sobota, 12 listopada 2016

Dziś  trochę więcej informacji ,bo nie wiem czy będę tu jutro.Jednak, przed tym humor z zeszytów szkolnych :
Telimena leżała na łące ,a po jej środku płynęła rzeka.
Drzymała woził się wozem naokoło,  a Niemcy mogli mu naskoczyć.
Staś jest zdolny do wszystkiego,nawet do nauki.
W grudniu ,gdy gleba nie jest zamarznięta  można siać marchew i pietruszkę.Ci ,którzy te warzywa korzeniowe uprawiają wiedzą,że bardzo długo czeka się na ich wykiełkowania.Czasem ,kilka tygodni,bowiem te nasiona potrzebują długiego okresu ,najpierw na spęcznienie ,a potem na wykiełkowanie.Siejąc w grudniu ,wiosną już  nie musimy czekać na spęcznienie .To bowiem  zimą  nastąpiło .Jakże często to robiłam.Owszem - plon był większy  i znacznie wcześniejszy.Ale dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie,że  taki sposób uprawy zalecany ,ale na glebach lekkich.Taką ja  nie dysponowałam.Zatem odstąpiłam  od tego sposobu uprawy.Niepocieszony  był mój sąsiad Stefan  bo nie spotykaliśmy się w grudniu.Raz nawet  było tak,że siewy wypadły dopiero 30 grudnia.Tak jakoś gleba po świętach  rozmarzła.Pomyślałam,że koniec roku warto uczcić szampanem .Samochód został w domu  a ja z butelką : tramwajkiem na działkę,tarmwajkiem. Niestety ,sąsiadowi to samo przyszło do głowy.Zatem było nas dwoje i butelki dwie.Dziś napisze tylko tyle..................dobrze ,że najpierw posialiśmy marchew i pietruszkę.
Wiosną wisiały na naszych iglakach puste butelki po szampanie .Sąsiedzi skomentowali to tak :"wypili sami i wam nic nie zostawili ".Ech - to były czasy !
A na działkach ? A na działkach do najbliższych siewów jeszcze około 1 miesiąca.I już widzę i słyszę jak ze zdziwieniem pytacie :Co też ona  pisze ,jakie siewy za miesiąc?....................
Namoczyć dzień wcześniej garść suszonych grzybów.Ugotować do miękkości  dnia następnego.Na wywarze sporządzić zupę grzybowaą ze śmietaną a ugotowane grzybki bardzo drobno pokroić lub zmielić na maszynce do mięsa. Rozpuścić na patelni   2 łyżki masła i zeszklić na  nim jedną cebulę .Dodać  na koniec grzyby ,posolić ,popieprzyć i tylko podgrzać .Wymieszać.Napełnić tym farszem połówki wydrążonych  ziemniaków ,połączyć i także upiec w folii.Do tego podać zupę grzybową w filiżankach.Pewne osoby,którym poleciłam ten przepis wykonują go na kolację  wigilijną.Rodzina bardzo sobie to chwali.
Jest jeszcze w mojej pamięci inna wersja pieczonych ziemniaków .Jednak nieco bardziej pracochłonna.....................ale wyśmienita,bardzo  wyśmienita .Podać ?.Aha - mówicie że tak.
A wiecie co smakuje jeszcze choremu ,przeziębionemu człowiekowi ?
Bardzo mu smakują upieczone w piekarniku ziemniaki.Ale ,ale....................: upieczone z takim dodatkiem.O nim za moment.Najpierw należy obrać ziemniaki ,lub dokładnie wyszorować ,wtedy mogą być ze skórką.Powinny mieć średnią wielkość. Każdy przekroić ma pół i w każdej połówce  wydrążyć dołki [ niewielkie ] Do nich nałożyć kiełbasy  METKI , Taka najlepiej się do tego nadaje.Złożyć je ponownie i owinąć folią aluminiowa.Piec około pół godziny w dobrze nagrzanym piekarniku. Także można w prodiżu .W prodiżu  nawet jest wygodniej.Wyjąć jeden i sprawdzić,czy nie potrzeba jeszcze piec dłużej.Podawać w folii i do tego ,do popicia maślankę lub kefir,lub ,po prostu Polski ,gorący żur.To jest pyszne i smakuje każdemu ,nawet rozkapryszonej chorej osobie.
"Surówka ma być chrupiąca "............zawyrokowali chłopcy mojej koleżanki.Zatem ta, nie będzie w ich typie.
1 żółta papryka,jeden ugotowany buraczek 1 jabłko i 3  małe [ przeważnie takie są ] ogórki  konserwowe.Wszystkie składniki należy pokroić w kosteczkę ,nieco posolić ,dodać  [ koniecznie ]  1 łyżeczkę cukru i odrobinę ostrej papryki oraz 4 łyżki oleju.Wymieszać.To jest smaczne i bardzo pasuje do mielonych kotletów.

Wersja  inna [  chrupiąca ]  to :
1 papryka czerwona 1 żółta,   1 pęczek selera naciowego [nie koniecznie ] i 1 słoiczek marynowanego czosnku [jest wyśmienity ] ,ale kto nie toleruje czosnku może zamienić go  na 1 słoiczek marynowanej cebulki  i   8  łyżek ziaren słonecznika.Po rozdrobnieniu wszystkich składników [ czosnku niekoniecznie ] należy dodać soli,,cukru 1 czubatą łyżeczkę  i 5 łyżek oleju.Wszystko dokładnie wymieszać.Ewentualnie przybrać szczypiorem drobno pokrojonym ,posypując nim po wierzchu.
Obie surówki będą smaczniejsze  gdy zamiast cukru doda się miód  Jednak znacznie więcej jak cukru  [4-  krotnie więcej ].Ładnie wówczas pachną.
"Do nieba żywcem będzie wzięty,kto pozna wszystkie kobiet wykręty."polskie.
"Kobieta winna być jak herbata:słodka ,mocna i gorąca "polskie.

Oj ! - tak mi się coś wydaje,że autorami tych przysłów byli panowie.
Ja jakoś ,nijak do nich  nie pasuje.Ani się nie wykręcam,ani nie jestem słodka itd itd.Jestem doświadczająca ustawicznie kombinacji kulinarnych.A jak do tego dodam mój  obecny stan "przeziębieniowy ",to szczególnie  kombinuje .A   głównie,przy  surówkach.Bo czasem niewielka zmiana , choćby dodanie jakiegoś składnika  i już uzyskuje się inny smak.Nie mniej, wciąż  jeszcze"króluje " papryka bo jest tania ,bogata w witaminy i z powodu swojej konsystencji [chrupiąca ] idealna do surówek...........................

piątek, 11 listopada 2016

Mimo śmierci ,Norwid nie załamywał się i dalej wierzył w zwycięstwo.
Na wsi panowała ciemnota i wójt.
Franciszek Józef,oprócz kobiet,klepał także konie.
W dawnych czasach chłopi żyli dłużej niż człowiek.
Kury w zimie znoszą zawsze droższe jajka.
Oko składa się z siatkówki i koszykówki.
W tamtych, jakże bardzo odległych czasach  Polacy,tak jak i dziś byli podzieleni.Ogromną większość ,oczywiście opanowała euforia, jak opowiadali  mi rodzice.To biedni ciemiężeni,mieszkający w suterenach mieszkańcy Łodzi.To oni wyszli na ulicę.Kobiety w chustkach z  frędzlami .Pamiętam taką w domu.Była gruba jak koc ,bo zastępowała płaszcz. Płaszcz dla biedoty  był czymś nie osiągalnym.I tak otulone  ,często z dziećmi pod tą chustką "trzymały wartę " na ulicach nie dowierzając w to co się stało.Ale byli też tacy którzy opłakiwali swój los.To najprzeróżniejsi urzędnicy ,sprzymierzeńcy okupanta.Ciepłe posadki - przepadły.I co ? ,i co ? dopytywałam ojca.Przecież urzędy musiały pracować.Tak - ale teraz,   wolne stanowiska obsadzane  były Piłsudczykami ,wyjaśniał mi.Swoimi ludźmi - zatem.Ta zmiana nastąpiła ,podobno bardzo szybko.To oczywiste,że tak musiało się stać.Nie ,mój ojciec,choć legionista nie skorzystał z tego.Zbyt mocno wykiełkowało w nim ziarno żołnierza ,wojownika.Długo nie musiał na wojowanie czekać.Okazał się ,bowiem przydatny w roku 20-tym.Wspominał potem................" a było to wtedy jak szliśmy na Moskala."Ta prawda  śmieszyła moją mamę,bowiem ojciec mojego ojca,czyli mój dziadek właśnie był Moskalem,tak wtedy mówiono.Dziś powiem : był Rosjaninem.
A mnie się marzy by dziś było radośnie, kolorowo i by zamiast pochodów organizowano pikniki.Ale czy to wśród podzielonych,stale i ustawicznie Polaków jest  to możliwe ?I z tym pytaniem pozostawiam Państwa do jutra.A jutro , jak Bóg da cd. porad działkowych,bo jutro już nie będzie święta.
I, by nie zakończyć zbyt pompatycznie dzisiejszego spotkania ............humor zeszytów szkolnych:...............
Na moim balkonie powiewa BIAŁO -CZERWONA. To Święto zawdzięczam także mojemu ojcu.Już wtedy walczył . Walczył  także, prawie  każdy pełnoletni Polak.Potem opowiadał  z jaką radością rozbrajali okupantów.I na te okoliczność zamierzam ja także świętować .I  niech to święto będzie radosne ,pomimo niesprzyjającej pogody.Bo właśnie przyjechał na białym koniu Św.Marcin.

A przysłowia ? Jakież miałyby być?
"Sława przychodzi tylko do tych,którzy o niej nie marzą."mołdawskie.
"Trudniej utrzymać sławę niż ją pozyskać."polskie.
"Sława jest cieniem męstwa."łacińskie.,

czwartek, 10 listopada 2016

Humor zeszytów szkolnych................"dla zdrowotności ".
Pszczoła gryzie tyłem ,bo przód ma do zbierania  miodu.
Kasia śpiewała fałszywie ,bo miała zeza.
Nauczycielki nie uświadomiły uczniów,a przecież były do tego stworzone.
Deser może być tylko odrobinę słodki.Nikt chory na słodycze nie ma zapotrzebowania.A jak ma ,to znaczy,że  nie jest chory.Zatem dobra będzie np. galaretka owocowa,agrestowa z rozdrobnionymi mandarynkami.Ja jednak wolę galaretkę z owocami kiwi,ale niestety tego łączyć się  nie da ,bowiem owoce kiwi [podobno] uniemożliwiają stężenie  galaretki.?Więc zrobię to tak :Galaretka będzie z rodzynkami  ,a owoc kiwi pokrojony w kostkę na wierzchu ,celem przybrania.Ewentualnie,tylko ewentualnie bita śmietana  na wierzch.
I to tyle na dziś.Spytacie,a sprawy działkowe?Mam wyrzuty sumienia,że o nich nic nie napisałam,ale wybaczcie chorej.
Co do zdrowotności tego dania ,zastrzeżeń być nie może.Jak już będę zdrowa zaproponuję jako przystawkę przed obiadem.Póki co ,teraz potraktuje jako danie. : 2 duże papryki pokroiłam w kosteczkę .Dodałam do tego puszkę czerwonej fasoli ,pęczek posiekanego szczypioru,2 łyżki oleju i 3 łyżki sera "Fawita "Ma on konsystencję twarogu ,więc się da rozprowadzić  i wymieszać  z pozostałymi składnikami. Moja rada :Czerwoną fasolę dobrze jest wyłożyć na sito i przepłukać bo jest w zagęszczającym własnym  sosie.Nie tylko do tego dania z resztą.Przepłukana jest apetyczniejsza.Ponieważ ser "Fawita" jest dość słony ,soli raczej dodawać nie trzeba.To danie nie jest mdłe,jest smaczne i zdrowe.
Jeszcze pozostał deser:,A co ? choremu pożałować ?
1 kg pieczarek pokrojonych prużę kilkanaście minut na oleju  i po tym czasie dodaję 1 łyżkę mąki  oraz soli  i pieprzu, i do tego dodaję - tylko 50, lub maksymalnie 60 dkg. ugotowanej kiszonej kapusty także nieco odcedzonej.Mieszam i próbuję czy nie trzeba dosolić lub jeszcze  dodać popieprzu.To nie może być mdłe i takie przeważnie  nie jest.To jest pyszne,ale kto chce jeszcze pyszniejsze to może dodać zamiast maki łyżkę zupy pieczarkowej w proszku lub sosu pieczarkowego w proszku.I tu dopiero zgorszyła się moja koleżanka."Takie sztuczności chcesz dodać ? to ja ci proponuję do tego jeszcze frytki i Colę ".O  ! to ,to pomyślałam sobie .Frytki jak frytki ,ale pieczone w piekarniku ziemniaki ? -czemu nie.Przyjdzie jutro mnie sprawdzić,więc może tego nie zaneguje.Mam ja z nią  ! oj ! mam !Często tłumaczę ,że w moim wieku co  nie zaszkodzi ,to mnie umocni.Ona jednak nie przyjmuje tego do wiadomości.Proszę jednak ,przyjmijcie Wy ,Kochani moi Czytelnicy ,jeżeli macie osobę chora w domu ,to ona ma prawo być kapryśna i mieć dziwne apetyty.
Ale ! ale to dopiero,pierwsze danie .Na drugie ,równie dziwne wymyśliłam ;.....................
Czuje się jak biedronka na grzbiecie:ani rączką ani nóżką ,a pomimo to zmobilizowałam się by coś na te nadchodzące ,częściowo świąteczne dni przygotować,a tu taka krytyka ze strony mojej koleżanki.Przypomniałam sobie,że jak byłam dzieckiem to najbardziej wtedy gdy byłam przeziębiona smakowała mi kapusta jaką gotował moja mama.Ona robiła to tak: Do ugotowanej o odcedzonej [ częściowo z wody ] kapusty dodawała wytopione skwarki z wędzonego boczku i słoniny.A jak  nie było boczku to z samej słoniny,ale ta słonina była solona.Bo wtedy nie było lodówek ,więc by się w chłodzie [w schowku pod schodami ] dobrze przechowywała  była natarta nieco solą.Takie skwarki to zupełnie inne skwarki jak ze słoniny nie solonej.Gdy się wytopiły ,dodawała obowiązkowo 1 łyżkę mąki i to było dodawane do kapusty w której jednak pozostało trochę wody  i od tej wody i tłuszczu robiła się zawiesista Ojciec mój mówił,że to" kapusta z poślizgiem".Być może podnosiła poziom cholesterolu ,ale kto wtedy o czymś takim słyszał.Łyżeczka świeżo mielonego pieprzu wieńczyła dzieło.Mnie przyszło jednak żyć w innych czasach i  - niestety i widmo cholesterolu  powoduje ,że kombinuje,kombinuje,by nie  mieć wyrzutów sumienia po zjedzeniu  w ten sposób przyrządzonej .Zatem robię ją tak :....................
"Chłop chce być szlachcicem,szlachcic chce być królem."polskie.
A ja chcę być zdrowa.Właśnie wróciłam z kuchni,bowiem z powodu tej infekcji jesiennej nie mam apetytu na powszechnie spożywane potrawy.Wymyślałam zatem i wymyślałam  co by  mi smakowało,a moja koleżanka spytała mnie ,czy to tylko o tę chorobę chodzi.Bo jeżeli o tę ,to lekarz pierwszego kontaktu mnie wyleczy ,ale  z tą drugą ,którą ona podejrzewa ,to  dobrze by zobaczył mnie pewien lekarz specjalista.Bo kto to słyszał  by takie coś co ja sobie przygotowałam  i to na następne dni też, nazywać obiadem.Ale ona nie wie jakie ma się apetyty w takim "wirusowym "stanie.Smakuje tylko to co słone,kwaśne i pieprzne.
No -  i proszę powiedzieć czy to jest takie dziwne,to co przygotowałam ? 

środa, 9 listopada 2016

 Teraz pozwólcie na humor  z zeszytów szkolnych:
W lesie należy zachowywać się cicho ,bo echo roznosi.
Trójdźwięk składa się z trzech klawiszy.
Lato spędzę w górach u kuzynek,z których zejdę po wakacjach.
Chyba,kilka dni temu pisałam ,że jak wystąpią przymrozki ,a wystąpiły ,można krzewy obsypać u nasady i radziłam także by była to dobra ziemia ogrodnicza.Ale ,dla czego potrzebne im  to jest,tum krzewom kopczyki?Bo jeżeli krzew częściowo przemarznie to nie jest problem.Problem byłby wtedy gdyby przemarzło miejsce  uszlachetnienia,znajdujące się w samym środku .W tym miejscu,które okrywamy.I to cała prawda.
Każda,absolutnie,każda roślina ,czy to posiadająca rozetę liści na powierzchni ziemi,czy bulwy,czy cebule pod jej powierzchnią w okresie ,gdy ustaje wegetacja szczególnie są podatne na choroby i to głównie pochodzenia grzybowego,co jest oczywistą oczywistością [cytując klasyka ] ,bo przecież jesienie ,a ostatnio i  zimy w wilgoć obfitują. Zatem ,często okrycie może zaszkodzić bardziej jak jego brak.
I - zupełnie nie martwcie się Kochani o  cebule tulipanów.Bo tam skąd się wywodzą ,tam dopiero są mrozy.Nie, nie myślę o Holandii.Holandia jest tylko ich producentem.W stanie dzikim  są to rośliny stepowe i tam można je spotkać np, w Kazachstanie.A nasze zimy w porównaniu do kazachstańskich to pikuś.Wydawałoby się,że to wszystko co miałam do przekazania,ale nie.Jeszcze nie.Muszę bowiem na coś zwrócić uwagą, na często powtarzający się błąd przez działkowców.Otóż i on...............Nie należy,nigdy okrywać  PEONII.A już absolutnie jej liśćmi.Bo w następnym sezonie możemy się spotkać z  szarą pleśnią ,która poraża pąki kwiatowe uniemożliwiając kwitnienie.Zatem ,powtarzam jeszcze  raz :PEONI NIE OKRYWA SIĘ NA ZIMĘ.

 A róże ,co z różami ?
Okrywać : te które niedawno [2,3 tygodnie temu ] zostały posadzone.Ewentualnie tylko te.Ale jest pewien problem.Wszędzie,absolutnie,wszędzie podaje się,że to czym okrywamy winno być suche.Konia z  przysłowiowym rzędem  temu kto potrafi zadaniu  sprostać.Nie, nie ,żadne liści,ani nawet suche siano nie załatwią sprawy .Bo ta suchość zginie po pierwszym deszczu.To czym okrywamy nie powinno nasiąkać wodą.Jest taka roślina,jest....................: to słoma .Po niej każda woda spłynie jak po przysłowiowej kaczce i to ona pozostanie do wiosny sucha.Jednak zdobycie jej,może okazać się kłopotliwe.No- dobrze ,spytacie a czemu właściwie to takie ważne by to okrycie  było suche?
Okrywać ,czy nie okrywać.?Pewna osoba zorientowana w temacie stwierdziła............."Coraz mniej jest roślin które okrycia wymagają."Widząc moje zdziwienie ,poprawił się .............."Właściwie,to coraz łagodniejsze są zimy."I z tym się zgadzam w całej rozciągłości.Bo - chociażby ,czosnek .Jego ząbki posadzone  zostały miedzy połową września a połową października i w tej chwili już się dobrze ukorzeniły.Już zdążyły to zrobić ,bo nie przeszkodził im w tym mróz.A przecież wiadomo,że każda roślina lepiej przetrwa zimę jak się zdąży ukorzenić.Nie tak to wyglądało onegdaj.Onegdaj  niejednokrotnie o tej porze gleba już była zmarznięta.I w związku z tym ,w starych publikatorach można spotkać poradę,że  ząbki czosnku należy okryć jakąś suchą roślinnością. Nikt tego teraz nie robi.Ale wracając do roślin ozdobnych,wieloletnich to jest bylin.Okrywać czy nie?- powtarzam pytanie ,a jeżeli okrywać to które?.........................
"Czas - skarb dla tego,kto zna jego cenę."hiszpańskie
                          i jeszcze takie:                                      
"Czas zrobi z ziarnka jęczmienia kufel piwa."łotewskie.
No - jakoś się zwlekłam  z pościeli,ale na jak długo ,nie wiem.Zdecydowanie bardziej odpowiada  mi pozycja horyzontalna.   Kaszel pomimo usilnych moich działań ,niestety jest .Ale  tak być musi ..Zrobiło się pogodniej ,zatem może niektórzy z Państwa  udadzą się na działkę.A tam trzeba by zrobić też porządek w kwaterze rekreacyjno -kwiatowej.Moje obawy dotyczą przygotowania do zimy ...............szczególnie bylin.

wtorek, 8 listopada 2016

ZUPA PIWNA :
============
Półtora litra piwa zagotować pod przykryciem,aby nie zwietrzało i zaprawić pół litrem kwaśnej śmietany z drobiną mąki,zagotować i wsypać cukru do smaku.Wlać do wazy kipiącą na pokrajany w kostkę ser twarogowy.
Co tu zmieniłabym ?Ser podsuszyłabym pokrojony dzień wcześniej , a zamiast cukru posłodziłabym miodem.
I to tyle na dziś.Wybaczcie chorej.

Z powodu niedyspozycji, nie jestem pewna czy tego już nie pisałam?
Idzie zajączek lasem i kuleje na jedną nogę.Spotyka go drugi zajączek i pyta:
-Co się stało ?
- Myśliwy.
-Postrzelił ?
-Nie............nadepnął.
 Ta zupa może by mnie wyleczyła? a z  pewnością rozgrzała i do tego robi się ja w lilka minut:
Ponieważ przepis przytaczam w oryginale,niektóre sformułowania mogą być niezrozumiałe.Wszak pisano tę książkę ponad 100 lat temu.Zatem :
ZUPA FRANCUSKA Z PARMEZANEM.
=================================
Ugotować rosół z mięsa zwykłym sposobem.Przed wydaniem do wazy włożyć 4 łyżki  ugotowanego,zielonego groszku i 4 łyżki ryżu ugotowanego na sypko,oraz następujące pulpety:Kawałek cielęciny lub piersi z kury i 1 rozmoczoną w mleku i wyciśniętą bułkę przekręcić w maszynce do mięsa,dodać łyżkę masła rakowego i dusić na wolnym ogniu pół godziny.Gdy przestygnie,posolić,wbić dwa surowe żółtka i wymieszać dobrze i robić z tej masy pulpeciki tarzając je w mące.Ugotować w posolonej wodzi a gdy wypłyną,co jest dowodem,że ugotowane wyjąć łyżką druszlakową  [tak jest napisane,  druszlakową ] do wazy i zalać wszystko rosołem.Na stół podawać osobno utarty parmezan.

To  może być dobre ,ale mnie aż korci  skrócić czas przygotowania .Szczególnie ,samo,przygotowanie pulpetów.Przecież mogą być z  mięsa na którym gotowano rosół.Ale widocznie  nasi przodkowie lubili sobie utrudniać życie,a może się mylę,może to jednak jest inny smak?
"Gdy stoisz na drodze,nie szukaj szerszej; gdy masz kęs chleba nie rozglądaj się za pierogami."karaimskie.
A  ja właśnie się rozglądam,bo z powodu tej jesiennej infekcji sama  nie wiem co bym zjadła.Bo człowiek chory,to człowiek marudny.I wicie co ? Sięgnęłam do mojej  starej książki kucharskiej i  "padło " na :ZUPĘ FRANCUSKĄ Z PARMEZANEM. Aby  ją ugotować ,to należy być zdrowym.Że też tamtym,gospodyniom chciało się  coś takiego sporządzać.Zatem tylko podam ten przepis jako ciekawostkę ,a sama ugotuję ogórkową ,bo przy wszelkich stanach zapalnych  błony śluzowej  w gardle i nosie ,ma się ochotę na coś  kwaśnego.Gdy byłam dzieckiem to po kryjomu wyjadałam  korniszony ,które stały w kamiennym ,dużym garnku i kto by się doliczył,czy ich ubyło,czy nie?

poniedziałek, 7 listopada 2016

Nie  mogę sobie odmówić przekazania  pewnych spostrzeżeń.Być może pomogą Wam,drodzy moi Czytelnicy  uporać się z tym co Was męczy.  Nie dotyczy to spraw działkowych .Zaznaczam,że to bardzo osobiste wyznanie.Otóż   - kiedyś zmuszona byłam zrezygnować z tego co lubię i  co sprawiało mi ogromną przyjemność.A to,w wyniku działań pewnych osób.Jak to bolało nie będę teraz pisać.Z biegiem czasu  ,nie bo, właściwie natychmiast przebaczyłam im wyrządzoną krzywdę,w myśl zasady,by nie spadł mi poziom  hormonu szczęścia tj. endorfiny.Przed chwilą obejrzałam bardzo ciekawy dokument o pewnym człowieku który uważał się za króla ,bowiem zasiadał na Wawelu w latach 40,tych.Oczywiście jako okupant.Ten czas jednak się skończył ,a trzeba zaznaczyć,że był to bardzo okrutny "król".Spotkała go zasłużona kara w procesie przeciw ludobójstwu.Kara adekwatna do czynów.I wiecie co ?Nie spodziewałam się kary,dla tych co mnie skrzywdzili.Nie - nie myślałam o tym  i zupełnie niespodziewanie dziś właśnie ................zobaczyłam............................ i to to co widziałam nie może im się podobać.Taka maleńka kara..Tak tylko kareczka.Nie czekałam,a jednak jest.I teraz myślę sobie jak to historia pomaga zrozumieć teraźniejszość.I to tyle.Może zagmatwałam  nieco,ale pisałam to w emocjach.Gdy ktoś Was skrzywdzi pomyślcie sobie................"dobrze,że to mnie skrzywdzono a nie ja skrzywdziłam ",bo kiedyś czas rozliczeń ze sobą przyjdzie.
Zanim pójdę sobie chorować.......................jeszcze :
Myśliwy celuje do zająca i mówi do stojącego obok gajowego
- Ten zając może już szykować testament !
- Strzela i  pudłuje.Zając znika w zaroślach.
- Niech pan się niemartwi pociesza go gajowy - na pewno pobiegł z testamentem do notariusza.
W grudniu należy chronić drzewa od mrozu.Nie koniecznie chochołami ,choć to zabronione nie jest.Tylko skąd wziąć słomę na owinięcie drzew jak ona nie jest taką słomą jak onegdaj.Nie ustawia się wszakże snopków  po skoszeniu.Ale dla chętnego nic trudnego.Od wielu lat przyjęło się zabezpieczać drzewa przed mrozem w dwojaki sposób.Młode ,kilkuletnie owija się,jakimś materiałem nie hamującym dostępy powietrza,byle  nie były to szmaty,bo nasiąkają wodą  i długo będą mokre ,lub zlodowaciałe ,co szkodzi drzewom.No - także  nie folia ,bo ogranicza dostęp powietrza ,a w zimie także  kora drzew oddycha .Ale,może to być folia perforowana sprężynująca  i zabezpieczenie taką jest dopuszczalne i łatwe ,bo tylko należy nią owinąć [samo się to robi ]  ,bo sprężynuje  i drzewko zabezpieczone.Jest dostępna w handlu.Na terenach gdzie pojawiały się myszowate należy dokładnie owinąć pień młodych drzewek tuż przy ziemi,bo tam najczęściej do młodej kory te gryzonie się dobierają. I to można zrobić już teraz.Natomiast starsze egzemplarze drzew ,takie kilu nastoletnie którym kora się zestarzał i jej myszowate nie ogryzą należy tylko zabezpieczyć od działania promieni słonecznych na pociemniałą ,stara korę.Pociemniałą to znaczy taką  która swoim, tym ciemnym kolorem pochłania promienie słoneczne.A one w zimie są niepożądane. Trzeba zatem bielić pnie  by promienie się od nich odbijały.To jednak nie teraz .To za wcześnie ,bo wapno zostałoby zmyte.Często tak bywa jak zima jest deszczowa .Wtedy bielenie należy powtórzyć.Teraz można  sobie przygotować  wapno do bielenia by użyć je w stosunku 1 część gaszonego wapna i 8,lub 9 części wody.Obserwuję ostatnio ,że na pniach drzew pojawiają się grzyby o różnym kształcie i kolorze , pasożytują jak każde gvrzyby  i usytuowane są najczęściej od strony północnej .W związku z tym proponuje to przygotowanego wapna dodać jakiegoś preparatu grzybobójczego: np .Miedzianu, lub Sylitu.Na pięć litrów można dodać 1 łyżkę.Nie będę już wspominać o tym,że dzień winien być bezdeszczowy ,bo jest to oczywistą oczywistością.
Gdy spadną wszystkie liście z drzew wówczas widzimy dokładnie jak wyglądają  ich korony.I już teraz możemy zaplanować cięcie, tj prześwietlenie ich.Jednak  TYLKO  ZAPLANOWAĆ.W chwili obecnej jakiekolwiek prześwietlanie spowoduje  pojawienie się chorób,przeważnie pochodzenia grzybowego bowiem warunki są sprzyjające ,bo panuje duża wilgotność i o tej porze więcej jest w powietrzu ,w kroplach deszczu itp zarodników chorób grzybowych,.Dopuszcza się tylko likwidowanie WILKÓW .Z resztą o każdej porze roku można to robić.Wilki to cienkie gałązki wyrastające pionowo.Przeważnie mamy z nimi do czynienia  jak  wiosną wycięto  grubsze  i ,znaczniejsze gałęzie.
Spełniam złożoną wcześniej obietnicę,zatem jakie  i kiedy winny być wykonane prace w sadzie jeszcze tej jesieni.Spieszyć  się nie należy,nie  ma takiej potrzeby ,ale wiedzieć można już teraz.Od czego proponowałabym zacząć?.....................
"Kto nie ma długów,jest bogaty.Kto nie choruje jest szczęśliwy."
Długów  nie  mam,a bogata  nie jestem,ale  jestem chora,więc nieszczęśliwa.Jakaś jesienna infekcja górnych dróg oddechowych  mnie dopadła.Siedzę zatem w domu ,bo leczę  się czosnkiem z mlekiem i masłem.To taki prosty ,a skuteczny sposób:  4 ząbki czosnku łyżka masła i szklanka gorącego mleka.Nawet 3 razy dziennie.Czosnek oczywiście przeciśnięty przez praskę.By to było "zjadliwe" dodaje odrobinę soli.Mleko winno być bardzo gorące,by ta wysoka jego temperatura doprowadziła do intensywniejszej pracy błony śluzowej  dróg oddechowych.A jak się to stało,że się stało ? Po prostu  , ostanie dni  ze zmęczeniem,kłopoty z zasypianiem i pewna osoba 
"siejąca " wirusami na lewo i prawo.Zatem co ? Zatem zostały spełnione warunki  do skutecznej infekcji.Czego Państwu nie życzę.