sobota, 10 grudnia 2016

Dowcip wędkarski.
- Biorą ?
- Nie bardzo.....
- Złapał pan coś?
- Jednego .
-I co pan z nim zrobił ?
- Wrzuciłem do wody.
- Duży był ?
- Taki jak pan i też mnie ...............
Życząc smacznego rozstaje się z Państwem do poniedziałku,bo chyba jutro się nie spotkamy.
Zmodyfikowana przeze mnie SAŁATKA NIEMIECKA.
Gdy byłam dzieckiem mam ja robiła właśnie na czas postów .
Składała się z ziemniaków cebuli śledzi  i  tłoczonego na zimno oleju.By była smaczniejsza i bardziej wytworna ja robię ją tak : gotuje 6, 7, średnich ziemniaków w łupinkach,studzę,obieram  z łupinek i kroję w kostkę.Dodaję dwie średnia cebule ,także pokrojone w kostkę i do tego 1 małą puszkę  [  [Anszuła] obojętne czy pod postacią filecików czy koreczków.Miażdżę je widelcem i mieszam z ziemniakami i cebulą .Dodaje 4 ,5 łyżek dobrego oleju smakowego, o smaku np. czosnkowym.Amatorom czosnku polecam też dodanie 2,3 ząbków czosnku przeciśniętych przez praskę.I jak w każdym innym przypadku cebulę po rozdrobnieniu na kilka minut posypuję 
 1  łyżeczką cukru.To zupełnie zmienia jej ostry smak.
Ale Uwaga ! - ta sałatka bardzo wzmaga apetyt i jeszcze to................. Jest wyśmienitą przystawką  ,a czysta ,zimna wódka pasuje do niej jak żaden inny alkohol.
Po ilości "otwierań " poznaje ,że moi Drodzy Czytelnicy zajęci są innymi sprawami.Czyżby już świątecznymi ?  No - tak,czas na mycie okien stosowny ,bo temperatura dodatnia, a ja przypomniałam sobie jeszcze jeden przepis sałatkowy.Aha ! - wczorajsze sałatki moja koleżanka zaakceptowała z uwagą,że ta czerwona  trochę jest za ostra.A wiecie co powiedzieli jej synowie ?.............Nie, nie ciociu ona jest pyszna.Ot ! - młodość inaczej smakuje potrawy.
A ta ,którą mam na myśli,to......................
A dla czego to odradzam wykonywanie teraz.........[..w tych dniach] jakichkolwiek prac na działce.Bo teraz jest gleba bardzo nasiąknięta wodą  i udeptywanie jej,bez czego przecież  nijak  nie można ominąć ,będąc tam to niszczenie jej struktury.A już ,chodzenie po trawie................O! - to jest dla niej zabójcze.Kiedyś  tłumaczyłam  mojemu sąsiadowi,że depcząc darninę ZRYWA SIĘ JEJ KORZENIE, oczywiście  tylko wtedy gdy jest ona bardzo  nasiąknięta wodą.Można to łatwo poznać .Po wejściu na trawnik "zapadamy " się pod własnym ciężarem.Jednak, mój sąsiad chciał sprawdzić czy to prawda.No ! - i się przekonał ,że prawda,a wiosną ?A wiosną sprawa się" rypła" ,używając słownika młodzieżowego.I wiecie co ?  Wiosną ,każdy ślad  był widoczny pod postacią " ",żółtej  stopy".Dopóki się nie zregenerowały te żółte stopy,mój sąsiad w pobliżu ich chodził ze spuszczoną głową,spodziewając się,że coś na ten temat powiem.Ja ,jednak byłam uparta i nic nie mówiłam co dla niego było większą przykrością   jak jakakolwiek uwaga z mojej strony.Ślady się zazieleniły,zreperowały w lipcu bo darnina tak ma,że się potrafi zregenerować,ale po co się przekonywać ,że tak jest ?
Te uwagi zawarte powyżej dotyczą trawnika obficie nasiąkniętego wodą.Niebawem,gdy gleba zamarznie ,będzie można po nim chodzić.

Bo...................np. nie powinny pozostać wyowocowane pędy malin.Mam tu na myśli i jedne i drugie maliny ............................Ale,ale ,tylko te pędy z których zbierano owoce.Maliny tradycyjne,to jest te ,które  owocują w czerwcu winny mieć pozostawione pędy,które urosły w odchodzącym właśnie  roku,bo taki mają niestety zwyczaj,że w jednym roku rosną a dopiero  w następnym wydają owoce.Na czas zimy NIE POWINNY POZOSTAĆ  STARE,bo one są wylęgarnią chorób i szkodników i zagrażają młodym.Zatem ,nie należy wycinania ich pozostawiać do wiosny,bo wiosną będzie to przysłowiowa musztarda po obiedzie.Natomiast maliny owocujące na pędach jednorocznych o tej porze zupełnie nie przypominają tamtych .Na  zagonku, z tymi malinami nie ma żadnych pędów.........................ale  rośliny jako takie są .Są  ich korzenie ,z których wiosną wyrosną pędy.Reasumując .......................mam nadzieje że tak jest : na jednym zagonku z malinami są pozostawione młode pędy, a na drugim nie ma nic.
Wykonywanie teraz tych prac nie jest zbyt wskazane bo..................
"Po pracowicie spędzonym dniu,poduszka jest słodka ."angielskie.
"Dnia minionego i w sto koni nie dogoni."polskie.
O ! - tego dnia, ja z pewnością nie będę gonić.Nie wiem jak u Was,Drodzy ,moi Czytelnicy,ale tu ,w Łodzi jest to dzień bardzo ponury,deszczowy i zanim się rozwidni , już robi się ciemno .Tak było wczoraj i tak  przewiduję też i dziś.Jedyna pociecha w tym,że już od wtorku będzie mroźno i śnieżno.Aż mi się nie chce wierzyć.Może zatem te przewidywania pogodowe na podstawie zachowań księżyca,które podawałam  kilka dni temu się sprawdzą ? Oby !

A, ciekawa jestem ,czy wszystkie prace na działce wykonane ?..............................

piątek, 9 grudnia 2016

NAJWAŻNIEJSZE ,TO BYĆ SZCZĘŚLIWYM, BEZ WZGLĘDU NA TO CO POWIE PSYCHIATRA.
SAŁATKA CZERWONA  w ,niezakłóconym niczym  czerwonym kolorze to :
1  puszka czerwonej fasoli  1 mała czerwona papryka drobno posiekana i 1 cebula czerwona także,drobno posiekana ,nieco soli,, 1 łyżeczka cukru ,odrobina ostrego sosu Chili ,lub Tabasco i  5 łyżek oleju..............wymieszać Też jest odmienna w smaku od pozostałych.
I tak oto wprowadzić można kolory na stół  świąteczny ,w czasie gdy tych kolorów jesteśmy pozbawieni,bo szaro,bo dzień krótki ......................i bardzo cierpią  podlegający depresji.Ale już  niedługo ,zamiast ubywać dnia będzie przybywało.
Jeszcze "chodzą mi po głowie " dwie sałatki .Przemyślę i spróbuje.Jedna z n ich to klasyczna jarzynowa.I - to nieprawda,że im więcej w niej składników tym lepsza.Ale o tym już nie dziś.Odpoczynek mi się należy.
Aha ! -jeszcze tylko to :Z czerwonej fasoli nie wystarcza odlewanie  płynu w którym była w puszcze.Dobrze jest dać ją na sito i przepłukać zimną gotowaną wodą ,bo czasem jest ona zbyt zagęszczona co w sałatce nie jest pożądane.
ŻÓŁTA SAŁATKA  składa się ;
1 puszka kukurydzy , 10 , lub 15 dkg, tartego ostrego sera i jedna mała cebula drobno posiekana i 5 łyżek majonezu , nieco soli  i gałki muszkatołowej  pół łyżeczki i tyleż cukru.Wszystko razem wymieszane stanowi doskonały smak i zupełnie odmienny od smaku poprzedniej sałatki i przyznacie,że pracy  przy jej tworzeniu ,także niewiele.Taka - sałatka dla kobiet bardzo zapracowanych .Podobna w wykonaniu  jest też następna, w kolorze czerwonym.
Pierwsza sałatka jest w kolorze ZIELONYM: Podaje w małych porcjach,które można powiększyć.
1 puszka zielonego groszku .4 łyżki drobno posiekanego  selera naciowego 2 jaj na twardo i 4 łyżki majonezu .Do tego 1 spory pęczek drobno posiekanego szczypioru.Wszystko razem wymieszać ,posypując po wierzchu jeszcze odrobiną szczypioru. 
W takich proporcjach zrobiłam tę sałatkę,spróbowałam i nieco posoliłam i dodałam łyżeczkę cukru i jeszcze trochę majonezu.Dla mnie ..................pycha.
I przyznacie ,że pracy przy niej niewiele i że można ja zrobić dzień lub nawet dwa wcześniej nie na ostatnią chwilę ,by nie paść ze zmęczenia jak to przed świętami i przed przyjściem gości.Cała praca,ta w ostatniej chwili ,to wyjęcie z lodówki.
Podobnie jest  z sałatką w kolorze żółtym................zdecydowanie żółtym.A pracy przy niej jeszcze mniej.

"||Nie warzy miarka,ale dobra kucharka"polskie.
"Kucharz zawinił ,kota powiesili."norweskie.
"Nie wszyscy są kucharzami,co noszą długie noże."niemieckie.
Właśnie wyszłam z kuchni.Od wczoraj pracowałam nad kolorowymi sałakami.Czasem myślę,że nie  jestem normalna.Jakieś odchylenia  zwane :KULINARNE  chyba mam.Ale wymyśliłam trzy sałatki ,w trzech kolorach.A ponieważ mam trzy, jednakowej wielkości salaterki ,już je napełniłam  i w zestawie trójkąta ładnie się prezentują.Ciekawa jestem co orzeknie moja koleżanka ? a co jej chłopcy ? Oczywiście, nie powinni spodziewać się jakiejś rewelacji bo przecież wykorzystuje znane wszystkim warzywa i pozostałe składniki. Tym razem -  jednak  chodziło mi o zachowanie kolorystyki.Trzy sałatki,trzy kolory.
A zatem ......................

czwartek, 8 grudnia 2016

Chorego informuje lekarz,że już ma diagnozę z której wynika ,że choruje na raka.Pacjent zorientowany ,iż  pozostało mu niewiele  życia prosi lekarza by rodzinę poinformował,że on umiera na AIDS .
-Dobrze - mówi lekarz ,ale ma pan w tym jakiś cel ?
- Oczywiście ,panie doktorze.Jak pan tak powie to będę pierwszym  w wiosce,który umrze na tę chorobę.Poza tym ,nikt już nie dotknie mojej żony,a wszyscy ci ,którzy ja do tej pory dotykali......................wyobraża pan sobie co poczną? To moja zemsta nie z za groby ,a przed grobem.
Czy myśleliście już ,Drodzy moi Czytelnicy co podać na Święta ...................?,bo ja myślę  Myślę,że jak zawsze będzie  wędlina , ale sałatki będą miały większe powodzenie.W tym roku "IDĘ W KOLOR"  i co jeszcze ? i to by można je było przygotować wcześniej i by pracy przy przygotowaniach było niewiele.O rezultatach moich przemyśleń   i doświadczeń poinformuję  Państwa.
Śnieg na działkach utrzymuje się na  iglakach i na roślinach nie gubiących liści na zimę..............np. na :BUKSZPANIE ZWYCZAJNYM.
Własnie teraz  jest zielony .Jego liści okrywają nadal  pędy ,z natury dość gęste.I nawet teraz mają ciemnozielony kolor i są błyszczące.Ogromną jego zaletą jest niespotykana  u innych krzewów wyjątkowa podatność na cięcie.Daje się formować i prowadzić tak jak sobie tego życzymy,i z tego powodu jest najczęściej  wykorzystywany na żywopłoty.Także ,po odpowiednim cieciu ,można z niego formować ,przy zastosowaniu 2,3 roślin  ciekawe w formie,kształtne kule.
 Ogromna jego zaletą jest to,że wolno rośnie,zatem pracy przy cięciu i formowaniu jest niewiele.Zakwita wiosną ,ale jego drobne kwiatki nie stanowią ozdoby.
Jest też  krzewem nie wymagającym intensywnego nawożenia.Co najwyżej 1 raz na przedwiośniu  jakimś nawozem mineralnym dla.................ROŚLIN ZIELONYCH.Urośnie na każdej glebie ,nawet bardzo ubogiej ,bardzo piaszczystej.Dobrze znosi suszę.
Kto chciałby mieć te krzewy,czy ten krzew to może je posadzić  NA POCZĄTKU MAJA ,LUB PÓŹNYM  LATEM  z dużą bryłą korzeniową,bo tak się postępuje z krzewami zimozielonymi.
A na działkach ,śnieg topnieje...................co najwyżej utrzymuje się na........................
W  prezencie winno się dawać to co obdarowany lubi najbardziej.A jak najbardziej lubi np. piwo ?,spyta ktoś ? to lepiej dać mu piwo jak skarpetki. Tak uważam Można jednak prezent wzbogacić  obdarowując  piwem markowym z własnoręcznie  wykonanymi naklejkami.A może poprosić dzieci by wykonały jakieś rysunki i nakleić je po drugiej stronie butelki ? A może zamieścić  wierszyk o humorystycznej treści.To byłoby i wesołe i sprawiło obdarowanemu przyjemność,bo dostał to co lubi.Inaczej ma się sprawa z mężczyznami  którzy mają jakieś hobby.Jak to jest wędkarstwo ,to można udać się do sklepu  dla wędkarzy i poprosić osobę tam sprzedającą o zaoferowanie jakichś nowości z tej dziedziny.Podobnie postąpić z innymi hobbystami.Oni zaopatrują się w sklepach  tylko im znanych ,specjalistycznych.Coś tam  z pewnością  znajdziemy.
Jest jeszcze taka rzecz która usatysfakcjonuje i wędkarza i myśliwego i działkowca...................... to nieprzemakalna kamizelka z ogromną ilością kieszeni i kieszonek.To coś  co Oni tak lubią jak my kobiety szpilki.To też jest do nabycia  w sklepach wędkarskich ,czy myśliwskich.
Uffffffffff ,spociłam się od tego wymyślania ,ale moja koleżanka jest chyba zadowolona ,bo jej mąż się "załapał " w tę grupę hobbystów.
"Choć ma piękne obyczaje,kto pyszny,brzydkim się staje."polskie.
"Pycha przed upadkiem chodzi."polskie.
"Pycha się w niebie urodziła,a w piekle mieszka".polskie.
O ! - i warto to wziąć pod uwagę.O sobie myślę, o sobie.Obiecuje poprawę.

I jakby to było gdyby moja koleżanka ,a jednocześnie wierna czytelniczka nie wymyśliła  dla mnie jakiegoś tematu,jakiegoś zadania.............".Kobietom łatwiej kupić prezent,ale co kupić 
mężczyźnie  ?." powiedziała to w nawiązaniu do mojej  porady dotyczącej prezentu pod postacią kwiatów.Tak mi to jakoś przyszło do głowy,bo przypomniałam sobie o storczykach ,że one wyjątkowo  dostarczają w nocy tlenu ,podobnie jak i skrzydłokwiat.Bowiem inne tlen pobierają i z tej przyczyny nie powinny stać  w pomieszczeniach gdzie się śpi....................no i się 
"wpakowałam " w temat prezentowy.I co tu wymyślić dla panów ?........................

środa, 7 grudnia 2016

Niniejszym uprzejmie informuje,że moje stanowisko do tej odezwy, którą zacytuję ,jest absolutnie  ambiwalentne.

"Drogie feministki,przestańcie  zastępować facetów kotami.Jeżeli żaden nie jest w stanie z tobą wytrzymać nie zmuszaj do tego,biednego ,niewinnego  zwierzaka."
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO  ?  JAK BYWAŁO ?
Nadchodziły dni ciężkie nie tylko dla ptactwa.Także dla człowieka.Zimy bowiem w końcu lat 40 -ch były nie takimi łagodnymi  zimami jakie są  teraz.Opał tj. węgiel był ............"na przydział ".Należało się tylko tyle i nic ponad to.Zatem oszczędzano go i w związku z tym "szły w ruch " pierzyny.Przez lato i jesień leżały na antresoli ,a teraz były wyjmowane i co było oczywiste  musiały powisieć na dworze ,na mrozie co najmniej  8 godzin,by zginęły "wszystkie zarazki " ,tak mówiono wówczas ,a i dla pierza było wietrzenie i mrożenie wskazane .Wyobraźcie sobie jakie  zimne wracały do domu .Wtedy to palono solidnie w piecach i je ogrzewano .Ogrzanie jednak musiało trwać.Szlo się spać po 22 ej. co  bardzo mi  odpowiadało i wtedy też była kąpiel.....................no, no, no, nie dziwcie się tak.By uzyskać ciepłą wodę do kąpieli należało napalić pod kotłem  w którym była woda ,a   jak już wspomniałam opał oszczędzano.To był zawsze bardzo ciekawy wieczór ,bo nie musiałam iść wcześnie spać i mogłam uczestniczyć w dyskusjach dorosłych.A zawsze miałam coś do powiedzenia.Ojciec wzdychał , "Że też ona, dziś właśnie jak jest tyle jest ważnych spraw do omówienia nie śpi".Ale niebawem zasypiałam, co chyba go satysfakcjonowało.Uśpiła mnie pierzyna pachnąca wiatrem.Już prawie przez sen słyszałam jak ojciec zamyka paleniska w picach pokojowych i cieszyłam się że jutro jeszcze będzie ciepło ,bo piece to ciepło długo "trzymały".A  potem ? A potem ,różnie bywało .Przeważnie palono raz na kilka dni.Taki to przechodziłam zimny  wychów.
W Święta jednak było wszędzie ciepło i widno.Paliły się w żyrandolach wszystkie żarówki.
Śpią sobie snem zimowym pod śniegiem najprzeróżniejsze rośliny.Często  wieloletnie ozdobne ,o których mówi się ,że to są byliny ,to jest takie rośliny ,które corocznie na wiosnę wznawiają wegetację.Czasem też typowe dwuletnie.Dwuletnie to są takie które by zakwitły  potrzebują dwóch lat. Ot  !- choćby  malwy.Często rozmnażane z tzw.samosiewów .I takie samo się wysiewające powtarzają cechy rośliny macierzystej,czego nie można powiedzieć np.o bratkach i stokrotkach.Po  co  o tym piszę ? Pisze o tym,gdyż wielu działkowców ,wielu amatorów ogrodników jest zawiedzionych ,czemu te wysiane obok ubiegłorocznych tu rosnących nie są takie  jak one.Bo te ,zdawałoby się popularne i proste w uprawie rośliny wymagają specjalnych terminów wysiewu ,a potem przesadzania itp.To nie jest niemożliwe do spełnienia ,ale nie opłacalne.
A ,wracając do malw ,tak bardzo polskich ,tak pięknie prezentujących się na różnych "płótnach" przez  wielu malarzy ...............one też "nie są bez winy"  .Są bowiem podatne na choroby i szkodniki ,a co za tym idzie często  liści ich to nie to czego się spodziewaliśmy.Można wykonywać opryski ,ale czy warto ? Czy warto ,jeżeli można zamienić je na inne ,też o wysokim wzroście  i niezawodności  w hodowli .To cała grupa DZIELŻANÓW .Są ,żółte pełne i żółte pojedyncze  z brązowymi środkami  i całe brązowe ...............a hodują się same.To nimi można zasłonić jakieś niechciane widoki ,tak samo jak malwami.Nadają się także  na  kwiat cięty .Ustawione w dużym  wazonie na podłodze sięgają stołu i wyżej.Pięknie komponują się z ciemnymi meblami.
Śnieg jest dla wielu roślin bardzo dobrym okryciem.Choć nie zawsze.Bywa zabójczy ...............tak,tak bywa zabójczy gdy hamuje dostęp powietrza do nich. A kiedy tak jest ?Jest tak wtedy ,gdy na leżący śnieg spadnie deszcz a potem zamarznie.Często wówczas, na różnych plantacjach z różnymi roślinami  plantatorzy robią dziury w śniegu. Jest to  jednak zjawisko rzadko występujące.Myślę tu o powłoce lodowej  i długości jej utrzymywania.Zmieniające się dość często warunki pogodowe są  w tym przypadku dobrodziejstwem .
I co jeszcze jest pod śniegiem ?.................
A   co też kryje się pod śniegiem,na działce ?........................
"Gdy śnieg pada i pada, suche lato zapowiada."polskie.
" W końcu wychodzi na jaw ,co spoczywa pod śniegiem."polskie.
Był to już koniec roku 1944 ,gdy zginęła,przepadła pewna piękna dziewczyna.Piękna to ona była , ale reputację nie miała dobrą.Mówiono,że zadaje się z okupantem co było w oczach rodaków wielkim przestępstwem.Znikała matce, czasem na kilka dni.Gdzie była i co robiła nikt tego nie wiedział,ale wracała  zawsze w jakichś nowych nie tylko ubraniach,nawet futrach.Aż tu  właśnie w grudniu przepadła.A że to nie były czasy by można było zgłosić zaginięcie to matka łykając łzy sama spędzała Święta Bożego Narodzenia.Przy którejś odwilży coś wyłoniło się spod śniegu.To była ona,ta opłakana przez matkę tajemnicza córka. Zwłoki pod śniegiem w pobliżu domu przetrwały kilka tygodni.W dłoni trzymała klucz nie pasujący do żadnego zamka.Od czego on był - tę tajemnicę zabrała ze sobą na tamten świat  a także i to kto pozbawił ją życia.Takie  to wówczas były śniegi,,takie śniegi.

wtorek, 6 grudnia 2016

Coś Ty najlepszego zrobił ? - wita zona męża wracającego z pracy.
Gosposia złożyła wymówienie ,bo podobno ordynarnie nawymyślałeś jej przez telefon !
- A to nie byłaś Ty ?
To była SAŁATKA ŚLEDZIOWA.Ja jednak nazwałabym ją fasolową bowiem fasoli było trzykrotnie więcej jak śledzia.Śledzia wymoczonego,bo wtedy były  tylko mocno solone ,z beczki.I załóżmy ,że na  1 szklankę śledzi  dodawano 3 szklanki ugotowanej ostudzonej fasoli ;PIĘKNY  JAŚ .Umyślnie tak napisałam ,bo nie jest t o głupi jaś  jak mawiają niektórzy .Takiej odmiany nie ma.Wracając jednak do sałatki to dodawało się do niej  zawsze tyle małej cebuli ile było szklanek fasoli.Mała cebula  drobno pokrojona a na koniec kilka łyżek oleju ,ale wtedy tłoczonego na  zimno o ciemnozielonym kolorze.Toż to było pyszne.A do popicia na kolacje w dzbanku,dużym dzbanku ,kompot z żurawiny.Czasem z tej żurawiny rzadki,bardzo rzadki  kisiel ,taki pijano  w ojczyźnie mojego  jednego z moich dziadków ,dziadka Liwina Kompotu lub kisielu było sporo,bo jak to po śledziu pić się chce.I jeszcze to.By cebula do śledzia  była smaczniejsza ,należy ja posłodzić . W tym przepisie 1 łyżeczka,na 3 cebule. Sałatki takiej robiło się więcej bo mogła w chłodzie postać nawet dłużej jak  1 tydzień.Dziś sprawa jest  o wiele mniej skomplikowana ,bo są w handlu tuszki śledziowe solone,które poza  wymoczeniem [krótkim ] nie wymagają żadnej pracy.Co najwyżej pokrojenia na niewielkie kawałki.
Zatem ,spróbować warto.Życzę smacznego.
 A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
Że o tej porze był śnieg nie było niczym dziwnym.Czasem tylko na same święta "ścisnął  mróz ".Tak się mówiło  o mrozie. Jadano dania postne,co było dużą uciążliwością dla rodzaju męskiego. Woleli mięsko Ja jednak dobrze wspominam te postne dania.Te kotlety z ziemniaków  z  sola i pieprzem,koniecznie pieprzem  z  zeszkloną cebulka w środku i chrupiącą skórką,a do tego surówka z kiszonej kapusty i marchewki.Jadano to co było dostępne.Czy wyobrażacie sobie,że np nie znano kapusty pekińskiej,ani kiełków,ani zielonej sałaty w zimie też nie było,że nie wspomnę o rzodkiewkach ,zielonych ogórkach czy pomidorach.
Często na kolację był  chleb [przepyszny] razowy z masłem i do tego sałatka z....................
Dziś  Św.Mikołaja .Ale to nie dziś przynosi on prezenty.A  ,właściwie czemu nie ? Czy to będzie dziś,czy 24 grudnia ,zawsze ma on problem co przynieść ,czym obdarować. ? No - to ja mu podpowiem.Ponieważ pewna osoba w roku ubiegłym taki właśnie prezent otrzymała i była nim zachwycona autentycznie i szczerze ,nie udawała, ztem polecam.Proszę się nie obawiać,że już jest znany taki prezent ,bowiem to nie było w kraju, to było za granicą.Za moja poradą i podziękowania dostałam. Oj ! - dostałam.
To taka jest ta moja propozycja prezentu na zimowe święta.To prezent wnoszący wiosnę do domu.
W zależności od kwoty przeznaczonej na..........mogą być to trzy ,dwie,lub jedna doniczka storczyków.Jak trzy ,to każdy storczyk w innym kolorze.Nie,nie ,to nie wszystko.W zależności od ilości kupujemy w sklepie z koszykami lub na bazarku ,wiklinowy ładny ,praktyczny potem,po wykorzystaniu koszyk.Po wykorzystaniu,to jest po pewnym czasie może posłużyć do przewożenia artykułów spożywczych np. na działkę.Z tym koszykiem idziemy do kwiaciarni i po włożeniu do niego przez kwiaciarkę do doniczek i gałązek iglaków prosimy o bogate przybranie.Ta ozdoba bardzo będzie wskazana w sypialni.Nie tylko będzie zdobić ,ale także działać bardzo pozytywnie na śpiących tam.Bowiem w odróżnieniu od innych doniczkowych hodowanych w domu storczyk i [skrzydłokwiat także] w nocy pobierają dwutlenek węgla a oddają tlen .................takie to pożyteczne i jednocześnie piękne rośliny.
A mogłoby, Oj! - mogłoby się dziać wiele na działce.Podejrzewam jednak,że na takie prace chętnych nie będzie.Mam na myśli siew marchwi i pietruszki,po to by dać czas nasionom na spęcznienie.Będą miały na to całą zimę,a wiosna natychmiast wykiełkują.Tak postępowano 30,40 lat temu...............teraz raczej nie.A poza tym ten sposób udaje się na glebach bardzo lekkich i piaszczystych.Ale czy w szklarni jest zrobione wszystko to co zrobione być powinno ? Piszę o tym ,gdyż niejednokrotnie jeszcze w lutym widziałam poczerniałe ubiegłoroczne rośliny pomidorów.Zostawianie ich jest poważnym błędem,bo to jest  wtedy nie szklarnia ,a wylęgarnia chorób i szkodników.Tak,tak i szkodników,bo choćby biała muszka  [mączlik szklarniowy] ma tam wyśmienite schronienie.Cóż więcej  o tej sprawie pisać ? Tyle tylko,że kto tego nie zrobił ,nie wyrwał roślin ,nie przekopał gleby w szklarni winien to zrobić jak najszybciej.
A teraz chciałabym zająć się czymś przyjemniejszym w treści...............
"Żaden czas nie jest twój,jedynie ten co minął."polskie.
A jak czas ,to i przemijanie...................
"Trzy rzeczy przemijają szubko  : echo,tęcza i piękność kobiety.niemieckie.
Przeminęła  piękna złota  jesień ,a teraz jest piękna biała zima i patrząc na "wschodzący " księżyc ,tak coś mi się wydaje,że Święta Bożego Narodzenia będą białe,bo on będzie już wtedy po zachodzie a zimą tak przeważnie jest,że przed pełnią jest bardzo zmienna pogoda ,w czasie pełni i dwa trzy dni po niej mrozy ,a potem opady .A jakie o tej porze winny być ? Winny być to opady śniegu.Takie "wróżenie" z księżyca przeważnie się sprawdza.Szczególnie zimą.Może zatem tradycji nie stanie się zadość i  tegoroczne  święta  będą typowo zimowe .Ostatnie takie miały miejsce 8 lat temu.Wynika to z moich zapisków.Owszem - 4 lata wstecz spadł śnieg ,ale właśnie  w samą Wigilię  zaczął się topić.Mam nadzieję ,że to się nie powtórzy.
A co tam na działkach ? - "a na działkach nic się nie dzieje ".............to słowa pewnej piosenki.Bo - co miałoby się dziać ?

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Humor z zeszytów szkolnych.
Moja ciotka kupiła kiełbasę podlaską i leżała potem przez tydzień w lodówce.
W czasie totalnej mobilizacji wcielano do wojska nawet dzieci w podeszłym wieku.
Nie mam czasu na życie bo znów trzeba iść do szkoły.
KRUCHE,NAJBARDZIEJ KRUCHE ZE WSZYSTKICH, CIASTKA.
6 żółtek
4 szklanki mąki
0,5 kg masła
4 łyżeczki proszku do pieczenia
półtorej szklanki cukru pudru
pól szklanki  maku,lub nieco  więcej.
Wszystko jednocześnie wymieszać i zarobić i przenieść do lodówki na jedną dobę.Po tym czasie wałkować i wykrawać ciastka lub ,kto ma taki przyrząd,przepuścić przez maszynkę.Gdyby ciasto było za rzadkie,co czasem się zdarza  ,podsypać je mąka i makiem.Im maku więcej ,tym  są smaczniejsze.Piec krótko w dobrze nagrzanym piekarniku............do lekkiego zrumienienia.Im dłużej są przechowywane ,tym są bardziej kruche.
Kto odważny niech spróbuje  ,choćby z połowy porcji.
Aha ! - jeszcze taka porada.Do pieczenia  stosuje się specjalny papier,którym wykłada formy.   Ma on jednak tendencję do zwijania  . By to nie stanowiło problemu  należy go zmoczyć.Jest wtedy miękki i "posłuszny".I właśnie idę  by zarobić ciasto.Masło leży w cieple  już od kilku  godzin  więc będzie się łatwo mieszało z pozostałymi składnikami.
ZATEM..................ONEGDAJ.............
Uczyłam się jak nawijać bieliznę na wałki, to jest ,jak maglować.Oj ! - bardzo tego nie lubiłam bo w pomieszczeniu gdzie się maglowało było zimno.Potem wałki były podkładane pod taka ogromna skrzynie ,bardzo ciężką i kołem z korba tę skrzynie należało przesuwać tam i z powrotem.To była ciężka praca.Dobrze,że już teraz nie aktualna.Bo też i pościel inna.Nie wymagająca maglowania.Wtedy to były białe adamaszkowe powłoki i poszwy,z koronkami ,które bardzo nie podobały się mojemu ojcu.Twierdził,że śpiąc na takiej koronkowej pościeli cały wzór ma "odbity" na policzkach.Było też dużo flaneli wymagającej maglowania.A teraz ? A teraz się nie krochmali ,to i magiel potrzebna nie jest , o co walczył mój biedny ojciec całe życie twierdząc :" jak nie będzie krochmalone,to i magiel potrzebna nie będzie."..............No - i nie jest.
Ale przepis na kruche ciastka MAKÓWKI do dziś jest mi przydatny.Jednak - i to  jest  też coraz rzadziej stosowane  w domach przed świętami.Już nie piecze się kruchych ciastek i nie przechowuje w blaszanych pojemnikach.............by skruszały.
Ja jednak nie ustępuje i właśnie dziś zamierzam przygotować ciasto....................
"Bóg nie może być wszędzie, stworzył więc matkę."hiszpańskie
Warto by dzieci miały tę świadomość .Szczególnie ,w związku ze zbliżającymi  się rodzinnymi bardzo Świętami Bożego Narodzenia.
Cóż ja dałabym  za to gdyby moja mama jeszcze żyła.Ale miałaby teraz 116 lat.Pamiętam jednak dokładnie te chwile gdy żyła i gdy jako dziecko pomagałam jej w pracach domowych.Uczyła wielu rzeczy .Jedne okazały się przydatne,a inne nie.
Ot - choćby..........................

sobota, 3 grudnia 2016

A co tam dzieci wymyśliły ?
Kiedy jest ślisko dziadek nie wychodzi.Boi  się złamać,rękę nogę lub inny członek.
Romans to gatunek literacki ,który dzieje się nocą.
Potraktował ją jak kobietę i od tej pory jest w ciąży.
NIE WIECIE JAK SMAKUJE SZYNKA WIEPRZOWA Z TAMTYCH 40 - ych lat.
By się tego dowiedzieć ,jest to teraz nie do zrealizowania .Można bowiem pokusić się by zrobić samemu szynkę wędzoną ,tak jak to robili moi rodzice ,a zatem 4  tygodnie peklowania ,potem wędzenie ,a potem umiejętne gotowanie.Woda miała tylko "mrugać " tyle godzin ile ważyła szynka.Nie uzyska się tego efektu bowiem sedno tkwi w karmie jaką teraz otrzymują świnie.Wówczas były to przeważnie  parowane ziemniaki.Żadnej sztucznej nawitaminizowanej i z antybiotykami karmy.Taka szynka ,z warstwą tłuszczu ,tuż pod skórą  [ tak ,tak ,miała skórę ,nie  tak jak dziś ]  i kość w środku ,a to   zdecydowanie  zmienia  jej  smak.
Do takiej szynki chrzan i ćwikła .Chrzan tarty ,tuz przed Świętami,na dworze ,by nie szczypał w oczy.Czasem zdarzało się,że dwie lub trzy osoby tarły go na podwórku. A szukać wtedy tartego chrzanu,to próżna praca.Po prostu było wiadomo wszem i wobec,że chrzan trze się  samemu,z zakupionych korzeni.
I to tyle na dziś,a jutro mnie  nie ma.
Nie ! - nie była taka głodna i chłodna końcówka lat czterdziestych.Owszem -  brakowało wielu rzeczy,które teraz są ,bardzo wielu ,np. owoców zagranicznych nie było  żadnych ,tak,tak  żadnych, ani  cytryn ni pomarańczy ,a już bananów i mandarynek i ananasów..................toż to ,nawet nie wiedzieliśmy jak one wyglądają.Dopiero około 20 grudnia słychać było hasła na ulicy ,że tu czy tam rzucili pomarańcze.O tym jaka to była dla nas ,dla dzieci frajda te pomarańcze nie opiszę ,bo to opisać się nie da ,przy założeniu,że nie było także pod dostatkiem polskich jabłek.Panoszyły się zatem awitaminozy  pod różna postacią .Czasem pod bardzo przykrą tj. pod postacią zmian skórnych,,czasem też na twarzy.I kogo ja powinnam podać do sądu za moje dzieciństwo odbiegające od normy ??????????.
Jadało się za to dużo kiszonej surowej kapusty.Nie, nie  takiej jak teraz.Takiej kiszonej samemu.Kiszenie to był rytuał.Wyparzanie beczki .Mycie dokładne pożyczonego hebla do szatkowania  itd itd i  A na dnie beczki się znajdowało ,to..: ,..........dwie,lub trzy całe  główki  kapusty i kilka jabłek.Wiosną ,bo wtedy kończyła się kapusta ...................to ,to z dna to była pychota.A wiecie jakie są dobre gołąbki z liści kiszonej kapusty ? Nie nie wiecie.
Nie wicie także ,Droga Młodzieży  ,jak smakuje .......................
To było  40 lat temu.A 70 lat temu ?
Dobry gospodarz ma już prace jesienne  zakończone.Choć przypominam sobie,że onegdaj w moim ogrodzie pewien działkowicz przekopywał glebę pod warzywa już po połowie grudnia.Gleba  nie była zmarznięta  ,ale pokryta niewielką warstwa śniegu.Idąc ,już z daleka było widać jaka część jest przekopana,bo była czarna.Inny ,także w tym czasie ,zapóźniony nieco przekopywał gdy było ciemno,a przecież w grudniu szybko robi się ciemno i by sobie pomóc robił to przy pomocy lampy stojącej ,co jaki,czas ją przestawiając.I..............w tym miejscu można by mnie zapytać ...........a co ja tam robiłam o tej porze ? O ! - Kochani ! - ja pojechałam po włoszczyznę ,bo to były takie czasy,że opłacało się ją uprawiać  i przechowywać  w piasku ,w piwnicy na działce bo tam było zimno,nie tak jak w piwnicach blokowych.To jednak,....................... nie było wtedy gdy wystawiłam furtkę od ogrodzenia  z zawiasów.Pisałam o tym kiedyś,że zima z 78  na 79 rok była bardzo śnieżna,a moje drzewka  owocowe posadzone  były  zaledwie 3 lata wcześniej ,a w ogrodzie grasowały dzikie króliki. Śnieg sięgał po koronę drzew .Zatem,obawiałam się ,że kora tych koron  może zostać ogryziona .W prawdzie były one owinięte,ale nie  ich  korony .Dojechać do ogrodu samochodem było niemożliwe Pozostawała komunikacja miejska,która też miała kłopoty.Po dłuższym oczekiwaniu postanowiłam kupić i wziąć "na drogę" jakiś alkohol.W sklepach [ wtedy ]  tylko półlitrówki i to najobrzydliwszej jaka mogła być.Ale co tam ,na bezrybiu i rak ryba ,jak mówi stare porzekadło.Gdy znalazłam się przy furtce,było ciemno,nikogo w pobliżu,żadnych śladów na śniegu i furtka nie dała się otworzyć.Hamował ją śnieg.No to- wystawiłam ją z zawiasów.Odgarnęłam zaspy ,które uformowały się przy moich drzewkach  i w drodze powrotnej usiłowałam wstawić furtkę ,lecz to było niemożliwe.Przypomniał mi się wtedy pewien dowcip .Mąż  wraca po północy i usiłuje otworzyć furtkę od ogrodzenia swojej posesji.Nijak, klucz nie chce wejść tam gdzie powinien.Obudzona żona pyta przez okno............".może rzucić ci  klucz ?"  Na co mąż."Klucz to ja mam .Rzuć mi dziurkę."

A ta opowieść ku rozwadze,czy przypadkiem nie szykuje się nam podobna zima ?
"Człowiek wspaniały daje nieproszony,przeciętny ,gdy go poproszą,podły - nie daje nigdy."indyjskie .
Tak jakoś  w okolicach Świat Bożego Narodzenia miękną nam serca i chętniej dajemy - czyż nie ?
A co jeszcze dać działce ?.......................

piątek, 2 grudnia 2016

Humor zeszytów szkolnych ;
Przed wścieklizną chroni człowieka  szczepionka i kaganiec.
Jontek miał wspaniałą detonację głosu.
Dżdżownica  spulchnia glebę i robi ulgę rolnikowi.

O  ! - widzicie Kochani jakie mądre dziecko .Wie co robi ulgę rolnikowi.U mnie zaliczyło Ono 6.
Suszone owoce zimą przeznaczane były na kompot,ale nie tylko.Śliwki dodawano do kapusty, a z gruszek...................aż mnie śmiech ogarnia jak piszę to słowo,bo jakież to były gruszki ? To  małe ulęgałki zwane też pierdziołkami.Z nich  gotowano zupę.Po ugotowaniu w małej ilości wody przecierano je przez sito,dolewano  jeszcze wody,dosładzano i podawano z małymi kluseczkami w których był cynamon i utłuczone w moździerzu  goździki.Cała rodzina za wyjątkiem mnie  lubiła tę zupę.Nazywała się garus. Nie garum,bo garum to sos z odpadków rybich  i soli przechowywany tygodniami w cieple,sporządzany za czasów życia Jezusa.Wyobrażam sobie ten zapach.Dla mnie i jedno i drugie nie do jedzenia,ale przecież są tacy którym smakuje. W naszej strefie klimatycznej ,choćby ta gruszkowa zupa.
ONEGDAJ , jak wspomniałam wczoraj  przeważnie już była zima a śniegi często ,tak obfite,że chodziło się tunelami.Jako dziecko chowałam się w tych tunelach wraz z głową.Gdy był suchy śnieg to robiło się na nim orła ,to jest kładło na plecach i "szorowało"  po nim  rękoma i nogami.Po wstaniu  był podobny do orła obraz.A jak był mokry to z takiego robiło się bałwana.Przeważnie składał się z trzech kul śniegowych z garnkiem na głowie i marchewką zamiast nosa,że nie wspomnę o miotle.Ileż to razy słychać było w moim domu lub u sąsiadów................"no tak ! - ja szukam garnka a on jest na głowie bałwana "Garnek wracał na miejsce ,a biedny bałwan stał z gołą głową.O tej porze także sprawdzano "jak się mają "suszone grzyby i owoce.Przechowywane w chłodzie w płóciennych woreczkach .Grzyby - obowiązkowo z liśćmi laurowymi .........................by nie wdały się mole.Mole jakoś się nie wdawały co w głównej mierze zależało od tego ,czy zostały złożone jajeczka tych moli w czasie rośnięcia grzybów ,w lesie.Jak nie zostały ,tak i moli nie było,ale póki co nie zaszkodzi liści tam włożyć.Sprawdzano też suszone jabłka  śliwki i gruszki,to było ważne by je mieć na zimę Bo ,jeżeli myślicie Kochani,że można je było kupić w sklepie to nie w tych latach.Dopiero na przełomie 40 i 50 pokazały się na rynku,ale nie w sklepie bo niby w jakim miałyby być ?Większość sklepów to PSS,lub MHD  .PSS znany do dziś ,natomiast Miejski Handel Detaliczny [MHD] zginął bezpowrotnie.A małe warzywniaki,całkiem malutkie :to przeważnie były budki zaopatrzone w marchew ,pietruszkę ,z selerem i porem to już był  problem i jeszcze buraki i ziemniaki i cebula  i w kącie w beczce kiszona kapusta i ogórki.I to było wszystko.I kupujących nie było bo np. w mojej rodzinie ,ale nie tylko,bo także u sąsiadów jesienią PRZYJEŻDŻAŁ  CHŁOP  i przywoził na całą zimę ziemniaki ,włoszczyznę i cebulę i buraki .I przechowywano to do wiosny z niemałymi kłopotami bo albo było za ciepło ,to ziemniaki rosły i trzeba było pędy obrywać ,albo za chłodno ,to należało okrywać starą niepotrzebną kołdrą.A korzeniowe miały się lepiej w suchym piasku w skrzyni ,także w schowku pod schodami.Wracając jednak do suszonych owoców,to każdy suszył je sobie sam i  było ich dość sporo...................bo....................
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?.To onegdaj ,to mam na myśli aż 70 lat wstecz.Nie wiem po co ja to wszystko pamiętam ,ale pamiętam..........
Przeważnie ,to pelargonie przechowuje się przez zimę do wiosny i do czasu rozpoczęcia wegetacji.Teraz winny być obcięte krótko tj, na wysokość 10,20 cm. i wystawione w zdecydowanie chłodne miejsce np .na klatkę schodową ,do widnego garażu lub piwnicy .Jednak temperatura tam nie może spaść poniżej 0  st.Podlewanie  winno być ograniczone ilościowo i raz na 10 dni,bo to jest ich spoczynek zimowy ,nie wegetacja.Wegetacja rozpocznie się w marcu i wtedy możemy pozyskiwać z nich młode sadzonki .Co nie wyklucza wykorzystania roślin macierzystych.
W tym miejscu jednak muszę przestrzec  tych z Państwa którzy przeznaczyli do zimowania rośliny bardzo opanowane latem przez mszyce lub przędziorki i szkodniki te nie  były zwalczane.Teraz  są niewidoczne ,co nie oznacza ,że ich nie ma.Są,są i dadzą o sobie znać wraz z ruszeniem wegetacji.Są dwa wyjścia z tej kłopotliwej sytuacji : albo zdecydować się na walkę chemiczną wiosną ,albo zlikwidować  rośliny ,a skrzynki umyć dokładnie,bardzo dokładnie.I to tyle na temat : ROŚLINY ZIMĄ.
Bo jeszcze kilka słów.........................
ROŚLINY POKOJOWE,I BALKONOWE ,W ZIMIE.
Wszystkie bez wyjątku doniczkowe rośliny ozdobne cierpią  w zimie od braku światła ,a także od za suchego powietrza [kaloryfery].Reagują na te niedogodności różnie.Przeważnie zrzucaniem liści jak choćby : FIKUS BENIAMINA.To ten o liściach zielonych w białe plamy.Im bardziej jest biały tym podatniejszy na zrzucanie liści.Fikus o liściach zielonych nie reaguje tak jak biały.A drugi ,także fikus tyle,że to jest pnącze  o nazwie FIKUS BINENDYJKI  będzie usiłował szukać światła co spowoduje,że roślina będzie ..........wybiegnięta  ,co objawia się większymi odległościami między jednym a drugim liściem na pędzie.FIKUS SPRĘŻYSTY , to ten o dużych liściach  [ nie powinien   być w sypialni ] zimą  wstrzymuje tylko wegetację.Podobnie będzie zachowywało się wiele roślin doniczkowych.Za wyjątkiem POINSECJI ,tj .GWIAZDY BETLEJEMSKIEJ,bo to jej czas ,jej 5 minut.Ta okolicznościowa roślina ,by zakwitła ponownie w następnym roku wymaga specjalnej hodowli,co dla amatorów  nie jest rzeczą  ani łatwą,ani prostą.Pozostałe  doniczkowe już na początku  marca zakończą spoczynek , "otrząsną się " z zimy i rozpoczną wegetację a my rozpoczniemy zasilanie ich nawozem.
Nie bez znaczenia będzie wspomnieć tu o zraszaniu ,szczególnie paproci,nawet co drugi dzień.Pozostałych ,raz na tydzień.
Natomiast balkonowe...................



O j! - nazbierało się dziś informacji ,nazbierało .Rozpocznę jednak od nieplanowanej wcześniej.Tak się składa ,że spacerując z moim psem oglądam różne rośliny."To takie skażenie zawodowe",powiedział ktoś.I choć o tym pisałam wiosną ,powtórzę także dziś,bo jest to stosowny czas by zniszczyć mechanicznie pewnego szkodnika,którego spotykam na świrku  rosnącym przy ul Bydgoskiej ,chyba pod nr.40 .Jakiż on biedny ten iglak,bo pokryty galasami.W  tych galasach  to jest  naroślach  schował się przędziorek sosnowiec.I niech nikogo nie myli,że skoro tak się nazywa to jest szkodnikiem sosny, O ! - nie.Pasożytuje bowiem na cyprysie, jałowcu,modrzewiu, sośnie,świerku i żywotniku.Moja rada na dziś :Przejrzyjcie swoje iglaki i jeżeli zauważycie guzowate zniekształcenia  i kuliste wyrośla ,to należy je wyciąć .Nie będzie to trudne,bowiem spotkać je można przeważnie na końcach pędów.Po wycięciu wynieść z działki  i po sprawie i po szkodniku.Takie mechaniczne działania niejednokrotnie są bardzo skuteczne w walce ze szkodnikami w okresie ich spoczynku zimowego. To jest pierwsza informacja.
  A druga ,to....................
Uśmiechnijcie się ,Drodzy moi  Czytelnicy ,bo i niebo się uśmiecha  po wczorajszej ulewie.I by to było możliwe,zamiast przysłowia, dziś treść  adnotacji wykonanej przez listonosza na kopercie przeznaczonej do zwrotu :
"Adresat w dalszym ciągu nie żyje."

środa, 30 listopada 2016

Humor z zeszytów szkolnych :
Dyrektor uścisnął pracowników z przodu i z tyłu.
Jak strażacy zobaczą pożar to sikają.
Lekarze przed operacja myją ręce i pielęgniarki.
MÓJ PRZEPIS NA MARYNOWANEGO ŚLEDZIA jest taki :......................
Kupuję kilka 7,8 szt. tuszek śledziowych solonych i mocze je 3 godziny w zimnej wodzie.Potem mocze je jeszcze przez dwie doby w wodzie OD MARYNOWANYCH OGÓRKÓW.Jest doprawiona i odpowiednio  kwaśna i słodka.Po czym szykuję 3 cebule drobno posiekane i przesypuje ją czubatą łyżeczką cukru i małą łyżeczką świeżo mielonego pieprzu.Dodaję także trzy ogórki konserwowe pokrojone w plasterki i pokrojone w dzwonka śledzie i to wszystko mieszam z kilkoma łyżkami oleju.Może postać w lodówce i 2 tygodnie.Nawet będzie wtedy lepsze .Zatem co ?Zatem można przygotować je  z przeznaczeniem na konsumpcję w Święta  już niebawem ,zostawiając sobie czas  tuż przed Świętami na przygotowanie innych dań.I .......................to jest pyszne ,a jakże proste w wykonaniu.Chyba kiedyś już ten przepis podawałam.
ONEGDAJ śledzie były tylko " z beczki " całe, z głowami i wnętrznościami.W tej beczce  woda z solą była pomarańczowego koloru od tłuszczu,bo śledzie były tłuste.W mojej rodzinie kupowano ich kilka kg.Moczono około doby zmieniając wodę.Potem czyszczono i wkładano do kamiennego garnka przekładając sparzoną cebulą.Tej cebuli było bardzo dużo ,A,, o co chodziło z tym parzeniem to nie wiem.Parzona była też dodawana do innych dań do których teraz dodaje się surową.Także przed smażeniem by była lekkostrawna,bo surowa smażona podobno nie jest.Gotowano zalewę z trzech części wody i jednej części octu z dodatkiem sporej ilości cukru i liścia laurowego i ziela angielskiego i "poprzetrącanego", tylko , w moździerzu ziaren  pieprzu.Stał ten duży garnek kamienny ze śledziami  w chłodnym miejscu tj. w schowku pod schodami i ubywało ich systematycznie.Przeważnie jadano do ziemniaków na obiad ze śmietaną lub nie. Były podawane w całości i trzeba było sobie na talerzu dzielić .To było wyśmienite,ale gdzieś w  okolicy 20 grudnia mieliśmy już dość śledzi.Z reszta, na wsiach pod koniec Adwentu przybijano śledzia do drzewa .................na złość.................. i tłuczono garnek od postnego żuru.

A teraz ,jakże  sprawa jest uproszczona...............
ONEGDAJ O TEJ PORZE ROKU.......................
Ja zobowiązana byłam do robienia ozdób na choinkę.A zatem ,najpierw gwiazdki,które  dziś zupełnie wyszły z mody.Kto chciałby tyle czasu na  nie poświęcić ,by z pasków papieru powstały.Było to zajęcie żmudne i nudne.Od tego zaczynałam  ,by mieć to " z głowy "Bardzo lubiłam robić łańcuchy z kolorowego błyszczącego papieru .Kleiło się te łańcuchy klejem robionym z kasztanów,który dziwnie pachniał.Z wydmuszek  wyczarowywałam  piękne pierroty ,a z bibuły jeżyki i inne cacka.Co roku ich przybywało,zatem choinkę  ubierało się dość długo.Chętnych było sporo do tej pracy, czego nie można powiedzieć o jej rozbieraniu.W pokoju było ciepło.W piecu "trzaskały " płomienie.Natychmiast po wniesieniu choinki zapachniało lasem ,bo choinki wtedy pachniały ,bo to nie były jodły,to były świerki.Kogo by wtedy było stać na jodłę?Z resztą wcale ich w sprzedaży nie było.A PACHNĄCE I DZIŚ ŚWIERKI,wtedy kupowało się w składach ,opału.Często już na tydzień przed Świętami  i wieszano za oknem,na balkonie itp.Oczywiście świerk wcześniej gubi igły jak jodła,ale za to bardzo intensywnie pachnie.Do Święta Trzech Króli  "wytrzymywał".Ubierało się go na dzień przed Wigilią wzbogacając jabłuszkami ,cukierkami i owiniętymi w  srebrną folię  orzechami włoskimi,bo to wszystko było wtedy luksusem,często nieosiągalnym.Zjadać  to co do zjedzenia na choince ,było wolno dopiero w I szy dzień Świąt.
Tuż przed rozpoczęciem Adwentu  przygotowywano  śledzie.Dużo śledzi,a robiło się je ................tak.....................


JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
 Jakieś 70 lat temu zima już była w pełni.Przychodziła wcześnie i odchodziła późno.W szkole śpiewało się piosenkę.................:"Hej na koniu ,hej na białym Święty Marcin jedzie już"............. bo też o tej porze był już śnieg i nie było to  nic dziwnego. Przeważnie  pod koniec października zdejmowano okna ze strychu i je myto na podwórku w ciepły jesienny dzień.Bo okna nie były takie jak dziś .Owszem - były podwójne ,ale ta podwójność polegała na tym ,że jedne otwierały się na zewnątrz ,a drugie do wewnątrz.Te do wewnątrz na lato były zdejmowane.Ale jak przychodziła zima wracały na swoje miejsce.Lubiłam pomagać przy ich myciu ,bo można było chlapać wodą do woli.Woda była w kranie  za domem ,przy pralni.Po wstawieniu ich dodatkowo ocieplano, pokoje szczególnie.Kładziono dużo waty między nie i tę watę posypywano  pocięta kolorową bibułką i układano na niej KUGLE .Zdziwicie się ..................a co to jest ? A to ,po prostu bombki na 
choinkę ,ale wtedy wszyscy tak je zwali  - z niemiecka.Od razu robiło się cieplej w domu.
Moim zadaniem w końcu listopada i na początku grudnia było.......................,
Zanim przejdę  dziś do chatki i zapiecka o zamieciach i zawiejach...............krótko ! Zamieć jest wtedy gdy śnieg leżący na ziemi jest zamiatany przez  wiatr.Przenoszony z miejsca na miejsce.Natomiast zawieja ,to wiatr działający na padający śnieg.Często występuje jedno i drugie.Wyjaśniam ,bo moja koleżanka mnie zapytała na czym polega różnica między zawieją a zamiecią.Pomyślałam zatem,że może napiszę o tym na moim blogu,bo może się ta informacja  przyda.

A teraz...................
To jest pozytywne zjawisko - śnieg.Oczywiście o tej porze roku.Mówi nawet przysłowie,że :
"Zima ,bez śniegu - lato bez chleba."ukraińskie.
I nie tylko o sam chleb chodzi.O wszystko,o glebę i jej zaopatrzenie w wodę ,bo śnieg wolniej  w nią wsiąka jak deszcz  i o rośliny będące w tej chwili w tak zwanym spoczynku zimowym jak drzewa ,krzewy ,a nawet różne cebulowe z czosnkiem posadzonym jesienią, włącznie.Mnie  możecie  nie wierzyć ,ale przysłowia są wszakże mądrością ludzką.Ale,ale,ale ,będąc na działce ,tak przy okazji postrącajcie śnieg z iglaków,bo to jest mokry śnieg i pod jego ciężarem mogą łamać się gałęzie.Tylko iglaków ,bo to na  nich ma się na czym on  zatrzymać - na igłach.Może jeszcze w tej chwili nie ma go aż tyle .Myślę jednak przyszłościowo,stąd moja rada.
Kończąc z przysłowiami pragnę jeszcze podać jedno..................moje ulubione i dotyczące zimy :
"W zimie komin nam ojcem,fajerka matką,kożuch dobrodziejem a zapiecek chatką."polskie

wtorek, 29 listopada 2016

A teraz ,jak zwykle na koniec................humor z zeszytów szkolnych:
Konserwatyzm to ochrona przed psuciem się.
Na ukształtowanie powierzchni ziemi mają wpływ jej trzęsienia ,oraz wulkanizacja.
Gdyby nie echo ,to by Wojski nie grał.


Zaproponowałam przeniesienie się do pomieszczeń ogrzewanych ,do domu,bo tam przecież też rosną jakieś rośliny.Ozdobne,doniczkowe.Przypominam,że GENERALNIE  w zimie ograniczamy podlewanie ich.Szczególnie takich ,które mają zdolność magazynowania wody w różnych swoich częściach.W liściach,pędach,pniach,jak np. draceny.No - nie z przesadą,ale nieco,odrobinkę więcej podlewamy grudniki  ,które  nazywają się  : szlumbergera ucięta.To moja ukochana roślina bo kwitnie wtedy gdy inne przechodzą stan spoczynku.Dla obfitego kwitnienia już od września należy ją podlewać nawozem do roślin kwitnących.Odwdzięczy się przepięknym bukietem fioletowo,różowych kwiatów.Często właśnie na same Święta Bożego Narodzenia.
O innych doniczkowych ,już nie dziś ,a jest o czym pisać.
Przy spadkach temperatury na zewnątrz poniżej -4 stopni  w domku będzie około 0 st.co może spowodować zniszczenia przechowywanych tam jakichkolwiek owoców ,czy warzyw.Szczególnie i w pierwszej kolejności mróz zniszczy pomidory.No - chyba że zawiniemy je w koce,z nadzieją,że jeszcze się ociepli ,to wtedy uda się je przez 2,3 tygodnie  tam  przechować.Także ucierpią jabłka.Pamiętam jak kiedyś sąsiad mojego sąsiada Stefana wystawił wiosną skrzynkę zniszczonych przez mróz, czarnych jak smoła jabłek co oczywiście nie uszło uwadze Stefana ................"Popatrz szefowa [ tak mnie nazywał ] jaka to dziwna odmiana jabłek i do tego przechowała się ,aż do wiosny."
 W tym miejscu  wyjaśniam,że nie ma takiej możliwości  by przechować odmiany jabłek późnych,zimowych metodą amatorską.Co najwyżej w piwnicy ,gdzie nie spada temp. poniżej 0 st. poukładane jedno obok drugiego i przeglądane co najmniej  raz na dwa tygodnie i to też nie jest pewne,że uda się je przechować do wiosny.To nie te odmiany jabłoni  późnych są teraz ,które uprawiał dziadek i przechowywał owoce w stodole w sianie.Były zdecydowanie twarde.Teraz takich nie ma bo nikomu nie smakują [ za wyjątkiem mnie ].Będące  aktualnie w doborze [ tak to się nazywa ] są miękkie,mają cienka skórkę i muszą być przechowywane w chłodniach  z kontrolowaną atmosferą.Z tego powodu nie zaleca się działkowcom upraw odmian późnych ani jabłoni ,ani grusz.
Także  radzę warzywa korzeniowe chronić przed przemarznięciem ,przesypując je piaskiem i chowając ewentualnie do piwnicy.
To już chyba ostatnie porady dotyczące sezony działkowego.
Proponuję  zatem przenieść się na kilka chwil do domu,by.................
Tak coś mi się wydaje,że prawidłowo radziłam Państwu prowadzenie ostatnich prac jesiennych.Chyba przekopana już  jest kwatera warzywnicza  i także wydobyte na wierzch przy kopaniu poczwarki najprzeróżniejszych szkodników  i także już zostały skonsumowane przez ptaki.Bo tak jest,że ,że przy kopaniu odwraca się skiby i to co było schowane  głębiej znalazło się na wierzchu.Stąd tyle ptaków towarzyszy oraczom na polu.Teraz pokrywa zagonki śnieg i to jest pewna prawidłowość..............choć z tego powodu,że zima już przyszła,może jej nie być na Święta Bożego Narodzenia,w myśl przysłowia :"Gdy Barbary po wodzie ,Boże Narodzenie po lodzie,a gdy po lodzie to Boże Narodzenie po wodzie,"Dość często się to sprawdza,choć nie zawsze - na szczęście.Bo  ,to tak jakoś jest milej ze śniegiem,bo to typowo zimowe Święta.Najczęściej jednak do oglądania na pocztówkach.
Jeżeli w domkach na działce coś pozostało z plonów,to......................
Choć to dopiero za  cztery tygodnie ,ja już na dziś wybrałam przysłowia o następującej  treści :
"Dobrze by to było, co drugi dzień święto, a pomiędzy tym niedziela."polskie.
"Najpierw tydzień przygotowań,a potem dwa dni świąt."polskie.

Czyż tak  nie jest ?
Ale, że jeszcze na przygotowania do świąt jest trochę czasu ,to może poświęcę go sprawom ogrodniczym ?

poniedziałek, 28 listopada 2016

Humor zeszytów szkolnych :
Chłop powoli bronował ,bo kamienie wchodziły mu w zęby.
Maria Konopnicka urodziła 8 dzieci ,po czym się zbuntowała.
Nad prawidłowym orzecznictwem  sądów rejonowych i wojewódzkich  czuwa sąd   ostateczny.

Brawo dziecko ! U mnie dostałoby 6.Bowiem tylko w tym nadzieja .W sądzie ostatecznym.
Większość owadów pożytecznych ,takich co to zjadają szkodniki lub ich jaja  np . biedronki, dobroczynki ,czy złotooki pochowały się w najprzeróżniejszych zakamarkach .Jednak tam gdzie jest sucho.W domkach,szklarniach,a czasem tylko w stercie jakichś desek ,czy innych przedmiotów.Specjalnie opisuje te miejsca by mieć świadomość,że tam są i nie rozpalać  zbyt wcześnie ogniska wiosną z tego co przez zimę leżało i było do spalenia przeznaczone.Dobrze będzie z tym paleniem poczekać do połowy maja ,aż pożyteczne owady opuszczą swoje leża zimowe.Zwracam także uwagę na  ZŁOTOOKA ,to bardzo sprzyjający człowiekowi owad,bo bardzo drapieżny i z dużym apetytem zjada wiele szkodników . Wrogów człowieka.Czy ma złote oczy nie wiem ,ale wiem,że ma zielone ,przezroczyste skrzydełka i lubi zakamarki w pobliżu okien.Nie należy go niszczyć.Podobnie  jak i dżdżownic.O tej porze roku raczej jestem  o nie spokojna."Zawędrowały " bowiem w swojej wędrówce przedzimowej ,nawet poniżej 1 m.Ożywią się wiosna i wyjdą na powierzchnie i będą zjadały ubiegłoroczne resztki roślinne  .I co z tego  ? spytacie być może.A to z tego,że to co po zjedzeniu wydalają jest  pierwszorzędnym nawozem,bez problemu pobieranym natychmiast  przez rośliny,że nie wspomnę tu o ich innej pożytecznej roli.:Budują kanaliki w glebie w których utrzymuje się powietrze i woda.I jedno i drugie ,bardzo potrzebne korzeniom roślin.Jest taka o nich prawda ,że spulchniają gleby ciężkie,zwięzłe a swoim śluzem potrzebnym do poruszania spajają lekkie piaszczyste.I w tym miejscu spytacie...................po co ona głosi nam te prawdy oczywiste ?
Głosi po to by  poinformować ,że tam gdzie jest dużo substancji organicznej tam jest dużo dżdżownic.   Jak działkowicz  ma pryzmę kompostową to w niej aż roi się od nich.Oczywiście,można czegoś nie dać na kompost i wywieźć czasem z działki , ale tylko wtedy gdy są ważne ku temu przesłania. To winno jednak mieć miejsce niezmiernie rzadko.A ja widuję działkowców wywożących  [o zgrozo ]skoszoną trawę. Widuję także  zadeptywanie dżdżownic...............".bo takie brzydkie."Ale nie wszystko co ładne jest pożyteczne pożądane i zdrowe .Pozwolę sobie nie dawać w tym miejscu przykładów.
Ustała wegetacja roślin na naszych działkach i w ogrodach.Za wyjątkiem  zimozielonych ,to jest iglaków,niektórych żywopłotów  itp.A w glebie ? Co teraz się dzieje? Teraz dostały "cynk"  najprzeróżniejsze cebule by "zejść niżej ".I tak np. tulipany których cebule wiosna są prawie widoczne ,bo znajdują się tuż pod powierzchnią gleby,próżno byłoby teraz je tam szukać.Ta zmiana zwana jest "chodzeniem cebul".No - nie ,nie chodzą w lewo,czy w prawo .Chodzą tylko  : góra ,dół.A posadzone ząbki czosnku  ?,Też już powędrowały na znaczniejszą głębokość. I może to wydawać się nieprawdopodobne ,ale jest prawdziwe .A wiosną ? A wiosną powrócą na swoje miejsca.Te swoje miejsca to  taka głęgokość ,która jest potrzebna w czasie wegetacji.Teraz wegetacji nie ma ,stąd inna ich pozycja.I tak to ,bez pomocy człowieka dają sobie radę.To dzięki tej zdolności "chodzenia" nie przemarzają.
A co z tymi co chodzili , co się autentycznie  poruszali / ?
"Fortuna jest dla jednych matką,dla innych teściową,"angielskie.
Ale co tam  fortuna,z frasunkiem do dopiero mogą być kłopoty:
"Frasunek siwiznę przed czasem przynosi ."polskie.
"Frasunek kości wysusza."polskie.
"Frasunek zdrowia rabunek."polskie.

Przy okazji wyjaśniło się ,skąd  ta osteoporoza.To ze zbytniego frasowania .No ,proszę ,a lekarze nic o tym nie mówią tyko zalecają spożywanie większych ilości wapnia.

Nie wiem jak u   Was,Drodzy moi Czytelnicy,bo u mnie sypie od  rana śnieg ,a to zmienia zupełnie pozycję działki i gleby i roślin  tam będących.Coś z pewnością się skończyło i choć ten śnieg nie utrzyma się [podejrzewam ] nie zmieni się już nic w przyrodzie.Coś ustało i to aż do wiosny......................

sobota, 26 listopada 2016

W dniu wiosny poszliśmy nad rzekę wesołym konduktem.
Na klimat Europy wpływa morze ,które nas olewa.
Rozalkę leczono niekonwencjonalnie - w piecu.
Pójdę ,już tym tropem....................bo  taki  to, indyczy czas.Szczególnie w Stanach. Święto Dziękczynienie bez indyka,to tak jak las bez drzew.Mają one  tam swój podtekst historyczny z pewnością Państwu znany.Zatem jeszcze tylko danie z indyka ,które robi się samo.Będzie to danie ze skrzydeł.....2,3 lub 4 ,skrzydła należy podzielić na części  i  natrzeć przyprawą do drobiu na 2 godziny przed  sporządzeniem.
Przygotować 2 obrane i  rozdrobnione cebule  ,1 opakowanie mrożonej marchewki z groszkiem 3 liście laurowe 3 ziarna ziela angielskiego , 3 lub 4 łyżki klarowanego masła i to wszystko jednocześnie dać do rondla i prużyć pod przykryciem na wolnym ogniu około 40,50 minut ,lub dłużej.Na koniec dodać 1 łyżkę miodu,ewentualnie dosolić i gdyby była taka potrzeba dodać masła.Czasem danie to wymaga podczas obróbki termicznej dodania też wody.Należy to ewentualnie zrobić, pamiętając ,że woda  winna  być zimna  bo od takiej mięso [każde ]  kruszeje.Ja sobie pozwalam na dodanie zamiast zimnej wody ,kostek lodu.Polecam.
I wiecie co ? miałam obiekcję ,że nie przypadnie to danie do gustu dzieciom,ale gdzie tam.................,usłyszałam ..........."ciociu,to jet pyszne."Aha ! .Dobrze się komponuje z ziemniakami pure .Takie ziemniaki  dokładnie utłuczone z dodatkiem odrobiny masła i śmietany i drobno posiekanego koperku.A do popicia sok pomidorowy z kostka lodu.Wszystko razem  jest bardzo,bardzo smaczne.Ale tego nie da się opisać,to trzeba spróbować.
Całkowicie zaindyczona, żegnam Państwa do poniedziałku,jak Bóg da.Jutro mnie tu  nie będzie.
A dziś jeszcze tylko ,humor zeszytów szkolnych.
Ja, w swojej kuchni preferuję indyka pod każdą postacią i także kurczaki.Indyka szczególnie dla tego,że każda jego część to spora porcja mięsa ,a ponad to bardziej jak inny drób woli on naturalny pokarm.Zatem  ,jak ma osiągnąć pożądaną  wagę ,należy mu taki naturalny pokarm, choćby w niewielkiej ilości dostarczyć.
Pierś z indyka jest to taki spory kawałek czystego mięsa ,że można go przekroić wzdłuż  ,pobić nieco tłuczkiem ,by uzyskać  większy plaster.Potem natrzeć go przyprawą do drobiu wymieszana z olejem  i zmiażdżonym czosnkiem [ kto lubi ] ,zwinąć i dać do lodówki nawet na dwie doby.Po tym czasie wyjąć  i na cały plaster położyć jakiekolwiek mielone mięso.Im bardziej tłuste tym lepsze.Mięso to należy przyprawić na ostro dodając poza  solą i pieprzem sporo zeszklonej cebulki i 4 łyżki posiekanej drobniutko natki pietruszki  i 1 łyżeczkę gałki muszkatołowej  .Całość zrolować i owinąć dokładnie nicią.Piec w dobrze nagrzanym piekarniku około 40,50 minut.Do zrumienienia.Podaje się z ryżem na sypko i jakąś  surówką.
Jest jeszcze inny sposób  przyrządzenia rolady  z piersi indyka Przygotowana jak powyżej roladę,zamiast pieczenia ,gotujemy  w wywarze z włoszczyzny i cebuli .I włoszczyzny i cebuli winno,być dużo ,a wody tyle by pokryła roladę.Oczywiści dodaje się także ziela angielskiego i liścia laurowego i soli  .Można także sól zastąpić jakimiś kostkami bulionowymi  albo wlać bulionu w płynie.Ukazał się taki niedawno.Po godzinie gotowania na wolnym ogniu ,roladę wyjmuje się i studzi obciążając deseczką z ustawionym na niej np. naczyniem z wodą, by nagrała odpowiedniego kształtu.Natomiast do wody dodaje się 2 lub 3 łyżki żelatyny wcześniej namoczone w zimnej wodzie.Po dokładnym [ powtarzam,dokładnym  ] wystudzeniu kroi na plastry i zalewa wywarem z rozpuszczoną w nim żelatyną.Półmisek winien mieć sporą głębokość,by plastry były całe pokryte wywarem.Brzegi półmiska należy przybrać korniszonami,marynowaną cebulką ,marynowanym czosnkiem ,a najlepiej wszystkim na raz.Należy to tak zrobić by znalazły się one także w zastygłej galarecie.Podaje się to danie na zimno np.w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia z odpowiednio doprawionym chrzanem  .A mianowicie : 4 łyżki tartego chrzanu 2 łyżki majonezu 1 łyżka śmietany  2 żółtka jaj ugotowanych na twardo  i dokładnie  roztartych i 2 łyżki miodu.Po wymieszaniu  ..................proszę spróbować ,może należy dodać soli.Ja dodaję.
Gwarantuję,że całość  można podać na królewski stół,bo ............................. to jest pyszne.
W dzisiejszych  przysłowiach  wracam do rzeczywistości ,zatem :
"Gdy się woda ścina i u gęsi pierś biała,będzie zima stała ".polskie.
Woda przeważnie o tej porze się ścina ,a u gęsi pierś  jest biała ,bo jaka miałaby być ? Zatem by wywróżyć pogodę ,nie wiele wiedzy tajemnej jest potrzebne.
Jeżeli ,zaś chodzi o gęś to ja mam przykre na ten temat  doświadczenie .Pewnego razu spędzałam  Święta  Bożego Narodzenia u swoich teściów.W pierwszy dzień świat na obiad była pieczona,rumiana,pyszna  gęś.
.Smakowała wyśmienicie ,ale......................... jak potem dostałam pragnienia to piłam i piłam i piłam,aż mój teść zażartował ,bym pojadła herbaty na sucho i popijała wodą z czajnika.I wyobraźcie sobie,że do końca świąt prawie nic nie jadłam .Cały czas czułam sytość.Dopiero jak przyjechałam do domu poczułam głód .Sprawdziłam w swoich zapiskach :.................no tak mięso gęsie jest ciężkostrawne i leży w żołądku dwie doby.O ! - od tej pory wszystkie gęsi maja zapewniony żywot,aż do naturalnej śmierci..............oczywiście jak chodzi o mnie.
Po tym fakcie krążyła wiadomość w rodzinie,że po prostu za dużo jej zjadłam.ale ,póki co ,sprawdzać tego nie będę.
I jeszcze drugie przysłowie ,adekwatne do zbliżającej się pory roku:
"Gdy  zima mocno rzeki lodem ścina,wiele ciężarnych ma w tym roku syna."polskie.

piątek, 25 listopada 2016

A teraz ,jak zwykle ,na zakończenie.....................
Danuśka stanęła na ławie i zgrała na lutownicy.
Rak jest stawonogiem,bo trzyma nogi w stawie.
Chcę studiować filozofię polską,aby zostać pełnowartościową krawcową.

 INTRYGA MAŁOLATA
========================
Od lat kilku to już trwa,mama z wujkiem ciocia z tatą.
By odmienić swą rodzinę,muszę coś poradzić na to.
Zatem niech to będzie kłamstwo,byle sytuację zmienić.
"Mamo ,proszę przyjmij tatę bo wujek z ciotką się żeni."
Potem była awantura : wrzaski, kłótnie ,gwałtu rety.
Tata z mamą znów są razem.Ciotka z  wujkiem ,nie - niestety.
Jeszcze ,jednak przed tym,witam Osobę "stawiającą mi plusiki ".Jest mi miło.
Spytałam osobę zorientowaną w tym temacie ,jak to jest.?Gdy w latach - 70- ątych  poznawałam te sprawy ,a wiedziałam tylko tyle,że sadzi się zielonym do góry ....................ileż to  wtedy było roślin wymagających okrycia.A teraz ? Teraz roślin nie ubyło,tyle tylko,że okrycia na zimę już nie wymagają.Dowiedziałam się ,że :"Należy być elastycznym." itd itd. Tak - pogoda już nie taka jak 40 lat temu.I załóżmy  ,że wtedy okryto np. truskawki jakimiś suchymi liśćmi.Zrobiono to na przełomie listopada i grudnia.Już , przeważnie wtedy były mrozy .Liście pozostały suche .Takie  nie mają prawa szkodzić okrywanym roślinom.A teraz ?....................a teraz zanim pojawi się  mróz ,to zmokną ileś tam razy,a pod takimi zamoczonymi następuje zagniwanie roślin okrytych.O - i to jest ta elastyczność.Dostosować się do warunków pogodowych.Pozostaje nam tylko okrycie krzewów róż.Jednak nie liśćmi tylko ziemią ,o czym pisałam wcześniej.Tym,którzy teraz pobierają nauki mówi się ,że lepiej nie okrywać jak okrywać,bo więcej szkody wyrządzają choroby spowodowane pleśnieniem   i gniciem ,mokrego okrycia jak mróz.

A teraz, pozwólcie na nieco infantylny wierszyk .Od czasu  do czasu mi się zdarza ,choćby po to by tytuł mojego bloga miał rację bytu.
Okrywać ,czy nie okrywać na zimę- oto jest pytanie.???????????
Gdy zdecydujemy się na dokarmianie ptaków, winniśmy wziąć pod uwagę fakt,że systematycznie pojawiające się na działce ptactwo  spowodują zainteresowanie kotów.Oczywiście,jeżeli one ,to jest koty są.A przeważnie są.Zatem wysypywanie  pokarmu bezpośrednio na ziemię nie wchodzi w rachubę.Najbardziej odpowiednie są  karmniki ,bo zadaszone i pokarm nie będzie mokry,a co za tym idzie i zmarznięty.Są w sprzedaży takie ,ale  można też wykonać je samemu.Tyko ,Uwaga ! - nie  należy ich zawieszać na gałęziach ,na drzewie  bo tam z łatwością dostaną się i przyczają koty.Zatem co ? Zatem metalowy pręt,ewentualnie pokryty plastikiem [taki od mopów ] i na nim umieszczony karmnik.Po takich kot nie wejdzie, bo są zbyt gładkie i nie ma o co zaczepić pazurów.A drewniany ułatwi wspinanie.
Najmniej kłopotliwe jest dokarmianie sikorek i innych małych ptaków ,które w zimie będą nam bardzo wdzięczne za jakikolwiek tłuszcz.MOŻE BYĆ KAŻDY,BYLE NIE BYŁ SOLONY
Umieszczenie go, to także dość ważna sprawa .Należy to tak wykonać by zwisał swobodnie a w pobliżu nie było żadnej gałęzi,ami gałązki,by uniemożliwić "sięgnięcie " tego pokarmu ptakom dużym ,krukowatym  .Sikorki ,jak żadne inne ptaki , mogą  wisieć od spodu i  jeść do góry nogami.Dla  nich to żadna trudność.Są w sprzedaży plastikowe siatki wypełnione tłustym pokarmem,ale można też powiesić kawałek niesolonej słoniny,sprawdzając jednak od czasu do czasu ,czy nie należy wywiesić nowej porcji.
Kończąc ten temat ,informuję że, pewne przysłowie mówi tak :"Kto dba o ptaki ,urodzaj ma nie byle jaki ".
Możecie sobie pomyśleć,Drodzy  moi  Czytelnicy,że coś ze mną jest nie w porządku ,macie prawo ,ale pozwolę sobie na przysłowia o następującej  treści  :
"A jak wiosna liście splata,,puszczaj zimę ,czekaj lata ."polskie
"Gdy przyjdzie wiosna hoża,pójdzie zima do morza."polskie.
A  -co ? Pomarzyć ,dobra rzecz.
Jak  myślę o wiośnie ,to przypomina mi się ulubione stwierdzenie mojego sąsiada Stefana..................."Wolę jesień jak lato,bo od jesieni krótszy jest czas do wiosny."A tu zaraz zima ,to ten czas będzie jeszcze krótszy.

Wracając jednak do spraw działkowych, przypominam,że...........................

czwartek, 24 listopada 2016

A teraz................
W szpitalu ciężko chorym podawali kaczki jako przystawkę.
Gospodyni doiła krowę i ryczała wniebogłosy.
Po adresem Jaśka został skierowany cytat .........."gdzie masz chamie złoty róg ".
Narzędzia proste ,takie jak szpadle grabie i inne ,które  w okresie wegetacji miały kontakt z glebą,przed zima należy  umyć  i także posmarować jakimś tłuszczem .To zapobiegnie rdzewieniu.A ponadto,wierzcie mi,że wiosną jest milo wziąć do reki  czyste narzędzia.
W samym domku nie ogrzewanym zimą  dobrze jest teraz sprawdzić otwory wentylacyjne.Czy działają? Czy przypadkiem osy nie pozostawiły w nich swojego gniazda ?Jest mi to znane z autopsji.Bo - Drodzy moi Czytelnicy ,to nie jest prawidłowo pozamykać wszystko co się da  i nie dopuścić do wnętrza domku powietrza.Bowiem wilgoć  i co za tym idzie ,różne pleśnie tylko na to czekają.
Proponuję zdjąć firanki i zasłony ,by było widać że w domku niczego atrakcyjnego nie ma i nie warto się do  niego włamywać.Przed tym wywożąc to co mogłoby stanowić zachętę do włamania.Im mniej przedmiotów wewnątrz ,tym lepiej.
Zdecydowanie odradzam  zakładania jakichkolwiek pułapek na złodzieja.Znam sytuacje,gdy to bardzo przykro dla działkowca się skończyło .Zatem ,żadnych piwnic ,tuż przy drzwiach ,otwartych na zimę,ani podłączania czegokolwiek pod prą itp,itp.
Aha - krany i inne metalowe części zainstalowane na zewnątrz  odkręcić i schować.
A co pozostawić ? Pozostawić jakieś pojemniki na wodę by mogła skapywać z  dachu w przypadku gdy ona na zimę jest globalnie zakręcana i dotyczy całego obszaru ogrodu działkowego.Bo co ? a po co ? spytacie być może ? A - po to by w zimie w okresach odwilży podlać iglaki,bo jak żadne inne rośliny cierpią wtedy od jej braku.Dzieje się tak, gdyż one także w zimie ,wegetują .Jest to bardzo spowolniona wegetacja,ale jest.Poprzez igły woda wyparowuje.....................zatem co ? Zatem należy ją uzupełnić bo sam iglak  nie jest w stanie jej pobrać.Korzenie ma za krótkie,po prostu.Gdy naczynie jest z plastiku dobrze będzie je wkopać by lód go nie rozsadził.
I jeszcze tylko to : Jeżeli zamierzacie w zimie dokarmiać ptaki ,to proszę pamiętać,że  nie wolno tego przerwać wcześniej jak wiosną.Bo przyzwyczajone do  tego nie będą miały szans by znaleźć coś do jedzenia gdzie indziej.Zatem - to poważna sprawa .Nie rozpoczynaj karmienia jeżeli nie masz pewności,że będzie ono kontynuowane ,bo w przeciwnym razie skazujesz je na śmierć.A przecież nie o to chodzi.Ptaki to nasi wielcy sprzymierzeńcy.Bo............proszę sobie wyobrazić ,że sikorka potrafi zjeść jednego dnia tyle najprzeróżniejszych owadów i ich jaj w okresie karmienia swoich piskląt  ile sama waży.






Proponuję by jadąc na  działkę zabrać ze sobą strzykawkę napełnioną oliwą do oliwienia różnych urządzeń.Może to też być olej silnikowy,a w przypadku braku takowego, w ostateczności oliwa spożywcza lub olej.W pierwszej kolejności należy naoliwić wszystkie kłódki i zamki za wyjątkiem "Gerdy ".Tego typu  zamków się nie oliwi.Jeżeli otwieranie i zamykanie ich sprawia kłopot można tylko  [mojemu zamkowi to pomogło ]  "wyciągnąć" z środka powietrze wraz z ewentualnymi  zanieczyszczeniami.Przydatna jest do tego gumowa gruszka z cienką końcówką.Na tyle cienką by  można ją było włożyć nieco do środka  w miejsce przeznaczone na   klucz. Wkłada się gruszkę z  wyciśniętym powietrzem i "puszczając " powoduje ,że to co w zamku było ,już tego nie ma. Być może będą też wymagały naoliwienia jakieś urządzenia typu : kosiarka ,podkaszarka pilarka itp. co jednocześnie jest zakonserwowaniem ich na zimę.
A narzędzia proste ,takie jak...................
"Dla tego ,który się napił wódki,każde morze jest po pas, a każda rzeka po kolana".buriackie.
Czyż  tak nie jest ?

A tymczasem odrobina alkoholu w czasie prac ostatnich na działce może okazać się przydatna,ale odrobina .I oczywiście tylko wówczas gdy nie będziemy tego dnia korzystać z samochodu,bo po co mieć zatarg z ministrem komunikacji ?Podobno jeszcze tylko dwa,trzy dni będzie ciepło .         Zatem  wskazana jest mobilizacja , by w tym czasie zakończyć sezon.
Co  nie oznacza ,że już potem nie będziemy działki odwiedzać.Jest to wskazany ,choćby z tego powodu by stwierdzić czy wszystko jest tak jak być powinno. A  teraz proponuję..........................

środa, 23 listopada 2016

I jak zwykle na koniec..............humor zeszytów szkolnych.
W Olsztynie istnieje fabryka opon mózgowych.
Bolesław Chrobry był mężny ,mocny wysoki i ciężarny.
Karp to ryba wodno- świąteczna.
Może już kiedyś to proponowałam ? Jeżeli ,to było dość dawno i nie wiem czy w  takiej kompozycji.
KOLOROWY JESIENNY BUKIET.
=================================
Na dużym półmisku ułożyć ZIELONE liście sałaty.Na  nie różyczki ZIELONE brokułów  i BIAŁE różyczki kalafiora .I jedne i drugie krótko ugotowane i wystudzone.Kilkanaście przekrojonych na połówki CZERWONYCH pomidorków koktajlowych.1 słoiczek  marynowanej cebulki i 1 słoiczek marynowanego czosnku, bez zalewy.Oba są BIAŁE. Polać to cienkim strumieniem  majonezu  w kolorze ŻÓŁTYM  z dodatkiem  [ewentualnie  ] śmietany lub kefiru .BIAŁE  w kolorze i wszystko,posypać drobno posiekanym szczypiorem KOLOR CIEMNOZIELONY.
I ładne to i smaczne i kolorowe i zdrowe.A do tego chrupiące tosty.I znajdźcie mi takie dzieci ,którym to by nie smakowało? Ja nie znam.Częściej zdarza się,że dorosłym przeszkadza zapach brokułów.Dzieciom ,raczej nie.
A wiecie do czego to jeszcze pasuje ?- do zimnego, wybornego drinka.
I tak oto  nic o działkach dziś.No - może tyle,że jeszcze na niektórych rośnie właśnie kapusta pekińska.I co ? I mrozy były, a jej nic się nie stało.
Inna wersja surówki z kapusty pekińskiej:
Podobnie jak w poprzedniej  należy poszatkować kapustę i dodać do niej  dwie marchewki pod postacią wiórków   które uzyskuje się strugaczką do warzyw korzeniowych.Pod taką postacią marchewka lepiej łączy się z poszatkowaną kapustą.Mają podobny kształt.Do tego 1 słoiczek suszonych pomidorów pokrojonych w paseczki i 1 garść posiekanych orzechów włoskich,oraz olej  w którym były suszone pomidory 1 łyżka cukru i odrobina soli.
Te orzechy ,by była ona chrupiąca. 
Tak lansuje  kapustę pekińską ,bowiem jest ona bardzo,ale to bardzo zdrowa.Bogata  w  witaminy,sole mineralne i SULFORAFAN .Sulforafan jest z pewnością Państwu dobrze znany ,bo niejednokrotnie o  nim pisałam.To on robi porządek w organizmach ludzkich................ i niechby się spróbowały w nim "budować " komórki olbrzymy ,to przy konsumpcji warzyw  korzeniowych nie mają szans."Służby porządkowe" Sulforafanu  uruchomią swoje miotły i wymiotą ,je natychmiast.
I jeszcze to :Sulforafan  jest także w warzywach kapustnych gotowanych.Bo to nie witaminy ,które w czasie obróbki termicznej giną .On nie ginie.Najwięcej jest go w brokułach i kalafiorach.
To -  co  ?.Może coś z tymi warzywami........................

Jeszcze jest w handlu papryka z przystępną ceną ,ale niebawem podrożeje  i wtedy co ? wtedy kapusta pekińska w wielu wariantach.Dla dzieci mojej koleżanki  każda surówka jest dobra,byle była chrupiąca.Idąc tym tokiem myślenia zrobiłam taką:
Poszatkowaną małą główkę kapusty pekińskiej wzbogaciłam jedną drobno pokrojoną cebulą cukrową i jednym opakowaniem  marchewki z groszkiem  .Oczywiście, mam na myśli mrożonkę i dodałam ją do poszatkowanej kapusty i cebuli po rozmrożeniu. Rozmrażać należy na sicie by pozbawić  ją wody.Nieco posoliłam i dodałam 1 łyżkę cukru i 5  łyżek oleju.
Reakcja była następująca:..............".ciociu to jest pyszne."
Ciekawa jestem czy inna wersja surówki ,też będzie im smakowała?.............
 "Dziesięciu ubogich śpi pod jedna derką,ale dwu królom   i świat za  ciasny."
Tu także ,w tym przysłowiu określenie które wyszło  z mody - to derka.
Tak się namyślałam i namyślałam ...............jakby urozmaicić surówkę z kapusty pekińskiej?.............

wtorek, 22 listopada 2016

Dla zdrowotności,humor z zeszytów szkolnych:
Reumatyzm łamie dziadka i przepowiada pogodę.
Był dowódcą ,który miał podrywać żołnierzy.
Skrzetuski zobaczył jak szli : nagi dziadek z wyrostkiem na przodzie.
Bo ,oprysk wówczas jest bardzo skuteczny jak temperatura w czasie jego wykonywania wynosi co najmniej  + 7 st. ,a jest więcej,jest więcej i to  więcej ma potrwać podobno jeszcze kilka dni.Nie wiem który to już raz o tym piszę ,a jednak  informacja jest niepełna.Powinnam także przypominać o oprysku krzewów jagodowych ,takich jak agrest czy porzeczka .Im także dokuczają choroby grzybowe w okresie wegetacji.Oprysk jest zapobiegawczy.Zapobiegnie występowaniu ich.Ale,ale .......................... Taka przy okazji   uwaga!!!  .Sam preparat nie  wystarczy.Potrzebna jest także wyobraźnia,że tak to nazwę.Bowiem sadząc drzewa i krzewy ,należy sobie wyobrazić jak one będą wyglądały za kilka lat jak się rozrosną.Poirytowany faktem ,że tylko częściowo  zadziałał oprysk jesienny pewien działkowicz poprosił mnie o radę,a nawet wyczuwałam w jego głosie,że ma pretensje do mnie,że tak jest.Może czegoś mu nie dopowiedziałam?.Może nie ta pora oprysku,może nie ten preparat ? Sprawa się wyjaśniła  dopiero jak obejrzałam tę oporną na oprysk działkę.Odległość jednego drzewa od drugiego była mniejsza jak 2 m.A powinno być CO NAJMNIEJ  3 m. Korony drzew się spotykały,ba...............nawet wrastały wzajemnie jedna w drugą,a pod tymi drzewami na dodatek  krzewy jagodowe.Prawie  nie zbierał z  nich owoców bo porzeczka chorowała na opadzinę liści ,a agrest na amerykańskiego mączniaka .Widziałam te owoce.Toż to każdy był pokryty jakby brązowym wojłokiem."Ciepło im w tym kożuszku "stwierdziłam,może nazbyt złośliwie.............................Poradziłam  jednak jak temu zaradzić.Na skutek moich rad w sadzie pozostało kilka nie kilkanaście drzew ,a na krzewy jagodowe znalazło się miejsce gdzie indziej.Rosną , wystarczająco oddalone od drzew.Oglądałam po trzech latach ten mini sadzik  i stwierdziłam,że teraz jest prawidłowo i że, o dziwo ! oprysk zimowy okazał się skuteczny."I tak trzymać " powiedziałam na odchodnym.
A kto nie chce ,aż takiej rewolucji  w sadzie ,niech choćby prześwietli intensywniej drzewa.Co do krzewów -  tu nie ustąpię.Nie powinny rosnąć pod drzewami.Pamiętam jak onegdaj  w czasie nauki w Instytucie Sadownictwa pokazano nam jak kapie woda z drzew w czasie deszczu.ŻADNA KROPLA NIE MOŻE SPAŚĆ ANI NA AGREST ,ANI NA PORZECZKĘ.Zatem co ? Zatem  winna być stosowna odległość krzewów od drzew.
Zatem miałam rację ,że jeszcze zdąży się działkę przekopać,co oczywiście jest tylko obowiązkiem tych którzy posiadają kwaterę warzywniczą.Myślę,że jest właśnie stosowna pora. Wykonując  to teraz  będzie można zakopać w celach nawozowych wszystkie opadłe z drzew liście. Również i te te, które  nie były na pryzmie kompostowej .One także po zakopaniu, przez jesień ,zimę i przedwiośnie,zdążą się rozpaść.No -może tylko za wyjątkiem liści dębu.Z powodu dużej zawartości w nich garbnika,do   rozpadu potrzebują więcej czasu.Jeżeli takie posiadamy to lepiej dać je na kompost bo jak będziemy norkrosować  [ spulchniać ] glebę wiosną to je w całości zastaniemy i wydobędziemy i będą zaśmiecać grządki.Bo - pamiętacie  DRODZY MOI CZYTELNICY I UŻYTKOWNICY DZIAŁEK,że wiosną się nie  przekopuje gleby.,

Także uda się opryskać drzewa w sadzie.........................
Te  przysłowia,a właściwie ich treść przypominają określenia i nazwy ,które już wyszły z użycia.
"Kto karczmę za dom obiera,w szynku za piecem umiera." polskie
Zupełnie nie orientuje się  jaka jest różnica między karczmą a szynkiem?Muszę to sprawdzić.
"Lepiej zanieść do karczmy  jak do apteki." polskie

A tymczasem  zrobiła się piękna pogoda.Zatem..................

poniedziałek, 21 listopada 2016

Trochę humoru  z  zeszytów szkolnych.
Jagienka opiekowała się Zbyszkiem ponieważ jego zawsze brały ciągoty.
Ojciec wyjechał na wakacje,aby dzieci miały świeże powietrze.
Chłop specjalnie dąży do tego,aby panu nie urosło.
Nie,nie, nie..................nie bieli się drzew na wiosnę  w przeświadczeniu że wapno zniszczy jakieś szkodniki, bowiem wiosną nijak nie można ich wapnem pomalować bo są jeszcze w swoich "domkach zimowych" ,najczęściej te domki są z  chityny..Chityna to coś bardzo twardego.Zatem jest to strata  i sił i środków.Jednak niektórzy działkowcy  uparcie bielenie wiosenne stosują tak jak i niszczenie szkodników solą,co jest absolutnie niedopuszczalne,bo zasolenie gleby jest zjawiskiem trudnym do zmiany,do naprawienia.Bielenie wiosną ,to tylko brak rozsądku ,ale solenie to już okrucieństwo.To tak.................przy okazji o tej soli.
Jeszcze ,należy chronić nasz mini sad ,nie tyle od mrozu co od gryzoni.To  dotyczy  młodych drzewek.Jak poznać młode?
Jest taki też sposób:Należy drapnąć paznokciem  intensywnie korę na pniu.Jeżeli w wyniku drapnięcia ukaże się chlorofil tj. zielony barwnik ,to taka kora jest młoda, a co za tym idzie także i drzewko.Na korze starszej ,zdrewniałej ,chropowatej, skorkowaciałej efektu zieleni nie uzyska się. Powszechnie wiadomo,że tylko młoda kora  jest pokarmem  różnych gryzoni.Dobierają się do niej przeważnie tuż przy samej ziemi i jeżeli ogryzą ją naokoło ,to żadnej rady na to nie ma by uratować takie drzewko.Bowiem zostały zniszczone wiązki sitowo naczyniowe ,wszak one są tuz pod  korą.To tak jakby  zrobić dziurę w   rurach wodnych.Woda do kranu nie doleci.Znam osoby które mają - niestety myszowate na działce i one owiją młode drzewka nie tylko przy samej ziemi bo......................bo np.spadnie dużo śniegu i co ?I myszowate po powierzchni tego śniegu będą mogły dobrać się do kory znacznie wyżej.
Jest taka zasada:czy to bielenie,czy owijanie drzew winno zawsze sięgać 1,5 m.wzwyż. I po kłopocie.

I jeszcze tylko taka uwaga......................
"A co się stanie jak nie zostanie przybita kora do drzewa po stwierdzeniu pęknięcia jej "? Zapytał mnie ktoś.
No - właśnie .Co się stanie ? W pierwszym roku nie będzie to jeszcze tragicznie wyglądało .Ot ! - takie sobie pęknięcie ,,  jakby ktoś ostrym nożem przeciął  korę wzdłuż  od korony do samej ziemi.Najczęściej ma to miejsce na pniu od strony południowo zachodniej.A to z tej przyczyny że tam jest w zimie najdłuższa operacja słoneczna.Ten niewinny wygląd  jednak z czasem będzie ulegał zmianie.Będzie się poszerzał i już za 3 lub 4 lata jego szerokość może osiągnąć nawet 10 cm.I co wtedy się dzieje ? Wtedy to  co powinno mieć dużą wilgotność  wysycha .To -  miazga ,którą w prawidłowych warunkach przed wyparowywaniem chroni kora.Że to prowadzi do dalszego poszerzania listwy mrozowej i że kora zaczyn odstawać  od miazgi coraz bardziej i że prowadzi to do śmierci drzewa nie muszę chyba nikogo o tym przekonywać.
Ale tu zwarłam także pewną informację .Proszę zwrócić uwagę.................to od strony południowo -zachodniej  najczęściej dochodzi do pęknięcia.Z tego , wynika  że własnie tam  należy bielić intensywniej.
I co jeszcze ?
"Nie wystarczy wziąć wroga na cel - trzeba jeszcze trafić."włoskie.
"Gdy wróg stoi u progu ,kobieta też powinna walczyć."wietnamskie.
"Nawet jeśli wróg jest jak mrówka,zalicz go w poczet słoni."duńskie.

A czemu o takiej treści przysłowia ?......................bo nigdy nie wiadomo  co i kiedy może okazać się przydatne.

Zanim ,ewentualnie, okaże się przydatne ,oby jednak nie..................jeszcze o zabezpieczaniu działki na zimę.

sobota, 19 listopada 2016

Dziadku,dziadku,a kiedy pierwszy raz byłeś zakochany ?
-Ma wojnie ,wnusiu.
- A w kim ?
-Jak to w kim...........Na wojnie się  nie wybiera.

INTELIGENTNI LUDZIE SĄ CZĘSTO ZMUSZANI DO PICIA ALKOHOLU,BY MÓC BEZKONFLIKTOWO SPĘDZAĆ CZAS Z IDIOTAMI.
Wszystkie drzewa owocowe  -  STARSZE.  O ! i tu problem.Co to znaczy starsze? .Czasem drzewo 8 letnie  już jest starsze,a czasem dopiero 12,14 letnie .Poznaje się po korze ,czy jest ono stara,czy nie ? Otóż - jeżeli kora jest matowa ,chropowata i pociemniała.A ciemnieje właśnie "na starość " to takie drzewa należy bielić,by rozjaśnić im kolor,bo od takiego jasnego,konkretnie,białego odbijają się promienie słoneczne ,nie skupiają jak na czarnym kolorze i wówczas nie ma nagrzewania ,nie wypełniają się  cienkie rureczki,którymi krążą soki w czasie wegetacji.I o dziwo te rureczki są tuż pod korą,nie w środku drzewa,stąd takie łatwe przemarzanie.Zimą soki odprowadza drzewo do najgłębiej zalegających korzeni i to jest bardzo dobrze ,bo suche,puste rurki,to suche drzewo ,a jak suche to nie zmarznie.Jednak może się zdarzyć ,że  nagrzana W ZIMIE kora ,bo nie pobielona zachowa się jak pompa ssąca i "podźwignie " soki ku górze.Bielić należy do wysokości około 1,5 metra ,zatem czasem bieleniem objęte też będą konary.A jeżeli chodzi o konary,to tu jest też pewne niebezpieczeństwo.Winny one mieć jak najbardziej rozwarty kont  .Bo jeżeli tak nie jest i "strzelają " pionowo w górę,do czego nie należało dopuścić ,to teraz może się zdarzyć ,że miedzy konarem a przewodnikiem zbierze się woda i zamarznie .I jak to z lodem bywa, on potrzebuje więcej miejsca .Może zatem "rozpychając się"  zniszczyć  korę.Oczywiście ,w tej chwili nic na to nic  nie poradzimy ,nie" odciągniemy"konarów.Zatem po co o tym piszę ? Piszę po to ,by wiosną zwrócić uwagę na te miejsca i ewentualnie je leczyć.Zarówno listwy mrozowe jak i inne uszkodzenia kory  dobrze jest  po wyleczeniu posmarować pastą do zabezpieczania ran na drzewach.Jest taka w handlu.
Czytając to co napisałam dochodzę do wniosku ,że miał rację pewien słuchacz  podpowiadając drugiemu który "wyrywał się" do  zadania mi pytania."Nie pytaj ,bo do późnego wieczora tu posiedzimy jak nam zacznie wyjaśniać ".Oj! -  miał rację- czyż nie ?,  
"Oj ! - przesadzasz z tym zabezpieczaniem "stwierdził kiedyś mój sąsiad Stefan - no i nie zabezpieczył i ...................ratowaliśmy jego ukochaną jabłoń.Jak przybijałam gwoździe to zmykał oczy i ................"Jak się nie uda uratować  to będzie twoja  wina" zawyrokował.Zgodziłam się z tym  bo przecież ktoś musi być winny.Na szczęście, udało się uratować drzewo i mój sąsiad ani szafotu ani gilotyny nie musiał  budować.Ale już rozpoczął  intensywne myślenie co by zrobić by nie trzeba było malować wapnem........................"A może pomaluje pień i grubsze konary farbą olejną białą,lub emulsyjną ?" .W tym miejscu zawiesił głos ,bo spojrzał na mnie i na moją minę."No dobrze ,dobrze " zgodził się.A ja przypomniałam mu o oddychaniu drzew przez korę także  Ot! i cała prawda na ten temat.Malowanie mlekiem wapiennym winno mieć miejsce dopiero w grudniu ,bo wcześniej pomalowane pnie i grubsze konary będą spłukane przez deszcz.Jeżeli jednak tak się stanie to bielenie trzeba  powtórzyć................niestety.
Które,jakie drzewa szczególnie  należy tak potraktować ?.....................
Nie ulega wątpliwości,że pewne prace na działce przed zimą,nietypową pora roku jak chodzi o rośliny należy wykonać.Ot - choćby zabezpieczenie drzew owocowych przed................................. i tu UWAGA !  nie przed mrozem ,a przed nagłym spadkiem temperatury i nagłym jej wzrostem.Szczególnie te nagłe wzrosty są niebezpieczne np w styczniu.Bo  co się wówczas dzieje ?Te wiązki sitowo naczyniowe o których wcześniej pisałam................one  nagle  rozpoczynają wegetację  bo wypełniają się sokiem.Tym sokiem który w nich jest przez cały okres wegetacji,ale  nie ma prawa być w styczniu,bo spadki temperatury  .nocą spowodują ich przemarzniecie.Początkowo niewidoczne .Jednak już w połowie lata ,a czasem i wcześniej spostrzec możemy pękniecie kory.Jest to tak zwana LISTWA MROZOWA.Reakcja posiadacza przemarzniętego drzewa winna być natychmiastowa .Należy przybić korę do miazgi po jednej i po drugiej stronie pęknięcia.Co 20 cm ,odległości  ,jeden gwóźdź od drugiego.Nie należy się obawiać ,że tym robimy krzywdę drzewu.My ,mu pomagamy.A dalsze leczenie będzie polegało na owinięciu mokrymi szmatami przemarzniętej  części drzewa .Całe lato i jesień ,aż do mrozów szmaty winny być mokre.Jesienią je odwijamy i drzewo jest uratowane.Jednak ,najlepiej będzie  do tego nie dopuścić.O czym już wspominałam i dziś powtórzę ,ale przed tym pozwoliłam sobie na dokładny opis co może spotkać drzewa nie zabezpieczone na zimę tj...........................
 
Był czas na to ,by pewne sprawy przemyśleć.Także ustosunkować się do pytań dotyczących zabezpieczenia działki na zimę itd  itd.Jednak, przed tym  jak zwykle przysłowie :
"Niejeden rekin sobie życzy ,by dorodna szprotka wiodła go na smyczy."polskie .

Tak wyszło , niestety, tak wyszło,że nie mogłam tu  być .I nie myślcie - Drodzy moi ,że mi to było obojętne.Czegoś  brakowało, Oj! - brakowało.

środa, 16 listopada 2016

Zamiast humoru z zeszytów szkolnych....................
IDZIE GRZEŚ  PRZEZ WIEŚ ,NIESIE W WORKU ZIOŁA.WOREK SIĘ ROZERWAŁ,CAŁA WIEŚ WESOŁA.
Sprostanie zadaniu nie było łatwe,bowiem to coś ma być ciekawe w wyglądzie,nieznane nikomu,kolorowe  i oczywiście CHRUPIĄCE ,bo jakżeby inaczej.

Zatem : duży półmisek .Na mim ułożone liście sałaty z na sałacie "kominy " i  "łódeczki" paprykowe.W zależności od wielkości papryki :jak duża to łódeczki ,a mała to kominy.Zatem tę dużą należy przekroić wzdłuż ,a  u tej małej skroić oba końce:górny i dolny .W jednym i drugim przypadku należy oczyścić środki  z  pestek.Na co najmniej pół godziny  odłożyć zaprawioną paprykę,by nabrała smaku.Jak to zrobić ?  Jej wnętrze ,że tak to nazwę potraktować solą i ostrą papryką,palcem maczanym w tej kompozycji i wcierać w nią .Tylko w środki połówek- łódeczek,lub  w "kominy paprykowe ".Tak nazwały to dzieci mojej koleżanki.Można też posłużyć się jakąś przyprawa kuchenną np. Kucharkiem ,lub  Vegetą. Także nadaje się do tego ostra przyprawa do grilla W każdym razie, papryka winna nabrać smaku.
No : A czym ją nadziewać? Będzie to : 1 mała puszka zielonego groszku,także, 1 puszka  kukurydzy i mały słoiczek marynowanej cebulki [bez zalewy- oczywiście ] ,4 jaja ugotowane na twardo i pokrojone w kostkę.Do tego odrobina soli ,1 łyżeczka cukru i kilka łyżek majonezu.Po wymieszaniu tym napełniamy łódeczki i kominy.Kominy dzieci ustawiły po środku ,a łódeczki po bokach.To jednak nie wszystko.Jeszcze trzeba to jakoś przybrać  .I to dopiero im się bardzo podobało:Kilka pomidorków koktajlowych przekrojonych na połówki ,odrobinę posolonych i popieprzonych ,oraz kawałki sera Feta.I jeszcze mały pęczek szczypiorku drobno posiekanego.
"Ciociu,to jest pyszne " stwierdziły dzieci ,a moja koleżanka dodała ..............."wiesz,że przez te wszystkie przyprawy to twoje sałatki nie maja drętwego smaku."W prawdzie nie wiem dokładnie co ma na myśli  ,ale niech tak pozostanie......................tego się trzymajmy.
"Z prawdą nic się nie rymuje."polskie.
"Mądrego raduje wykrycie prawdy,głupca  zaś wykrycie fałszu."żydowskie.

Co ona robiła do tej pory  ?  Być może zastanawiają się  niektórzy z Państwa.A ona myślała intensywnie  i działała  ,by sprostać zadaniu pt."ciociu wymyśl coś na imieniny Taty".To coś to jakaś sałatka ,a może przystawka .No i wymyśliłam I  była też  "próba generalna " tj.sporządzeni i konsumpcja.

wtorek, 15 listopada 2016

To - jeszcze...............humor zeszytów szkolnych..............
Darek miał na plecach tornister i niebieskie oczy.
Klara była ładna i hoża jak dynia.
Na meczu Górnika z Legią najlepiej grała orkiestra strażacka..........O ! - to to.To mi się najbardziej podoba.
Przyznacie,że nie jest to tak wiele pracy, a gwarantuje zdrowe liście i zdrowe owoce.I co jest jeszcze istotne w tej sprawie to to ,że opryski są opryskami zapobiegawczymi  a ich szkodliwość kończy się na długo przed  owocowaniem.Dla amatorów sadowników  jest to najbezpieczniejszy sposób.
 Pozostały  mi do omówienia,szkodniki drzew owocowych.Wcześnie , obszernie je opisałam,zatem w następnych spotkaniach postaram się tylko przypomnieć o nich i znaleźć jakiś najmniej toksyczny sposób walki z nimi.
Na początku,w środku,lub pod koniec kwitnienia drzew owocowych opryskujemy je przeciw różnym chorobom pochodzenia grzybowego,ale głównie  przeciw ZGNILIŹNIE,to jest ,by nie pleśniały,nie gniły one, będąc jeszcze w koronach drzew.Preparatem TOPSIN.
Wybrałam najmniej kłopotliwy  sposób ochrony sadu, od chorób  najczęściej występujących.Łatwiej,lepiej ,szybciej się nie da.Oczywiście,można od tego odstąpić ,ale wówczas skutki będą  niestety bardzo  przykre. I tak sobie myślę,że już dobrze Państwu znane.Zatem cd. ochrony.Na przedwiośniu ,zaraz na samym początku naszych odwiedzin na działce ,gdy jeszcze jest zakręcona woda ,a będzie potrzebna do sporządzenia cieczy roboczej składającej się niezmiennie z  preparatu  SYLIT ,WODY I PŁYNU DO MYCIA NACZYŃ.,wykonujemy pierwszy oprysk.O wiele bardziej będzie skuteczny ten oprysk i działanie tego preparatu gdy wodę nieco podgrzejemy.......................ale,ale ,tylko nieco.No i  - by tego przedwiosennego dnia było słonecznie i  ciepło.Tą cieczą [dobrze wymieszaną ] opryskać należy bardzo dokładnie  BRZOSKWINIE I NEKTARYNY.Co to znaczy dokładnie ? to znaczy tak by mgła z rozpylacza zamieniła się w wodę spływająca po gałązkach.Szczególnie i  bardzo dokładnie należy potraktować końce gałązek".Bo co ? a czemu ?" spytacie być może.A temu ,że tam jest najwięcej "przyschniętej " ,przyczepionej do pąków choroby.
Natomiast pozostałe drzewa w sadzie ......................
"Umiej być przyjacielem,znajdziesz przyjaciół."polskie
"Dobra rada przyjaciela jest jak lekarstwo; tym lepsza, im bardziej gorzka.serbskie.

Czemu ,takiej treści przysłowia..?..............nie wiem.
Aha  !  - dziś tylko jestem na chwilę.Muszę jednak skończyć temat ochrony sadu od chorób.

poniedziałek, 14 listopada 2016

Teraz coś dla zdrowotności , bo śmiech to zdrowie.Humor zeszytów szkolnych:
Ślimak to jednocześnie płeć męska i żeńska,ale z niej nie korzysta.
Kochali się do utraty tchu ,ale bez wzajemności.
Jurand był rycerzem szybkiego reagowania.
Tylko tyle tylko 90%,,bo nie zawsze praca została wykonana prawidłowo np.nie opryskano końcówek pędów brzoskwiń i nektary.Wiele razy widziałam właśnie takie  nieprawidłowości.Całe drzewo  miało piękne zdrowe liście a na końcach pędów  2,3 lub 4 były  poskręcane .A należy także te końce ,szczególnie je dokładnie opryskać.Może nie być 100 % zdrowych owoców i liści ,bo jest szczególnie mokre lato.No - dobrze,powiecie .A jak to robią sadownicy,że takie 100 % osiągają ?No - cóż. Oni od wiosny do końca sierpnia stosują jeszcze jeden raz w każdym miesiącu oprysk preparatem nie zlecanym dla amatorów to : Horizon .Nie jestem pewna czy akurat tak się pisze jego nazwę Skoro jednak nie jest zalecany to, to automatycznie  nie jest takie ważne.Ale,ale ,czyż   90% plon nie jest zadowalający?
 Wymęczyłam Was Kochani tą rozszerzoną informacją...................I jeżeli myślicie,że to wszystko na ten temat ,to źle myślicie Bo nic nie wspomniała o oprysku wiosennym drzew. O tym jednak już nie dziś.
Wracając zatem do sprawy.By były sukcesy,by nie potrzeba było "rozgryzać "porażek , w dużej mierze zależy od naszych zachowań w stosunku do potrzeb jakie mają np. drzewa w działkowym sadzie.Co  im się należy ?.Należy się oprysk MIEDZIANEM  w okresie bezlistnym.By  on był skuteczny należy cieczy roboczej nie żałować.Ciecz to : preparat + woda + płyn do mycia naczyń .
W oprysku zimowym tego płynu może być  więcej .4  lub  ,5, łyżek na 5 litrów cieczy roboczej.Co on daje ?On powoduje,że oprysk ZATRZYMA SIĘ  na gałęziach i gałązkach.Specjaliści mówią o nim: "To klej ,który przykleja MIEDZIAN do roślin".Do każdej rośliny.Im dłużej pozostanie,im później zmyje go deszcz ,tym jest skuteczniejszy.Przypominam także o wymaganej temperaturze w dniu oprysku [co najmniej + 7 st.] Gdy  jest ona wyższa tym oprysk skuteczniejszy.
I to jest już 90 % ,a może i więcej sukcesu.A czemu tylko tyle ?,
Polecam sposób ,który nie wymaga ochrony chemicznej drzew owocowych.Ten sposób,to po prostu zlikwidowanie ich.Zrobił to ktoś i jest bardzo zadowolony.Posadził po środku działki wierzbę płaczącą.Już spora urosła i daje potrzebny w  lecie cień.A on ,  głosi taką  maksymę:"Hodowlę owoców pozostawiam specjalistom."Co ja na to ? spytacie .Ja na to,że każdy urządza sobie życie wg. własnego planu.Ja nie zrobiłabym tak, bo..?................bo lubię mieć efekty.Lubię pracować ,ale także cieszyć się sukcesami  i "rozgryzać " porażki.Czemu miały miejsce i jak ich uniknąć w przyszłości ?
Bo - Drodzy moi Czytelnicy!.Czy nam się to podoba czy nie ,to jest to po prostu konsekwencja faktu.Mamy drzewa owocowe ? No - to należy im dać to co się NALEŻY.W innym przypadku hodowanie ich jest bezcelowe.Bo - jakaż to przyjemność zbierać zgniłe owoce spod drzew ?I to nie dla tego są zgniłe ,że stało się to w czasie ich leżenia na ziemi ,a padał deszcz,a były mgły itp.Nie ! One zgniły już na drzewie bo ..............................? bo np.był mokry rok,bo....................dawno nie prześwietlano tych drzew....................bo zacieniają  się wzajemnie,gdyż zbyt gęsto zostały posadzone.A - kędzierzawość liści brzoskwiń i nektaryn .?.....................toż ,to bardzo przykry widok Skędzierzawione liście ,niebawem poczerniają  i opadną .Jest oczywiste,że bez aparatu asymilacyjnego tj. bez liści plonowania nie ma.O czym dowiedział się mój sąsiad Stefan odstępując  jeden raz od  wymaganych oprysków................"Co ty tam mówisz ? Liście spadły ,ale małe owocki są."Pragnął mnie przekonać.Zorientował się jednak ,że nie ma racji bo ja zamilkłam.Po prostu zamilkłam.A on wiedział,że jak  milczę,że jak nie usiłuję udowodniać swoich racji ...............to jest źle.I - stało się.W dwa tygodnie po opadnięciu liści  spadły też zawiązki owoców.Wtedy usłyszałam :"No dobrze, no dobrze,miałaś rację.""Nie pierwszy raz" ,odparłam  złośliwie,ale tego jakoś już nie usłyszał  mój sąsiad.I tak oto jest w przyrodzie.Roślina musi być " w komplecie",co oznacza,że winna mieć wszystko co do owocowania jest potrzebne.
 Kto nie chce stosować ochrony przeciw chorobom,a w lecie i szkodnikom to.......................