sobota, 16 lipca 2016

Zakończyłam o godz. 12,35,tak jest teraz.
RYŻ WYPIEKANY Z CZEKOLADĄ.
=============================
Ćwierć kg. ryżu  ugotować na mleku i przestudzić.Cztery żółtka utrzeć z czterema łyżkami cukru  i dodać cztery tabliczki czekolady rozpuszczonych w odrobinie deserowego masła.Wymieszać tę masę z ryżem i pianą z pozostałych białek.Włożyć do formy wysmarowanej masłem i wysypanej tarta bułką i wypiec w piecu przez pół godziny .

Nie jestem taka odważna by to zrobić ,ale jeżeli to spróbowałabym z połowy porcji.
Tymczasem S m a c n e g o !

Aha - nie wiem czy będę jutro................Może na krótko?
To co podam za moment,to przepis ze znanej już  Państwu ponad stuletniej książki kucharskiej.Ten przepis mnie zadziwia .Jak można jeść coś tak słodkiego,ale może - kto lubi,jednak  proszę to robić na swoją nie moją odpowiedzialność.Dzieciom z pewnością będzie smakowało.
Muszę wspomnieć o  tym pluskwiaku to:SKOCZEK RÓŻANY.  Podobnie jak przędziorka ,spotkać go można na spodniej stronie liści róż.Z tą różnicą ,że przędziorek   "ćwiczy" biegi ,a skoczek skok wzwyż.Występuje licznie i może powodować duże szkody .Szczególnie w okresach suszy,co przecież ostatnio miało miejsce .I jak mnie ktoś pytał co to jest,że liście róż ,żółkną  ,to radziłam własnie najpierw sprawdzić ,czy przypadkiem po listkach nie skacze coś,co skakać nie  powinno i nie powinno tego tam być,ale cóż zrobić - zadziałała pogoda.Zostały stworzone warunki do liczniejszego jak zwykle wystąpienia tego szkodnika.I tu - można zastosować preparat np.Spruzit,albo próbować pozbyć się ich metodą mechaniczną,to jest silnym,zimnym ,strumieniem wody.Powtórzyć ten zabieg jeszcze dwu,trzy, krotnie.Przy okazji zginą też przędziorki  ,gdyby ewentualnie były.No - to pozostały już tylko mszyce.A na mszyce jest też sposób nie chemiczny.Ten sposób to posadzone przy krzewach róż ząbki czosnku.Mszyce ,zerujące na różach nie lubią zapachu czosnku,a zapach ten roznosi z części nadziemnej tj.ze szczypioru wiatr i deszcz.Nie-  .mszyce nie przeniosą cię na czosnek ,bo? bo  go nie lubią,podobnie jak  też nie lubią roślin pomidorów.
W kwaterze REKREACYJNEJ,KWIATOWEJ,także nastąpiły zmiany po ostatnich deszczach.Wiele roślin ,przyspieszyło kwitnienie ale także deszcz zaszkodził tym które są właśnie w fazie całkowitego rozkwitu,ot- choćby hortensje .Nie związane,bez podpór pod ciężarem bukietowych kwiatów ,kwiatów mokrych mogły się połamać lub co najmniej położyć na ziemi.Jeżeli  tak się stało ,to być może da się jeszcze  je uratować,podnosząc pochylone i obcinając połamane.Te obcięte  można zasuszyć wieszając kwiatami w dół w domku nadziałce lub np. w altanie.Zasuszone nie tracą na wyglądzie i  wstawione do wazonu mogą stanowić  ozdobę domu na zimę.Gorzej przedstawia się sprawa z różami............................na szczęście nie wszystkimi.Bowiem nie wszystkie są podatne na choroby.Myślę tu o chorobach liści.Przeważnie jest tak : im bardziej atrakcyjny kwiat  [np. niebieskiego koloru ] tym podatność większa.Obserwuję to niejednokrotnie,że działkowcy zauroczeni zdjęciem rośliny bez zastanowienia chcą natychmiast ją mieć.Nie zdają sobie sprawy ile i jakich ona wymaga oprysków ,by tak wyglądała.Często też,szukają ciekawych,niespotykanych odmian w internecie i często czytają do momentu opisu odmiany,a na końcu zawsze jest opis chorób którym ta odmiana może podlegać.I - radziłabym na przyszłość zacząć od końca,a dopiero potem zdecydować   "czy mnie na tę odmianę stać"?Czy stać - mam na myśli,czy będę opryskiwała ja  w różnych terminach i różnymi często nawet znanymi preparatami,takimi jak Miedzian,czy Syllit.

No dobrze - to choroby.Szkodnikom jednak jest wszystko jedno jaką różę niszczą i spotkać je można na wszystkich odmianach.Najczęściej doszukujemy się nie wiadomo jakich a to po prostu  mszyce,tak,to one .Ważna cecha rozpoznawcza: żerują na najmłodszych ,najdelikatniejszych listkach.Zwijają je i siedzą sobie cichutko w środku ,w odróżnieniu od przędziorków,które to biegają jakby je kto gonił po spodniej stronie liścia.Są maleńkie.Rozpoznać należy które to .?Czy mszyce,czy przędziorki.Bo na mszyce  należy zastosować inny preparat i na przędziorki inny.Te , szkodniki bywają prawie zawsze ,a że wysysają soki z rośliny  to jej szkodzą i walkę podjąć należy.

Jest jeszcze jeden bardzo często występujący  amator róż to:.....................
Odpowiedź moja jest taka :Człowiek ,przez wieloletnią niejednokrotnie  selekcje,przez najprzeróżniejsze próby i doświadczenia  z dziko rosnących roślin wyhodował  szlachetne.Bardzo różniące się  od matecznych z których pochodzą.Tak to też stało się w przypadku jeżyny,która nawet zmieniła też swoją nazwę na :,JEŻYNĘ  BEZKOLCOWĄ.Toż - , to ogromna wygoda ,by zbierając owoce nie pokaleczyć się kolcami.Ponad to plon takiej jeżyny jest znacznie wyższy i sam owoc większy i  zawartość cukru w nim znaczniejsza..Ale,ale ! Zawsze jest coś za coś.To za coś , to podatność na szarą pleśń.Stąd ta różnica.Myślę,że zarzut odparłam.A ,przy okazji- Kochani ,pamiętajcie o tym ,by ,żadnym ostrym narzędziem nie pracować w okolicy rosnącej jeżyny bezkolcowej,chodzi bowiem o to ,by nie skaleczyć korzeni tej rośliny.Bo jej bardzo nie podoba się to,że człowiek ją odmienił ,że ujarzmił,że poddał sobie i tylko czeka by się z tego jarzma wyzwolić i powrócić do swojej dzikiej formy [nawrót do atawizmu ], chyba tak to się nazywa jeżeli dobrze pamiętam. I co ? i z miejsca skaleczenia wyrosną pędy kolczaste.Zatem,każdemu radzę wokół jeżyny bezkolcowej  wyłożyć warstwę kory.Zapobiegnie ona rozwojowi chwastów i pielenie  i używanie narzędzi będzie zbędne.

Rozwijając jeszcze  ten temat..............krótko...........napiszę tak:Ileż to nowych odmian jabłoni powstało .O bardzo zróżnicowanym smaku,ale co najistotniejsze to to,że w odróżnieniu od starych,dawnych odmian one  bardzo wcześnie wchodzą w okres owocowania.Niejednokrotni już w 2,3 roku.Stare odmiany ,takie jak np .renety ,kosztele i inne po 9,10 latach.A przecież nam się spieszy.My chcemy  wszystko i szybko.Nie będzie plantator sadownik inwestował w założenie  sadu i czekał na zyski 10 lat.Ale tu ,też jest coś za coś .Te  nowe odmiany są podatne na różne choroby.Choćby popularnego najbardziej parcha jabłoni,wymagającego kilku,a czasem kilkunastu  oprysków w sezonie, bo plamy na liściach i na owocach zniszczyłyby i owoce i drzewa.A renety,a kosztele...............tam plam ani na owocach,ani na liściach  nie ma.

W tym miejscu przypomniałam sobie jak ,często na zadane pytania przez słuchaczy  wyczerpująco odpowiadałam .Kiedyś - niechcący usłyszałam................"nie,ty lepiej się nie pytaj,bo jak zacznie wyjaśniać".................I chyba to mi pozostało.
I pozostało mi omówić część rekreacyjną .....................jak ona ma się po deszczach?

Tak wiele się ostatnio dzieję,że na tę okoliczność, wybrałam  przysłowia:
"Gdy w świecie zamieszanie,pojawiają się bohaterowie  " japońskie.
"Świat jest niczym  młyn - któregoś dnia nas zmiele." osmańskie.

Po tych przysłowiach, jednak dopadła mnie szara rzeczywistość i niech tak zostanie.Wolę ją  od zamachów terrorystycznych, czy zamachów stanu.
A ta rzeczywistość to np. postawiony mi zarzut :"Jeżyny  dzikie rosną w lesie i tam na szarą pleśń nie chorują i niejednokrotnie rosną właśnie w cieniu."A to, na okoliczność wczorajszej informacji o miejscu w jakim winna rosnąć jeżyna bezkolcowa na działce.Wypada się do tego zarzutu ustosunkować.,

piątek, 15 lipca 2016

Alejami parkowymi spaceruje hrabia.Pochodzą do niego dzieci i wskazując na zamek w pobliżu pytają :"Czy to pan mieszka w tym zamku"?"Tak"  - odpowiada hrabi."A czy tam jest jakieś straszydło ?" pytają dzieci."Nie nie ma , jestem kawalerem ",odpowiada hrabia.
GRZANKI Z JAJAMI I PARMEZANEM.
=================================
Ukroić cienkie grzaneczki z bułki dowolnego kształtu,skropić je mlekiem,maczać w rozbitym jaju,obtaczać  w tartym parmezanie i przysmażyć na rumiano po obu stronach i suszyć w piecu 10 minut.Takie grzanki są bardzo smaczne do wszystkich jarzyn.

Przytoczyłam w oryginale.Od siebie dodam,że podałabym je np. jako przystawkę do  ugotowanej słodko kwaśnej kapusty - oczywiście oddzielnie ,nie z kapustą,by nie zmiękły,lub do drugiego dania ,zamiast ziemniaków.
W tym miejscu pozostawiam działkę po deszczu do jutra, jak Bóg da, bo jeszcze jest wiele spraw,które wymagają omówienia.
A ponieważ, o warzywach była mowa ,to na tę okoliczność znalazłam coś ,co do warzyw ,do obiadu dodać można - oczywiście w starej książce kucharskiej.
W KWATERZE WARZYWNICZEJ  .........................SKORZYSTALI WSZYSCY.Bardzo ten deszcz przydał się warzywom dyniowatym,bo spowodował intensywny wzrost owoców  ogórków ,dyni ,cukinii itp.Myślę,że nie pojawi się choroba klimatu tropikalnego na liściach pod postacią najpierw jasnozielonych ,rozmytych plam,potem żółtych,bo w prawdzie deszcz jakby nieco tropikalny  był,ale  nie było tropikalnego upału po nim.A oba te zjawiska są potrzebne ,by choroba wystąpiła.Także skorzystały psiankowate tj.pomidory i papryka.Są bowiem w fazie wiązania plonu i przyrastania tego plonu i pomidory będą jak dynie.Ale uwaga ! te "zapalone" lepiej zerwać by nie popękały.W tym miejscu wyjaśniam,że jak chodzi o pękanie owoców - jakichkolwiek to zawsze ma to miejsce wówczas gdy skórka robi się cienka ,bo już dorosła do maksimum.A te jeszcze będące w fazie powiększania owocu jeszcze jej [tej skórki] trochę mają w zapasie.Zawsze jak jej zapas się kończy ,każdy owoc przechodzi w fazę dojrzewania,wybarwiania ,nabierania smaku i zapachu i nie ma to znaczenia cy jest to,pomidor,czy np. śliwka.Pękanie nie dotyczy tych owoców które maja twardą grubą skórkę np. jabłka gruszki,ogórki,o - tak ,ogórki.Czy widział ktoś,pękniętego od wody ogórka?Wracając jednak do psiankowatych,myślę,że także nie pojawi się jeszcze na pomidorach ZARAZA ZIEMNIAKA,bowiem po,prostu ,z kolei ,dla niej jest za ciepło.Jeden warunek został spełniony,tj wilgotność ,ale drugi nie.A ta choroba wymaga spełnienie obu warunków ,tj,także spadku ,zdecydowanego spadku temperatury,np + 5 st w nocy.Póki co i na szczęście tak się nie dzieje.Wszystkie pozostałe warzywa tylko z tego deszczu skorzystały.No - może czasem któraś marchewka nie wytrzyma naporu wody i pękła.Takie pęknięcia jednak się zabliźniają szybko. Teraz  wszystkie korzeniowe  przybiorą na wadze,oj ! przybiorą,bo właśnie zakończyły intensywny wzrost natki i przeszły do intensywnego wzrostu części podziemnej,co najłatwiej zauważyć  u selera korzeniowego.Z resztą,to nic dziwnego bo przecież rosnący dziko jest roślina błotną.
Cała szczęśliwa ,że już ,jak to mówi młodzież  część sadowniczą mam "obcykaną" nagle przypomniało mi się ,a MALINY I JEŻYNY.?
No właśnie -  tam też deszcz mógł spowodować np.pleśnienie owoców na malinach tradycyjnych i na jeżynach odmian wczesnych.Myli się jednak tek ,kto uważa,że to  właśnie lipcowy deszcz zawinił  .O ! nie,nie.Do zakażenia  ,czyli powstania choroby,czyli osiedlenia się zarodników grzybowych doszło wówczas jak krzewy te kwitły.A  jest  to SZARA PLEŚŃ.Ta sama która niszczy owoce truskawek i   początki jej były znacznie wcześniejsze jak się nam  zdaje.No - dobrze ,ale co dalej.Dalej - to : Uprawiać maliny owocujące w sierpniu np.POLANĘ lub POLKĘ  ,natomiast jeżynę bezkolcową ,tylko w miejscu dobrze nasłonecznionym   i przewiewnym , w  przeciwnym bowiem razie należałoby wykonać opryski zapobiegawcze  tym samym preparatem  który stosuje się na  na truskawki  np. SUMILEKSEM  i także ,na początku ,w środku i  pod koniec kwitnienia jeżyn,czy tradycyjnych malin.Uprawa tych krzewów jagodowych w pełnym słońcu i przewiewie zwalnia nas z tych oprysków ,czego nie mogę napisać o truskawkach,a to z tej przyczyny,że one dłużej po deszczu są mokre i są, bliżej mokrej gleby.Kumacie Kochani?Ich tak szybko ani słońce,ani wiatr nie osuszy.
No - proszę,ileż to może się wydarzyć po deszczu.

Ale, to nie wszystko,jeszcze nie wszystko.
W KWATERZE SADOWNICZEJ . O ! bardzo skorzystały drzewa ziarnkowe tj. jabłonie i grusze.Ten deszcz będzie miał wpływ na wielkość owoców,zakładając,że drzewa były nawożone,dla uzyskania wyższego plonu   w maju.Woda przemieściła nawóz w różne zakamarki ,a tam "czyhały " na niego korzenie włośnikowe ,bo o tej porze roku występują już w dużej obfitości.I jak mówią słowa piosenki..............."już zielenieje sad po burzy"...........to tak jest,bowiem i liście otrzymały porcję "jedzonka".Popatrzcie,czy tak nie jest,czy nie wyglądają zieleniej jak przed opadami?I proszę nawet tak nie myśleć............."a co tam mnie obchodzą liście?",bo to właśnie one pracują,bardzo pilnie pracują na dorośniecie i dojrzenie  tegorocznego plonu i na zawiązanie  przyszłorocznego.Liście są dla drzewa jak ręce dla człowieka: Zbierają,zbierają i zbierają by drzewo było najedzone.A po co ja to piszę ?Piszę po to by cieszyć się ze zdrowych liści i przedsięwziąć stosowne działania gdy są chore.Drzewa pestkowe - no cóż.O tej porze wiśnie i czereśnie już przeważnie zebrane.Te które są dojrzałe i jeszcze nie są z drzewa . zerwane..........Uwaga !.....mogą popękać od nagłego nadmiaru wody.Zielone i twarde - im deszcz nie zaszkodził i tu myślę o śliwach ,brzoskwiniach morelach,nektarynach itp.Co można jeszcze spotkać po obfitym letnim deszczu?Można spotkać kędzierzawość liści  brzoskwiń i nektaryn jeżeli nie były opryskane w stosownym czasiej Miedzianem w listopadzie i Syllitem na przedwiośniu.Przypomina,o opryskach bowiem czasem słyszę takie usprawiedliwienie.................."ale to drzewko jeszcze takie młodziutkie."Drzewko czy młodziutkie,czy starutkie ......................KAŻDE OPRYSKÓW WYMAGA.Niestety.Krzewami  jagodowymi ,takimi jak agrest czy porzeczka zajmować czasu Państwu  nie będę ,bo owoce już zebrane [ mam nadzieję ],natomiast borówka amerykańska ,O! - ta jest w swoim żywiole.Wszystkie pąki kwiatowe się rozwinęły ,bo bardzo lubią rozwijać się w deszczu ,a owoce zawiązane  - z pewnością nie opadły,o nie,co zdarza się w czasie upału i suszy.I tak to wygląda nasza kwatera sadownicza po deszczu.Aha ! - truskawki.Najwyższy to czas skosić liście. Kto tego nie zrobi w ciągu nadchodzącego tygodnia,lepiej  niech nie robi wcale,bo bardziej wtedy zaszkodzi jak pomoże.I porcja solidna nawozu także teraz im się należy,bo..........................bo zaraz rozpoczną pracę zawiązywania pąków kwiatowych na rok przyszły.Starsze rośl.iny jak 3 letnie,należy zlikwidować.Na zagonku tym ,po likwidacji truskawek posiać jakiś nawóz poplonowy np wykę peluszkę,seradelę itp ,celem zakopania na zimę.To będzie bardzo użyźniony  zagonek.
A teraz sprawy działkowe.Powinnam się ustosunkować do krajobrazu po tak obfitym  deszczu.Kto skorzystał a kto stracił? Ogólnie ,rzecz ujmując OGRODY SĄ ZADOWOLONE.
"Cudzy ból nie sięga serca.".niemieckie.
"Ból milczeć nie umie." polskie.
Takimi to  smutnymi przysłowiami witam Was drodzy moi Czytelnicy i łączę się w bólu z rodzinami osób które zginęły we Francji.

czwartek, 14 lipca 2016

Mam do omówienia sprawy działkowe,a właściwie działkowo  - deszczowe ale pozwólcie,że to już nie dziś.Dziś tylko pragnę przypomnieć o tym co pisałam kilka dni temu,że pogoda w  połowie lipca jest przeważnie deszczowa,bo.......................bo skoszono zboża i przez pozostawione na polu "otwarte " źdźbła, jak z kominów para wodna ,z wody zawartej w glebie "udaje się " do  atmosfery.Tam tworzą się chmury deszczowe ,a jak jest wysoka temperatura,to i burzowe.Niebawem rolnicy "kominy"zaorzą i wszystko wróci do normy.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO     ?
Wracając od lekarza, coś sobie przypomniałam.A to coś  to rok 1945 .Konkretnie - wczesna wiosna.Porównałam mój stan zdrowia teraz i wtedy.Okazało się bowiem ,że mam bardzo dobre wyniki  krwi.A wtedy ? Wtedy chorowałam na anemię,bardzo poważną anemię.Ale cóż .Wojna się skończyła , a jej skutki  właśnie stały się namacalne.Anemii towarzyszył szkorbut.Dziąsła w fatalnym stanie i zagrożenie utraty zębów.Mój szwagier ,który już podjął pracę w aptece z jakichś starych zapasów  przyniósł .................pamiętam tę nazwę :Maść Cebionową.Wyciskało się ją   na dziąsła i  tak miała być trzymana jak najdłużej.Była niesmaczna ,mdła i słodka,ale jak to twierdził zawsze ,mój szwagier..................."lekarstwo nie musi być smaczne,musi być skuteczne."Przetłumaczcie to jednak dziecku.Miałam wówczas dopiero 6 lat.Pamiętam też  wyszperaną przez niego ze starych dostaw  - jeszcze wojennych witaminę C .Nazywała się Dibionta.Była kwaśna w środku ,ale słodka z zewnątrz.Te dzisiejsze wyniki badań przypomniały mi tamte bardzo,ale to bardzo złe.Dla wzmocnienie organizmu musiałam też  jadać surową wątrobę wołową zmielona w maszynce,z żółtkiem jaj i cebulą.Ojciec żartował sobie.................."No, kochana ty jadasz jak królowa ,toż to prawie "tatar".Co to jest  ten "tatar" dowiedziałam się znacznie później i wtedy skomentowałam to tak : "O to to jest pyszne,a nie takie jak wątroba"."Dobrze,dobrze",odparł ojciec.To nie jest prawdziwy" tatar".Bowiem mięso tatarskie winno być podłożone pod siodło a na nim jeździec.Po kilu dniach,jak już mięso przeszło końskim potem nadawało się do spożycia.Widząc moje zdziwienie,ojciec jeszcze tylko to potwierdził  i dodał :"A skąd  wzięłaby się ta nazwa"?.Nie wiedziałam czy mam kończyć jedzenie czy odstawić ,bowiem informacja apetyczna nie była.W tym miejscu  - na szczęście wtrąciła się mama."My jednak nie żyjemy na stepie i nie musimy tak jadać wołowiny",która to też podobno czasem" zamieniała" się w koninę.Od tej pory bardzo lubię tatara z sardynką ,drobno pokrojoną cebulką solą pieprzem i   odrobiną oleju,czasem jak mam, oleju smakowego.Może przez to, ta morfologie mam dobrą?
Jest godz.16 00, Dopiero teraz mam chwilkę czasu ,ale tak  w gole to wolę pisać rano.Zatem pozwólcie,że po przysłowiu jakie wybrałam na dziś tylko ,kilka zdań ..............."Jak to onegdaj bywało?".Treść przysłowia ,nieco refleksyjna.
 "Gdy spotykają się pochlebcy ,diabeł siada do uczty."hiszpańskie.

środa, 13 lipca 2016

O ! zapomniałam napisać,że jest godzina 12,50.
OMLET - PO SERBSKU.
====================
Dwa lub trzy kartofle,ugotować,przetrzeć przez sito,dodać soli  pieprzu i trochę gałki muszkatołowej .Wymieszać z dwoma łyżkami kwaśnej śmietany,dwoma łyżkami tartego parmezanu i dwoma jajami.Wymieszać tę masę i podzielić na dwie porcje.Usmażyć na gorącym maśle ,po obu stronach.Na środek każdego można położyć uduszone cynaderki,grzybki,lub szalotki.Podawać polane masłem.

To może być mniam,mniam,np z usmażonymi pieczarkami.
Zatem ..........s m a c z n e g o.

Udało  mi się jakoś dziś "dopaść komputer", ale co będzie jutro.........nie wiem ,odstoję bowiem swoje w kolejce do lekarza specjalisty.
A  - teraz...............co by tu dziś na obiad?Może by zjarzeć do starej książki kucharskiej ?Znalazłam coś pysznego i nie skomplikowanego,tak uważam.
KROCINOGI..............w liczbie mnogiej napisałam,bo jednego już Państwo znacie z mojego opisu.To występujący onegdaj.................. .bardzo onegdaj KROCINÓG KRWAWO PLAMY.,lubiący truskawki.
A - że krocinogi można spotkać na działce ,nie te truskawkowe,dobrze będzie,tak uważam poznać je i szkody jakie ewentualnie mogą wyrządzić.Ciało KROCINÓG ma wydłużone i podzielone na jednakowe odcinki..............brrrrrrrrr ,okropność.Z tych odcinków wyrastają po jednej,lub po dwie pary odnóży.Odżywiają się resztkami organicznymi .Można je spotkać w kompoście.................takie ,zdawałoby się niewiniątka ,gdyby nie fakt,że jednak uszkadzają rośliny uprawiane na grządkach , na szczęście tylko wtedy gdy innego pokarmu im zabraknie.Przeważnie  występują licznie na tych  działkach gdzie stosuje się ściółkowanie gleby,,,,,,,nie korą jednak ,a  kompostem,świeżo skoszoną trawą, itp.

A teraz.....................


Czosnek ozimy niebawem zostanie "sprzątnięty " z zagonków.Najpóźniej do końca lipca.Do tej pory winien jego szczypior być ABSOLUTNIE ZIELONY.A tu przyniesiono mi główkę czosnku niedużą z pożółkłym szczypiorem i co jest od razu rzuciło mi się w oczy,to to ,że główka bardzo łatwo dzieli się na ząbki.Prawie nie ma na niej  łuski okrywającej.Działkowicz ,był ABSOLUTNIE PRZEKONANY,,że to choroba grzybowa,bo stało się to po deszczu.Przed deszczem czosnek był zielony,aż tu nagle po trzech dniach.......................pożółkł szybkościowo.Owszem - działkowicz ma rację.To choroba grzybowa,ale czemu wystąpiła pod taką epidemiczna postacią ?...........O ! to to pomyślałam..Ktoś lub coś do tej epidemii  czosnek przygotował,przysposobił.Sprawdziłam czy jest to to, to co podejrzewam.? Czy to przypadkiem nie NISZCZYK ZJADLIWY szkodnik  warzyw cebulowych,którego poznałam przed laty  i którego obecność w czosnku sprawdza się tak  :Należy pokroić kilka ząbków w plasterki ,położyć na przezroczystym  ,talerzyku lub podstawku i zalać wodą.Odstawić na kilkanaście minut.Po tym czasie podnieść podstawek wysoko ,by popatrzeć na niego od spodu.I po tej próbie co zobaczyłam?Zobaczyłam maleńkie ,maciupeńkie białe podłużne cieniutkie gąsieniczki.A właściwie trudno to nazwać gąsieniczkami.To coś  - jest podobne do owsików ileś razy pomniejszonych.Widoczne są najlepiej od spodu.Poruszają się w wodzie nerwowo,bo" opuściły "swój dom.To one ,niszcząc główkę powodowały,że stała się podatna na choroby,bo w przyrodzie tak jest..............CO SŁABE TO GINIE.Z ludźmi na szczęście jest inaczej ,choć nie zawsze tak było.Grecy np,przed wiekami,słabe i kalekie dzieci zrzucali z Terempejskiej  Skały.To było  symboliczne  miejsce.Nie dawano takim dzieciom żadnych szans. Wracając jednak do czosnku .Czemu tak się stało? A stało się tak temu,że sadzony w jesieni czosnek nie był zdrowy.Że szkodnik ten........................ bo tak się to  określa,została zawleczony na  działkę .I   aby to już bardzo po ogrodniczemu brzmiało.............zawleczony w wysadkach tj w ząbkach czosnku.I co teraz ?Teraz przerwa w uprawie  czosnku na całej działce na 5 lat.Bo szkodnik ten,już nie w wysadkach ,a w glebie,kompoście itp. może być.Nie mając "pożywienia" ginie z głodu, to jednak musi potrwać................5 lat.

O !   nie myślałam,że tyle mi ten problem zajmie czasu,a właściwie jego opis.
No -  to idę  za ciosem i jeszcze jeden,brzydki,obrzydliwy,uszkadzający różne rośliny.................
Nie, niech nie zniechęcają się Ci z Państwa którzy czosnku nie uprawiają ,bowiem  ta roślina ma mi posłużyć za przykład .A tak w ogóle,to bardzo lubię rozpatrywać ,myśleć ....................."co też może być jakiejś chorej roślinie.I często udaje mi się  postawić  trafną diagnozę.Pamiętam jak onegdaj w pewnym szpitalu i w pewnym gabinecie uschły paprotki.Stało się to prawie z dnia na dzień.Dotychczas pięknie rosły ......................i co................... i co się stało? W tym gabinecie - jak weszłam,poczułam zapach farby.Zapytałam zatem ,czy nie były ściany malowane  ?.Okazało się,że tak i ,że własnie zaraz po tym uschły paprotki.Jest to kojarzenie faktów,które bardzo przydaje się w  najprzeróżniejszych uprawach  - także działkowych.A mnie marzy się taki tytuł OGRODNIK DOCHODZENIOWIEC.

I właśnie ten ogrodnik dochodzeniowiec doszedł do tego,co jest przyczyną takiego zachowania się czosnku.O tym już teraz.................
Nie wiem co się dziś tak rozleniwił moj komputer, i to wtedy gdy mama bardzo ważna sprawę do wyjaśnienie. A - o co chodzi ?Chodzi o czosnek ozimy ,tj ten sadzony ubiegłego roku jesienią.Bo   - własnie ,żółknie mu szczypior.A tak nie powinno być.
"Na podstawie błędu bliźniego  mądry poprawia swój błąd ".łacińskie
O - gdybyż tak było,gdyby?

wtorek, 12 lipca 2016

Drodzy ! moi Czytelnicy.Stoi przede mną wiadro wiśni.Muszę je wydrylować i przyrządzić  z przeznaczeniem na zimę.Jeżeli  zdążę to jeszcze się tu pojawię dziś,ale jeżeli nie to mi wybaczcie.Aha - godzina którą wskazuje mój komputer jest nieprawdziwa.To  - już dawno temu ktoś tak ustawił i obiecuje,że poprawi ,a ja czekam i czekam,aż w końcu nie wytrzymam i sama poprawię.Tymczasem będę pisała odręcznie .
Zatem teraz jest 10,41.

poniedziałek, 11 lipca 2016

SOSISKI W SOSIE MUSZTARDOWYM "A,LA SIERZPUTOWSKI".
=========================================================
Cytuję w oryginale"
"Zasmażyć na rumiano łyżkę mąki i łyżkę masła,wlać szklankę czerwonego wina i włożyć łyżkę musztardy,trochę soli i pieprzu łyżeczkę Maggi i sosu Cabul,zagotować i polać zagrzane w wodzie  kiełbaski ,lub surowe sosiski,które przed tym  usmażyć na patelni na maśle..Osobno podać do nich kartofle przysmażone."

Dobre to może być i tak myślę,że te niezrozumiałe dla mnie sosiski,to chyba jakaś surowa kiełbasa.W każdym razie spróbować warto i ja spróbuję.

S m a c z n e g o !
O....................dość tego tematu.Może coś z kulinarnych ponad stuletnich przepisów?Chętnie zacytuję taki ,który nie wymaga wiele pracy,wymaga natomiast zrozumienia.
W śród preparatów  przeznaczonych do stosowania  w uprawach ekologicznych wymieniony jest także  PROMANAL EC.Czy pamiętacie ,drodzy moi Czytelnicy,kiedy go polecałam ostatnio?.Tak - to było bardzo niedawno.Środek ten  - przeznaczony jest do zwalczania wielu,bardzo wielu,niewyobrażalnie wielu, szkodliwych gatunków owadów i roztoczy na różnych roślinach.Ja polecałam go do oprysku wczesnowiosennych przeciw  OCHIJNIKOM ,na świerkach i modrzewiach.Przy ewentualnym zakupie warto dokładnie przeczytać ulotkę,z której można się dowiedzieć ile to szkodników zginie od tego preparatu.

O - i  jeszcze SZARE MYDŁO............tak,tak giną od niego szkodniki roślin ozdobnych,a szczególnie czerwców. Nie -  to nie pomyłka.To czerwce. -Roztwór mydła,to 1 l wody i 3 łyżki mydła.O - zatka buzie szkodnikom mydło.Skutecznie zaklei .
SUBSTANCJE DOPUSZCZONE DO STOSOWANIA W ROLNICTWIE EKOLOGICZNYM.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pod takim tytułem jest wymieniony MIEDZIAN.................cytuję:
"Miedzian w postaci wodorotlenku miedzi,tlenochlorku miedzi oraz tlenku miedziowego  produkowany na skalę przemysłową w postaci preparatów  MIEDZIAN 50  WP,oraz CHAMPION 50 WP,to preparaty do stosowania ,także w ekologicznych uprawach."......... KONIEC CYTATU................A, ja od siebie dodam,że nie ma drugiego takiego preparatu,który zwalczałby i choroby grzybowe i choroby bakteryjne.A takie, akurat można spotkać na warzywach dyniowatych,a szczególnie na ogórkach, na liściach których kanciasta plamistość jest właśnie chorobą bakteryjną ,ta jedna ,jedyna ,ale też ,że tak to określę , obok niej inne choroby grzybowe.Nie potrzeba stosować dwóch preparatów.MIEDZIAN "załatwi " obie choroby.Jest też najczęściej polecanym do zwalczania ZARAZY ZIEMNIAKA ,na pomidorach................jednak nie pod postacią oprysków interwencyjnych,tylko pod postacią oprysków zapobiegawczych.
I jeszcze jest taka choroba bakteryjna o której nie pisałam,bo nie chciałam wywoływać przysłowiowego wilka z lasu ,a chorobę tę zwalczają tylko preparaty miedziowe.To..........ZARAZA OGNIOWA,niszcząca w szybkim czasie młode drzewka,szczególnie gruszy.Jak sama nazwa wskazuje.................... młode drzewko wygląda jakby było spalone.I z tej przyczyny wskazane jest  opryskanie takich młodych drzewek zapobiegawczo  w pierwszy ,drugim i trzecim  roku po posadzeniu ...............ale nie teraz.............dopiero jesienią po zrzuceniu liści.Oprysk ten zahamuje i ograniczy wystąpienie innych  chorób ,już nie bakteryjnych, do których zalicza się ZARAZĘ OGNIOWĄ ale chorób wielu, bardzo wielu grzybowych.
To tyle o tym preparacie  i gdym miała dać tytuł temu co napisałam to byłby on takiej treści :POCHWAŁA MIEDZIANU.
 Czasem,mam niedosyt pewnych informacji.Wtedy jeszcze szukam i szukam ,by potwierdzić treść  tego co piszę,co polecam Państwu i często znajduję potwierdzenie.Jestem spokojna ..................bo zalecany do oprysków przeze mnie MIEDZIAN jest bezpieczny.Ja to wiedziałam i z tego powodu tak często polecałam,ale w pewnym publikatorze został zaliczony do....................
"Piękno postaci jest początkiem powodzenia."arabskie.
O - i tu moje zmartwienie.Bowiem bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę ,że daleko,bardzo daleko mi do pięknej postaci.Ale znalazłam następne  przysłowie  które trochę mnie pocieszyło .
"Wielkiej piękności towarzyszą zawsze wielkie  nieszczęścia." wietnamskie.
Przykładów na to byłoby wiele.
To ja już wolę swoja brzydotę.

niedziela, 10 lipca 2016

Czasem udaje się znaleźć gniazdo os.Pamiętam  jak któregoś roku,mój sąsiad Stefan poprosił mnie o pomoc.Widział dużo os  tylko skąd one się biorą nie miał pojęcia."Cierpliwości ,Stefciu,cierpliwości" - zachęcałam go by je wyśledził.Aż tu nagle słyszę - "Te małpy przyfruwają od ciebie".O - ,to mnie bardzo zmobilizowało  ........................ i znalazłam.Tak, to prawda.One  u mnie zrobiły sobie "domek" w bucie położonym wysoko na półce  na zewnątrz i do tego do góry zelówką.Ponieważ to były buty ,które tylko używałam wczesną wiosną ,gdy było błoto  na działce,to od tej pory stały nie ruszane. Jednak, ponieważ ,mam zawsze opory przed zabijaniem ,wyniosłam ten lewy but z   gniazdem do,pobliskiego zagajnika.I w tym momencie mój sąsiad śmiał się i śmiał i skomentował swój śmiech tak :"To wiosną będziesz  uprawiała działkę na jednej nodze"?Nie ważne jak to się skończyło.Zapewniam,że na jednej nodze nie pracowałam.Poważniejszy problem miała inna osoba.W jej domku ,przy kominie osy zrobiły sobie gniazdo osy i podobno w nocy tak głośno się zachowywały,że ona nie mogła spać.Ktoś poradził, bezmyślnie.............tak uważam.Że na osy najlepszy jest ogień. To, jednak spowodowało u mnie myślenie w kierunku przeciwnym.Poradziłam by po oderwaniu dwóch desek ta osoba dostała się do gniazda  i  potraktował je gaśnicą samochodową.Potem mówił .............."co tam gaśnica,teraz mam ciszę i spokój.

Jest jeszcze sposób by "odwrócić ich uwagą od nas " należy osy czymś zachęcić.Niech tym się zajmą a nie nam.W tym celu proponuję ze dwie,trzy butelki po wodzie mineralnej napełnić słodką wodą [około pół szklanki] i włożyć tam jakieś dojrzałe słodkie owoce,np teraz czereśnie  4,5 sztuk pokrojonych.By ułatwić   sobie i także osom wejście do butelek należy  je obciąć  ,by powiększyć otwór.Zrobić dziurki w plastiku ,przewlec sznurek i powiesić na drzewie ,niekoniecznie wysoko jak najdalej od miejsc naszego wypoczynku.
OSY - być może nie wszyscy to wiedzą,że osy są owadami drapieżnymi.Lubią "mięsko",oj lubią.Aby wzbogacić swoje menu spożywają też miękkie dojrzałe owoce.To żaden problem dla  nich zrobić dziurkę w owocu ,gdy miękki,gdy dojrzały..Owszem - wola te popękane ,ale nie tylko te jak już wspomniałam.Także -  dokuczaj człowiekowi szukając na jego skórze nie wiadomo czego.To sprawa niezbadana.Największe zagrożenie stanowią dla małych dzieci,które to rączki i buzie mogą mieć słodkie od owoców.Owadów tych ,a szczególnie ich ukąszeń nie należy lekceważyć .Nie powinny lekceważyć ich osoby które nigdy ukąszone nie były,bo nie wiedzą jaka będzie reakcja organizmu na jad?A w przypadku ukąszenia - jak się zachować?..................myślę, o osobach nie uczulonych.Należy umiejętnie  pozbyć się żądła ,jeżeli pozostało po ukąszeniu.Co mam na myśli, pisząc umiejętnie?.Mam na myśli to,by nigdy,przenigdy nie dotykać go palcami,czy paznokciami,w celu usunięcia.To może wydawać się dziwne,ale należy postąpić tak  :  OSTRYM NOŻEM ŚCIĄĆ ŻĄDŁO tuż przy powierzchni skóry   .A dla  czego tak ? spytacie być może.A dla tego,że chwytając za żądło naciskamy automatycznie woreczek z jadem ,który na jego końcu się znajduje i automatycznie ,sami sobie ten jad wstrzykujemy. Jest mały,maleńki i niekoniecznie widoczny.Z tego powodu własnie nie należy żądła dotykać.Jeżeli mamy jakiś lek na złagodzenie bólu to należy go natychmiast na bolące miejsce zastosować,a jeżeli nie to przyłożyć plaster z cebuli.

No dobrze,ale jak sobie na działce z nimi tj. z osami  poradzić?
A CO ZROBIĆ ,BY NIE DOKUCZAŁY NA DZIAŁCE OSY?W tym miejscu informuję Was drodzy moi Czytelnicy,że czasem ukąszenie przez te owady może być niebezpieczne,szczególnie dla osób uczulonych na jad.Zatem..........................
Tak,tak - wiem,że najłatwiej pisać,mówić i czytać o szkodniku wtedy gdy on jest,gdy widać jak wygląda,lub jak wyglądają szkody przez niego poczynione.Pisałam tej wiosny wiele o szkodnikach iglaków,ale właśnie teraz można stwierdzić obecność  OCHOJNIKA.Spotykany jest niestety coraz częściej i wyrządza coraz większe szkody .Niestety w ogrodach przydomowych i na działkach,szczególnie.MSZYCA ta jest dość trudna do zwalczenia,ponieważ od wiosny do jesieni ustawicznie zmienia żywiciela i wybiera ,i wybiera,a może ten iglak,?a może ten?,bo bardzo lubi migrować,zmieniać swoje domy co nie tylko mszycą się zdarza.Ma jednak takie swoje ulubione  to:ŚWIERK I MODRZEW.
Część  życia spędza  wewnątrz  zbudowanych przez siebie szyszkowatych wyrośli.Pisałam o nich, tych wyroślach w maju i podałam adres,gdzie można je zobaczyć .Jest to ul .Bydgoska  nr 40, w Łodzi.Tam przy drugiej klatce schodowej rośnie taki właśnie "biedny iglak".Wracając jednak do meritum ,to jak wspomniałam we  wstępie z powodu tego,że tak ustawicznie zmieniają swoje miejsce pobytu  i ,że od preparatów chemicznych chroni je woskowy nalot ,są trudne do zwalczenia,co nie oznacza,że niemożliwe.Jeżeli chodzi o preparat,to polecałabym Promolan EC,lub jakiś podobny do tego.Jednak oprysk najskuteczniejszy jest wówczas gdy wykona się go wiosną.I tu można posłużyć się [ nie tylko tu z resztą} ROŚLINĄ WSKAŹNIKOWĄ.Roślina wskaźnikowa  ,swoim kwitnieniem informuje nas,że ...................."uważaj - bo jak ja kwitnę,to masz opryskać iglaki.A - które to rośliny nas informują o tym...............bo kwitną i to,jest czas oprysku iglaków?
Jest to :DEREŃ ŻÓŁTY  I FORSYCJA [tez żółta, bo innej nie ma].
Należy także unikać sadzenia świerków i modrzewi w bezpośrednim sąsiedztwie.
Koniecznie,zawsze,a w maju szczególnie,należy wycinać szyszkowate wyrośla na pędach świerka zawierające wewnątrz larwy OCHOJNIKÓW.
Pozwoliłam sobie na tak dokładny opis  szkodnika ,gdyż na porannym spacerze z psem byłam zapytana .........................."co też to może być"?
Liczę na uśmiech Państwa,po przeczytaniu tego przysłowia:
"I świnia burmistrza ograła,kiedy dobre karty miała."polskie.
Przepraszam wszystkich burmistrzów za to przysłowie.Na swoją obronę mam jedynie to,że nie ja jestem jego autorką.

A teraz..............co tam słychać na działkach ?