sobota, 17 stycznia 2015

Jestem dziś po raz drugi...........wyjątkowo ,by dokończyć o moim podwórku.Zatem  to co zastaliśmy było piękne i zadbane.Proszę sobie wyobrazić że asfalt  miał lekko błękitny kolor,a dla odróżnienia ,w bramie był różowy,no i ten ogród,który przecież dawał owoce niszczał w oczach.Najpierw "padła" furtka bo się na niej "wieszano".Myślę o dzieciach ,potem to co słabsze a więc w takiej kolejności:truskawki,agresty ,porzeczki, ,bzy i jaśminy.Nie,nie ja w tym nie brałam udziału,a rodzice gdy interweniowali to usłyszeli obelgi.Nie od wszystkich oczywiście.No............nie,nie dało się  uratować tej przyrody.Za trzy lata już nie wiele pozostało.Padła nawet czereśnia i wiśnie.Pozostały tylko jabłonki bo nie dały się wyrwać.No i zaczęła się hodowla zwierząt ,wszak ogród był duży.Przeważnie były to kury w zagrodach i ci co je hodowali snuli opowieści o tym ,że na rosół to winna być kura dorosła,najlepiej  dwu letnia ,a rosół winien być tłusty[br............] ,więc przed ubiciem trzy miesiące winna być tuczona i że najlepszy jest z kury czarnej.............o ewentualnie jarzębiatej .Jarzębiata to kura "w czarno białą pepitkę". Chyba teraz takich nie ma. Przeważnie w kurnikach był jeden kogut i pięć kur.No i  nie ma się co dziwić ,że na posesji były szczury Cichcem podjadały to co dla kur było przeznaczone.A jeszcze w sąsiedniej posesji była piekarnia.Szczury wychodziły o zmroku.Pamiętam jak kiedyś mój brat zrobił łuk i strzały i leżąc na komórkach czatował na nie.Ja oczywiście wszczęłam alarm ,ale ojciec mnie uspokoił."Nie martw się, szczurom nic nie grozi,ja twojego brata znam o 10 lat dłużej i jego zdolności"."Bądź spokojna" A swoją drogą to co z ciebie wyrośnie,bo ta miłość do szczurów nie jest normalna.Ale stało się jak ojciec przewidywał.Brat po godzinie zrezygnował ze słowami........"a tam ta papa na komórkach mnie upija".Ale ojciec nie odpuszczał."Wiesz.....w schowku pod schodami jest stara pierzyna,weź ją"Zapadło milczenie.
A onegdaj bywało tak .............jeszcze na moim podwórku jak tylko przez Łódź przeszedł front a wojna jeszcze trwała ,ale już w oddali,puste mieszkania natychmiast zostały zasiedlone przez Polaków .I tak np.moi rodzice wrócili do swojego przedwojennego lokum,choć mieli do wyboru inne większe i od frontu.A było to już 1 lutego.Może ktoś zapytać ,a dla czego tyle było pustych mieszkań?Otóż z bardzo prostej przyczyny ,bo mieszkali tam Niemcy,bo z resztą kto miał mieszkać skoro kamienica była niemiecka Właściciel nazywał się  Szejnhaltz.Zaraz po moich rodzicach sprowadzali się ludzie ,przeważnie z okolicznych wsi np.z  Chocianowic.Wsie przed wojną były przeludnione.Trzeba przyznać,że właściciel o kamienicę i posesje dbał.W końcu podwórka znajdował się ogród w którym rosły drzewa owocowe: jabłonie,grusze ,jedna ogromna mirabelka dwie wiśnie,jedna o przepysznych owocach czereśnia,agresty,porzeczki,jaśminy i bzy. Ogrodzony był siatką i zamykany .Rodzice wspominali jak przed wojną był przez właściciela pielęgnowany.To było jego "oczko w głowie"Przed wojną jak wspominałam  mieszkali w kamienicy sami Niemcy.Moi rodzice byli wyjątkiem.I proszę sobie wyobrazić,że jak był zbiór owoców to wszyscy,absolutnie wszyscy lokatorzy otrzymywali porcję.Szczególnie  jabłka były bardzo dobre i w  dużej ilości ,bo jabłonek było kilka.Jak się sprowadziliśmy wszystko było jeszcze wypielęgnowane i nawet w bramie  błękitne lamperie i owalne lanszafty jak wówczas mówiono ze scenami obyczajowymi.Ale jakże to wszystko szybko "runęło" ......niestety bardzo,bardzo szybko.I tu mi niezmiernie przykro ,że ZA NIEMCA BYŁ ŁAD I PRZĄDEK,a Polacy ,moi rodacy tak  szybko wszystko to zniszczyli.

Kochani przepraszam ale muszę przerwać ,wrócę do tematu
W zimie większość  roślin doniczkowych w naszych mieszkaniach cierpi,gubi liście i w ogóle mizernie wygląda I nie tyle cierpią ,bo zimno,ale bo ciepło ,bo za suche powietrze bo mało godzin światła.Zatem moja rada na dziś.Nie należy zbyt często podlewać roślin ,tak jak latem ..........o nie.A szczególnie tych ,które maja gdzie wodę magazynować jak wszystkie sekulenty,te o "mięsistych" pędach,zwane czasem  przez Państwa kaktusami.A kaktusów jeszcze mniej podlewamy,te dopiero mają gdzie magazynować wodę.Także nie wymagają podlewania częściej jak raz na dziesięć dni wszystkie jukki ,te mają wodę w pędzie  przewodnim.Rośliny "przelane" to takie którym brązowieją brzegi liści,czasem tylko końcówki.Czy zraszać ? ,tu odpowiedź nie może być jednoznaczna.Bo np.wszystkie o dużych,zdecydowanie dużych liściach,takie jak figowiec,jak Fikus sprężysty............nie.Je lepiej zmywać wilgotną szmatką raz na miesiąc,ale już Fikus Beniamina. tak, i inne o drobnych liściach też..Teraz jest czas kwitnienia Fijołka Alpejskiego............... o, on bardzo nie lubi podlewania bezpośrednio do doniczki .Bulwa z której wyrasta część liściowo kwiatowa by gniła.Zatem tylko na podstawek i to bardzo rzadko.Popatrzcie Państwo i dotknijcie łodyżek ,jakież są nawodnione Jeszcze "odpoczywają" "balkonowe" ,głownie pelargonie.Winny mieć chłodno i być  bardzo rzadko podlewane .Jeszcze kilka tygodni i zajmiemy się nimi i wówczas o nich napiszę.

A jak to onegdaj bywało..........zaraz.
WITAM DZIAŁKOWCÓW DONICZKOWCÓW  !

piątek, 16 stycznia 2015

A w szkole ,cóż nudno,bo uczono nas tego czego zupełnie nie powinno się uczyć.Z historii np 5 latki stalinowskie,a więc o tym co w ojczyźnie "szczęśliwości wielkiej" zostało przez "Wielkiego wodza" zaplanowane i co wykonano ............. naturalnie,tylko z nadwyżką.Że zawracano rzeki ja wiem a ty? no widzisz,nie wiesz, a ja "jakże jestem z tego powodu szczęśliwa ,że wiem" tylko ciągle nie rozumiem po co,bo jeżeli płynęła  tak od wieków?............. no to po co ją zawracać?Ale Wielki Wissarionowicz  Dżugaszwili... ......... nie wiem jak się to pisze? ....  a do licha z tym ....... powiedział to dyskusji nie było.Biedna Pani od historii cierpiała chyba bardziej jak my .A jak przyszło omawiać historię WKPB...........jeżeli dobrze pamiętam.........to Historia Wszechzwiązkowej Partii Bolszewików.Ależ ta historia była obszerna .No i znowu mój ociec skwitował to tak: " jak Lenin nie osiągnął większości w Dumie ]parlament] to zrobił zamach,zwany rewolucją i po sprawie.No już widzę jaki otrzymałabym stopień za taką odpowiedź.A język polski jakież "przepiękne "lektury były obowiązkowe ........polecam obecnie młodzieży.Może nie narzekałaby  .ze musi czytać "Ogniem i mieczem",a te lektury to np".Stare i nowe" Lucjana Rudnickiego w dwóch tomach.Pierwszy jakoś z trudem ,ale się "trawiło" bo opisywał Sulejów i jak świnie kąpały się w błocie, ale drugi to "cegła" ,którą tylko przywiązać sobie do szyi  i rzucić do Pilicy ,bo przepływa przez Sulejów.Napiszę tylko tyle.............jest o zawiązywaniu komórek partii komunistycznych w Łodzi,bo właśnie panu Lucjanowi znudził się Sulejów.Zabrał  ze sobą żonę komunistkę do roznoszenia "bibuły" a ja po latach spotkałam ją,bo wróciła do Sulejowa i codziennie czekała przed kościołem na otwarcie drzwi.Zawsze,bez względu na pogodę była pierwsza.Pan Lucjan już nie żył i myślę ,że modliła się za swoje błędy i jego a dobry i cierpliwy Pan Bóg ją wysłuchał,mam nadzieję.A druga pozycja to "Pamiątka z celulozy".Ze względu na podobieństwo do pierwszej pozycji napiszę tylko tyle,..............miałam na maturze ustnej z polskiego takie pytanie..........."Rola Partii w Pamiątce z celulozy Newerlego" Tak, tak droga młodzieży tak mnie zmarnowano najlepsze lata.Dobrze że  rodzice mieli  inne książki bo po obowiązującej szkolnej lekturze można było wylądować w jakimś domu bez klamek.
Zanim wrócę do szkoły ,jeszcze sprawy podwórkowe,zabawy podwórkowe.Podwórko,było dość duże,więc było gdzie się bawić i cale wyasfaltowane i na takim dobrze rysowało się klasy i komórki do wynajęcia[kto jeszcze pamięta te zabawy? ]Byliśmy szczęśliwi .......... o dziwo [POJĘCIE SZCZĘSCIA BYŁO WÓWCZAS INNE] i nasi rodzice też,bo co jakiś czas ,sprawdzali ,wyglądając przez okno czy jesteśmy,ale kto by się oddalał jak tu taka zabawa A dzieci w wieku zabawowym było w kamienicy naście.I nie wiem czy [tu myślę o starszym  pokoleniu]  czy ktoś pamięta "wyliczanki",a wyliczało się ,........... kto zaczyna ,kto "śpi",bo jedna osoba "spała"a reszta się chowała.Zatem wyliczało się tak np:entele,pentele,sigi ,sioi,rapete papeta knot.Oczywiście knot zaczynał  np klasy lub "spal".O jakaż była radocha jak udało się schowanemu zaklepać,a komu się nie udało ten "spał"Ojciec czasem komentował to tak ,mówiąc do mamy."tylko ją słychać na podwórku więc zostanie jakąś szefową lub śpiewaczką operową " .I w jednym i drugim przypadku współczuję tym co będą musieli jej słuchać".No i wykrakał ,bo szefową byłam i to dość długo i w jednej instytucji i...........przynajmniej do mnie narzekania podwładnych  nie docierały ,ale też pamiętam jak Sławek mój kolega, dyrektor dużej instytucji  poradził mi na początku mojego szefowania..........."pamiętaj ,najpierw człowiek,potem sprawa " i "trzymałam "się tego, ale wracając do podwórka .Pamiętam też taką wyliczankę "Siedzi baba na stołeczku,mówi pacierz po niemiecku,raz dwa,trzy,wychodź ty.Albo.Deszczyk pada ,słońce świeci,Baba Jaga masło kleci,ukleciła,postawiła,przyszła świnia przewróciła,przyszedł dziad ,masło zjadł i potem raz dwa trzy  itd.Albo....trzy klucze w pompie,twoja siostra żaby kąpie,......lub trzy klucze w popiele twoja siostra  kąpie  żaby na niedzielę.Gorzej jak nie miało się siostry .A śpiewało  się czasem.........Pojechał pieseczek po drzewo  do boru,lecz wrócił  niebawem,ale bez humoru.Siekierkę mu wzięto  ogonek obcięto,pamiętaj pieseczku,że w niedziele święto.........oj pamiętało się pamiętało a wszystkie psy z obciętymi ogonami ................to już było wiadomo co zrobiły.Co o tej piosence powiedział mój ojciec...........nie ,nie przytoczę.W czasie wielogodzinnej zabawy poczuło się głód i wówczas biegiem do domu ze znanym hasłem na ustach "chleba z herbatą i cukrem."A była to duża kromka chleba polana esencją z czajniczka [zawsze taki był i w nim zaparzona herbata] i posypana cukrem.TO TYLE O PODWÓRKU,WYPADAŁOBY TERAZ O SZKOLE
NO TO CO? ,JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
O.!..........właśnie się dowiedziałam ,że jedzenie ,ostrych,pikantnych,potraw uszczęśliwia,bo wydziela się hormon szczęścia ENDORFINA no to co ? .............chcemy przecież być szczęśliwi  a do tego szczęścia potrzebne nam będą sosy ostre np Tabasco.................oj jest ostry i nieco mniej ostry Chili.Proponuje SZCZĘŚCIE NA DZIŚ POD POSTACIĄ .........takiej  surówki do obiadu lub kolacji. 30 dkg pomidorków koktajlowych .W moim zieleniaku są pyszne,słodkie,pachnące jak te letnie,okrągłe ,wielkości 2 zł.Pomidorki przekroić na połówki dodać jedną pokrojoną w kostkę paprykę i jeżeli mamy jakieś zioła na parapecie to niewielką ich ilość lub natkę pietruszki bardzo drobno posiekaną tak gdzieś około jednej łyżki i połowę  opakowania sera słonego typu twarogowego falwit......jest w prostokątnych pudełkach.Wymieszany z surówka musi ją całą umazać, i aby mu w tym pomóc dodajemy 5 łyżek oleju i do smaku ostrego sosu lub w ostateczności ostrej papryki.To pychotka pachnąca wiosną ŻYCZĘ SZCZĘŚCIA  OCZYWIŚCIE.
Pozwolicie Kochani moi czytelnicy,że  najpierw odpowiem na pytanie:
Elu! azalia doniczkowa jest dość  chimeryczną rośliną Ważne jest podłoże i jego kwasowość ,ale skoro  z kwiaciarni,to,to pomijam.Kupiona przeważnie jakiś czas kwitnie,bo została zasilona nawozami powodującymi  kwitnienie jeszcze zanim znalazła się u Ciebie Ale to nawożenia należało kontynuować[są takie nawozy specjalistyczne] i to przy każdym podlewaniu,absolutnie przy każdym ,jeżeli chcemy by ponownie zakwitła,ponad to należy ją codziennie zraszać i ustawić w widnym miejscu.Nasze suche powietrze blokowe  szkodzi wielu roślinom doniczkowym,nie tylko azali no i krótki dzień w zimie.............ale przybyło go już 33 minuty...........hura...............

czwartek, 15 stycznia 2015

A BYWAŁO TAK............. lata biegły i my uczniowie niczego nie przeczuwaliśmy.Myślę że tych lat było chyba z pięć ,aż tu nagle wszystko  okazało się NIE TAK i z normalnej szkoły o jakimś numerze nagle zrobiło się  VII TPD.Dziś sprawa na tyle zapomniana ,że jak mówię do jakiej szkoły chodziłam ,jestem pytana  a co znaczy to TPD.Otóż ten skrót to bardzo pozytywnie brzmiące.........Towarzystwo Przyjaciół Dzieci...........prawda jak niewinnie? I nagle zniknęła katechetka i zamiast modlitwy śpiewało się na początek na apelu,..............tak teraz były apele "Tysiące rąk miliony rąk a serce bije jedno"I już nie było Polskiego Harcerstwa.Teraz byliśmy ,na wzór Radziecki  Pionierami.Nosiło się białe bluzki i czerwone chusty i na apelu meldowało jaki jest stan uczniów w klasie.I już  nie obchodziło się w szkole Świąt Bożego Narodzenia.Owszem,choinka była z cudacznymi ozdobami.Wisiały na niej 6-tki............bo właśnie realizowaliśmy plan sześcioletni i łańcuchy bo to symbol zerwania ze starym,i kominy fabryk i sierpy i młoty,bo to przecież od tych co pomogli nam zerwać niewolę możnowładców.WYOBRAŻACIE SOBIE TAKĄ CHOINKĘ? ,no i zginął Św.Mikołaj ,a pojawił się Dziadek Mróz,co to przynosił  prezenty od Generalissimusa  Stalina bo on właśnie bardzo kochał wszystkie dzieci,a chyba szczególnie te,których ojców zamordował w Katyniu.Zawsze 20 grudnia ,a był to dzień urodzin tego wielkiego przyjaciela dzieci,w szkole była choinka i śpiewało się "kolędy komunistyczne" np "|Hej taczanka raztawiana",lub "Świt różowi Kremla ściany,ponad Kremlem wzeszedł maj,roztańczony,rozśpiewany,budzi się Radziecki Kraj.W Moskwie gwarno już od rana ,coraz więcej życia w niej,witaj Moskwo ukochana,serce serc ojczyzny mej.............czy wyczuwacie to  .........ojczyzny mej.A ten kochający dzieci siedział na Kremlu ,lub w swojej daczy pomalowanej na ciemnozielony przygnębiający kolor i   w mrocznym lesie.No i pił,pił i pił i ja się nie dziwię,,w takim ponurym otoczeniu i ze świadomością............może? "co też narobiłem? chciał  zabić wyrzuty sumienia,może je choć oddalić............Pozbył się wszystkich autentycznych i wymyślonych wrogów i posłał na głodową śmierć SWOICH, i pomimo to,go kochali,ale taki jest rosyjski CZEŁAWIEK.POTRZEBUJE PRZYWÓDCY A NIE MA DO  NICH SZCZĘSCIA.Gdy w 49 roku Stalin miał pierwszy wylew,to kult jednostki osiągnął apogeum ,w Polsce też.Wszędzie jego portrety......no ewentualnie w towarzystwie ,Marksa,Engelsa i Lenina, w każdym pochodzie śpiew pracowników PGRu .........zaraz za nami szli i na  postoju słychać było"Marsz,marsz marsz Polonia,niechaj żyje Józef Stalin i czerwona Armia...............a  postojów było wiele.,oj wiele.To tyle na dziś.
A TERAZ JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
O przepraszam jest jeden" bardzo wyczerpujący zagadnienie komentarz",dziękuję Wojtkowi
Chodzi oczywiści o czosnek przechowywany  w pomieszczeniach gdzie jest temp. około 20 st .We wcześniejszych postach zalecałam powieszenie warkocza z czosnkiem w kuchni w pobliżu okna ,bo tam chłodniej i ponad to się wietrzy przecież od czasu do czasu,ale................. jeżeli w warkoczu spleciony jest czosnek WCZESNY,to ten sadzony jesienią i wykopany już w końcu lipca,to ten ,może ,nie musi,ale może już rozpoczynać wegetację................i wiecie co Kochani ,można go zostawić i pozwolić by wyrastał szczypior i pobierać go do różnych surówek,tak jak szczypior z pędzonej cebuli............ lub ,zostawić tylko kilka główek ma pędzenie a resztę obrać  zmielić w maszynce ,lub,przecisnąć przez praskę,posolić ,dodać oleju i ponakładać w najmniejsze jakie bywają słoiczki [są takie od przecieru pomidorowego} . i dać do zamrażalnika.Wyjmować w miarę potrzeb i po otwarciu przechowywać już tylko w lodówce.W zakończeniu.............."ach te kiełki,ach te szczypiory,..............bardzo,ale to bardzo bogate w witaminy."I jeszcze to.............bardzo to zdrowe jest na nasze gardła [szczególnie dzieci] gdy w pomieszczeniach ,gdzie się gotuje i paruje  jest NA WIERZCHU .nie w szafce ,cebula i czosnek,bo pod wpływem wilgoci  i pary z cebuli  i czosnku dostają się do powietrza związki allilowe,zabijające szkodliwe bakterie.To balsam na nasze drogi oddechowe.Anglicy mówią że jedno jabłko dziennie trzyma z daleka od nas lekarza,a ja twierdzę ,że wiszące warkocze czosnku i w ażurowym koszyczku [może być powieszony]cebula  trzymają na dużą odległość od nas antybiotyki.
ZANIM "PRZEJDĘ" DO .............JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO. o czosnku,dla czego "rośnie"?? i co z takim zrobić?
Ubolewam,że nikt nie napisał do mnie ..............bardzo ubolewam.

środa, 14 stycznia 2015

PRZED DRAPACZEM CHMUR W NOWYM JORKU STOI ŻEBRAK I PROSI O WSPARCIE.Widzi człowieka palącego cygaro i pyta.A drogie to cygaro........?......a drogie odpowiada zaczepiony,a żebrak na to ..........tak myślę,że  gdyby pan rzucił palenie to za 20 lat ten  drapacz chmur byłby pana,a na to palacz ,a pan pali? nie odpowiada żebrak.No tak........... a ja palę a ten  budynek jest mój.............................................ot i oto niesprawiedliwość dziejowa .
A onegdaj bywało tak.Tuż po zakończeniu działań wojennych ,wszyscy,którym udało się przeżyć z radością rozpoczynali życie już bez okupanta .I jak pisałam otwierano sklepy i sklepiki,choć bardzo ubogie jak chodzi o zaopatrzenie..........ale było dobrze.W szkole najbliższej mojego miejsca zamieszkania zorganizowany był szpital dla rannych żołnierzy i zupełnie nie mam pojęcia czy tylko Rosyjskich ,czy też Polskich,czy może także Niemieckich?Trwało to jakiś czas ,zatem chodziło się do szkoły ,nie 1 km. a 2 km.Naukę rozpoczynało się modlitwą i modlitwą kończyło.Siostra Urszulanka uczyła religii .Miała dużą książkę i piękną [wówczas wszystko było piękne] zakładkę.Na tej zakładce był zegar na którym była godz. 3.Kiedyś w nawiązaniu do tej zakładki powiedziała ,że umrze o tej godzinie i wiecie co?...........dotrzymała słowa..........tak się stało.Uczyła nas ,z różnym skutkiem  ,bo pamiętam jak zapytany Tadzio  ile mamy bogów ,odpowiedział że trzech, no, to katechetka dodała...........no tak "Jeden Ruski,drugi Pruski,trzeci nasz"W mojej klasie byłam najmłodsza bo poszłam od razu do drugiej ,bo umiałam i czytać i pisać i liczyć i z tej przyczyny maturę "zaliczyłam" w wieku 17 lat.ale miałam koleżanki i kolegów  o kilka lat starszych ,co było oczywiste,bo w czasie okupacji hitlerowskiej nie było szkół i obowiązku nauki ,"bowiem głupi poddany,to lepszy poddany"Przecież siła robocza,lub  "mięso armatnie " nie musi być mądre,a nawet nie powinno być.Zatem jako ta najmłodsza siedziałam cicho ,co teraz jest do mnie nie pasujące i tylko marzyłam  by wezwano  mnie do odpowiedzi.Ale w klasie było około 50 ciu uczniów,więc zdarzało się to rzadko.Ponadto cierpiałam z powodu swojego wyglądu. Drugiego tak brzydkiego dziecka nie było w szkole.Bo proszę sobie wyobrazić dziewczynkę z włosami rudymi jak płomień i całą w piegach i do tego jeszcze w okularach .A oprawa tych okularów była druciana ,innych oprawek nie było.Do 4 klasy włącznie  nosiłam okulary,minusy.I tu mógłby ktoś zapytać ,a co się stało,że okazały się niepotrzebne?Wówczas to było oczywiste co się stało,ale dziś może być niewiarygodne.Mój ojciec ,który bardzo kochał swoją najmłodszą córeczkę,powiedział............." o nie ,ja ją  z tego wyleczę " ,i tak się stało.przez kilka lat codziennie piłam trzy razy dziennie 1 łyżkę tranu i zjadałam 2 marchewki..............codziennie,obowiązkowo.Ojciec dopilnowywał tego osobiści.Pamiętam butlę z tranem zawiniętą w pergamin i czarny papier ,przechowywaną miedzy oknami,bo tam chłodniej.Młodzieży wyjaśniam kiedyś podwójne okna otwierały się ,jedne na zewnątrz,drugie do wewnątrz.Między nimi można było postawić coś......bo tam chłodniej.Ojciec na tyle się poświęcał ,że pokazywał mi jaki dobry jest tran, i sam także pił porcję,a ja udawałam ,że nie lubię,a to nie było prawdą.Przecież poznałam ten smak  już w czasie okupacji,gdy ,czasem,tylko czasem,smażyło się na tranie placki ziemniaczane.Piszę,że czasem ,bo rzadko był tran i ziemniaki.Bardzo też lubiłam jak ojciec robił mi osobiście małą kanapeczkę z cebulą,bym "przegryzła"smak tranu.Czułam się  po nim silna i pewniejsza siebie na  tyle że któregoś dnia ,w prawdzie nie olbrzym ,ale jednak chłopak,dostał  takiego sierpowego prostego ,że znalazł się kilka metrów ode mnie  .A co ,niech mnie nie przezywa od rudej...........więcej się nie odważył.Jednak sama zdawałam sobie sprawę z tego,że w przedstawieniu,które nasza klasa organizowała,nie mogłam jak moja koleżanka i przyjaciółka  Jadwiga,zagrać polnego konika.Mnie przypadł w udziale tylko wiersz o górnikach..........ale to już nie to.Pamiętam z tego wiersza "Felek zna czarne lochy kopalni,Felek ,zna całe zagłębie węglowe"................nawet w tej chwili dość aktualny,bo trwają dyskusje i protesty górnicze.Ale ja tak chciałam być polnym konikiem......ale gdzie mi tam do Jadwigi.............była nie tylko ładna,była piękna.Miała czarne oczy z ciemną oprawą i blond włosy,zresztą,została modelką.Piszę to i nie wiem,czy ma to sens  czy robić to dalej.?Proszę dajcie znać.Przypominam:należy kliknąć Komentarz,potem wpisać go,potem kliknąć " profil" i z rożnych jakie się ukażą wybrać Google. i kliknąć to Google.
A TERAZ............JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
A GDY TYLKO PRZYJDZIE STYCZEŃ,CIEPŁA IZBA SZCZYTEM ŻYCZEŃ........... no,no co to za śmiechy,przecież przysłowia sa modrością narodu.No.......... to.........jak takie śmieszne to jeszcze jedno GDY SIĘ WODA ŚCINA I U GĘSI PIERŚ BIAŁA BĘDZIE ZIMA STAŁA,nie sprawdzałam gęsi a co do stałości zimy , to może chodzi o to ,że stoi gdzieś na rogatkach i dalej będzie stała?...................A teraz poważnie co do pogody ...........jeżeli nie oziębi się na tyle by w nocy temp.spadała poniżej  0 [ja przewiduję na koniec stycznia] to drzewa ze spoczynku bezwzględnego przejdą w spoczynek względny ,co jeszcze nie  jest niczym groźnym,dopiero jakby w lutym temp.średnia dobowa utrzymywała się powyżej + 7 st,mogłaby rozpocząć się wegetacja.No ale nie martwmy się na zapas.

wtorek, 13 stycznia 2015

Oj biednie było,siermiężnie,ale beztrosko ,bo jeszcze nie odczuwało się następnej okupacji.Tak jakoś dano "wolną rękę" Polakom,więc otwierano  różne sklepy i sklepiki by po jakimś czasie wyliczyć taki DOMIAR............do dziś nie wiem co to było, w każdym razie w wyniku tego likwidowano prywatną inicjatywę. A  póki co wszyscy byli zadowoleni i sprzedający i kupujący ,a my dzieci zachwyceni bo nagle pojawiało się coś zupełnie nieznanego......Do szkoły szło się z ochotą, bo  wreszcie nikt nie mówił tak: "schowaj się bo idą żandarmi",lub  "zejdź im z drogi ,go to idą ci z Hitler Jugend [ o nie nie ,będę sprawdzała czy dobrze napisałam] bo mam  tego szczerze dość.,a tu przyszło w szkole uczyć się niemieckiego i rosyjskiego ,ale ojciec wytłumaczył mi :"języki naszych wrogów należy znać " to tyla tylko na dziś ,jutro cd
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO W SZKOLE I NIE TYLKO W LATACH  40 - tych...,po wojnie?
Chrzan pospolity jest najstarszą przyprawą polskiej kuchni i rośliną leczniczą
=========================================================
Chrzan pochodzi z Europy wschodniej i jest uprawiamy od ponad 2000  lat.Jest rośliną wieloletnią wytwarzającą mięsisty korzeń.To co powoduje ,że jest ostry w smaku i drażniący oczy to glikozyd siarkocyjanowy.Ale uwaga ..............jest bogaty w vit,C i związki mineralne,takie jak:potas,wapń, magnez,żelazo i fosfor.
Chrzan rozmnaża się wegetatywnie tj ........nie z nasion,pobierając sadzonki grubości i długości ołówka .Wykopane jesienią przechowuje się w wilgotnym piasku do wiosny.Sadzi się płytko i poziomo ,szerszym końcem ku górze.ALE KOCHANI ,NIECH WAM NIE PRZYJDZIE DO GŁOWY TEGO ZROBIĆ ,GDZIEŚ TAM NA DZIAŁCE,bo chrzan jest gorszy od perzu,W niedługim czasie obejmie we władanie całą działkę.ALE JA CHCE MIEĆ CHRZAN, powiedział mi ktoś .............zatem poradziłam ,by wykopał dół do  1 m. głębokości,brzegi obłożył podwójnie złożoną papą,,by  chrzan nie mógł "pomaszerować gdzie chce"............a...chce iść  na lewo i na prawo........ a tu szlaban........i zmuszony jest rosnąć tylko w wyznaczonym miejscu. To wyznaczone miejsce należy  wypełnić dobrą ziemią.Wiem że jest to pracochłonne , ale inaczej się nie da,no chyba że chcemy mieć działkę "do chrzanu".Korzenie jego pobiera się jesienią ...........te grubsze ,uzupełnia ewentualnie jakąś porcją lepszej ziemi [corocznie] i nawozem . W kuchni liście i korzenie maja wielorakie zastosowanie,ot choćby do kwaszenia  czy  marynowania ogórków a a także utarte korzenie jako dodatek do mięsa,wędliny i tłustej ryby.W chwili obecnej można kupić utarty chrzan i tylko go doprawić do smaku.We wcześniejszych postach podawałam kilka sposobów podawania chrzanu ,dziś jeszcze taki...........tuż przed podaniem,niewielka [tylko na teraz] porcja.........2 łyżki tartego chrzanu,2 łyżki majonezu,1 łyżeczka miodu............pycha.

Na dworze Jagiellonów podawano chrzan w ogromnych ilościach ,z buraczkami,z jabłkami i zawsze z miodem,czasem też dodawano przetarte ugotowane na twardo żółtka jaj Mięs jadano dużo ,i całe szczęście że z chrzanem ,bo pomagał w trawieniu oszczędzając nieco wątrobę,|Mięsa były raczej tłuste.,Ale, co mieli jadać jak,w tamtym czasie Europa nie znała jeszcze ziemniaków.Zamiast ziemniaków ,jako dodatek do mięs była podawana pieczona rzepa..........brrrrrrrrr,okropieństwo.

ZIOŁA,ZIOŁA,ZIOŁA.............ale dzisiejszy mój wybór myślę , zdziwi  Państwa.
We wczorajszych wspominkach" jak leczono onegdaj" zapomniałam podać jak leczono nie gojące się rany i zadrapania,a przecież, szczególnie dzieci podlegały takowym....................trzepak,rower itp.Zbierało się  ,liście babki ,myło dokładnie i przykładało na ranę. Ale tylko  na kilka godzin na dobę.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Jak to onegdaj bywało? to onegdaj to około 70 lat temu .
===============================================
Z powodu utrudnionego dostępu do lekarza ,[było ich za mało],a poradni wcale] i w związku z tym  chorzy sami się leczyli.Gdy jak byłam dzieckiem zdarzyło mi się zachorować ..................katar kaszel,gorączka] ,to byłam zawijana w mokre prześcieradło,potem koc i potem duża szklanka naparu z kwiatu lipy  osłodzona miodem, [działał jak aspiryna] po jakimś czasie druga szklanka ,a z koca aż się "dymiło".Po dwu godzinach temperatura spadła ,zostałam"przepakowana" w nocną koszulę z flaneli [to ważne].Po dwu ,lub trzech zmianach spoconych koszul ,byłam zdrowa ,co dla dziecka było ważne...............bo wreszcie nie trzeba było leżeć w łóżku.A gdy coś "usiadło" na żołądku,jak to miało miejsce gdy mój brat zjadł całą skórę ze świątecznej szynki to szklanka cieplej wody z łyżeczką soli,a jeżeli nie pomogło to rycyna.Natomiast przy bólach żołądka lub jelit mocny napar z mięty[choć podobno teraz się od tego odchodzi].W latach nieco póżniejszych  skuteczne były krople Inoziemcowa,ale jak młodzież odkryła ,że jest w nich opium,szybko zostały wycofane.W mrożne i wietrzne zimy po ślizgawkach i nałykaniu się zimnego powietrza często bolało gardło......... angina............o to tylko kilkakrotnie dziennie  płukanie ciepłą wodą z solą..............ale nieco potem płukało się roztworem Nadmanganianu Potasu.Popularnie zwanego Kali  Pomagali [KMN  04],,taki zdaje się miał wzór chemiczny..........Natomiast na wszelkie sińce i poobijania tylko kompresy z płynu Burowa ,to podobno...............zaznaczam podobno ,to samo co Altacet.A na bolące kości np kolana kompresy z potłuczonych liści kapusty przykryte ceratką [nie było foli ]  i owinięte ciepłym szalem.Na  koniec zaznaczam ja nic nie radzę ,ja tylko opisuję jak  to dawniej bywało.

We wcześniejszych postach wspominałam o tym  że żyjemy w niezdrowym otoczeniu i to we własnym domu.Obszernie tłumaczyłam,że zamiana firanek z bawełnianych na sztuczne włókna to pierwsza niezdrowa zamiana Bawełna ,czy len [także] brały na siebie nadmiar wilgoci i oddawały  gdy było zbyt sucho.Pracowały za nas i dla nas."A samolubne sztuczności mają gdzieś nas i nasze potrzeby." A zasłony?.........przecież kiedyś przeważnie były lniane.,a ściany malowane emulsją?......... to hermetyczna pułapka............one nie oddychają.Ale świat idzie do przodu i nikt już nie wynajmuje dorożki ,tylko taksówkę by gdzieś dojechać.Co zatem ? zatem to tylko,że powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego.A żywność GMO? Rozwinięcie tego skrótu powoduje ,że włosy na głowie się jeżą.[[GENETYCZNIE MODYFIKOWANE ORGANIZMY]].Ot wtrącił się człowiek do ustaleń,kto nie chce Boskich,niech  mówi przyrody.I proszę nie pocieszać się że "ja nie jem takiej żywności" .......bo to nie jest prawdą.Nie zdajemy sobie sprawy gdzie to GMO się czai,bo w każdym mięsie,bo zwierzęta ,czy to duże krowy,czy małe kurczaki jedzą GMO  w paszach a potem jemy my mięsie.Ale takie rośliny ,rosną szybciej ,dają więcej............ a cały czas przecież tylko o to chodzi,.........ale czy chodzilo twórcom też oto,że w czasie kwitnienie roślin GMO  ,PSZCZOŁY PRZYKLEJAJĄ SIĘ DO KWIATÓW i giną ,bo lepki jest pyłek kwiatowy,bo sam ma zapylić ten kwiat..............pszczoły mogą zginąć...........są niepotrzebne. A przecież wiadomo,że jak zginą owady,to zaraz potem ludzie.No nie wiem czy tak natychmiast,ale póki co w kolejce do wyginięcia są...............a własciwie już nie ma WRÓBLE.Wiem ......zwolennicy GMO powiedzą to sprawa srok,po częsci tak,ale badania wykazały ,że samice wróblowe składają nie zalęgniete jaj  ,a tam jeszcze nie działa IN VITRO.i I na tle tego krajobrazu mam podać dawne metody leczenia?,ale nie wiem czy będą skuteczne?.............no,ale spróbuję ...........zatem cdn.
JESTEM............. I NA POCZĄTEK PROPONUJE.......................na prośbę Tomeczka "Jak kiedyś leczono".?

niedziela, 11 stycznia 2015

A w szkole w latach powojennych było biednie .Wszystkie dziewczynki obowiązkowo w granatowych fartuszkach uszytych z podszewki i obowiązkowo  z białym kołnierzykiem w kształcie "bebi" tak ,tak musiał być w kształcie"  bebi" i być uszyty z rypsu,to taka tkanina w bardzo drobniutkie paseczki.Takich kołnierzyków  były co najmniej dwa ,bo odpruwało się brudny ,prało,prasowało a z rypsem to było to nie małą sztuką.Nauczycielki sprawdzały czy kołnierzyk czysty a higienistka czy czyste ręce i obcięte paznokcie Człowiek był na cenzurowanym i takiemu  "pilnowanemu" nawet nie przyszło do głowy być niegrzecznym i lekceważyć nauczyciela,co teraz niestety ma miejsce.To może należałoby zacząć od fartuszków?O tym by w tamtych czasach bez niego przyjść do szkoły nie było mowy,bez względu na to czy to pierwsza czy ostatnia klasa,.................ta ostatnia to oczywiście maturalna.W szkole podłoga była pastowana pyłochłonem i w związku z tym był obowiązek przynoszenia ze sobą kapci.Kapcie nosiło się w worku W szkole podawana był na dużej przerwie herbata.Dla mnie to coś okropnego i do tego jeszcze  to okropieństwo było słodkie.............ale nie było możliwości się" wymignąć" od herbaty  ,bo PANI sprawdzała "a gdzie twoja herbata"? Idąc do szkoły poza tornistrem [nie wolno było w szkole podstawowej nosić teczek] miało się do niego przypięty  garnuszek,z uchem,który kiedyś był polewany a już w trzeciej klasie poobijany, i worek na kapcie i mając świadomość jak się wygląda,nie miało się odwagi "podskoczyć" .A jeszcze ubranie zewnętrzne.Ja np miałam połaszcz przerobiony z przed wojennego płaszcza mojej mamy.Materiał był przełożony na lewa stronę bo po prawej był "wyburzały"..........tak się mówiło na wyblakły.A cały zabieg przekładania nazywał się przenicowaniem.I takich "przenicowanych" było dużo w szkole.Buntowałam się bo płaszcz  był ciężki,na co zawsze słyszałam "nie narzekaj to oryginalny boston ".........tak się nazywał ten ciężki wełniany towar.Nazwy tamte już nie aktualne tak jak nazwa krepsatę.To też ciężki  ale  jedwabny materiał  na letnie sukienki ,dwustronny .Po  jednej stronie błyszczący,po drugiej matowy.Moja mama miała z niego narzutkę na sukienkę,która była w granatowe kropeczki ,a narzutka  gładka granatowa ,matowa a  wyłogi jej błyszczące.No tak ............ miało być o  szkole.............ale to już jutro.
Oj bywało.............myślę o latach powojennych.Jeszcze zniszczony przemysł,jeszcze nie działały male zakłady.Cukierki i irysy ...........bardzo dobre irysy Alfa ........dopiero w 46,lub 47 roku,zatem sami robiliśmy sobie cukierki............tak:Smarowało się papier pergaminowy tłuszczem ,a na patelni upalało się cukier [ten na szczęście już był ] Jak nabierał brązowego koloru wylewało się go na przygotowany pergamin.Po zastygnięciu łatwo dał się łamać.I muszę przyznać że do dziś mi bardzo smakuje i dodaje go do różnych kompotów ,zamiast zwykłego cukru.Najlepiej smakuje ze śliwkami węgierkami Zachęcam do spróbowania........tylko uwaga ,nie może być bardzo mocno upalony,bo wówczas jest gorzki.Z tym cukrem  to była taka historia.Mój braciszek wpadł na pomysł ,że przecież można wylać cukier na talerz  Po co sie męczyć z pergaminem?Biedna moja mama do końca swojego życia nie dowiedziała się co się stało z jednym płytkim talerzem od kompletu.Do szkoły dostawaliśmy kanapki najczęściej  z marmoladą z bloku.Ten blok to wyglądał tak: ok.5 kg twardej marmolady w kształcie prostokąta "obite" było deseczkami.No - marmolada najpierw  opakowana była w pergamin.Z tego bloku ukrojony plaster był sztywny..........nie napiszę jak co i zupełnie twardy......też nie napisze jak co.A smak...........no cóż .....jakieś owoce chyba tam były ,ale też wysłodki buraczane,wyczuwalne w smaku i jeszcze bliżej nie znane dodatki.Mój ojciec mówił "ta drewniana marmolada".Ja wymyśliłam sobie inne śniadania .A mianowicie chleb z masłem i cebulą i z solą.Jedząc myślałam sobie "jem chleb z pomidorem i cebulą"Bardzo lubiłam pomidory ,ale nie myślcie sobie Kochani.........o tej porze roku za żadne pieniądze nigdzie pomidorów sie nie kupiło.Pamiętam  jak  z okazji PIERWSZEJ KOMUNII ŚWIĘTEJ ,na uroczyste śniadanie [no nie takie jak teraz] były dwa pomidory.A wówczas  nie w maju były takie uroczystości tylko w czerwcu.Ja szłam 21 czerwca 1947 r, mając osiem lat i nie było to w niedziele ,tylko w sobotę.Pamiętam bowiem idąc do kościoła przechodziłam koło szkoły i akurat była przerwa i dzieci wyszły na ulicę a my pierwszokomunijni  byliśmy tacy ważni,tacy świąteczni i tacy inni jak ci co wyszli nas oglądać.Ale o tym kiedyś jeszcze wspomnę a dziś .............zaraz CD jak to w szkole w latach 40-tych było.
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
A taką miałam nadzieję,że od Państwa się dowiem co słychać na działce............że co?...........że nie odwiedzacie działki?Rozumiem........zimno,mokro szaro ,smutno.............ale "pańskie oko konia tuczy" jak mówi przysłowie Może wiatr......a wieje oj wieje............coś uszkodził..........może woda dostała się do piwnicy.Pamiętam jak kiedyś mój sąsiad wiaderkiem na sznurku wylewał ją z piwnicy a ja tylko mu podpowiedziałam ........... pod iglaki Stefciu.......pod iglaki.Ale tegoroczny styczeń dla płytko korzeniących się iglaków jest bardzo przychylny.Ileż to razy  o tej porze działkowcy nagarniali śnieg pod iglaki,by im dostarczyć wody i ochronić od mrozu,który jak żadnym  innym roślinom,iglakom szkodzi bardzo..A może przy okazji popatrzeć na rośliny ,jak też znoszą tę dziwną zimę?I już wiem,że warto założyć robocze rękawice i usunąć liście kosaćców [irysów] bo okropnie ucierpiały od nadmiaru wilgoci,są całe pokryte plamami ............pobrązowiałe.A że lepiej zapobiegać jak leczyć ,usunięcie ich będzie bardzo wskazane.Tylko przypadkiem z powodu przypływu chęci do pracy ,proszę nie obcinać ,nie prześwietlać , ani drzew,ani krzewów tym bardziej że właśnie czai się zima .................tak,tak.............zobaczycie Państwo jaka  będzie ostatnia dekada stycznia.Polecam rozwagę.
NO TO ,JESTEM ,JUŻ PO BALU,CAŁA,ALE TRUDNO POWIEDZIEĆ,ŻE ZDROWA,ALE TEŻ ZDROWA NA BAL NIE POSZŁAM.Nie...........nie ............nie mam kaca ani giganta,ani  podgrzańca ,.............na szczęście.A co do obszernej informacji jak z kacem walczyć i jak rozpoznać,,który to,odsyłam do wcześniejszego posta.Może informacje sie przydadzą wszak karnawał i niekoniecznie należy  obchodzić go bez alkoholowo.Ja z powodu że  na wszelkich imprezach występuję solo ,muszę sama myśleć za siebie.............ale w domu to już co innego ale,,też bez przesady............bo kto potem posprząta?

A co słychać na działkach?