sobota, 24 stycznia 2015

A w szkole tak bywało.Nie tylko my byliśmy "skołowani".Nauczyciele też.:Przecież to były lata  50,ąte i  ich wykształcenie niejednokrotnie miało miejsce jeszcze przed wojną.Z resztą  "Polskie dziecko potrafi" bo z niego wyrośnie Polak co potrafi.To teraz może być niezrozumiałe ,ale jak słuchaliśmy tego co słuchać należało,bo to przecież temat lekcji  to myśleliśmy  sobie "oj czemu ta pani tak się męczy? Jej to ciężko przechodziło przez gardło a nam przez uszy.Że pokolenie moje nie "wylądowało w jakimś wariatkowie" to jest aż dziwne: bo w szkole mówiono co innego w domu też co innego i na lekcji religii jeszcze co innego.Musieliśmy wcześniej dorosnąć by współczuć szczególnie nauczycielom  historii i był jeszcze taki przedmiot:Nauka o Polsce i świecie współczesnym".I ten świat współczesny rozciągał się od naszej wschodniej granicy ,dalej na wschód,bo zachodem nie było się co zajmować ,bo tam gnębiący klasę robotniczą kapitalizm.Na szczęście z tego przedmiotu byłam nie tylko dobra,byłam bardzo dobra bo ojciec pół Rosjanin opowiadał czasem w domu o kolei Transsyberyjskiej i o tamtym klimacie i powiem prawdę ,do dziś marzy mi się podróż taką koleją.Ale wracając do szkoły ............tak prywatnie to współczuwaliśmy naszym nauczycielom,że ..........muszą to mówić,a szczególnie pani od historii, bardzo dobrej,bardzo ciepłej i kochającej dzieci.To typowa "matka Polka".Do szkoły przyjeżdżała na rowerze i pewno chętnie wybrałaby się z nami na rowerową wycieczkę  ,ale w domu czekały 2 córeczki.Jakież okazało się szczęśliwe,historyczne wydarzenie trwające od 14 lutego 1956r,,,,,,,,,,,,,,,do ,nie pamiętam do kiedy..A był to XX zjazd KPZR, na którym Chruszczow nagle wyznał jaki to był Stalin.Ile milionów  pozbawił ziemi i ile posłał na śmierć ............i REWELACJA, z mauzoleum  "powędrował".........."...pod płot ...........pod płot" ,a konkretnie pod Kremlowski mur.Nasza pani od historii nagle odmłodniała nam o 20 lat i z wypiekami na twarzy mówiła jak to było na prawdę,a my z wypiekami słuchaliśmy siedząc, nie przy ławkach,a na ławkach,nie wiem czemu,żeby lepiej słyszeć,?czy z powodu rewolucji jakiej byliśmy świadkami.O jakież lekcje historii zrobiły się ciekawe i na reszcie  wszystko zaczęło się układać w prawidłową całość.A nie mówiłem,................uparcie powtarzał ojciec jak z historycznymi rewelacjami przychodziłam po szkole do domu Ta wiosna  zapoczątkowała jesienną "odwilż",ale o tym,no może niekoniecznie o tym, ale z pewnością jeszcze o szkole,już nie dziś.
To jak to w tej szkole bywało?
Pod Giewontem siedzi baca i ma do sprzedania psa owczarka.Przechodzi turysta i pyta "ile chcecie za tego psa"?.Tysiąc zł.odpowiada baca".Co? dziwi się turysta"? tysiąc zł za psa? "Ano kupić nie musita odpowiada baca.Po jakimś czasie turysta wraca tą drogą i widzi, że  baca psa już nie ma.Pyta zatem? sprzedałeś tego psa? i za tysiąc zł"?Ano sprzedołem odpowiada baca,w rozliczeniu za dwa koty po pięćset zł.
Tak chciałabym "dwa w jednym".Mniszek lekarski zwany też mleczem jest bardzo popularnym chwastem i też bardzo uciążliwym A WALKA Z NIM BYWA MAŁO  SKUTECZNA ................NIEKIEDY,NIE ZAWSZE.Ale należy pamiętać ,że jet też leczniczą rośliną zielarską.W niektórych krajach podaje się  ,ale tylko wczesną wiosną,jego młode listki jako sałatę bardzo wzmacniającą organizm  .A wiadomo,że właśnie wczesną wiosną jest on, tzn organizm osłabiony.W celu zbiorów wyhodowano nawet jego odmiany uprawne.W stanie dzikim występuje w całej Europie a u działkowców "zaśmieca trawniki".................tak,tak, bo to wszystko co rośnie na trawniku a nie jest trawą ,jest śmieciem ...........lub jak kto woli chwastem Mniszek,.jest byliną o niespotykanej żywotności [bylina to wieloletnia roślina].A tę żywotność zawdzięcza,bardzo silnemu i głęboko sięgającemu korzeniowi palowemu.Po skoszeniu trawnika łatwo odrasta,bo cały magazyn energii do ponownego odrośnięcia zmagazynowany ma w  właśnie w tym korzeniu.I okazuje się,że właściwie wszystko nadaje się do użycia ,z tej rośliny.Młode listki ,bogate w vit. A i C do sałatki,korzeń po uprażeniu jako namiastka kawy,a z kwiatów robi się wino mniszkowe,ale przyznam nie jestem tym zainteresowana ,natomiast,wyciąg z posiekanych korzeni ,to i owszem.250 g.posiekanych korzeni należy zalać na 2 godz. 10 l ciepłej wody.Wyciągiem tym niszczy sie,mszyce,miodówki i przędziorki.NO KOCHANI...............preparatu tak wszechstronnie  działającego nie znajdziecie ,w żadnym sklepie.No tak...........ale teraz jak zniszczyć mniszka na trawniku i dla czego czasem jest to nieskuteczne.Odpowiedź moja ..........bardzo krótka.Preparat niszczący  chwasty na trawniku,by był skuteczny,należy ...........zastosować go TYLKO........W MAJU,I CO JEST TEŻ NIEZMIERNIE WAŻNE................. na" zapuszczony" tj co najmniej dwa tygodnie nie koszony trawnik A to dla czego,być może ktoś zapyta? Z bardzo prostej przyczyny.Preparat[nie uszkadzający trawy] musi poprzez powierzchnie liści chwastów dostać się , do korzeni,co trwa kilka dni,,KILKA DNI. zatem nie kosimy.Im powierzchnia liści większa, tym działanie silniejsze,co jest oczywiste,a dla czego w maju? bo w maju jest najintensywniejsze rośnięcie każdej rośliny,chwastów,też, no i wtedy ,więcej liści,większa powierzchnia i piorunujące działanie.No nie wiem czy mi się udało to" dwa w jednym?"
Do Działkowców,a może nie tylko?
Czy mogę prosić o wolną sobotę?.............nie? no to rozpoczynam .Na wstępie  pozdrawiam miłe Panie z apteki ,przy ul Lutomierskiej,Panią Beatę i Panią Magdę.

piątek, 23 stycznia 2015

No ,właśnie sobie przypomniałam to GENDER ale w starej głowie skojarzenia mają opóźnienie...............niestety jak kolej w czasie zamieci.
A dziś jeszcze to i tylko to.Chyba dobrze,że jest dżender [fonetycznie]bo dzięki temu udało mi się naprawić iskrownik w kuchence gazowej.Tylko uwaga  Dżenderówki ,tam jest energia elektryczna ,a jak mówią nie Dżenderówki  prąd,wiec przy naprawie należy wyłączyć jego dopływ.Następnym razem już poprawnie napiszę to słowo.
A w szkole  tak też bywało.Najlepszy był pan z chemii,bo młody i przystojny podkochiwały się w nim moje koleżanki,a on podkochiwał  się w sekretarce szkolnej, a ja lubiłam go bardzo bo choć tumanem byłam z matmy to chemia bardzo mi "leżała" Szczególnie  organiczna,nawet nie wiem czemu.Ponieważ niewiele był starszy od nas to właściwie lubiła go cała klasa i wszyscy chętnie się uczyli tej tak zdawałoby się trudnej chemii.A na balu maturalnym jak tańczył...?...........wprost rewelacyjnie i pozwolił byśmy mówili mu per ty,Uśmiechnięty przez cały czas ,takim go zapamiętałam.Ale już pan od fizyki.............o to już nie to.Choć był bardzo mądry ale wyniosły i okazujący,że to on jest panem "więc nie podskakuj"Mnie nie lubił szczególnie.Naraziłam się w dziewiątej klasie [dziś to druga gimnazjum] to do jedenastej mi  to pamiętał.A było tak: ławka przy której siedziałam była blisko okna.Fizyka to nie chemia.............to już nie to,zatem spoglądałam czasem na ulicę czy nie ma tam coś ciekawszego..............no i właśnie było.Takiego widoku jeszcze nigdy nie widziałam i podejrzewam moje koleżanki i koledzy chyba też nie.Jakiś człowiek trzymał sznurek w prawej ręce a drugi koniec  tego sznurka był przywiązany do świńskiej prawej nogi tylnej,co utrudniało świnie poruszanie się,ale przecież nie mógł jej uwolnić i tak jakoś posuwali się do przodu.No.............. nie wytrzymałam i na cały głos krzyknęłam"CHŁOP ŚWINIE PROWADZI".Oczywiście wszyscy poza panem z fizyki pojawili się w oknach.No jak można było  nie podać do wiadomości takiego niespotykanego widowiska.Za to" teatralne" wystąpienie jak określiła wychowawczyni miałam obniżony stopień  z zachowania ............,o jakby inaczej i do szkoły został wezwany ojciec.Ja  nie.........nie drżałam ze strachu bo mój tatusiek  bardzo mnie kochał i wiedziałam,że jakoś sobie poradzi.Chciał też z nim rozmawiać sam pan od fizyki.Po pełnych oburzenia słowach pana od fizyki ojciec odparł .................." no tak ona po prostu jest bardzo podobna do mnie". Ja w jej wieku bardziej zawiniłem.Groziło  mi wydalenie ze szkoły,bo rzuciłem kałamarzem w portret cara.Po latach przy którymś spotkaniu potwierdził to Tuwim.Ale w szkole problem się nie skończył.Niedowartościowany pan z fizyki wezwał mnie do tablicy do odpowiedzi choć nigdy tego nie robił i zadał pytanie ",co jest cięższe 1 kg,żelaza czy 1 kg pierza."?Mój  drwiący uśmiech rozzłościł go bardzo i powiedział "siadaj dwója" .......".za co?  zapytałam ", bo  nie wiedziałaś" odparł.I od tej pory miałam przechlapane i na każdą lekcję fizyki byłam przygotowana na piątkę [wówczas najwyższa ocena].|Na bal maturalny pan od fizyki nie przyszedł...........tak mu dopiekłam,ale nikt nie zmusił mnie do wkuwania takiego jak fizyki.Ciągle byłam "na baczność" ale piątki nie otrzymałam nigdy o nie...........

.
Na autostradzie  duży ruch,a jakimś sposobem znalazła się tam kura a tu Tir,za Tirem.Jeden odrzucił ją aż poza jezdnie.Stanęła na poboczu,otrzepała się odezwała w te słowa:"to szatan nie kogut,chyba z sąsiedniej wsi".

NO TO JAK TO W TEJ SZKOLE BYWAŁO?
Informacja dla odchudzających się,a może nie tylko.Wiadomo,że pierś kurczaka  jest mdła i szybko "mamy jej dość,"ale jest nisko kaloryczna Proponuję zatem podać ją w taki sposób:Na specjalnej patelni [nie odchudzający mogą na  normalnej] bez tłuszczu rumienimy kawałki lekko "pobitej " piersi,solimy ,dodajemy wg upodobania ,[no 2,3] brzoskwinie z puszki ,nieco więcej jak pół a kto  lubi może dać całą szklankę ostrego keczup.,Odchudzający łyżeczkę  miodu,nieodchudzający łyżkę.Należy to  pod przykryciem  kilka minut podgrzewać,aż pierś "przejdzie" dodatkami.SMACZNEGO!!! a do tego surówka, z pekińskiej z chrzanem.........ma być ostra.
Araukaria to bardzo delikatna  choinka pokojowa.Istnieje, jak rzadko która roślina już ponad 200 milionów lat,a wiec sięga aż okresu jurajskiego.Jako roślinę  pokojową odkrył ją kpt Cook.I od tej pory występowała  powszechnie na dworach ,w salonach,w zimnych zamkach i zamczyskach.Współczesne  mieszkania z suchym i ciepłym powietrzem nie nadaje się dla tej rośliny,W takich gubi igły..............ale już do zimowego ogrodu TAK.Dla tych którzy spełnią jej wymagania ,będzie zdobiła pomieszczenie ,ustawiona w półcieniu,bowiem nie lubi bezpośredniego działania promieni słonecznych.
A TERAZ UWAGA DZIAŁKOWCY DONICZKOWCY, BIORĘ"NA WARSZTAT" ARAUKARIĘ WYNIOSŁĄ.Może wyjaśnię niepowodzenia w uprawie i też odpowiem na pytanie mojej koleżanki Janeczki.
NASTOLATKU ! TE PRYSZCZE TO ...............NIEJEDZENIE PŁATKÓW  OWSIANYCH. Nie będę rozpisywała się  jakie to są zdrowe bo jest to powszechnie wiadome,ale wiem że nie wszyscy lubią od rana jeść słodkie potrawy a płatki tak przeważnie są podawane.Mam pomysł dla nastolatków na płatki na ostro , no może nie tyle na ostro  co nie na słodko.Jako dodatek do klasycznie podanej "owsianki" proponuję łyżkę posiekanych ,lub zmielonych orzeszków ziemnych solonych..A intensywnie rosnącemu nastolatkowi  lub "okularnikowi" łyżeczkę masła.Duża porcja "załatwi sprawę głodu" na wiele  godzin.

czwartek, 22 stycznia 2015

Zatem, szkoła i jej nauczyciele bardzo różni i myślę że też nie wiedzieli jak dostosować się do nowej sytuacji.Najgorzej cierpieli ,tak myślę  nauczający historii,bo nagle 1920 r opisywać musieli tak..............."Na młode państwo Radzieckie,napadła kapitalistyczna Polska,ale to tylko możnowładcy  napadli.Klasa robotnicza bratała  się z klasą robotniczą Związku Radzieckiego pod hasłem "Proletariusze Wszystkich Krajów ,łączcie się".Wyśmiewano je po cichu po  cichutku tak :"gołodupki chop do kupki".Po cichu mówiło się w domu bo zdarzały się przypadki ,że  ktoś nagle zginął bez wieści.Pamiętam jak powtórzyłam w domu o tym jak to było w 1920r, to ojciec mój który ,wrócił z tej  kampanii obronnej z tyfusem i ledwo przeżył,zawsze spokojny ,nie wytrzymał i właśnie trzeba było zmykać wszystko co się da ,a okna najlepiej. Dziś wiem ,że na pewno  miałam wielkie fory u matematyka,a większego tumana z matematyki jak ja nie znała ta szkoła. Pamiętam ,że na pisemnej maturze wszystkie zadania rozwiązał za mnie Heneczek,moja sympatia.Siedział za mną ,a zasada była taka ,że co druga ławka miała inne tematy. Odrobił swoje,bo był w tym dobry ,a potem jeszcze moje Jak pracę sprawdzał matematyk to podobno złapał się za głowę ,tak mówiła polonistka a ja z polskiego byłam bardzo ok.Nie chciał uwierzyć ,że oto pod koniec  narodził się taki geniusz?.Ale coś przeczuwał ,bo jak na ustnym egzaminie miałam rozwiązane zadania przez Heneczka  i przypięte pod spódnicą na agrafkach  w trzech porcjach od 1,do 10 i od 10 do 20  itd ,by za długo nie odliczać i jak śpiewająco na tablicy je rozwiązywałam  to jeden z członków  komisji nie chciał w to uwierzyć..........ale za moment uwierzył w mój geniusz..................zapytał ?...... no dobrze Pawłowska ,a sinus ,tylko teraz już nie pamiętam czy 60,czy 90 stopni to ile to? i tu czujny matematyk nad głową pytającego pokazał 1.No i tak to  można wprawić w osłupienie nawet całą komisję.||To tyle kochani na dziś  a  były oj były przygody w szkole,ale o tym jutro.
TO JAK TO W TEJ SZKOLE BYWAŁO?
W czasach " głębokiego " PRLu ,pewien" nieco zmęczony" człowiek chodził po ulicy i krzyczał "kupię............ i tu wymieniał wysokiego dostojnika państwowego.Litościwy milicjant wylegitymował go i odprowadził pod furtkę.Wpuszcza ich żona "zmęczonego" ,a milicjant szeptem mówi do niej...............czy pani  wie że on chodzi  i  krzyczy,że kupi............... i tu pada nazwisko ,którego  nie wymienię............a na to żona" Panie on jak jest pijany zawsze kupuje byle co."
Co można zrobić dla działki teraz ? Jeżeli planujemy siewy warzyw,lub roślin kwiatowych jednorocznych, i wysiewanych bezpośredni do gruntu t to możemy już teraz sukcesywnie kupować nasiona.Przy tej czynności proponuję zwrócić uwagę ,której klasy są i jaki mają termin ważności Oczywiście klasa I jest najlepsza bo gwarantuje nam wysoki procent nasion kiełkujących,ale póki co możemy jeszcze to sprawdzić Na tacy układamy warstwę ligniny,lub waty,lub ręcznika jednorazowego,lub papieru toaletowego.W odstępach  wysypujemy po kilka ziarenek nasion.:Przykrywamy cienką warstwą ręcznika jednorazowego i solidnie zraszamy.Opisujemy,jakie nasiona w kolejności wysypaliśmy.Przykrywamy całość cienką przezroczystą folią ,lub wkładamy do przezroczystej też reklamówki. Trzymamy w ciepłym miejscu,na szafie,na regale itp.Po dwu tygodniach pod okryciem powinno się zazielenić..........no może z zastrzeżeniem, że nieco później marchew i pietruszka Co to nam daje?  sprawdziliśmy zdolność kiełkowania i już po siewach do gruntu nie będzie niespodzianki...................."czemu to nie wykiełkowało"?.Możemy też już planować zasiewy z uwzględnieniem zmianowania.Bardzo przydatne będzie przypomnienie sobie,lub sprawdzenie w notatkach ,co i gdzie rosło w ubiegłym sezonie? Jest bowiem grupa roślin sięgająca korzeniami głęboko,jak np  wszystkie korzeniowe a z nich najgłębiej burak i strączkowe  ,a takie jak dyniowate [dynia,cukinia,patison,kabaczek,ogórek]  i cebula i por sięgają korzeniami bardzo płytko,zatem "wyjadły" to co było w wierzchniej warstwie,ale........... jest jeszcze "dużo jedzenia" w warstwach głębszych.I przeważnie w jednym roku [pierwszym] sieje się np ogórki.Korzeniami sięgają tylko 20 cm, a w następnym roku buraki które  to mają korzenie długości 80 cm.I jeszcze jeden przykład .W pierwszym roku por,a w drugim marchew."Wygodnym w uprawie są wszystkie strączkowe.Obojętne po czym i przed czym będą uprawiane,bo mają bardzo male wymagania nawozowe.Należy tylko pamiętać ,że najobficiej plonuje bób na glebach ciężkich.To moje ukochane choć tak pospolite i może mało eleganckie warzywo.Podaje go z sosem czosnkowym.Sos robię tak : 5 rozdrobnionych   ząbków czosnku 5 łyżek majonezu 5 łyżek gęstego jogurtu,sól ,cukier [koniecznie] do smaku.Mieszam.............pycha.Pasuje tez do innych dań,ale bób,ten pospolity bardzo wzbogaca i może wówczas "robić za przystawkę".
Witam Działkowców i Pozostałych moich czytelników.Dziś nieco później bo odreagowuje wczorajszy  Dzień Babci spędzony do południa na cmentarzu,na pogrzebie sąsiadki.Oj moje  kości dostały w kość bo cmentarz był w dziwnym kształcie "chudy" ,lub raczej długi.Mógłby jeździć tam tramwaj.A dziś pierwsza  informacja--porada dla Działkowców właśnie.

środa, 21 stycznia 2015

A w szkole ,więcej akademii jak nauki,a szczególnie gdy należało  uczcić Generalissimusa  Stalina.Poza obowiązkową lekturą był też obowiązek czytania książek " na czasie" np "Timur i jego drużyna "  o komsomolcach Radzieckich.I  wówczas  gdy   omawiano książkę


należało wyjątkowo się ubrać w białe bluzki i czerwone chusty.Obowiązkowa  była nauka języka rosyjskiego,z czego ja byłam bardzo zadowolona ,bo w domu ojciec niejednokrotnie mnie uczył,a to wierszyków,a to piosenek.O..........np taki wiersz........tylko początek jego przytoczę." A u nas na kuchni gaz,a u was?,a u nas wodoprawod ,wot".W szkole był portret" dyżurny" Stalina .W ogromnej czerwonej gwieździe Stał w szatni przykryty jutowymi workami.O tym jak to się nam udało.........nieważne,w każdym razie ni stąd ni zowąd w lutym ,bez żadnej okazji ot tak dla draki został ustawiony przed ogrodzeniem szkoły,jak to miało miejsce zawsze tylko w rocznicę rewolucji.....w październiku i na urodziny wodza w grudniu.Ależ było dochodzenie............kto.........dlaczego...........takie bezczeszczenie? i wiecie kto załagodził sprawę.........nauczycielka rosyjskiego,przesympatyczna i dowcipna kobieta.Powiedziała całemu  oburzonemu gronu pedagogicznemu......"oni pomylili Stalina z Leninem,"luty to jego.. miesiąc.......... tylko nie pamiętam czy data urodzin,czy imienin.No i podjęto uchwałę.W lutym będzie  z gwiazdy wyjęty Stalin ,a włożony Lenin A nam się "upiekło" Wracając jeszcze do naszej wybawczyni........była przeurocza....... i dowcipna.Nie pozwalała na lekcji rozmawiać po Polsku,tylko po Rosyjsku.Dzięki niej dobrze znam ten język.Zawsze jak wchodziła do klasy witaliśmy ją:"zdrastwujtie Sofia.......... itd.Do tego stopnia pilnowała nas  by mówić po rosyjsku na lekcji że jak raz kolega zamiast zapytać czto,zapytał co? to mu odpowiedziała ...........jajco,albo jak podjadało się na lekcji zapytała............... [napiszę po Polsku] " a co ty tak studiujesz zażarcie? No ,ale był czas inny.Jak przez łąki szło się do kościoła na lekcję religii.............oj szło się i  i szło ale o tym już jutro,bo dziś jeszcze przede mną  obowiązek uczestniczenia   w  pogrzebie sąsiadki i wiecie co ?tak sobie myślę,że jednak  miał rację Boj Żeleński w wierszu o szczęściu............ " to jeszcze nie ja"
A CO TAM W SZKOLE?
A teraz,abym rozproszyła smutki:::::::::::.Na Marsie ląduje człowiek,Polak.Patrzy ......a tam ...  piękna kobieta siedzi na kamieniu i miedzy nogami ma  makutrę [miska do robienia ciasta kiedyś ] i  zawzięcie  kreci, kręci.Polak podchodzi i  pyta "co robisz'? a ona odpowiada "dziecko".To  u was tak się robi dzieci,"dziwi się Polak. "A u was jak " ? pyta Marsjanka.No to , zostało jej to zaprezentowane. Po wszystkim pyta ," a gdzie dziecko'? i dowiaduje się............."będzie za dziewięć miesięcy " .........zawiedziona z nutą żalu w głosie pyta" to po co tak się spieszyłeś"?
KOCHANI!!!!!!!!! ,MAM ZMARTWIENIE,PROSZĘ POMÓŻCIE.Otóż od jakiegoś czasu przestałam być czytana przez Niemców.Może obrazili się na moje wspominki  okupacyjne .Wiem,kto nic nie robi ten się nikomu nie naraża.może macie tam znajomych,może  dotrze do Nich ,że nie było moją intencją kogoś obrażać,ale też nie  mogłam fałszować historii.W każdym państwie,w każdej społeczności są okresy nazywając to oględnie nie chlubne,bo np Cesarstwo Rzymskie ,a także i my w XVII w na carskim tronie,a Praga w 68 r,ale nie można nie wspomnieć  zapędów  ,Hitlera no, niestety i jego marzeń o tysiącletniej Rzeszy.A Krym o który teraz taka wojna miał się nazywać Ziemią Gotów.Myślę ,że tymi planami bardzo rozśmieszył Pana Boga,ale czy to znaczy ,że mam pretensję do żyjących obecnie  Niemców?..........NIE ,ABSOLUTNIE NIE.

wtorek, 20 stycznia 2015

No ,to co tam na moim podwórku? Na moim podwórku gawędzono o wszystkim i niczym ,szczególnie te "kurkowe sąsiadki",bo to "pańskie oko konia tuczy",tu się gawędziło ,a tu  na kurki spoglądało.I przyznam szczerze bardzo odpowiadało mi poranne pianie koguta.Ten co piał najgłośniej ,był dobrze zbudowany i jarzębiaty tj pepitkowy.Kury tylko kuliły głowy.Aż tu któregoś dnia nie zapiał.Wybrał wolność i przefrunął ponad siatką.Został złapany jak dumnie maszerował ulicą,jak generał.Więcej już mu się to nie udało,a sąsiadki miały o czym porozmawiać .............a często też o chorobach.............. i tak np."moja pani ,a żeby pani wiedziała jak mojego chłopa boli macica" i inne temu podobne niedorzeczności.A co się czytało?...........przeważnie podawany z rak do rąk "Express Wieczorny" a  było tam też coś dla dzieci.Na przedostatniej  stronie "Przygody Wicka i Wacka.Jeden był chudy a drugi gruby.W kilku obrazkach codziennie jakaś przygoda.A więc ten Express,to takie dwa w jednym i dla dorosłych i dla dzieci.Dzieci tak lubiły tych bohaterów ,że nawet została wydana książka w kształcie elementarza Ile razy to było czytane ,niech świadczy fakt,że do dziś pamiętam całe strony.Opisane tam były przygody Wicka i Wacka w czasie okupacji: ot choćby:
Furda Waciu,rzecze Wicek,cóż ,że trudno ,żyć nam teraz,
trzeba szkopom nadokuczać i ośmieszyć im Hitlera.
Śnieg puszysty,aż się prosi by ulepić zeń bałwana,
niech że wygląd ma Furera,Ze on bałwan to rzecz znana.
Skoczył Folkzdojcz  burzyć dzieło,wtem policjant go zahaczył
i odstawił na Gestapo,choć ten bardzo się tłumaczył.
Książeczka kończyła się wyzwoleniem,przez  Czerwoną Armię...........jakoś tak ".....nu rebiata wy swabodny.Już Germańców diabli wzięli.A ten żołnierz co to mówił Radziecki oczywiście jakiż był piekny.To moja pierwsza miłość,bo następna ,już  filmowa,wszak kino było na przeciw.Ale o tym  jutro.I proszę mi wybaczyć tak krótkie dziś spotkanie,ale idę do lekarza .......a to potrwa.ale proszę się nie martwić odrobię zaległości.

I jeszcze taka informacja dla Tych co czekają na  wiersz,jest w trakcie pisania.

Zioła,to też czosnek.I myślę że mało kto wie ,że także rośnie dziko w Polsce i to około  12 gatunków.Już w starożytności  uważany był za roślinę leczniczą i   magiczną.Miał chronić od uroków.,a także wampirów."A to głupi wampir ,nie lubi czosnku".Ten uszlachetniony,uprawiany  na działce winien mieć glebę próchniczną i uwaga !!!!!!!!KONIECZNIE O ODCZYNIE ZASADOWYM ale ja dziś nie o uprawie tylko o czosnku jako roślinie leczniczej.Zawiera mieszaninę, lotnych związków bakteriobójczych  zwano jeszcze nie dawno fitocyndami.To dzięki nim posiada  właściwości bakteriobójcze i przeciwgrzybicze.Poprawia przemianę tłuszczów w organizmie ,obniża poziom cholesterolu i co dla niektórych osób może mieć znaczenie TAKŻE OBNIŻA CIŚNIENIE.Bardzo skrócona ta moja informacja ,ale proszę wierzyć podałam to,co najważniejsze.

A teraz surówka w której czosnek dobrze się komponuje:
30 dkg odciśniętej  kiszonej kapusty ,3 marchewki utarte,4 ząbki ,lub więcej czosnku  rozdrobnione 1 łyżka cukru,4 łyżki oleju,...........wymieszać.Prosta i łatwa w wykonaniu...........prawda?
ZIOŁA..............ALE przed tym radosna informacja...........czy wiecie Kochani ,że dnia przybyło już 42 min.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

A w szkole robiono wszystko by nas czymś zająć,a zatem,różne akademie " ku czci" na których recytowało się idiotyczne wierszyki Pamiętam taki o kułakach ,jak ich należy niszczyć, jacy to są zaborczy i chytrzy i tylko wszystko chowają dla siebie............ taki np werset."moi drodzy ,nie da rady,wszystko by zabrały dziady"Oczywiście te dziady to kułaki.Jakże chciałabym poznać poetę ,który coś takiego spłodził?Prawda jakie piękne?Organizowano nam też w różnych zakładach balety i przedstawienia teatralne I tak np w pobliskich bawełnianych właśnie ."Jak dają to bierz jak biją to uciekaj" mawiał ojciec.Zatem brałam.Chodziłam na lekcję baletu.Nasz baletowy zespół uczestniczył w różnych konkursach,i to z sukcesami.Ubierany kosztem tych zakładów w przepiękne stroje ,do mazura,do krakowiaka, do "cygańskiej koncertowej",bo ten ostatni taniec wchodził w treść spektaklu teatralnego........... tak ,tak, teatralnego o niezwykle znamienitym i aktualnym na tamte czasy tytule "TU MÓWI TAJMYR" ..........czujecie to?,ach ten Tajmyr ,wielikij i charoszy jak cały Kraj Rad.Natomiast Klub Społem dawał mi możliwość nauki jazdy na łyżwach Ale też powstała możliwość nauki religii przy parafialnym kościele.Oczywiście po lekcjach.Aż któregoś dnia mojej nieobecności systematycznej w domu ojciec zapytał mamy,której też nie było w domu bo pracowała,"czy ty z moją najmłodszą córką się gdzieś wyprowadziłaś"?,czy ty ją spotykasz,czy ona chodzi do szkoły?"Jak ją spotkasz to pozdrów ode mnie" na co mama "przecież ciebie też nie ma"  i tak o to można by przypuszczać,że umyślnie rozluźniano  więzi rodzinne,ale nasze miały zdrowe podstawy i rozluźnić się nie dały.
A w szkole,co tam w szkole?
To co najistotniejsze ,a teraz niezrozumiałe,podwórko żyło.Szczególnie w pogodne dni,bo ,a to spotykały się sąsiadki by nakarmić kuru i przeważnie na deseczkach niosły" smakołyki" pod postacią drobniutko pokrojonych flaków od kiełbasy,lub skorki od słoniny itp."O moja pani te moje to, to uwielbiają".Tak myślę ,że teraz padłyby martwe od flaków [sztucznych ] kiełbasianych ,a to listonosze gwarzyli przed wyjazdem w teren rowerami,które stały na podwórku,bo na parterze była poczta.Czasem udało się zrobić kilka kółek po podwórku pod ramą,puki nie zostało się zauważonym.Czasem przyjechał po śmieci rolnik z Chocianowic i wówczas otwierano ogromną klapę od śmietnika,ależ to było ciekawe.I tu muszę stwierdzić,że wszystko co było w śmietniku nadawało się na kompost bo...............bo jeszcze nie produkowano plastiku co rozkłada się w glebie przez ponad 200 lat.Często też taki rolnik odbierał łupiny od ziemniaków od lokatorów na paszę dla świń.O..........! i takie świnki "ziemniaczane "..........oj były smaczne.Za to czasem ofiarował jajka. a w innych posesjach np piasek.Często słyszało się z ulicy....."piasek,za łupiny,piasek za łupiny".Teraz tak myślę że chyba tamten świat był jakiś bardziej uporządkowany. Bo proszę pomyśleć ,nic się nie marnowało ,coś ,za coś i wszyscy zadowoleni.Nawet dzieci podwórkowe ,bo można było pogłaskać konia i dać mu marchewkę ,zatem nawet zadowolony był koń.Też sąsiedzi  ,niektórzy  zakochani w motoryzacji na podwórku naprawiali swe maszyny .Oj podglądało się,podglądało,a czasem dostępowało się zaszczytu podawania narzędzia.Do dziś ,znam wiele Szczególnie intrygował nas samochód ,o którym mówiono "Dekawka" ,a mój ojciec wyjaśniał: "to dykta klej,woda".I wiecie co?........faktycznie drzwi były ze sklejki,ale dobrze zakonserwowanej,zresztą to tylko połówki ,bo ta "Dekawka"  to kabriolet.Jak się nią jechało i chciało skręcić to specjalny przycisk  [na postoju też] uruchamiał strzałkę z żaróweczką.Bardo lubiliśmy ją uruchamiać ,oczywiście  za pozwoleniem.No........przy  obecnej  ciasnocie na jezdniach,natychmiast była by zahaczona i urwana,miała bowiem około 30 cm długości.Z tym kabrioletem związana jest taka historia.Chłopcy z podwórka nawpychali do rury wydechowej jabłka ,ze spadów,niewielkie bo jeszcze nie dojrzałe.Myślę,że było ich kilka,myślę,bo dziewczyny nie były w to wtajemniczone.Sąsiad rankiem uruchomił silnik...........nagle strzały ........jeden drugi,trzeci.Cała kamienica w oknach.Moja mama budzi ojca ze słowami........."Stachu,wstań ,wojna."Ojciec jak zwykle z ogromnym spokojem odparł.........."..tak,tak, trzecia Światowa " Na co mama "ale wstań" ,na co ojciec ,"a jak wstanę to co,wojna się skończy,będzie wraz z moim wstaniem podpisany rozejm.? O tym co było dalej i jak ta "strzelanina" została skomentowana ,na koniec i co zrobił najbardziej zainteresowany nie napiszę ..........może tylko tyle.......kara była dla tych co "rozpoczęli bez uzgodnienia  III Światową w kamienicy".


A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO NA MOIM PODWÓRKU?
 A teraz Drodzy moi  ODCHUDZAJĄCY SIĘ.Podaje co sprawdziłam i działa ! Ostatnio  robię różne kompozycje z ostrym serem typu twarogowego ,są takie w tekturowych pudełeczkach,dość słone i o to chodzi.Rozdrabniam dwie papryki,jedną żółtą a drugą czerwoną i dwa pęczki rzodkiewek i pęczek szczypioru i dodaje dwie łyżki sera i mieszam.Po godzinie w lodówce podaje do każdego mdłego jedzenia np gotowanego kurczaka.Albo rzodkiewki zamieniam na kilka różyczek kalafiora i pozostałe składniki te same,też pycha.Różyczki kalafiora oczywiście surowe ,albo siekam,albo ucieram na tarce o grubych oczkach.Rzodkiewki również,na tarce ,ale dla wygody pozostawiam część łodygi ,by było za co chwycić.W moich przepisach nie informuję o wstępnej obróbce tj myciu,czy obieraniu,bo myślę,że jest to sprawa oczywista.

Czy wiecie jeszcze nie dawno na rzodkiewki mówiono radyski.
O ! dziurawy termofor............zatem nie przydatny????????? no, nie koniecznie .Nie ,nie mam na myśli pójścia z nim do wulkanizatora jak onegdaj z dziurawą dętką.Kto ma działkę,może taki wykorzystać w sytuacji gdy trzeba jakiś czas klęczeć na ziemi, np pielenie,sadzenie cebul kwiatowych itp,ale trzeba go czymś wypełnić by izolacja od ziemi była solidna.Mogą to być  np zużyte rajstopy ,czy skarpetki i po sprawie .Praktycznie i tanio.Po prostu podkładamy go pod kolana.

niedziela, 18 stycznia 2015

A w szkole? a w  szkole życie biegło od jednej akademii na cześć Związku Radzieckiego i "ukochanego" przez dzieci jej wodza,bo przecież ten wódz też "kochał dzieci' do drugiej,a okazji było oj było. W moim domu zbyt często się mówiło na te tematy  to byłam uświadomiona ,choć już na początku lat pięćdziesiątych  tylko po cichu i przy zamkniętych oknach,bo dochodziły czasem wiadomości na temat jak to ktoś zniknął bez wieści.Więc uczestniczyłam w tych akademiach ,milcząca w prawdzie,ale jednak.np z okazji Rocznicy Rewolucji,czy urodzin Stalina,czy święta Ludowego Wojska,czy 1 maja.Gdyby to dłużej potrwało to myślę,że okazji znalazłoby się więcej.I już nie przychodziła jednostka wojskowa z Lublinka na mszę do kościoła i w szkole słyszeliśmy często,że "religia to opium dla mas",ale najśmieszniejsze to to że ci co to głosili zupełnie nie mieli pojęcia o tym co to jest opium.Kiedyś podpuścił mnie ojciec bym zapytała ............no i to zrobiłam.Wybrałam pana od PW.,a PW to Przysposobienie  Wojskowe..Byłam jego najlepszą uczennicą.Nikt tak nie strzelał celnie w całej klasie.Ale ja przecież już byłam po przeszkoleniu podwórkowym Zatem pozwoliłam sobie na to pytanie..............no i dowiedziałam się,że to jest opowiadanie nieprawdy,bo jak jest duża nieprawda to na nią mówi się opium Klasa  moja to nie teraźniejsza klasa,zatem nikt nie protestował,bo też skąd miał wiedzieć co to opium.Potem tylko jak ktoś coś skłamał mówiło się ,..............nie opiumuj.....Na ćwiczeniach z PW też daleko rzucałam granatem bo też siłę miałam po ustawicznie spożywanym tranie i za to otrzymałam pochwałę,że jestem jak Zoja Kosmodemiańska .Pokryłam to milczeniem,udając że wiem o  kogo chodzi,ale do dziś nie wiem.Ojca nie pytałam ,bo  odpowiedziałby jak zwykle........"..szkoda czasu na rozwijanie tego tematu,lub to ktoś kto został tym kim został przez pomyłkę.O pomyłkach ci mam mówić"? .I na tym koniec,koniec też dzisiejszej informacji, jak to onegdaj bywało w szkole.?
Wracam do obecnej w ogrodzie hodowli drobiu.Kurniki i kurniczki to chyba tęsknota za tym co pozostało tam gdzieś na wsi a ponad to przecież zawsze są jakieś resztki to i kurki się uchowają na nich i jajeczka swoje,na co mój ojciec zawsze odpowiadał "nie swoje tylko kurze",ale to nie wiele dawało.Pamiętam jak jedna z sąsiadek w wygrodzonym wybiegu dla kur siadała na leżaku i się opalała.Zdejmowała sukienkę i siedziała albo w różowej,albo w błękitnej halce z szerokimi brązowymi koronkami.Tak..........koronki zawsze były brązowe,czego nie potrafię wytłumaczyć.Oczywiście chłopcy mieli co oglądać bo miała ładne,duże piersi i w ogóle była ładna.Starli się by piłka często wpadała za ogrodzenie.Ale najgorszy i nie porównywalny widok to tuczenie drobiu,które miało miejsce jesienią.Często też pojawiały się indyki lub gęsi.Wówczas gospodyni brała taką tuczoną sztukę między nogi i siedząc na stołeczku,na który jedni mówili zydel a inni ryczka,wkładała na siłę sporządzone przez siebie z ospy [pasza dla zwierząt],starego chleba i mąki i jakiegoś już nieświeżego tłuszczu duże kluchy.Gdy zamknęła dziób to druga ręką przesuwała tę kluchę przez całą długość szyi Tak tuczono gęś ,indyk nie zgadzał się na to ,ale efekt końcowy był taki sam.A ja po każdym męczeniu gęsi współczułam jej bardzo.Dla mnie to nie nie była gęś tylko giga ,bo tak też mówił mój ojciec.Po Świętach Bożego Narodzenia gigi już nie było. W tej kamienicy działy się różne rzeczy.Pamiętam jak kiedyś wrócił z miejsca odosobnienia sąsiad i dowiedział się o niewierności żony w tym czasie,to chyba przez tydzień słychać było jej krzyki pt. "z zielazem na mnie, z zielazem."Po tygodniu wszystko ucichło,bo sąsiad miał miękkie serce a żonę urodziwą na swoje nieszczęście.W chwilach pochmurnej lub deszczowej pogody bawiliśmy się w bramie I nie zgadniecie Kochani czym..............wiatrówką.Strzelaliśmy w narysowaną tarczę "pędzelkami" lub śrutem,ale śrut był na raz ,a pędzelek po wyjęciu można było ponownie  użyć.I zachodzę w głowę,że też nasi rodzice nie obawiali się ,że możemy zrobić sobie krzywdę.A wiatrówka  była własnością jednego z sąsiadów i jego syn po prostu nam jej użyczał.Jeszcze  lepsze zabawy pojawiły się wraz z motocyklem i samochodem  sąsiadów.ale o tym już nie dziś.
A teraz o moim podwórku jeszcze.
Na działce ,zawsze jest coś do roboty.To prawda ,.............nie ma typowej dla naszego klimatu zimy.Można zatem wybrać się na działkę ale lepiej w dzień słoneczny,bo wówczas pootwieramy w domku wszystko co się da .Może trzeba też wywietrzyć dobrze jakieś chodniczki czy dywaniki,bo jak raz "naciągną"wilgocią ,to wypędzenie tej wilgoci będzie możliwe dopiero w maju,a generalnie jest to bardzo nie zdrowe, trzymanie wilgotnych w domku.Jeżeli jest szklarnia to właściwie cały czas powinna mieć jakieś wywietrzniki,ale w czasie naszej obecności otwieramy też drzwi.Niewskazane jest by szyby były zaparowane bo na nich pojawi się zielony nalot ,trudny do zlikwidowania.No......... tak sobie myślę ,że po tak deszczowym grudniu wapno na drzewach zostało zmyte i być może należy zabieg powtórzyć.Jest on bardzo prosty.Mieszamy 9 cz,wody ,z jedną częścią wapna [do nabycia w sklepach ogrodniczych] i szczotką zmiotką malujemy pnie drzew starszych jak 10 letnie.Pisałam o tym we wcześniejszych postach.I chcę zwrócić uwagę Państwa na to,że właśnie  teraz jest to bardzo istotne,a to z tej przyczyny,że zapobiegamy przedwczesnemu nagrzewaniu się kory co w lutym jest bardziej prawdopodobne jak w innych miesiącach,bo w dzień już może być kilka stopni powyżej zera ,a w nocy jeszcze  po niżej.Na jednym z moich wykładów słuchacz zapytał czy nie można by tych pni pomalować farbą emulsyjną ,i po kłopocie, bo deszcz jej nie zmyje .............no.................nie..........nie.........nie Drzewo żyje ,kora oddycha i nie należy,ba nie wolno jej dusić. Z tego co można jeszcze zrobić to ewentualnie wygrabić liście leżące na trawniku,ale nie tam gdzie jest teren podmokły bo pozostawimy ślady w postaci naszych stóp [zagłębienia].A w ogóle to chodzenia po trawniku teraz mu szkodzi.To tyle na czas nie zimowej zimy.
WITAM DZIAŁKOWCÓW !  I ODPOWIADAM NA PYTANIE ,CZY JEST COŚ DO ROBOTY NA DZIAŁCE TERAZ ?bo nie ma zimy ,ani mrozu,ani śniegu?