sobota, 3 stycznia 2015

Mąż spogląda przez okno i widząc koleżankę żony pyta? "a tę po co tu diabli niosą" Synek otwierając drzwi pyta "ciociu a gdzie są te diabły"? co cię przyniosły?"Nie przyniosły mnie diabły stwierdza ciocia "to co chcesz powiedzieć ,że mój tata kłamie" mówi dziecko.Po jakimś czasie ciocia pyta chłopca " jak myślisz ile mam lat?" pomogę ci..........."..w domu w którym mieszkam jest 10 okien,dwoje drzwi ,trzy kominy ,a z jednego leci dym"..............."..no ile mam lat"?Chłopiec bez zastanowienia odpowiada 22."Dobrze" ..............wykrzykuje zadowolona ciocia ,"a jak to obliczyłeś?" Bardo prosto odpowiada dziecko.Sąsiad nasz i mój kolega  jest w 50% niepełnosprawny umysłowo i ma 11 lat.Ciocia więcej nie odwiedziła tego domu............... i o to chodzi stwierdził zadowolony tatuś.
Taka jestem ucieszona że zechcieli Państwo przesłać komentarz,że nie wiem jak zacząć? w takich sytuacjach mój ojciec mówił "od początku" Zatem ,przyszło mi do głowy,że niektóre dania obiadowe,zupełnie "wyszły z mody" a wyparły je inne,których wówczas nie podawano.ONEGDAJ ZATEM BYWAŁO TAK..Zawsze ,albo prawie zawsze po niedzielnym rosole,w poniedziałek była "pomidorówka".Wiem , żadna to  rewelacja.Ale teraz przeważnie pomidorowa jest z kluskami lub z ryżem,który bardzo lubi moja koleżanka ,natomiast jej mąż już nie i natychmiast wyraża swój bunt krzycząc " o już mam skośne oczy".Onegdaj bardzo często do zupy gotowano "na gęsto" mannę lub kaszkę krakowską i po ugotowaniu dodawano "pogniecioną" tłuczkiem od ziemniaków całą włoszczyznę z rosołu, zieloną natkę pietruszki lub koper [ale to już ja dodawałam].Całą zawartość dokładnie wymieszaną z włoszczyzną wylewano na duży półmisek  polany wodą i gdzie wynoszono? oczywiście w chłodne miejsce tj do schowka pod schodami.Tuż przed podaniem maczało się nóż w zimnej wodzie i kroiło kawałki i kilka lub kilkanaście na talerzu zalewano bardzo gorącą zupą .Zupełnie nie spotykam się z takim sposobem podawania zupy.A onegdaj też często na drugie danie gotowano ,już wspomnianą kaszkę krakowską [ani widu ,ani słychu o niej teraz].Do kaszki krakowskiej,gotowanej na rosole..........PYCHA......... zawsze i  tylko podawało się prużoną cielęcinę.A robiło się tak.Najpierw obrumieniano kawałki na ...........oczywiście  maśle.Po zrumienieniu wlewało około szklanki wody i  soliło i przykrywało pokrywką i prużyło na wolnym ogniu około 40 minut.Było to danie dla wszystkich a dla dzieci w szczególności i kaszę pod taką postacią tolerowały.Ponieważ u nie w domu robiono różne przetwory do kaszki krakowskiej zawsze były podawane marynowane śliwki.Słodkie i trochę kwaśne.We wcześniejszych postach chyba podawałam jak się je robi  ale jesienią powtórzę.Świetnie się komponowały z kaszką krakowską ,tak jak marynowana dynia [też podawałam sposób wykonania]z kaszą tatarczaną ciemną,paloną,Jakże dużo mam do przekazania jeszcze w tym temacie ale dziś wszyscy coś ode mnie  chcą,łącznie z psem,ktory chce spaceru.Zatem jeszcze tylko moja prośba ,piszcie w komentarzach swoje opinie.I wiem,pamiętam o podsumowaniu roku działkowego i o ziołach.
JEŻELI MA BYĆ JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO {DECYZJA PAŃSTWA ] ............patrz komentarz.........to zaczynam.

piątek, 2 stycznia 2015

A  może Ktoś z Państwa sie zdecyduje i napisze w komentarzach czy jutro ma być "Jak to onegdaj bywało"?
do zobaczenia jutro .....o właśnie jak Bóg da...........
DO PANA JULIUSZA ! BARDZO DZIĘKUJĘ  ZA WSPIERANIE MNIE W WALCE O GODNĄ  KOŃCÓWKĘ ŻYCIA I ŚMIERĆ  KARPIA.WSZYSTKO CO ŻYJE I ODCZUWA MA DO TEGO PRAWO.NIE CZŁOWIEKOWI O TYM DECYDOWAĆ  W JAKI SPOSÓB ZADAWAĆ BÓL LECZ TYLKO TYLE JAK GO OGRANICZYĆ,BO PÓKI CO I NA SZCZĘŚCIE CZŁOWIEK BOGIEM NIE JEST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
A teraz w ramach podsumowania roku ,co się w ogrodzie udało a co nie.Oczywiście na wysoki plon ma wpływ odmiana i jej cechy oraz nawożenie i warunki pogodowe.Ale także [jeżeli się na to decydujemy ] ochrona przed chorobami i szkodnikami.I tak jak wśród jabłoni czy grusz mamy duży wybór i możemy uprawiać takie które oprysków nie wymagają [np grusza Konferencja] albo decydować sie na wielokrotne często opryskiwanie  [np Faworytka ,zwana też Klapsą]Oczywiście ja jako ogrodnik amator nigdy,.............przenigdy nie posadziłabym i nie męczyła się opryskami Faworytki.Bo proszę sobie wyobrazić ,że podatna na parcha [choroba grzybowa] ta odmiana wymaga około 10 oprysków w czasie wegetacji,a jak jest deszczowe lato to i ponad 20.Zatem pozwalam by bawili się w uprawę tej jakże wymagającej odmiany sadownicy.Ale czasem sytuacja jest taka ,że nie ma wyboru.Np.chcę uprawiać brzoskwinię lub nektarynę.To muszę mieć świadomość,że kędzierzawość liści pojawi się na nie chronionych wszystkich odmianach tego gatunku,ale na szczęście opryski potrzebne będą tylko dwa a nie naście.Jeden w listopadzie Miedzianem [pisałam o tym dokładnie we wcześniejszych postach] i drugi na przedwiośniu  Sylitem. i to na szczęście już wszystko co brzoskwinie i nektaryny potrzebują i co jest dość ważne są to opryski  zapobiegawcze nie interwencyjne .One zawsze są mniej szkodliwe,bo wykonujemy je w czasie  spoczynku drzewek.I tu informuję..................... jeżeli masz  brzoskwinie lub nektaryny nie pocieszaj się,"bo jeszcze młode" bo już stare" Z chorobami roślin bowiem jest tak że jedne bywają ...........np zaraza ziemniaka na pomidorach .................a inne są zawsze np kędzierzawość liści.Jeżeli zatem brzoskwinie i nektaryny były w stosownym czasie DOKŁADNIE  OPRYSKANE, TO URODZAJ BYŁ,jeżeli mimo oprysków nie było urodzaju na Faworytce to najpewniej bylo ich za mało ,lub parch gruszy na dany preparat się uodpornił i należało przemiennie stosować różne preparaty.A jak tam czuje się Faworytka p Tomka ,którą posadził wiosną  na działce co????????????/
Będzie krócej jak Państwo myślą,bo wybrałam ogórecznika.W Ameryce uprawiany jest jako  roślina lecznicza  U NAS NA SZCZĘŚCIE WYSTĘPUJE JAKO CHWAST W OGRÓDKACH...............albowiem obecnie już wiadomo,że ziele ogórecznika zawiera szkodliwe alkaloidy i nie należy go spożywać.To po co ja się tyle o nim uczyłam?..............no po co?I polecałam jako dodatek do surówek.
ZIOŁA..............
A teraz informacja dla mojego kolegi Staszka i być może i dla innych osób.Jeżeli masz ochotę napisać komentarz to: "kliknij na komentarz" potem wpisz go,kliknij na" wpisać",potem kliknij na" wybierz profil,",ukażą się rożne ale ty kliknij na Google,potem kliknij "opublikuj" i ukarze się,że zostało opublikowane................tylko tak.Najczęstszym błędem jest pominiecie "wybierz profil".Tego" klikania "....................sporo...............przepraszam.
No to już wiem o co chodzi z tym hałasem na Sylwestra:pewien bardzo mądry [nie tylko to moje zdanie ]powiedział:"hałas niszczy myśli i spokój wewnętrzny".
Jeżeli goni cię niedźwiedź i wskakujesz na drzewo a on za tobą to jest to niedźwiedź brunatny ,a jeżeli cie goni ,a ty na drzewie jesteś,a on drzewem kołysze jakby chciał cię stracić to jest Gryzli ,a jeżeli cie goni i nie ma drzewa to jest to miś polarny,a jeżeli cię nie goni to jest to miś pluszowy .
Jestem wcześniej jak myślałam.
BĘDĘ ZA JAKIŚ CZAS............

czwartek, 1 stycznia 2015

Zostawiam tamten temat do przyszłego Sylwestra,z nadzieją że będą petardy bez dżwiękowe.I wówczas ,wilk będzie syty i moja łazienkowa owca cała.Należałoby  podsumować ubiegły rok,jak sprawdził się na działce,ale to dłuższy temat,na kilka dni,zatem dziś tylko o DYNIOWATYCH,do których jak wiadomo zalicza się :dynię,cukinię,patison,kabaczek i ogórek.No-----Kochani Działkowcy, nie ma co narzekać nie było żle.Mam jednak pewne  spostrzeżenia.............często plamy na liściach dyniowatych nie były rozpoznane prawidłowo ..............Błędne  rozpoznanie to użycie nie takiego preparatu jaki trzeba było  użyć i  fiasko w uprawie.Należy brać pod uwagę że: mączniak rzekomy dyniowatych[ choroba grzybowa] jest podobny do kanciastej plamistości dyniowatych [choroba bakteryjna] i podobny do żerowania  przędziorka [szkodnik,przeważnie szklarniowy] Oczywiście  wprawne oko ogrodnika nie ma wątpliwości co jest co? ale amator już nie koniecznie.I proszę sobie wyobrazić ,że te trzy dolegliwości dyniowatych,wymagają trzech,zupełnie różnych preparatów.Kiedyś poirytowany taką informacją działkowicz, orzekł "to tak nie powinno być,na dyniowate winno być jedno lekarstwo".A ja na to "a jeszcze lepiej byłoby gdyby w szpitalu leczono wszystkich chorych jednym lekarstwem" "No to ja nie będę uprawiać ogórków " stwierdził..................... myślę ,że to jest wyjście z sytuacji. Reasumując choroby i szkodniki dyniowatych w r.ub ,wystąpiły  tak późno że spora część plonu została zebrana,nawet z roślin nie opryskiwanych.A teraz już mówię.................DO JUTRA............ i nie nie,nie leczę kaca.
:Ponieważ moj pies wczoraj wciśnięty  w najmniejszy kącik w łazience pilnował umywalki ,a trząsł się jak kiepsko ścięta galareta .............wyszłam,by,tego nie oglądać i stwierdziłam co następuje. :::::::::::::::::::::::::::: na moim osiedlu petardy i inne robiące duży hałas urządzenia obsługiwane były przez młodzież.Nie widziałam ani jednej babci,ani dziadka.Może mi ktoś powiedzieć o co chodzi tym młodym? Tylko proszę nie to "wyświechtane już hasło" .........to bunt.............bo mam pytanie przeciw czemu ten bunt?Może chodzi o to by wróciły  czasy mojej młodości ? gdy o północy bawiliśmy się w kółko graniaste a słowo petarda nie było jeszcze znane,tylko u Choraka [zakł. baw.] zawyły syreny.
POZDRAWIAM JUŻ NOWO ROCZNIE i takie moje przemyślenie na poczatek.............

środa, 31 grudnia 2014

Ona pyta ją "jak spędziłaś Sylwestra?".........odpowież,........."..a skąd wiesz ,że to był Sylwester"?
Ale najlepiej wspominam Sylwestry jako nastolatka.Rodzice pozwalali nie iść spać i o północy ,wszystkie dzieci z podwórka spotykały się i w śniegu [zawsze był] śpiewaliśmy "kółko graniaste,czworo kańciaste.Kółko nam sie połamało 4  grosze kosztowało ,a my wszyscy bęc.Oczywiście to  bęc było w śnieg.Ale .............frajda.A na śniadanie noworoczne było coś co wszyscy lubiliśmy ogromnie.Dzień wcześniej upieczony w formach do ciasta "kartoflarz " Dokładnie to takie ciasto jak na placki ziemniaczane z mąką ,jajami i sporą ilością cebuli i pieprzu i soli oczywiście..Konsystencja nieco gęściejsza jak na placki i dla puszystości 2 łyżeczki proszku do pieczenia To na dwie blachy.Piekło się około godziny w piekarniku opalanym węglem,innego nie było.Kto zechciałby to wykonać,teraz powinien patyczkiem sprawdzać............. czy już się upiekło.Radzę zacząć od małej porcji.Po wystudzeniu,następnego  dnia ,na  piec wędrowały dwie patelnie i pokrojone z kartoflarza placki odsmażane były "na chrupiąco" i do tego do popicia czerwony czysty barszcz................Pychota.Pytacie ,czemu dwie patelnie? bo gęb do jedzenia sporo i doczekać się swojej porcji wymagało cierpliwości.
A teraz moje rady, rady,osoby doświadczonej w alkoholowych libacjach i jak po balowaniu wrócić do rzeczywistości, bez KOCIOKWIKU,CZYLI  BEZ KACA GIGANTA.Kac gigant poznaje się po tym ,że  po przebudzeniu.......o dziwo nic nam nie jest.Jesteśmy pełni zapału do pracy,czynienia innym dobra i nawet poświęcenia.Raz pamiętam takiego i gdyby nie zdecydowana interwencja rodziny zabrałabym się za mycie okien.Taki stan trwa do godzin południowych i dopiero.............................. wówczas  przychodzi właściwy stan zwany kacem podgrzańcem.Jesteśmy niezdolni do żadnych działań i należy nam się szczególna opieka.Nie pijemy wówczas  ani kawy [kofeina wzmaga działanie alkoholu]ani też  coli  bo z kofeiną,także nie herbaty.Najlepszy będzie sok pomidorowy,bo uzupełnia wypłukany przez alkohol  potas .Aby sok pomidorowy nie był "drętwy"..........tj bezsmakowy,naszykujmy sobie ,jeszcze przed balem jakieś większe naczynie tego soku i dodajmy kucharka ,lub Vegety,lub jakiejś innej przyprawy kuchennej i  [z umiarem] jakiegoś sosu ostrego np Chili lub Tabasco,................. o jak taka ostrość dobrze robi na "zmęczony " organizm.Co do jedzenia to też radzę naszykować wcześniej coś lekkiego,bo możemy nie mieć siły na gryzienie np rosół do którego przed podaniem wlewamy kluseczki [niewiele].Białko jaj jest lecznicze na takie stany,albo kwaśny barszcz,ale nie z papierka bo za gęsty ,tylko z butelki i z białą kiełbasą bardzo drobniutko pokrojoną.I ,proszę...............szykując to jeszcze przed balem nie zastanawiajmy się czy mi to smakuje czy nie ?.......................będzie smakowało A najlepiej zachować umiar w piciu..............ale to przecież jedna taka noc w roku. A na trzeci dzień już jesteśmy "fertik" [Moryc z "Ziemi obiecanej"] i tylko nadal uzupełniamy potas .Teraz np bananami.
NA WSTĘPIE .........PO STAROPOLSKU ..................WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM DO  SIEGO  |ROKU..

wtorek, 30 grudnia 2014

I jeszcze o tej porze bywało tak ,że dużo czasu spędzałam na dworze,bo zamarznięty  Staw Stefańskiego  i rzeka Ner i Rudzka Góra ,a zatem łyżwy i "wygibasy" jak mawiał mój ojciec na stawie.Bo przecież musiał sprawdzić czy lód mocny albo wyścigi z rozpędu na Nerze albo sanki i Rudzka Góra.Po takim dniu poliki przypominały kolorem tę dolną część Polskiej flagi W moim domu od lat była taka  umowa.Dzieci [tj do 18 lat] wracają do domu przed zmrokiem i nie było żadnej dyskusji na ten temat. Zimą to było dokuczliwe i czekało się albo wiosny ,albo pełnoletności.Przyszło mi pewnego razu zrozumieć dla czego takie  ostre i moim zdaniem  niesprawiedliwe prawo,bo czy to moja wina ,,że słońce tak wcześnie zachodzi?"Właśnie z dwoma koleżankami  było to na Rudzkiej Górze ciągnęłam sanki pod górę by potem[ależ to była frajda] zjechać w dół.I nagle zauważyłyśmy babcię z chrustem na plecach [młodzieży wyjaśniam.........chrust to suche gałązki z drzew]Przeważnie palono nimi w piecu.Dogoniłyśmy babcię "pnącą się pod górę" z wielkim wysiłkiem..........i chciałyśmy  pomóc .Przecież miałyśmy sanki,ale babcia się uparła i dziękując nam wskazała "ja tylko tu pokazała szczyt góry." Zupełnie się nad tym nie zastanawiałyśmy,że niby do czego na szczycie ten chrust.Wyprzedziła nas nieco ,więc była przed nami  jakieś 30,40 sekund.Gdy dotarłyśmy i my na szczyt ,ani babci ,ani chrustu.Było jeszcze widno.............i przed zmrokiem byłam w domu..................oj bardzo szybko się w domu znalazłam. Nie raz wracałyśmy z koleżankami do tego faktu ,ale nic racjonalnego do głowy nam nie przyszło.Gdybym była sama myślałabym ,że mi się  przywidziało a tak.............nadal nic nie wiem.
Onegdaj bywało tak......... O tej porze kończyło się Świąteczne jedzenie i właśnie na Nowy Rok gotowano bigos............przepyszny ,bo na wodzie od szynki ,z różnymi pozostałościami mięsnymi i wędliniarskimi,które mama przesmażała aż do zrumienienia.Garść suszonych grzybów  i dobra własna kapusta ,co to stała w beczce w schowku pod schodami.Gotowało się to na 'brzegu płyty" na piecu.W samego sylwestra ka kolacje był podany a do tego dobry alkohol ,który "doprawiał' mój szwagier [piętro wyżej],a że był magistrem farmacji,możecie wierzyć na słowo,że mu sie to udawało Raz pamiętam jak poświęcił wiele czasu by zrobić likier mleczny.A polegało to na odparowaniu mleka o 70 %.Dostałam do spróbowania,1 łyżkę.Teraz nie byłoby problemu bo jest mleko skondensowane ,które można połączyć ze spirytusem [powoli by się nie zważyło].Bardzo przydatny po zimowych zabawach .Na dno kieliszka,kładzie się ziarnko prawdziwej kawy i nalewa likier mleczny i............bach......alkohol z zakąską .
I jeszcze o tej porze............
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
Przeważnie po dniach świątecznych dniach leniuchowania jest wielu osobom [mnie też] smutno.Zatem aby poprawić sobie i być może jeszcze komuś nastrój uświadomię  jak to kiedyś Polska była w pogardzie ,jak się z nami nie liczono,a teraz jesteśmy równorzędnym partnerem "tych wielkich" choć ciągle walka trwa Tak jakoś bez echa przeszła rocznica powstania Wielkopolskiego...................zwycięskiego zresztą.W tamtych czasach gdy kształtowała się POLSKA,było wielu jej przeciwników,później zresztą też.Czy wiecie co w czasie obrad w Wersalu powiedział o nas ówczesny premier Anglii."przyznać Polsce Śląsk,to tak jak dać małpie złoty zegarek"I tak tworzono granice naszego Kraju po I szej wojnie .Wszystko musieliśmy wywalczyć ,bo też Traktat Wersalski to utworzony w tamtych latach "kaleki twór" a jego postanowienia nie były respektowane........i już nie będę wspominać Hitlera jak pierwsze co zlekceważył to zakaz tworzenia  armii niemieckiej.Zezwolenie to jeden tysiąc żołnierzy  ...........ha.........ha........ha.A potem już po rozpoczęciu działań II wojny będący w Polsce ..........przepiękny,bardzo przystojny o regularnych rysach wysoko urodzony Von Sztaufenberg .............powiedział o nas",toż to naród niewolników,tylko do tego się nadaje".I jak nie udał mu się zamach [42] na Hitlera,pomyślałam "to i tak by  nic nie zmieniło" A potem,potem ,powoli ale jednak zaczęliśmy się liczyć ,ale  kosztem naszych obywateli,walczących z totalizmem Hitlerowskim ,wszędzie gdzie się dało i jakże już inny  był stosunek premiera Churchilla do Polaków.Darzę go ogromną sympatią i wiem że,chyba, nie jego wina że znaleźliśmy się za  "żelazną kurtyną"Pod koniec swojego życia płacił dużą cenę za intensywne i wyczerpujące działania.Chorował przecież na depresję i w chwilach gdy dopadała go,mówił" znów przyczołgał się do mnie ten czarny pies"Oj Anglicy,Anglicy któż inny by Was tak wspierał jak On w czasie niemieckich  nalotów.No.........to poprawiłam sobie humor............. mam świadomość ,nikt nie ma powodu ani mnie,ani mojej Ojczyzny wyśmiewać.
A TAM CO MACIE ZAPYTAŁ CELNIK.?...................tam...........to żarcie dla koni.Dla   konia mówicie,przecież koń tego nie będzie jadł ............. to herbata.A to już jego sprawa............ nie chce  ,niech nie je.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

NASTURCJA ,coś ostatnio jej nie spotykam,a jest urokliwą rośliną i pikantną przyprawą.Może rosnąc w ogrodzie lub  na balkonie.W ogrodzie wysiewa sie ją po połowie maja a w skrzynki balkonowe  można już  miesiąc wcześniej,ale przed wystawieniem "zahartować rośliny" tj przyzwyczajać stopniowo do warunków panujących na zewnątrz przez wystawianie najpierw na godzinę,potem na  trzy godziny  itd J jeżeli wybierzemy do uprawy balkonowej nasturcję pnącą,będziemy mieć balkon w kwiatach i sporo zadowolonych  z   tego faktu owadów ,bo nasturcja jest rośliną miododajną a to wszystko niewielkim kosztem.Całkowity koszt to nasiona i nawóz do roślin kwitnących  ..............koniecznie ,TEN NAWÓZ DO KAŻDEGO PODLEWANIA.......... TEŻ KONIECZNIE.W ogrodzie wysiewa się nasturcję:karłową ,płożącą,lub pnącą.Kwitnie od czerwca do późnej jesieni.Liście nasturcji w niektórych krajach,używa się,jako pikantnego dodatku do wiosennych sałatek.Widocznie ja nie jestem tym innym krajem,bo nie zachwyca mnie ten dodatek do surówek.Ale bardzo lubię marynowane  pączki kwiatowe i niedojrzałe nasiona,bo przypominają kapary.I tu warto mi wyjaśnić co to są kapary:to marynowane w occie,lub solone lub konserwowane w oliwie pączki kwiatowe kapara ciernistego,krzewu pochodzącego z krajów śródziemnomorskich,Kaukazu,Tybetu i zachodnich Indii,egzotyczna pikantna przyprawa korzenna,do dziczyzny ,sosów i sałatek,dla smakoszy o wyrafinowanym guście.I tu muszę stwierdzić ,chyba dla tego ,że nie jadam dziczyzny lub nie mam wyrafinowanego gustu,wolę marynowane  w occie  zielone nasiona nasturcji,, jak prawdziwe kapary,ale i jedne i drugie zamienię na oliwki.............. a do tego czarne oj mniam, mniam.Ale dla tych którzy chcą spróbować podaję przepis na marynowane niedojrzałe,zielone,nasiona nasturcji .Zebrane "na raty" ,by uzyskać większą ilość nasiona przechować w lodówce.Zalać wrzątkiem,zagotować, odcedzić.przygotować 4% ocet,dodać ziarna pieprzu,ziele angielski,liść laurowy,gorczycę,kolendrę,sól i cukier do smaku.Wrzucić owoce nasturcji do gorącej  zalewy i nie gotować .Przełożyć do małych[ bardzo małych]słoiczków.
ZIOŁA, ZATEM WITAM DZIAŁKOWCÓW
Przed Komitetem Wojewódzkim  Polskiej  Zjednoczonej  Partii Robotniczej w Łodzi stoi człowiek z wiązką siana i je [to siano] konsumuje.Pierwszy Sekretarz tego komitetu zauważył to przez okno i mówi do sekretarki:idź i daj mu  5 zł,niech idzie do baru mlecznego na obiad.Sekretarka wypełniła polecenie.Zadowolony człowiek obmyślił plan ..........."to ja pojadę do W-wy do Komitetu Centralnego,z pewnością dostanę więcej." Tak zrobił .Akurat spoglądał przez okno  Towarzysz Wiesław ,czyli Gomułka i  pyta sekretarki "co on robi"?...........sekretarka na to......"je siano".........to idź i powiedz mu ,niech siano zostawi na zimę ,przecież trawniki jeszcze zielone...............................to krążący  w" głębokim"  PRLu dowcip.A młodzieży wyjaśniam,że bary mleczne to było jedzenia dla ubogich i nie koniecznie niesmaczne.Zależało od "załogi" baru.Mogła ta załoga nie umieć pisać..........byle by umiała gotować.Pamiętam taki bar w Rudzie Pabianickiej, i napisy na szybach ,co aktualnie jest do zjedzenia.Raz było tak napisane:........................"naleźniki z serem i mleko z siodłem " ale o dziwo wszyscy wiedzieli o co chodzi.
Po  obfitym świątecznym jedzeniu,nie możemy zastosować głodówki..............."..nie damy rady " ,organizm będzie dopominał się racji wczorajszej i przed wczorajszej.Zatem dajmy mu,dajmy ,nawet dużo ,ale nie kalorycznie...............i tak np.nagotujmy zupy na dwa dni a jak zjemy jednego dnia ,nie utyjemy................jest piękna kapusta pekińska,gotuje się szybko i do tego ze dwie cebule i jakąś przyprawę kuchenną i można kto lubi dodać też paprykę[wszystko oczywiście pokrojone] a na koniec ze dwa .lub nawet trzy pomidory [mogą być z puszki ]Teraz te z puszki tańsze  a do pojadania sałatka jarzynowa.Też może być większa ilość np na 3 dni.A w tej sałatce wszystko co jest jarzyną ,a zatem marchew,pietruszka,seler  groszek [ugotowane]a dla zaostrzenia smaku oliwki i suszone pomidory.............ale to wszystko bez majonezu.W okresach napadowego głodu zjeść porcje takiej sałatki,albo ugotować na kolację kalafiora ,lub mrożonej fasolki z odrobina tłuszczu.Odchudzanie  to też intensywne myślenie...........niestety.........".co by tu zjeść" i niech w wyniku tego myślenia nie "wpadnie nam w rękę" kawałek wczorajszego tortu.
WITAM POWIĘKSZONE GRONO ODCHUDZAJĄCYCH  SIĘ. I MOJA RADA NA DZIŚ TO:.............

niedziela, 28 grudnia 2014

NA KONIEC POZDRAWIAM POWIĘKSZONE GRONO ODCHUDZAJĄCYCH SIĘ !
Onegdaj bywało tak.Ciotka Adela ,o której pisałam wcześniej też gościła na obiedzie Noworocznym.Była osobą samotną i "ciągnęło " ją do ludzi.Pamiętam taki właśnie Nowy Rok gdy nagabywana nieustannie ["powiedz Adelciu kiedy sie to skończy?"] ............nagle wstała ,ustawiła mały stolik po środku pokoju i zaczęła kolo niego tańczyć...wołając............."idą nasi,idą nasi",po czym sie zadumała i dodała ale ci biedni "nasi" jakieś inne mają czapki i coś z orzełkami nie tak i to nie ci na ktłórych czekasz Stachu..............zwróciła się do ojca.Ojciec czekał na Armię Andersa i jego samego na białym koniu.Nie, od tej strony przyjdą,pokazała na wschód i dodała.................. oni dochodzą już do Tomaszowa.Ale przecież przegonią okupanta.I tak się stało za niecałe 3 tygodnie.I już wisiały nad nami rządy Stalina,upoważnionego przez aliantów ...........no nie całkowicie do tego.Przyrzekł bowiem uczciwe wybory w Polsce................te uczciwe wybory to dyktatura ciemniaków i tylko realizacja długoterminowego planu Stalina.Bo po co uśmiercił tyle Polskiej inteligencji ,tylu oficerów. i wartościowych wykształconych Polaków,?............bo ciemniakami łatwiej rządzić.A gdy "dorwał " go pierwszy udar w 1949 r.stał się obsesyjnie wystraszony.Wszędzie "węszył" spisek.Nawet na jego polecenie wymyślono rzekomą aferę lekarską w którą wplątany został jego osobisty lekarz.I zapijał wyrzuty sumienia codziennie wraz z towarzyszami,którzy przychodzili ,ze strachu.Pił  dużo i palił dużo,ale nie dane mu było dożyć tak sędziwych lat jak Churchillowi.........."..dobiły" bo wizję pomordowanych.................tak myślę.Okazuje się że nieczyste sumienie zabija. i tu służę następującym przykładem: Mój  pewien znajomy opowiadał mi,że miał przyjaciela ,taksówkarza,o którym nie wiedział nic ,aż pewnego razu wyznałz.5 lat pracowałem w UB [to Urząd Bezpieczeństwa] ,gorszy od piekła i co mam zrobic ,bo codziennie wychodzą ze ścian wszyscy bici i mordowani przeze mnie.Już zmieniłem mieszkanie ,ale to nic nie dało ,chyba sobie życie odbiorę ,bo tak żyć się nie da.Za dwa lata ,tak uderzył w drzewo,że samochody zrobiły się dwa.No cóż nieszczęśliwy wypadek skomentowali znajomi i rodzina.,na szczęście był bez pasażera..................no tak to na pewno nieszczęśliwy wypadek.Na koniec pozdrawiam wszystkich Rosjan,z których wywodzi się mój najukochańszy św.pamięci tatuś.
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
Chodzi o to czy nagarniać śnieg na drzewa owocowe? otóż nie koniecznie .Im potrzebne będzie coś innego, o czym za moment.Iglaki korzenią sie płytko.......to sprawa genetyki.Ich pra pra, dziadowie mieli do dyspozycji niewiele miejsca ,do rozłożenia i sięgnięcia  korzeniami w głąb ,ot choćby Cis,który wywodzi się z gór Kaukazu.Wśród skał trudno trafić na glebę.Dla każdej rośliny,dla drzew także ważne jest korzenienie  się tuż pod powierzchnią gleby a to z prostej przyczyny tam jest najwięcej pokarmu [azot ,fosfor,potas   i mikroelementów].W głębszych warstwach [podglebie i skała macierzysta] ich nie ma.Zatem te korzenie tuż pod powierzchnią budują najwięcej  włośnikowych mających zdolność pobierania składników pokarmowych.I jak te włośnikowe się przez "pracę mrozu" pozrywają to czym ma roślina [drzewo] pobierać pokarm i wodę?Przydałoby się czymś iglaki do ziemi umocować i ten temat spędza sen z powiek mojego sąsiada na działce i  chyba coś wymyśli.A drzewa owocowe.......... a drzewa owocowe [np,jabłonie,grusze]  te szczególnie nie mają powodu do zmartwienia ,im mróz może sobie być i może nie być,bo mają długi mocny korzeń palowy ,zwany też macicznym.On  jest tak silny że korzenie włośnikowe ,ani drgną.CZY  MACIE NA DZIAŁCE  10 LETNIĄ GRUSZĘ?..........TAK?............NO TO POWINNA MIEĆ WYSOKOŚĆ OKOŁO 4,5 m.a jej korzeń palowy sięga do 10,lub więcej metrów.Trzyma zatem drzewo w pionie solidnie.A w okresie zimy drzewom owocowym będzie potrzebny dostęp powietrza do korzeni.Jeżeli spadnie dużo śniegu............ale naprawdę dużo,np 30,40,cm ,to jest jeszcze wszystko w porządku,ale jeżeli w wyniku dodatniej temp. w dzień powierzchnia śniegu zacznie sie topić i powstanie "szyba" ,to w tej "szybie " należy zrobić po prostu dziury,np kijem od grabi ,czy innego narzędzia.Przy tej pracy proszę jak najmniej udeptywać śnieg ,jeżeli pod spodem jest trawa,bo to jej szkodzi.
Odpowiadam na pytanie.....a dla czego iglaki tak płytko się korzenią? a jak korzenią się drzewa owocowe?.............bo to ważniejsze stwierdził pytający.
CZY WIECIE,MOI DRODZY CZYTELNICY ???? Jaka jest różnica miedzy zawieją  a zamiecią?,otóż zawiewa śniegiem padającym,a zamiata tym co leży.A jaka jest różnica miedzy szronem,a szadzią?......Szron leży na ziemi,a szadź na drzewach.................Ale się wygłupiłam prawda? ............bo chyba wszyscy to wiedzą.Proszę wybaczyć ,pod koniec roku widocznie u mnie występuje zmęczenie"  materiału".
Jadę wczoraj autobusem i wiesz co?..........stanął przy mnie  kontroler i tak patrzył  na mnie jakbym nie miał biletu........a ty co? a ja popatrzyłem na niego jakbym miał.