sobota, 27 sierpnia 2016

Poza nawożeniem i podlewaniem,które to zabiegi ,są  w dużym uproszczeniu podobne do zabiegów przy krzewach omawianych wcześniej tj. ozdobnych z liści.Ale,ale ,bardzo ważne jest jak najwcześniejsze  wycinanie przekwitłych kwiatostanów,by nie dopuścić do zawiązywanie nasion  bo to  bowiem znacznie osłabia krzew i powoduje ,że on nie ma już ani sił,ani środków do zawiązania  paków na przyszłoroczne kwitnienie.Ileż spotykam bzów tj lilaków którym nie wycięto kwiatostanów i teraz "sterczą do góry " swoimi nasionami.I wiecie co?  Na zwróconą uwagę działkowcy odpowiadają ,że i tak będzie kwitł ,bo robi to corocznie.A ja mam  na to taką od[powiedź " a skąd wiadomo  ile byłoby w roku następnym kwiatów gdyby wycięto tegoroczne przekwitłe?" A może 3,a może 30 razy więcej.Warto spróbować by się przekonać.W tym miejscu przypomina mi się jak na naradzie w "centrali " onegdaj gdy jeszcze szefowałam strażakom ochotnikom osoba ważna i prowadząca tę naradę stwierdziła..................." tyle pieniędzy daje się województwom na zapobieganie pożarom ,a jak się pali tak się pali."Narażając się zapytałam..........."a skąd wiadomo ile by się paliło bez tych dotacji"? Jakoś, jak widać przeżyłam , ale pamiętano mi to długo i często jeszcze  ,gdy się zgłaszałam   do dyskusji słyszałam................."oho ! ,Łódź zaraz nam tu zafunduje własną filozofię."Ale wracając do kwitnących krzewów ...................jest taka zasada,którą koniecznie należy stosować:Kwitnące wiosną prześwietla się i likwiduje  przekwitłe kwiatostany jeszcze tej wiosny lub na początku lata natomiast kwitnące późnym latem lub jesienią,dopiero następnego roku wiosną ot - choćby  hortensje.Mogłabym jeszcze pisać i pisać i przekonywać Państwa  jak ważna  jest nasza opieka nad krzewami,tak z reszta jak i nad innymi roślinami,ale inne obowiązki wzywają.A krzewy użyteczne to temat morze i nie wydaje m i się bym je omówiła w całości jutro.
Wracam do krzewów ozdobnych z kwiatów.
Przepraszam ,ale wystąpiły usterki techniczne.
I tu winna jestem małe wyjaśnienie.Niektóre krzewy  zdobią swoimi  liśćmi.Jest ich cała grupa.I z nimi jest ,powiedziałabym najmniejszy kłopot.Owszem,wymagają po kilku latach "odmłodzenia" to jest wycięcia najstarszych pędów,ale poza tym nie sprawiają kłopotu i są niezawodne w uprawie.Bywają o liściach karminowo czerwonych lub w paski żółto zielone,lub obrzeżone  innym kolorem.Na  nich jednak kwiaty są niepozorna w myśl zasady" coś za coś".Jednak zdobią przez całą wiosnę lato i jesień.Przyznam,że podobają mi się takie nie zielone plamy krzewów na działce.Tak jak wszystkie inne wymagają nawożenia wiosną i jesienią po zrzuceniu liści,co ma miejsce najczęściej w listopadzie.Co daje takie jesienne nawożenie ,a daje ,oj daje, pisałam we wcześniejszych postach,przy omawianiu nawożenia sadu.
Natomiast krzewy ozdobne z kwiatów............,
Wśród krzewów rosnących na działce ,bywają ozdobne i użytkowe.Prawidłowe traktowanie ich ,to 80 % sukcesu.Czemu tylko  tyle,? spytacie  być może .Bo ta reszta nie jest od nas zależna.Bo  nie zawsze jest gleba taka jaką dany gatunek lubi,bo nie zawsze są sprzyjające warunki pogodowe i tak mogłabym wymieniać czynniki na które  nie mamy wpływu.Ale,proszę zauważyć ,że 80% to dużo bardzo dużo.W tych procentach zawiera się stanowisko ,jakie wybraliśmy dla  krzewu i nawożenie i podlewanie i wycinanie przekwitłych ,lub  starych pędów, po prostu prześwietlanie.Teraz jest czas by przyjrzeć się swojej,być może wieloletniej pracy i by niektóre błędy naprawić.
I tak na początek ,może te,które  zdobią.



Nie powiem by to przysłowie mi się podobało:
"Książkę,psa i kwiatek nie grzech ukraść."polskie.
Ale to,to mi się podoba:
"Łatwiej książkę napisać,niż niektórym ją przeczytać"polskie.

Na dziś proponuję by zająć się krzewami.I co na to Drodzy moi Czytelnicy?

piątek, 26 sierpnia 2016

czwartek, 25 sierpnia 2016

Pelargonie................najmniej zawodne w hodowli mogą rosnąc w słońcu i też w lekkim cienieniu np .  na balkonie ,lub parapecie o wystawie południowej ,wschodniej ,a także zachodnie.Z tym jednak,że najmniej zawodne są bluszczolistne na które Państwo mówicie,pnące.Co najwyżej ,ewentualnie,zwieszające się.Ale już niecierpki?Czemu tak się nazywają?.Będą najlepiej rosły na oknach i balkonach od strony północnej, a na działkach tam gdzie pada cień  od koron drzew.Jeżeli chodzi  o kwitnienia wszystkich innych roślin ozdobnych,by trwało jak najdłużej należy ja nawozić  ,najlepiej przy każdym podlewaniu bo niestety ta ilość ziemi w której rosną nie wystarcza  na kwitnienie ,co najwyżej na mizerną wegetację.

Własnie zadzwoniła moja koleżanka z jakimś pytaniem ,ale jak usłyszała jakim głosem mówię to nakazała mi natychmiastowe położenie się do łóżka , a nie sprzątanie"krajobrazu po bitwie".Wiem,że chętnie pomogłaby mi ,ale z kolei ja jej zabroniłam by nie zarazić ani jej ani dzieci,choć kiedyś pewien lekarz uświadomił mi jak to się dzieje,że jedni się zarażają  a inni nie.Ci jedni to osoby spełniające  warunki.Jakie ?Gdy człowiek jest przepracowany przemęczony niewyspany i wychłodzony.

To będą informacje dla DZIAŁKOWCÓW DONICZKOWCÓW,BALKONOWCÓW.O tej porze roku,wszak jeszcze kalendarzowe lato ,pewne rośliny  zaskakują nas swoim zachowaniem.Nadal bardzo obficie  kwitną wszelkie odmiany pelargonii ,pod warunkiem,że  nie zostały "zatopione",bowiem jak chodzi o pelargonie  nie należy  zbyt obficie je podlewać.Lepiej by miały trochę za sucho jak za mokro.Ich reakcję na nadmiar wody łatwo zauważyć.Wówczas zwijają się im liście i wyrastają coraz mniejsze.Po prostu drobnieją.W efekcie końcowym zauważyć można że pędy ich robią się miękkie i pociemniałe.Jeszcze gorzej maja się korzenie.Cała roślina daje się łatwo wyjąc z ziemi.Zwijania liści  nie należy mylić z żerowaniem mszyc.To one często są tego przyczyną.Ze stwierdzeniem ich obecności nie powinno być problemu,bo te "małpy",jakby powiedział mój sąsiad Stefan są dobrze widoczne.Nieco gorzej jest ze stwierdzeniem obecności przędziorków bowiem te maleńkie pajęczaki  w przeciwieństwie do mszyc,które prowadzą osiadły tryb życia, ciągle i ustawicznie  się poruszają.Należy je szukać na spodniej stronie liści.I tu,taka informacja:Innym  preparatem zwalcza się mszyce,a innym przędziorki bo mszyce to owady,a przędziorki to pajęczaki,choć jedne i drugie powodują wysysanie soków i niszczenie liści a potem całej rośliny.
Co do chorób ,to raczej z tym problemów nie ma,jeżeli chodzi  o pelargonie.Występują jedynie fizjologiczne o czym już napisałam spowodowane przelaniem ich.Ale np, już surfinie.............o te to co innego.I wiecie co ? Tak - przyznam się do tego,że właśnie zlikwidowałam je .Zostały wczoraj wyrzucone,ą że zdobiły okno i zwieszały się 2 m. w dół ,były podziwiane przez sąsiadów.A dziś  pytają co się stało."Przecież tak ładnie wyglądały".Owszem,patrząc od dołu [1 piętro ] jeszcze ładnie,ale ja widziałam jak atakuje je mączniak.Rośliny tuż przy ziemi były uschnięte i to nie tylko pędy,ale też i liście.Za kilka dni choroba zniszczyłaby całą roślinę.Nie czekając  końcowego efektu ja to zrobiłam.Żadne opryski nie miałyby  sensu  ,bo niebawem i tak zakończyłyby swój żywot,pomijając fakt ,że preparat , to przecież  jakiś koszt ,no i trudność zastosowania  go.Jeżeli zauważycie u surfinii  lub petunii podobne objawy,to  nie  myślcie Kochani,że te pożółkłe liście,to brak wody.Nie to choroba na którą akurat one są podatne.Z tego wniosek..................Nie podlewać nigdy ich mocząc liście,tylko samą ziemię.Po zdjęciu  sitka z konewki.I wiem co w tym miejscu sobie myślicie.............."To jak ona taka mądra,to czemu zachorowały jej surfinie.?"Wyjaśniam:Nic tu po moim rozumie , podlewałam  je prawidłowo,jedynie tydzień lub dwa temu była ogromna ulewa i tak   jakoś" zacinała" od wschodu,gdzie na parapecie stała  skrzynka z tymi roślinami.Efekt,był  widoczny za kilka dni.Już wiedziałam,że nic nie poradzę,że muszą zginąć,że choroba zwycięży, bo jak już wspomniałam jakakolwiek walka byłaby nieopłacalna.
Niecierpki.Słyszę czasem narzekania ,że  nie kwitną.Owszem ,rośliny ładnie wyglądają ,a  nie kwitną.
O, obfitym kwitnieniu.............za moment.Też jakie wybrać miejsce dla roślin skrzynkowych doniczkowych,gazonowych.


"Tam gdzie brakuje baranów,do kozy mówią księżniczko."tureckie.
O ! -to to.Coś mi to przysłowie pasuje do pewnych sytuacji i  osób.

A teraz ,niniejszym informuję co to za przedsięwzięcie było przede mną ponad miesiąc temu.To - po prostu  remont łazienki.Nazwałam go przedsięwzięciem bo też i trwał i trwał aż 33 dni.Owszem, łazienka  piękna i ,co chyba najważniejsze funkcjonalna ale, ale te 33 dni.Teraz już koniec i tylko pozostał"  krajobraz po bitwie" a  ja zamiast sprzątać po tej bitwie usiadałam do komputera, w przeświadczeniu ,że może moje informację się przydadzą,może ktoś z nich skorzysta?
Bo np...........................

środa, 24 sierpnia 2016

Rankiem po hucznej zabawie pan hrabia pyta ?
-Janie !
-Tak ?
-Czy u mnie w samochodzie drzwi otwierają się do  góry ?
- Nie....
-Cholera ,znów przywieźli  mnie w bagażniku........
Przy okazji przypominam,że raz na cztery jesienie należy działkę zwapnować i dobrze by, było to wapno nawozowe magnezowe ,a jeszcze lepiej by było wzbogacone   też w żelazo ,bo i wapno i magnez i żelazo,to takie nawozy zimowe do zastosowania jesienią a wykorzystania przez różne rośliny...............także trawę, w następnym sezonie.To dzięki nim każda roślina,absolutnie każda jest ciemnozielonego koloru i wygląda na bardzo zdrową,dobrze i całkowicie odżywioną.? Ale,ale ,,nigdy ,absolutnie nigdy nie należy wykonywać jednocześnie wapnowania i nawożenia.Pisząc nawożenie mam na myśli także kompost.Wszak - to też nawóz i to ustaliłam wcześniej.Bo co spytacie ? Bo to,że wapno zniszczy substancję organiczną I nie,nie, proszę nie kombinować,że może  wapno jesienią a nawożenie wiosną ?Lub odwrotnie.O nie!  To co z tym niewykorzystanym kompostem ?A  nic.Należy go pozostawić do następnej jesieni.
Może zbyt wcześnie o tym piszę co należy wykonać dopiero za dwa  miesiące ? Może za wcześnie?ale  biorę pod uwagę też to,że będą  mieli Państwo czas na zaplanowanie jesiennych prac na działce.
Aha ! - jeszcze to.Oczywiście nie wapnujemy miejsc gdzie rosną rośliny kwasolubne takie jak wrzosy,wrzośce różaneczniki [ nie róże ,a różaneczniki] i borówki amerykańskie  ,no i iglaki za wyjątkiem cisów.A trawę ?,oczywiście,także trawę lecz nieco mniejszą ilością wapna  jak pozostałe  miejsca  i uważając , by wapno  nie było zbrylone.

I wapnowanie i  i przekopanie na zimę robi się jak najpóźniej .Im później tym lepiej ,bo wtedy nie porosną chwastami przekopane skiby, nie zdążą.....................bo?.................bo mróz.,
"A ja w workach wszystkie odpady roślinne wywożę z działki " stwierdził ktoś, a w jego głosie wyczuwałam samozadowolenie,że to  niby on robi to najlepiej.Napiszę tak :"jak sobie pościelesz ,tak się wyśpisz".Działka ograbiana systematycznie z tego co na niej urosło za lat kilka lat będzie przypominała krajobraz księżycowy, bowiem jest taka zasada: wszystko co urosło na kawałku ziemi , jeżeli  nie zostało wykorzystane przez człowieka winno do tego kawałka  ziemi powrócić.
No - ale nadal jest problem co zrobić z  tym kompostem na  działkach typowo rekreacyjnych,albo na takich na których tylko rośnie trawa ?Taką pryzmę  radzę pozostawić do wiosny nakrywając ją czymś by zbytnio  nie przemarzła ale także by  lepiej się rozpadła by dać jej czas na to .Można  np. okryć ją podwójnie złożoną ogrowłókniną..Natomiast  mój sąsiad Stefan nakrywał swoją  pryzmę starym dywanem .Służył mu przez kilka lat i zawsze jak go wyciągał wzdychał ................"O ! gdyby on potrafił mówić ?"Nie dopytywałam co miałby powiedzieć i tak żyłam w  nieświadomości,ale czułam,że chciał to powiedzieć.....................a może  mi się zdawało?
A wiosną ? A wiosną po przesianiu  komposgtu można go rozsypać tam gdzie rosną byliny,lub po prostu na trawnik ,jednak przed ruszeniem wegetacji.Zawsze tak by nie przygnieść młodych ,delikatnych źdźbeł trawy.,I co ? i w efekcie końcowym  mamy ładny,bujny angielski trawnik.Można, ? można ,warto ? warto a do tego dochodzi  jeszcze do  dobre samopoczucie,że nie została zachwiana równowaga w przyrodzie..
A przy okazji ,przypominam......................
CD zabiegów fitosanitarnych na działkach.O tej porze jak wspomniałam wczoraj jest to dość istotne,bo teraz zauważone choroby i szkodniki i zlekceważona ich obecność,zemści się na użytkownikach działek w przyszłym sezonie.Ze zdwojoną siłą będą się namnażały i choroby i szkodniki.I proszę nie pocieszać się faktem,że mróz,że mrozy, zniszczą   cokolwiek.A dla czego ?spytacie być może.A dla tego,że  musiałyby być to mrozy syberyjskie.Bo - choćby jaja mszyc,jako małe,maciupkie czarne punkciki przytwierdzone są do gałązek drzew i krzewów.Są w powłoczce z chityny ,bardzo twardej .Na tyle twardej,że europejskie mrozy tej powłoczki nie niszczą.Pamiętam jak onegdaj  przyglądałam się przez mocno powiększające szkło  jak szeregiem przyczepione do gałązek "świeciły" swoją czernią.Kto pilny może to sprawdzić po opadnięciu liści z drzew.Przy pomocy powiększającego szkła .
A choroby ? One przeważnie kryją się w opadłych nie zgrabionych liściach  ,pozostawionych na zimę pod drzewami,ale także w pryzmie kompostowej jeżeli  zostały tam rzucone rośliny chore,bardzo chore.To nie byłoby tak groźne gdyby stosowano preparaty przyspieszające rozpad zielonej masy.Ot - choćby Kompostin,on bowiem   pracując nad rozpadem  roślin przy okazji niszczy pośrednio szkodniki.
A tak w ogóle, to co z tym kompostem?Jak to co?Toż to nawóz zastępczy  za obornik.W takiej proporcji  :3 wiadra kompostu ,to pół wiadra obornika suchego bydlęcego.Jeżeli na działce  uprawia się warzywa ,to kompost jest  nieodzowny.Pomijając jego właściwości nawozowe, ma też duży wpływ  na zmianę struktury gleby.Jeżeli jest ona piaszczysta to zawarta w  kompoście substancja organiczna ją wiąże,tę piaszczystą glebę,a jeżeli jest ciężka gliniasta,to ją rozluźnia.Zatem co ? zatem kompost był jest i będzie zawsze potrzebny.Już niebawem,bo za dwa miesiące najpóźniej będziemy  przekopywać swoje działki na zimę, wzbogacając glebę kompostem.I proszę się  nie martwić ,że nie rozpadł się on całkowicie  bo to nastąpi  już w glebie.Będzie miał  sporo na to czasu bo aż kilka miesięcy.Ale też nie należy rezygnować z przerzucania  pryzmy ,choćby raz na dwa  miesiące.Przez przerzucanie wprowadzamy powietrze,które proces rozpadu przyspiesza .
A kto nie  prowadzi kwatery warzywniczej?
Z racjami to jest tak jak onegdaj oświadczył Marszałek Polski Józef Piłsudski.
Powiedział "Racja jest jak dupa ,każdy ma swoją."Przepraszam za wulgaryzm,ale chciałam zacytować  w oryginale.

A co na ten temat przysłowia ?
"Przy kim moc,przy tym prawo."polskie.
"Racja mocniejszego zawsze lepsza bywa."polskie..

Nic dodać ,nic ująć.

wtorek, 23 sierpnia 2016

A teraz winnam się położyć  i wypocić po malinowym soku bo jestem chora ,ale gdzie tam..............pies właśnie stoi przy drzwiach.
Rozpocznę od drzew i krzewów owocowych.Tu, jest dość istotna sprawa do omówienia  a  mianowicie.Te liści co teraz opadły z drzew i jeszcze będą spadać przez dwa tygodnie należy wygrabić i wynieść poza działkę ,tylko te,te co tak" pospiesznie" spadły.A spieszyły się ,Oj ! spieszyły.I co z tego ? zapytacie być może.A to z tego ,że one  jeszcze spaść nie powinny,dopiero za kilka tygodni.Jednak na nich pod różnymi postaciami chcą przezimować choroby , i szkodniki.Przyznacie,że  nie jest to czas na opadanie ich z drzew.Bo,przecież listopad dla tego nazywa się listopad ,że "liść opadł." Kiedy opadł ? - w październiku,nie teraz.I najlepiej jak opadną w krótkim czasie wszystkie z drzewa."O - znowu coś wymyśliła " powiecie być może.Nie, nic nie wymyśliła.Tak bowiem jest w przyrodzie,że drzewa sygnalizują swój czas spoczynku."Teraz idziemy spać i proszę nam nie przeszkadzać"..............tak mówią do nas.Gdy już napracują się na tegoroczne owoce i zawiążą plon przyszłoroczny wówczas miedzy gałązką  a liściem wytwarza się warstwa korka .Krążenie  soków ustaje.To jest charakterystyczne dla naszego klimaty ,ten zimowy spoczynek Im bardziej równomierne spadanie liści im szybsze [oczywiście w październiku] tym lepiej dla drzewa,bo ono jeszcze musi mięć czas na  odprowadzenie soków do głęboko zalegających korzeni.Dzięki temu wiązki sitowo - naczyniowe robią się puste i drzewo zmienia się w drewno,w suche drewno.A przecież powszechnie wiadomo ,że co suche to nie przemarza.I  niech tak się stanie jak najszybciej, by przedwczesne mrozy nie spowodowały  szkód  w sadzi.Ale chyba o tym już kiedyś pisałam..................... wybaczcie jeżeli się powtarzam.Pamiętam  gdy  kiedyś jeszcze w listopadzie część liści wisiało na drzewach ,bo też było ciepło i słonecznie,a mój sąsiad Stefan  uświadomiony w temacie, wpadł na genialny pomysł,tak mu się wydawało."To ja wejdę na drabinę i poobrywam wszystkie liście"................." O ! nie Stefciu"odparłam .Nie można tego robić,bo wtedy pozostaną rany , a właściwie  małe ranki na  drzewach.To te miejsca po oderwanym  ,liściu.Jak liść sam spada,to rana jest zabliźniona.
|Także ,przyda się dokładny przegląd i drzew i krzewów ,czy nie ma martwych suchych gałązek.Nie ma potrzeby pozostawiać ich na zimę,bo wiosną nie ożyją ,a tylko mogą stanowić miejsce przechowalnicze szkodników lub chorób.I wiem co w tym miejscu myślicie,ze przecież to nie jest pora na prześwietlanie drzew czy krzewów.Owszem - ale ja nie namawiam do prześwietlania.Ja namawiam do wycinanie tego co jest suche,a na to zawsze jest pora.
Czy lubicie przebywać na działce w październiku.Domyślam się ,że nie .Namawiam jednak na odwiedzanie jej także w tym miesiącu.Stosowne ubranie,termos z gorącą kawą lub herbatą i słoneczny dzień można też wykorzystać na oprysk preparatem MIEDZIAN ,wszystkich drzew owocowych.Ten preparat winno się zastosować  pod postacią oprysku zapobiegawczego,przeciw najprzeróżniejszym CHOROBOM drzew i krzewów............chorobom,nie szkodnikom !.Dzięki niemu , np. nie będą się pojawiały zgniłe owoce jeszcze będące w koronach drzew.
Mnie jesienne pobyty na działkach zawsze przypominały treść wiersza Majakowskiego....................."Dmuchał jak zawsze wiatrami październik szyn wyślizganą krzywizną skręcały tramwaje na róg przy giserni już za socjalizmu"........Ot ! - co znaczy  indoktrynacja.Ten wiersza właśnie z tamtych czasów.








A tymczasem na działkach ciąg dalszy zabiegów fitosanitarnych.Bo tak zawsze jest jesienią jest tak każdej jesieni,że coś się wycina ,wyrzuca ,likwiduje.
Ponieważ wydawało mi się to danie zbyt pracochłonne ,to poszukałam innego i do tego z mięsem.
ZRAZY Z KAPUSTĄ.
================
Zrobić zrazy jak zwyczajne bite z mięsa zrazowego lub pierwszej krzyżowej..Obrumienić z cebulą na maśle,potem ułożyć w rynce jeden obok drugiego.Na każdy nałożyć grubą warstwę ugotowanej i zaprawionej kapusty.Na  kapustę dać kawałki  gotowanej wędzonki,podlać rosołem lub bulionem i nie ruszając dusić tak w piecu pod przykryciem przez godzinę.

Uważam,że to może być smaczne.
Przyznam szczerze,że nie jest mi znane takie danie:
POLENTA  przytaczam w oryginale.
==========
Pięć żółtek utrzeć doskonale i ubić z ćwierć litrem kwaśnej śmietany.,wsypać ćwierć litra mąki kukurydzianej,posolić,ubić pianę z pozostałych białek,wymieszać lekko wszystko razem i włożywszy  do rondelka gotować na parze w drugim rondlu z wodą przez całą godzinę pod przykryciem.Podaje się pokrajaną w kawałki do mięsa,lub jako potrawę postną w całości,polaną masłem i posypaną tartym parmezanem ,lub bryndzą.
"Po  mięsie,to i psu się skóra świeci bez mycia."polskie.
A jeżeli nie mięso to może coś z wiekowej książki kucharskiej ?

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Hrabia z hrabiną siedzą w salonie.Hrabia czyta gazetę hrabina wyszywa.W pewnym momencie hrabina puściła bąka..Skonfundowana  spojrzała na hrabiego i prosi :
-Hrabio,niech to zostanie miedzy nami.Hrabia spojrzawszy na hrabinę znad okularów i machając przed nosem gazetą rzecze:
-Wolałbym,żeby się rozeszło.
W części rekreacyjnej też nieco zamieszania spowodowanego deszczem.Pokładły się bowiem kwiatostany hortensji.winny być solidnie przywiązane do podpór.Szkoda by się zniszczyły,bowiem zasuszone mogą stanowić ozdobę pomieszczeń  w zimie.Kwitną już dzielżany jesienne.To bardzo urokliwe rośliny,niestety także wysokie.Nie wszyscy wiedzą ,że nadają się także do wazonów  ,ale tylko dużych.Ich wysokość może  być znaczna [ 150,180 cm] i taki wazon dobrze jest postawić na podłodze.Przeurokliwie  wyglądają tak eksponowane.Lubię dzielżany ,bo są mało wymagającymi roślinami ozdobnymi .Można powiedzieć,że rosną same.Ze względu jednak na swój wzrost dobrze je usytuować w granicy działki.Jak się rozrosną  "robią " za żywopłot.A ich pomarańczowe  [czasem brązowo pomarańczowe ] kwiaty rozświetlają ponure jesienne dni.Termin ich rozmnażania ,to wiosna.Tylko ,należy pamiętać o ścięciu  przekwitłych pędów tuż przy ziemi.U tego gatunku to jest ważne podobnie z reszta jak i u floksów,których pędy jeżeli jeszcze są, to przeważnie służą mączniakowi do rozwoju.I niech w pobliżu  rosną krzewy róż  podatne na mączniaka to jest pewne,że też zachorują.Zatem wszelkie fitosanitarne zabiegi jak nigdy,właśnie teraz są bardzo potrzebne.
Zatem pracy, w brew pozorom ,jeszcze w tym sezonie na działce jest wiele.I z tym przesłaniem pozostawiam Państwa.

Aha ! jeszcze tylko to :Nie należy kosić trawnika kosiarką elektryczną gdy trawa jest mokra.Znam  bowiem nieszczęśliwy przypadek z tym związany i stąd moje ostrzeżenie.
Jak już niejednokrotnie wspominałam,wszystko w przyrodzie ma swój czas występowania.Teraz np. nadszedł czas na pojawianie się [ choć niekoniecznie ]  NAJPRZERÓŻNIEJSZYCH MĄCZNIAKÓW.Od mączniak właściwego począwszy  ,który to pod postacią białego nalotu może pojawić  się na natce pietruszki  na szczypiorze ,na szpinaku  itp.Walka z nim jest  o tej porze już zbędna ,  można jedynie [poza natką pietruszki korzeniowej ] obciąć i wywieźć z działki chore części nadziemne  tych roślin.W żadnym przypadku nie dawać ich na kompost ,bo jak żadna inna choroba,tak mączniak ma ogromne zdolności do rozmnażania się i porażania  warzyw w następnym sezonie. Ogórkom zagraża ,natomiast mączniak rzekomy.Jego objawy dają zupełnie inny obraz jak u mączniaka właściwego.Nie ma mączystych białych plam na liściach,są tylko na początku  jasnozielone rozmyte i w bardzo krótkim czasie żółkną i także w bardzo krótkim czasie całe  rośliny zamierają.Mam obawy,że może się pojawić na ogórkach i innych dyniowatych ,a to za przyczyną  nadchodzących, podobno dni upalnych.Nie raz pisałam o tym,że to choroba klimatu tropikalnego,tam po monsunowych deszczach jak pojawi się słońce to jest upał.Przyjmijmy,że te deszcze,a niekiedy też ulewy ,to nasze monsunowe , a po nich jak będą upały - to.......................wiadomo co.
Natomiast  zaraza ziemniaka na pomidorach nie ma warunków do rozwoju,bo te warunki to nie tylko  deszcz, nie tylko wilgoć,ale też  niska temperatura,która to na szczęście nie ma miejsca.Ale,ale jeszcze jest ważne by zachować odpowiednie odstępy miedzy roślinami pomidorów.Bo zbytnie zagęszczenia sprzyja powstawaniu ,o tej porze roku  innych chorób grzybowych ,nie tylko zarazy  ziemniaka.Jakie zatem winny być te odstępy ? A takie,by roślina nie dotykała rośliny.Mam tu na myśli  pomidory gruntowe.Gdzie zatem  deszcz pomógł? Jakim warzywom?Wszystkim  korzeniowym i poplonowym.Korzeniowym,bo powiększają swoją masę   i np. marchewka będzie  soczysta i słodka i pozbawiona szczypiącego ostrego  smaku.U warzyw poplonowych także deszcz spowoduje bujniejszy wzrost,szczególnie szpinaku i salaty.

I jeszcze - reasumując ......................teraz jak nigdy wcześniej należy stwarzać warunki dobrego przewiewu i dostępu światła i słońca ,obrywając np. stare pożółkłe liście te dolne u pomidorów ,co da przewiew nad powierzchnią gleby i obcinając ich szczytowe partie ,co da przewiew u góry."Prześwietlanie " to nie adekwatne określenie dla pomidorów  jednak skuteczne,także u tych pod osłonami.
Deszcz .............jakim roślinom pomógł ,a jakim zaszkodził ?
Z pewnością pomógł drzewom owocowym ,na których teraz dorastają owoce,a zatem na późnych odmianach śliw ,jabłoni i grusz.Woda ,na którą korzenie włośnikowe natrafiły  w glebie została "pociągnięta  " do góry wiązkami sitowo  -naczyniowymi które są usytuowane tuż pod kora drzewa i po fotosyntezie w liściach skierowana do owoców .Dzięki temu będą one większe i smaczniejsze.I w tym momencie spytacie ,być może,a co ma  deszcz,czy woda do smaku owocu.Do jego wielkości tak,ale do smaku ? Otóż - im dokładniej wypełnione  są sokiem wszystkie komórki w owocu ,tym jest on smaczniejszy,bo gdy nie są wypełnione to więcej jest samych ścianek komórkowych jak soku .I wtedy  mówi się,że  taki  jakiś drewniany ten owoc.A w pewnym żargonie określa  się to tak :" To guguły nie owoce "  .I choć nie wiem skąd się wzięło to określenie ,jaka jest jego etymologia,ale brzmienie pasuje mi do smaku  nie wyrośniętych owoców.
Deszcz ten także pomógł drzewom i krzewom ,tym ,które już są po plonowaniu ,bo własnie teraz trwa intensywne wiązanie plonu na rok przyszły ,bardzo intensywne.I  nich nikomu się nie wydaje ,ze to mam miejsce dopiero wiosną.O ! - nie. Aha !-także dotyczy to truskawek.
A komu,a raczej czemu deszcz zaszkodził ? Mógł spowodować rozwój jakichś chorób grzybowych ,na liściach drzew i krzewów,choć akurat w kwaterze sadowniczej ,niekoniecznie.

A w warzywniczej?
" Ja ,to najlepiej lubię jak ty o działkach piszesz tak ogólnie.Tak o wszystkim i o tym co ważne teraz."Oświadczyła wczoraj moja koleżanka .
No - dobrze,niech  zatem będzie ogólnie.
"Z zebranych kropel,powstaje morze ; z zebranych wiadomości powstaje mądrość."mongolskie.

Wynikałoby z tego ,że im dłużej się żyje,im dłużej zbiera wiadomości,tym się jest mądrzejszym.No - nie całkiem zgodziłabym się z tym.Ileż bowiem w moim życiu przewinęło się osób starszych i powiedziałbym,że ..........................nie nie będę oceniać.

A tymczasem padało w całym kraju i  podlało.Podlało pożółkłe gdzie nie gdzie trawniki .Nie tylko jednak.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Zanim napiszę o mrożeniu grzybów ,jeszcze  taka myśl.Nie wiem czy pamiętacie jak wiosną przewidywałam,nie  nie wróżyłam ,przewidywałam po obserwacji przyrody,że grzyby będą,bowiem  intensywnie kwitły grusze co zapowiadało też obfity plon tych owoców.Od wielu lat  tak jest ,że jak są grusz ,to i są grzyby Te moje  obserwacje zaczęły się już w latach 80,ątych .Wtedy wyjeżdżałam  na grzyby w Bory Tucholskie do pewnej leśniczówki.Wiedziałam kiedy wyjechać bo umówiłam się ,że jak tylko się grzyby pojawią  to otrzymam telegram o krótkiej treści  natychmiastowego przyjazdu.I co ?  i zawsze  wtedy zabierałam ze sobą grusze z mojej działki ,odmianę Bonkretę Wiljamsa  Red..O ! jakże im smakowała .Czasem nie miała owoców ,lub miała bardzo mało i co ? i telegram nie przychodził.To nie był grzybowy rok.Tu ,dla wyjaśnienia .Wtedy telefony nie były tak dostępne jak dziś, a  o komórkowych  nikt nie słyszał.Pamiętam, jak pierwszy  raz zobaczyłam komórkę.Było to w połowie lat 90,ątych w Paryżu.O ! zamarzyła mi się wtedy,zamarzyła  i nawet nie przypuszczałam,że tak szybko będę ją mieć.Ale wracając jeszcze do grzybów,to zdruzgotana  faktem ich nieobecności  w  niektóre jesienie starałam się choćby zastąpić je marynowanymi pieczarkami.By jednak pozostały białe  w marynacie należy postąpić z nimi podobnie jak z leśnymi.

Mrożone grzyby............tylko po ich krótkim obgotowaniu.Ewentualnie ,nawet po całkowitym przyrządzeni z  tłuszczem i cebulą.Po rozmrożeniu dodaje się do nich  śmietanę lub jaja.Są dwa artykuły spożywcze których metoda domową się nie zamraża ,przemysłową tak,domową nie to: surowe grzyby i karpie .Tracą  bowiem znacznie na smaku.

I co tu napisać na koniec..............?Udanego zbierania grzybów,wszystkim życzę.


Do marynowania przeznacza się małe egzemplarze grzybów.Nie muszą to być prawdziwki,bowiem podgrzybki też są  smaczne i też apetycznie wyglądają  pod warunkiem prawidłowego ich przyrządzenia .O co chodzi . ? spytacie być może? Otóż ,chodzi o to by zachować ich tj.  podgrzybków ich kolor,by kapelusz pozostał brązowy, a jego spód jasny,bardzo jasny,nie pociemniały.Uzyskuje się to poprzez : gotowania w wodzie z solą,ale też i z octem 1 szklanka na 2 litry wody.Na tym jednak nie koniec.Po odcedzeniu i przepłukaniu zimna wodą należy je zalać zalewą dając na 1 l wody szklankę octu sól i cukier i różne przyprawy.Do gorącej zalewy wrzucić ugotowane grzyby luźno ,miech pływają w niej luźno i pozostawić je w  tak  na 3 doby.Po tym czasie odcedzić  i ugotować świeżą zalewę ,już z większa ilością octu np. na 1 l wody,dwie szklanki octu i ponownie sól  i cukier i przyprawy  i dopiero teraz nałożyć grzyby  do słoików i zaląc zalewą pamiętając by nie znajdowały się w słoikach grzyby zbyt ciasno ułożone.Dopiero takie maja prześliczny kolor.I jeszcze jedno...............nie podaje się marynowanych grzybów na stół z zalewą,która ma czasem  nieapetyczną [ciągnącą się  ] konsystencję.Zawsze należy je przepłukać  zina przegotowaną wodą.Zobaczycie reakcję osób którym zaserwujecie zrobione przez siebie marynowane grzyby.Będą pytania...................."jak ty to zrobiłaś ?"

A do mrożenia.............
Grzyby przeznaczone do suszenia,to najprostsza sprawa.No tak - ale jak tu włączyć suszarkę jak jest wystarczająco ciepło z powodu pogody.To -  może włączyć ją w piwnicy,lub w garażu albo......................Albo nawlec grzyby na mocną nić i zwiesić na tyłach lodówki lub lodówkozamrażarki.Ale przed tym oczyścić,omieść z kurzu grzałki ,które tam się znajdują. Zawieszone ,będą stopniowo wysychały od ciepła  z grzałek.Po kilku dniach uzyskamy piękny ,biały ,nie poczerniały susz.Osobiście odradzam suszenia w piekarniku bo można nie utrafić z ustawieniem prawidłowej temperatury.Ale kto odważny i ma już doświadczenie w takim suszeniu...................... tyle że od piekarnika też robi się ciepło.

A grzyby przeznaczone do marynowania.....................
Przede wszystkim podejść do pracy pozytywnie.Bo ten zapach w domu,ten niepowtarzalny zapach jesieni toż to coś pięknego.Samo czyszczenie może  też być przyjemnością.Najlepiej włączyć jakąś spokojną muzykę i postawić kielich dobrego wina ,jeden tylko jeden bo więcej może okazać się zbyt uspokajającym ,zbyt usypiającym napojem.Potem  ,w czasie obróbki przeprowadzić selekcja,na grzyby do suszenia,do marynowania i do mrożenia.
Zakochana w grzybach ,a właściwie w grzybobraniu ,po wielu latach doświadczeń winna jestem informacji na temat grzybów.Samo chodzenie po lesie ,to nie tylko zysk  ,bo udało się coś  mieć co nie kosztuje.To także nasz nawyk od pokoleń.Zbieractwo :  to to co wykonywali ,a właściwie wykonywały kobiety onegdaj,bardzo onegdaj.Mężczyźni polowali  ,a kobiety zbierały.I to tkwi w nas,czy chcemy tego czy nie.To powraca i jest czymś bardzo pożytecznym dla organizmu ,biorąc pod uwagę też to,że chodząc po lesie relaksujemy się maksymalnie i oczyszczamy nie tylko płuca,ale poprzez nie cały organizm.Aby poprzeć  tę teorię o radości spowodowanej powrotem do stanu pierwotnego posłużę się takim przykładem:Czy zauważyliście co robi pies   zanim się położy ?  Obraca w kółko,bo jak żył dziko to kładł się w trawie,której przecież wtedy nikt nie kosił.Była duża i należało ją udeptać by było wygodniej.Wymościć sobie legowisko.Wieki przeminęły a on nadal mości.Wieki przeminęły a nas ciągnie do lasu i to jest dobrze,bardzo dobrze.

Potem powrót do domu z pełnymi koszami grzybów ...................... i co z tym zrobić?
POCHWAŁA JESIENI.
=====================
To już jesień ? - już - tak szybko?
 I poranki rosą płaczą.
Grzyby skrywa  wrzosowisko.
Niech ich ludzie nie zobaczą.
Lecz próżne wrzosów zabiegi.
Bo w mym koszu kapelusze.
Przerzedziłam ich szeregi,
ale jeszcze przyjść tu muszę.
Choćby po to , po to tylko,
 by sprawdzić jak grzyby  rosną,
i że warto się  tą chwilką ,też zachwycić,
tak jak wiosną.

Taki - oto ,nieco infantylny wierszyk spłodziłam.Jeżeli nie będzie się Państwu podobał ,to jestem w stanie to zrozumieć.