wtorek, 22 marca 2016

Wielkanoc w 1944 r ,była ,tak gdzieś około połowy kwietnia.Było chłodno ,ale słonecznie.Pamiętam,ponieważ miałam już  6 lat.Ojciec wstał najpierwszy i swoim zwyczajem [zawsze wiosną] stojąc w oknie śpiewał  o tym ja to...................."pękł rzeki brzeg,popłynął lód,Czeremosz szumi po skale"...........Co mama kwitowała przeważnie,............."tobie to zawsze dobrze i chce ci się nawet śpiewać.Trzeba być pół Ruskim  jak ty,bu tak podchodzić do życia".A był pół Ruskim ,mój ojciec był i to całe szczęście,bo stanowił odwrotność nieszczęśliwej z natury ,mamy.A Czeremosz  ,to była rzeka w zachodniej Ukrainie ,wcześniej należąca do Polski.Jednak cieszyć się nie było powodów,bo np.na uroczyste śniadanie Wielkanocne była [zdobyta z trudem] solona słonina i sałatka kartoflana.Tradycji musi stać się zadość i ja zawsze na śniadanie [corocznie] też mam soloną słoninę i tę sałatkę.A słoninę [mały kawałek ] solę na kilka naprzód i przechowuje w lodówce,choć moja mama po nasoleniu jej wieszała w płóciennym worku na strychu przy kominie.Taka  była lepsza,ale mnie chodzi tylko o zachowanie tradycji .Natomiast sałatka kartoflana zwana też niemiecką robiona była tak: np .4 ugotowane ziemniaki dwie średnie cebule i dwa średnie ogórki kiszone,pokrojone  to wszystko w kostkę i polane tylko olejem.W taki sam sposób robię tę sałatkę i dziś,dla tradycji, tylko dla tradycji.Niestety nie  mam jednego ze składników, co wieńczyło dzieło tego śniadania.................nie mam bimbru .Otrząsacie się na samą myśl  o tym alkoholu - prawda? Ale wtedy,gdy był tylko smutek i bieda i okupant i strach.............oj ! wypilibyście,wypili .Oczywiście..................ja ten smak poznałam dopiero za jakieś 20 lat ,czego nie żałuję.

To tyle wspominków.Czas do pracy nadszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz