sobota, 18 lipca 2015

No i zapomniałabym o tak ważnej przestrodze................nigdy,absolutnie nigdy nie podlewa się sałaty ,które maja już zawiązane główki.Jeżeli nie chcecie mieć  zgniłych w środku liści,całych lub częściowo,podlewajcie tylko ziemię w której sałata rośnie,zdejmując sitko z konewki i robiąc to bardzo ostrożnie,lepiej mniej jak więcej..

I to tyle na dziś.
Pozdrawiam ,też moich Czytelników z Holandii Niemiec i Stanów Zjednoczonych i Francji i oczywiście tych najbliższych z Polski.Kiedyś czytano mnie też w Rosji i Ukrainie i nagle się "urwało".Czemu?.........nie wiem.

A o podlewaniu.Są takie rośliny którym podlewanie,zraszanie ,zamgławianie [ o to najbardziej] nie tylko nie szkodzi,ale wprost przeciwnie jest potrzebne,szczególnie w okresie od kwitnienia do końca plonowania.A są to borówki amerykańskie.Jakże ja lubię te krzewy i ich plon.A lubię bo nie są podatne ani na choroby,ani na szkodniki,takie" kochane" ,bo zawsze zdrowe.Należy tylko co 5,6 lat je odmładzać................tak,tak,dopiero po takim czasie wyciąć te najstarsze pędy w ilości nie większej jak 3 w każdym krzaku niebawem, po plonowaniu..No i co jest oczywistą oczywistością zapewnić im kwaśną,oj! bardzo kwaśną glebę,co jednak nie jest takie trudne,bo w sprzedaży są nawozy zasilające i zakwaszające i nawet 4 razy w sezonie można je zastosować,tak gdzieś małą garść pod każdy krzew.Ostatni raz po zbiorze owoców.A właśnie......................ABY TEN ZBIÓR BYŁ KRZEWY TE WYMAGAJĄ ZAMGŁAWIANIA i wyłożenia kory drzew iglastych wokół krzewu  .Oczywiście bez zamgławiania też będą ale nie takie duże jagody i nie tyle wagowo.Zapytacie być może Kochani ,a dla czego???????? a dla tego by stworzyć im warunki podobne do naturalnych, a te naturalne to ich siedliska  na skraju lasu ,przy dużych zbiornikach wodnych,ba, przy jeziorach,a tam woda paruje i paruje i to pomaga utrzymać się na krzewie i kwiatom i zawiązkom owoców .......wtedy nie opadają.Warto na działce je mieć ,pamiętając jednak o warunkach jakie należy im stworzyć...................a będzie sukces.I wiecie co?One mogą ,a nawet powinny rosnąć w lekkim zacienieniu.Ich plon tym większy im więcej wilgoci i choć pisałam już o tym wspomnę tylko ,że w latach 70 ątych w Instytucie Sadownictwa w Skierniewicach  zbudowano nad krzewami borówki sieć  rurek winidurowych z dziurkami ,z których systematycznie rozpylano mgłę.Owoce swoją wielkością  przypominały wiśnie.I wspomnę  też,że bardzo są wskazane w leczeniu chorób oczu.I też wspomnę,że lotnicy RAFU ,przed  nocnymi lotami nad Berlinem zjadali słoiczek borówek,bo owoce te nawet przetworzone bardzo wyostrzają wzrok.I nie wiem który raz o tym piszę,ale tak jak pewna babcia przy każdej spowiedzi wyznawała grzech cudzołóstwa  ,tak ja lubię to powtarzać ,że owoce te mają swój udział w  wyniku   II Wojny Światowej.A co z tą babcią?.Raz zadziwiony ksiądz zainteresował się i zapytał " a kiedy popełniłaś ten grzech""A to będzie ze 40 lat temu"."Babciu i teraz o tym mówisz"? A babcia na to"A bo to tak milo powspominać"
A o czym teraz ? o podlewaniu oczywiście ,ale przed tym pozdrawiam Osoby ,że Szwecji,bo właśnie mam taka informację................Wy Kochani  to macie dobrze,u Was tak nie grzeje ,bo północne lodowce bliżej.Zanim jednak o podlewaniu ...................jeszcze to:

Człowiek 30% swojego życia przesypia.Przez pozostałe 70% ,marzy by się wyspać.

i

Uważaj !,bo nie dostaniesz drugiej szansy by zrobić dobre wrażenie.

i

Nie dyskutuj z gościem,który ma nad tobą pół litra przewagi.

i o sobie.

Odkąd sięgam  pamięcią zawsze miałam sklerozę.

I pomimo tej sklerozy jeszcze o podlewaniu.
Wiem  -  to kiepski dowcip.Tłumaczy go to,że jest bardzo stary.A teraz Drodzy Działkowcy  taka informacja  -  a jaka?oczywiście o podlewaniu,bo o czym pisać w taki upał?.Nawet mój pies nie potrafi sobie miejsca znaleźć ,miejsca chłodnego oczywiście.Nic dotychczas nie wspominałam o podlewaniu warzyw korzeniowych,bo też niewiele osób je uprawia ,a i z powodu głęboko sięgającego systemu korzeniowego ,dają sobie jakoś radę.Ale,ale,.............uprzedzam ,że niedobór wody uczyni je łykowatymi .No może niekoniecznie marchew i buraczek ,a wprost przeciwnie,będą bardziej słodkie,ale już pietruszka, o ta może zmienić swoją konsystencję miąższu  w korzeniu,.................ale z kolei intensywne podlanie,powodujące,że natka "położy się na zagonku" jest dla niej o tyle niebezpieczne,że MOŻE ZACHOROWAĆ NA MĄCZNIAKA WŁAŚCIWEGO, to jest może cała część nadziemna  zostać pokryta białym nalotem.W prawdzie to nie trucizna,ale kto chciałby jadać taką natkę.Tu jednak ,tłumaczę.......................możecie podlewać ją jak i pozostałe korzeniowe zraszaczem,rozpylającym mgłę ,ale należy zrobić to tak my do zachodu słońca rośliny ponownie "stanęły na baczność".Zatem kiedy podlewać korzeniowe?.................najlepiej od 9 ej do 11 ej do południa.I wilk będzie syty i owca cala.Woda w glebie pozostanie,,w pewnej części oczywiście  i warzywa z niej skorzystają  i do wieczora ,"dźwigną się z upadku",który spowodowała woda,a do tego jeszcze zdążą obeschnąć i tego się trzymajmy ,bo sucha natka w nocy,to zdrowa natka rano,a mokra w nocy ,to chora na trzecie rano .I jakie to proste ,prawda?I czasem myślę,że może niepotrzebnie o tym piszę,bo to znane sprawy?Jak myślicie?
W pewnej firmie zagraniczny klient  podpisuje umowę.W pokoju obok sekretarka coś mówi ,a prawie krzyczy przez telefon.Zagraniczny gość pyta".Co tam się dzieje?".Na to dyrektor............." a to sekretarka rozmawia z Gdańskiem.Zdziwiony gość pyta?" To nie macie telefonu?"

piątek, 17 lipca 2015

To tyle na dziś ,postaram się jak najszybciej odrobić zaległości.
"Owoce truskawek,są bardzo delikatne,dla tego trzeba je smażyć bardzo starannie,by się nie rozgotowały.Zebrane w suchy dzień truskawki,obrać z korzonków ,opłukać z piasku w zimnej wodzie,obsuszyć na sicie,a potem maczać każdą,nadziawszy na szpilkę w spirytusie lub w araku i kłaść do gorącego bardzo gęstego syropu,zagotowanego z 1 kg. cukru ,licząc na pół kg owocu .Nazajutrz smażyć na wolnym ogniu  przez 20 minut:wyszumować i zimne złożyć do słoja."Oczywiście domyślają się  Państwo,ze to przepis z tamtego wieku,ze starej książki kucharskiej ,przytoczony tylko jako ciekawostka.

O jakże  łatwiejsze jest teraz sporządzanie przetworów na zimę.Przytaczałam je wcześniej.
Myślę o tej przegrzanej roślinności na działce i proszę nie traktujcie roślin jak ludzi...................... " o jakie biedne,o trzeba je ochłodzić"nie,nie,absolutnie nie.:Podlewanie  w taką upalną pogodę dla wielu  upraw jest zabójcze ,oczywiście wykonane  w czasie intensywnej operacji słonecznej.Należy poczekać do 16 ej.Ale są takie rośliny ,które  już teraz,zaraz  trzeba" ratować' bo................................ wczoraj lub przed wczoraj zostały posadzone i jeszcze nie  odbudowały systemu korzeniowego,który byłby w stanie zaopatrzyć je w wodę.No to oczywiście podlewamy,podlewamy ale metodą podana przeze mnie  kilka dni temu.........................metodą
na talerz ,lub tacę,zatem tylko kładziemy węża i delikatnie podlewamy niewielkim strumieniem wody wylewanym na talerz np..A tak w ogóle,to takie upalne dni nie sprzyjają nowym nasadzeniom.Co jeszcze koniecznie podlać należy i to nawet w samo południe jeżeli jeżeli w sposób podany wyżej ,a dokładnie kilka dni wcześniej go wyjaśniam.Koniecznie te rośliny które korzenią się bardzo płytko.......................np. wszystkie dyniowate,a dyniowate to też ogórki,ale UWAGA,BO WŁASNIE  "CZAI" SIĘ MĄCZNIAK RZEKOMY DYNIOWATYCH.Zawsze występuje w połączeniu wysokiej temp. i dużej wilgotności powietrza.Może się pojawić lub nie.BĘDZIE NIE,GDY NIE POMOCZYMY LIŚCI. A jak, to  Państwo już wiedzą.Ale za to możemy sobie pozwolić na ustawienie zraszacza  na trawniku,a SZCZEGÓLNIE I KONIECZNIE gdy był zastosowany jakiś preparat odchwaszczający lub niszczący mech.To tyle na dziś telegraficznie i ostrzegawczo.

|I jeszcze tylko, w nawiązaniu do tematu wczorajszego............jako ciekawostkę oczywiście.
I do kompletu:"Kobieto ! akceptuj mężczyzn jakimi są ,innych nie ma."
Witam Was Kochani ,ale o tej porze na niewiele się przydam ,a jeszcze po podróży z  drugiego końca  miasta? Może tylko coś istotnego w tym momencie ,na działce.Ale przed tym:

"Matematyka ,jest jak kobieta,trzeba,ją umieć wykorzystać ,a nie zrozumieć."

czwartek, 16 lipca 2015

Do sadzenie nowych  truskawek ,jeszcze  trochę czasu.Najlepszym terminem jest pierwsza dekada sierpnia.Przeważnie działkowcy kupują rozsadę .Kiedyś pobierało się z własnych roślin,co miało swoje plusy i minusy.Minus,to to,że niedoświadczony  działkowicz mógł popełnić poważny błąd ,pobierając nie tę roślinę,którą należało.Zawsze winna to być to pierwsza ,licząc od truskawki macierzystej  na rozłogu przez nią wypuszczonym,po prostu,ta najstarsza.Nie wspomnę ,że pobierając rośliny do sadzenie należy brać pod uwagę to,czy są zdrowe.Ale duży plus to to,że wiemy co pobieramy,jakie będą owoce.Znamy je bowiem.Pamiętam,że przez wiele lat preferowana była odmiana REGINA.Jakoś zaginęła teraz w gąszczu najprzeróżniejszych innych odmian.A ona,tylko ona,jest niepowtarzalnie pachnąca słodka i smaczna.Dużym jej plusem jest  to,że buduje niewielkie krzaki,w których nie rozwijają się choroby,ni szkodniki .Jest łatwa do koszenia liści,bo ma ich niewiele,za to owoców bardzo dużo.Są podłużne,marchewkowego koloru i bardzo smaczne ,ale niestety do transportu się nie nadają i z tej przyczyny przestały być przez plantatorów uprawiane.Przez  działkowców jednak winny być,bo transport z działki do domu im nie szkodzi.I tak czasem mi smutno,że" idziemy" w kierunku...........lepiej łatwiej,taniej,tracąc na atrakcyjności i smaku owocu.
To tyle na dziś,bo zaraz mnie nie ma i nie ma też jutro do południa.Pozdrawiam Wszystkich ,czekajcie na mnie ciotkamalinka.
A wracając ,do truskawek.Nie dłużej jak 3 lata winny rosnąć w tym samym miejscu.4 rok jest nieopłacalny..............no chyba że zrobicie coś takiego.A co tam,wszak jesteśmy wszyscy amatorami różnych upraw ,wiec doświadczać różnych metod możemy.A zatem...............po wypieleniu,a gdy był zagon okryty agrowłókniną,po jej zdjęciu pobieramy z pryzmy kompostowej ,to co jeszcze się nie rozpadło i wykładamy w międzyrzędzia truskawek,przed tym jednak posypując te międzyrzędzia  albo sproszkowanym obornikiem ,albo nawozem mineralnym specjalistycznym.Przykryty nawóz jakikolwiek by nie był [martwą roślinnością pobraną z pryzmy kompostowej ]idealnie będzie się przemieszczał w glebie.Będzie to powolne i stopniowe przemieszczanie.Wypłukanie przez  deszcz nie wchodzi w rachubę ,a do tego rośliny skorzystają także z kompostu i tam usytuują  też część swoich korzeni.W następnym sezonie będą  przeżywały nową młodość ,ostatnią niestety.I jak się Państwo domyślacie,chodziło mi o odmłodzenie starych roślin truskawek.Podobnie można postąpić z poziomkami z tym że o jeden rok krócej   je uprawiamy jak truskawki,gdyż szybciej się starzeją.A to wszystko to pracochłonne odmładzanie to, dla tego,że nie dysponujemy dostateczną ilością miejsca na działce by zachować prawidłowe zmianowanie,pamiętając ,że nowy zagonek z tymi roślinami możemy założyć dopiero w tym miejscu  ZA OSIEM LAT.............tak,tak, niestety ZA OSIEM LAT.

I jeszcze truskawkowo.
Mam w planie ,jeszcze zahaczyć o truskawki i wspomnieć o poziomkach,ale przed tym ,pewne  doświadczenie ,którym chciałabym się podzielić.Otóż  -  potrzebowałam za dwa dni  kiszonych ogórków małosolnych,własnych pachnących  czosnkiem i koprem i żeby ten czosnek i koper,były nieco rozgniecione ,bo wtedy łatwiej "oddają" zapach i ,żeby też był chrzan drobno pokrojony,bo też łatwiej oddaje swoją moc i zapach ogórkom i żeby była gorczyca i żeby były ukiszone na wczoraj.No, to obrałam je ze skórki i przekładając warstwami ,z przyprawami zalałam  zimną  osoloną wodą,w stosunku 1 łyżka  na 1 l.wody.Na wierzch położyłam kawałeczek razowego chleba bo nadaje on  wyśmienitego kiszonego smaku.Były dobre do jedzenia za  36 godz.Śpieszy Ci się, spróbuj tego sposobu,tylko nie kombinuj z wrzątkiem,bo popsujesz sprawę.Obrane ogórki są do wrzątku za delikatne.Gdy poczęstowałam nimi pewną osobę stwierdziła:...............to jest pyszne,a ja tyle lat  [ tak mówiła ] żyję i  nie wiedziałam,że tak można.
"Siostro ! Po co mówiliście pacjentowi z siódemki ,że chcemy my nogi uciąć?
-A co uciekł ?
-Tak.
-A pan doktor mówił,że ten  jego paraliż  -  to nieuleczalny jest............

środa, 15 lipca 2015

Tak zatruskawkowałam wszystkich,że może przyda się coś konkretnego,ze starej książki kucharskiej? może..............

Racuszki z kartofli
================
10 sypkich kartofli ugotować,przetrzeć przez włosiane  sito,dodać łyżkę masła,dwie łyżki śmietany,trzy żółtka,trzy łyżki cukru i pianę z białek.Wymieszać lekko i kłaść łyżką na gorący tłuszcz płaskie placuszki.Gdy się z obu stron obrumienią i podrosną układać na półmisku i obsypać cukrem.Podać do nich oddzielnie młodą kwaśną śmietanę.

Podałam w oryginale.

Życzę smacznego.
O truskawkach,ale już krótko.Ot,takie wspomnienia z przed bardzo wielu lat,gdy jeździłam na praktyki do Instytutu Sadownictwa ,do Skierniewic.Pierwsze moje koszenie truskawek ,z reszta nie tylko moje odbywało się sierpem.I oczywiście zrobiłam to nieprawidłowo........."no tak....jak miastowa.".....usłyszałam.Jak miastowa ,bo sierp skierowany miałam ,do siebie".W ten sposób pracując ,już dziś wystąp o przydział wózka inwalidzkiego bowiem niebawem obetniesz sobie nogi".No cóż ,na początku zawsze jest trudno.A,potem,?a potem już wiedziałam jak należy trzymać sierp i po co?To narzędzie wyszło z mody.................przynajmniej u miastowych.
Potrzebny będzie do koszenia liści duży worek,...........taki jak na śmieci i długi świeżo naostrzony nóż .Lewą ręka chwytamy za całą roślinę  a prawą ścinamy liście.Należy tylko nie uszkodzić znajdujących się w samym środku "serduszek"............to bardzo ważne.............zatem kosimy na wysokości około  10 cm. licząc od powierzchni zagonka.W każdym razie tak by nie uszkodzić zdrowych,"skulonych" jeszcze,szykujących się do rozwinięcia pąków wzrostu.Skoszone liście nakładamy do worka i wywozimy z działki.Mój  sąsiad Stefan stosunkowo szybko to pojął  i był bardzo zadowolony jak już skosił i wywoził i zawsze wtedy mówił............" no to wywiozłem ten syf z malarią"............Nie wiem czemu akurat te choroby sobie "upodobał"?Po skoszeniu zabieramy się za pielenie zagonka jeżeli nie był przykryty agrowłókniną,lub jakimś innym materiałem,uniemożliwiającym rośnięcie chwastów.Pielenie wykonuje się bardzo  płytko i ostrożnie ,by nie zniszczyć korzeni włośnikowych,tych najbardziej potrzebnych , zawsze,a szczególnie teraz,gdy roślina ich potrzebuje do dostarczania wody i  składników pokarmowych.Bo przecież trzeba szybko odbudować cały krzak i jeszcze w sierpniu zawiązać pąki kwiatowe na owocowanie w przyszłym roku.Tak,tak,to odbywa się w sierpniu ,a nie wiosną.Wiosną tylko rozwija się to ,co w sierpniu  zawiązało.I z tej to przyczyny WŁAŚNIE TERAZ  NALEŻY NAWOZIĆ ZAGONEK Z TRUSKAWKAMI.Nawóz do wyboru Wiosenne nawożenie nie wchodzi w rachubę, bo nie ma wpływu na wysokość plonu.Po wiosennym nawożeniu jest tylko ogromna masa liści,co jest akurat zupełnie szkodliwe.Możemy nawozić sproszkowanym obornik [o bardzo go lubią],a może być  specjalistyczny nawóz mineralny przeznaczony do nawożenia truskawek.No ! zjedzą go z takim apetytem jak dziecko kaszkę z mlekiem.Ale rezultat będzie jak i po oborniku widoczny Nawóz sypiemy tylko w międzyrzędzia.I wiecie co?,Dla lepszego efektu proponuję nawożenie podzielić na dwie porcje.Jedna teraz a drugą w sierpniu.Przekonacie się jakie piękne i ciemnozielone liście odrosną.To one wraz z korzeniami będą pracować i pracować ,aż do mrozów  na przyszłoroczny plon.I właśnie w tym miejscu zwracam uwagę!!!!!!!!!!!!! NIE DEPTAĆ ZAGONKA W POBLIŻU ROŚLIN.By nie zrywać korzeni włośnikowych ,rozpostartych tuż pod powierzchnią.Aby przybliżyć ....................jak to wygląda jak one się zrywają od naszego deptania,to wygląda to tak jakby przez pomyłkę włożyć nogę na rozpostartą nad wiadrem gęstą  pajęczynę.Jeżeli myślicie,że to koniec truskawkowego tematu to jesteście w błędzie.Bowiem zaraz cd.
W dwa tygodnie po zbiorze ostatnich owoców należy truskawkom skosić liście.I czy zwróciliście Drodzy Działkowcy uwagę na termin.W DWA TYGODNIE PO ZBIORZE OSTATNICH OWOCÓW...To jest dość istotne,albowiem roślina po takim zabiegu musi mieć czas na odbudowanie tego co jej zostało zniszczone ,a do tego jeszcze jak już odbuduje ,to całą swoja odbudowaną zieloną masą ,plus korzeniami,musi zdążyć zawiązać przyszłoroczny plon.Bo ,zawsze i u wszystkich roślin sadowniczych tak się dzieje.Zatem....................nie odkładamy tego ważnego fitosanitarnego zabiegu ,na kiedyś tam,na po urlopie itp.Z kolei można powiedzieć ,no to  nie kosic tych  liści.Wasza wola Kochani,ale uświadamiam,że w tych liściach" przycupnęły",różne choroby i szkodniki i właśnie ścielą sobie" posłanie " i szykują się do spania na zimę,a wiosną?A wiosną"słoneczny budzik" poderwie ich z  pościeli ................i dalej do roboty.Nowy sezon,to nowe choroby i nowe szkodniki "urodzone "przez te stare ,co przezimowały.Obcinając liście ,wraz z nimi wynosimy ................aha ! ..........wynosimy nie na kompost, a poza działkę całe zło drzemiące w tych liściach.A teraz sposób jak się najwygodniej za to zabrać.Już ,już śpieszę  z informacją.
O obiecanych truskawkach,tak,tak.Za moment,no może za dwa .
Panie  doktorze,żona mnie zdradza,a rogi mi nie rosną.Wie pan, z,tymi rogami to tylko taka przenośnia.Uff,co za ulga.A już myślałem,że to niedobór wapnia.

wtorek, 14 lipca 2015

Przepraszam  za błąd..............oczywiście.CHERRY CORDIAL 
Kartofle duszone z grzybkami lub pieczarkami...........Przytaczam w oryginale.
================================================================
Udusić kilkanaście poszatkowanych pieczarek,lub prawdziwych grzybków z masłem i cebulką.Osobno pokrajać w talarki,litr ogranych kartofli i oblanżerować je we wrzącej osolonej wodzie.Odcedzić,wymieszać z  uduszonemi  grzybkami lub pieczarkami.Dodać ćwierć litra kwaśnej śmietany.Ułożyć w rondlu,skropić rozpuszczonem masłem i wstawić na godzinę do pieca.Wyborna potrawa na post.

Jeszcze raz informuje.................tak jest w oryginale.

I...................to dopiero jest dziwoląg ,ale ja nie boje się tego wykonać.Zapraszam odważnych.

Kartofle a la Villeroy.
=====================
Przygotować ciasto następujące: trzy kopiate [tak jest  w oryginale,kopiate nie  kopiaste] łyżki mąki kartoflanej,dwa żółtka ,trochę soli,rozprowadzić mlekiem,aby ciasto było,gęste,lejące, lecz trzymało się na zanurzonych kartoflach.Ciasto wymieszać z ubitą pianą z pozostałych białek.Kilkanaście obranych kartofli ,pokrajać w cienkie talarki,zblanżerować w słonej wodzie i odcedzić na  szerokie sito.Gdy zupełnie obeschną,maczać je w cieście i smażyć na gorącej fryturze.Są bardzo smaczne.Można je podawać jako elegancki garnitur,do polędwicy lub pieczeni,albo na osobnym półmisku.Ubrać gałązkami usmażonej zielonej pietruszki.

No  -  to kto odważny?............ja.Gdy sporządzę poinformuję o tym.
Być może ,niepotrzebnie to piszę,bo przecież w sklepie bez problemów można kupić wiśniówkę już gotową.No..................ale gotowej mirabelkówki nie kupicie,a jakaż smaczne i pachnąca jest nalewka z mirabelek i konsystencję ma  dobrego likieru.Ale jak do wszystkiego i do sporządzania nalewek trzeba mieć smykałkę.Czego wszystkim życzę.

A skoro sporządzamy,sporządzamy,to może jeszcze dwa przepisy p.Marii Monatowej ,ze starej książki kucharskiej.Tak coś mi się zdaje,że obiecałam ,te ciekawsze..................jak podawać ziemniaki.I jak już wspominałam ,na ten temat jest kilka kart przepisów ,o samych ziemniakach.Zatem..............
Obiecałam wczoraj.................
Owoce wiśni  zawierają witaminy A,B1,B2  i C,oraz dużą ilość związków mineralnych.|Wiśnie są bardzo dobrym surowcem do sporządzania przetworów i nalewek.Jednak wiele osób z tego rezygnuje ,że względu na konieczność drylowania [pozbawiania pestek].aAle Kochani !!!!!!!!!! nalewka ,nie wymaga wiele pracy.I jeżeli ma to być :SZERY CORDIAL to już zupełnie nie musimy sie napracować.Ale często amatorzy nalewek,źle je wykonują.Spotykam takich co to chwalą się......."o ja już wiśnie zalałem spirytusem"................a to błąd.Wszystkie przepisy na nalewki do jakich miałam dostęp i co osobiście sprawdziłam zalecają konieczność zmacerowania owocu...........co oznacza,zasypania ich cukrem na 3,4 tygodnie.Po tym czasie sok należy zlać a wiśnie zalać wódką.Niech tak postoi co najmniej dwa miesiące .Po tym czasie zlewa się wódkę,miesza ze spirytusem i sokiem wcześniej zlanym , z wiśni.Jest to o tyle niełatwe,że trzeba poczekać................prawda?Natomiast tak sporządzona wg,własnego smaku i  ilości zawartości alkoholu [mniej lub więcej] spirytusu.Sami o tym decydujemy czy ma być słabsza ,czy mocna.I wiecie co?.Ja mam zawsze dwie i słabszą i mocniejszą.I to manipulowanie sokiem wódką zlaną z wiśni i spirytusem,bardzo mim odpowiada.Fajna zabawa.Butelki z nalewkami korkuję.Dodatkowo obwiązuję folią  i kładę [nie stawiam] w ciemnym miejscu.Leżą sobie w szafce pod oknem w kuchni,gdzie jest ciemno i chłodno.A wiśnie? A wiśnie jeszcze zasypuję cukrem.W zimowe długie wieczory doskonały rozweselacz  jako dodatek do herbaty po wieczornym spacerze z psem.I zawsze mi się wówczas przypomina jak to z bratem 70 lat temu najedliśmy się takich wiśni bo stały w schowku pod schodami i rodzice po powrocie z pracy musieli nas bez mała reanimować.No cóż ,wszystko jest dozwolone,byle nie w nadmiarze.Ktoś mnie zapytał?.A która wiśniówka lepsza ta z pestkami,czy bez.Ja preferuję tę z pestkami bo ładnie pachnie migdałem.A czemu nie zalewać wiśni [z resztą,żadnych owoców] najpierw spirytusem?Odpowiedź jest oczywista...............spirytus zamyka ściska soki w owocach,a nie otwiera ich.A ponad to jak informują autorzy wielu nalewkowych przepisów........pozostaje w takiej nalewce posmak surowizny.
Przepiszę pani tabletki  -  mówi lekarz do pacjentki z ogromną nadwagą.
Dobrze panie doktorze,a jak często mam je zażywać?
Nie będzie pani ich zażywać.Proszę je rozsypywać na podłodze trzy razy dziennie i podnosić po jednej.

poniedziałek, 13 lipca 2015

A jutro jak Bóg da,jeszcze wiśniowo ale tylko jako ciekawostki i być może "Jak to onegdaj bywało"I już czekają do omówienia truskawki.............po zbiorach.
Przepraszam za wulgaryzm.

-Przychodzi zajączek do nowo otwartego sklepu misia i mówi:
-Misiu,poproszę o pół kilo soli.
-Wiesz zajączku,nie mam jeszcze wagi,więc.......... nasypię ci na oko.
- Do dupy se nasyp   -  debilu.
Jeszcze będzie pomidorowo,ale już krótko.W Rudzie Pabianickiej ,gdzie się urodziłam i wychowałam  była restauracja o nazwie Lotnicza,jako, że  lotnisko nieopodal.A,le co najśmieszniejsze w tym wszystkim to, to,że lotnisko wówczas było nieczynne restauracja tak .Pamiętam jak na  płycie lotniska porosłej chwastami uczyłam się prowadzić starą górnozaworową "Warszawę" i motocykl  SHL 250.Ale wracając do restauracji ........................często w niej bywali Cyganie jako,że wielu  osiedliło się w Rudzie.Na ich życzenie przyrządzana  była sałatka z pomidorów ,suto zakrapiana octem.W mojej rodzinie takiej nie jadano.Ale na swoim gospodarstwie jak spotkałam ocet balsamiczny ,to modyfikując nieco,robię taką  sałatkę ,"na od zaraz",bo tego dnia  należy ją zjeść.

3 duże pomidory kroję w plasterki ,1 cebulę także w plasterki.2 filety śledziowe solone ,tylko krótko namoczone np,na 2 godz.kroję w podłużne ukośne kawałki.Wszystko mieszam ,nie solę ,tylko daję odrobinę pieprzu  [ może być ziołowy]  i łyżeczkę cukru,skrapiam octem balsamicznym i olejem smakowym .Po wymieszaniu dobrze by postała ta sałatka w lodówce zatem daję ja tam  na dwie godziny. Można ją zrobić po obiedzie i podać na kolację.Do tego pieczywo,koniecznie z masłem.Kumacie Kochani.!............to jest pyszne,z zimnym browarem,lub czystą,też zimną.............no, nie nie skończę bo będę posądzona o propagowanie alkoholizmu.A skąd pomysł na tę sałatkę? Z restauracji Lotnicza od Cyganów,tylko nieco zmodyfikowany.
Ja jeszcze uparcie dziś. też o pomidorach Pani Bożeno.Kochani ! tak jakoś się martwicie o tę jedną chorobę pomidorów............ZARAZĘ ZIEMNIAKA, nie ziemniaczaną jak mówią niektórzy .Bo jak się pojawi ,to  to w szybkościowym czasie, "pożera" całe rośliny.Bo, to nie tylko choroba liści,to choroba całych roślin.Charakterystyczne dla niej jest to,że czernieją też główne  ,przewodzące soki pędy.Jak już raz zobaczycie,nie pomylicie z żadną inną chorobą.Czasem działkowcy usiłują  ratować plon tj zawiązane już na roślinie owoce,zrywając zielone, niedojrzałe.I co i po kilku dniach powstają na nich twarde,zagłębione  [nie gnilne rozlane ] brunatne,prawie czarne plamy.Przestrzegam przed tą próżną pracą.Jest tak.......................jeżeli oprócz plam na liściach pojawiły się też na łodygach,to możemy tylko zlikwidować plantację,czy zagonek z pomidorami,NIE DAJĄC JEDNAK ICH NA KOMPOST.No tak........zgodzą się ze mną niektórzy............ale przecież są opryski interwencyjne.  .Opryskujemy gdy pojawia się choroba.Owszem są i nawet podawałam wcześniej nazwę preparatu interwencyjnego to BRAVO.Bo zapobiegawcze opryski należało wykonać dwu,lub trzykrotnie np MIEDZIANEM.Ale,ale ,by oprysk interwencyjny był skuteczny należy wykonać go na samym początku pojawienia się choroby.Gdy na dolnych liściach ,niektórych  roślin zauważymy pojedyncze  brunatne plamy.Przegapienie tego i objęcie przez chorobę  plamami   łodyg ,to przysłowiowa musztarda po obiedzie jeżeli chodzi o zastosowanie jakiegokolwiek preparatu.Ale  ! nie należy jeszcze sobie zaprzątać głowy tą chorobą ,BO NA SZCZĘŚCIE JESZCZE JEJ NIE MA,JESZCZE NA NIĄ NIE CZAS.Jak pisałam wczoraj może dopiero ujawni się w końcu sierpnia na pomidorach gruntowych,a może wcale jej nie będzie.Są takie lata ,bez niej.I tu zawarłam  odpowiedź na pytanie.............."czy udaje się hodować pomidory bez żadnych oprysków"?.Powtarzam....................w niektóre lata się udaje.
Witam moich Czytelników i  informuję,że aby dotarł napisany  do mnie komentarz poza wszystkim należy wybrać konto GOGLE.Bez tego informacja do mnie nie dotrze.A pisząc to jednocześnie wyjaśniam pewnej osobie ,która nie dopełniła tego i przypuszczała,że odpowiedzieć nie chcę.

niedziela, 12 lipca 2015

Czy mi się zdaje,czy ja obiecałam smakoszom jeszcze jakiś kartoflany przepis  ze starej książki kucharskiej ,tej co to ma ponad sto lat?

Kartofle  a la  Maitre d 'Hotel'.
Łyżkę młodego masła,rozetrzeć,z pół łyżką mąki,rozprowadzić słodką śmietanką [niepełna szklanka].Wsypać trochę zielonej usiekanej pietruszki i trochę soli.Włożyć w ten sos pół litra,pokrajanych w kostkę małych ,ugotowanych kartofli.Zagotować jeden raz i natychmiast podawać do  sztuki mięsa ,lub ryb gotowanych,z wody.

To tyle autorka.Ja od siebie tylko zdziwienie,że i kartofle mierzono ongiś w litrach.
Krótko,bo to tylko przypomnienie.Na przedwiośniu część długich pędów u wiśni skraca się,ale nie wszystkie ,co najwyżej ich połowę.Pisząc połowę ,mam na myśli połowę drzewa,nie połowę pędu.Z każdego,w przeznaczonej połowie drzewa pędu długości kilkudziesięciu cm skraca się  pozostawiając około 20 cm.Część skróconych pędów  jeszcze w tym sezonie uschnie,ale  część zaowocuje w następnym   "przesuwając" strefę owocowania w głąb korony.W następne przedwiośnie ,obcinamy [strzyżemy] drugą połowę drzewa.I powtarzamy to systematycznie.To ogołacanie pędów  jest typowe dla Łutówki,bardzo dobrej,bardzo smacznej i bardzo obficie plonującej odmiany.O niej piszę gdyż jest przeważnie uprawianą na działkach.Bo ,często pytając "a jaka u pani rośnie wiśnia,jaka odmiana?  -  niestety przeważnie jest to wielka niewiadoma.Nie dowiaduje się.A nie wiedząc trudno mi poradzić ,bo jednak wymagania odmian się różnią.
No to  -  zgodnie z planem..........DRZEWA WIŚNI.I tu muszę stwierdzić,że najtrudniej być prorokiem we własnym kraju i jak się ma do tego psa ,z którym należy wyjść na spacer ,i spotyka działkowców czytających mojego bloga..............to pytań jest bardzo dużo np,takie:dla czego na wiśni  są owoce ,tylko na końcach pędów.O ! wiem,tylko na końcach często bardzo długich pędów.A jak pisałam o" strzyżeniu  fryzjerskim" wiśni?................to co?,to się nie czytało.A teraz widać efekty.A jak pisałam o tym,że brzoskwinie i nektaryny prześwietla się w czasie kwitnienie,to co?,to też się nie czytało?A może myślało się,że to takie moje widzi mi się.Nie Kochani,stanowczo,nie.Bo jak nie będzie strzyżenia fryzjerskiego wiśni ,to będą owocowały tylko na końcach długich pędów.Dokładnie o tym z moment.A jak w innym terminie będą prześwietlane brzoskwinie i nektaryny,to w drzewkach tych w tym innym czasie nie ma silnej "samoobrony" przed chorobami,a szczególnie chorobami kory jak np gumozowanie,przypominające wycieki żywicy,prowadzące niestety do raka bakteryjnego kory i przedwczesnej śmierci drzewka.Tak,tak,to wszystko jest ważne,bo to nie stolik ,któremu mogę skrócić nogi dziś czy za pół roku.Jemu to obojętne,organizmom żywym ...............NIE.Ale wracając do wiśni,aż zajrzałam do moich bardzo starych notatek,by przytoczyć to co moim zdaniem jest ważne.I tak np."Pędy silnie rosnące u  wiśni Łutówki to przeważnie jednoroczne  przyrosty.Wg obserwacji,70,do 80 procent owoców zebrano 
=================================
 z pędów  długości  20 - 35 cm.Ponieważ Łutówka ma pokrój rozłożysty,z tendencją do ogołacania się od wewnątrz,dla tego wymaga dość silnego cięcia skracającego te długie pędy.Systematyczne strzyżenie fryzjerskie spowoduje,że w następnych latach,plony się poprawią ,szczególnie wtedy,kiedy oprócz cięcia,zapewni się drzewom dobrą ochronę i nawożenie."

Tyle moje notatki,a teraz..................
Zanim przejdę do tego co zaplanowałam,a zaplanowałam WIŚNIE,wiśnie drzewa i kłopoty z nimi ,jeszcze tylko krótko o pomidorach.Informacja ta przyda się być może uprawiającym je,ale szczególnie Tomeczkowi,który to każda plamkę na liściach tychże  nazywa zarazą ziemniaka.Kochani !!!!! i Tomeczku!!!!!!!.Nie po to uprawia się pomidory w szklarni by "oczekiwać "na tę chorobę.Ona nie "atakuje pomidorów szklarniowych.Raz tylko zdarzyło mi sie ją stwierdzić w mojej szklarni na moich roślinach,zadbanych i  wypielęgnowanych,ale i to pod koniec sierpnia.no i miał "przechlapane"mój sąsiad Stefan .A tłumaczyłam ,a prosiłam ,nie sadź na działce ziemniaków,bo i twoje i moje pomidory ucierpią.Albowiem jest tak,że wiatr przywiewa z plantacji ziemniaków po ich przekwitnięciu na rosnące pomidory [im bliżej tym gorzej dla pomidorów]  zarodniki grzybów.Bo ta choroba jest CWANA Wie,że niebawem część nadziemna ziemniaków uschnie,no to trzeba szukać innej zielonej masy z tej samej grupy roślin t.j z psiankowatych by dłużej pożyć.Wtedy gdy Stefana pomidory ,całe krzaki zrobiły sie czarne jak smoła w fazie wrzenia,uwierzył ,że mam rację."I tylko wynieś poza działkę,nie dawaj na kompost tzw,łętów od ziemniaków ,czyli tej części nadziemnej."Gotów był zrobić wszystko za to przewinienie i tylko westchnął sobie cichutko,"to może spalę"?."Pamiętam jak jesienią na wsi pachniało palonymi łętami i w ognisku piekło się ziemniaki."No i ta nostalgia cię zgubiła,ta tęsknota za ziemniakami zniszczyła pomidory"Więcej już tego nie zrobił.A ja w tym miejscu oświadczam,że jakiekolwiek plamy na liściach są innego pochodzenia,to nie zaraza ziemniaka,jej jeszcze w tym roku nie ma.Musiałoby być bardzo zimno i bardzo mokro i to przez co najmniej dwa tygodnie by się pojawiła.TAK,TAK,WSZYSTKO POTRZEBUJE SPEŁNIENIE WARUNKÓW BY POWSTAŁO.No to co to są te plamy?zapyta być może ktoś.No niestety ,nie widząc ich nie potrafię orzec.Kiedyś miałam takie pytanie na odległość,ale dokładne opisanie plamy,że jest rozjaśniona i pierścieniowatego kształtu pozwoliło mi stwierdzić.....................że to niestety choroba wirusowa,nieuleczalna .No i okazało sie też ,że "zafundowała "sobie prawdopodobnie  sama właścicielka,bo paliła papierosy a ja rozpoznałam mozaikę tytoniową.A i pomidor, i tytoń to ta sama grupa - psiankowate wiec i te same choroby.Poradziłam jej by na drzwiach szklarni umieściła napis."palaczom,wstęp wzbroniony".I wiecie co zrobiła?????????/,nie wcale nie umieściła napisu.............rzuciła palenie.
Babcia przychodzi do urzędu skarbowego.Urzędniczka sprawdza dokumenty i mówi.
-Brakuje pani podpisu.
-A jak mam się podpisać?- pyta starsza pani.
-No tak jak zazwyczaj się pani podpisuje
-Starsza pani wzięła długopis i napisała:
"Całuje was mocno,babcia Aniela."