,bo witaminy nie przyswoiły się.To tak jakby te jaja wyrzucić za siebie.Podobny skutek.Wspomniałam o jajach,bo też ,ugotowane na twardo mogą być do sałatki tej,a właściwie, każdej, sałatki dodane.
W ramach zdrowego wchodzenia w okres wiosny,dziś o warzywie bardzo,bardzo  popularnym ,a jakże zdrowym. 
Szukałam przysłowia na dzisiejszy dzień ,ale nie było takiego .Zamiast tego,zamiast hasła  Popielec ,natrafiłam na  hasło Poseł ,zatem je przytaczam .Jest ono  osmańskie.
"Głupi poseł potrzebuje mądrego tłumacza."Nie - absolutnie nikogo nie mam na myśli.

wtorek, 9 lutego 2016

Tak się "wdałam" w te kulinaria,że aż się obawiam ,by nie umknęły mi jakieś aktualne sprawy działkowe.Co zatem na dziś?Na dziś - nadal nie depczemy  trawników,nie niszczymy delikatnych korzeni włośnikowych ,ani traw,ani innych roślin,bo jak sama nazwa skazuje są  bardzo delikatne i cieniutkie jak włosy i teraz,właśnie teraz ,to one pracuję,bardzo pracują w okresach odwilży.Teraz "ładują akumulatory".Magazynują,magazynują,by tą zmagazynowaną energią "wybuchnąć " wiosną.Jak tylko ruszy wegetacja.A czemu to robią ?bo do tego są przeznaczone.Co zatem można teraz  zrobić?Można np. podleć iglaki bo gleba rozmarzła i wchłonie każdą ilość wody ,go rośliny zimozielone nigdy jej nie maja za dużo.A dzieje się tak  ,że przecież igły całą swoja powierzchnia pracują ,między innymi wyparowując wodę.Nie ma to miejsca u innych gubiących liście na zimę roślin.One  nic nie wyparowują,bo nie maja czym.Ich aparat do parowania ,do oddychania pojawi się za niecałe trzy miesiące.Huuuuuuuuuuuuuura,to już niedługo.
Sposobów podania szpinaku w tej stuletniej książce jest nawet kilka ,co mnie,przyznam  - zaskoczyło.I np,taki:Ugotowany szpinak ułożyć w piramidkę na okrągłym półmisku.Na około obstawić plasterkami jaj ugotowanymi na twardo przekrojonymi wzdłuż ,a na wierzchu ułożyć z nich gwiazdę.I jeszcze jest szpinak ze śmietaną,szpinak z czosnkiem itp .Ja jednak zatrzymałam się nad przepisem:

KOTLETY,ZE SZPINAKU. przytaczam w oryginale.
Do głębokiego talerza przyprawionego już szpinaku,najlepiej na bulionie,dodać ćwierć litra tartej bułki,dwa jaja,łyżkę świeżego masła i w drobną kostkę pokrajane  i usmażone  grzanki z dwóch bułek.Posolić opieprzyć  wymieszać razem,urabiać owalne kotleciki otaczać w bułce tartej i smażyć na maśle,Jest to niezwykle elegancki garnirunek do mięs i ryżu.
Ciekawa jestem bardzo,czy znajdę jakiś przepis w starej mojej książce kucharskiej?Jak jest stosunek autorki do tego warzywa?
"A ty tylko o tym żelazie" ,podsumowała mnie moja przyjaciółka."Ale wiesz co? napisz o szpinaku".No - dobrze niech będzie o szpinaku.Zatem dziś c.d.tematu "Jak w dobrej kondycji wejść w wiosnę."/
Nie ulega wątpliwości,że to warzywo w żelazo jest bardzo bogate,jak żadne  inne .ale,ale też szpinak bogaty jest  w jod i z tej przyczyny winien być jadany przez osoby,ze schorzeniami tarczycy.Także dzieci - winny go jadać. Dzieci z przeznaczeniem na budowę kości,na dobrą morfologię ,na odporność,na to by się od ,byle kichnięcia nie zarazić ,by nie łapać zbyt szybko infekcji.I -  jak z pewnością Państwo zauważyli to wszystko co wymieniłam przyda się także dorosłym.Ale jak go jeść by wyglądał apetycznie ,a spełnił pokładane w nim nadzieje ,by nie stracił właściwości leczniczych.Oczywiście - najlepiej jeść go jak sałatę.Próbowałam,owszem dwie łyżki jakoś "zmęczyłam" ,a potem "dostałam  drętwe zęby" i jeszcze próbowałam jako niewielki dodatek do sałaty,też bogatej w żelazo i witaminy.No....................o s t a t e c z n i e.Jednak nie należy niczego forsować na siłę,bo nie pójdzie to na zdrowie.Ale szpinak na grzankach o ! to jest mniam, mniam.A robię go tak.Teraz jest pod dostatkiem mrożonego szpinaku.Kupuję od razu dwie porcje,bo po rozmrożeniu i WYCIŚNIĘCIU WODY NA SICIE,niewiele go zostaje ,ale do grzanek tak trzeba.Winien być suchy.Potem wrzucam go na rozgrzaną dobrze patelnię na klarowane masło,dodaje nieco gałki muszkatołowej  by nie przypominał w smaku trawy i ze trzy jaja i jak już jaja się  zetną wyciskam przez praskę ze trzy ząbki czosnku,solę do smaku.Natychmiast wyłączam dostęp ciepła bo czosnek i smażenie to jak ogień i woda Nie należy nigdy dopuścić do zrumienienia się czosnku,bo będzie gorzki.I już mam to co położę na grzankach,ale najpierw grzanki z ukośnie krojonej angielki przyrumieniam na patelni na maśle z jednej strony.Potem obracam na drugą i na tej rumianej kładę spora warstwę szpinaku i przykrywam plastrem żółtego sera.Teraz na wolnym ogniu niech tak postoi aż się ser na wierzchu szpinaku rozklei.."Ciociu,to jest pyszne,masz jeszcze"?,zapytały dzieci mojej przyjaciółki.I to Wam Kochani gwarantuje,że to jest pyszne i że może smakować.A przy okazji,to samo zdrowie.Ten przepis podawałam kiedyś już ,z tym,że nie na patelnie ,a na grilla.
Już za kilka dni Św.Walentego i na tę okoliczność takie przysłowia:

"Gdy na Walka deszcz pada,długą zimę zapowiada".
"Gdy na Walka są deszcze ,będzie ostry mróz jeszcze."
"Na świętego Walentego mróz,chowaj sanie,szykuj wóz."

Jak widać wszystkie przysłowia wróżą pogodę.Warto zapamiętać jaka ona będzie i czy się te przepowiednie sprawdzą?.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Czy macie  -  Drogie Panie ,w czym pójść na bal ostatkowy?............nie? To dziś wieczorem zasugerujcie mężowi ,że coś tupie w waszym domu  w okolicach szafy na ubrania."O ! właśnie to moje sukienki z mody wychodzą", poinformujcie go.Na takie dictum mąż zareaguje prawidłowo............tak myślę.
Drodzy moi Działkowcy! Właśnie udzielałam porady przez telefon .Otóż  - przechowywane karpy dali pomimo chłodnego miejsca,gdzie są przechowywane   [ podobno  ] rozpoczęły wegetacją co  objawia się wyrastającymi pędami.I co z tym zrobić?co zrobić? Przyznam  sytuacja jest problematyczna i nieciekawa.I co ja bym zrobiła ?Nie  wiem ,do prawdy nie wiem,ale chyba koniecznie zmieniłabym miejsce przechowywania na jednak jeszcze chłodniejsze  jak dotychczas.A dotychczas były na klatce chodowej  i wyjęła je z torfu ,bo być może jest zbyt wilgotny i przesypała w nowym innym naczyniu [wiaderku] suchym piaskiem i zlikwidowała pędy które się pojawiły ,a powstałe po nich rany zabezpieczyła węglem drzewnym.Bo jeszcze jest inny sposób,ale na ten to zdecydowanie za wcześnie.Można je posadzić,oddzielnie każdą karpę w ziemi w donicy i pozwolić na kontynuowanie wegetacji ,ale to jednak za wcześnie,o dwa miesiące za wcześnie.
A jak się mają Wasze karpy dali?
Jak można podawać marchewkę w sposób znany naszym prababciom,zatem z mojej starej książki kucharskiej.

MARCHEWKA SMAŻONA  W CIEŚCIE.przytaczam w oryginale.
Jędrne,dość grube marchewki pokrajać podłużnie,na dwie lub trzy płaskie części,oblanżerowawszy je ugotować w słonej wodzie a gdy po odcedzeniu obeschną na sicie,maczać je w gęstym cieście i smażyć na rumiany kolor.Taka marchewka stanowi elegancki i smaczny garnitur do różnych mięs i do groszku zielonego.

Czy ja zmieniłabym tu cokolwiek?Chyba tylko tyle,że ciastu w którym  maczane są marchewki   nadałabym smak dodając szczyptę jakiejś przyprawy kuchennej  ,dodałabym ostrej papryki i posiekanej natki pietruszki.I moim zdaniem -  to danie z marchewką smażoną  bardzo,pasuje do dużego okrągłego talerza  wypełnionego ryżem i po środku w zagłębieniu mięsem [typu gulasz ],i boki talerza przybrane właśnie marchewką smażoną.

Idzie sobie człowiek późnym wieczorem,idzie,idzie.Cisza dookoła,ale nagle słyszy:chrup,chrup,
mniam,mniam.Przystaje,nasłuchuje...............a to rdza siatkę ogrodzeniową je.
W dobrej kondycji wchodzimy w okres wiosenny.I choć tak się cieszymy tą pora roku.Tak się cieszymy,jak na żadną inną ,to jest to jednak czas w którym nasze organizmy są najbardziej narażone na wszelkiego typu infekcje.Bardziej podatne na różne schorzenia, a i ból intensywniejszy.Dzieje się  tak,ponieważ człowiek jest jednak DZIECKIEM SŁOŃCA.Nasila się w nas wszystko co brakiem słońca i światła jest spowodowane.Ale już niedługo "wyjdziemy na prostą" ,bo już znacznie dnia przybyło.Jednak ze swojej strony,jeszcze pomóżmy organizmowi ,by się odmłodził.A co  odmładza nas?znacznie odmładza? BETA KAROTEN.Jest w wielu warzywach i także w owocach.
Najbogatsza w tę witaminę jest marchew,ale także dynia i brzoskwinie i morele.Wszystkie te warzywa i owoce które są pomarańczowego koloru.Proponuję zatem 1 szklankę soku marchwi dziennie.Co to daje organizmowi?Co naprawia?Naprawia to co zostało popsute przez konserwanty,zawarte w wielu konserwach i przetworzonych  artykułach spożywczych.Konserwanty niszczą nasze komórki,a przecież człowiek ,z nich się składa.Te komórki mają swoje opakowanie,swoje ścianki,które są niszczone jakby metal zjadał rdzę.A marchewka? Marchewka reperuje ewentualne ubytki w ściankach  i uelastycznia ,odmładza ,te które są  jeszcze całe.Z pewnością znane jest  wszystkim groźne........................nawet już w brzmieniu   słowo ,utleniacze.To oznacza,że coś się utlenia,coś ginie,ale na szczęście są też  antyutleniacze  [antyoksydanty].To marchewka,ale też czarna porzeczka i herbata,tak tak herbata i to czym ja najbardziej lubię się leczyć tj czerwone  wino.A wracając do marchewki.Wszystkim młodym dziewczętom i kobietom polecam także ją z powodu,że po miesiącu systematycznego picia soku dostaną ładną jakby opaloną cerę,a taką przecież lubią ,prawda?
"Luty - miesiąc bardzo zmienny,raz zimowy,raz wiosenny."Dziś  jest ten drugi,co nie oznacza,że można już otwierać sezon na działce,bo jeszcze przyjdzie ten pierwszy,tak mi się zdaje.Gdyby jednak nawet nie przyszedł to niewystarczająco obeschnięta gleba nie nadaje się jeszcze do jakichkolwiek prac.Decydując się na  te prace teraz ,można jej tylko zaszkodzić.Pisałam o tym obszerniej we wcześniejszych postach.Dziś  -  tylko przypominam..

niedziela, 7 lutego 2016

PUREE  Z BURKÓW Z JABŁKAMI.tak jest w oryginale i tak przytaczam,nic nie zmieniam.
Kilka buraków ćwikłowych i parę jabłek,obrać z łupy i utrzeć na grubem tarku.Następnie włożyć   wraz z sokiem które puściły z siebie do rondla na stopiona słoninę,posolić ,wcisnąć trochę i cytryny i cukru do smaku i dusić na wolnym ogniu przez pół godziny.Gdy się wszystek sok wysadzi,zlać dwoma łyżkami śmietany,rozbitej z pół łyżeczka mąki i wydać jako garnirunek do mięsa.

No - to   s m a c z n e g o.
I jeszcze tylko dziś też coś dla zdrowia zaczerpnięte z tej bardzo starej książki kucharskiej i proszę się dziwić pisowni .Taka wtedy była.
Czy nie uważacie Drodzy moi ,że właśnie jest stosowna pora by pomyśleć o tym jak  wejść  w dobrej kondycji w nadchodzącą WIOSNĘ  ,bo jakby na to nie patrzeć ,stoi już za drzwiami.Jeszcze mizerna,blada ,drobniutka ,ale z każdym dniem urośnie,Oj! urośnie.A nasze organizmy podobne w tej chwili do niej.Zatem zaczynamy............................

Przede wszystkim zalecam warzywa zielone,najlepiej sałatę .Bowiem ona poprawia stan naszej hemoglobiny.To od niej ,bogatej w żelazo przybywa czerwonych ciałek krwi.ale jest pewne ale.Nigdy,przenigdy nie należy jej przechowywać szczelnie opakowanej,co jednak w sprzedaży spotykam.A to źle,bo taka,tak szczelnie opakowana będzie posiadała w sobie AZOTYNY,SZKODZĄCE CZŁOWIEKOWI.Bo nie tylko azotyny powstają od przenawożenia nawozem azotowym,ale też od takiego nieprawidłowego przechowywania.
Następnie,także bogate w żelazo jest mięso także potrzebne na przedwiośniu,ale to trochę inny rodzaj żelaza jest w mięsie, jak w sałacie i ten inny  właśnie teraz jest potrzebny,by nie wypadały włosy.Ale,tu,też jest ale,takie małe ,lecz jest.Bo z kolei nadmierne spożywanie mięsa może  U NIEKTÓRYCH OSÓB,TYLKO U NIEKTÓRYCH,spowodować niewielki wzrost komórek rakowych,ale od czego jest KAPUSTA?Odpowiecie od jedzenia i słusznie ,Kapusta jest od tego by ją jeść ,ale także by zabijała w naszym organizmie komórki rakowe i nie dopuszczała do rozwoju nowych.A to dzięki zawartemu w niej SULFORAFANOWI.I wiecie co? Świetny jest ten składnik ,bo dzięki niemu możemy jeść mięso bez obaw i jeszcze to,że  on nie ginie w czasie obróbki termicznej jak witaminy.Zatem może to być 10 raz odgrzewany bigos.Sulforafan w nim będzie.Jest we wszystkich warzywach kapustnych ,ale najwięcej  w brokułach,których nie za bardzo lubimy.Ale gdyby podać je tak:Po ugotowaniu [nie rozgotowaniu ] ostudzić i podzielić na małe kawałki i poukładać na półmisku na poszarpanych liściach salaty i udekorować jajami na twardo np.2 szt.podzielonymi na cząstki , a między to wszystko powkładać paprykę czerwoną łagodną pokrojoną na długie i cienkie kawałeczki i i posypać jeszcze kilkoma pomidorkami koktajlowymi przekrojonymi na połówki i polać to sosem z połowy szklanki jogurtu i połowy szklanki majonezu i 1 łyżeczki cukru  i kto lubi,jeszcze może dodać posiekanego zielonego koperku ,lub pietruszki lub szczypioru.

To nie wszystko co jest potrzebne CZŁOWIEKOWI do prawidłowego funkcjonowania w tym niebezpiecznym okresie w którym nasze organizmy są osłabione.
|Także,nie czas ,nie to nie ten czas by przygotowywać rozsadę jakichkolwiek roślin na parapecie.Przyczyna jest bardzo prosta.To,za krótki dzień stoi na przeszkodzie.Owszem,nasiona ,wykiełkują.owszem,będą zielone ale "szukając światła"zupełnie zmienia swój wygląd.I zaraz Wam opiszę jak pomidory,czy papryki ,będą wyglądały.Ich pęd będzie niespotykanie długi,nawet do 20,30 cm.I co zrobić z taka rośliną?.Ona jako rozsada jest bezwartościowa.A dzieje się tak ,gdyż roślina trafiając na temp. w pomieszczeniu +20 st."myśli".........."o ! to chyba czerwiec" i z moment myśli "ale jak czerwiec ,to kto o 4 godziny wcześniej zgasił słońce?" i co? i go szuka a szukanie to wybieganie,wyciąganie się łodygi.Zapytacie być może,"to jak to robią fachowcy ogrodnicy,że wybiegniętej  rozsady nie mają,tylko zdrowa ,krepą.Ano - oni doświetlają swoja rozsadę lampami żarowymi.Jak zajdzie słonce natychmiast je włączają.
A ja posiałam ,tak posiałam kapustę ale................... po to by za trzy,cztery tygodnie lub dłużej  ja zlikwidować i przeznaczyć na surówkę,w fazie delikatnych ,małych,nie szkodzi,że wybiegniętych  roślin.W połączeni z kiełkami  jakichś warzyw i suszonymi pomidorami i taka maciupenieńką cebulką marynowaną [jest w sprzedaży.]..............pycha.A kto nie dysponuje  siewkami może je zastąpić kapusta pekińską ,lub,jeszcze smaczniejszą sałatą lodową.Wszystko razem rozdrobnione z dodatkiem kilku łyżek oleju i łyżki cukru i jakiejś przyprawy kuchennej np,Kucharek,lub,Vegety i także nieco ostrej papryki wieńczy dzieło.


Pogoda ,zachęca do spacerów i tak sobie myślę,że z pewnością niektórzy z Państwa  udadzą się na działkę.Ja jednak uparcie przypominam,by nie deptać ani trawników,ani gleby przekopanej jesienią,ani PRZYPADKIEM nie wykonywać żadnych prac ,takich jak norkrosowania,czy grabienia.Gleba teraz jeszcze jest zbyt wilgotna i przykleja się do narzędzi  co oznacza,że jeszcze nie czas na tego typu prace,że tylko możemy popsuć jej strukturę.Czy chcecie Waszą działkę za miesiąc zastać w całkowitym tzw. porządku  po zimie?.......no to teraz  nie należy nic robić ,nic nie psuć.Z resztą po 15,tym zobaczycie Drodzy Moi Działkowcy,że jeszcze zima nie odpuściła.I w tym momencie słyszę:"o jak mądra  wszystko wie"..Nie ,nie wie.Przewiduje,przypuszcza,domyśla się,obserwuje.Poznaje po GAWRONACH.To takie czarne duże ptaki,nie nasze.One są Ruskie. czasem zwane  błędnie wronami.Tam się lęgną i tylko na zimę przylatują do nas.Jeszcze nie sejmikują.Jeszcze nie zbierają się w grupy.Jak to będzie miało miejsce to zaraz potem odlecą i zaraz potem już "przyleci " wiosna.
W tym momencie działka jest jak lustro wody,gładka i spokojna i nawet nie przypuszczamy ile tam dzieje się niewidocznych dla nas zjawisk.Nie wtrącajmy się do tego co się tam dzieje,"nie wrzucajmy kamienia do wody".
Jak zapusty,to zapusty ,to takie przysłowia :
"Radość dobrego jedzenia zabija więcej ludzi niż szpada" To francuskie przysłowie i bardzo stare jak można wnioskować, po szpadzie.
"Nie tyle z głodu poumierało,co od dobrego jadła zmarniało."a to z kolei przysłowie rosyjskie i też ,chyba z czasów przed rewolucji.

A ja ,czuje się trochę winna bo podaje przepisy na różne dania.A nawet sięgam do bardzo starych,by popróbować jak to kiedyś jadano.O - czy to tak winno być?