sobota, 7 maja 2016

Powinnam jeszcze dziś ustosunkować się do siewów warzyw ciepłolubnych,takich jak ogórki i fasola,ale że nie jestem zwolenniczką wcześniejszych jak ustalono onegdaj siewów,to od porad się wstrzymam, - no chyba,że ktoś okrył  zagony np czarną folia lub agrowłókniną ,to do siewów przystąpić już  może.Pozostałym Państwu radzę jeszcze tydzień poczekać i naszykować ślimakol ,bo zarówno na zagonku z ogórkami jak i fasolą, będzie potrzebny.Będą też potrzebne gałązki,niewiele,kilka i niedużych do położenia na zagonkach ,ale o tym i jeszcze o innych poradach dla warzywników,już nie dziś.Bo dziś jeszcze....................

W domu dziecka prowadzonym przez siostry zakonne postawiony został  na stole kosz z jabłkami i kartka o następującej treści :"Weź jedno,Bóg patrzy."Następnie postawiono tace z ciastkami.Kartki nie ma.Więc Jaś napisał:"Można brać więcej ,Bóg pilnuje jabłek."
Tak mi się wydaje,że pracuje za dziś i za jutro,ale kto to wie.Przyjdzie jutro i życie napisze swój scenariusz.A teraz mały przerywnik .Przesadziłam wczoraj z rybami i usmażyłam za dużo.Pozostały trzy spore usmażone w panierce filety.;Pokroiłam je dziś w kostkę ,dodałam puszkę zielonego groszku,2 jaja ugotowane na twardo pokrojone w kostkę 2 łyżki tartego chrzanu  kilka ,no może nieco więcej  łyżek majonezu posłodziłam ,posoliłam  i wymieszałam "Posypałam" po wierzchu rzodkiewkami poszatkowanymi w plasterki i posiekanym szczypiorem.O ! Kochani ! to nie jest dobre,to jest pyszne i już teraz zawsze będę smażyła więcej filetów i robiła z nich sałatki ,bo ryb jadam za mało.Następnym razem zastąpię groszek kukurydza z puszki  a  chrzan kiszonym ogórkiem.Polecam ,takie kombinacje  tworzone samemu z dostępnych produktów,jakże mają nieznany,niespotkany wcześniej smak.
A może BEGONIA  BULWIASTA ? ,co Wy na to?W prawdzie już kiedyś miała swoje 5 minut,ale obserwuje jej nieśmiały powrót.Jest taka ogromna gama i kształtów samych roślin i kształtów kwiatów od olbrzymich do drobnych  od pojedynczych do pełnych i są też rośliny zwieszające się.O ! te poleciłabym szczególnie.Już je widzę zawieszone pod dachem tarasu w dużej donicy i w starym wiklinowym koszyku,lub w donicach o kształcie kielicha na stopniach przed domem,lub na balkonie.Przeważnie, i takich radzę szukać to rośliny o długich zwisających pędach,bardzo obficie kwitnących i do tego jeszcze PEŁNYMI KWIATAMI.Należy jednak brać to pod uwagę,że nie lubią one zbyt  ostrego słońca.Najlepiej rosną w półcieniu i na balkonach północnych .wschodnich i północno - zachodnich.No - bo coś za coś.Także,winny być posadzone w ziemię kwaśną,taką jak kupuje się do paproci.Jeżeli jeszcze do dopełnienia tematu podam,że występują w kolorach:pomarańczowym,łososiowym,ciemno czerwonym i jeszcze innych rzadziej spotykanych,to może warto się potrudzić by je poszukać  !!!!!!!!!!!!!!!!!

Kilka minut przerwy i wracam,bo  pracuje ,za dziś i za jutro.
Widzę,że kto żyw,ten udał się w objęcia przyrody.I słusznie.A może właśnie dziś zamierzacie,a może już to czynicie sadzenie przesadzanie,rozsadzanie roślin ozdobnych balkonowych,tarasowych  itp.To przypominam,że nie  należy ich wystawiać bezpośrednio na działanie  promieni słonecznych,bo będą cierpiały.Okażą nam swoje cierpienie  pod postacią zaczerwienionych liści,co nie tylko  nie jest ładne, ale też świadczy, o tym,że roślina ma trudność w pobieraniu pewnych składników pokarmowych z ziemi.Najczęściej są to pelargonie,one tak się zachowują.To  one  najczęściej  zdobią balkony i okna,ale,czy tylko one.A może by tak np........................
A krzewy? te ozdobne?.Niektóre przekwitły inne dopiero myślą o kwitnieniu.Czy teraz coś wycinać ,prześwietlać?Nie chcę decydować nie widząc ich,ale  np Forsycja,,jest po kwitnieniu i teraz można EWENTUALNIE wyciąć pędy,ale tylko te które zbytnio zagęszczają krzew.Napisałam ewentualnie bo  rzadko kiedy jest on zagęszczony na tyle by wymagał prześwietlania.Cal jego ozdoba,to właśnie burza kwiatów.A żółty kolor działa na człowieka  bardzo pozytywnie,łagodząco.I w tym miejscu zachęcam  Was, Drodzy Moi czytelnicy do wyszukania na jakichś giełdach ogrodniczych,lub u ogrodników bezpośrednio,ale u takich z ambicją,z charakterem FORSYCJI NA PNIU.To dopiero jest  coś niepowtarzalnie pięknego ,bo wyobraźcie sobie pień wysokości 60,70 cm a na nim gałązki,dużo gałązek w okresie kwitnienia pokrytych kwiatami jak małymi słoneczkami. ,Właśnie w czasie kwitnienia są przepiękne,  a do tego posadzone w pobliżu iglaków ,też prowadzonych na pniu, nie- tego nie da się opisać.Jest początek wiosny,wszystkie rośliny jeszcze bez liści,a iglaki zielone i na ich tle,a właściwie poprzeplatane ze sobą krzewy forsycji.I ktoś stwierdził ;toż to w "BOTANIKU" czegoś takiego się nie spotka.

A TAMARYSZEK ,co o nim myślicie.Ja myślę ,że ten krzew jest idealnym tłem dla innych z powodu swojej delikatności i jak mgiełka,różowych kwiatków.Nie wiem czemu,kojarzy mi się z Bożą manną jaką żywili się wędrujący po,pustyni Izraelici.Tego krzewu nie prześwietla się teraz,a w związku z bardzo luźnym pokrojem,myślę,że potem,tj po kwitnieniu też nie.Można tylko po kwitnieniu uciąć kilka 20 cm długości gałązek,co spowoduje lepsze rozkrzewienie.
KWATERA SADOWNICZA,na działce lub w ogrodzie.Tak niepozytywnie się rozpoczęło kwitnienie ,bo występowały przymrozki ,ale jak wynika z moich obserwacji w Łodzi i okolicy nie zmroziły kwiatów.Teraz już mogę to stwierdzić.Z resztą kwitnienie jeszcze trwa.W prawdzie tylko ziarnkowych tj jabłoni i grusz i jest bardzo "rozciągnięte "w czasie , a to dobrze,to bardzo  i gdyby tylko to,ale nie tylko,bo jeszcze pojawiały się burze,bardzo pożądane w czasie kwitnienia sadów ,bo wówczas powietrze drży i powoduje osypywanie się pyłku  ,a co za tym idzie lepsze zapylenie,więcej zawiązanych owoców.No - to teraz już tylko niechby nadal była  taka pogoda jak obecnie i by sobie nie przypomnieli zimni ogrodnicy o  sadach.A zaraz potem konieczność podlewania drzew  i krzewów owocowych,bo gdzieś tak pod koniec maja rozpocznie się intensywne przyrastanie zawiązków.Oczywiście wszystkich tych,które są po kwitnieniu drzewa nie pozostawią.To są tylko ich,tj. drzew zamiary.Jak wszystko w przyrodzie ,chciałoby się więcej,ale na to więcej nie zawsze wystarcza sił i środków.  Jak chodzi o środki ,to przypominam Wam Kochani,że w dwa tygodnie po kwitnieniu winni jesteście swoim drzewom owocowym po 1 garści nawozu mineralnego ,licząc na 10 m 2.Będzie to ostatnia porcja nawozu tej wiosny,a potem tylko woda i woda,jeżeli będzie susza,jeżeli nie będzie deszczu,woda tj. podlewanie.A potem przyjdzie koniec czerwca i zrzucanie nadmiaru zawiązków owoców,o czym pisałam niejednokrotnie.Jest to prawidłowość powtarzająca się corocznie i zwana  jest OPADEM ŚWIĘTOJAŃSKIM.

Krzewy owocowe ,takie jak AGREST PORZECZKA ,LESZCZYNA,ARONIA  można już nawozić. i w miarę potrzeb podlewać.
"|Pierwszy łyk piwa rozgrzewa serce,drugi - ochładza - trzeci podnieca,czwarty - pałasz z pochwy wydobywa."
Ja zakończę w takim razie na trzecim.
O tym oto abisyńskim przysłowiem witam Państwa i zaraz przechodzę do spraw działkowych bo wiosna zdecydowanie przyspieszyła.

piątek, 6 maja 2016

Czym się różni żaba od blondynki?Żaba czasem kuma  .                                                                       I to tyle,na dziś,i nic nie wróże jak będzie jutro,bo i tak,życie to zweryfikuje.
No -to jakoś się udało,nawet na tyle by podać Wam ,Drodzy moi Czytelnicy przepis na zupełnie i inaczej podanego kalafiora,wg ponad stuletniej książki kucharskiej.Wiecie o co chodzi- prawda?
Wypróbowałam osobiście ten przepis i stwierdzam,że jest bto danie bardzo smaczne.Mnie pasuje ono na kolacje.A są to :
KALAFIORY ;PO WŁOSKU.
======================
Ugotować kalafiory i ułożyć na wysmarowanym masłem półmisku,posypać obficie tartym parmezanem i drobno pokrojoną szynką,też winno jej być sporo i pokrojonymi w talarki duszonymi pieczarkami,a następnie polać sosem pomidorowym czystym i wstawić do gorącego pieca,do zrumienienia na 15 minut.

To tyle ,kolacja gotowa i zdrowa i smak niepowtarzalny.Proponuję jednak różnych kompozycji,np zamiast szynki parówki,lub zrezygnować czasem z sosu pomidorowego,zastępując go masłem,a czasem zrezygnować np. z pieczarek.Zawsze jest smaczne i można się tym najeść,pamiętając ,że będzie smaczniejsze skropione MAGGI i opieprzone.
Jakie ,miałabym uwagi ,a właściwie bardziej  rady dotyczące trawnika.Bo przyszło mi do głowy,patrząc na koszenie trawników ulicznych  [ pierwszy raz tej wiosny },że kosiarki tną wszystko co na nich rośnie.A rośnie - o zgrozo ogromna ilość MNISZKA LEKARSKIEGO zwanego też mleczem.A dla czego aż tyle  go jest ?.Aż tak bardzo  zachwaszcza ,jak żaden inny chwast?To za sprawą jego nasienników tzw.dmuchawców .Wiatr jest w stanie przenieść je ,z małymi przystankami na odległość nawet 2 km.Ale od czego jest człowiek?Od tego by temu zapobiec.a zapobiegać jest najskuteczniej wtedy,gdy mniszki jeszcze nie kwitną.Bo ,gdy kwitną to już po sprawie.Bo proszę sobie wyobrazić,że także kwiaty stanowią zagrożenie i skoszenie trawnika w momencie kwitnienia tego chwastu i danie tych skoszonych roślin na kompost to jak dwa razy dwa jest cztery,tak pewne jest też to,że leżące na pryzmie  kwiatki DOJRZEJĄ,TAK,TAK,DOJRZEJĄ I ZAWIĄŻĄ NASIONA.Prawda,że to dziwne,ale w przyrodzie często tak jest.Jest to walka o przetrwanie gatunku.Zatem przestrzegam przed MNISZKIEM skoszonym na pryzmie.Co zatem?Zatem proponuję skuteczną walkę,ale w czasie wczesnej wiosny,bo wówczas jest skuteczniejsza.Ale kto tego nie zrobił,niechże  nie czeka do przyszłego roku ,lecz nawet teraz zastosuje preparat niszczący  ten chwast o nazwie właśnie "MNISZEK".By oprysk był skuteczny należy wykonać go gdy rośliny są duże .............no gdzieś, tak ze dwa tygodnie po koszeniu.Bo o co chodzi ?Bo chodzi o to,że im większa powierzchnia  liścia,tym intensywniejsze przenikanie i przedostawanie się tego preparatu ,aż do korzeni.I powinno to trwać 5,7 dni.Zatem po oprysku nie kosimy trawnika.Po zakończonej pracy natomiast wystawiamy fakturę obciążającą  sąsiada,jeżeli to on rozsiewa na całą okolicę dmuchawce   mniszka.W zakończeniu ,jeszcze raz przypominam,że skoszoną trawę z owocnikami ,nasionami dmuchawcami nie daje się na kompost,bo "to będzie w koło Macieju"...............kumacie?I jeszcze tylko to:są osoby ,które mechanicznie  usuwają ten chwast długim cienkim nożem wykrawając wraz z korzeniem.A nawet są w sprzedaży takie jakby noże,właśnie ,na kiju,by się nie schylać do usuwania korzeni MNISZKA.
TRAWNIKI ,O TEJ PORZE, i moje uwagi do tego tematu.
POMIDORY,jakiekolwiek by nie były odpowiednio prowadzone ,zaowocują zadowalająco.Proponowane obecnie odmiany są tak wyselekcjonowane,że nie ma złych.Należy tylko zdecydować się jakie lubimy,czy duże,czy średnie,czy karbowane i spłaszczone,czy okrągłe.I choć to nie musi zgadzać się z Państwa gustami - ja preferuję OLBRZYMA MALINOWEGO.On jest właśnie spłaszczony i pokarbowany,ale nie o to chodzi.Chodzi o smak.Dla mnie nieporównywalny,z żadną inną odmianą.Ale uwaga !pomidorów malinowych jest wiele np ..MALINOWY,OŻAROWSKI .Zupełnie inny w kształcie,raczej okrągły,ale jak to malinowy ,także smaczny..Ale wracając do olbrzyma malinowego.Jest to o tyle dobra odmiana,że nadaje się także pod osłony,nie tylko na zagonki.Pod osłony to jest "pod szkło lub folię"Pod osłonami rozpoczyna plonowanie  w  lipcu,na zagonkach w końcu lipca .To będzie zależało od przebiegu pogody.Pod osłonami prowadzi się POMIDORY jakiekolwiek,TYLKO NA JEDEN PĘD.bo  więcej pędów zawsze opóźnia pojawienie się pierwszych plonów,z reszta na zagonku podobnie.Prowadzone na trzy pędy będą plonowały o dwa tygodnie późni od prowadzonych na jeden pęd.

A teraz jeszcze ochrona chemiczna bo i taka przecież  istnieje poza podaną wcześniej  przeze mnie biologiczną. Niektórzy z Państwa  ją preferują bo jest szybka i skuteczna.
Do OPRYSKÓW ZAPOBIEGAWCZYCH , zatem tych mniej szkodzących człowiekowi,należy przystąpić  około 1 czerwca i powtórzyć oprysk około 15 czerwca i jeszcze powtórzyć około 1 lipca.Najskuteczniejszy preparat zapobiegawczy to MIEDZIAN.Można też do trzeciego oprysku użyć RIDOMILU.A to czemu  ?spytacie być  może.A to na okoliczność  gdyby ,co jest  raczej mało prawdopodobne,ZARAZA ZIEMNIAKA [bo to największy wróg pomidorów] na MIEDZIAN ,się uodporniła.To są opryski zapobiegawcze,ale kto ich  nie wykonał,a w sierpniu pojawią się deszcze to wraz z nimi choroba i palmy na liściach i plamy na owocach.To jak się tylko  pojawią to stosuje się opryski co 10 dni preparatem,w tym przypadku interwencyjnym  o nazwie BRAVO.
I jeszcze tylko pozostaje mi odpowiedzieć na pytanie "czy można hodować pomidory w donicach na  balkonie."?Można,ale tylko koktajlowe.Żadne inne nawet przy bardzo dużej donicy nie będą plonowały,no może zawiążą 3,do 5 owoców.A w koktajlowych jest w czym wybierać bo mogą to być maleńkie czerwone okrągłe ,lub żółte w kształcie gruszki i inne.Są bardzo słodkie i nadają się do przeróżnych sałatek,a i plonują tak samo intensywnie na balkonie jak i na zagonku

W tym momencie zakończyłam temat .POMIDORY,tak przynajmniej mi się zdaje.

A jednak,jednak się udało.Bo wicie co ,Drodzy moi Czytelnicy ?Człowiek planuje,a życie pisze swój scenariusz.Ja jestem sprawna i pospieszna w odróżnieniu od mojego komputera.

A przysłowie na temat życia wybrałam  takie:"Umiejętność życia jest największą sztuką"greckie.

I już przechodzę do tematu  POMIDORY.Może wreszcie uda mi się skończyć ,bo w kolejce czeka temat  TRAWNIK.

czwartek, 5 maja 2016

Drodzy moi Czytelnicy,przepraszam ,ale muszę zrobić" przerwę w nadawaniu",być może do soboty,a być może do niedzieli.A tu tyle spraw działkowych,ale nie jest jeszcze na nie za późno  - na szczęście.Pozdrawiam, ciotkamalinka.

środa, 4 maja 2016

 POMIDORY WYSOKORSNĄCE,w odróżnieniu od karłowych wymagają większych odstępów.Radzę, by było to 50 x 50 cm.To się opłaci,bo te rośliny nie powinny się wzajemnie dotykać.Jak sama nazwa wskazuje rosną znacznie wyżej,zatem paliki winny mieć długość około 170,200  cm, w zależności od odmiany.I proszę też tak je wbijać w ziemię,by były usytuowane zawsze od strony północnej,niby taki palik niewiele dają cienia,ale jednak."Wystawienie" roślin do światła  i słońca to - jest to.Już teraz można "zaprawić dołki" to jest nawozić,podobnie jak u karłowych  i już teraz umocować paliki.Tak lepiej ,bo nie będą kaleczone korzenie pomidorów,jak przy  wbijaniu ich po posadzeniu roślin.I co ?  I pozostaje nam czekać.Nie spieszyć się,niech sadzenie  będzie około polowy maja.Wtedy zagonek  jest lepiej nagrzany.Bo wiecie co? Bo posadzone [czasem już z pąkami kwiatowymi ]rośliny ,w wyniku ochładzania ich [go zagonek zimny] zrzucają kwiatki i nie ma zawiązanych owoców na pierwszym piętrze rośliny i praca jej była na próżno.Decydując się na uprawę POMIDORÓW WYSOKOROSNĄCYCH automatycznie decydujemy się na pracę związaną z nimi.Natychmiast po posadzeniu i obfitym podlaniu,bo to pierwsze jest bardzo ważne,rozpoczynamy PROWADZENIE,polegające na uszczykiwaniu nadmiernie wyrastających pędów.Zatem których - zapytacie,być może.? Zatem tych ,które wyrastają  w kontach liści to jest w koncie zawartym między głównym pędem a łodygą liścia.Tę decyzję  [ile pędów zostawić] podejmuje się na samym początku.Może pęd być jeden ,dwa lub trzy i to te które najniżej, i najwcześniej się pojawiły.A jak jest różnica miedzy pomidorem prowadzonym na jeden,a na trzy pędy.Gdy jest jeden,tylko ten główny,który jest samym środkiem rośliny,to wagowo owoców jest nieco,tylko nieco mniej ,ale za to są bardzo duże,a gdy pozostawione i prowadzone są na trzy pędy i te trzy też są przywiązane  do palików,to wagowo będzie plon wyższy,ale owoce drobniejsze,no - może  nie drobniejsze,a mniejsze.W tym miejscu przypominam,że nawożenie w tzw,międzyczasie  jest poważnym błędem,szczególnie u wysokorąsnących,bo powoduje  przybywanie pędów bocznych ,co po uszczykujemy to odrastają.Dopiero jak zaczną ukazywać się pierwsze małe owoce,możemy pod każdą roślinę  posypać po szklance sproszkowanego obornika bydlęcego i lekko wmieszać go w ziemię.Teraz nawóz roślina wykorzysta na wybudowanie owocu a nie na rozwój pędów, bo u niej  wszystko jest  zaplanowane.Wszystko ma swój czas.Czas plonowania,to nie czas na rozwój dodatkowych pędów.Aha,- wszelkie prace przy uszczykiwaniu nie należy wykonywać w samo południe.Lepiej rano lub wieczorem  by roślina nie zareagowała niepożądanym zwijaniem liści.To jej instynkt samoobronny,by się "skurczyć",by zamknąć otwarte rany po likwidacji pędów.Im cieplej,im bardziej słonecznie tym samoobrona pomidora,co jest zrozumiałe ,większa. 

To tyle na dziś bo powoli dopada mnie remont domu,ale proszę nie myśleć,że to koniec tematu - pomidory o  nie.Postaram się więcej informacji podać jutro.
Ja tu sobie gadu,gadu ,a pomidory czekają.Dziś będę opisywać cechy wysokorosnących.
"Jak się rodzą gruszki,to w stodole pustki".polskie.
Mówi to stare polskie przysłowie,a ja zaobserwowałam,że rok urodzajny w te owoce jest też urodzajny w grzyby,co  świadczyłoby o tym,że być może druga połowa czekającego nas lata może być deszczowa,a jak deszczowa to grzybowa,bo grzybnie będą miały możliwość się rozrosnąć by obficie zaowocować jesienią .A też może to oznaczać,że deszcz uniemożliwi zbiory zbóż.I tak jedno,powoduje drugie,a jak będzie,czas pokarze.

wtorek, 3 maja 2016

POMIDORY FASZEROWANE Z MIĘSEM.
=====================================
Wybrać kilkanaście ,równej wielkości,pomidorów,oblanżerować je,ściąć czubki i wydrążyć środki z pestek posolić i nadziać  mielonym mięsem doprawionym na ostro i cebulą drobno posiekaną i zeszkloną i solą i pieprzem i jednym jajem.Dodać też trzy łyżki tartej bułki,garść siekanego kopru i garść szczypiorku,wymieszać i nadziewać tym pomidory  Posypać po wierzchu tartą bułką,ułożyć na patelni ,polać masłem i wstawić do gorącego pieca  na pół godziny.

Jak zwykle ,miałabym tu propozycje niewielkich zmian i tak np .nie wstawiałabym tego do pieca lecz po prostu przez kilkanaście minut  prużyła  pod przykryciem na patelni,na koniec dodając śmietany.I  myślę,że to w połączeniu z ryżem lub kaszą może wyśmienicie smakować.

S m a c z n e g o.
POMIDORY...cd.tematu.Decydując się na ich uprawę,trzeba wiedzieć,że są pomidory karłowe i wysoko rosnące.I jeżeli ktoś myśli,że to nie ma znaczenia ,to jest w dużym błędzie.Bo np.Charakterystyka niskorosnących,których pełna nazwa to:KARŁOWE SAMOKOŃCZĄCE mają swoje wymagania i swoje zwyczaje.Rosną - faktycznie niezbyt wysoko.Plonują obficie ,a odmiana BETA,nawet bardzo obficie ,lecz owoc karłowych,nie jest nigdy duży.Także - drugi człon nazwy informuje o szybkim zakończeniu plonowania.Jest to przeważnie przełom sierpnia i września.One , nie wymagają PROWADZENIA,to jest uszczykiwania pędów bocznych,bo jak sama nazwa wskazuje są samokończące.To ,takie inteligenty pomidorowe.Same wiedza jak wysoko i jak szeroko rosnąć i kiedy to zakończyć.Zatem pozostaje tylko przywiązywanie ich do palików,pielenie,podlewanie TYLKO GLEBĘ,NIGDY ROŚLINY,no i  zbieranie owoców w czasie plonowania,które z wielu odmian karłowych są  smaczne.Niestety tak jak i WYSOKOROSNĄCE,sa podatne na choroby grzybowe ,z zarazą ziemniaka włącznie.Ich zaletą jest  jednak to,że ze względu na niewielkie rozmiary mogą być posadzone 40x40 cm.Także przywiązań do palików  jest niewiele,może 2,lub trzy.I jeszcze to:Często zaraza ziemniaka występuje z opóźnieniem, bo np jeszcze do polowy sierpnia jest gorąco,jest słonecznie ,a taka pogoda nie sprzyja powstawaniu chorób grzybowych lubiących chłód i wilgoć.I wtedy obserwuje się,że nawet te ostatnie owoce na roślinie nie maja plam są nie porażone,bo plon był wcześniej od choroby.A gdy jednak się  pojawi  to inteligenty pomidorowe,to jest  te karłowe ,chorobie grają na nosie,bo właśnie one skończyły swój krótszy jak u pomidorów wysokorosnących żywot.Niestety wadą jest to,że już we wrześniu nie mamy własnych owoców,czego nie można powiedzieć o wysokorąsnących, o których napiszę jutro,bo dziś jeszcze jakiś przepis pomidorowy,że starej książki.


PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,za wprowadzenie Was ,Drodzy moi Czytelnicy w błąd.Ten nawóz z telewizyjnej reklamy - faktycznie może być posypany po powierzchni ziemi,także w skrzynkach balkonowych,bo są to granulki w których w środku on jest.Pod wpływem wilgoci otoczka się rozpuszcza i stopniowo on jest "uwalniany" .Z tego powodu może być posypany w pobliżu roślin,bo przed poparzeniem tychże chroni własnie ,otoczka.Jest to powolne i systematyczne nawożenie.Bywa też w kształcie korków, które wciska się do ziemi i takie bardziej mi pasują.Można nimi także nawozić rośliny pokojowe,doniczkowe - zawsze wiosną by wyczerpały się zapasy zamknięte w granulkach za kilka miesięcy.Bo jesienią wiele roślin nawożenia nie potrzebuje.
Jeszcze raz ,przepraszam.Źle jest się mylić,ale jeszcze gorzej nie przyznawać się do błędów.A ja mam to już za sobą i teraz powracam do spraw bieżących.

poniedziałek, 2 maja 2016

Halo - panie doktorze, mój mąż mnie bardzo obraził.I dlatego dzwoni pani do mnie o trzeciej w nocy? Tak ,bo będzie go trzeba pozszywać.
Nie spodziewałam się,że będzie aż kilka przepisów na podawanie pomidorów A oto ,ten moim zdaniem najprostszy,ale co do efektu końcowego, to zbytniej pewności nie mam,ale smaczne to może być [to moje przypuszczenie]ale    niezbyt atrakcyjne w wyglądzie.Ale przecież mogę się mylić.................Zatem.................pomidory podawano np. tak ponad 100 lat temu.

POMIDORY DUSZONE.
====================
Średniej wielkości pomidorom ściąć czubki,powyjmować pestki popieprzyć i posolić środki.Włożyć w każdy kawałek masła i ułożywszy w rynce,zalać kilkoma łyżkami rosołu .Ponakrywać wierzchami i dusić tak dług aż będą miękkie i wysmażone.Przed wydaniem posypać siekaną pietruszka lub koperkiem i ugarnirować nimi  sztukę mięsa ,polędwicy,lub pieczeń.Przytoczyłam przepis w oryginale.I mnie natychmiast otwiera się tak klapka kulinarna   i zrobiłabym to tak:................................
Pomidory,owszem,przygotowałabym podobnie,ale już nadzienie to byłoby to masło z dość dużą ilością przeciśniętego przez praskę czosnku  doprawionego solą i ostrą [ nieco] przyprawą lub papryką ostrą,na tyle by ten smak opanował także wnętrze pomidora.Ułożyłabym pomidory napakowane nadzieniem czosnkowo maślanym na patelni na rozpuszczonym maśle  i na bardzo wolnym ogniu prużyła około 20,30 minut.Na koniec dodałabym ostrego keczupu  [niewiele] tyle tylko by w połączeniu z masłem powstał smakowity sos  i byłby to garnirunek jakiegoś makaronu .Lub do ziemniaków  i gotowanego drobiu czyt  innego gotowanego mięsa,bo gotowane jest raczej mdłe w smaku,zatem coś takiego bardzo by pasowało  i zaostrzało smak.

POMIDORY.Wiele zależy od  tego co jest na samym początku,na starcie i czy to będą  pod osłonami czy na zagonku  to posadzenie ich w zaprawione nawozem  dołki jest  siłą która mobilizuje do takiego ,a nie innego zachowania.Rosną,rozpychają się tj.rozrastają w szerz i należy im to zapewnić przez zachowanie odpowiednich możliwości [odległości].Bo czy wiecie,że 10 roślin na zagonku wydało taki sam plon  wagowo,co 12 roślin ,na takim samym zagonku,tyle,że te 10 wydało dorodniejsze owoce.Zasada jest taka :.................nie powinny się stykać się ze sobą.I gdybyśmy potrafili zrozumieć co do nas mówią,takie zadowolone z nawożenia i odległości  to byłoby ciekawe doświadczenie.Bo to tak jak stwierdzono ,jak zbadano,że kury na wybiegu a nie w klatkach są szczęśliwe,a skoro takie są to jaja niosą z radością i takie jaja są smaczniejsze.To znowu dowód na to,że człowiek w swojej dumie uważa,że może poprawić przyrodę  i efekt końcowy taki,że działa przeciw sobie ,bo jaja kur zamkniętych w klatkach mu nie smakują.Kury to ptaki grzebiące nie klatkowe.Ale wracając do pomidorów .................nie ścieśniajmy ich zbytnio przy sadzeniu.No i to nawożenie które może dawać efekty ,a może też wszystko popsuć.Bo wiecie co Kochani?To początkowe,O!  ono jest bardzo potrzebne,ale potem?.......................POTEM,TJ . AŻ DO POJAWIENIA SIĘ PIERWSZYCH KWIATÓW.......................NIE NAWOZI SIĘ NICZYM.Bo przez zbytnią gorliwość można osiągnąć  niezamierzony efekt.bo nawożenie w międzyczasie będzie powodowało intensywny wzrost pędów bocznych,a wcale nie będzie zwiększało plonu,bo wszystko w przyrodzie ma swój czas ,ale my wiedząc o tym zaprzestajemy nawożenia i wznawiamy je dopiero w momencie WEJŚCIA ROŚLIN W PLONOWANIE.A tym samym pracy przy likwidowaniu pędów bocznych będzie mniej.A czy likwidować i jeżeli to ,które  i co to daje ..............o tym już nie dziś.A jednak temat :pomidory  jest ogromny.Chciałabym bowiem zajrzeć  do tej starej książki kucharskiej i czy znajdę tam jakiś przepis na pomidory?
A teraz ?..............a teraz cd ........o pomidorach.A swoją drogą jaki to niewyczerpany temat.Czy zatem dziś skończę.?
Ostrzeżenie dotyczy roślin balkonowych lub zaokiennych,jak kto woli.W prawdzie jest jeszcze czas na wystawienie na zewnątrz  ciepłolubnych pelargonii surfinii i podobnych ,ale tak na przyszłość : proszę raczej stosować do nawożenia  nawóz w formie płynnej bo nawożenie,szczególnie młodych roślin  nawozem w proszku lub granulacie może skończyć się przykrą niespodzianką tj zniszczeniem ich.Zawsze i wszędzie ,[na działce też ] posypywanie nawozem sproszkowanym niesie pewne ryzyko.Mogą zostać POPARZONE  ROŚLINY.Bo sypiąc na ziemie,można niechcący posypać też rośliny.Wracając do balkonowych.PRZEZ TRZY TYGODNIE PO POSADZENIU NIE NAWOZIMY NICZYM.A potem?,A potem rozpoczynając od dawki najmniejszej,możemy ją stopniowo zwiększać.Ale zawsze - jeżeli zdecydujemy się na nawóz sproszkowany to tylko niewielkie ilości i tylko na ziemię i niech nam ręka  nie zadrży .A wtedy ,kiedy rośliny się rozrosną i w przypadku pelargonii bluszczolistnej [zwieszającej ] okryją ziemie,wtedy możliwe pozostanie  już tylko nawożenie w formie płynnej. I nic nie stoi na przeszkodzie by było ono stosowane przy każdym podlewaniu.,Piszę to na okoliczność pojawienia się pewnej reklamy w tv,gdzie  pokazane jest jak nawozić balkonowe, nawozem w proszku.I  nie mam nic przeciw producentowi tego nawozu,ale jak każdy w takiej formie ,może tę formę zmienić  rozpuszczając nawóz w wodzie.I to  jest moje ostrzeżenie I jeszcze : jeżeli ktoś będzie  twierdził ,że nawoził balkonowe nawozem sproszkowanymi nic się nie stało,to ja mam na to taką odpowiedź. "Pewna osoba wyskoczyła z 6 pietra i żyje."Aha !bratki i stokrotki już od kilku lub kilkunastu dni zdobią balkony i okna,bo im chłody nie przeszkadzają ,ale niebawem,no może nie tak niebawem,ale około połowy czerwca bardzo stracą na swojej atrakcyjności  bo to są rośliny krótkiego dnia i  niskiej temperatury,czego akurat o pelargoniach powiedzieć nie można.One lubią ciepło i długi dzień i kwitną do późnej jesieni.
"Każdy Adam ma swoją Ewę,za którą karę odbiera"włoskie.
Zawsze mnie to zastanawiało,że  aby skusić kobietę potrzebny był aż wąż,a by skusić mężczyznę tylko kobieta.

No to -" rozprawiłam"  się z przysłowiem,to teraz pewne ostrzeżenie.Uważam,że winna to jestem Państwu.

niedziela, 1 maja 2016

Spowiada się młoda dziewczyna:
Miałam stosunek z mężczyzną - a nie jestem mężatką.
Z miłości czy za pieniądze?
Z miłości,bo co to jest te 100 zł.
Zdrowe rośliny POMIDORÓW,a co za tym idzie i owoce ,zależy od wielu czynników.Ważne jest zapobieganie.Zapobieganie chorobom grzybowym,bo to one najczęściej niszczą rośliny i zniechęcają  do uprawy.Od czego zacząć ? Od wyboru stanowiska słonecznego,TYLKO SŁONECZNEGO,bo nie tyle szkodzi pomidorom deszcz co zbyt długie po deszczu ich wysychanie.Zacząć też można zaprawiać dołki o czym pisałam wczoraj :pokrzywą i nawozem i  jedno i drugie powoduje ,niewielką w prawdzie ale odporność na choroby [pokrzywa} a nawożenie obornikiem intensywny wzrost,a duże rośliny to rośliny mające więcej sił na walkę z przeciwnościami losu,z chorobami.Tylko od nas zależy w jakiej kondycji będą w miesiąc po posadzeniu.Teraz można już odkazić paliki jeżeli są z drewna nie malowanego.Każdy ,krotką chwilę nad płomieniem ,a jeżeli malowane,dobrze będzie przetrzeć je szmatką nasączoną spirytusem  np. salicylowym,bo to najtaniej.Trochę to może wyglądać jak odczynianie jakichś guseł ,ale   to z a p o b i e g a n ie,właśnie.To czym przywiązywane będą rośliny do palików corocznie też jest ważne winno być corocznie  nowe świeże.O ! nie sznurki .Najbardziej przyjazne dla roślin będą szmatki bawełniane lub lniane.Samo przywiązywanie też jest ważne....................nie na okrągło,nie na okrągło,lecz w tzw .ósemkę ,by zapewnić izolację ,by w czasie silnych wiatrów roślina nie była kaleczona przez palik do którego jest przywiązana.W ramach zapobiegania  - i tu informacja dla tych działkowców którzy nie wykonują oprysków  preparatami chemicznymi  proponuję. :od początku czerwca do skutku ,tj przeważnie aż do sierpnia  co dwa trzy tygodnie  zastosowanie preparatu roślinnego sporządzonego ze skrzypu ,zalewając 500 g. tych roślin 5 litrami zimnej wody.Po zakończonej kilku dniowej fermentacji należy  płyn przecedzić i potem  rozcieńczać w stosunku  1 :5,dodając płynu do mycia naczyń by się preparat dobrze do roślin przykleił.Gnojowica ,bo tak to się nazywa,nie jak podają  niektóre publikatory...............gnojówka,bowiem gnojówka to płynny nawóz z obory,a wszelkie zalewy i napary roślinne w wyniku których zniszczona zostaje substancja organiczna  [liście i roślina] to  gnojowica,tak mnie uczono, która zawiera sporo kwasu krzemowego,który zapobiega powstawaniu chorób grzybowych i odstrasz też  szkodniki np. mszyce.To akurat nie istotne,ale niech tam.

I to tyle na dziś,ale jeszcze nie koniec tematu.
POMIDORY,to warzywo które widać,to nie drobna marchewka czy pietruszka,to rośliny ,które gdy są zdrowe,gdy nie maja plam na liściach  i dorodne,duże owoce w różnej fazie dojrzałości  stanowią też ozdobę.Co zrobić by były takie?Oto moje zdanie.
I jeszcze króciutko   o sałacie.Czy wiecie jak ją, jadano?Smażono skwarki wlewano do tych skwarków i tłuszczu wodę i ocet i dodawano cukru i takim jeszcze gorącym polewano sałatę.Oczywiście,natychmiast zwiędła i o to wówczas chodziło,bo kto by jadał surową.O ! jadał mój ojciec,jak zwykle nie zgadzający się z tym co serwowała mam ,a ja?,a ja oczywiście byłam po stronie ojca i razem z nim jadłam sałatę ze śmietaną i cukrem.Mama wyśmiewała nas ..........."ej wy szlachetnie urodzeni,klasa robotnicza ja sałatę ze skwarkami".Na co ojciec...."my klasie robotniczej  absolutnie w tym nie przeszkadzamy".Takie to były czasy.Niektóre gospodynie na rynku wybierały np.lekko żółte ogórki ,twierdząc,że te zielone są jeszcze niedojrzałe.Wy tego,Droga Młodzieży  wiedzieć nie możecie,ale od czego macie taka pamiętliwą ciotkemalinkę.
To stało się tradycją w tamtych dawnych latach,że na 1 maja do obiadu winna być sałat i kompot z rabarbaru.Nie kupowało się tego w sklepach lecz u ogrodnika.W Rudzie było ich wielu.Sprzedawali  rabarbar prosto z zagonka.A by był jak najbardziej czerwony i delikatny w smaku i miał ciepło i szybciej przez to urósł  to całe kępy tych roślin nakrywano beczkami pustymi bo właśnie kiszona kapusta się skończyła.Po  miesiącu ,bez braku światła i słońca łodygi były długie i czerwone.Natomiast sałata to hodowla typowo inspektowa.Inspekty,to skrzynie tak usytuowane by miały nachylenie w kierunku południowym,przykryte szybami w ramach.Już w końcu lutego,a najpóźniej na początku marca wsypywano tam ziemię kompostową,wymieszaną z końskim obornikiem,co nie było trudne,bo koni wtedy było  więcej jak traktorów.Taka mieszanka nawozowa  z dużą ilością końskich odchodów miała też właściwości ocieplające,a operujące przez szybę słońce też dawało wiele ciepła.Oczywiście przychodziły noce,noce z przymrozkami ,bo to przecież dopiero marzec.Wtedy okrywano okna inspektowe matami słomianymi o sałata MASŁOWA bo to sałata na ten wczesny wiosenny czas.Z resztą innej wtedy nie było,tylko ten typ intensywnie rosła,.Stąd już 1 maja ogrodnicy sprzedawali dorodne główki.O ! jakże smakowały te nowalijki.Bo na naturalnym nawozie i po zimie .Tęskniło się za nimi,oj!- tęskniło.Przypomniało mi się też  teraz,że maty tak wchodziły w modę,że zaczęto je dla ozdoby wieszać na ścianach.Nie takie grube jak te, do okrycia okien inspektowych,lecz pojedyncze ,słomka przy słomce.Wypierały  stosowane wcześniej makatki i kilimy i zawieszane haftowane płótna z napisami np."Świeża woda zdrowia doda",lub "Dobra żona tym się chlubi,że gotuje co mąż  lubi".Maty słomiane nie ominęły też mojego domu,a ze zawsze był jakiś pies  to będący wtedy gdy zawieszono maty o imieniu Psotka ,zrobiła ta Psotka z nimi taki "porządek",że tyle ile sięgnęła,to zdarła i porwała,w czasie nieobecności domowników oczywiście.Mój ojciec z ogromnym spokojem skomentował to tak...................."No to mamy w domu oborę".Mówił to z pewną satysfakcją bo entuzjastą mat raczej nie był.No i powróciły na swoje miejsca makatki i kilimy,a maty do okrycia  okien inspektowych,tam ich miejsce,bez nich i grzejącego końskiego obornika nie byłoby sałaty już 1 maja.
"Trunek i muzyka ,dowcip ostrzą."polskie.
O - bo nie tak miało być,prawda?Miało być ciepło i słonecznie,a tu ani jedno,ani drugie.To co pozostaje? Tylko to co w przysłowiu.
Nie wiem,czy pamięć mnie zawodzi ,czy jednak kiedyś te majowe święta były pogodniejsze.Ileż to razy wracało się z  "obowiązkowego "'pochodu opalonym.I wtedy, prawie zawsze do obiadu była sałata i kompot z rabarbaru,zwany też przez wielu mieszkańców Rudy Pabianickiej rumbarbarem.I sałata i rabarbar to w tamtych 50 i 60 latach  były nowalijki.I o tych nowalijkach słów kilka,zanim "pociągnę dalej" temat ................sadzenie pomidorów.............