sobota, 11 lipca 2015

Było to u Marylki,mojej serdecznej koleżanki z lat bardzo dziecięcych................klasy ,trzeciej,czwartej,szkoły podstawowej ,zwanej wówczas powszechną.Jednego lata przyjechała do niej babcia z Elbląga i była ,aż do jesieni.Gotowała ,sprzątała i prała ,choć była już w  sędziwym wieku.Cieszyła się bo dwie córki miała pod jednym dachem.Robiła dużo przetworów o czym napiszę oddzielnie i miała jeszcze syna mieszkającego pod Łodzią.Raz na jakąś niedziele zaproszony został i on na obiad wraz z całą rodziną.Późnym popołudniem i ja tam dotarłam jak cała,bardzo liczna rodzina siedział na dworze pod drzewem ,przy stole nakrytym ceratą i czekała aż ostygnie kompot z wiśni.Bo był to wiśniowy czas.Wnuczki ze strony syna uwijały się i przynosiły szklanki i nalewały kompot.Cisza "wisiała sobie niewinnie"...............gdy nagle ktoś parsknął śmiechem...............bo w jednej szklance "szczerzyły się zęby",po prostu zęby.No kompot już nikomu nie smakował  ,a zęby były własnością babci,która je schowała do szklanki i wlała wody i postawiła głęboko w kredensie ,ale że szklanek potrzeba było dużo "poszła "i ta z zębami.A na usprawiedliwienie babci jest to,że wówczas  niechętnie starsi ludzie chodzili z protezami w buzi.Oj ! chyba wiele im brakowało do teraźniejszych.W każdym roku w "wiśniowy" czas przypominam sobie o tym.

Chyba odrobiłam wczorajszą nieobecność.Tak myślę.
A teraz jeszcze tylko kilka zdań jak to onegdaj bywało?,ale tylko kilka.
W części rekreacyjno kwiatowej pielenie winno być połączone ze zebraniem opadłych liści,zaplamionych liści z róż.Właściwie ,nie powinno to mieć miejsca  ,ale przy niektórych odmianach się zdarza.Nie pozostawiamy ich na zagonie,bo znajdująca się na nich choroba "wejdzie ""na zdrowe liście na krzaku.Wspominałam o tym wcześniej,że im  bardziej atrakcyjne kwiaty,duże ,o niespotykanej barwie,tym trudniejsze w hodowli.I jeżeli przypadkiem opadnie z krzaka  o tej porze ponad połowa liści,lepiej z niego zrezygnować jak stosować opryski,bo może być tych oprysków ,wiele i często.Lepiej zrezygnować z błękitnych kwiatów róży,bo są zbyt absorbujące  i nigdy u amatora nie będą tak wyglądały jak na reklamowym zdjęciu.I jeżeli tak kochamy błękit,to proponuje np dzwonka skupionego  i nie wiem po co ja to pamiętam  ,że po łacinie nazywa się campanulla glomerata..................chyba jakoś tak.Może rosnąć  na jednym zagonie z różami i tak jak one będzie wznawiał wegetację każdej wiosny,bo jest byliną.
A na zagonku z roślinami pomidorów.............na co zwrócić uwagę?O tej porze,pierwsze grono pomidorów rosnących na zagonku jest już" zawiązane".Przed zawiązaniem  drugiego i trzeciego roślina nagle w górnej części  "wypuszcza" dodatkowe pędy.I jak to niektórzy z Państwa  je nazywają?......aha!..............pasierby.Te dodatkowe pędy,te pasierby ,należy koniecznie oberwać .Nie może tak być,że są dwa,lub więcej wierzchołków na roślinie,jeżeli wstępnie zaplanowano np.jeden.Tu odstępstwa nie ma.Zapędy idące w kierunku pojawiania się dodatkowych pędów..............ograniczamy,ograniczamy.Teraz nie czas na rośniecie,teraz czas na plonowanie.Przy pracach na zagonku należy zwrócić uwagę na pąki i kwiaty,by ich niechcący nie uszkodzić.Często zapatrzeni w ziemię ,przy pieleniu,nie zwracamy na to uwagi...............no to ja zwracam.Z tych kwiatów będą najsmaczniejsze i największe owoce.DBAJMY O NIE SZCZEGÓLNIE.Należy też ostrożnie przywiązywać rośliny do podpór ,a przywiązywania  ustawicznie wymagają.Ostrożnie to znaczy,zwracać uwagę na kwiaty właśnie.No i zasilenie jakimś nawozem,za tydzień lub dwa ,lub trzy,będzie ostatnim nawożeniem w tym sezonie.Około 15 sierpnia będziemy bowiem likwidować wierzchołki pomidorów.Ale o tym w stosownym czasie.Teraz jeszcze,poza pieleniem należy zwrócić uwagę na dolne liście  u tych roślin.Pożółkłe obrywać.Te wszystkie prace przy likwidowaniu ,liści i dodatkowych pędów należy robić po południu....................koniecznie................by nie spowodować zwijania dolnych liści na roślinie.

A w części rekreacyjnej co?
I jeszcze,te ogórki.Jakże niestety niełatwe w uprawie.Bo czy np,nie pojawiają się na liściach  plamy:rozmyte ,rozbielone,a może wyraźne, obrzeżone ciemną obwódką?Informuje..............dotyczy to też upraw szklarniowych Panie Tomeczku !Jeżeli są to rozmyte niewyraźne plamy to może być to początek mączniaka rzekomego.Tej choroby o której pisałam wcześniej przywiezionej w latach 70,atych z terenów tropikalnych.Pojawia się  ona.................jeżeli po upałach ,spadnie deszcz.A gdy  są wyraźne plamy z obwódkami  a czasem z środkiem,który się wykruszył ,to może to być kanciasta plamistość ogórka.Kiedyś jedną i drugą chorobę niszczyło się odrębnymi preparatami.Dziś są takie .............DO KOMPLEKSOWEJ OCHRONY OGÓRKA .Ale  "szczęście byłoby niepełne",gdybym tu nie wspomniała o białej muszce,czyli mączliku szklarniowym.Było sucho,było upalnie,a to idealne warunki do jej rozwoju.I jak widać ,o tej porze ,wydawałoby się ,że tylko zbierać plony nam trzeba a tu .............."wpadła po wczorajszej nieobecności" ciotkamalinka i zamieszała wszystko.Niestety ,co ja na to poradzę?,że tak jest.Wracając jednak do białej muszki ,której obecność stwierdza się na różnych roślinach,a stwierdza się w sposób bardzo prosty................potrząsając rośliną.Przypominam sobie tak upalne,tak suche lata,że" wynosiła" się ona ze szklarni i obsiadała wiele innych roślin.Nic jej nie szkodziło,bo to co mogłoby szkodzić,tego nie było,nie było deszczu.Gdy ruszyłam tyczką z fasolą ,robiło się biało.Ale wtedy były w sprzedaży,żółte lepowe tablice.Można je było zawiesić gdzie się chciało,ale szczególnie w szklarni.Za dzień ,dwa,całe były oblepione muszkami.A jeszcze dawniej w czasie mojej nauki mówiono o szkodniku ,tego szkodnika...............chyba nazywał się Dobroczynek.Wpuszczało się go do szklarni i z ogromnym apetytem zjadał do ostatniego mączlika i dorosłe muszki zjadał i ich larwy i jaja.To było w fazie prób i jak pokazuje życie w tej fazie pozostało.Bo wymagałoby prowadzenia hodowli Dobroczynka.Pan Profesor z Instytutu Warzywnictwa na którymś spotkaniu powiedział nam słuchaczom [lata 70 ]  "mogę Państwu podać adres  w Nowym Jorku,przy której ulicy Dobroczynka kupić   można by go wpuścić do szklarń. Ja wówczas jako ta pierwsza naiwna pomyślałam.................... o to i u nas niebawem będzie to możliwe.

No tak,ja tu sobie gadu,gadu a pomidory [rośliny]na omówienie czekają.
A na działkach.............kilka uwag dotyczących pielenia.Pielenia ,zarówno w części warzywniczej jak i  kwiatowej.
Jest po deszczu [ w każdym razie w Łodzi i okolicach ] a po deszczu bardzo łatwo chwasty  wyjmuje się z ziemi.Nie należy tego robić nigdy przed deszczem,czy podlaniem,bo łatwo się urywają.I jeżeli ktoś myśli,że już teraz pielenie jest zbyteczne,to pragnę wyprowadzić go z błędu.Nawet niewielka ich ilość potrafi "zjeść" jedną trzecią składników  pokarmowych zawartych w glebie,przeznaczonych przecież do karmienia roślin szlachetnych.Szczególnie na pojawiające się teraz chwasty bardzo uczulone,bardzo tego nie lubiące są ogórki i pomidory.I tak jak przy krzakach pomidorów możemy pozwolić sobie na energiczne,po prostu wyrywanie chwastów,tak przy ogórkach winniśmy być ostrożni.Gdy kiedyś tłumaczyłam mojemu sąsiadowi  Stefanowi jak powinien pielić na zagonku z ogórkami,stwierdził................"..to powinien robić zegarmistrz i to ze swoja lupa w oku.A czemu tak to zrozumiał?Ano temu,że akurat,dyniowate ,a z pośród nich ogórki,bardzo reagują na NARUSZANIE ICH KORZENI,a czasem tak jest że energicznie pociągniemy za chwast i przy okazji korzenie tego chwastu pociągną też korzenie ogórka.Gdy ma to miejsce w znacznym stopniu ...................to już po ogórku,po roślinie.Czasem zastanawiamy się czemu padła?..................a często jest to temu,właśnie.No,dobrze,dobrze ,powiecie,prawda?,to co nie pielić zagonka z ogórkami?Pielic oczywiście,pielić ,ale tak często by nie dopuścić do urośnięcia chwastów.Im młodsze,tym  mniejsze,tym mniejsze prawdopodobieństwo uszkodzenia korzeni ogórka.....................którego to on,jeszcze raz powtarzam ,bardo,ale to bardzo nie lubi,jak żadna inna roślina.

i już  za moment cd,ale muszę iść sobie zrobić kawy,bo coś się chmurzy i by nie było mi smutno zastosuję tę używkę................niestety.
Przepraszam,bardzo przepraszam,za moją  wczorajszą  nieobecność.Niby nic,ale przecież obiecałam,a słowa należy dotrzymywać,zatem,jeszcze raz przepraszam  i....................

-Dyrektor do pracownika:
- Panie,pan wszystko robi powoli  -  powoli pan myśli,powoli  mówi i powoli pisze|!Czy jest coś ,co robi pan szybko?
- Tak,szybko się męczę.

Ja dziś zmęczona nie mogę być,zatem ,co tam słychać na działkach?

czwartek, 9 lipca 2015

No  -  to trochę odrobiłam zaległości , ale jutro,dopiero będę tu po wizycie u dentysty.A wizyta wyznaczona na 11,30.Do jutra zatem.
Dla poprawienia nastroju sięgam do bardzo,bardzo starej mojej książki kucharskie i wiecie co? ,o samych ziemniakach ,tu uparcie zwanych kartoflami jest kilka stron.Jak się zwał ,tak się zwał  [ kartofle to Wielkopolska,a ziemniaki Małopolska] podaję przepis na:

Babkę z kartofli wypiekaną w piecu.
===========================
Ugotowane i posolone kartofle,utrzeć pałką z cebulką i masłem.Nałożyć do rondla bez rączki,lub innego naczynia wysmarowanego suto masłem i posypanego tartą bułką i wypiec w gorącym piecu przez dobre pół godziny,aby się z pod spodu i z boków zrumieniły na złoty kolor..:Podając  do mięsa wyrzucić tę babkę na salaterkę ,lub półmisek.


I to tyle autorka,a ja na spacerze z psem będę zarzucana pytaniami ,a ile tych kartofli,a ile cebulki  itp.Nie wiem!!!!!!!!!!!Mnie taka informacja daje pole do mojego działania i wymyślam..........no to 5  kartofli,a do tego ,a niech będą aż 2 średnie cebule drobniutko posiekane i od siebie jeszcze dodaje dwa ząbki czosnku i poza solą jeszcze pieprzu ziołowego dodaję ,tego zapomnianego zupełnie pieprzu i w obawie by się babka nie rozpadła 1 jajo a masła tak gdzieś jedną czubatą łyżkę.W trakcie zapiekania sprawdzam po kilkunastu minutach jak wyglądają boki,czy się rumienią,?A z pewnością po którymś razie już nic nie  będę sprawdzała, i to tyle.Będę tylko próbowała jaka surówka do tego pasuje i jakie mięso.Mięso już wykombinowałam ,to filety drobiowe panierowane w jaju i bułce tartej wymieszanej z tartym ostrym serem.Panierki winno być sporo [grubo].Smacznego.








W tym "sjestowym"czasie nawet nie było siły by spojrzeć jak się mają drzewa  w naszym mini sadzie,bo uniesienie powiek do góry  było sporym wysiłkiem::::::::::::::a tymczasem uschły końce pędów u wiśni   [należy je obciąć natychmiast ],a tymczasem   żółkną niektóre liście JUŻ TERAZ ,też na wiśniach,To Monilioza i Drobna plamistość ,gnębi te drzewka.Obie ,to choroby grzybowe i stosuje się na nie opryski zapobiegawcze o czym pisałam wcześniej.Ale czasem tak jest,że z jakiejś poważnej przyczyny tego działkowicz nie zrobił i co? i teraz widać co.A czasem nie zrobił w nadziei,że może akurat zdarzy się cud i choroby nie będzie.Ale jak widać cuda zdarzały się ,lecz nie teraz   i nie  w takiej błahej sprawie.I też  niejednokrotnie to tłumaczyłam czemu tak się dzieje ,że kiedyś wiśni  nie trzeba było chronić chemicznie a teraz tak.Tylko to przypomnę,ze starych postów,"bo tamte owoce wiśni ,a te owoce wiśni mają się tak jak ja do Klaudii Szifer.I to,że zatem za tę zmianę in plus płacimy opryskami.

A te małe jabłuszka i gruszeczki leżące pod drzewami,to,to akurat zjawisko zupełnie  normalne,zwane "opadem świętojańskim"Corocznie ma miejsce.Ale uschnięta gałąź ,już  nie jest corocznym zjawiskiem.Ponieważ przyczyna uschnięcia najczęściej bywa nieznana ,lepiej ją obciąć nie czekając wiosny w przeświadczeniu,że tylko wiosną się wycina części drzew,bo nie tylko.....................np. teraz wycina się też tzw. wilki,tj pędy "strzelające" pionowo w górę.Całe lato jest czasem na ich likwidację.I robić to należy sukcesywnie w miarę pojawiania się ich,albowiem niepotrzebnie zacieniają korony ,pobierają soki ,a pędami owoconośnymi nigdy nie będą.
A drzewa,Kochani,co z drzewami owocowymi po tych upałach?
Po utrzymujących się upałach być może trzeba będzie pomoc trawnikom,by wróciły do stanu z końca maja.By nie było żółtych ,lub szarych plam,co świadczy  o uszkodzeniu korzeni,jednak nie nieodwracalnym.Darnina ma to do siebie,że stosunkowo szybko reperuje to co zepsuła aura.No  -ale gdyby jednak upłynęły trzy tygodnie  i nic się nie zmieniało należy "włączyć" plan B i rozpocząć reanimację trawnika.Wszystkie zażółcenia i szarości i inne plamy ,mają zniknąć.Takiego ratunku będą potrzebowały szczególnie trawniki na glebach lekkich,piaszczystych.W tym celu ,kupujemy nawóz regeneracyjny na trawniki,lub tylko jakąś saletrę np wapniową.Ale,ale !!!!!!!!!!!!jakikolwiek by to nie był nawóz ABSOLUTNIE NIE ROZSYPUJE SIĘ GO NA SUCHY TRAWNIK.Należy ,albo obficie go podlać ,rozsypać nawóz  i ponownie podlać,albo rozsypać w czasie padającego deszczu.A tak w ogóle..............to nigdy niczego na trawnik nie sypiemy,no,może tylko wapno późną jesienią ,ale też nie zbrylone,tylko drobne i też najlepiej w czasie deszczu lub zaraz po nim.Myślę  -  że już teraz upały nie będą tak dokuczliwe dla roślin,bo "przechylamy się na tę druga stronę",bo dnia już zaczyna ubywać i już pod nieco innym kątem [jeszcze niewielkim],ale innym padają promienie słoneczne.Póki co............będąc na działce sprawdzajmy,czy ta wilgoć  sięga głębiej,czy  jest tylko powierzchowna.Szczególnie dużo wody potrzebują teraz wszystkie plonujące warzywa,a zatem pomidory,ogórki, i papryka już niebawem ,no i tak trochę teraz,trochę potem korzeniowe.Tylko buraczki bez nadmiaru wody ,będą smaczniejsze,będą słodsze.W zakończeniu tego ciągle wodnego tematu pamiętajmy o tych co plonują teraz.Plon przecież do swojego zawiązania potrzebuje wody,dużo wody by ją zmagazynować w sobie.Może tylko podam taki przykład: pomidory -  mają 90  proc.wody, a ogórki 98 proc.
A na działkach,co też słychać na działkach,poza tym,że rośliny się "spionowaly" po ostatnich deszczach,ale wody ciągle brakuje .
Jeżeli dziś się źle czujecie,to witam w klubie.Tak musi jednak być,bo zbyt intensywne występowały  ostatnio zjawiska pogodowe.Ale co tam.

Przychodzi kobieta do ginekologa.Ten rozpoczyna badanie i pyta  -  Ilu pani miała partnerów?. - Pięciu.,No może sześciu.To nie tak wiele,stwierdza lekarz.Cóż weekend był slaby odpowiada pacjentka.


środa, 8 lipca 2015

A ten wzmacniający koktajl to: duża garść czarnej porzeczki,1 łyżka miodu,zmiksowane.Do tego dolewam pół szklaneczki czerwonego wytrawnego wina.Że też wytrawne muszą być takie drogie.Ale znalazłam w średniej cenie ,z Chile .Po takim koktajlu sił do pracy więcej,bo to bogactwo witaminy C [w żadnym innym owocu jej tyle nie ma ] i zasilający  serce miód i wyganiający z organizmu niepotrzebne "osady",oksydanty  [utleniacze ] wino.Od wina giną szybkościowo.Kiedyś ktoś mnie zapytał,"a co właściwie niszczą,te utleniacze"?Wyjaśniłam tak jak ja to rozumiem.Utleniacze utleniają nasze" opakowanie" to jest komórki z których się składamy.I co? I ich ubywa.Utleniacze tak nas niszczą jak metal jest niszczony przez rdzę.Przepraszam,Wszystkich którym takie tłumaczenie się nie podoba ,bo jest zbyt infantylne.Ale widzicie Kochani,bo to jeszcze przed koktajlem wzmacniającym.


No  - a teraz do koktajlu i pracy.
A na działkach  plonowanie krzewów jagodowych w pełni.I wiecie co?Tak jak jestem w stanie zrozumieć działkowców  rezygnujących  z uprawy drzew owocowych,tak nie jestem w stanie zrozumieć tych ,którzy rezygnują z  uprawy krzewów.A przecież ,uprawa ich jest zupełnie nie kłopotliwa ,a i zrywanie owoców także.Nie ma potrzeby wchodzenia na drabinę .Można zrywać je na siedząco na rybackim stołku.Lekki i  nie kłopotliwy w przestawianiu.No  -  tylko należy przestrzegać I TO KONIECZNIE sposobów agrouprawy.Krzewy  [ myślę tu o popularnych formach krzaczastych,nie szczepionych na pniu ]  ,czy to agrestu,czy porzeczek,a szczególnie czarnej porzeczki winny  być COROCZNIE,TAK,TAK,COROCZNIE PRZEŚWIETLANE.Prześwietlane intensywnie.I tak np.jeżeli dziś porzeczka czarna ma 10 pędów,a z tego pięć starszych jak 3 letnie,to trzymajcie mnie kto może bo zaraz zrobię z nią porządek.Tak to mniej więcej wyglądało u mojego sąsiada Stefana,ale dawno,dawno temu.O jakże "serce musiało go boleć" jak prześwietliłam jego pierwszy krzew.ZOSTAWIŁAM TYLKO PIĘĆ PEDÓW.Tak ,tylko pięć.Trzeba było jednak czasu, ,by to zrozumiał.Już w następnym sezonie,zebrał z tych  pięciu przepiękne,dorodne,grube owoce.Piszę o tym ponieważ niedawno miałam okazję zobaczyć zbiory z krzaków czarnej porzeczki,bardzo dawno nie prześwietlanej.Toż to były "pypcie" nie porzeczki.Tak kiedyś mówiono na zdrobniale owoce.A do tego były mało soczyste i "drewniane".Zatem Kochani Moi Czytelnicy,jeżeli ma cieszyć  oko  plon ,krzewy jagodowe należy intensywnie prześwietlać,corocznie,o tej porze i proszę zapamiętać jeszcze taką oczywista prawdę o tych roślinach:PRZEŚWIETLANIE ICH ,TO ODMŁADZANIE.Młode krzaki rodzą duże owoce.Poszczególne jagody winny przypominać jagody niedojrzałej winorośli.Takie właśnie leżą u mnie w kuchni i czekają na przetworzenie.Ale przed tym zrobię sobie koktajl wzmacniający,bym miała siłę je przerobić na pyszną galaretkę bezpestkową.A robi się ją tak jak malinową,i jak każdą jagodową,o czym pisałam we wcześniejszych postach.
Czy potraficie sobie wyobrazić jak się czuje piłka przejechana przez Tira?Ja potrafię,bo taki się czuję,ale nie,nie narzekam ,toż to lato gorąco i parno ,winno być.A co tam na działkach?

wtorek, 7 lipca 2015

A co na działkach?Poza podlewaniem nie zalecam żadnej pracy,zbyt to ryzykowne,szczególnie dla osób starszych ,o jasnej karnacji, rekonwalescentów.Także należy zwracać uwagę na dzieci,by zbyt długo nie przebywały na słońcu i ..........................pijemy,pijemy,pijemy,tj uzupełniamy wodę którą wypociliśmy.Pijemy wzmacniające herbatki posłodzone miodem................i aby do czwartku Kochani,aby do czwartku,choć jakoś nie wierzę w tę zapowiadaną temp.20st.
Onegdaj bywało tak.Pod koniec lat 40,ych bardzo przyjażniłam się z Marylką,której mam "robiła "karierę polityczną.W pobliskich zakładach był dużą"szychą" partyjną.Coraz mniej miała czasu na przebywanie w domu z córką i już nawet mnie zaakceptowała choć na początku nie mogła na mnie patrzeć,bo też byłam brzydka,bo ruda i piegowata i w ogóle,ani samemu popatrzeć ,ani innym pokazać.Okazała mi to przy pierwszej wizycie.W tamtych latach w szkole robiło się gazetki.Było to tak modne ,że bez nich  żadne święta rewolucji i podobne się nie liczyły.W klasach do ścian przytwierdzone były poziomo listwy do których pineskami przypinało się okolicznościowe ,rozpostarte na dużych kawałkach brystolu gazetki.Na  nich wycięta z publikatorów zdjęcia  i rysunki i wierszyki.No  - my z Marylką miałyśmy co i z czego wycinać,bo jej mama przynosiła z pracy  tego ogromne ilości.Za zrobienie gazetek zawsze miałyśmy najlepsze oceny.A często też na lekcji o świecie współczesnym,wzbogacałyśmy tę uroczystość wierszami lub śpiewem.Pamiętam taka piosenkę o Syberii ....."Sybir ,Sybir o ukochany kraju nasz,kraju nasz,ziemio potomków Jermaka"..................Gdy zaśpiewałam to w domu   ojciec zapytał"powiedz mi kto to był Jermak"?Oczywiście nie wiedziałam "A ta Syberia to jest kraj nasz"? dopytywał ojciec?   ..........."..No to widzę,że nie wiesz co śpiewasz".przyjmij to do wiadomości,ze Jermak,to ataman kozacki,awanturnik,gwałciciel i okrutnik.Gnębił zamieszkujące w Syberii ludy.Można powiedzieć,że podbił ja dla Rosji.Ot i w takich sprzecznościach przyszło mi żyć.Za co chwalili w szkole,za to ganili w domu i odwrotnie.Ale to jeszcze nie  wszystko na temat brystolowych gazetek przypiętych do listewki pineskami.Od czasu do czasu zmieniała się tematyka na nich ,ale nie wiele.Bo np ,była na rocznicę rewolucji październikowej,a potem niedługo na urodziny Generalissimusa Stalina.............wielkiego przyjaciela dzieci,a potem na urodziny Lenina itd  itd.Raz na rocznicę rewolucji właśnie na naszej gazetce były starannie wycięte cztery profile ,zachodzące na siebie,Marks,Engels,Lenin,Stalin.Nauczycielka zapytała,Który mi się najbardziej podoba?Odparłam,że Tadziu.Osłupiała.Jaki Tadziu?.Wskazałam palcem kolegę".No ale ja cię pytam ,który z tych czterech?"Milczałam i za to milczenia dostałam ................"siadaj..........dwa".A  Tadziu poszedł do seminarium duchownego i został księdzem.Leży na cmentarzu w Rudzie Pabianickiej.I ile razy tam jestem odwiedzam Go.............moją pierwszą miłość za którą dostałam dwóję.
To ,jak to onegdaj bywało?
Wczoraj gdy w ten upał wróciłam od lekarza  dentysty  [ praca przy implantach  ],kumacie Kochani?...........przy implantach w taki dzień.Marzyłam tylko o jednym... o czymś co postawi mnie w pionie,i da siłę do końca dnia.Myśl............alkohol?..............nie w taki upał.Kawa ? będzie gorąca,.A niech tam ,pomyślałam ,zobaczę co będzie i dwie łyżeczki rozpuszczalnej kawy zalałam zimną wodą mineralną gazowaną.Ależ atrakcyjny to był widok.Spieniła się, jak najlepsze piwo,a jaka zimna a jak natychmiast działająca.Oczy dostałam jak  5 zł. moneta.Siły wróciły.Piana utrzymywała się na kawie.Spowodowały ją bąbelki zawarte w gazowanej wodzie mineralnej.No a jak już człowiek popije to jest głodny.I znów szybkościowo przygotowałam coś, co było bardzo smaczne ,a praca przy tym żadna.Ugotowałam duże kluski i posypałam je leśnymi jagodami i cukrem w niewielkiej ilości.Smakowały jak pierogi.Może jeszcze komuś "padniętemu" jak ja wczoraj zasmakuje takie jedzenie.Mam nadzieje.
Pozdrawiam Wszystkich i Pana Piotra.................Panie Piotrze! ............dziś będzie "Jak to onegdaj bywało"?,ale przed tym................

poniedziałek, 6 lipca 2015

Już bardzo szybkościowo bo p.dr dentysta czeka............uwaga !!!!!!!!!na mączlika szklarniowego,tj na białą muszkę.Pojawia się z powodu suszy na działkach ,ale też na uprawach balkonowych.Cz jest ten szkodnik,należy sprawdzić potrząsając energicznie roślinami.Jeżeli nagle unoszą się małe białe muszki,to jest to.Walka z nimi jest trudna,ale nie niemożliwa.Stosuje się opryski  przeznaczonymi do tego preparatami,ale należy je powtarzać co dwa tygodnie ,kilka razy.
Do ryby proponuje surówkę z marchewki [utartej]połączonej tylko z chrzanem i śmietaną i solą.. i cukrem ,by się nie napracować zbytnio w ten upalny czas.A gdyby się ochłodziło  do utartej marchewki można dodać utartej kalarepki,lub  kalafiora ,też utartego ,lub posiekanego drobniutko.Oczywiście surowego.

A kto lubi NA OSTRO.to proponuję:
3 ogórki kiszone rozdrobnione  2 cebulki ze szczypiorem,1 łyżeczka cukru  sól ,jeżeli potrzebna 4 łyżki oleju i odrobina sosu ostrego Tabasco.Oczywiście wymieszać i schłodzić w lodowce.Każde ostre danie winno być schłodzone,lepiej wówczas przechodzi przez przełyk.No, a do tego  zimne,bardzo zimne..............zgadnijcie co?
Podobno przepis na sporządzenie soli ,który podawałam we wcześniejszym poście jest niezrozumiały.Ale ja nie ośmielę się go tłumaczyć "BO ZA  NIM STOI WIEK",bo przecież jest to przepis ze starej książki kucharskiej p.M Monatowej,przed podaniem go informowałam o tym ,że przytaczam w oryginale.

Ale mam inna propozycję.Ja solę przyrządzam tak:
Około 8o dkg,do 1 kg soli smażę obtaczając kawałki w mące z odrobiną ostrej  sproszkowanej papryki i przyprawy kuchennej np Vegeta,lub Kucharek.Po zrumienieniu po obu stronach odkładam i smażę następną porcję .To tyle ryba.A teraz do niej:
Dwie obrane marchewki pokrojone w plasterki i dwie cebule obrane i też pokrojone w plasterki ,wielkość uzależniam od ilości smażonej ryby i jedna czubata łyżka masła i pół szklanki wody.To prużę do miękkości tj.około pół godziny,od czasu do czasu mieszając i sprawdzając czy nie należy dolać wody.:Pod koniec prużenia dodaje  szczyptę przyprawy kuchennej,łyżeczkę   [nie pełna ] cukru,i też  niepełną łyżeczkę startej gałki muszkatołowej  i szczyptę imbiru .I niech się tak jeszcze po pruży kilka  minut.Potem  przekładam tym rybę:warstwa ryby,warstwa marchewki z cebulką itd.Jest najlepsze jak "wytrzyma" do następnego dnia i jest odgrzane w piekarniku,lub mikrofali.Ale jeżeli ma być zjedzone zaraz po przyrządzeniu winna w żaroodpornym naczyniu kilka  minut postać na płycie grzejnej.Też jest smaczna,podana tego dnia ryba ,ale podobno następnego smaczniejsza ,ale nie potrafię stwierdzić jednoznacznie czy tak jest bo u mnie do następnego dnia nie "wytrzymuje."

I jeszcze to:.Nie dziwie się, że  inne przepisy są niezrozumiałe.Bo tak dokładnie jak ja podaje i ilości i sposób przyrządzenia  inni tego nie robią .No cóż,pozostaje mi być zadowoloną z siebie.
Gorąco,powietrze z małą zawartością tlenu.I jest parno.Ale Moi Drodzy !!!!!!!!! zawsze jeszcze może być gorzej,ot,np, można mieć dziś wizytę u dentysty.I przydarzyło się to właśnie mnie.I co? nie jest Wam trochę chłodniej?

niedziela, 5 lipca 2015

W związku z nienormalną jak na tę strefę geograficzną temperaturą,zakupione owoce,lub warzywa mogą się  łatwiej,szybciej,"psuć".A ja przypominam:::::::::::::nie należy,ani jeść,ani przerabiać,nawet tylko lekko podgniłych,owoców i warzyw.I nie wystarczy wykroić miejsca "zepsutego" ponieważ cały egzemplarz jest już siedliskiem trujących pleśni,które nie giną nawet podczas gotowania.Bądźmy zdrowi..............tego życzy ciotkamalinka.
Można ,bardzo łatwo  i dość szybko uzyskać pędy sałatowe  [ tak to nazwę ],jeżeli teraz posiejemy sałatę ,typ masłowa.To nie jest pora na jej siew.Teraz nie zawiąże główek,tylko będzie usiłowała zakwitnąć i to  chodzi.Prawda jakie proste?Ale ja pamiętam jak w sklepach ogrodniczych  można było kupić nasiona  GŁĄBIKA KRAKOWSKIEGO.Była to właśnie sałata łodygowa.Potem jakoś przestał ten głąbik być modny i przestał bywać w sklepach ogrodniczych.

I jeszcze tylko na koniec dzisiejszego spotkania taka informacja..............
A na działkach być może niektóre sałaty....................-  no szczególnie te w szklarni.Bowiem zamiast wiązać główki wyrastają w pęd kwiatowy.Tak niestety się dzieje gdy występuje wysoka  temperaturaI to co teraz napiszę,może zdziwić Państwa.Zostawmy te  sałaty ,a nawet podlewajmy,niech tak dorosną do momentu pojawienia się pąków kwiatowych w szczycie pędu,ale nie dłużej.Wówczas go wycinamy i po obraniu ze skórki rozdrabniamy i sporządzamy przepyszną ,bardzo delikatną surówkę ,dodając do niej tylko śmietanę sól cukier  i chrzan.Albo można po obraniu ze skórki  [  bo łykowata ] dołożyć do ogórków ,które  właśnie mają być kiszone na małosolne.To jest pyszne i delikatniejsze od ogórka,a do tego zdrowe bo  bogate w innulinę  [nie mylić z insuliną]Innulina to prebiotyk,zawarty w warzywach korzeniowych w cebuli w czosnku i wielu wielu innych,ale najwięcej jej jest w tzw. głąbach ,które moja sąsiadka przynosiła zawsze mnie jak kroiła kapustę ,luk obierała z listków sałatę.A mówiła  tak "przyniosłam ci kaczana",bo tak zwano głąby na kresach,skąd pochodziła.Było to jednak kiedyś do momentu jak w mojej poradni osiedlowej zaproponowano badanie na osteoporozę.I choć jesteśmy w podobnym wieku, ja jej nie miałam co lekarza na tyle zdziwiło,że spojrzał w moje dokumenty,czy nie pomylił daty urodzenia?Bo jak to, starsza pani a osteoporozy nie ma?W tym miejscu westchnęłam i stwierdziłam,że nareszcie działka  coś [ poza pracą ]  mi dała,czemu lekarz nie zaprzeczył.Ale,ale potem okazało się ,że to nie wszystko,bowiem innulina poprawia wchłanianie wapnia  z przewodu pokarmowego i kieruje to wapno do kości.Od tej pory sąsiadka swoje kaczany zjada sama.I nnulina także powoduje wzrost korzystnej dla organizmu mikroflory,obniża cholesterol i wiele wiele dobrego daje, organizmowi ludzkiemu,  a szczególnie  osobom chorym na cukrzycę.Mogłabym o tym pisać i pisać,ale jeszcze chciałabym poradzić coś co wiąże się z uzyskaniem pędów kwiatowych w sałacie.
O podlewaniu,już pisać nie będę,bo jest to sprawa tak oczywista jak to,że już we wtorek,a najdalej w środę pojawią się burze.Ta susza i ta temperatura może być już uciążliwa i irytująca .............prawda?.Bo "popatrz mój drogi,przecież wczoraj tu podlewałam i co?" i drogi patrzy i co widzi,że podlane wczoraj rośliny dziś rano,no może takie trochę późniejsze rano,te rośliny są zwiędnięte.A wiecie czemu?Ano  -  temu,że one są bardzo inteligentne i wiedzą co robić w takiej sytuacji.Posiadają na liściach aparaty szparkowe...............które to służą im do oddychania  i wydalania ,lub zatrzymywania wody w roślinie.Jak "czują suszę" to zamykają aparaty,co łączy się ze zjawiskiem kurczenia,a wizualnie z więdnięciem.Nie należy zamartwiać się z tego powodu,tylko dostarczyć wody ,roślinie,a gdyby nawet to nie nastąpiło  to "powiędnie "sobie tak do wieczora a w nocy "pooddycha pełną piersią" wyprostowując  zwiędnięte listki i ile tylko sił w jej roślinnych "piersiach""wciągnie w te piersi tlen i parę wodną.A skąd ta para?A z parującej gleby z powstałej nad ranem rosy i tak to trwa ,aż do pierwszego deszczu.A człowiek ?.Owszem jest tym roślinom potrzebny,akurat tak bardzo jak one jemu.I jest to piękne,tak uważam,mieć świadomość,że jestem cząstką tego świata,tej przyrody.I w tym momencie przypomniałam sobie jak któregoś dnia pewna młoda osoba ,patrząc na mój balkon  ukwiecony bardzo. powiedziała........."jest to pani osobisty wkład w uczynienie tego świata piękniejszym"..........jakież to było miłe..............nigdy tego nie zapomnę.


No tak ja tu o wszystkim i o niczym a tam na działkach...........
Rozmawia dwóch kolegów:
- Żonę w domu trzeba trzymać krótko!!!!
- Święta racja  -  góra ,dwa ,trzy lata.


A co tam słychać na działkach w ten upał,generalnie nie sprzyjający wielu roślinom,ale to z powodu braku wody .............,bo gdyby było jej pod dostatkiem ,to taka temp jest lubiana przez winorośl,paprykę pomidory ogórki,dynię i inne dyniowate.