sobota, 19 marca 2016

NINIEJSZYM UROCZYŚCIE OGŁASZAM ZRÓWNANIE  DNIA Z NOCĄ.....................ZATEM WIOSNA.
Będą to  :GRZANKI Z JAJAMI I PARMEZANEM.PRZYTACZAM W ORYGINALE
Ukroić cienkie grzaneczki z bułki dowolnego kształtu,skropić je mlekiem i maczać w rozbitym jaju,otarzać  w tartym parmezanie i przesmażyć na rumiano po obu stronach.Takie grzaneczki są bardzo smaczne do wszystkich jarzyn jako garnirunek i do czystych zup.

Rozumiem,że Państwo wiecie,że otarzać ,to po prosty obtoczyć by ser się przykleił.Robiłam je kiedyś,są wyśmienite i można je zrobić  wcześniej i  podsuszyć jeszcze przed podaniem jednocześnie odgrzewając w piekarniku .Ja je podałam jako przystawkę do zielonej sałaty w której były poza typowymi dodatkami były małe kawałki pieczonego kurczaka i odrobina ostrej papryki.
"A coś ze starej książki kucharskiej"? dopomniała się moja koleżanka przez telefon.A swoją droga ,to co ona robi przy komputerze o tej porze ? Ale dobrze,niech będzie.
Podstawa każdego udanego wypieku jest mąka.I tak np. typ krupczatka,najlepiej użyć do ciast i ciastek kruchych ,a także biszkoptowych.Natomiast do drożdżowych tylko bardzo miałką ,przesiana przez gęste sito i koniecznie ogrzaną.Niezawodnie wówczas ciasto urośnie,co oczywiści jest też zależne od drożdży ,które bierze się tylko świeże.

Ciasto należy mieszać tylko w jednym kierunku.Jeżeli kierunek będzie zmieniany ,może nie wyrosnąć lub być niedopieczone.I to nie są żadne gusła,bo przez kręcenie napuszczamy do ciasta powietrza,a odwracając kierunek go wypuszczamy ,a im więcej powietrza,tym ciasto pulchniejsze.,

Aby biszkopt [np spód do tortu] nie kruszył się ,nie przetrzymuj go za długo w piecu.

Słonych wypieków rogaliczków  itp np. jako dodatek do czystego czerwonego barszczu nie przechowuj w metalowych pojemnikach.Także nie kładź na  na srebrne ,lub posrebrzane półmiski,bo pokryją się te  naczynia ciemnymi plamami pod wpływem soli .

Spody do tortów należy piec w tortownicy,której boki nie są wysmarowane tłuszczem,tylko spód.Przecież wyjęcie ciasta nie sprawia kłopotu,bo w ostateczności boki można  okroić nożem.Jeżeli natomiast wysmarujesz je tłuszczem,to ciasto podczas rośnięcia opadnie na brzegach,a środek się wybrzuszy.

Chcesz upiec ciasto, a zabrakło ci proszku?Możesz użyć zastępczo 3 - 4 łyżek rumu lub koniaku.Będzi wyrośnięte,pulchne i smaczne.

Ciasto z owocami i galaretką od owoców tych [często soczystych] nie rozmięknie jeżeli przed ich ułożeniem posypiesz ciasto mielonymi orzechami lub migdałami.

Szarlotka będzie wyjątkowo wilgotna i soczysta jeżeli przed pieczeniem przykryjesz ją folią aluminiową,lub pergaminowym  zwilżonym papierem a zdejmiesz tuż przed zakończeniem pieczenia.I to tyle na dziś.Jutro cd.Idę piec .
W związku z nadchodzącymi świętami  rad kilka dotyczących pieczenia CIAST.Są to rady starej gospodyni i można je brać pod uwagę lub nie.
KRZEWY JAGODOWE BARDZO NIE LUBIĄ MIEĆ NAD GŁOWĄ GAŁĘZI DRZEW.
===================================================================
No -niestety i co ja mam poradzić,tylko sobie robię wrogów w tym momencie ,bo z praktyki wiem,że akurat jest odwrotnie.Jednak te rosnące na otwartej przestrzeni,O ! jakże obficie plonują i nie chorują na choroby grzybowe,takie jak opadzina liści na porzeczkach i amerykański mączniak agrestu.Choć muszę tu przyznać - można posadzić odmiany odporne na te choroby.A wiecie Kochani co jest najgorsze dla krzewów agrestów i porzeczek, i to bez względu  na to jaka  jest ich forma,czy krzaczasta,czy pienna?  Najgorsze jest to ,jak już przestaje padać deszcz i jego krople kapią na krzewy z gałęzi drzew pod którymi ewentualnie rosną.Wolniutko i długo sobie kapią i wolniutko i na długo namnażają się choroby grzybowe.Nie tyle sam deszcz,co jego końcówka ,są groźne.No  - i jeszcze to.Jakże często podlewając działkę ,tak po kolei ,wszystkie rośliny podlewamy też krzewy jagodowe.I owszem i to jest też potrzebne,a szczególnie w okresie dorastania plonu,powiększania  jego  objętości,ale nie należy URZĄDZAĆ IM PRYSZNICA .Moczenie części nadziemnych to nie dla nich.Radzę podlewać tylko glebę np,kładąc wąż na jakiejś tacy lub kawałku blachy ,by powolny strumień wody z niej tj. z tej  np.tacy "spadał"A zupełnie odwrotnie należy traktować podlewanie borówki amerykańskiej.I tu ,zraszacz fontanna ,lub coś podobnego  niech moczy całe krzewy,niech moczy.Jednak, o borówce napiszę oddzielnie.A o agreście i porzeczce dziś jeszcze to:Wierzcie mi,że dostarczenie tym krzewom sporych ilości wody na początku plonowania i kontynuując to podleanie   aż do momentu zbioru ,tak znacznie zwiększa masę poszczególnych jagód,że nie poznacie swoich krzewów  porównując je z plonowaniem z wcześniejszych okresów.Szczególnie reaguje na to porzeczka czarna.Nie pisałam nic o nawożeniu bo myślę,że to już jest sprawa dawno załatwiona,że dwu,lub trzykrotne sypnięcie np ,Fruktusu ,lub jakiegoś innego do nawożenia sadów ,po jednej małej garści pod krzew,załatwi sprawę.
Krzewy owocowe - jestem za.A to z bardzo prostej przyczyny.Są łatwo dostępne.Wybór odmian ogromny,bo można posadzić np. pienne,tj.szczepione na pniu ,lub krzaczaste.I jedne i drugie posiadają swoje wady i zalety.Pienne ,mamy na wyciągnięcie dłoni.Nie potrzebujemy się schylać.Także ich podatność na wszelkie choroby grzybowe jest znacznie mniejsza bo dzieli je spora odległość od ziemi,od parującej ziemi [jakże często] .Ale kłopotliwe jest "prowadzenie" ich bo tylko przy solidnych  podporach.Najlepiej metalowych prętach,takiej długości by jego część  [nawet 30 cm] wystawało poza pień ["nogę"] i by ten pręt "wchodził" w koronę krzewu.Nigdy bowiem nie wiadomo,czy jakiejś obciążonej owocami gałązki nie będzie trzeba do tej podpory  przywiązać.Należy też być bardzo ostrożnym przy prześwietlaniu takiej formy piennej bo raz wycięta wszczepiona w pień gałązka nie odrośnie.Natomiast formy krzaczaste  tej ostrożności nie wymagają .A co lubią a czego nie krzewy jagodowe?
Chyba już odleciały gawrony.To ,takie czarne duże ptaki mylone często z wronami.Zimują u nas a gniazda lęgowe zakładają w północno wschodniej Rosji.Jak odlatują,to przeważnie już robi się zdecydowanie wiosna.I na tę okoliczność,takie przysłowia:
"Widziała wrona u gawrona,dalejże i ona."polskie.
"Jak wrony z krzykiem lecą w las na noc,będzie koniec słoty."polskie.
"Wrona ,tylko dla tego leci do lasu,że las do niej nie przyleci.polskie.

piątek, 18 marca 2016

To tyle na dziś na temat roślin,ale jakoś  tak przyzwyczaiłam się by na koniec podać jakiś stary przepis z mojej starej książki.  I jak pomyślę,że wydana została w 1905 roku,i jak wiele rzeczy się zmieniło i nawet nasze apetyty i zapotrzebowania na inne już jedzenie niż wówczas.Nie martwiono się wtedy, choćby o poziom cholesterolu i jaki on jest i polecano smalec i masło,jak w tym przepisie który wybrałam na dziś .Już nie  mięsny.

PALUSZKI Z KARTOFLI SMAŻONE.
Ugotować 5 lub 6 kartofli,przetrzeć przez sito ,dodać 1 jajo i tyle mąki by przypominało ciasto na knedle,lub kopytka.Zrobić kluski w kształcie i wielkości paluszków.Zagotować je w wodzie i dać na sito,niech ociekną z wody.Gdy już będą suche ,rzucić je na gorący smalec,na patelnię .Pięknie obsmażyć i podać do mięsa ubierając je  po bokach półmiska tymi paluszkami.Jest to niezwykle elegancki sposób podania kartofli ,na duże uroczystości.

A ja zawsze nie wiem czemu u Autorki tych przepisów "rzuca"  na gorący tłuszcz?
Także nadszedł czas na pozyskiwanie nowych sadzonek pelargonii.Jeżeli są pozostawione z roku ubiegłego i stoją gdzieś w chłodnym i widnym miejscu .to z szczytowych partii pobiera się sadzonki  ,takiej długości by co najmniej dwa "kolanka" ich ,po usunięciu liści znalazły się w ziemi i dwa ponad nią.Dla pewności można dolną  część zanurzyć w proszku pomagającym w szybkim i pewnym przyjęciu się.To ukorzeniacz.Należy kupić ten do roślin zielonych ,nie zdrewniałych.Można  je posadzić już bezpośrednio do skrzynek ze świeżą ziemią .Winny jednak stać w miejscu raczej chłodnym ,ale widnym.Podobnie jak te ubiegłoroczne.A te ubiegłoroczne  ścinamy ,pozostawiając je w wysokości około 20 cm i rozpoczynamy  nawożenie.Natomiast świeżo posadzone nawozi się   dopiero za trzy tygodnie,po posadzeniu.Do maja jeszcze sporo czasu .Ich  wygląd przy odpowiedniej dbałości i nieco częstszym  podlewaniu jak w zimie  zmieni się diametralnie.I obym nie zapomniała w stosownym czasie przestrzec Państwa przed wystawieniem skrzynek na balkon, ot tak ,bo jest ciepło ,bo słońce.Nie,nie,nie.Przed tym sadzonki i te nowe i te stare  zahartować ,to jest wystawiać najpierw na 1 godz, następnego dnia na 3 godz, itd itd.Gdzieś na 4 dzień [dobrze by był pochmurny] zostawia się je już na stałe.Przy takim potraktowaniu nie zmienią swojego wyglądu,nie zwiędną im liście, nie dostaną czerwonego lub fioletowego koloru,co zawsze świadczy o szoku jaki przeszły  po ,przeniesione z luksusowych,bezsłonecznych ,bezwietrznych pomieszczeń i świadczy o tym ,że maja problemy w pobieraniu składników pokarmowych,krótkotrwałe,ale jednak.I gdy wszystko się unormuję z pogodą włącznie ,to wtedy dopiero będzie widoczny efekt naszej pracy.
Można przystąpić do siewu nasion w pojemnikach i pojemniczkach,pamiętając o tym,że jest to czynność  pracochłonna i kłopotliwa.Bo np ,należy regulować temperaturę i zaraz po siewie ma być ona wysoka,jak najwyższa .Pojemniki z ziemia i wysianymi roślinami do momentu wykiełkowania winny stać bardzo blisko źródła ciepła [kaloryfer,piec].Ale jak tylko się ukażą siewki,to natychmiast należy je przestawić w miejsce chłodniejsze np. na parapet okienny.Zbyt wysoka temperatura,to zbyt wybiegnięte rośliny ,chudziutkie,cieniutkie.Z takich nie ma pożytku .A co watro siać:Ja poleciłabym np aksamitki  i te wyższe i te niziutkie.One z pewnością Państwa nie zawiodą.A warzywa ,to przeważnie papryka i pomidory,z tym,że należy pamiętać,że nasiona papryki  potrzebują więcej czasu do wykiełkowania jak nasiona  pomidorów i nie należy się denerwować,że "to wykiełkowało,a tamto jeszcze nie".A tak w ogóle,to dobrze jest wiedzieć,że do rozsad  - owszem,napełnia się pojemniki ziemią,dobrą ziemią,która będzie utrzymywała wilgoć,ale po siewie nasion,należy te nasiona przykryć nie ziemią a piaskiem.A co to daje?  zapytacie być może......................a daje ,daje i to dużo.Umożliwia szybsze i łatwiejsze kiełkowanie i zapobiega powstawaniu chorób grzybowych.Np,tak zwanej "czarnej nóżce"A wygląda ta choroba tak:Gdy rośliny osiągną  kilka cm, - nagle - zaczynają się przewracać .....................jedna po drugiej a przyczyną jest zniszczony przez chorobę odcinek rośliny ,tuż przy powierzchni ziemi,bo tam panowała zbyt duża wilgotność.A przy powierzchni piasku nie ma to miejsca bo też wilgotność nie taka..Nie oznacza to jednak,że nie musimy rozsady wietrzyć.Od czasu do czasu uchylamy okno,jednak nie tak by powstał przeciąg.I to tyle o rozsadach ,na które właśnie nadszedł czas.Teraz,tak,teraz.
Rośliny,napisałam  - rośliny  .Zatem odniosę się najpierw do tych nie działkowych i przypomnę DZIAŁKOWCOM DONICZKOWCOM,że już czas rozpocząć nawożenie wielu z nich.Osobom zapracowanym  nie ,mającym zbyt dużo czasu proponuję włożyć do każdej doniczki :2,3,lub 5 pałeczek nawozowych.A ich ilość zależna jest od wielkości doniczki.I po sprawie,i po kłopocie .Pozostaje tylko podlewanie,które o tej porze roku  winno być nieco obfitsze.Wszystkie bowiem rośliny,także doniczkowe mają zakodowane,że o tej porze roku trzeba rosnąć,trzeba kwitnąć,bo to wiosna,bo tak należy się zachować na wiosnę.I teraz właśnie nasza pomoc [nawożenie ] ,bardzo się przyda.Zawarty w pałeczkach nawóz będzie stopniowo się uwalniał  przy pomocy wody tj.pod wpływem  podlewania. Większa ilość  światła i słońca  ,zakończy wreszcie smutny efekt opadania liści z niektórych roślin.Ot - choćby z grupy fikusów.

Także wreszcie można przystąpić do...........................
Takie na dziś wybrałam przysłowia.Bez podtekstu,bez podtekstu.:
"Ludzie,chociaż nie dożywają stu lat,to jednak stwarzają sobie troski na całe tysiąclecia."chińskie.
"Nie zna litości ten,który u  innego człowieka odnajduje swoje własne błędy."wschodnie.

Jeżeli ,ktoś myśli,że już jest ,że przyszła wiosna ,to jest w błędzie,bo powstrzymuje ją lodowaty wiatr.Ale z zimnym wiatrem i spadkami temperatury zawsze tak jest jak księżyc się dopełnia.Ale także wtedy - przeważnie jest słoneczna aura,a tu ,nie koniecznie  -  no przynajmniej w Łodzi.
Ale wiadomości na temat roślin nigdy nie za wiele? - czyż nie ?

czwartek, 17 marca 2016

PIECZEŃ WOŁOWA ZAPIEKANA Z PARMEZANEM.
Udusić zwykłą pieczeń wołową zrazową.Gdy już miękka pokroić w plastry i smarować każdy następującym farszem.A oto farsz:Zasmażyć na biało dwie łyżki mąki z dwoma łyżkami masła,wsypać trzy,lub cztery łyżki tartego parmezanu .Rozprowadzić wodą lub rosołem ,tak by się utworzyła gęsta masa.Posmarować tym plastry i składać po dwa i na wierzch też dać farsz.Na półmisku ułożyć ugotowany na wpół twardo włoski makaron polać sosem spod pieczeni i wstawić do gorącego pieca na pół godziny.

Jestem za,ale z niewielkim ale.Wstawiłabym to w żaroodpornym naczyniu nie na półmisku .Nie szafowałabym sosem spod pieczeni bo rozmięknie zbytnio makaron./Wolałabym dodać go po wyjęciu z pieca.Spróbowałabym też farsz,czy nie trzeba go posolić i jak do wszystkich farszy dodałabym pół łyżeczki cukru  .A tak to jest do przyjęcia i wydaje się na początku,że dużo przy tym daniu pracy,a  tak nie jest.I chyba jest to smaczne danie i o niepowtarzalnym smaku.Warto spróbować. 

S m a c z n e g o.O - w tej chwili przyszło mi na myśl,by zamienić wołowinę na chudy karczek ,lub schab,.....................a może na pierś kurczaka.?Do odważnych świat należy ,będę próbować.
A teraz co? Może jeszcze wołowina z przepisów polecanych ponad 100 lat temu.Na samą wołowinę i na różnego typu pieczenie wołowe jest tego kilka stron ,ale ja staram się wybierać  te najłatwiejsze w wykonaniu i podejrzewam,że smaczne .Dziś wypróbuję wczorajszy sposób podania befsztyków.Zaprzyjaźniony sprzedawca obiecał dorodny kawałek polędwicy.
JAK SIĘ KSZTAŁTOWAŁA  POGODA WIOSNĄ W LATACH OD 2011 - DO 2015 r.?

2011 r, 26 marca.Od rana pada śnieg i napadało go sporo,ale natychmiast topnieje.

2012 r,23 lutego.Po ogromnych opadach śniegu ,ogromne jego topnienie.Wszędzie dużo wody.
1 marca.Wczoraj pięknie i słonecznie  ,dziś mgła,ale ciepło.Rano + 5 st.Po śniegu nie ma śladu.
17 marca.No - to  wiosna,ale na działce mokro.
20 marca .Wiosna ,a jednak lodowaty wiatr.
13 maja .Wielkanoc chłodna.Początek maja upały do + 30 st.,a teraz zimno,tylko  + 10 st.

2013 r. 8 marca.A była już taka ładna wiosna ,a dziś pada śnieg i jest - 3 st.
17 marca.Ogromne ilości śniegu ,a temp. - 3 - 12 st.
20 marca .Jakby tego było mało,dopadał nowy śnieg ,a w Suwałkach temp. - 18 st.
23 marca Dużo śniegu i w centralnej Polsce  - 15 st.
25 marca.Dziś przy gruncie w Łódzkiem  - 27 st.
7 kwietnia - no nareszcie nieco cieplej Śnieg topnieje,ale jest go bardzo dużo.
12 kwietna.No - to jest,przyszła wiosna. +15 st.

2014 r.20 marca .Po całym tygodniu padania deszczu ,trawa się zazieleniła.Jest ciepło  + 15 st.
8 kwietnia.Jest zielono i drzewa już kwitną +20 st.
24 kwietnia.Od rana  upalnie  + 23 st..Kwitną bzy i przekwitają drzewa owocowe.

2015 r.15 marca.Pogoda bardzo zmienna.A temp. od +15  do +3   st. 
3 kwietnia.Jest biało od śniegu   a temperatura w okolicy  0  st.
25 kwietnia.Ciepło i zielone trawniki.Kwitnie mniszek {mlecz] +25 st. 

Nie wiem na ile ta informacja może okazać się przydatna,ale z pewnością mówi o tym jak różnie kształtuje się pogoda w okresie przedwiośnia i wiosny i jeżeli takie wiosny przeżyliśmy i przeżyły też rośliny na działce,to i tę przeżyjemy i one przeżyją.




I w tym miejscu informuję Was ,drodzy moi Czytelnicy,że nic się nie stało,że śnieg spadł i że, miałby zaszkodzić np "wychodzącym" z ziemi tulipanom.A ileż to się nasłucham od znajomych ogrodników amatorów spotkanych przypadkowo na ulicy,a niestety muszę często na tej ulicy bywać z powodu mojej psicy - no niestety."Oj ! tu taki śnieg a tam na działce tulipany,hiacynty  ,krokusy".I staram się wyjaśnić,że to dobrze ,że śnieg.Gorzej gdyby jego nie było,a byłby mróz.Wszystkie rośliny rozpoczynające wcześnie wegetację ,spodziewają się zróżnicowanej pogody.Taka też  bywa w ich ojczyźnie  to jest tam skąd się wywodzą.I tak np .tulipan jest rośliną stepową i przyzwyczajona do ostrych zim i upalnych lat.Należy do roślin,które - jak mówią ogrodnicy,"jest zaprawiony w boju",zaprawiony w walce o byt i akurat o niego nie potrzeba się martwić.I nie jest prawdą,że jego ojczyzną jest Holandia.Holandia tylko hoduje i,rozmnaża te rośliny i nie tylko te , od wieków .Dziko tam jednak nie rosną.Ale już w Kazachstanie  np.rosną dziko,rosną.A jeszcze przy okazji ,takie wyjaśnienie,może ono pomoże zrozumieć przyrodę i jej zachowanie i jej potrzeby,   ,że np ,gdy zagrażają przymrozki a sady kwitną  to wykonuje się zamgławianie by przymrozek nie zniszczył kwiatów,by opadająca na nie mgła  zamarzła i by każdy kwiatek schował się w domku z lodu.Tam przetrwa do świtu i nie zostanie zniszczony przez wysuszający mroźny wiatr.Zatem, Kochani nie bójcie się śniegu ,bo akurat on jest w momencie pojawienia się  też niskiej temperatury,dobrodziejstwem.I wiecie co? Mam przed sobą notes w którym prowadzę zapiski pogodowe .I zaraz je opublikuję ,a Was proszę - przypomnijcie sobie,czy coś się wydarzyło w tych kilku latach,a właściwie wiosen które podam dlaprzykładu.Czy coś zmarzło?
- Też  - podobnie jak wczoraj  ,nieco refleksyjne przysłowia.
"Jeśli dzieciom i prosiętom ,dasz wszystko czego pragną,to będziesz miał dobre prosięta,ale złe dzieci".nigeryjskie.
"|W domu pełnym dzieci diabeł nie ma żadnej władzy".polskie

No - to przechodzę do spraw działkowych,ale na początek nietypowo.Bo.............bo zacznę od pogody i jej wpływu na rośliny.

środa, 16 marca 2016

Ponieważ wczoraj  był przepis na pieczeń wołową...................to niech dziś ,też będzie wołowina ,tyle,że,będzie to:BEFSZTYK  A  LA  CHATEAUBRIAND. przytaczam w oryginale.

Te befsztyki muszą być tylko z polędwicy i to z środkowej jej części.Ukroić plastry,na dwa centymetry grube i przed samym smażeniem posolić i rzucić na rozpalone masło,aby się prędko zrumieniły po jednej i po drugiej stronie a w środku były krwawe,lub nie,zależy od upodobań.Jeszcze przed smażeniem usiekać zieloną pietruszkę i wymieszać ją z masłem śmietankowym.Wyrobić kształt cegiełki i dać na lód i zamrozić na tym lodzie a potem krajać kwadratowe plasterki,układać na plasterkach cytryny i położyć po jednym na każdy usmażony befsztyk.

O ! to może być i smaczne i eleganckie.
Co jedlibyśmy ponad sto lat temu,o tym w książce kucharskiej z tamtych czasów.Na samym początku autorka podaje propozycje śniadań ,kolacji i obiadów.I tak np.na czas wiosny:
Śniadanie skromne,to:Flaczki po warszawsku,omlet z pieczarkami,sery owoce.
Śniadanie wykwintne to:Kurczęta nadziewane,sałata,kompot,sery,owoce,czarna kawa ,likiery.

Oj !chciałoby się westchnąć,"gdzie te czasy"?.Jeżeli chodzi o mnie to zgadzam się nawet na  śniadanie skromne.

Ale, skoro już wzięłam tę książkę  to postaram się jakiś ,możliwy do spełnienia  przepis na skromne danie znaleźć.
A teraz ? a teraz Drodzy moi,mały przerywnik,a to na okoliczność walki o naturę.Myślę o opanowanej przez szkodnika puszczy i różnicy zdań w tej kwestii.

KIEDYŚ INACZEJ BYWAŁO.
====================
Ner na łąkach zrobił postój czystą wodą w zagłębieniach,
ale raki oraz ryby w głównym nurcie,tu ich nie ma.
Skowronki swe gniazda plotą,wśród  sitowia z traw i  mchu.
Warto wybrać się na spacer w dzień wiosenny,warto tu.
U Józefa dzwony dzwonią,obwieszczają czas południa.
Mostek - rzeczny stróż je słucha przez rok cały ,aż do grudnia.
Piszę,a ty myślisz sobie,chyba jej się to przyśniło.
Lecz ,to nie sen,to jest prawda ,bo niedawno, tak tu było.
To ,niedawno,to lat dziesiąt,zatem nie zamierzchłe czasy,
Takie były pola łąki,źródła rzeki oraz lasy.

Tak wyglądała  moja, także kochana, jaka Żubardź ,Ruda  Pabianicka i rzeka Ner w końcu lat czterdziestych.
A co potrzebują krzewy ozdobne?Jakie należy spełnić warunki ,by ozdobne były.W prawdzie pisałam już o tym przy ich wymogach co do tego jaką lubią glebę.?A gleba jak to gleba.może być o odczynie kwaśnym,obojętnym,lub  zasadowym.O ! ten ostatni bywa niezmiernie rzadko- no chyba że jest świeżo zwapnowana.O tym jaka jest możemy się dowiedzieć mierząc jej odczyn przeznaczonym do tego aparatem.Zwanym kwasomierzem,pehametrem lub i ndykatorem.Zostańmy jednak przy kwasomierzu ,bo to najłatwiejsza i najprostsza do zapamiętania  nazwa.Kiedyś mierzenie było skomplikowane, - dziś to pikuś.Robi się samo ,a cena aparatu przystępna ,więc może warto go mieć i warto wiedzieć jaki odczyn gleby jest nie tylko na działce,ale także w poszczególnych jej miejscach.I tak np. większość krzewów ozdobnych najlepiej się czuje ,"po środku" to jest w odczynie gleby obojętnym.Ale są też i takie  i już wiecie co zaraz napiszę - prawda? To kwasolubne.To wrzosy,wrzośce różaneczniki , i ogólnie rododendrony azalie  ,a także krzewy iglaste.Krzewy iglaste w swojej pierwotnej formie mogą zagłuszać inne rosnące nieopodal ,ale...............gdy iglaki są PIENNE.Pienne,to nie pnące.Pienne to szczepione na pniu,wówczas ich formy pozostają  tak ograniczone,tak niewielkie,że o zagłuszaniu nie ma mowy.I wtedy można posadzić je w grupie z innymi kwasolubnymi.Bardzo,bardzo atrakcyjnie wyglądają iglaki na pniu i obok kwitnąc rododendrony.I to zieleń i to zieleń,a jednak inna.No - dobrze,ale co z pozostałymi warunkami,które należy spełnić?Te inne warunki to nawożenia trzykrotne na przedwiośniu i wiosną.I teraz,jest dylemat,czy go nie ma?NIE MA.Bo powszechnie wiadomo,że dokarmia się krzewy ozdobne nawozem mineralnym ,takim ,który przeznaczony jest do kwitnących..............ale ,jeżeli to są kwasolubne ,z iglakami włącznie to ,tu potrzebny będzie nawóz specjalistyczny,który poza dostarczeniem krzewom azotu,fosforu,potasu,jeszcze dodatkowo zakwasza podłoże tj. glebę.I ,jeszcze to - generalnie wszystkie pędy przekwitłe obcina się w dwa tygodnie po kwitnieniu.Takich u których się to robi wiosną jest bardzo niewiele.Zawsze - pozostawienie kwiatostanów i dopuszczenie do powstania owoców i nasion jest "ograbianiem " krzewu ze składników pokarmowych,potrzebnych do zawiązania przyszłorocznego plonu.A już na koniec - Kochani moi,proszę wziąć to pod uwagę - koniecznie.Krzewy ozdobne to KSIĄŻĘTA DZIAŁKOWI.Potrzebują błękitnego nieba nad sobą ,nie zasłoniętego  drzewami.Kumacie?
Tak jakoś ,Drodzy  moi zebrało mi się dziś na górnolotność i w związku z tym przysłowia  o patriotycznej treści:
"W Polsce,kto tylko oddycha ,ten konspiruje."polskie
"Nie będzie w Polsce dobrze,aż będzie  bardzo źle."polskie
"Kto Polskę miłuje,gorąco i szczerze,ten czasu nie traci,do pracy się bierze".polskie.

Jakiekolwiek  podobieństwo do kogokolwiek,lub czegokolwiek ,jest przypadkowe..




wtorek, 15 marca 2016

Żona stoi przed lustrem i pyta męża".Prawda kotku,że nie wyglądam na swoje 4O  lat? "Prawda,odpowiada mąż już dawno nie wyglądasz.'

Uwaga Panowie!.............jeżeli jej podobają się jakieś buty to one już dawno powinny być w domu.
Aby to dokładnie opisać muszę podać też informację,że to co było w sklepach do kupienia ,to tego było bardzo nie wiele,stąd gospodynie nie korzystały z półproduktów ,bo proszę sobie wyobrazić,że np. w sklepach ,obecnie zwanych warzywniakami były tylko:ziemniaki,kiszona kapusta,czasem ,ale tylko czasem biała kapusta  w główkach cebula ,marchew,pietruszka sporadycznie  seler i por suchy groch i fasola, i ćwikłowe buraki i jeszcze kiszone ogórki.Nie było ,żadnych konserw ani groszku,ani  fasolki ,ani koncentratu pomidorowego,ani konserwowych ogórków.Te ostatnie pojawiły się dopiero w połowie lat pięćdziesiątych.Ależ to był cymes,ależ wszystkim smakowały,a jaka dobra była na kaca woda od  nich.A w sklepach mięsnych ubożuchno..............".bo  nie szło,o tej porze,nie szlo" ,bo zachowywano post.I teraz wiem czemu te mięsiwa tak w święta smakowały.To tak jak z niedzielą.Cieszymy się nią bo jest raz na siedem dni.Ale wracając do przygotowań świątecznych.Także często w moim  domy była pieczeń wołowa przygotowywana z ogromnym rytuałem .Najpierw ,oczywiście,garnek kamienny.Potem tak gdzieś około 2 kg. wołowiny pieczeniowej bez kości.Nacierano ją solą,pieprzem ,majerankiem i obkładano  liściem laurowym i zielem angielskim.Z tym,że i liść i ziele były nieco,tylko nieco poprzetrącane w moździerzu .Na koniec plastry cebuli,dużo plastrów i tę całość owijano płócienną szmatką,dobrze zmoczoną octem.W tej szmatce była obracana z boku na bok codziennie ;przez kilka dni.A potem odwijano ze szmatki ,zdejmowano cebule i przyprawy i pieczono z dodatkiem smalcu i masła w piekarniku ,tyle czasu ile wołowina ważyła np.2 kg,to 2 godziny.Ale tu muszę dodać,że do pieczenia służyła specjalna,nieco podłużnego kształtu ,o grubych bokach i dnie  KASTROLA .//Tak to się zwało,bo jak było małe to kastrolka. Ojciec mój twierdził,że jest to zrobione z guzu,do dziś nie wiem co to?Z powodu grubości tej kastroli ,mięso piekło się powoli.Po godzinie pieczenia wkładano cebulę,którą było wcześniej obłożone i przyprawy ,wlewano około pół litra wody i jeszcze prużono w piecu następna godzinę.Dolewano też od czasu do czasu wody.Sosu winno być sporo.Po zakończonym pieczeniu i wystudzeniu,ponownie dokładnie mięso pozbawiano wszystkich przypraw i zlewano sos,który przecierano przez sitko.Nie mogło w nim być żadnych kawałków.I teraz w zależności czy była wołowina podawana na gorąco,to podawano w sosjerce  gorący sos[wyśmienity do kopytek],lub jak była na zimno,to krojono w plastry i dodawano do niej sos zimny korniszonowy.1 szklanka śmietany i kilka pokrojonych drobno korniszonów ,odrobina soli i  1 łyżeczka cukru.Taka wołowina miała niepowtarzalny smak i od octu,tego ze szmatki była bardzo krucha.Dziś sporządzam taką,ale zamiast zwykłego octu dodaję balsamiczny..............to dopiero nadaje  smaczek.Trzeba trochę popracować,ale efekt jest,taki efekt inny sprzed wieku.
A jak to onegdaj,tuż przed Świętami Wielkiejnocy bywało.?
Potrzeby i ich zaspokojenie to ogromny sukces w uprawie roślin np.OZDOBNYCH. I choć większość z  nich lubi rosnąć na otwartej przestrzeni,nie pod drzewami,nie pod krzewami to,są  takie, które mogą rosnąć tuż przy pniu drzewa.Pod warunkiem,że będziemy o nich pamiętać   przy nawożeniu .Że weźmiemy to pod uwagę i zamiast jednej garści nawozu,posypiemy półtorej garści.Niejednokrotnie widziałam drzewa owocowe ,rosnące, w prawdzie na trawniku ,ale od niego,od tego trawnika odgrodzone.Rosły w kole z drewnianym,kamiennym,lub plastikowym płotkiem.Nad wyraz urokliwy był drewniany.Przeważnie był to kształt kola o średnicy,2 metrów,a w środku warstwa kory drzewnej,ale zanim ją posypano,posadzono [chyba w lipcu,chyba to jest termin sadzenia] cebulki KROKUSÓW.A te cebulki były wymieszane kolorystycznie:białe fioletowe,żółte.Na tle brązowej kory  o! jakiż to był przepiękny widok wiosną,a właściwie na przedwiośniu bo wtedy kwitną.Wtedy gdy wszystko jest jeszcze szare,a nasze oczy stęsknione są takich widoków.W tym  miejscu,to jest pod drzewem mogą rosnąć krokusy bo wtedy,gdy one potrzebują składniki pokarmowe i wodę, drzewo ich jeszcze nie potrzebuje.I proszę popatrzyć jak to można pięknie pogodzić.A najczęściej ,w różnych publikatorach spotkać można taką informację:"pod drzewami nie  należy nic uprawiać".Co nie oznacza,że jest to całkowita prawda.Oznacz jedynie to,że większości roślin nie należy uprawiać.Są jednak wyjątki i ten wyjątek stanowią krokusy ,ale nie tylko.Także mogą być to sasanki.Jednak z obawy przed tym,by nie zostały przyniesione z lasu,bo to jest karane niechętnie o  nich wspominam. .Generalnie.................takie rośliny,które bardzo wcześnie rozpoczynają wegetację i wcześniej jak drzewa owocowe kwitną,mogą w pobliżu nich rosnąc.Wtedy gdy kwitną , drzewa nie zabierają  im pokarmu i co także jest ważne nie zacieniają,bo jeszcze nie maja liści.To   -    taki przykład na spełnienie warunków.KROKUSY I DRZEWA PONAD TO SIĘ LUBIĄ. A spróbowalibyście posadzić pod drzewami peonie?  To wieczorem widać byłoby lecące iskry ze złości i z drzew i z peoni.Te, z kolei się nienawidzą,co przeważnie kończy się zaprzestanie kwitnienia .Tak potrafią się mścić.Tak,tak.Że rośliny czują, i ze mają swoje sympatie i antypatie ,o to często je nie posądzamy..................prawda?
  

I jeszcze takie wytłumaczenie dotyczące wczorajszej mojej rymowanki,bo trudno to nazwać wierszem.Treść ,może nie każdemu się podobać bo jest pisana młodzieżowym slangiem.W środę przyszłego Wielkiego Tygodnia   będę miała spotkanie z młodzieżą  i na potrzeby tego spotkania powstał.,
Witam Państwa,takimi oto refleksyjnymi przysłowiami :
"Życie jest jak jajko w rękach dziecka"rumuńskie
"Lepiej umrzeć stojąc ,niż żyć na kolanach."rosyjskie.
Coś ,tak mi się zdaje,że to drugie powstało w czasie rewolucji.

A to,  do wczorajszych informacji  -  |Podobno nie podałam, tłuszczu pisząc,że należy usmażyć . -  .Bowiem moja koleżanka zwróciła mi na to uwagę.Zatem tak,tak,usmażyć na tłuszczu.Onegdaj był to smalec i masło,teraz  przeważnie olej.Preferuję taki który do smażenia się nadaje - bo nie każdy.Proszę zwrócić uwagę na informację na opakowaniu.

Będę jeszcze podawała przepisy na dania świąteczne,do  realizacji lub nie.Ale teraz krótko o warunkach jakie należy spełnić by prawidłowo uprawiać drzewa i krzewy i inne rośliny.Ot - tak  przykładów kilka.

poniedziałek, 14 marca 2016

Polecam mostek cielęcy.To takie cielęce żeberka.Nożem podważało się mięso by nieco" odeszło"od kości i by powstała jakby kieszeń.Tę kieszeń wypełniano farszem i zaszywano .A farsz był z wątroby cielęcej pokrojonej w małą kostkę np. 20,30 dkg .Należało ją przesmażyć krótko na maśle, po czym dodać jedną sporą cebulę drobno pokrojona i jeszcze prużyć pod przykryciem kilka minut by cebula się zeszkliła. .Po wystudzeniu dodać kawałek słodkiej bułki lub chałki namoczonej wcześniej i odciśniętej 1 jajo  ,2 łyżki posiekanej natki pietruszki i kto lubi 1 łyżkę rodzynków.Posolić na koniec do smaku,Dobrze wymieszać..Napełnić tym kieszeń jak wspomniałam na początku i piec około 1 godziny,w dobrze nagrzanym piecu.To jest pyszne i szczególnie smakuje ludziom lubiącym ogryzać kostki i,kosteczki .

A ja teraz ,mając do dyspozycji bardziej jak  mostek cielęcy filety z piersi drobiowe,to do tego nadzienia ,ale z wątróbek drobiowych biorę jeden duży filet ,przekrawam go wzdłuż  by powstał  dwa razy taki na wielkość.Formuję tłuczkiem ,smaruję przyprawą magii [nieco] i posypuję pieprzem   i nacieram też ciepłym masłem.Rozkładam farsz .Zwijam jak  naleśnik nadając jednak bardziej prostokątny kształt.Owijam solidnie nitką i rumienię ze wszystkich stron na patelni,lub w rondlu.Po czym przykrywam i prużę jeszcze pod przykryciem około 45 minut na wolnym ogniu.Po wystudzeniu nić odwijam a mięso kroję w plastry i podaję na zimno z sosem chrzanowym ,też zimnym.Bo to danie tak najlepiej smakuje.

A sos chrzanowy zimny najlepszy jest : 3  łyżki chrzanu pół szklanki gęstego jogurtu 3 żółtka jaj ugotowanych na twardo [rozgniecionych] 1 łyżka cukru...............wymieszane............pycha.

I w tym miejscu zmuszona jestem przeprosić Państwa za niewykonanie  dzisiejszego planu,ale telefon przysłowiowo się urywa i wiem o co chodzi.
Nie zawsze na Wielkanoc była szynka,ale jak była to duża,tylna,z kością i z grubą warstwą tłuszczyku .Leżała na półmisku opleciona białą kiełbasą.Koniecznie jednak na te święta musiała być kulka cielęca.To też szynka ,tyle,że cielęca szynka i też tylna.Przez kilka dni leżała [dziś by powiedziano w zalewie] w kamiennym garnku natarta solą pieprzem i majerankiem.Co dziennie ją obracano na drugi"bok"To musiało potrwać,by przyprawy ją "złamały".Potem wycierano ją do sucha i albo pieczono w całości w piekarniku ,polewając od czasu do czasu  masłem i smalcem ,bo te tłuszcze dodawano do pieczenia.Ale czasem też robiono ciasto z  [ 3 szklanek mąki,  1 paczki masła , 2 jaj i 1 łyżeczki proszku do pieczenia.Czasem, by uzyskać prawidłową konsystencję,ciasta dodawano też zalewy która pozostała  Tym ciastem owijano kulkę cielęcą.Piekło się ją długo w średnio gorącym piecu. Z tym,że na początku w gorącym,by ciasto się utrzymało na mięsie,by nie spłynęło.Czasem też ciasto było drożdżowe.Ale to dość trudny sposób pieczenia,bo mięso winno być miękkie ,a ciasto lekko rumiane.Przeważnie pieczenie trwało tyle godzin ile ważyło mięso.Nie wprawionym ,tego nie polecam.Natomiast polecam................
A onegdaj bywało tak.Zawsze na Święta wielkanocne ,poza ciastkami które kruszały i były przeważnie pieczone dwa,trzy tygodnie wcześniej pieczono też sernik.Nie - makowiec nie.Makowiec pieczono na Boże Narodzenia ,a to podyktowane było porami roku.Człowiek,bardziej był związany z przyrodą jak teraz.Godził się na to co ona mu daje.A ona dawała mu mak jesienią,bo było po zbiorach makówek ,natomiast nie dawała jaj potrzebnych do sernika,bo na zimę kury przestawały się nieść.Zatem jaja,owszem były ale "wapienne",bo tak je przechowywane.Nie było jeszcze chłodni ni lodówek.A wiosną?A wiosną kury już rozpoczynały znoszenie jaj.Zatem na Wielkanoc sernik - obowiązkowo sernik na kruchym spodzie z 1 kg,sera i aż 12 jaj  cukru dodawano około 1 szklanki i 40 dkg masła.I nie myślcie  Drodzy moi,że to wszystko.Że zmieszano i wykonano sernik.O ! nie.Należało żółtka z cukrem i masłem "kręcić'tak długo w makutrze [misa kamienna z rowkami w środku],aż całość pobieleje.To tak około pół godziny.Bardzo nie lubiłam tego robić,bo co mama spojrzała ,to stwierdziła  "kręć jeszcze kręć".Dziś to wykonuje mój robot.Gdy już pobielało dodawało się trzy razy przepuszczonego przez maszynkę sera .Ostrożnie po dwie łyżki i kręcono nadal.Na koniec ubitą na bardzo sztywno pianę z białek 1 łyżeczkę proszku do pieczenia i nieco skórki pomarańczowej i jak były to też rodzynki.Po wyrównaniu w dużej blasze,lud dwóch blachach,robiono z ciasta kratkę ukośną na wierzchu.I teraz,:albo pieczono w domu,albo zanoszono do piekarza.Raczej to drugie.Szczególnie wtedy jak blacha do ciasta była duża.Dziś tak myślę sobie,czemu tylko kobiety lub dziewczęta uczestniczyły w robieniu ciast.Kręcenie pałką to prosta czynność.O ! gdybym wtedy miała tę świadomość co dziś to moi braciszkowie kręciliby ,kręcili.
Na tydzień przed świętami  przygotowywano też mięsiwa..................a jakie? i jak.............?
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
I to tyle ,mojej chodnikowej poezji,a teraz nie wiem od czego zacząć,czy od działkowych spraw,czy może, jak to onegdaj bywało bo właśnie tam doszłam do miejsca "najsmaczniejszego",bo ,do przygotowywania  mięs świątecznych.Jak to pogodzić?
ŻYCIE W GALERII.
==================
Nie przynudza nikt ,nie truje i humoru nam nie psuje,
żaden smutas belfrowaty,co to w wiedzę jest bogaty.
I to wszystko,bo poza tym,nie fury,ani chaty.
W tej galerii go nie spotkasz.Możesz sprawdzić.Wejdź do środka.
Bo tu same ciacha fajne i kasiaste ,choć zwyczajne,
już podtatusiałe nieco,ale laski na nie lecą.
Ciuchy na nich zarombiste,,że markowe,oczywiste.
Z takim,co chcesz to dostaniesz i kolację ze śniadaniem.
Ale czasem też ,tak bywa,że jakaś szantrapa złośliwa- 
- wynajmie płatnego knajaka i twa buzia już nie taka.
I wypadasz wnet z obiegu i szczerba się robi w szeregu.
Na bocznym lądujesz torze i tak myślisz sobie - może?
Wrócę do taty i mamy ,bo mam właśnie mega plany.
I już małolaty inne,co to jeszcze są niewinne,
czas twe miejsce im załapać,aby szczęścia się nachapać.

Teraz  - morał............taki będzie.
\Niech w galeriach,zawsze ,wszędzie,widnieje instrukcja obsługi,
by się w życiu nie pogubić.
"Bogactwo rodziny tym się mierzy,że pies i kot tłuste tam chodzą."gruzińskie.
Nie mam kota,a mój pies nie jest tłusty,zatem - sprawa jasna,nie jestem bogata.

No - to po ustaleniu,mojego stanu posiadania,proponuję jeszcze na wstępie,takie wierszydło,które spłodziłam wczoraj,by tytuł mojego bloga  choć trochę, od czasu do czasu, zgadzał się z treścią.

niedziela, 13 marca 2016

Spotyka się dwóch emerytów i jednemu z nich przypomina się,że ten drugi ma chyba 50 rocznicę ślubu i pyta" co zmierzasz?".Na 25 rocznicę żonę zwiozłem do Paryża, i co i co dopytuje ten drugi? I chyba ją teraz przywiozę.
Autorka ,tej książki kucharskiej ,a było to ponad 100 lat temu proponuje:
KRUCHE ROGALIKI. cytuję dosłownie.
15 dkg. mąki,10 dkg. masła 6 dkg. migdałów i 6 dkg. cukru.
Zagnieść ciasto z posiekanymi migdałami na stolnicy i wyrabiać bardzo maleńkie rogaliki.Upiec w wolnym piecu aby się przypadkiem nie przyrumieniły,  i gorące posypać cukrem pudrem z wanilią.
Winny być tak małe ,by z tej porcji uzyskać 60 szt.Mogą długo leżeć i kruszeć,ale także mogą być podane na gorąco do herbaty.

Drodzy moi!,to jeden z łatwiejszych przepisów.Postaram się jeszcze takie wynaleźć i podać ,ale już nie dziś.
A co na to autorka mojej bardzo starej książki kucharskiej ? co poleca?
Ciastka "kręcone przez maszynkę ,dziś już tylko w sprzedaży,bo mało kto ma do maszynki do mięsa oprzyrządowanie  do ciastek,ale  można po wykonaniu ciasta wykrawać np .szklanką kółka i takie upiec.
3 szklanki mąki,pół szklanki cukru pudru ,1 paczka masła [25 dkg],dwa żółtka jaj ugotowanych na twardo i dwa żółtka surowych.Do tego dodawano też skórkę pomarańczową bardzo drobno pokrojoną ,ale tylko 1 łyżkę.Taki przepis wtedy  był na kruche ciastka i podawano go sobie,zatem o podobnym smaku ciastka były  w każdym ,prawie domu.U mnie przechowywane w metalowych puszkach [plastiku jeszcze nie był] z różnymi napisami reklamującymi herbatę ,kawę itp.Pamiętam taką:"Franciszek Glugla Łódź ul Piotrkowska 3"
ONEGDAJ BYWAŁO TAK...........Wiosna mobilizowała wszystkich do wiosennych porządków.Gdy to co miało być wyszorowane i wywietrzone na dworze wróciło do domu,należało meble ustroić serwetkami.A to wymagało ich wyprasowania.Były wykonane szydełkiem ,śnieżno białe.Wówczas  taki biały kolor uzyskiwało się mocząc  to co ma być białe w wodzie z chlorkiem.Zatem,serwetki  były bielusieńkie i należało nadać im kształt i tak wyprasować by nie przypalić żelazkiem.A elektryczne żelazko niestety nie miało żadnej regulacji.A były też w użyciu jeszcze żelazka "na duszę".Dusza,to taki środek metalowy z dziurką.Upalało się duszę w piecu ,by była gorąca i haczyk wkładało się w dziurkę w duszy i szła dusza do środka do żelazka.Na szczęście ja już prasowałam elektrycznym,ale wyprasowanie takiej wykonanej szydełkiem serwetki nie było rzeczą łatwą.Słyszałam jednak "ucz się ucz ,to ci się przyda",a wcale się nie przydało.Ani jednej serwetki w moim domu nie ma bo do tego stylu jaki ja preferuję nie pasowałyby.Jak się już wszystkie wyprasowało to wracały na swojej miejsca i tak np .pod każdym kryształem była serwetka.Trzeba przyznać ,że rozjaśniało to pokoje i nadawało wnętrzu świąteczny nastrój.Jeszcze należało dać firanki do ramowania.Do tego służyły 4 ramy z ponabijanymi gwoździami.Na te gwoździe zahaczało się firanki i rozciągało  mokre.Jak wyschły to miały już swój kształt.W zakładzie do którego nosiłam firanki był szyld o treści:"Prężenie firan",czego przez wiele lat nie potrafiłam zrozumieć.W tym też przedświątecznym  czasie pieczono w wielu domach ciastka "kręcone przez maszynkę"Mam jeszcze oprzyrządowanie  do maszynki ,ale przyznam że już nie chce mi się tego robić . Może w ramach wspominania przeszłości zrobię w tym roku? Przepis na nie wszak posiadam.Ciastka jednak im wcześniej były zrobione,tym bardziej kruche.

A oto przepis ,który można wykorzystać na jakiekolwiek ciastka o dowolnym kształcie.

A jak to onegdaj bywało ? To onegdaj,to bardzo onegdaj,bo mam na myśli koniec lat 40,ych.I przypominam sobie wiosenne porządki i przygotowania do Świąt Wielkiejnocy.
I jeszcze chcę posłużyć się takim przykładem.STRĄCZKOWE, o te są zupełnie łatwe,najłatwiejsze w uprawie,bo gleba dla nich jest mało istotna.Urosną  na każdej.Oczywiście - im ona będzie lepsza ,tym plon wyższy ale także w tej grupie  :GROCH,BÓB I FASOLA,też są pewne niezbyt istotne wymagania ,bo jak zaznaczyłam wcześniej ,urosną ,na każdej glebie.Pewna osoba stwierdziła,"te warzywa odżywiają się górą".Miała na myśli część nadziemną strączkowych,które to posiadają zdolność wiązania azotu z powietrza,jak żadne inne rośliny.Ale - wiecie co? Zwięzłą ,gliniastą,ciężką glebę lubi BÓB.Stwierdzam to ,bo taką na działce miałam i zauważyłam jakie bujne są rośliny  i że jak mają już zawiązane strąki to pod ich ciężarem "pokładają się na ziemię".Poszłam więc po rozum do głowy i w następnych latach siałam bób W KOŁACH, to jest  w taki sposób,że "odbijałam ślad" od wiaderka na ziemi i powstawało kolo . W tym kole,co 20 cm wkładałam na 4 cm. głęboko po dwa ziarna.Po środku koła był palik jak do pomidorów.W czasie rośnięcia przywiązywałam wszystkie rośliny rosnące w kole delikatnie do palika.I proszę sobie wyobrazić jak była ich wysokość skoro tych przywiązań było np 3.Na dole,po środku i u góry,a strąków na jednej roślinie  najczęściej 7, .A  jaki dobry jest taki młody bób .Krótko się gotuje i można jako dodatek do niego podać jakiś zimny  sos.By się nam nie przejadł ,to  raz może on być koperkowy,raz,szczypiorkowy,a innym razem czosnkowy.Zawsze z gęstego jogurtu z dodatkiem maggi i koniecznie cukru,do smaku.Także próbowałam ostatnio chrzanowy,tylko zapytano mnie a gdzie to mięso,a przecież bób był tylko przystawką.


Proszę sobie wyobrazić,że bardzo trudne jest stworzenie  warunków  tej zwykłej najzwyklejszej marchewce,bo ona potrzebuje odpowiedniej gleby i to do głębokości  co najmniej 30,40 cm.Ma być ona bardzo bogata w substancje organiczną ........... Natomiast ,wydawałoby się,że "bardziej skomplikowane w uprawie" psiankowate tj. papryka i pomidory,  o! te to są trudniejsze w uprawie.A wcale nie. Potrzebują tylko obornika,sproszkowanego,dostępnego w handlu bydlęcego obornika.I nie ,proszę nie myśleć,że jakieś nadzwyczaj wielkie jego ilości.Wystarczy bowiem ZAPRAWIENIE NIM DOŁKÓW PRZED SADZENIEM.W ilości około 1 szklanki w każdy dołek,wymieszanej z glebą ,to będzie w zupełności wystarczająca porcja na "dzień dobry".Na czas do momenty pojawienia się pierwszych owoców,na papryce i pomidorach.By dać tym roślinom  to co potrzebne do uzyskania ogromnych plonów ,to  następne nawożenie będzie  ,też doglebowe, ale będzie polegało na tym,że posypana zostanie taka sama porcja obornika tj,po 1 szklance pod każdy krzak.Wysypać należy na powierzchnię i tylko lekko wzruszyć ją ,bu wymieszać z glebą.Reasumując : psiankowate zostały nawiezione dwukrotnie i to jest dla nich ważne i wystarczające ,bez względu na to jaka jest gleba,co dla marchewki akurat nie byłoby wskazane,bo obornik nie zmieni struktury gleby ,a zmieni smak marchwi,będzie ostra ,i mało słodka.A tak wydawałoby się,"A co tam zwykła marchewka",a jednak. I też wydawałoby się że kłopot może sprawić uprawa papryki,czy pomidorów,a tu wprost przeciwnie.Przy uwzględnieniu ,tego,że psiankowate potrzebują dużo światła i tym dwukrotnym nawożeniu EKONOMICZNYM ,BO PUNKTOWYM,wysokość plonu,może Państwa zadziwić.Oczywiście są też wymogi sadzenia pomidorów przy palikach i w odpowiednich terminach o czym będę pisała w maju,bo wtedy należy te ciepłolubne warzywa sadzić.Dziś posłużyłam się tylko  nimi by porównać z innymi warzywami i poinformować,że pewne warunki potrzebne roślinom jesteśmy w stanie spełnić a innych nie.Choć przypominam sobie taki jeden rok jak mój sąsiad Stefan,uparł się,bardzo się uparł i na zagonku przeznaczonym pod siew marchwi wybrał ziemię.Powstał dół,który wypełnił kilkoma workami ziemi,służącej do skrzynek balkonowych i donic.A zrobił to ,by mi udowodnić ,że na naszych działkach z bardzo zwięzłą,gliniastą glebą można wyhodować dorodną marchew.A była dorodna,oj! była.

I jeszcze taki krótki przykład ,bo chciałabym też powspominać jak to onegdaj bywało?
Takie dziś przysłowie:"Jeśli powiem - będzie słowo - jeśli nie powiem,będzie ból."armeńskie
A to ,na okoliczność tego co napisałam wcześniej.Przepraszam,jeżeli użyłam zbyt mentorskiego tonu,ale chodzi mi o to by ,powiedzieć wszystko,tak absolutnie wszystko co rośliny lubią i jakie im stworzyć warunki i czy jest to możliwe,to stworzenie warunków.........bo np.