ONEGDAJ O TEJ PORZE ROKU.......................
Ja zobowiązana byłam do robienia ozdób na choinkę.A zatem ,najpierw gwiazdki,które dziś zupełnie wyszły z mody.Kto chciałby tyle czasu na nie poświęcić ,by z pasków papieru powstały.Było to zajęcie żmudne i nudne.Od tego zaczynałam ,by mieć to " z głowy "Bardzo lubiłam robić łańcuchy z kolorowego błyszczącego papieru .Kleiło się te łańcuchy klejem robionym z kasztanów,który dziwnie pachniał.Z wydmuszek wyczarowywałam piękne pierroty ,a z bibuły jeżyki i inne cacka.Co roku ich przybywało,zatem choinkę ubierało się dość długo.Chętnych było sporo do tej pracy, czego nie można powiedzieć o jej rozbieraniu.W pokoju było ciepło.W piecu "trzaskały " płomienie.Natychmiast po wniesieniu choinki zapachniało lasem ,bo choinki wtedy pachniały ,bo to nie były jodły,to były świerki.Kogo by wtedy było stać na jodłę?Z resztą wcale ich w sprzedaży nie było.A PACHNĄCE I DZIŚ ŚWIERKI,wtedy kupowało się w składach ,opału.Często już na tydzień przed Świętami i wieszano za oknem,na balkonie itp.Oczywiście świerk wcześniej gubi igły jak jodła,ale za to bardzo intensywnie pachnie.Do Święta Trzech Króli "wytrzymywał".Ubierało się go na dzień przed Wigilią wzbogacając jabłuszkami ,cukierkami i owiniętymi w srebrną folię orzechami włoskimi,bo to wszystko było wtedy luksusem,często nieosiągalnym.Zjadać to co do zjedzenia na choince ,było wolno dopiero w I szy dzień Świąt.
Tuż przed rozpoczęciem Adwentu przygotowywano śledzie.Dużo śledzi,a robiło się je ................tak.....................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz