Bielić już,czy nie bielić ? ,odpowiedź jakakolwiek by nie była będzie ryzykowna,bo jak bielić a wapno zmyte zostanie przez deszcz w tę fiksującą pogodę ? a jak nie bielić,a tu pojawią się mroźne noce a po nich słoneczne dni ?
I tu - takie wyjaśnienie :Wapno nie służy ociepleniu pnia .Wapno [ białe wszakże ] powoduje odbijanie się promieni słonecznych jak od każdego białego koloru.W przypadku ciemnej kory zostanie ona nagrzana w dzień,co powoduje zawsze wypełnienie sokiem wiązek sitowonaczyniowych tych małych rureczek usytuowanych właśnie tuż pod korą i w nocy mróz je zniszczy,po prostu popękają, z resztą tak jak butelka napełniona wodą.
Zdaje sobie sprawę z tego,że coroczne bielenie jest kłopotliwe ..............zatem wygodniej byłoby pomalować pnie farbą której nie zmyją deszcze ,ale,ale,ale ..............kora tak jak i każda inna część drzewa oddycha . Pod farba olejną lub emulsyjna oddychania nie będzie.
|Niestety ,innej rady nie ma .........................bielimy zatem mlekiem wapiennym w stosunku : jedna część gaszonego wapna i dziewięć części wody.Mogę tylko dodać od siebie,że ja zawsze zagęszczałam roztwór dodając do niego mąkę.Szczotką zmiotka nanosiłam na pnie i grubsze gałęzie do wysokości około półtora metra od ziemi sporządzony roztwór .Starałam się pogrubić warstwę malując dwukrotnie od strony południowej i południowo -zachodniej ,bo tam jest najdłuższa operacja słoneczna w zimie.Zagęszczony mąką nie tak łatwo zostaje zmyty przez deszcz.
I jeszcze taka sprawa :........................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz