sobota, 8 sierpnia 2015

Tę informację winna jestem p.Piotrowi,ale myślę,że też przyda się Państwu.Może ktoś planuje właśnie jakieś nowe nasadzenia sadownicze,ot,choćby winorośl.Posługując się internetem,można wybrać odmianę POLECANĄ DLA AMATORÓW.To bardzo ważne Kochani,bardzo ważne,bo sadownicy dysponują tym czym my nie.Mając ileś hektarów np rosnącej winorośli  ,choć to akurat mało prawdopodobne opłaca im się wynająć ludzi do prac przy krzewach i wtedy wybierają takie które maja ogromne  [jak na nasze warunki] owoce......................ale,ale ,te ogromne owoce rosną na takich krzewach,u takich odmian ,które są niezwykle podatne na różne choroby winorośli np mączniaka prawdziwego,mączniaka rzekomego,szara pleśń ,że ta tym poprzestanę.Ale co tam,ludzie są,ludzie opryskają,to mi się opłaca,to wliczę w cenę owocu,bo przecież będzie niezwykle dorodny.A my,a my "spuśćmy z takiego wysokiego tonu" i zadowolmy się inną , o mniej okazałych gronach odmianą ,ale za to niepodatną na choroby.Po wywołaniu hasła  ODMIANY WINOROŚLI "otwiera się "cała gama ich..........do wyboru.Wszystko jest podane:kolor owocu,ciężar ,smak itd itd...............ale nas powinno interesować to co na końcu jest podane................"odmiana odporna na choroby"..................o i to jest to.Dla przykładu ja posadziłabym  teraz IZĘ,bo jest niekłopotliwa w uprawie i odporna na choroby.I jeszcze jedno.Szukamy u hodowców wybranej przez  nas odmiany,nie dajmy sobie wmówić ,że inna jest lepsza,bo hodowca nie bierze pod uwagę tego,że  tę właśnie przez niego polecaną   należy kilka luk więcej jak kilka razy w sezonie opryskać preparatami  niszczącymi choroby.Najczęściej  są to choroby liści,przenoszące się jednak nieodwołalnie na owoce. Znam taki przypadek:Działkowicz szukał drzewka gruszy.Ja poleciłam KONFERENCJĘ.Hodowca tej odmiany nie miał i polecił faworytkę tj .klapsę mówiąc..........." a zna pan lepszą w smaku gruszę"?Zaprzeczyć trudno.................ale aby ta grusza miała zdrowe liście i owoce musi być opryskiwana kilkanaście razy.Posadzone przez działkowca drzewko jesienią zostało wykopane.Najpierw pojawiły się plamy na liściach ,potem te liście poczerniały,a potem opadły i we wrześniu stało bez liści jak chochoł w "Weselu" Wyspiańskiego.Stąd moje dziś ostrzeżenia.Bo dobre ,nie zawsze znaczy nie  kłopotliwe.

I to tyle na dziś........zbyt gorąco dla mojego  komputera też.

W części sadowniczej z pewnością są do usunięcia wilki",.Wilki " to rosnące pionowo pędy na drzewach owocowych a ich ilość uzależniona jest od cięcia  [prześwietlania] drzew.Im intensywniejsze tym więcej wilków wyrośnie i z tej przyczyny radzi się sadownikom nie prześwietlać jednorazowo.Rozłożyć to na trzy prześwietlania przez trzy kolejne sezony.Posiadający tę umiejętność   mój sąsiad Stefan instruował innych działkowców,ile w danym sezonie mogą prześwietlić .Jak ktoś go nie posłuchał to potem mu przypominał................."no widzisz ile masz wilków............a wyją jak to wilki."Po nieprawidłowym intensywnym cięciu,drzewo "się ratuje" i odbudowuje  to co zniszczył człowiek.Pozwólmy mu nie zauważyć ,że co mu zniszczyliśmy ,poprzez ostrożne i niewielkie prześwietlania   ,ale  coroczne.A co do wilków,to wycinamy je i obojętna jest i pora dnia i pora roku,bowiem z nich nie będzie żadnego pożytku.Nigdy na nich nie pojawią się owoce.

I jeszcze z tematu sadowniczego.
Tak sobie myślę,że zupełnie nie chciałabym  być ani prezydentem ,ani prezydentową ,nawet ,a jeszcze jak jest tak gorąco?I wiem,wiem co powiecie w tej chwili,że mi to nie grozi. 

A na działkach?.....................na działkach poza podlewaniem wstrzymujemy się od jakichkolwiek prac,szczególnie nie pielimy,nie grabimy,nie kopiemy...............niestety,wszystkie te zabiegi agrotechniczne powodują wysuszanie gleby........jeszcze większe.No chyba,że mamy pod dostatkiem wody i przed tymi pracami i po nich intensywnie  podlejemy.

Ale w części sadowniczej

piątek, 7 sierpnia 2015

I jeszcze ,na koniec cukiniowych przepisów "Cukinia, ala,  dynia".Idealny dodatek do drugiego dania,do kaszy i ryżu szczególnie.

Cukinia marynowana.
==================
Zagotować 1 kg cukru z 1 szklanką octu,i kilkoma goździkami.Przygotowane 4 ,do 5 cukini i pokrojone w kostkę wielkości około 1x1 cm wrzucić do wrzącego  syropu.Gotować na wolnym ogniu około 25 min.Gorące nakładać do słoików.odwrócić jak zwykle na kilka minut  do góry dnem.Gwarantuję,że bardzo dobrze będą się przechowywały.Leżeli kiedykolwiek przygotowana cukinia  nie zmieści się do syropu,gotujemy partiami.Najpierw jedną,wyjmujemy łyżka cedzakową,potem drugą partię.Po ugotowaniu całości uzupełniamy syrop w słoikach.

Na koniec ,pozdrawiam Pana Piotra ,męża,Madzi i informuję,że Pana plany z posadzeniem winorośli na działce  pochwalam...............a jeszcze jak będą takie pogody..............,ale,ale przed tym należy dowiedzieć się wiele na jej temat,temat winorośli,a jak by powiedzieli Rzymianie,na temat winnego krzewu.Ponieważ do sadzenia jeszcze wiele czasu,postaram się coś poradzić.

Cukinie jako dodatek do deserów proponuje wykonać na próbę.Czy będzie to Państwu smakowało czy nie.? Podaje próbne proporcje.

Z 1  szklanki cukru i ćwierć szklanki wody ugorować syrop ,do którego należy dać pokrojoną w kostkę [małą kostkę] 1 małą cukinie.Oczywiście cukinię należy pozbawić skóry i gniazd nasiennych.Gotować około 15 min,aż cokinia zrobi się nieco przezroczysta.Gotować po woli i mieszać.Potem dodać sok wyciśnięty z jednej małej cytryny i  trochę skórki cytrynowej i jeszcze pogotować 5 min. Po tym czasie skórkę wyjąć.Gorące nakładać do małych słoiczków ,takich na jeden raz.Odwrócić do góry dnem "by chwyciły"Można przechowywać aż do wiosny .Budyń,kisiel galaretka owocowa i lody polane takim słodko-kwaśnym sosem cytrynowo-cukiniowym ..............to pachnąca pyszność.Że już nie wspomnę o tym ,jaki smaczny jest kawałek ciasta z dodatkiem  takiego sosu. ,nie za dużo jednak i raczej samą cukinię należy dodać nie sos by nie rozmoczyć zbytnio ciasta.I jeszcze na koniec................komu nie przeszkadza  cytrynowy zapach proponuję skórkę  pokroić w maleńkie kawałeczki i pozostawić w przetworze,albo dać utartej na tarce.
No to ......cukinia.Oczywiście,nie będę podawała przepisu na leczo bo każdy ma swój.A leczo bez cukini,to nie leczo.Przypomnę może tylko,że taką bazę do leczo,można teraz zrobić w większej ilości i spasteryzować w słoikach z przeznaczeniem na zimę.Potem tylko do tej bazy, dodać kiełbasy i danie gotowe.

Tę bazę do pasteryzacji robię tak: 1 szklanka oleju,2 duże cukinie, 3 żółte papryki,3 czerwone papryki 3 cebule i 1 ostrą papryczkę po umyciu pozbawieniu pestek i rozdrobnieniu  prużę około 20 min,mieszając,Na koniec dodaję łyżeczkę soli i łyżkę cukru.Po wystudzeniu nakładam do słoików i pasteryzuję około 20 min.Wynoszę w chłodne miejsce.Zimą jak to mówią stare gospodynie "jak znalazł".Te 20 min.pasteryzacji uważam za konieczne,bo w leczo nie ma konserwantów np. pod postacią octu który jest ot,choćby w papryce marynowanej.

A teraz cukinia jako dodatek do deseru.
Własnie znalazłam sos szczypiórkowy do zimnych mięs.Wówczas szczypior pisano przez"ó".Tak sobie myślę,czy aby  jesteście przekonani,że w najbliższym czasie chcecie grillować?Oj ! mam wątpliwości.Ja np.mięso,ugotowałabym w domu w niewielkiej ilości wody z włoszczyzną  i dodatkami .Wodę przeznaczyła na zupę..............jak się ochłodzi,a mięso zabrała na działkę do sosu szczypiorkowego,który podam za moment.A dla czego gotowane, spytacie?.....................bo bardziej lekkostrawne,a takie zdrowiej w ogóle jadać ,a w taki upał w szczególności.A ponad to przy gotowaniu nie jest tak gorąco w kuchni jak przy pieczeniu.A teraz sos do tego gotowanego,zdrowego mięsa.

Sos szczypiórkowy.
===============
"Z ugotowanych na twardo 2 jaj,wyjąć żółtka i rozetrzeć z łyżką oliwy,rozprowadzić łyżeczką octu winnego .posiekać białko i garść szczypiorku,wymieszać razem,posolić,pocukrować i podawać do sztuki mięsa na zimno."

Mam nadzieję,że Państwo jakoś przyswajają sobie ten trochę dziwny,bo z przed stu laty język: np jest pocukrować ,a nie posłodzić  a oliwę teraz można przecież zastąpić olejem itd.A w końcu,ja go zmodyfikowałam,bo wydawał mi się za gęsty i dodałam łyżkę majonezu i szklankę gęstego jogurtu.I stwierdziłam  O ! ,to jest to.Jakieś takie teraźniejsze.Ale widocznie sto lat temu inaczej jadano.

Nie nie zapomniałam o cukini.O niej za moment.
Witam Wszystkich moich Czytelników, i wiecie co by nam się przydało.?Ogromny basen ze schłodzonym szampanem.Przeglądam moja starą książkę  kucharską i szukam hasła, słowa "na zimno" i znalazłam i o tym "na zimno",właśnie teraz.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Placuszki z cukini.
===============
Placuszki robi się w ten sposób,że po obraniu ze skórki i wykrojeniu z środka gniazd nasiennych,trze się na tarce o drobnych oczkach ,podobnie jak ziemniaki.Ale cukinia ma od ziemniaków więcej wody i z tego powodu należy ją po starciu przełożyć na sito na kilka minut,by ta woda,ten sok trochę ociekł .w ten sposób uzyskamy gęstsze  ciasto ,do którego należy dodać,2 lub 3 łyżki maki, 1 jajo i 1 łyżeczkę proszku do pieczenia i szczyptę soli.Wszystko wymieszać  i smażyć małe placuszki na gorącym tłuszczu,po obu stronach.Przyrumienić.Robi się je z reszta podobnie jak placki ziemniaczane.I teraz w zależności na co mamy apetyt,te placuszki posypujemy cukrem pudrem lub kładziemy na środek łyżkę dobrego drzem,lub konfitury.Ale możemy też podać je z przysmażoną z cebulką kiełbasą w plasterkach,lub z pieczarkami.A możemy też do ciasta dodać kawałki kiełbasy,lub jakiegoś mięsa z wczorajszego obiadu,ale wtedy do ciasta dodajmy też odrobinę pieprzu lub ostrej papryki i do takich placuszków,nadziewanych ,podaje się już tylko keczup.To jeden ze sposobów użycia cukini,o innych jutro.Na razie dziś Kochani macie co jeść.I liczę też na waszą inwencję i zmysł kulinarny,który pozwoli wzbogacić te przepisy ,które podałam.
Drodzy moi Czytelnicy! nie dość ,że jestem późno to jeszcze na krotko.Ale,że wczoraj obiecałam podać różne przepisy na cukinię ,tak myślę,że może na nie czekacie .Może owoce już zerwane i przywiezione do domu?

środa, 5 sierpnia 2015

Cukinie,jakie dorodne,a ileż można z nich wymyślić potraw..............i o tym jutro bo dziś dentysta czeka.Wy Kochani macie dobrze,nie musicie w taki upal jechać do dentysty.Nie,nie ja wizyty się zupełnie nie  lękam ,lękam się podróży.Bo jakakolwiek by ona nie była jest uciążliwa ,no tylko może w dyliżansie z otwartymi drzwiami i oknami i lokajem z wachlarzem,przystojnym lokajem..

A co pomarzyć nie wolno?
Plony,ogromne plony,bo przy takiej pogodzie to  nic dziwnego.Ogórki,najlepsze są niezbyt wyrośnięte  i zebrane wcześnie rano WCZEŚNIE,wówczas  są jędrne.Można zatem natychmiast po przyjeździe na działkę je zebrać i wstawić w chłodne miejsce np do piwnicy.Zapewniam,że przywiezione wieczorem do domu,będą takie jakby dopiero zerwane.I to..............BARDZO WAŻNE JAK CHODZI O OGÓRKI......................NIGDY ,PRZENIGDY NIE ZRYWAMY ICH PO PODLANIU!!!!!!!!!! Po podlaniu bowiem rośliny są mokre,dotykając ich  przenosilibyśmy  [ewentualnie] chorobę.To tak jakby się ja posiało.A ogórki podlewania potrzebują ,ale najpierw zbieramy plon,potem podlewamy.W takiej koniecznie kolejności.I w tym miejscu przypomina mi się coś takiego.Onegdaj włożyłam jeden mały ogóreczek  do butelki po śmietanie,by sprawdzić jak szybko urośnie.Po 4 dniach prawie wypełnił butelkę o pojemności ćwierć litra.Wykorzystałam to i wlałam ocet z wodą ,by zakonserwować.Długo służył jako dziwny eksponat i zadziwiał oglądających,jak przez taki mały otwór włożyłam tak dużego ogórka.

Zbieramy też fasolkę szparagową.Należy robić to często,albowiem przerośnięta jest mniej smaczna.Nadmiar można zamrozić ,pamiętając  ,że ;przed włożeniem do zamrażalnika koniecznie trzema ją zblanszować [sparzyć].Bo tylko taka nie będzie miała posmaku surowizny.Co do pasteryzacji,raczej odradzam.Nie udaje się z powodu braku konserwantów w fasolce.

Zbiera się też szczaw.Można  go zakonserwować na zimę.O !  -   ten bez problemu się konserwuje,nawet w zwykłych butelkach,jak to kiedyś robiły babcie.
Drodzy moi Czytelnicy powyjeżdżali na urlopy i działki ,a ja tu tkwię by radzić.Dziś o zbieraniu plonu.Ale przed tem OSTRZEŻENIE PODWÓJNE.

1.w tych dniach na działce robimy  tylko to co konieczne.A konieczne jest podlewanie,które mam nadzieje będzie wykonane prawidłowo,bez niepotrzebnego moczenia liści, drzew krzewów,że nie wspomnę o różach jakie to dla nich w upalne dni jest zabójcze.Ale wody dostarczyć trzeba ,polecaną przeze mnie wcześniej metodą" na tacę,lub talerz."Zatem praca nasza będzie polegała na przekładaniu węża  i regulowaniu  dopływu wody.A wszelkie  plany związane z sadzeniem,przesadzaniem rozsadzaniem roślin.................................. myślę tu szczególnie o ozdobnych odkładamy na potem.Oczywiście potem jak będzie chłodniej.Zupełnie te upalne dni do tego się nie nadają.Nawet solidne podlanie nie uratuje nowych ,młodych roślinek o nie wykształconym jeszcze systemie korzeniowym,a jak  nie wykształcony to nie ma możliwości pobrania wody z gleby.Nasza praca byłaby pracą na próżno.

2.Od godz. 11ej  -  do 16ej  jesteśmy w cieniu i spożywamy duże ilości wody i nawilżamy skórę stosownym kremem....................bo przypominam...............poparzenie słońcem ,trudno się goi i jest bardzo bolesne i" przychodzi" niespodziewanie,bo po jakimś czasie dopiero.

A teraz zbieramy plony.

wtorek, 4 sierpnia 2015

To co wymyśliłam............bo potrzeba matką wynalazku,to coś będę jadła przez trzy dni,tylko odgrzewając.Może być do ziemniaków,klusek różnych i ryżu na sypko.

1 kg pieczarek ,4 średnie cebule i 3 duże papryki  i pół szklanki oleju,sól ,cukier [1 łyżka] i do woli ,do smaku pieprzu.Nić więcej.Wszystkie składniki umyć ,cebulę obrać i pokrajać w talarki  pieczarki także ,paprykę po osunięciu pestek ,także pokrajać w talarki.Wszystko wrzucić na gorący olej,i jakiś czas 5 minut ,mieszać na większym ogniu.Potem jeszcze 10 minut na małym ogniu także mieszając.Doprawić do smaku i położyć na środek na talerzu  na kluski ,ziemniaki,lub ryż.Lekkie?,lekkie.Można?można.A do popicia ?Ja mam dwie ulubione popitki .Jedna to sok pomidorowy doprawiony do smaku przyprawą kuchenną i z odrobina ostrego sosu np Tabasco,lub Chili.Oczywiście z lodem.Lub także z lodem sok z czarnej porzeczki.Sok pomidorowy,jest bogaty miedzy innymi w likopen ,co to zapobiega powstawaniu komórek rakowych  i w potas.A teraz potasu w naszych organizmach jak na lekarstwo,bo wypocony,wypłukany.Czarna porzeczka natomiast   daje odporność i bardzo pomaga w ostrym widzeniu.Podobnie z resztą jak borówka amerykańska.A poza tym pijemy,pijemy i pijemy by nie doprowadzić się do omdlenia.I aby do pierwszego spokojnego ,nie ulewnego deszczu.
A jak to jest z podlewaniem działki?W tak ekstremalnych warunkach ,nie robimy już różnicy i podlewamy całą,ale zraszaczem fontanną tylko trawniki.Poza nimi  nie należy powodować rozpryskiwania wody ,bowiem mokre rośliny,to chore rośliny i to dotyczy też drzew i krzewów.Dla przykładu podam taką chorobę. Grusz,a właściwie liści grusz mogą zachorować na RDZĘ GRUSZY.,Owszem całe  zło tkwi w jałowcach ,to na  nich jest bezobjawowo ta choroba ,a jak wiatr z jałowców przywjeje zarodniki  na liście gruszy to pokrywają się pomarańczowymi plamami .A jak do tego liście są mokre,to plam będzie trzy razy więcej,co jest oczywistą oczywistością ,bowiem to choroba grzybowa.I wiecie co ? W przyrodzie jest tak...................dla pewnych grzybowych chorób potrzeba zimna i wilgoci,a dla innych  ciepła i wilgoci.?Niestety tych drugich jest o wiele więcej.Ciepło jest..............wilgoć zależy tylko od Was,Drodzy Działkowcy.

A teraz coś lekkostrawnego ,......................bo to wskazane w upały i szybkiego w przygotowaniu,by nie stać przy piecu w te upały.
Przy takich wysokich temperaturach i co za tym idzie suszy u psiankowatych ,a to papryka i pomidor mogą wystąpić niepokojące objawy.Może to być SUCHA ZGNILIZNA WIERZCHOŁKOWA.W tym przypadku wierzchołek to czubek papryki i pomidora  i czasem suchej brunatnej plamy nie zauważamy bo skierowana jest do dołu.I jest to choroba fizjologiczna,która ma miejsce wówczas jak zostaną zniszczone  wiązki sitowo-naczyniowe ,tj małe rureczki ,którymi krążą soki.Dzieje się tak wówczas jak zaschną od właśnie takiej wysokiej temperatury,po czym "dostaną" dużą ilość wody.I jest oczywiste ,że od tego nagłego nadmiaru wody pękają.Dla przykładu.Balon który napełniamy woda ,w którymś momencie,nie wytrzyma i pęknie.Stąd :taka nauka.Podlewanie psiankowatych tylko punktowe i podzielone na dwie lub trzy porcje.Dotyczy to także roślin rosnących w szklarniach i tunelach.Ale najgorsze co może spotkać te rośliny to ulewny deszcz po kilku dniach upalnych.Wtedy ,już dojrzałe ,już wybarwione,czy to pomidory czy papryki mogą popękać.I tu moja rada.Jak będziecie Państwo na działce w tych dniach to lepiej te już "zapalone" owoce zebrać,by "doszły" w pomieszczeniu,bo zarówno papryka jak i pomidor nie urosną w prawdzie poza krzakiem,ale poza krzakiem się wybarwią i dojrzeją.A w normalnych warunkach pogodowych jak postępować z dojrzewającymi pomidorami i paprykami.Otóż , szkoły są dwie.Jedna poleca pozostawić owoce do całkowitego dojrzenia,bo są słodsze,ale maja twardszą skórkę,ale ogólnie są smaczniejsze, a druga szkoła radzi,zebrać jeszcze nie całkowicie dojrzałe,bo to spowoduje szybszy wzrost tych owoców które są już wyrośnięte .No to decyzję pozostawiam państwu.I jeszcze tylko to............czy przypadkiem nie należy przywiązać roślin,bo cą obciążone  plonem?Ma to często miejsce,że łamią się nie mając oparcia w paliku lub sznurku, w szklarni i tunelu.
A na działkach,..............czy nic się nie dzieje?Oj! nie jestem tego taka pewna..............dzieje się,bo np dojrzewają i wybarwiają się pomidory i myślę ,że także te na zagonkach.Starzy ogrodnicy na tak upalną pogodę mawiali ,że jest paprykowo - pomidorowa.To owoce tych warzyw bardzo szybko w tak wysokiej temperaturze dojrzewają.Co  nie koniecznie jest pozytywne.I o tym.....................

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Dziś proponuję paprykę i tylko paprykę,bez innych składników,ale też mam propozycję sałatki z wieloma składnikami,ale to nie dziś.Dziś tylko to:

Około 2 kg różnokolorowej papryki [szczególnie czerwona i żółta]  umyć ,pozbawić  wierzchołków,tych z ogonkiem,by mieć dostęp do pestek w środku,z których papryki należy oczyścić.Potem pokroić w cienkie paseczki  [3 mm.] i posypać dwoma lub trzema łyżkami jakiejś ostrej przyprawy do mięsa.Ja stosuje tę do kurczaka.Na, ile ma być ostra ta papryka i słona należy wypróbować.Dodać też dwie łyżki cukru.Wszystko wymieszać i pozostawić przykrywając talerzykiem i obciążając naczyniem z wodą.Chodzi o to by papryka "puściła sok"I tak pozostawić do jutra.A jutro skropić octem,najlepiej balsamicznym lub winnym,popróbować,czy nie dodać ostrej przyprawy,czy  nie dosłodzić..............no i na koniec wlać  oleju  około pół szklanki.Nałożyć do słoiczków lekko ugnieść i pasteryzować około 10 min.Smak tej sałatki uzależniony jest od upodobań osób ją sporządzających,bo może bardziej lub mniej kwaśna bardziej lub mniej ostra,słodka itd.A jeszcze w zakończeniu informuję,że jak piszę o przyprawach w torebkach,to nie oznacza to,że całą torebkę należy wsypać.A to wyjaśnienie na okoliczność wczorajszego przepisu na pyszną Wileńską surówkę z marchwi.


Witam Państwa i podwójnie przepraszam,że jestem tak późni i na krótko.A wiecie czemu na krótko?Bo w kuchni czeka na mnie kilka kilogramów brzoskwiń do przetworzenia w najlepszy,najszlachetniejszy ,najbardziej złocisty i przepięknie pachnący drzem.Chciałabym wszystkich namówić do zrobienia go.Aby był taki jak opisałam we wstępie,brzoskwinie muszą być dojrzałe ,nawet lekko miękkie,ale tylko lekko.

I co ? i odważam ich 3 kg i już policzyłam,że jest ich 12 szt.............są duże.Potem włożę je do dużego garnka i wleje z czajnika wrzątku,tak by wszystkie zostały dokładnie sparzone.Po upływie 2 minut,wrzątek wylewam i zostawiam chwilę do przestygnięcia,lub jak kto woli ,można opłukać je dla schłodzenia zimną wodą.Wówczas bardzo łatwo można z nich zdjąć skórkę..............zupełnie bez trudu.I bez trudu przekroić na połówki ,by wyjąć pestkę.Obrane i wypestkowane należy z niewielką ilością wody na dnie garnka zagotować,mieszając.................MIESZAJĄC..........Potem wystudzić i dopiero do zimnego wsypać żelfiks ,lub drzemiks ............a ile? a trzy opakowania na których po odwrotnej stronie jest napisane,że  jedno opakowanie na jeden kilogram.A że obranych brzoskwiń nie ma 3 kg,to nie szkodzi.Zawsze biorę trzy opakowania na 2,5 kg owocu.Mam pewność,że to będzie drzem o gęstej konsystencji.I po wsypaniu należy dokładnie wymieszać i mieszając nadal doprowadzić do zagotowania.Jak się tylko zagotuję wsypać cukier .Jeżeli żelfiks był 3x 1 to na te trzy opakowania i 2,5 kg [po obraniu ]brzoskwiń,będzie około 1 kg cukru.Gotować tylko 1 min.Gorące złożyć do słoików odwracając je do góry dnem na kilka minut ,by "chwyciły " zakrętki.A potem popatrzeć przed wyniesieniem w chłodne i ciemne miejsce ,jakież złoto się błyszczy w tych słoikach.No  -  można jeszcze dać wydrukowane naklejki na słoiki np . o takiej treści:"Brzoskwinie i nektaryny,to brylanty i rubiny".
Oczywiście moich brzoskwiń jest więcej jak 3 kg.

A teraz jeszcze przepis na najłatwiejsze wykonanie papryki z przeznaczeniem po pasteryzacji na zimę.Choć o tym już kiedyś pisałam,powtarzam dla Pana z Żubardzia i jego suni Bezy.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Do sporządzenia tej surówki potrzebna będzie obieraczka do warzyw .3,lub 4 marchewki opłukać ,obrać i obieraczką ,tą którą obieraliśmy marchew ze skórki, należy strugać cienkie wiórki.Im dłuższe i cieńsze tym apetyczniejsze.I potem następuje  wymienianie czym to należy przesypać,ale ja  nie z Wilna i uprościłam sprawę wczytując się w zestaw różnych ziół i korzeni podany na torebce pt"Przyprawa do flaków".O to,właśnie to co mi potrzeba .............uznałam.I posypałam tą przyprawą.Także dodałam łyżkę cukru i skropiłam octem winnym do smaku.Odstawiłam na godzinę by nieco zmiękła,a potem już zgodnie z Wileńskim przepisem sparzyłam wrzącym olejem i wymieszałam.Tego oleju winno być około 4,5 łyżek.Poszłam po rozum do głowy ..................bo kto by brudził  jakiś rondelek ,czy inne naczynie,jak ta porcja mieści się akurat w starej łyżce wazowej.Co innego w restauracji ,tam surówki robi się więcej,ale w domu?.Taką łyżkę trzymam chwilę nad gazem ,jak zaczyna wrzeć ,wlewam do surówki.

SMACZNEGO!
Przyszło mi do głowy,by połączyć wieki.Otóż wzięłam przepis z ponad stuletniej mojej książki  kucharskiej i uważam,że można go zmodyfikować.Zatem proszę się nie niepokoić,że go zacytuję i czekać końca..............jak to się będzie miało do grilla.

Naleśniki wypiekane z cebulką.
=========================
Usmażyć kilka dość grubych naleśników,z ciasta z jajami i pianą z białek np 2 jaja.Pozostałe składniki  bez zmian,by uzyskać odpowiednią konsystencję.Piana nada om  puszystość.I tu autorka p.M.Monatowa poleca,naleśniki układać w rondlu i przekładać je  zeszkloną,lub lekko zrumienioną cebulką.Układać w wysmarowanym rondlu i skrapiać suto masłem i zapiec w piecu na rumiano.a ja proponuję by ,owszem układać je i przekładać cebulką ,ale na foli aluminiowej podwójnie złożonej,owszem można skrapiać ,a moim zdanie lepiej ustruganym świeżym masłem.W niewielkiej ilości.Zawinąć całość.Zawieść na działkę i w foli podgrzewać ,jedna i drugą stronę do lekkiego zrumienienia.Przełożyć na  duży wygodny talerz ,lub tacę .Przecięcie i odwinięcie foli nie powinno nastręczać kłopotów.

Do tego można też zawieść sporządzoną w domu surówkę ,rodem z Wilna.
Co teraz,co z tymi roślinami pomidorów?Jak postępować?Przede wszystkim ,nie dopuszczać do zagęszczania się ich.Nadal obowiązuje uszczykiwanie pojawiających się w kątach liści nowych pędów,zwanych,nie wiem czemu przez pewne osoby pasierbami.Właśnie teraz należy WPROWADZIĆ DO WNĘTRZA POWIETRZE I ŚWIATŁO I SŁOŃCE.Bo właśnie  zbliża się czas ich podatności na choroby grzybowe.Rośliny nie powinny być mokre,teraz nie,nie,nie.Zatem przypominam o podlewaniu punktowym.No  - od deszczu tych rosnących na zagonie nie obronimy,ale niech przynajmniej  po tym deszczu szybko obeschną.A stanie się to wtedy gdy zlikwidujemy BARDZO NIEWIELKĄ część liści.Nie więcej jak 3 na jednej roślinie NIE WIĘCEJ,ale...............tylko tych najstarszych ,tych od spodu.Spowodujemy automatycznie szybsze i lepsze wysychanie .Szczególnie pożądane w szklarniach i tunelach."Wiem,wiem " mawiał mój sąsiad Stefan." ma być tak,bym zobaczył mysz jak biega pod pomidorami i mam zlikwidować przyduchę."Myszy oczywiści nie zobaczy ,bo ich nie było,a tę jak ją zwał przyduchę zlikwidował.Myślę,że to taki regionalizm określający po prostu duszność.Ale jak się zwał tak zwał postępował prawidłowo.I to tyle na dziś o pomidorach.............a niebawem,tak gdzieś za dwa tygodnie będę przypominała o obowiązki....................,ale to dopiero za dwa tygodnie.

I jeszcze uwaga!!!!!!!!!!!! wszelkie  prace uszczykiwania pędów ,obcinania liści,NIGDY PRZENIGDY NIE ROBIMY W POŁUDNIE...........................ABSOLUTNIE.NAJWCZEŚNIEJ PO 17 EJ.Bo pozostałe na roślinie liście będą się zwijały.

To już na koniec pewna propozycja grillowego dania.
A teraz ?,a teraz proponuje udać się na zagonki z pomidorami i do szklarń lub tuneli foliowych,gdzie rosną.I póki co jak na razie i oby tak dalej nie ma zarazy ziemniaka.Jeżeli są jakieś plamy to  nie z powodu tej choroby,ale o tym już za moment.
A wracając do spraw działkowych.Prawda,że już tak często nie kosimy trawników.Przyroda spowalnia.To nie maj.Czy jednak z wyglądu tychże jesteśmy zadowoleni?Czy przypadkiem nie powstały żółte na nich plamy,a szczególnie w pobliżu drzew.Mam na myśli drzewa owocowe .A dla czego owocowe.Otóż dla tego,że zawiązując owoce,plonując, pobierają dużo pokarmu z gleby i wody.Czasem tak dużo,że  niestarcza już dla trawy.A czasem są to po prostu miejsca wysuszone przez intensywną operację słoneczną co zdarza się na glebach piaszczystych.Jakikolwiek byłby to powód ,takich MARTWYCH  PLAM TRAWNIKOWYCH POZOSTAWIĆ NIE NALEŻY.Jeszcze w tym sezonie trzeba to naprawić,ot,choćby dosiewając tam trawę,przed wcześniejszym lekkim spulchnieniem wyschniętej gleby i po podlaniu należy te miejsca udeptać.Ale,ale do momentu skiełkowania  tam gdzie posiana trawa winno być mokro.Do momentu skiełkowania to znaczy około  dwóch tygodni.Można sobie pomóc,jeżeli takich miejsc jest niewiele i są niewielkie,przykrywając 3,lub 4 warstwami gazet i kamieniem.Odradzam okrywanie agrowłókniną  bo  młoda trawa będzie ja przerastała i zdejmując po dwu tygodniach zerwiemy ją jak plaster z włosami z naskórka.Można też posłużyć się  nawozem regeneracyjnym do trawników.To taki specjalistyczny nawóz reperujący to co my lub pogoda popsuliśmy.W każdym razie,takich nowo powstałych plam nie należy lekceważyć i pozostawić do przyszłego roku ,albowiem ONE SIĘ UTRWALĄ i wicie co się stanie?Bardzo  trudno  będzie to naprawić,bo nie będzie chciała tam rosnąć trawa i przyznam,nie wiem czemu?Zatem ,do jesieni reperujemy trawnik i pozostawiamy go w dobrej kondycji na zimę.
Witam Działkowców!.............no tak,ja mogę sobie witać a Działkowcy gdzie?,no gdzieżby mieli być w taką pogodę?.....................to oczywiste..............na  działkach.Zatem,kilka moich porad telegraficznie,co tam teraz wykonać należy.Niewiele,jak to w sierpniu.To nie wiosna,która wymaga mobilizacji i obfituje w wiele prac.


A wracając jeszcze przez chwilę do mojego pożal się Boże wiersza,to chce się usprawiedliwić ,że pisany był irytacją na okoliczność ustawicznych informacji jak czują się ci co to zatruli się dopolaczami  [narkotykami].Pewien znany pisarz od wybuchu II Wojny Światowej stał się narkomanem,aż szkoda ,ale to była jego ucieczka od przykrej rzeczywistości okupacyjnej.Nie wszyscy mieli taką odporność psychiczną by się z tym pogodzić.Bo  -  jaka to była trauma mogą powiedzieć ci co to przeżyli.I jego jestem w stanie zrozumieć.Bo to trochę tak jakby nagle znaleźć się na dnie wyschniętej studni.Ani światła,ani wody.Ale o co chodzi tym ,którzy teraz chcą poprawić sobie samopoczucie zupełnie nie rozumiem.Źle im bo co?...........bo okupant ogranicza wolność,bo są głodni,,bo spragnieni?Nie wiem,do prawdy nie wiem.Może gdybym się dowiedziała złagodniałabym w środku.