sobota, 7 lutego 2015

CIS,to mój ulubiony iglak.Jest mało wymagający.Może rosnąć w cieniu,nie wymaga zakwaszania gleby i doskonale znosi przycinanie pędów,a także krótkie strzyżenie ,po którym ładnie się zagęszcza I w związku  z tym może stanowić żywopłot np cis pospolity,lub cis pośredni.Pierwsze strzyżenie wykonujemy na wiosnę i możemy je kontynuować przez całe lato  ,kończąc jednak w połowie sierpnia.Jednak starszy,zaniedbany żywopłot cisa należy potraktować ostrożniej i cięcie "zafundować" mu dopiero w lipcu i tylko ten jeden raz.Za rok ponowimy je.

CHOJNA.Na działkach występują przeważnie formy  krzaczaste,karłowe.Mnie najbardziej podoba się odmiana przewieszająca pędy o nazwie "Pendula".Można  Chojny ciąć wczesną wiosną i ewentualnie skorygować pod koniec lata.

JAŁOWIEC.Najczęściej spotykany jest jałowiec pospolity.On z kolei wymaga słonecznego stanowiska,ale dobrze znosi zimy ALE JEST ODPOWIEDZIALNY ZA CHOROBĘ GRUSZY O NAZWIE RDZA GRUSZY.To te pomarańczowe plamy na liściach w drugiej połowie lata.Jałowce rosnące  pojedynczo,nie wymagają cięcia,z  resztą jałowiec  nie za bardzo to lubi.Ze starszych uciętych  pędów,już nie odrasta.Ot! taki po prostu chimeryczny iglak.

To tyle na dziś ,jutro cd tematu.

Termin cięcia pnączy,tak jak innych krzewów ozdobnych  [kwitnących ],uzależniony jest od pory kwitnienia i po przekwitnięciu,zawiązywania pąków kwiatowych.Te które kwitną wiosną,jest rzeczą oczywistą,że pąki kwiatowe  zawiązały ubiegłego lata i jesieni.i cięcie takich wykonuje sie po kwitnieniu..Te które kwitną latem można ciąć, nawet intensywnie zimą i na przedwiośniu.Większość pnączy jednak nie wymaga cięcia formującego.Ograniczamy sie tylko do usunięcia pędów chorych i połamanych.Jedynie winorośl ,o czym już wspominałam wczoraj ,tnie się dopiero po  rozpoczęciu wegetacji i to intensywnie .wiosną i latem. Winorośl wtedy łatwo zabliźnia rany i nie ma miejsca tzw "płacz winorośli".

A iglaki,ileż mam pytań o iglaki ,czy należy, a może nie powinno się je ciąć.Nawet na spacerze z psem  jestem w tej sprawie zaczepiana na moim Żubardziu  [dzielnica Łodzi ],bo jeszcze jestem przez niektórych rozpoznawana ,po 15 latach pracy w radiu w audycji "Ogrodowe nowinki ciotki Malinki."
I zaraz Państwo się zdziwią jak wiele iglaków można .a nawet należy ciąć
A teraz witam Działkowców,cd CIĘCIA.
Jestem zasmucona ,bo dowiedziałam się że bardzo zle znoszą tę nietypową zimę rodziny pszczele.A jednak .Zbyt to skomplikowany proces ,życie pszczół,powiem tylko,że onegdaj Ajnsztajn powiedział "Jeżeli wyginą pszczoły,ludziom pozostanie  4 lata istnienia."

piątek, 6 lutego 2015

Onegdaj bywało tak.Zaraz po wojnie przez mój dom rodzinny przewinęło się ludzi,oj przewinęło.W poprzednich  blogach informowałam obszernie o tym,ale nic nie wspominałam o Tali.Tala,czyli Natalia ,była Niemką.Jej ociec i brat zginęli na froncie wschodnim.Pozostała matka i jej młodsza siostra.I to właśnie one  wraz z cofającym się  frontem ruszyły na zachód.Do dziś nie wiem czemu został Natalia,może nie czuła się Niemką [doskonale mówiła po Polsku ]  a może bała się tego co może spotkać ją po drodze.Wszak słychać było o gwałtach i morderstwach a ona miała 20 lat.A że nie miała się gdzie podziać moi rodzice postanowili,że zostanie u nas.I tak była [ukrywana przez czas jakiś ]  Z resztą ona i jej rodzina była nam znana.Poczuła się w obowiązku coś robić  -  pomóc i tak to stała się pomocą domową.Początkowo nie wychodziła z domu.Lepiej by Polacy o niej nie pamiętali,bo w tamtych czasach "Niemiec to wróg",bez względu na to jakim był człowiekiem.No ale niechby próbował kto ją ruszyć,to miałby do czynienie z moją mamą,a tego zdecydowanie każdemu odradzałabym.Była u nas do 1950 r.W tym to czasie wymyślała różne prace np pamiętam jak którejś wiosny szczotką ryżową na podwórku szorowałyśmy  chodniki z kuchni.Ludzie starsi pamiętają być może takie w poprzeczne kolorowe paski,robione na bardzo prowizorycznych domowych krosnach.O właścicielach takich krosien mówiło się "łapinitki ".Nawet dobrze im się powodziło ,bo przemysł jeszcze nie ruszył,zatem kupienie chodnika czy dywanu po prostu było nie możliwe.A te chodniki były zrobione z różnych niepotrzebnych w domu szmat i ubrań.Czasem mama mówiła patrząc na chodnik  " o to mój sweterek,a taką miałam spódniczkę itd" No to sobie te spódniczki i sweterki zawarte w chodniku szorowałyśmy razem i wiele czasu z nią spędzałam i lubiłam ją i myślę ,że ona mnie też.A wracając do szczotki,bo to bohaterka dzisiejszego odcinka,to była zrobiona z bardzo ostrej  ryżowej słomy  [podobno ] Przeważnie nią się szorowało niemalowane podłogi w każdą sobotę.Ale  u nas  na szczęście takiej potrzeby nie było,bo jak Państwo  pamiętają były pomalowane taką farbą co to schła  przez dwa tygodnie i miała kolor jasny orzech.Wyszorowane chodniki schły rozwieszone na ogrodzeniu od ogrodu i potem w domu pachniało wiatrem.Natalia ,zwana jednak przez wszystkich Talą  bardzo długo mówiła pacierz przed snem.Często tak długo,że aż zmarzła i wówczas szybko  wślizgiwała się pod pierzynę i nakrywała prawie na głowę.Myślę,że modliła się nadal o powrót do rodziny ,za którą tęskniła,a o której nic nie było  wiadomo.Dopiero w 1950 r.i wtedy to właśnie moja mama pomogła jej dostać się do Niemiec do RFNu.Jak to zrobiła,nie wiadomo.Tajemnicę zabrała do grobu.Wiem tylko tyle,że  to dzięki temu,że pracowała w Urzędzie Miasta. Wiem ,ze szlak do Niemiec prowadził przez Czechosłowację.Udało się ! i była z nami w stałym kontakcie i raz też odwiedziła ale,to już znacznie,znacznie później.Dostawałam czasem od niej perfumy firmy o dziwnej nazwie 4711.I tej firmy najbardziej  lubiłam "Toskę"Ciekawe czy jeszcze taka jest?Ale,zanim wyjechała oj działo się wiele, działo np raz uprosiła moją mamę by pozwoliła jej ze mną pojechać do katedry.A potem okazało się,że nie byłyśmy w katedrze tylko w ewangelickim kościele,z resztą usytuowanym  nieopodal. No i powstał problem "to ty ją zaprowadziłaś do niemieckiego kościoła"? Ojciec zażegnał  spór i niepotrzebne  ewentualne  dalsze dyskusje,mówiąc "ale jak widać ten Niemiecki  Pan Bóg jakoś krzywdy jej nie zrobił"Jak to wówczas inaczej wyglądało ,prawda?A do "kolorowej tolerancji" jakaż daleka droga.ale wracając jeszcze do czasów gdy była  Tala.Ojciec [znowu] obserwując ją jak też długo się modli pod  jej prześcieradło włożył szczotkę ryżową.Ona jak zwykle wślizgnęła sie pod pierzynę i krzyk pobudził wszystkich,a mama znająca swego męża nazbyt dobrze , natychmiast  zwróciła się do niego ze słowami "oj Stachu,Stachu".
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
Drodzy moi Współsiostry i Współbracia  w kłopocie.Już wiele rad podawałam zawsze wypróbowanych na sobie,ale jeszcze takie.Jeżeli na obiad jest zupa,to zjedzmy ją,ale drugie danie za godzinę.Wiem to kłopotliwe,no to zrezygnujmy z zupy.Myślę tu o kalorycznej oczywiście.Rodzina "pogryza "przed telewizorem słone paluszki  [jeden 20 kal,ale co to  jest jeden] lub orzeszki,a my główkę kapusty pekińskiej,rozebraną na listki.Wiem że to nie to,ale tam stoi waga i jak drgnie w lewo to  jakaż to radość.I taka jeszcze rada.Owoców lepiej nie jeść po kolacji .Lepiej po obiedzie ,ale też po 2 godz.Te po obiedzie jeszcze "spalimy" a te po kolacji odłożą się w formie tłuszczu,a to za przyczyną zawartego w owocach cukru.Cukier jako produkt energotwórczy ,daje energię i my ją wykorzystujemy ,no ale nie w nocy.Także na noc nic nie słodzimy.Herbaty też zapyta może ktoś,? a ja odpowiem,herbaty na noc lepiej nie pić żadnej ,ani słodkiej ani nie słodkiej  bo utrudnia zasypianie.Teina w niej zawarta działa o wiele dłużej jak zawarta w kawie kofeina.
A teraz króciutka informacja pt:WITAM ODCHUDZAJĄCYCH SIĘ.
No i tu problem.Bo gdybym chciała wszystko o cięciu drzew i krzewów i ozdobnych krzewów i pnączy napisać nie skończyłabym tej wiosny.Zatem proszę wybaczyć,że będą to informacje hasłowe,ale też wyczerpujące temat,no i nie wszystkie podam dziś.Pielęgnacja krzewów ozdobnych,nie będzie sprawiała kłopotu,jeżeli "damy " im dużo wolnej przestrzeni i wybierzemy dobre stanowisko.Cięcie ich jest jednym z podstawowych zabiegów i poprawia  wygląd,ale nie tylko,także zdrowotność.Przez cięcie niejednokrotnie zmuszamy je do obfitszego kwitnienie a także owocowania.Każdy krzew ma charakterystyczny ,dla siebie pokrój.Te uprawiane na działkach,wykazują dużą zmienność.Mogą być wyprostowane,łukowate,lub płożące.I już widzę niezadowolenie w oczach czytających,"kiedy wreszcie napisze coś konkretnego".Już pisze:Termin cięcia,zależny jest od tego czy roślina ta   [np krzew] kwitnie wiosną,często przed rozwojem liści,czy latem. Te wcześnie kwitnące,tworzą pąki kwiatowe latem roku poprzedniego: np forsycja,,krzewuszka,tawuły wczesne,lilak,wajgela.U tych krzewów cięcie przeprowadza się po kwitnieniu,skracając przekwitłe pędy ,ale pędy stare ,chore uszkodzone można ciąć na przedwiośniu.Natomiast krzewy kwitnące latem jak hortensja,tawuły,powojniki,cięcie ich przeprowadza się w marcu,bo wówczas najlepiej goją się rany.To też jest ważne.Tylko krzewy o ozdobnych liściach lub pędach,przycina się dość mocno wiosną,szczególnie wtedy gdy chcemy uzyskać,ładne wybarwienie nowych pędów i liści ,od choćby jak u bzu koralowego,czy derenia białego odmiany syberyjskiej.Część krzewów można przycinać nawet  zimą,tj w okresie spoczynku,ale rany szybciej zasychają ,gdy wykonujemy tę pracę w dzień słoneczny przy niezbyt dużym mrozie.Nas może rozgrzać  piersiówka,lub gorąca" herbata z prądem",a biedą roślinę co?Jeżeli po cięciu roślina "płacze" tak jak winorośl,brzozy,klony,kasztanowce i aktinidie,to cięcie wykonujemy dopiero po ruszeniu wegetacji,bo takie "zapłakane" gorzej goją rany.A na koniec dzisiejszej informacji przypominam,że sekatory,piłki czy inne narzędzia należy przecierać szmatą skropioną spirytusem salicylowym.Podaje  spirytus bo tani,a ilość jego stosowna do potrzeb.Jak i kiedy ciąć w części sadowniczej o tym jutro.I proszę się nie niepokoić ZDĄŻYMY.
NO I NIE WIEM OD CZEGO ZACZĄĆ,tyle się nazbierało informacji.ale mój ojciec powiedziałby,najlepiej od początku.Zatem witam Działkowców.

czwartek, 5 lutego 2015

Odpowiadam na pytanie Pana Piotra.Czemu jabłoń kwitnie,a nie rodzi owoców?By rozwiązać ten dylemat,za mało mam informacji o drzewie.Wiem tylko,że nie ma 10 lat,co sugeruje,że jest to jakaś nowa odmiana.I choć one [te nowe]  wchodzą dość wcześnie w okres owocowania ,też są pewne różnice.No ,ale nie takie jak u starych odmian , gdzie kosztel owocuje dopiero po 10 latach.Zatem trzeba by zacząć od korzeni.I tu problem,bo nie wiem na jakiej podkładce drzewko jest zaszczepione :czy na karłowej,czy półkarłowej,czy wysoko rosnącej.Bo w związku z tyk korzenie mogą sięgać ,płyto lub  głęboko. I nie wiadomo na co w tej glebie trafią,bo może na wysypisko śmieci,a może na gruz.A kora drzewa,jak ona wygląda?czy przypadkiem nie jest pęknięta  [od mrozu] i odsłania się miazga.A jak wygląda korona tej jabłonki,czy nie jest zbytni o zagęszczona ? a może w owocowaniu przeszkadzają "wilki" [pędy rosnące w górę pionowo].Ale najbardziej  prawdopodobne jest to ,że żeruje tam kwieciak.To taki szkodnik,który,"wyjada" dno kielicha kwiatowego czyli małe jabłuszko.Obecność jego można stwierdzić  w czasie kwitnienia.Część kwiatów nie rozwija się i początkowo białe pąki brązowieją.W środku jest larwa ,która po uprzędzionej przez siebie nici ,wychodzi ze zniszczonego zawiązka owocowego.Dostaje się do ziemi.Przez zimę jest poczwarką a na wiosnę dorosły owad {żuczek] wędruję w koronę jabłoni by tam składać jaja,po jednym w każdy pąk kwiatowy.Ma taki przyrząd,którym ten jeszcze zielony pąk,ale już nabrzmiały przecina.Odwraca się tyłem i składa jajo Przyroda daje sobie radę.Jeżeli ktoś pragnie zniszczyć kwieciaka to oprysk preparatem owadobójczym  winien wykonać wówczas jak zielony pąk jabłoni przemienia się delikatnie w biały I to tyle Panie Piotrze.A przy okazji "rozprawiłam się z kwieciakiem."

Do jutra Kochani,do jutra.
JESTEM  -  DOPIERO I  NIE NA DŁUGO   bo to już nie ta pora.Późny ranek jest najlepszy,ale pierwszy  czwartek miesiąca  to Madzia,moja kochana kosmetyczka,co to ze mnie młodszej nie zrobi choćby nie wiem jak się starała ale nie o to chodzi.Chodzi o to by było mi wygodniej i zdrowiej żyć.

Ale jest jedna pilna sprawa.Odpowiedź na pytanie.

środa, 4 lutego 2015

Nie wiem kiedy ta książka była wydana bo takiej informacji nie ma,ale jest taka,że została nagrodzona w 1910 r. na jakiejś wystawie w Warszawie i Lwowie.Napisała ją pani Maria  Ochrowicz  Monatowa  a tytuł to:"Uniwersalna książka kucharska". I  w niej to znalazłam przepisy na sporządzenie drobiu i jakiego drobiu?

1 - szy przepis."Przepiórki lub kurki wodne,duszone z ryżem"
Oczyszczone ptaszki dusić obłożone słoniną   [br,to ode mnie] w rondlu.Osobno ugotować ćwierć kilo ryżu.Gdy przepiórki obrumienione,podlać bulionem.przekroić na połówki i przekładać w rondlu warstwami ,ryż i ptaszki ze słoninką.Posypać posiekaną pietruszką i wlać pół litra śmietany i wypiec pod przykryciem w piecu przez pół godziny .
Schabowy z kapustą to danie mało kaloryczne w porównaniu do tego.A to ode mnie.

2-gi przepis.|Dublety krzyki i słonki.Są to ptaszki bardzo smaczne,z długimi dziobami[napisane jest z długiemi],na które  poluje się na błotnistych polach.Najlepsze są pieczone w piecu jak przepiórki lub bekasy.


Wszyscy znamy bekasy prawda?

No ,ale koniec na dziś nadszedł i tak myślę,że powinnam przygotować Działkowców  do cięcia,choć przyznam, akurat tego zabiegu agrotechnicznego nie lubię.
Z dawnych czasów mam w pamięci pewną potrawę przygotowywaną przez mamę.Obowiązkowo na Wielkanoc,pieczona w piekarniku była kulka cielęca  [to ta tylna szynka] był też faszerowany mostek cielęcy,także pieczony.Mostek to ta część z żebrami.Podważało się płat mięsa i wkładało tam farsz.Potem zaszywało.Ale kto teraz to robi? Ja także nie.Postanowiłam jednak nie zaprzepaścić smaku tego farszu W Y Ś M I E N I T E G O   i zrobiłam coś takiego.Dość gruby płat piersi kurczaka przekroiłam  przez środek,jednak nie dokrawając do końca.W ten sposób uzyskałam duży płat w całości.Pobiłam nieco,by jeszcze bardziej rozpłaszczyć.[Mięsa drobiowego nie solę przed obróbką termiczną ,bo twardnieje.]No i przygotowałam farsz, kawałek słodkiej chałki lub bułki maślanej namoczyłam krótko w mleku,odcisnęłam,dodałam drobniutko posiekaną natkę pietruszki, [nie żałowałam] i jedno jajko i przyprawę kuchenną zamiast soli,ale może też być Maggi .,no i to co najważniejsze w tym nadzieniu,to kilka drobiowych ,4,5] wątróbek usmażonych na maśle krótko,by nie stwardniały i pokrojonych w kostkę i masło ze smażenia też dodałam.Wymieszałam dokładnie i wyłożyłam na fileta,zwinęłam.Owiązałam nitką i dałam na patelnię na gorący tłuszcz.I jaki by ten tłuszcz nie był,zawsze na koniec smażenia daję łyżkę masła.Bardzo poprawia smak.Francuzi smażą na oliwach,olejach,a na koniec zawsze dają masło.Na wolnym ogniu winno się przyrumienić po jednej i drugiej stronie Potem daję kilka łyżek zimnej wody i pokrywkę i niech tak powoli się dosmaży aż do środka jeszcze około pół godziny,ale na bardzo  małym ogniu.Gdyby "zawijas" nie chciał się zmieścić na patelni można go uformować jak rogalika.Po wystudzeniu odwinęłam nić."Trzymał fason"I co teraz z tym zrobić?Odgrzać do obiadu.Ta porcja jest dla 2 osób,lub zimne kroić w plasterki do kanapek,PYCHA.No -  to tak 
 można też zjeść pierś kurczaka.Prawda,że jest to nieco inaczej?


|A teraz już tylko jako ciekawostkę z bardzo starej książki kucharskiej, jak onegdaj drób jadano?
Pokrzywa ,występuje  najczęściej w zaroślach,przydrożach  a także jako chwast w ogrodzie,ale tylko tam gdzie gleby są,żyzne,próchniczne i bogate w azot.Tak ,że proszę sobie nie myśleć,byle gdzie,nie rosną.Wiosną młode pędy mogą być dodawane do zup lub podawane jako szpinak br............ niestety smaczne to nie jest.Ze względu jednak na wzbogacanie organizmu warto  zasilić się pokrzywą,szczególnie wiosną.ale można to zrobić w sposób "bezbolesny".Świeże i młode liście odwirować w sokowirówce a sok z nich pić po dwie łyżeczki dziennie.Można przetrzymywać go w lodowce.Siły witalne,których brakuje wiosną WRÓCĄ.Nie bez znaczenia jest też to,że bogata także w sole mineralne pokrzywa,może być stosowana,jako nawóz pod pomidory i ogórki.Robimy to tak:garść drobno pociętych pokrzyw i dwie garście kompostu,wrzucamy na dno dołka przed sadzeniem pomidorów.Także w rzędach  w których będą siane ogórki można dać i kompost i pokrzywę.Można także pocięte ziele wraz z korzeniami zalać wodą i pozostawić do przefermentowana ,na dwa ,trzy tygodnie.Tylko niewielka jego ilość dodana do konewki już spełni swoje zadanie,a nawożone rośliny będą szczęśliwe  i zrewanżują się obfitym kwitnieniem lub owocowaniem.Niegdyś włókna uzyskane z łodyg wykorzystywano do wyrobu sznurów i tkanin.A pamiętacie Państwo jak pisałam w dziale "Jak to onegdaj bywało?" o pończochach które nosiłam w czasie okupacji i właśnie były z pokrzyw.A na zakończenie tego tematu.Oczywiście pokrzyw nie uprawiamy w ogródku zielarskim.Na pokrzywy idziemy z koszem jak na grzyby.

A za moment sprawdzony i wymyślony przeze mnie pewien kulinarny przepis.Oj co ja piszę po prostu danie,które może być i obiadowe i śniadaniowe i kolacyjne.
Nie wybaczyłabym sobie tego gdybym pominęła jako zioło pokrzywę.

wtorek, 3 lutego 2015

Na zakończenie dzisiejszego spotkania mam do Państwa prośbę.Jeżeli uważacie że to co piszę jest warte przeczytania,proszę podajcie adres bloga znajomym,może Im przypadną do gustu zawarte treści.
Smuteczek mnie ogarnął,więc dla rozweselenia dowcip z czasów przedwojennych.Konstruktorzy  samolotów w Polsce,mają kłopot,bo co nowa maszyna wyleci  to po kilku minutach odrywają się jej skrzydła.I tak to trwa i twa aż jeden młody i tylko pomocnik zaproponował:" miedzy kadłubem a skrzydłami proszę wywiercić dziurki,jedna przy drugiej".Oczywiście początkowo zgody nie ma ,ale po pewnym czasie ."No dobrze ale ty będziesz pilotem oblatywaczem".Zgodził się i ku zdziwieniu wszystkich bezpiecznie wylądował.No i oczywiście pytania,"skąd ,dla czego itd"Wyjaśnił krótko:"wiecie ,jest taki papier zwany toaletowym firmy Solali  [taka była przed wojną],on ma co jakiś czas dziurki i wyobraźcie sobie,sprawdzałem,że nigdy tam właśnie się nie urywa ."
Onegdaj bywało tak:Zima ,rok 1945.Dopiero co sprowadziliśmy się na nasze przedwojenne mieszkanie,gdy przyszło  przyjąć na kwaterę na trzy doby żołnierzy Radzieckich,a jak się potem okazało narodowości Ukraińskiej,ale mój ojciec bez trudu się z nimi porozumiewał .Było nam bardzo ich żal.Byli głodni,bo w kieszeniach mieli tylko ziarna pszenicy do pogryzienia,a w manierkach bimber,którym ich poczęstowano wcześniej.Chcieli koniecznie się podzielić z nami tym, niewiadomego  pochodzenia alkoholem.ale nikomu nic się nie stało .ojciec wypił z nimi by ich gościnności nie urazić.Mama coś tam przygotował na zakąskę i o ile się nie mylę,były też zacierki na wodzie,posolone.Smakowało im to bardzo bo to coś ciepłego i pożywnego.No cóż ,sami nic więcej nie mieliśmy.Byli z okolic Mińska i wspominali pozostawioną tam rodzinę.Jeden miał na imię Aleksander.Opowiadali jak zostali wcieleni do Czerwonej Armii ,gdy tylko się na tamtych terenach pojawiła.Nie chcieli sprawiać kłopotu,więc spali na podłodze,ale mama coś im tam dała z pościeli.Zdjęli z siebie płaszcze  przed spaniem,które nie były obrębione na dole i pachniały wiatrem.Ale już drugiego wieczora po skromnej kolacji śpiewali i to tak często,że zapamiętałam  słowa.A było to tak:"Ukraina ziemia czorna,da ziemia czorna ,da hjej.Baćko Stalin krutit ziorna,da krutit ziorna,da hjej.Da hjej,da hjej,da serce zabaleło,da zabaleło da hjej.Gdy odchodzili żal im było opuszczać tymczasową kwaterę.Ciekawa jestem,czy przeżyli?Bo chyba nie przeżył Rosjanin,który stacjonował później  a  o którym pisałam wczoraj Był z ówczesnego Leningradu i maił na imię Sasza i był znacznie dłużej i obiecał że w drodze powrotnej nas odwiedzi jeżeli przeżyje.
"Nie pójdę do kina, bo po pierwsze nie mam pieniędzy"."No to nie musisz już wymieniać co po drugie.
A za moment "Jak to onegdaj bywało?"
Chciałabym zachęcić Państwa do zorganizowania ogródka witaminowego na parapecie.Ileż możemy dostarczyć niewielkim kosztem sił witalnych,nie do zastąpienia niczym innym.Proponuję niewielką skrzynkę balkonową.Może być używana.Należy ją umyć i na dno wsypać KERAMZYT.To takie kulki magazynujące wodę,gdy jest w nadmiarze.W sklepach ogrodniczych jest dostępny.PIASEK,koniecznie musi być czysty.Taki z kolei kupuje się w sklepach z artykułami dla zwierząt.Służy do wysypywanie w klatkach z ptakami [groszowy wydatek].Do skrzynki sypiemy najpierw keramzyt,potem piasek,potem podlewamy i przystępujemy do sadzenia : kilku cebul,kilku pietruszek i choćby ze dwa selery.Za wyjątkiem pietruszki,którą całą chowamy to  selera i cebulę tylko do połowy.Utrzymujemy średnią wilgotność,a temperatura w mieszkaniu jest wystarczająca ,by wszystko już za dwa tygodnie się zazieleniło.Ścinamy w miarę potrzeb Po ścięciu odrastają.A za kilka tygodni możemy wystawić skrzynkę za okno ,lub na balkon.Ileż to razy dodalibyśmy do surówki,sosu czy zupy jakiejś natki czy szczypioru,ale akurat nie mamy pod ręką.A tu mamy .I proszę nie dziwić się pędzeniu selerów,tylko spróbować dodać jego natkę do rosołu,pomidorowej,krupniku,a szczególnie jarzynowej.
A TERAZ,A TERAZ O  PĘDZENIU. Nie nie ,oj proszę tak nie myśleć.Chodzi o pędzenie warzyw.
Uwaga ! odchudzający się.Na wstępie piszę do Was.Wiosna  to zły okres dla naszego organizmu.Należy pamiętać  o systematycznym podawaniu witamin,może pod postacią surówki? I taką chcę zaproponować.Wypróbowałam.Smaczna.Jeden duży seler naciowy ,pokroić,,na tarce o dużych oczkach zetrzeć gruszkę.Skropić to sokiem z cytryny,by nie ściemniało,dodać kilka pokrojonych w paseczki suszonych pomidorów,nieco [tylko nieco]posolić i posłodzić.Dodać 3 łyżki oleju   i wymieszać.Innego dnia zamiast pomidorów dodać pokrojone w paseczki suszone śliwki  łyżkę sparzonych rodzynków.Reasumując.Baza to seler naciowy i gruszka,a pozostałe składniki są wymienne.I jeszcze taka uwaga na koniec.Pomimo odchudzania olej należy dodawać by przyswoiły się wszystkie witaminy.np te z grupy B,co to między innymi dbają o to byśmy się nie denerwowali i A na piękną skórę,włosy i paznokcie i D,no ta to na wszystko.

poniedziałek, 2 lutego 2015

"Co dostałaś na imieniny od męża,zapytała" jedna płotka pluskająca się przy brzegu,drugiej płotki?"Piękny różowy ręcznik" odparła zapytana.
No tak,nie ma jak" trafione" prezenty,prawda? I tym ,wymyślonym przeze mnie  dowcipem  żegnam się z Państwem.To tyle na dziś.Mój pies chyba dołączy do strajkujących ,bo bardzo mu sie nie podoba że jeszcze nie  jest na spacerze.
Onegdaj bywało tak.Jak już wspomniałam we wcześniejszych postach,artykuły chemiczne były bardzo mizernej wartości.To Niemcy ,są dobrzy " w te klocki",ale zaraz po wojnie gospodarka i przemysł ,zarówno Polski jak i Niemiecki praktycznie nie istniały".Dorywali się różni producenci i coś  drgnęło ,ale brakowało dobrych surowców i stąd ta farba do podłogi co schła dwa tygodnie i  a także rozmazujące się pomadki na ustach.Sprawdziłam oczywiście to osobiście,za co zostałam skrzyczana przez mamę i poinformowana,że pomadki robi się z karaluchowego tłuszczu.Ojciec obśmiał się  jak norka,bo wiedział ,że ta metoda nie zadziała na mnie,ale przypomniałam sobie lata okupacji,jak u mojej koleżanki pod stołem kuchennym stał kosz ,a w nim kura wysiadywała kurczęta,a inne kuru mojej koleżanki jej zazdrościły i składały jaja  po różnych kątach i usiłowały je wysiadywać ,a za to były zanurzane w  beczce z wodą "  by im przeszło" [ot  jak to człowiek  potrafi ingerować nawet w przyrost kurzy] .Ale co karaluchy mają do tego?.Oj ! mają,mają,bowiem mama mojej koleżanki czasem odstawiała ten kuchenny stół i podnosiła koszyk z kurą ,a ta robiła raban ,niesamowity.Pod  koszykiem ,jeden przy drugim siedziały karaluchy.Widocznie było im tam ciepło.Wchodziła w sam środek i rozdeptywała je.A na koniec nadmieniam ,że była boso.Ale wracając do chemii .Już  zaraz  po wojnie pokazywały się pasty do butów.Ale moi rodzice na nie mówili Gutalina,lub Globin.Bo tak zwały się firmy produkujące przedwojenne pasty.A z pastami przychodzi wspomnienie pewnego Rosyjskiego kapitana, który mieszkał u nas kila tygodni ,jak jeszcze front nie dotarł do Berlina.Był bardzo przystojny i inteligentny i [co dla mnie było istotne] ,miał szpilki z kolorowymi łebkami.Rozkładał mapę i umieszczał w niej te szpilki.Raz dwie mu "przestawiłam".Domyślił się i do mojego ojca powiedział:" nie tak daleko to jeszcze nie doszliśmy".Rozmowa z ojcem  nie sprawiała problemu bo ,pisałam już o tym,że maturę zdawał w języku rosyjskim w szkole też rosyjskiej o nazwie Aleksandrówka ,od imienia cara.A z resztą innej możliwości nie było bo byliśmy pod zaborem.ale myślę też,że znał ten język z domu jako ten pół Rosjanin.ale wracając do kapitana .Ciągle czyścił buty.Rozkładał gazety koło pieca w pokoju i pastował i polerował,tą Gutaliną lub Globinem.A dla czego przy piecu?,bo tam leżały gazety na podpałkę przyniesione ze schowka pod schodami,same niemieckie.Zostawione po byłych lokatorach.Czasem oglądał je dokładnie.Mnie chyba lubił,bo często zdejmował ze" słupka" [wysoki kwietnik na jedną doniczkę] roślinę i mnie tam sadzał i mówił "doczka maja" bo podobno miał córkę w moim wieku .jego żona była skrzypaczką i mieszkali w Leningradzie [teraz Petersburg] Aż raz wyczyścił buty w pośpiechu i odjechał .Obiecał,że jak nie zginie to odwiedzi nas w drodze powrotnej.Lecz to nie nastąpiło.
TO JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?
Moja bardzo,bardzo serdeczna koleżanka ,"wpadła" do mnie rozżalona ,ze skarga na męża,że jak przyjdzie po pracy do domu,to po obiedzie zaraz się kładzie i nie chce usiąść obok na fotelu."Mam do niego krzyczeć" ?skarżyła się a ja nie wiedziałam że ona nie wie ,że tak jak my kobiety wolimy fotele,bo środek ciężkości mamy w biodrach,tak mężczyźni wola leżanki bo środek ciężkości  mają w plecach.Poradziłam jej by przestawiła meble,w taki sposób,aby leżanka i fotele stały blisko".No wiesz stwierdziła, ty  jesteś  mądra".Pominęłam to milczeniem i tylko dodałam ,nie zmuszaj motyla by chodził,skoro może fruwać."Ach ten mój motyl westchnęła".

A TERAZ ZWRACAM SIĘ DO DZIAŁKOWCÓW DONICZKOWCÓW.Jeżeli macie  w najbliższym czasie czyjeś imieniny ,proponuje kupić tej osobie zamiast kwiatów dwa ananasy,pięknie związane wstążką ,a jakiż to symboliczny prezent na rocznicę ślubu.Potem w czasie przyjęcia namówcie  gospodynię by poczęstowała wszystkich tym prezentem.Pomóżcie w kuchni pokroić go na kawałki,zaczynając od góry i skrawając sporą [4,5 cm] część  wraz z liśćmi ,które na szczycie zawsze się znajdują.Poproście o możliwość zabrania tej części,a jak gospodyni zapyta po co:to wyjaśnijcie jej co następuje:Że z wierzchołka wraz z rozetą liści można ,i łatwo się  to udaje wyhodować nową roślinę Ananasa jadalnego.Należy po odcięciu pozwolić przeschnąć sadzonce przez 3 dni,potem posadzić do doniczki z klasyczną ziemią ,podlać i przykryć słoikiem ,lub jakimś plastikowym  pudełkiem,ale przezroczystym.Powinna tam panować duża wilgotność i wysoka temperatura.Kiedy pokażą się nowe liście,znaczy UDAŁO SIĘ.Zdejmujemy "okrycie" ustawiamy w ciepłym i widnym miejscu.Podlewamy zimą rzadko ,latem częściej .Jest to bardzo mało wymagająca roślina.Nie przeszkadza jej suche i ciepłe powietrze w naszym domu i z tej przyczyny ją wybrałam .A dla czego dwa owoce?,Bo być może gospodyni też będzie chciał spróbować hodowli,bardzo prostej i zupełnie nie skomplikowanej ,niezawodnej rośliny.Jeszcze tylko nawożenie raz w tygodniu ,od maja do września i to wszystko.
"Gd na Gromniczną jasno ładnie,dużo śniegu jeszcze spadnie."
"Gdy na Gromniczną mróz - krótka zima już."
" Gdy na Gromniczną mróz,chłopie sanie na górę włóż,a gdy z dachu ciecze to się zima przewlecze."

To tyle przysłowia,coś tak wygląda ,że będzie wczesna wiosna.I niech by była.

niedziela, 1 lutego 2015

A na koniec dzisiejszego spotkania :Co Rosyjski żołnierz  ma pod łóżkiem na "s",sapog,a co ma na "i" ,i wtaroj sapog.
WYBÓR PADŁ NA.Najbardziej uporczywy z chwastów i wcale nie zamierzam go polecać do uprawy to :perz, tak,taknajbardziej uporczywy ze wszystkich chwastów.Ma jednak właściwości lecznicze a konkretnie jego kłącza.Jest też wartościową paszą dla zwierząt .Może być stosowany w kamicy moczowej,upośledzonej czynności nerek,w chorobach wątroby ,woreczka żółciowego,ze skłonnością do tworzenia kamieni.Reguluje częstotliwość wypróżnień,zapobiega powstawaniu miażdżycy oraz w chorobach stawów i kości.Leczy też trądzik młodzieńczy.Znosi niekorzystny wpływ antybiotykoterapii.Uważany jest także za lek przeciw cukrzycowy.Może zatem warto się nim zainteresować.A na działce ,owszem można go zwalczać wszędzie tam gdzie  nie rosną rośliny jednoliścienne, takie jak on np: trawa.W związku z tym chcę poinformować ,że nie każdy preparat chwastobójczy  zniszczy perz.Polecam Roundup.

A na zakończenie jeszcze informacja dla odchudzających się.Perz poprawia przemianę materii.
A teraz  ZIOŁA
SIEDZI NAD RZEKĄ I CZYTA GAZETĘ,TO DZISIEJSZA MOJA ZAGADKA.A JEST TO RZECZNIK PRASOWY. 
A onegdaj tak też bywało,że już znacznie później zastanawiałam się skąd tyle miłości do bałaganiarstwa u nas.Teraz Ner jest martwy i pływają tam opony skrzynki,najprzeróżniejsze opakowania,torby foliowe,a raz nawet widziałam kaloryfer.Piszę widziałam,bo tamtędy  chodzę na cmentarz,na którym spoczywa cała moja rodzina.Niedługo będę tam i ja.Kiedyś nawet bardzo chciałam,ale teraz już nie jestem taka pewna,bo taki śmietniki nieopodal.Ale ktoś wytłumaczył mi ,a co cie będzie  to po śmierci interesowało?To trochę tak jak mojej koleżanki mama,nie chciała męża pochować w pewnym miejscu na cmentarzu ,bo tam jest zagłębienie i wilgoć,a to jest niezdrowe.Ale zupełnie nie o tym miałam pisać.Już  po wszystkich naukach,już w pierwszej mojej pracy zetknęłam się z dyrektorem Sanepidu na Górnej.Sanepid to:Stacja Sanitarno Epidemiologiczna ,a Górna to dzielnica Łodzi.Pokazał mi przedwojenne plany dotyczące rzeki Ner.Miały tam powstać bulwary spacerowe i chyba tak by się stało gdyby nie wojna,która wyzwoliła w ludziach jakieś inne  poczucie estetyki.Ten Dyrektor o Niemiecko  brzmiącym nazwisku był członkiem  Magistratu .Członkowie rekrutowali się z różnych warstw społecznych i narodowości.Dużo było Niemców,bo też dużo ich mieszkało w Rudzie,czyli obecnej Górnej i mogę zaświadczyć na podstawie opowiadań rodziców,że nikomu to nie przeszkadzało.I Polacy i Niemcy żyli w zgodzie.A nawet byli też Czesi i Turcy,znaczy:" KOLOROWA TOLERANCJA",co mnie osobiście bardzo odpowiada.I komu to przeszkadzało i komu ?
A onegdaj bywało tak.Tu szkoła o profilu laickim,a tu lekcje religii.Oj ! uczyliśmy się lawirowania.Wracało się przez  przez  łąki koło bardzo jeszcze wówczas czystej rzeki Ner.a była tak czysta i tak obfitująca w ryby  [no może rybki]  ,że raz w takiej drodze powrotnej z lekcji religii udało się koledze złapać małą ploteczkę,zagoniwszy ja do brzegu i drugiemu,który nie zauważył tego łowienia  [szliśmy większą grupą ]  wrzucił ja za koszulę.Jak potraktowany taką zdobyczą  się zachowywał nie muszę pisać.Łatwo to  sobie wyobrazić.ale w końcu biedna ,chyba bardziej wystraszona jak kolega płotka ,znalazła się tam gdzie jej miejsce . A jak wracaliśmy o zmroku to świeciliśmy sobie latarkami.Wówczas były takie,które zawieszało się je na guziku i ręce były wolne.I tu przypominają mi się lata okupacji.Nie pamiętam od którego roku obowiązywało ZACIEMNIENIE Zaraz po zmroku spuszczało się czarne wiszące w oknach  w kształcie harmonijki  rolety.Raz nawet  dostałam za swoje ,oj dostałam.Mama wpadła do domu z krzykiem "idę i już od ulicy widzę nasze okno nie zasłonięte". Przesadziła oczywiście bo jakie ono tam widne.Zawsze wieczorem przygotowywało się KARBIDÓWKĘ .Była to taka dziwna lampa składająca się z dwóch części: do jednej wkładało się karbid a do drugiej wlewało wodę  i to w odpowiednich proporcjach i w domu zapalało.Jak proporcje były nieprawidłowe  karbidówka podskakiwała.  Lampy naftowe były,ale nie było nafty,z przyczyn oczywistych.Zatem jak zapadł mrok było zupełnie,absolutnie ciemno.Aby ludzie na siebie nie wpadali ,każdy otrzymał guzik fosforyzujący,wskazujący że ktoś na przeciw idzie,ale drogi ,nie oświetlił.Należało w okryciu wyjściowym naciąć otwór i tam umocować go.Kiedyś ojciec mój wracając już o zmroku, szedł w kaloszach naciągniętych na buty.Padał deszcz,było błoto i nagle stwierdził,że jeden kalosz "został" w błocie.A że było ciemno nijak nie mógł go znaleźć.a więc prawy kalosz pozostał ,gdzieś tam w błocie.Zdenerwowany tym faktem,ściągnął też lewy i wyrzucił.Jakież było jego zdziwienie gdy po przyjściu do domy stwierdził,że , na  nodze jest prawy.Nie dociekał jak to mogło sie stać i wrzucił go do pieca bo co mu po jednym kaloszu.Następnego dnia idąc ,już po widoku wczorajszą drogą spostrzegł,że na płocie wisi kalosz.
Siedzi nad rzeką i czyta gazetę,kto to?.Odpowiedź niebawem.