sobota, 30 stycznia 2016

Naprzeciw kobiety w tramwaju,siedzi mężczyzna,który nie zapiął rozporka.Kobieta zwraca mu uwagę."sklep się pa nu otworzył"."To może chce pani porozmawiać ze sklepowym"  pyta mężczyzna,na co kobieta  rezolutnie:" na razie widzę jakiegoś starego magazyniera co śpi na workach z kartoflami".Jeżeli zbyt pikantny ten dowcip.................to przepraszam,ale tak sobie pomyślałam,a co tam,tak krótko się żyje i tak smutno.Ale właśnie mi już smutno nie jest.
Wybrałam taki przepis z mojej ponad 100 letniej książki kucharskie,a to na okoliczność,że występuje w tym daniu makaron,co i obecnie jest w modzie.

POLĘDWICA DUSZONA ZE  ŚMIETANĄ.PRZYTACZAM W ORYGINALE.
Oczyszczoną z łoju i wyżyłowaną polędwicę posmarować oliwą,obłożyć plasterkami cytryny i jarzyn,niech tak poleży parę godzin.Potem ją posolić,obrumienić na rozpalonym maśle,a włożywszy do rondla,zalać pół litrem kwaśnej śmietany,w której rozbić pół łyżeczki mąki dodać jarzynki i dusić pod przykryciem ,dobre pół godziny..Polędwicy nie powinno się nigdy dusić dłużej,bo traci soczystość.Tak przyrządzoną,,pokrajać w plastry,ułożyć na gorącym półmisku,na gorącym makaronie i na około ugarnirować jarzynkami. 

Myślę,że to może być dobre.Muszę wypróbować ,a tymczasem,życzę -  smacznego.
Dobrze jest łączyć przyjemne z pożytecznym.A nie ulega wątpliwości,że tak zdrowych owoców jak BORÓWKA, nie znajdziecie.Żadne nie wpływają tak radykalnie na ostrość widzenia,czego przykładem może być fakt że lotnicy RAFu  mieli obowiązek zjedzenia porcji tych owoców przed nocnymi oblotami w czasie II Wojny Światowej.Zatem w jakimś stopniu,ten owoc miał wpływ na wynik tejże wojny.Mając własne,na działce można je spożywać na bieżąco lub zamrozić,lub zrobić drzemy,czy galaretki.Swoje właściwości lecznicze zachowują także w przetworach.

Ja polecam takie dwa sposoby.:
Sporządzić jakąkolwiek galaretkę owocową ,np cytrynową,czy agrestową,dając jednak odrobinę mniej wody jak w przepisie.Surowe ,lub mrożone owoce BORÓWKI ,ponakładać w kompotierki,lub kokilki .Zalać galaretką.Przed podaniem dołożyć bitej śmietany,ot,choćby tej w spreju .Albo : zastygłą galaretkę wyjąć z naczyń na podstawki,też potraktować śmietaną i ubrać biszkoptami lub jakimiś innymi ciasteczkami.Bardzo dobrze się komponują z Pieguskami.Oj ! to jest pyszne i dzieci bardzo lubią.

I drugi bardzo,bardzo prosty sposób.Surowe owoce np 1 szklankę wymieszać z żółtkami [   2 szt] ubitymi z cukrem,tzw.koglem,moglem.Tak jakoś boimy się kogla ,mogla ,bo salmonella,ale wystarczy sparzyć  dokładnie  jaja przed użyciem ,by nieć pewność,że są bez salmonelli.

I  w tym momencie  definitywnie zakończyłam temat BORÓWKA.
No to chyba jeszcze - tak jakoś pasuje ,bo jutro niedziela......................
Możecie,Drodzy moi Czytelnicy mieć dość już informacji na temat BORÓWKI, a tym bardziej,że już o niej pisałam,ale z roślinami jest tak,że nigdy wszystkiego się nie powie,wszystkiego ,nie napisze.I teraz właśnie chcę wytłumaczyć jak przygotować miejsce pod te krzewy.A już wiadomo - że gleba winna tam być zakwaszona To nic trudnego,podawałam jak to zrobić chyba przed wczoraj.Ale mnie zależy też by ,te trzy,czy cztery krzewy ładnie się prezentowały.W tym celu obrysowujemy kształt ,np serca , mnie jednak bardzo się podobają dwa koła ,nieco zachodzące na siebie.To taki trochę niespotykany kształt a łatwo go uzyskać ,przywiązując do patyka sznurek  i jak cyrklem obrysowując koło.Potem patyk wbić w jakieś miejsce w obrysowanym kole tak gdzieś około 40 cm od brzegu i też jak cyrklem tworzyć nowe,ale zachodzące na to pierwsze.Taki kształt jest miły dla oka,bardziej jak trójkąt,czy kwadrat.Nasze oczy lubią zaokrąglenia.Ponieważ gleba w wyznaczonym miejscu będzie kwaśna ,należy ją oddzielić od tej nie kwaśnej,wkopując jakieś ograniczniki np plastikowe.Jednak to nie wszystko.Dla lepszego oznaczenia i dla urody ,dobrze będzie poukładać na około np. kamienie które ja zbierałam z okolicy sukcesywnie i dokładałam,dokładałam.Ale wiecie co? widziałam też ,zamiast kamieni kwadratowego kształtu,szarego koloru,chyba jednak,też kamienie poukładane w okół,a to były kamienie z likwidowanej dawno utworzonej jezdni.No - nie mogę powiedzieć by równie pięknie nie prezentowały się jakieś drewniane niziutkie 20 cm] płotki.A piszę to na okoliczność ,że przecież działka to miejsce urokliwe,przez dobór odpowiednich roślin i ozdób.I a pro po roślin.Proponuję też w tym ogrodzonym kwasolubnym miejscu,posadzić kilka ozdobnych roślin też  kwasolubnych .Najlepiej,przy brzegu po 3,lub 4 w kilku miejscach.Takie kolorowe  punkty,które na tle wysypanej kory  pięknie się będą prezentowały przez cały sezon od wiosny .do jesieni,a szczególnie jesienią.Myślę o Wrzosach które można kupić w różnych kolorach,nie tylko wrzosowym.One też lubią taką samą glebę jak Borówka.A przebywanie w pobliżu Wrzosów,wycisza,uspokaja i "sprowadza "pozytywne myśli.Tylko należy pamiętać o tym by zawsze wiosną lekko je przyciąć,bo to je mobilizuje do kwitnienia.I tu możecie mnie wyśmiać,proszę bardzo,ja jednak nie piszę tego bez pokrycia,bez doświadczenie.I tylko zastanówcie się  -  proszę,czy ,nie za szybko,nie za szybko żyjemy,czy właśnie czegoś takiego nam nie potrzeba?Bo jak na to nie ma czasu..............to uwaga!!!!!!! depresje i stany lękowe pukają do drzwi.

BORÓWKI I WRZOSY NA DZIAŁCE ,TO PIĘKNIE I ZDROWO.I wiecie co?to jeszcze nie wszystko o Borówce,zatem,zaraz cd.
"Każże komu pić kwaśne piwo,gdy przy ustach ma puchar z ambrozją"Informuję,że zupełnie nie mam nikogo na myśli,tylko podoba mi się to przysłowie i z tej przyczyny go zacytowałam.

I już spieszę z dokończeniem tematu BORÓWKA.

piątek, 29 stycznia 2016

Jest mi smutno,że jestem dziś "padnięta" i że tak krótko jestem z wami Kochani i by tak bardzo smutno mi nie było pozwolę sobie.::::::::::::;

Mąż wraca z wojska a tu na kanapie siedzi trójka dzieci.Zaskoczony ;pyta skąd ,kiedy.?Żona tłumaczy :to pierwsze,to jak szedłeś do wojska ,a to drugie to jak byłeś na urlopie.Ale tam siedzi jeszcze trzecie.Oj  siedzi sobie, to niech siedzi,co ci to przeszkadza?.

Kiedy potrzebne w organizmie jest żelazo najlepiej dostarczyć go z pokarmem bogatym właśnie w żelazo.I wymyśliłam już dwie sałatki na kolację.
5 wątróbek drobiowych wystudzonych pokroję na małe kawałki.Ugotuję brokuła i też ostudzę i podzielę na małe kawałki.Na talerzu ułożę liście sałaty i brokuł i wątróbkę i poleje to sosem koperkowym .1 pęczek posiekanego koperku ,pół szklanki jogurtu 2 łyżki majonezu i łyżeczkę cukru.Wymieszam i poleję tym moją sałatkę.I w takiej jest ogrom żelaza.Wystarczy na tydzień,bo jest go bardzo dużo w wątróbce i warzywach zielonych.A za tydzień:
Porcja  pokrojonej w małe kawałki ugotowanej wołowiny na liściach sałaty i trochę fasolki szparagowej zielonej i na to sos z 1 łyżki  chrzanu,2 łyżek majonezu i pół szklanki jogurtu i 1 łyżeczka cukry.I tym poleję wołowinę bardzo bogatą w żelazo i też bogatą w żelazo zieloną fasolkę.

A po co to piszę?Być może ktoś z Państwa też potrzebuje sobie podnieść poziom hemoglobiny.

Przepraszam,ale na dziś to wszystko.A jutro cd.I będzie  jeszcze o Borówce.


Tylko na moment tu "wpadłam",tylko na moment,bo niedawno wróciłam od lekarza, i z tej przyczyny nie było mnie wcześniej.Wyniki badan jak na mój wiek OK,tylko trochę więcej mogłoby być hemoglobiny .ale nie jest to dla mnie żadnym problemem by jej poziom podwyższyć.A jak to zrobię,?................ale przed tym przysłowie."Dwóch rzeczy nie ceni się należycie,póki się ich nie straci: młodości i zdrowia."

czwartek, 28 stycznia 2016

I wiecie czemu tak dokładnie opisałam  braki nawozów i jak wówczas wyglądają rośliny, by nie mylić tych objawów z brakiem lub nadmiarem wody w glebie.Wiem,że często tak Działkowcy myślą.Jest to jednak duże uproszczenie,bardo duże,bowiem przyczyn zmian wyglądu  ,nie tylko Borówki jest wiele.Bądźmy lekarzami naszych roślin .Stawiajmy trafne diagnozy.W tym miejscu przypomina mi się jak to w końcu lat 70,atych  pojawiła się nieznana nie spotykana wcześniej choroba tropikalna MĄCZNIAK RZEKOMY DYNIOWATYCH.Nikt nie wiedział co się dzieje?.Nagle ogórki zaczęły [ w lipcu] usychać.Uprawiane wówczas odmiany np.Monastyrski nie były odporne tę chorobę,bo też po co miały być,choroby tej nie było.A mój sąsiad Stefan stał z wężem z wodą i podlewał  swoje ogórki i jak go przy tym zastałam powiedział."No, patrz tyle deszczu było wczoraj,a ogórkom za mało".To najczęściej spotykane rozumowanie,a jeszcze jak liście usychają.? to już prawie zawsze myślimy  - o za sucho.Sprawa się wyjaśniła tego lata ,że to nowa choroba.

Kończąc ,informuję Was Kochani Moi Czytelnicy,że to nie wszystko co chcę przekazać o BORÓWCE.Ale nie wiem czy uda mi się przekazać to jurto?
Potrzebuje,oj! potrzebuje AZOTU, BORÓWKA.Jego niedobór łatwo jest poznać.Po prostu w sezonie ,nie ma nowych przyrostów,nowych pędów.Liście są koloru żółto - zielonego,lub żółto  czerwonego i są drobne.Objawy skrajnego głodu  AZOTU,to drobnienie owoców.W takiej sytuacji działkowcy często przypuszczają,że przyczyną  jest cień w jakim krzewy rosną.Nie,nie Kochani Moi Działkowcy.Cień właśnie jest wskazany.Bo proszę sobie przypomnieć co napisałam wczoraj,że w stanie dzikim rosną na skraju lasów,a tam cień maja zapewniony.To ten cień + woda ,dają dorodne owoce.

BORÓWKA I FOSFOR..Akurat tego składnika nie potrzebuje zbyt dużo,często nawet na niego nie reaguje.Jednak przy  niedoborze,liście są drobne,ciemnozielone i rzadko rozmieszczone na pędach.Wcześniej jesienią opadają,rozpoczynając to opadanie od nasady pędów.

BORÓWKA I POTAS.Prawie się nie spotyka jego braków w roślinie.Jeżeli jednak wystąpią,to można to poznać na młodych liściach.Tworzą się drobne nekrotyczne plamki i w efekcie końcowym ,jeszcze latem liście zasychają,lecz nie opadają.To ważna cecha rozpoznawcza.

Poza podstawowymi nawozami ,tak jak każda inna roślina potrzebuje BORÓWKA mikroelementów ,co jednak nie jest tak istotne jak makroelementy,czyli AZOT,FOSFOR,POTAS.
Ale jak wspomniałam są one dokładnie wymieszane i w jakim stosunku jeden do drugiego,to obliczył komputer.Naszym zadaniem jest tylko odpowiednie ,nie za skąpe ich stosowanie.Kumacie Kochani,nie za skąpe.Borówka winna dawać wysoki plon,łaski nie robi,jak jest zadbana,podlewana,nawożona i prześwietlana.I właśnie a pro po prześwietlania.Na dużych plantacjach prześwietla się krzewy prawie przez cały rok.W naszym klimacie oprócz cięcia wczesnowiosennego [luty,marzec],można przeprowadzać także cięcie letnie,tuż po zbiorze owoców.Ale dwa warunki są potrzebne..............ma być ciepło i sucho a pędy starsze jak 4 letnie.Nie za wcześnie prześwietlać borówkę,nie za wcześnie.Dopiero w piątym roku po posadzeniu.

I jeszcze o borówce,dziś tylko o niej.

Zatem - NAWOŻENIE  BORÓWKI. To ,co możemy dla tych roślin zrobić na wstępie ,to zapewnić im ,jeszcze przed sadzeniem kwaśną glebę.Wspominałam o tym wczoraj,że dwa wiadra kwaśnego torfu w miejscu gdzie planujemy posadzenie ,no - załóżmy,3,4 krzaków,będzie na dzień dobry wystarczające.Torf,oczywiście miesza się z glebą.Kora drzew iglastych wysypana na powierzchni, po posadzeniu zwieńczy dzieło.Myśląc o nawożeniu proponuję tylko nawozy wieloskładnikowe.Stosowanie w oddzielnych dawkach  azotu ,fosforu i potasu,może być nieprawidłowe.A trzeba pamiętać,że zarówno brak jakiegoś nawozu ,jaki jego nadmiar,szkodzą roślinie.Ponad to ten wieloskładnikowy nawóz do roślin kwasolubnych  ma jeszcze właściwości  zakwaszające,a tu już nie radziłabym samemu stosować np siarki ,do zakwaszenia,bo tu wymagana jest szczególna ostrożność.
Stosowanie mieszanek nawozowych ,kiedy i jak,taka  informacja zawarta jest na opakowaniu.Prawidłowe i systematyczne nawożenie spowoduje ,wzrost krzewu,a na dużym krzewie,dużo owoców.I właśnie  - AZOT ,co on dale roślinie  i jak wyglądają te, które maja jego braki.?
"Jeśli wszystko rozumiesz - widać jesteś źle poinformowany".To przysłowie pozostawiam be komentarza.Natomiast to,bardzo mi się podoba:"Tyle rozumie ,co kaczka słuchająca grzmotu."

A teraz wypadałoby dokończyć borówkowy temat,bo to co napisałam wczoraj ,to nie wszystko.Jak u żadnej innej rośliny sadowniczej nawożenie jest tu bardzo istotne.

środa, 27 stycznia 2016

KALAFIORY  "au  gratin"Ugotowane kalafiory,ułożyć na wysmarowanym masłem półmisku kwiatem do góry.Oblać sosem ze słodkiej śmietanki,posypać grubo tartym parmezanem,położyć świeżego masła i wstawić do gorącego pieca na 20 minut,aby się z wierzchu ładnie zrumieniły.Podawać do drobiu,lub innych białych mięs.   S m a c z n e g o. !
BORÓWKA WYSOKA AMERYKAŃSKA ,LUB KANADYJSKA.
Wyobraźcie sobie,brzeg lasu opadający do jeziora.Jezioro jest w lesie, parujące jak Świtezi wody tego nie Polskiego a Amerykańskiego,lub Kanadyjskiego jeziora.I wiecie co? W okresie plonowania ,wozem można pojechać tam po owoce.A dla czego? a dla tego,że tam właśnie zostały spełnione dwa podstawowe warunki potrzebne tym krzewom,tj. kwaśna gleba  [ jest taka w lesie  ] i para wodna i woda też bardzo potrzebne w okresie kwitnienia.Akurat jest to do spełnienia na działce.Sadzimy bowiem krzewy w cieniu wyższych roślin np .drzew owocowych jednak nie bliżej jak  3 metry.I widzę to tak:Wyznaczone ,w dowolnym kształcie  [kolo, trójkąt itp] miejsce okopujemy by tam umieścić plastikowe lub drewniane ograniczniki.Przy okazji wiadro,lub dwa  ziemi wybieramy i na to miejsce wsypujemy torf,KWAŚNY TORF  ,taki jak rośliny mają w lesie  bo ustawicznie on się tworzy z opadających igieł drzew iglastych.A w okresie kwitnienia" włączmy " zamgławianie.Dobrze by to było po południu,by kwiaty pozostały mokre na  noc.Takie mokre kwiaty  zawiążą duże owoce.Nie bez znaczenia też jest wyściółkowanie  gleby korą drzew iglastych.Przykryta gleba korą jest wilgotniejsza od nie przykrytej i podlana paruje,powoli, i   stopniowo,co jest niezmiernie ważne ,a do tego kora zakwasza   glebę.Ważne jest także nawożenie,i zupełnie nie kłopotliwe ,bowiem kupuje się mieszankę nawozową do roślin kwasolubnych.Jak i kiedy nawozić ,o tym już nie dziś, a jest to bardzo ważne bowiem krzewy borówki winny być wyższe ode mnie ,a ja mam 165 cm wzrostu.Jestem 5 cm wyższa od Józefa Stalina i 3 cm.od Napoleona  Bonaparte.

Dziś  jeszcze chciałabym znaleźć coś ciekawego i nadającego się do jedzenia z mojej.,...............już Państwo znają ,książki kucharskiej ponad stuletniej.
To,także ukochana moja roślina i ukochane,bo bardzo,bardzo zdrowe i bardzo,bardzo lecznicze są jej owoce.A do tego wszystkiego niewiele informacji potrzeba by osiągnąć sukces,by osiągnąć wysokie plony.Wiem,że domyślacie się,że to..........................bo pisałam o niej niejednokrotnie.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?.Nic,absolutnie nic nie wiedzieliśmy o tym fakcie,to jest o wyzwoleniu obozu.A był to temat "chodzący" u  mnie w domu,bo przecież brat był w obozie,tyle ,że w Sztutchowie.Bo też skąd mieliśmy się dowiedzieć.Gazet nie było,radia też.Tak mi się coś zdaje,że pod koniec stycznia było podobnie jak dziś, to znaczy,śnieg był,ale było szaro i smutno i właściwie  nie wiem czemu smutno,bo przecież szykowaliśmy się do przeprowadzki na to przedwojenne mieszkanie,gdzie było inaczej i nie pachniało jeszcze nami ,tylko jakimiś obcymi ludżmi i okna były duże,za duże ,trzyczęściowe tzw weneckie,ale radość ogromna bo leciała woda z kranu.Pamiętam,że przeprowadziliśmy  się 1 lutego.Zaraz na początku ojciec napalił w piecu i zrobiło się  ciepło,ale wciąż obco.Starsi zajęci wnoszeniem mebli nie zauważyli co dzieci robią.A dzieci tj córka i syn mojej siostry,czyli moi siostrzeńcy ,prawie w tym samym wieku,coś znalazły.A to coś było schowane w pokojowy piecu,w którym jeszcze nie napalono.Puszki oznaczone napisem Nestle i pudełeczka z naszym zdaniem cukiereczkami oznaczone Dibionta i Panflawin.W tych puszkach była odżywka ,której jedną łyżkę dodawało się do talerza z mlekiem.Natomiast Dibionta ,to były witaminy C,a Panflawin , na gardło Szwagier mój jako farmaceuta szybko to rozszyfrował.Zaletą wszystkiego był zawarty tam cukier.A już ta  mączka Nestle................o !przypomniałam sobie,był napis Ovomaltina.Ależ  to wszystko było dobre słodziutkie,ale po zjedzeniu takiej ilości jak my zjedliśmy skończyło się biegunkami u wszystkich i położeniem do łóżek.A ojciec mój skwitował to tak"Oto,jak technika i cywilizacja łatwo i szybko może zaszkodzić prostakom".Jednak wciąż wspominam tamte dni i tak bardzo brakuje mi rodziców i siostry i szwagra i nawet najstarszej siostrzenicy.Oni już po TAMTEJ ,LEPSZEJ STRONIE.I nie wiem jak mogli mnie tak zostawić,tyle miałabym pytań teraz do nich.Czy Wy,drodzy Moi Czytelnicy też tak macie?        No ale dość tej nostalgii,trzeba iść do przodu,choć czasem nie ma na to ochoty.

To może coś działkowego?
Jak to było ,te 71 lat temu?co ja zapamiętałam?
Auschwitz ,został wyzwolony 71 lat temu i na tę okoliczność dwa przysłowia.:
"Największy jest ból,gdy rany zadaje człowiek,człowiekowi."
"Ból milczeć nie umie,radość mija szybko,on pozostaje."

wtorek, 26 stycznia 2016

MALINY 100 LAT TEMU. przytaczam  w oryginale.
Na wyłożoną papierem wagę,wybrać szpilką,świeże,duże maliny,oczyszczone z korzonków i robaczków.Na pół kg. malin zrobić bardzo gęsty syrop z jednego kg.cukru,bo maliny puszczają z siebie bardzo dużo soku.Wsypać je na gotujący syrop,zasmażyć raz na wolnym ogniu,po czym odstawić,przykryć aby muchy nie leciały.Nazajutrz postawiwszy na kraju blachy ostrożnie wyszumować  i powoli dosmażyć przez 10 min..Malin nie należy długo smażyć ,bo twardnieją.Gorące zlać do słojów.

Oj! jednak 100 lat robi swoje.Gdzie maliny maja korzonki? i kto byłby w stanie zjeść coś tak słodkiego?I z tym pytaniem pozostawiam  Państwa.
Jakże ja lubię o tym pisać,że typowe dla malin szkodniki,takie np.jak KISTNIK  MALINOWIEC ,,to ta biała gąsienica wewnątrz owocu, nie występuje u malin jednorocznych,z bardzo prostej przyczyny.Kistnik jest w czerwcu a owoce malin jednorocznych w sierpniu.I tak oto mamy zdrowe bez robaków w środku  owoce.A choroba ,ZAMIERANIE PĘDÓW.Zamieranie rozpoczyna się zimą u malin wieloletnich i występuje ,czasem bardzo intensywnie wiosną.Zaleca się zatem opryski ,tych pędów,bo to one będą owocować.Nie dotyczy to - jak widać malin jednorocznych,bo ich pędy są na zimę obcięte.

Owoce malin są bardzo zdrowe bo posiadają ogromną ilość witamin,ale przestrzegam przed konsumowaniem  większej ich ilości jednorazowo,bo posiadają  salicylany ,które powodują nadmierne poty [ jak to salicylany].
Bardzo smaczne z owoców malin są wszelkiego rodzaju nalewki, dżemy ,powidła i galaretki,jednak najlepiej wykonać je tak by nie było pestek,bo w obróbce termicznej one się powiększają,choć z pestkami sa zdrowsze,bo pestki pobudzają perystaltykę jelit,ale niestety mniej eleganckie.Także mrożone mają duże pestki,większe jak surowe owoce.Zamrażać lepiej zmiksowane pod postacią zawiesiny w takich pestki są niewyczuwalne w małych porcjach i dodawać w zimie do deserów,lub herbaty,a szczególnie, jak tę herbatę ma pić osoba,chora,przeziębiona.

A co na temat malin pisze,p Maria Monatowa,ze starej książki kucharskiej?
A wracając do MALIN,to także ich zamiary objęcia we władanie  całej działki można ograniczyć wkopując podwójnie złożoną papę.Tu myślę o rzędzie malin np.na końcu działki ,lub po jakimś boku.I przyda się taka informacja w tym momencie.,że....MALINY ROZMNAŻAJĄ SIĘ WEGETATYWNIE NA GŁĘBOKOŚCI KOLO 20 CM.Co to znaczy?To znaczy,że jak wkopiemy papę na głębokość 30 cm ,to maliny nie przedostaną się dalej i będą grzecznie rosły w wyznaczonym papą rzędzie.A tak uporządkowany szereg o wiele łatwiej jest i podlewać i nawozić.Aha ! nawozić trzy razy w sezonie ,w marcu, i kwietniu i w połowie listopada już po wycięciu pędów ,ale uwaga! pędów malin jednorocznych,takich jak Polana czy Polka.To ostatnie jesienne nawożenie,poskutkuje dopiero wiosną ,bo o tym ,też warto wiedzieć,że nie wszystkie nawozy rozpuszczają się i przemieszczają w glebie z taka samą prędkością.I tak np ,nawóz azotowy to sprinter,natomiast fosforowy i potasowy O! to wielkie lenie.To co glebie damy jesienią wykorzysta dopiero wiosną bo fosforowe i potasowe nawozy  przemieszczają się 1 cm.na miesiąc.A nawożenie jest istotne,bo akurat maliny bardzo na nie reagują wyższym plonem.To taka zależność powiązana z tym,że one płytko się korzenią.Także reagują na podlewanie i też z tej samej przyczyny.,A co do nawozu,to najlepiej stosować mieszanki np Fruktus ,specjalistyczny nawóz do nawożenia drzew i krzewów owocowych.Stosuje się w dawce 1 garści na około 10 m2.za każdym nawożeniem.

A choroby? a szkodniki?
W pewnej reklamie telewizyjnej,występuje koza,która mi się podoba i na tę okoliczność takie przysłowia:"Jak kozie pomagali ,to jej ogon urwali."I dla tego ma krótki.No to sprawa się wyjaśniła."Koza kapustę dostrzegła,płotu już nie."No i wyobrażam sobie jak ten płot wygląda.

Ale ja pamiętam jak mój ojciec pokpiwał sobie ze mnie gdy uczyłam się języka niemieckiego.Mówił........"Majne muter ,moja matka ,sprzedawała epfel jabłka.Przyszła do niej  cige koza i wyjadła jabłka z woza." Że ,to niby ,tak wygląda mój niemiecki. To tyle tytułem wstępu ,w ten bardzo smutny dzień,.Nie wiem jak u Was Kochani ale u mnie jest ciemno,szaro brudno i topnieje śnieg.,Całe szczęście ,tylko w tym,że do wiosny coraz bliżej i dnia przybyło już     GODZINĘ.........HURAAAAAAAA.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Wszelkiego rodzaju ograniczniki wkopane w miejsca gdzie maja być posadzone MALINY ,likwiduje kłopot. W tym miejscu ja proponuję jakąś beczkę plastikową przepołowić i by te połówki miały wysokość około 30,40 cm Zlikwidować wierzch i spód.Niech to będą jakby doże pierścienie.Wykopać takich rozmiarów doły w ziemi,włożyć tam pierścień z beczki i przy okazji dać też do środka  trochę kompostu ,lub ziemi ogrodniczej ,no i oczywiście tę wykopaną.Pierścień z beczki winien wystawać około 10 cm ponad ziemię.Można go zamaskować  usypując wokół ziemię,jak niewielkie podwyższenie,obłożyć kamieniami i posadzić tam jakieś maleńkie roślinki np. krokusy,szafirki [są już  w trzech kolorach ]i w takiej sytuacji takie dwa miejsca z rosnącymi malinami obrzeżone ozdobnie kamieniami i roślinami,niekoniecznie tylko tymi, co podałam dla przykładu  ale tez i inna płożące,to może  być akcentem pożytecznym i ozdobnym nawet na środku trawnika.A dzieci,które lubią maliny będą Wam Kochani bardzo wdzięczne ,no - i mnie.Polane i Polkę można sadzić wiosną i już tego lata wydadzą plon.Pewna osoba której poradziłam na trawniku  właśnie w taki sposób posadzić maliny,chwali się tym przed wszystkimi i jest czym,bo bardzo ładnie to wygląda,a póki co wkopane pierścienie uniemożliwiają wyrastanie pędów w innych miejscach.
 |W średnim otworze beczki zmieści się około 5 sadzonek.
I to wszystko dziś ,a mam  jeszcze tyle do przekazania,ale zaraz wychodzę .No- może uda mi się jeszcze coś dziś napisać,ale nie obiecuje na 100 %.Przepraszam ,za ewentualne błędy,ale to z pospiechu.




MALINY,także lubię o  ich pisać i mówić i lubię owoce tak jak i brzoskwinie.Maliny korzenią się bardzo płytko, BARDZO a,o dziwo korzenie ich nie przemarzają.Przyroda czasem nas zaskakuje ,czymś czego wytłumaczyć się nie da.Natomiast pędy przemarzają,bardzo,ale tylko u odmian ,właściwie już nie polecanych do upraw amatorskich.Takich co to do wydania plonu  [ w czerwcu ] potrzebują dwóch sezonów.W jednym pędy rosną,pozostają na zimę i wydaja plon latem następnego roku.I  to pozostawienie na zimę stwarza wiele problemów,bo poza przemarznięciem także pojawienie się groźnej choroby ,właściwie równoznacznej z przemarznięciem bo nazywa się ona ZAMIERANIEM PĘDÓW.  W 1975 r. zmarzły w Polsce te własnie maliny.I po co nam ten kłopot?.............po co?Jak są maliny jednoroczne,to jest i pędy ich i owoce są tego samego roku.Rosną od wiosny sobie rosną zdrowiutkie pędy.W sierpniu owocują ,aż do połowy września,po czym pędy się obcina i nie ma ich i nie ma co zmarznąć ani zachorować ,a wiosną? a wiosna rosną nowe itd.Polecam zatem Polanę,lub Polkę,to te sierpniowe,niekłopotliwe.
A co lubią maliny?Lubią stanowiska słoneczne ,średnio zwięzłe gleby i nieco kwaśne.Nie tak jak borówki  ,tyko nieco tj o pH około 5,5,do 6.Można też uprawiać maliny na glebach lżejszych,pamiętając jednak o podlewaniu w okresie suszy,bo jak wspomniałam ma płytko zalegające korzenie. A szczególnie woda potrzebna jest w czasie owocowania.Jej brak powoduje opadanie ich.No - chyba,że miejsca  gdzie maliny rosną będą czymś  okryte,by ograniczyć parowanie.Wprost idealna będzie kora .Warstwa o grubości około 3 cm   ,to luksus,dla malin,bo  w takiej sytuacji nie zdarzy się  by bardzo przeschła gleba,czego żadne rośliny nie lubią,a co dopiero maliny .które maja korzenie tuż pod jej  powierzchnią  .Jeżeli nie macie na działce malin,to wiem,............ tak mi się wydaje że wiem ,z jakiej przyczyny?Bo się rozrastają i to jet kłopot,bo  mogą pojawić się w odległości kilu dziesięciu cm.od posadzonych.Ale przecież jest na to sposób.

A jaki?
Ale przed tym ,rozwiązanie zagadki..............W stajni stoi ,ślepy koń .Tak samo widzi z tylu jak i z przodu ,jednakowo tj wcale.

A na działkach,kapie z dachów,woda stoi w ścieżkach i redlinach ,ale niebawem znajdzie sobie "ujście" i przesiąknie do głębszych nie zamarzniętych warstw i będzie tam czekała wiosny ,by wyparować co w ogrodnictwie nazywa się podsiąkaniem  .O ! jest to bardzo pożądane ,bo można je też określić podlewaniem roślin od spodu.I niech padają śniegi  niech się topią i niech się magazynuje woda ,tak potrzebna do życia roślin.Ale za tym pozytywnym zjawiskiem już czai się zło.Przepowiednie pogodowe są  niedobre,bo ma wystąpić ocieplenie i to dość istotne.I właściwie nie powinniśmy się tym martwić bo rośliny są w spoczynku bezwzględnym  i dobudzić się ich nie będzie łatwe,no - chyba,że to ocieplenie potrwa dłużej jak trzy tygodnie i że średnia temperatura dobowa przekroczy + 7 st. I na tę okoliczność takie przysłowie na koniec:"Nie praca niszczy lecz zmartwienie"Nie dajmy zatem się zniszczyć .Myślmy pozytywnie.

I teraz ciekawostki malinowe.
Bardzo poważnym przysłowiem rozpocznę dzisiejsze spotkanie z Państwem.Dedykuje go wszystkim Matkom i nie szkodzi,że nie ma żadnego święta,bez święta także są kochane.

"Miłość Matki jest mostem do wszystkiego, co dobre teraz i w wieczności."przysłowie tureckie.

A co tam słychać na działkach?

niedziela, 24 stycznia 2016

O ,przepraszam .Jeszcze zagadka "W stajni stoi,nóżką grzebie,tak widzi z tyłu jak i z przodu"Co to?Rozwiązanie jutro.
I się aż prosi bym wspomniała.A było to w jesienią 1944 r.Gospodyni u której mieszkaliśmy miała niewielki kawałek ziemi za domem i tam przemiennie rosły kartofle i kapusta.Tylko to.Nic więcej  ani ona ani inni Polacy nie uprawiali,bo nie było takiej możliwości.Bo żaden Polak żadnych nasion  w żadnym sklepie nie kupił.Z  kapusty sam pozyskiwał nasiona , pozostawiając główkę do wiosny z korzeniami  i wysadzając ją i pozwalając  zakwitnąć.Ale  nie o to mi chodzi.Pod koniec tego 44 roku przyszedł rozkaz kopania okopów .Nasza gospodyni też musiała,a tu kapusta jeszcze rośnie.Wpadła na pomysł................"Polak potrafi", by główki umieścić w  okopach i przysypać ziemią.Sprawdzający nie zaglądali do wewnątrz,patrzyli tylko czy są usypane pryzmy ziemi.Wszyscy zatem się krzątali  i także mój siostrzeniec Wojtek,tylko 3 lata młodszy ode mnie.Nie wiadomo   skąd ,no chyba z kapusty powybierał już martwe ,wszak to jesień gąsienice Bielinka Kapustnika i powkładał wszystkie do kieszeni fartuszka.Puściły zielony sok,który nawet po dziesiątym praniu pozostał plamą.Ot i to także kapuściany temat.Życzę udanej niedzieli i smacznych obiadów.
KAPUSTA ZWYKŁA, DUSZONA NA SŁODKO.przytaczam w oryginale i niektóre określenia mogą być niezrozumiale.

Dwie główki kapusty zwykłej,obrać z wierzchnich liści,pokrajać na cztery części,zagotować w słonej wodzie przez 10 min. i odcedzić na sicie aby dobrze obciekła..Spód i boki kamiennej rynki,wyłożyć plastrami słoniny,na to dać kapustę ,którą lekko opieprzyć,przykryć wierzch słoniną   i zalać pół szklanką rosołu lub bulionu i dusić pod przykryciem dwie godziny.Przed podaniem sos zaprawić,pół łyżką zrumienionej mąki i łyżeczka Maggi lub Soy'a.

I jeszcze tylko to:W związku z kapustą przypomniało  i się..................
Ciekawa jestem co na mój przepis powiedziałaby p.Maria Monatowa ,autorka książki kucharskiej wydanej w 1905 r.?Oj ! powątpiewam,czy podobałby się jej.Bo ona proponuje np. podać kapustę w zupełnie inny sposób................np.
Nic nie wymyślałam.Przypomniałam bowiem sobie jak,o ! ,bardzo dawno temu Liga Kobiet w Łodzi ogłosiła konkurs na zdrowe,szybkie w wykonaniu  i smaczne danie obiadowe.I wygrał mój BIGOS WIOSENNY.Wtedy robiłam go tak:A robiłam tam na miejscu i jury   się przyglądało.Ugotowałam pół główki słodkiej kapusty .Po ugotowaniu i odlaniu wody ,dodałam puszkę groszku,bez zalewy oczywiście i pół kurczaka z rożna pokrojonego na male kawałki,po oddzieleniu  od kości,do tego nieco soli 1 łyżkę cukru i 1 łyżkę masła i duży pęczek zielonego koperku,wszak to bigos wiosenny.A teraz robię go nieco inaczej.Bo też możliwości są inne.Wtedy np.nie było,po prostu nigdzie w żadnym sklepie nie było filetów drobiowych.A  dziś są i je  kupuję tj. dużego fileta kroję na kawałki i dodaje dwie łyżki oleju 1 łyżeczkę cukru 2 łyżeczki Magi i 1 łyżeczkę ostrej papryki.Mieszam i odstawiam na 2 godziny.Gotuję słodką kapustę,koniecznie cały czas odkrytą,lekko posoloną,bo taka szybciej się gotuje i jeszcze zmieniłam to,że do tej kapusty dodaję dwie drobno pokrojone cebule,one nadają lekko słodki smak kapuście,a że się rozgotują ,nie są widoczne [ wyjaśniam to na okoliczność gdy gotowanej cebuli się nie lubi] .Po ugotowaniu i odlaniu wody także jak poprzednio dodaję puszkę zielonego groszku i na koniec usmażonego na rumiano na patelni pokrojonego fileta dodając nieco tłuszczu  i dużo zielonego posiekanego koperku i na koniec jeszcze łyżkę cukru i sok wyciśnięty z połowy cytryny i jak trzeba dosolić to do smaku dosalam a już na sam  koniec łyżkę masła. Wymieszane podaje się w salaterce i każdy nabiera ile chce,a chce,oj chce.

I tak myślę,że jak już" poszłam" w te kulinaria.............
Na kolację : 4,lub 5 jaj na twardo pokrojonych w kostkę,2 ,lub 3 marchewki ugotowane  i wyjęte np.  z rosołu lub jakiejś zupy też pokrojone w kostkę 1 pęczek rzodkiewek ,podobnie i porcja kiełków ,obojętne jakich,też mogą być  rzodkiewkowe.Ja kupuję na tackach i daję całą tackę do tego dania.Lekko należy posolić i wymieszać z typowym,niejednokrotnie podawanym przeze mnie  sosem,tj co najmniej pół szklanki majonezu i tyleż jogurtu i 1 łyżeczką cukru.Podawać w salaterce .  Do  tego grzanki,koniecznie ,bo wtedy  bardziej sałatka smakuje.Kto nie ma opiekacza może je zrobić na patelni na maśle.O ! mniam,mniam takie nawet są lepsze,ale niestety kaloryczniejsze.

"My cię ciociu bardzo kochamy" słyszałam nie raz od jej dzieci. I ja nawet wiem za co.Ona natomiast do takiej kolacji,która i jej bardzo smakowała,miała pewne zastrzeżenie."Bo podobno mężczyźni nie powinni jadać jaj ani majonezu ,bo będą mieli zawyżony cholesterol" - stwierdziła.A ja kiedyś będąc na wykładzie o żywieniu dowiedziałam się od wykładowcy,[dr nauk medycznych],że z tym cholesterolem u mężczyzn  ,to jest tak:Kiedy mężczyzna jest w okresie prokreacyjnym,to  i majonez  i jaja są mu potrzebne do budowania tego co do EWENTUALNEJ prokreacji jest niezbędne.Jak "prokreowanie",.................tak to nazwę ,ustaje,wówczas wszystko co zwiększa poziom cholesterolu,należy ograniczyć i tu przy okazji Drodzy Moi ! informuję,że to nie tylko żółtko jaj i majonez ,to także wędliny,takie jak pasztetowa,kaszanka,to pasztety,to wątróbka [ona daje więcej cholesterolu jak schabowy],to także niewinne biszkopty.

No i męczyła mnie dalej.............a coś na obiad?
Nie rozumiem tego przysłowia,ale to nie ważne."Kto popija i pojada ,temu dobrze się układa".
Może nie tyle o popijaniu,co o pojadaniu  - na wstępie.Bo ta moja koleżanka,przyjaciółka zamęcza mnie  -" no wymyśl coś ,wymyśl".A ja niekoniecznie wymyślam,często wracam do jakichś starych przepisów kulinarnych zmieniając nieco ,lub nie.I tak wczoraj wymyśliłam jaj kolację i to bez specjalnego wymyślania.Bardzo smakowała całej rodzinie,ale ona miała pewne zastrzeżenia.

A było to tak: