JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ? A bywało tak,że na pierwszy dzień świąt na uroczysty obiad zapraszana była ciotka Adela.Była osobą samotną więc tak wypadało.Ciotka [podobno] studiowała na uniwersytecie w Brazylii i tam nauczyła się wróżenia i trzeba przyznać ,że zawsze sprawdzało się to co przepowiadała .Np. moja mama jako pracownik magistracki po 20 latach pracy mogła odejść na emeryturę i byłoby dziwne gdyby z tego nie skorzystała.I już wszystko załatwione podpisane przez prezydenta .Od września urlop i zaklepany wyjazd do Zaleszczyk na kurację winogronową.Lecz ciotka Adela uparcie twierdziła :"Basiu,przed tobą jeszcze wiele lata pracy",co mama kwitował tylko pobłażliwym uśmieszkiem.I co? i przyszedł 1 września ,tyle tylko,że to był 1 września 1939 r.Po wojnie mama pracowała jeszcze 12 lat,bo tamte ustawy o pracownikach magistrackich "wzięły w łeb" nazywając to kolokwialnie.I jeszcze,gdy ojciec poszedł bronić Warszawy,mama prosiła "Adelciu,zobacz czy on żyje?,a ciotka na to "Żyje,żyje tylko ma wrzody na plecach i szykuj mu kąpiel z płatków owsianych".I to też było prawdą I takich przykładów było jeszcze wiele ale ja chcę pisać o tym jak to ciotka była goszczona szczególnie i dostawała to co było w środku w tej kości rurce ,taki piękny, jakże smaczny tuk.Dla mnie nie było, i to ten żal,który widział ojciec, bo najlepiej mnie znał i pocieszał:"zaraz będzie to co lubisz ,to chrupiące".A to chrupiące to kawałki ugotowanego mięsa drobiowego w rosole i obtoczonego w cieście naleśnikowym posolonym i popieprzonym i potem obtoczone były te kawałki w bułce tartej i przyrumienione na maśle.
Ja po latach to zmodernizowałam i jest to pyszne,a często mięso drobiowe z rosołu,szczególnie w święta nie znajduje nabywców.Robię to tak:......................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz