sobota, 18 kwietnia 2015

Ekspresowo,bo pilne,choć wiosna spóźniona.A na moim osiedlu kwitną mirabelki pomimo zimna.Należy przyjrzeć się pąkom [już się rozwijają|} na porzeczce czarnej.Te nierozwinięte  [nadmiernie duże],ukręcić,zniszczyć ,bo mogą być one porażone przez groźnego szkodnika,przędziorka.Mechaniczna walka jest dość skuteczna.

Maliny.Już winny dawać nam  znać że żyją.Myślę o malinach tradycyjnych, to jest tych ,których pędy zimowały.Martwe,bo takie można spotkać,jak najszybciej wyciąć przy samej ziemi ,by nie stanowiły ,źródła zakażenia dla zdrowych,,by nie rozprzestrzeniała się groźna choroba grzybowa "Zamieranie pędów malin"a tak w ogóle to radzę zamiast tradycyjnych posadzić owocujące późnym latem Polkę,lub Polanę.One nie zachorują i co też ważne nie są nigdy robaczywe

Nawożenie,..........sprawa pila .W części  sadowniczej 1 garść np Fruktusu  ,nawozu mineralnego ,na 10 m2 ,nie zapominając o krzewach 

A truskawki ?.......... o nie absolutnie niczym nie nawozimy,bo nawóz tylko spowoduje bujny wzrost liści.Plon truskawkowy  [ilość owoców] zawiązało się ubiegłego lata po nawożeniu w sierpniu.Bujne liście w  tym czasie to błąd,który zemści się chorobą grzybową ..........Szarą pleśnią.

A poziomki? Takie coś nieładne,jakby powyciągane z ziemi.To wypchnął je mróz.A ile one maja lat?Dopiero trzy.To nie dopiero to aż.Tylko dwa lata,tylko przez dwa są dorodne i prawidłowo rosną i plonują Trzeba założyć nowy zagonek.W innym miejscu oczywiście i z nowych sadzonek.

Widzę,czuję,że tych pilnych spraw jest więcej...........zatem cd jutro.
Kosić,kosić,kosić ,jeżeli trawa jest wyższa jak 20 cm.Nie czekać do maja.Im częściej kosimy,tym ładniejszy trawnik,a do tego nie obserwuje się dominacji [wyższych kęp ] traw.Bo nasz trawniki  to mieszanki najczęściej 3 gatunków:przeważnie jest to: Kostrzewa Czerwona,Kostrzewa Zielona i Wiechlina Łąkowa.I często którejś "odbija "i chce być lepsza ,wyższa.Koszenie stawia je wszystkie w jednym szeregu.

Czyszczenie oczka wodnego to sprawa pilna.Należy wybrać gnijące rośliny z dna Niebawem zrobi się ciepło i poczujemy brzydką woń.

Odchwaszczanie,bo na trawniku poza trawa rosną  inne rośliny.Na trawniku winna rosnąc tylko trawa.Nie stokrotki,nie, babka, nie mniszek [mlecz].Na odchwaszczanie jest jednak jeszcze czas.Najlepiej zrobić to w połowie maja.Pozwolić około 10 dni rosnąć trawie i chwastom i wówczas rozsypać preparatem o nazwie "Nawóz na trawniki z odchwaszczaczem:"Ponieważ potrzebna jest duża powierzchnia wnikanie  preparatu  przez chwasty,pozwólmy by powierzchnia ta urosła.Ale jeszcze przez 5 dni nie kosimy,czekamy na to wnikanie,przez liście  aż,do korzeni ,aż cała roślina  będzie martwa.Kumacie Kochani?I 

Mógłby ktoś zapytać ."a po co poza odchwaszczaczem  ten nawóz.Otóż ,po to by dać "kopa" ,dodatkową siłę trawie,by objęła we władanie wolne miejsca po padłych chwastach. 

I jeszcze za moment te najpilniejsze porady działkowe.
A teraz kilka  ekspresowych porad działkowych.
Owszem,można go jeszcze wysiać na działce,ale może poza ogródkiem ziołowym,bo nie jest rośliną ozdobną............to Kminek.Rozpowszechniony w Europie Środkowej i Północnej.W Polsce można go spotkać na łąkach i miedzach.Tylko jednak tam gdzie gleby są żyzne .Wykopaliska potwierdzają jego  obecność w bardzo zamierzchłych czasach.Dla Polski i Niemiec stanowił towar handlowy już w XV w.Kminek jest rośliną dwuletnią.W pierwszym roku tworzy tylko rozetę liści bardzo podobnych do naci marchwi.W roku następnym zakwita ,bardzo miododajnymi kwiatami Jego owoce są bogate w olejki eteryczne i maja silny,cierpki smak.Zbiory przeprowadza się w lipcu.Owoce kminku ,są jedną z najpopularniejszych przypraw ziołowych w polskiej kuchni.Posypuje się nimi pieczywo,dodaje do serów i wędlin ,gotowanej kapusty ,do mięsa wieprzowego i baraniego.Jego aromat jest tak specyficzny i silny,że nie powinno się go łaczyć z innymi ziołam
Zioła,Kochani,zioła.Akurat tego ja nie lubię,ale przecież nie mogę z tej przyczyny go pominąć.
Winorośl,to ta pilna sprawa.Być może pragniecie  mieć taką a nie inna odmianę.A ona właśnie rośnie u sąsiada.Nic nie stoi na przeszkodzie by ja mieć.Czas bowiem stosowny na rozmnażanie winorośli.Należy tylko poprosić osobę posiadająca wymarzoną  odmianę o kilka pędów z jego krzewu.I tak bowiem będzie go prześwietlał.Pędy te winny mieć wymagana grubość .Mniej więcej ołówka i co najmniej  5 pąków..Z każdego pędu 3 pąki "idą" do ziemi,a dwa są nad nią.Miejsce gdzie ma rosnąć winorośl winno być słoneczne.Takie niestety są wymagania tej rośliny ,gleba uprawiona ,przekopana ,wzbogacona obornikiem ,najlepiej sproszkowanym..Pędy należy włożyć do ziemi ukośnie i skierować je w południowa stronę.I jak już  wspomniałam trzy paki do ziemi,dwa nad.Obficie podlać.Aha,ile może być pędów?,a nawet 3 lub 4,bo przecież nie wiemy ile się przyjmie.I teraz bardzo przydatna może okazać się  5 litrowa butelka po wodzie mineralnej.Obcinamy jej wierzchołkowa część  i przykrywamy posadzone pędy,obciążamy kamieniem,by jej wiatr nie porwał.Panująca tam wilgoć sprzyja ukorzenianiu.Gdy pojawią się nieśmiało pierwsze listki ,butelkę należy zdjąć ,jednak nigdy w słoneczny dzień.Nie przyzwyczajone do promieni słonecznych listki zostałyby poparzone.W zamian za sadzonki możecie podpowiedzieć ofiarodawcy,jak ma ciąć swój starszy krzew.A jest to dość proste.Wiosną, w brew ogólnemu mniemaniu tnie się niewiele Tylko pędy  cienkie ,zdecydowanie za cienkie i te które wrastają w środek krzewu. To jednak nie koniec ciecia.Winno ono trwać całe lato.Wówczas  likwiduje się wszystkie te ,które nie kwitną, i nie maja zamiaru owocować .Bo winorośl wymaga ustawicznego czuwania nad jej rośnięciem i plonowaniem.Gdy raz mnie zapytał sąsiad ,posiadacz zaniedbanego nieprześwietlanego krzewu  winorośli ile ma pędów wyciąć odparłam ...............na ziemi ma leżeć pędów więcej  jak pozostawionych w krzewie.A było to letnie cięcie.Za głowę mój sąsiad  złapał się dwa razy:raz gdy te pędy wyciął i drugi raz gdy zbierał plon.
Bardzo podoba mi się to przysłowie:"Do nieba żywcem będzie wzięty,kto pozna wszystkie kobiet wykręty".Witam! i zaraz sprawa dość pilna,tak myślę.

piątek, 17 kwietnia 2015

A onegdaj bywało tak.Wspominałam czasem o jezdni  ul .Pabianickiej.Była wybrukowana kostką bazaltową.Wyglądała porządnie i tylko po deszczu było ślisko,ale kto miałby się  na niej ślizgać ? ,samochód  przejeżdżający raz na tydzień,czy wozy na drewnianych obręczach?Nie,to  nie miało miejsca.Nie wspominałam jednak ,że obok jezdni [tyle lat temu] były ścieżki  rowerowe.Wyasfaltowane , a jakże i poruszały się  tak rowery,sporadycznie,ale jednak. Żył w tamtych 40,50 tych latach pewien prawnik,co było rzadkością,wówczas spotkać prawnika.Taki jeszcze przed wojenny .Był wysoki i szczupły,wręcz chudy i bardzo dziwnie się ubierał.Ubrania miał chyba  z przed wojny ,ale I szej światowej.Był dziwny,zamyślony i zawsze okulary nosił na czole,ale  miał dużo,pracy,co świadczyło o tym,że był mądry.Jeździł na rowerze ,z kierownicą ustawioną do góry,przez co wydawał się jeszcze większy .Na pasku z przodu maszyna do pisania ,a z tyłu teczka,duża , z pewnością zapakowana aktami.Wyobrażacie sobie taki obraz?.Przy niesprzyjającej pogodzie do sadu jeździł tramwajem.Raz spotkałam go jak  na teczce rozłożył gazetę ,a na niej rybę wędzoną i tak jadł.Chyba nigdy na nic nie miał czasu.Pewnego razu jechał po wyznaczonej dla rowerów drodze,jednak przejeżdżający  obok samochód ,swoim podmuchem go obalił,co nie było takie dziwne, zważywszy że był wysoki,wysoko na rowerze siedział [kierownica zawsze do góry] i do tego jeszcze obciążony teczką i maszyną do pisania.I co dalej?...........dalej,to wstał ,pozbierał wszystko,poszedł do sklepu i ze sklepowego telefonu zadzwonił na pogotowie i policję [wszak był prawnikiem] i wrócił by położyć się w tym miejscu gdzie wcześniej upadł. Tak to też  czasem bywało.

A jutro........moich wspomnień cd,oczywiście jeżeli Bóg pozwoli.
O tej porze ziemniaki ,puszczają kiełki,w których zmagazynowane są trujące substancje.Pamiętaj  dokładnie je wykrawać a  "poszłabym dalej" obierać ziemniaki "grubiej",bo pod skórką gromadzi się o tej porze roku szczególnie , solanina,powodująca podrażnienia błony śluzowej  przewodu pokarmowego.Pisałam o tym obszerniej we wcześniejszym poście.

Inaczej gotuj stare ,inaczej , młode ziemniaki.Stare wkładaj do zimnej wody,młode ,zalewaj wrzątkiem.

Aby nie kipiała woda ,przy gotowaniu ziemniaków należy do niej dodać tłuszczy,a przy okazji ziemniaki  będą smaczniejsze.

Aby ugotowane w mundurkach ,dobrze się obierały,natychmiast po ugotowaniu przelej je zimną wodą.

A niebawem pojawią się młode ziemniaki,już się pojawiają.Maja tak delikatną skórkę ,że przed gotowaniem nie musisz ich obierać nożem.Wystarczy druciak do naczyń ,nowy,tylko do tego przeznaczony.?To szybciej i wygodniej.

o ziemniakach jeszcze będzie jutro,a dziś obiecane"Jak to onegdaj bywało?"
Zanim" przejdę" do "Jak to onegdaj bywało"? kila porad,bo szczególnie ważna jest ta pierwsza o tej porze roku.
Grusza,to drzewo owocowe ,z bardzo  zamierzchłych czasów.Kto wie,czy w raju na pewno chodziło o jabłko,czy może o gruszkę?.Najpierw grusza uprawiana była w Grecji ,potem trafiła do Rzymu.Juliusz Cezar,był tak zakochany w tym owocu,że drzewa osobiście pielęgnował i doglądał.Przez wieki przechodziła metamorfozy.Ta uprawiana obecnie,ma smaczniejsze ,nie tak twarde i nie tak cierpkie owoce jak wcześniej owoce.Decydując się na posadzenie drzewa gruszy,,nie należy kierować się smakiem,czy wyglądem owocu.Ileż to razy spotykam dorodne ,pięknie wybarwione,bez plam Faworytki,zwane popularnie Klapsami.I ileż to razy słyszę........."wiesz co moja droga,taką gruszę posadzimy na działce".Oj ! tak myślę sobie:"gdybyście wiedzieli ile ona przeszła oprysków,oj gdybyście wiedzieli?"Nie znaczy to jednak,że wszystkie odmiany "tak mają".Np .bardzo smaczna,bardzo soczysta,Konferencja,oprysków nie wymaga.Owocuje systematycznie,corocznie ,wcześnie wchodzi w plonowanie,wcześniej jak Faworytka.Tyle tylko,że dojrzałość zbiorczą osiąga  na przełomie września i października.Wiem ,wiem , o co Wam chodzi w tym momencie.O pomarańczowe plamy na liściach .Tak,to rdza gruszy,na którą zachoruje każda grusza..................... no ale Kochani!!!!!,na coś trzeba się zdecydować.Co na działce ma być???????? grusze,czy jałowce???.Jednego z drugim nie da się połączyć.Jałowce zdecydowanie szkodzą  gruszom nawet te rosnące u sąsiada.A tymczasem okazuje się,że owoc gruszy jest bardzo zdrowy,bogaty w witaminy,potas,fosfor ,wapń,magnez,sód,miedź,żelazo,bor i jod.Czy może być jeszcze jakiś owoc,co ma więcej składników?Surowe owoce łagodzą stany zapalne,dróg moczowych,stany zapalne gruczołu krokowego.Rozdrobnione świeże skórki,przykłada się na żle  gojące rany.  A  plsater tego owocu łagodzi ból i pieczenie po ukąszeniu  przez owada.Ponieważ,ze wszystkich owoców,tylko gruszka posiada jod,winny ją jadać osoby ze schorzeniami tarczycy.Francuzki sporządzają maseczki  na twarz z gruszki,miodu i oliwy.A Polki?A wiecie co robią Polki?Polki robią  pyszną surówkę z kapusty pekińskiej ,młodej cebulki rzodkiewki i utartej na tarce o grubych oczkach gruszki.Odpowiednio posolona,z dodatkiem ostrego sosu,np Tabasco i oleju.O jakież to pyszne do każdego mięsa.Niby słodkie [nieco] niby ostre.Wszystkiego po trochu.Sprawdziłam,że z taką surówka nawet da się zjeść sucha,ugotowana pierś kurczaka.Tak,tak.Zapytacie a czemu tak podana pierś.?Bo taka  jest mało kaloryczna.
Witam Wszystkich, a szczególnie Działkowców.O gruszy bowiem będzie.Też o właściwościach zdrowotnych owocu gruszy,a potem.................tak planuje.........."Jak to onegdaj bywało?"

czwartek, 16 kwietnia 2015

A bywało tak.Więcej czasu spędzaliśmy z sobą,tj,z rodziną, z przyjaciółmi,bo przecież ani telewizji,ani internetu.Myślę o latach powojennych w okolicach 48,49.Często wieczorami ojciec czytał nam ksiązki.Robił to perfekcyjnie.Przeważnie była to beletrystyka.Moja mama natomiast czasem tylko "wtrącała" swoją ulubioną lekturę  np. przepowiednie końca  świata:,że jak Turek napoi konia w Wiśle,to zostanie tak mało ludzi na kuli ziemskiej że będą mogli schować się pod płachtę  furmańską.No............ i konia z przysłowiowym rzędem temu,kto zna rozmiar płachty  furmańskiej.Wówczas też nie bardzo był znany.Ojciec mój ,realista z natury ,wyśmiewał te przepowiednie stwierdzeniem:"te proroki co chleb jedzą ,nic nie wiedzą" ,a ja dopytywałam się ,"to co trzeba jeść"?"A ubrać się w okrycie z sierści wielbłądziej i iść na pustynię i odżywiać się szarańczą" zawyrokował ojciec. "O  ! to ja prorokiem nie będę ",zasmuciłam się.I całe to szczęście dla ludzkości,odparł tata.A sam zinterpretował to jeszcze tak :"ten Turek musiał się pojawić ,bo to chyba było pisane już po odsieczy Wiedeńskiej.Turcy tak długo to pamiętali i tak szanowali Lechitów ,że nie uznali rozbiorów Polski.A sam opowiedział jak to w domu ,w którym się urodził i wychował [obecna Szterlinga] ,ale domu już niema ............straszyło............oj bardzo straszyło.A było tak:.Młoda i piękna dziewczyna z tego domu zakochała się,ale jak to często bywa rodzice się nie zgadzali na ślub.Jednak,po jakimś czasie "zmiękli" mówiąc obecnym językiem.Gdy po ubraną w białą suknie przyjechał pan młody,serce jej pękło ,ze szczęścia.Przynajmniej ,tak to określiła ówczesna medycyna.No i panna młoda została pochowana w białej sukni.I od tego czasu przychodziła i ukazywał się w ogródku tej posesji,raz wyraźniej ,raz mgliście.Ale do czasu,aż ktoś odważny poszedł w tym kierunku i stwierdził,że to pieluszki wiszą na furtce prowadzącej do ogrodu i wiatr nimi powiewa,stąd raz wyraźniej ,a raz mniej wyraźnie była widoczna ta postać.Ale czy ja o tym już kiedyś nie pisałam?Jeżeli tak wybaczcie ..........to skleroza.W zakończeniu jednak zawsze mama,choć była osobą światłą kwitowała to tak..........."co ty tam wiesz."O jak ja za to kochałam mamę,bo też chciałam by były duchy, bo tak bardzo bardzo lubiłam się bać.


A to już koniec na dziś.
A jak to onegdaj bywało?
A skoro tak jakoś sam" wyszedł" ten temat nawozów zielonych ,to jeszcze dodatkowe informacje,takie:Łubin jako zielony nawóz powinno się kupować gorzki  ,bo takiego nie wybiorą ptaki i jest tańszy.Pełnowartościowe zielone nawozy ,to  nawozy,które jeszcze nie kwitną,bo wówczas  wszystkie składniki pokarmowe rozmieszczone są równo w całej roślinie.Gdy rozpoczyna się kwitnienie ........ o to już kierowane są w stronę kwiatów i zaraz potem plonu.Stąd moja rada by zakopywać rośliny przed kwitnieniem.Wówczas są najwartościowsze.A na koniec jeszcze to,że częste stosowanie jako przedplon,lub jako poplon nawozów   zielonych diametralnie zmieni strukturę gleby,na ogrodniczą, a w czasie rośnięcia np. łubin sięga w głąb gleby kilkadziesiąt  cm, i co ?zapytacie ,być może ,i co? A to, to,że po tych [po jakimś czasie zanikną] korzeniach pozostaną kanaliki w których będzie zbierała się woda opadowa ,a może powietrze? i jedno i drugie potrzebne korzeniom różnych roślin.Funkcjonując wiele lat są pozytywnym zjawiskiem.Szczególnie potrzebnym w przypadku tzw.nasadzeń wieloletnich.
Tak.........oczywiście,chodzi o gorczycę.Nie jest jednak ona zbyt urokliwą rośliną,bym polecała ją do ogródka zielarskiego w celu uzyskania nasion.W handlu bowiem kosztują niewiele.Nie warto się w to bawić.Ale czy nie siać jej na dział.W określonych okolicznościach ,oczywiście tak.O tym jednak za moment.Gorczyca pochodzi z rejonów Morza Śródziemnego.W Europie uprawiana od  4000 lat.Znana w starożytnym Rzymie i Grecji.O ziarnku gorczycy mówi przypowieść Nowego Testamentu.W Polsce uprawiana od XVI w.jako roślina przyprawowa ,lecznicza,oleista i pastewna .Ja osobiście ,nie wyobrażam sobie moich przetworów na zimę ,bez gorczycy.Nadaje ostry ,specyficzny smak i zapach.A musztarda.Gdyby nie gorczyca nie byłoby musztardy.I pamiętam też jak moja mama robiła sobie okłady na bolące kolana z zaszytych w woreczkach nasion gorczycy.Ja jednak chcę przekonać dziś nieprzekonanych  ile można  uzyskać  stosując na działce siewy przedplonów i poplonów.Przeważnie działkowcy stosują łubin,lub żyto zasiane jesienią i przekopane teraz.Łubin wzbogaca glebę w azot.Owszem ,ten składnik jest potrzebny,ale co może sam azot?Może spowodować bujny wzrost każdej rośliny,ale już nie kwitnienie i nie owocowanie.A gorczyca jest bardzo  bogata w fosfor i potas..........to one powodują kwitnienie i plonowanie.Kto uprawia na działce cokolwiek poza trawą winien stosować nawozy zielone jako przedplony,lub jako poplony.Proszę sobie wyobrazić działkowca,który ma w planie założenie zagonka z truskawkami.Najlepszym terminem na to jest sierpień.A do sierpnia............. tyle jeszcze czasu. Można  na początku maja w planowanym miejscu  pod truskawki wysiać np.gorczycę wymieszana z łubinem.Posypać po wierzchu zagonu,przegrabić i w razie suszy podlewać.Tak ,tylko tak.Nie potrzeba przekopywać ,siać w rowki itp.W momencie pojawienia się kwiatów na łubinie czy gorczycy,przekopać.Zakryć to co zielone.Zrobić to dokładnie,bo taki zielony nawóz będzie" działał" ,to jest nawoził około 3 lat.A obornik tylko rok.No i co..............co Wy Kochani  na to?Podpowiem jeszcze tylko jedną rzecz.Jak ułatwić sobie sprawę z zakopaniem zielonej masy,dokładnym  schowaniu jej.Podkaszarką do trawy,kosimy,tuż przy ziemi nawozy zielone.Zgrabiamy obok i kopiąc  w trakcie kopania uzyskując rowek,w ten rowek nakładamy skoszone rośliny.Tak najwygodniej.Ale tu podałam przykład jak wysiewać z zastosowaniem gorczycy przedplony,ale także należy pamiętać o poplonach.Po zebranych warzywach,lub likwidacji ,ot choćby starszego jak 3 letni zagonka z truskawkami.Już w lipcu na wolnych miejscach wysiać nawozy zielone.O  !  gdybyście mogli zobaczyć swego czasu jakże pięknie rosły i obficie kwitły,róże czepne przy pergoli u mojego sąsiada Stefana.Bo zastosował przed sadzaniem nawozy zielone wg mojej instrukcji.Ale każdemu kto pytał co robi,że takie piękne,odpowiadał............"..bo  to taka odmiana"No  -  tak a miało być tylko o gorczycy.Mam dziwny sentyment do tej rośliny,czuję oddech wieków.
Zalicza się ją do ziół.Leczy bóle stawów,jest przyprawą do marynat,ale też może być nawozem zielonym.A żeby utrudnić zgadnięcie ,napiszę...........zalicza się ją do rodziny kapustnych [ dawniej krzyżowe].I kto już wie?

Zaraz wyjaśnię.

środa, 15 kwietnia 2015

I to tyle na dziś..........idę dobrze zamknąć drzwi.
A to jeszcze,to także połowa lat 70,ątych i  soboty i niedziele na działce i pełnia lata i upały ,uniemożliwiające spanie w domku,w którym jedno okno jest na południe ,a dwa na zachód.Proszę sobie wyobrazić te nagrzane mury,ten nagrzany dach.Bez zastanowienia  wybrałam spanie  na dworze.I to nie raz.Ale raz ............nie wiem skąd wracał mój sąsiad Stefan i otwierając swoje drzwi ,złamał klucz.No to ,gdzieś tak około 1-szej delikatnie mnie obudził..............."sąsiadka ,potrzebuje narzędzi".A ja cała zła odpowiedziałam ."Przecież drzwi do mojego domku są otwarte",nie trzeba to było wejść i  wziąć sobie"......"ano tak jakoś nie wypadało" tłumaczył się.Spania oczywiście już nie było bo dochodziły odgłosy jakby się ktoś włamywał, na sąsiedniej działce.Ale wówczas i tak by w to nikt nie uwierzył.......... bo niby po co?Cały działkowy majątek nie wart był zainteresowania.A ja teraz zachodzę w głowę,co to się stało? To tylko 40 lat a takie zmiany  i we nie także.Bo tego czego nie bałam się  wtedy,boje się teraz.A ja bardzo nie lubię się bać.
Prawo jazdy zrobiłam w połowie  lat 70,ątych.Akurat pojawiły się pierwsze maluchy.Cała szczęśliwa,po egzaminie za  pierwszym podejściem zasiadłam za kierownicą.Ale temu,że za pierwszym podejściem nie ma się co dziwić,wszystkim tak się udawało.Któregoś dnia  zaplanowałam odwiedzić kogoś w sanatorium w Łodzi,a właściwie w Rudzie Pabianickiej dobrze mi znanej.Do tego sanatorium jechało się duktem leśnym ,pod górę nieco.A mnie maluch "nie chciał słuchać" i bardzo opornie pod tę górę jechał.Ani na lewo,ani na prawo ,żadnego domu,wszak to las.Aż tu nagle jak spod ziemi wyrósł mężczyzna i mnie zatrzymuje i odzywa się w te słowa."Lala co ty tak  się wspinasz jak na Giewont?",Otworzyłam drzwi by wygodniej nam było rozmawiać,a on zerknął na ręczny hamulec..............."no nic dziwnego,na zaciągniętym  ręcznym na szczyt nie dojedziesz.Podziękowałam i zabrałam  go bo też udawał się w te stronę.:Pożegnaliśmy się i nawet do głowy mi nie przyszło się bać ,a ręczny ...........o na niego zwracałam uwagę ustawicznie.

I jeszcze.
Oj ! - bałam się ,szczególnie wtedy gdy zapadał zmrok ,mama jeszcze nie wołała do domu a sąsiadka  przysiadała na pieńku ,a my w okół...................i dowiadywaliśmy się jak to w pewnej miejscowości ktoś zamordował dziedzica i teraz chodzi po okolicznych łąkach i szuka mordercy,a jeszcze dalej na mostku na rzece leży pies wielki jak koń i nikogo nie przepuszcza,a jeszcze za stodołą ciągle spaceruje biała postać .To biedna dziewczyna ,która zmarła na galopujące suchoty.Na podwórku zapadła cisza.Strach było oddychać i strach wracać do domu.A w domu ojciec wyśmiewał się z tych,powtarzanych przeze nie opowieści i pouczał,"duchów   , nie musisz się bać,bój się żywych,bo jeszcze nikt nie słyszał by duchy  wyrządziły komuś krzywdę a żywi nie raz",ale co tam ojciec przecież nie znał się na duchach.Czas biegł ,ja doroślałam,ale zupełnie nie bałam się żywych ,jak przestrzegał ojciec,a co do duchów.............no nie wiem.

 Potem za lat wiele było tak .
Ten widział to ,ten widział to i dziecko się znalazło.Jakże się cieszę.10 letnia Maja  uratowana.Porwana[ podobno]  wczoraj około 16ej odnaleziona za  granicą."A jak to onegdaj bywało"?,czy zdarzały się porwania?,czy ja jak miałam 10 lat bałam się? ,czego się bałam?
Hej tam !Działkowcy Działkowi ,nie doniczkowcy,nie skrzynkowcy.CZOSNEK OZDOBNY , watro go mieć na działce.Ma bardzo ciekawe i piękne kwiaty o niepowtarzalnych kształtach.Większość ich kwitnie wiosną i wczesnym latem.Przejdźcie się na spacer po ogrodzie Zapytajcie sąsiadów ,może mają czosnek ozdobny by się zorientować jak wygląda.W ramach tego gatunku jest wiele, bardzo wiele odmian,różniących się zdecydowanie.Ja mam swoje ulubione i na koniec je wymienię,ale najpierw...............Cebule czosnku ozdobnego sadzi się na początku  października.Warunek........by się ukorzeniły przed zimą.Dobra próchnicza ziemia wymieszana przed sadzeniem ze sproszkowanym obornikiem zrobi swoje...........przekonacie się.Im większa cebula,tym sadzi się głębiej [na trzykrotną wysokość] i zachowuje większe odległości  15,20 cm.A po zamarznięciu zagonka ,dobrze będzie okryć go liśćmi ,słomą itp.A wiosną ,a wiosną pojawią się niekiedy egzotyczne w kształcie ,i barwie kwiaty.Czasem olbrzymy,a czasem drobniutkie np złotożółte  ,bardzo urokliwe,to Czosnek Złocisty.Podobnie niewielki jest Czosnek Kazachstański,z tym ,że kwiaty ma karminowe.Ponieważ i żółty i karminowy kwitną na przełomie czerwca i lipca,wiecie jakie piękne są małe wiązaneczki  w połączeniu obu kolorów  w wazonikach w kształcie bombki.No--ale jeżeli lubimy coś większego ,to polecam Czosnek Olbrzymi i Czosnek Okazały ,wysokości od 90 cm do 1,5 m.Oba niepowtarzalnie egzotyczne w wyglądzie.Tak , to prawda że czosnki ozdobne pachną jak spożywczy ,ale nie prawda,że wstawione do wazonu też pachną.Prawda,że pachną nasze dłonie gdy je ścinamy ..........Ale ,jeżeli natrzemy dłonie plasterkiem cytryny zapach ginie.CO TAM ,WARTO MIEĆ CZOSNKI OZDOBNE  i tym przesłaniem żegnam się dziś z Państwem.A jutro?.............to niespotykane,ale nie wiem co jutro?A może proszę mi podpowiedzieć.
Kilka,dosłownie kilka praktycznych rad.

Ma być pieczeń wołowa[ to luksus dziś] to dobrze jest ja naszpikować słoniną.Nie będzie sucha.Do szpikowania pokrój słoninę w podłużne słupki i zamroź,nie będzie się giąć i wyślizgiwać z rąk.

Puszka z konserwą ,z wybrzuszonym denkiem,albo wieczkiem,ma w środku produkt zepsuty.Nie dawaj tego też psu.Wydatek na lekarza spowoduje,że na pewno "bilans nie będzie na zero".

Tłuszcz lej tylko na rozgrzaną patelnie.To co potem będzie smażone nie będzie przywierało.

Twardą kiełbasę,z której trudno ściągnąć skórkę,włóż na moment do zimnej wody.Aż się zdziwisz jak łatwo zejdzie.

Podczas smażenie ryba nie będzie przywierała do patelni jeżeli tłuszcz dobrze rozgrzejesz i posypiesz solą.

O wiele smaczniejsza jest ryba rozmrażana w mleku ,nie w wodzie.

Każda ryba smażona będzie chrupiąca, jeżeli do panierki dodasz tarty parmezan.

Połknięta ość.Zanim udasz się do lekarza ,spróbuj  wypić ............powolutku łyżkę octu by zmiękczyć ość a następnie zjeść duży kawałek chleba.Może da się przepchnąć.
O tym trzecim ,będzie krótko.Wypróbowałam mini kanapeczki.Są smaczne i apetyczne i ..............co ważne ,o tej porze roku regenerujące po zimie nasze organizmy.Bo wiosna ,to tylko tak pozytywnie brzmi a naprawdę jesteśmy w o wiele gorszej kondycji jak po jakiejkolwiek innej porze roku.Zatem ,posiłek regeneracyjny dla całej rodziny to : 4 jaja na twardo rozdrobnić,dodać jedno [niewielkie] opakowanie  kawioru,posiekany pęczek szczypiorku i dwie łyżki masła [ogrzanego].Wszystko dokładnie z masłem wymieszać.Tą pastą smarować male kanapeczki z bagietki krojonej nie ukośnie a na wprost.Takich kanapek ,może być duża piramida."Wszystkie pójdą" Gwarantuje.A przecież powszechnie wiadomo,że i kawior i jaja dają wiele sił witalnych.Do tego,jeżeli, na kolacje "pójdzie też" dużo herbaty z cytryną.A gdyby miało stanowić przystawkę do obiadu,to dużo zielonej sałaty,skropionej sokiem z cytryny i dobrą [smakową]oliwą.Ewentualnie z odrobiną cukru.
A teraz o czym ma być?,czy o CZOSNKU OZDOBNYM,czy nieco porad praktycznych.?Aha  -  rozumiem,i jedno i drugie.........a ja jeszcze myślę o trzecim............
"A ja tam posadzę sobie w tym roku na balkonie tylko bratki i stokrotki...........bo kocham te rośliny",usłyszałam od pewnej osoby takie oświadczenie."Bo latem pani nie będzie,latem pani wyjeżdża?"dodałam od siebie".Nie nie wyjeżdżam  '\odparła ona."Tej osobie i wszystkim ,którzy zamarzyli sobie bratki i stokrotki na całe lato............wyprowadzam z tak błędnych marzeń.To są rośliny krótkiego dnia i,niezbyt wysokiej  temperatury.Gdy dzień się wydłuża ,a temperatura podnosi rozpoczynają przejście w stan spoczynku ,charakteryzujące się zakończaniem kwitnienia i drobnieniem kwiatów,a potem też zasychaniem częściowym w prawdzie, rośliny.Mój sąsiad Stefan powiedziałby,że zdziczały.I bratki stokrotki ,są ładne tylko do połowy czerwca............maksymalnie.To takie" gwiazdy wczesnego,lecz krótkiego lotu"Cale lato natomiast będą kwitły i to bardzo obwicie kwitły pelargonie .Ale pomimo wszystko dobrze je zasilać nawozem...........UWAGA !!!!!!!! DO ROŚLIN KWITNĄCYCH I TO PRZY KAŻDYM PODLEWANIU...........PRZY KAŻDYM, .......................NIE CZYTAJĄC CO JEST W ULOTCE.ROBIĘ TO PRZEZ WIELE LAT.Mój balkon jest niewidoczny latem,bo skrywają go kwiaty pelargonii bluszczolistnej  [ te zwieszające] i zwykłej [ tej stojącej].Z resztą chyba już kiedyś o tym pisałam.
Zdaje sobie  z tego sprawę,że niektórzy z Państwa przechowują pelargonie w  chłodnych pomieszczeniach,np w garażach,na klatkach schodowych,by w maju wystawić je na balkony  i parapety.Ale także można z nich pobrać ze szczytowych pędów odcinki na nowe nasadzenia.No  -  jeszcze można,choć lepiej robić to w marcu.Nowe sadzonki po odcięciu od rośliny macierzystej pozostawić na 24 godz, by nieco zaschły.Po tym czasie ,o tej porze tj w kwietniu należy je już posadzić bezpośrednio do skrzyneczek balkonowych,czy parapetowych.Dla pewniejszego  i szybkiego przyjęcia się ,lepiej końcówki  maczać w ukorzeniaczu,Kupując takowy proszę zwrócić uwagę by był on do roślin zielonych ,nie zdrewniałych.Sadzonka winna mieć co   najmniej 10 cm długości.Ale,ale,uwaga!!!!!!!!!!1 sadzonki pobieramy tylko z roślin zdrowych A czy one takie są?O tej porze mogą  wystąpić ,różne plamy na liściach,różnego pochodzenia.Mogą być to choroby grzybowe,wówczas  plamy mają przeważnie  obwódkę,lub ich zasychanie,powodowane przez przędziorki.Poznać można po obejrzeniu liści od spodu.Przędziorki to małe pajączki,bardzo szybko się poruszające.W każdym z tych przypadków  oprysk  [nie jeden]   winien być wykonany innym preparatem.I przypominam,że przędziorki to nie owady,to pajęczaki,zatem preparaty owadobójcze ich nie zabiją,co najwyżej mszyce, jeżeli takowe są,choć to nie typowa dla nich pora występowania.

To nie koniec sprawy,zatem cdn.
Witam Działkowców Balkonowców.!skrzyneczkowcow,doniczkowców itp.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Oj ! to przekonywanie do dzikiej róży,sporo czasu mi zajęło,ale też odrywały mnie od pracy telefony i proszę sobie wyobrazić ,,,,,,że ja 77 letnia [prawie] babcia  zrobiłam taki numer.Telefon!!!!!!! więc ja "halo,halo,"a z drugiej strony jakiś młody dziewczęcy prawie głos,też "halo,halo,czy pani mnie słyszy?"A ja na to ".........".nie tylko słyszę,ale i widzę, o ubrudziła się pani pod nosem".Jakiś czas cisza po czym.........."bo pije kawę"............... i do koleżanki.........."ty ,ona mnie widzi"Jakieś szmery i koniec rozmowy.A było to z pewnością zaproszenie na jakiś pokaz,bo w tle słychać gwar,jak słychać gwar to tylko ............reklama.

No i przez to wszystko ....to tyle na dziś,przynajmniej tak mi się teraz wydaje.
Dzika róż,to krzew raczej nie spotykany,w ogrodach,ani na działkach.Zupełnie nie wiem dla czego?Że co,że kwiaty pojedyncze,że kolczaste pędy?Wszystkie róże maja kolczaste pędy,a kwiaty,  -  no cóż takie sobie jak chodzi o wygląd,ale za to zapach.Takiego nie poczujecie u żadnej róży.Ponad to wszystko , dzikie róże mogą stanowić poważną przeszkodę przed wtargnięciem niepożądanych osób na nasz teren.I nawet niech będzie jakiś plot............... i co z tego?Co to za przeszkoda dla złodzieja?Ale niech po drugiej stronie płotu rosną dzikie róże  [ o kolczaste są ,to trzeba przyznać ] to? to nie ma odważnych,by w nie wskoczyć.Kumacie Kochani?No to zaczynam od początku.Łacińska nazwa canina,w dosłownym tłumaczeniu............psia.No, i niech sobie będzie psia,ta, tak pięknie pachnąca roślina.Dziko rosnącą ,spotkać można,przy drogach,obrzeżach lasów i na ugorach.Gleba może być uboga ,byle zwapnowana,bogata w wapń.I to wapnowanie należy przeprowadzić na co najmniej kilka m-cy przed sadzeniem.Oczywiście jeżeli jest taka potrzeba.Jeżeli gleba nie jest kwaśna ,możemy posadzić już teraz i cały czas mieć na względzie  to że lubi wapienne środowisko i dostarczać systematycznie pogniecione drobno skorupy od jaj.I to można robić cały rok.Takie wapno nie uszkadza roślin.A miejsce?miejsce raczej słoneczne,ale uwaga  ! napisałam..........raczej.Owoc dzikiej róży ma właściwości lecznicze.Leczy się naparem z owoców,lub konfiturą z drelowanych owoców.................TO JEST DOPIERO NIEPOWTARZALNA PYCHOTA.A leczy wszystkie stany wyczerpania pochorobowego,wyczerpania fizycznego i psychicznego.Stosuje się w nieżytach dróg trawiennych,nieżycie pęcherza i dróg moczowych.Najwygodniej osobom początkującym będzie wykonać lek pod postacią wina.A robi się go tak:Owoce dzikiej róży należy wydrylować,posiekać lub zmielić w maszynce,zasypać cukrem i zalać przegotowana wodą w proporcji: 1 kg owocu,2 kg cukru i 4 l wody.Po ukończeniu fermentacji tj .jak owoce przestaną krążyć góra ,dół,góra dół a polegną już na dnie,zlewa się wino do sklarowania a owoce jeszcze raz zasypuje się cukrem i zalewa wodą w tej samej proporcji.Po drugiej fermentacji ,zlewa się, miesza z poprzednim i po całkowitym sklarowaniu butelkuje i przechowuje w ciemności.O tym jaki to ma smak i jaki ma bukiet zapachowy nie da się opisać.To trzeba spróbować.Ale,ale po fermentacji została pulpa,którą należy dosłodzić i spożywając  dwa razy dziennie po łyżeczce leczyć,stany zapalne wątroby,stany po żółtaczkowe, a szczególnie w czasie rekonwalescencji pogrypowej i grypopodobnej.
Zanim zabierzemy się do sadzenia dzikiej róży,proponuję sałatkę wiosenną do kanapek np .na kolacje.Wypróbowałam.............pychota.

Utrzeć na tarce o dużych oczkach około 20 dkg,żółtego[obojętnie jakiego ]  sera.Także dwa pęczki rzodkiewek.Aby było łatwiej ucierać,pozostawić ogonki liściowe,będzie za co chwytać.Posiekać pęczek szczypioru,dodać 3 łyżki majonezu i kto lubi rozdrobnione 2 ząbki czosnku.Wymieszać,ewentualnie posolić do smaku.Można tą niby pastą smarować kanapki ,a można podać oddzielnie do chrupiących tostów.A kto nie musi dbać o linię podaje do tego kromki razowego pieczywa przyrumienione lekko na patelni na klarowanym maśle,lub na oleju.Mniam,mniam

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

A jutro..............może uda mi się namówić Was do posadzenia dzikiej róży?

I jeszcze takie pocieszające w swej treści przysłowie:"Początek kwietnia ponury,koniec będzie bez chmury"............albo:"Jak przygrzeje słonko,przejdzie kwiecień łąką."
Spotkać ja można dziko rosnącą w wielu rejonach świata.W naszych ogrodach uprawiana jest najczęściej cebulica syberyjska.Cebula podobna w kształcie do cebuli hiacynta  ,może nawet osiągnąć obwód powyżej 10 cm.Im większa cebula,tym większe kwiaty  i obfitsze kwitnienie.Kwiaty ,są w różnych kolorach od białego począwszy ,przez różowy,na  fioletowym skończywszy.Im więcej kolorów mamy w ogrodzie,tym piękniejszy  będzie bukiecik wstawiony do małego wazoniku,z gałązką iglaka,bo innej zieleni ,gdy one kwitną nie ma,a liście odziomkowe,do ozdoby się nie nadają.Sposób rozmnażania  jest bardzo prosty.Polega ,na oddzieleniu cebulek przybyszowych,znajdujących się przy cebuli macierzystej.Należy oddzielić cebule przybyszowe w czerwcu i wtedy też są w sprzedaży.Dobrze rosną w miejscach nawet lekko zacienionych ,ot choćby,w pobliżu drzew i ich cieniu.Jest bowiem taka możliwość,że cebulowe ,wcześnie wiosną kwitnące,mogą pod drzewami rosnąć ,bo wzajemnie ze sobą nie konkurują ani o wodę,ani o składniki pokarmowe.Ale,ale  na sproszkowany obornik w czasie sadzenia cebulek się nie obrażą ,a wprost  przeciwnie.Odwzajemnią się kwitnieniem.Pisałam o oddzieleniu cebul przybyszowych.Ale posadzić je należy w połowie września.Okrywanie na zimę nie jest konieczne,ale niewielka warstwa torfu,czy rozdrobnionej kory jest wskazana.Chroni bowiem przed nagłym i głębokim przemarzaniem..............z resztą wszystkie świeżo posadzone cebulowe.Na koniec,taka moja rada.A może sąsiedzi maja inny kolor.?Warto się z nimi wymienić.Im więcej kolorów  wiosną ,tym szybszy powrót do dobrego samopoczucia po szarzyźnie zimowej.Dbajmy o zdrowie psychiczne,a akurat z tą rośliną  się uda ,bo jest łatwa w uprawie.
Do jutra Kochani,z resztą ,oglądacie" wiadomości".............prawda?
Na krótko jestem ,tu na krótko,bo właśnie na spacerze popołudniowym,z konieczności [bo dziś wieje jakby się ktoś znaczny powiesił]  z psem ,spostrzegłam w ogródku przyblokowym przekwitłe cebulice i przypomniałam sobie,że obiecałam o tej tak wcześnie kwitnącej roślinie ,dziś napisać.A nikt mi nie przypomniał,oj nikt.
Aby zakończyć tematycznie

W MOIM MIEŚCIE
====================
W moim mieści jest moja ulica,na niej drzew czereśniowych szereg,
cztery sklepy,kiosk RUCHu,przystanek i tuż nieopodal skwerek.
Drzewa płatkami kwiatów sypią,jak kartkami kalendarze
każdej wiosny,  niezmiennie,brzemienność swą niosąc w darze.
Owocem dobrym jak wino i miodem i słońcem pachnącym,
zerwanym na letnim spacerze,ot tak po prostu,niechcący.
Aż dnia któregoś o świcie,przyszli ludzie z zębami ,ze stali.
Wyrok śmierci przynieśli ze sobą i natychmiast go wykonali.
Jak niegdyś w boju żołnierz,tak martwe drzewa padały,
i łzami z owoców ostatnich,cichutko na ziemię płakały.
Witam Działkowców!............takim przesłaniem.Kochani,nie denerwujcie się,że jeszcze to czy tamto nie wykonane,a tu już wiosna.Działka jest po to ,by się odprężyć ,a nie denerwować i gdy to powiedziałam komuś odparł,"ale ja jeszcze nie prześwietlałem drzew  ,a wszyscy moi sąsiedzi już to zrobili i jeszcze w takim "zdzieranym " kalendarzu było przypomnienie w lutym o cięciu".NO I CO Z TEGO,odparłam.To przypomnienie jest dla tych co mają hektary sadu i muszą rozpocząć prace o wiele wcześniej jak działkowcy,by zakończyć ją w odpowiednim terminie.I czym się tu martwić.Możecie zrobić to teraz.Ważniejsze jest by dzień był słoneczny i ciepły jak to by zrobić to w lutym.A do tego,przypominam,że teraz prześwietlamy tylko ziarnkowe,tj jabłonie i grusze i że robimy to z umiarem,bo zbyt radykalne cięcie spowoduje odrost [bo tak zareaguje drzewo]nowych pędów [wilków],"strzelających w górę jak rakiety" ,długich ,nieowoconośnych,bezwartościowych,niepotrzebnych,no ale cóż drzewo myśli  inaczej.Mój sąsiad Stefan po pewnym czasie to zrozumiał i abym mu nie wytykała błędu,,wycinał wilki przyrastające ustawicznie.Robił to w tajemnicy przede mną,ale ja idąc od furtki już słyszałam jego sekator jak robił ;cyk,cyk.I tak cykał i cykał ,a drzewo robiło swoje i odrastało.A plon?.......lepiej o tym nie pisać.A drzewka już miały kilka lat.No  -  ale przyszedł po rozum do głowy i mnie posłuchał  i wówczas uzyskał zadowalające plonowanie.Największym błędem jest regulowanie,prześwietlanie   młodych:4,5 letnich ,nie owocujących jeszcze drzewek.Bo jest to podobne do dobijania piłki ,my swoje,a drzewko swoje.Ale to swoje,to systematyczne odrastanie,tego co zniszczył człowiek, a sił i środków na zawiązanie plonu już w drzewku zabrakło.Zatem mój apel na dziś.Zostawcie nie plonuj ące jeszcze w spokoju,a jak się Wam nie podoba kształt korony,to możecie gałązki "'odciągnąć od pnia,przywiązując je do jego podstawy,lub wieszając cegły czy kamienie w plastikowych torbach.Pamiętajcie:ten kształt w jakim my widzimy drzewko,czasem jest nie do uzyskania,bo to nie szafa,która może tak,lub tak wyglądać,to żywy organizm.Może warto ustąpić?Aha ,każda rana powodowana piłką nie sektorem winna być zasmarowana  pastą do ran ,ot choćby np Funaben.I co dalej? dalej jutro,bo dziś jeszcze...............
A onegdaj bywało tak.W każda niedziele,już o godz. 7 rano mama robiła pobudkę,śpiewając najpierw cicho ,a potem coraz głośniej..........."Kiedy ranne wstają zorze.............."| i choć nakrywaliśmy się kołdrami,nie dawało rady już spać.Ale dziś stwierdzam,że taki sposób budzenia,był łagodniejszy,niż budzik.Wieczorem zaś zasypialiśmy przy ........."...Wszystkie nasze dzienne sprawy..................".I to też było łagodne przejście w sen,który nie wiadomo kiedy się pojawił,a mama ściszała głos.Jakie to było dobre i kochane ten łagodny głos matki ,to dopiero później  zrozumiałam.Dzięki temu ,nikt nie chorował na depresję,[tak teraz modną] , nie miał kłopotów z zasypianiem  i nie zapadał  na inne choroby nerwowe.Jednak człowiek jest stworzeniem stadnym i lubi czuć przewodnika stada i mieć świadomość,że nic mu nie zagraża,bo przewodnik czuwa.Oj  ! jaka to szkoda,że ja go już nie mam. No dobrze,ale co po tej 7 ej się  działo? Pospieszne szykowanie całej rodziny do kościoła.A, że  sobota była wczoraj,wszyscy wykąpani i na krzesłach czysta bielizna dla każdego naszykowana.Aby nie było pomyłki,bo Stanisławów było dwóch,Ojciec i Brat,mama wyhaftowała  na ich bieliźnie SI i SII,czerwoną nicią.Na koniec pośpiesznie  szło się do kościoła,bo było to  2,lub 3 km.Tak,tak szło się na czczo.Śniadanie było po powrocie.Lubiłam chodzić do wyremontowanego po wojnie kościoła,ale było to możliwe dopiero po kilku latach,tak gdzieś od 1948 r.Wcześniej zaadoptowany był kościół ewangelicki ,zwany przez wszystkich niemieckim.W tym ewangelickim było ciemno,a w wyremontowanym naszym ,pomalowanym na biało ,widno słonecznie i pachniało farbą i skoszoną świeżo trawą,bo łąki obok.Ja .............przyznaje teraz szczerze miałam kłopoty z modlitwą ...............bo,po prostu.........byłam głodna.Wiedziałam ,że na śniadanie będą serdelki na gorąco i to,po dwa na osobę.Po dwa,ponieważ były krótkie.I nie dziwcie się Kochani.Jeżeli nie przeżyliście wojny i kilku głodnych permanentnie lat ,to będzie trudno Wam to zrozumieć.A jeszcze trzeba wziąć pod uwagę smak tamtych pachnących wędzonką ,prawdziwą z dymu,z odpowiedniego drewna.Z resztą rzeźnik był widoczny przez okno i wyczuwalny zapach dymu.U pani Bosakowskiej  kiełbasa była na niedziela zawsze:krajana,siekana,cytrynowa,parówki i serdelki.Wszystkie pyszne.Takiego smaku się  teraz nie uzyska.Śniadanie niedzielne było zawsze uroczyste Mama skrapiała wodą z mlekiem bułki kupione w sobotę i wkładała je do piekarnika,by zrobiły się "chrupiące".A, potem? potem każdy organizował sobie sam czas,ale pysznego,świeżego niedzielnego obiadu oczekiwaliśmy jednakowo.Przeważnie był to rosół ze "szczęśliwej kury" co to przez całe życie była wolna.

Może jeszcze kiedyś wrócę do tego tematu,a teraz...................
Taka myśl mnie meczy,że cywilizacja  odwraca się od człowieka.Bo tak prawdę mówiąc ,od samego początku,są poważne wady w tych wynalazkach ludzkich.Poczynając od pierwszego,od koła.Służy człowiekowi i tylko czeka,aby się na nim "odegrać"Ileż,to bowiem  ludzi straciło życie pod kolami.Ale teraz wyraźnie się nasila "zemsta przedmiotów martwych".I tu myślę o ostatniej katastrofie lotniczej.A ojciec mój przestrzegał mnie zawsze jak wychodziłam z domu..........."przez ulicę przechodź ostrożnie ,pamiętając że człowiek rodzi się bez części zamiennych" i chyba coś w tym jest, to chyba to odwracanie się cywilizacji.

No ale dość nic nie mówiącego wstępu.Za moment "Jak to onegdaj bywało"?

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zapytał mnie ktoś,czy wierzę w biodynamiczny sposób uprawy warzyw.Owszem tak....bo posiane zgodnie z kwadrami księżyca ,np. pomidory,będą pięknie rosły.Na pewno lepiej jak inne ,ale,ale przyjdzie dla nich niekorzystny sierpień,zimny,deszczowy ,to zachorują na zarazę ziemniaka ,tak jak inne.Ale jak sierpień będzie słoneczny i ciepły,to bez wątpienia plon z takich biodynamicznych będzie o wiele wyższy.Czyli ,reasumują:,tak wierzę,ale z zastrzeżeniem,że nie chroni on od chorób i szkodników.

To tyle na dziś.I jak zwykle obiecuję,że jutro odrobię zaległości,a będzie:"Jak to onegdaj bywało"? i też o roślinach  ozdobnych ,np o Cebulicy i.........................
I co jeszcze na dziś.Jeszcze to::::::::RĘCE I SEKATORY PRECZ OD BRZOSKWIŃ I NEKTARYN.Tak, tak.Czas prześwietlania dla nich ,to czas kwitnienia.Nie teraz.A dla czego nie teraz ,zapytać może ktoś.Otóż,prześwietlanie winno zawsze mieć miejsce w okresach,w których,jest najmniejsze prawdopodobieństwo  zakażenia  chorobami kory i drewna.W przypadku tychże gumozowaniem ,przypominającym  wycieki żywicy.Ta groźna choroba  jest teraz ,potem tj. w czasie kwitnienia jej nie ma .Przestrzegam przed nieprawidłowym terminem prześwietlania,bo to nie jest tak,że sobie ktoś wymyślił.To jest tak,że to zostało zbadane.A wiecie co Kochani, ja osobiście jestem przeciwniczką ciecia i cięcia i co rocznie odrastających pędy i znowu  ciecia i ciecia.A przecież wiadomo ,że właśnie ten gatunek jest bardzo,ale to bardzo podatny na gumozowanie,które prowadzi do raka bakteryjnego kory.To może ,dajcie spokój tym drzewkom,choćby na pierwsze kilka lat,bo powszechnie wiadomo,że nie kaleczone drzewa,to zdrowe drzewa.Natomiast siły i środki poświęćcie na oprysk przeciw  groźnej chorobie KĘDZIERZAWOŚCI  LIŚCI .I niech nikt nie ma pretensji do mnie ,że nie skuteczny,jak pewnego roku ,sąsiad Stefan stwierdzając w maju [gdy liście się już skręcały],że "ten twój  sposób jest nie skuteczny"Ale ,nie zastosował tego preparatu,który powinien.A powinien Sylit.I powinien uważnie przeczytać jakie stężenie cieczy roboczej winno być i jeszcze powinien dokładnie opryskać,szczególnie końce pędów.Ciecz  robocza winna spływać po gałązkach.O......... i wtedy jest sukces."Ale ty jesteś perfekcyjna " odetchnął gdy to z siebie wyrzucił.A było to w maju i jego brzoskwinie i nektaryny nie miały poskręcanych liści
Zatem...........hej,ho,hej ho do pracy by się szło.I chyba się poszło pomimo chłodnego wiatru.I tu proszę o jedno.Nie śpieszcie się Kochani Działkowcy z pewnymi  pracami.Np ...........już niektóre rośliny ozdobne przekwitły ,ot choćby Cebulice .To te o pięknych fioletowych lub białych kwiatach,zebranych w kłosy.Rozjaśniają po szarych zimach świat.Teraz smutno wyglądają.Rozeta liści  ,jakaś taka klapnięta.Ale,ale ,niech sobie taka będzie.Od tego jak długo liście "będą klapać" zależne będzie kwitnienie [jego wielkość i długość ] w przyszłym sezonie.Ale o Cebulicy obszerniej napiszę jutro,bo warte są tego.A czy wiecie,że pięknie się prezentują  w małych wazonikach w domu,ale należy je zerwać w fazie pąków.

I co jeszcze dziś?

I co ja mogę o tak późnej porze?Chyba krótkie  informacje  ,takie na teraz.