sobota, 9 lipca 2016
Będzie potrzebny półmisek z " porwanymi" listkami sałaty ułożonymi na nim .
Jedna średnia puszka tuńczyka w oliwie i dwa jaj ugotowane na twardo,posiekane drobno i opieprzone .Należy je wymieszać z tuńczykiem i ponadziewać wydrążone pomidory ,5 lub 6 szt ..niedużych.Ułożyć na sałacie nadzieniem do góry i w to nadzienie włożyć po trzy oliwki.Całość skropić odrobiną octu balsamicznego i oleju.Wyśmienite jako przystawka ,lub na kolację.Polecam, bo mam świadomość,że ryb ciągle jadamy za mało.
Jedna średnia puszka tuńczyka w oliwie i dwa jaj ugotowane na twardo,posiekane drobno i opieprzone .Należy je wymieszać z tuńczykiem i ponadziewać wydrążone pomidory ,5 lub 6 szt ..niedużych.Ułożyć na sałacie nadzieniem do góry i w to nadzienie włożyć po trzy oliwki.Całość skropić odrobiną octu balsamicznego i oleju.Wyśmienite jako przystawka ,lub na kolację.Polecam, bo mam świadomość,że ryb ciągle jadamy za mało.
A skoro już o pomidorach......................to, co można znaleźć w starej książce kucharskiej?
Przepis sprzed wieku.
POMIDORY NADZIEWANE ZIELONYM GROSZKIEM
================================================
Sparzone i wydrążone z pestek pomidory nadziać zielonym groszkiem,uduszonym z masłem i posypać siekanym koperkiem.Polać rozpuszczonym masłem i upiec w piecu przez 20 minut,lub udusić w maśle w rynce.
Przypominam,że przytaczam te przepisy w oryginale i z tego powodu mogą być mało czytelne.
To może mój sposób podania pomidorów...?.............mam nadzieje,że bardziej czytelny.,
Przepis sprzed wieku.
POMIDORY NADZIEWANE ZIELONYM GROSZKIEM
================================================
Sparzone i wydrążone z pestek pomidory nadziać zielonym groszkiem,uduszonym z masłem i posypać siekanym koperkiem.Polać rozpuszczonym masłem i upiec w piecu przez 20 minut,lub udusić w maśle w rynce.
Przypominam,że przytaczam te przepisy w oryginale i z tego powodu mogą być mało czytelne.
To może mój sposób podania pomidorów...?.............mam nadzieje,że bardziej czytelny.,
Uprawy szklarniowe i w tunelach foliowych potrzebują o tej porze stałego systematycznego wietrzenia.Potrzebują też podlewania ale TYLKO GLEBY .Co to oznacza ? To oznacza,że żadnego,nigdy ,przenigdy zraszania ,czy moczenia samych roślin.I proszę nie myśleć jak pewna osoba,że .............."przecież taki upał ,to spryskam je ,to będzie im chłodniej",nie ,nie nie.Nic takiego nie może mieć miejsca bo w trzy dni po tym "ochłodzeniu " pojawią się szare ,lub białe plamy pleśniowe na liściach..Jeżeli się pojawiły to winna jest osoba uprawiająca je.Gwarantuje,że nigdy to nie nastąpi ,gdy nie będą rośliny mokre,co czasem może mieć miejsce także gdy została gleba pod osłonami podlana po południu,lub wieczorem.Najlepiej zrobić to rano .Chodzi bowiem o to,by para wodna nie skraplała się na szkle ,lub folii i w nocy ,by nie spadała na liście.Podlewanie poranne zapobiegnie temu zjawisku.I jeszcze to:Gdy zostaną zerwane owoce pomidorów z pierwszych gron,tych najniżej usytuowanych ,należy także zerwać z każdej rośliny po dwa,trzy liście ,te najstarsze,te na samym dole,bo o co chodzi ? spytacie,być może.Bo chodzi o to, by stworzyć lepszą cyrkulacje powietrza tuż nad powierzchnią gleby.
A jak to jest ze zrywaniem,a właściwie obcinaniem pomidorów ?Jak się zachować? Czy zbierać zielone,czy takie "trochę zapalone" ,a może całkowicie wybarwione,zupełnie dojrzałe?.Otóż - prawda przedstawia się tak:Im dłużej owoce są na krzaku ,tym są smaczniejsze,bardziej słodkie.Ale trzeba wiedzieć,że hamuje to wzrost i dojrzewania następnych owoców.Zatem komu zależy by te następne w kolejności przeznaczone do zbioru szybciej urosły ,ten zbiera tylko lekko "zapalone" owoce.Bo trzeba wiedzieć - myślę,że wszyscy to wiedzą,że owoc pomidora nie ma zdolności do rośnięcia po zdjęciu z rośliny,ale ma zdolność do całkowitego wybarwienia i dojrzenia.
I podobnie jest z pomidorami rosnącymi na zagonku.
Ależ się zapomidorowałam...................no - to tylko jeszcze na koniec .Przypominam,że można teraz jeszcze krzaki pomidorów dokarmić i to zarówno te pod osłonami jak i te na zagonku.1 szklanka sproszkowanego suchego nawozu bydlęcego [ nie kurzaka ] spowoduje,że te owoce z wyższych pieter będą też duże.Nie będzie efektu drobnienia .Należy na wilgotną glebę posypać wokół każdej rośliny obornik i wymieszać go delikatnie jakimś narzędziem np. typowymi i służącymi właśnie do tego" pazurkami".Najedzone,nakarmione, krzaki to wyższy plon i większy każdy owoc.
A jak to jest ze zrywaniem,a właściwie obcinaniem pomidorów ?Jak się zachować? Czy zbierać zielone,czy takie "trochę zapalone" ,a może całkowicie wybarwione,zupełnie dojrzałe?.Otóż - prawda przedstawia się tak:Im dłużej owoce są na krzaku ,tym są smaczniejsze,bardziej słodkie.Ale trzeba wiedzieć,że hamuje to wzrost i dojrzewania następnych owoców.Zatem komu zależy by te następne w kolejności przeznaczone do zbioru szybciej urosły ,ten zbiera tylko lekko "zapalone" owoce.Bo trzeba wiedzieć - myślę,że wszyscy to wiedzą,że owoc pomidora nie ma zdolności do rośnięcia po zdjęciu z rośliny,ale ma zdolność do całkowitego wybarwienia i dojrzenia.
I podobnie jest z pomidorami rosnącymi na zagonku.
Ależ się zapomidorowałam...................no - to tylko jeszcze na koniec .Przypominam,że można teraz jeszcze krzaki pomidorów dokarmić i to zarówno te pod osłonami jak i te na zagonku.1 szklanka sproszkowanego suchego nawozu bydlęcego [ nie kurzaka ] spowoduje,że te owoce z wyższych pieter będą też duże.Nie będzie efektu drobnienia .Należy na wilgotną glebę posypać wokół każdej rośliny obornik i wymieszać go delikatnie jakimś narzędziem np. typowymi i służącymi właśnie do tego" pazurkami".Najedzone,nakarmione, krzaki to wyższy plon i większy każdy owoc.
Pomidory :Informacja dla tych osób ,które stosują ochronę chemiczną:Przypominam o następnym oprysku np. Miedzianem.Tymże miedzianem można też potraktować warzywa dyniowate : tj. ogórki,dynie cukinie patisona i kabaczka,bo własnie zbliża cię czas EWENTUALNEGO pojawienia MĄCZNIAKA RZEKOMEGO choroby klimatu tropikalnego,która u nas zadomowiła się i od lat 80ątych . Napisałam że może pojawić się ewentualnie,bowiem nie musi.Ponieważ jednak zbliżają się upały, a po nich burze ,co jest oczywista oczywistością [cytując klasyka ] zostaną stworzone warunki do jej wystąpienia .Bo te warunki, tj. po dużych upałach , tropikalnych także ,tropikalny deszcz.Nie takie są potrzebne by pojawiła się : ZARAZY ZIEMNIAKA,bowiem ta choroba potrzebuje wilgoci i zimna,czego można spodziewać się raczej pod koniec lata.Ale - kto rozpoczął opryski zapobiegawcze ten wie,że one sprawdzą się właśnie wtedy,bo na tym polega oprysk zapobiegawczy.Oczywiście ,można ich nie wykonywać ,licząc na ciepłą i słoneczną pogodę do końca zbiorów pomidorów.I tak może być i często tak było,a jeżeli nie,jeżeli pojawią się plamy najpierw na liściach ,a potem na owocach,plamy brunatne lecz suche ,nie gnilne,to wtedy można też sięgnąć po preparat służący do oprysków INTERWENCYJNYCH,np. o nazwie :BRAVO.
W tym miejscu informuję Was ,moi Czytelnicy,że uprawa pomidorów [ umiejętna ] pod szkłem lub folią chroni je od tej choroby.Jeżeli tam pojawiły się jakieś plamy na liściach, to to z pewnością nie jest zaraza ziemniaka.Plamy te mogą być spowodowane nadmierną wilgotnością pod osłonami,brakiem wietrzenia ,lub zbyt gęstymi nasadzeniami.Roślina nie powinna stykać się z roślina rosnącą w pobliżu.
A w ogóle, to o tej porze pomidory rosnących pod osłonami tj. w tunelu foliowym lub w szklarni wymagają pewnych naszych zachowań.Ot - choćby...................
W tym miejscu informuję Was ,moi Czytelnicy,że uprawa pomidorów [ umiejętna ] pod szkłem lub folią chroni je od tej choroby.Jeżeli tam pojawiły się jakieś plamy na liściach, to to z pewnością nie jest zaraza ziemniaka.Plamy te mogą być spowodowane nadmierną wilgotnością pod osłonami,brakiem wietrzenia ,lub zbyt gęstymi nasadzeniami.Roślina nie powinna stykać się z roślina rosnącą w pobliżu.
A w ogóle, to o tej porze pomidory rosnących pod osłonami tj. w tunelu foliowym lub w szklarni wymagają pewnych naszych zachowań.Ot - choćby...................
Bo to było tak:Czy potraficie sobie wyobrazić,że np.Królowa Jadwiga ,nie znała smaku zupy pomidorowej.? Ale co tam zupa ,czy pomidory.Ona i jej dwór nie znali także ziemniaków i papryki.Jednym słowem całej grupy psiankowatych.Co zatem zastępowało im ziemniaki?Zastępowała pieczona rzepa.I w tym miejscu się nie dziwię ,że jadali sporo mięsa,bo pieczona,czy gotowana rzepa jadana codziennie przez biedotę,to coś bardzo mało smaczne,by nie powiedzieć,ze okropne w smaku.Ziemniaki przy rzepie to tak jak szampan z truskawkami przy kwaśnych jabłkach.Dopiero po odkryciu Ameryki do Europy trafiły te smakowitości.Ale co ja piszę.?Przecież ma być o pomidorach.
"Pan Bóg dał ci twarz,ale śmiać się to już musisz sam."irlandzkie.
"Śmiech nie tylko czyści zęby,lecz także oczyszcza zmarszczki z kurzu."angolskie.
Uśmiechu Państwu i sobie życzę.Mnie właśnie jest bardzo potrzebny
A jak tam na działkach? I co z tymi pomidorami ? A z pomidorami to.........................
"Śmiech nie tylko czyści zęby,lecz także oczyszcza zmarszczki z kurzu."angolskie.
Uśmiechu Państwu i sobie życzę.Mnie właśnie jest bardzo potrzebny
A jak tam na działkach? I co z tymi pomidorami ? A z pomidorami to.........................
piątek, 8 lipca 2016
Wiedząc,że ślimaki żeruj w nocy,nie należy podlewać upraw wieczorem ,bo ta wilgotność je przywabi.Z reszta - i z innych przyczyn nie należy podlewać wieczorem, ze względu na możliwość pojawienia się chorób grzybowych.Pisałam o tym wcześniej.Rozkładanie mokrych szmat ,by je potem zebrać,a nawet rzucenie na trawnik garść mokrych gazet ,też spełni to zadanie.I to o czym już także pisałam wcześniej..........teraz proponuję dokładnie zrobić to tak:Wkopać do ziemi niewielkie słoiki napełnione piwem nieco posłodzonym.Ale uwaga ,w tej metodzie jest pewne niebezpieczeństwo.Zapach piwa zwabi także ślimaki od sąsiadów.Zatem najlepiej byłoby,by sąsiedzi zastosowali także tę metodę.No i ,jak sobie tego życzymy ,można też wyłożyć w różnych miejscach preparat zwabiający , i jednocześnie trujący je, tj. - ŚLIMAKOL.Nie zapominając jednak o innych sposobach walki.
W przypadku - jeżeli ślimaki występują licznie jeżeli jest ich bardzo dużo należy "zaczaić się " wieczorem z latarką i zbierać je z roślin.
Nie zapominać także o szklarni lub tunelu foliowym bo tam czują się jak ryba w wodzie.I choć nie ruszają pomidorów , to papryka jest dla nich ...........mniam,mniam.Często,na dzień chowają się w jej owocu wygryzając dziurkę.
I jeszcze to: Nie należy pozostawiać martwych ślimaków na działce.
I to tyle ,po dwu dniowej przerwie.Myślę,ze część lekcji odrobiłam.
W przypadku - jeżeli ślimaki występują licznie jeżeli jest ich bardzo dużo należy "zaczaić się " wieczorem z latarką i zbierać je z roślin.
Nie zapominać także o szklarni lub tunelu foliowym bo tam czują się jak ryba w wodzie.I choć nie ruszają pomidorów , to papryka jest dla nich ...........mniam,mniam.Często,na dzień chowają się w jej owocu wygryzając dziurkę.
I jeszcze to: Nie należy pozostawiać martwych ślimaków na działce.
I to tyle ,po dwu dniowej przerwie.Myślę,ze część lekcji odrobiłam.
Przeważnie nie zauważa się żerujących ślimaków,bo robią to w nocy.Dopiero uszkodzone liście różnych roślin wskazują na ich obecność."Obraz po bitwie " jest różny.Czasem to "zeskrobana "część wierzchnia liścia,czasem wygryziona całkowicie ,czasem obecność na roślinie srebrzystego zaschniętego śluzu sygnalizuje,że tu były.Na złoża jaj ślimaka można natrafić w ziemi.Często wybierają je ptaki,lub żaby.Żaby też zjadają dorosłe osobniki.
Zwalczanie ślimaków powinni być prowadzone równocześnie,różnymi metodami.
I tak np.....................
Zwalczanie ślimaków powinni być prowadzone równocześnie,różnymi metodami.
I tak np.....................
Spadł deszcz i zawsze wtedy pojawiają się ślimaki.Ich ilość potrafi działkowców zaskoczyć.A ,trzeba wiedzieć,że ogrody działkowe i ogródki przydomowe stwarzają ślimakom doskonałe warunki do rozwoju.Bo - proszę zauważyć,czy spotyka się je w szczerym polu? Z pewnością nie .No - chyba że pada dwa tygodnie bez przerwy.A w ogrodzie,ileż to zacienionych zakamarków.A w ogrodzie woda jest dostarczana uprawom przez podlewanie.Nie tak jak w polu ,gdzie czeka się na deszcz.Zatem - hulaj dusza ,a właściwie nie dusza a ślimaki.
W tym miejscu przypominam sobie taki fakt:Któregoś lipcowego dnia mój sąsiad Stefan ,po chłodnym tego dnia ranku zdjął ortalionową kurtkę i ją powiesił na dolnej gałęzi drzewa.Dość często to robił.Wtedy jednak zapomniał ją sprzątnąć..............Nie,nikt jej nie ukradł.Wisiała tak i wisiała około tygodnia bo akurat spadł deszcz i tak przez tydzień padał i padał,zatem nie było konieczności i chęci odwiedzenia działki.W lipcu czasem to się zdarza,że pada i pada.Szczególnie jak już jest po żniwach.To zjawisko daje się wytłumaczyć....................bo po skoszeniu para wodna wyparowuje z gleby przez pozostawione po koszeniu źdźbła zbóż .Toż to - jak kominy otwarte na wyparowywanie,a jak otwarte to korzystają z tego i wyparowują,wyparowują.Do momentu aż zostaną zaorane.I z tej przyczyny często początek sierpnia jest bardziej słoneczny jak koniec lipca.Ale wracając do ślimaków i do kurki,która już zdążyła prawie wyschnąć.Tego dnia ja byłam wyjątkowo pierwsza na działce i zdarzyło mi się być świadkiem niepowtarzalnego widowiska.Mój sąsiad po założeniu tejże kurtki,zaczął tupać,piszczeć jak dziecko .Początkowo myślałam,że to jakiś zaplanowany żart Stefcia i nawet zapytałam,czy przypadkiem nie wraca z karnawału w Rio,ale gdy zdjął kurtkę zorientowałam się o co chodzi.Cały był pokryty ślimakami i to tylko była ich połowa,bo druga połowa była w kurtce.Z czego wynika jasno ,jak w dni słoneczne chowają się one gdzie jest taka możliwość ,gdzie nie dochodzi słońce.Czemu ją założył bez sprawdzenia,tego nie wiem i nie sprawdził też,że ona była jeszcze wilgotna.
I to nie wszystko co mam do przekazania o ślimakach.
W tym miejscu przypominam sobie taki fakt:Któregoś lipcowego dnia mój sąsiad Stefan ,po chłodnym tego dnia ranku zdjął ortalionową kurtkę i ją powiesił na dolnej gałęzi drzewa.Dość często to robił.Wtedy jednak zapomniał ją sprzątnąć..............Nie,nikt jej nie ukradł.Wisiała tak i wisiała około tygodnia bo akurat spadł deszcz i tak przez tydzień padał i padał,zatem nie było konieczności i chęci odwiedzenia działki.W lipcu czasem to się zdarza,że pada i pada.Szczególnie jak już jest po żniwach.To zjawisko daje się wytłumaczyć....................bo po skoszeniu para wodna wyparowuje z gleby przez pozostawione po koszeniu źdźbła zbóż .Toż to - jak kominy otwarte na wyparowywanie,a jak otwarte to korzystają z tego i wyparowują,wyparowują.Do momentu aż zostaną zaorane.I z tej przyczyny często początek sierpnia jest bardziej słoneczny jak koniec lipca.Ale wracając do ślimaków i do kurki,która już zdążyła prawie wyschnąć.Tego dnia ja byłam wyjątkowo pierwsza na działce i zdarzyło mi się być świadkiem niepowtarzalnego widowiska.Mój sąsiad po założeniu tejże kurtki,zaczął tupać,piszczeć jak dziecko .Początkowo myślałam,że to jakiś zaplanowany żart Stefcia i nawet zapytałam,czy przypadkiem nie wraca z karnawału w Rio,ale gdy zdjął kurtkę zorientowałam się o co chodzi.Cały był pokryty ślimakami i to tylko była ich połowa,bo druga połowa była w kurtce.Z czego wynika jasno ,jak w dni słoneczne chowają się one gdzie jest taka możliwość ,gdzie nie dochodzi słońce.Czemu ją założył bez sprawdzenia,tego nie wiem i nie sprawdził też,że ona była jeszcze wilgotna.
I to nie wszystko co mam do przekazania o ślimakach.
Jestem ,po dwóch dniach przerwy i witam Was ,moi Czytelnicy takim przysłowiem:
"Chęć to polowa wykonanego dzieła"gruzińskie
A ,że chęci miałam by tu ,anie tam być to znaczy,że połowę tego co miałam napisać,napisałam.I proszę nie zaprzeczać ,bo przecież przysłowia mądrością narodu.
Ja tu sobie gadu,gadu ,a tam działkowe sprawy czekają.Zatem......................
"Chęć to polowa wykonanego dzieła"gruzińskie
A ,że chęci miałam by tu ,anie tam być to znaczy,że połowę tego co miałam napisać,napisałam.I proszę nie zaprzeczać ,bo przecież przysłowia mądrością narodu.
Ja tu sobie gadu,gadu ,a tam działkowe sprawy czekają.Zatem......................
środa, 6 lipca 2016
wtorek, 5 lipca 2016
Ale to nie wszystko.Bo jeszcze przygotowanie stanowiska jest ,w przypadku KOSAĆCÓW BARDZO ISTOTNE.Lubia raczej miejsca słoneczne - no ewentualnie niewielkie zacienienie,ale bardzo im szkodzą krople wody spadające z drzew ,gdy pod nimi rosną.Wtedy chorują na choroby grzybowe .Te choroby to plamy na liściach w wyniku czego zmniejsza się powierzchnia pracująca na przyszłoroczne kwitnienie.Czasem plam jest tyle,że liście lepiej jest obciąć.Można zauważyć je po kwitnieniu,zatem już niebawem.Przy sadzeniu [płytkim] bulwę należy skierować W STRONĘ POŁUDNIOWĄ,bo to spowoduje lepsze nagrzanie jej ,które z kolei spowoduje obfitsze kwitnienie ,a przecież o to chodzi.Czas sadzenia już jest znany.To koniec lipca.Jeszcze pora dnia.Pora dnia nie jest istotna jeżeli dzień jest pochmurny,a nawet deszczowy,a najlepiej mżawkowy.W słoneczny pracę te należy wykonać po południu ,by ograniczyć parowanie gleby po,podlaniu.I jeszcze,taka ,dość istotna sprawa.Zawsze przy każdym sadzeniu ,czy to roślin większych,czy mniejszych ,dołek w którym będą rosły należy dwukrotnie obficie podlać.Takie potraktowanie świeżo posadzonej rośliny zapewni jej wilgotność spowodowaną podsiąkaniem .Oczywiście po posadzeniu także należy podlać.
Rozpisałam się na temat nieprawidłowo i w nieprawidłowym czasie posadzonych KOSAĆCÓW .Nie wspomniałam jednak nic o tym,że także obok nich stało drzewko z uschniętymi liśćmi, bo także było właśnie teraz przesadzone.Osoba ,która to zrobiła była zdziwiona,że uschło,bo jak twierdziła ..........."wzięłam je z ziemią i wszystkimi korzeniami".......................akurat to nie jest prawda bo do tego zbiegu [drzewko 2 letnie] potrzebna byłaby koparka.Często ogrodnicy amatorzy nie mają pojęcia jak głęboko i szeroko sięgają korzenie 2 letniego drzewka.Otóż po 3 m.w głąb i w szerz .Oczywiście myślę o wszystkich,absolutnie wszystkich korzeniach.Nawet tych najcieńszych ,włośnikowych.
A na koniec................nie,jeszcze nie sadzi się cebul tulipanów.
Rozpisałam się na temat nieprawidłowo i w nieprawidłowym czasie posadzonych KOSAĆCÓW .Nie wspomniałam jednak nic o tym,że także obok nich stało drzewko z uschniętymi liśćmi, bo także było właśnie teraz przesadzone.Osoba ,która to zrobiła była zdziwiona,że uschło,bo jak twierdziła ..........."wzięłam je z ziemią i wszystkimi korzeniami".......................akurat to nie jest prawda bo do tego zbiegu [drzewko 2 letnie] potrzebna byłaby koparka.Często ogrodnicy amatorzy nie mają pojęcia jak głęboko i szeroko sięgają korzenie 2 letniego drzewka.Otóż po 3 m.w głąb i w szerz .Oczywiście myślę o wszystkich,absolutnie wszystkich korzeniach.Nawet tych najcieńszych ,włośnikowych.
A na koniec................nie,jeszcze nie sadzi się cebul tulipanów.
By praca - jakakolwiek ,a szczególnie na działce dała efekty należy wszystkie czynności wykonywać w przewidzianym na te czynności czasie.O tak np. KOSAĆCE , zwane przez Państwa też ,IRYSAMI, przesadza, a raczej tworzy nowe ,dzieląc stare, w końcu tego miesiąca.Dla czego o tym pisze ? Bo właśnie widziałam wczoraj w nieprawidłowym czasie i nieprawidłowo posadzone.Nieprawidłowo.............bowiem zostawiono im wszystkie liście.A winno się przy przesadzaniu,rozsadzaniu skrócić je intensywnie .A po co spytacie być może ?A po to,by zachować równowagę miedzy częścią podziemną ,a nadziemną.Zawsze jest lepiej by ta podziemna była większa - nawet tak.A już zupełnie niedopuszczalne jest ,by było odwrotnie.
Ale to ie wszystko...............,
Ale to ie wszystko...............,
poniedziałek, 4 lipca 2016
A na działkach?A na działkach ,podlane - no w okolicach Łodzi.A jak podlane to jeden obowiązek z głowy.O tej porze przeważnie jak sobie przypominam gdy przychodziłam na działkę mój sąsiad Stefan już na swojej był i sam mówił o sobie:"Trzymam tu wartę i czekam na nowe chwasty".Taki to jest ten czas .Chwasty już tak intensywnie nie rosną jak w maju............na szczęście.Można zatem pozwolić sobie na jakieś żarty : choćby np.- gdy spodziewamy się gości powiesić na cienkich drucikach pojedyncze owoce bananów,na jakimś młodym jeszcze nie owocującym drzewku .sprawdzałam to na swoje imieniny 26 lipca.Zdaje egzamin.Można też wyszukać na zagonku z ogórkami jakiś maleńki jeszcze ogóreczek i włożyć go do słoiczka z wąskim otworem ,lub do butelki z nieco szerszym otworem.Przykryć ,tj zacieniować jakąś suchą roślinnością lub przewiewną,cienką szmatką.Bardzo przydatne do tego celu były kiedyś ćwierć litrowe butelki po śmietanie.Ogórek w środku rósł ,niejednokrotnie wypełniając całkowicie butelkę.Zalewałam go woda z octem i stawiałam na stole.Ileż było zgadywania jak ja tam ten ogórek włożyłam.Polecam tego psikusa.
Ciasto to - miało nazwę:BABKA DWORSKA.
Potrzebne składniki:
3 szklanki mąki pszennej,
1 szklanka mleka,
4 jaja
pół paczki masła,tj teraz około 12,13 dkg.
1 płaska łyżka proszku do pieczenia.
cukier waniliowy.
Wykonanie:
Żółtka z cukrem i masłem ucierać W JEDNĄ STRONĘ,koniecznie PRZEZ 20 minut.
Stopniowo dodawać po tym czasie tj. po 20 minutach wszystkie pozostałe składniki .................STOPNIOWO, NIE NA RAZ.Kręcić jeszcze 5 minut.Na końcu,delikatnie wmieszać pianę z białek.Piec w dobrze nagrzanym piekarniku około 40, 50 minut .Winno pod koniec pieczenia pęknąć przez środek.Sprawdzić patyczkiem czy już upieczone?Wyjąć z piekarnika, ostudzić i posypać cukrem pudrem lub polukrować.
A - że wtedy wszystko robiło się samemu.Gotowego lukru nie było,to przepis na udany lukier był taki:
15 dkg.cukru pudru wsypać do dobrze ubitej piany z 2 białek.Ucierać 5 minut.Na koniec dodać kilka kropli esencji pomarańczowej ,lub cytrynowej.
To - co teraz nazywamy zapachami,wówczas zwano esencją.
Nie pisałam o tym,że należy blachę do ciasta [tu 2 keksowe ] wysmarować masłem i posypać tartą bułą,bo chcę dodać że wtedy bułki tartej się nie kupowało.Do ciast była specjalnie suszona słodka chałka i to ją ucierano na tarce i ona służyła do posypywania blach.Do innych celów suszono zwykłą bułkę .Tarło się na podwórku ,bo "pryskała"I widzicie jak to podwórko było potrzebne.Teraz już nie,trze się bułki na - tarce, za wyjątkiem niektórych osób .One trą te suche bułki i chałki na balkonie,z czego zadowolone,przy okazji ,są ,ptaki.
Potrzebne składniki:
3 szklanki mąki pszennej,
1 szklanka mleka,
4 jaja
pół paczki masła,tj teraz około 12,13 dkg.
1 płaska łyżka proszku do pieczenia.
cukier waniliowy.
Wykonanie:
Żółtka z cukrem i masłem ucierać W JEDNĄ STRONĘ,koniecznie PRZEZ 20 minut.
Stopniowo dodawać po tym czasie tj. po 20 minutach wszystkie pozostałe składniki .................STOPNIOWO, NIE NA RAZ.Kręcić jeszcze 5 minut.Na końcu,delikatnie wmieszać pianę z białek.Piec w dobrze nagrzanym piekarniku około 40, 50 minut .Winno pod koniec pieczenia pęknąć przez środek.Sprawdzić patyczkiem czy już upieczone?Wyjąć z piekarnika, ostudzić i posypać cukrem pudrem lub polukrować.
A - że wtedy wszystko robiło się samemu.Gotowego lukru nie było,to przepis na udany lukier był taki:
15 dkg.cukru pudru wsypać do dobrze ubitej piany z 2 białek.Ucierać 5 minut.Na koniec dodać kilka kropli esencji pomarańczowej ,lub cytrynowej.
To - co teraz nazywamy zapachami,wówczas zwano esencją.
Nie pisałam o tym,że należy blachę do ciasta [tu 2 keksowe ] wysmarować masłem i posypać tartą bułą,bo chcę dodać że wtedy bułki tartej się nie kupowało.Do ciast była specjalnie suszona słodka chałka i to ją ucierano na tarce i ona służyła do posypywania blach.Do innych celów suszono zwykłą bułkę .Tarło się na podwórku ,bo "pryskała"I widzicie jak to podwórko było potrzebne.Teraz już nie,trze się bułki na - tarce, za wyjątkiem niektórych osób .One trą te suche bułki i chałki na balkonie,z czego zadowolone,przy okazji ,są ,ptaki.
CD.JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
Z powodu dorosłości dostawałam np. ciasto "do ukręcenia".To - do ukręcenia może teraz być niezrozumiałe ,bo teraz nic się nie kręci.Teraz wykonują te prace najprzeróżniejsze miksery .Wtedy dostawałam makutrę [ miska kamienna z rowkami wewnątrz] i w niej składniki które należało właśnie "ukręcić".Do dziś mam tę makutrę i jak mi wystarcza czasu to przygotowuję ciasto wg. tego ;przepisu.Moja babka już go znała ,a potem mam ,a potem ja.I muszę przyznać,że jest to, jednak inne ciasto,ale staram się wykonać je tak jak przed laty,jak przed wiekami.Aby czas sobie umilić szłam z makutrą na próg domu,na podwórko.Tam jakoś łatwiej trzymało się makutrę między nogami.Dziś robię to w podobnej pozycji,ale już nie na progu, tylko w domu siedząc na niskim stołeczku, który w tamtych czasach zwany był ryczką.
A oto przepis na to ciasto.:
Z powodu dorosłości dostawałam np. ciasto "do ukręcenia".To - do ukręcenia może teraz być niezrozumiałe ,bo teraz nic się nie kręci.Teraz wykonują te prace najprzeróżniejsze miksery .Wtedy dostawałam makutrę [ miska kamienna z rowkami wewnątrz] i w niej składniki które należało właśnie "ukręcić".Do dziś mam tę makutrę i jak mi wystarcza czasu to przygotowuję ciasto wg. tego ;przepisu.Moja babka już go znała ,a potem mam ,a potem ja.I muszę przyznać,że jest to, jednak inne ciasto,ale staram się wykonać je tak jak przed laty,jak przed wiekami.Aby czas sobie umilić szłam z makutrą na próg domu,na podwórko.Tam jakoś łatwiej trzymało się makutrę między nogami.Dziś robię to w podobnej pozycji,ale już nie na progu, tylko w domu siedząc na niskim stołeczku, który w tamtych czasach zwany był ryczką.
A oto przepis na to ciasto.:
ONEGDAJ BYWAŁO TAK.
O tej porze śpiewaliśmy,my dzieci : ........"Hej wakacje to rzecz miła wyśmienita rzecz.Już nauka się skończyła książki poszły precz."A - to akurat nie było prawdą,bo proszę sobie wyobrazić,że nie było jeszcze [lata 40 ] odbiorników radiowych ,tylko ."kołchoźniki " zwane też "szczekaczkami".Była to tylko jedna fala na której ustawicznie nadawano wiadomości przeplatane muzyką.Zatem co pozostawało?Pozostawały książki.Cichcem wyjęte z domowej skromnej biblioteczki.Nie koniecznie nadające się dla dziecka - no powiedzmy ,takiego trochę starszego dziecka .I tak to przyszło mi w jakieś wakacje "dorwać" się do - " Łuku Triumfalnego" Remarka. O - była awantura ,że to nie lektura dla mnie itd. A ja ? Ja pochłaniałam, jej treści bo ileż tam scen tych właśnie niedozwolonych.Potem - zakochana w zakochanych w sobie bohaterach tej książki przyrzekłam,że jak dorosnę ,to będę pić ,tak jak oni Kalwados [wódka z jabłek] i będę paliła papierosy Guluazy.Ani jednego,ani drugiego nie zrealizowałam,ale nazwy pamiętam do dziś.Pamiętam też ,do dziś jak pewnego wieczora ojciec wziął mnie w obronę .Ja udawałam,że śpię.Ojciec mówił do mamy:"Ty się nie dziw.Dzieci wojenne wcześniej wydoroślały.Poza tym - piszesz jaj na kartce co ma przygotować do obiadu i idziesz do pracy.Z kluczem na szyi oczekuje nas.Nie sprawujemy nad nią opieki.Sama sobą się opiekuje.Zatem - jest dorosła."I w taki oto sposób "upiekło mi się" .Nie było już mowy na temat niewłaściwej lektury.Czasem tylko w nawiązaniu do faktu wcześniejszej dorosłości mama stwierdzała............."skoro już jesteś taka dorosła to..........."
A to, to to było np...............................
O tej porze śpiewaliśmy,my dzieci : ........"Hej wakacje to rzecz miła wyśmienita rzecz.Już nauka się skończyła książki poszły precz."A - to akurat nie było prawdą,bo proszę sobie wyobrazić,że nie było jeszcze [lata 40 ] odbiorników radiowych ,tylko ."kołchoźniki " zwane też "szczekaczkami".Była to tylko jedna fala na której ustawicznie nadawano wiadomości przeplatane muzyką.Zatem co pozostawało?Pozostawały książki.Cichcem wyjęte z domowej skromnej biblioteczki.Nie koniecznie nadające się dla dziecka - no powiedzmy ,takiego trochę starszego dziecka .I tak to przyszło mi w jakieś wakacje "dorwać" się do - " Łuku Triumfalnego" Remarka. O - była awantura ,że to nie lektura dla mnie itd. A ja ? Ja pochłaniałam, jej treści bo ileż tam scen tych właśnie niedozwolonych.Potem - zakochana w zakochanych w sobie bohaterach tej książki przyrzekłam,że jak dorosnę ,to będę pić ,tak jak oni Kalwados [wódka z jabłek] i będę paliła papierosy Guluazy.Ani jednego,ani drugiego nie zrealizowałam,ale nazwy pamiętam do dziś.Pamiętam też ,do dziś jak pewnego wieczora ojciec wziął mnie w obronę .Ja udawałam,że śpię.Ojciec mówił do mamy:"Ty się nie dziw.Dzieci wojenne wcześniej wydoroślały.Poza tym - piszesz jaj na kartce co ma przygotować do obiadu i idziesz do pracy.Z kluczem na szyi oczekuje nas.Nie sprawujemy nad nią opieki.Sama sobą się opiekuje.Zatem - jest dorosła."I w taki oto sposób "upiekło mi się" .Nie było już mowy na temat niewłaściwej lektury.Czasem tylko w nawiązaniu do faktu wcześniejszej dorosłości mama stwierdzała............."skoro już jesteś taka dorosła to..........."
A to, to to było np...............................
niedziela, 3 lipca 2016
Na zakończenie dzisiejszego spotkania jeszcze to:A może właśnie "zwolnił' się jakiś zagonek na którym rosły sałaty,lub szpinak,czy jakieś inne warzywa wczesne,o których mówi się,że "wcześnie schodzą z pola",to proponuję na tym zagonku posiać ,właśnie fasolę szparagową bo jest to warzywo o przedłużonym okresie siewu.Proszę się nie obawiać .Gwarantuję,że zdąży zawiązać strąki,nim nadejdzie późna jesień.
Czy wiecie,że już dnia ubyło kilka minut ? Ale ,głowa do góry,jeszcze wiele upalnych dni przed nami.Obserwując przyrodę ,tak mi się wydaje,że w sierpniu będzie deszczowo i nieco chłodniej ,bowiem letnie rośliny się spieszą z zawiązaniem plonu choćby hortensje ,które przeważnie kwitną pod koniec lipca i w sierpni,. kwitną teraz............ albo lipy.?Lipy już przekwitły.Mokry sierpień oznacza grzybowy wrzesień.Wielkość plonu grzybowego określa wielkość plonu grusz Chodzą w parze: dużo gruszek,dużo grzybów.I niechby tak się stało.
Czy wiecie,że już dnia ubyło kilka minut ? Ale ,głowa do góry,jeszcze wiele upalnych dni przed nami.Obserwując przyrodę ,tak mi się wydaje,że w sierpniu będzie deszczowo i nieco chłodniej ,bowiem letnie rośliny się spieszą z zawiązaniem plonu choćby hortensje ,które przeważnie kwitną pod koniec lipca i w sierpni,. kwitną teraz............ albo lipy.?Lipy już przekwitły.Mokry sierpień oznacza grzybowy wrzesień.Wielkość plonu grzybowego określa wielkość plonu grusz Chodzą w parze: dużo gruszek,dużo grzybów.I niechby tak się stało.
Zgadzam się z tą osobą w całej rozciągłości i już nie będę pisać o tym, jak to właśnie teraz drzewa owocowe wody potrzebują,bo pisałam niedawno, i o intensywnym przyroście masy owocu.Napiszę,że taki całonocny deszcz "zmagazynował się" w glebie i przez kilka,nawet upalnych dni,będzie miało miejsce podsiąkanie ,co porównać można z podlewaniem "od spodu".
Woda,a konkretnie deszcz ,to tyle co kilka naszych podlewań.Podejrzewając brak wody w glebie ,pewien działkowicz stwierdził............"moja fasola szparagowa ma łyko, a przecież kupiłem szparagową,zatem bez łykową...............to, to chyba tylko brak wody?"Owszem może tak się dziać w wyniku suszy,ale ja poszłam "dalej" i zapytałam : jakie fasole na działce uprawia ,by wymienił wszystkie.Okazało się,że poza kilkoma zagonkami obsianymi w różnych terminach [ i to jest słuszne,że w różnych ] fasolą szparagową są cztery tyczki z fasolą PIĘKNY JAŚ ] a przy okazji : ten jaś jest piękny, a nie głupi jak mawiają niektórzy".Bo,żona tak bardzo chciała".No i ................sprawa się rypła.To pyłek z tego ,tylko czterotyczkowego jasia przeniosły owady na szparagową i co ? i szparagowa przestała być szparagową.A pisałam przecież o tym wcześniej."Ale moja żona tak bardzo chciała ..............'" tłumaczył się.I co w takiej sytuacji? W takiej sytuacji ja nie będę ingerować w sprawy rodzinne.Mogę tylko wyjaśniać, a działkowicz decyzję podjąć musi sam.Podpowiem jeszcze ,tyle.Proszę żonę "oswoić" z komputerem ,by czytała różne informacje na temat uprawy warzyw ,nie koniecznie moje.
Woda,a konkretnie deszcz ,to tyle co kilka naszych podlewań.Podejrzewając brak wody w glebie ,pewien działkowicz stwierdził............"moja fasola szparagowa ma łyko, a przecież kupiłem szparagową,zatem bez łykową...............to, to chyba tylko brak wody?"Owszem może tak się dziać w wyniku suszy,ale ja poszłam "dalej" i zapytałam : jakie fasole na działce uprawia ,by wymienił wszystkie.Okazało się,że poza kilkoma zagonkami obsianymi w różnych terminach [ i to jest słuszne,że w różnych ] fasolą szparagową są cztery tyczki z fasolą PIĘKNY JAŚ ] a przy okazji : ten jaś jest piękny, a nie głupi jak mawiają niektórzy".Bo,żona tak bardzo chciała".No i ................sprawa się rypła.To pyłek z tego ,tylko czterotyczkowego jasia przeniosły owady na szparagową i co ? i szparagowa przestała być szparagową.A pisałam przecież o tym wcześniej."Ale moja żona tak bardzo chciała ..............'" tłumaczył się.I co w takiej sytuacji? W takiej sytuacji ja nie będę ingerować w sprawy rodzinne.Mogę tylko wyjaśniać, a działkowicz decyzję podjąć musi sam.Podpowiem jeszcze ,tyle.Proszę żonę "oswoić" z komputerem ,by czytała różne informacje na temat uprawy warzyw ,nie koniecznie moje.
Nie przypuszczałam,że ta opowieść będzie tak długa.Chciałam jeszcze napisać co ja najbardziej lubiłam [poza zabawą oczywiście] robić na podwórku.Ale o tym już innym razem bo ta opowieść kończy się pewnym przepisem kulinarnym,a to by zbyt długo trwało.
A przecież coś się dzieje na działkach........................czyż nie?
A przecież coś się dzieje na działkach........................czyż nie?
ONEGDAJ BYWAŁO TAK:
Nie wiem czy akurat w lipcu,czy wcześniej ,jeszcze wiosną dzieci" wyganiane" były na pobliskie łąki w celu narwania tam dziko rosnącego szczawiu.Jednak przed tym wysłuchaliśmy nauki zbierania go..............."..pamiętaj..............zbieraj tylko młode listki z środka ,bez dziurek całe,jasnozielone".Szliśmy po skończeniu tego kursu zbierania na łąki i tam szukaliśmy roślin zgodnie z instrukcją.Każdy z koszykiem jak na grzyby,bo - to warto wiedzieć do noszenia czegokolwiek służyły przeważnie one.Żadnych siatek,żadnych worków plastikowych [co ja piszę ,słowo plastik nie było znane].Czasem tylko uszyte torby z kretonu lub wistry.Kreton i wistra to takie materiały bawełniane na sukienki letnie i na torby też jak pozostały jakieś niezużyte kawałki ich. Torba jak to torba ,miała klasyczny kształt ,ale rączki, były to okrągłe kółka z wikliny,bo takie wygodniejsze i nie wżynały się w dłonie jak rączki z materiału pod wpływem niesionego ciężaru.Poza tym można było szerzej torbę otworzyć.Dość często takie torby były prane.Wracając jednak do szczawiu to,prześcigaliśmy się w zbieraniu,............kto zbierze więcej.
A teraz podwórko.Bardzo potrzebne,bardzo.Mamy wysypywały zebrany szczaw i rozpoczynała się tak zwana wstępna obróbka i do niej także my byliśmy wykorzystywani.Wysypane na starą zużytą ceratę listki należało teraz pozbawić ogonków i głównego nerwu,tego po środku.Robiło się to nożyczkami.Następnie w dużej misce płukano go kilkakrotnie,bez problemu bo za domem był kran,więc wo,dy nie trzeba było przynosić z domu.W prawdzie nie do tego, kran ten zainstalowano "ale Polak potrafi".Kran służył do podłączenia węża ,by wodą spłukać asfaltowe [nie spotykane gdzie indziej ]podwórko.Gładkie i czyste zachęcało ,by je wykorzystać.No - i wykorzystywano, np .do zakonserwowania szczawiu na zimę.Bowiem w następnej kolejności pocięte jak makaron listki szczawiu ,lekko posolone,by zmiękły nakładano do wyparzonych butelek.O - to nie było łatwe zadanie,bo przez niewielki otwór należało je tam włożyć popychając trzonkiem od koziołka.A co to był ,ten koziołek?Koziołek służył do kwierlania.Słowo nieznane,bo skądże by .To jakiś regionalizm ,a chodziło o to by zsiadłe mleko roztrzepać.Pyszne zsiadłe mleko w kamiennym garnku ze sporą warstwą śmietany na wierzchu wychłodzone w schowku pod schodami.Do ziemniaków mleka się nie kwierlało.Do ziemniaków nalewało się łyżką wazową i miało ono swój kształt i można je było kroić,tak mawiano.Do popicia jednak ,potrzebny był koziołek,który robiono ze zużytej Bożonarodzeniowej choinki.Po prostu, obcinano wierzchołek pozbawiano pozostałości igieł i skracano boczne gałązki .To one odchodząc od stworzonego trzonka kwierlały.Teraz jednak tylko trzonek był potrzebny.To nim popychano i ubijano pocięte listki szczawiu ,tak aż zapełniono całą butelkę i posolone "puściły" sok.Korkowano,gotowano w kotle w wodzie z sianem,by nie popękały.Na tym jednak nie koniec,bowiem po wystudzeniu jeszcze lakowano.To podobało mi się najbardziej jak trzymana laska z lakiem nad płomieniem świecy miękła i oblepiała korek.A na koniec już tylko ustawienie ich na półce w schowku pod schodami.I koniec też mojej opowieści,która,nie wiem czy zainteresuje Państwa?
Nie wiem czy akurat w lipcu,czy wcześniej ,jeszcze wiosną dzieci" wyganiane" były na pobliskie łąki w celu narwania tam dziko rosnącego szczawiu.Jednak przed tym wysłuchaliśmy nauki zbierania go..............."..pamiętaj..............zbieraj tylko młode listki z środka ,bez dziurek całe,jasnozielone".Szliśmy po skończeniu tego kursu zbierania na łąki i tam szukaliśmy roślin zgodnie z instrukcją.Każdy z koszykiem jak na grzyby,bo - to warto wiedzieć do noszenia czegokolwiek służyły przeważnie one.Żadnych siatek,żadnych worków plastikowych [co ja piszę ,słowo plastik nie było znane].Czasem tylko uszyte torby z kretonu lub wistry.Kreton i wistra to takie materiały bawełniane na sukienki letnie i na torby też jak pozostały jakieś niezużyte kawałki ich. Torba jak to torba ,miała klasyczny kształt ,ale rączki, były to okrągłe kółka z wikliny,bo takie wygodniejsze i nie wżynały się w dłonie jak rączki z materiału pod wpływem niesionego ciężaru.Poza tym można było szerzej torbę otworzyć.Dość często takie torby były prane.Wracając jednak do szczawiu to,prześcigaliśmy się w zbieraniu,............kto zbierze więcej.
A teraz podwórko.Bardzo potrzebne,bardzo.Mamy wysypywały zebrany szczaw i rozpoczynała się tak zwana wstępna obróbka i do niej także my byliśmy wykorzystywani.Wysypane na starą zużytą ceratę listki należało teraz pozbawić ogonków i głównego nerwu,tego po środku.Robiło się to nożyczkami.Następnie w dużej misce płukano go kilkakrotnie,bez problemu bo za domem był kran,więc wo,dy nie trzeba było przynosić z domu.W prawdzie nie do tego, kran ten zainstalowano "ale Polak potrafi".Kran służył do podłączenia węża ,by wodą spłukać asfaltowe [nie spotykane gdzie indziej ]podwórko.Gładkie i czyste zachęcało ,by je wykorzystać.No - i wykorzystywano, np .do zakonserwowania szczawiu na zimę.Bowiem w następnej kolejności pocięte jak makaron listki szczawiu ,lekko posolone,by zmiękły nakładano do wyparzonych butelek.O - to nie było łatwe zadanie,bo przez niewielki otwór należało je tam włożyć popychając trzonkiem od koziołka.A co to był ,ten koziołek?Koziołek służył do kwierlania.Słowo nieznane,bo skądże by .To jakiś regionalizm ,a chodziło o to by zsiadłe mleko roztrzepać.Pyszne zsiadłe mleko w kamiennym garnku ze sporą warstwą śmietany na wierzchu wychłodzone w schowku pod schodami.Do ziemniaków mleka się nie kwierlało.Do ziemniaków nalewało się łyżką wazową i miało ono swój kształt i można je było kroić,tak mawiano.Do popicia jednak ,potrzebny był koziołek,który robiono ze zużytej Bożonarodzeniowej choinki.Po prostu, obcinano wierzchołek pozbawiano pozostałości igieł i skracano boczne gałązki .To one odchodząc od stworzonego trzonka kwierlały.Teraz jednak tylko trzonek był potrzebny.To nim popychano i ubijano pocięte listki szczawiu ,tak aż zapełniono całą butelkę i posolone "puściły" sok.Korkowano,gotowano w kotle w wodzie z sianem,by nie popękały.Na tym jednak nie koniec,bowiem po wystudzeniu jeszcze lakowano.To podobało mi się najbardziej jak trzymana laska z lakiem nad płomieniem świecy miękła i oblepiała korek.A na koniec już tylko ustawienie ich na półce w schowku pod schodami.I koniec też mojej opowieści,która,nie wiem czy zainteresuje Państwa?
Planowałam rozpocząć dzisiejsze spotkanie z Państwem pytaniem .............."i co zrobić z tak rozpoczętym dniem "?,mając na myśli pochmurny ,i o dziwo chłodny,oczywiście w Łodzi,ale przypomniałam sobie,przysłowia o tej tematyce .I tak np:
"Nie marnuj dnia,póki ciepło trwa."polskie.
"Bezmyślny dzień,to stracony dzień."greckie.
"Dzień jest ojcem pracy,noc matka myśli."włoskie. I już ostatnie:
"Każdy nowy dzień jest jak posłaniec Boży,którego należy odpowiednio przyjmować."rosyjskie
A teraz Was zaskoczę Drodzy moi Czytelnicy,bo rozpocznę od..................jak to onegdaj itd.
"Nie marnuj dnia,póki ciepło trwa."polskie.
"Bezmyślny dzień,to stracony dzień."greckie.
"Dzień jest ojcem pracy,noc matka myśli."włoskie. I już ostatnie:
"Każdy nowy dzień jest jak posłaniec Boży,którego należy odpowiednio przyjmować."rosyjskie
A teraz Was zaskoczę Drodzy moi Czytelnicy,bo rozpocznę od..................jak to onegdaj itd.
Subskrybuj:
Posty (Atom)