sobota, 2 stycznia 2016

Wybaczcie ten kolokwializm i te wspominki prawie  stuletnie.I nie zawsze było tak wesoło i śmiesznie.Ale nie ma sensu teraz wspominać tego co smutne i tak już niczego nie zmienię.

Tym z Państwa ,którzy się martwię mrozami i glebą bez pokrywy śnieżnej,poradzę,by się nie martwili bo mrozy następowały stopniowo,a to duży plus i podobno od wtorku ma właśnie taka pokrywa śnieżna się pojawić.Do tego tematu jeszcze wrócę,lecz nie dziś.
Na tym samym zgrupowaniu,w jakiś mglisty poranek,jeszcze niezbyt rozbudzone wojsko stoi na apelu w oczekiwaniu na modlitwę.Zawsze po modlitwie wojsko śpiewało.........."Kiedy ranne wstają zorze .................."W ten ranek także ale bardzo cicho i bardzo powoli..............nagle kapitan krzyknął............"Wróć,taką modlitwę to Pan Bóg ma w d...e.O ! obudził wszystkich i zaśpiewali  ,aż otworzyły się niebiosa.

I wyobraźcie sobie Kochani,ze 15 sierpnia ,gdy nagle wojska Polskie ruszyły z ogromną siłą na wroga ,to tegoż dnia wcale nie było z nimi Piłsudskiego.Dopiero pojawił się 16 ego rano.Co nie oznacza,że nie był dzielnym wodzem.Oznacza tylko,że zawsze są tacy co pozostają w cieniu.A zasługi ich są wielkie................ale cicho sza bo przecież Wódz.Ten wódz którego ja osobiście cenię i lubię .Miał kiedyś odwagę w kłócącym się sejmie   [historia się powtarza ] powiedzieć.........." z racją jest jak z dupą,każdy ma swoja".
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ? A będzie to bardzo onegdaj,bo w 1920 r w lipcu jak mój ojciec wraz z wojskiem,był na zgrupowaniu,czy jak kto woli na poligonie w okolicach rzeki Bzury.Bardzo dużo namiotów,całe pole namiotów, a w nich młodzi chłopcy oczekujący na bój,określając to nieco patetycznie. Byli z różnych okolic,z miast ,miasteczek i wsi.I właśnie w tym namiocie był chłopak ze wsi,któremu przysłano jedzenie.Był to ogromny bochenek chleba ,cały,też duży ser w kształcie serca [takie wówczas robiono na wsi i osełka masła ,też spora zawinięta w liście chrzanu.Jego koledzy z namiotu  zapytali................"a co tam masz"?.Odpowiedział,ano mom [mam] bochyn  chleba ,łupe syra i osełke masła".Daj trochę,prosili,ale odpowiedział im tak lo mnie dali  [dla mnie] i schował to do drewnianego kuferka,który zamknął na kłódkę i wsunął pod łóżko.Przeczekali ,go aż twardo zaśnie ,wyjęli ostrożnie kuferek na zewnątrz i oderwali dno,które po wyjęciu bochna chleba łupy sera i osełki masła ponownie przybili i postawili na swoje miejsce.Rano..........ten dla którego przysłano jedzenie,otwiera kuferek ,a tum pusto?Co się mogło stać,zapytał kolegów?Odpowiedzieli..............pewno Inklus ci zjadł.Pewnikiem,podchwycił zainteresowany,to bedzie Inklus.Muszę zameldować na apelu.Tak tak,radzili koledzy,koniecznie.No i jest apel i szeregowy występuje i mówi............."Panie kapitanie ,melduje posłusznie,że Inklus zjadł mi  bochen chleba łupę sera  i osełkę masła."Na to kapitan............."Inklus ,wystąp"................cisza.Zwraca się zatem do porucznika,by wytłumaczył mu o co chodzi.Na co porucznik odparł."Panie kapitanie melduje posłusznie,że wg ludowych wierzeń Inklus to taki zły duch."No i się oberwało poszkodowanemu................"3 dni ścisłego za wprowadzanie dowódcy w błąd."
Ot,do czego może doprowadzić chytrość.

A tę surówkę to tak trochę............jak onegdaj mycie okien o 5 rano.............kumacie Kochani ?

Zrobiłam ją z dwóch , no może trzech łyżek rozdrobnionego [ na tytle na ile się da rozdrobnić ] sera pleśniowego.Akurat ja miałam Cambozola.On przy rozdrabnianiu się trochę maże ,ale to nawet jest wskazane ,obmazał bowiem w czasie  mieszaniu,pokrojonego w  średnio drobną kostkę zielonego niedużego ogórka i dwa pęczki rzodkiewek.Napiszę tak................ to jest pyszne.....ale,ale,ale  o tyle kłopotliwe,że należy tę surówkę wykonać,wymieszać i zaraz podać,bo po pewnym czasie "podeszłaby wodą" a to od ogórka.Taka moja rada,przy krojeniu rzodkiewek.Należy mieć je w pęczku i po dokładnym umyciu  i ,obcięciu ogonków należy  ponacinać kolejno każda,na koniec odcinając od natki.To o wiele szybciej,łatwiej i wygodniej.

I jak to robiłam ,tak jakoś przypomniał mi się inny ser,taki z opowieści mojego ojca.
Jakiekolwiek podobieństwo,do kogokolwiek ,lub czegokolwiek..............wykluczone.

No  - to teraz mogę przytoczyć wybrane przysłowia:
"Słaba to jest sprawiedliwość,gdy przy pomocy oręża."
"Kiedy sprawa niejasna,sędziemu lżej".
"Sprawiedliwość winna być podporą królestw".

I jak to zwykle ze mną bywa ,cechuje mnie taki  "kuchenny niepokój" i z   powodu tego niepokoju wczoraj wypróbowałam pewną surówkę.

piątek, 1 stycznia 2016

Przede wszystkim na jakiejkolwiek imprezie nie mieszać alkoholi.Uwierzyć bliskiej osobie,gdy mówi..........."nie powinieneś już pić,bo widzę,że to twoja miara się wypełniła."Nie słuchać współbiesiadników  gdy namawiają..................."a co tam ,wypij kielicha ,to ci dobrze zrobi i zaraz ozdrowiejesz".A jak trzecia osoba się od ciebie odsuwa ,to się  połóż,bo jesteś piany.No..............ale stało się..............i niechby ten kac już się skończył.A skończy się szybciej,gdy mu pomożemy, uzupełnimy wypłukane z organizmu elektrolity i wypijemy niemało wody  z cytryną ,posłodzoną glukozą.A na śniadanie coś co zupełnie przy kacu jest "niezjadliwe" ale jednak leczy: to dwa,trzy jajka w szklance,na bardzo miękko z masłem ,pieprzem,solą .Wiem,że z obrzydzeniem na to patrzymy,zatem rozprawić  radzę się z zawartością szklanki jak najszybciej,a potem,by nie wywołać odruchów wymiotnych zjeść czerstwą bułkę i popić herbatą dobrze posłodzoną,najlepiej glukozą.Za dwie godziny ,wróci apetyt.....................na coś konkretnego.................to dobrze i niech to konkretne będzie lekkostrawnym gotowanym  mięsem,ale  z chrzanem,lub musztardą.Przy kacu potrzebne jest bowiem też białko.Odradzam ,wodę od ogórków,od  kapusty kiszonej  a nawet też odradzam maślankę.Owszem można jej wypić nawet sporą ilość,ale nie na początek,lecz na koniec kaca.

I to tyle na dziś,ani Was Kochani,..................ani także siebie katować już  więcej nie będę.
Proponuję postarać się rozpoznać jaki TYP  KACA  ,nas dopadł.Jest bowiem taki który już od samego przebudzenia  uniemożliwia jakikolwiek wysiłek............"ani rączką ani nóżką ,jak biedronka  przewrócona na grzbiet"..Zwykle tak ,gdzieś około 15 - ej przybiera łagodną formę,pozwalającą już na wykonywanie różnych zadań.I jest też  KAC PODGRZANIEC.Przy tym kacu wstajemy rano pełni energii i chęci do pracy  co kończy się całkowitą i absolutną klapą około południa.Pamiętam jak bardzo dawno temu w ramach takiego  kaca  podgrzańca po powrocie  z imienin,które przeciągnęły się  do 4 rano,a było to w czerwcu umyłam duże okno balkonowe.I nie pomogły,żadne perswazje...............nagle zobaczyłam,że jest ono brudne.Ale skończyło się to ogromnym "kociokwikiem".Ostatnią szybę już wycierałam na klęcząco.Spałam z małymi przerwami,do następnego dnia do rana.

Jak się zachować w przypadku i jednego i drugiego?Czym sobie pomóc?
"Miał diabeł dosyć cukru,więc grzech słodził".
"|Gdzie wielu grzeszy,nikogo,nie karzą."

I tego się trzymajmy  ,choćby dziś.A jeżeli chodzi o dziś,to gdy mewy Wam Kochani tupią po pokładzie,to jest to KAC.I nie ma się co wypierać,że to zimne zakąski były za zimne,lub wódka za ciepła..................nie............. po prostu tej drugiej było za dużo.

I co zrobić z ta przypadłością?

czwartek, 31 grudnia 2015

Idę się szykować do swojego balu,zatem    ŻYCZĘ WAM JUŻ TERAZ CAŁEGO NASTĘPNEGO UDANEGO ROKU,A NA DZIŚ UDANEJ ZABAWY.  Ps ,proszę w imieniu wszystkich piesków kotków ptaszków ...................zachowajcie  umiar w hukaniu.A tak, teraz prywatnie: rozumiem  blaski  i światła ,ale co komu daje huk ,tego już nie rozumiem..
Uwaga ! drodzy moi Czytelnicy,przy sporządzaniu owocowej galaretki należy uważać by ona  nie zmarzła  [wszak mróz na dworze].Ma tylko zastygnąć,tylko stężeć,nie zmarznąć.A poszczególne warstwy wylewać na już zastygniętą poprzednią.Wylewamy następną  nie gorącą lecz zimną.

Po balu zbieramy wszystkie resztki bo mięsne i wędliniarskie będzie można wykorzystać.Należy tylko pokroić je w średnia kostkę i dla pewności,przesmażyć ,dodać cebulę lub dwie i pokrojone [sporo] pieczarki,, i prużymy , pod przykryciem pół godziny,,,,,,,,,,,,na koniec dodajemy soli ,jeżeli trzeba  i , ,pieprzu i śmietanę.

A druga wersja,to: zaczynamy tak samo ,to jest przesmażamy i też dodajemy  cebulę ale po tym pół opakowania mrożonej włoszczyzny i także prużymy pół godziny.Na koniec sporo ostrego keczupu,każdy wg,własnego smaku.

W tym poświątecznym ,a zaraz i ponoworocznym czasie nie polecam potraw ciężkostrawnych,a szczególnie gdy także zamierzamy wypić jakąś ilość alkoholu.Nie pozwólmy,aby organizm  pracował na dwa fronty,to jest  likwidował  alkohol i pracował nad strawieniem pokarmu.Poza ciężkostrawnym makowcem,który żołądek  trawi tylko 4 godziny o ! są takie jak  mięso gęsie 20 godzin,sardynki 12 godzin,suche wędliny 3 godziny,podobnie jak i inne mięsa.Za to warzywa tylko 1 godzinę lub dwie,ale jak tu pic pod marchewkę?Zatem, chcę napisać,że rozumiem,że zakąska musi być zakąską,ale już nie koniecznie akurat cała od początku do makowca włącznie ciężkostrawna.

Teraz jeszcze obiecane we wstępie,co zrobić z resztkami mięs po świątecznych dniach?
Deser pod koniec zabawy,to jest coś co" już nam nie wchodzi".Radzę nie szykować ani tortów,ani ciast,a już absolutnie nie makowca [wyjaśnię potem].Ale można wykorzystać tortownicę by w niej zrobić galaretki owocowe.Co najmniej trzy warstwy,w trzech różnych kolorach.Jest  zimno,więc będą szybko zastygały .Można jeszcze zdążyć wykonać.Do każdej warstwy radzę dodać jakieś owoce np :ananasy ,mandarynki,winogrono,lub brzoskwinie z puszki.Ten deser,to powinna być niespodzianka.Zapowiadamy,że teraz będzie tort ,a tu wnosimy tort,tyle,że lekki i lekkostrawny i że taki wszyscy chętnie zjedzą.Kroić można na stole ,by wcześniej obejrzeć jak pięknie się prezentuje.

A czemu nie polecam makowca?
Co jeszcze można "nadziać "na wykałaczki? Można zawinąć suszoną śliwkę w wędzony boczek i usmażyć na gorącym tłuszczu.Podaje się na gorąco.Można też zawinąć kawałki żółtego sera z korniszonem w środku.To podaje się na zimno i stwierdzam,  że ma powodzenie.Można przygotować cały półmisek takiego zrolowanego sera nadzianego na wykałaczki.A można też zrolować plasterki polędwicy  z suszonym pomidorem w środku.Także plasterki jakiegoś pieczonego mięsa,posmarowane musztardą lub chrzanem i także zrolowane i nadziane na wykałaczki.Można ustawić kilka półmisków z takimi roladkami,ale najładniej wygląda jeden duży z różnymi rodzajami,na zielonej sałacie,która to nie tylko zdobi,ale też utrzymuje  w lepszej "kondycji"potrawy mięsne.

Natomiast deser.............
Może coś takiego na początek ostatniego dnia tego roku ?

"Wesołe towarzystwo lichą ucztę okrasi".
"Jeżeli twój towarzysz jest jak miód,nie zjedz go całego."

Tak sobie myślę,że przysłowia te pasują do dzisiejszego dnia.A teraz jeszcze o tym co można przygotować dla gości i co zdobić z tym co po gościach pozostanie nie zjedzone.

środa, 30 grudnia 2015

Do tej pracy należy dzieciom przygotować składniki:A będą to dwa lub trzy jabłka,opakowanie wykałaczek i pokrojone na male kawałki : kabanosy,żółty ser [kostki 2 cm x 2 cm].Te przygotowane kostki sera dzielimy na połowę.Bo tę drugą połowę obtaczamy w ostrej papryce.Kroimy na mniejsze kawałki marynowane śliwki lub gruszki i dajemy też oliwki i co tam nam jeszcze przyjdzie do głowy.Dzieci będą nadziewały to przemiennie na wykałaczki ,a na koniec taką już "zapełnioną" wbiją w jabłko.Jabłko będzie wyglądało jak jeżyk.Tylko pozostawia się wolny spód jabłka,by można go było położyć na podstawku.Pierwsze nadziewania zróbmy sami by poinstruować dzieci.Wykałaczki winny mieć pozostawione nieco na początku i końcu by było co wbić w jabłko i za co chwycić,by wyjąć z jabłka.Całość wkłada się do buzi "ściągając" to co było nadziane.
Zapewniam Was,że może nie od razy,może nieco potem,będą miały "jeżyki" powodzenie.Wtedy jak już wszyscy będą syci ,a zakąsić trzeba.

A jak chodzi o jeżyki,to można też "najeżyć " pomarańczę,a to nie dla zjedzenia,ale by ładnie w pokoju pachniało,wbijając w skórkę ,gęsto goździki.Przyprawę, oczywiście,nie metalowe.I tu proszę się nie śmiać,bo pewna osoba użyła właśnie metalowych,tłumacząc..........." jak byłam dzieckiem to ojciec wbijał gwoździe  w jabłka,które potem musiałam jeść by wzbogacić organizm w żelazo."

AHA ,.....................PRZY SAŁATCE WARSTWOWEJ NALEŻY W ŚRODKU ZROBIĆ NIEWIELKIE ZAGŁĘBIENIE ,BY TAM WLAĆ MAJONEZ.NIE POWINIEN SPŁYWAĆ BOKAMI.

I co? i to tyle na dziś.Ale tak zupełnie to nie jestem pewna czy to już wszystko co miałam do zaproponowania na Noc Sylwestrową.
Do takiej sałatki potrzebna jest duża ,szklana,lub plastikowa misa-salaterka.Ma być przezroczysta,bo to właśnie widok poszczególnych warstw pobudza apetyt.Jeżeli chodzi o te warstwy pomysłów może być wiele:Ja proponuję,pierwszą to jest tę na dnie warstwę z kilku jaj ugotowanych na twardo i rozdrobnionych,następna np,to ugotowana marchewka pokrojona w kostkę,z konserwy lub mrożona [bo to ma być mało pracochłonna sałatka] ,potem np. maleńkie cebulki marynowane ,też gotowe ,ze słoiczków ,po nich np. czarne oliwki też w jednej warstwie ,a następnie zielony groszek i już na samym wierzchu ponownie jaja na twardo i marchewka.Zatem one otwierają i zamykają warstwy.Ale to nie wszystko.Na sam wierzch majonez,raczej sporo majonezy i dwie długie specjalne ,do sałatek łyżki.Każdy winien nabierać nimi aż do samego dna  i mieszać dopiero na swoim talerzyku.Aby warstwy były widoczne ,powinny mieć niemałą wysokość.To należy wziąć pod uwagę kupując składniki do niej.Ta wysokość warstwy to co najmniej 5 cm.A pomysłów może być wiele.Może też warstwę stanowić marynowany czosnek i mini kolby kukurydzy i suszone pomidory pokrojone w paseczki.Metodą błędów i prób wyeliminowałam tylko pędy bambusa,ale może akurat na takie "bez wyrazu" natrafiłam?

Wybrałam tę sałatkę na noc Sylwestrową ,bo jak widzicie Kochani ,by ją wykonać wystarczy kilka minut ,przy założeniu ,że są przygotowane składniki.Brałam pod uwagę to,że gospodarze nie mogą być przemęczeni jeszcze przed nocą.

A to co teraz zaproponuję mogą wykonać dzieci.Będzie to dla nich frajda.  
Wracając do tematów Sylwestrowych...................czy myśleliście Kochani,że można też przygotować dla gości sałatkę  warstwową?Nie?A może was namówię,bo pracy przy niej niewiele,co ja piszę niewiele,odrobinka ,a wygląd bardzo apetyczny.
A o,dla oto ten wiersz dla dzieci.
TRZEJ KRÓLOWIE W PODRÓŻY.
============================
Słońce wyszło już z za lasu,wybieliło domów ściany,
w wielkich łożach śpią królowie,obudziło więc poddanych.
Trzy królestwa przebogate w złoto ,brylanty rubiny,
dla monarchów to nieważne ,bo czekają na nowiny.
Nocą maja treść ich poznać ,tak przewidzieli prorocy.
Więc czekają niecierpliwie,może będzie to tej nocy?
Mrok kurtynę ciemną zesłał,noc się stała
i jak ma to w swym zwyczaju milion gwiazd pozapalała.
  Jest też jedna duża   gwiazda ,rozświetliła aż pół nieba.
Monarchowie zrozumieli ,że im w drogę ruszać trzeba.
Spakowali srebro,złoto.Wzięli też z sobą kanapki,
a na progu ich żegnały królowe matki i babki.
Gwiazda ich zaprowadziła,tam gdzie zaprowadzić miała,
do stajenki ubożuchnej  ,gdzie w żłóbku Dziecina Mała.
Rączki do ich wyciągnęła i radośnie powitała.
Zbędne mi jest srebro złoto i innych majątków wiele,
Potrzebuje was kochani,boście moi przyjaciele.
Lecz  najbardziej chciałbym aby,ta gwiazdka co w gorze świeci.
Przyprowadziła  tu do mnie wszystkie małe i,duże dzieci.

Przepraszam Was Kochani,za to co zaraz nastąpi.Wydrukuje wiersz niezdarny bardzo,mojego autorstwa.Napisałam go z myślą o dzieciach ,może w szkole,lub przedszkolu się przyda na okoliczność,ze przecież już niedługo......................

A potem wrócę do tematów wcześniejszych,wciąż aktualnych,działkowo - kulinarnych.O! i to tak jest jak się zaczyna pisać wierszem,to nawet zwykła informacja się rymuje.

wtorek, 29 grudnia 2015

SAŁATKA  WIOSENNA.Jest bardzo prosta w wykonaniu.Należy 5 jaj ugotowanych na twardo pokroić w kostkę ,dodać jedną puszkę zielonego groszku bez wody oczywiście,duży pęk lub dwa szczypioru  drobniutko posiekane i mały słoik majonezu,posolić do smaku i dodać jedną łyżeczkę cukru i nieco świeżo mielonego pieprzu.Wymieszać.Też ,dobrze by się" przegryzła "w lodówce.

Oj coś telefon złowieszczo milczy.A moja koleżanka właśnie urządza Sylwestra dla młodych.Czyżby nie miała żadnych pytań?

Kochana! ja już jestem przy podaniu czegoś na gorąco.To "na gorąco "winno być lekkie ,a energotwórcze.Może zatem  :ROSÓŁ PO RYCERSKU?

Nie,nie ja go wymyśliłam.W dawnych czasach  gdy rycerze wracali z wojaczki,nie mieli sił by zaspokoić swoje stęsknione lubki [ tak mówiono na czekające kobiety].One zatem szykowały coś wzmacniającego.Był to esencjonalny rosół i żółtko jaja.W przetłumaczeniu na dzisiejsze czasy ,mniej więcej brzmi to tak:Podaje się w kokilkach bardzo gorący rosół  z zieleniną podaną osobno i przy każdej kokilce kieliszek z surowym żółtkiem kurzego jaja.Tylko przed tym jaj jeszcze w całości należy sparzyć wrzątkiem,co z reszta jest oczywiste.Każdy z uczestników  rycerskiej biesiady sam wrzuca żółtko do gorącego rosołu i miesza.Winno ono się ściąć pod wpływem temperatury  i wyglądać jak małe kluseczki.Taką zupę się pije .Odbudowuje siły i można bawić się do rana.

To tyle na dziś ,ale do jutra jeszcze coś wymyślę Sylwestrowego.O! dzwoni telefon.

Proponuję dwie sałatki:Jedna to : MEKSYKAŃSKA, a druga WIOSENNA .Meksykańska to moja ulubiona,ostra  w smaku i młodzież  taką ostra lubi.Przepis znajdziecie we wcześniejszych blogach ,ale na to nie ma czasu, z resztą jak to ze mną bywa nieco ten przepis zmodyfikowałam.Poprzednio proponowałam namoczyć dzień wcześniej i ugotować około 40 dkg  czerwonej meksykańskiej fasoli ,a dziś proponuje kupić 5 puszek tej fasoli.Po otworzeniu odlać wodę w której się znajdowała i dodać 3 słodkie papryki pokrojone w kostkę 1 cebulę podobnie i tak samo 5 lub ,6 konserwowych ogórków Wymieszać ,dodać 8 łyżek oleju ,pół łyżeczki soli i 1 łyżkę cukru i jakiś ostry sos .Wszak to sałatka meksykańska, a oni tylko takie ostre lubią.Ten ostry sos to może być :2 lub 3 łyżki sosu Chili,lub 1 ,ewentualnie 2 łyżeczki sosu Tabasco .Uwaga ! ten jest bardzo ostry.Jednak kupując je należy zwrócić uwagę ,czy na pewno są to z grupy ostrych ?Meksykańska sałatka po wykonaniu powinna postać w lodówce.Wtedy jak się  "przegryzie" jest lepsza.Aby sobie usprawnić pracę : proponuję pootwierać wszystkie puszki,ale nie zdejmować denka i ustawić do góry dnem w zlewozmywaku,wówczas woda w której była fasola szybko ścieknie, i nie marnujemy czasu na oczekiwanie aż się to stanie Możemy go wykorzystać na przygotowanie np. papryki.

A teraz..............WIOSENNA SAŁATKA
DRODZY MŁODZI.Myślę,że więcej będziecie tańczyć jak jeść,zatem dobrze będzie mieć dużo "gotowców".Takim gotowcem,szybkim w wykonaniu,bo przecież Wy nie macie czasu,będą słone krakersy  i wyciśnięta z tubki  [do nabycia w sklepach rybnych] pasta z tuńczyka ,łososia  i inne Dajemy tej pasty tylko na środek krakersa i tyle by można ją czymś przybrać np.kawałkiem suszonego pomidora,ostrą papryczką,oliwką lub korniszonem.To można zrobić wcześniej na dużym półmisku lub tacy.A wędlina ?Nie proponuję żadnej krojonej bo się zeschnie,bo przecież więcej będzie tańców jak konsumpcji.Co zatem w zamian?W zamian kabanosy,ciekawie podane.
Spróbujcie znaleźć w domu taki wazon z którego będą widoczne,będą wystawały.Oczywiście wazon należy umyć dokładnie a na dno położyć kawałek ręcznika jednorazowego.Na taki pomysł wpadłam gdy odchodziłam na emeryturę i żegnałam moich pracowników.W biurze miałam duży kryształowy wazon.W  nim  to właśnie umieściłam kabanosy,przekrawając je tylko "na zgięciach",by zachować stosowną długość.Wszyscy nie mogli się nadziwić jak w tym kryształowym wazonie pięknie się prezentują "kabanosy-kwiaty".No  -  to wędlinę mamy z głowy.Białko organizm dostanie.A co z węglowodanami?Pieczywo,tradycyjne, nieco banalne.Może zatem coś co nabierze się na swój talerzyk a do tego potrzebny będzie tylko widelec.I wiecie co? widelce jak to widelce lubią spadać,więc dobrze jest nieć je pod ręką w zapasie,by nie biegać do kuchni.A wiecie jakie  nie spadają? Te do ciasta,są małe i poręczne,a że noży nie ma powodów podawać będą pasowały.Z talerzykiem i małym widelczykiem wszędzie można przysiąść.Nie koniecznie przy stole,bo stół można zamienić na szwedzki stół ,do którego się nie siada............ale wolna wola.No dobrze,to co to ma być tymi węglowodanami...............może np..............
Wiem,wiem,wiem................już mi przypomniano przez telefon ,ze dziś mam napisać jak młodzi w domu najszybciej, i najwygodniej przygotować się mogą do Sylwestrowej Nocy.Ale przed tym mam taką wiadomość.Podobno we Francji ruszyła wegetacja roślin  i już wiadomo,że urodzaju nie będzie.A głównie chodzi o owoce.Nie wiem tylko czy to oznacza,że drzewa kwitną,bowiem w informacji była mowa o różach kwitnących.Oj! niedobrze.Stoję dziś przy termometrze i obserwuje,że temperatura  spada.....................nieco...............ale niech tam choć nieco...........................bo wiecie co? To już ostatnia chwila,ostatni moment by spadła poniżej 0.Oby nie spotkało nas to co Francuzów.A ja tak liczyłam,na ten wyż,że przyjdzie na początku Świąt ..............ale jeszcze nie jest za późno.Póki co róże u nas nie kwitną .Nie martwmy się.Sylwester przed nami,powitajmy go z uśmiechem i pysznymi daniami.Bo to jedyna noc w której się nie śpi a je.

Zatem,ogrodniczko-kucharka,lub kucharko-ogrodniczka ...............proponuje.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

"A ile ma być tego mielonego mięsa "pyta właśnie moja koleżanka.Odpowiadam.................na 2 litry zupy 30, dkg.Może też być nieco więcej w  zależności od upodobań smakowych.
COŚ NA GORĄCO NA SYLWESTRA.  A może zrezygnować z  dość często podawanego białego barszczu ,na białej kiełbasie?Owszem,coś kwaśnego mile widziane po alkoholu .Może zatem :ZUPA OGÓRKOWA PO SZLACHECKU.Też można ugotować dzień wcześniej i tylko w nocy odgrzać.A robi się ją nieco inaczej.Gotuje z drobno pokrojoną włoszczyzną  liściem laurowym i zielem angielskim i solą lub kostkami rosołowymi,bez mięsa.Oddzielnie na maśle pruży się  obrane ze skórki i utarte na tarce o grubych oczkach ogórki  kiszone.Po 20 minutach prużenia  [ gotowania pod przykryciem] dodaje do zupy.Dodaje także śmietanę i jak się zagotuje ,na taką powoli się gotującą  wkłada  po jednej sztuce małe pulpeciki z mielonego mięsa.A mielone mięso  [może też być drobiowe ] winno być przyprawione jak na kotlety mielone z solą ,pieprzem  [ koniecznie] ,żółtkiem od jaja ,ale bez cebuli.Dokładnie wyrobione dodaje się do gotującej zupy ,nabierając poszczególne porcje łyżeczka od herbaty. Po 10 min,zupa gotowa.Teraz tylko należy wzbogacić jej smak posiekanym koperkiem i zostawić pod przykryciem do wystudzenia.Ten przepis kiedyś podawałam,ale dobrze sobie odświeżyć go z powodu Sylwestra.Ale,ale  to nie wszystko.Do takiej  zupy dodaje się grzanki ,które też można,,  wcześniej usmażyć na maśle na patelni.Na maśle najsmaczniejsze,ale należy czuwać by się nie przypaliły i po trzeciej porcji umyć patelnię i dać świeże masło i smażyć ewentualnie następne.Ale,ale ,to też jeszcze nie wszystko bo do tych grzanek podaje się pastę czosnkową .Każdy smaruje sobie grzanki sam tą pastą.Składa się ona z np.4 lub więcej jaj na twardo rozdrobnionych  z  15 dkg tartego ostrego,żółtego sera posiekanej natki pietruszki ,kilku ząbków czosnku przeciśniętych przez praskę lub drobno posiekanych soli, cukru i połowy słoiczka majonezu i dla złagodzenia smaku też połowy kubka  gęstego  jogurtu.Po dokładnym wymieszaniu nakłada się do co najmniej dwóch miseczek,by był łatwiejszy  do pasty  dostęp..Kto nie toleruje czosnku,może z niego zrezygnować ,ale z czosnkiem ma to swój charakter.

Jeżeli myślicie Kochani,że to wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie,,,,,,,,,,,,,,,,to informuję,że nie wszystko.......................bo np. zupełnie inaczej urządza się wieczór Sylwestrowy dla młodzieży.O tym jednak  już nie dziś .Ale się rozpisałam a czy będzie to wykorzystane?.................chciałabym.Są to rady osoby która pamięcią sięga co najmniej 70 wieczorów Sylwestrowych.Lecz dla mnie to zawsze też dzień  zadumy o przemijaniu bo zaraz  1 szego stycznia kończę lata.W tym roku dwie siódemki.
Przygotowując w domu Sylwestra winniśmy najpierw zadać sobie pytanie.Jak on ma wyglądać?Czy siedzimy przy stole i konsumujemy i prowadzimy konwersację, i oglądamy telewizję? Czy także tańczymy.Bo jeżeli to pierwsze,to cóż,kolacja jak to kolacja,może być podobna do innych ,lub bardziej uroczysta.Ja jednak skupie się na nocy Sylwestrowej tańczącej.Wówczas Pani Domu,winna też być piękna i nie pachnieć śledziami i nie siedzieć w kuchni.Zatem powinna nawet dzień wcześniej przygotować zakąski.I jak już wspomniałam ,przecież dzień wcześniej można przygotować śledzie i po podzieleniu na dzwonka przybrać korniszonami lub kaparami,lub jednym i drugim i skropić olejem, by nie wyschły.W sam wieczór Sylwestrowy,tylko wyjmuje się je  z lodówki.Także  wcześniej można przygotować .......................i tu radzę by się nie napracować...................paluszki rybne.Robota niewielka.Należy tylko je usmażyć,a przecież mogą być podane na zimno ,na listkach zielonej sałaty ,i też przechowane w lodówce.Bardzo wdzięczni będą zaproszeni goście,jak na stole spotkają jakąś sałatkę.Proponuje dwie.Jedna też może być wykonana wcześniej,a druga  -  no niestety tego samego dnia.Ta pierwsza,to sałatka z mrożonek.Po jednym opakowaniu marchewki,groszku,fasolki  [ groszek może też być z puszki ].Można ugotować wszystkie razem i po wystudzeniu dodać 4 jaja ugotowane na twardo i 4 ogórki konserwowe .I jedno i drugie pokrojone w kostkę.Wymieszać posolić,ewentualnie posłodzić i dodać 1 średniej wielkości opakowanie majonezu.Nie proponuję cebuli,której to w rozdrobnionym kształcie przechowywanie nie służy,ale za to możemy  posypać po wierzchu drobno posiekanym szczypiorem.A ta druga sałatka ma tylko  dwa składniki.Będą to 4 papryki łagodne w smaku i 4 pęczki rzodkiewek.Że  trzeba umyć ,a paprykę pozbawić ziarenek z środka,to właściwie nie powinnam już o tym pisać.W efekcie końcowym,rzodkiewki przekrawamy,każdą na 4 części ,a paprykę na większą kostkę,taką co najmniej   3 x 3 cm.Do tego sporządza się sos z 1 lub 2 łyżek chrzanu ,połowy kubka gęstego jogurtu i połowy średniego słoiczka majonezu.Polewa tym sałatkę ,tuż przed podaniem.No  -  to pozostała tylko wędlina,i kolacja gotowa ,ale przecież o  niej nie będę pisać.To jednak tylko  do północy,,,,,,,,,,,,,,,a co potem .Przydałoby się coś na gorąco.

Na  gorąco proponuję.............
"Kiedy przyjdzie Nowy Rok,już ku wiośnie  bliski krok" .  I tym pozytywnym w swojej treści przysłowiem  Witam Państwa,a że Nowego roku jeszcze nie ma to do wiosny dwa kroki.Ale to też niewiele.

No i zadała mi lekcję do odrobienia moja koleżanka...............jak urządzić Sylwestra w domu?  No  -  nie wiem czy uda mi się ją  zadowolić,ale może ktoś z Państwa skorzysta z moich porad.Taką mam nadzieję.

niedziela, 27 grudnia 2015

No ,własnie zadzwoniła moja koleżanka z niedosytem informacji kulinarnych i prośbą  ................."...wiesz,że Sylwestra w tym roku o mnie więc może coś na tę okoliczność?"Postaram si  odparłam ,a mając na uwadze jej wysublimowany smak musi to być coś ,o czym muszę pomyśleć. I tak chyba będę myślała  do jutra i jeszcze potem też......stopniowo,Kochana stopniowo.
KOTLECIKI Z INDYKA.Odjąć mięso z piersi indyka i posiekać drobno i utłuc w moździerzu.Trzy żółtka utrzeć z łyżką młodego masła,dać trochę soli,imbiru i kilka trufli pokrojonych w paseczki a wymieszawszy razem robić małe owalne kotleciki.Ułożyć na brytwannie .Przed tem maczając każdy kotlecik w rozpuszczonym maśle i przykryć tłustym papierem.Tuż przed wydaniem ,wstawić do bardzo gorącego pieca na 20 minut.Na półmisku nacisnąć nad każdym  trochę soku z cytryny i podawać z puree z kasztanów,z pieczarek,lub zielonego groszku a w sosjerce osobno sos pieczarkowy lub maderowy.

Oczywiście przytoczyłam w oryginale .Nie ma u nas niestety jadalnych kasztanów,ale zamieniłabym je na ziemniaczane purre ,a tłusty papier folią aluminiową a możdzierz...........,posiekałabym na desce zamiast tłuc w moździerzu mięso z piersi indyka a  trufle pieczarkami itd,itd .Ważna jest baza ,a bazy,póki co pod dostatkiem...................... resztę podyktuje wyobraźnia.
W tym czasie w którym czujemy się syci,o jedzeniu można właściwie tylko pogawędzić.Proponuję  pogawędzić,bo coś mam przeczucie,że na pogawędce się skończy.Z resztą wybrałam takie danie z mojej ponad stuletniej książki kucharskiej, które nie jest możliwe do realizacji,bo składnikiem   głównym jest kapłon .To taki specjalnie tuczony przedstawiciel drobiu i o ile się nie mylę także wysterylizowany.Biedny .........jak piał ,to chyba sopranem.

A oto przepis:Najsmaczniejsze są kapłony styryjskie,bardzo duże i specjalnie karmione.W byłym Królestwie zbliżone do styryjskich są znane w handlu kapłony rostowskie..Oczyszczonego i  nasolonego kapłona należy piec około półtorej godziny w piecu,często polewając masłem.Potem go potranżerować i ubrać platerowanemi szpadkami aby się w całości lepiej  trzymał na półmisku i podać do niego zieloną lub zimową sałatę i kompoty mieszane.W ten sam sposób,można piec duże i tłuste pulardy.

Ale taka okrutna nie jestem i zaraz podam coś z tamtych lat,co po pewnej modyfikacji można i teraz przyżądzić.
Bo właśnie WITAM DZIAŁKOWCÓW DONICZKOWCÓW.Czas zimy nie jest sprzyjającym czasem dla roślin ozdobnych doniczkowych.Wiele z nich przechodzi stan zimowego spoczynku,do którego potrzebna jest temperatura w granicach 10,12 stopni co nie jest ,możliwe do realizacji w ogrzewanych pomieszczeniach,w których przecież my żyjemy.Jeżeli mogę coś poradzić to wyniesienie ich na klatki schodowe,jeżeli mamy pewność,że nie zginą.Najbardziej takiego wychłodzenia potrzebują wszystkie kwitnące wiosną i latem z pelargoniami włącznie.O !,te szczególnie.Ten odpoczynek zimowy to nie tylko niższa temperatura,to także bardzo oszczędne podlewania,CO DWA TYGODNIE.W zimie nie potrzeba częściej.Jeżeli rośliny chorują,mają mączyste naloty lub brązowe plamy na liściach  [np figowce ] to nie z braku wody ,a z jej nadmiaru.Także wszystkie mające możliwość magazynowania wody jak kaktusy ,sekulenty  i inne oszczędnie podlewamy.Popatrzmy na roślinę .Ma gdzie magazynować wodę.............. o tak ma ,np w mięsistych liściach ,w pędzie  jak choćby  jukki i draceny................ też oszczędnie podlewamy.Natomiast co może się zdarzyć jak będzie za sucho w pomieszczeniu i za ciepło ? Może pojawić się MĄCZLIK SZKLARNIOWY,to taka mała biała muszka, której albo stworzymy warunki  do bytowania ,albo nie.To  -  nie,to spryskiwanie dwa razy w tygodniu roślin.To roślinom nie zaszkodzi,wprost przeciwnie  ,no może za wyjątkiem  tych które już jakieś choroby grzybowe "złapały",co objawia się plamami na liściach.Przeznaczone do zdobienia balkonów  pelargonie i inne,m u s z ą,po prostu musza być w chłodzie,bo w pomieszczeniach gdzie jest wysoka temperatura będą wiosną bezużyteczne WYBIEGNIĘTE,CIENKIE I CHUDE.No, oczywiście, można je krótko przyciąć,ale to opóźnia kwitnienie.

Do tematu jeszcze powrócę,bo już pod koniec lutego będą doniczkowe oczekiwały od nas stosownych działań.

To co..............jeszcze gawędy o jedzeniu?
Na porannym spacerze z moim psem zauważyłam,że gołębie, nie tylko się kąpią ,one siedzą w wodzie jakby to było  w maju.W takich sytuacjach,przy takich anomaliach pogodowych myślę o latach gdy zima była zimą.Nie do pomyślenia takie ciepła np. w latach 40 tych.Wtedy też  myślę o Tych co  od zimna, nie od działań wojennych ginęli na na frontach i tak mi przykro,że człowiek człowiekowi był takim wrogiem.Gdy np.Von Paulus poddał swoją 6 Armię 31 stycznia 43 roku ,to tego dnia temperatura wynosiła  - 43 stopnie.My syci i ogrzani nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić.Ja też.

 No, ale dość i niech to będzie wstępem na dziś bo właśnie..................