wtorek, 5 września 2017

Student na wydziale weterynarii otrzymał trudne pytanie..........."czy można wykonać aborcję u krowy?".Oczywiści oblał,nie wiedział.Zmartwiony poszedł do baru na jedno piwo.Siedzi  smutny,a kelner  go pyta czemu ? Czemu ?czemu ? denerwuje się student  . No to powiedz mi czy  można wykonać aborcję u krowy ? .................na to kelner................."Aleś się bracie wrobił."
Nie znam osoby lubiącej kwiaty by na pierwszym miejscu nie postawiła MIGDAŁKA.
Migdałek jest krzewem o łukowato wygiętych pędach.To na tych pędach pojawiają się na przełomie kwietnia i maja kwiaty.Cóż to za przepiękny widok.Kiaty bowiem osadzone są na pędach  gęsto,jeden przy drugim,a wyglądem  przypominają male różyczki o landrynkowo - różowej barwie.Prezentują się niespotykanie urokliwie zarówno  na krzewie jak i w wazonie.I wiecie co ?
Pędy tego krzewu,można ściąć pod koniec zimy i wstawić do wazonu.Zakwitną wcześniej, podobnie jak pędy forsycji .Pędy forsycji także można ściąć pod koniec zimy i zafundować sobie w mieszkaniu wiosnę wtedy gdy na dworze szaro i zimno.No ! - a już migdałek - to rewelacja .
Decydując się na  kupno krzewu,można wybrać formę krzaczastą lub  pienną.Pienną ,to znaczy  szczepioną na wysokim pniu.I jeden i drugi krzew jest prześliczny w czasie kwitnienia.
A jakie należy spełnić warunki by tak wyglądał ?
Dobrze rośnie i kwitnie na glebach żyznych,dość wilgotnych od dawna uprawianych.Nie lubi gleb bardzo ciężkich,ale też i piaszczystych,miejsca  winy być raczej słoneczne i zaciszne.
Przycinanie i prześwietlanie połączone z odmładzaniem krzewu należy wykonywać nie częściej jak raz na 3,4 lata.Kiedyś gdy zimy były ostrzejsze jak teraz usypywano wokół krzewu kopczyki,podobnie jak to się robi przy krzewach róż.Teraz najczęściej hodowcy z tego rezygnują.

Czasu  dziś mam tak mało,że nie zdążę nic napisać o grzybach,ale przysłowie zdążę :
Jeśli wrony z krzykiem lecą  w las na noc,będzie koniec słoty.polskie.
A przydałby się koniec tej słoty,oj ! -przydał,ale nie wiadomo jak to jest z tymi wronami i z lasem,bo ani jednego ani drugiego nie ma w mieście.Przy okazji wyjaśniam,że te czarne ptaki, które czasem zwane są wronami i mieszkają w Łodzi,to kawki lub gawrony.Nie wrony.No - i z wróżby nici.

By nie wyglądało tak, jakbym zapomniała o działkowiczach i o działkach ,odrabiając zaleglosci proponuję przemyśleć,czy przypadkiem nie byłoby wskazane mieć na działce lub w ogrodzie.....................,,

poniedziałek, 4 września 2017

Nasze babki  nie dysponujące zamrażarkami na zimę soliły grzyby ,surowe.Potem je moczyły jak śledzie  i przyrządzały  jak świeże .Do tego jednak nadawały się tylko takie, które nie wydzielają śluzu,młode,niewielkie i  najlepiej blaszkowe.Próbował jeden raz tak zakonserwować je na zimę.Ale skoro piszę, jeden raz,to oznacza,że  rewelacja to nie była.
Dziś jeszcze tylko to :Zastanawiacie się Państwo z pewnością,czemu nic nie piszę o pasteryzacji,bo to też jest sposób przechowania owoców i warzyw na zimę,a czemu nie grzybów ? Bo pasteryzując grzyby narażamy się na ryzyko,że  się popsują.Z resztą nie tylko grzyby ,także fasolka szparagowa,zielony groszek,kalarepka i kapusta  słodka.Wszystkie te warzywa i  grzyby także, nie posiadają same w sobie konserwantów,stąd to ryzyko.Zatem lepiej je po wstępnym przetworzeniu zamrozić i część ususzyć i część zamarynować.
Gdy padał deszcz,ale także  ,po deszczu ,należało się stosownie ubrać,bo wszystko w okół było mokre.Oczywiście kurtka nieprzemakalna z kapturem ,ale to nie tylko.Dobrze jest opasać się cienką folią  ,jakby spódnicą  przewiązując sznurkiem od pasa do polowy łydek,by ściekający z kurtki deszcz nie moczył spodni ,ale to tylko w przypadku padającego deszczu.Przeczekać aż przestanie padać ?............na to mogli sobie pozwolić tubylcy ,nie przyjezdni.Chcę zatem powiedzieć,że w różnych warunkach przyszło mi niejednokrotnie chodzić po lesie i moje spostrzeżenia są  następujące: .Suchy grzyb,a mokry grzyb,to bardzo duża różnica.Brązowe kapelusze, gdy są mokre ,tak się błyszczą ,że trudno ich nie zauważyć.Po zbiorze jednak należy takie mokre rozsypać  jedną warstwą by przeschły.Często to robiłam,rozsypując je na brezentowej płachcie  w stodole.To obrazuje ile ich było.Raz ,chodząc po lesie ,zapatrzona w podgrzybki,nie spostrzegłabym rosnących w trawie prawdziwków.Początkowo myślałam,że dziecko zgubiło piłkę,ale to nie była piłka tylko kapelusz ogromnego prawdziwka,a obok niego mniejsze.Gdyby ten kapelusz nie był mokry,nie zauważyłabym  go.

I co ? i opowieści moich nie widać końca.

Wydawało mi się ,że wszystko o grzybach napisałam,że jako stara grzybiara miałam czym się podzielić,ale gdzie tam.Jeszcze takie moje doświadczenia.Aha !- ale przed tym : ze starej grzybiary ,pozostała już ,tylko stara ,ale jest co wspominać.Niejednokrotnie było tak,że na grzyby jechałam na kilka dni.Czekał na mnie cały pokój w leśniczówce,w Borach Tucholskich.Leśniczyna cieszyła się zawsze ze spotkań i byłyśmy umówione  [nie było jeszcze tel.komórkowych],że jak tylko stwierdzi ,że grzyby się ukazały ,to wysyła telegram , o takiej treści :"Przyjeżdżajcie natychmiast ".O grzybach w tym telegramie nie mogło być mowy,by nie zjechała się cała Łódź.Czasem to był koniec sierpnia,a czasem dopiero koniec października.Chodziło o duży wysyp grzybów,by warto było przyjeżdżać na kilka dni.I wiecie co ? Wtedy gospodyni paliła w piecu w moim pokoju i między kaflami  tego pieca umieszczała patyki.Na sznurkach zawieszałam tam grzyby.Powoli,ale sukcesywnie schły.Zmieniałam tylko sznurki i zawieszałam nowe.Czasem też układała na piecu kuchennym metalowa siatkę w ramach podpartą na kilu cegłach.Te doswiadczenia też mogą Państwo wykorzystać ,dysponując piecami.
Będąc kilka dni ,bo nie opłaca się 428 km.[jeszcze pamiętam ] jechać na jeden dzień,tym bardziej,że paliwo było w tym czasie na kartki.Dobrze,że mój" przyrząd  do jeżdżenia" ,bo trudno "malucha" zwać samochodem,w trasie palił około 5 l Ale pomieściły się zawsze w nim wszystkie grzyby.
Często zdarzało się zbierać grzyby gdy padał  deszcz ,lub zaraz po deszczu.Wtedy.........................
A , niech tam,niech będą przysłowia o kobietach :
Kobiet ukryje miłość przez 40 lat,ale nie potrafi ukryć złości i gniewu. arabskie.
Kobieta woli mężczyznę bez pieniędzy,niż pieniądze bez mężczyzny. greckie.
Kobiety i koronki najlepiej wyglądają przy świecach. angielskie.

niedziela, 3 września 2017

Do żony zwraca się "kochający mąż ",że gdyby miała jędrniejsze pośladki  ,to nie musieliby kupować specjalnych ściągających majtek,a gdyby miała jędrniejsze piersi  ,to zaoszczędziliby wiele na kupnie biustonoszy.A żona jak to żona ,odpowiedziała mu tym samym ,że gdyby on miał jędrniejsze................ to nie musieliby zatrudniać ogrodnika,listonosza i hydraulika.
Temat grzybowy wyczerpany.......................no ! - może z niewielkim zastrzeżeniem.Zupełnie inaczej postępuje się przy marynowaniu i suszeniu   gąsek i pieczarek,ale gąski  jeżeli będą, to na samym końcu występowania grzybów leśnych.
Co do tego,czy przechowywać suszone grzyby w płóciennych woreczkach ,czy w naczyniach szklanych szczelnie zamknięte,czy w metalowych puszkach ,zdania są podzielone  .Można i tak i tak .Ważniejsze jest by  grzyby były całkowicie suche i za tym  przemawia sposób - w woreczkach.W każdym sposobie jaki wybierzemy należy włożyć dwa,trzy liście laurowe ,by zapobiec wylęgowi moli grzybowych.Nikt tego  nie badał,zatem nie wiem ile jest w tym prawdy.Ja na tak zwany wszelki wypadek zawsze wkładam.Aha ! - wbrew przekonaniu,że mole do grzybów dostały się z zewnątrz....................informuję,że nie .Zostały złożone jaja przez dorosłe osobniki wtedy gdy grzyby rosły.Zatem ,nasze grzyby i nasze mole.To tak jak z robaczywieniem suchych ziaren  fasoli strąkowcem fasolowym.Też do złożenia jaj dochodzi w trakcie rośnięcia i dorastania strąków ,a do wylęgu jaj złożonych  na ziarnach w czasie przechowywania i także ,albo się wylęgną albo nie. Nie wylęgną się gdy fasola będzie przechowywana w dwóch ostatnich miesiącach w roku  i dwóch pierwszych [to okres wylęgu ] w temperaturze , + 4,5 stopni .Po tym czasie jaja usychają i odpadają od ziaren.W myśl zasady ,że wszystko w przyrodzie ma swój czas,swoje 5 minut.
Do suszenia najlepszy będzie sznurek typu szpagat,bo i mocny i nie utrzymujący wilgoci.Nieco dłuższy jak przewiduje ilość kapeluszy grzybowych.Nawlekamy jeden za drugim .W tym miejscu jeszcze nie ustalamy odstępów.Do tego będzie potrzebna rurka plastikowa pocięta na kawałki około 4 cm.Ale to nie wszystko.Każdy kawałek rurki jeszcze należy przeciąć wzdłuż.Gdyby był z tym kłopot podpowiadam................albo bardzo ostrym nożem,albo nożykiem do przycinania tapet ,albo jak rurka niezbyt gruba  [myślę o jej ściankach ] po prostu nożyczkami.I taką cienką najlepiej się posługiwać Kto ma daleko do supermarketów budowlanych ,niech kupi w najbliższej drogerii rurkę do spuszczania wina z balonu.
No - ! to rurka pocięta  na kawałki i przecięta wzdłuż.Teraz rozsuwamy nawleczone kapelusze tak by można miedzy nie założyć rurkę,posługując się przecięciem.Wyśmienici wyschną , takim sposobem zawieszone za lodówką.Gdy już całkiem suche - zdejmujemy kawałki rurek i teraz mogą kapelusze stykać się z sobą.
No - to jeszcze przechowanie suszonych grzybów,bo o marynowanych powiem tylko tyle ,że wystarczy im suche i ciemne miejsce.
I jeszcze to :Gdy marynowane podajemy na stół to należy je przepłukać na sicie przegotowaną wodą.Pozbawiamy je wówczas nieapetycznie wyglądającej zalewy w której był zakonserwowane.

A jeśli zdarzy się [ mnie to nie spotkało ] ,że rurki się zepsują po pierwszym użyciu  ,to tylko świadczy o tym,że źródło ciepła było zbyt intensywne.Przy takim ,suszenie trwa błyskawicznie  co oznacza,że rurki były zbędne.Za lodówką z pewnością nie.
Do suszenia grzybów się nie płucze,co najwyżej jak są bardzo zapiaszczone można je delikatnie wytrzeć jakąś delikatną szmatką.Tak też robiły nasze babcie a ja ? A ja  przeznaczyłam do tego pędzel.Tak,tak -pędzel.Taki co to nim rozprowadzają mydło panowie golący się jeszcze tym sposobem. Jest on w porównaniu do pędzli służących do malowania ,z o wiele delikatniejszym włosiem i można go kupić w każdej drogerii. Doskonale pozbawia piasku każdego grzyba.No - jeden problem z głowy.A teraz .................gdzie suszyć ? Zamiłowani w zbieractwie grzybiarze już maja, już są zaopatrzeni w suszarki elektryczne .Ale poza tym ? Poza tym w mieszkaniach mamy różne źródła ciepła.I wcale nie myślę tu o pieczach czy kaloryferach .Nie, właśnie nie.Mamy rurki z ciepłą wodą.I w tym miejscu już słyszę .................." ale  nie wszyscy mają ciepłą wodę ".A lodówki mają ? Przeważnie mają.I tak jak lodówka chłodzi do wewnątrz ,tak grzeje na zewnątrz.Z tyłu jest całe źródło ciepła.Po odkurzeniu można zawiesić tam nawleczone na sznurki całe grzyby lub tylko ich kapelusze.Jeżeli tylko kapelusze to jest nowy problem bo stykając się ze sobą dłużej w tych miejscach schną i mogą pojawić się tam pleśnie.Zawsze  należy to mieć na uwadze,a szczególnie jak źródło ciepła  nie jest takie by suszenie przebiegało szybko.Szczególne baczenie należy mieć na kapelusze prawdziwków bo są jędrniejsze co powoduje,że proces suszenia się przedłuża...................ale i na to jest rada.Rada szczególnie przydatne gdy  nie jesteśmy w swoim domu.Moi przyjaciele  corocznie jesienią wyjeżdżają  na kilkanaście dni na grzyby do swoich znajomych w Puszczy Noteckiej i tam maja okazję posługiwać się moimi radami.Póki co ,są mi bardzo wdzięczni.
To jak to nawlekać te kapelusze prawdziwków  rozpoczynając od największego ,kończąc na najmniejszym.
:Pisząc o marynowaniu ,winnam dodać jeszcze,że do marynowania nadają się tylko male grzybki,takie co to jeszcze nie rozwinęły całkowicie kapeluszy.Większe można przeznaczyć  do zamrożenia lub suszenia.
Ale - uwaga ! Nie zamraża się grzybów surowych.Można je krótko  obgotować  lub też krótko 
usmażyć na maśle.
To tyle na temat mrożenia.Z suszeniem pracy będzie więcej.A zatem...................
Moje doświadczenie w zbieraniu i przetwarzaniu grzybów jest doświadczeniem ,wieloletnim.
I Bory Tucholskie i Puszcza Notecka i Podkarpacie ze swoimi nie tak wielkimi kompleksami jak puszcze,ale za to obfitujące w  grzyby rzadko spotykane gdzie indziej w ..........rydze.Pamiętam jak onegdaj spotkałam je w rowie odprowadzającym wodę.Okazało się,że było ich 117 sztuk przepięknych zdrowych .Rydze są wyśmienite smażone na maśle ,a jakże smaczne w zalewie octowej , tj. marynowane.Należy tylko unikać zbyt częstego dotykania bo od tego ciemnieją i niech tam sobie pociemnieją smażone,ale te marynowane ? One  ładnie wyglądają w słoikach ,gdy zachowają pierwotny kolor.By to uzyskać ,by tej barwy nie zepsuć należy przy obieraniu,przeglądaniu i przygotowywaniu do obgotowania naszykować wodę zakwaszoną i w takiej płukać.Gotować w osolonej,ale także zakwaszonej  wodzie.Natychmiast po ugotowaniu  nakładać do słoików,choć muszę tu podać do wiadomości  jak robiły to nasze babcie.Nie tylko postępowały tak z rydzami,ale ze wszystkimi innymi marynowanymi grzybami.Następnego dnia zalewę wodno- octową zlewały i  po przegotowaniu zalewały ponownie.Robiły to trzykrotnie.Wówczas każde grzyby nabierały przepięknego koloru.Sprawdziłam to na podgrzybkach. Wierzch kapeluszy był bardzo ciemnobrązowy a spód żółty jak wielkanocny kurczaczek.Z tą jednak różnicą,że trzeciego dnia sporządzałam świeżą nowa zalewę,w proporcji : 3 szklanki wody,1,5 szklanki octu ,2 łyżki soli  i pół szklanki cukru.I ładne to i smaczne ,a jak apetyczne w swoim uwięzionym w słoiku wyglądzie..................chciałoby się powiedzieć ...................jak żywe.
Jest szaro,deszczowo i niezbyt ciepło.Ale - niech tam.W taką pogodę grzyby rosną i o grzybach dziś króciutko chciałabym napisać,poradzić coś z własnego doświadczenia,ale przed tym przysłowie :

Winien niedźwiedź  ,że krowę zjadł,wina też krowa,że do lasu poszła. polskie.
Dla czego o takiej treści przysłowie ? Bo grzyby,to las, a las to być może niedźwiedź,choć absolutnie nie życzę grzybiarzom takiego spotkania.Mądrzy i doświadczeni ludzie radzą w takiej sytuacji nie wpadać w panikę i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.Łatwo powiedzieć gorzej z wykonaniem.Nie będę się rozpisywała na temat jak to mnie spotkało i jak to ja "nie wpadłam w panikę ".Jednak, jak widać żyję .