A onegdaj bywało tak .............jeszcze na moim podwórku jak tylko przez Łódź przeszedł front a wojna jeszcze trwała ,ale już w oddali,puste mieszkania natychmiast zostały zasiedlone przez Polaków .I tak np.moi rodzice wrócili do swojego przedwojennego lokum,choć mieli do wyboru inne większe i od frontu.A było to już 1 lutego.Może ktoś zapytać ,a dla czego tyle było pustych mieszkań?Otóż z bardzo prostej przyczyny ,bo mieszkali tam Niemcy,bo z resztą kto miał mieszkać skoro kamienica była niemiecka Właściciel nazywał się Szejnhaltz.Zaraz po moich rodzicach sprowadzali się ludzie ,przeważnie z okolicznych wsi np.z Chocianowic.Wsie przed wojną były przeludnione.Trzeba przyznać,że właściciel o kamienicę i posesje dbał.W końcu podwórka znajdował się ogród w którym rosły drzewa owocowe: jabłonie,grusze ,jedna ogromna mirabelka dwie wiśnie,jedna o przepysznych owocach czereśnia,agresty,porzeczki,jaśminy i bzy. Ogrodzony był siatką i zamykany .Rodzice wspominali jak przed wojną był przez właściciela pielęgnowany.To było jego "oczko w głowie"Przed wojną jak wspominałam mieszkali w kamienicy sami Niemcy.Moi rodzice byli wyjątkiem.I proszę sobie wyobrazić,że jak był zbiór owoców to wszyscy,absolutnie wszyscy lokatorzy otrzymywali porcję.Szczególnie jabłka były bardzo dobre i w dużej ilości ,bo jabłonek było kilka.Jak się sprowadziliśmy wszystko było jeszcze wypielęgnowane i nawet w bramie błękitne lamperie i owalne lanszafty jak wówczas mówiono ze scenami obyczajowymi.Ale jakże to wszystko szybko "runęło" ......niestety bardzo,bardzo szybko.I tu mi niezmiernie przykro ,że ZA NIEMCA BYŁ ŁAD I PRZĄDEK,a Polacy ,moi rodacy tak szybko wszystko to zniszczyli.
Kochani przepraszam ale muszę przerwać ,wrócę do tematu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz