sobota, 20 sierpnia 2016

Przytaczam w oryginale:
KLUSKI WŁOSKIE.
========================
Łyżkę  masła zagotować z pół szklanką wody,posolić,wsypać pół litra mąki i rozbijać tak długo na ogniu aż ciasto odstanie od rondla..Potem zdjąć,przestudzić ,wbić po jednym całe 4 jaja i 15 dkg. utartego parmezanu,wymieszać razem i kłaść podłużne kluseczki na gotującą się wodę.Gotować pod przykryciem 10 minut. a gdy wypłyną wyjmować łyżką durszlakową   na półmisek i polać masłem ,ze zrumienioną bułeczką.

S m a c z n e g o.!
Potrzebne składniki to: ogórki, papryka, cebula i ewentualnie niewielki dodatek papryki ostrej w zależności od upodobań smakowych i tym razem tylko jako dodatki sól ,cukier  olej i ocet..

Należy 3 kg ogórków [mogą być większe] obrać  ze skórki i poszatkować na plasterki.Podobnie postąpić z papryką  w ilości   2 kg. [ po osunięciu gniazd nasiennych z środka ] i poszatkować  1 kg obranej cebuli.Wszystko posypać 2 łyżkami soli i posłodzić 1 szklanką cukru [ no - może niepełną].Dodać ostrej papryki kto lubi [2 ,3 strąki ] Wymieszać i odstawić na 2 godziny aż puści sok.Tego soku będzie sporo,zatem nie ma potrzeby dolewać wody .Będzie potrzeba dolać 1  szklankę octu  lub mniej i 2 szklanki oleju.Po wymieszaniu spróbować czy jakiegoś ze składników nie należy dodać ? Nasze upodobania smakowe wszak są różne.Pasteryzować około 10 minut,zatem krótko.W zimie jest to doskonały,już gotowy dodatek do dań z klusek .ryżu i kasz a także................na moich słoiczkach  są nalepki o następującej treści..............:"Nic lepszego do kiełbasy nie poszukuj,nie trać czasu."

I na zakończenie znalazłam  przepis kulinarny w mojej wiekowej książce kucharskiej wart zainteresowania.Nieco pracochłonny,ale przy zastosowaniu obecnych robotów kuchennych szybszy.A będą to......................
To także był hit lat 70,ątych .Prowadzenie grusz metodą szpalerową.A robi się to tak : W odległości co 3 m.umieszcza się w ziemi  mocne pręty  o wysokości do 3 m..Prowadzi między tymi prętami druty poziomo i sadzi grusze i przywiązuje je do prętów .I tak szpaler za szpalerem  a miedzy nimi przejście.I jak tylko drzewko wypuszczało boczne gałązki to idąc tym przejściem natychmiast je przywiązywano do poziomo rozpiętych drutów.Wszystkie te co wyrastały nie w tę stronę i nie dały się przywiązać obcinano.Widziałam takie  szpalery .Wyglądały jak spłaszczone drzewa ,ale owoców było na nich dużo,jednak to także kwestia nawożenia i ogromnej staranności w uprawie.Zawsze jak wspominam ten obraz ,to kojarzy mi się z choinką ,a owoce z bombkami. Było  i chyba przeminęło.Pozostał sposób prowadzenia grusz tj .z przewodnikiem po środku i gałęziami   bocznymi  .To korona wrzecionowa .Taką zleca się przy uprawie grusz.
Prowadzenie drzewa to sprawa istotna ale  nie tylko, bowiem choroby [szkodniki nieco mniej] to jest to z czym się borykają działkowcy .A jaka to choroba tak  ostatnio dokucza gruszom?To RDZA GRUSZY. Właśnie teraz można ją zauważyć.Są to pomarańczowego kolory plamy na liściach.Winę za tę chorobę ponoszą jałowce.To od  nich przenoszona jest na grusze.No - dobrze ,powiecie być może,ale przecież i jałowce i grusze od dawna rosną na działkach a choroby tej kiedyś nie  było.To co się stało ?Ja także  nie wiedziałam i zapytałam o  przyczynę osobę zorientowaną w temacie.Uzyskałam odpowiedź,że zmienił się skład powietrza .Że  takie  powietrze jakie jest teraz łatwiej przenosi choroby i łatwiej i dalej.Stąd ta zmiana. No - ładnie,pomyślałam sobie .Więc takim innym, zmienionym, a może szkodliwym oddychamy?Bez butelki dobrego czerwonego,wytrawnego wina nie da się tego wyjaśnić.Nie, nie..............nie proponuję wypić całej,ale jeden kieliszek do obiadu bardzo wskazany .Szczególnie dla osób starszych.Bowiem czerwone  wino jest doskonałym antyutleniaczem.Co o znaczy? To znaczy zupełnie to samo co rdzewienie metalu.W wyniku rdzewienia część metalu się utlenia,ubywa go.U ludzi część komórek mózgowych Z CZASEM też się utlenia,też ich ubywa.Jeżeli nie ma innych przeciwwskazań .................czemu sobie nie pomóc?.Znam takich działkowców którzy pomagają sobie,że tak to nazwę ustawicznie,robiąc wino z różnych owoców zebranych na działce.Najzdrowsze jest z czarnej porzeczki bo jej owoce są bardzo,ale to bardzo bogate w witaminy i są wyśmienitym antyutleniaczem [antyoksydantem].

A skoro już poruszyłam temat przetwarzania to może namówię Państwa na bardzo prostą w wykonaniu sałatkę zimową .Koszt bardzo mały,prawie żaden.Taki maciupeńki.
Lato pakuje walizki i już szykuje się opuścić nas. Taka jest niestety kolej rzeczy.Za drzwiami stoi potargana jesień .W jej włosach pożółkłe liście nam ona  i źdźbła  zbóż i traw.My jednak jej nie wpuszczajmy.Najpierw bowiem pożegnać trzeba lato i skorzystać z  jego  brzemienności i przetworzyć wszystko co nam przyniosło   i owoce i warzywa,a dopiero potem będziemy witać jesień i niech przyniesie nam ona sporo grzybów,bo jak nie to ją odprawimy  z przysłowiowym kwitkiem.
I na tę okoliczność dziś przysłowia o tematyce jesiennej :
"Gdy jesień zamglona,zima zaśnieżona." polskie .
"W jesieni gdy tłuste ptaki,mróz w zimie nie lada jaki."polskie
No - ale jak to sprawdzić,czy są tłuste?
"Im głębiej w jesieni  grzebią się robaki,tym bardziej zima da się we znaki."polskie.
Także  nie  widzę możliwości sprawdzenia tego.

 Lato trwa jeszcze i w związku z tym ,letnia tematyka.O gruszach zatem.

piątek, 19 sierpnia 2016

Błędem z mojej strony byłoby ,gdybym nie wspomniała w tym miejscu o SADACH  ŁANOWYCH.
O tym  sposobie w tamtych latach się mówiło i oglądało filmy ,oj ! oglądało i jak to na filmach ,wszystko pięknie było przedstawione.Trwały próby,szczególnie w Stanach mad uprawą sadu łanowego.Specjalne odmiany jabłoni sadzono [jeden,mały cienki patyk obok drugiego sadzony jesienią obcinano przy samej ziemi.Wiosną  wyrastał do wysokości około 1 m.Pozostawał na zimę.Następnej wiosny zakwitał i zawiązywał owoce [5,6 szt ] które zbierano i jesienią koszono "łan".I tak to się powtarzało ,a wydajność z hektara była bardzo duża,bo trzeba wspomnieć tu,że te niby drzewka były bardzo gęsto sadzone.A kto teraz o tym słyszy ?Chyba nikt i chyba  się nie przyjęło takie uprawianie jabłoni.

I to tylko tyle na dziś bo............nie to nie ważne .
Nie wszystko co wtedy było lansowane,się przyjęło.Ot - choćby ,tak wówczas modna odmiana  jabłoni Mekintosz .Wtedy była rewelacją,bo w porównywaniu do odmian starszych bardzo wcześnie jego drzewka wchodziły w owocowanie [2,3 lata po posadzeniu] ,a i owoc był smaczny, i bardzo soczysty  [ jak dla kogo,dla nie nie ],ale też i delikatny i trudny do przechowania.Jednak największą zmorą była podatność,ogromna podatność na chorobę grzybową o nazwie PARCH JABŁONI. W czasie deszczowego lata należało drzewa opryskać dwadzieścia kilka razy co jednak plantatorom sadownikom się opłacało ze względu na to,że  osiągali już po 3 latach zyski z posadzonego sadu.A przy okazji..............nie , w  takim stopniu, ale także jest podatna na tę chorobę grusza klapsa  tj .faworytka.A teraz,a teraz "weszły" nowe odmiany do doboru [ bo tak to się nazywa ].Działkowcy ,którzy zachwyceni smakiem  Mekintosza sadzili   te  drzewka na działce ,ale  one bez oprysków po prostu ginęły od  tej choroby prawie natychmiast.No to zaczęto myśleć o takich odmianach które będą odporne na parcha .I wyhodowano ...................specjalnie dla amatorów sadowników,dla działkowców takie odmiany które zupełnie,żadnych oprysków nie potrzebowały  np .PRIMA I PRISCILLA. |O !  drodzy moi Czytelnicy.Toż   to było zupełne fiasko.Owszem jabłka piękne,ale drewniane,dosłownie ,drewniane.Już nikt ich nie uprawia ,ta jak i MEKINTOSZA. Odchodzą w zapomnienie,ale to już przecież  tyle lat minęło.Wypośrodkowano i uprawia się te z środka właśnie.Nie ma  już drewnianych owoców,ani  tych,o nylonowym smaku.Jedno pozostało niezmienne.Sposób kształtowania koron i termin tego kształtowania tj .:prześwietlania  i cięcia.W jabłoniach pozostawia się przewodnik ,to jest to co w środku.Od niego wyprowadza się boczne pędy,też poziomo,które potem zamienią się w gałęzie szkieletowe.Nie powinno jednak ich być zbyt dużo.Światło i słońce ma wnikać do samego środka drzew.Radykalne prześwietlanie, winno nie nastąpić wcześniej jak po pierwszym obfitym owocowaniu.Do tej pory nic się nie reguluje,nic nie obcina,bo to opóźniałoby  owocowanie.
Będzie o wspominaniu.O tym jak to prowadzone były kwatery sadownicze w Instytucie w Skierniewicach.Jakież to dawne czasy ?  Toż to  czterdzieści lat temu.Jeszcze żył prof.Pieniążek   i wyjaśniał sposoby prowadzenia jabłoni.A prof.Aleksander Rejman ,grusz.Tak się miło to mi wspomina i w związku ze wspominaniem taki ...........podobno fakt.:Babcia  w czasie spowiedzi wyznaje,że zdradziła męża.Nie dowierzając  jej słowom ksiądz zapytał  ile babcia ma lat i kiedy to było.Babcia oświadczyła,że ma 85 lat a było to 50 lat temu i dodała : ale tak miło się wspomina.Mnie też miło się wspomina................nie,nie zdradę ,ale tamte młode lata  .
O radości.Przysłowia  będą o radości:
"Wspólna radość to radość podwójna,wspólny smutek to połowa smutku ".szwedzkie.
"Radość jest jak cień w którym wędrowiec  może odpocząć,ale  nie śmie w nim pozostać."

Przysłowia te dedykuje osobom smutnym ,a wesołym cd .informacji działkowych.

czwartek, 18 sierpnia 2016

 O wiśniach i czereśniach, będzie krótko.Ponieważ niejednokrotnie odradzałam Państwu uprawę Łutówki , a zalecałam np.Pandę,to co o tej drugiej wiedzieć należy? Otóż to,że jak każda wiśnia ma    [mniejsza jak inne], ale jednak   skłonności  do budowania cienkich i długich  gałązek   .I formowani jej będzie polegało na skracaniu ich nieco po każdorazowym owocowaniu.Bez przesady jednak i w  miarę potrzeb i też nie wszystkie jednocześnie.Nie ma jednak co porównywać jej do Łutówki,bo ta dopiero lubi być podobna do wierzby płaczącej.Nie skracane pędy niejednokrotnie sięgają ziemi Są gołe,a na swoich końcach mają po dwa trzy listki i dwa trzy owoce.Nie wspominam tu o skłonności tej odmiany do chorób grzybowych.Tym z Państwa którzy kupując działkę ,kupili ją z nasadzeniami sadowniczymi i nie wiedzą jakie wiśnie na niej rosną,niniejszym uprzejmie informuję,że jeżeli teraz gubią,lub pogubiły sparszywiałe pożółkłe liście to to z pewnością są  Łutówki.A przy okazji, widzicie Państwo jakież to różne są terminy cięcia,czy prześwietlania drzew owocowych.Wiśnie i czereśnie ,zawsze tylko po owocowaniu.I jeżeli wykonujemy to sekatorem ,to takich małych ran nie ma potrzeby zabezpieczać................ale jeżeli piłką...............o  !to każdą ranę zasmarowuje się specjalna pastą do zasmarowywania ran  ot - choćby Funaben.I to nie tylko u wiśni i czereśni,ale u wszystkich poranionych drzew,by zabezpieczyć je przed wnikaniem przez ranę różnych chorób.Jednak  - muszę tu napisać prawdę.Otóż wiśnie,ale szczególnie  i czereśnie są bardzo podatne na chorobę  :RAKA BAKTERYJNEGO KORY. I nie ma zmiłuj.Kaleczone tj .prześwietlane  zachorują jak dwa razy dwa cztery.Kiedyś zapytałam o to  jak postępować z czereśniami i wiśniami pewną zorientowaną w temacie osobę.Odpowiedział................nie ciąć,nie kaleczyć.I to tyle i z tym problemem pozostawiam Państwa ,jak Bóg pozwoli do jutra.
Zanim będzie o wiśniach :
Do pokoju wchodzi bardzo pobity hrabia.
- O  ! sir,co się panu stało ? - pyta Jan.
-Dostałe w twarz od barona Janusza.
-Od barona Janusza ? Przecież to chucherko.Musiał  mieć coś w ręku !
-Miał.Łopatę
-A pan,panie hrabio ?Nie  miał pan nic w ręku ?
- Miałem.Lewa pierś żony barona.
Z pewnością dziwią się Państwo,czemu tak wcześnie  od kilku dni siadam do komputera.................a bo dzieje się w moim domu,o! dzieje.To ,to przedsięwzięcie o którym już piszę  i zanudzam Państwa od  - chyba miesiąca.Ale na razie sza !,niech się dzieje,niech dzieje i jak najszybciej skończy.Z tej to przyczyny zmuszona jestem wstawać o 5,30 co jest dla mnie szczególnie uciążliwe ,bowiem bez względu na godzinę wstawania ,budzę się i tak zawsze jednakowo , o 8.00..
Ale jak to mówią, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.No i wychodzi.A wychodzi,że teraz winnam napisać o wiśniach ,choć bardzo korci mnie ,by było o gruszach i jabłoniach,ale trudno niech będzie o wiśniach.
No - dobrze.A co z tymi  śliwami  co już mają po kilka,lub kilkanaście lat i są zdecydowanie zbyt zagęszczone ,szczególnie w swoich środkach.O żadnym kielichu u nich nie ma mowy,ani o kotle,bo rosły pozostawione same  sobie.Co z nimi?I -tu Was ,drodzy moi Czytelnicy zaskoczę.Otóż - jeżeli są to śliwy z których już zebrano owoce,to do prześwietlania można przystąpić teraz.Jest to tzw.późnoletni  termin prześwietlania.Dotyczy on jednak tylko śliw już po plonowaniu.Te które mają jeszcze niedojrzałe owoce,bo jest  to np :WYŚMIENITA WĘGIERKA ZWYKŁA.Choć zwykła to   najsmaczniejsza ,ze wszystkich węgierek.Należy tylko nie spieszyć się z zebraniem z   drzewa owoców.Winny być nie zielone ,a złote w środku,pachnące słodkie i nadające się  na przetwory i jako deserowe.No - i znowu nie piszę tego co trzeba.Wracam zatem do tematu tj. późnoletniego  prześwietlania śliw. U bardzo,zagęszczonych i dawno nie prześwietlanuch należy cięcie wewnątrz korony rozłożyć na trzy sezony.Zatem teraz tylko jedną trzecią i tylko tych  gałązek które wrastają do wewnątrz.Bo co  ? zapytacie być może.Bo to,że zbyt radykalne prześwietlenie,to też zbyt radykalna reakcja drzewa objawiająca się tym,że natychmiast wiosną będzie ono chciało odbudować to co zniszczył człowiek i tak byśmy sobie "cieli i odrastali,cieli i odrastali" i co jest tu dość istotne,to te odrośnięte,to bezproduktywne "wili" rosnące pionowo nadające się tylko do likwidacji .Likwidowanie ich nie będzie  miałoby wpływu na plonowanie ale radykalne ciecie tak,.Bowiem drzewo "pracujące" na odrastanie gałązek,nie znajdzie już ,ani sił,ani środków do zawiązywania owoców.To zawsze należy mieć na uwadze i pamiętać,że radykalizm nie musi się sprawdzać na żywych organizmach.Mój sąsiad ,ale nie Stefan.Stefan był bardziej wyszkolony,on by tego nie zrobił.Ten drugi sąsiad właśnie popełnił błąd,a właściwie dwa błędy,bowiem wyciął wiosną [jeden błąd ] około 60 % swoich śliw [drugi błąd] i potem co miesiąc ,a może i częściej chodził z sekatorem i tylko było słychać "cyk,cyk ",tak pracował sekator a Stefciu naśmiewał  się z niego mówiąc..............." O - popatrz pracuje przy śliwach jak przy żywopłocie.'"Tak oto, w taki sposób mszczą się na działkowcach śliwy................."a masz za swoje,a masz za swoje,za moją krzywdę".Nie uważają jednak za krzywdę ,gdy podchodzimy do tej pracy z ostrożnością ,nie przesadzając w prześwietlaniu jednorazowym.Czy to wszystko o śliwach?Z pewnością  nie,ale przecież są jeszcze inne drzewa owocowe.
KORONY DRZEW OWOCOWYCH.Jakże wielką wagę przywiązują do  tego plantatorzy sadownicy.Od kształtu  koron w znacznej mierze zależy wysokość plonu.Wyrzucam sobie,że zbyt mało poświeciłam temu tematowi czasu.Pamiętam jak w połowie lat 70,ątych oglądałam  w Instytucie Sadownictwa w  Skierniewicach prawidłowo prowadzone kwatery  drzew owocowych.W zależności od tego czy były to drzewa ziarnkowe,czy pestkowe ,różniły się znacznie.Uczono mnie,że np śliwy winny mieć tzw. koronę kotłową,choć ja patrząc na nie nazwałabym raczej kielichową.Otóż ,tak wyglądały jak kielichy,bowiem miały  znacznie skrócony  przewodnik  do, 1 m [to, to co jest w środku] i "wyprowadzone" na boki gałęzie,a raczej konary.Konary,bowiem kwatera ta liczyła ponad 10 lat.Taka korona,a właściwie jej utrzymanie wymaga jednak corocznego wycinania wszystkich pędów wyrastających do środka.No - cóż, to ideał,ale sadownicy amatorzy winni pamiętać,że zaraz po posadzeniu dobrze jest skrócić przewodnik ,a boczne jeszcze niezdrewniałe gałązki odchylać do takie kształtu by były poziome i równolegle do powierzchni gleby.Gdy już zdrewnieją,to w takiej pozycji pozostaną.Ponieważ może to być  czasem tylko 1 m. 1.5 m. od ziemi  ,żadne krowy tam się  nie zmieszczą [a to w nawiązaniu do wczorajszego posta].W tak uformowaną koronę wnikają promienie słoneczne ,dające lepsze wybarwienie śliw i lepszy  smak.I tłumaczono nam,że nie imają się takich drzew choroby,szczególnie grzybowe.O - właśnie.O tej porze można zauważyć sklejone po trzy,pokryte jakby pleśnią owoce.To nie pleśń,to brunatna zgnilizna,zresztą zauważalne też na owocach jabłoni i grusz .To ,plamy gnilne pojawiające się  jeszcze przed dojrzeniem owocu.Uczono mnie,że takie prowadzenie koron wyklucza tę chorobę i inne także.Ja ,potem na swojej działce usiłowałam postępować podobnie i z pewnym sukcesem,choć nie tak idealnie jak w instytucie wyglądały moje śliwy.Nie mniej jednak,nie dopuszczałam do tego by pojawił się u  nich przewodnik.Jednak jest to ustawiczne czuwanie,bowiem należy likwidować gałązki gdy maja zaledwie kilka cm.Bo, cięcie prześwietlające śliw ,a więc likwidowanie już większych  zdrewniałych gałęzi i pędów może mieć miejsce dopiero wówczas jak  wejdą one w intensywne plonowanie,co przeważnie ma miejsce po 4,5 latach.Reasumując:Zraz po posadzeniu skraca się  znacznie przewodnik ,pozostawiając gałązki boczne,z których po przygięciu do poziomu powstanie korona. Potem  już nic nie obcinamy,co najwyżej przyginamy,przyginamy.Tylko Uwaga ! drzewka sadzi się jesienią,lub wiosną ,a skrócenie przewodnika ,wykonuje się wiosną,tylko wiosną, także u tych posadzonych jesienią.
"Być młodym jest pięknie,być starym - wygodnie". austriackie.
A tego ,to nie wiedziałam .Ale jakoś tych wygód nie zauważam

środa, 17 sierpnia 2016

Te informacje przydadzą się tym  ,którzy w najbliższym czasie planują nowe sadownicze nasadzenia.Rosnące w szkółce młode drzewka , mają gałązki skierowane ku górze.Dobrze będzie już w pierwszym roku odgiąć je tak by nie "strzelały w górę" wieszając np. kamienie lub kawałki cegieł,albo przywiązując je do pnia,albo jak delikatne i cienkie i młode i zielone założyć na przewodnik klamerkę do bielizny ,która to będzie odpychała rosnącą  poniżej,zmuszając automatycznie do poziomego rośnięcia,równolegle do powierzchni gleby.Bez względu na czas sadzenia,czy jesienią,czy wiosną robimy to wiosną.I jak mnie uczono korona winna być otwarta na światło i na słońce.Tak uformowane już na początku "  swojej drogi na naszej działce " ",zastygną "w takim prawidłowym kształcie.Są jednak pewne różnice w prowadzeniu ziarnkowych [jabłoń,grusza ] i pestkowych ,śliwki wiśnie itp.O tym jednak już nie dziś.Jest godz.11,25.
Wracając ,zatem do tematu prowadzenia,tj. formowania koron drzew owocowych .......to napiszę tak :.W zależności  od tego jakie to drzewa ,taki sposób prowadzenia.Ale z pewnością nie likwidowanie nie obcinanie tych nisko usytuowanych, gałęzi bo to one są najbardziej owoconośne .A, poza tym jakaż wygoda związana ze zrywaniem owoców.Zrywa się stojąc na ziemi.I  nie  powinno mieć miejsca takie zachowanie jakie opisałam wczoraj.Wynikało z niego,że działkowicz jak sam powiedział, , nie będzie przy koszeniu trawy pod drzewami im tj .drzewom się kłaniał  co spowodowało znaczny spadek plonu i sytuowanie się tego plonu tylko  na dużych wysokościach.Znam też taki przypadek ,gdy pewna osoba sprzedała dom wraz sadem.A ten sad przynosił duże zyski.Kupująca miała dwie krowy ,a w sadzie była trawa,więc wypasała tam krowy.Gdy po pewnym czasie  sprzedający odwiedzili swoje byłe gospodarstwo,to go nie poznali.Drzewa ogołocone od dołu z konarów,bo były to już potężne konary.Właścicielka tłumaczyła ten niszczycielski  fakt w ten sposób:"A co - krowy miały sobie oczy powybijać "?.I sad przestał owocować i przynosić zyski,co spowodowało duże zdziwienie obecnych właścicieli.Ktoś polecił im ,by spytali mnie co robić,by sad owocował?.Starałam się tłumić gniew, ale z mizernym rezultatem.W końcu powiedziałam :"proszę sobie obciąć nogi,w okolicach kolan i spróbować biegu .............tylko na 100 m.Jaki będzie rezultat?

No dobrze już dobrze..............formujemy drzewa owocowe.
Skoro jednak,tę kwaterę sadowniczą już mamy i akceptujemy to winniśmy sobie zdawać sprawę z konieczności wymuszonych przez sytuację zachowań.Jakie te zachowania winny być? Pomijając   stosowanie oprysków ,bo niektóre gatunki bez nich nie będą żyły,nie będą plonowały ,jest jeszcze konieczność  sposobu prowadzenia,formowania itp.I tak np. bez ochrony chemicznej nie uda się   prowadzić ani brzoskwiń ani nektaryn.Nie ma co próbować.I nie ma co liczyć,że to przecież jeszcze młode drzewko,bo to nie ma znaczenia.Czy młode,czy stare zginie,zbije je groźna choroba ,ot - choćby np.KĘDZIERZAWO LIŚCI.Na szczęście zapobieganie jej jest bardzo proste i polega na zastosowaniu tylko dwóch oprysków :jesienią Miedzianem,a na przedwiośniu  Syllitem i po chorobie i na przełomie maja i czerwca nie skędzierzawią się liści i nie  spadną przedwcześnie .Tak potraktowane drzewa, [niestety corocznie] będą plonowały ,a plon z nich jest przeważnie bardzo duży.Zawsze podpierałam gałęzie.A jak pięknie  wyglądają wybarwiające się owoce na drzewie.Kiedyś powiedział ktoś,że więcej ich jak liści.No  - tak.I znowu rozpisałam się o tym ,o czym pisać nie miałam.Miałam pisać o formowaniu koron drzew.
I  - jeszcze ,węgierki.Zapytała czy dżem może być z węgierek ? I znając ją wiem,że myśli o śliwkach obecnie dojrzewających ,podobnych ,tylko podobnych do węgierek.I z takich dżem może być.Ale prawdziwe  śliwki węgierki ,przepyszne występujące w odmianie  WĘGIERKA ZWYKŁA, dopiero będą ,we wrześniu.I tych szkoda przeznaczać na dżem .Z nich są wyśmienite  powidła.A,że mają dużo suchej masy ,to odparowywanie,potrzebne przy  sporządzaniu powideł krótko trwa. Dla jeszcze większego zagęszczenia dodaję jednak pod koniec odparowywania Żelfiks i cukier ,na sam koniec.No ciekawe ,z czym jeszcze zadzwoni moja koleżanka?Dziś  ma wolne,to winnam się telefonu jeszcze spodziewać.
Och ! - ta moja koleżanka.Zadzwoniła ,bo ma wątpliwości ,czy dobrze piszę słowo renkloda.Tak,dobrze, bo ono pisze się przez "K" ,a nie przez "G" ,bo ono nie jest pochodzenia polskiego .
Wracając do tematu ..............kwatera sadownicza,napiszę tak :Nikt nikogo nie zmusza do nasadzeń sadowniczych,do PROWADZENIA , drzew owocowych.Jeżeli nie chcemy ich mieć ,nie musimy.To nie te czasy gdy obowiązywał regulamin ,z którego to wynikało,że działka winna posiadać 3 równej wielkości kwatery :sadowniczą,warzywniczą i rekreacyjno - ozdobną.I nie inaczej,tylko tak .Na szczęście ten regulamin już nie obowiązuje i możemy zagospodarować działkę w dowolny sposób.W myśl tego,zatem,poradziłam pewnej osobie, zdecydowanie negatywnie nastawionej na jakąkolwiek pracę by na swojej działce posadziła jedno drzewo :wierzbę płaczącą i całość obsiał trawą.Wierzba szybko rośnie i daje cień .Po latach jest już dużym drzewem,na tyle dużym,że jesienią spada z niej sporo liści i działkowicz obmyśla na co by ja zamienić ,by pracy związanej z grabieniem nie było.Że drzewo,jeszcze żyje ,to tylko moja zasługa,bo oświadczyłam mu,że już do niczego nie będę potrzebna ,bo nie jest moją specjalizacją "uprawa betonu".
Ale ,kto na zakładanie i PROWADZENIE ,sadu się decyduje winien znać choćby podstawowe wiadomości dotyczące uprawy.Umyślnie, sygnalizuje słowo - prowadzenie ,bo to jest bardzo istotne.Zatem...................
Nie mam wątpliwości,że najsmaczniejszy jest dżem RENKLODOWY. Także z innych śliwek,których jest już na drzewach i na rynku bardzo dużo,bo to pora śliwkowa..Do każdego dżemu,do śliwkowego także dodaję  substancję galaretującą,powodującą,że nie jest on zbyt płynny.Bo ,dżem jak to dżem winien się dobrze rozsmarowywać na pieczywie.A ten renklodowy,przez swój  prześliczny,apetyczny wygląd,zapach i smak jest idealnym "tłem" dla jakiegoś kremu np .1 łyżeczka na dnie kruchej babeczki,potem krem,potem jakiś owoc kandyzowany lub surowy.Praca niewielka ,a jest to pychotka.Tą substancją żelującą, jest  Żelfiks.Wybieram  taki  który nie wymaga  zbyt dużej ilości cukru do sporządzenia  tj  1 x 3      .Dokładny opis jak sporządzić dżem jest na opakowaniu Żelfiksu.Ja go jednak nieco zmieniłam.Najpierw to   : ,proporcje .3 opakowania daję, nie na 3 kg owoców jak jest tam napisane a na  2.5 kg.Mniej owoców to pewność,że konsystencja jego będzie prawidłowa.Mówiąc krótko, nie będzie za rzadki.I jeszcze robię to o czym nie ma w przepisie.Każdy owoc ,renklody także po umyciu i wydrylowaniu zagotowuję ,dając na 2.5 kg .pół szklanki wody i mieszam,by się nie przypaliło.Dla dodania koloru i by nie uległ  ten kolor zmianie ,dodaje też sok z jednej cytryny.Gdy owoc rozgotowany i wystudzony ,kto lubi może go zmiksować [ja tego nie robię] ale obecnie , podobno  takie są w modzie.A, potem ? A potem , jak już jest zupełnie wystudzony ,dodaję 3 opakowania Żelfiksu i poddaje zagotowaniu mieszając.Koniecznie należy mieszać.W taki sposób potraktowane wszystkie owoce nie maja posmaku surowizny.Podgrzewam do momentu,aż się zagotuje,  [ znaczy - krócej jak jest podane na opakowaniu].Wsypuję cukier i ponownie ,krótko zagotowuję ,także mieszając.Gorący wlewam do słoików i odwracam do góry dnem by zamknięcie chwyciło.Po 10 minutach nalepka i drzem   wykonany.W zimie...................mniam,mniam.

Ot -  i to jest bardzo,ale to bardzo dokładny przepis na sporządzenie dżemu.Bardziej dokładnie ,nie potrafię opisać.
To - jak to właściwie jest z tym szczęściem ? Przysłowia mówią,że :
"Gdzie puka szczęście,tam puka też zawiść."duńskie.
"Gdy ci szczęście  nie sprzyja,złamiesz ząb choćby na zupie.perskie.
"Pierwszym warunkiem szczęścia jest rozsądek."greckie.
A  ja nadal ,nie wiem czy jestem szczęśliwa czy nie. ? Jakkolwiek by  nie było winna jestem Wam,Drodzy moi Czytelnicy jeszcze informacji c.d ..................... o kwaterze sadowniczej ,ale przed  tym pozwólcie,że podam przepis  Pani  Wioli ,dokładny przepis jak wykonuje się taki dżem renklodowy jakim ją poczęstowałam i jeszcze z taką naklejką na słoiku:"Renklody,czardasz i wino,z tego w Polsce Węgry słyną."

wtorek, 16 sierpnia 2016

No - dobrze,bo skoro już jestem w działkowym sadzie,to miałabym taką uwagę.By z powodu pewnych,niewielkich utrudnień   nie obcinać gałęzi tych  rosnących poziomo ,czasem w niewielkiej odległości od powierzchni gleby czy trawnika.bo co?........................bo to są potrzebne  drzewu  .teraz  gałęzie a potem konary,bo na nich jest najwyższy ,najobfitszy  plon i najwygodniej bo stamtąd zdejmować ,bo stojąc na ziemi.
Przy koszeniu,należy się nieco uchylić.Znam jednak takiego działkowca ,który po kupnie i wzięciu we władanie dobrze, i prawidłowo prowadzonej działki,zrobił tam porządki po swojemu.Właśnie poobcinał te najintensywniej owocujące gałęzie,tłumacząc to tym,że nie będzie przy koszeniu drzewom się "kłaniał".No i stało się.Ale przecież  wiadomo,że zawsze jest coś za coś. Bo -proszę sobie wyobrazić,że za  dwa lata ściął i drzewa ,tłumacząc swoją decyzję tym,że po owoce nie będzie się wspinał wysoko.I tak to w krótkim czasie można popsuć coś co budowane było przez lata.
  I na tym zakończę dziś ,bowiem o kwaterze sadowniczej ja mogę nieskończenie.Jeszcze nieskończenie mogę o pomidorach i grzybach.Ale to też już nie dziś.Mam,nawet obawy,że "przekarmiłam " Państwa informacjami.
A godz,? godzina jest 10,50.Zaczęłam bowiem wcześnie.
Przeważnie spotykam na działkach drzewa i krzewy owocowe rosnące na trawniku.I czasem jest to prawidłowo,a czasem nie.Prawidłowo  jest wtedy gdy są to stare drzewa.A jakie uważać za stare ? Stare ,to takie ,które już weszły w okres plonowania.Dla obecnie uprawianych odmian jest to 5,6 letnie drzewo.Starsze odmiany ,choćby takie jak  niektóre jabłonie :kosztel,malinowa oberlandzka .czy renety,.................dla nich starość to dopiero około 10 lat.
Drzewka młode ,jeszcze  nie owocujące powinny otrzymać luksus własnego kawałka gleby,co jest bardzo łatwe do spełnienia.Bo przeważnie sadzi się je w miejscu gdzie trawy nie ma w kole o  promieniu co najmniej  60  cm.Chodzi bowiem o to by nie musiało młode drzewko walczyć z korzeniami traw o wodę i składniki pokarmowe.Zatem co ? Zatem przez kilka lat w zasięgu korony drzewa lub krzewu winno się zapewnić czarny ugór,tj czarną ,bez trawy i bez chwastów glebę.Ale to do pewnego  czasu.Bo jak drzewka zamienią się w drzewa i już będą plonowały,można pod  nimi posiać trawę.Bo tak będzie wygodniej.
Tylko - proszę tego wygodniej nie brać zbyt dosłownie......................

Bo - proszę sobie wyobrazić ,że nie wszystkie nawozy przemieszczają się do głębszych warstw z taką sama intensywnością.Azotowy ,to sprinter.Niech tylko deszcz spadnie wiosną to już jest na głębokości  10 cm.Natomiast, fosfor i potas to typowe leniwce.One przemieszczają się z prędkością 2 cm na miesiąc i to nawet wtedy gdy zima jest deszczowa i gdy ,wydawałoby się ,że winny zrobić to szybciej,ale tak nie nie jest,bowiem sam proces zamiany ich z nawozów w formie stałej na płynną też dość długo trwa,nie tak jak u azotowego.Zatem - reasumując : nawozimy w listopadzie nasz sad ,by na wiosnę  znalazł się na  pożądanej głębokości.Tylko dla tego.
Należy też nie popełniać błędu przy nawożeniu trawnika.Bo,jeżeli drzewa i krzewy owocowe na trawniku  rosną zachodzi czasem potrzeba nawożenia  go dodatkowo .Ale już nie teraz, nie.Jeżeli zawiązywanie plonu na drzewach osłabia rosnącą pod  drzewami trawę to jest to widoczne już w lipcu i wtedy można jeszcze zasilić trawnik i pomóc mu "wyjść z opresji".
A tak w ogóle,to jak to jest ?Czy dobrze,że owocowe drzewa rosną na trawniku czy nie?


NAWOŻENIE SADU JESIENIĄ JEST  ZALECANE.Ale jesienią to,nie teraz ,a tak  dokładnie to nawet w czasie już "głębokiej jesieni".Zatem kiedy?Zatem wtedy,gdy liście już opadną,gdy zostaną wygrabione ,wtedy dobrze jest rzucić po jednej garści licząc na 1 m2  jakiegoś nawozu  mineralnego,specjalistycznego ,przeznaczonego do nawożenia sadów.Dobrze,by był on  przeznaczony do nawożenia, właśnie jesiennego  bowiem taki jest ubogi w azot,a bogaty w fosfor i potas.Nawóz azotowy  jesienią jest nie przydatny ,potrzebny natomiast wiosną tak,bo jest nawozem powodującym przyrost  zielonej masy.Jest nawozem "budującym".A po co w listopadzie, jak drzewa i krzewy już "śpią"jakikolwiek nawóz ,choćby ten fosforowy i potasowy  są potrzebne?Nie ,nie są potrzebne.Zatem o co chodzi?.Chodzi o to,że przecież nie mamy możliwości po posypaniu nawozu po powierzchni gleby ,potem go przekopać ,bo to byłoby szkodliwe dla drzew,bo tam  przez całą wiosnę lato  i jesień  drzewa budowały sobie "rozkładające" się tu pod powierzchnią korzenie włośnikowe ,te zaopatrujące drzewo w wodę i składniki pokarmowe.No - to właściwie ,po co ten nawóz jesienią.Ten nawóz jesienią po to by leżąc na  powierzchni gleby,stopniowo przedostawał się w głąb."W jaki głąb"? zapytał mnie kiedyś słuchacz na kursie.W taki głąb by dosięgły  go, tj.ten nawóz ,korzenie drzew,bo.......................

Co to znaczy ,po plonowaniu?To nieścisłe określenie.................bo np wiśnie i czereśnie już są po plonowaniu.Zatem co ? Zatem należy je nawozić? Nie,zdecydowanie ,nie.A bo co ?,a dla czego ?spytacie być może.Bo  nawożenie o tej porze spowoduje wzrost  drzew a także i krzewów.Pojawią się młode pędy,młode gałązki.To dobrze ,pomyślą niektórzy. Otóż nie  - to nie jest dobrze.Bowiem intensywny wzrost właśnie teraz winien się kończyć,nie rozpoczynać.Bo po zakończeniu przyrostów,te przyrosty, te nowe gałązki,ta powiększona korona drzewa musi  mieć czas na zdrewnienie ",na zestarzenie się  jeszcze tej jesieni".Bo ,proszę popatrzeć jakie są teraz ?Teraz są zielone,miękkie ,nie zdrewniałe.I gdyby w tej chwili przyszedł mróz ,to je zniszczy.Ale do mrozu jeszcze daleko,akurat ,na tyle daleko,że cały proces drewnienia się zdąży zakończyć.Zatem co z tym nawożeniem jesienią ?.
Czy zauważyliście drodzy moi Czytelnicy ,ze już pachnie jesienią,że ranki chłodne,choć w południe jeszcze nawet czasem upalnie.I  cienie już inaczej się "kładą " po ziemi.Od wielu lat obserwuje,że ma to miejsce zawsze po połowie sierpnia,choć ,przecież jeszcze jest kalendarzowe lato.Ale na tę sprawę należy spojrzeć pozytywnie ,ot - choćby tak jak mój sąsiad Stefan,który głosił :" - A ja tam wolę jesień bo od jesieni bliżej do wiosny jak od lata."
Co teraz,należy wykonać na działce by w dobrej kondycji weszła w okres zimowy?,bo to będzie miało wpływ na jej zdrowotność w następnym sezonie.Będzie miało wpływ na wygląd , zdolność kwitnienie i plonowania.
A ponieważ zostałam zapytana przez kogoś............."Czy to  prawda,że należy  po plonowaniu nawozić sad."? Odpowiadam ,bo to dość istotna sprawa.
Czas Świąteczny się skończył.Dla mnie czas zadumy i wspomnień .Wraca rzeczywistość,czy się chce tego czy nie.
I na tę okoliczność wybrałam przysłowie,może nie adekwatne do dzisiejszego spotkania,bo właśnie zamierzam odrobić wczorajsze zaległości,ale do wczorajszego ? - może trochę tak.
"Kto się chce wymówić szuka sęka w sitowiu."polskie.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Czy po takim wstępie można pisać o pietruszce?.............nie.Pozwólcie,zatem,że o przysłowiowej pietruszce  nie teraz.Przepraszam
W ten refleksyjny czas ,szczególnie dla mnie,a dla mnie bo zawsze wspominam jak to mój ojciec Kochany Tatuś walczył o zwycięstwo nad Wisłą.I nigdy nie wspominał o tym jakim to jest patriotą.A poszedł ,jak wielu innych Polaków dobrowolnie.I co jest przedziwne w tej historii ,że wspominając potem wielokrotnie ten czas mówił "A to było wtedy jak szliśmy na  Moskala", dziwne bowiem jego ojciec a mój dziadek był właśnie Moskalem.Jakże potem dzień ten i zwycięstwo było różnie zwane ,opisywane np.ojciec mój mówił,że pewnej sztandarowej postaci 15 sierpnia nad Wisłą nie było.Był dzielny i mądry gen.Tadeusz Rozwadowski,ale kto o Nim słyszał albo mówił  ? jedynie garstka tych którzy wtedy tam przy nim byli.I to z opowieści mojego ojca musiałam sobie jakoś uporządkować w natłoku innych informacji gloryfikujących inną postać z tej epoki,nie umniejszając jednak niczego i jej.A potem w szkole uczono mnie ,że na Młodą  Republikę Radziecką napadło burżuazyjne państwo Polskie.Tego sobie nie uporządkowywałam,.tego nie przyjmowałam do wiadomości i dobrze że na maturze nie 
"wyciągnęłam" kartki z tym tematem,bo moja matura mogłaby być zagrożona.Ale nie myślcie Kochani  ,że mi się "upiekło " - o nie."Wyciągnęłam "kartkę z tematem ......."Historia WKPB."Kto teraz wie o co chodzi ?,a to chodzi o to,że trzeba było znać tę historię tj.Wszechzwiązkową Bolszewicką Partię Bolszewików.A teraz  ? A teraz na moim balkonie powiewa biało czerwona flaga  na cześć Matki Bożej i na cześć bohaterom z tamtych lat.

niedziela, 14 sierpnia 2016

"Napisz o tym ,napisz .Przecież kiedyś mi poradziłaś jaką elegancką i smaczną przystawką poczęstować teściową".Zatem piszę,zamiast pieczarek grzyby leśne kurki.O! - to jest  i smak i elegancja. 

Małe, nie wyrośnięte jeszcze owoce cukinii można dodać do ogórków przeznaczonych na kiszenie.
Można dodać do leczo ,ale to jest znane Państwu z pewnością.Ja proponuję placuszki z cukinii,które robi się w sposób następujący:Należy cukinię obrać ze skórki ,wykroić pestki z środka,utrzeć na tarce jak ziemniaki lub odwirować na sokowirówce [sam  miąższ].Potem jednak dodać połowę odwirowanego soku a te utarte na tarce nico soku odcedzić i dodać mąki jajo,lub dwa.Zależy od ilości ciasta i do tego ciasta można też dodać wcześniej usmażone pieczarki.Ale to nie wszystko bo oprócz tych pieczarek w cieście gdy na każdy placuszek położymy łyżkę ,jeszcze dodatkowo pieczarek i doprawimy sola  i pieprzem,to jest to wyśmienita przystawka ,którą można przyrządzić wcześniej i tylko podgrzać w ;piekarniku lub mikrofali tuż przed podaniem.
Albo....................taką uwielbiają dzieci.Usmażone małe placuszki z cukinii przybiera się owocami połączonymi ze śmietaną i cukrem.Też pycha.A zapracowana , moja koleżanka jako nadzienie do placuszków dodaje drobno pokrojoną kiełbasę i czosnek i odrobinę soli.

S m a c z n e g o  !


Mączniak rzekomy dyniowatych może niszczyć zarówno rośliny ogórków jak i dyni i cukinii i patisona,ale ze szczególnym upodobaniem ogórki właśnie.I jak kiedyś już o tej chorobie pisałam jest ona pochodzenia tropikalnego.W początkach lat 70, tych nikt o niej nie słyszał ,ani w Polsce ,ani w Europie.Została "zawleczona" [bo tak się to nazywa] z tropików.Przed jej wystąpieniem z dużym sukcesem uprawiano stare polskie odmiany ogórków np: Monastyrski  lub Wiskonsin.No - spróbowałby ktoś teraz posiać te odmiany................gwarantuję,że rośliny zostałyby zniszczone przez chorobę,zanim zdążyłyby zakwitnąć,a co tam dopiero myśleć o plonowaniu.W takiej sytuacji  naukowcy  zostali zmuszeni do stworzenia odmian mało podatnych na tę tropikalną chorobę.Niestety :całkowicie odpornych  jeszcze nie ma,choć na opakowaniu z nasionami ogórków widnieje adnotacja,że ta właśnie odmiana jest odporna.A te objawy ,na tej roślinie, mączniaka rzekomego  są zupełnie różne od  tych na winorośli.Nic tu nie czernieje.Owszem - pojawiają się plamy na liściach i są zauważalne już na samym początku.To jasne ,bardzo jasnego ,bladozielonego koloru ,rozmyte plamy.Niektórzy określają je  ,że są szkliste.To początek choroby.Potem brązowieją i właściwie za kilak dni cała roślina ginie.Zatem nie zdąży ona przenieść się na owoce ogórka jak to ma miejsce u winorośli.Jeżeli  stwierdzi się jej obecność na dyniowatych,to oznacza że .....................nieprawidłową odmianę uprawiano,że np, bardzo obficie plonującego ogórka Polan F 1 ,jednak wymagającego intensywnej ochrony chemicznej.Polecanego plantatorom ,nie amatorom.A amatorzy winni posiać odmiany mało podatne np:Śremski ,lub Śremianin.Może też oznaczać,że zagonek z ogórkami jest źle usytuowany,bo bywa tam zacienienie ,a bywać ,absolutnie nie powinno.Może też oznaczać,że plon był zbierany z roślin wówczas gdy były one mokre od deszczu,lub rosy.Może też oznaczać ,że wystąpiły  warunki tropikalne ,które to sprzyjają rozsiewaniu się zarodników grzyba  tej choroby ,a te warunki to gdy po tropikalnym, obfitym deszczu pojawią się dni bardzo upalne,lub odwrotnie.Jeżeli jednak ta,lub jakaś inna choroba  dyniowatych  np. kanciasta plamistość opanuje te rośliny za dwa tygodnie,to to akurat nie jest niczyja wina.Co najwyżej wina pogody.Bo, we wrześni już kończą plonowanie ciepłolubne dyniowate.

I problem.......co zrobić z taką duża ilością owoców cukinii.? Oj ! - znam ten problem,znam,ale mam na niego radę.
DWA OBLICZA JEDNEJ CHOROBY.
Są choroby od których cierpią  rośliny,ale okazuje się ,że nie wszystkie.Takim przykładem może być MĄCZNIAK RZEKOMY.Z powodu   zróżnicowanych objawów ,nie zawsze dobrze rozpoznawany.A przyczyną jest to,że te objawy nie pasują do obrazu MĄCZNIAK.Przeważnie kojarzymy tę chorobę z białym nalotem na liściach,czy owocach.A biały nalot,to MĄCZNIAK WŁAŚCIWY. Jakże często z powodu pomyłki nie te preparaty są stosowanie jakie winny być.Takie nietypowe objawy mączniaka rzekomego można zaobserwować na dwóch podatnych na tę chorobę roślinach.Zupełnie inaczej wyglądają na jednej,a zupełnie inaczej na drugiej.Tak jakoś bardzo ten typ mączniaka polubił warzywa dyniowate,a szczególnie ogórki,i ,o dziwo,winorośl.Oczywiście, podatność na  nią  jest różna .Zależy to od uprawianej odmiany   zarówno warzyw dyniowatych jak i winorośli.
A teraz opis  choroby............na winorośli są to plamy na liściach,różnej barwy i kształtu,a że ich widoczność,że można je zauważyć pojawia  się  na krótko przed przeniesieniem  jej na zawiązane grona owoców winorośli mogą być nie spostrzeżone w porę.No owocach już ,nie można ich nie zauważyć.Bowiem niektóre jagody robią się czarne .Po prostu czarne i twarde. Oznacza to nic innego jak to,że:.....................o! wiele jest tu do wymieniania :.że ta odmiana jest podatna na chorobę,że być może nie likwidowano pędów nieowocujących,że nie prześwietlano krzewu,lub prześwietlano,ale w niedostateczny sposób i że nie stosowano oprysków: przed, w czasie i po kwitnieniu winorośli [wiedząc,że ma się odmianę podatną na  tę chorobę].A teraz ?  A teraz obserwuje się czarne jagody  w gronach.To typowy objaw mączniaka rzekomego na winorośli.Jakże inne,zupełnie inne objawy tej samej choroby są na warzywach dyniowatych. Bo......................


Kusi mnie,oj kusi pewien temat,tylko mam obiekcje,czy będzie  "chwytliwy "ale ,co tam,do odważnych świat należy,zatem spróbuję:  
A jednak ,niektóre przysłowia są mądrością narodu.Ot - choćby,takiej treści :
"Choć rada dobra ,zważaj kto ją daje."polskie.
"Dobre lekarstwo  gorzkie jest dla ust,dobra rada razi nasze uszy."japońskie.