sobota, 28 maja 2016

Przepis,krótki ,bo co tam będzie sobie głowę zawracać takim warzywem.Arystokracja go nie jadała, bo był zbyt mało elegancki.No - i przy okazji sprawa się rypła...........ja się do arystokracji nie zaliczam,ale przeboleje to jakoś,przeboleje.A teraz przepis:

BÓB ZIELONY W STRĄCZKACH.
===========================
Młody bób,gdy strączki i ziarna są jeszcze zupełnie miękkie,można przyrządzać tak samo jak fasolę szparagową z masłem i bułką tartą,lub po angielsku - na kwaśno ze śmietaną.
I to tyle.

No  - nie wiem ,mnie ten przepis nie przekonuje,ale zachęcam Państwa tych co bób  uprawiają,bo tylko Oni maja okazję spróbować,bowiem w handlu taki nie bywa.
No - nie,  nie.Jeszcze  nie koniec dzisiejszego spotkania,bo pomyślałam , o tym co też Pani Maria Ochrowicz - Monatowa,autorka tej bardzo starej książki pisze na temat bobu.Wszak to takie proletariackie warzywo,   chłopskie warzywo,a ona pisała wszak dla wyższych sfer.
Temat MSZYCE.
Nie wiem czy sobie przypominacie jak jakiś czas temu pisałam o konieczności przestrzegania terminów siewu.To dla  niektórych grup warzyw ,jest bardzo ważne..............ot - choćby dla groszku,czy bobu i choć fasola to także strączkowe dla  niej akurat nie, bo można ją wysiewać ,aż do połowy lipca.Oczywiście  -  , mam na myśli tylko fasole niską szparagową.A bób - o ten winien być posiany najpóźniej do połowy kwietnia,bo jak mówi przysłowie,że nie posiany do Św .Marka ,nie pójdzie już do garnka.A to czemu-? spytacie być może.A to temu,że niebawem sami będziecie mogli się przekonać ,czemu.Uprawiany prawidłowo,teraz jest już dużą rośliną,aż chciałoby się go  związać,by się nie pokładał.I niebawem,wraz z pojawieniem pierwszych strączków ,same jego wierzchołki,same szczyty mogą zostać pokryte czarnymi jak smoła mszycami.Popatrzcie - toż to aż się prosi by te szczyty,z mszycami ściąć,bo rośliny duże,bo plon zawiązany ...............zawsze w środkowej części  .Bez najmniejszych oporów,bez żalu to czynimy i po sprawie.A gdyby rozumować tak jak moja koleżanka działkowa "posieje później,to będę miała później",bo tak usprawiedliwiała swoje ustawiczne opóźnienie w uprawach.Zawsze ją to zaskakiwało,że już coś trzeba,że należy.Ja usprawiedliwienie przyjmowałam ,bo co tam będę się narażać,przyroda jednak nie.I załóżmy,że ten późniejszy siew spowodował nawet  wykiełkowanie i że rosną biedne skazane na śmierć rośliny,ale jak pojawią się mszyce zabieg ścięcia wierzchołków,będzie się równał ze ścięciem przy ziemi.Zatem, terminy siewu wielu roślin są bardzo ważne,czego moja koleżanka nijak zrozumieć nie mogła i przez wiele lat usiłowała mi udowodnić ,że ma rację ,a jak się  nie udawało ,to udawała,że właśnie potrzebny jest jej ten kawałek zagonka do.................no - nie ważne do czego po likwidacji bobu .Piszę o tym ,nie po raz pierwszy,a to tylko,żeby uczulić Was na ważność terminów siewu.A jak nie chcecie sobie tym głowy zawracać,to zajmijcie się fasolką ,ona nie wymaga pamiętania o terminach siewu.Ale ,tylko trochę szkoda  tych młodych ,delikatnych,własnych ziaren bobu,bo taki młody jest wyśmienity z sosem szczypiorkowym lub czosnkowym.Należy tylko np.przecisnąć 4,5 ząbków czosnku i wymieszać z 1,lub 2  łyżeczkami cukru szklanką śmietany lub gęstego jogurtu i 4 łyżkami majonezu i 1 łyżeczką Maggi i to wymieszać i polać ugotowany bób.Mniam ,mniam.............to pychotka na którą już nie mogę się doczekać.Zamiast czosnku,może być szczypior,ale wraz z młodą cebulką,taki  jest konkretniejszy  w smaku.Znam ,jednak wiele osób,które wolą czosnek i by nie był tak pachnący dodają do  sosu natkę pietruszki drobniutko posiekaną.

Może to czynię na wyrost,ale S M A C Z N E G O.
Zanim przejdę do spraw działkowych,jeszcze o truskawkach.Konkretnie o ich konsumpcji.Ich smak i zawartość cukru    zależy od wielu czynników.Np. te które rosną w pełnym słońcu są słodsze te które nie były przenawożone,szczególnie azotem,także są słodsze i te ,których cechą genetyczną  jest taka, a nie inna [znaczy duża ] zawartość cukru,zatem zależy to od odmiany.Niestety  -  te najsmaczniejsze ,te najbardziej pachnące "wyszły z doboru" ,bo tak się to nazywa ,a to często z różnych powodów np. ANANASOWA Z GRÓJCA , bo była zbyta mało wybarwiona i nie nadawała się na przetwory,lub  REGINA  przepyszna słodziutka ,nawet bardzo i pachnąca ,ale niestety zbyt delikatna i nie nadająca się do transportu.Jej żal mi najbardziej.Smaczniejszej ,po prostu w swoim życiu nie spotkałam.No - ale cóż .nadawała się tylko na zerwanie i przewiezienie na niewielką odległość,bo po dłuższym transporcie rozpadała się.Ale wracając do tych kupnych,które w domu .po spróbowaniu okazały się zbyt kwaśne.Proponuję  z nich przyrządzić deser mieszając pokrojone truskawki z pokrojonymi ,też w plasterki bananami.Wymieszać je i polać niewielką ilością miodu.Przystroić herbatnikiem i posypać rodzynkami.No - to już kwaśne nie będzie.Ale uwaga ! miód jest uczulający ,zatem zamiast niego proponuję sporządzić sos ,z reszta, przeznaczony  do różnych deserów,do budyniu,galaretki i innych.A robi się go tak jak onegdaj robiono lody.Dwa żółtka i 3 łyżeczki cukru i 1 łyżeczka  cukru waniliowego  ubić na tak zwany  kiedyś  kogel-mogel.Jak nieco zbieleje dodawać po trochu  szklankę gorącego mleka,uważając by się nie zważyło  ,zatem ważne jest to dawkowanie gorącego mleka...........po trochu,po trochu.Wystudzić ,a nawet dobrze schłodzić i tym sosem polać sałatkę truskawkowo -bananową.

A tak przy okazji..............czy wiecie,że ogromne zmartwienie maja plantatorzy bananowców ,bo pojawił się jakiś szkodnik.lub choroba,nie jestem pewna,czy to,czy to?Jakkolwiek by nie było,jest to smutna informacja dla  amatorów  tych owoców,z resztą bardzo zdrowych  i bardzo,bardzo bogatych w potas,a potas dostarczany do organizmu człowieka czyni wiele dobrego,ale miedzy innymi usuwa zmęczenie,co wydaje się dziwne,ale jest prawdziwe.I wiele jeszcze można by wymieniać powodów dla których należałoby jadać także banany.

No tak ,a miało być o truskawkach,ale gdzie tam,miało być o mszycach.Czas to naprawić.
Wybrałam takie przysłowie  by wywołać uśmiech na Waszych buziach,drodzy moi Czytelnicy.
"Tak to na tym świecie bywa,kto na wierzchu ,ten się kiwa."

A teraz co?.A teraz meczymy się z tematem mszyce?  No - myślę,że nie tylko.Ale tymczasem jest niespotykana susza .Nie przypominam sobie ,by w maju przysychały trawniki.Robią się żółte co jak na najzieleńszy miesiąc w roku,jest  nie bywałe i smutne.Mam tylko nadzieję,że może w innych rejonach w kraju  - pada.A może tam gdzie są usytuowane plantacje truskawek,bo mam obawy,że zbyt wcześnie zakończą plonowanie.A to owoce, jakże zdrowe i smaczne ,a szczególnie ,Polskie.Anglicy  mówią tak :"Przed truskawkami Polskimi należy zdjąć czapki z głów."W tym miejscu przypominam sobie połowę lat 90 ,ątych spędzoną w Paryżu.Jakże piękne tam były w handlu truskawki:duże czerwone ,kształtne i.......................niestety nie takie jak nasze.I wcale nie były tanie.Raz spotkałam na targu samochód  z którego coś sprzedawano.Ustawiła się kolejka  jak za czasów "głębokiego PRLu"I co tam sprzedawano?, po prostu truskawki,przywiezione z Polski.Ale ,by nie pozostawić tego truskawkowego tematu  w tak negatywnym świetle ,to stwierdzę,że nasze winogrona nijak się maja do tych spotykanych tam.Duże grona słodkie,bezpestkowe,bo takie się tam jada na surowo.Pestkowe "idą na wino".A to wino podawane do każdego posiłku ,choć młode ,bardzo smaczne.Reasumując ,to klimat decyduje o uprawie owoców,lub warzyw i to klimat nadaje taki ,nie inny smak.No - rozpisałam się zbytnio ,ale tak  by chciało się zjeść kolację na statku na Sekwanie.|A  tymczasem działka czeka na Was Kochani i praca na niej ..............i nie zapominajcie o odpoczynku,bo zbytnie forsowanie organizmu w upalna pogodę nie jest wskazane.,

piątek, 27 maja 2016

Wracając teraz do  ewentualnych powodzeń,lub niepowodzeń na działce ,to choćby opierają się na przykładzie mszyc ,też można mieć niepowodzenie ,bo osiedliła się na jabłoniach  mszyca jabłoniowo-babkowa ,tak szczegółowo opisane wczoraj przeze mnie,a można mieć powodzenie , że tak to nazwę,bo właśnie nie ta ,tylko inna mszyca ,a mianowicie .:MSZYCA JABŁONIOWO-SZCZAWIOWA.Jej żerowanie poznaje się po niewielkiej deformacji liści,które następ nie na jakiś czas przebarwiają się na karminowo.O !   -  a ta mszyca ,nie powoduje istotnych szkód i niepotrzebne jest jej zwalczanie.Jest się z czego cieszyć ? jest,że to ta a nie inna....................albo...............
MSZYCA JABŁONIOWO-ZBOŻOWA.Podobnie jak poprzednia,jest  jest zielonkawo zabarwiona i jest tylko wczesną wiosną i do tego, w niewielkich ilościach  .Jest tylko w okresie kwitnienia jabłoni,a ponieważ jest gatunkiem dwudomowym ,zatem zaraz po kwitnieniu przenosi się do drugiego domu ,to jest na trawy,na trawniki,a tam już po drugim koszeniu nie ma po niej śladu.I znowu - jest się z czego cieszyć? jest.We wszystkich publikatorach  określana jest jako owad nie potrzebujący zwalczania.Za mało jej jest i za krótko jest - na nasze szczęście.

"Rzucając " się  na ten temat jak szczerbaty na suchary miałam na myśli to,że warto wiedzieć jak zróżnicowane może być wszystko, to,, co występuje w przyrodzie i że mszyca mszycy nierówna,że wygląd ,sposób żerowania "miłość" do jakiejś rośliny też różny,bo lubi tylko tę a nie tę .Przede mną jeszcze wiele mszyc do omówienia,ale wiecie co ?Teraz w tym momencie winna jestem takie wyjaśnienie.Jest sucho,bezdeszczowo.Mszyce nie lubią takiej suchej pogody,ale lubią taką przędziorki.Ponieważ zupełnie innymi preparatami niszczy się mszyce bo to pluskwiaki z grupy owadów ,a zupełnie innymi przędziorki,bo to po prostu pajęczaki ważne jest rozpoznanie ,które to ? które?.Sprawa  jest,bardzo prosta .....................mszyce się  prawie nie ruszają ,a przędziorki,  "O,jak one szybko z....................ają "stwierdził mój sąsiad,gdy go odróżniania uczyłam.
"Gdybyśmy nie musieli jeść ,bylibyśmy bardzo bogaci."żydowskie.
No  - czyjeż mogłoby być to przysłowie,no czyjeż?.Nie chciałbym jednak, być źle zrozumiana , nie nie mam nic przeciw żadnym nacjom ,może tylko przeciw :Polakom za ich kłótliwość. A tak chciałabym pod koniec swego życia trochę spokoju.

A ten spokój można  mieć na działce jeżeli założymy,że nie będziemy się denerwować niepowodzeniami,że coś nie urosło,że uschło,że padło.Bowiem w przyrodzie jest tak,że jak nie uda się uprawa jakiejś rośliny,to inna wynagradza nam tę stratę.Tu przemawia przeze mnie kilkudziesięcioletnie  doświadczenie..A, tak a  pro po uschło ,padło to przypominam o konieczności podlania truskawek.Przynajmniej tam ,gdzie jest taka potrzeba.A jest w Łodzi i okolicach,bo od 3 maja nie spadł solidny deszcz,a z roślinami truskawek jest tak,że jak jest teraz właśnie czas zawiązywania plonu . To ,ona to wykona zawiąże,wyda , plon ale swoim "matczynym" kosztem,kończącym się niejednokrotnie jej śmiercią .I choć ,o tym pisałam,przypominam jednak,że najskuteczniejsze i najzdrowsze dla truskawek jest podlewanie samej gleby,przez położenie węża  z wolno płynącą wodą w rzędzie truskawek na jakiejś tacy lub talerzu i przestawianie co jakiś czas w różne miejsca.W tym momencie mogłabym spotkać się z zarzutem ,że przecież kiedyś pisałam jak to głęboko sięgają j korzenie truskawek.Tak - to prawda,że nawet na 2 m i głębiej,ale.........................ale tam jest tylko woda,nie ma pokarmu,a by powstał owoc sama woda nie wystarczy ,a azot ,fosfor i potas i mikroelementy znajdują się TYLKO, w glebie,a gleba to TYLKO 20,do 40 cm.głębokości,potem jest podglebie ,tak gdzieś do 60,80 cm ,a potem to już TYLKO skała macierzysta.Zatem jeszcze raz powtarzam JEDZENIE ROŚLINY TRUSKAWEK MAJĄ NA 20 ,40  cm. a jak tam jest sucho,to to jedzenie jest niezjadliwe.Bowiem by mogło być zjedzone musi się rozpuścić w wodzie.Ale,przy okazji ,myślę,że nie będzie SZAREJ PLEŚNI,choroby która pojawia się  na liściach i owocach  truskawek gdy w czasie ich kwitnienia jest dżdżysto  i deszczowo.

To wszystko co napisałam dotyczy także poziomek .

czwartek, 26 maja 2016

No - i  już na koniec [a miało być krótko] deser.
Każdy najzwyklejszy może być smaczny i elegancki.Np. zwykły budyń z rodzynkami i figami pokrojonymi w paski ,to zupełnie inny budyń.A galaretka owocowa? z surowymi owocami w środku  polana odrobiną ajerkoniaku [dla dorosłych] a dla dzieci z lodami owocowymi ,lub sorbetami.

A do popicia po sutym obiedzie dwa dzbanki z sokami np. jabłkowym i z czarnej porzeczki lub pomarańczowym,a w dzbankach kostki lodu ,dużo kostek by przy nalewaniu "dzwoniły" i by smakowały bo zimne ,bo takie lepsze.Do tego wysokie  szklanki ,też  nieco inne jak zawsze,.bo pomoczone same ich części górne i włożone na moment do cukru,tak gdzieś na głębokość 2,3 mm.Wyglądają wtedy jakby brzegi ich były pokryte drobinkami lodu.

A teraz to już tylko  s m a c z n e g o,
A ziemniaki. ?A ziemniaki będą o wiele smaczniejsze jak ugotujesz je z cebulą,którą po ugotowaniu odrzucisz,szczególnie teraz jak ziemniaki są jeszcze stare.Tłuczone też mogą być o wiele smaczniejsze gdy dodasz do nich jedną łyżkę masła,lub dwie łyżki śmietany.

Zwykły,najzwyklejszy schabowy w panierce podaj z łyżeczką masła na gorącym kotlecie.Nie tylko smak,ale  i zapach zachęcą do konsumpcji.

A czy pamiętasz ,że z surowego kalafiora może być wyśmienita surówka.Przeżywa,swój renesans w Zachodniej Europie.Należy ,tylko samą różę kalafiora,zetrzeć na tarce,lub drobno posiekać i dodać "ostruganą w długie piórka" marchewkę,co uzyskuje się przy pomocy strugaczki do warzyw.Jedna  pokrojona czerwona papryka i pęczek posiekanego szczypioru spowodują,że nic bardziej kolorowego do jedzenia na stole nie będzie.Oczywiście należy ją posolić ,także koniecznie posłodzić,dodać kilka łyżek oleju i także  lekko zakwasić  albo octem balsamicznym,albo  sokiem z cytryny.Ja wolę ocet bo przez swoje długie leżakowanie ma winny smak i zapach.
Rosół będzie miał ładniejszy kolor i lepszy smak ,gdy ugotujesz go z suszonym grzybkiem  ,ale koniecznie prawdziwkiem.Mogą być i dwa ,to zależy od ilości rosołu.
Natomiast makaron ugotowany w wodzie do której dodano poza solą bardzo drobno zmieloną gałkę muszkatołową [1 łyżeczka ] ładnie pachnie i ten zapach w  niewielkich ilościach pozostaje w  makaronie też po przepłukaniu zimną wodą.Wyśmienicie wkomponowuje się  w zapach rosołu.

Zupa pomidorowa ,będzie o wiele smaczniejsza ,jeżeli po zeszkleniu jednej dużej cebuli ,koniecznie na maśle dodasz sok lub przecier,lub surowe pomidory  i po kilkunastu minutach gotowania z odrobiną wody przetrzesz  to przez sitko,lub zmiksujesz.No - w ostateczności ,można to zastąpić  wkładając dużą ,obraną cebulę ,ponacinaną ze wszystkich stron,do zupy pod koniec gotowania i niech sobie tam będzie.Niech swój zapach i smak oddaje zupie.

Szczawiowa ,natomiast,wiele zyskuje na smaku ,gdy doda się do niej drobno posiekany koper,,już po zakończeniu gotowania.Nie widać go ,ale zupa ładnie pachnie wiosną.A czy wiesz ,że zamiast jaj na twardo dodawanym do talerza szczawiowej,możesz zrobić jaja faszerowane w skorupkach ze szczypiorkiem i masłem i "umoczone " w bułce tartej i usmażone na maśle.Możesz zrobić je nawet dzień wcześniej i odgrzać w piekarniku  jak będą potrzebna.Wtedy zupę podaje się w kokilkach ,do popicia ,a kokilki na średnich talerzykach z łyżeczką do wybierania farszu jajecznego ze skorupek.Tak podana zupa jest niezwykle elegancką zupą i znajduje wielu amatorów ,a także jej dodatek tj: faszerowane jaja,które podaje się przygrzane na półmisku .Uwaga ! zrobić więcej ,by nie zabrakło.A kto tego jeszcze nigdy nie robił,to informuję,że jest to praca bardzo prosta.Ugotowane na twardo jaja przekrawa się na dwie połówki w skorupce.Wyjmuje zawartość,sieka drobno,dodaje ,masło i siekany szczypior ,oraz sól .Po wymieszaniu nakłada ponownie do skorupek,każdą wciska od strony farszu w bułkę tartą i lekko rumieni na patelni na maśle.Oczywiście ,świeże są najlepsze,gorące wprost z patelni.I nie radzę niczego więcej do  farszu dodawać bo taki  najlepszy do szczawiowej zupy.
W związku z dzisiejszym podwójnie świątecznym dniem, kulinarnych  rad kilka : Może,a może przydadzą się moje podpowiedzi ?
Jestem,ale jakoby mnie nie było.Z OKAZJI DNIA MATKI WSZYSTKIM MATKOM TYM ,KTÓRE SĄ I WSZYSTKIM KTÓRE BĘDĄ - RADOŚCI Z BYCIA W TYM STANIE ŻYCZY  ciotkamalinka.

Z tej okazji okolicznościowe przysłowia :
"Do ludzi po rozum,do matki po serce."polskie
"Bóg nie może być wszędzie,stworzył więc matkę."żydowskie
" Co matka nam śpiewa do kołyski,idzie z nami aż do groby.angielskie
"Matka  to kołdra :przykrywa błędy dzieci i grzechy męża."żydowskie.
"Miłość matczyna nie starzeje się."niemieckie

Udanego Dnia Matki i by trwał cały rok.

środa, 25 maja 2016

KURCZĘTA  DUSZONE Z GROSZKIEM.
=================================
Obrumienić na rozpalonym maśle oczyszczone i posolone kurczęta, a wsypawszy do nich 1 litr zielonego groszku zalać  wszystko rosołem lub wodą ,ale tylko tyle.aby groszek był zakryty. Gotować na wolnym ogniu 30 minut.Jak będą miękkie ,zatrzepąć je łyżką maki dodać cukru do smaku,jeszcze trochę posolić ,a przed samym wydaniem wrzucić garść  siekanego kopru i  natki pietruszki.Groszek ułożyć na spodzie półmiska a po wierzchu kawałki kurcząt.

To tyle ,stary przepis .A ja do tego  dodałabym tradycyjną  [ pasuje do drobiu ] mizerię ,niekoniecznie ze śmietaną .Może być gęsty jogurt.ale wszystko wzbogaciłabym szczypiorem  drobniutko posiekanym i przeciśniętym czosnkiem.

S m a c z n e g o !
A to jeszcze ,na  świąteczny  ,nadchodzący czas.Tak sobie pomyślałam jakby podać drób - inaczej i znalazłam podpowiedź w mojej starej ,bardzo  starej książce kucharskiej.
I taka informacja :Pytam czemu u Pani i u Pana takie zagęszczone krzewy winorośli ? Nie było przecież zwolnienia z prześwietlania  ich.Wczesną wiosną - owszem ,ale i teraz.Jeżeli już widoczne są paki kwiatowe to te pędy na których są, zostawia się , a pozostałe? A pozostałe likwiduje.Pamiętam jak onegdaj podglądał mnie sąsiad jak [ no,nie nie ] podglądał jak wycinam nieowoconośne pędy.Gdy zobaczył ile ich leży na ziemi to złapał się za głowę ,a ja skomentowałam to tak.............."dobrze,że ją masz ,bo masz się za co łapać"."No - ja  nie wiedziałem,że to aż tak drastycznie ma być wykonane "?. powiedział..............."Mówi Wam to coś?"
Bo dziś jeszcze taka informacja.:Proszę naparem tytoniowym nie opryskać innych roślin z rodziny psiankowatych tj,np. pomidorów i papryki,by nie spowodować  zakażenia ich: MOZAIKĄ TYTONIOWĄ.Bo to groźna choroba wirusowa nie do zwalczenia  .Po prosty nie.Jedna grupa,.to i jedne choroby,to jest mozaikowate plamy na liściach i zmiana ich wyglądu ,także  całych roślin.Nagle pojawiają się nie tylko mozaikowate smugi,ale też liście robią się  cienkie,chude,wydłużone.I jeszcze to :PALACZE TYTONIU ! ,RĘCE PRECZ OD PSIANKOWATYCH.
Ta druga,ta najgorsza dla jabłoni  mszyca to :PORAZIK JABŁONIOWO-BABKOWY..Różni się od poprzedniej kolorem ,jest fioletowo-popielata i sposobem żerowania.Żeruje bowiem w zwiniętych spiralnie liściach jak niektóre gąsienice.Z tego zwinięcia,zrolowania liści nie gąsienice, a skorki korzystaj,można je tam spotkać i to nieprawda że wkręcają się we włosy.ale wracając do mszycy,jest to jedna z najgroźniejszych mszyc jabłoni ,bo nie tylko wysysa soki,nie tylko uszkadza liście, ale przez swoje żerowanie powoduje skarlenie owoców.Jakby tego było mało ,to jeszcze jest bardzo płodna .Jedna samica powiększa kolonię o 200 szt.nowych identycznie żarłocznych i identycznie płodnych.Przeważnie dochodzi do rozwoju 6 pokoleń,po czym  w czerwcu "spada" i już jej na jabłoniach nie ma.A gdzie jest ? Jest na różnych babkach  [ to dopiero seksówa - czyż nie} na różnych bo poza zwyczajną jest jeszcze np. lancetowata..Ale to nie koniec tej złośliwej małpy [cytuję sąsiada ].Wraca , po zaliczeniu  są okolicznych babek na jabłoń i tam składa jaja,które wiosną dadzą następne pokolenia tych rozpustnych mszyc.I wiecie co? Jak drzewka małe i jak jesteśmy pracowici ,to w październiku  większość jaj ,przez zgniecenie rękawicą  spryskaną płynem do mycia naczyń możemy zniszczyć,bo na mróz nie ma co liczyć ze on to zrobi.To nie te czasy.Ale te jaja  widoczne są tylko przez powiększające szkło  małe czarne ,błyszczące składane całymi koloniami.Tak  przez pewien czas " czaiłam się" i nie chciałam,aż  tak dokładnie podchodzić do tych szkodników ,ale okazuje się,że chyba są to wiadomości istotne.Nie będę jednak jednego dnia zajmowała się mszycami,bo inne tematy czekają.Zatem codziennie po trochu,także by Was nie zanudzić .Zatem pojutrze cd, bo dziś jeszcze.................
                                                                                            =======
I tak np,JABŁOŃ  .To powszechnie spotykany gatunek drzewa owocowego na działkach.może być atakowana przez mszycę jabłoniową - po prostu.Jest koloru trawiasto- zielonego i poza jabłonią można ją też spotkać na młodych pędach IRGI   I  GŁOGU. Niereagowanie, na pojawienie się jej może spowodować zahamowanie wzrostu,szczególnie młodych drzewek a to za przyczyną zasiedlania najmłodszych gałązek.Często,jednoroczne te najmłodsze,te niezdrewniałe przyrosty zostają zniszczone co prowadzi do osłabienia drzewa i do spadku mrozoodporności.I jak zaznaczyłam  ,najgorzej przedstawia się sytuacja ,gdy drzewko jest młode.Ma rok lub dwa.I wiecie co najlepiej wtedy zrobić? Młode ,małe o niewielu jeszcze gałązkach drzewko można chronić DORAŹNIE  .Jest to bardzo łatwe,bo mamy dostęp do każdej jego części ,a szczególnie  do młodych jeszcze zielonych,jeszcze niezdrewniałych gałązek.W handlu jest preparat bardzo łatwy w użyciu ,albowiem jest w spreju o nazwie PIRIMOR.Po prostu ,rozpylamy pewną ilość  z zawartości metalowego pojemnika.Tylko................Uwaga ! trzymamy go w odległości około pół metra od gałązek by ich nie zmrozić,albowiem wraz z uwolnieniem preparatu obniża się jego temperatura.W prawdzie na opakowaniu jest namalowana różyczka co oznacza , że ma on służyć do ochrony roślin ozdobnych ,ale mszyca tego nie wie i jakakolwiek by nie była  - pada.Tę metodę polecam na młode nie owocujące jeszcze  drzewka .

Podobnie można się zachować w przypadku mszycy jabłoniowo - babkowej.I ta  - to jest dopiero  okrutna małpa jakby nazwał ją mój sąsiad działkowy.
O MSZYCACH OGÓLNIE.
Są to maleńkie pluskwiaki  -  1,2 mm.żyjące w dużych koloniach,na liściach ,także kwiatach,szczególnie tych bogatych w nektar i zielonych niezdrewniałych pędach Przeważają osobniki nieuskrzydlone,prowadzące zdecydowanie osiadły tryb życia.W zależności od warunków pogodowych mogą pojawić się też sporadycznie osobniki uskrzydlone.Na szczęście ich intensywne żerowanie ma miejsce  tylko  w maju i czerwcu i to wtedy gdy jest ciepło i wilgotno.I jak pisałam wcześniej mogą one  być jednodomowe,lub dwudomowe.Ta informacja jest niezmiernie ważna ,bo pozwala nam uniknąć  niepotrzebnych zabiegów [oprysków] ponieważ pomimo widocznych uszkodzeń liści mszyc może już tam nie być bo właśnie odleciały na drugą roślinę żywicielską jak choćby mszyca jabłoniowo - babkowa.
Tak jakoś się składa ,że  swoją pierwszą połowę życia spędzają na naszych drzewach i krzewach ,a drugą na innych roślinach ,przeważnie mniej szlachetnych ,tak jak chociażby przecież chwast -  babka.

Ale wiecie co?Ja   poświęcę jeszcze trochę czasu  na tego szkodnika ,by przybliżyć  ich wygląd.
Czy wiecie ,kto to jest optymista? "Optymista ,to jest człowiek który jeszcze nie czytał porannej prasy".angielskie.Nie mam nic do dodania od siebie.

Obiecany wczoraj temat MSZYCE.Bardzo ich nie lubię i nie znam nikogo kto by je lubił.

wtorek, 24 maja 2016

WIŚNIE, o ! to nie jest taka prosta sprawa ,jeżeli rośnie na naszej działce ŁUTÓWKA.Toż to jest odmiana chora na wszystko co się   tylko może pojawić.Pewnej osobie która się upierała,że  tylko tę odmianę chce ,że nie, nie  ,nie PANDĘ,poradziłam by przy swojej ukochanej Łutóweczce  przypadkiem nie kichnęła bo  ją zarazi katarem.Co teraz można zauważyć.?Można zauważyć zasychanie końcówek pędów ,a wraz z nimi już zawiązanych owoców,a niebawem,kto nie opryskał  tej odmiany wiśni przeciw DROBNEJ PLAMISTOŚCI LIŚCI DRZEW PESTKOWYCH, dwukrotnie SYLITEM w dwa tygodnie po kwitnieniu i cztery tygodnie po kwitnieniu,to już niedługo zauważy drobne plamki na liściach ,a następnie ich żółknięcie i przedwczesne opadanie.I co ja mogę?Ja na to już nic nie mogę,co najwyżej  radzę obciąć te suche końce pędów ,bo tam jest choroba,bo tam są zarodniki grzyba.A jeżeli pogoda będzie taka słoneczna i bezdeszczowa  jak jest ostatnio to być może choroby wiśni będą miały przebieg bardziej łagodny.

I to tyle na dziś ,o tak spóźnionej porze,ale mszyce to sobie daruję.Jutro się z nimi rozprawię jak Bóg mi pozwoli i elektrycy.

A że nie pada  ,to bardzo źle, bo zaczną usychać truskawki.
Obawiam się,że mamy na czereśni raka bakteryjnego kory.O tej porze roku pod postacią wycieków gumy ,która bardzo przypomina swoim bursztynowym wyglądem  żywice.Tak jakoś jest,że ta choroba uwielbia  być na czereśni.Na innych pestkowych także, [ szczególnie  na brzoskwini i nektarynie ].Jednak czereśnia "smakuje jej" najbardziej,a to szczególnie wtedy gdy jest intensywnie prześwietlana,lub "na siłę"  skracana,co nie jest skuteczne i do tego szkodliwe dla drzewa.Czereśnia genetycznie jest uwarunkowana jako drzewo wysoko rosnące,choć już pojawiają się średnio wysokie i jeżeli taką mamy,taką wysoką,to na siłę nic nie zrobimy.Bo obcinając konary powodujemy wyrastanie wilków ,lub uschnięcie konara.I jedno i drugie złe ,prowadzące do  nieprawidłowości,choroby i w efekcie końcowym usychania poszczególnych konarów ,a   na końcu  samego,drzewa.Zatem,taki wniosek:Jak najmniej kaleczyć czereśnie,jak najmniej się wtrącać do tego co ona robi,jeżeli nawet rośnie bardzo wysoko.Ale co teraz? co zrobić jak już ukazują się wycieki ,tej jakby żywicy.Powinnam napisać tak:Są dwie szkoły : jedna falenicka a druga otwocka.Jedna radzi się pogodzić z obecnością choroby i tym,że drzewo jednak będzie miało krótsze życie a druga radzi ostrym nożem wyciąć chore,miejsca,te z wyciekami tej jakby żywicy tak głęboko by, ukazała się biała część drzewa,zdrowa tkanka i ranę zasmarować odpowiednią pastą do ran .A ja w swojej karierze wypośrodkowałam,że tak to określę, leczyłam  sposobem nigdzie nie zalecanym, i przedłużyłam,życie nektaryny o kilka lat. Zdejmowałam tylko samą kroplę podobną do żywicy, i zasmarowywałam to miejsce Miedzianem  w proszku i powtarzałam to zasmarowywanie jakby bardzo zmył je deszcz .W tych miejscach do wycieku gumy nie dochodziło.A dla czego Miedzian? bo on niszczy choroby grzybowe i bakteryjne  -  kumacie?





Jeżeli już jestem przy drzewie,to i Wam,drodzy moi Czytelnicy radzę to samo.Ponieważ nadchodzący weekend podobno ma ,także być pogodny,będzie okazja drzewom owocowym się przyjrzeć .O - bo wiele można teraz zobaczyć np. mszyce o których się rozpisałam wczoraj , i dziś mam w planie jeszcze ten temat "ugryźć",bo doczytałam się,w nowszych publikatorach,że niekiedy jednak pojawiają się uskrzydlone  osobniki ,które to mogłyby przefrunąć od sąsiada do nas.W prawdzie dość rzadko i przy bardzo sprzyjającej pogodzie,ale jednak.Wracając do drzew w naszym mini sadzie ,być może zauważycie kilka liści splecionych ,zwiniętych  ze sobą a w środku dorodna gąsienica.Przez zerwanie takiego gniazda likwiduje się automatycznie szkodnika,zanim" wyda na świat" swoje pokolenie.Ale to jest pikuś.Bardziej ekspansywne są gąsienice NAMIOTNIKA  JABŁONIOWEGO, który choć jabłoniowy i na gruszach można go spotkać.O ! tego to widać z daleka.To biały oprzęd jak pajęczyna  wielkości dużego jabłka i kilka liści w tej pajęczynie i nie jedna gąsienica.Gąsienic jest tam multum.I tylko czekają by mogły działać i się przepoczwarczać w dorosłego osobnika i dalej rodzić następne pokolenia.Ostrzegam - są bardzo żarłoczne .A teraz,a teraz te kilka gniazd zniszczyć,żaden problem  ,obciąć sekatorem ,i przy okazji możemy sobie powiedzieć" i po sprawie"

A teraz przechodzę do czereśni i wiśni,do pestkowych................cóż tam mamy?.
A tymczasem takie przysłowie - z błędem.:
"Drzewo gromadzone przez trzy lata,spali się w godzinę."wietnamskie.
Gdzie błąd ? błąd w "drzewo",bo drzewo jest wówczas jak żyje,jak rośnie a jak leży na stosie to jest drewno.No- ale może u Wietnamczyków to nie ma znaczenia.

A jeżeli już jestem przy drzewie......................


O takiej nietypowej porze się pojawiam ,ale właśnie elektrycy już poszli ,więc może coś zdołam napisać ,ale przyznaje :jednak rano lepiej mój mózg funkcjonuje .Zatem niewiele tego będzie,niewiele.Co do jutra to nie wiem jak będzie z dostawą energii?

A tymczasem::

poniedziałek, 23 maja 2016

Przepraszam Was,Drodzy moi Czytelnicy,ale w związku z remontem i wymianą instalacji elektrycznej  nie będzie u mnie zasilania jutro tj we wtorek.
Zatem co? Zatem jak się zachować w przypadku stwierdzenia obecności tego małego a jednak wyrządzającego duże szkody owada?Teraz ,zaraz natychmiast,no- za dwa trzy dni założyć opaski lepowe na pnie drzew.Kiedyś sprawa była prosta,bo kupowało się lepy na muchy w GSie  i owijało nimi pnie drzew. one nie wysychały.Nie wiem czy jeszcze coś takiego można dostać.Ale można dostać taśmy lepiące na obie strony w sklepach z dywanami i założyć je na pnie drzew tak by klej był po jednej i drugiej stronie taśmy dostępny .Jednak ,jak będzie bardzo ciepło ,to po dwu tygodniach może klej wyschnąć  bo przecież te taśmy nie do tego służą .Służą do przyklejenia chodników i dywanów do podłogi.Ale z braku laku i to jest dobre.No to mrówki dążące do swoich  "krów" ,by je wydoić ,tj pozbawić cukru mamy z głowy.I co z tego - spytacie,być może? A to z tego,że taka przyzwyczajona do pozbawiania ją cukru mrówka od jego nadmiaru ginie,pęka."A dobrze jej tak ,tej małpie " stwierdził  usatysfakcjonowany tym faktem mój sąsiad."I popatrz ile tych czarnych małp  [ w domyśle mrówek] przykleiło się do taśm" ?.Bardzo go to cieszyło,że człowiek górą,mawiał często.

To tylko początek mszycowego  tematu.Cd ,nie dziś a niecierpliwych  informuję,że opryskać można po stwierdzeniu obecności tego szkodnika rośliny najlepiej jakimś preparatem BIOLOGICZNYM.Proszę o takiego pytać w sklepach ogrodniczych lub chemicznym Anthio ,albo Piromor,albo zrobić samemu preparat zalewając  np 5 paczek papierosów 5 litrami gorącej lecz nie wrzącej.Ten napar tytoniowy bardzo silny po kilku dniach no - przy takiej temp, po trzech należy przecedzić i dodać wody tj., też  5 litrów i dodać płynu do mycia naczyń 2 łyżki ,a to dla dobrego przyklejenia się do rośliny.Jeszcze jednak do tego wrócę,bo to niewyczerpany temat.
I czy nam się to podoba czy nie  [mnie bardzo nie ] można spotkać MSZYCE : jabłoniową ,jabłoniowo-babkową, jabłoniowo-szczawiową,,jabłoniowo zbożową,bawełnice korówkę,porzeczkowo- czyściecową,porzeczkowo -agrestową,śliwowo- trzcinową,wiśniowo- przytuliową buraczaną ,bawełnicę topolowo- marchwianą ,baldaszkowo -wierzbową i,grochową.

Aż nadto tego kłopotu.By jednak zastosować jakąkolwiek walkę,warto poznać jak i gdzie ich szukać? Jakie wyrządzają szkody itp.I tym się zajmę w  najbliższym czasie.Teraz jednak pragnę zwrócić uwagę Państwa na podwoją nazwę wielu mszyc.Co to oznacza?To oznacza,że mają one w większości  ,więcej jak jednego żywiciela.Weźmy choćby  takie dwie jak jabłoniowo - babkowa,czy jabłoniowo -szczawiowa.Co to oznacza? To oznacza,że na jabłoniach są do końca lipca ,mniej więcej  ,bo to ich pierwszy żywiciel.Po czym dostają skrzydła,tylko,ten jeden raz ,by przefrunąć na drugiego,żywiciela to jest  na babkę,lub szczaw.I tylko wtedy się robią aktywne.Trwa to dzień lub dwa,to szukanie drugiego żywiciela.W tym czasie są głodne i często,a właściwie,zawsze pierwszym pokarmem są  dla nich ich skrzydła.Tak to przyroda dba o swoje dzieci.Szkoda,ze nie o nas,bo my też przecież jesteśmy jej dziećmi.Co to jeszcze oznacza,ta zmiana żywiciela,to fruwanie,te skrzydła?To oznacza ,że tylko wtedy ,ten jeden raz się przemieszczają  ale ,NIE PO TO BY PRZEFRUNĄĆ OD SĄSIADA ,Z JEGO JABŁONI NA NASZĄ.To nigdy,przenigdy się nie zdarza. Zatem odpada tłumaczenie,"a co tam: ja będę pryskać a sąsiad nie ,to przecież nie ma sensu,bo od niego mszyce przefruną  do mnie".Jeszcze raz piszę nie.

I co jeszcze z tą sprawą.?Bo tak jak intensywnie wszystkie rośliny rosną,bo pogoda sprzyja,tak i szkodniki się pojawiają bo pogoda sprzyja.Bo jest tak: wiosną trapią nas szkodniki,latem choroby................no- niestety.
To już jest Państwu sprawa znana,nie raz o tym pisałam,że miedzy połową maja,a połową czerwca pojawią się jak dwa razy dwa cztery różne mszyce.Różne - bo zasiedlają różne gatunki drzew i krzewów i jest ich tyle ,że aż niewyobrażalnie dużo,choć szkody wyrządzają podobne.Przeważnie, zasiedlają najmłodsze  pędy .Te które maja też najmłodsze i najdelikatniejsze  liście,te młodziutkie ,niejednokrotnie nie wykształcone jeszcze.To im najbardziej smakuje .Prowadzą osiadły tryb życia .
Nie maja potrzeby się ruszać bo jedzenia pod dostatkiem tj słodkiego soku ,zawartego w liściach.Wkłuwają się w  liść i wysysają z niego właśnie te słodkie soki.To ich cały cel życiowy.O - przepraszam,nie tylko.Jeszcze dochodzi składanie jaj.I z tym składaniem to jest tak:20,do 30 jaj na tydzień składa "mszyca samotna",to jest taka którą nie obsługuje mrówka.Na czym ta obsługa polega ?Na" podłączeniu się" pod odbyt mszycy by wyssać  nagromadzony cukier.Bo po co jej ten cukier.? Cukier to produkt energotwórczy,potrzebny owadom prowadzącym intensywny tryb życia,choćby takim jak mrówki."No - tak" zgodził się ze mną sąsiad Stefan.Toż to one ustawicznie gdzieś gnają.A mszyce nie,a mszycom potrzebne jest białko zawarte w wyssanym soku.Filtrowanie i oddzielanie cukru od białka "załatwiają" mrówki powodując,że proces ten jest znacznie przyspieszony.I co z tego zapytacie - być może.Ano - to z tego,że wtedy filtracja jest o wiele szybsza jak zaznaczyłam i  czystego białka więcej.No i co z tego? A to z tego,że wówczas mszyca złoży od 80 do 100 jaj tygodniowo.I to tak wygląda ta przyjaźń mrówkowo - mszycowa.Ale to jeszcze nie koniec złych wiadomości.Z tych jaj wylęgają się tylko i wyłącznie samice i w krótkim czasie po wylęgu składają  jaja i z nich...................... itd,itd.Jest to dość często spotykane w przyrodzie zjawisko dzieworództwa.No to coś by trzeba zrobić z tymi mszycami ,ale też z ich sprzymierzeńcami ,mrówkami.Jednak wcześniej o tym ile to i jakie mszyce bywają ?
Jestem,jestem i uważam,że moim obowiązkiem jest zatrzymać się dziś w części sadowniczej bo ona wymaga pewnych omówień dotyczących  szkodników ,teraz,właśnie teraz łatwo dostrzegalnych.
I będę i nie będę ,bo takie przerywane dziś moje spotkanie z Państwem.Ale o przysłowiu nie zapomniałam i jak zwykle na początek jest o takiej treści :
"Rządzący ,mają prawe ramie długie,aby brać,lewe krótkie,aby dawać.Dla tego dają tylko tym,którzy stoją blisko."hiszpańskie.

No to - już teraz wszystko jasne,dla mnie szczególnie.

niedziela, 22 maja 2016

A tam,tj na działkach i w ogrodach posiane warzywa włączyły piąty bieg.W tym miejscu chciałabym zatrzymać się przy zagonku z  fasolą .Jeżeli wykiełkowała i zdrowo wygląda to jest dobrze,i świadczy o tym,że nie uszkodziła jej LIŚCIENI ,nie liści a LIŚCIENI, ŚMIETKA KIEŁKÓWKA.Gdyby jednak tak się nie stało,to porażone przez tego szkodnika rośliny należy wyrwać i na to miejsce wsadzić nowe ziarna ,bowiem te z uszkodzonymi liścieniami nie będą rosły.A  przy okazji , następne zasiewy należy przykrywać agrowłókniną ,bowiem to jest najlepsza izolacja przed szkodnikiem,atakującym z powietrza.Można też wysiewać nasiona zaprawione przeciw śmietce.Najlepiej kupując już takie,lub zaprawiając samemu ,ale to jest dość kłopotliwe,bo polega na tym,że do słoika wsypuje się preparat ,ziarna moczy nieco wodą i  też wsypuje do słoika i potrząsa kilka minut ,przy szczelnie zamkniętym słoiku.I jakby na to nie patrzył ,jest to jednak nieco kłopotliwe,zatem może lepiej warto poszukać już zaprawionych.

:Przypominam,też o konieczności podlania zagonków,bo po tak ciepłym dniu woda wyparowała - niestety,a rośliny są na swoim początku drogi dopiero i korzenie jeszcze nie mają wykształcone na tyle by sięgnąć wody.

Także potrzebują wody drzewa i krzewy owocowe ,bo właśnie wiążą owoce i niechby miały je z czego zawiązać ,do tego potrzebna jest woda.I tak jak podlewać je można nawet w samo południe,tak pozostałe tj. np. warzywa koniecznie podlewać dopiero po 16 ej ,17 ej.Nie nie wieczorem po zachodzie słońca ,bo podlane ,pomoczone części nadziemne nie powinny zostać mokre na noc...................bo....................bo choroby grzybowe tylko na to czekają.
Taka mądra,tak napisała ,ale jak temu zaradzić?O - i to jest najtrudniejsze,bo co mam napisać nie jedzcie grillowanego ani wędzonego?.Nie,tak nie napiszę bo nie lubię mieć wrogów,ale napiszę "jedzcie to z umiarem".Spożywajcie to co zapobiega utlenianiu komórek,a zatem :bardzo zapobiega czarna porzeczka i to jest obojętne czy surowa [oczywiście lepiej  taka bo ma witaminy] czy przetworzona.Także wygania wolne rodniki zielona herbata i nieco mniej ,ale tradycyjna także.No i najlepsze i jednocześnie [ wg.mnie] najsmaczniejsze  to lekarstwo pod postacią czerwonego wina,lepiej jednak wytrawnego,lub pół wytrawnego.

I to jest dopiero początek mojego tematu ,a wygłosić go mam 2 czerwca.To jest niezbyt odległy termin.

Ale,ale,zajrzyjmy  na działki.Sądząc po ilości Czytelników ,chyba wszyscy już tam są.A tam właśnie................
Człowiek ,to miliony komórek.Im jest ich więcej i są w dobrej kondycji,tym lepiej.Jednak z wiekiem się starzejemy i komórek ubywa,ale w jakim  tempie to zależy od nas  - w pewnym stopniu.Bo także trzeba wziąć pod uwagę czynniki zewnętrzne ,a więc to co nas otacza.Groźnie brzmiące wolne rodniki i oksydanty [ utleniacze]  są w naszym organizmie .Dobrze jednak by zachowały równowagę ,to wtedy jest OK.No- ale jak zaczną się namnażać ,z rożnych przyczyn, które podam za moment, O ! to robi się niebezpiecznie.Tak,tak,nawet niebezpiecznie.Bo co się dzieje?.Bo  są to złodzieje  naszych będących w naszych komórkach elektronów.Bo atom składa się z neutronów i protonów  - te są w samym jego środku,a wokół krążą elektrony.Elektrony ,to tacy strażnicy tego co w środku.A te małpy ,jakby powiedział mój sąsiad Stefan ,wpadają z atomem  który ma  tylko jeden elektron na orbicie i zaczyna się wojna o elektrony i kradną nasze z naszych orbit i taki atom bez strażników  umiera kurczy się,zanika i wtedy mówimy o utleniaczach.Wtedy komórka ubywa ,utlenia się jak niektóre metale pod wpływem rdzy,co skutkuje podatnością na choroby nowotworowe,miażdżyce i przedwczesne starzenie.,

A teraz  - dla czego tak się dzieje.?Nie mały wpływ ma na to zanieczyszczone środowisko ,ale także i my sami.Spaliny z samochodów,to nie tylko metale ciężkie .To jest pikuś ,bo jak sama nazwa wskazuje,że są ciężkie i że zaraz po wydobyciu się z rury wydechowej opadają na ziemię w  niewielkiej odległości od drogi ,ale i tak nie zaleca się hodowli warzyw przy autostradach.Jak jednak wspomniałam metale ciężkie to jeszcze nie to najgroźniejsze .Najgroźniejszy jest :benzopiran tj węglowodór aromatyczny.  [ nie wiem ,czy benzopiran,czy benzoapiran się pisze ?] O ! ten jest lekki, i wiatr go powieje znacznie dalej.Zaleca się  powszechnie jadanie warzyw ,ale skąd wiemy co w nich jest.Nikt takich badań nie przeprowadza.Szczególnie podatne na kumulowanie wszystkich szkodliwych substancji jest cała grupa warzyw korzeniowych,zatem marchew pietruszka seler ,burak  itd.Także liściowe ,tj sałata ,szpinak i kapustne,t j wszystkie z tej grupy,ale sama kapusta najbardziej.No - i nie mogę tego ukryć,że tenże benzopiran  ,  znajduje się w artykułach spożywczych grillowanych i wędzonych.
Zatem niejednokrotnie sami jesteśmy  sobie winni,przez takie postępowanie,a więc jedzenie tego co niestety zdrowia nie daje.I co jeszcze ? a jeszcze sprzyja powstawaniu wolnych rodników  palenie tytoniu,długotrwały stres ,opalanie w bezruchu i  co być może zaskoczy wszystkich,forsowny trening. I to tylko wstęp.A chciałabym dowiedzieć się czy jest zrozumiały?,ale jak to zrobić?,
Cytując czasem przysłowia ,podaje też kto jest ich autorem,tj z jakiego kraju pochodzą.I do tej pory nie spotkałam amerykańskiego,do dziś,bo dziś właśnie znalazłam.Jest takiej treści:
"Martwić można się w pojedynkę,ale radością trzeba się z kimś podzielić."

A ja nie wiem czy mam się martwić ,czy radować bo właśnie  przygotowuje ,bardzo trudny temat.O zdrowym żywieniu i co ma wpływ negatywny na organizm ludzki.

Początek ,tj wstęp,będzie mniej więcej taki: