sobota, 26 marca 2016

"Ile znasz żywiołów" ,pyta pani Jasia.On odpowiada natychmiast.........."woda,ogień i wódka"Wódka ? dziwi się pani."A tak  odpowiada Jasiu,bo jak tata wraca   po kilu drinkach i ma dobry humor   to mama mówi,że tata jest w swoim żywiole   .   
W tym miejscu mam nawet pewna satysfakcję.Otóż i w tamtych czasach sporządzano coś tandetnego............bo popatrzcie..........
LEMONIADA.
Lemoniadę można sporządzić,albo z gotowego syropu cytrynowego,zmieszawszy go z odpowiednią ilością wody,lub też włożyć do szklanki zimnej wody  4 lub 5 kawałków cukru,a gdy się rozpuści wcisnąć soku z cytryny.

Co innego Kruszon,ale o nim już nie dziś.
I znalazłam,owszem,znalazłam, jednak by ten napój był mało pracochłonny to nie powiem,ale jest niezwykle wytworny.Autorka nazwała go :
SHYLLABUB.
Shyllabub ,jest to orzeźwiający napój podawany  na wieczorkach tańcujących  i na balach.Należy dwie flaszki reńskiego wina,skórkę cytrynowa otartą na tarku [tak, tak jest podane],nie tarka tylko tark i sok z dwóch pomarańcz i 20 dkg miałkiego cukru,zmieszać razem i postawić na lodzie.Potem ubijać miotełką pół litra kremowej śmietanki na gęstą pianę a wydając nalewać po połowie płaskich, szerokich,  kieliszków tego reńskiego wina i dopełnić z czubem ową ubita śmietanką.

O  ! to może być niezłe .Spróbuję.Nie zamierzam jednak szukać wina reńskiego,bo mogę go zstąpić jakimkolwiek białym lekkim innym winem.Nie będę też nic ubijać.Kupię gotową śmietankę w spreju.Gorzej tylko będzie z tym tańcującym wieczorkiem ,bo nie mam z kim.

Wiecie co ? Drodzy Moi.Już czuje się tak jakoś Świątecznie ,że może zajrzę do mojej starej książki  kucharskiej i znajdę jeszcze jakieś napoje  serwowane 100 lat temu.
ONEGDAJ TJ., W KOŃCU LAT CZTERDZIESTYCH,nikt absolutnie nikt nie chodził do kościoła z koszyczkiem.Uważano,że wszystko co będzie konsumowane w Święta Wielkiejnocy,powinno być poświęcone.Zatem "urządzano" stoły ze święconką.Przyjmijmy,że ten stół to taki duży koszyk .Pamiętam,jak już od rana nakrywano  go piękną serwetą  ......no i zaczęły "lądować "na nim :np.duży podłużny półmisek z całą szynką,z kością,tak gdzieś po ugotowaniu około 5,6 kg.Po ugotowaniu, bowiem gospodynie same gotowały i był to cały rytuał ,że nie wspomnę o tym,że też same lub ich mężowie wędziły.Wody musiało być tyle ile ważyła surowa szynka ,tyle też cebul całych obranych i tyle liści laurowych i tyle ziaren ziela angielskiego i tyle ziaren "przetrąconego" w moździerzu pieprzu i tyle godzin się także gotowała na bardzo małym ogniu ile ważyła.?Już ,oczywiście wystudzona  lądowała na stole opleciona dookoła  białą sparzona kiełbasą.Obok foremki,nie, nie foremki,to formy galaretki z nóżek wieprzowo, wołowo cielęcych.Miały kształt baby ,bo zastygały w formach do pieczenia bab wielkanocnych.Baby piaskowe i drożdżowe oczywiście też były polukrowane lukrem cytrynowym tj. białym  i posypane skórką pomarańczowa smażoną w cukrze,której  w sprzedaży nie było i robiło się ją w domu,samemu.Często też na stole była pieczeń cielęca tzw.kulka ,czyli cielęca szynka.Ją też jadało się na zimno................no i chrzan i ćwikła . W ogromnych ilościach i myślę,ze dzięki temu chrzanowi  konsumenci tych potraw,  po zjedzeniu ich w tak dużych ilościach jakoś przeżyli ,bo przecież powszechnie wiadomo,że chrzan, powoduje szybsze  strawienie i spalenie się tłuszczu.Ale należy też wziąć pod uwagę fakt,że około 40 dni   wszyscy pościli i to autentycznie.Przez czas postu nie jadało się żadnego mięsa ani wędlin.Wyobrażacie sobie jak smakowało tak długo oczekiwane.A czekało się też na księdza z pobliskiej parafii ,który odwiedzał swoich parafian, od domu do domu a przybywał bryczką i konie były przystrojone i bryczka też.Stało się zatem przed domem i wyglądało i oczekiwało i tam gdzie stała bryczka tam ,w tej posesji był ksiądz .I zaklinało się by jak najszybciej poświęcił pokarmy i okno w pokoju było otwarte ,by było chłodno,by się nic nie popsuło.I wreszcie,zaraz po poświeceniu siadano do stołu.Bowiem muszę wspomnieć że w Wielką Sobotę było się na czczo od rana.I wreszcie zamknięto okna i  do tego mięsiwa dorośli wypijali symbolicznie  po kieliszku ,czasem więcej  alkoholu przygotowanego wcześniej by się "przegryzł."A była to tak zwana "tata z mamą" tj w równych częściach,pół na pół spirytus z sokiem wiśniowym.My ,dzieci dostawaliśmy natychmiast   gorącego barszczu ugotowanego na wodzie od szynki.Dorośli nieco potem. My dzieci ,opuszczaliśmy stół najwcześniej i z jajkami święconymi spotykaliśmy się na podwórku  by porównać czyja pisanka najładniejsza.
ONEGDAJ BYWAŁO TAK:
Nie wiem czemu, ale tamte Wielkanoce z końca lat czterdziestych pamiętam jako ciepłe i pogodne.Chyba jednak przejście od zimy do lata była radykalniejsze..................jak wiosna to wiosna,"wybuchała "nagle i zielono potrafiło się zrobić w ciągu kilku dni.W Wielkim Tygodniu szłam z koleżankami na pobliskie łąki by nazbierać szczawiu,bo był potrzebny nie do zupy lecz do farbowania jaj.W garnku z wodą i szczawiem gotowało się jaja i skorupki nabierały  pięknego soczystego  zielonego koloru.A gotowane w łuskach cebuli były brązowe , a z dodatkiem buraka ćwikłowego,czerwone.I co ? i bardzo kolorowo wyglądały.Ale także miały wzorki.Robiło się je tak:Roztopioną świecę nanosiło na jajko i były to kropki  przecinki,kwiatki itp.do malowania służył patyczek ustawicznie maczany w płynnej świecy i  po naniesieniu na skorupkę natychmiast zastygał.Gotując jaja ich powierzchnia nabierała żądanego koloru,za wyjątkiem miejsc posmarowanych stearyną tj roztopioną świecą.Bardzo ładne  były ,szczególnie ładne tzw.muchomorki tj.jaja w białe kropki na czerwonym tle.I całość tych wzorzystych różnokolorowych jaj była prześliczna.Nie układano ich jednak w żadnym koszyczku ,tylko na dużym płaskim talerzu ,na serwetce śnieżnobiałej haftowanej  haftem   r y s z e l i e .A wygląda ten haft tak,że zawsze są w serwetkach dziurki w kształcie kwiatków np.Między jaja wkładano  gałązki borowiny leśnej.I widać tak ją przetrzebiono w tamtych czasach ,że potem była pod ochrona.A czemu nie układano w koszyczkach ,tak jak obecnie święconki ??????????

O ty już za moment.
Że przedmioty martwe są złośliwe,właśnie się przekonałam.Mój komputer to wyjątkowy złośliwiec.
I pogoda,ta ,chyba też.Takiej jak jest nie spodziewałam się.W prawdzie jest ciepło,ale niestety mokro.Jedyna pociecha to to,że nagle ruszy wegetacja ,diametralnie zmieniając krajobraz.Bo dla roślin nie może być nic lepszego jak  ciepło i wilgotno i mokro.A na tę okoliczność,tj. pogodową okoliczność takie przysłowie :
"Będzie pogoda jak się nie poleje z nieba woda"polskie. Właśnie się polała w Łodzi ...............ale,ale ................się przejaśnia.

I wiecie od czego rozpocznę dzisiejsze spotkanie.Od tego JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?

piątek, 25 marca 2016

Kolega do kolegi przy piwku.........."wiesz,jak wypiję trzecie to niczego i nikogo się nie boję""Żony ,też nie"? pyta kolega."No wiesz ,tak to jeszcze nigdy się nie schlałem."
A to?............to chyba będzie także bardzo smaczne i też ładnie  brzmi nazwa:

"CARDINAL"Podaje sie tylko do eleganckich,wytwornych obiadów.
Skroić cienko skórkę z jednej pomarańczy i wymieszać z pół kg ,cukru w wazie..Wcisnąć sok z trzech pomarańcz,wlać pół litra białego stołowego wina i postawić w lodzie na kilka godzin.Przed podaniem przecedzić  przez sitko i dodać butelkę wina szampańskiego.Podać w wazie ze szklana lub porcelanową łyżką i ustawić kieliszki szampanki obok.Każdy z gości nalewa sobie sam przed wystawnym ,wytwornym obiadem.
Może tylko za słodkie jak na te czasy i skąd wziąć szklaną lub porcelanową łyżkę wazową?
I z tym pytaniem pozostawiam Państwa.
A  PONCZ ?  kumacie Kochani ?......to dopiero ładnie brzmi ,a jeszcze ładniej gdy jest to:
PONCZ "ROYAL".
Do lodów ananasowych lub cytrynowych,wlać: na pół litra tych lodów,szklankę wina szampańskiego,spory kieliszek araku i spory kieliszek likieru Maraschino,wymieszać razem i podać w czasie bardzo eleganckiego obiadu,koniecznie  tuż przed pieczystym w małych szklaneczkach z uszkami.

O i to jest to.Zimne słodkie i dwa ,co ja piszę,trzy w jednym bo i szampan i  mocniejszy słodki alkohol i lody  .Ale jest problem .Nie wiem czy dostanę likier Maraschino ,no i szklaneczki z uszkami.
Znacie GROG ?.Oj ! pito go nagminnie 100 lat temu,ale najpierw trzeba było go zrobić.A robi się tak:.Zagotować pół kg .cukru otartego o skórę z pomarańcz,z pół litrem wody.Wlać pół szklanki mocnej esencji z herbaty,wcisnąć sok z 4 cytryn.Ponalewać gorący do szklanek.Włożyć do każdej plasterek pomarańczy.Wlać na wierzch spory kieliszek araku i podać zapalony.

Efekt,tak myślę jest,ale czy i smak,?chyba i smak,choć mam zastrzeżenie co do temperatury tego napoju,ale kto lubi?No - i ten arak, chyba teraz można użyć koniku i oby ciekawski pies nie chciał zobaczyć co też pani jego niesie i niech pani  nie upuści takiego [nawet tylko jednego] kieliszka bo może od niego zapalić się też dywan.I jak to mój ojciec mówił  ?............"..Nie baw się ogniem w domu bo się posiusiasz w nocy."
Być może ten sposób podania zupy pieczarkowej jest komuś znany,ale przyznaje ja go nigdzie nie czytałam i tylko wyobraźnia mi dyktowała,że ................"może tak"?

A jest to postne danie,takie na dziś lub jeszcze na jutro.Ugotowałam 1 kg pieczarek w wodzie która tylko je pokryła i by zupie nadać smaku  wyjątkowego wrzuciłam do tych pieczarek 6 grzybów suszonych namoczonych dzień wcześniej .Jak się ugotowały,to przecedziłam tę zupę doprawiając śmietaną, i solą ,natomiast grzyby i pieczarki zmieliłam w maszynce i dodałam ćwierć chałki [ bo lekko słodka ] namoczonej w mleku i dobrze [bardzo dobrze] odciśniętej .Ją dałam na koniec mielenia  by przy okazji "oczyściła" dokładnie maszynkę z pozostałości grzybków.Posoliłam ,popieprzyłam dodałam jedno jajo i po dokładnym  wymieszaniu stwierdziłam,że jest zbyt rzadkie ,więc sypnęłam bułki tartej i już dały się formować małe kotleciki.Obtaczałam je w bułce tartej smażyłam na rumiano ,po obu stronach na maśle i oleju [pół na pół ],bo masło nadaje specyficznego smaczku ,ale zbyt szybko się pali i by to ograniczyć dodaję olej.Spróbowałam.................o! ,to jest wyjątkowo pyszne.Zupa jest do popicia, w kokilkach  tych kotlecików podanych na półmisku i wraz z tym półmiskiem odgrzanych w piekarniku,bo nie jestem zwolenniczką stania przy piecu i pozostawiania gości przy stole samych,ale komu to nie przeszkadza ,może podać kotleciki wprost z patelni.
Po tym,niestety chce się pić..................proponuję ,Pół szklanki szampana bezalkoholowego ,[alkoholowy nie pasuje w  tym czasie] ,pół szklanki  wody gazowanej i na wierzch plaster cytryny i 3 kostki lodu.Smak tego napoju .........inny, zupełnie inny,tak uważam.

A co się sporządzało i co piło ponad 100 lat temu?.O tym pisze pani Maria Ochrowicz Monatowa w  swojej książce kucharskiej wydanej w 1905 r.

Niektóre, z tych przepisów,"to dziwolągi"tak orzekła moja koleżanka.
"Gdy Wielki Pitek ponury,Wielkanoc będzie bez chmury."O - to,to.W Łodzi słońca  nie ma.Może zatem uda się uroczyste śniadanie w pierwszy dzień Świat Wielkiejnocy spożyć na tarasie,w ogrodzie,na działce,tak nieco inaczej jak przez całą ,na szczęście już byłą zimę.No - tylko jest problem,bo jak ma być alkohol to ktoś musi się poświęcić i bezpiecznie zawieźć  nas do domu. Myślę tu o działce odległej od stałego miejsca zamieszkania.Natomiast nie musi być problemu,"a kto po tym śniadaniu pozmywa?" bo na działce nie ma zmywarki.Proponuję papierowy w ładny wzorek [są takie ] obrus i papierowe lub plastikowe naczynia  tj: talerze i talerzyki i kubki do gorących napojów i zimnych i kieliszki i plastikowe sztućce.Wszystko to może być kolorowe ,ozdobne i nie musi wyglądać tandetnie.Wybór jest duży.I wiecie co? Po śniadaniu bierze się  ten papierowy obrus za cztery rogi i całość wyrzuca do śmietnika i po sprawie..Jedynie szampan winien być prawdziwy.Ja mam już w tym wprawę z powodu imienin ,które są wtedy gdy jest ciepło.

I w tym momencie przypomniało mi się jak  w trakcie takiej właśnie biesiady po leżącą na ławce wraz z papierosami metalową zapalniczkę zniżyła lot Sroka i ja porwała.Siedzący przy stole nieopodal moi goście zaśmiewali się jeszcze przez dłuższy czas.A było to bardzo dawno ,oj bardzo,bo już nie palę 16 lat.

 Proponuję pogawędzić o jedzeniu i piciu,wszak na działkowe prace nie czas teraz - prawda?

czwartek, 24 marca 2016

Pewnego razu mężczyzna spytał Pan Boga dlaczego wszystkie dziewczyny są takie piękne,a żony nie.Pan Bóg odpowiedział:"Ja stworzyłem dziewczyny,żony stworzyliście Wy,to Wasz problem.
Jak Wielkanoc,to jaja,jak jaja to majonez.I proszę popatrzeć ,bo zaraz podam przepis na majonez z tamtych dawnych lat..................jakże łatwiej teraz się żyje?

SOS MAJONEZOWY DO JA NA TWARDO.
Ugotować na twardo 4 jaja.Włożyć zaraz po ugotowaniu do zimnej wody ,by żółtka skruszały i zachowały ładny kolor.Gdy już zimne ,obrać odrzucić białka ,same żółtka przefasować przez sito.Włożyć do miski,wbić do  ich 4 żółtka,surowe i wiercić [przytaczam w oryginale  ] i wiercić wałkiem,dolewając po łyżce 12 łyżek oliwy,tak długo aż sos zupełnie zbieleje i zgęstnieje.Wtedy wcisnąć do smaku cytryny,posolić popieprzyć białym pieprzem i postawić w lodzie,aż do użycia.

Ale swoją drogą jestem ciekawa  smaku tego innego majonezu ,ale już wiem,że dodałabym do niego łyżeczkę cukru.

Jutro, jak Bóg pozwoli przytoczę więcej  starych przepisów.
O ! -  Kochani,tak się zażurawinowałam,że zupełnie zapomniałam o tym,że jest czas przygotowań do świat .A jak ten okres "pokonywano" ponad sto lat temu? O tym mówią przepisy z mojej starej książki kucharskiej.
Posadzić można na kwaśnej glebie żurawinę wielkoowocową.Nie tyle dla pojedzenia jej owoców na   surowo ,co do przetworów.Owoce te posiadają ogromne właściwości lecznicze.Pomijając fakt dużej zawartości witamin maja też zdolność oczyszczania przewodów moczowych z najprzeróżniejszych złogów.Niestety ,uprawa żurawiny ogrodowej nie jest łatwa.Ale tylko na samym początku.bo należy jej stworzyć warunki podobne do dziko rosnącej żurawiny błotnej.Zatem co?Zatem ma ona rosnąć w błocie.Kiedyś poradziłam pewnej osobie,która zrozumiała,że kompostownik,tj jego zawartość wiele traci gdy jest przechowywany w wykopanym dole,bo substancja organiczna nie ma dostępu powietrza i jej rozpad jest spowolniony  i nieprawidłowy.Teraz ma pryzmę kompostową i jak sama nazwa wskazuje,pryzma ,to coś co jest na powierzchni ,nie w dole,a nawet ostatnio przechowuje resztki roślinne w ażurowej skrzyni.Jednak pozostał dół.I co  by tu z nim zrobić?Żartował sobie,że wpuści tam karpie,ale ja poradziłam ,by spód tego dołu wyłożył grubą folią ,na dno nasypał dwa wiadra piasku ,a na wierzch ...............no niestety  [ bo to kosztuje],kilka opakowań kwaśnego torfu,zmieszanego pół na pół z ziemią i tam, posadził żurawinę ogrodową.Tak się zachwycił jej owocami,że jak o żadne inne rośliny dba o te krzewy.I ta dbałość to głównie dostarczanie wody, i by ona zbyt szybko nie wsiąkała ,  stad ta folia na dnie.A kwasowość o! ta dla żurawiny im większa tym lepsza.Ale jak jeść surowe owoce?  toż one mogą posłużyć za napęd do rakiety kosmicznej tak są cierpkie i kwaśne.Rada jest taka.:Ubić tak zwanego kogla-mogla z żółtek i cukru i na koniec dodać,nadal ucierając owoce żurawiny.A kto boi się salmonelli może rozgnieść jakieś ciastka ,najlepiej te z cukru pudru i piany z białek o nazwie bezy i dodać owoce żurawin i to też  jest smaczne,...............nawet bardzo.

Na koniec krzewowego tematu przypominam,że borówka, i żurawina winny mieć miejsce raczej zacienione,odwrotnie jak agrest czy porzeczki.Bo co zapytacie?Bo tamte rosnące dziko mają cień z pobliskiego lasu a cień dla porzeczek i agrestu to fundowanie sobie chorób grzybowych takich jak opadzina liści,czy amerykański mączniak agrestu.Z tej tez przyczyny nie należy tych krzewów podlewać "z góry",natomiast borówka i żurawina tylko "z góry"podlewana być powinna i to bardzo obficie w okresie kwitnienia.I to tak wyglądać powinno................BY PLON BYŁ DUŻY,należy tylko spełnić warunki potrzebne tym krzewom i to cała tajemnica.Zatem stanowisko ,podlewanie ,nawożenie i prześwietlanie.
Znam tę działkę i wiem że od dawna,od bardzo dawna nie jest wapnowana,zatem ,jeżeli chodzi o część użytkową na takiej kwaśnej glebie można posadzić aktualnie borówkę amerykańską.Jej to nie będzie przeszkadzało,a wprost przeciwnie,będzie czuła się jak ryba w wodzie,bo kwaśną glebę lubi i tylko w takiej obficie plonuje.Wszystkim działkowcom już posiadającym borówki przypominam o nawożeniu ,teraz  lub za kilka dni  i ponownym ,za 3,4 tygodnie.I popatrzcie Kochani na wasze krzewy borówki,czy przypadkiem nie potrzebne jest MINIMALNE,ZAWSZE TYLKO MINIMALNE PRZEŚWIETLENIE.Jeżeli jednak Wasze krzewy mają 3,4 lata ,to nie widząc ich mogę stwierdzić ,że prześwietlenie jeszcze potrzebne nie będzie.Bo w odróżnieniu od innych krzewów jagodowych borówki później się starzeją .I tak ,dla przykładu :biała i czerwona porzeczka i agrest nie powinny mieć już pędów 5 letnich.?One się zestarzały i plonowanie ich  jest zupełnie nie opłacalne  i owoce są drobne.A już czarna porzeczka ,o ta zdecydowanie winna być młoda,systematycznie odmładzana.Najlepiej by w krzewie znajdowały się tylko pędy 2,3 letnie,że nie wspomnę o jednorocznych.A co ja widzę?Często widzę postarzałe,zagęszczone krzewy.I wiecie co jest najgorsze?Najgorsze jest pozostawienie pędów ,które dosłownie ,leżą na ziemi.A wszystko po to by plon był wyższy,a wyższy nie będzie.No - tak,a miało być o borówce.Za dużo chcę napisać na raz i to tak się kończy,ale z drugiej strony dobrze jest porównywać,no to porównuję borówkę z innymi krzewami jagodowymi,a tu okazuje się,że bardzo,bardzo się różnią, choćby  od gleby począwszy.A  samo nawożenie ?.Dla borówki winno być specjalistyczne ,dokarmiające rośliny,ale też i zakwaszające..A pozostałe jagodowe nawozi się jakimkolwiek nawozem do roślin sadowniczych,to jest takim który nie tylko powoduje silny wzrost  [azot],ale także takim który pracuje na zawiązanie i UTRZYMANIE SIĘ  OWOCÓW NA KRZEWIE,bo to też ważne  [fosfor,potas ].By nie "osypywały " się.I co jeszcze poradzić działkowcom uprawiającym krzewy jagodowe w formie krzaczastej w porównaniu do borówki i co działkowicz chętny do sadzenia ,sadzenia jak najszybciej i jak najwięcej posadzić może.?Zaraz cd.
Tak jakoś "wpadły mi w ręce" te przysłowia,które za moment przytoczę .
I informuję,że nikogo,ani niczego nie miałam na myśli - ot - samo życie po prostu.

"Jeśli chcesz kogoś poznać ,daj mu władzę."serbskie.
"Wielu gardzi prawem i uczciwością,byle osiągnąć władzę"łacińskie.

No ,a teraz warto by wstąpić na działkę.A spotkałam dziś pewnego działkowicza ,który podniecony ładną pogodą ,pełen energii już,zaraz,natychmiast coś by sadził na działce,ale co?



Witam Was Drodzy Moi Czytelnicy.No i tak wyszło,wczoraj ,tak wyszło ,ale myślę też,że jesteście zajęci przygotowaniami do świat i nie macie czasu czytać tego co napisała ciotkamalinka,bo taki to czas,taki.I zaraz przeję do pracy ,ale przed tym ,pozwólcie,że SERDECZNIE POZDROWIĘ WSZYSTKIE DZIEWCZĘTA  Z KTÓRYMI SPOTKAŁAM SIĘ WCZORAJ.

wtorek, 22 marca 2016

Żegnając się już dziś z Państwem ,informuję,że nie wiem jeszcze czy uda mi się jutro z Wami ,Kochani spotkać.............. może po południu,bo jutro ważny dla mnie  dzień,ważna sprawa.
CD PORAD KULINARNYCH.
Lukier,jeżeli jest np. pomarańczowy,zanim zastygnie posyp go smażoną w cukrze skórką pomarańczową.To wzmocni jego i smak i zapach i bardzo pasuje do makowca,ale do makowca w którym w środku też jest skórka pomarańczowa.Natomiast osoby preferujące zapach maku migdałowego  winny polukrować makowce jakimś obojętnym w smaku lukrem i posypać obficie bo to bardzo uszlachetnia  smak migdałami.Można kupić gotowe już rozdrobnione.

Czy to makowce,czy jakieś inne ciasta polukrowane ,by przy ich krojeniu lukier się nie kruszył,nóż należy maczać w gorącej wodzie.

A osoby które same będą lukier tworzyły z cukru pudru winny wiedzieć.............a może wiedzą ?aby miał on ładny biały kolor należy dodać do cukru pudru nie wody a mleka,które winno być gorące.Różowy kolor otrzymuje się dodając soku z wiśni.

I już na koniec tych CIASTOWYCH porad:Każde ciasto będzie lepsze, a szczególnie drożdżowe jeżeli doda się do jeszcze surowego szczyptę,odrobinę soli.Z resztą ,każda potrawa słodka to "lubi",tak jak i potrawa słona " lubi" nieco, NIECO cukru.Np.cebulę do śledzi,w oleju po rozdrobnieniu dobrze jest posłodzić.Właśnie czeka na mnie w kuchni już pokrojona w drobną kostkę i czekają też śledzie by je z cebulą wymieszać,ale ta cebula tam mięknie od dodanego cukru,na 3 szt, cebuli dałam 1 łyżeczkę cukru i wymieszałam.Gotowa potrawa bardzo łagodnieje w smaku od cukru,który po dodaniu śledzi i oleju jest niewyczuwalny.
PORADY PRAKTYCZNE, KULINARNE C .D.
Zanim zaczniesz dekorować tort polewą owocami,czy bitą śmietaną,poczekaj aż zdecydowanie ostygnie.
Dla kobiet zapracowanych ,mam taką radę.By szybko i bezproblemowo udekorować tort,to po posmarowaniu i boków i wierzchu  kremem wstaw go na kilka godzin do lodówki w najchłodniejsze jej miejsce,ale nie do zamrażalnika.Do dekoracji użyj papierowej lub plastikowej serwetki ażurowej.Lub sama powycinaj w papierze jakieś ażurowe symetryczne wzory choć szybciej będzie mieć gotową kupną.Połóż ją na wierzchu tortu i posyp przy pomocy sitka cukrem pudrem ,jeżeli krem był ciemny,lub kakao,jeżeli krem był jasny np .śmietankowy.Zdejmij ostrożnie serwetkę.Pozostanie na torcie wzór.Nie można tylko robić tego zbyt długo,by krem się nie ogrzał,bo wtedy serwetka może się do  niego przykleić i będzie krzywy wzorek.Wykonane prawidłowo,da nam prostą , ładną i szybką dekorację.

A dla dzieci proponuje tort z żelkami.Na udekorowanym kremem  lub lukrem torcie,lub kawałku biszkoptowego ciasta poustawiaj misie lub inne figurki lekko je wciskając w krem lub w lukier jeszcze nie zastygły.Dobierz kolorystycznie.Oj! będzie frajda,będzie.

Polewa  np. czekoladowa da się łatwiej rozsmarować  na torcie ,czy cieście jeżeli do sporządzenia jej użyjesz gorącej nie zimnej wody.


A co zrobić jak polewa jest matowa?Po prostu,posmarować ją pędzelkiem umoczonym w koniaku.Będzie błyszczała jak dobrze wyfroterowana podłoga.

I ,pamiętaj ! ciasto  z polewą dłużej zachowuje świeżość.Znacznie dłużej.Ponieważ można kupić gotowe polewy ,użycie ich to żaden problem,żadna trudność.

Dobieraj polewę odpowiednią do smaku ciasta np. czekoladową do marmurkowego,a cytrynową do piaskowego.

cd za moment.
Wielkanoc w 1944 r ,była ,tak gdzieś około połowy kwietnia.Było chłodno ,ale słonecznie.Pamiętam,ponieważ miałam już  6 lat.Ojciec wstał najpierwszy i swoim zwyczajem [zawsze wiosną] stojąc w oknie śpiewał  o tym ja to...................."pękł rzeki brzeg,popłynął lód,Czeremosz szumi po skale"...........Co mama kwitowała przeważnie,............."tobie to zawsze dobrze i chce ci się nawet śpiewać.Trzeba być pół Ruskim  jak ty,bu tak podchodzić do życia".A był pół Ruskim ,mój ojciec był i to całe szczęście,bo stanowił odwrotność nieszczęśliwej z natury ,mamy.A Czeremosz  ,to była rzeka w zachodniej Ukrainie ,wcześniej należąca do Polski.Jednak cieszyć się nie było powodów,bo np.na uroczyste śniadanie Wielkanocne była [zdobyta z trudem] solona słonina i sałatka kartoflana.Tradycji musi stać się zadość i ja zawsze na śniadanie [corocznie] też mam soloną słoninę i tę sałatkę.A słoninę [mały kawałek ] solę na kilka naprzód i przechowuje w lodówce,choć moja mama po nasoleniu jej wieszała w płóciennym worku na strychu przy kominie.Taka  była lepsza,ale mnie chodzi tylko o zachowanie tradycji .Natomiast sałatka kartoflana zwana też niemiecką robiona była tak: np .4 ugotowane ziemniaki dwie średnie cebule i dwa średnie ogórki kiszone,pokrojone  to wszystko w kostkę i polane tylko olejem.W taki sam sposób robię tę sałatkę i dziś,dla tradycji, tylko dla tradycji.Niestety nie  mam jednego ze składników, co wieńczyło dzieło tego śniadania.................nie mam bimbru .Otrząsacie się na samą myśl  o tym alkoholu - prawda? Ale wtedy,gdy był tylko smutek i bieda i okupant i strach.............oj ! wypilibyście,wypili .Oczywiście..................ja ten smak poznałam dopiero za jakieś 20 lat ,czego nie żałuję.

To tyle wspominków.Czas do pracy nadszedł.
"Ko groch sieje w Wielki Wtorek,za garniec,zbierze worek."polskie
"Gdy Wielki Tydzień płacze,to roczek się śmieje."polskie.

Przysłowia  związane z czasem jak mamy - właśnie.Zatem niechby jeszcze popadało ,to roczek  będzie się śmiał .Natomiast z tym grochem ,to jest po prostu,prawda oczywista,że należy go siać wcześnie wiosną.GROCH, nie fasolę.Garniec to 4 litry.Nie wiem ,natomiast o jak duży worek chodzi,ale jakikolwiek by nie był,niech będzie pełny.

Będę kontynuowała porady kulinarne ,podobnie jak wczoraj i przed wczoraj ,ale przed tym pozwólcie na małe wspominki dotyczące 1944 r.

poniedziałek, 21 marca 2016

Proponuje ściąć kilka gałązek forsycji i przynieść do domu.Akurat rozwiną się  za tydzień i będą rozjaśniały swoim żółtym ,a więc bardzo przyjaznym dla człowieka kolorem  wnętrze.I proponuję zostawić ją jeszcze  po przekwitnięciu w jakimś już innym pomieszczeniu [garaż,widna piwnic,klatka schodowa ] i dolewać systematycznie  do pojemnika w którym gałązki będą, wody.Może uda się Państwu uzyskać korzenia na pędach  w wodzie.Muszą tylko być zanurzone na co najmniej  20 cm, czyli kilka kolanek pączkowych z których powinny wyrosnąć korzenie.Spróbować warto,ale uwaga 
 tylko teraz ,bo teraz rośliny ,forsycja także są zakodowane na rośnięcie ,na rozmnażanie.A po co  mi to ?zapytacie być może.A po to by samemu wyhodować nowe krzewy które mogą stanowić na działce żywopłot bo dobrze znoszą cięcie.To taka nietypowa roślina,nie żywopłotowa ale co tam  nie może taka dla odmiany być,??????????
My tu zajmujemy się kuchennymi sprawami a tam działki tęsknią,a tam budzą się do życia różne  rośliny..Ale nie martwcie się Kochani .Budzą się bardzo powoli,bo tak przebiega pogoda ,bo taka powolna w tym roku wiosna.A to nawet jest dobrze ,dla roślin oczywiście.W tym miejscu przypomina mi się taki jeden rok,taka jedna Wielkanoc,że uroczyste śniadanie zaplanowałam na działce.Zaprzyjaźniony taksówkarz przewiózł co przewieźć należało i w pięknym słońcu i cieple to śniadanie zapadło mi w pamięci jak żadne.I co mnie zaskoczyło,to to,że pogoda wygoniła i innych z domu i na działkach było niespotykanie wielu użytkowników.Potem taksówkarz przybył na umówioną godzinę i zawiózł bezpiecznie do domu.Zaznaczam ,bezpiecznie,bo w odróżnieniu od nas on nie pił.I z tej przyczyny własny pojazd został w domu.Ale co tam ,tylko raz na jakiś czas jest tak udana  pogodowo ,Wielkanoc.I wiecie co?  W tym roku też taka będzie.

A wracając  jeszcze na działkę..............to proponuje..............
PORADY PRAKTYCZNE,C.D.

Pieczesz keks? Jeżeli tak,to dodajesz do niego różne bakalie.By nie opadały na dno ciasta spryskaj je delikatnie zraszaczem do kwiatów i posyp mąką.Takie  nie opadną.I dotyczy to też rodzynków i skórki pomarańczowej i orzechów dodawanych  do sernika i piernika.

A chcesz zaskoczyć domowników nadzwyczajnym smakiem rodzynków ?obojętnie w jakim cieście,ale szczególnie  w serniku ,dobrze by zmienić ich smak i zapach.W tym celu,do pół szklanki wódki - no może nieco mniej ,dodaj zapach rumowy i wrzuć tam rodzynki ,przykryj.Niech postoją w tej zalewie całą noc.No -  chyba ,że masz rum,to możesz je namoczyć w rumie.

Drożdżowe ,to ciasto,które szybciej jak inne wysycha.By to  nie miało miejsca,przechowuj je w lodowce owinięte folia aluminiową.A jeżeli jednak,jeżeli się nieco zestarzało,to skrop je mlekiem i wstaw do rozgrzanego piekarnika na kilkanaście minut.Będzie jak świeżo upieczone.

Rdzewiejące blachy do ciasta ,rdzewieć nie będą jak po każdym myciu dosuszysz je w ciepłym piekarniku,lub na kaloryferze.

Jeżeli pieczesz wysokie ciasta,np baby drożdżowe lub piaskowe,to powinnaś je sprawdzić czy upieczone,nie opierając się tylko na wyglądzie wierzchu.Najlepiej jest sprawdzić to długim patyczkiem ,lub  drutem od robótek lu suchą nitką makaronu.Wbij w najgrubsze miejsce w cieście i sprawdź.Jeżeli się nie przykleja ,to znaczy,że jest upieczone.

Zabrakło ci cukru pudru,a masz młynek do kawy,to zmiel w nim cukier kryształ i po kłopocie.

Jeżeli ktoś myśli,że to koniec porad ,to źle myśli,ale dziś ten temat mnie zmęczył i Państwa z pewnością także,zatem tyle na dziś,a co do działkowych spraw ,to na razie jakoś są na drugim planie.Może tylko podpowiem,że...................
PORADY PRAKTYCZNE C.D.
Gdy pieczesz sernik,nigdy po upieczeniu,nie wyjmuj go natychmiast z piekarnika.Pozostaw go tam do całkowitego wystudzenia.Co to daje?To daje  prawidłową jego konsystencję.Nie będzie się kruszył przy krojeniu.

Kruche ciasto,będzie jeszcze bardziej kruche  jak roztrzepiesz jaja przeznaczone do niego z odrobiną soku cytrynowego.

Jeżeli na powierzchni świeżo upieczonego spodu do tortu porobiły się fałdy i nierówności,to wyłóż jeszcze,,lekko ciepłe ciasto do góry dnem,na deskę,czyli tymi nierównościami - do deski i pozostaw do całkowitego wystudzenia.Po tym czasie odwróć je i przekonasz się,że nierówna ,wcześniej, powierzchnia jest idealnie równa.

Ciasto będzie lepiej rosło,będzie wysokie i pulchne,jeżeli na pierwsze 10  lub 15  minut pieczenia zostawisz  uchylone drzwiczki od piekarnika.

Od czasu, jak używany jest specjalny papier do pieczenia ,nie ma problemów z wyjęciem ciasta z formy.Gdyby jednak - to zamocz jakąś grubszą szmatę w zimnej wodzie i na niej połóż na kilka  minut ciepłą blachę z ciastem.Zimno spowoduje skurczenie się metalu i ciasto "wyjdzie",bez problemu.Metoda ta może okazać się przydatna szczególnie przy wyjmowaniu babek z form.Można wtedy na kilka minut całą formę zanurzyć w zimnej wodzie,uważając jednak,by nie zamoczyć ciasta.

Rodzynki.By były soczyste [szczególnie te wyschnięte] należy zalać je na pół godziny ciepłą woda z sokiem cytrynowym.To,taka metoda odmładzająca je.

To część pierwsza,zaraz będzie druga.
Ku przestrodze - Kochani !,ku przestrodze,dzisiejsze przysłowie,bo to już Wielki Tydzień i wielka praca nas czeka.Zatem oto  ,to przysłowie:
"Jutro,jest najbardziej zajętym dniem w roku."hiszpańskie.

Nie ,nie będę odkładała na jutro i dziś c.d. praktycznych porad.
Tylko jeszcze  przed tym coś co przypomniało mi się i świadczy o dużym  refleksie ,a kogo ?A Churchilla,.Chciałabym taki posiadać,ale cóż On ,wielki polityk a ja pikuś.
Kiedyś po wystąpieniu  w angielskim  parlamencie,jakaś kobieta ,też posłanka  oburzona treścią  jego wystąpienia oświadczyła:"Gdybym była pana żoną,to wlałabym panu trucizny do herbaty".A na to Churchill:"Gdybym był pani mężem ,to bym ją wypił z ochotą."

niedziela, 20 marca 2016

PORADY PRAKTYCZNE ,BĘDĄ TAKIE :
By czekoladowa część ciasta marmurkowego była wilgotna ,dodaj do niego 1  łyżkę oleju.

Jak twój piekarnik zbytnio rumieni wierzch ciasta,a środek jest jeszcze nie dopieczony,połóż na nim,na tym cieście papier do wypieków ten,do wykładania foremek .Zapobiegniesz  przypaleniu .

Ciasto drożdżowe ,będzie nad wyraz pulchne i wilgotne,jeżeli  do piekarnika wraz z tym ciastem wstawisz płytkie naczynie żaroodporne  z wodą.

Włóż wałek do ciasta,  do zamrażalnika na godzinę przed użycie.Takim,znacznie lepiej się wałkuje i ciasto się nie lepi,

Jeżeli ,nie masz w domu wałka do ciasta, możesz użyć gładkiej czystej butelki,do wałkowania.

Drożdże winny być użyte tylko świeże.Prosty test na sprawdzenie tego ,polega na wrzuceniu małego kawałka do gorącej wody.Jeżeli kawałek wypłynął pod wierzch natychmiast,to znaczy,że drożdże nie straciły swojej siły pędnej.

To,to chyba sprawa wszystkim znana,że ciasto drożdżowe najlepiej rośnie ,gdy jest przykryte czystą ściereczką   i stoi z dala od przeciągów.

O ! Kochani ! tak nie może być.To ja już tyle  czasu siedzę i piszę i piszę.Zatem .................c d. porad już nie dziś. 
I ,może jeszcze rad kilka starej ,doświadczonej gospodyni.Może przydadzą się przed świętami ?
Na szczęści ja tak długo rosołu gotować nie muszę.Ale co tam,jeszcze dawniej jeszcze bardzo dawniej gotowano rosół w ten sposób,że do dużego słoja wkładano mięso i wlewano wodę i ten słój z mięsem i wodą wstawiano do kamiennego garnka z sianem na dnie i też z wodą.O ! to się dopiero gotowało ,od wczesnego ranka  do późnego wieczora .I znowu nie piszę o tym co powinnam.a powinnam pisać o SPOSOBIE PODANIA DROBIOWEGO MIĘSA .

Po ugotowaniu rosołu na tzw. kurczaku ,lub  jego częściach,należy dopilnować by  się nie rozgotował.Wyjąć z rosołu  i ostudzić.Pozbawić kości.Podzielić na średniej wielkości kawałki.Spryskać Maggi odrobinę i opieprzyć.Niech tak postoi ze dwie godziny.W tym czasie usmażyć 1 kg pieczarek na maśle klarowanym.Posolić je.Mieszając poddać obróbce termicznej około pół godziny.Postarać się by powstały sos nieco odparował.Wyjąć je z sosu ostudzić i kilka z nich pokroić w drobna kostkę lub paski.Zrobić ciasto jak na naleśniki z mąki jaj i zamiast wody czy mleka dodać powstały po pieczarkach  sos .Dodać też rozdrobnione  pieczarki.Wymieszać,pamiętając o jego konsystencji.Ciasto nie może być za rzadkie.Maczać w tym cieście kawałki i obtaczać w bułce tartej i smażyć do zrumienienia  na maśle lub oleju.Po ukończonej pracy w żaroodpornym naczyniu lub na metalowym półmisku układać usmażone kawałki,przekładając je pieczarkami.Przed podaniem odgrzać w piekarniku ,odkryte,by się nie zaparowały.Odgrzewać niedługo,by się z kolei nie zeschły,tak gdzieś około 20 minut.I jeszcze taka uwaga .Pieczarek może być więcej.Wiele osób lubi więcej.

Aby stwierdzić,że to jest pyszne,należy spróbować.
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?  A bywało tak,że  na pierwszy dzień świąt na uroczysty obiad zapraszana była ciotka Adela.Była osobą samotną więc tak wypadało.Ciotka [podobno] studiowała na uniwersytecie w Brazylii i tam nauczyła się wróżenia  i trzeba przyznać ,że zawsze sprawdzało się to co przepowiadała .Np. moja mama jako pracownik magistracki po 20 latach pracy mogła odejść na emeryturę i byłoby dziwne gdyby z tego nie skorzystała.I już wszystko załatwione podpisane przez prezydenta .Od września urlop i zaklepany wyjazd do Zaleszczyk na kurację winogronową.Lecz ciotka Adela uparcie twierdziła :"Basiu,przed tobą jeszcze wiele lata pracy",co mama kwitował tylko pobłażliwym uśmieszkiem.I co? i przyszedł 1 września ,tyle tylko,że to był   1  września 1939 r.Po wojnie mama pracowała jeszcze 12 lat,bo tamte ustawy o pracownikach magistrackich "wzięły w łeb" nazywając to kolokwialnie.I jeszcze,gdy ojciec poszedł bronić Warszawy,mama prosiła "Adelciu,zobacz czy on żyje?,a  ciotka na to "Żyje,żyje tylko ma wrzody na plecach i szykuj mu kąpiel z płatków owsianych".I to też było prawdą I takich przykładów było jeszcze wiele ale ja chcę pisać o tym jak to ciotka była  goszczona  szczególnie i dostawała to co było w środku w tej kości rurce ,taki piękny, jakże smaczny tuk.Dla mnie nie było,  i to ten żal,który widział ojciec,  bo najlepiej mnie znał i pocieszał:"zaraz będzie to co lubisz ,to chrupiące".A to chrupiące to  kawałki ugotowanego mięsa drobiowego w rosole i obtoczonego w cieście naleśnikowym posolonym i popieprzonym i potem obtoczone były  te kawałki w bułce tartej i przyrumienione na maśle.

Ja po latach to zmodernizowałam i jest to pyszne,a często mięso drobiowe z rosołu,szczególnie w święta nie znajduje nabywców.Robię to tak:......................
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?.Oj ! bywało o tej porze przedświątecznej już bardzo gorąco [myślę o atmosferze w domu}.Już ostatnie prace porządkowe i powlekana pościel biała ,bo tylko taka wtedy była.Chowano pierzyny i wyciągano kołdry,które były kryte błyszczącym adamaszkiem ,po jednej stronie błękitne a po drugiej różowe.A powleczenie miało duży otwór i przez ten otwór  [ na przodzie ] w kształcie prostokąta lub rąbu wkładało się kołdrę,co bardzo cieszyło mojego ojca i stwierdzało "no- nareszcie ,niem będę miał guzików pod brodą".A tak w ogóle, w  to pachniało już czystością i jeszcze tylko kąpiel .Ale by była ona możliwa należało napalić  w piecu w łazience pod ogromnym kotłem- zbiornikiem z wodą .Ale co ja piszę,nie o tym chciałam.Chciałam o rosole.Jaki to był ten rosół świąteczny ? Przeważnie składał się z różnych mies .Indyczka ,nie indyk tylko indyczka  była zawsze ,a do tego wołowina  "z kwiatkiem",tak ją wtedy zwano ,a dziś to  po prostu kawałek z żeberkiem .Ale to nie wszystko: bowiem obowiązkowo musiały być kości : jedna,to taka rurka z tukiem w środku ,a druga cukrowa,z jakiegoś stawu np. kolanowego.Teraz  nikt tego nie preferuje bo podobno wywar z kości jest niezdrowy [daj Boże wszystkim dożyc moich lat po tych wywarach z kości].Ale znowu,  nie o tym ,chcę pisać.Co dziś ze mną się dzieje?.Chcę pisać, jak to potem gotowano ,bo gotowano oj ! gotowano.Co najmniej 3 godziny na brzegu pieca ,bo rosół  nie może się gotować jak ziemniaki.? Rosół winien tylko "mrugać",tak to gotowanie zwano.W tym czasie nic się nie rozgotowało ,bo drób też potrzebował długiej obróbki termicznej.Nie tak jak obecny.Już widzę co by pozostało po 3 godzinach gotowania. dziś...............tylko przecedzić rosół przez sito.Myślę - że nawet i kości by się rozgotowały. Ale wracając do tamtego rosoły,to dodawano do niego dużo włoszczyzny,która bardzo pachniała,bardzo,bardzo.Oczywiści do rosołu był makaron własnej roboty i do świątecznego  makaronowego ciasta dodawano nieco utartej gałki muszkatołowej.Zmieniała ona  na ostrzejszy  jego smak smak.Ciasto musiało być twarde i ciężko się wałkujące by po ugotowaniu makaron był też twardy i jędrny.

To było pyszne, ale ja miałam zawsze żal,że............

Nie wiem,do prawdy nie wiem od czego zacząć - tak- jakoś się tego nazbierało.Może zatem od przysłów.Nadchodzi czas świąteczny i więcej czasu rodziny będą spędzać razem ,także i małżeństwa i na tę okoliczność,:

"Małżeństwo jest loterią w której mężczyzna stawia na wolność,a kobieta na szczęście."francuskie
"W małżeństwie jak na morzu:każda cisza zwiastuje burzę."angielskie
"Małżeństwo jest jak oblężona forteca:ci,co są na zewnątrz chcą się dostać do środka,a ci, co są wewnątrz chcą się koniecznie stamtąd  wydostać."arabskie.

I co dalej?  Dalej będzie nietypowo,bo zacznę od :JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO.a w tym będzie pewien przepis kulinarny.