środa, 31 grudnia 2014

Ale najlepiej wspominam Sylwestry jako nastolatka.Rodzice pozwalali nie iść spać i o północy ,wszystkie dzieci z podwórka spotykały się i w śniegu [zawsze był] śpiewaliśmy "kółko graniaste,czworo kańciaste.Kółko nam sie połamało 4  grosze kosztowało ,a my wszyscy bęc.Oczywiście to  bęc było w śnieg.Ale .............frajda.A na śniadanie noworoczne było coś co wszyscy lubiliśmy ogromnie.Dzień wcześniej upieczony w formach do ciasta "kartoflarz " Dokładnie to takie ciasto jak na placki ziemniaczane z mąką ,jajami i sporą ilością cebuli i pieprzu i soli oczywiście..Konsystencja nieco gęściejsza jak na placki i dla puszystości 2 łyżeczki proszku do pieczenia To na dwie blachy.Piekło się około godziny w piekarniku opalanym węglem,innego nie było.Kto zechciałby to wykonać,teraz powinien patyczkiem sprawdzać............. czy już się upiekło.Radzę zacząć od małej porcji.Po wystudzeniu,następnego  dnia ,na  piec wędrowały dwie patelnie i pokrojone z kartoflarza placki odsmażane były "na chrupiąco" i do tego do popicia czerwony czysty barszcz................Pychota.Pytacie ,czemu dwie patelnie? bo gęb do jedzenia sporo i doczekać się swojej porcji wymagało cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz