sobota, 1 sierpnia 2015

Drodzy Działkowcy! Mam nadzieje,że czosnek wykopany.Mam na myśli tych którzy go jesienią ubiegłego roku posadzili.KONIEC LIPCA ,KONIEC CZOSNKU.Ale może  tu paść pytanie ,czy w ogóle warto go uprawiać?Idąc takim tokiem myślenia,można stwierdzić,że nic nie warto uprawiać.Ale są jeszcze zapaleńcy,którym sprawia to ogromną radość.Bo jak coś urośnie,jak już zbierze się plon,to ogrodnik czuje się jak malarz,który skończył malować obraz,lub jak pisarz,który skończył właśnie pisanie interesującej książki.Zawsze jest to powstawanie jakiegoś dzieła.Ten wykopany czosnek to też Twoje dzieło.Ale,ale...............teraz przejdę do szarej rzeczywistości.Popatrzcie  na stworzone dzieło.Jak ten czosnek,te główki wyglądają?Czy aby na pewno są zdrowe?.czy podobne są do tych na rynku ,lub w warzywniaku,czy mają  białą dobrze okrywającą łuskę?Bo jeżeli nie,jeżeli poszczególne ząbki się nie trzymają główki,odpadają i kolor ich jest zdecydowanie ciemniejszy,to taki czosnek należy przeznaczyć tylko do spożycia ,ale już nie do  wysadzenia ząbków ponownie na działce jesienią.Do wysadzania lepiej kupić zdrowy,pamiętając,że na przełomie września i października sadzi się ząbki takiego,który jest ozimy,to znaczy:ma w środku zasuszony pęd,teraz i potem z resztą też ,dobrze widoczny i jeszcze pamiętając o tym,że czosnek JAK WSZELKIEGO RODZAJU CEBULE  [OZDOBNE TEŻ  ] nie powinien rosnąć w zagłębieniach,bo tam jest podatny na choroby grzybowe,bo nisko,to wilgotno ,wilgotno,to grzyby.Znam takich zapaleńców co dla czosnku formują podwyższone  zagony,tak,tak, ............o na takich to czują że żyją.Może warto o tym pomyśleć teraz bo czasu do sadzenia jeszcze dużo.Tylko Kochani .............przypadkiem nie na tym miejscu z którego właśnie sprzątnęliście czosnek.Zmianowanie,zmianowanie................. to konieczność,a już w przypadku czosnku to warunek dobrego,zdrowego plonowania.I jeszcze taka moja propozycja.Jeżeli ten właśnie zebrany ma niezdrowy wygląd,główki się rozpadają całkowicie lub częściowo,to będzie szybko wysychał ,zatem lepiej przechować go pod postacią zmrożoną.Zrobić to tak:poobierać ząbki [ aha,przed tym namoczyć to się będą znacznie łatwiej obierały }Obrane zmielić w maszynce do mięsa ,posypać jakąś przyprawą kuchenną dodać wg. uznania  natki drobno posiekanej pietruszki i dodać nieco oleju.Ponakładać w jak najmniejsze słoiczki i zamrozić.Stopniowo korzystać.Po wyjęciu z zamrażalnika jeszcze dwa tygodnie mogą stać w lodówce.
No,to idę za ciosem i jeszcze "Jak to onegdaj bywało"?Jak pamiętam tamten czas?Oczywiści jak wybuchło powstanie,to nie od razu się my Łodzianie dowiedzieliśmy.Dopiero po jakimś czasie.Miałam  pięć i pół roku i już wiele rozumiałam.My ,dzieci jakoś szybciej dojrzeliśmy ,a może nawet w pewnym sensie się zestarzeliśmy.Ale to że front doszedł do Wisły,to jakoś było powszechnie wiadomo.W Warszawie mieszkał brat mojej mamy ,wujek Aleksander Markowski.Miał piękną willę i był sąsiadem Melchiora Wańkowicza.Jeszcze  przed wybuchem wojny wujek się do wojny odpowiednio przygotował.W piwnicy stolarze wybudowali specjalne regały z szufladami.A w tych szufladach  mąka,cukier,różne kasze i nawet kakao.Kiedy willa legła w gruzach i moja mama rozpaczała,wszak to o jej brata chodziło ojciec  ,by rozładować sytuację nagle  powiedział "oczami wyobraźni widzę tę mąkę i kaszę zmieszaną z kakaem ".A , dla tego tak powiedział gdyż mama ,która to widziała jeszcze przed wojną zarzucała ojcu ,że nie jest tak zapobiegliwy."No ,widzisz Basiu" pocieszał ojciec,"nie warto,oj nie warto było"............bo co on teraz z tego ma"?Wujek miał syna Janusza a Wańkowicz córkę Krystynę.Oboje poszli walczyć,ale Krystyna nigdy nie wróciła.Opisuje to jej ojciec w "Zielu na kraterze."A  po upadku powstania ,jeszcze do końca roku przybywali bezdomni Warszawiacy ,też do Łodzi.A słyszało się od nich :" nie ma Warszawy,cała leży w gruzach,nie mamy stolicy"Tam nie ma żywych".I tu znowu ojciec zainterweniował..................."...jest i będzie,Warszawa"Ale to mówił w styczniu jak front zbliżał się do Łodzi.Pamiętam jak wieczorami ojciec paląc papierosa stał na progu domu,gdzie nas wysiedlono i nasłuchiwał i słyszał i ja też słyszałam jakby pomruki ............"to bije artyleria"powiedział ojciec,a przecież na tym się znał.I tak biła i biła aż 19 stycznia dobiła do nas.A potem przyszła wiosna i wraz z rodzicami ciężarowym samochodem pod plandeką pojechaliśmy do Warszawy ,by pomóc w odgruzowaniu.Oczywiści tylko rodzice nie ja.Pamiętam z tej wyprawy jak na rogu Marszałkowskiej i Alei  Jerozolimskich  pewna babcia sprzedawała obwarzanki ,takie" nadmuchane",lekkie i pachnące.Ależ mi smakowały .Wspomnień mogłoby być więcej,ale nie wszystkich chyba one interesują.Szczególnie ludzi młodych,którym,ja to rozumiem,trudno jest wyobrazić sobie tamte czasy.

No i w tym momencie już o sprawach działkowych.
Sierpniowe powstaniowe refleksje.
==========================
Byli młodzi i piękni ,jak świty które jeszcze nie wzeszły,niespełnieni
kiedy w sierpniu wyruszyli do boju jak do tańca,poszli głodni z jabłkami w kieszeni.
Nie szukali zimnego browaru,choć były ku temu powody.
Bo pragnienie jak sztylet tkwiło w gardle ,a w okół próżno szukać wody.
A dziś jeden z drugim nieszczęśliwcy co to ćpają , i piją tanie wińsko. 
Nie są warci ,by zwać ich mężczyznami i to wszystko.
 Nie ,nie wszystko,bo jeszcze mi się marzy,aby ci którym źle i chcą lepiej.
odbierali sobie życie skuteczniej i niech martwią się o nich już na tamtym świecie.
Witam Wszystkich bardzo uroczyście,bo też okazja jest ku temu.To rocznica Wielkiego Powstania Warszawskiego rocznica pokazania,że Polacy są ,że nie uginają im się kolana przed okupantem,że  maja honor i dumę.Jako jedni z nielicznych podbitych krajów ,nie kolaborowaliśmy  z okupantem.I na tę okoliczność dziś nad ranem napisałam wiersz.Proszę się nie martwić.Jest krótki.Czasem przecież powinnam jakiś tu zamieścić ,wszak taki jest tytuł mojego bloga.

piątek, 31 lipca 2015

Ten drugi sposób  ,znam z dzieciństwa.Jak Waluś ,pewien mieszkaniec Rudy Pabianickiej ,o którym już wspominałam i do niego jeszcze powrócę jak Bóg da, po zebraniu gron ,a miał ich sporo przygotował je do dłuższego przechowania w następujący sposób:Wybierał te największe i najdorodniejsze grona i sprawdzał czy nie ma wśród jagód jakiejś zepsutej ,to ją odrzucał. Potem zapalał świeczkę i każdy koniec kiści  [ogonek] opalał nad świecą.I to była pierwsza porcja,do wcześniejszego spożycia.Na drugą porcję  koniec pędu zalewał gorącym woskiem ze świecy.Robił to w rożny sposób.Jak gron niewiele to tylko "nakapał" na końcówki kiści a jak więcej to rozpuszczał w naczyniu wosk ze świecy i w nim maczał te końcówki pędu tj. kiści.I zawsze jeszcze  patrząc jak to robi otrzymywaliśmy lekcję BHP,"pamiętajcie ,by naczynie z woskiem włożyć do naczynia z wodą i podgrzewać.To i bezpieczniej i wygodniej" mawiał .Potem te grona niejako "nawlekał" "przekładał" przez kij od szczotki i poziomo zawieszał.Grono z gronem nie mogło się łączyć.Wisiało sobie w piwnicy, i pamiętam,że niejednokrotnie częstował nas jak już był śnieg na dworze.Waluś lubił gdy go ktoś odwiedzał bo był samotny i jak dziś o tym myślę, nikomu nie przyszło do głowy ,że nam dziewczętom mógłby zrobić krzywdę.To chyba wtedy nigdy i nigdzie nie miało miejsca.Ale o tym  nie dziś.Dziś tak się zawinogronowałam  jak wczoraj zaogórkowałam.
No  -  to zaczynamy  Kochani .................galaretka z winogron.
=============================================
w zależności od ilości posiadanych owoców kupujemy 1,3,5, a może 10 opakowań żelfiksu,lub drzemiksu  jak kto woli.W każdym razie chodzi o to by było to coś powodującego  powstawanie prawidłowej konsystencji,to  coś  to to co posiadaczy żelfiks ,lub drzemiks a posiada pektyny i to one powodują to gęstnienie . Ot, choćby soku.Są  różne np 1x 1  .2x1,  3x1,co oznacza po prosty  ilość cukru,który należy dodać np 1 kg cukru na 1  l soku...............ale to niesamowita słodycz.Ja stosuję 3 x 1 tj. jak już wspomniałam wcześniej tylko 30 dkg cukru na 1 l soku,ale jak kto woli.No-  dobrze.Mamy już zebrane grona ,które należy dokładnie umyć i obrać i zagotować z niewielka  [  tylko na dnie naczynia] ilością wody.Zagotować ewentualnie mieszając.I już jesteśmy na etapie posiadanie pulpy czyli rozgotowanych jagód.Teraz należy przetrzeć je przez sito.Lepiej metalowe ,bo bardziej" ostre" i szybciej się przeciera.Zlewamy uzyskany sok i  studzimy i odmierzamy 2,5 l.Na jeden raz tylko tyle ,nie więcej.Do zimnego dodajemy  zawartość 3 torebek żelfiksu,lub drzemiksu i dokładnie mieszamy.Nie może być grudek.Zagotowujemy i mieszamy i mieszamy jeszcze  tylko 1 min.,Zbyt długie gotowani niszczy właściwości galaretujące,zatem lepiej robić to krócej jak dłużej.Piszę to w aspekcie informacji zawartej na opakowaniu.No i teraz akt końcowy.Dodajemy cukier,tj 3 x po około 30 dkg,tj ..............a niech będzie 1 kg na tę podaną 2,5 l porcję soku.Mieszamy i doprowadzamy do zagotowania ,TYLKO DOPROWADZAMY DO ZAGOTOWANIA ,TO WAŻNE.Ale mieszamy jeszcze jakiś czas by zaniknęła piana na wierzchu.Nakładamy  w słoiki i odwracamy je do góry dnem na kilka minut.Odwracamy i przyglądamy  się ...................... i stwierdzamy,że bardzo apetycznie wygląda to co zrobiliśmy. Napisałam bardzo dokładnie,bo bardzo mi zależy by Państwo spróbowali ,a wg.mojej instrukcji uda się na pewno.To jednak coś zupełnie innego i niepowtarzalnego i kolorystycznie i smakowo.I może być też użyty jako drzem do pieczywa.I wiecie co?Tak mi chodzi po głowie by to jeszcze ulepszyć,jeszcze bardziej uszlachetnić i by zamiast cukru dodać [w takiej samej ilości wagowej ]]miodu.Ale próbę zrobię  na małej 1 l porcji.
W końcu tego tematu pozdrawiam Pana z Żubardzia z sunią Bezą i niech nie narzeka,że moje przepisy są trudne.Wyjaśniałam to wczoraj, i nie poczuwam si do odpowiedzialności co jest zawarte w innych nie moich przepisach.
I jeszcze to:W TAKI SAM SPOSÓB MOŻNA ZROBIĆ GALARETKĘ Z JEŻYN.

A TERAZ DRUGI SPOSÓB PRZECHOWANIA WINOGRON.
Teraz jest jeszcze czas by prześwietlić krzewy winorośli.W prawdzie to ostatni czas,ale jednak.Nieowocujące pędy należy wyciąć.Może to spowodować odsłonięcie  gron ,które wiąże się z wcześniejszym ich dojrzewaniem i co jest chyba istotne z większą zawartością cukru ,ale także takie odsłonięte  owoce będą miały grubszą skórkę.No  -  ale coś za coś.Ja tam wolę grubszą skórkę.Pogoda tego lata sprzyja plonowaniu winorośli,zatem myślę,że warto o nie zadbać w tej ostatniej fazie wzrostu.A jak przyjdzie czas zbiorów i okaże się ,że plon przerasta nasze możliwości konsumpcyjne to proponuję:

Po I-sze.Sporządzić z nich galaretkę winogronową.W tym celu obieramy kiście z jagód i zagotowujemy je z niewielka ilością wody na dnie ,mieszając.Zaraz po zagotowaniu należy wszystko przetrzeć przez metalowe  [ nie plastikowe] sito i ostudzić.By powstała z tego galaretka o konsystencji galaretki ,czy dżemu należy oczywiście posłużyć się żelfiksem.Na opakowaniu jego napisane jest,że należy tyle a tyle owoców,lub soku przeznaczyć,na jedno opakowanie.A ja dodam od siebie,że nieco więcej dać żelfiksu.Dla przykładu ..........do 2,50 l soku daję trzy opakowania,tj jakby soku było prawie 3 l. proponuję też ten który jest 3x 1 bo będzie mniej słodki ,bo do 1 l soku dodaje się tylko około 30 dkg cukru,.Tak bardzo chciałabym by się to Państwu udało ,bo wierzcie mi jest pyszne ................takie właśnie mało słodkie i do tego ciekawe kolorystycznie.A jeżeli ktoś piecze ciasta ,lub torty...................o jakże nadaje się do przełożenia takowych.A ja jeszcze polecam to co lubię najbardziej a mianowicie :babeczki kruche,z łyżka tej galaretki na dnie,jakimś kremem na wierzchu i przybrane jedną dużą jagodą winogronową.I co? i można mieć zimą smak i zapach  lata.A jeżeli chodzi o zapach,to należy izolować w lodowce od innych artykułów ,bo wszystko będzie pachniało tą pysznością.Babeczki  - ja kupuje gotowe,zatem praca żadna ,a winogron do przybrania jest cały rok.No-  to tylko pozostaje nam dobrze,prawidłowo,zrobić galaretką drzem,jak kto chce,tak niech sobie nazywa.

I w tym celu jeszcze raz dokładnie opiszę czynności przy sporządzaniu galaretki,bo są pewne sprawy ważne o  których warto  wiedzieć.
Wiecie Kochani czym rozśmieszyć Pana Boga?...............Przedstawiając Mu swoje plany.
I otóż to.Mój plan na dziś  to dentysta,a co jest ? a jestem tu.Nie ważne dla czego ,ale jestem.
I popatrzcie - niedawno cieszyliśmy się z wiosny ,a tu już dnia ubyło o godzinę.W związku ze zbliżającym się  sierpniem,takie wybrałam przysłowia:

"Gdy w dni sierpnia spieka wszędzie,tedy długa zima będzie."
"Jaki pierwszy ,drugi,trzeci,taki cały sierpień leci".
"Sierpień pogodny jest dla winogron wygodny"

I proszę ,okazuje się ,że i z przysłów można się czegoś dowiedzieć,ot choćby tego ,że ciepło i słońce zapowiadane właśnie  na następne dni będzie sprzyjało  dojrzewaniu,wybarwianiu i nabieraniu smaku  winogronom.

I za moment o nich właśnie.

czwartek, 30 lipca 2015

Ogórki do zakiszenia na zimę , najlepiej wybrać szczupłe,jędrne i namoczyć je w wodzie na godzinę,by piasek odpadł.Potem ułożyć,a raczej postawić je w słoju,ogonkami do góry.To ważne by osad z mętniejącego  płyny opadał na dno słoja,a nie "zaczepiał się" na ogórkach.Bo  w tym osadzie są bakterie kiszące i to bardzo dobrze,ale też bakterie gnilne i to niedobrze.Jak ogórki przetrwają zimę,zależy od stosunku procentowego jednych do drugich.Przeważnie  zwyciężają bakterie kiszące w wyniku boju jaki staczają z bakteriami gnilnymi ,te drugie giną a powstały w wyniku kiszenia kwas mlekowy jest dla ogórków wyśmienitym konserwantem.I to co obserwujemy na dnie słoja,ten osad to też właśnie bakterie gnilne i niech tam sobie leżą ,na dnie,nie na ogórkach,bo leżąc na ogórkach wyraźnie by im szkodził.Mogłyby nagle ożyć mając pod sobą pożywkę.I co? i już mamy ogórki "kapcie".Umyślnie tak obszernie to tłumaczyłam,by nie być posądzoną o jakieś czary czy gusła z tym ustawianiem ogórków.A teraz woda. Nie musi być gotowana jeżeli użyjemy dobrej mineralnej nie gazowanej.A sól?.Do kiszenia na zimę bierze się jej nieco więcej .1 łyżkę trochę czubata na 1 l. wody.A dodatki.......to też ważne.Ze względu na podatność na choroby odradzam dodawania jakichkolwiek liści,nawet chrzanowych.............bo co?bo dodacie np porażonych liści wiśni  przez moniliozę,lub drobną plamistość ,lub jeszcze jakąś inną .I tak mogłabym wymieniać i wymieniać.Ale korzeń chrzanu, jak najbardziej bo działa antyseptycznie,podobnie z reszta jak czosnek.I jednego i drugiego dajemy na 1 l,.słój 1 mały korzeń chrzanu i około  5 ząbków czosnku  i kopru do smaku i koniecznie 1 łyżkę gorczycy.I proponuje po zalaniu słoną wodą mineralną wynieść je natychmiast do piwnicy.Tam powoli ukisną.A po tym już nie ruszać ,aż do momentu przyniesienia do spożycia.

I co? widać wyraźnie jak to  sposób kiszenia się zmienił.Proponuje porównać.

I tak się zaogórkowałam,że  to tyle na dziś.A jutro.............niestety dentysta.
PRZYTACZAM W ORYGINALE,W ORYGINALE.!!!!!!!!!!!!!!!
============================================
Kiszenie ogórków na zimę.
=====================
Ogórki na zimę należy już kisić w połowie sierpni,kiedy są najdorodniejsze,wybierać zielone,bez plam,podłużne i zebrane w suchy czas.Obetrzeć je na sucho nie obcinając końców,układać w baryłkę dębową,ze szpuntem,która powinna być w przód wyparzona .Wyłożyć dno beczki dojrzałym koprem i ogórki przekładać również koprem ,z dodatkiem niewielkiej ilości liści wiśniowych,lub winogronowych,dwóch ząbków czosnku i kilka kawałeczków ostruganego chrzanu.Tak ułożone zalać przegotowaną zimną wodą z solą biorąc ćwierć kilo soli na kopę ogórków i postawić w piwnicy.Po paru dniach dodać do pełna przegotowanej zimnej wody,gdyż pewna część,zwykle ubywa,potem zaszpuntować  i oblać smołą.Przez parę tygodni,należy beczkę położoną na regałach przetaczać aby sie równo ukisiły.

I już słyszę ile jest pytań.np.szpunt?To korek do zakorkowania beczki.I z pewnością dziwi wszystkich ,że ogórki tylko są wycierane ,nie myte.Tak jakoś w tamtych latach myślano,że od wody się psują co kazało się nieprawdą.Owszem,woda jest ważna,ale ta w której się kiszą.I,  kopa ,co to jest kopa?.............to 60..............myślę,że chodzi o ilość ogórków nie kilogramów.

No i proszę - jak to czas wiele zmienia.....................Bo dziś  ja ogórki na zimę kiszę tak:
Drodzy moi Czytelnicy.Dość często przytaczam jakieś przepisy kulinarne ze starej książki  kucharskiej  i traktuję to jak ciekawostkę.By przybliżyć tamte czasy sprzed 100 lat.Tylko po to nie by z nich korzystać.No - chyba ,że ktoś potrafi.Ja czasem potrafię,a czasem są one dla mnie jakąś kanwą na której buduje swój nowy zmodernizowany przepis.I z ta myślą je też podaje.A często w spotkaniach z Wami słyszę................".ale te przepisy są niezrozumiale"I co ja na to mogę?Nic nie mogę,bo nie będę poprawiała   tekstu,bo podaje go w oryginale.To tyle mojego wyjaśnienia na ten temat.I zaraz podam z tej starej książki  jak kiszono ogórki na zimę.I kto by tak teraz postępował?Nikt,ale ja np. "przyswoiłam"sobie,że ogórki do kiszenia na zimę winny być zebrane w suchy dzień i około połowy sierpnia.

Za moment zacytuję ten przepis.







środa, 29 lipca 2015

Papryka na teraz i na potem.
======================
Należy ją, umyć,wypestkować skrawając wierzchołek ,ten z ogonkiem.Pokroić w cienkie paseczki i posypać jakąś ostra przyprawa do mięsa,także posłodzić wg indywidualnego upodobania.Niech tak postoi nawet od rana do obiadu.Przed podaniem skropić octem balsamicznym  i olejem ,najlepiej  jakimś smakowym.Ale jeżeli pozostawimy tak przyrządzoną paprykę do następnego dnia obciążając ją talerzem i jakimś naczyniem to "puści sok".I taką można włożyć do słoików ,zalać powstałym sokiem i spasteryzować.I właśnie taką zaniosłam na spotkanie koleżeńskie.Jednogłośnie orzeczono...............to jest pyszne.
W związku ,z nadchodzącymi upałami w przyszłym tygodniu................o podlewaniu.Na tym etapie takie warzywa jak ogórki i pomidory najlepiej podlewać punktowo.Np.pół konewki 10 l.pod każdy krzak pomidora i co najmniej dwie konewki na jeden rząd ogórków długości 3,4 m.Należy zdjąć sitko z konewki , by było wygodniej.Dobrze gdy jest to woda "odstana" tj mająca temperaturę powietrza np . w beczce luk jakimś większym  naczyniu ................o!,taką nagrzaną,taką napowietrzoną ,bardzo lubią ogórki.I tak sobie myślę...............może nie będzie zarazy ziemniaka na pomidorach,bo póki co nie ma warunków [na szczęście} by się pojawiła.A jakie to warunki?...............zimno i mokro,a szczególnie mokre rośliny w nocy.Ale jeżeli tylko mokre a noce ciepłe ,to też się nie pojawi.I  tak to już jest.I nie wiem czy pamiętacie jak  pisałam wcześniej,że jedne choroby są zawsze np kędzierzawość liści brzoskwiń,a inne bywają,ale być nie muszą  to np zaraza ziemniaka.Albo przychodzi tak późno,że główny plon z krzaków jest zebrany.Pozostałe warzywa też lepiej podlewać metodą "na talerz ,lub tacę".Znajdziecie to we starszych postach.

i jeszcze tylko dziś................papryka
A skoro już zahaczyłam o rośliny ozdobne,to przypominam też o krzewach.Te które przekwitły,należy  im  wyciąć przekwitłe kwiatostany  a nawet prześwietlić i nie zapominać o nich podlewając działkę.Choć już nie zdobią,to przecież żyć muszą.A  w połowie sierpnia dać im po garści nawozu,by miały siły witalne wiosną i obfite kwitnienie.Ale,ale  czy pamiętacie Kochani ,że są takie krzewy,które potrzebują nawozu zakwaszającego,?To cała grupa różaneczników [proszę nie mylić z różami].I wrzosy i wrzośce też będą wdzięczne za nawożenie połączone z zakwaszeniem.Aha  ! oj ! wrzosy,nakarmcie teraz wrzosy,bo są przed kwitnieniem.
No - popatrzcie  Drodzy Działkowcy,czy ta rabata Wam się podoba?Bo mnie nie.Bo co ja  na niej widzę?Widzę bardzo dużo roślin,,które przekwitły,Dla przykładu prymule i teraz poszczególne egzemplarze bardzo są  zagęszczone.Jest wiele" małych  prymuleczek",a nie o to,oj! nie o to chodzi.Należy te, jak to onegdaj mówił mój sąsiad  Stefan "wykocone",wyjąć z ziemi i posadzić ,wybierając z całości te najładniejsze,najdorodniejsze POJEDYNCZO.A miejsce w którym będą rosły winno być wzbogacone nawozem,ot,choćby kompostem,którego już teraz jest wiele.I mogą to być niewielkie miejsca przeznaczone na posadzenie nowych roślin ozdobnych ,tam gdzie go trochę znajdziemy miedzy innymi roślinami lub po  wykopanych cebulach tulipanów.Taka rotacja,jest bardzo wskazana,gdy np na miejsca po prymulach  posadzimy we wrześniu lub październiku  tulipany.Można "obracać się " w ramach ciągle tej samej rabaty.A odmładzanie,tj sadzenie na nowym miejscu,nowych sadzonek,to nasz stały coroczny obowiązek,pamiętając ,że WIOSNĄ PRZESADZAMY,ROZSADZAMY  ROŚLINY ,KTÓRE BĘDĄ KWITŁY LATEM LUB JESIENIĄ NATOMIAST LATEM I WCZESNĄ JESIENIĄ ,PRZESADZAMY,ROZSADZAMY ,ODMŁADZAMY TE ,KTÓRE JUŻ PRZEKWITŁY.Proste prawda?No to teraz tylko należy dobrze przyjrzeć cię części ozdobnej.Z pewnością znajdziecie tam zajęcie.A że upały na razie zelżały ,dobrze będzie się pracowało i dla roślin też dobrze.....................ale uwaga! bo w przyszłym tygodniu już to może okazać się niemożliwe...............bo czeka nas nowa fala upałów.A w upalne dni lepiej tego nie robić,by nie zaszkodzić sobie i roślinom.
A na działkach?,co też tam dzieje się na działkach?,a szczególnie w rabatach ozdobnych ,ozdabiających  całość.
Mąż i Zona jadą przez wieś samochodem.Nie odzywają się do siebie,bo właśnie się pokłócili.Nagle  żona spostrzega stadko świń i pyta złośliwie męża:
-Twoja rodzina?
-Tak ,teściowie.

wtorek, 28 lipca 2015

I jeszcze tylko to:Wczoraj na koleżeńskim spotkaniu [organizujemy takie co najmniej dwa razy w miesiącu] jadłam przepyszną lekką orzeźwiającą ,schłodzoną sałatkę na przystawkę, bardzo łatwą w wykonaniu bo składała się z arbuza pokrojonego w kostkę ,bez  pestek i kostek białego sera typu feta lub  valwit.Polecam
A teraz pewien przepis ze starej książki kucharskiej,tej co to ma ponad 100 lat,dotyczący ogórków.Zagłębiając się w lekturę  p.M.Monatowej ,autorki książki staram się wypróbowywać  podane przez nią przepisy i prawie zawsze coś zmieniam,Tylko ten jeden,powielam całkowicie tak jak jest podany.A o co chodzi?Chodzi o ogórki przetworzone na zimę,  w dość specjalny sposób,obecnie rzadko lansowany, albowiem to co jest  teraz popularne i modne to ogórki kiszone lub marynowane.I jedne i drugie ,niejednokrotnie z mizernym skutkiem.I do nich jeszcze wrócę  by podać jak je wykonać ,ale na razie wspomniany już wcześniej przepis.

Ogórki w occie z gorczycą.
====================
Wybrać duże mięsiste ogórki,obrać z łupy,przekroić na połówki,wyskrobać jądro i pestki,ze środka i posoliwszy zostawić w chłodnym miejscu na 20 godzin.Następnie obetrzeć ze soli i sparzyć lekkim wrzącym octem.Przez  następne dni,zlewać ten ocet,zagotować i na powrót parzyć nim ogórki.Czwartego dnia ,ułożyć ogórki w słoju przesypując lekko potłuczoną gorczycą,zalać ,świeżym, gorącym octem  ,sporządzonym z 1 szklanki cukru ,1 szklanki octu 10% i 3 lub nieco mniej szklanek wody.Ja robię to nieco mniej,dla pewności.I w tym miejscu autorka poleca  słoje obwiązać pęcherzem,a ja odwracam je do góry dnem by zakrętka "chwyciła".I wynoszę do piwnicy.Jest to dość ostra marynata,ale do mdłych potraw takich jak choćby gotowany drób wyśmienita.

Anachronizmy zawarte w treści są dość często,ale to przecież pisane było wiek temu.

I to tyle na dziś,ale o ogórkach nie skończyłam jeszcze.
O tej porze ogórki w szklarni,lub tunelu foliowym "prowadzone przy sznurkach" powinny już dorosnąć do "sufitu".I co? i co z tym zrobić.Najlepiej będzie końcówkę rośliny przełożyć przez pręt poziomy ,lub sznurek i spowodować by zwieszał się ,tak jakby miał rosnąć w dół do ziemi.Na takim pędzie jeszcze wiele owoców się zawiąże.Jednak najczęściej popełnianym błędem przez amatorów ogrodników jest niechęć do wycinania regulowania,prześwietlania roślin i często jedna ,tylko jedna ,ma kilka pędów bocznych,co oznacza,że bardziej" myśli " sobie ten ogórek oczywiście by być silnie rozkrzewionym.Owszem,owszem,możemy mu na to pozwolić,pod warunkiem wszak że,że nie będzie zbyt zagęszczony.Przewiew,przewiew,między roślinami,ba,pędami ogórka jest koniecznością,bo taki przewiany ,osuszony nie będzie chorować na choroby grzybowe.Zatem co?.........zatem lepiej mniej,ale zdrowiej.Lepiej ,bez plam na liściach.

A teraz..................
A ja jeszcze uparcie o ogórkach.Bo  - czy wiecie,Drogie Panie,że posiadając własne ogórki ,dobrze jest z takich właśnie zrobić sobie np.będąc na działce maseczkę na twarz.Bo wiemy co w tym ogórku jest.Jesteśmy pewni,że samo zdrowie.Tak,tak,..........takie nawilżanie opalonej cery jest uzupełnieniem wody ,która wyparowała w czasie opalania.

A co z ogórkami w szklarni lub tunelu foliowym.............bo jak o ogórkach ,to o ogórkach.........jeszcze dziś.
Żona wysyła męża do sklepu:
-Kup parówki,jak będą jajka kup 10.
-Mąż w sklepie:
Są jajka ?
-Tak
-To poproszę 10 parówek.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Ogórki,ot ,takie nic, takie 90% wody w jego owocu,a jakże wskazany przy zakwaszeniu organizmu.Jak żadne inne warzywo jest bardzo zasadotwórczy.A do tego wszystkiego,niestety, wcale nie łatwy w uprawie.Takie niby nic a jakże podatne na choroby grzybowe................głównie choroby liści.A liście jak to liście są bardzo potrzebne,bo to one "budują" plon.Nie ma takiej możliwości by liście były chore a ogórki ładne ,zgrabne,zdrowe.Niestety.A właśnie teraz mogą już pojawiać się plamy na liściach,różnego pochodzenia.Pisałam o tym we wcześniejszych postach.Dziś pragnę tylko rozwiać marzenia Państwa o tym,że..............."posieję ogórki w szklarni to plam nie będzie"Oj  ! nie,nie.Też będą.Szklarnia chroni tylko rośliny pomidorów od plam i to też nie od wszystkich.Głownie od plam zarazy ziemniaka.Bo nie ulega wątpliwości,że rosnące na zewnątrz ,będą chore a te w szklarni nie.Nie ma to jednak przełożenia do ogórków.Niestety.Wilgotność powietrza w szklarni już im szkodzi.No  -  dobrze,zapytacie być może Państwo ,to jak to się dzieje ,że plantatorzy mają zdrowe rośliny ,a my nie?Bo ,plantatorzy stosują  opryski i taką ich ilość i taką różnorodność, i stad ich sukces w uprawie.Nam amatorom ,po prostu nie opłacałoby się to.Ale jednak jakąś ilość ogórków udaje się zebrać i amatorom.Oczywiście przy zastosowaniu odpowiednich odmian ,odpowiedniej uprawy itp.A co swoje,to swoje.Np,takie z własnego zagonka bardziej polecam do zakiszenia na zimę takie się nie zepsują  bo nie są przenawożone azotem.Ale to jeszcze nie teraz.Najlepiej zrobić to w drugiej dekadzie sierpnia.

Do ogórków jeszcze powrócę............bo to taki trochę temat morze.A tym bardziej,że zbliża się czas na sporządzanie przetworów ,także z ogórków ,na zimę.
Dziś chciałabym zająć się ogórkami,ale przed tym jeszcze kilka zdań o kosaćcach tj irysach,które polecałam wczoraj.Oj - pamiętam, ja pamiętam  gdy pierwszy raz zobaczyłam je kwitnące  w Instytucie Kwiaciarstwa w Skierniewicach.I natychmiast i ja i inni uczestnicy  będący na praktykach zamarzyliśmy sobie takie na działce mieć.To w tamtych siermiężnych  latach 70,ątych  było jak spełnienie kolorowych marzeń .Bo tamte działki a te działki to tak jak porównanie "Królewny Śnieżki" z Babą Jagą.A jeszcze do tego dowiedzieliśmy się ,że w Stanach Zjednoczonych takie różnokolorowe   kosaćce rosną przy autostradach,a u nas...................a u nas wówczas kupić ich nigdzie nie można było.Były nowością.Owszem,mieliśmy nasze rodowite ,male,niepozorne i tylko w kolorze żółtym lub niebieskim.A tu taka skala barw.Ta informacja o tym że rosną przy autostradach  oznacza,że nie są wrażliwe na zanieczyszczenie powietrza,zatem nie kłopotliwe.Kłopot mogą sprawiać tylko gdy rosną w zagłębieniach terenu.Nagromadzona wilgoć powoduje powstawanie chorób grzybowych.Może właśnie teraz zauważalnych  pod postacią plam na  liściach.Jeżeli coś takiego ma miejsce,to liście należy ściąć.I przy przesadzaniu też należy je sporo skrócić w myśl zasady:" tyle ile skrócono z części podziemnych,tyle też należy skrócić części nadziemnych".......................... z reszta dotyczy to wszystkich roślin.I jeszcze na koniec..........swoją nazwę kosaciec zawdzięcza kształtowi liścia,podobnego do kosy.
Przed porodówką stoi tatuś i drze się do swojej ślubnej,wychylającej się przez okno na czwartym piętrze:Urodziło się? Urodziło.A co chłopiec czy dziewczynka?Chłopiec.A do kogo podobny?Żona macha ręką...........Nie znasz.

niedziela, 26 lipca 2015

A teraz?a teraz coś ciekawszego i smaczniejszego.Proponuję przepis kulinarny z tej ,znanej już Państwu ponad stuletniej książki kucharskiej.Myślę,ze może to być smaczne.Jeszcze nie próbowałam ,ale zachęcam do spróbowania.Będzie to zatem nasza wspólna inauguracja.

Kapusta ukiszona w trzech dniach.
==========================
Chcąc mieć w lecie lub wczesnej jesieni kapustę na świeżo ukiszoną,do prędkiego użycia,należy główkę lub pół kapusty,skrajać cienko nożem,posolić lekko i po pół godzinie wycisnąć,aby gorycz odeszła.Włożyć do słoja lub garnka i zalać wodą z odcedzanych  po ugotowaniu ziemniaków.Dodać kawałek razowego chlebami postawić w cieple przycisnąwszy talerzykiem i ciężarkiem.

Za trzy dni powiem............ smacznego.
Ale wiecie co?Przed tym jeszcze przespacerujcie się po Waszym ogrodzie,może od sąsiadów otrzymacie sadzonki ,zbędne im .I nawet jak nie pamiętają jak kwitną ,jaki mają kolor,to nie szkodzi ,ja zawsze bardzo lubiłam niespodzianki.I wiecie,że czasem zdziwieni byli ci od których były te rośliny.............."to ja takie miałam?""Ano - tak ale u ciebie nie kwitły"By jednak u Ciebie Działkowcu zakwitły .....................to przygotuj najpierw nowe miejsce,nie musi to być zagon,bo można wybrać miedzy już rosnącymi  np. różami,czy innymi bylinami ,ot,dwa ,czy trzy przekopania szpadlem i podłożenie pod przekopaną ziemię  nieco kompostu.Tak by było to miejsce usytuowane nieco wyżej,bo tak będzie lepiej dla kosaćców.Nie powinny nigdy rosnąć w zagłębieniach ,bo wówczas gniją im części podziemne [karpy] i pojawiają się plamy na liściach.Zatem co? miejsce przygotowane..............no to możemy wykopać,podważając całą starą roślinę.............i co widzimy,?widzimy,że tylko zdrowa ,młoda jędrna jest ta część przy liściach,a reszta?...........reszta to zdrewniałe skorkowaciałe ,nieprzydatne części podziemne,które bez żalu obcinamy ostrym sekatorem.Pozostawiamy ,młodą sadzonkę z korzeniami  tuż przy liściach,czyli części nadziemnej.Sadzimy bardzo płytko,jak najpłycej.Korzenie.............o............one muszą znaleźć się w ziemi ,podlane i lekko uciśnięte.I to co jest ważne .................CAŁA ROŚLINA  WINNA BYĆ SKIEROWANA PRZY SADZENIU W STRONĘ POŁUDNIOWĄ.Oczywiści ,jeżeli ma być szybko i  pięknie kwitnącą.Bo można na to nie zwracać uwagi ,ale wówczas nie należy się dziwić czemu nie kwitną? I to nie są żadne zabobony.Chodzi bowiem o jak najlepsze nagrzanie karpy znajdującej się tuż pod powierzchnią ziemi,a najlepsze nagrzewanie co jest oczywistą oczywistością jest od strony południowej.I jeszcze taka rada................kto robi to pierwszy raz,niech wykopane kosaćce namoczy w wodzie i obmyje,wówczas dobrze będzie widać co młode ,jasne, i zdrowe ,a co spróchniało i należy odciąć.Przy sadzeniu zwrócić uwagę by korzenie znalazły się w ziemi,jeszcze raz to piszę,go to ważne.No  -  i wynalazłam pracę.Ale,że się ochłodziło,dacie radę ją wykonać.No  o podlewaniu świeżo posadzonych ,myślę przypominać nie muszę.
Dziś proponuję zająć się rabatą rekreacyjno- ozdobną.Często są to dwie ,prowadzące wzdłuż  działki ,a czasem  np, przed domkiem.Tam o tej porze są rośliny które już przestały być  ozdobą ,bowiem przekwitły, a są takie które dopiero kwitnąć będą  i jeszcze takie co to kwitną i kwitną ,aż do jesieni,ot choćby róże.Im to właśnie należy się jeszcze pewna dawka nawozu............no chyba że nawozicie Państwo systematycznie przy każdym podlewaniu dodając do wody ,do konewki porcję nawozu płynnego ,najlepszego dla roślin ozdobnych,bo bardzo łatwo i bardzo szybko przyswajalnego.Jest ich duży wybór i bardzo łatwy w użyciu,bo przeważnie jest to  1 zakrętka od butelki w której jest płynny skoncentrowany nawóz.Po wlaniu do konewki należy patykiem go wymieszać z wodą.Nie należy na rabacie kwiatowej pozostawiać przekwitłych roślin,nie należy dopuszczać do zawiązywania nasion bo to osłabia rośliny macierzyste,szczególnie gdy są to byliny.Ale to nie wszystko na dziś.Proponuje rozsadzić [posadzić ponownie] kosaćce zwane też irysami.Przełom lipca i sierpnia to stosowny czas na te pracę.I należy ją pow tarzać co trzy lata ,albowiem dość szybko się starzeją a z czasem nawet zupełnie giną,że nie wspomnę o kwitnieniu.Niejednokrotnie słyszałam od osób z mojego ogrodu działkowego,zatrzymujących się przed moimi kwitnącymi kosaćcami ,takie stwierdzenie............." o ja kiedyś też takie miałam".................no właśnie kiedyś...............ale ich nie przesadzałam,nie odmładzałam i pierwsze co zrobiły ,to przestały kwitnąć........................BO KOCHANI !!!!!!!!,ROŚLINY TO NIE MEBLE,KTÓRE RAZ POSTAWIONE W PEWNYM MIEJSCU STOJĄ SOBIE I STOJĄ I STOJĄ I...........

Zatem co? odmładzamy  nasze kosaćce.
Pewnego wieczoru uznany chirurg odpoczywał na sofie po powrocie z pracy.Gdy oglądał wiadomości zadzwonił telefon.
Doktor spokojnie podniósł słuchawkę i usłyszał znajomy głos kolegi.
Potrzebujemy czwartego do brydża  -  mówi kumpel.
Zaraz będę wyszeptał lekarz.
Kiedy zakładał kurtkę,żona nie lubiąca być w domu sama zapytała:
Czy to coś poważnego?
O, tak - odrzekł z poważną miną - jest tam już trzech lekarzy.


No  - nie wiem czy się to spodoba moim Czytelnikom?bo mnie się nie podoba bo bardzo nie lubię kłamać.

I zaraz.............