sobota, 29 listopada 2014

TO TYLE NA DZIŚ,MOŻE JUTRO WIĘCEJ  I WIEM ,WIEM  -  ZIOŁA
A ONEGDAJ BYWAŁO TAK..........Przy rogu Odrzańskiej  i Pabianickiej był przystanek tramwajowy.Tam czekało się na" Pabianice " lub "Tuszyn" Te stare wagony [pierwsze ]były długie,następne dwa krótkie i miały otwarte pomosty.W tych pierwszych [długich],przez całą długość były ławki,tak że wszyscy siedzieli na wprost siebie Mój  ojciec jak jechaliśmy gdzieś razem zwracał uwagę na to ,które kobiety siedząc sięgają podłogi,bo to oznaczało,że mają  długie nogi.Motorniczy był oddzielony rozsuwanymi  drzwiami.Miał wielką korbę i skrzynkę z piaskiem pod nogami że w razie wypadku otwierał stopą dzwignię i piasek wysypywał się na szyny i wagon hamował.Budka przystankowa mieściła sporą grupę czekających.Pomalowana była na żółto od góry i niebiesko od dołu.W takim też kolorze były tramwaje ,a linia do Pabianic i Tuszyna to linia podmiejska.Firma tramwajowa zwała się:Łódzkie Wąskotorowe Elektryczne Koleje Dojazdowe i miała swoje biuro[w którym mój ojciec pracował] przystanek dalej.W budce poczekalni zimą była wstawiana kanonka [to mały okrągły piecyk] i podróżni dokładali węgla by następnym czekającym przekazać te pałeczkę.I tak oto wszystkim było ciepło.W każdym wagonie był konduktor  ,który wyglądał na każdym przystanku czy wszyscy wsiedli i wysiedli.Dawał znać do ruszenia pociągając za sznurek i odzywał się głośny dzwonek.Sprzedawał też bilety strefowe.Często ojciec mój nawet wieczorem[taki pracuś] odwiedzał firmę i raz Pan Józek ,który mieszkał na przeciw firmy i zajezdni i pracował tam jako złota raczka i był analfabetą poskarżył się ojcu."Panie Stanisławie  pomóż bo kierownik chce bym też na  krańcówce pracował a ja mam przecież chorą żonę i pięcioro dzieci.Ojciec go uspokoił i napisał do kierownika w jego imieniu [wiedząc że ma poczucie humoru]:Żona chora,dzieci kupa ,a ja jestem stara dupa,więc nie mogę jechać tam niech kierownik jedzie sam............Udało się...........,ale panie Stanisławie co pan tam napisał,że kierownik się śmiał?oczywiście całej prawdy sie nie dowiedział.Innym razem poprosił by mu odczytać co jest na kartce bo ktoś do niego napisał co ma w tym wagonie naprawić ,a kolega,który umiał czytać tak mu przeczytał: "ciurki,manciurki,repute" , i nie wiem co mam zreperować.A było tam napisane:dziurki na sznurki zepsute.
Bardzo powolny dziś mój komputer.
Najpierw odpowiem na pewne nie związane z uprawami pytanie.Czy znam jakiś naturalny sposób na  trudności z zasypianiem.?Otóż podam co mi pomaga .Przede wszystkim [to bardzo ważne] odstawienie herbaty od kolacji.Teina w niej zawarta działa podobnie jak kofeina w kawie, z tym ze dłużej. Zamiast herbaty pije inkę z mlekiem.Na kartce spisuje wszystko co jutro mam zrobić,by nie myśleć o tym przed snem,a na koniec połówka Validolu.Tę połówke proszę kojarzyć prawidłowo ,Validol to lek uspokajający.

piątek, 28 listopada 2014

A jutro o życiu podwórkowym przed Świętami ,lub cd ul.Odrzańskiej.
A onegdaj bywało tak...........to jesteśmy przy Odrzańskiej róg Pabianickiej i idziemy by zobaczyć jak wygląda lotnisko Lublinek ,a wygląda w połowie lat czterdziestych fatalnie po wojennych zniszczeniach.Mnie przypomina się fakt jak w 1939 roku we wrześniu[nie wiem czy o tym nie pisałam] moja siostra  bez pozwolenie rodziców udała sie tam na potańcówkę .Mówiła po niemiecku bo uczyła sie w szkole i w Rudzie mieszkało wielu Niemców a ona grała  w siatkówkę  w klubie sportowym  w Imce a tam były jej koleżanki tylko Niemki.No..............jak sie o tym dowiedział [o potańcówce oczywiście] mój ojciec ,człowiek niezwykle spokojny i nigdy nie karcący dzieci tu nie wytrzymał i nie pomogły tłumaczenia "że inteligentni,że oficerowie itp"...................ale okupanci zawyrokował ojciec.Oj zapamiętała to sobie  bardzo  .Że nie kulturalni  ,miała czas przemyśleć w więzieniu dla kobiet w Kożminie pod Poznaniem ,a mama wypłakiwała ją ustawicznie.Pamiętam jak już po latach siostra moja śpiewała więzienną piosenkę........"Więzienne mury z kamienia,ileż młodzieży w nich jęczy.Czekają sądu zwolnienia.głód i tęsknota ich dręcz,...Uszyjmy sztandar z purpury ,wywieżmy go ponad chmury,jak będą pioruny biły niech biją w więzienne mury".Oj coś mi się wydaje ,że to jakaś komunistyczna młodzież napisała tę piosenkę.............bo sztandar z purpury?.No ,ale dość tych smutków................Samoloty,interesowały mnie  ,ale to co było na Lublinku nie było samolotami.A jeżeli chodzi o samolot.............. to nad Szkocją leci angielski  z załogą [Szkocja to wzór oszczędności]  i jeden pilot mówi do drugiego " o patrz Szkocja" ",a skąd wiesz" pyta drugi."Bo papier toaletowy na płotach się suszy"Inny przypadek mówi:spotyka się dwóch Szkotów i pyta jeden drugiego,"dokąd idziesz"?, " do miasta" ,a po co","po grzebień  bo mi ząb wyleciał" "To jeden ząb z grzebienia ci wyleciał a ty już kupujesz nowy"?."Tak, bo to był ostatni ząb".Siedzi Szkot w salonie przy kominku ,a tu na palenisko wyskakuje diabeł,Szkot bez słowa wyjmuje telefon,a diabeł" nie dzwoń proszę na policję ,ja sobie pójdę"..........na to Szkot ......"..ja dzwonię do kominiarza by w tym miesiącu nie czyścił komina"

A teraz ,jak to onegdaj bywało?
RADY MOJE PRZEDŚWIATECZNE..........Kochani,nie śpieszcie się z zakupami.Nie mam na myśli cukru ,maki tłuszczu itp.Ale na pewno ............nie kupujcie  jeszcze KARPIA ,a znam takich co już kupili ,oczyścili i zamrozili A są dwa artykuły spożywcze ,których  się NIE ZAMRAŻA [metodą domową],to właśnie karpie i inne ryby słodkowodne i surowe grzyby.Powtarzam nie w naszych domowych warunkach.Jeżeli chodzi o ryby to dopuszcza się mrożenie morskich,ale też z mizernym rezultatem.Bo zupełnie inaczej smaży się świeży a inaczej mrożony choćby dorsz.Mrożony pomimo gorącej patelni i tłuszczu,może się rozpadać.Oczywiście mrożony karp nie rozpadnie się ale niska temp w zanrażalniku.niszczy jego konsystencję.I nie wierzę w to,że tak samo smakuje jak świeży.Nikt takich porównań w domy nie robił,by na dwóch patelniach smażyć jednocześnie  karpia mrożonego i nie mrożonego.Niektóre osoby w ogóle nie lubią karpia "bo pachnie mułem" ,co jest powtarzaną z matki na córkę bzdurą.Karp nie jest rybą denną jak choćby sum,który zagrzebuje się  na dnie w mule i tylko wystawia wąsy [czujki],czy coś w okolicy się nie rusza?Karp  jest hodowany przeważnie w wodzie stojącej i stad jego zapach,którego TROCHĘ MOŻNA SIĘ POZBYĆ [TYLKO TROCHĘ] MOCZĄC GO PO SPRAWIENIU W WODZIE Z OCTEM I SOLĄ W NIEWIELKICH ILOŚCIACH. Nie jest prawdą też ,że jak popływa w wannie to się "oczyści" .Jest to niepotrzebne stresowanie go DO CZEGO MY LUDZIE NIE MAMY PRAWA.,nie dające pożądanego efektu.Przecież to nie te czasy by  karpia  trzeba było "wystać" w długich kolejkach.Gorączkowanie w okresie  przedświątecznym  jest nie wskazane.

czwartek, 27 listopada 2014

ONEGDAJ BYWAŁO TAK.Idąc ul Odrzańską dochodziło się do lotniska Lublinek.W 1945 r było nieczynne.Pamiętam jak  19 stycznia ,wieczorem oglądaliśmy łuny nad Łodzią.Paliła się Apteka przy Pabianickiej i wieś Gadka koło Rzgowa i więzienie na Radogoszczu i właśnie na lotnisku co jakiś czas wybuchały beczki z paliwem.To był dopiero huk a słup ognia niewyobrażalny.W tę też noc spadały spadochrony oświetlające teren Od ich światła było widno i potem leżały na polach i były zbierane,bo z samych spadochronów szyto bluzki [nieci przezroczyste ]a sznurki  bardzo mocne i grube jeszcze przez wiele lat służyły Polakom ,a tam w bunkrze truchlał ze strach ten złoczyńca i był coraz bardziej nieprzewidywalny.Wskazywał na mapie jakie armie i gdzie  walczą,których już dawno nie było,ale mógł to robić tylko prawą ręką bo lewa już bardzo drżał i  ogólny stan jego zdrowia był fatalny i choć na niego były  aż 42 zamachy,życie zemściło się i musiał "sam zamachnąć się na siebie"
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?.Magiczną ulicą Odrzańską skręcając w lewo dochodziło się do łąk i do Neru.Tam latem z siostrą  Barbarą i siostrzenicą  Marysią która mówiła  na siebie Isia i Wojtusiem,który na siebie mówił Utuś[,nie wiem czy to pamięta ]i z kompotem z rabarbaru i chrupiącymi pysznymi bułkami z masłem i surowymi truskawkami..........ale bez cukru  wg przepisu mojej siostry.Niestety i sistra i siostrzenica już spoglądają na mnie "z góry " i pewno uśmiechają się na myśl  o tamtych ziemskich czasach.Lato nad Nerem i kąpiele  które nie mogły być niebezpieczne ani dla dziecka,ani dla jego skóry bo rzeka była płytka i czysta,były po latach okupacji czymś co dla  mnie było niespotykanym luksusem,biorąc pod uwagę ustawiczny lęk Lęk i nasłuchiwanie [bo psy szczekają] w nocy i lek bo za oknem pokazał się w zielononiebieskim mundurze żandarm.To taki co pilnował porządku Nosił na głowie coś co przypominało garnek obciągnięty tą samą tkaniną co mundur,z bardzo małym daszkiem.To przed nim byłam chowana,bo na moje nieszczęście  nie urodziłam się brunetką.Wszystkie dzieci o blond włosach i niebieskich oczach "były zagrożone" Mogły bardzo szybko znależć sie  w niemieckich domach i być przeznaczone na" powtarzanie" rasy panów jak to wymyślił  i wprowadzał w czyn pewien najokrutniejszy człowiek w historii świata.A za moment jeszcze o tym gdzie można było dojść ul Odrzańską.

A TERAZ DWIE INFORMACJE,jedna zła,jedna dobra.Zacznę od złej.Będzie to przepis na biały barszcz,na Świąteczne śniadanie dla ODCHUDZAJĄCYCH SIĘ,.Kalorii w nim..............no powiedzmy w jednej porcji naście.Należ ugotować barszcz,ten z butelki na wodzie z liściem laurowym i angielskim zielem i jakąś przyprawą kuchenną np kucharek i ponacinaną całą cebulą.Po ugotowaniu dodajemy,licząc po dwa plastry  na porcję pokrojoną w kostkę CHUDĄ szynkę.Podaje się w kokilkach z jajem na twardo.1 na porcję  ................... ale bez chlebka,bez chlebka.

A TERAZ TA DOBRA INFORMACJA,dla  tych co odchudzać się nie muszą.Gotuje się biały barszcz tak samo jak dla odchudzających,z tą tylko różnicą ,że może być gęsty.Jeżeli barszczu jest około 3 litrów,to na taką ilość kupuje się około 30 dkg wędzonego ,ale surowego [nie parzonego] boczku i 15 dkg wołowiny.Mielimy to przez maszynkę ,dodajemy majeranku i formujemy małe kuleczki,które wrzucać należy na gotujący się barszcz.Mieszamy ostrożnie Gotujemy na wolnym ogniu jeszcze około 10 min.Taki barszcz można przygotować wcześniej,przy odgrzewaniu kulki nie rozpadną się.Do Świąt Bożego Narodzenia jeszcze jest trochę czasu.Zalecam wykonanie próby generalnej.Dowiemy się jak nam to wychodzi.
NO DOBRZE,ODPOWIADAM NAJPIERW NA PYTANIE....... i co z tymi nasionami wysianymi na watę lub ligninę?Rozwijam temat" na talerzu ,talerzyku,lub nawet  półmisku rozkładamy  watę lub ligninę moczymy wodą i okrywamy przezroczystą folią............ i podglądamy  Trzymamy w ciepłym miejscu. Po dwóch tygodniach pod filią powinno się zazielenić.ZNACZY ,ŻE POSIADAJĄ SIŁĘ KIEŁKOWQANIA I WARTO JE POSIAĆ NA ZAGONIE,Myślę że teraz jasne.

środa, 26 listopada 2014

A to tak nadprogramowo,bym nie zapomniała,że tytuł mojego bloga.....................
INFANTYLNE PTASIE ROZUMOWANIE
==================================
O ! gawrony już są w miastach,chleba bułek oraz ciasta,
pod dostatkiem ,co dzień mają,zatem się zastanawiają?
zostać tu gdzie jest co jeść,czy być tam gdzie nasza wieś?
i  choć  głód i chłód nas czeka,lecz jak tu ,nikt nie narzeka ,
że jest żle i gorzej będzie i że to co w okół wszędzie
tylko przez pomyłkę jest,zatem po namyśle cześć!
już nas nie ma ,Sybir czeka i choć brak tam chleba,mleka,
wszyscy są zadowoleni,za co szef nas chwali,ceni,
bo też nikt się nie śmie ważyć ,by szefowi się narazić,
bo my mamy demokrację,w demokracji Szef ma rację,


WITAM  DZIAŁKOWCÓW I ODPOWIADAM NA PYTANIE.......... a co z niewykorzystanymi nasionami?????????/ .Należy zabrać je do domu by do następnego sezonu przechować w suchym i ciemnym miejscu,ale uprzednio przejrzeć,zwracając uwagę na termin ważności.Do dłuższego przechowania [nawet kilka lat] można przeznaczyć dyniowate [w tym ogórki] i psiankowate tj papryka i pomidory.Nie przechowywałabym tylko cebulowych ,bo zdolność kiełkowania zachowują tylko jeden sezon.Pozostałe radzę sprawdzić wiosną ,wysiewając je na mokra ligninę ,lub watę.
A ONEGDAJ BYWAŁO TEŻ TAK........... idąc ulicą Odrzańską ,po prawej i po lewej  mijało się letnie wille z przeszklonymi werandami.Bogaci Niemcy tam mieszkali latem ,a zimą w Łodzi,bo Ruda  miała ładne położenie i Ner z czystą wodą ,rybami i rakami.W takiej letniej willi mieszkał Edek,tak wszyscy mówili, Edek.Był młody ale jakoś dziwnie smutny i samotny.Nagle Edek zniknął.Zaglądano przez szyby i szybki w werandzie ale bez rezultatu i sprawa ucichła,bo kto by się przejmował Edkiem.Nie wiadomo skąd przybył i dokąd poszedł. Aż tu pod koniec pewnego lata pojawił się w mundurze ,a jakże z odznaczeniami i w randze porucznika.Okazało się że na ochotnika zgłosił  się do wojska z prośbą o możliwość walki z Banderowcami.I nawojował się tam ,oj nawojował,aż dwa lata.I jak pewien generał kulom się  nie kłaniał ,z tą wszak że różnicą ,że zabić się nie dał.Opowiadał ,że tylko raz "było gorąco".Zabrał się z zaopatrzeniowcem wiozącym śledzie w beczkach dla wojska ,a tu za drzewami wróg i  klekoczące  karabiny maszynowe.Beczki dostały swoje i zaczęły się rozpadać.Nie było innego wyjścia . Wożnica "podciął" konia a on zrzucał balast czyli beczki.I tak oto poświęcając śledzie  uratowali swoje życie.Ale tą drogą następnego dnia trzeba było wrócić.Bardzo ostrożnie i w chłopskim przebraniu  udało się to, ale to co wraz z towarzyszem wczorajszej ucieczki zobaczyli  zdumiało ich ogromnie.Około 30 tu wilków stało w pobliskim potoku i piło wodę,piło prawie bez przerwy.Na zakończenie opowieści dodał" tak to jest jak się tylko zakąsza  a nie pije,.........potem trzeba uzupełnić".I właśnie wznosząc chyba czwarty kieliszek dodał ...............oni wybili wszystkich moich.........nie mam nikogo.Ale niebawem miał 
bardzo ładną dziewczynę i wojskowy ślub i piękne dzieci.
TO NIE WSZYSTKO O MAGICZNEJ ULICY ODRZAŃSKIEJ ALE C D JUTRO,BO JESZCZE MUSZĘ ODPOWIEDZIEĆ NA JEDNO PYTANIE.
A bywało tak :: na skrzyżowaniu trzech ulic m ni. tej Odrzańskiej o której pisałam wczoraj stał niemiecki czołg [wszyscy na czołgi mówili wtedy tanki ] zatem stał tank,.Mój ojciec ocenił fachowym okiem "dostał w gąsienice" a jak dostanie w gąsienice to może tylko obracać się wokół własnej osi Czołg stał tam jeszcze przez kilka lat [bo nie było punktów skupu złomu]Był w bardzo dobrym stanie ,a co stało się z załogą nikt się nie interesował,tak,tak nie to że nikt nie wiedział,po prostu nikt się nie interesował.Stał na skrzyżowaniu dróg :z lewej  Ruskie a na wprost nach Breslał ,czyli droga na Wrocław,przez kilka dni całą szerokością maszerowali ci ,którzy jednak zrozumieli że ten faterland  to nie ich ojczyzna.Może zabrali się z nimi,zawiedzeni że nikt ich z kwiatami tu nie witał jak np w Austrii i na Ukrainie.Pierwsi myśleli o poprawie bytu ,drudzy nie zdając sobie sprawy zamienili jeden reżim na drugi.Dość mieli rządów batiuszki Stalina i jego niszczącej wieś decyzji o kolektywizacji.A teraz uważajcie DZIAŁKOWCY, tak Stalin wtrącał się do wszystkiego  że zdecydował na jaką głębokość kołchożnicy winni orać.A na Ukrainie powinno sie to robić bardzo płytko,wykorzystując bardzo urodzajną wierzchnią ,ale płytką warstwę . Ale dyskusja nie mogła mieć miejsca .............no i wyorano nieurodzajną zalegającą głębiej.I potem jak na wycieczce oglądałam pola Ukrainy :zapytałam ? a poco aż tyle rzodkiewek?A to..................były buraki cukrowe na miesiąc przed wykopkami.NO ALE DOŚĆ TEJ POLITYKI .........to co z tym czołgiem?.Otóż okazało się że jego gąsienice są podgumowane [by nie niszczyć autostrad..................o w tym miejscu to przysłowiowy koń by się uśmiał.Szły na wschód a tam autostrad mnogo,oj mnogo.To podgumowanie dało się jednak tak wykroić ,że śmiało pasowało na zelówki do butów.........nie ,nie te buty nie były ze skóry.To był materiał nie do osiągnięcia.Pamiętam  moje buciki do Pierwszej Komunii, były z płótna z paseczkiem zapinanym na piękny biały guziczek a zelówki były czołgowe.Ja nie byłam wyjątkiem moje koleżanki też takie buty miały.Może powinnyśmy założyć jakieś stowarzyszenie ?
NIE TO NIE KONIEC ,ZARAZ  CD,BO ODRZAŃSKA TO JEDNAK CIEKAWA ULICA,SZCZEGÓLNIE W TAMTYCH CZASACH.
I JUŻ CD,JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?

wtorek, 25 listopada 2014

I jeszcze dziś moja prośba..........jeżeli uważacie że warto mnie czytać......polećcie to przyjaciołom i znajomym............d z i ę k u j ę.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?Może był to koniec listopada ,a może już grudzień 1945 r.,było mrożno ,ale bez śniegu.Szlam z mamą ul Odrzańska w Rudzie bo tam nosiło się firanki do ramowania i pończochy do zarabiania oczek.Na szyldzie był napis,"PRĘŻENIE FIRAN,REPASACJA POŃCZOCH."Gdyby teraz jakiś młody człowiek stanął przed takim szyldem ,nie wiedziałby o co chodzi,a chodzi o to,że pończochy ,[wówczas  zwane gazówkami] były drogie,Cienkie opalonego koloru z czarną grubszą piętką i szewkiem z tylu,który się " krzywił" i trzeba było go często poprawiać .Gdy się miało zgrabne nogi uwypuklał to ,ale przy krzywych ,to lepiej nosić fildekosy .Te były zupełnie nie  ozdobne i grube i im oczka nie leciały.A firanki typu "file" [duża kratka z przeplatanką imitującą rożne wzory] lub robione szydełkiem trzeba było " wyprostować.W tym celu na ramach zahaczało się na gwożdziki ,a ramy zwężało lub poszerzało.W ogóle to było to dość skomplikowane,ale firanki w oknach i kapy na łóżkach pięknie się prezentowały I własnie szłyśmy tą ulicą ,a na podwórku pewnej posesji,"rajcowały " dwie kobiety,podejrzewam ,że sąsiadki,gdy nagle jedna wskazując palcem na moją mamę,ubraną jak na tamte czasy elegancko w przedwojenne ciuchy.............krzyknęła ........"O NIEMKA" Na co moja mama otwierając furtkę weszła na posesję i bez słowa dała jej "w pysk" i na wszelki wypadek tej drugiej też,a że była raczej wagi ciężkiej interwencji ze strony poszkodowanych nie było.Gdy teraz to wspominam myślę  jaka też nienawiść była w tamtych czasach [teraz niezrozumiała] do Niemców.Nie mogło być gorszej obelgi jak nazwać kogoś Niemcem.Był to czas procesu  w Norymberdze  i przed trybunałem stanęło 21 oskarżonych o ludobójstwo .Niektórzy zachowywali się jakby przed chwilą  ktoś ich obudził.Ale moim zdaniem to nie wszyscy którzy tam się znależli, nie wszyscy.Mało kto wie że w Ruskich gułagach zginęło więcej osób jak w Hitlerowskich obozach,wszystkich razem wziętych,a nazwanie kogoś wówczas Rosjaninem nie było obelgą .No  tak,ale na ławie oskarżonych powinien też znależć się sam  ,wielki,niezwyciężony ,dzielny wódz  Generalissimus Stalin.A tak był dzielny, o tym świadczy fakt że po inwazji niemieckiej 21 czerwca 1941 r ,zamknął się w swojej daczy [czy wiecie że dacza,znaczy prezent] i nie przyjmował do wiadomości tego  faktu przez długi czas."biedaczysko" podobno przeżył załamanie.I gdyby nie gen Żukow i Rokossowski  tkwił by tam jeszcze a Niemcy posuwali się z szybkością" światła" Już byli 6o km od Moskwy.Wiele na to się złożyło ,że nagle Armia Czerwona  zaczęła zwyciężać  i mróz i niemożliwość zaopatrzenia [w Rosji nie było dróg] i hasło "ani kroku wstecz" i "rozwałka " każdego  czerwonoarmisty,który dostał się do niewoli [nie miał prawa],ale najbardziej to,że jakiś Ruski czpion {szpieg] zorientował Stalina że Japończycy do wojny przeciw ZSRR nie przystąpią i wówczas całe dywizje ,dobrze wyszkolone "przerzucono " pod Moskwę Stalingrad itd I tak zaczął się odwrót wojsk Niemieckich.A po co o tym piszę? by nikt nie myślał,że nienawidzę Rosjan ..................o nie,tylko ?????????? ,który też powinien zasiąść na ławie oskarżonych w Norymberdze,ale kto sadzi zwycięzców i do tego aliantów .I w zakończeniu 13 tu "pouczyło" karę śmierci,ale ten o którym piszę nie pożył długo,nawet nie 10 lat.KOCHANI ,PRZEPRASZAM,WDAŁAM SIĘ W POLITYKĘ I JAK SIĘ WDAM NIE MOGĘ PRZERWAĆ,to zupełnie tak jak nie należy dawać mi do jedzenia żółtego sera i śledzi.Jutro zamierzam ocieplić nieco nasze spotkanie relacjami bardziej ludzkimi.
I JUŻ ,JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?         
Piernik polukrowany i przybrany owocami kandyzowanymi ,które robię sama.Jest to pracochłonne ,ale na wierzchu mojego piernika są truskawki ,wiśnie śliwki renklody o złotym kolorze i także ćwiartki gruszek.Orzechy wieńczą dzieło.Lukier robię sama.Zawsze mi się udaję; 25 dkg masła,dwie szklanki cukru pudru,4 łyżki kakao i  3,lub 4 łyżki wody.Ilość wody zależy od jakości cukru i kakao.Wszystko rozpuszczam i mieszam na małym ogniu,a potem trzymam naczynie z lukrem w drugim naczyniu z gorąca wodą.Podaje ten przepis bo być może ktoś z Państwa chciałby wykorzystać ..........wszak idą Święta.A przepis na piernik podałam w jakimś wcześniejszym poście.Ciasto,jeszcze surowe leżakuje w lodówce około 3o dni.Zawsze tak robię bo jest to piernik staropolski,a potem jak już upieczony,polukrowany i przybrany "idzie do zamrażalnika" .Po wyjęciu i rozmrożeniu nie żaden inny" nie sięga mu do spodu" jest mniam  mniam.

poniedziałek, 24 listopada 2014

A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO .....O ... TYM JUTRO BO SŁYSZĘ JAK W KUCHNI TUPIE ZNIECIERPLIWIONY PIERNIK BO OBIECAŁAM MU DZIŚ POLUKROWANIE.
No to co?  ma być ta rewelacja na Świąteczny stół  tak  ? ale co dla mnie jest rewelacją być może dla Państwa nie będzie?PROPONUJE ROSÓŁ PO RYCERSKU.Rosół jak to rosół może być z wołowiny lub drobiu,lub mieszany a jego smak zależy od sposobu gotowania.Gdzieś około 100 lat temu[taką starą mam książkę kucharską],gotowano go tak:Do dużego kamiennego garnka wkładano siano i,duży słój ,miedzy garnkiem a słojem wlewano wodę,a w słoju ,kawałek pręgi wołowej [która wtedy inaczej się nazywała} skrzydła z indyczki i porcję koguta[tak ,tak nie kurczaka lecz koguta]lub kurę która "nieść " sie przestała.Mięso zalewano wodą i na brzegu pieca gotowano kilka godzin,uzupełniając tylko wodę w kamiennym garnku............,w słoju "ani się waż."I tak gotował się "tylko mrugając" kilka godzin.Ale nie to chce polecić.Chcę polecić rosół na kilku drobiowych  udkach,        no ........niech.też się wolno pogotuję ,ale tak by udka zbytnio się nie rozgotowały.Te udka bowiem po wyjęciu z rosołu należy nafaszerować np usmażonymi drobno posiekanymi i doprawionymi do smaku pieczarkami,oczywiście "wykręcając" uprzednio kość.Do takiego rosołu nie podaje się klusek,tylko w kieliszku żółtko jaja.Rosół [w kokilkach]winien być bardzo gorący,by po wlaniu do  niego żółtek zrobiły się mini kluseczki po roztrzepaniu widelcem.Taki rosół bardzo smakuje gdy nadziane udka uprzednio obtoczone w panierce z mąki i bułki tartej z różnymi zaostrzającymi smak dodatkami [np ostra papryka,kucharek itp] zostaną usmażone na klarowanym maśle i podane wprost z patelni ,chrupiące    mniam,mniam.Do tego ryż na sypko lub ziemniaki potraktowane natką pietruszki lub koprem [rosół zresztą też]Jeżeli ziemniaki to do nich w sosjerce cieple klarowane masło.NATOMIAST ODCHUDZAJĄCY SIĘ :::rosół owszem ale po ugotowaniu np dzień wcześniej i ostudzeniu zdejmują warstwę tłuszczu.Takiego rosołu mogą sobie nie żałować,przez całe Święta a do niego sałatka z udek pokrojonych w kostkę i kilka suszonych pomidorów i kilka korniszonów i pęczek szczypioru ....wszystko rozdrobnione z ODROBINĄ OLIWY.To będzie zupełnie niekaloryczne jedzenie ...............ALBO.........ŚWIĘTA SĄ RAZ W ROKU ...............I  A NIECH TAM.Ale pozostaje jeszcze kwestia dlaczego ten rosół ,z żółtkiem nazywa się po rycersku.Otóż wracający z wojny rycerze byli bardo wyczerpani [sama zbroja ważyła ponad 20 kg i kilka kilogramów miecz.]Wymagali natychmiastowej rehabilitacji,zresztą stęsknione lubki ,trzeba było zaspokoić po okresie rozłąki  a taki rosół stawiał rycerza w pionie...........no nie nie napiszę co jeszcze stało w pionie.
WITAM DZIAŁKOWCÓW !  i powiem tak...........no może,może już można okrywać rośliny,ale zostałam  "trochę przyparta do muru" nie,nie ,ale to nie tylko Wasze sugestie.Obserwuje też pewne zaprzyjażnione krety ..........oj niestety coraz ich mniej.Otóż coraz mniej nowych kopców też,czyli schodzą głębiej,czyli idzie ochłodzenie.A czemu one to robią,by nie zmarznąć??????  nie nie tylko bo  tam głębiej szukają" śpiżarni" , bo tam jeszcze przed nimi zaczęły schodzić dżdżownice i inne żyjące w glebie nadające się na pokarm dla kreta,to one decydują, czy idzie zima czy nie,a dopiero za nimi krety.W naszym klimacie strefa zamarzania wynosi 120 cm.

niedziela, 23 listopada 2014

NO TO DO JUTRA ,A JUTRO MA BYĆ JAKAŚ REWELACJA NA ŚWIĄTECZNY STÓŁ,TAK?
W czasie gdy cmentarze nie były ogrodzone,póżnym wieczorem skracając sobie drogę idzie przez cmentarz...........no........powiedzmy  średnio trzeżwy mężczyzna.Nagle słyszy jakieś jęki,idzie w tym kierunku i co widzi............wykopany grób  a w nim trzęsący się z zimna człowiek.Stanął nad nim i odezwał się w te słowa "no widzisz odkopałeś się i teraz ci zimno."
A onegdaj o tej porze szło się na mogiłki tj mówiąc dzisiejszym językiem na cmentarz ,a tam właśnie mogiły ,nie grobowce nie pomniki,nie płyty nagrobne,tylko usypane mogiły,oklepane boki szpadlem,czasem  obsadzone tzw" tłustą kurką " i na drewnianym paliku tablica informująca o zmarłym i to wszystko,no nie czasem jeszcze chuda świeczka w igliwiu po środku grobu.Na cmentarz przechodziło się [bo bliżej ,przez łąki]i przez mostek na rzece Ner i cała rzeka była opleciona faszyną tj powbijane były kołki po brzegach  łączone wikliną.Cała rzeka wyglądała jakby płynęła w koszyku dawało to pewność,że przy najbliższej wiosennej powodzi nie wybierze sobie nowego koryta zalewając łąki,bo łąki były potrzebne,ileż krów tam znajdowało pożywienie a sama rzeka z pierwszą klasą czystości wody jeszcze w latach 40 tych  poza rybami były tam raki.A na ryby chodziłam  często z ojcem i mogę zaświadczyć,że były  i chyba na początku lat 50 siątych jakby piorun strzelił tak nagle wszystko w rzece [no prawie ]wszystko umarło.Okazało się że z pobliskich zakładów [Biała Fabryka] zostały do Neru odprowadzone ścieki.I zupełnie jest to dla mnie niezrozumiałe w aspekcie ,że ta fabryka była też przed wojną ,to gdzie wtedy odprowadzała ścieki? Przez drewniany mostek i wydeptaną dróżkę szybko można znależć się na cmentarzu .Na przeciw głównej bramy na stosie ogromnych kamieni krzyż [kto i jak je umocował to  zagadka] bo było to w 1917 r i  tylko mogli zrobić to ludzie nie maszyny.Ach .....  ten pamiętny 17 r co to zmienił Świat  i do tej pory nie może sie pozbierać.Zabrano nagle narodowi Cara i dano innego.........gorszego a naród sam dobry i uczciwy,tylko chyba łatwowierny A  wszystko za sprawą zewnętrznego wroga.Bowiem Niemcy w zaplombowanym wagonie posłali Lenina ,niech tam robi sobie rewolucje to Rosja przegra wojnę od tego zafundowanego z zewnątrz zamieszania.A trzeba było ten pociąg "puścić" dalej koleją transsyberyjską i od plombować wagon  "na krańcówce"A my ? my w tym czasie zajmowaliśmy sie kulturą [budowa cmentarza ] i oczekiwaliśmy wolności ,bo byla tuż,tuż .

Jest pytanie o coś rewelacyjnego na Święta Bożego Narodzenia,ale odpowiedż na nie zostawiam na jutro  a dziś jeszcze jak to onegdaj bywało?
LUBICIE GOTOWCE???????? -JA TAK Są bardzo przydatne dla zapracowanych.Gotowiec to coś co wyjmuje się z lodówki i smaruje kanapki i........marsz do szkoły ,lub do pracy z kanapkami szybko wykonanymi.W środek można włożyć sałatę luk kawałek papryki .A gotowiec to np:trzy rozdrobnione jaja na twardo jeden filet śledzia korzennego drobno pokrojony i szczypior ,łyżka ciepłego masła,..........no,może  dwie. i to wszystko wymieszane by stanowiło pastę i fruuuuuuuuuuu do lodówki ,na dziś i na jutro, i na pojutrze.........i następny gotowiec [uwielbiany przez młodzież]  to około 3o dkg żółtego ostrego,tartego sera ,garść pomidorów suszonych drobno pokrojonych i tyle majonezu by stanowiło to konsystencję pasty i znowu  fruuuuu do lodówki I jeszcze trzeci  gotowiec ekonomiczny [ nic sie nie ma prawa zmarnować ].Najprzeróżniejsze  resztki wędlin i resztki pieczeni i nawet kotletów i też kotletów mielonych,co to sie przejadły i nieco słoniny,należy zmielić w maszynce i na wolnym ogniu przyrumienić aż powstanie coś podobnego do smalcu ,a jednak nie smalec.NO TO SMACZNEGO U mnie zawsze jest jakiś gotowiec na okoliczność zbłąkanego wędrowca lub niespodziewanych gości.Wolałabym wędrowca ,no ale cóż ..............
Okrywanie roślin na zimę.?W pierwszej kolejności okrywamy suchą roślinnością [np liście] nowe nasadzenia roślin ozdobnych z innych cieplejszych stron świata ,ale zupełnie nie potrzeba okrywać hiacyntów i tulipanów ,ale lawendę tak a nawet nasze rodzime wrzosy.Zdaje sobie z tego sprawę,że liście ,szczególnie suche [a tylko takie winny być] może powiać wiatr.Aby to nie miało miejsca dobrze jest położyć na nich gałązki iglaków.Okryć należy jesienią posadzone drzewka ,usypując wokół pnia kopczyk[bo najważniejsze są korzenie] Kopczyki też usypać wokół krzewów róż.Dobrze bedzie w tym celu wykorzystać kompost,lub kupić substrat torfowy [to odkwaszony torf] i z niego usypać kopce.Jakże wdzięczne będą krzewy za nową "suchą karmę}" wiosną .A  w  zakończeniu.Kiedy to zrobić ?Ja napisze ,że jeszcze nie teraz a Państwo  [jak znam życie ]  i tak mnie nie posłuchają.Dla roslin zima to nawet nie wtedy jak pada śnieg ,ale wtedy gdy mróz.
Witam Działkowców i odpowiadam na pytanie - jedno ,ale odpowiedz będzie obszerna.