sobota, 7 listopada 2015

Już wiele,bardzo wiele warzyw jest: HETEROZYJNYCH .A co to takiego?To odmiany tworzone zawsze z dwu różnych odmian i z tego powodu pobrane nasiona zupełnie się nie sprawdzą.Nie będą powtarzały cech rośliny macierzystej tj. tej z których były pobrane.I tak np :pomieszano jakieś dwie odmiany  ogórków w taki sposób,że posiano je w szklarni i ręcznie przenoszono  pyłek z jednej na drugą.Może teraz jest to jakoś usprawnione.Nie wiem.Szklarnia musiała być zamknięta by jakiś owad nie przyniósł niepożądanego  pyłku.I po co to wszystko spytacie.?A po to w wyniku tej krzyżówki uzyskać wyższe plony.I tak np. odmiana ogórka Polan F1  [ to F1  , oznacza że są heterozyjne ]To ta odmiana której Państwu nie polecam,bo choć uzyskuje się z niej wysokie plony,bardzo wysokie i wyrównany wzrost owoców,bez przerastania i żółknięcia ,jednak wymaga oprysków i tu znowu okazuje się,że coś za coś.Jest bowiem najbardziej podatny na groźną chorobę niszczącą rośliny szybkościowo o nazwie MĄCZNIAK RZEKOMY DYNIOWATYCH.To odmiana dla plantatorów nie amatorów.I to z niej nie należy pobierać nasion.Także jest wiele odmian pomidorów i papryki HETEROZYJNYCH i kupując rozsady tychże nie wiemy czy przypadkiem takie nie są.Bo informacja była zawarta na torebce z nasionami pod postacią oznaczenia F1.Zatem,niech nie będą zawiedzeni ci którzy pobrali nasiona z rośliny rewelacyjnej i.................nie wyszło.
Spotykam się często z takimi "praktykami".Działkowicz zadowolony z plonowania np. papryki czy pomidorów wybiera z owoców nasiona i je suszy w celu dalszego rozmnażania tej właśnie odmiany ,bo była pod każdym względem rewelacyjna.Oczywiście owoc przeznaczając do konsumpcji,a to BŁĄD.Jeżeli chcemy pobrać  i mieć prawidłowe nasiona,to należy owoc tak długo przechowywać aż zwiędnie i częściowo się skurczy i nieco podeschnie.Bo o co chodzi spytacie?Chodzi o to by wszystkie siły,cała witalność znajdująca się w owocu "spłynęła "do nasienia,przy założeniu,że chcemy z tego nasienia uzyskać zdrową krępą  [ nie wybiegniętą ] roślinę.Zatem jak piszę czasem,coś za coś.Z tego też powodu nasiona strączkowych [także pachnącego groszku} ale fasoli szczególnie,należy nie wyłuskiwać zbyt wcześnie,ą najlepiej wcale,przechowując je do momentu siewu w strąkach.

Jeżeli chodzi o pozyskiwanie na tak zwaną "własną rękę"nasion to istnieje pewien problem i o nim należy wiedzieć.Zatem.............
Deszcz jest bez wątpienia potrzebny ,oczywiście do pewnego momentu.Do momentu zamarznięcia  gruntu.Czasem bowiem jest tak,że po iluś dniach mrozów przychodzi odwilż i,wtedy padający deszcz spływa po powierzchni gleby,nie wsiąka w nią,a z reszta po mrozach kończy się wegetacja wszystkich roślin więc i tak nie byłby potrzebny.Nawet drzewa już całkowicie i bez reszty  nie"idą spać:"Bo jeszcze teraz jeszcze  w niezamarzniętym gruncie "pracują" nad powiększeniem korzeni i oczywiście ten deszcz jest im w tej pracy bardzo pomocny.Dotyczy to także krzewów  owocowych i ozdobnych,że już nie wspomnę o winorośli,która z tytułu swojego późnego przecież owocowania ,do tej pory zawiązywała plon na następny sezon,a właśnie teraz wzięła się  za powiększanie masy korzeniowej i to tych korzeni włośnikowych,tych ,które dostarczają  pokarmu,tych tuż pod powierzchnią gleby.I z tego należy domniemywać,że przyszłoroczny plon winorośli będzie obfity bo krzewy miały na wszystko czas,a to jest szczególnie ważne dla tych późno owocujących,bo inne  drzewa i krzewy zawsze zdążają - no może za wyjątkiem Węgierki i gruszy Konferencji.Deszcz jest potrzebny właśnie teraz wszystkim warzywom polonowym,takim jak kapustne,np jarmuż kalarepka kapusta Brukselska i Pekińska.Dzięki deszczowi nie będą łykowate..................ale uwaga na ożywione wilgocią ślimaki.Jeszcze nie całkiem "poszły spać".Stosowny preparat ,być może będzie potrzebny ,lub choćby w jakimś płytkim naczyniu piwo,którym to "zapiją się na śmierć",tak je lubią i co do tego ,zgadzam się z nimi,też lubię,no ale nie do tego stopnia co one.Może najmniej z deszczu o tej porze skorzystają rośliny cebulowe takie jak tulipany,hiacynty ,szafirki,lilie orientalne i inne.A już zupełnie nie przyda się deszcz kosaćcom, tj irysom .Może nawet spowodować pojawienie się plam na liściach,które w takim przypadku należy wyciąć.No - ale jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził,mówi przysłowie.Ponieważ ,podobno grudzień będzie bezśnieżny to dobrze by choć w listopadzie gleba zgromadziła nieco wilgoci,którą "odda" wiosną.
A miałam pisać krótko i co?

No to jeszcze o nasionach.

"Deszcz poranny,gniew panny i taniec starej baby - niedługotrwałe.".No - zobaczymy jak sprawdzi się to przysłowie,bo właśnie  rano zaczęło padać.A co do deszczu,to jak on się ma do gleby na działce.?Jest teraz potrzebny czy nie,a jeżeli jest to jakim roślinom?

piątek, 6 listopada 2015

|Ten przepis już kiedyś podawałam,ale wiecie co?Odpowiednia konsystencja ciasta zależna jest od mąki,zauważyłam to,zatem teraz napiszę tak:

4 szklanki mąki [ i 1 szklankę mąki pozostawić do ewentualnego dodania ]
8 żółtek
półtorej szklanki cukru pudru
pół kilograma masła
4 łyżeczki proszku do pieczenia.

Wszystko jednocześnie mieszamy.Masło winno być ogrzane,no i może trzeba będzie dodać tę trzymaną "w odwodzie" szklankę mąki,Moja mama,która ten przepis otrzymała od swojej mamy a mojej babci zawsze upominała mnie."Pamiętaj  ,że jeżeli ciastka mają być bardzo kruche,nie  należy dodawać nigdy całych jaj, i masło winno być dobrej jakości i zarabiać należy bardzo krótko i dać to do lodówki do następnego dnia".Onegdaj,za czasów mojej babci wystawiano je do piwnicy lub dawano na lód bo takowy bywał odpowiednio przechowywany z rzek lub stawów.Jeszcze ja pamiętam taki u miejscowego rzeźnika .Okryty był piaskiem i trocinami,grubą warstwą.Mama znając moje zwyczaje,że lubię modyfikować przestrzegała mnie przed tym,ale nie wiedziała,że i tak będę coś zmieniać i np,niedawno w,rozwałkowane ciasteczka robione szklanką  powciskałam przed pieczeniem  rodzynki a wczoraj dodałam 15 dkg.migdałów w płatkach.A jeszcze kiedyś nie dodałam cukru ,tylko orzeszki ziemne solone i był to dodatek do czystego czerwonego barszczu.Mówię Wam Kochani,to................... pychota .Tylko nie należy ich zbyt mocno podpiec,tylko lekko zrumienić i pomóc sobie stosując specjalny papier do pieczenia ciast,by wyłożyć nim  blachy.Wówczas nie potrzeba smarować blach tłuszczem.

No - i znacznie przekroczyłam planowany czas i być może Was zanudziłam?
O co chodzi z tymi strączkowymi?Ano - chodzi o to,że jeżeli są to nasze wysuszone znajdujące sie w strąkach nasiona,to nie wiemy,czy przypadkiem jak rosły na działce nie pojawił się STRĄKOWIEC,GROCHOWY,BOBOWY,CZY FASOLOWY.Ten niewielki żuczek składa jaja na ziarnach przekłuwając pokrywę strąka  w trakcie rośnięcia i to jajo sobie tam jest i nie przeszkadza  mu że i strąk i nasiona w nim są absolutnie suche.Jajo czeka na czas swojego wylęgu,które ma miejsce w listopadzie,lub grudniu,lub styczniu,lub lutym,.................ale,ale,...........jak będą ku temu warunki.A jakież to mają być warunki?Ma być ciepło 12,do 20 st.A dzieje się tak  wtedy gdy suche ziarna np. grochu,czy fasoli przechowuje się w domu w kuchni.Kiedyś "ratowałam" pewną osobę bo żuczki chciały ją zjeść."Rozeszły" się po całej kuchni a ona nie wiedziała skąd się biorą.Nawet zakleiła ,co jest niedopuszczalne,otwory wentylacyjne.Natychmiast rozpoznałam wroga i źródło wylęgu,a ponieważ trwało to jakiś czas to niektóre ziarna fasoli , przypominały ser szwajcarski.Po likwidacji strąkowca w kuchni,zapanowała radość,a ja pomyślałam sobie"jak niewiele czasem do szczęścia jest  nam potrzebne."No dobrze,dobrze ,i już słyszę pytania,"ale co z tymi jajami co się nie wylęgły,bo strąki były przez te cztery miesiące w roku przechowywane w chłodzie,a nawet i mrozie,choć  to nie konieczne.Jaja te,nie natrafiając na możliwość kontynuacji gatunku ,usychają i odpadają od ziarna.A my mamy pewność ,że wiosną będziemy wysiewać "czyste" nasiona.Aha ! strąkowiec może też pojawić się w kupnych i przeznaczonych do konsumpcji ziarnach grochu niełuskanego,czy fasoli.A jak się to zauważy,na samym początku żerowania strąkowca,można jeszcze feralny zakup uratować?Można.Należy wsypać je do miski z wodą i "wyłowić" te które pływają po wierzchu,bo one są porażone szkodnikiem.Pozostałe wysuszyć i dobrze będzie "przegrzać je w piekarniku  lub po wysuszeniu przechować przez dwa tygodnie w zamrażalniku.

I co ? i myślicie Kochani,że to koniec tematu .............nasiona?............nie,ale cd .jutro,bo jeszcze dziś obiecany przepis na kruche,bardzo,bardzo kruche ciasteczka.
Nasiona,np. jednorocznych roślin ozdobnych,takich co to wysiewa się wiosną,lub nasiona warzyw,mogą jeszcze posłużyć  do wysiewów w następnym sezonie,pod warunkiem,że są w oryginalnych opakowaniach i można dowiedzieć się jak długo jeszcze będą miały zdolność kiełkowania.Czy przypadkiem nie są przeterminowane?I tu ,w tym momencie informuję,że wiele,bardzo wiele,można jeszcze wykorzystać....................no - ale nie cebulowe tj,nasiona szczypioru ,cebuli,czy porów. Ich  żywotność jest bardzo krótka,przeważnie jedno sezonowa,czego nie można powiedzieć o  pomidorach i papryce,że już nie wspomnę o dyniowatych tj dyni cukinii patisonie,kabaczku i ogórku.Ten ostatni zachowuje zdolność kiełkowania [prawidłowo przechowywany].................wiecie ile sezonów.?......................nawet 12.To rekordzista.Niewykorzystane nasiona można pozostawić na działce w domku pod warunkiem,że nie będzie tam zimą wilgoci,co jest,przeważnie nieosiągalne.Winny jednak być schowane do metalowego lub szklanego opakowania,by ochronić przed myszami.Zatem ,może lepiej zabrać je do domu.? Ale,ale nie wszystkie.STRĄCZKOWE NIE.

A o co chodzi z tymi strączkowymi,zapytacie,być może?




W prawdzie pisałam o tym wcześniej więc dziś w formie ,tylko, przypomnienia.Zima,czy chcemy tego,czy nie,jednak przyjdzie ,a z nią krótkie dni i dużo ,niestety,dużo godzin bez naturalnego światła.Zatem wieczorami mogą pojawić się nie pożądani goście.Im bardziej będą zabezpieczone przed nimi pomieszczenia na działce,tym bardziej będą kusiły,by się tam dostać ..........."bo,co też może być w środku"?A w środku nie powinno nic zostać co stanowi jakąś wartość ,nawet sekatory.W takiej sytuacji proponuję udostępnić wzrokowo, ocenienie wnętrza złodziejowi,przez nie zasłonięte okna.Czasem ,bowiem,szkody powodowane włamaniem są znaczniejsze jak przedmioty wewnątrz.Także proponuję poodkręcać krany,te na zewnątrz  i końcówki na wężach do wody.

A co z niewykorzystanymi nasionami?
Dziś o  takiej treści fińskie przysłowie:"Bezpieczeństwo osiągniesz,nie wznoszeniem ogrodzeń,ale otwieraniem bram.".I w związku z tym.................

czwartek, 5 listopada 2015

A teraz Kochani idę zarobić ciasto na kruche ciasteczka  [  bardzo,bardzo kruche  ] i musi postać do jutra w lodowce.A jutro obiecuję,że już będzie o sprawach działkowych..........no, może tylko przepis na te ciasteczka.
Kapusta kiszona podawana na dwa sposoby.Pierwszy sposób,to po prostu kapusta z grochem okraszona pysznym zielonym olejem,tłoczonym na zimno.Danie Polakom znane.Ja je zmodyfikowałam i już nie dodaję do ugotowanej kapusty [1 kg.] 40 dkg ugotowanego grochu,tylko 4 "  zupy grochowej tej bez grzanek,choć ja lubię też z grzankami.To danie robi się samo.Sama gotuje kapusta i cała praca to tylko wymieszanie z dodatkiem i jakąś okrasą.Nabiera lepszego smaku po dodaniu majeranku [1 łyżka ].

Drugi sposób przyrządzenia  kapusty postnej to dodanie do niej suszonych grzybów oddzielnie ugotowanych i zagęszczonych mąką i oczywiście ,okrasa z oleju.A ja zmodyfikowałam to tak:Do 1 kg kapusty dodaję 1 kg. usmażonych i doprowadzonych do zrumienienia [trochę to musi potrwać] pieczarek,na koniec 1 łyżka mąki sól i świeżo mielony pieprz ,do smaku i to wszystko dodaję do kapusty i  łącze................pycha.

Sycące a nie mięso.
W czasie postów w moim rodzinnym domu był wielki garnek kamienny z marynowanymi śledziami.A wtedy do wyboru były śledzie Uliki Matiasy Pocztowe i inne których nie pamiętam Do marynowania najlepsze były Pocztowe,bo duże i nie rozpadały się w occie.Uliki ,bardzo delikatne,tylko do oleju z cebulką .Stały w dużym słoju w chłodzie. Marynowane ,z ogromną ilością cebuli,która nie wiem czemu była parzona,a ocet woda i cukier posiadał duże ilości przypraw,takich jak liść laurowy,ziele angielskie kolendra [nie wiem czemu dziś nie używana] pieprz w ziarenkach , o którym ojciec mówił "taki cały nic nie daje ,szkoda go,należało dodać tłuczonego z moździerza ".Mama jednak wiedziała swoje.W tym garnku było około 8 kg śledzi.Stopniowo ubywały.Podawane do obiadu ,do ziemniaków w mundurkach,były wyśmienite,a ziemniaki po obraniu ze skórki kraszone były śmietaną z odrobiną cukru,co łagodziło całość dania.Muszę jednak nadmienić ,że śledzie były w całości.O czymś takim jak filety,nikt wówczas nie słyszał.I jadało się je przeważnie ,krojąc tylko na kawałki,bowiem od octu ości zmiękły i jakby ich nie było.To bardzo lubiłam,natomiast.............

Śledzie solone ,wymoczone, i smażone ,o te już nie.ale jeszcze były takie dania jak...............
Coraz częściej słyszę o szkodliwości mięsa.Czy nie za dużo go spożywamy?Czy nie za rzadko stosujemy zamienniki.I wówczas przypomina mi się moje dzieciństwo i posty w każdy piątek i posty przed Wielkanocą i przed Bożym Narodzeniem.Ten pierwszy to Wielki Post ,a ten drugi to Adwent.No i w tym czasie,żadne mięsko,żadne mięsko Kochani,żadne nie było jadane.Ale za to jak po tym smakowała szynka i kiełbasa,bo to chyba jest tak,że lubimy niedzielę ,bo na nią czekamy  sześć dni,a gdyby tak była jedna za drugą............no nie wiem czy cieszylibyśmy się.A jeżeli chodzi o cieszenie,to ja się cieszę,bo niejednokrotnie polecałam właśnie warzywa,właśnie surówki .

A jakie to postne dania przyrządzała moja mama?

środa, 4 listopada 2015

Paproć,paprotka,to taka zwykła ,popularna roślina doniczkowa a potrafi zrobić nam niespodziankę,nagle usychając.Pomijając fakt starzenia się tej rośliny ,przyczyn może być kilka.Na proces starzenia jest rada.Przesadzenie ,do większej doniczki,zapewniając jej paprotkową a więc kwaśną ziemię.Nie jakąś tam,ale kwaśną,wszak to roślina z lasu,a wszystko co z lasu winno mieć leśną ziemię,zatem kwaśną,bo taka w lesie jest.Przesadza się tylko wczesną wiosną [marzec,kwiecień].No i załóżmy,że to jest spełnione , a jednak roślina uschła...............bo być może ustawiono ją w przeciągu,lub pomalowano ściany toksyczną  [ nie tylko dla Paproci ] farbą,lub była zbyt intensywnie podlewana,szczególnie w zimie ,gdy przechodzi niewielki,ale jednak spoczynek.Lub nie była spryskiwana ,a powietrze suche.I jeszcze ..................bo jest przestawiana odwracana itp,a tego także nie lubi.No i proszę,to druga chimeryczna roślina o której należy wiedzieć tak dużo prawie jak o Peoni.

Ale rosnące na działce paprocie systematycznie już w sierpniu zasychają ,bo kończą swoją wegetację w danym sezonie i tym nie należy się martwić.Dobrze jest jednak zapewnić im miejsca zacienione i także kwaśną glebę.
Aby być zadowolonym z Peoni,należy wiedzieć jakie ona lubi stanowisko.Otóż nie kocha drzew i to nie tylko rośnięcia pod nimi ,ale także ich bliskości."No - niech sobie rosną ,ale co najmniej 3 metry ode mnie".............tak Peonie głoszą swoją niechęć.I nie jest im wszystko jedno kiedy się je sadzi lub przesadza.Nie może to być wtedy ,kiedy nam pasuje,kiedy mamy czas,..............no,chyba,że  nie zależy nam na ich kwitnieniu.Lubią by robić to w drugiej połowie sierpnia ,a zupełnie,absolutnie nigdy wiosną,bo Wiecie co?............one są mściwe i szybko ta złość na nas im nie przechodzi za to wiosenne sadzenie,bo przez dwa, trzy , lata nie kwitną.Zatem ,termin sierpniowy,tylko wchodzi w rachubę,tylko w sierpniu przesadzamy stare ,lub sadzimy nowe.Dołek ,nie co ja piszę jaki tam dołek?..............to ma być dół ,który należy wypełnić obornikiem,kompostem ,lub substratem torfowym.A najlepiej wszystkim po trochu.I może tego być nawet wiadro.Bo Peonie są bardzo,ale to bardzo żarłoczne.Po takim nawożeniu,w stosownym czasie......................sierpniowym w następnych sezonach będą wyglądały jak ogromny bukiet,tyle będzie kwiatów.Co robić i kiedy i,jak nawozić gdy już rosną.To bardzo prosta sprawa.Na przedwiośniu   [koniec lutego,marzec],bo Peonie wcześnie rozpoczynają wegetację posypujemy je sproszkowanym obornikiem,licząc dwie szklanki na roślinę.................,ale przypadkiem nie kurzakiem,tylko obornikiem sproszkowanym bydlęcym.Nie kurzakiem bowiem to  jest tylko nawóz azotowy co daje wzrost,nie kwiaty ,skrótowo to ujmując i jeszcze ma właściwości parzące.Coroczna dawka obornika na przedwiośniu ,załatwi sprawę kwitnienia,ale coroczna,koniecznie.Ponieważ zbliżamy się nie ubłagalnie do zimy, proszę przypadkiem nie okrywać niczym Peoni,a już jej własnymi liśćmi ,zupełnie,absolutnie   NIE   bo w nich może być choroba,mogą być zarodniki szarej pleśni ,w następstwie której paki kwiatowe w najbliższym sezonie nie rozwiną się,padną od tej choroby pokryte szarym  pylącym nalotem.Gdyby u Państwa wystąpiła ona wcześniej,może się powtarzać.Łatwo jest tę chorobę zwalczyć,podlewając rozpuszczonym w konewce w wodzie preparatem niszczącym szarą pleśń.Ostatnio był to Sumileks,ten sam którym opryskuje się kwitnące truskawki,też przeciw tej chorobie.Kończąc temat.................apeluję,nie okrywajcie Peoni,bo one tego absolutnie nie potrzebują,a pod warstwą okrycia namnożą się choroby grzybowe.

I wiecie co?...........nie przypuszczałam,że tyle napiszę o Peoni,ale są takie rośliny,co to trzeba "ich słuchać" i do nich zalicza się także nasza popularna ,tak samo popularna jak i Peonia w ogrodzie Paproć w domu.
"Baba bez brzucha,jak garnek bez ucha."Bardzo stare to przysłowie,bo teraz baba nie lubi mieć brzucha.Ale trzeba zrozumieć przodków,którzy tworzyli takie przysłowia,bo wtedy to było oznaka zdrowia ,bo gruźlica dziesiątkowała,a kogo?...........tych co ,źle ,chorowicie wyglądali i z pewnością brzucha nie mieli.A przecież każda baba chciała żyć.Także każdy chłop chciał mieć zdrowa babę,bo każde ręce do pracy w gospodarstwie  były potrzebne.

No - ale teraz sprawy działkowe.Dziś rozmawiałam z pewną sympatyczną Panią z pewnego banku, [którą pozdrawiam ]która nie jest zadowolona ze swoich Peoni .Oj nie ona jedna,bo o Peoniach należy wiedzieć,że...................

wtorek, 3 listopada 2015

Jest działkowiczką ,zatem natkę pietruszki ma w domu.Weź dwie łyżki klarowanego masła i jedną łyżkę mąki .Rozpuść masło  ,dodaj i rozprowadź mąkę,by nie było grudek,a na koniec wlej szklankę zimnej [koniecznie] wody i zagotuj,mieszając Gdyby było za gęste dodaj wody.Na koniec pokrojoną natkę pietruszki ,kostkę rosołową i pokrojone w kawałki kotlety.Najlepiej pasuje to do ziemniaków  piure ,a do tego szybkościowa ,też surówka.Winna mieć wyrazisty smak,zatem proponuje  trzy kiszone ogórki pokrojone w cienkie plasterki i dwie nieduże cebule ,pokrojone w piórka.............wszystko cieniutko,najlepiej na szatkownicy.Solić nie potrzeba,bo sol jest w ogórkach,ale koniecznie dodaj cukru do smaku i kilka łyżek oleju.Wiem,że i ona i jej rodzina takie jedzenie lubią  i cebula im nie szkodzi,bo gdyby szkodziła poradziłabym ją sparzyć.A do tego sok jabłkowy z kostkami lodu...........koniecznie.To dość istotne by sok był zimny,bo to zupełnie inny sok.

No i właśnie zrobiła się pora obiadowa.
Zadzwoniła moja przyjaciółka,"pomóż.........nie mam czasu,a muszę szybko nakarmić cztery osoby dwoma mielonymi kotletami co zostały od wczoraj."Jak tylko pamiętam,ona nigdy nie miała czasu ale wiem.........chyba poradzę jej...................
KASZTAN  JADALNY. Można spotkać dziko rosnące  - jeszcze ,a uprawiane są w krajach o cieplejszym klimacie.I w tym miejscu,tak sobie myślę,że jak ocieplenie będzie postępowało,tak jak postępuje,to ja już nie ,ale młodzi ,być może doczekają upraw jego w Polsce.Z resztą muszę się tu przyznać,że prawie mi się udało moim imieninowym gościom wmówić [26 lipca],że "to drzewo,to bananowiec",bo cienkimi drucikami przywiązałam  owoce do młodej jeszcze nie  owocującej gruszy.To może i kasztany też się uda uprawiać............skoro banany rosną.Owoce kasztana jadalnego ,są smaczne i zdrowe.Jadłam je swego czasu w Paryżu................ale nie,nie na Placu Piggal.Choć podobno tam są najsmaczniejsze jak to mawiał,już śp. niestety J 23.Jadłam pieczone,ale bywają też gotowane.Trochę mnie osobiście przypominały skrzyżowanie ziemniaków z orzechami.Można też przewieźć [chyba tak] je z Francji i upiec w domu.W każdym razie,ja je kiedyś przywiozłam i poczęstowałam przyjaciół.Wszystkim smakowały.Poza witaminami zawierają tłuszcze,skrobie,cukry i białka,ale co jest ważne bardzo dużo,powtarzam,bardzo dużo potasu i wapnia.Tego potasu,co go ustawicznie wypłukujemy z organizmu,mocną herbatą ,mocną kawą i alkoholem.Akurat tym co najlepsze,ale z drugiej strony,cóż ,słaba kawa,czy herbata...............to  może lepiej napić się wody mineralnej.?No tak,ale zupełnie odeszłam od tematu.W zakończeniu zatem,przypominam,że w cieplejszym klimacie rosną drzewa KASZTANA JADALNEGO, o smacznych i zdrowych owocach,natomiast te co rosną u nas to nie Kasztany,a Kasztanowce.Z ich owoców wytwarza się różne rzeczy np.klej i podobno mają właściwości lecznicze,gdy się je nosi przy sobie w kieszeniach ,lub z nimi śpi.ale co leczą tego nie wiem.Póki co same potrzebują lekarza,bo bardzo cierpią od takiego jednego szkodnika,który został "zawleczony",bo tak się o szkodnikach przenoszonych,czy przewiezionych mówi ,z Bałkanów.Ta małpa jakby powiedział mój sąsiad Stefan,to Szrotówek Kasztanowiaczek.To on powoduje plamy na liściach i ich przedwczesne opadanie.A leczenie polega na zakładaniu specjalnych opasek z zabijającą go substancją.
Pozwólcie Kochani !,że dziś powitam Was takim oto przysłowiem:
"Gdyby każde drzewo,które kiełkuje wyrosło,nie można by znaleźć drogi w lesie."

I chyba jednak będę pisać o drzewach ,bo tak jakoś przerwałam ten temat,a jeszcze jest trochę dziwnych ,nie spotykanych owocowych drzew,takich dla koneserów.Bo jeżeli ich nie posadzić,to może warto wiedzieć,że takie są.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Te ciepła dla roślin ozdobnych  cebulowych zimujących w gruncie to:  r e w e l a c j a. Bez pośpiechu zawiązują dużo korzeni,np. posadzone cebule tulipanów ,ale także rosnące już wcześniej .|Dobrze ukorzenione,lepiej zniosą zimę ,powiększą cebulę i będą miały siłę,by w zależności od temperatury gleby "wędrować" w pionie tj. góra dół i  jest to niewyobrażalne jak głęboko mogą "zawędrować", i jak potem powrócić.

A także i czosnek.Jego posadzone ząbki w czasie między 15 września,a 15 pażdziernika ,skorzystają  z dodatniej temperatury gleby, powiększając się i wiążąc korzenie.Ich dłuższe ,życie jesienią ,to wyższy plon.


Zatem ,na razie,nie martwimy się.A od kiedy należałoby zacząć się martwić panującą ciekłą pogodą?Dopiero od połowy grudnia.............to jeszcze mamy dużo czasu.
 Jak to jest z tym ciepłem? Jak ono się ma do innych roślin?Czy jest to dobrze,czy źle?Napiszę tak.Na razie dobrze,bardzo dobrze,bo choćby jaki ma wpływ ta wysoka temperatura na rośliny ozdobne?
Otóż,jeżeli jakieś późno kwitnące,ale już przekwitłe mają zielone pędy [myślę o bylinach ] to te pędy "pracują",jeszcze "pracują" na przyszłoroczne kwitnienie.Stąd moje wcześniejsze rady,by tylko obcinać same kwiatostany.To co już przekwitło,by uniemożliwić zawiązywanie owoców ,a potem nasion.A ja widuje hortensje z suchymi "bukietami "na końcach pędów,albo późno kwitnące lilie orientalne ,lub inne cebulowe,z nasionami na końcach pędów.A pęd jeszcze zielony jeszcze mógłby popracować całą swoją powierzchnią  ,tak,tak,także powierzchnią i listkami na powiększenie cebuli.A duża cebula,to i kwitnienie duże.I tu jestem przy pogodzie.Popatrzcie - mróz nie zniszczył części nadziemnych, jeszcze i to jest dobrze,a nawet bardzo dobrze.Jeżeli są zielone to nie obcinajcie ich.Przyjdzie na to czas jak je  zniszczy mróz,lub jak same zakończą wegetację i pożółkną.

A jak te ciepła mają się do różnych cebul będących w ziemi?
Dwa,lub trzy dni,na obiad ta sama pieczeń,to choćby była najlepsza,się ma jej dość.Ja mam dość moich filetów drobiowych i dziś zmienię je na inne danie.Zrobię sos jak do leczo,tj dam jedną małą cukinię pokrojona w kostki,bez skóry i gniazd nasiennych ,oczywiście dwie papryki ,podobnie i dwie cebule także  i to wszystko pogotuję na sklarowanym maśle około 20 minut.Po tym czasie dodam dwa małe pomidory ,bez skórki i ze  dwie łyżki ostrego keczupu,a na koniec pokrojone w kostkę filety.Te filety były wcześniej usmażone ,bez panierki.I to takich mam już dość.W sosie to będzie zupełnie inne danie.Także może to być jakaś pieczeń,lub gotowane mięso.A kto lubi ostry smak może dodać sosu Tabasco [odrobinę ] lubChili,tego więcej .Łyżeczka czubata cukru zwieńczy dzieło.natomiast zamiast soli proponuję kostkę,lub 2  kostki rosołowe.

niedziela, 1 listopada 2015

Udało  mi się jednak spotkać z Wami,Kochani !pozdrawiam zatem Świątecznie.
Nie,nie.Proszę się nie martwić,że tak ciepło.To nawet lepiej ,albowiem i drzewa i krzewy i rośliny ozdobne [ byliny ] powoli wchodzą w stan spoczynku zimowego.Drzewa np. mają czas odprowadzić wszystkie soki do korzeni poniżej strefy zamarzania  ,tj 120 cm.To bardzo korzystne,że jeszcze są takie ciepła,nie będzie bowiem mróz niszczył tkanek roślin.Nie będzie takiej okazji ,bowiem tkanki już teraz są zupełnie suche.Dzieje się tak wtedy gdy opadają liście to,ustaje wegetacja.A liście opadają gdy wytwarza się miedzy ogonkiem liściowym a gałązką warstwa korka.To ten korek kończy wegetację w danym sezonie i wicie co?,należy krzyknąć hurrrrrrrrrrrrrrra,hura hura,bo to nie mróz spowodował opadanie liści ,tylko pora roku.Pozbyły się ich drzewa metodą naturalną,dla drzew i krzewów z reszta także i roślin ozdobnych to bardzo pozytywne zjawisko.I nie,nie ,nie,.....................proszę się też nie martwić,że ciepła wznowią wegetację,bo właśnie wszystkie rośliny wchodzą w stan spoczynku względnego,przechodząc stopniowo w stan spoczynku bezwzględnego.Ten drugi dopiero od grudnia lub stycznia do kończ lutego,a potem ponownie wejdą w stan spoczynku względnego.Pierwszy stan spoczynku względnego to jest tego jesiennego nie jest nigdy przerwany i aby sprawdzić czy mam rację proszę ściąć  jakieś gałązki z wiśni,czy śliw i wstawić w domu do wody i wiecie co?...................nie rozwiną się kwiaty,a w okresie wiosennego spoczynku względnego się rozwiną,bo już są po spoczynku  BEZWZGLĘDNYM. On musi mieć miejsce,zatem możemy być spokojni o te teraz panujące ciepła.
A onegdaj o tej porze przeważnie na obiad po powrocie z cmentarza,było coś sycącego,bo należało się rozgrzać,bo się zmarzło na cmentarzu,bo często była już zima i na grobach leżał śnieg i temperatura  była poniżej zera.Zatem :Mama szykowała wcześniej kluski na parze,które teraz zwą się pampuchy.Gotowała też kwaśna kapustę z grzybami,suszonymi,najczęściej prawdziwkami,wtedy kapusta wyglądała apetycznie ,bo była biała.Z reszta podgrzybki nie były" w modzie."Ja ich w domu suszonych nie pamiętam.Owszem ,surowe tak,ale też rzadko.Preferowano maślaki.Ale wracając do obiadu świątecznego w tamtych czasach,to poza kapustą i kluskami na parze był "wytopiony" chudy brzuszek wieprzowy .Duże skwarki,z tego brzuszka "wpychało" się po zrobieniu otworu palcem w kluski,im więcej tym były smaczniejsze.Potem skrapiało się je wodą i zapiekało krótko w gorącym piekarniku.Po wierzchu były rumiane. Skwarki  dawano też na kapustę już na stole, już podaną do konsumpcji.Wówczas skwarki nie zdążyły zrobić się miękkie.Ależ były z ta kapustą czymś nad wyraz smakowitym,że nie wspomnę o kluskach z chrupiącą skórką i puchatym mięciutkim wnętrzem [nie trzymać za długo w piecu ].Tak to o wiele mniej zdrowo,ale nie wiem czy nie smaczniej się jadało.A dziś jak widzę brzuszek,a szczególnie jak go kupuje jakaś starsza  osoba,to mam ochotę zapytać czy ma już skierowania na badanie cholesterolu.I nie wiem czy słusznie myślę,czy mnie tak ogłupiono.?

A co tam na działkach?
A przy okazji szykowania obiadu,zastanawiałam się nad tym jakże inaczej teraz  się jada jak onegdaj.A można snuć takie porównania jak się ma tyle lat.Zatem pierś kurczaka i dużo mojej ulubionej surówki z kapusty pekińskiej.Dziś zrobiłam w  klasycznej formie.Zatem pół główki kapusty poszatkowałam,jedną dużą marchew "zestrugałam"strugaczką do jarzyn na długie cienkie włókna.,dodałam jedną cebulę pokrojoną w cienkie  piórka  i dwa ogórki kiszone ,w bardzo cienkich plasterkach [z szatkownicy],dosłodziłam ,soli  nie dawałam tylko przyprawy kuchennej ,no i oczywiście kilka łyżek oleju smakowego czosnkowego,bo jak go nie mam to dodaję też czosnku.Ale tak w ogóle to czekam na ciemnozielony olej rzepakowy wybijany na zimno ,dostępny tylko na rynku i to tylko w okolicach Świąt Bożego Narodzenia.Wtedy całość jest przepyszna ,a teraz tylko pyszna.|I nie próbujcie sobie wmówić  że,to wszystko jedno jak rozdrobniona jest marchew,bo nie jest.Strugana jednak ma inny smak,a już w kapuście pekińskiej ,z pewnością. 

Tak jada się teraz,a onegdaj?
"Za smaczne w wieczór frykasy,w nocy w brzuchu obertasy"Oj będzie się działo ,będzie działo ,po tych spotkaniach rodzinnych,jak mówi przysłowie.A ja właśnie podszykowałam obiad i trochę mama czasu.