sobota, 30 kwietnia 2016

Chłopak prosi ojca o rękę córki.A jaki ty masz zawód pyta ojciec.Jeszcze nie mam odpowiada chłopak,ale mam widoki.To tobie ,raczej jest potrzebna lornetka a nie moja córka ,odpowiada ojciec.
Jest czas na to by przemyśleć ,zaplanować,gdzie posadzić pomidory.Nie,nie,nie,w żadnym miejscu nawet niewiele zacienionym,a już zupełnie nie w pobliżu  upraw ziemniaków,bo to one zarażą nasze pomidory zarazą ziemniaka ich.Bo gdyby lato było dżdżyste  ,o to jak dwa razy dwa jest cztery choroba się pojawi,bo wiatr przywieje zarodniki grzybów na pomidory w czasie kwitnienia  , bo toż to i jedno i drugie ,to ta sama grupa:PSIANKOWATYCH.Pamiętam jak pewnego razu mój sąsiad Stefan posadził 10 szt,dosłownie 10 ziemniaków na działce,to wtedy moje pomidory w szklarni też zachorowały ,że w tym miejscu,nie wspomnę jego 30  roślin pomidorów na zagonie.Czegoś takiego ani on,ani ja nie widzieliśmy wcześniej.W prawdzie przez tydzień padało i padało i po tym tygodniu cały zagon był z poczerniałymi i  z całkowicie zwiędniętymi  roślinami.Co było potem nie wspomnę,ale tak wściekłego na siebie sąsiada ,nie widziałam i już nawet nie miałam sumienia by powiedzieć mu.............." a nie mówiłam"?.
No - tak ,wspominam bardzo dawne czasy a miałam zachęcić Państwa do przemyślenia ,a może też działania by przygotować się do późniejszej pracy związanej z sadzeniem.Co teraz można zrobić?Teraz można wykopać dołki w odmierzonych 35,40 cm.odległościach.Dołki wykopane.No to  udajemy się zaopatrzeni w rękawic na poszukiwanie pokrzyw.Bo to bardzo,ale to bardzo dobry nawóz  "pod pomidory" i nimi to wykopane dołki" zaprawiamy" rzucając po jednej sporej garści w  w każdy dołek ,przysypujemy nieco,tylko nieco ziemią i podlewamy,by pokrzywy jak najszybciej zwiędły,bo to umożliwi za dwa tygodnie sadzenie,ale wtedy jeszcze dosypujemy po szklance sproszkowanego bydlęcego obornika i jakby powiedział mój sąsiad  "nawóz jak ta lala" ,co dla mnie do dziś nie jest zrozumiałe.A jak będziecie Państwo  szukać pokrzyw,to może uda Wam się też zlokalizować  jakieś miejsca gdzie występuje skrzyp,bo to będzie ziele do stosowania oprysków zapobiegawczych przecie zarazie ziemniaka ,dla osób nie stosujących chemicznych.Ale to już nie dziś.Na dziś tej pracy wystarczy.

W zakończeniu .Jakie jest moje zdanie na temat uprawy pomidorów?Jestem za ,bo jest to  warzywo które jak żadne inne cieszy oko ,a i smak też ma inny.
A jakie to niebezpieczeństwo niesie ze sobą zbyt wczesne posadzenie w szklarni ,lub tunelu foliowym roślin pomidora.Otóż : wymagania jego są następujące: winno być ciepło,ale sucho.Także ciepła,wcześniej nagrzana gleba,.By było ciepło przeważnie zamykamy wszystko co się da.I co wtedy? Wtedy jest intensywne parowanie,szczególnie w okresie spadków temperatury,tj nocą.A nadmiar pary skrapla się na szybach lub folii  i skapuje na rośliny.I już więcej nic nie potrzeba  by rozwinęły się choroby grzybowe ,bo ciemno i mokro,.Nie koniecznie zaraza ziemniaka,bo to nie czas jej występowania,ale najprzeróżniejsze mączniaki i pleśnie.Gdy zauważymy np. szary nalot na dolnych liściach ,to jest to właśnie groźna brunatna plamistość.Ona powstaje tylko wtedy,gdy zostaną stworzone dla niej specjalne warunki.Takie jak opisałam wcześniej.Bo jeszcze raz przypominam,że pomidor lubi wilgotną [ także w szklarni] glebę ,ale suche powietrze co uzyskuje się przez intensywne wietrzenie .....................ale jak jest zbyt zimno? ano to wtedy nie wietrzymy,.Nie zniszczy chłód,to zniszczy choroba.Mogę dopuścić do sadzenia  zgodzić się tych ciepłolubnych warzyw pod osłonami pod warunkiem,że gleba była nawieziona końskim obornikiem ,bo on ma właściwości nie tylko nawozowe,ale także ogrzewające otoczenie.W latach 40,tych tylko dzięki takiemu obornikowi rozrzuconemu w pomieszczeniach nieogrzewanych  na Syberii przetrwali uczestnicy zsyłek.Nawet gdy przyszło im  być zamkniętym w pewnej cerkwi  zmienionej na barak obozowy.Ponieważ koni było sporo,bo też,tak jak ludzie pracowali przy wyrębie lasów,to automatycznie i odchodów ciepłodajnych też.

To czym się zająć  teraz,dziś,jutro? z myślą o pomidorach?
POMIDORY,to warzywo popularne,zdrowe i całoroczne.Nie zawsze jednak tak było.am na myśli całoroczne.Czy przypominacie sobie, Kochani moi Czytelnicy [co ja bym bez Was zrobiła?] piosenkę pt. "Adijo  pomidory." [nie wiem jak się pisze to adijo?] w świetnym wykonaniu Wiesława Michnikowskiego.Mówi ona o jesieni i końcu plonowania pomidorów.Pamiętam te czasy,gdy od października do lipca nie było owoców pomidora.Za żadną cenę .Potem stopniowo,ten bez pomidorowy czas się skracał.Już pojawiały się zagraniczne a potem i rodzime.A mój ojciec ,który bardzo lubił pomidory,wspominał swój pierwszy zjedzony .Był to rok 1910.Relacjonował,,że było to coś dziwnego w kształcie  [bardzo pokarbowany i spłaszczony ] ,kolorze i smaku.Jadł maczając go w cukrze.Dopiero lata 30 ,to triumfalny ich  wjazd .Dopiero wówczas podawano je jako przystawkę w restauracjach z cebulą.A zajadano się szczególnie sałatką z pomidorów,cebuli i śledzi.To wszystko było wymieszane,solidnie popieprzone lekko pocukrzone i skropione octem owocowym i oliwą.Dziś też czasem to robię ,by przypomnieć tamte czasy.Jest wyśmienite do bardzo świeżego chleba,lub odgrzanego, z masłem.A kto lubi może jeszcze dodać rozdrobniony czosnek.A potem? A potem,tj już po wojnie pomidor został oskarżany ,o to,że powoduje zachorowalność na raka.Bo przecież trzeba było znaleźć  winnego,bo bardzo wzrosła liczba chorych na świecie,ale to zupełnie z innego powodu.A sam owoc pomidora poza wieloma dobrodziejstwami witaminowymi jakie wnosi do organizmu ludzkiego,wzmacnia go  potasem  tak bardzo potrzebnym,by łatwo zasypiać,by nie budzić się zmęczonym,by nie było skurczy łydek i bóli zamostkowych i by nie drgały powieki,że nie wspomnę o LIKOPENIE,To właśnie on ,likwiduje komórki rakowe i nie dopuszcza do namnażania się nowych.
To tyle,tylko tytułem wstępu,ale  nie ma się co spieszyć z tym tematem bo na sadzenie roślin pomidorów na zagonkach jeszcze czas.Nawet wstrzymałabym się jeszcze z sadzeniem w szklarni,bo  przy takiej jak dotychczas temperaturze winna szklarnia być częściej zamknięta jak otwarta a to niesie pewne niebezpieczeństwo,a jakie?.......................
Na tę okoliczność,że przez tyle dni razem,we dwoje,takie przysłowia:
"W małżeństwie jak na morzu :każda cisza zwiastuje burze."angielskie.
"Małżeństwo jest jak oblężona forteca :ci co są na zewnątrz chcą się dostać do środka a ci co wewnątrz chcą się wydostać."arabskie.

I już nic mi nie pomoże.Czas"brać się " za pomidory

piątek, 29 kwietnia 2016

"Jakbyś miał dużo,pieniędzy,to co byś jeszcze chciał?Chciałbym jeszcze więcej pieniędzy.A jakbyś miał,jeszcze więcej,to co byś chciał?.To chciałbym odsetki."
A skoro jestem   w kwaterze z ozdobnymi ,to pragnę przypomnieć,że jest taka zasada:Rośliny kwitnące latem lub jesienią rozmnaża,rozsadza [czyli wegetatywnie] wiosną ,natomiast te które kwitną wiosną rozmnaża  się latem lub jesienią w związku z tym proponuję dziś powiększyć areał  kwitnącej jesienią RUDBEKII . To bardzo popularna roślina ozdobna o kwiatach jak małe słoneczniczki w ciepłych barwach ,zatem takich które wprowadzają człowieka w dobry nastrój.Teraz widoczne są tylko jej rozety,zatem część przyziemna.Jeżeli znajdzie się dla  nich jakieś miejsce albo lekko słoneczne,albo lekko cieniste to jest to czas by te miejsca  nimi zasiedlić.A może zainteresować się też,będącymi  w sprzedaży  bo są też  małe,całkiem malutkie,takie co to wiązać ich nie trzeba i mogą rosnąc nawet na skalniaku.Bo te najpospolitsze,uprawiane od dawna osiągają wysokość nawet do 2 m.Ale za to one nadają się do wazonu.Najlepiej prezentują się w glinianym.Pięknie,przepięknie też wyglądają w wazonie siwaku.Ale kto takie zna,lub pamięta.To była rewelacja lat 50 i 60.Były, jak nazwa wskazuje  siwego,ciemno siwego koloru,zupełnie matowe,Mnie one bardziej kojarzyły się z kolorem węgla.Jakby z niego były zrobione.

No to praca rozdzielona.I o to chodzi, bo w myśl tego co powiedział mi kiedyś lekarz,że największym wrogiem starości jest bezruch.Idę się ruszać.Mam to zapewnione od mojego psa.
Temat kwiatowy,bo tak sobie myślę,że być może macie niewykorzystaną pryzmę kompostową.W zasadzie wiosną zaleca się ją użyć po przesianiu przez siatkę,ale nie mając takowej można [jeżeli to ubiegłoroczny kompost] zdjąć wierzchnią warstwę  ,by "dokopać "się do tego który zdążył się rozpaść .Jest drobny jak torf.Radzę go użyć do posypania rabat roślin ozdobnych,np róż lub bylin,czyli tych wieloletnich.Ani jedne,ani drugie przecież nawożenia substancją organiczną nie mają,bo jesienią w tych miejscach się nie kopie.Nawet nie zdajecie sobie sprawy Kochani jak takie uzupełnienie wierzchniej warstwy gleby lubią.A ,tu,musimy przyznać,że przy pieleniu,raczej jej ubywa.No - to czas na uzupełnienie będzie ,właśnie teraz,oj,będzie.Radzę jednak przed posypaniem kompostu,najpierw posypać jakiś nawóz mineralny wieloskładnikowy.Proponuję specjalistyczny,przeznaczony do nawożenia  roślin kwitnących ,bowiem tam są prawidłowo dobrane proporcje składników.Np.nie ma zbyt dużo azotu,bo on powoduje bujny wzrost.Jest go tyle ile potrzebują takie właśnie ozdobne rośliny,a sporo jest fosforu i potasu,bo to one z kolei mobilizują do kwitnienia.Zatem mała garść nawozu  którą należy lekko wymieszać z glebą i na to kilka ,a nawet kilkanaście garści  kompostu.Wdzięczność ozdobnych jest niewyobrażalna.Budzi zainteresowanie oglądających.Ja często słyszałam coś takiego"O ,też to miałam!,ale mi gdzieś zginęło,a u ciebie,takie duże,takie piękne."Kwitowałam to niejednokrotnie uśmiechem,bo wcześniej sprawdziłam,że moje rady nie są  brane pod uwagę.Bo niejednokrotnie amatorzy ogrodnicy myślą,że jak posadzone,jak to bylina,jak krzew ozdobny,to niech rośnie.Ale  to żywy organizm.Ma swoje potrzeby.I  potrzeby trzeba znać i je spełniać.Bo to tak jak z samochodem.Jak olej pod kreską to co? To zatrze się silnik.Na wielu działkach " tego oleju"  jest zdecydowanie tak mało,że tylko patrzeć jak się "zatrze,oj,zatrze".

Ale ,jeżeli nie ma kompostu [ przyznam,nie wiem czemu ].No - chyba,że był zakopany jesienią.Zatem jak  nie ma kompostu ,to dajmy tym roślinom dobrej ziemi ogrodowej, choćby kupnej.Gwarantuje,że warto.Wdzięczność ozdobnych nie zna granic,a tym bardziej,że następne uzupełnienie,ewentualnie za trzy lata.
Przyznam się,że wisi nade mną  jak ten przysłowiowy miecz Damoklesa ,temat :POMIDORY,I choć wiem,że muszę się z nim zmierzyć  tak jakoś odkładam i odkładam,ale  nic mi nie pomoże i chyba jutro go spróbuję" ugryźć".Bo jest tego wart ,ale to temat,nie morze,to temat ocean.

A dziś jeszcze coś kwiatowego.
Nim przejdę do zagadnień uprawowych,coś jako dodatek do tego grillowanego mięsiwa.Niech że ten organizm ludzki posmakuje też czegoś poza nim.Jako jako dodatki  proponuję  sałatki wiosenne:

SAŁATKA WIOSENNA NR 1
=========================
Takie będą proporcje.Oczywiście ,to proporcje podstawowe.Można je mnożyć  dowolną ilość razy.
1 puszka zielonego groszku,2 jaj na twardo,1 pęczek szczypioru,kilka łyżek majonezu,szczypta  soli,pół łyżeczki cukru.Na wierzchu takiej porcji dobrze jest dać pokrojone w plasterki rzodkiewki w ilości jednego pęczka.Wszystkie składniki rozdrobnić ,wodę z groszku odlać ,dodać i z majonezem i dodatkami wymieszać.Z rzodkiewkami nie,bo od nich sałatka "pochodziłaby" wodą,ale na samym wierzchu mogą być ,przy okazji powodując że  całość  nie przesycha .

SAŁATKA WIOSENNE NR 2
=======================
20 dkg. ostrego utartego sera 2 papryki  [ np. jedną czerwoną a drugą żółtą ] po rozdrobnieniu dodać do sera i dodać też kilka łyżek majonezu i trochę posiekanej natki pietruszki [kto lubi] dosolić ,dosłodzić i też zabrać ze sobą na działkę.

SAŁATKA WIOSENNA NR 3.
========================
1 puszka kukurydzy 1 opakowanie kiełków,mogą też być dwa.Wymieszać i dodać 1 łyżkę tartego chrzanu.Będzie lepsza gdy doda się też mały słoiczek rozdrobnionego marynowanego czosnku lub w zamian, także mały słoiczek marynowanej maciopenieńkiej cebulki,tę bez rozdrabniania.Na koniec wymieszać i dodać 2,3 łyżki oleju.

Takie oto sałatki proponuję jako dodatek do grillowanych mięs.Przyznać musicie,że praca przy ich sporządzaniu niewielka,bo to sałatki dla zapracowanych pań...........o ! przepraszam,lub  panów.
Dzień przepiękny i robi się coraz cieplej - no wreszcie ,a mnie "naszły "takie refleksyjne przysłowia.
"Kto ratuje jednego człowieka,ratuje cały świat."żydowskie
"Skoro  nie  możecie ratować zmarłych,czemu wstrzymujecie się od ratowania żywych?."chińskie

Nie wiem czy warto dziś coś pisać,bo może już  są spakowane nesesery stoją przy drzwiach i raczej nie będzie czasu by czytać mojego bloga,bo tam czeka działka,czeka ogród,czeka słońce.A przy okazji,.................ostrożnie z opalaniem.Pierwsze po zimie nie powinno być dłuższe jak pół godziny.
Po konsultacji z samą sobą  ustaliłam,że jednak coś napiszę ,o czymś poinformuję,o czymś czego sama się nauczyłam i co wypraktykowałam przez wiele,wiele lat na mojej działce.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Ilu trzeba posłów,by wkręcić żarówki na sali sejmowej ? Żadnego,niech siedzą w ciemności.

Także w maju ,a najpóźniej w połowie czerwca pojawia się na bobie mszyca bobowo - buraczana.I ponownie odwołam się do Waszej,Kochani wyobraźni.Na jednym zagonku  rośnie ten posiany prawidłowo.Jest wysoki i wiąże już strąki ,na drugim posiany w końcu kwietnia.On ma zaledwie kilka ,lub kilkanaście centymetrów.A mszyca w odróżnieniu od mączniaka  "atakuje " rośliny od góry.Końce ich są  zasiedlone przez czarną mszycę,i wygląda to tak jakby ktoś posmarował te końce  smołą.I wiecie co ?Bierzemy nożyczki lub sekator i te smoliste pędy obcinamy.Bez szkody dla roślin już plonujących,z już zawiązanymi strąkami, jeszcze z małymi,ale  są.  Jednak -  możemy ten zabieg przeprowadzić  na roślinach posianych prawidłowo.Im już pędy,szczytowe potrzebne nie będą.Co miały zawiązać,to zawiązały.Plon jest w  części środkowej ,na szczycie nie. A jak to wygląda z tymi nieprawidłowo posianymi.?Ano - trzeba by wyciąć je przy samej ziemi co oznacza koniec ich spóźnionego z naszej winy żywota.
Czasem jednak jest taka sytuacja pogodowa,że i późniejsze siewy też plonują.Ale jak napisałam, tylko czasem.Bywa to niezmiernie rzadko..................niestety.,Nie ma zatem sensu ryzykować.
Oczywiście - ten marcowy termin siewu groszku słodkiego cukrowego,do zjedzenia na surowo,bo tylko taki warto siać ,to lekka przesada.Ale u warzyw występują tzw,optymalne terminy siewu i dla grochu i dla bobu ,jest to 10 kwietnia...............niestety już za nami.Bo co, ?spytacie ,być może.A,bo to,że np. groszek  zostanie zniszczony przez mączniaka właściwego.To taka choroba grzybowa ,która bardzo "kocha " groszek i ma ogromną satysfakcję jak uda jej się całe rośliny opanować,całe zniszczyć.Ale,na nasze szczęście ma tylko siłę "wejść" ,bo" wchodzi" z wilgotnej gleby do wysokości kilkunasty centymetrów.I teraz ,proszę sobie wyobrazić takie dwa zagony:na jednym  jest posiany groszek w marcu i on ma w maju [wtedy pojawić się może mączniak] 50,60 cm wysokości ,lub nawet więcej.A ten posiany w końcu kwietnia,akurat tyle tych centymetrów ma ,że mączniak na szczycie roślin zawiesza flagę zwycięstwa jak swego czasu Polacy na Monte Casino .Pokryte szarym nalotem rośliny padają martwe,a ten wysoki ? A ten wysoki lekceważy chorobę,bo jet silniejszy od niej.I co z tego,ze kilka listków  w dolnej parto roślin uschło,gdy teraz właśnie []maj] całe życie toczy się na szczytach.Tam wiążą się już strąki. 

Natomiast jak chodzi o bób to.................
Gdy dziś spotkałam sąsiada, co to jedzie na działkę na kilka dni ,dowiedziałam się jakie są jego plany.A mianowicie : "musimy posiać groszek i bób ,bo marchew i pietruszkę moja stara posiała  trzy tygodnie temu ,a potem zrobiło się zimno".I w tym miejscu  miałam ochotę wytłumaczyć mu,że i na jedno i na drugie jest za późno,ale nie zrobiłam tego,bo przypomniała mi się sytuacja powtarzana z uporem corocznie przez pewną osobę z ogrodu "Zimowit"Bo to były lata ,gdy się wszystko uprawiało.Tłumaczyłam :"Andziu  !,teraz jest już za późno.Odstąp od tych planów." Zła,że nazwałam ją Andzią ale wszyscy tak na nią  mówili.Ja byłam Anka,ona Andzia by się nie pomylić.Odparła, podobnie jak sąsiad:"Ale, przecież było zimno,a z reszta posieje później ,to będę miała później"."Nic nie będziesz miała",odparłam i tak się stało,ale przyszła następna wiosna i następna powtórka z rozrywki.I już nic jej  nie wytłumaczę,bo od wielu lat chyba spaceruje po  błękitnych obłokach i nie musi nic siać.
A problem jest i ,problem pozostał.Bo czemu to takie ważne by przestrzegać terminów siewu czy sadzenia,dla większości roślin ?To tak jakby zapytać tych co tworzyli przysłowia ............"Kto sieje groch w marcu,zbiera w garncu,a kto w maju,ten w jaju",lub..........."Bób nie posiany do Św.Marka,nie pójdzie już do garnka.
Ja to jednak wytłumaczę ,dla naszego wspólnego dobra,  i by przekonać nieprzekonanych.
Moje propozycje kulinarne ,są przeważnie  dla kobiet zapracowanych.Jednym z nich są
BABECZKI RABARBAROWE
==========================

To szybkościowy deser ,bowiem proponuję kupić gotowe babeczki,już upieczone i lukier lub polewę i śmietankę słodką w spreju.Co tylko należy wykonać to ugotować pokrojony rabarbar z cukrem na gęsto.Wszystko to zabrać na działkę, a tam rozłożyć na tacy babeczki lukru,lub polewy nalać niewielką ilość na dno babeczek .Potem nałożyć rabarbar i dopełnić całość słodką śmietaną.:Prawda,że to,żadna praca?Lukier na dnie uniemożliwia  mięknięcie ciasta,słodzi,bo zawsze rabarbar jest raczej kwaśny,nawet dobrze posłodzony,a śmietana na wierzchu łagodzi składniki i powoduje,że deser jest elegancki.Oczywiście można też upiec ciasto z rabarbarem  ,ale to już więcej pracy nawet przy założeniu,że kupimy gotowe ciasto.Jakkolwiek by nie było,zachęcam do takiego deseru bo jest lekki i smaczny.O tej porze roku nasze mamy i babcie obowiązkowo piekły ciasto z rabarbarem.,
Już czujemy zew przyrody -prawda?Już szykujemy się na działki .Mój sąsiad nawet zamierza tam nocować,a przecież jeszcze dość zimno.Tym którzy także zamierzają radzę po przyjeździe dobrze wywietrzyć pościel jeżeli przez zimę tam była i zabrać ze sobą termofory.Będą tak spali jak królowie angielscy ,z tym,że oni do łóżka dostawali gorącą cegłę.

W związku z tyloma wolnymi dniami spędzonymi ewentualnie tam proponuję zabrać ze sobą różne półprodukty do "wykończenia" na działce.Może np.......................
"Wicher łamie wysokie drzewa,a niską trawę głaszcze".greckie
A jest wietrznie,raczej jest, a trawę chyba należy kosić.

środa, 27 kwietnia 2016

Wybiłem piłką szybę sąsiadowi melduje skruszony synek mamie.I co powiedział ? pyta mama?Mam powtórzyć wszystko ? pyta z kolei syn.Nie - opuść brzydkie słowa.No to on nie powiedział nic,oświadcza syn.
A co z ta leszczyną?.Czy to koniec informacji - nie.Jak wielu roślinom także i jej dokuczają choroby i szkodniki.W większości przypadków, typowe , dla innych  sadowniczych bo np takie jak. mączniaki ,czy pleśnie występujące na krzewach zbyt zagęszczonych, a także mszyce i przędziorki występujące wszędzie tam gdzie jest coś zielonego pod postacią liści czy igieł.Ale jest taki  szkodnik który tylko w leszczynie gustuje.Tylko ona mu smakuje.To taka jeszcze jedna małpa jak go określa mój sąsiad Stefan.A ta małpa zwie się, faktycznie:SŁONKOWIEC ORZECHOWIEC.
Jest to chrząszcz z rodziny ryjkowcowatych  powodujący robaczywienie orzechów.Sam dorosły owad jest nawet ładny.Ma  8 mm.długości,ciało oliwkowo brązowe  z jasnymi plamami i długi ryjek zakrzywiony ku dołowi.Pojawia się w końcu maja i udaje,że go orzechy nie interesują,bo,żeruje na liściach leszczyny.Ale to tylko dla zmyłka  - kumacie? Bo zaraz potem samice składają po jednym jaju robiąc ryjkiem otwór w miękkich  młodych orzechach.Jeden orzech,jedno jajo.Z tego    jaja wylęga się gąsienica ,wyjada wnętrze i przez otwór wydostaje się na zewnątrz  i zagrzebuje w ziemi lub w liściach by przetrwać zimę .A wiosną jako dorosły ryjkowiec niszczy orzechy.Chemicznie należy niszczyć SŁONKOWCA na początku jego żerowania jak udaje głupka i chodzi sobie po liściach.Jest to koniec maja,lub początek czerwca.Po czym, dla pewności oprysk powtórzyć za 10 dni jakimkolwiek preparatem owadobójczym,np.Calipso lub innym.Można też zadziałać zapobiegawczo, w czasie" spadania"  szkodnika by nie dostał  się do ziemi rozkładając folię  pod krzewem  i niech tam leży od końca maja do końca czerwca.Przypominam o obciążeniu jej by nie została porwana przez wiatr.Zainteresujmy się jednak od czasu do czasu co na nie leży.?Czy to co leży to jeszcze żyje? .I dobrze będzie,raz na kilka dni spryskać ją płynem do mycia szyb.W ten sposób ograniczmy występowanie szkodnika pod warunkiem,że sąsiad u którego też rośnie leszczyna zrobi podobnie.
Oby w ten  wolny od pracy zawodowej czas ,który przed nami ,dopisała pogoda,by udało się jak najwięcej godzin spędzić na wolnym powietrzu,to i "prace polowe"wykonamy i pogrillujemy.Mam propozycję w związku z tym.A może  przygotować w domu zupę gulaszową z młodej kapusty  i zabrać na działkę.Szybko się ją gotuje i niekłopotliwie bo w jednym garnku.

ZUPA OSTRA GULASZOWA.Jest pełnowartościowa i sycąca.Należy 30,40 dkg.  jakiegokolwiek mięsa pokroić w średnią kostkę i lekko przyrumienić na kilku łyżkach oleju lub na maśle klarowanym,około 10 min. [gdy wołowina to dłużej]dodać jedną dużą cebulę pokrojoną drobno i pod przykryciem prużyć dodając nieco wody  ,też około,10 min.Po tym czasie dodać poszatkowaną główkę  kapusty [niedużą] 2 papryki też poszatkowane  i wody tyle by wszystko pokryła i bez przykrycia tym razem ,by olejki eteryczne [siarka ] z kapusty odparowały gotować następne 10 minut  .Na koniec dodać 2  obrane ze skórki pomidory drobno pokrojone sól do smaku 1 łyżeczkę cukru i pieprz,lub ostra paprykę mi krótko zagotować.Zupa winna być gęsta i ostra,to ją winno cechować.I jeżeli do niej na działce podamy kawałki chleba przyrumienione na grillu  posmarowane szczypiorkowym masełkiem to nic już lepszego nas tego dnia z  pewnością nie spotka.
A masełko szczypiorkowe też można przygotować w domu .2 lub 3 jaj ugotowane na twardo drobno pokroić dodać posiekanego szczypioru ]spory pęczek ] i  3 ,4 łyżki majonezu szczyptę soli ,pół łyżeczki cukru i to wszystko wymieszać.Kto lubi  [ja tak ] może dodać 3 lub 4 ząbki czosnku przeciśniętego przez praskę.To jest.................pyszne.

Pamiętam te  niebezpieczne dni.Pieliłam  rabaty kwiatowe.Byłam  na dworze przez cały czas .A tu,ku mnie zmierzała chmura radioaktywna, o czym wtedy nie było wiadomo.Pogoda ,cały czas rewelacyjna ciepła i słoneczna.W ostatni świąteczny dzień wyjechałam w Bieszczady,zatem jeszcze bliżej promieniowania i podziwiałam pola i łąki i samotnie stojące i kwitnące drzewa owocowe.Stare jabłonie i grusze ,które wciąż były,które dawały świadectwo o tym,że tu kiedyś były wsie.Spalono je  i tylko one pozostały.I wtedy zastanawiałam się jak to jest.? Nikt się przecież nimi nie opiekuje. A jest tak,  gdy zostawimy w spokoju przyrodę.Ona bez nas da sobie radę.Tylko nam się wydaje,że nie.Bo proszę sobie wyobrazić,że  opadłe jesienią z nich liście  są nawozem ,dla tych drzew.Nikt przecież ich nie grabi.I tak to się powtarza corocznie i corocznie i proszę pomyśleć.............................bez jakiejkolwiek pomocy człowieka.I lepiej by jak najmniej ten człowiek pomagał bo efekty są namacalne i niestety złe i ukryć się ich nie da.

No - dobrze.Zmieniam temat.
O dziwnej treści dziś przysłowia,ale wybrałam je w związku  z 30 rocznicą wybuchu termojądrowego  w Czrnobylu.
"Kamień rzucony do góry spadnie ci na głowę.Dokonany uczynek wróci do ciebie."mongolskie.
"Jeśli się potknie uczony,potyka się z nim cały świat."arabskie.

I tak sobie myślę,że  chyba ktoś się potknął .Ale  nie szukam winnych wśród ludzi tam pracujących,z reszta w większości  martwych.Chyba należałoby sięgnąć  dalej,głębiej.A może nie należało dzielić ,ani rozszczepiać tego co  było najmniejszą całością.W wyniku tego bowiem wyzwolono coś co tylko na to czekało i niestety obróciło się przeciw człowiekowi.I gdyby można było ten błąd naprawić,ale gdzie tam.Pokolenia i tysiące lat nie zmienią  zniszczeń,bo one są nieodwracalne.Tak pojmuję mój mały rozumek.Wiem,że te większe rozumy myślą inaczej ..............a mnie jest szkoda ,bardzo szkoda tego kawałka ziemi i tej przyrody.I w nawiązaniu do naszych spraw DZIAŁKOWYCH,to proszę sobie wyobrazić,że w  czwartej,tej najbardziej napromieniowanej strefie stoją poczerniałe drzewa,już 30 lat i "nie  bierze ich" żadna próchnica i leżą ogromne ilości liści i są całe,nie rozpadły się.BO WYGINĘŁY BAKTERIE I GRZYBY I INNE MIKROORGANIZMY,które by pracowały na prawidłowy,trwający od wieków rozpad substancji organicznej.Wyobrażacie sobie usypaną pryzmę kompostu,która kompostem nie będzie  ,bo zielona masa dana na pryzmę pozostanie w całości ,a z takiej nie skorzystają żadne rośliny,bo przecież ich  korzenie  tego nie pogryzą.I wystarczy tyle i już jest klęska i już zmierzamy ku końcowi,człowieka i świata.Gdy o tym myślę to co tam przygruntowe przymrozki ? - to pikuś  czyż nie ?

wtorek, 26 kwietnia 2016

Najnowsze badania wykazały,że 80 % Polaków żyje w stresie,pozostałe 20% w Stanach Zjednoczonych.
W tej książce znalazłam taki przepis:
MARENGI Z ORZECHAMI.
Ubić tęgą pianę z 5 białek dosypując przy końcu po jednej łyżce, ćwierć kg cukru.Wsypać też w nią ćwierć kg. pokrajanych orzechów włoskich lub laskowych.Wymieszać lekko.Kłaść na blachę na wysmarowany tłuszczem papier okrągłe  kupki i wstawić do letniego pieca na pół godziny ,by wyschły.
Praca ,żadna  - Kochani,bo sprzęt kuchenny będzie to robił .Zastanawiam się też nad tym,czy gdyby postawić blachę na gorącym kaloryferze,to czy te MARENGI na nim  wyschną?
Wczoraj podałam mój sposób  mieszania orzechów w surówce.Można też zmieniając składniki dodawać orzechy do innych,szczególnie,że wiosną organizmy ludzkie jak o żadnej innej porze roku są osłabione.Można zatem np. dodać do rozdrobnionych orzechów laskowych kiełki rzodkiewki i  rzodkiewkę i paprykę i olej [zawsze jakiś tłuszcz] bo przy pomocy jego przyswajają się lepiej niektóre witaminy,szczególnie z grupy B.To te co koją nasze zszarpane nerwy.
Zajrzałam też do mojej starej książki kucharskiej i co ?........................
LESZCZYNA  jest dość dużym krzewem  .Często osiąga wysokość ,nawet do 8 metrów.Jest też krzewem długowiecznym,o czym nie wszyscy wiedzą.Na terenach gdzie uprawiana jest na szeroką skalę tj. w Turcji i we  Włoszech spotkać można egzemplarze 50 letnie i starsze.Ale tam są one prowadzone w sposób systematycznie odmładzający,polegający na tym,że wycinana się stare pędy  ,umożliwiając  wyrastanie,nowych,młodszych..Leszczyna jest wytrzymała na mróz,.W okresie spoczynku znosi spadki temperatury ,do- 30 stopni.Zatem o co chodzi z tą działalnością niszczącą mrozu.? Wygląda to tak:Pąki kwiatowe w czasie pełnego spoczynku,tak jak i cały krzew wytrzymują spadki temperatury do - 30 stopni.W momencie gdy zaczną się rozwijać ich wytrzymałość na mróz ,gwałtownie spada.Rozwinięte kwiaty leszczyny giną UWAGA !  w temperaturze -6,-8 stopni.I co ?  I,kto by pomyślał ,że dopiero w takiej niskiej.Same krzewy znoszą niewielkie zacienienie ,ale trzeba wziąć pod uwagę,że w takim gorzej  owocują i  dają orzechy słabiej wypełnione jądrem.Szlachetne odmiany leszczyny ,w odróżnieniu od dziko rosnących lubią gleby wilgotne o przeciętnej  strukturze.

Decydując się na posadzenie  krzewów dobrze jest wybrać dwie różne odmiany, by zapylały się nie swoim ,a drugiego krzewu pyłkiem.Tak jest lepiej i owocowanie obfitsze. Wśród  nowych odmian  spotkać można takie które mają czerwone liście.Sadząc jeden krzew taki ,a drugi o zielonych liściach,mamy pewność,że to dwie różne odmiany.

Wartość odżywcza orzecha laskowego jest duża.Zawiera około 60 procent tłuszczu 16 procent różnych białek i 7 procent węglowodanów ,łatwo przyswajalnych.Ma też sole mineralne np .wapnia i fosforu.Witaminy C,B i A.Orzechy laskowe,są polecane szczególnie dla dzieci,ludzi pracujących intensywnie umysłowo i wyczerpanych nerwowo.
Rozpisałam się  ,oj rozpisałam a tu LESZCZYNA  czeka sobie grzecznie.Kwitnie wcześnie,bardzo wcześnie  i z  tej przyczyny jej kwiaty czasem przemarzają.Ale czy z tego powodu zrezygnować z uprawy ? Decyzje pozostawiam Państwu.
Aha ! - jeszcze taka uwaga "przymrozkowa".Najbardziej podatne na przemarzniecie są kwiaty truskawek ,ale one jeszcze nie kwitną.Działalność niszcząca mrozu ma miejsce tylko na kwiatach już rozwiniętych i jest zauważalna   natychmiast.Objawia się czarnym środkiem kwiatka.
Płatki pozostają niezmienione,białe,tylko środek poczerniały ,zniszczony.Z takiego,oczywiście owocu nie będzie.W tym samym czasie pąki jeszcze nie rozwinięte nie cierpią  od mrozu i za dzień lub dwa się rozwiną.Także teraz ewentualnie ukazujące się szypułki z pąkami są nie uszkodzone.
ZMARZŁO,CZY NIE ZMARZŁO ?Oto jest pytanie.By znać na nie odpowiedź ,należy poczekać około tygodnia.Myślę ,o drzewach owocowych,które niepotrzebnie tak wcześnie zakwitły.Przeważnie ma to miejsce w pierwszej dekadzie maja i to też czasem zaszkodzą kwiatom "zimni ogrodnicy" w myśl przysłowia:"Pankracy,Serwacy,Bonifacy dla ogrodów źli chłopacy.".W mojej wieloletniej działalności "na niwie ogrodowej " stwierdzałam często,że pomimo nocnych przymrozków ,nie zostały uszkodzone kwiaty drzew owocowych.Bo gdyby tak było,gdyby przemarzły,to w ciągu tygodnia opadną,"polegną  "pod drzewem.Jednak przyroda jest bardziej zagadkowa jakby się wydawało.Przypominam sobie teraz właśnie ,że w 78,lub 79 roku,a może jeszcze później wystąpiły przymrozki....................wiecie kiedy ? w połowie czerwca.Prasa informowała,że zmarzła gryka w polu."No  - to już po moich pomidorach" pomyślałam sobie,a że nie mogłam w najbliższych dniach pojechać  na działkę i sprawdzić,to gdy nadarzyła się  wreszcie okazja ,jechałam z myślą,że zastanę poczerniałe rośliny przywiązane do palików.A rosły na zagonkach już miesiąc.Jakież było moje zaskoczenie gdy zastałam je zielone i w dobrej kondycji.I co ? i jak to wytłumaczyć.Nie,nie potrafię.
A co robią sadownicy gdy spodziewają się przymrozków w kwitnącym sadzie?Wykonują zamgławianie,lub odymianie,bo i woda i dum nie dopuszczają  zimnego powietrza do kwiatów ,lub zawiązków owoców.A my,sadownicy amatorzy?Nam pozostaje tylko czkać albo rozpalić w nocy ognisko.Jeżeli niewielki procent kwiatów lub zawiązków będzie leżało pod drzewem ,to jeszcze nie świadczy o spadku plonu.Spadły tylko te które były najsłabsze,ale gdyby wszystkie - o to niedobrze,ale ja nie spotkałam się z taką sytuacją ,nigdy.Zatem co ? Zatem głowa do góry.
"Śmiech nie tylko czyści zęby,ale też oczyszcza zmarszczki z kurzu".angielskie..O ! to coś dla mnie.A Państwu też polecam,nie ze względu na zmarszczki,ale by poprawić sobie humor.Bo ,owszem były w nocy przymrozki ,ale ileż to razy tak było,a potem okazało się,że szkody niezbyt wielkie.I idąc tym tropem,drążąc ten temat to ....................

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Nie bójcie się, szeregowy.Nie będzie bolało - zwraca się dentysta do drżącego ze strachu,siedzącego na fotelu  rezerwisty.
-Niech mnie pan nie pociesza.W cywilu sam jestem dentystą.
Bardzo lubię ten czas gdy już jest w sprzedaży młoda kapusta.Może być słodka,a może też być włoska.Ta druga jest delikatniejsza.Wtedy szalej i robię surówkę z takich składników.Pół główki niedużej kapusty  szatkuje drobno i jedną dużą czerwona paprykę podobnie i cztery owoce kiwi ,też  po obraniu ze skórki drobno kroję i cztery łyżki orzechów laskowych drobno posiekanych [uwaga,pryskają ].Lepsze są po podsmażeniu na patelni.Można też kupić już rozdrobnione.One także będą lepsze po lekkim zrumienieniu na patelni.Dodaję także 4 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, a kto nie lubi może zamiast czosnku dodać łyżkę chrzanu.Dodaję też  dwie łyżki miodu,bo kiwi jednak kwaśne i solę do smaku i dodaję na koniec 4,5 łyżek oleju.Może być jakiś smakowy.Mieszam i próbuje.I jak próbowanie zbyt długo trwa to niewiele jej zostaje................bo po prostu jest pyszna.A jest to surówka bez octu.Zakwaszona kiwi,zatem nadaje się dla osób które ze względów zdrowotnych lub smakowych octu nie stosują w kuchni.I jeszcze tylko to:czasem dodaje jakiegoś ostrego sosu  [Chili,Tabasco ].Polecam ,lubiącym ostre jedzenie.I ta świadomość ,że przy okazji ,tyle witamin dostał organizm ,no i niezastąpiony,bo tylko znajdujący się w warzywach kapustnych SULFORAFAN.On niszczy komórki rakowe i nie dopuszcza do rozwoju nowych.A wiecie do czego najbardziej pasuje  ta surówka.Do mielonych kotletów.

S m a c z n e g o .
LESZCZYNĘ  ,można w strefie klimatu umiarkowanego spotkać wszędzie.Jest składnikiem poszycia leśnego.Była znana i ceniona już przez starożytnych Greków i Rzymian. Uwaga ! to istotne:.Leszczynę można sadzić na stanowiskach nie nadających się pod uprawę innych  roślin sadowniczych,np. na brzegach rowów i na innych terenach trudnych do uprawy,a także tych narażonych na erozję..Nadaje się też bardzo dobrze na osłony przeciwwietrzne,a na przedwiośniu jest dostarczycielem pyłku kwiatowego,za co pszczoły są bardzo wdzięczne.I nawet jeżeli to nie nasze pszczoły,należy o tym pomyśleć .................a może gdzieś z boku,lub na końcu działki ale zawsze od strony północnej ,jako parawan od chłodu posadzić właśnie ją LESZCZYNĘ. Pszczoły zapamiętają sobie tę działkę i trafią do  niej także w okresie kwitnienia drzew  i o to chodzi.I nie myślcie Kochani,że to koniec,bo jest wiele istotnych spraw do napisania o tym gatunku sadowniczym.I  by owocował ,bo ,że jest krzewem dekoracyjnym,to oczywiste.
Będzie c.d.ale nie dziś,bo dziś..................
LESZCZYNA.Wyrzucam sobie ,że nic o tym krzewie nie pisałam.Powinnam jednak.Choć trochę usprawiedliwiam się sama przed sobą,że jednak rzadko jest uprawiana przez amatorów.A przyczyn niechęci  jest trochę ,jest.
A co do IGLAKÓW,to jeszcze tylko przypomnę,że po zimie mogą inaczej wyglądać jak przed zimą.Miały prawo  rozwinąć się  jakieś choroby w niebezpiecznych dla iglaków okresach odwilży.A tej odwilży było zimą  pod dostatkiem.Wiele chorób iglaków jest w korzeniach ,zatem leczy się ,podlewając korzenie  stosownym preparatem  [patrz wcześniejsze posty ].Jeżeli jednak zamieranie iglaka jest szybkie to równie szybko należy  go wykopać z pewną ilością ziemi,tej która jest najbliżej korzeni.W tym miejscu przez dwa,trzy lata nie sadzimy nie tylko iglaków,ale też żadnych  innych ani krzewów,ani drzew.A  - to dla czego ? spytacie być może.A to dla tego,że choroba w ziemi pozostała i tylko czeka na nowy jakikolwiek egzemplarz ,by go "pożreć" jak smok Wawelski dziewice.A tak ,przy okazji,to czemu lepsza jest dziewica,jeżeli tylko do pożarcia?

Aha ! i jeszcze,obserwujcie Kochani te iglaki które pozostały czy nie przejawiają oznak choroby jak ten wykopany egzemplarz?.No - i oczywiście nie ustajemy w podlewaniu niszczącym chorobę preparatem.
Temperatura w nocy niebezpiecznie spada,ale myślę,że kwitnącym drzewom,jeszcze nie zaszkodziła.Jej wysokość ,tj. tej, temperatury  ,może być różna, w zależności od położenia działki. Jeżeli chcemy poznać czy "jęzor mrozu"  "liznął " nasze rośliny,to należy popatrzeć na te które są ciepłolubne.Bo np. zostały już posadzone  [ za wcześnie  ] aksamitki,to one mogą pokazać co się działo w nocy.Jeżeli są zwiędnięte lub poczerniałe to: zwiędnięte oznaczają ,że było w okolicach zera ,jeżeli poczerniałe to nawet kilka stopni poniżej.Nie należy uszkodzeń szukać ani na bratkach,ani na stokrotkach ,ani na groszku pachnącym,czy cukrowym.Dla  nich to pikuś.No, ale lepiej by jednak niskich,zbyt niskich  spadków temperatury nie było.A nie będzie jak się zachmurzy i co jeszcze lepsze spadnie deszcz.Podobno tak ma się stać.I niechby się stało.
Dziś przysłowie,takie sobie:
"Nie uchroni cara od bólu głowy ,korona.""rosyjskie

niedziela, 24 kwietnia 2016

Ogłoszenie w gazecie ":Sprzedam encyklopedię .Nie będzie mi już potrzebna.Ożeniłem się.Moja żona wie wszystko."
POTRAWKA CIELĘCA ZE SZPARAGAMI..Wypłukany bruścik cielęcy,przekroić na dwoje o ułożyć w rondlu,dodać jarzyn i cebuli jak do rosołu i gotować,aż będzie miękki.Potem mięso wyjąć i pokrajać w kawałki a rosół przecedzić.Osobo przygotować kopę cienkich,lub pół kopy grubszych szparagów.Ostrugać je do końca z łupki.Pokrajać w kawałeczki dwa cm długie i sparzywszy je,ugotować na pozostałym rosole,dodawszy dwa kawałki cukru.Rosołu winno być tyle ile na sos potrzeba.Gdy już szparagi miękkie rozetrzeć 2 łyżki masła z 1 łyżką mąki,rozprowadzić rosołem.Wlać do szparagów.Włożyć pokrajany bruścik i poddusić razem jeszcze kwadrans.Kto chce mieć sos smaczniejszy ,może dodać jeszcze pół szklanki słodkiej śmietanki.

Ot -  i wymyśliła.Czy w sklepie mięsnym będzie wiadomo co to bruścik?A jakie kawałki cukru?  - kostki?.A sól -  ile i kiedy.Jest pole do popisu.
Już ,już ,podaję ten przepis,tylko jeszcze małe przeprosiny.Wkradł się błąd w jednej zapowiedzi,............nie rojniki,tylko rozchodniki...........oczywiście.
No - to co ? gniewamy się na p.Marię Ochrowicz - Monatową ,autorkę starej książki kucharskiej,za te żółwie wczoraj czy nie?...................Mówicie,że nie.To może przepis też nieco wyszukany bo ze szparagami i cielęciną.Szparagi,rzecz osiągalna,ale kto nie lubi może zamienić je na fasolkę szparagową.A ja oczywiście cielęcinę zamienię na filety z piersi kurczaka.Przecież przepis można zmieniać wg .własnego upodobania i smaku.Tym bardziej gdy zmiany są niewielkie. 
 I już wiem co teraz mówicie ,lub myślicie."O - też wymyśliła.Lepiej napisałaby jeszcze więcej o iglakach ,bo ROZCHODNIKI to przecież znane rośliny."Owszem - wiem,że znane ,ale czy tak absolutnie wszystko jest znane,czy na pewno  ?.No - nie wiem.A ,o iglakach jeszcze napiszę,.Może nawet jutro.
ROZCHODNIKI .  Czasem słyszę, |" a ,to ta kapusta"?No cóż skojarzenia bywają  nieodgadnione.Np.moja sąsiadka działkowa chciała koniecznie dowiedzieć się coś o krzewie,który nazwała żelazne liście.A okazało się,że chodzi o MAHONIĘ..Właśnie kwitnie żółtymi kwiatkami.Ale wracają do ROZCHODNIKA Jego wielką zaleta jest ozdobne i trwałe ulistnienie,obfitość kwiatów  [duże kobierce ] i małe wymagania glebowe.
A czy wiecie,że  w uprawie jest kilkadziesiąt odmian tej rośliny,że np.są bardzo niziusieńkie,typowo kobiercowe o drobnych kwiatkach i  takie o wysokie  60 cm ,też obficie kwitnące o dużych mięsistych liściach.W zależności  od odmiany,kwitną od czerwca do września.Mogą stanowić  przepiękną ozdobę jeżeli pomieszamy kolory ich kwiatów .Występują bowiem w takich barwach:białej,żółtej,różowej i czerwonej.Jak już wspomniałam,każda gleba jest dla ich dobra,ale stanowisko winno być słoneczne.Podobnie jak u omawianych wczoraj  rojników.Rozmnażanie nad wyraz łatwe.Przez dzielenie starszych kęp. A to wiecie ?,że mogą też  być one ozdobą tarasów i balkonów.?Zdobiąc je najpierw ulistnieniem ,a potem kwitnieniem.Pewna osoba mająca taras usytuowany  z tak zwaną wystawą południową poprosiła mnie ,bym poradziła jakie w pojemnikach rośliny mogłyby tam rosnąć i nie cierpieć od nadmiaru słońca.No -  i  rosną i  nie cierpią  w doniczkach przypominających duże kielichy ,właśnie,ROZCHODNIKI W WIELU BARWACH.Już 2 rok i pięknie zdobią taras.Na zimę przestawia je w miejsce zaciszne i obsypuje liśćmi o okrywa ,tylko po to ny wiatr liście nie powiał,białą agrowłókniną.
Teraz,obiecane wcześniej ROJNIKI.
IGLAKI.Wypoczywanie w cieniu iglaków jest zdrowsze jak wypoczywanie w cieniu roślin liściastych.To zawarte w igłach olejki eteryczne  tak działają na organizmy ludzkie,że czujemy się odprężeni,zrelaksowani , a nasze płuca oczyszczone .To bardzo wskazana, choćby raz na tydzień inhalacja.Prawie wszystkie iglaki są przyjazne człowiekowi z pewnym zastrzeżeniem .Nie Tuje [Żywotniki].Omawiałam to wcześniej.Ale by  rośliny mogły działać i mogły leczyć winny same być zdrowe.A by tak się stało to ,Drodzy moi  ,trzeba je karmić,trzeba zadbać by same nie cierpiały od chorób.Często to my jesteśmy winni,że chorują,pieląc je i przy okazji uszkadzając korzenie.A właśnie miejsca zranione na korzeniach i podstawie pnia zasiedlane są przez choroby ,których początek to różnego kształtu i wielkości zgorzele suche lub mokre i zapadanie się kory, a to oznacza  zawsze początek końca .
Zatem  - moja rada.Natychmiast, jak to tylko jest możliwe zasilić je nawozem specjalistycznym do iglaków,pamiętając ,że nie wszystkie  jednakowo traktujemy.Wyjątek stanowią CISY . Im nawozu specjalistycznego do iglaków nie dajemy,bowiem  one potrzebują gleby wapiennej. o odczynie no - na pewno nie kwaśnym.Z takiej bowiem  się wywodzą,z gór Kaukazu .A nawóz specjalistyczny do iglaków jest nawozem zakwaszającym.Zatem jaki pod CISY  posypać?A jakikolwiek ,choćby taki jak do nawożenia roślin ozdobnych,czy warzyw.A, jeżeli chodzi o niekaleczenie przy pieleniu iglaków to radzę posypanie glebę wokół nich korą.............i po sprawie.Chwastów,nie ma.Pielenia też nie ma.Zainteresowanych odsyłam do wcześniejszych moich postów.Tam dokładnie to opisałam.Dziś jeszcze tylko przypomnę,że nawóz,bez jakichkolwiek obaw,należy wysypać na wierzch kory.Da sobie rade.Przeniknie do gleby pod korą.Na tym nie należy poprzestać .Jeszcze w czerwcu nakarmić je taką sama porcją jak teraz.A jaka to porcja?  1 GARŚĆ NA 10 M kwadratowych.Łatwo to zapamiętać bo w części sadowniczej postępuje się podobnie.ZAWSZE I WSZĘDZIE  1 GARŚĆ NA 10 M kwadratowych.

Wszelkie choroby i szkodniki najbardziej zagrażają iglakom,  słabym i  niedożywionym.
"Stara księga,stara prawda i stare wino - zawsze dobre."polskie.
Komentarza nie będzie ,bo to takie bezkomentarzowe przysłowie.

Tak sobie myślę,że   powinnam coś ,niecoś wspomnieć o iglakach.Wszak one coraz częściej zastępują na działce drzewa i krzewy liściaste.