sobota, 22 listopada 2014

TO TYLE NA DZIŚ A PRZYBYŁYCH EWENTUALNIE NOWYCH CZYTELNIKÓW ,PROSZĘ,SIĘGNIJCIE DO STARSZYCH POSTÓW,NA KOŃCU STRONY.
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO? CD.Gdy pranie  na pólkach to każda gospodyni zadowolona szczególnie wtedy.Wiadomo bowiem że do wiosny spokój.Nadchodził czas zakupów.Część z nich dokonywano w Rudzie na małym ryneczku na końcu ul Zjednoczenia co to zawsze się czepiałam jak mówił mój brat o jakie zjednoczenie chodzi?A przed wojną nazywała sie Legionów ta ulica i wiesz o jakie Legiony chodzi?Tą ulicą szło się do końca tam było coś co teraz z pewnością zwałoby się rondem.Na tym dość obszernym rondzie mieścił się ogrodzony cmentarz.Pochowanych było  tam kilkunastu żołnierzy Radzieckich.Po latach zostali ekshumowani i wywiezieni do swojej ojczyzny.A obok jeszcze było tyle miejsca ,że mieściły sie wozy i konie i sprzedający i kupujący .I każdy piątek z lampką taką jak widziałam u górników chodziłam z mamą po pyszny biały ser śmietanę jaja a przed Świętami też po susz na kompot i groch do kapusty i po osełkowe masło do ciasta zawijane w tetrową pieluszkę a latem w liście chrzanu.Wszyscy z tego mini targu byli zadowoleni  a bohaterom Radzieckim ,myślę było to obojętne.Przyznam szczerze mnie te zakupy nie bawiły i jeszcze trzeba było wcześnie wstać ,ale ktoś musiał trzymać lampę przy sprawdzaniu towaru i płaceniu zatem wracałam raczej znudzona Raz wymyśliłam jakby to było jakbym miała sztywną nogę ? no i tak szłam co mnie opóżniało ,więc szlam za mamą.Omijający mnie ludzie ubolewali,że takie dziecko a jakie nieszczęśliwe,aż usłyszała to mama i jak postami wszystkie zakupy jak mi nie da klapsa.............to aż lampa zgasła a ja szłam już nie nieszczęśliwa bo nie ze sztywną nogą.Wprost przeciwnie zupełnie szczęśliwa,.Oto jak klaps mogł uszczęśliwić dziecko .Po latach dowiedziałam się  że przed wojną stała tam kapliczka,ale jakoś po wojnie nikt z propozycją jej powrotu nie wyszedł. I w tym momencie przypomniał mi sie dowcip rodem z głębokiego PRLu:Pod kapliczką klęczy ch
łop i gorąco prosi Matkę Bożą o 20 zł bo nie ma na pociąg a chciałby jechać do córki.W tym momencie w czarnej wołdze przejeżdżał Cyrankiewicz i mówi do kierowcy "sprawdżcie o co on się modli" Kierowca sprawdził i mówi o 20 zł.Cyrankiewicz poszukał ,ale miał tylko 10 "idż i daj mu"Proszący przyjął banknot ,a gdy samochód odjechał odezwał się w te słowa "dzięki Ci Matuchno Kochana ino proszę na przyszłość nie dawaj przez tych komunistów bo popatrz już 10 zł ukradli.
ł

Witam Działkowców.Warunki pogodowe przebiegają bardzo prawidłowo.Bowiem drzewa i krzewy wchodzą właśnie w stan spoczynku względnego ,a gdzieś około połowy grudnia [tak się spodziewam]wejdą w stan spoczynku bezwzględnego co oznacza że będą "spały " mocnym snem zimowym,po czym od końca stycznia zaczną sie budzić ,przechodząc ponownie w stan spoczynku względnego [czuwania].Myślę, że ci którzy  mieli jakieś zagonki do przekopania już to zrobili.Pozostawiona tzw.ostra skiba ,jest dla gleby bardzo wskazana.W tym momencie przypomina mi się takie zdarzenie:Odwiedzałam działkę na początku grudnia,bo w piwnicy w piasku przechowywałam tzw włoszczyznę [to sie wtedy opłacało].Oczywiście była to marchew i pietruszka i seler i por,które urosły na działce.Ale zauważyłam,że u sąsiada  .....widno bo oświetla działkę lampa stojąca,pomyślałam że coś zgubił,i szuka,ale szuka w śniegu?Lampa co jakiś czas zmieniała miejsce postoju.Zaintrygowało mnie to,poszłam zatem sprawdzić.Okazało się,że sąsiad działkę przekopuje,bo tego wcześniej nie zrobił i jego działka w części była czarna ,a w części biała [to ta do przekopania]."a co w grudniu wcześnie robi się ciemno" tłumaczył  .Oj robi sie wcześnie ciemno,czy wzięli to Państwo pod uwagę? Ja jak większość ludzi nie lubię ciemności,wszak czuje się dzieckiem słońca.W latach bardzo słusznie minionych byłam na wycieczce do .............jeszcze wówczas ZSRR i jeszcze wówczas w Leningradzie.Był koniec czerwca.Nocy nie było praktycznie wcale.Około 2 ej  nad ranem zrobiło się tak jakby miało sie na burze ale już o 3 ej widno.Szkoda było tego nie zobaczyć ,wić sporą grupą z szampanami[były tam znacznie tańsze] na ławkach ,na skwerze podziwialiśmy to zjawisko ale zmęczenie i szampan zrobił swoje,że zasnęliśmy aż tu nagle zimny prysznic tak gdzieś około 5 ej nad ranem,gdzie tam nad ranem,było całkiem widno.....................A to przejeżdżała  polewaczka.........takie to czyściochy te Ruskie.

piątek, 21 listopada 2014

A TERAZ MÓJ EKSPERYMENT KULINARNY.Zrobiłam próbę generalną dania wigilijnego.Przyszło mi do głowy w czasie pieczenia kruchych ciasteczek z makiem wg przepisu mojej mamy podawanych do makiełek,że gdyby nie dodawać cukru a mak zastąpić orzeszkami ziemnymi solonymi to byłyby świetnym dodatkiem do czerwonego barszczu.Dla przypomnienia podaję ,że ciasto to.............teraz będzie się składało z 4 szklanek mąki, ,8 żółtek,05 kg masła ,4 łyżeczek proszku do pieczenia i to wszystko należy "zarobić"dać do zamrażalnika  na dobę.Potem rozmrożić i wałkować podsypując obficie mąką na niezbyt cienkie placki.Wykrawać obojętnie  jakiego kształtu ciastka i każde "wciskać" w posiekane [dość grubo] orzeszki ziemne  solone.Piec w temp.180-200 st.około 20 ,minut [ale sprawdzić].Ja do pieczenia używam specjalny papier,który rozkładam na blasze,ale jest on uparty i wraca do swego pierwotnego[rulon]kształtu................ale złamałam tę jego tendencje Pomoczony...........jakże jest grzeczny co i Państwu radzę dokonać ,no i polecam próbę generalną z czerwonym czystym barszczem.Czy Rodzina to zaakceptuje na Kolację Wigilijną?????????

a TERAZ IDĘ DALEJ EKSPERYMENTOWAĆ DO KUCHNI,dzis z przekładańcem Włoskim
ZATEM,JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?.Też było szaro i w małej pralni z bardzo małym okienkiem ciemno i goła żarówka pod sufitem,ale robiło się milej gdy w piecu "strzelał ogień".Stół z wyszorowanym drewnianym blatem i szuflada do schowania krochmalu i farbki [kto teraz wie co to farbka?] aby sie nie zamoczyły i firaneczka wokół stołu ,a ta po co to już nie wiem.Gdy pomagałam mamie w praniu to w wolnych chwilach marzyłam " jakby zrobić z tego pokoik i zawiesić w oknie firaneczki   i i i ...............zostałam wyrwana z marzeń     ................................."..patrz  tu ,tak się rozkłada na pralce [pofałdowana blacha oprawiona w drewno]męską koszule i najpierw pocierasz mydłem [ogromny kawał o nazwie biały jeleń]kołnierzyk i mankiety i trzesz aż będzie czyste".Była to taka okropność ,tak ciężka praca ,ze odparłam " nie będę chodziła w męskich koszulach",ale twój mąż będzie chodził "odparła mama " nie będę miała męża [pyskata byłam po mamie] a potem co ?potem było aż dwóch ,ale na szczęście pranie już nie takie.Ale wracam do tamtego .Po wypraniu w bali ,gotowanie w kotle,a po wygotowaniu pranie drugie.Była to przecież biała bielizna i pościelowa i osobista.A potem płukanie i płukanie i wąchanie czy nie pachnie mydlinami ,a potem rozpuszczanie w wodzie farbki,by bielizna nabrała błękitnego odcienia ,a potem gotowanie krochmalu i krochmalenie wieńczyło dzieło.I jeszcze wieszanie na strychu i otwieranie wszystkich okien by bielizna ładnie pachniała,a jak wyschła ...........rytuał składania,tak a nie inaczej,do dużego kosza o dwóch uszach i do magla ,którego trzeba było wcześniej zamówić Mieścił się nieopodal w piwnicy dużej kamienicy i było tam zawsze bardzo zimno,ale na koniec już nie.Najpierw nawijało się na stole bieliznę na wałki,mocno upychając [też tego się uczyłam].Potem wałki podkładało się p[od coś co przypominało ogromna szafę ,a w środku były kamienie.Ogromnym kołem z korbą kręciło się aż bielizna zmiękła,oj robiło  się ciepło.Składana do kosza wędrowała do domu .ale, nie, to nie koniec .W domu prasowało się koszule i serwetki a te ostatnie były najgorsze, a potem w Świąteczny magiczny czas wszystko było czyste i pachnące i rozjaśniały pomieszczenie położone na meblach serwetki,których ja nie mam i może to żle,że nie ma tego wszystkiego co przed,by to po było warte tego co przed?Może to żle ,że nie celebrujemy?i  tę pustkę wypełniają depresje i stany lękowe bo i na depresje i na stany lękowe mamy czas.Nasi przodkowie tego czasu nie mieli.

Zrobiłam wczoraj pewien eksperyment kulinarny i wyszło............pychota.O tym w drugiej kolejności.Najpierw zakończę rozpoczęte wczoraj pranie.

czwartek, 20 listopada 2014

Oj bywało....... nie byłoby czasu na internet.O tej porze opróżniany  był  kosz z brudnej bielizny i powlekana pościel już ostatni raz przed świętami i "pościągane" wszystkie serwetki z mebli,a bylo ich,oj było ich. Szykowało się pranie,wielkie pranie,bo następne dopiero wiosną Przez ten czas napełniał się DUŻY kosz w kształcie trójkąta by pasował do rogu i zabierał jak najmniej miejsca,ale nie myślcie sobie Kochani,,,,,,,,,,,,,też był nakryty pięknie haftowaną serwetką w niesamowite niebieskie róże.O tę serwetkę toczyły się rodzinne spory.Ojciec mój,gdy było coś niepraktycznego mówił"........to przesąd burżuazyjny" co to miało znaczyć do dziś nie wiem .Było jednak mało przekonywujące ,bo serwetka wciąż leżała.No  i teraz następowało to co najgorsze znoszenie wszystkiego do pralni ,na parter,gdzie było zimno ,ale rozpalano w piecu z zagłębionym kotłem,nalewano wodę i ustawiano duży ,tylko do tego służący taboret.Na nim balie,taką z otworem i kołkiem owiniętym szmatką Nalewano cieplej wody i sypano proszek do namaczania bielizny o nazwie "Radion"Na pudełku było duże słońce na tle granatowego nieba Myśląc o tym proszku przypomina mi sie pewna wycieczka z zakładu pracy ,ale to już znacznie póżniej było.Pierwszy nocleg był w Poznaniu.W ramach jej "był teatr",zatem należało wziąć ze sobą wieczorowe kreacje.Były to sukienki z tafty mieniącej,bardzo wówczas modne ,ale niestety sie gniotły,zatem z innymi koleżankami umówiłam się,że na jednym wieszaku weżmiemy wszystkie.I tak sie też stało.Nasz kolega Dzidek ......dusza towarzystwa i dżentelmen wziął ten wieszak ale poprosił o pomadkę do ust i na pokrowcu napisał "Radion sam pierze" Cały autokar chichotał ,ale w hotelu przy wejściu zapytano go"a co pan tam wnosi",odwrócił się i znowu śmiech a on dodał tylko,że jest chodzącą reklamą.Cała wycieczka zebrała sie w holu i ustalono o której godzinie tu się spotykamy do teatru Ale zapytano"na jaką sztukę idziemy ?" a na   to Dzidek najpoważniej ."na Lenin w pażdzierniku"No ale wracam do prania. Balia,woda i proszek  i dużo bielizny pościelowej białej z koronkami i wstawkami .Tylko biała była wówczas.Należało ją namoczyć na  noc.A dnia następnego pralka. do bali i zaczęło sie A wiecie co wtedy było pralką...?.......... o tym już jutro.


A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
.........a jak sie robi ten mak do ciastek na kolację wigilijna?No cóż ,chciałam  o tym nieco póżniej napisać,ale skoro już pytanie padło? .Pół kg maku należy sparzyć zmielić trzy razy [lub kupić gotowy w puszce] i dodać miód[koniecznie] do smaku i po dużej garści posiekane orzechy pokrojone śliwki suszone ,sparzone rodzynki.pokrojone morele suszone i figi.Jeżeli jednak ktoś w rodzinie nosi protezę zębową z fig radzę zrezygnować.Znam ten ból.No teraz bakalii  jest pod dostatkiem.Kiedyś takiego wyboru nie było. Wszystko wymieszać,ale  tę czynność zostawić na ostatnią chwilę. TO JEST PYCHOTKA ,ALE KALORYCZNA NIESTETY, na szczęście nie daje sie tego wiele zjeść,a jeszcze po kolacji wigilijnej?Tylko proszę z rana nie dobrać się do pozostałości bo śniadanie macie z głowy.
"........no ,to będzie koszenia na wiosnę,bo taka duża trawa urosła"...........Drodzy Pierwszoklasiści Działkowi.Nie będziecie .......... na wiosnę kosić tej trawy co teraz urosła.Tę trawę będziecie wygrabiać ,bo ona wiosna będzie sianem i to jest pierwszy zabieg na trawniku w czasie pierwszej wizyty,gdy jeszcze nie ruszy wegetacja.To grabienie nazywa się odfilcowaniem,a zaraz po tym należy trawnik napowietrzyć [podziurawić] np widłami ,lub specjalnym narzędziem do tego służącym ,lub jak mój sąsiad pospacerować w butach z kolcami.A i owszem kosić będziecie ale dopiero w maju.Zatem proszę nie martwić się na zapas.
JUŻ ODPOWIADAM NA PYTANIA............

środa, 19 listopada 2014

A JUTRO O TEJ PORZE DO ZOBACZENIA
A OTO PRZEPIS NA TAK KRUCHE CIASTKA,ŻE BARDZIEJ KRUCHE BYĆ NIE MOGĄ
POTRZEBNE SKLADNIKI:
4 szklanki mak
8 żóltek
0,5 kg masła
4 łyżeczki proszku do pieczenia
półtorej szklanki cukru pudru
pół szklanki maku.
WYKONANIE ,BARDZO PROSTE.
wszystkie skladniki wymieszać [maslo winno być miękkie.
wyrobić krótko i wstawić do lodowki na dwa dni.Po tym czasie wyjąć ogrzać wałkować niezbyt cienko.Wykrawać szklanką lub innym przedmiotem ciasteczka i piec w nagrzanym 180-2oo st piekarniku do lekkiego zrumienienia.By blach nie smarować tłuszczem ,przydatny może okazać się specjalny papier do wypieków.W brew pozorom robi sie je bardzo szybko.A czy ma Państwu kto trzymać miskę,bo mnie nie ma i znalazłam wyjscie z tej sytuacji.
JEDNĄ KOMORĘ ZLEWOZMYWAKA SZORUJE,MYJE,TRAKTUJE WRZĄTKIEM.ZATYCZKĘ WYGOTOWUJĘ.NA KONIEC WSZYSTKO SPŁUKUJĘ WODĄ Z OCTEM BY POZBAWIĆ ZAPACHÓW PROSZKOWO MYDLANYZCH.Jakże wygodnie sie w ten sposób wyrabia ciasto,szczególnie drożdżowe,nad ktorym trzeba popracować ,bo kruche zarabia sie szybko.I zyskuje na tym kręgosłup.

A BYWALO BARDZO RADOŚNIE zaraz po wojnie ,bo wróciły zwyczaje z tamtych przedwojennych lat ,jeżeli oczywiście weżmiemy pod uwage lata 40 te.Bo potem przeokropny stalinizm popsuł wszystko Kult jednostki to obsesja która opanowała tego ktory koniecznie chciał ludziom zastąpić Boga.A stalo sie to szczególnie uciążliwe po 49 r ,w którym Stalin miał udar.Od tej pory  używał życia.Jego dzień kończył się o 4 ej nad ranem.Wraz z towarzyszami od 21 wj trwala kolacja i ogrom alkoholu.Raz Chruszczowowi pijanemu kompletnie kazał tanczyc kazaczoka,czego on nie był w stanie wykonać i zaraz natychmiast zaczął sie bać,że pójdzie "na rozwałkę" jak wielu poprzedników.Lęk budzi demony.Wodzowi zagrażali jego najbardziej zdawałoby sie zaufani,z czego zdawał sobie sprawę i by im przypomnieć "ja tu żądzę " ogromna ilośc plakatów,portretów sztandarów ,w ustawicznym marszu,także na zachód niestety,zatem do nas z "kochanym wodzem wszystkich" ,no i zaczęło się .N
a szczęście Polak potrafi i jakoś udawało się to potrafienie,czyli granie w "kiwanego" z władzą,ale o tym nie teraz.Teraz o lepszych ,wcześniejszych latach..O tej porze byłam "bardzo zaangażowana" do trzymania miski bo mama robiła ciasto kruche [o jakże bylo kruche]............przepis za moment.To ciasto musiało poleżeć za oknem w misce dwie doby i  po tym czasie bylo wałkowane i wykrawane ciasteczka o kształcie makówki ,bo tak nazywaly sie ciastka MAKÓWKI.Po upieczeniu były przechowywane do Świąt Bożego Narodzenia w metalowym dużym pudelku z napisem"F Glugla  Łódż ,towary kolonialne" Oj chyba Cara Aleksandra pamiętało to pudełko.Na kolacje wigilijną był mak z najprzeróżniejszymi dodatkami ,: miodem ,skorką pomarańczową [którą robiło się samemu] [kiedyś napiszę jak] śilwkami suszonymi orzechami itp,Na koniec kolacji "wielka salaterka z makiem i te wlaśnie ciastka...................pycha,tylko uwaga jest to bardzo sycące. Przepis na te ciastka jest w mojej rodzinie od wiekow,a cala sprawa ciastkowa  o tyle dobra że robi się ją na długo przed Świetami.Tylko należy dobrze schować by domownicy nie znależli.Moja mama dla pewnosci sprawdzala co jakiś czas,czy przypadkiem ,mój brat i ja nie dobraliśmy sie.Wowczas pudełko zmieniało lokum.Raz nam sie to nie udalo,bo kto by pomyślał że są w adapterze.Młodzieży wyjaśniam że adapter to coś takiego na czym puszczało sie plyty,wowczas czarne i duże.Ale jeszcze muszę wyjaśnić że nasz adapter był szafką " gralo się u góry" a na dole przechowywało plyty.I tam za płytami czekały Świat ciastka ..........no kto by pomyslał?

A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
Jesienny termin sadzenia drzew i krzewów  upłynął 2o pazdziernika.Bowiem posadzone jesienią drzewko czy krzew ma za zadanie ukorzenić sie przed zimą.Kto wie jak będą przebiegaly warunki pogodowe? może "ściśnie mróz i ukorzenienie nie bedzie możliwe.Ja nie ryzykowałabym,ale mając już zakupione po prostu zadołowałabym,a polega to na wykopaniu dołu,ulożenie w nim drzewek i zasypanie  w taki sposób by korona drzewka wystawała.A wiosną po wydobyciu można sadzić.Wyjatek stanowią tylko wszelkie rośliny w donicach,te można sadzić jeszcze,z zastrzeżeniem by przy tej czynności nie wysypala sie ziemia i nie odsłonily korzenie.Można temu zapobiec podlewając obficie przed wyjeciem z donicy.
Drodzy Działkowcy,oto pytanie .Czy można jeszcze sadzić drzewa i krzewy?

wtorek, 18 listopada 2014

Jest rok 1945 i jak wspominałam wcześniej radość,bo syreny odwyły koniec wojny.Przeprowadzka,urządzanie życia nowego,lepszego.A w sklepach po trochu ukazywały się niedostępne dotychczas artykuły.Okazało się,ze pies Lala jest brudny a na dworze ciepło,"to wiecie co ?powiedziała  mama do mnie i brata Janusza,idzcie do Neru ją wykąpać " No i tak się stało,Mydło,ręcznik i Lala,zadowolona ze spaceru ,ale z wody już nie bardzo,ale co tam.............. została zmuszona ,namydlona i...........................wyślizgnęła się zgrabnie i dalej................ przez ulicę do domu ,a my biegiem za nią ,a co było potem nie napiszę,wspomnę tylko ,że mama była RACZEJ nerwowa.Lala ,to jeszcze taka przygoda W sklepach ukazał się taki proszek z którego robiło się dodając cukier drożdże i wodę PODPIWEK.[fantastyczny w smaku],ale po zrobieniu musiał postać kilka dni w butelkach[a były wielorazowego użytku] i kiedyś ukazała się plama na podłodze i chodniku.Oczywiści to sprawa Lali ,no i dostała ,ale tylko ścierką od swojej ukochanej pańci..................ale po jakimś czasie okazało się że dno od butelki z podpiwkiem pękło i zawartość sie wylała I to tyle na dziś............a jutro jeszcze jak to onegdaj bywało.
Jeszcze o zwierzątkach w mojej rodzinie.Było akwarium a w nim,złote rybki.Była też suka rasy szpic[teraz ich niema]Charakteryzuje się średnim wzrostem ,długim włosem, i stojącymi uszami,ale charakterek..............no niech tam.W jakąś jesienną niedzielę gdy rano długo szaro ,mama zauważyła ze jej sunia Lala,bo tak się zwała jakoś dziwnie podskakuje.A ona bawiła się rybką ,ktorej najprawdopodobniej zamarzyła sie większa woda i w tym celu wyskoczyła z akwarium.Mamy pies,ojca ryba,więc budzi go ze słowami "Stachu,wstawaj bo Lala ma rybkę".Na to poirytowany ojciec:"czy jest to pora by oznajmiać mi że twoja Lala  ma chrypkę? ,a w ogóle to co przestała śpiewać?skąd wiesz,że ma chrypkę?Nie napiszę co było dalej bo mama należała do osób nerwowych  a ojciec to chodząca łagodność i spokój i był moim najukochańszym tatusiem ,a ja jego najukochańszą córeczką,choć miał jeszcze jedną i dwóch synów .............ale też ich kochał.
 A Z LALĄ BYŁA JESZCZE JEDNA PRZYGODA I O TYM JUŻ
Pisząc informację dla odchudzających i jakie mięso polecam ,nie nadmieniłam nic o mięsie gęsim,które ,owszem,odchudza ale jest ciężkostrawne.Pamiętam jedne Święta  Bożego Narodzenia u moich teściów w Sulejowie.Chyba gdzieś w połowie lat 60 -ątych.Pierwszy dzień Świąt i na śniadanie....................uroczyste pieczona gęś.No.........pofolgowałam sobie .........a potem herbata i herbata a inni jedli obiady i kolacje i śniadanie.............a ja dopiero po przyjeżdzie do domu chleb z masłem i kiszonym ogorkiem.Od tej pory na gesinę tylko spoglądam,szczególnie pieczoną .ale chciałam też wspomnieć o gęsi [żywej],pewne zdarzenie w mojej rodzinie Było to w 1939 r.Moim rodzicom do szczęścia brakowało tylko 1 gęsi.Zatem kupiona byla malutka i chowana w celu utuczenia i zabicia na zime.Ojciec mój niepoprawny romantyk doglądał gesi i chodził ja karmić Została nazwana Giga.I tak sobie rosła,siadała ojcu na kolanach  i skubała wąsy.No..........ale przyszedł czas by ją przeznaczyć na pieczyste i smalec [co to leczył grużlicę] no i Niemiec pukał do drzwi.Ojciec wziął nóż i ostrzałke ,by go naostrzyć Oczywiście zjawila się Giga ,natychmiast jakby chciała zapytać "co robisz"? i czekała jak ojciec usiadzie by poskubać wąsy.No i usiadł,pogłaskał ją po glowie,podobno wówczas wołała gi,gi.Ojciec wyrzucił ostrzałkę i nóż ,a mama pyta ,gdzie zaszlachtowana gęś A ojciec na to "ja tego nie zrobię,ona ma niebieskie oczy takie jak ja".No i nie zrobił tego nikt,a zawierucha wojenna porwala gdzieś GIGĘ.co miala niebieskie oczy. 
A ZARAZ C.D.
A JAK TO ONEGDAJ  BYWAŁO ? o tym już.
Drodzy  Moi Współsiostry i współbracia w tym samym kłopocie. MIĘSO............. TO JEST TO Jest odchudzające bo do strawienia potrzebny jest tłuszcz i tu  nalezy brać to pod uwage przyrządzając je bez tłuszczy [gotowane,grill itp]Takie dostarczone do organizmu pobiera tkankę tłuszczową konsumującego.Chyba o tym wspominałam nie informując jednak o tym,że na miejsce tłuszczu w naszym organiżmie wejdzie na jakiś czas woda co daje zwyżkę wagi ,na jakiś czas.Jeszcze .......mieso..........czy każde.?....nie Odmawiamy sobie wieprzowiny,ale możemy pozwolić sobie na wołowinę,cielęcinę i drób.A z drobiem to jest tak ZDROWSZY INDYK JAK KURCZAK bo ten pierwszy zjada to co lubi,co mu potrzebne ,a kurczak wszystko co człowiek mu przygotuje a co mu przygotowuje o tym pisać nie będe.
 Moja propozycja kotleta z piersi drobiowej.Delikatnie ją pobić i wrzucić na patelnię [taką co można na niej smazyć bez tłuszczu]Zrumienić z obu stron ,dopiero po podaniu posolić i popaprykować ,lub popieprzyć.Do tego dużo zielonej salaty z sosem musztardowo  oliwowo [niewiele]cukrowo i solowo sokowo cytrynowym.ODCHUDZA     SPRAWDZILAM.
Jestem i rozpocznę od informacji dla odchudzających sie ..........już zaraz.

poniedziałek, 17 listopada 2014

A teraz odpowiadam na pytania.Dlaczego ziemniaki zielenieją?Dzieje sie tak wówczas gdy sa wystawione na działanie światła dziennego.
||Dlaczego jeden orzech włoski owocuje już po 4 latach ,to u sąsiada ,a mój ma 7 i nic?
Podejrzewam,że sąsiad posadził orzecha szczepionego a u Pana "posiały "wiewiórki",zakopując owoc orzecha w ziemi na gorsze czasy,a potem zapomniały,bo to chyba jedyne zwierzęta mające sklerozę.Szczepienie jest zawsze skróceniem okresu młodzieńczego i szybszym wejściem w okres owocowania.
Czy już bielić drzewa?Nie ,jeszcze nie bo padające deszcze zmyją wapno.Myślę że w grudniu,będzie  w sam raz.
Czyt kapusta pekińska może jeszcze pozostać na zagonie?Jeżeli nie ma dzikich królików to nawet do grudnia włącznie,bo jak  pisałam kiedyś znosi spadki temp.poniżej zera.
TO TYLKO TYLE NA DZIŚ ,JUTRO ODROBIĘ ZALEGŁOŚCI i będę tu nieco wcześniej
.
SZARLOTKA Z NIESPODZIANKĄ TYLKO DLA DOROSLYCH.Tak sobie pomyślałam ,że idą Święta Bożego Narodzenia ,najbardziej świąteczne  ze wszystkich świąt,najbardziej rodzinne i że może  przyda się coś takiego.Sama to wymyśliłam i wszyscy obczęstowani sobie chwalili  i smakowało.Ten wynalazek może być zastosowany w cieście własnego pieczenia lub kupnym.Najpierw zastosowałam to na szarlotce a potem na serniku.Zarówno szarlotka jak  i sernik [wiedeński także] należy pokroić na kwadraty Każdy kwadrat jedna porcja.I w takim kwadracie robimy dziurkę czymś mniejszym jak szklanka ,a większym jak kieliszek .Może być mała szklaneczka zwana" literatką".Wciskamy ją otworem w ciasto na głębokość około  2 cm i podnosimy.Przeważnie wycięte ciasto w kształcie kółka pozostaje w szklaneczce,ale jeżeli nie łatwo można wyjąć łyżeczką.Chodzi o uzyskanie okrągłego otworu w cieście I w ten otwór wlewamy Adwokata lub Ajerkoniaku  i zakrywamy bitą śmietaną Jest gotowa w metalowych pojemnikach.Lub jeżeli nie gustujemy w śmietanie [a szkoda bo elegancko wygląda] możemy otwór "zamaskować " łyżeczką dobrej konfitury.Oczywiście robimy to ,tuż przed podaniem.I jeszcze  przypominam ,że ja wykorzystałam ,szarlotkę i sernik,ale może mogą to być jakieś inne ciasta?
Przepraszam moich ewentualnych czytelników,że wczoraj nie napisałam kiedy dziś tu będę,ale jestem i pierwsza będzie....................

niedziela, 16 listopada 2014

Na dukcie leśnym spotkali się diabeł,Rosjanin  Niemiec i Polak.Diabeł powiada :przepuszczę was jeżeli krzykniecie i echo wam odpowie .Rosjanin krzyknął Zdrastwójcie.............cisza.Niemiec Hajhitla................cisza a Polak ..............drinkami czestują a echo..................gdzie,gdzie.???????????????/
JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO? o tej porze roku w moim domu przy ul Pabianickiej 204 ,dawniej Staszica.A zatem jak jeszcze Ruda była Rudą a nie dzielnicą Łodzi Niemiec Szejnhalc kupił tę posiadłość z niewielką lewą oficyna od Polaka Bartczak.,Dobudował front w którym był mały sklepik .Sprzedawano tam paszę dla koni. Wyobrażacie sobie dziś Kochani sklep z paszą? W dobudowanej malej prawej oficynie i froncie znalazły lokum sklep z nakryciami głowy i poczta.Ta poczta [podobno] uniemożliwiała zamieszkiwanie Polakom po 39 r[punkt strategiczny] stąd szybka emigracja moich rodziców w tym czasie.ale po 45 r co w moim domu było priorytetem ?..o tej porze?............. Na strychu stały okna {część ich oczywiście],bo latem były pojedyncze a zimą podwójne.Zawsze na lato te wewnętrzne się wyjmowało,a na zimę zakładało. zatem mycie,które jednak,nie spodziewajcie się,nie było problemem,bo malowane olejną farbą ramy myto ciepłą wodą z dodatkiem amoniaku ,a szyby takim płynem: 1 część kredy,1 część nafty, i 1 część wody.Przed naniesieniem na szybę należało butelką potrząsnąć.Gdy naniesiony na szybę płyn wysechł  wycierało się go dobrze zgniecioną gazetą.Ja teraz używam jednorazowych ręczników. No i .........okna zostały wstawione,czyściutkie i lśniące Teraz między te lewe a te prawe [też czyste] układano warstwę waty [by nie wiało],posypywano ją  pociętą kolorowa bibułką i układano kugle.Tak, tak dobrze napisałam kugle.Tak sie mówiło na bombki choinkowe.No i niebawem pojawił się  śnieg ,nie tak jak teraz,że może dopiero w styczniu. Mój ojciec i sąsiedzi spotykali sie i gawędzili ,jak i kiedy umówić się na rąbaniu drewna.Przy komórkach bowiem  było duże zadaszenie gdzie ustawiano pieńki Zawsze przyjemniej robić coś " wespół i w zespół " jak mówią słowa piosenki Narąbać trzeba było na całą zimę,bo kto tego nie zrobił kupował drewno na podpałkę w wiązkach powiązanych słomą u p.Bechcińskiej  , tam gdzie sprzedawano lemoniadę,oranżadę i sinalco. i do sklepu wchodziło się po trzech stopniach w dół.I jeżeli myślicie Kochani ,że potem już zima,już koniec spotkań sąsiedzkich to jesteście w błędzie ",to podwórko żyło" a le o tym już nie dziś.


A wiecie jak to onegdaj bywało np o tej porze roku w moim rodzinnym domu,który przetrwał i stoi do dziś  ale to nie dom jest ważny,ważni są ci co dają mu swoje jestestwo,nadając pewien charakter.i o tym za moment.
W moim rodzinnym domu dość często mama przyrządzała zimne nogi tj galaretkę. W Łodzi "kursują te dwie nazwy" a w innych rejonach kraju :zylc,drygle,drygawica ,studzienina. Ta galaretka onegdaj,szczególnie gdy przyrządzana była na Święta,składała się z jednej nogi wołowej 2 cielęcych i 2 wieprzowych.Wtedy na rynku kupno takich było możliwe,tylko nie wiem dziś jak taką ilośc zjadała moja rodzina?.Najpierw nogi się opalało.Na szufelkę metalową [plastiku nie było] nalewano denaturat i podpalano ,no i nad płomieniem  trzymano kilka chwil z każdej strony.Po tym zabiegu skrobano i myto .Gdy już czyste......moczono w wodzie 24 godz.,do dziś nie wiem po co.Ale moja mama  z pewnością wiedziała,tak kombinuje,że może pachniały tym opalaniem i trzeba było zapachu tego sie pozbyć.A potem rytuał  gotowania.Garnek musiał być ogromny i wlewano bardzo dużo wody ,bo nie należało jej uzupełniać ...O MOJA DROGA ,TEGO NIE WOLNO,NIE BĘDĄ MIAŁY SMAKU,tłumaczyła mi mama.Gotowały się cały dzień Czasem póżnym wieczorem były obierane.Gotowane były z marchewką ,pietruszką liściem laurowym i zielem angielskim no i z solą bo nie było ani kucharków ani  Vegety ,ani ziarenek smaku,tylko kostki Knora  ale nie smaczne,czarne jakby przypalone.Potem wszystko tężało,stąd często np sąsiadki mówiły " udały mi się zimne nogi ,wyszły tęgie".Gdy był to okres Świąt wlewano je do formy babkowej.Wyjęte bardzo apetycznie wyglądały.By z formy z łatwością  wyszły należało je na chwilę zanurzyć [formę] w gorącą wodę.Gdy była to Wielkanoc stały z innymi babami z ciasta i też przybrane zieleniną.A ja przy tej okazji pragnę podać Państwu przepis na smaczny ocet,którym polewa się zimne nogi.Mam specjalne naczynko do podawania na stół.Mieszam ocet z wodą pół na pół.Ja potrzebuję objętość jednej szklanki do tego dodaję  niepełną łyżeczkę kucharka niepełną łyżeczkę cukru  5 lub 6 lisci laurowych i 5 lub 6 ziaren ziela angielskiego ,oraz tyle też ziaren pieprzu,z tym ze ziarna jedne i drugie są "przetrącone" . W tym celu należy wkladam je w szmatkę i tłuczkiem ,ale tylko trochę pobijam.Taki ocet winien postać co najmniej dwa tygodnie .Oczywiście może posłużyć też do innych dań.
JESTEM ..........NAJPIERW Z TAKĄ INFORMACJĄ              już za moment.