sobota, 4 lipca 2015

W lipcu można sadzić cebule szafirków,tych delikatnych jak mgiełka,błękitnych jak kolor dzisiejszego nieba i małych i wiosennych i kwitnących ,przepięknymi jakby nie otwartymi dzwoneczkami.Uwielbiam maleńkie bukieciki.A one do tego się nadają.Ale oprócz błękitnych ,są też kwitnące na biało i różowo.Warto taki mieszany z trzech kolorów klomb na działce mieć.Warto popytać u sąsiadów luB hodowców i zrobić to tak.Stare ,dziurawe wiadro plastikowe,lub jakieś inny pojemnik ,obciąć tak by wkopać w ziemię jego obciętą część,bez dna oczywiście.Wystarczy 30 cm.Na starym wiadrze zrobić to  w ten sposób.Najpierw,oznaczyć miejsce cięcia ołówkiem,potem po ołówkowym śladzie ,nieco naciąć piłką do metalu zwaną za czasów mojej młodości bukwelem.Zrobić to tak by powstała wyraźna rysa  ,bo po tej rysie będziemy" prowadzić" upalony" nad ogniem nóż.No i  JEST piękna  obręcz.Macie siłę,to i od beczki plastikowej może być.Wykopujemy dół w ziemi,wkładamy obręcz,by tylko niewiele wystawała poza powierzchnię trawnika  [bo może być to na trawniku  ].Wsypujemy tam kompost,wzbogacony suchym obornikiem i sadzimy cebulki  [bardzo,płytko ]. W takiej obręczy będą  zawsze w tym kształcie.Mając trzy kolory możemy wyczarowywać najprzeróżniejsze wzory.A wiosną,to one jako jedne z pierwszych   powiedzą nam DZIEŃ DOBRY.!!!!!!!!!!
Działka leśna,lub usytuowana w pobliżu lasu bez wątpienia ma leśną glebę,na której nie wszystko urośnie.Charakteryzuje się ona lekkością,przesiąkliwością ,no i jest kwaśna.No i dobrze,niech sobie taka będzie,niech pozostanie.Nie upierajmy się by ją zmieniać,bo to tak jakby prostować garbatego, rezultat żaden.To raczej my dostosujmy się do warunków leśnych i posadźmy rośliny,które ,bez zastrzeżeń ,przyjmą do wiadomości to gdzie rosną i jeszcze  będą z tego zadowolone .I nie koniecznie mają to być ozdobne..................nie tylko.Ja widzę taki klomb na działce leśnej: po środku kilka krzaków jagody amerykańskiej,tj borówki ,a same brzegi obsadziłabym kolorowymi  [bo w różnych kolorach bywają] wrzosami i wszystko to od trawnika odgrodziłabym kamieniami, i jeszcze drugi klomb,tylko z krzewami ,różaneczników,azali  z jakimś iglakiem w środku,byle nie z cisem,bo on jeden jedyny nie lubi kwaśnej gleby ,bo wywodzi się z wapiennych skał Kaukazu.Ale każdy inny może być.Jednak ,to nie ulega wątpliwości,że szczególnie taką przepuszczalną glebę należy niestety  choćby co drugi dzień podlewać.Tę informację dedykuję  Madzi i Piotrowi i Tym wszystkim ,którzy działki leśne mają.A na mojej ,gdybym taką leśną miała  rosłyby sosny............dużo sosen,bo to rośliny bardzo przyjazne człowiekowi i jak jest taki właśnie upał pięknie pachną.A to czym pachną ma właściwości lecznicze ,na drogi oddechowe człowieka.A po kilku latach tam pod sosnami,być może urosną prawdziwki,te co mają bardzo ciemnobrązowe kapelusze.Sosna + grzyb prawdziwy ,toż to niepowtarzalny widok.Tylko zrobić zdjęcie i oprawić w ramki,by pomarzyć śnieżną  mroźną zimą ,jak to może być latem pięknie.
A teraz...............jak uprawiać działkę leśną?
Nie jest dobrze i to nie tylko na działkach i w ogrodach,ale też w polu.Prognozy straszą że będzie bardzo niski plon  zbóż i ziemniaków.Wysychają też łąki i bydło jest głodne.O tyle, o ile na działce możemy  temu zaradzić, o tyle w polu nie.Pisałam o tym.Z pewnością pamiętacie,że nie ma podsiąkania od spodu,bo zima raczej nie obfitowała w opady i ziemia nie miała z czego zmagazynować wody...............ot,choćby,by przetrwała do dziś.Zatem zalecam podlewanie i tylko podlewanie jeżeli macie taką możliwość,metodą "na tacę lub talerz".I niech nawet cały dzień się "sączy" bo..............w takiej temperaturze i tak ponad połowa jej wyparuje.Ale,ale ,tu mogłoby paść pytanie.........."przecież już chyba takie okresy się zdarzały................Owszem,nawet ogromne susze lecz wtedy w tamtych dawnych czasach inaczej się rządzono, i tak np.część łąk była ustawicznie mokra...............nie zmeliorowana .Teraz takich nie ma.No i klops.Krowy głodne.A wówczas,wyganiano je na podmokłe łąki.A drzewa w sadzie?...............nie było drzew na podkładkach karłowych jak teraz  [bo to łatwiej zrywać owoce ,wykonywać opryski itp] ale tamte stare duże drzewa,bez problemu przeżywały różne susze,bo  korzenie ich sięgały niejednokrotnie 10 m. w głąb A teraz,a teraz, a dziś radzę podlać też drzewa owocowe.Jeszcze kilka dni temu nie radziłam ,a dziś już tak...............no,że nie wspomnę o krzewach jagodowych i o bardzo biednych malinach,co to ich system korzeniowy jest tuż pod ziemią.To tyle na ten temat i tak tylko myślę,że poprawki wprowadzone przez człowieka ,nie zdają egzaminu,i czasem mam wrażenie jakbyśmy podcinali gałąź na której siedzimy.Ale to moje zdanie.Państwo mogą mieć odmienne.Ale póki co,choć to duża uciążliwość podlewać trzeba.I aby do środy,bo podobno potem,zmiana pogody.
- Karol............jak tam twój teść?
-Nie pytaj
- Co ,zachorował?
-Gorzej.........
- Umarł?
-Gorzej...........zmienił płeć i teraz mam dwie teściowe.

A teraz pozwólcie Drodzy moi Czytelnicy .że ustosunkuję się do tego ,co w pogodzie?

piątek, 3 lipca 2015

Oj ! mam zaległości w pisaniu.................. mam ,ale odrobię,odrobię.To co obiecałam p.Madzi i jej mężowi Piotrowi,będzie jako pierwsze.A chodzi o posadzenie takich,drzew i krzewów i innych roślin,które dobrze będą rosły i plonowały na działce leśnej.
I wiecie co ? jest tak gorąco,ze nawet nie polecam  POZA PODLEWANIEM, żadnych prac na działce,ale przypominam,że jeżeli nie macie tam lodówki ,  a chcielibyście napić się np. w samo południe czegoś zimnego,to możecie zabrać z domu  mrożoną herbatę w termosie. Po prostu z kawałkami lodu.A w termosie z szerokim otworem nawet lody.I tylko cień,tylko cień,zalecam,szczególnie osobom z ciemnymi włosami.Myślę,ze jakoś to przetrwamy.Gorzej,że schną maliny  i inne krzewy jagodowe.Zatem lepiej nie czkać i jeżeli dojrzałe ,to zebrać,bo w tej temp. uschną , i to szybko.Że maliny cierpią najbardziej od tych upałów to sprawa jasna...............maja bardzo płytki system korzeniowy o czym pisałam wcześniej.Bez podlewania,bez naszej pomocy niestety uschną.I proszę sobie wyobrazić ile będą kosztowały w handlu ,jeżeli będą musiały być podlewane.CHCECIE ZROBIĆ GALARETKĘ MALINOWĄ......................TO ,TERAZ,TYLKO TERAZ,bo za tydzień lub dwa ,albo nie będzie owoców,albo będą droższe jak dziś.
Ojciec do Jasia:
Jak  nie będziesz się uczył to  zostaniesz uliczną pandą.
A co to znaczy?
Wyjdziesz na ulicę,wyciągniesz rękę  i będziesz powtarzał.Pan,da pan da.
Kochani moi Czytelnicy............dziś tylko na kilkanaście miuut tu jestem bo tam w kuchni .......................kilka kg czarnej porzeczki obrane opłukane,zagotowane z odrobiną wody na dnie  i przetarte pałką przez  metalowe ,tylko metalowe sito.Teraz stygnie.Wkrótce dodam do zimnego  cukier żelujący,zagotuje i zagotuje i gorące nałożę do słoików.Namawiam Państwa także do takiej galaretki..................przepysznej,bo nie jest za słodka,a ani pestek ani skórek w niej nie ma.Owszem można zrobić zwykły dżem i nie bawić się w przecieranie ale galaretka to coś bardzo wytwornego,A  Wiecie jak pasuje do "przełożenia " świątecznego piernika,takiego wilgotnego,pachnącego korzeniami ...................takiego jak przed laty.Takiego co to surowe ciasto leży w lodowce cztery tygodnie.

czwartek, 2 lipca 2015

Można to wykonać w domu,przechować w lodowce i zabrać na działkę w sobotę lub niedzielę.

BARDZO LEKKOSTRAWNE..Zatem nie obciążające żołądka  w czasie gdy są  upały.Sprawdziłam.................to jest pyszne i jedno i drugie i trzecie.

Kupiłam dwie zupy jarzynowe mrożone,o różnych składnikach.Ugotowałam  posoliwszy do smaku,jedną osobno i drugą osobno .Odcedziłam,wystudziłam i do jednej dodałam cebulę ze szczypiorem i pokrojone w kostkę dwa ogórki kiszone małosolne i dodałam majonez, a do drugiej paprykę ,też pokrojoną w kostkę i posiekany koperek i też majonez.Zjadłam obie jednego dnia : jedna na obiad druga na kolację.OBIE BYŁY PYSZNE.A że lekkostrawne ,to prawda,bo nie miałam żadnych snów,a rano byłam głodna.

I jeszcze lekkostrawny deser.Nazwalam go: MIKS LIPCOWY.Potrzebna będzie 1 galaretka owocowa ,ale rozpuszczona  w mniejszej  ilości wody np,0,4 l.,oraz różne owoce np truskawki,maliny,porzeczki, które po odszypułkowaniu  należy zalać galaretką, ale owoców winno być tyle by były głównie one ,a galaretka tylko ma je pokryć ,no i do tego,albo śmietanka w spreju ,albo jogurt z cukrem waniliowym.Lekkie,smaczne i nie przesłodzone,zatem pić nie będzie się chciało,ale pić należy w tych dniach,by  nie osłabiać organizmu.Polecam gorącą herbatę ,która o dziwo,bardzo gasi pragnienie i może wzmacniać  gdy posłodzona jest miodem.
Niezadowolona z seksu z mężem  żona"I ty masz czelność kpić ze mnie,że  nie  mogę trafić do garażu   ?"

a tak poza tym ,to jestem ,ale dziś na krótko ,zatem ten czas poświęcę na przyrządzenie  CZEGOŚ LEKKIEGO DO JEDZENIA,bo podobno tak należy jadać w upalne dni,a takie nas czekają.

środa, 1 lipca 2015

Kalafiorów moc.A co o nich pisze p.M.Monatowa w swojej ponad stuletniej książce?

Kalafiory "a la Villeroi"
==================.
Ugotowane kalafiory,ułożyć na sicie,a by dobrze ociekły,a gdy przestygną,przekroić na ćwiartki i maczać każdy kawałek,w bardzo gęstym sosie beszamelowym,tak aby się sos na nich utrzymywał.Obsypać tartą bułką,posmarować jajkiem i znów otaczać w bułce.Potem smażyć na rozpalonym maśle,na ładny zloty kolor.Ułożyć na nagrzanym w piecu półmisku i przybrać gałązkami zielonej,usmażonej pietruszki.Jest to wytworne podanie kalafiorów  na jarzynę przy wytwornych obiadach.

Po pewnej modernizacji, spróbowałam.To jest jednak i eleganckie i smaczne ,ale niestety kaloryczne danie.A na czym ta modernizacja polegała?"Darowałam" sobie sos beszamelowy i w zamian jeszcze jeden raz dałam jajo i bułkę tartą.Jednak rozpoczynając od bułki,by jajo miało do czego się przykleić.

Próbowałam też "na zimno",przybrane jajami na twardo pomidorami i korniszonami.Także i smaczne i eleganckie ,a jakie pasujące do zimnej czystej wódki ,z umiarem oczywiście, z umiarem.
Własnie rozpoczynają owocowanie porzeczki.Jeżeli macie ich na działce dużo,to warto je przerobić ,by pod postacią galaretek przetrwały do zimy jak zamknięte letnie słońce.Pachnące,słodkie i kolorowe.Ale najpierw trzeba je zerwać z krzaków.W tym momencie przypominam,że czas zrywania ,czy to porzeczki czarnej,czerwonej,czy białej łączy się z czasem wycinania pędów na tych krzakach.Niejednokrotnie o tym pisałam ,ale teraz to chyba będzie najodpowiedniejsza pora by o tym przypomnieć.By z tą pracą nie czekać do wiosny,bo to marnotrawstwo sił i środków jakie krzaki zmagazynowały w pędach, i co? i to wiosną wyciąć?..............o! nie.To teraz je  wytniemy by praca rośliny nie poszła na marne.Bo tak jest w przyrodzie,że na przykładzie choćby krzaków porzeczek..................jest tak:Jak tylko zostają zerwane owoce,natychmiast roślina [ tu krzaki porzeczek] rozpoczynają "ładowanie akumulatorów" na przyszły rok.I pracują ,pracują i magazynują równomiernie w każdym pedzie,a jak my te pędy zetniemy TERAZ,i zamiast 10,będzie ich np.7 ,to korzenie do 7 będą kierowały wszystkie siły i środki i ta 7, ka będzie  najedzona na ful ,,do syta.A wiosną?,a wiosna tylko dokarmimy je i życzymy  obfitego plonowania i do zobaczenia w lipcu,przy następnym  zbieraniu owoców i następnym wycinaniu pędów ..............a których?  ............oczywiście tych najstarszych i tych co pokładają się na ziemi ,ale najczęściej są to te najstarsze właśnie.I jeszcze to:Jeżeli macie dobry,ostry sekator i dużo siły,możecie ściąć pędy wraz z owocami,rzucić sobie pod nogi ,tak gdzieś koło leżaka i całkiem wygodnie zrywać ze ściętych  pędów owoce.Proszę jednak zrobić to sprawnie i ostrym narzędziem,by przy tym zabiegu nie zniszczyć części plonu.A jak sporządzić galaretkę,bez pestkową,kolorową  ciemnoczerwoną,lub różową, bo wymieszaną pół na pół z białymi porzeczkami?Robi się identycznie jak malinową ,o której pisałam bardzo niedawno.Należy tylko sięgnąć do starszych postów.A tu..... i teraz......stwierdzam,że jest to łatwiejsze jakby się wydawało.Zatem co?zatem miłej pracy.
Witam w piękny słoneczny dzień i widzę że moi Czytelnicy pojechali działki podlewać.A w tym temacie jeszcze winnam wspomnieć o sposobach zatrzymywania wody w glebie i to zarówno po deszczu jak i po podlaniu.Są to wszelkie materiały służące do tego ja choćby agrowłóknina.Kto ją rozłożył np. na zagonku z truskawkami,może stwierdzić ,że gleba pod nią nie jest nigdy nadmiernie przesuszona.Taka agrowłóknina może być rozpostarta na wielu zagonach,może nie na wszystkich ,ale np ,tam gdzie pomidory.Toż to wystarczy po rozłożeniu wyciąć otwór w kształcie  X i  w  tym otworze posadzić pomidory,poszczególne krzaki.Po odchyleniu nacięć  ,teraz właśnie można tam posypać obornik,natomiast nawozy mineralne rozpuszczone w wodzie polać po wierzchu.Przesiąkną.Ale po co ja o tym piszę,przecież zrobiłam to kiedyś ,wcześniej,no,ale dziś w aspekcie tematu ,woda i jak ją zatrzymać.Można także zatrzymać ją rozkładając pod drzewami korę...............o!  przepięknie kora zatrzymuje wodę,a nawet rozłożenie na zagonie kompostu,też chroni przed  parowaniem.Wszystko to co zrobiliśmy wcześniej ,ściółkując  glebę zaowocuje teraz.


A jeżeli chodzi o owocowanie,to....................




W sądzie:
-  Co pan robił 16 marca 1999 r. o 11:42?
-  Siedziałem na fotelu z kalendarzem w ręku i patrzyłem na zegarek.

wtorek, 30 czerwca 2015

Podawałam wcześniej,we wcześniejszych postach,przepisy na najprzeróżniejsze sałatki,ale takiego jeszcze nie.

4 lub,5 małych twardych pomidorów jedną paprykę ,jedną cebulę ser Mocarella i jedną puszkę sardynek  lub szprotek w oliwie zabieramy na działkę.Pomidory,paprykę i cebulę należy pokroić w plastry,przekładając przemiennie,to jest:: warstwa pomidorów,warstwa papryki,warstwa sera i ponownie warstwa pomidorów itd a na samym wierzchu całe opakowanie sardynek lub szprot.Każdy na talerzu miesza sobie wszystkie składniki.I to jest to,to się nie zepsuje ,jak wędlina ,a jest smaczne i pożywne i o dziwo bardzo smakuje do tego ............po prostu herbata z cytryną.
A podlewanie,zacznę od szklarń lub tuneli.Wyjątkowo tam należy podlewać do południa,nigdy wieczorem,by spadająca temperatura w nocy nie powodowała nadmiernego parowania i nadmiernego osadzania się pary  na foli ,lub szkle i skapywania jej na rośliny.Zasada jest taka,gleba mokra,powietrze suche,wówczas nie grożą roślinom ,żadne choroby grzybowe.Natomiast  podlewanie zagonków ,kiedy i jak podawałam wczoraj.Dziś tylko zwracam uwagę na rośliny,które ze względu na płytkie korzenienie się,ot,choćby ogórek,cebula,por  [do 20 cm] należy w czasie upałów podlewać intensywnie i co drugi,trzeci dzień.Także seler,choć nie tak płytko ma korzenie winien być potraktowany jak wcześniej wymienione rośliny,ze względu na to,że w stanie dzikim [rośnie jeszcze taki nad morzem Śródziemnym] jest rośliną błotną.

A co z ozdobnymi,co z tymi rabatami?Oczywiście także podlewać.............no może nieco oszczędniej te które przekwitły.Niebawem ,a może już wykopywać będziemy cebule tulipanów.Szczególnie te ,które już rosły w tym miejscu trzy sezony.Czy można wykopywać poznajemy po zmianie koloru łuski.Jeżeli próba wykonana na jednej,dwu ,cebulach  pokaże ,że można ,wykopujemy wszystkie,to znaczy,jeżeli połowa łuski jest brązowa.Będą niezmiernie" szczęśliwe",że do jesieni przyjdzie im przebywać w suchym i ciepłym powietrzu,byle nie na słońcu.W ten sposób stwarzamy im podobną aurę jaką mają rosnąc dziko jeszcze do dziś w stepach Afganistanu.Tam po deszczowej wiośnie przychodzi upalne kontynentalne lato,aż ziemia pęka.

Proszę ,będąc "władcami" węża z wodą nie polewać nim ludzi,ani zwierząt,to nie jest zdrowe.A co do podlewania to w ogóle da się ban we znaki,jeżeli przepowiednie pogodowe, [że upały do 15 lipca] się sprawdzą.Ale to przecież lato.


A co zabrać ze sobą na działkę w sobotę lub niedziele,do zjedzenia.to myślę,że......................
We wczorajszym spotkaniu poruszałam problemy, ewentualnego  niepowodzenia w uprawie pomidorów  na otwartej przestrzeni.Są jednak jeszcze uprawiane w szklarniach i tunelach foliowych.Co im teraz jest najbardziej potrzebne?Zdziwi to Was Kochani,ale zacznę od zasilenia ich..............tak,tak,zasilenia,bo własnie "weszły "w czas plonowania.Jeżeli plon ma być dorodny,najpierw trzeba rośliny nakarmić.I wiecie co? ,to zadanie będzie spełnione gdy zdecydujemy się na posypanie wokół roślin obornika suszonego,dostępnego w handlu,w sklepach o profilu ogrodniczym.Lub zasilenie nawozem mineralnym sproszkowanym właśnie do tego przeznaczonym.Na opakowaniu jest informacja,"do pomidorów".Ale,radziłabym ten nawóz rozpuścić w wodzie i  dopiero takim wymieszanym z wodą podlewać.A wiecie dla czego?Bo w takiej formie nie przenawozimy,nie uszkodzimy nadmiarem nawozu,roślin,a ponadto,co jest teraz bardzo istotne ,w takiej formie szybciej działa,o wiele szybciej.Ale,ale,!!!!!!!Do konewki 10 l tylko 1 łyżkę nawozu,za trzy dni,następna porcja i za trzy dni następna...........i przerwa w nawożeniu, w podlewaniu oczywiście nie.Jak długa ta przerwa?Dwutygodniowa.Po tym czasie można powtórzyć nawożenie.I to na ten sezon może wystarczyć.Samemu proszę ocenić.W jakim stopniu wiążą się owoce na roślinach pomidorów w szklarni.Tylko jeszcze taka uwaga.Przypominam o" cieniowaniu" w szklarni lub tunelu.Pisałam o tym we wcześniejszych postach.Chodzi bowiem o to ,by ograniczyć nazbyt intensywne nagrzewanie,by nie wystąpiła sterylność pyłku ,bo wtedy gdy wystąpi, kwiaty opadną...............no nie,nie wszystkie,ale część tak,bo zapylenia nie będzie.Zawsze go nie ma,gdy jest ,albo zbyt niska,albo zbyt wysoka temperatura.Stad plantatorzy pomidorów malują szklarnie mlekiem wapiennym.My też możemy to zrobić,lub  [co radziłam wcześniej ] rzucić na szklarnię lub tunel starą firankę.Co do nawożenia  dodatkowego pomidorów rosnących w gruncie,to można je rozpocząć za dwa tygodnie.Jeżeli jest to sproszkowany obornik ,to ze dwie garście pod roślinę ,można już rozsypać teraz.I to będzie działało i działało.Tyko proszę przypadkiem nie nawozić jakimkolwiek nawozem,bo ten jakikolwiek spowoduje tylko wzrost rośliny i nadmiar niepotrzebnych przeznaczonych do likwidacji  pędów bocznych.To ma być nawóz działający tylko na zwyżkę plonu o małej zawartości azotu,który to teraz jest ,jak już wspomniałam nie jest wskazany.
Witam Wszystkich  i o działkowych sprawach najpierw .C.d. wczorajszego tematu i pomidorowego i podlewanie,podlewanie,podlewanie,aż nadto go będzie,bo to właśnie czas plonowania wielu roślin,a do tego bez wody :"ani rusz"I jeżeli piszę o plonowaniu ,to mam na myśli nie tylko owoce,ale też warzywa,choćby takie jak marchewka,pietruszka tp.Teraz bardzo "przyrastają".
Zatem..................najpierw pomidory.
W wakacyjny czas wszystko się może zdarzyć..............może np.
-Jesteś najpiękniejszą najmilszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem.
-Powiedz po prostu,że chcesz się ze mną przespać.
-I do tego jesteś taka mądra  !

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Już teraz będę się kontrolować i właśnie to zrobiłam.Nie wyjaśniłam czemu węża z wodą kładzie się na  tacy lub talerzu.Otóż ,dla tego ,by "uderzenie" wody nie trawiło bezpośrednio w glebę w myśl zasady,że "kropla drąży skałę."Niech sobie powoli spływa woda z tacy czy talerza,bowiem już straciła na swojej sile.A że w trawniku nie wyrządzi szkody,tam możemy od tego zabezpieczenia   odstąpić.
Ze  spraw ogólnych działkowych,to PODLEWANIE.Tak ,tak,podlewanie.Wody nie za wiele w glebie a tu" szykują "się upały od czwartku .By rośliny nie ucierpiały z powodu braku wody,należy dostarczyć jej odpowiednią ilość, w najlepszych  dla tych roślin godzinach, tj 8 -do 10 rano i 16 - do 19 wieczorem,chyba że zastosujecie Państwo  SĄCZENIE.Kumacie  Kochani?...........nie?.Zatem wyjaśniam.Na  tacy lu talerzu kładziemy końcówkę węza  i to wszystko kładziemy na zagon który chcemy podlać.Za jakiś czas przestawiamy w inne miejsce.Dopływ wody winien być minimalny,bo to sączenie nie podlewanie.Ale tak dostarczona woda lepiej "się układa w glebie" i przez jej powolność przenikania rośliny nie doznają szoku termicznego.Należy jednak mieć świadomość,że podlewanie,nawet sączenie w godzinach południowych,to intensywniejsze parowanie jej,tj wody z gleby.Ale sposób ten polecam tym wszystkim,którzy nie maja możliwości  podlać działki w prawidłowych godzinach.Należy tez pamiętać o trawnikach.Tu  jednak nie ma żadnego problemu,bowiem nie  jesteśmy zobligowani żadnymi godzinami.Szczególnie należy trawnikom dostarczyć wody,gdy na nich rosną drzewa owocowe.O ! tu wody dajemy podwójnie.I też jak na zagonie ,nie podlewamy na ful,tylko niewielkim strumieniem,przy założeniu na końcówkę węża ,zraszacza.No i iglaki.Czy pamiętacie jak to wiosną pisałam,że korzenią się płytko a jak płytko ,to na tym "płytko" nie ma wody.I jeżeli mają w tej chwili piękne ciemnozielone igły,to niech tak pozostanie.Brak wody może spowodować ich brunatnienie.Woda!podlewanie! to chłód,ale przypadkiem ,niech nikomu nie przyjdzie do głowy ochłodzić roślin............"bo takie biedna,nagrzane,aż zwiędnięte" Oj,! nie,nie,nie.Roślina to nie człowiek,ochłody nie potrzebuje,a takie "chłodzenie" tylko może jej zaszkodzić.Mogą pojawić się choroby grzybowe.Zatem podlewamy rozumnie,ale podlewamy,w te upalne zapowiadane dni.
"Mamo,kup mi małpkę",prosi Jasiu.A czym będziesz ją karmił?.Kup mi taka z ZOO,bo takich nie wolno karmić.

Po nocy poślubnej mąż robi wymówki zonie.Widzę ,że nie byłem twoim pierwszym.A ja po dzisiejszej nocy widzę,że nie ostatnim.

Przepraszam,za niezbyt wysokich lotów dowcipy,ale musiałam odreagować ,bo tak jakoś czuje mentorski ton w tym co napisałam do p.Bożeny,a osobiście takiego nie lubię.

No  -  to dziś niech już będzie tylko na działkowo.Co zatem ze spraw ogólnych?
Jeśli ostatnio nic na temat roślin pomidorów nie pisałam ,to z tej przyczyny,że nic się z nimi nie dzieje,a przynajmniej nie powinno dziać.Deszczu mało ,temp.odpowiednia,zatem zarazy ziemniaka jeszcze nie ma,a kto chce może wykonać opryski zapobiegawcze ,choćby  Miedzianem.O tym pisałam.Można też z zapobiegawczych oprysków zrezygnować i w przypadku pojawienia się choroby zastosować opryski interwencyjne,ale już innym preparatem np Bravo.Co Pani woli Pani Bożeno.A zwijanie liści pomidorów to nie zaraza ziemniaka.Zaraza ziemniaka to żółto brunatne plamy na liściach i owocach.Przyczyn zwijania może być wiele np,przenawożenie azotem,zbyt duża  różnica temperatury miedzy dniem a nocą ,ale najczęściej  ,nieprawidłowa pora likwidowania dodatkowych pędów wyrastających w katach liści [przerzedzanie  krzaka],Nie należy tego nigdy robić w godzinach południowych,bo wtedy właśnie dolne liście będą sie zwijały ,o czym pisałam i to chyba nie raz.Ale jak my posługujemy się różnym nazewnictwem, to być może to co ja pisałam było nie jasne.Ja nigdy nie użyłam określenia "pasierby" pisząc o pędach  pomidorów bo to jakiś niekoniecznie przez wszystkich zrozumiały regionalizm.Ja wychowałam się w Rudzie Pabianickiej.Tam na szpule mówiono" tytla" a na duży kamień "bajnor"Dla nie mieszkańców tej dzielnicy zupełnie nie zrozumiałe.Skąd się wzięły pasierby nie mam pojęcia.Ja wiem,ze pasierb,to syn jej,lub syn jego z poprzedniego związku ,zatem zupełnie nie adekwatne do pędów pomidorowych.Ale proszę się nie martwić ,nie jest Pani wyjątkiem.Kiedyś sąsiadka działkowa zapytała mnie,"czy żelazne liście już o mnie kwitną?"Ponieważ nie wiedziałam o co pyta,poszłam zobaczyć.Chodziło o Mahonię."No ,tak,ale ja na to tak mówię" odparła.A ja co ja mam zrobić by wiedzieć o co chodzi?Na koniec zalecam Pani Bożeno wrócić do poprzednich postów i jeszcze raz sprawdzić co ja tam napisałam.W przypadku jakichś wątpliwości  ,proszę mi dać znać.Pozdrawiam Panią,a myślę ,że to co napisałam odświeży pamięć pomidorową i innych Działkowców,na co liczę.
Drodzy moi Działkowcy! dziś będzie na pomidorowo.Napisała do mnie p.Bożena ,że za mało informacji na ten temat.Z czym ja tak całkiem się nie zgadzam............no,ale dobrze.............niech będzie moja strata.Będę  trochę pod kontem tego co p Bożena napisała" pomidorowić"

niedziela, 28 czerwca 2015

O ! "wyszło słońce", przynajmniej w Łodzi i zaraz zrobiło się weselej i też pies dopomina się spaceru i do tematu przepisów z przed stu lat wrócę i pamiętam też o "Jak to onegdaj bywało"?A dziś na rozstanie jeszcze tylko.............

Rozmawiają dwaj starsi panowie z brzuszkami:Podobno codziennie intensywnie ćwiczysz?To prawda.A możesz już dotknąć prawą ręką lewej nogi?.Jeszcze nie,ale już zaczynam ją widzieć.
Ponieważ w książce kucharskiej z przed stu lat w ogóle dorsz nie figuruje wybrałam Solę zwaną wówczas Językiem
A oto co o niej pisze autorka p.M.Monatowa.
Sola jest jedną z najlepszych i najdelikatniejszych ryb morskich,ale że jest bardzo droga, podaje się ją zazwyczaj tylko na najwykwintniejszych przyjęciach.Kawałki  tej ryby należy włożyć do rondla ,dać dużą łyżkę masła oczyszczoną i,drobno pokrojoną włoszczyznę,wkroić kilka pieczarek i zalać winem by to było pokryte, a jest to około 1 szklanki i dusić na wolnym ogniu około 20 minut.Gdy miękka zasmażyć,łyżkę masła,z pół łyżka maki,na biało.Rozprowadzić smakiem  z pod soli,zaprawić dwoma żółtkami  i położywszy rybę na półmisku ,zalać tym sosem.

A ja od siebie: zrezygnowałabym przynajmniej z tych żółtek i do tak sporządzonej soli podałabym ryż na sypko i surówkę  z porów ,tylko z części białej z włoskimi orzechami [drobno posiekanymi] jogurtem i majonezem,pół na pół  ,posoloną i obowiązkowo posłodzoną.Winna być słodkawa.Ale ja już chyba ją nie raz polecałam   Państwu,bo to moja ulubiona surówka i taka neutralna,taka pasująca do wszystkiego.
To o czym teraz napiszę zbytniego wzięcia nie ma ,ale jest odchudzające,zatem krótko.........PO PROSTU DORSZ.Należy bo ugotować w niewielkiej ilości wody z kostka rosołową i włoszczyzną  cebulą i koprem bo on neutralizuje nieco zapach.Na koniec po ugotowaniu i wystudzeniu wyjąc dorsza [ jego kawałki ] i na głębokim półmisku  poprzekładać czym się da,a co lubimy ,a teraz jest czym np. jajami na twardo,ćwiartkami pomidorów,kawałkami papryki,a bardzo wskazana jest też w niewielkiej ilości ostra papryczka i mogą też być kawałeczki ogórka małosolnego no i koniecznie posiekanego drobniutko koperku............ale zaraz zaraz ,to nie koniec.Do  wywaru po dorszu dodajemy żelatyny i  doprowadzamy do rozpuszczenia jej i taką zalewamy dorsza z dodatkami.Kiedyś,a było to chyba bardzo dawno sugerowałam osobom odchudzającym się  tak sporządzonego dorsza.Ale w międzyczasie  metodą prób i błędów dodałam także kawałeczki kalafiora ,lub brokuła,bo teraz są.Aby jednak nie było to zbyt mdłe przed jedzeniem pokropiłam octem balsamicznym.NABRAŁO SMAKU I WYRAZISTOŚCI.Jednak zamiast jednego dużego półmiska zrobiłam porcje na raz w kokilkach.A kto nie lubi gotowanej ryby ,a chce schudnąć polecam zamiast octu ,ostry keczup.
Jeżyna bezkolcowa,właśnie teraz jest najbardziej podatna na szarą pleśń.Zarodniki grzybów tej choroby ,o jakże się cieszą z każdej kropli deszczu,ale,ale,deszcz jest potrzebny jeżynie też.Przestrzegam jednak by sam krzew nie był zbytnio zagęszczony bo to sprzyja rozprzestrzenianiu się każdej choroby grzybowej ,szarej pleśni w szczególności.A wygląda ona tak:W okresie  dojrzewania owoców,niektóre z nich pokryte są szarym ,pylącym nalotem.I właściwie, wycięcie jesienią wszystkich wyowocowanych pędów ,to likwidacja choroby,bo głównie tam są zarodniki przekształcone w formę pozwalającą im przetrwać zimę.Dla całkowitej pewności jednak proponuje opryski zapobiegawcze, teraz i na początku i w środku kwitnienia krzewów,tym samym preparatem,który stosuje się do zwalczania też szarej pleśni i też zapobiegawczo  na truskawki.Przeważnie jest to Sumileks.I informuję dodatkowo ,że wszelkie opryski zapobiegawcze nie są szkodliwe.Preparat bowiem jest na roślinie  wówczas gdy do plonowania jeszcze dużo czasu.Jego toksyczność dawno przeminie,zanim ukarzą się owoce.Ten czas zwany jest karencją.A szkoda było by  stracić część plonu,bo jakże wyśmienita jest z nich galaretka.Przyrządza się ją identycznie jak malinową do której namawiałam bardzo niedawno,chyba w przed wczorajszym poście.Że nie wspomnę o wyśmienitej nalewce,ALE ZROBIONEJ PRAWIDŁOWO.Nie zalewając owoce spirytusem,bo żadnych owoców nie należy zalewać spirytusem.Należy najpierw je zmacerować ,a polega to na obfitym przesypaniu cukrem i pozostawieniu ich na dwa tygodnie.Potem sok zlać,przechować w lodówce,lub spasteryzować,a jeżyny  zalać wódką i niech tak postoją  około trzech miesięcy.Po tym czasie  zlać pomieszać z sokiem i spirytusem wg,własnego smaku  i zapotrzebowania na procenty.Może być ich mniej,a może więcej.No i tu się zaczyna..............przelana nalewka w butelki winna być dobrze zakorkowana  i położona.Najlepsza jest po 3 miesiącach.Ale jak "wytrzyma" dłużej będzie jeszcze lepsza.W zasadzi winno się nią delektować,bo do tego służy,gdy "nastawiamy "nową.
Takie mam wrażenie ,że zarówno te stare ,jak  i moje przeze mnie  wypróbowane przepisy  kulinarne Państwa interesują.Zatem dziś też będą,ale najpierw porady dla Działkowców  w ogóle i w związku z deszczem jaki w nocy w Łodzi spadł.
Jasiu,a gdzie jest twój tatuś?  -  dopytuje sąsiad.
-  Pojechał na trzy lata do Afryki.
- A dla czego was z sobą nie zabrał?
-Bo my w tym napadzie nie braliśmy udziału.