sobota, 29 października 2016

Rozmowa córki z matką na Dzikim  Zachodzie:
-Mamo,Bil się na pewno ze mną ożeni !
-Oświadczył ci się ?
-Nie,ale już zastrzelił swoją żonę !
A potem ? A potem w nagrodę zrobimy sobie i rodzinie smaczny i elegancki obiad.A ,eleganci obiad charakteryzuje się  tym ,że jest przystawka.Może taka np.?

1 papryka czerwona i 1 żółta pokrojone w kosteczkę i 1 opakowanie mrożonego i groszku  i około 15 dkg żółtego sera  także pokrojonego w kostkę .Do tego 1 łyżeczka cukru ,szczypta soli i tyle majonezu by połączył wszystkie składniki.Taką przystawkę można wyporcjować na liściach sałaty i ewentualnie każdą porcję posypać szczypiorem.

Dość istotne jest to,że groszek jest po rozmrożeniu surowy ale nie wszyscy taki lubią . Zapewniam,że dzieci tak.Jako zamiennik może być groszek z puszki.

No - to idę do kuchni się nagradzać.W prawdzie  nie wiem za co ,ale to nieważne .Po drodze coś wymyślę.
"Nie można wiatrowi nakazać ,aby nie wiał,ale można budować wiatraki."holenderskie
I - oto,prawidłowe myślenie.A dziś wieje dość intensywnie,ale nie mam gdzie wybudować wiatraków.Czasem taki wiatr z naszej działki wywieje opadłe liście do sąsiada ,a czasem jest odwrotnie.Przez wiele lat mój ,znany już Państwu ,sąsiad Stefan,grabił i grabił liście swojego sąsiada z drugiej strony tj.zachodniej,bo też najczęściej ,od tej właśnie strony wieją jesienią wiatry.Ale pewnej jesieni poirytowany bardzo zbudował z patyków i folii parawan.Bo, ten Ciućmok  ,jak go nazywał  rzadko jesienią odwiedzał działkę.Aż, tu któregoś dnia zawołał oburzony ........."ktoś mi ukradł moją zaporę ".I już padło podejrzenie,że ................ale w jednym miejscu odsłoniła się jego zapora.Po prostu wiatr ją położył ,a liście przykryły.Co było potem nie napiszę bo padały dość niecenzuralne słowa.Po  jesiennej kawie i papierosku,nieco mu przeszło,ale doszedł do wniosku ,po mojej perswazji,że  nie warto się odgradzać ,bo to jest więcej pracy jak zgrabienie liści.

Może zatem nie irytować się i pogodzić z tym,że wiatr  ,podobnie jak deszcz, śnieg  itp , jest zjawiskiem atmosferycznym.Wewnętrzne pogodzenie z sobą podnosi bowiem poziom ENDORFINY,  zwany hormonem szczęścia.Najbardziej wzrasta w momencie jak wybaczamy komuś wyrządzoną krzywdę.Niejednokrotnie nie zdajemy sobie z tego sprawy,że właśnie poprawił się nam  humor  i nie wiemy czemu..............a to właśnie temu,że odrzuciliśmy od siebie  złość ,zawiść i chęć zemsty.Najlepszym lekarstwem jest powiedzieć tak : "dobrze,że to  mnie wyrządzono krzywdę ,a nie ja wyrządziłam,bo to on,czy ona będą mieli jak nie teraz ,to za jakiś czas wyrzuty sumienia".Popróbujcie  tej metody a przekonacie się jak wzrośnie Wam hormon szczęścia.Napisałam to  na okoliczność ewentualnych spotkań przy rodzinnych grobach,osób z którymi jesteśmy poróżnieni.To my pierwsi odezwijmy się i wyciągnijmy do nich rękę na zgodę.Nie musimy się od razu kochać ,ale wyrzućmy to zło ,które było  ,wykasujmy.To nie jest łatwe ,ale skoro właśnie nam ma pomóc ,spróbować warto.
   

czwartek, 27 października 2016

Aha !  - jeszcze to :.Z przyczyn oczywistych  może mnie tu czasem nie być  w tych dniach.
Na strzelaniu :Do licha,spudłowałem już 10  raz ! Chyba palne sobie w łeb ! - A trafisz ?!
No - dobrze.Koniec romantyzmu.Rzeczywistość puka do drzwi.I wiecie co ? Tak sobie myślę,że nic nie wspominałam dotychczas o pozostałych,nie wykorzystanych nasionach.Obojętne,czy są to  nasiona warzyw ,traw ,czy roślin ozdobnych [kwiatów].Jak to traw ,spytałby ktoś? Pisząc  traw mam na myśli zarówno mieszanki stosowane do wysiewu na trawniki jak i nasiona traw ozdobnych,bo jest ich wiele o różnej wysokości i wyglądzie.Np ,choćby trawa pompasowa ,ale i inne.Wszystkie nasiona winny być przechowywane w miejscu chłodnym  i   suchym,. No - właśnie suchym .I tu może być problem,bo w nieogrzewanych domkach działkowych w zimie  niekoniecznie jest sucho.Proponuję zatem by w celu dokładnego wysuszenia zabrać je do domu i albo tam pozostawić ,albo schować w  słoiki z zakrętka i przewieźć ponownie na działkę.Ale ,absolutnie nie trzymać w domu nasion fasoli,grochu i bobu.Czasem zbieramy nasiona z warzyw strączkowych ,bo z jakichś przyczyn nam odpowiada ta odmiana,czy te odmiany i chcemy powtórzyć siew w następnym sezonie.To najlepiej dla tych nasion będzie pozostawienie ich w suchych strąkach  ,też w zamknięciu.A to z powodu by nie dobrały się do nich myszy.Z reszta do wszystkich nasion by się nie dobrały.Ale ,o co chodzi ?spytacie ,być może.A chodzi o to,że groźny szkodnik nasion strączkowych może je zniszczyć  gdy będą zimą przechowywane w pomieszczeniach z temperatura powyżej 10 stopni.Jest to :STRĄKOWIEC.Może być grochowy,bobowy lub fasolowy.W czasie plonowania, to jest rośnięcia ,strąków  zostają złożone jaja tego szkodnika na powierzchni ziarna i tylko od nas zależy czy  z jaja  on się wylęgnie,czy nie.Wylęganiu sprzyja wysoka temperatura.Często słyszę pytanie.................:"ale skąd one się tam wzięły,te STRĄKOWCE ?".............,no to wyjaśniłam skąd.
Niejednokrotnie w czasie prac jesiennych w okolicach Święta Zmarłych ,bardziej jak kiedy indziej wydawało  mi się,że gęstniejąca mgła to przybywający na to miejsce ci co odeszli ,i co kiedyś tu żyli,tu bywali.Przerywałam wtedy prace i robiłam sobie następną kawę i zapalałam papieroska [ bo wtedy  jeszcze paliłam] i starałam się  wczuć w tamte lata ,w te co dawno minęły i jak wyglądali i co myśleli ci ,którzy wtedy tu żyli.Zawsze jak siadałam,to mój sąsiad Stefan przyglądał mi się  bacznie,czy przypadkiem nie jestem chora."A czemu miałabym być chora ?" spytałam."A bo ty tylko pracujesz i pracujesz i jeszcze mnie poganiasz i ciągle mówisz że  nie masz czasu na posiadywanie i pogawędki."Tym razem znalazłam czas i wyjawiłam swoje myśli.W tym momencie obśmiał się jak przysłowiowa norka i powiedział :"Toż to nasz ogród powstał na terenie zaniedbanym od lat.Było tu gospodarstwo rolne ,które winien uprawiać pewien ciubaryk .""Jaki ciubaryk i w ogóle kto to jest ciubaryk"? spytałam. A - to taki jakiś repatriant  .Otrzymał gospodarstwo od państwa za darmo,ale pracować nie miał ochoty .""I to on miałby być w tej mgle ?"................no dobre sobie,nikt by czegoś lepszego nie wymyślił".I w ten oto sposób mój sąsiad pozbawił mnie  moich wizji i wyobrażeń,ale tylko częściowo,bo jak jest mgła i jak mnie otula,  to myślę  sobie na przekór jemu,że to być może ci co ich znałam za życia.?Szczególnie wspominam wtedy rodziców i to co niejednokrotnie mówił i ojciec :" Ty  nie bój się umarłych,oni ci krzywdy nie zrobią,bój się żywych ,bo oni mogą zrobić krzywdę ".Od tego czasu nie straszna mi żadna mgła i świadomość,że w tej mgle są Oni.Przecież gdzieś muszą być.
Najbliższy czas,to czas zadumy nad tym co minęło i o tych co odeszli  i o przemijaniu.To smutny czas.Na tę okoliczność pozwolę sobie zacytować następujące przysłowia:

"Głośny smutek daleko dzwoni."polskie.
"Bezmyślnych uwalnia od smutku czas,mądrych - logika.greckie.
"Nie depcz po piętach smutkowi bo może się odwrócić"wschodnie.
"Smutek jest drzewem ,a jego owocami łzy."greckie.

Pracując na działce jesienią ,w czasie zalegających mgieł dość często wydawało mi się,że 
:.........................

środa, 26 października 2016

Na lekcji geografii:
-Województwo podkarpackie graniczy ze Słowacją od południa - mówi nauczycielka.
- A przed południem z kim graniczyło ? - dopytuje Jasio.
Zatem ; jeszcze taka informacja.Dalie ,to rośliny ozdobne kwitnące obficie w drugiej połowie lata,jak mawiano w Instytucie Kwiaciarstwa w Skierniewicach: "ich gwiezdne kwiaty pojawiają się wówczas  w największej obfitości  gdy spadają gwiazdy,co ma miejsce w końcu lipca i w sierpniu.Nie mniej ,choć teraz  jeszcze są zielone już tak intensywnie nie kwitną,bowiem teraz magazynują w swojej bulwie ,to co do kwitnienia będzie im  potrzebne w następnym sezonie.A teraz te siły witalne spływają z górnej to jest nadziemnej części rośliny do znajdujących się w glebie bulwy.Te bulwy to śpiżarnia .Może być duża,lub mała.To od nas zależy,czy  na "załadowanie" jej  pozwolimy.Obserwuję ,że w przeważającej liczbie przypadków  działkowcy kończą sezon przed świętem zmarłych.Wtedy ......".cu-kluk "wszystkie zamki u drzwi i i furtek zostają  pozamykane i już nas  nie ma ...........aż do wiosny.Jest to nie liczenie się z potrzebami roślin.Owszem można i tak postępować,tylko nie należy być zaskoczonym,że rośliny,szczególnie ozdobne odwzajemnia się także obojętnością .I skąd ja to znam...................."O miałam takie kwiatki,ale jakoś ,gdzieś mi zginęły."My, z sąsiadem Stefanem niejednokrotnie odwiedzaliśmy nasze działki i w listopadzie i w grudniu i wierzcie mi,że czasem były to bardziej słoneczne  i  cieplejsze dni jak we wrześniu.Jednak decyzja ostateczna należy do Państwa.A co z tymi daliami ?A z tymi daliami to : wykopuje się ich bulwy po przemarznięciu części nadziemnej i przechowuje w chłodzie w piasku,sprawdzając od czasu do czasu jak się maja.Bo mogą mieć się źle i wysychać ,to piasek należy zwilżyć ,albo źle i będą zagniwać,to piasek należy wymienić na bardziej suchy.

No tak,a miało być..............tylko na chwilę.
Ta pilna sprawa dotyczy roślin ozdobnych  nie zimujących w gruncie.Cebule mieczyków powinny być już dawno wykopane.Konkretnie ,po kwitnieniu.Pozostawienie ich na dłużej mija się z celem bo magazynowanie sił i środków one kończą zaraz po kwitnieniu.Zatem nie ma co liczyć na  powiększenie masy cebuli.Większa nie będzie ,a co najwyżej CHORSZA.To żart oczywiście,będzie  ewentualnie chora na jakieś choroby grzybowe.By tego uniknąć należy,odseparować cebule od wilgotnej gleby , należy je najpóźniej dwa tygodnie po kwitnieniu wykopać ,dokładnie wysuszyć,oczyścić,oddzielając starą cebule i takie zupełnie suche najlepiej przechowują się w papierowych torbach ,po kilka sztuk w chłodnym ,lecz suchym miejscu .Ponieważ w czasie przechowywania mogą być zaatakowane przez WCIORNASTKI   dobrze jest do każdej torebki włożyć po 1 kulce antymolowej,by zapobiec szkodnikowi.Ale także należy co dwa miesiące przeglądać cebule,czy przypadkiem nie pojawiły się na nich wklęsłe ,brunatne plamy.O ! to wtedy na dwa tygodnie "zamykamy je do więzienia " tj do szczelni  zamkniętego słoja i przesypujemy  [najlepiej i najskuteczniej ] naftaliną.
Tyle się rozpisałam na temat gladiolusów, a miałam zamiar tylko ostrzec Państwa by zbyt wcześnie nie wykopywać karp dalii..............bo to jest dość istotne.
Wiecie co ?  nie warto mi wierzyć.Napisałam wczoraj ,że mnie być może dziś tu nie będzie ,a  okazało się ,że jestem,ale na krótko i to jest część prawdy.Pewna sprawa wymaga omówienia i to mnie ,pomimo trudności zmobilizowało.Ale przed tym przysłowia.Tak coś mi się wydaje,że adekwatne do naszej ,Polskiej  sytuacji.
"Kiedyś nie gotowy nie wszczynaj bitwy."polskie
"Przed bitwą nie trąb wygranej."polskie

wtorek, 25 października 2016

Całą tę grupę kapustnych ,bo i kapusta pekińska i jarmuż  i brukselka i jeszcze  ewentualnie brokuł należy tylko chronić od ślimaków.W pierwszej kolejności ściąć główną róże brokułów .Rośliny jednak pozostawić ,bo gdyby były sprzyjające warunki   to zawiązane w kątach liści różyczki boczne jeszcze podrosną.Zabrane nawet w grudniu będą bardzo delikatne w smaku .Także systematycznie, w miarę dorastania zbiera się główki brukselki.A kapustę pekińską można pozostawić na dłużej bowiem jej nie przeszkadzają  mrozy nawet do p- 7 stopni.I wiecie co?Po każdym spadku temperatury w okresach odwilży ona rośnie nadal.A już jarmuż to dopiero jest warzywo któremu mróz  jest potrzebny.,............jednak bez przesady.Ale , by był smaczny [przyrządzony jak szpinak ] musi,absolutnie,musi przemarznąć,bowiem nie przemarznięty będzie gorzki. Zatem co ? zatem  niektóre prace pozostawimy   na potem pamiętając że pośpiech jest wskazany  przy łapaniu pcheł  i jedzeniu ze wspólnej miski.Ale ! - kto teraz łapie pchły ,a i ze wspólnej miski ,tak się nie jada.No to,powiedzonko  jest nie aktualne.

Trochę dziś napisałam na zapas ,bo nie wiem czy będę tu jutro ?
Co z warzyw poplonowych zebrać już teraz,za tydzień lub dwa, a co pozostawić na długo  ,nawet bardzo długo?
W zależności od tego w jakim stopniu zawiązały się główki sałaty w takiej kolejności należy z nich korzystać.Jeże.li jest już wyraźnie wyczuwalna główka ,to nie nie ma  potrzeby trzymać jej dłużej  i  czekać,bo teraz już bardzo spowalnia swoją wegetację.Te które jeszcze się nie zawiązały można zostawić ,zdając sobie sprawę z tego że przyrastanie masy potrwa dłużej.W związku z tym radzę  wysypać w pobliżu nieco ślimakolu ,bo choć to  ostatnie dni życia  ślimaków  ,to mogą jeszcze wyrządzić szkody.Potem większość  z nich kończy swoje krótkie życie.To skąd ich tyle wiosną  ?zapytacie  być może.A stąd ,że pozostawiły w glebie złożone jaja, z których wylęgną się młode osobniki wiosną.............no - chyba ,że wcześniej znajdą je ptaki ,bo to ich wielki przysmak,takie małe jajeczka jakby zastygłe w galarecie.To ona ,ta galareta ma je chronić od mrozu ,od ptaków  wcale nie ,nawet wprost przeciwnie ,bowiem takie złoża jaj są lepiej widoczne.
Ponad to zbiera się szpinak,gdy już osiągnie sporą rozetę liści.Natomiast siany we wrześniu na zbiór wiosną  tylko chronimy przed ślimakami ,rozsypują ślimakol.Nie potrzeba go okrywać na zimę ,bo jakiekolwiek okrycie spowoduje zagniwanie roślin.

A co z kapusta pekińską,jarmużem i brukselką ?
Uprawiający warzywa, być może mają jeszcze do przekopania tę kwaterę, w której w następnym sezonie także będą rosły warzywa.Jeżeli tego jeszcze nie zrobili to.....................to bardzo dobrze,bo im później  ,tym lepiej.I w tym miejscu winno paść  pytanie,na ile późno.?Na tyle późno by przekopane  skiby  nie "zdążyły" porosnąć chwastami.By - po przekopaniu  już ustała jakakolwiek wegetacja,nawet chwastów,by nastały mrozy,lub choć przymrozki.No ,a w  taką pogodę ,to już absolutnie nie należy kopać,bo jest zbyt mokro,bo pada.Kopiąc mokrą, rozmazującą  się glebę można bardzo łatwo i bardzo szybko zniszczyć jej strukturę,absolutnie  nie zdając sobie z tego sprawy.
Być może jeszcze na zagonkach coś pozostało?Jakieś wazrzywa poplonowe..................
"Inaczej myśli człowiek,który pije wino,a inaczej ten,który pije wodę."angielskie.
Szkoda tylko,że w przysłowiu tym nie podaje się  na  czym ta różnica polega.Bo - mnie np. interesuje ,które myśli są bardziej pogodne i bardziej pozytywne.

"Ognia do ognia dodaje,kto młodemu wino daje."polskie.
Po tym przysłowiu czuje się usprawiedliwiona.Młoda  nie jestem zatem mogę sobie do obiadu serwować szklaneczkę wina.I wiecie co ? Jest to spełnienie moich marzeń.Długo na   to czekałam.Bo ,gdy pod koniec ubiegłego wieku przebywałam w Paryżu ,to do każdego obiadu   podawano młode różowe wino.Bardzo  mi  się to podobało i wtedy obiecałam sobie,że po powrocie  nadal będę kontynuować ten zwyczaj.Ale to się nie udało,bo praca,praca i praca i tak jakoś odwlekało się odwlekało ,aż do teraz.Teraz,też nie zawsze ,ale dość często korzystam z dobrego działania czerwonego wytrawnego itd. itd.
"To tak na rozruch ',stwierdził ktoś.Wyjaśniłam,że nie,że na rozruch to byłoby do śniadania  ,a ponad to sama się rozruszam ,jak dotychczas,a co będzie dalej ? to tylko Bóg wie.

Dziś z ruszaniem mogą być pewne kłopoty ,bo nawet mój pies  je ma .Bo też pogoda nie zachęca do spacerów.Nie wiem jak u Was,ale u mnie w Łodzi od rana leje,nie pada a leje.A póki co, grzybów  nie ma.
Nie mam sumienia namawiać Was do odwiedzenia działki,choć tam są jeszcze pewne prace do wykonania np............................

poniedziałek, 24 października 2016

Gdy z jakichś przyczyn nie chce się wam gotować obiadu proponuję :Faszerowane pomidory.Po skrojeniu wierzchołków  kilku sztuk pomidorów  należy pozbawić je  środków.Palcem rozprowadzić sól i ostrą paprykę wewnątrz.Nałożyć do środków przyprawione mielone mięso i przykryć każdy otwór pomidora  dość grubym kawałkiem żółtego ostrego sera  .Ułożyć na patelni z rozgrzanym masłem klarowanym.Pomiędzy pomidory włożyć małe koktajlowe pomidorki przekrojone na pół .Odrobinę je  posolić i posypać pieprzem.Przykryć patelnię i na  małym dostępie ciepła prużyć około pół godziny. Wyśmienity jest to dodatek do ryżu luk klusek.A kto lubi może dodać na koniec śmietany z łyżką mąki dobrze wymieszana i natkę pietruszki drobniutko pokrojoną.Ja dziś  właśnie na to się decyduję.Aha ! - bardzo smaczne jest mielone mięso drobiowe do tego dania.
Stosunek iglaków do zimy jest zdecydowani inny jak np. drzew.Drzewa "fundują sobie" zimową drzemkę" a właściwie najpierw głęboki sen ,a potem drzemka.Ten głęboki sen następuje po jesiennej krótkiej drzemce , mającej miejsce w czasie zrzucania liści .Gdy wszystkie spadną  to już  układają się do zimowego snu.I trwa to ,tak gdzieś do końca stycznia.Potem ma  już  miejsce lekkie   przebudzenie i oczekiwanie na rozpoczęcie wegetacji.Tak bardzo .Wegetacja jednak  może dopiero się rozpocząć po kilku  dniach z temperaturą wyższą.Konkretnie,gdy średnia dobowa osiągnie  + 7 stopni.Początek ,to "wprowadzenie " do wiązek sitowo-naczyniowych tj. małych rureczek usytuowanych tuż pod korą soków ,które na czas zimy  zostały odprowadzone do głęboko zalegających korzeni.I  - widzicie ,Drodzy moi Czytelnicy.Iglaki  takich korzeni nie  mają .W związku z tym nie śpią,a nawet  nie "drzemią " zimą.Owszem,to co ma miejsce jest bardzo spowolnione.Trudno to nazwać wegetacją ,ale np.  przez igły tak jak przez liście  latem wyparowuje woda.I to może spowodować usychanie jakichś części iglaków.Zatem co ? Zatem w dniach  odwilży PODLEWAMY IGLAKI.Tak,tak ,choć to zima to podlewamy,ale tu mogą być problemy ,bo  w wielu ogrodach działkowych dostęp do wody jest zamknięty.Zatem co ?Zatem pozostawimy jakieś naczynia, im większe  tym lepsze,do których spadałaby woda z dachu domku szklarni itp.Trzeba jednak brać pod uwagę to,że słabe naczynie może zniszczyć [ rozsadzając je ] lód.Metalowa beczka co najwyżej  "dostanie od lodu " wybrzuszone dno,ale gdy jest zakopana w ziemi ,nie będzie to przeszkadzało,nie będzie się przewracała  a zawarta w niej woda posłuży w zimie jak już to zaznaczyłam w dniach odwilży do podlania iglaków.Podobno ,tej zimy ma być takich dni wiele i tego się trzymajmy.Iglaki zadbane w okresie zimy zazielenią się nowymi przyrostami  wiosną.
.
Ten rok,a konkretnie,to lato nie były zbyt łaskawe dla iglaków.A ,czemu ? spytacie być może.A to temu,że nazbyt często panowała susza.Iglaki ,to rośliny korzeniące się płytko i na glebach lekkich ,piaszczystych występował niedobór wody.Inne rośliny np. drzewa owocowe zaopatrzone są w głębiej sięgające korzenie jak choćby grusze .Toż to one maja możliwość pobierać wodę ze znacznych głębokości .Niestety ,nie iglaki.Nawet częste ich podlewanie przy wysokich temperaturach nie odnosiło pożądanego skutku.No - chyba,że gleba wokół nich wyściółkowana  była jakimś materiałem ograniczającym parowanie np,korą drzew iglastych.Jakież to wspaniałe okrycie  gleby.Bo to co paruje  tj. zamiary gleby pozostają na korze i  w czasie ochłodzenia w nocy wracają "na swoje miejsce " ,do gleby.Pewnej osobie  posiadającej iglaki,niestety na bardzo,piaszcystej glebie poradziłam  ,by przed rozsypaniem kory przede wszystkim ogrodził małym "płotkiem" drewnianym lub plastikowym ten obszar gdzie zostanie rozsypana kora,ale jeszcze przed tym ,bu rozłożył tam podwójnie złożoną  czarną agrowłókninę i dopiero na nią rozsypał korę grubości około 2 cm.I nareszcie wspólnie opanowaliśmy zjawisko podsychania iglaków.Do tego jeszcze,nie ma potrzeby pielenia ,bo pod taką okrywą żadne chwasty  nie urosną. Korzenie jednak mają możliwość oddychania,co jest dość istotne,bo agrowłóknina to nie folia.Ogrodzenie płotkiem zabezpiecza przed wypłukiwanie kory w inne miejsca.
Ale, nadchodzi zima i jak mają się do niej iglaki ?,  
O skąpych i skąpstwie przysłów jest wiele :
"Chcieć coś od skąpego to wiercić dziurę w wodzie."armeńskie.
"Dla skąpego najprzyjemniejszy jest widok pleców odchodzących gości."koreańskie.
"Od skąpego otrzymasz pożyczkę dopiero wtedy,gdy sosna straci szpilki."chakaskie .

Oj !   nie przewidział autor tego ostatniego przysłowia,że może to się zdarzyć , choćby  za przyczyną  chorób  lub szkodników.A , że  przysłowia  te są wiekowe widocznie wtedy  było to rzadkością.

Może zatem o sośnie i o innych iglakach i o panującej już niepodzielnie jesieni.

niedziela, 23 października 2016

Przekaz  podprogowy na puchatej wycieraczce :"Witaj,mam nadzieję ,że masz ze sobą piwo."
Ta męska surówka będzie także z warzyw ogólnie dostępnych o tej porze roku:
2 papryki i dwa pęczki rzodkiewek i kawałek ostrej papryczki dokładnie rozdrobnione ,do tego 1 szklanka nasion słonecznika uprażonych na patelni [ one także a może jeszcze bardziej posiadają właściwości lecznicze] dodać do warzyw ,posolić ,posłodzić i wymieszać z 5 łyżkami oleju lub oliwy.Bardzo mniamniusia i bardzo męska jest  w smaku ta surówka.Zamiast ostrej papryczki można dodać czosnek jeżeli mężczyzna go lubi.Ten czosnek  "ustawi" w organizmie  człowieka bakterie zostawiając te które są dobre i niszcząc te które są złe  i obniżając także  nieco ciśnienie,bowiem czosnek podobnie jak aronia takie właściwości posiada.Że już nie wspomnę o zwartym w oleju OMEGA 3 i że jakże jest  "ta omega " potrzebna by nie dopuszczać do osadzania się w żyłach tego co w efekcie końcowym powoduje ich "drewnienie".

O ! Drodzy moi Czytelnicy,to tak chyba z tytułu niedzieli ten temat zdominował działkowy.Dziś jest stosowna pogoda by je,to jest działki odwiedzić bo........................."pańskie oko konia tuczy "
Tak się zamyśliłam o dzieciach,że zapomniałam napisać iż  tę surówkę wzbogaconą orzechami  winni także jadać panowie: z powodu ?........................z powodu prostata.Ot - i to już całość.

A, taka typowo męska surówka , to:
Zatem : Połowę średniej wielkości  kalafiora rozbieramy ,dzieląc na większe różyczki.Te różyczki po umyciu trzemy na tarce o grubszych oczkach.Uzyskuje się w ten sposób niewielkie kawałeczki.Uwaga ! przy tarciu lubią "pryskać',zatem podpowiadam : ucierać w komorze zlewozmywaka wyłożonej jednorazowym ręcznikiem,by potem z niego wygodnie to co napryskało dodać do całości.Tak samo ,też na tarce o większych oczkach należy zetrzeć dwie średniej wielkości marchewki .Dodać pokrojoną drobno cebulę i pół szklanki [ lub więcej ] posiekanych orzechów.Naturalnie ,że laskowe będą najlepsze  ,ale one także "pryskają".Należy to brać pod uwagę i też lepiej wykonać w komorze zlewozmywaka zamykając jego otwór,by ta  nie "uciekły" orzechy.Po wymieszaniu składników dodać szczyptę soli i 1 łyżkę cukru [koniecznie] i już na koniec 3 łyżki oleju,lub oliwy i 5 łyżek majonezu.Dla kogo byłaby ewentualnie ta surówka  za mdła w smaku [dla dzieci nie  jest ] ,może dodać soku z cytryny.Taką surówkę z kalafiora   podaje się we Francji ,z różnymi dodatkami.Często z rodzynkami,lub pokrojonymi w paseczki figami,ale ,że wtedy jest zdecydowanie zbyt łagodna w smaku ,to  otrzymuje jeszcze jeden składnik zaostrzający jej smak : to owoce kiwi.I przy okazji podpowiedziałam Państwu jakie to kompozycje można tworzyć ze zwykłego nie gotowanego kalafiora .Z surowego, po prostu.A teraz jest kalafiorów ogromna ilość na rynku i są bardzo dorodne.Jeżeli jeszcze dodam,że pod taką postacią dostarczamy organizmowi witaminy.Witaminy ,które nie zabiła wysoka temperatura w czasie gotowania   i  nie zostały wylane z wodą,po gotowaniu i że jest tam też, ten jakże wskazany dla każdego SULFORAFAN....................to już więcej nie mam co pisać.
"Sen i praca czas nasz skraca ".polskie
"Czas i śmierć nigdy się uprosić nie dają." polskie
"Czas i morze,bez ruchu stać nie  może."polskie.
A szkoda,bo tak chciałoby się zatrzymać jakąś chwilę.

Ach ,ta moja koleżanka .Wmawia mi że nie podawałam przepisu na moim blogu na surówkę z surowego kalafiora.Wczoraj ,jej chłopcy także wsparli matkę jednym głosem jedząc surówkę ,którą ich poczęstowałam.Jest bardzo zadowolona ,że jej dzieci lubią warzywa.Chwali się wszem i wobec,że je nauczyła warzywa  jeść.Ja w tym miejscu o swojej roli w procesie nauczania - przemilczę.By dzieci lubiły warzywa,a szczególnie surówki winny one być smaczne.Tę którą jadły wczoraj określiły............."fajna,taka chrupiąca."
Zatem postaram się przepis  powtórzyć, tym bardziej,że wzbogaciłam ją , tę surówkę orzechami,więc będzie to także zamknięcie tematu o leszczynie,choć orzechy nie muszą być laskowe.