sobota, 28 marca 2015

A ONEGDAJ BYWAŁO TAK.:O jakaż to radość jak zbliżały się Święta  Wielkiejnocy. Jako dziecko jeszcze nie rozumiałam samej istoty Świąt ,ale cieszyła mnie nadchodząca wiosna i że będę przez choćby dwa dni mieć rodziców dla siebie.Przecież oboje pracowali.Jakże często z kluczem na szyi oczekiwałam ich powrotów.Czasem dostawałam zlecenie na ugotowanie" kartoflanki zapalanki "".A robiło się ja  tak :Najpierw 20 minut gotowałam włoszczyznę tj marchew,pietruszka ,seler i por.Do tego po 20 minutach  dodawałam pokrojone drobno ziemniaki i razem z włoszczyzną jeszcze gotowało się to następne 2o minut.Tylko posolone,bo żadnych kostek bulionowych i innych przypraw kuchennych  w proszku,czy w płynie nie było.Na koniec kartoflankę należało okrasić .Na małą patelnię dawałam dwie łyżki masła [oj trzeba było pilnować by się nie spaliło] i jedną czubatą łyżkę mąki.Po wymieszaniu i lekkim zrumienieniu dodawałam szklankę zimnej wody.Mieszałam i wlewałam do zupy.Było to bardzo dobre i nikt nie martwił się o kalorie ,bo masło i do tego z mąką........oj,oj i nikt nie martwił się o węglowodory aromatyczne i inne składniki jak choćby dioksyny [produkt spalania],bo Kochani ! na obiad była tylko ta zupa.A Wielkanoc to też kolorowanie jaj.I nie myślcie,że kupowało się farbę i................Nie kupowało się farby,z resztą nie wiem czy była takowa.Szło się na pobliskie łąki ,nad Ner,który o tej porze roku huczał groźnie bo przewalały się ogromne ilości wody.Czasem można było zauważyć małe rybki na które mówiono Źgajki ,a ja teraz myślę,że były to Kiełbiki,a czasem większą rybę.A woda czysta jak przysłowiowy kryształ ,aż pachniało w okół.Na łące zrywało się kaczeńce[ani jednego nie znajdziesz tam teraz] bo ich płatki farbowały jaja, na jaskrawo żółto i zrywało się szczaw ,by jaja  były zafarbowane na zielono.I jeszcze przez jakiś czas zbierano łuski cebuli ,by nadać jajom kolor rudy,lub brązowy,w zależności od ilości łusek .Ale,ale najpierw gorącym woskiem i patyczkiem,lub pędzelkiem robiono wzór na jajku.Potem gotowano jednocześnie kolorując, w szczawiu  łuskach cebuli,lub płatkach kaczeńców ,no i w wodzie oczywiście.Po ugotowaniu i ostudzeniu zdrapywało się wosk.Pod woskiem pozostawał kolor jaj.Bardzo ciekawie to wyglądało,ale jak widać kosztowało więcej pracy jak dziś.
Wielkanoc się zbliżała  ,ale o tym już jutro.
W mojej bardzo starej książce kucharskiej,jej autorka p.Maria Monatowa  jak opisywała coś niedrogiego ,nie wyszukanego nie wysmakowanego,to zwała to "po gospodarsku".Zatem ja  też użyje tego określenia do  ROLMOPSÓW PO GOSPODARSKU.
Kilka  [8,9] płatów śledziowych należy wymoczyć 5 godzin w zimnej wodzie.Po tym czasie odlać wodę.Niech płaty lekko obeschną.Dla ułatwienia sobie pracy należy je rozłożyć na tacy i każdy posmarować musztardą .Dać kilka "piórek "cebuli kawałek ,lub dwa konserwowego lub kiszonego ogórka.Posłodzić płaty  odrobiną cukru [na te ilość płatów  pół łyżki].Zwinąć ,spiąć wykałaczką i bardzo ciasno ułożyć w słoju.Zalać oliwą ,lub olejem.Jak będą ciasno ułożone nie będzie trzeba większej ilości oleju,czy oliwy.Dobre ,a nawet wyśmienite są dopiero po kilu dniach "przebywania" w lodowce.

A teraz

ROLMOPSY  "'WYPASIONE"
Podobnie jak poprzednie ,jednak lepiej wymoczyć.Także ułożyć na tacy.2 łyżki oliwy lub oleju wymieszać z odrobiną sosu Tabasco,lub Chili,lub jeszcze innego,byle ostrego.W ostateczności dodać pieprzu i 1 łyżeczkę cukru.Na koniec jedną bardzo,ale to bardzo drobniutko posiekaną cebule.Wymieszać i tą prawie pastą posmarować każdy płat.Po tym ułożyć jeden ząbek czosnku marynowanego i jedną duża oliwkę i kilka kaparów.Zwinąć ciasno .Spiąć wykałaczką i poukładać w słoju.Sporządzić zalewę z pół szklanki oliwy lub oleju , ćwierć szklanki octu  [tylko] balsamicznego i kilu łyżek wody i jednej łyżki cukru.Dokładnie wymieszać.I tą zalewą potraktować rolmopsy.Wstawić do lodówki ,ale co jakiś czas obracać słojem [góra,dół].Jeżeli  z któregoś ze składników zrezygnujemy inne można zwiększyć np dwie oliwki,lub dwa ząbki czosnku,lub można w zamian dodać grzybka marynowanego,lub korniszona.Ja np. zawsze rezygnuje z kaparów ,ale inni je uwielbiają.

No to cóż ,milej pracy,a potem smacznego.Oj smaczne to co przez nas zrobione.Z resztą takich w sprzedaży nie ma.


I za moment............chyba jednak jak to onegdaj bywało.Są w prawdzie sprawy działkowe ,ale przecież i tak na działki nie jeździcie  ,prawda? Dam radę i  w porę przypomnę.

Witam Was Kochani  ! i  informuje,że jeszcze będzie o śledziach.Zostało to przegłosowane na porannym spacerze z psem.Czasem "dorywają" mnie czytelnicy bloga z osiedla z pytaniem,"a co będzie dzisiaj"?..........no i okazało się ,że oczywiście O ŚLEDZIU MA BYĆ. Ale przed tym,taka informacja a właściwie spostrzeżenie.Przez okno zobaczyłam żołnierza i to nie w mundurze wyjściowym  ,lecz bojowym...................o to mnie zaniepokoiło.Zdałam sobie z tego spraw,że takiego widoku nie było dane mi oglądać od lat.

A teraz o  śledziach.

piątek, 27 marca 2015

A jutro ...czy jeszcze jakieś przepisy śledziowe ? czy "Jak to onegdaj bywało".a najlepiej jedno mi drugie.No postaram się.
W związku z okresem postnym ,przypomnę jaką to smaczną pastę,czyli tzw.GOTOWCA  możemy wykonać.Przypomnę bo już kiedyś przepis ten podawałam.
3 lub 4  połówki  śledzia korzennego i 4 jaja na twardo ,zmielić w maszynce do mięsa  .Dodać  2 łyżki masła [miękkiego] pęczek posiekanego szczypioru,.Kto lubi ,też pieprzu.Wyśmienita jest ta pasta,do każdego pieczywa SMACZNEGO!
Znam wielu działkowców,którzy ze względu na dzieci ,lub wnuki uprawiają truskawki,bo to szczególnie dla nich ogromna frajda ,takie czerwone ,smaczne owoce zbierać z własnej grządki.Zatem co nieco na temat tej rośliny.Czy wiecie że truskawka jest najbardziej luksusowym owocem na świecie?A Polskie..........? o te są najbardziej poszukiwane i nawet utarło się powiedzenie że na ich widok  wszyscy zdejmują czapki z głów.Niebawem oczyszczone z ubiegłorocznych  liści rośliny,odbudują rozetę nowych ,a potem zakwitną.warto zauważyć,że  kwiatostany złożone są z kilku pięter kwiatów [PRZY PRAWIDŁOWEJ  UPRAWIE  ] ,o czym za moment.Największe są kwiaty pierwszego piętra i co jest oczywiste,z nich największe owoce.Jedna roślina daje przeciętnie od 10 do 20 owoców.Są  odmiany których kwiaty i owoce schowane są w rozecie liści.Szczególnie takie,ale właściwie wszystkie powinny być opryskane trzykrotnie :na początku  ,w środku i pod koniec kwitnienia preparatem niszczącym szarą pleśń.I proszę akurat tych oprysków nie unikać,bo nie są one szkodliwe dla człowieka,bo opryskujemy kwiaty,nie owoce.Zawsze  opryski zapobiegawcze są mniej szkodliwe od interwencyjnych.Po opryskaniu ,możemy spać spokojnie.Żaden owoc nie będzie pokryty pleśnią.Może wydawać się to dziwne ale korzenie truskawek pełnią też funkcje organów spichrzowych,w których późnym latem i jesienią gromadzone są węglowodany.To one ,a właściwie ich ilość decyduje o wysokości plonu w następnym sezonie I w stosownym czasie radziłam jak nawozić truskawki.TERAZ ABSOLUTNIE  NIE.Dany teraz nawóz nie będzie miał wpływu na ilość owoców.Tylko zwiększy masę liściową a co za tym idzie podatność na szarą pleśń owoców schowanych w liściach.A teraz chciałabym przekonać nie przekonanych,że wszelkie prace na zagonku z truskawkami wykonujemy w pozwalającej jak największej odległości od  rośli .a to z tej przyczyny ,by nie obrywać korzeni.Bo powołując się na Pana dr Edwarda Żurowicza ,cytuję :".............zasięg korzeni w głąb wynosi 200 cm, a rozłożenie dookoła rośliny od 40,do 100 cm.Korzenie truskawki rozrastaj ą się najlepiej w glebie ,lekkiej żyznej ,przewiewnej i nie  udeptywanej"........koniec cytatu.A teraz od siebie.Ile chcemy owoców i jakie powinny być duże ,zależy też od nas.Najlepiej posadzić rośliny na agrowłókninie czarnej położonej na zagonku .W otworach wykonanych w niej umieścić truskawki w dwu rzędach,tak by zrywając owoce ,można było sięgać z jednej ścieżki i z drugiej.WIĘCEJ KORZENI,WYŻSZY PLON.
CHCECIE TO WIERZCIE ,CHCECIE,NIE WIERZCIE.Wydarzyło się to w Wielki Piątek w 1910 r.Mój ojciec miał wówczas 13 lat i dokładnie to pamiętał.Dziadkowie  mieszkali w wielkiej kamienicy.Sąsiad za ścianą wcześnie  rozpoczął świętowanie  na tyle wcześnie,że pozwolił swojemu 3 letniemu synowi bawić się strzelbą.Synek wpadł na pomysł by tata zatrąbił z tej strzelby i namawiał "tata zatrąb".Tata wziął  lufę w usta i dmuchał.W pewnym momencie  dziecko nacisnęło na spust.Tata padł martwy a dziecko prosiło "tata wipluj,bo to lolom",co oznaczało tata wypluj ,bo to ołów.Zawsze w okolicach  Wielkiejnocy przypomina mi się to. To jeszcze jeden przykład  do czego może prowadzić nadmiar alkoholu,powtarzam ,nadmiar.Zatem pijmy ,ale z umiarem,tym bardziej, że niedługo będzie ku temu okazja.Będziemy Świętować.

I już o obiecanych truskawkach.


Witam moich Czytelników i za moment...................

czwartek, 26 marca 2015

Na półmisku,lub tacy poukładać porwane liście sałaty.Pomidorki koktajlowe przekroić na połówki posolić i albo pokropić jakimś ostrym sosem np,Tabasco,lub pieprzem.Nie  mogą być mdłe.Dopiero teraz ułożyć na sałacie.Jajka na twardo przekroić na połówki i połowę posmarować [grubo] majonezem do którego wcześniej dodać chrzan.Drugą połowę jajek [połówek] posmarować  kawiorem.Za jeden słoiczek zapłaciłam 10 zł.,a kto nie lubi kawioru może zamiast niego wycisnąć z tuby [są takie w sklepach rybnych] np pastę z tuńczyka lub łososia.Tak przygotowane układamy na półmisku na którym jest już sałata i pomidory.Zamiast pomidorków koktajlowych mogą być  normalne ,przekrojone w ósemki. Wierzcie mi,ładnie to wygląda i smakuje.
Drodzy moi Czytelnicy ,jestem ale na chwilę i jak zwykle ,jutro postaram się odrobić zaległości.......... a mam w planie sporo.Dziś,tylko:ponieważ mogłam sprawdzić jak smakuje namawiam by tzw "Jajeczko",czy to w pracy,czy w domu wykonać nieco inaczej.A może tak..........?.

środa, 25 marca 2015

Jedziemy na działkę bo to najlepszy czas by wykonać nawożenie części sadowniczej.Właśnie teraz pierwsza dawka wiosenne im  [tj drzewom] się należy.Oczywiście, myślę o nawozie  mineralnym w formie proszku,lub granulatu, rozsypujemy :licząc jedną garść na 10 m 2.A właściwie   dla czego mama nawozić pytają mnie czasem działkowcy,lub słuchacze na kursach? Bo dziadek ,ich nie nawoził a jabłonka uginała się od owoców .Tłumaczyłam to kiedyś,że tamte dziadkowe jabłonki są tak podobne do naszych ,obecnie rosnących jak ja do Kubusia Puchatka.Zmniejszona korona drzew,bo o to nam chodziło prawda?  zmusiła do zmniejszenia   korzeni.Same są za krótkie by szukać pokarmu.To my musimy je nakarmić.No i karmimy ,właśnie teraz ,pierwszy raz tej wiosny.

Ale uwaga !!!!!!! nie zasilamy absolutnie niczym truskawek i poziomek,ale o tym już jutro,bo dziś piekę ciasteczka kruche,najkruchsze z wiśniami w środku.Nazwałam je CIASTECZKA Z WIŚNIOWEGO  SADU. Przepis podałam wczoraj.

A jutro być może będę tu nieco później.

I jeszcze jedno..................... to koniec zimy.Po moim komputerze spaceruje mucha.Ona wie,że zima się skończyła,lepiej jak ja.
Baby Wielkanocne...............Wybrałam dwa przepisy z mojej książki kucharskiej ,co ma ponad sto lat.Pierwszy - jako ciekawostkę,drugi do ewentualnego wykonania.

Babka migdałowa.
20 żółtek i pół kg cukru utrzeć w donicy do białości,wsypać ćwierć kg maki kartoflanej i mieszać cale pół godziny.Następnie wcisnąć sok z dwu cytryn,dodać 6 dkg gorzkich i 10 dkg słodkich  migdałów,oparzonych,utartych na masę i znów mieszać przez pół godziny.W końcu - ubić pianę z 10 białek wymieszać ,prędko i wlać do formy.Dać do pieca na dobre pół godziny.

No -  nie wiem czy  znajdzie się ktoś chętny by wykonać  tę babę.Ale tę ,myślę,że można.

Wiedeńska babka.
15 dkg masła utrzeć,dodać 15 dkg cukru,4 ubite jaja,trochę cytrynowej skórki,30 dkg mąki kartoflanej około jednej ósmej litra mleka a na koniec  ,pół proszku Oetkera.Wymieszać masę i dać do blaszki wysmarowanej masłem i posypanej tartą  bułką i cienko krajanymi migdałami Piec w bardzo gorącym piecu.Ze względu na taniość i wyborny smak babka ta należy do ulubionych pieczyw wiedeńskich.

To tyle wybrałam na dziś z zamierzchłej przeszłości tj starej książki.Przepisy przytoczyłam w oryginale,zatem wszelkie  uwagi proszę  nie kierować do mnie.

No tak! my tu sobie gadu,gadu ,a tam działki czekają.
Gotujemy rosół z ogólnie dostępnego na rynku drobiu.By był lepszy,pokrojone na porcje mięso należy wymoczyć pół godziny w niewielkiej ilości wody z kilkoma ,lub kilkunastoma  kostkami lodu.Powolne gotowanie wydobywa smak,szybkie zamyka go w środku.Dobry rosół,to , ten powoli gotowany.Dodatkowo smaku nadaje rosołowi drobiowa wątróbka  [sprawdź].Co najmniej dwie lub trzy.A co zrobić z ugotowanym mięsem?Może stanowić wyśmienite drugie danie,jeżeli ostudzone kawałki  umoczymy w rozmąconym jaju i w panierce składającej się z tartej bułki,utartego ostrego sera [pół na pól ] i ostrej papryki lub pieprzu i niewielkiej ilości soli.Smażyć należy na rozgrzanym maśle klarowanym.Podawać zaraz po usmażeniu [zrumienieniu] A do tego ziemniaki by były smaczniejsze gotuje się je  z 1 cebulą,która nada lepszy smak i przed przeciśnięciem przez praskę dodać należy co  najmniej 1 łyżkę świeżego masła ,a na koniec koperek,koniecznie.

Do rosołu będziemy gotować makaron. Jeżeli wszyscy domownicy lubią w rosole posiekaną natkę pietruszki,można ją wymieszać z makaronem,nawet dzień wcześniej.Będzie  intensywniej pachniała.

Bigos to kapusta i mięso i inne dodatki.Bigos będzie lepszy gdy kawałki mięsa przeznaczone do niego najpierw obrumienisz na patelni.

Zwykły domowy kompot będzie smaczniejszy, gdy dodasz do niego kostki lodu.


To tyle z porad  na dziś,może jeszcze przed świętami coś mi przyjdzie do głowy to podam w późniejszym terminie.

A teraz jak to onegdaj jadano?
Witam moich Czytelników i na początek kilka rad praktycznych,kulinarnych,może się przydadzą na nadchodzące Święta Wielkiejnocy.

wtorek, 24 marca 2015

To tyle na dziś.Odrobiłam zaległości...........tak myślę.
Jak wykonać kruche,najkruchsze ciasto,podawałam to wcześniej,ale nie chcąc zmuszać do szukania podaję jeszcze raz.Można z niego [tego ciasta] zrobić spody do mazurków i krucze ciasteczka.I takie kruche ciasteczka właśnie proponuję.$ szklanki mąki i 8 żółtek [nie jajek,tylko żółtek] i pół kg masła i 4 łyżeczki proszku do pieczenia i półtorej szklanki cukru pudru wymieszać i zarobić.Dać do lodówki na  jedną dobę.Po tym czasie,wyjąć niech poleży by się ogrzało i zrobiło plastyczne.Wałkować średniej grubości placki i wykrawać szklanką kółka .Do każdego wkładać nadzienie.Np 1 łyżeczkę  dżemu [niezbyt płynnego],lub dwie połówki orzecha włoskiego.itp.Składać na pół j i zalepiać jak pierożki [ i to dzieci mogą robić].Można ubić pianę z białek ,lub samymi białkami smarować po wierzchu,a można też po upieczeniu polukrować kupnym lukrem ,lub polewą, z torebki,wkładając ją do gorącej wody i obcinając rożek.Cienkim strumieniem polukrować ciasteczka leżące jeden przy drugim.winny być wystudzone.Po przybraniu i zaschnięciu lukru,czy polewy chowamy bardzo głęboko by nie zjeść ich jeszcze przed Świętami,takie są pyszne i tak bardzo kruche.Ja piekę dwa rodzaje.Jedne z orzechami właśnie ,a drugie z wiśniami sporządzonymi tak by każda wiśnia była tylko zanurzona w syropie.Syrop odlewam i wkładam po 4 owoce do jednego ciasteczka.Te polewam czerwoną polewą i te z orzechami zielona.Jedne nazywam "ciasteczkami z wiśniowego sadu" a drugie to "ciasteczka orientalne"A myślę też o wypróbowaniu chałwy ,danej  1 łyżeczkę do środka.Ale to dopiero  jest w fazie prób.A może ktoś z Państwa będzie szybszy?

to tyle na dziś.Mys
Szukając w bardzo starej ,bo ponad 100 letniej książce kucharskiej przepisu na bab e Wielkanocną,natrafiłam na rozdział "Sałaty" ,ależ tych sałat jest.Wszystko co pomieszane i podawane na zimno wg autorki Pani Marii  Monatowej jest sałatą.Zatem wybrałam odekfatną na postny czas pt."Sałata ze śledzi".Przytaczam w oryginale :Dwa wymoczone śledzie uliki lub pocztowe oczyścić,obrać z ości  i pokrajać w drobniutką kosteczkę,tak samo pokrajać kilka ugotowanych kartofli i dwa jabłka.Dodać  marynowanych grzybków ,lub korniszonów ,posiekaną cebulę lub kilkanaście  szalotek.Wszystko to opieprzyć,osolić,zaprawić octem i oliwą i ułożywszy na salaterce,przybrać w koło zieloną sałatą i postawić w chłodzie na dwie,  trzy godziny.

Tak oto przyrządzano  onegdaj śledzia.I jak można zauważyć  ,nie ma mowy o filetach,tylko o całych śledziach,ale też wybór był większy,tych śledzi.I  zwano je sałatą po przyrządzeniu.

A o babach świątecznych ,wg tej książki  będzie jutro.

Bo dziś jeszcze mój wypróbowany przepis na ciasteczka,które uwielbiają dzieci,nie tylko jeść ,ale też pomagać robić i tak w ogóle ,to nic bardziej kruchego jak te ciasteczka Kochani ! nie spotkacie.
Tytułem przypomnienia,bo o tym pisałam wcześniej.pisałam lub nie?Idąc na działkę radzę zabrać ze sobą strzykawkę z olejem lub oliwą bY naoliwić kłódki i zamki i zawiasy.Po zimie to się przyda.Otworzyć wszystko co się da,by wygonić przykry czasem zapach chłodu i wilgoci po zimie.Wywietrzyć koce,chodniki itp.Pogoda sprzyja temu.Potem wygrabić [odfilcować] trawniki,by dać siłę nowej  trawie do wzrostu,Nie bez znaczenia będzie też napuszczenie powietrza do darniny,co powoduje "rozluźnienie" trawnika.Można posłużyć się widłami ewentualnie grabiami ,wbijając je w trawnik w wielu miejscach i przydepnąć.Mogą to robić starsze dzieci.Proszę mi wierzyć,że to co na początku damy trawnikowi odda z tzw.nawiązką.Koniecznie należy wyrównać przekopaną jesienią glebę,by ograniczyć parowanie.Wyjaśniałam to we wcześniejszych postach,dla czego.Bez względu na to czy zagon będzie obsiany zaraz czy dopiero w maju,wyrównuje się wszystkie .Jeżeli sadzimy młode drzewka,dobrze jest w te miejsca dać kompostu ,lub substratu torfowego [odkwaszony torf].Woda będzie się dłużej utrzymywała przy korzeniach.A tak w ogóle to nie bardzo ma się na deszcz ,zatem dołki podlewa się zarówno przed sadzeniem drzewka ,jak i po posadzeniu.W odróżnieniu od sadzenia jesiennego [usypywano kopczyk],przy sadzeniu wiosennym należy uformować misę wokół drzewka, by woda opadowa  zbierała się tam Najbliższa woda ,w czwartek.Zalecam też sprawdzenie sznurków ,którymi rośliny zostały przywiązane wcześniej do podpór.Często przegapia się tę sprawę tak długo aż sznurek zarośnie korą ,co często  jest przyczyną śmierci drzewka lub krzewu np piennej róży,agrestu,porzeczki itp Czy prześwietlamy?pisałam o tym bardzo obszernie wcześniej więc tylko przypomnę,że na pewno o jedna trzecią skracamy  przewodnik i boczne gałązki świeżo posadzonych drzewek.To tyle o pierwszych pracach na działce,dziś.Może jeszcze coś wymyślę jutro,lub później ,na pewno wymyślę .a teraz jeszcze :JAK TO ONEGDAJ JADANO?
A teraz drodzy moi Działkowcy,krótkie przypomnienia co należy już wykonać na działce?
BAJKA O CZERWONYM KAPTURKU.
=================================
Las był gęsty oraz ciemny,nieprzyjazny,nieprzyjemny,
a Kapturek go przemierzał,bo do Babci właśnie zmierzał.
Zły był bardzo,klął pod nosem,szpilki się plątały z wrzosem.
Oj Kapturku,źleś ubrany,wszak las nie jest brukowany.
Ni asfaltu tu ni drogi,w szpilkach możesz złamać nogi.
Cóż mam robić? - Babcia czeka,droga przede mną daleka.
Rzadziej już ją boli głowa ,odkąd jest komputerowa.
Poprzez skypea,ze mną gada  ,no i zamówienia składa.
Na masełko chleb i bułki i od bólu głowy pigułki.
A ja to w plecak pakuje i do Babci wciąż wędruje.
Jak widać ,nie mama koszyczka.Spodnie na mnie nie spódniczka.
Samochód przy lesie parkuje,tam leśniczy go pilnuje.
Wtem się z krzaków wyłoniła postać wilka niezbyt miła.
Lecz za moment padł omdlony,porcją gazu oślepiony.
Na policję dzwonić czas,niech oni rozsądzą nas.
Za czas jakiś gdy przybyli,to ogromnie się zdziwili.
Czy nie poszli w inne strony?,Kapturek był ,lecz nie czerwony.
Pani prezes ,cóż to było? SLD,się nie sprawdziło.
Zatem ta ostatnia zmiana to od dawna? Nie od rana.
I tak idąc myślę sobie co ja teraz dalej zrobię.
Wszędzie tylko bój o władzę,sama wygrać nie poradzę.
Lecz obietnic złożę furę ,to sondaże pójdą w górę.
Głosujcie na mnie kochani,nie zadzierajcie z babami.
Jestem i mam zamiar odrobić wszystkie zaległości,a zatem,:obiecany wczoraj wiersz i informacje wiosenne dla działkowców i jak to onegdaj JADANO i jaka zdążę pewien przepis  kuilinarny.

poniedziałek, 23 marca 2015

Aha ! ,Jutro będzie wiersz satyryczno polityczny.
Dziurawiec Zwyczajny,spotkać można właściwie wszedzie.Dziko rośnie na stanowiskach słonecznych.jeżeli chcielibyśmy go mieć w naszym ogródku  zielarskim,to nasiona należałoby stratyfikować,co w warunkach domowych oznacza przetrzymanie ich w wilgotnym piasku w lodowce.Siew najlepiej przeprowadzić w kwietniu,zatem chyba odłożymy to na przyszły rok,lub przeniesiemy sadzonki z terenów gdzie on dziko rośnie.Czy warto go mieć?Z pewnością,gdyż można go potraktować jako roślinę ozdobną i może nawet rosnąć z innymi bylinami.Sam bowiem ,też jest byliną.Dawniej uważano ,że zioło to chroni przed czarami i "diabelskimi zakusami".Na Św.Jana pleciono z niego wianki i stąd druga jego nazwa:Świętojańskie  ziele.Posiada duże właściwości lecznicze np:rozkurczowe,dezynfekujące,gojące rany i MAŁO KTO O TYM WIE,ŻE DZIAŁA PRZECIW DEPRESYJNIE.Od bardzo dawna jest stosowany w leczeniu wątroby,ponieważ ulatwia przepływ żółci do dwunastnicy.Wchodzi w skład wielu mieszanek ziołowych:Gasrtogran,Normogran,Cholagoga i inne.Decyzję co do posiadania tej rośliny ,lub nie pozostawiam Państwu.

A jutro postaram się odrobić zaległosci.
Witam Was Kochani Czytelnicy i o tej porze nie wiele już mogę.Jestem  wymęczona po 2 godz.na fotelu dentystycznym.Fotel,jak to fotel nawet bardzo wygodny,gdyby nie te otwarte szczęki,byłoby nawet nie źle.To co ?może chociaż ZIOŁA, a właściwie jedno ziele.

niedziela, 22 marca 2015

A onegdaj bywało tak:Pod koniec lat 40 tych,jakie były rozrywki?Kino,na szczęście na przeciw,ale o nim napiszę oddzielnie,radio z nudnymi komunikatami ile procent normy .........itd  i Matysiakowie ........oj czekało się na to słuchowisko.A aparaty radiowe w moim domy były dwa.W pokoju duży z magicznym zielonym oczkiem i skala na której był Laksemberg tj Luksemburg z ładna muzyką i w różnych miejscach zagłuszana Wolna Europa.To radio to "Aga".W kuchni natomiast ,mały odbiornik w bakelitowej   [podobne do plastiku] obudowie.Jak dłużej był włączony,to się nagrzewał  i "uciekała stacja" i trzeba było szukać.To było radyjko  "Tesla".Mój ociec je lubił bo stawiał na nim kubek z kawą.Nie ostygła.Radio się o to postarało,zawsze było nagrzane.Ale były też wieczory z lekturą.W ten sposób zaznajomiłam się z Trylogią Sienkiewicza, twórczością Orzeszkowej,Reymonta i zupełnie" nie do strawienia" dla mnie Kraszewskiego.Ale trawić musiałam ,bo to ulubiony autor mojej mamy.Oczywiście czytał ojciec i robił to perfekcyjnie,aż dziwne ,że przecież  uczył się w "Aleksandrówce" a tam tylko obowiązkowy był język rosyjski.Mama w tym czasie wykonywała " robótki" szydełkowe i kiedyś wspomniała,że całą firankę zrobiła przed wojną w tramwaju,dojeżdżając co dzień do pracy.Ponieważ wydawało mi się to nieprawdopodobne wyjaśniła dodatkowo,że jeździła  pierwszą  klasą,co wprowadziło mnie w absolutne zdumienie.Okazało się jednak,że  takowa  klasa  była.,Oczywiście bilet był droższy i siedzenia miękkie .Pierwsza klasa przysługiwała tym,którzy zapłacą  za droższy bilet i pracownikom  i ich rodzinom.A że ojciec mój takim pracownikiem właśnie był ,stąd ten przywilej.Ale wracając do lektury,z czasem wybierałam sama i czytałam to czego nie powinnam,bo dla dorosłych,jak np "Łuk triumfalny  Erika Marii Rmarguea.Czytałam i marzyłam,że jak dorosnę,to będę palić tylko Guluazy i pić.............no właśnie........ zapomniałam co to miałam pić.Życie zweryfikowało marzenia.

To tyle Kochani na dziś .A jutro będę tu później...............bo dentysta..........niestety.

Czy wiecie kto to jest optymista?To człowiek ,który nie czytał  porannej prasy.

 No to co? jak to onegdaj bywało?
Kto ma  na działce drzewo Orzecha Włoskiego , co najmniej  kilkuletnie  zdaje sobie sprawę z tego ,jakich bywa rozmiarów.W miejscu ,w którym rośnie,można byłoby posadzić kilka drzew owocowych.No - ale miłość ,do tego gatunku akurat ,nie pozwala na  zamianę.Nawet jeżeli działkowicz jest uświadomiony ,że wyjaławia on bardzo glebę ,podobnie jak inne rośliny oleiste,ot choćby słonecznik .Wymaga  zatem nadzwyczajnej dbałości o glebę i intensywnego nawożenia,szczególnie substancją organiczną ,ale także nawozami mineralnymi.Zaniedbana gleba po kilku latach przypominać będzie krajobraz księżycowy.Warto także wiedzieć,że liście orzech  nie  daje się na kompost, a to z powodu zbyt powolnego rozpadu i niejednokrotnie też z powodu chorób grzybowych.Ale ja dziś nie tyle o uprawie chcę pisać, ile o właściwościach leczniczych owoców.Powszechnie znane jest lecznicze działanie  nalewki z zielonych,niedojrzałych owoców.Należy zebrać je w lipcu. .Przy problemach żołądkowych przyjmuje się 40 kropli   3 razy dziennie, a przy likwidacji pasożytów np. owsików 10 kropli raz dziennie.Nalewkę sporządza się w następujący sposób:orzechy należy rozdrobnić i przesypać cukrem.Pozostawić tak na dwa tygodnie,aby "puściły" sok.Dodać spirytus,tyle,aby owoce były pokryte.Im dłużej postoi tym działanie jej skuteczniejsze.A już dojrzałe owoce?.Ma to miejsce na początku października,spożywać należy jak najczęściej,albowiem maja one właściwości bakteriobójcze,obniżają poziom cholesterolu i obniżają też ciśnienie.Starożytni Grecy o orzechach mówili tak:"Jedna ich garść daje iskrę życiową na cały dzień,a Francuski robią sobie maseczki odżywcze na twarz,mieszając zmielone orzechy z miodem i mlekiem.I zawsze w tym miejscu przychodzi mi do głowy,a co by było jakby dorwały je pszczoły lub osy?Ale to ich sprawa.A Polki? - no cóż ,Polki myślą o sobie i rodzinie i dodają posiekane orzechy do różnych surówek.Komponują  się dobrze z każdym warzywem ,najlepiej z porem,kapustą pekińską i papryką.We wcześniejszych postach podawałam  niejednokrotnie jak surówki takie wykonać.

I jeszcze na koniec tematu orzechowego ,informuje,że na owocowanie drzewka ,które samo wyroslo z posadzonego  owocu,trzeba czekać około 10 lat.Szczepione,natomiast  owocuje po 5 latach.
No to właśnie przyszedł ten lodowaty dzień ,ale na szczęście tylko jeden.W takiej sytuacji jak byłam dzieckiem ojciec brał mnie na spacer,a przy okazji sobie popalił papieroska i obserwował budzącą się wiosnę i jak wyrwał się taki dzień to do fiołków ,lub stokrotek przemawiał wierszem którego pamiętam tylko początek............'Za wcześnie kwiatku ,za wcześnie,jeszcze zima mrozem dmucha.Z gór białe nie zeszły pleśnie,dąbrowa jeszcze nie sucha.............".To tyle tytułem wstępu.

A za moment Drodzy Działkowcy..!...........dziś o Orzechu Włoskim.Warto wiedzieć jakie ma wymaganie,co lubi a czego nie i czy aby na pewno chcemy go mieć na działce?