sobota, 22 grudnia 2018

WSZYSTKIM CZYTELNIKOM ŻYCZĘ BŁOGOSŁAWIONYCH  RODZINNYCH I ZDROWYCH  ŚWIAT BOŻEGO NARODZENIA ..............ciotkamalinka.

środa, 19 grudnia 2018

Coś lekkiego,łatwego w wykonaniu i co dość istotne można to wykonać choćby dziś,bez obaw,że do Świąt się zepsuje.
Czysty czerwony barszcz.......................bardzo pożądany po wczorajszej ciężkostrawnej i do tego zakrapianej kolacji ;
Uwagi dotyczące barszczu,bo przecież każda gospodyni potrafi go ugotować,zatem tylko uwagi  : Na barszcz najlepsze są buraczki o cylindrycznym kształcie .Występują one w odmianach Rywal i Opolski.Po obraniu należy pokroić je w większe kawałki i zalać zimna wodą ,licząc jeden burak na jeden litr wody,albo dwa mniejsze buraki  [ talie lepsze ] na jeden litr wody.Winny gotować się powoli  by wszystko co dobre z nich wyszło dodając kilka grzybków suszonych,bo one znacznie podnoszą i smak i zapach barszczu.Po ugotowaniu winien mieć rubinowy kolor.I nigdy,przenigdy odgrzewając go w następnych dniach nie należy dopuścić  do zagotowania,bo zrobi się brunatny.Straci swój rubinowy kolor nieodwracalnie .Nie wspominam o soleniu,słodzeniu [koniecznie ] i zakwaszaniu bo to indywidualne sprawa każdego jak  i  czy zakwasić sporządzonym wcześniej zakwasem,czy po prostu dodać octu.
I co do tego barszczu ?.Także coś co można też już wykonać teraz.Po prostu kruche ciasteczka bez cukru z dowolnie wybranego przepisu z internetu,ale ..............posolone,a tą solą będą orzeszki ziemne solone.Po zarobieniu ciasta należy dodać do niego puszkę takich orzeszków i rozwałkować grubo ,bo cienko się nie da i wykrawać dowolnego kształtu duże lub mniejsze  w gwiazdki lub wykrawając nożem trójkąty ciastka.
Po upieczeniu dobrze schować bo znajdują wielu amatorów.
A w Święta toż to po prostu ................pycha i żadna praca przy serwowaniu .
Pani ze spożywczego pyta : Czy można obcięć choćby część liści truskawek,bo brzydko wyglądają.
A niech sobie wyglądają .Na wystawę przecież nie pójdą,a im więcej liści pozostaje na zimę ,tym lepiej.Jest to najskuteczniejsze okrycie korzeni,wszak aż 70 % ich znajduje się tuż pod powierzchnią.Proponuję tę pracę odłożyć do wiosny,nie obcinając jednak liści,jedynie usuwając suche i martwe.
Przypominam,że koszenie liści truskawek winno  mieć miejsce w dwa tygodnie po zbiorze ostatnich owoców.

A ze spraw kulinarnych ,tylko taki mały sygnał,takie przypomnienie :
Bielić już,czy nie bielić  ? ,odpowiedź jakakolwiek by nie była będzie ryzykowna,bo jak bielić a wapno zmyte zostanie przez deszcz w  tę fiksującą pogodę ? a jak nie bielić,a tu pojawią się mroźne noce a po  nich słoneczne dni ?
I tu  - takie  wyjaśnienie :Wapno nie służy ociepleniu pnia .Wapno  [ białe wszakże ] powoduje odbijanie się promieni słonecznych jak od każdego białego koloru.W przypadku ciemnej kory zostanie ona nagrzana w dzień,co powoduje zawsze wypełnienie sokiem wiązek sitowonaczyniowych tych małych rureczek usytuowanych właśnie tuż pod korą  i w nocy mróz je zniszczy,po prostu popękają, z resztą tak jak butelka napełniona wodą.

Zdaje sobie sprawę z tego,że coroczne bielenie jest  kłopotliwe ..............zatem wygodniej byłoby pomalować pnie farbą której nie zmyją deszcze ,ale,ale,ale ..............kora tak jak i każda inna część drzewa oddycha . Pod farba olejną lub emulsyjna oddychania nie będzie.
|Niestety ,innej rady nie ma .........................bielimy zatem  mlekiem wapiennym w stosunku : jedna część gaszonego wapna i dziewięć części wody.Mogę tylko dodać od siebie,że ja zawsze zagęszczałam roztwór dodając do niego mąkę.Szczotką zmiotka nanosiłam na pnie i grubsze gałęzie do wysokości  około półtora metra od ziemi  sporządzony roztwór  .Starałam się pogrubić warstwę malując dwukrotnie od strony południowej i południowo -zachodniej ,bo tam jest najdłuższa operacja słoneczna w zimie.Zagęszczony mąką  nie tak łatwo zostaje zmyty przez deszcz.

I jeszcze taka sprawa :........................
Czy można już bielić pnie starych drzew ?  A czy nie można pni pomalować farba olejną lub emulsyjną ,by mieć spokój na dłuższy czas i czy bielenie chroni od mrozu ? Jeżeli tak ,to w jaki sposób.Co innego owijanie   jakimś materiałem,to jest sprawa jasna.
Dopiero zimą można odróżnić bogatych od biednych.  [wietnamskie ]
Zima bez śniegu - lato bez chleba ,  [ ukraińskie ]
Tak mi się jakoś zebrało  na zimowe tematy,bo też  powinna ona  być bez przywoływania.Na ile jednak znam życie będzie, z pewnością będzie na Święta,tyle tylko,że nie  na te  najbliższe - a szkoda ,bo Boże Narodzenie winno być strojne śniegiem ,a Wielkanoc kwiatami.
Teraz proponuję mały przerywnik spraw kulinarnych bo zebrało się niewiele w prawdzie ,ale jednak pytań dotyczących działki .

wtorek, 18 grudnia 2018

Proszę zatem mi wybaczyć ,że dziś będzie tylko porad kilka,ale przydatnych w tym czasie pieczenia smażenia i gotowania:

Wszystkie naczynia które miały kontakt ze śledziami lub rybami nie należy  nigdy myć  w gorącej,ani  nawet ciepłej wodzie .Wysoka temperatura  rozprowadza zapach po całym naczyniu i go utrwala.Szkło i porcelanę  najlepiej myć szmatką pomoczona octem,natomiast drewniane deseczki  najlepiej wyszorować zmywakiem umoczonym w soli.Spłukiwać tylko wodą zimną.
Cebulę po posiekaniu ,a przed dodaniem jej do śledzi radzę posypać niewielka ilością cukru i pozostawić do zmięknięcia i odparowania związków siarki.
Siarkę także zawiera kapusta ; słodka więcej,kiszona mniej ,ale i jedną i drugą należy przez pierwsze pół godziny gotować bez przykrycia,właśnie dla  jej odparowania.
Galaretka ,czyli tzw, zimne  nóżki,albo studzienina,albo drygawica,albo zylc..............nazw wiele a potrawa jedna.W zależności od regionu kraju zwana są różnie,ale nie o  to chodzi.Chodzi o to,że będą znacznie smaczniejsze gdy po oczyszczeniu,opaleniu ewentualnych resztek sierści zostaną namoczone na noc w zimnej wodzie i pozostawieniu w chłodnym miejscu.Następnego dnia wodę odlewamy ,jeszcze raz płuczemy i zalewamy świeżą.Winno jej być tyle,by  nie potrzeba było w trakcie gotowania dolewać jej bo to znacznie  obniża smak.Takie namoczone na noc  o wiele  szybciej się ugotują.Pewna osoba znająca się na gastronomi ,mi to wyjaśniła,że z nóżkami jest jak z fasolą,po prostu należy je namoczyć na noc.

I to na dziś tylko tyle.Idę do kuchni i z pewnością coś  na jutro przygotuję podobnie jak dziś!



Właściwie,to nie wiem co ja tutaj robię,bo w kuchni rozpoczętych wiele prac ,ale myjąc deseczkę i inne naczynia po śledziach przyszło mi do głowy ,że może powinnam podzielić się pewnymi  wieloletnimi doświadczeniami w tym zakresie.Mam na myśli młode gospodynie.Przed tym jednak przysłowie,bo jakby to było bez przysłowia ?
Małżeństwo jest jak oblężona forteca,ci co są na zewnątrz chcą się dostać do środka ,a ci co są wewnątrz chcą się wydostać.  [ arabskie ]

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Ze spraw kulinarnych coś dla zapracowanych ,coś szybkiego,łatwego w wykonaniu ,pożywnego i eleganckiego.
Będzie to :ROSÓŁ PO RYCERSKU.
Taki rosół gotowały swoim rycerzom ich kobiety,by wzmocnić nadwyrężone w walce siły.
A teraz ? a teraz  pasować będzie po nieco za dużej ilości alkoholu spożytego  poprzedniego dnia.
Rosół "dla osłabionych" winien być esencjonalny z mięsa wołowego ,drobiowego,lub mieszanego,np,około 70 dkg.młodej wołowiny,tyleż indyka i tyle kurczaka. Woda winna pokrywać mięso z zapasem 5 cm. przeznaczonych na późniejsze  dodanie marchewki,pietruszki selera i pora .Gotować należy powoli ze sporą ilością włoszczyzny i 2,3 suszonymi grzybkami by nadać rosołowi  kolor.
Ugotowane mięso należy pokroić na porcje i ułożyć na dużym półmisku przybierając marchewką ,pietruszka i selerem,ewentualnie .................dogotowanymi oddzielnie i podzielonymi na różyczki kalafiorami i brokułami,które należy gotować krótko,bo rozgotowane brzydko wyglądają.Na oddzielnej salaterce  ryż na sypko polany rozpuszczonym masłem i posypany natka pietruszki ,a do tego w kokilkach bardzo gorący rosół i obok w kieliszku surowe  żółtko jaja.Każdy "osłabiony " wlewa sobie do rosołu,bulionu żółtko i miesza widelcem,powstają z tego mini kluseczki.Wszystko razem wygląda apetycznie,wyśmienicie smakuje i stawia na nogi.
I to na dziś tyle .  S m a c z n e g o !
Prawdziwa,czy plastikowa  ?.bo jak prawdziwa to z korzeniem w donicy,czy ucięta  ?.Decyzje pozostawiam Państwu.Oczywiście najmniejszy kłopot jest z plastikową,a jeżeli ma  być naturalna to także jest problem,czy jodła,czy świerk ? bo jak jodła bez korzenia to dłużej utrzyma igły,a jak świerk to po kilku dniach będą się igły osypywały,ale za to  świerk pachnie ,intensywniej natomiast  ,jodła bardzo minimalnie.
Posiadaczom ogródków polecam jakąkolwiek choinkę w donicy z korzeniem .Taką można potem ,po 2 tygodniach posadzić na działce.Jednak nie dłużej jak po 2  tygodniach,a w czasie gdy będzie ona w pomieszczeniu,obficie ją podlewać.Zanim "się zorientuje " znajdzie się ponownie na dworze.Jeżeli gleba  będzie rozmarznięta,można ja po wyjęciu z donicy posadzić.
lub można przechować ją do wiosny w pryzmie kompostowej.

A co ze spraw kulinarnych ?
Proszę wybaczyć,że w ten przedświąteczny czas moje spotkania z Państwem będą symboliczne.
No cóż ! Sytuacja tego wymaga.A onegdaj ,gdy jeszcze pracowałam zawodowo obiecywałam sobie,że jak już będę na emeryturze to na wszystko znajdę czas,ale to mrzonki,po prostu mrzonki.Im więcej czasu,tym go mniej - to paradoks ,a jednak.
Nie tracąc go ,tego czasu ,okolicznościowe  przysłowia :
Najpierw trzy dni przygotowań,a potem w jeden dzień święto  [polskie]
Dobrze by to było,gdyby co drugi dzień było święto,a między nimi niedziela.
Temat : choinka ........................