sobota, 16 kwietnia 2016

"Kobiety nie można zmienić.Można zmienić kobietę,ale to niczego nie zmienia."

W porze obiadowej..................."Boisz się utyć ? "wypij przed jadzeniem "setkę",to znosi uczucie strachu.
Dziwny trochę ten przepis,ale może to smaczne?Na razie nie mam zdania na ten temat.

KARTOFLE GOTOWANE Z SELERAMI.
==================================
Na 6- 8 obranych kartofli, jeden mały seler obrać też z łupy opłukać i pokrajać go i kartofle także karbowanym nożykiem w talarki,posolić i zalać woda aby tylko je pokryła.Gotować do miękkości .Potem je odcedzić ,obsypać usiekanym koperkiem i natką pietruszki,polać gorącym  masłem.Tak ugotowane kartofle podaje się do pieczeni wołowej ,baraniej ,lub kotletów.
Póki co ,rewelacji w tym nie widzę,ale przecież mogę się mylić.
W części rekreacyjnej z roślinami ozdobnymi są takie które przekwitły, np.tulipany,takie które aktualnie kwitną i takie która zakwitną późnym latem ,jak choćby  dzielżany .Dzielżany to oczy jesieni. Teraz należy tak postąpić.Nie zasilać niczym tych co,przekwitły,podlewać ewentualnie,gdy jest  taka potrzeba bardzo  oszczędnie i .......................nie,nie nie,nie obrywamy liści od tulipanów ,jeżeli jeszcze są zielone,bo te zielone magazynują w cebuli potrzebne składniki do  przyszłorocznego kwitnienia.Czy cebule corocznie wykopywać? a jeżeli tak to kiedy?Można corocznie,ale także można co dwa lata,a kiedy? A wtedy gdy pożółkną liście co przeważnie ma miejsce pod koniec czerwca.A pozostałe ozdobne,te przed kwitnieniem.? Te zasilić najlepiej nawozem płynnym ,bo to szybko działający nawóz i podlewać w miarę potrzeb z zachowaniem szczególnej ostrożności w miejscach gdzie rosną jakieś cebulowe np.lilie, te o grubych  długich pędach z kielichowatymi kwiatami na szczycie.A tak w ogóle ,to one powinny  rosnąc na podwyższonym zagonie tak jak czosnek ,bo i one i czosnek nie lubią wody w korzeniach.Czy nie lubią? chyba tak,bo czyż może lubić roślina choroby które ją niszczą ? a choroby od nadmiaru wody pojawiają się.Umyślnie opisałam wygląd lilii by nie mylić je z kosaćcami,co nie raz mogłam stwierdzić,że to się zdarza.Kosaćce w tym czasie,są jeszcze przed kwitnieniem więc powinny zdrowo wyglądać ,ale po kwitnieniu  dostaną plamy na liściach.Ale  nie wszystkie.Tylko te rosnące w zagłębieniach i w cieniu.Takie liście należy obcinać.

O Kochani ! rozpisałam się dziś  ponad miarę,to może na zakończenie jakiś przepis ,nie nie mój .Ze starej książki kucharskiej.
No - dobrze.Jesteśmy na działce i co ? I nie podlewamy,jeszcze nie podlewamy.Chyba że gleba jest wyjątkowo piaszczysta  i woda nie utrzymuje się w niej zbyt długo.Nawet drzewa,a i krzewy owocowe ,też jeszcze nie,ale za dwa ,trzy tygodnie już tak, w przypadku braku deszczu.Bo za te dwa trzy tygodnie i drzewa i krzewy będą w stadium zawiązywania owoców.Na początku tej drogi,  woda  jest potrzebna.Co do warzyw, to nie należy generalizować.Nie podlewać jednakowo wszystkich .Wody będą potrzebowały warzywa sadzone ,takie jak  np.sałata ,bo po posadzeniu nie zawiązała jeszcze odpowiednich ilości korzeni,tych włośnikowych szczególnie.Ale ,skoro już jestem przy sałacie,to przestrzegam przed podlewaniem konewką z sitkiem,całej rośliny, bo jak żadna inna roślina,tak sałata właśnie ,o przepraszam ,też cebula i szczypior mogą zachorować na SZARĄ PLEŚŃ.Są to początkowo  szare puchate nieco plamy,stopniowo  i skutecznie niszczące te warzywa.A już sałata w okresie wiązania główek jest bardzo,ale to bardzo podatna.Wiem,wiem,że macie dla  mnie takie pytanie.A duże pole sałaty  uprawianej  przez specjalistów,podlewane jest właśnie z góry? A i owszem.Tyle,że w tej wodzie jest preparat grzybobójczy,tak na wszelką ewentualność pojawienia się szarej pleśni.
Słodki cukrowy groszek posiany wcześniej bo to nie ciepłolubna fasola,będzie wymagał podlania .,a szczególnie taki który dla przyspieszenia wschodów był przed siewem moczony o! on szczególnie.Buraczki..............tak ,można już siać na zagonki i po siewie podlać,bo jego nasiona to kłębuszki ,dość twarde.A w każdym kłębuszku dwa,trzy nasiona.To dopiero dziwne,prawda? 

A w części rekreacyjnej?


Zatem zaczynam od tematu lżejszego kalibru.Polewka  onegdaj to była zupa z piwa o żółtek jaj i miodu słodka, kaloryczna i ciężka  ,ale musiał ja przełknąć konkurent starający się o rękę dziewczyny.I co dziwne w niektórych rejonach  Polski przyrządzał ją ojciec.Ale czarna polewka - o to coś zupełnie innego ,a właściwie nie,bo to , to samo tylko zaczernione sadzami z pieca w których pieczono chleb.Pamiętam  jak na początku lat 50 ych w pewnej podkieleckiej wsi obserwowałam pieczenie chleba.Ciasto zarabiano w dzieży.To taka ogromna,drewniana z zagłębieniem podłużna jak wanienka  misa.W niej zawsze pozostawiano kawałek poprzedniego ciasta, by po rozrobieniu spowodował rośniecie nowego.Takie suche drożdże.Wyrabiano to ciasto długo, O! długo.Palono w piecu dużych rozmiarów drewnem .Tak długo aż cały piec się dobrze nagrzał.Gdy spaliła się ustalona  porcja  drewna  ,to popiół po nim wygarniano pumietłem.Pumietło to był długi gruby kij z uwiązaną na  końcu słomą.Tym łatwo się wygarniało   i czyściło wnętrze.Potem wkładano tam uformowane bochenki.Tak pysznego chleba z tak chrupiącą skórką nigdy potem już nie jadłam.Ale wracając do naszej polewki.Czerniło się ją właśnie tą upaloną częściowo    słomą wkładając do białej polewki,która robiła się czarna.To dopiero było nie do zjedzenia.Czarne,gorzkie z kawałkami słomy.a teraz?b,a teraz jest................."choć cizia za kiosek skrzyżujem oddechy".............to też z mojego wiersza podanego wcześniej.

No - dobrze,dobrze.Ja tu sobie gadu gadu ,a jakby powiedziały mój sąsiad działkowy Stefan........." "A tam Niemcy się zbroją a Ruskie już w lesie stoją".
Wyszło - pisać.Ale wiecie co?Zainteresowana, też kulinariami  "rozprawie się" z polewką.Co to było i dla czego czarna i biała?Ale proszę się nie martwić,będzie o tym na tyle krótko,że zdąrze z aktualnymi poradami działkowymi.
No - nie wiem ,pisać,czy nie pisać?W taka piękną pogodę, wszyscy są na działce.
"Kto przed sławą cieka,tego ona dogoni".polskie.Moja,potknęła się i leży gdzieś na drodze.Takim dziś przysłowiem witam Państwa  i na wstępie okolicznościowy wierszyk ,a właściwie jego niewielki fragment - maciupenieńki.

JAK TO BYŁO?
=============
Jak to dobrze,że onegdaj pewna księżniczka Czeska,
pokochała księcia Polan, poganina Mieszka.
Urządzono zrękowiny,podano polewkę białą.
Ślub ,chrzest ,oraz wesele przez tygodni kilka trwało.
Propozycję taką mam,by brylantowe wesele,
też tygodni kilka trwało,przecież nie jest,to tak wiele.

piątek, 15 kwietnia 2016

Najnowsze badania wykazują,że kobieta z nadwaga żyje dłużej jak mężczyzna ,który........................... jej to wypomina.
Autorka, pani Maria Ochrowicz Monatowa proponuje takie danie na dziś.Może być sporządzone na kolacje.
SAŁATA Z KARTOFLI.
===================.
Na sałatę najlepiej jest gotować kartofle w łupinach i to ładne duże,rogalkowe,lub żółte.Amerykany są za sypkie i rozlatują się przy krajaniu.Po ugotowaniu obrać z łupy  i zostawić aż wystygną.Zimne pokrajać zwykłym lub karbowanym nożykiem w talarki.Posolić opieprzyć i wymieszać ,kto lubi z cebula w talarkach lub szczypiorem.Zaprawić octem i oliwą.

Wiem,że  nie wszystko w tekście jest zrozumiałe ot - choćby odmiany ziemniaków,które to nie amerykany ,tylko ameryki się zwały,ale gdzie te ameryki,smaczne,pachnące i puszyste.?Nie ma ich,ale nie tylko ich nie ma,i nie ma co" żałować róż jak płona lasy".Wracając jeszcze do tego przepisu,to zmodernizowałam go w ten sposób,że dodałam octu balsamicznego.A do czego podać taką sałatę?.Sprawdziłam, do wędzonej lub smażonej ,ale zimnej ryby np. na kolację
Jeszcze na moment wracam do miejsca gdzie tak nietypowo usytuowany jest trawnik.Tak myślę,że w takim ogrodzonym ze wszystkich stron murem  trawniku bardzo dobrze czułyby się HORTENSJE.One ,bowiem nie znoszą przeciągów i czasem to jest przyczyną nie kwitnienia krzewów,choć przyczyny mogą być też innego rodzaju,ale zaułek to ogromny dla  nich luksus.

I jak to na koniec często bywa,coś ze starej książki kucharskiej.
Jest średnio ciepło,świeci słońce,a lipy rosnąc przed moimi oknami zaczynają się  zielenić.A wiecie jaka  była o tej porze pogoda w 2013 r? Z moich zapisków wynika.:Leżały ogromne pryzmy śniegu.I nie daj nam Boże by się to powtórzyło ,bo przyroda zbyt rozpędzona  jest już w wiosennej wegetacji ,choć powszechnie wiadomo,że śnieg nie czyni tylu szkód co mróz,ale jednak.
Jak pogoda taka się utrzyma,myślę, o słonecznej to ruszmy na działki.A tam  ? a tam już nabrzmiewają pąki jabłoni i grusz bo to ziarnkowe.Ziarnkowe kwitną później od pestkowych,Pestkowe tj śliwy wiśnie,czereśnie w pełnej krasie.I w tym miejscu przypominam,że jeżeli macie w planie prześwietlanie brzoskwiń lub nektaryn to robi się to w tak nietypowym czasie.W czasie kwitnienia..No - jeszcze może się,zdarzyć,że końce niektórych pędów  wiśni są martwe,bo to nie ta odmiana winna na działce rosnąć .Nie Łutówka,.Winna rosnąć PANDA.Co z tymi pędami suchymi? Oczywiści wyciąć bo tam podejrzewam chorobę grzybową o nazwie MONILIOZA.Jest Łutówka ,jest monilioza ,jest Panda ,nie ma moniliozy.To tak trochę jak zabawa w chowanego,prawda?

Aha ! i jeszcze proszę poobserwować pąki jabłoni i grusz.W ogromnej ilości rozwiniętych kwiatów mogą być takie które  się nie  rozwiną za sprawą KWIECIAKA.Ileż to się o nim napisałam we wcześniejszych postach.W środku larwa żywi się właśnie zawiązkiem owocu.Zatem co?Zatem rozkładamy filie pod drzewami by przerwać cykl rozwojowy tego szkodnika,by uniemożliwić jej po wyjściu z zawiązka dostanie się do ziemi.
Każdy lekarz powie,że lepiej zapobiegać jak leczyć,i ja jestem także za zapobieganiem i z tej przyczyny o tym zapobieganiu ustawicznie ,niezmiennie.A to wszystko po to by ograniczyć do minimum stosowanie chemii. 
O TRAWNIKU,JESZCZE O TRAWNIKU.
 I tak myślę sobie ,że to temat "nie do zdarcia".Przyszło mi wczoraj rozwiązać problem  niezbyt atrakcyjnie wyglądającego trawnika.Jest usytuowany nietypowo  stąd problem dodatkowy.Z trzech stron jest mur ,wysoki i tylko ,a może niekoniecznie tylko,może aż dostęp światła i słońca od strony południowej, z tym że  lekko zacieniają go drzewa rosnące przed.Ale cień z tych drzew pada na połowę trawnika i ta połowa jest piękna  i zielona,natomiast ta o wystawie zdecydowanie południowej  wystawiona na działanie słońca ma martwe suche plamy.Najprościej byłoby stwierdzić,że ,zbyt intensywna jest tam operacja słoneczna.Tam drzewa nie rzucają cienia.Ale nie jestem taka pewna,że podlewanie  nawet systematyczne zlikwiduje ten problem.Bo jeżeli to jest przyczyną martwej darniny,jeżeli od słońca padły  korzenie trawy,bo nie ma w tej części przewiewu  bo z trzech stron  mur,to samo podlewanie nawet codzienne nie zreperuje ,nie naprawi tego.Tu trzeba jeszcze sprawdzić odczyn gleby,bo  dla trawy  jest on bardzo istotny.Bo trawnik zachowuje  się  podobnie w przypadku zakwaszenia .Odczyn mierzy się w pH.specjalnym aparatem .Jest  to zupełnie nie skomplikowane.Kwasomierz,zwany też pehametrem wskaże jaki jest odczyn.Winien być od 6,8 do 6,5, i o takim mówi się że jest  to odczyn obojętny.Bo może też być zasadowy ,lub kwaśny.I właśnie ,jeżeli aparat wykazuje pH poniżej 6,to jest to już zakwaszenie,lekkie jeszcze,ale nie wskazane dla trawnika.To co wtedy - spytacie ? To wtedy,należy zafundować trawnikowi nawóz wieloskładnikowy zawierający wapń i żelazo.O ! żelazo w nawozie na trawniki to ich piękny ciemnozielony kolor.Taki co to będą zazdrościć oglądający go.Ale,ale ale .Najpierw trzeba zregenerować ,naprawić suche ,pożółkłe miejsca.Nie będzie to sprawa na raz.Będzie na kilka razy.Pomoże w tym SUBSTRAT TORFOWY,koniecznie on ,nie torf,bo substrat ,to odkwaszony torf.Ważne bowiem jest by to co dajemy trawnikowi nie zakwaszało gleby.Na opakowaniu jakichkolwiek nawozów czy także substratu torfowego należy przeczytać jakie jest pH?Kwas i trawnik to jak woda i ogień.A teraz jak ten substrat zastosować?Raz na dwa tygodnie posypać BARDZO NIEWIELKIE ILOŚCI,jego w te wyprzałe ,bo tak też się nazywa  miejsca ,żółte,suche i martwe.Najlepiej zrobić to przed podlewaniem lub przed deszczem.I potem jeszcze raz i jeszcze raz,zawsze małe ilości.A skoszonej trawy nie zgrabiać,pozostawić.Bo o co w tym wszystkim chodzi?Chodzi o to by powstała warstwa gleby bogata w substancję organiczną.Bo tylko w takiej mogą rosnąć korzenie,może budować się darnina./A wiecie Drodzy Moi Czytelnicy jak gruba może ona być.? Nawet do 30,40 cm.No - niestety w piasku czy glinie nie powstanie taka darnina.Musi być w glebie coś pochodzenie organicznego.Nawet niech by tylko sama skoszona trawa.Jej pokosy nie będą brzydko wyglądały ,jeżeli  nie dopuści się do zbytniego wyrośnięcia,jeżeli kosi się często.W tym omawianym przypadku podejrzewam  być może kwaśną glebę ,a na pewno  glebę zbyt piaszczystą,lub gliniastą.

To bardzo drastyczny przypadek,bo też usytuowanie trawnika nietypowe,ale jeżeli Wasz trawnik  podobnie cierpi polecam" podejść do niego" w sposób podany wyżej.
Jak w takim tempie będzie pracować dziś mój komputer to niewiele napiszę.Ale póki co  :takie przysłowia.Chyba jednak nieco nawiązują ,teścia do poprzednich.

"Kiedy  człowiekowi wstyd tego co zrobił,wmawia sobie,że to był jego obowiązek."francuskie.
"Kto nie ma wstydu,nie ma czci."poloskie

czwartek, 14 kwietnia 2016

Bacowa do gazdy - piliście.Nie piłem.No to powiedzcie: "chrząszcz  brzmi w trzcinie."..................................."Chrobok burcy w trowie."
Jeszcze,taka informacja.Wypróbowałam wczoraj przepis ten,także wczoraj podany ,mający ponad 100 lat i oczywiście zaraz zmieniłam wieprzowinę  na pierś kurczaka...............bo Wiecie ? w tym wieku nie chcę kusić licha i podnosić poziomu cholesterolu.Wszystko zrobiłam identycznie i też lekko pobiłam mięso  i też skropiłam sokiem z cytryny i sporządziłam masło szczypiorkowe mieszając drobno pokrojony szczypior  DUŻO SZCZYPIORU, z nim.Potem lekko zamroziłam i potem pokroiłam na kawałki  i na każdą porcję położyłam.Jak masło wsiąkło w smażone gorące mięso to pachniało szczypiorkiem i co mnie zdziwiło nadało  mu charakterystyczny smaki zapach.I pozostało trochę do dziś.I wiecie co?wyśmienicie smakuje na zimno,na kanapce ................pychotka. Smaczniejsze od tradycyjnej wędliny i jakże posilne na drugie śniadanie.
A teraz ,pozwólcie Kochani,że jeszcze raz powrócę do tematu PELARGONIE.Te wegetujące na klatkach schodowych ,w garażach i piwnicach z okienkiem  -  jednak,koniecznie z okienkiem,bowiem także zimą musza one mieć  światło.Bo co spytacie? Bo to,że zdecydowanie ,zmienią swój wygląd.Staną się cienkie ,wybiegnięte  i słabe.O wiele słabsze jak winny być.Takie będą  podatne na choroby i szkodniki.O tej porze należy wszystkie hodowane jeszcze w pomieszczeniu,..........bo tak należy........,przyciąć,pozostawiając 20 cm ich wysokości.Nie żałować roślin ,bo to jest właśnie im potrzebne ,by zrobiły się krępe i gęste i nabrały prawidłowego pokroju.Po tym zabiegu, należy zmienić im niewielką warstwę wierzchnią ziemi i dosypać nowej i  choć jeszcze nie są wystawione na zewnątrz rozpocząć zasilanie nawozem specjalistycznym.O pobieraniu nowych sadzonek pisałam wcześniej,że najlepiej zrobić to w marcu.Jest jeszcze jeden termin rozmnażania pelargonii ,to -  sierpień..Robi się to z myślą o przyszłym roku.Bo nie więcej jak dwa  - no najdłużej trzy  sezony,możemy hodować raz osadzone w skrzyneczkach pelargonie.

Nie spieszyć się z wystawieniem na zewnątrz  najlepiej ,dopiero w maju i najlepiej w dzień pochmurny,a kto ma cierpliwość której zawsze mnie brakuje przeprowadza hartowanie ,przyzwyczajając je do zmiany stanowiska stopniowo Wystawiając najpierw na 2,potem na 4,potem na 8 godzin itd.
SZACHOWNICA FRITILLARIA. To  o niej myślę.Nazwa łacińska  ,po przetłumaczeniu oznacza kubek do gry w kości.Nadana została ze względu na charakterystyczny kubkowaty kształt.Jeszcze do dziś dziko rosną w Azji i Ameryce północnej i niektóre gatunki także w Europie.
W ogrodach i na działkach najczęściej   występuje szachownica cesarska zwana CESARSKĄ KORONĄ.Okazałą koronę tworzą kwiaty skupione na  szczycie grubej łodygi.A nad tymi kwiatami,których może być:6,7 a nawet 8 okazały pióropusz liści.Ulistnienie jest też w dolnej partii ,tuz przy ziemi.Warto posadzić i warto mieć cebule ,duże, a najlepiej,bardzo duże o obwodzie np.20 lub jeszcze lepiej 25 cm.O ! - to wtedy jest się czym pochwalić.Bo wiecie jaka łodyga wtedy jest wysoka?,jak góruje nad innymi ozdobnymi rosnącymi w pobliżu?Osiąga wysokość powyżej 1 metra.
Sama cebula,ale także jej część nadziemna wydziela przykrą woń,i z tej to przyczyny po pierwsze nie nadaje się na kwiat cięty  bo wstawiona do wazonu zmieni zdecydowanie powietrze w pomieszczeniu,a po drugie nadaje się do odstraszania gryzoni i kreta ,bo one też nie lubi tego zapachu i ten zapach wydziela cebula znajdująca się w ziemi  przez cały rok.No - niestety w niewielkim promieniu.Ale jak cebul więcej?

Jednak to nie wszystko.To na razie  Cesarska Korona .A podobna do niej Szachownica Kostkowata ? to coś małego ,ale też pięknego.Niestety ,rzadko spotykana  ale  akurat  mnie dobrze znana,że tak określę z autopsji.Warto wiedzieć ,że te niziutkie 20,25 cm roślinki  posadzone w jakimś miejscu,tylko one,stworzą przepiękny kolorowy dywan.Ich kwitnienie także ma miejsce na przełomie kwietnia i maja.I tak :biało kwitnie Aphrodyte i Pomona [ ta ma też różowe plamki],fioletowe , Saturnus,ciemno purpurowy jest Mars a z kostkowatym rysunkiem,Charon i Jupiter.Posadzone pomieszane  kolorystycznie cebule  tak pięknie wyglądają,że aż trudno to sobie wyobrazić.I co jeszcze jest istotne?,jednocześnie kwitną.

A teraz coś ważnego.Jak przygotować miejsce do posadzenia cebul i cebulek.?Jest pewna różnica,bowiem Cesarska Korona winna mieć zapewnioną głęboką uprawę gleby połączoną z nawożeniem  i wzbogaceniem  substratem torfowym o odczynie obojętnym i stanowisko słoneczne.Natomiast ,Szachownica Kostkowata tak głębokiej uprawy nie wymaga,bo też cebulki jej są znacznie mniejsze,ale dla odmiany gleba winna być lekko kwaśna co łatwo zmienić  dodając do niej  torfu,nie substratu torfowego,tylko kwaśnego torfu,a stanowisko może być lekko ,tylko lekko zacienione.Termin sadzenia lub przesadzania to koniec czerwca.,,A teraz ,też coś ważnego :Cesarska Korona jest rośliną trującą,zawiera alkaloid o nazwie ...........imperialina.Tylko ona.,
Ta roślina ozdobna niebawem zakwitnie.Jest przeurokliwa i może warto mieć ją na działce ?Może poświęcić jej nieco sił i środków by zadziwiała oglądających.A jeszcze do tego ,spełnia ona pewne zadanie fitosanitarne.
"Łatwiej  zmącić ocean,niż przeciwstawić się chciwości człowieka."koreańskie.
"Kto chce wszystkiego,często pozostaje z niczym."włoskie.

Takie sobie przysłowia ,bez jakiegokolwiek podtekstu .............prawda?

środa, 13 kwietnia 2016

Klaustrofobia,to lęk przed zamkniętą przestrzenią np.idę do monopolowego i boje się czy nie jest zamknięty.
A gdzie teraz rosną  rośliny ciepłolubne  tj,pomidory i papryka.Rosną,owszem w szklarniach doświetlanych lampami żarowymi i w miarę potrzeb dogrzewanymi.No - rosną też na niektórych parapetach w domu i jeżeli jeszcze przesadzone nie zostały  a są w fazie trzech liści to przesadzić je należy,sadząc po jednej roślinie do  doniczek luk plastikowych kubków [tak najtaniej] do wody,robiąc otwór w dnie do odprowadzenia nadmiaru wody.Sadzić należy głęboko,bo rośliny po hodowli parapetowej są wybiegnięte. To oczywista oczywistość.Po posadzeni podlać należy obficie ,potem oszczędnie by rośliny nie wybiegały  nadal nie wyciągały się do światła co jest spowodowane zawsze i tylko zbyt wysoką temperaturą panującą  w pomieszczeniu  i,jeszcze jak na taką temperaturę  za małą ilością godzin światła i za zbyt obfitym podlewaniem.?
W szklarniach ,lub tunelach foliowych rosną sobie i są bardzo zadowolone z pogody,bo taka jest dla nich odpowiednia i temperatura wystarczająca,zatem rosną rzodkiewki sałata ,a może też szpinak,a może też kępa szczypioru.Tam znacznie wcześniej rozpocznie wegetację. Jak chodzi o szczypior na zagonku,to tez można przyspieszyć jego wegetację przykrywając  go obciętą butelka po wodzie mineralnej ,tą 5 l.Ale uwaga na mączniaka .Pod takim okryciem może się pojawić ,w szklarni lub tunelu raczej nie.
Poza tymi warzywami ani pomidory,a już zupełnie nie papryka czy ogórki jeszcze nie powinny być siane i sadzone.Proszę wziąć pod uwagę to,że przeważnie na przełomie kwietnia i maja pogoda robi przykrą niespodziankę pod postacią śniegu i mrozu.No - może nie mrozu ale przymrozków i to one są o wiele gorsze,bardziej zdradliwe dla różnych roślin,tych poza szklarnią także.Bo sam śnieg,jeżeli czeka nas ochłodzenie jest zbawczy ,bo,[to może wydawać się dziwne]chroni od niskiej temperatury.Ostrzegam zatem,bądźmy cierpliwi i przeczekajmy ten zdradliwy i niebezpieczny czas,czas końca kwietnia,chociaż.Z moich zapisków pogodowych wynika,że w ciągu 30 lat ochłodzenia  w końcu kwietnia ze śniegiem i spadkami temperatury zdarzyły się 17 razy..............to jednak często.
O ,NIE KOCHANI,TAK BYĆ NIE MOŻE.Jeżeli na Waszej  działce rosną warzywa ,a niektóre już rosną,a inne jeszcze nie to nie znaczy,że te zagonki na których nie rosną powinny pozostać w takim" kształcie" jak je wiosna po zimie  zastała.Wiem,że na nich mają  będą np.pomidory,ogórki,fasola i że są to warzywa ciepłolubne które dopiero w maju na te zagony będą posiane lub posadzone.Nie przeszkadza to wcześniejszemu przygotowaniu tych zagonków polegające na znorkrosowaniu i zagrabieniu ich i niech czekają na swoją  kolei .Niedopuszczalne jest przekładanie tej prazy na potem,do maja,ponieważ  OBOWIĄZKIEM  każdego ogrodnika amatora jest dbałość o zachowanie jak największej ilości wody opadowej w glebie,tej która teraz jest niczym małe jeziorko pod ziemią i wyparowuje,wyparowuje,jeżeli ma taka okazję.A ta okazja to kanaliki uformowane przez nią gdy wsiąkała po jesiennych deszczach,topniejących śniegach i wiosennych deszczach.Tymi kanalikami także wyparowuje.I tak jak wcześniej było to  w dół,teraz jest w górę.W dół woda,w górę para wodna.Pisałam o tym wcześniej,ale nie jestem tak bardzo przekonana,że informacja ta została pozytywnie przyjęta.Aby przekonać nie przekonanych proponuje: popatrzeć na zgony już zagrabione i na te nie ruszone.Na zagrabionych gleba jest sucha ,bo para wodna podchodzi do miejsca zagrabienia i dalej nie i dalej koniec,bo przez norkrosowanie,spulchnianie, wzruszanie kanaliki w tej górnej części zostały zniszczone i o to chodzi.A gleba nie ruszana jeszcze w tym sezonie mokra,bo para wodna ma możliwość wydostawania się na zewnątrz.I niech to nie będzie mylące.................."przecież jest mokra",a mokra właśnie ma nie być .Mokra ma być ale pod warstwą spulchnioną w której albo już się znajdują rośliny, albo niebawem będą.Oj ! ja się chyba powtarzam,ale podobno informacji nigdy za wiele.PRZERWANIE PAROWANIA,TO UMOŻLIWIENIE PODLEWANIA ROŚLIN OD SPODU.NIC LEPSZEGO NIE MOŻE  IM SIĘ WYDARZYĆ.

A co tam słychać w szklarniach i tunelach?
A, te dwa przysłowia jakoś dziwnie mi się łączą ,jakoś nawiązują do wczorajszych.
"Wychowanie surowe,czyni dzieci mocne i zdrowe."polskie.
"Dobre wychowanie,zapobiega zarozumiałości".polskie.
"Człowiek dobrze wychowany ,nawet na wiecu nie krzyczy"angielskie

O! robi się ładna pogoda,zatem na działkę czas.Tam zawsze jest jakaś praca.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Póki co,pracowniku,nie ryzykuj.Pracuj powoli,bo gdzieś może stać radar.
PO PROSTU,PO PROSTU......................KOTLETY WIEPRZOWE NATURALNE  .                                                                                           =================================
Pokrajane kotlety wieprzowe z kostką,zbić lekko,skropić cytryną,niech tak poleżą z godzinę.Przed smażeniem posolić,obsypać lekko mąką i smażyć na rozpalonym maśle lub fryturze ,tak aby w niej pływały..Ułożywszy na półmisku położyć na każdy kawałek masła szczypiorkowego i ugarnirować jarzynką  i kartoflami.

I takie kotlety mogą być bardzo smaczne,niestety kaloryczne.

A ja  dodałabym do tego sałatkę z pomidorów ,a że pomidory też nie takie jak onegdaj smak wzmocniłabym szczypiorem solą i cukrem i  ostrym sosem typ np. Tabasco i dodała też oleju i   octu balsamicznego i wymieszała.Ale gdzie tu smak prawdziwego  pomidora?Poczekam na niego ,a tymczasem musi wystarczyć taki.
Zdarza mi się czasem oglądać programy o tematyce kulinarnej - właśnie i niejednokrotnie zadziwia mnie ilość składników dodawanych do mięsa.O co chodzi? myślę sobie.Kiedyś mięso pachniało mięsem i dla mieszkańców rejonów o nieco chłodniejszym klimacie jak np.  we Włoszech ot,choćby w Polsce to podstawa pożywienia ,to potrzebne kalorie.No - tak,tak było kiedyś.Dziś już świnie  karmione są różnymi mieszankami paszowymi,nie ziemniakami z ospą jak onegdaj.I tu przypomina mi się jak pewna osoba, jak tuż po stanie wojennym głodna mięsa odwiedziła swoją siostrę  w Szwecji  i zażyczyła sobie by ta na powitanie  usmażyła jej żeberka wieprzowe.I co? i fiasko,bo jak weszła do domu to spytała "A czemu ryba nie żeberka?"A to były żeberka ,tyle że  świnie niestety karmione były mączką rybną.Kiedyś nie do pomyślenia.
I na tę okoliczność przepis na mięso  sprzed 100 lat.
Jeżeli już jestem w tej tematyce kwiatowej,to przypominam wszystkim posiadaczom roślin ozdobnych o konieczności nawożenia ich..............tak teraz ,właśnie teraz,By skorzystały z nawozu jak najszybciej należy po posypaniu  [myślę o nawozie sproszkowanym] wymieszać  go z glebą narzędziem o nazwie pazurki,lekko,delikatnie.Dla jednego ze składników jest to szczególnie istotne ,"by nie wyparował", to azot.Lub wybrać formę nawożenia pod postacią nawozu płynnego mieszając go z woda w konewce.  Przeważnie jedna zakrętka na 10 l wody .To jest nawożenie tzw,szybkościowe,na takie rośliny reagują natychmiast - prawie.

I jeszcze moje ,jeżeli pozwolicie, pewne przemyślenia  o tematyce kulinarnej.
POWOJNIKI - KLEMATISY,to rośliny wieloletnie tj. byliny.Raz posadzone wznawiają wegetacje każdej wiosny..Takie piękne,takie niepospolite,a proszę sobie wyobrazić,że mogą rosnąc na zupełnie przeciętnej glebie, no  - może tylko by nie była ona zbyt ciężka i podmokła.Co nie oznacza,że jak ją użyźnimy mieszając w wykopanym pod sadzenie dołku kilka szklanek sproszkowanego obornika bydlęcego z substratem torfowym,to na to nie zareagują.Zareagują obfitszym i dłużej trwającym kwitnieniem.W każdym razie jeżeli torf,to odkwaszony tj. np. właśnie substrat.
Choć powojniki wywodzą się z rejonów znacznie cieplejszych jak nasz ,to jednak najlepiej czują się te ,którym zapewni się tak zwana wystawę południowo - wschodnią,lub południowo - zachodnią.Choć u mnie rosły właściwie na wszystkie strony świata.Te wystawione na południe nieco bledszy miały kolor ich kwiaty.A tak w ogóle to chodzi o to by gleba w której rosną nie przegrzewała się zbytnio.Pamiętam jak w Instytucie Kwiaciarstwa w Skierniewicach w połowie lat siedemdziesiątych  zobaczyłam je po raz pierwszy,to przed wszystkimi klematisami  tj od przodu posadzone były rośliny,też ozdobne,lecz płożące,okrywowe np rojniki,rozchodniki,czy zupełnie pospolite nemezje,te niziutkie roślinki obwódkowe ,także floksy szydlaste.Bardzo ważne jest regularne podlewanie,bo powojniki nie lubią suszy.Powojnik wspina się za pomocą ogonków liściowych.Wspinać jednak winien się mieć po czym.Mogą to być pergole ,trejaże i bramki.Jednak u mieszańców wielkokwiatowych zdolność ta maleje.Zatem im większe kwiaty  tym słabsze wspinanie się  po podporach i wtedy będzie potrzebna  nasza pomoc.Należy przywiązywać nowe pędy do podpór ,bo przecież zawsze jest coś za coś - prawda?.Największy niepokój mają posiadacze klematisów,jak też one przezimują?Jednak maleje on z roku na rok,bo zimy coraz cieplejsze.Jednak na wszelki wypadek przyda się porcja substratu turfowego ,z którego usypuje się kopczyk na zimę,a rozgarnia go wiosną.Zabezpieczy on korzenie przed przemarznięciem,bo gdyby przemarzły pędy to nie jest żadne zmartwienie.Po prostu należy je obciąć po stwierdzeniu  takiego faktu.Wyrosną nowe ,tak szybko,że jest to niewyobrażalne jak  i też będą pięknie kwitły.Wiosną i   tak obcina się ich część mobilizując do pojawiania  nowych.Bo na tych nowych,na tegorocznych,będzie miało miejsce kwitnienie.Dwukrotne nawożenie nawozem mineralnym dla roślin kwitnących w kwietniu i maju zwieńczy nasze dzieło i spowoduje,że nikt obojętnie  nie przejdzie,w czasie kwitnienia klematisów.
A odmiany? O,jest ich tyle,że nie pokuszę się o wymienienie .Wszystkie pięknie kwitnące,dużą ilością kwiatów ,a skala barw przeogromna.Moja  ulubiona ..............i tu zaskoczę Was Kochani. kolorem.................to JAN PAWEŁ II, o białych ,ale jakże dużych kwiatach.


A teraz ,nie wdając się w żadną politykę,moje sprawy i Nasze sprawy tj.działkowe.Przyszło mi do głowy,że dość  często polecam Państwu klematisy [to fonetycznie ]bo pisze się Clematisy,ale pozwólcie bym używała KLEMATISY ,Z GRUPY POWOJNIKÓW.Co o nich wiedzieć powinni chętni do posadzenia i posiadania.Jakie mają wymagania te przeurokliwe rośliny?
"Wybaczyć,to znaczy odstąpić od kary."abisyńskie.
"Miłosierdzia niegodzien,który go nikomu nie okazał"polskie.

I takie, oto przysłowia na dziś.Zupełnie  nie wiem czemu akurat takiej treści?

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Odpowiadam na pytanie zadane mi właśnie przez telefon.Moja koleżanka czuwa.Tak - można teraz sadzić klematisy ,tym bardziej,że sadzonki ich sprzedawane są w pojemnikach ,lub doniczkach.
Pewna osoba ,która preferuje działkę rekreacyjno - kwiatowa poprosiła mnie bym poradziła jak na niej urządzić kącik zacieniony,bo drzew owocowych tam nie ma tylko iglaki po brzegach i trawnik w którym w kilku miejscach coś w rodzaju skalniaków,bo rosną tam tylko niskie rośliny ozdobne  tak posadzone by ciągle miało miejsce kwitnienie jakichś ,od krokusów i szafirków poczynając  przez różnego typu rozchodniki i na  marcinkach kończąc".Coś z cieniem ,ale coś kwiatowego z cieniem" zaznaczył.No - nie ma tak wysokich roślin jakby tego sobie życzył i jeszcze do tego ozdobnych.Zatem zaproponowałam pnącza ,z rodziny klematisów,bo bardzo obficie kwitną i występują w wielu barwach kwiatów od białych przez błękitne i fioletowe i wrzosowe i niektóre kwiaty są pojedyncze , a niektóre pełne .No - ale one potrzebują podpór.Zatem poradziłam je wykonać z zaimpregnowanego drewna,.To trzy ażurowe, z drewnianych listewek ściany  i wszystkie trzy obsadzone właśnie klematisami w różnych kolorach.Wejście jest od strony północnej,a wewnątrz  stół i ławki do koła i miejsce na leżaki.I cień.Idealny cień."I wiesz co ? to drewno prześlicznie pachnie"stwierdził zainteresowany wypoczynkiem na działce,a,że mieści się tam też leżak .urządza sobie często drzemkę.Nie wiem jak na człowieka działa zapach świeżego drewna,ale udało mu się rzucić palenie papierosów " to zasługa tego  kącika drewnianego" stwierdził.I tak już pozostało tę nazwę powtarza cała rodzina.A patrząc  na ten - no niech już będzie kącik drewniany opleciony pędami kwitnących roślin pnących ,przecież,to coś pięknego.
Ale jeżeli ta roślina zwana przez niektórych chwastem i zupełnie nie wiem czemu też czasem mimozą nie ma wysokości 2 m,a 25 cm,to co Wy na to?
NAWŁOĆ  OGRODOWA.Wyhodowano  ,nowe odmiany,znacznie niższe  i o zdecydowanie  sztywnych  pędach.Te niskie nawłocie ani się tak intensywnie nie rozrastają ,ani rozsiewają,zatem o zachwaszczaniu nie może być mowy..Kwiaty  takie same,też są żółte w dużych wiechach i kwitną od lipca do mrozów.Ze względu na pokrój raczej wzniesiony doskonale się nadają do posadzenie wśród roślin ozdobnych płożących ot - choćby  rasem z floksami szydlastymi .One są niziutkie i pięknie będą się komponować z nieco [20,30 cm] wyższymi nawłociami.Teraz można je sadzić,teraz rozmnażać,poprzez sadzonki  pędowe...............A ich wymagania ,żadne,Każda gleba im pasuje ,byle wilgotna.I dobrze rosną też w cieniu - to ważne I proszę nimi nie gardzić,bo w kompozycji z fioletowo  kwitnącymi innymi ozdobnymi pięknie się prezentują,nawet na skalniaku na którym te stare,te dawne odmiany ,te wysokie byłyby nie do,przyjęcia.
A teraz Kochani ,Was zaskoczę,bo po tak pięknej  i dumnej roślinie ozdobnej zaproponuję coś co często jest pogardliwie zwane chwastem.......................ale.................
Amarylis ,to przepięknie  kwitnąca  roślina  doniczkowa cebulowa.Szkoda tylko że kwitnie tak krótko.Ja,,po wielu latach hodowli  "dopracowałam" się cebul o tak dużych rozmiarach,że w stosownym czasie uzyskuje 3 pędy z pakami kwiatowymi,zatem kwitnienie trwa dłużej.Pora kwitnienia przez hodowców jest "zaprogramowana " na termin jaki sobie życzą.Amatorom radzę kilka dni  po kwitnieniu usunąć pęd kwiatowy,bo czasem zagniwa,i może zniszczyć cebulę.Doniczkę wraz z liśćmi  pozostawić w widnym miejscu.Nie obcinać ich i niech tak sobie wegetują do końca sierpnia.W tym czasie oszczędnie podlewając.Z resztą w czasie kwitnienia także należy oszczędnie podlewać,bo cebule ,wszystkie absolutnie wszystkie ,nie lubią nadmiaru wody.Od niej mogą gnić.We wrześniu doniczki z całą roślina i z zielonymi liśćmi  należy przenieść w chłodne i  ciemne miejsce. I UWAGA ! BO TO JEST WAŻNE.TO ODPOCZYNEK KTÓRY IM SIĘ  NALEŻY .Nie podlewać wcale.Przenieść dopiero w marcu  do domu,oberwać suche liście i albo pozostawić w tej doniczce w której były cebule,albo przesadzić do nowych,nie koniecznie większych,ale z nową ziemią,pamiętając,że sadzi się BARDZO,BARDZO PŁYTKO, by dwie trzecie cebuli były ponad powierzchnią ziemi.Podlewamy i oczekujemy kwitnienia.Jeżeli są cebule świeżo posadzone,to nawożenie nawozem płynnym specjalistycznym do roślin kwitnących  rozpoczynamy dopiero po trzech tygodniach.I ponownie po kwitnieniu pozostawiamy cebulę aż do sierpnia by poprzez liście zmagazynowała potrzebne składniki na następne kwitnienie.I to wszystko,to tylko tyle.

Pozostawienie ich w domu od września do marca powoduje to,że kwitnąć nie będą.

Informacje tę dedykuje pewnej osobie ,która właśnie otrzymała AMARYLISA  i chce kwitnienie jego powtórzyć,ale także wszystkim lubiącym duże ,kielichowate w kształcie i w wielu kolorach kwiaty.
Takie sobie przysłowia:
"Gdy spotykają się pochlebcy,diabeł siada do uczty."hiszpańskie.
"Pochlebstw,używaj na wzór wody kolońskiej - wąchaj,ale nigdy nie połykaj".serbskie.

A co zrobić z tym AMARYLISEM,bo właśnie przekwitł?- no -  co zrobić?

niedziela, 10 kwietnia 2016

DESER - ZAGADKA.
=================
Będą potrzebne  4 kubeczki serka smakowego homogenizowanego  [razem około  czterdziestu paru dkg]  4 galaretki owocowe i 15 dkg rodzynków.Likier np. "Adwokat".

Należy przygotować kompotierki lub kokilki . 2  galaretki rozpuścić tylko w pół litrze wody,a nawet  może być jej mniej.Nie tak jak jest podane na opakowaniu,tylko 2 GALARETKI I TYLKO PÓŁ LITRA GORĄCEJ WODY.Dodać połowę rodzynków.Gdy lekko przestygnie do galaretki włożyć 4 opakowania smakowych serków.Ja preferuję waniliowe.Wymieszać .Ponalewać do przygotowanych kompotierek  lub salaterek itp,ale tylko do połowy.Wystawić w chłodne miejsce.Gdy zastygnie ,rozpuścić pozostałe dwie torebki galaretki ,ale już prawidłowo ,tak jak jest podane na opakowaniu,zatem w 1 litrze wody.Dodać  pozostałą połowę rodzynków ,wystudzić.Chłodną zalać to co w kompotierkach .Wystawić do chłodu niech zastygnie.Można podawać w tych naczyniach, w których j były sporządzone ale bardziej elegancko będzie wyłożyć całość na talerzyki i polać to likierem.Zamiast rodzynków można dodać aktualnie występujące owoce ,np teraz ,truskawki.

Smacznego!
I jak to się ma do deseru nie malinowego w prawdzie, ale wykonuje się go szybkościowo.Kiedyś już podawałam ten przepis ,ale ,że ciągle coś zmieniam,coś ulepszam ,dziś w nowej formie.
Wykonanie tego nie jest łatwe ,ale też nie niemożliwe,a pyszne chyba,oj! pyszne.Tak przed stu laty podawano na deser maliny.

KREM Z MALIN.
==============
Przetrzeć przez sito tyle malin ,by uzyskać pół litra surowego powidełka.Zamrozić na lodzie. A potem dodawszy dwa białka,ubijać tak długo aż narośnie.Wtedy dodać pół litra kremowej śmietanki ubitej na pianę z 35 dkg cukru i ,10 listków rozpuszczonej żelatyny wymieszać dobrze,włożyć do formy zmaczanej w wodzie i wysypanej cukrem i postawić na lodzie.Taki deser podaje się do bardzo uroczystych obiadów z czarna kawą i koniakiem.

To tyle , i aż tyle.Jest o czym myśleć.Spróbować,czy nie?
Maliny rosnące na stanowiskach słonecznych maja słodkie owoce,słodsze od tych,które rosną w cieniu.Także krzewy nigdy nie powinny być "głodne",bo" nakarmione" [ teraz koniecznie] urosną grube i długie i ma to bezpośrednie przełożenie na wielkość i smak owocu.I proszę nie mieć obiekcji,że nawóz rzuca się na wysypaną korę.Da sobie radę,da.I oby to było co najmniej trzy razy.Ostatni raz w początku  lipca.Ale wracając do deseru,to może to być tylko podanie owoców z bitą śmietaną.Można ze sobą zabrać  takowa w spreju.Ale dzieci lubią maliny bardziej słodkie.Proponuję zabrać ze sobą na działkę BEZY,PO PROSTY BEZY i je pokruszyć i wymieszać delikatnie z owocami malin.To nie pycha,to pychota.

A czy jest coś na temat malin w starej książce kucharskiej? Sama jestem ciekawa.
Ogrodnikom amatorom ,zdecydowanie nie poleca się odmian malin tzw.tradycyjnych.To te co owocują w czerwcu.Ze względu na to,że są bardzo podatne na choroby grzybowe ,choćby takie jak zamieranie pędów,bo  też pędy tych odmian maja kiedy te chorobę "podłapać".To czas jesieni  i zimy.Bowiem by maliny tradycyjne zaowocowały potrzebne są dwa sezony .W jednym pędy rosną,pozostają na zimę i w drugim dopiero na  nich pojawiają się owoce.Ale kto ma maliny owocujące w sierpniu,w trochę nietypowym czasie ten wie,że, są one zupełnie nie kłopotliwe i do tego  jednoroczne,zatem nie maja okazji nic "podłapać",żadnej choroby.I o to chodzi.Polecam szczególnie odmiany :POLANA LUB POLKA.Teraz można sadzonki kupić.Z tych sadzonek będą rosły pędy i w lipcu zakwitną i plon będzie się z nich zbierać od sierpnia do mrozów i potem wytnie się wszystkie tuż przy ziemi, i potem wyrzuci i potem na wiosnę pojawia się nowe.Poza URZĄDZENIEM IM POLETKA W KTÓRYM BĘDĄ ROSŁY,a to na samym początku tuż po posadzeniu i wycinaniu pędów nie ma   żadnych innych prac,a co najważniejsze oprysków przeciw chorobie grzybowej zwanej zamieraniem pędów ani przeciw szkodnikowi kistnikowi malinowemu ,ani innym.Bo, np. kistnik jest w czerwcu w środku owocu ,to znaczy może być .W sierpniu go nie ma.Bo w przyrodzie wszystko ma swój czas występowania.Zatem białej tłustej larwy w owocach sierpniowych nie spotka się.By maliny "nie szły na całą działkę" należy te ich zamiary ograniczyć jakimś "płotkiem" plastikowym lub drewnianym.Także by nie potrzeba było pielić  miejsc gdzie one rosną dobrze jest wysypać tam korę,bo  ze względu na bardzo płytko  znajdujące się tuz pod powierzchnią korzenie jest to bardzo nie wskazane.
Nie wiem w jakiej cenie teraz są sadzonki,ale przypominam sobie,że dawniej były dość drogie i wówczas działkowcy pozwalali na to by powstawały nowe ,w dużych odstępach je sadząc.Po pewnym czasie tak się zagęściły,że można było nowe sadzonki pobrać i posadzić w nowym miejscu,powiększając ich ilość.I tak z 10 ciu po 3 latach było ich około 20 tu.lub więcej.Polecam ten sposób.

A że owoce malin są zdrowe nie potrzeba nikogo przekonywać i że można z nich na działce przyrządzić wyśmienity deser ,chyba także..............ot -  choćby..............
Czyżbym jeszcze tej wiosny nie wspomniała nic o malinach?To tak a pro po  czyżby.Jeżeli nie ,to duży,o duży błąd.Odmiany,, sposób "prowadzenia", malin gdy te dwie sprawy są znane ,to sukces  gwarantowany,plon wysoki i mało przy nich  pracy.
Właściwie,to dla czego ja pracuję w niedzielę ?ale skoro już  - to takie przysłowie:
"Gdy mokre w kwietniu niedziele ,to rok się sucho ściele."Czyżby czekało nas podlewanie?O to - będzie oddzielny temat .Ale o num w stosownym czasie ,bowiem właśnie jest mokra kwietniowa niedziela.Pisząc to użyłam słowa czyżby i przypomniał mi się taki fakt:Było to w połowie lat 60 .Poprosiłam pewna osobę która właśnie szła do domu towarowego . To taki luksusowy sklep w tamtym czasie,by kupiła mi perfumy o dziwnie obiecującej nazwie "Być może".Były wtedy bardzo modne.Wróciła i oświadczyła mi nie ma tych twoich "Czyżby".