niedziela, 1 listopada 2015

A onegdaj o tej porze przeważnie na obiad po powrocie z cmentarza,było coś sycącego,bo należało się rozgrzać,bo się zmarzło na cmentarzu,bo często była już zima i na grobach leżał śnieg i temperatura  była poniżej zera.Zatem :Mama szykowała wcześniej kluski na parze,które teraz zwą się pampuchy.Gotowała też kwaśna kapustę z grzybami,suszonymi,najczęściej prawdziwkami,wtedy kapusta wyglądała apetycznie ,bo była biała.Z reszta podgrzybki nie były" w modzie."Ja ich w domu suszonych nie pamiętam.Owszem ,surowe tak,ale też rzadko.Preferowano maślaki.Ale wracając do obiadu świątecznego w tamtych czasach,to poza kapustą i kluskami na parze był "wytopiony" chudy brzuszek wieprzowy .Duże skwarki,z tego brzuszka "wpychało" się po zrobieniu otworu palcem w kluski,im więcej tym były smaczniejsze.Potem skrapiało się je wodą i zapiekało krótko w gorącym piekarniku.Po wierzchu były rumiane. Skwarki  dawano też na kapustę już na stole, już podaną do konsumpcji.Wówczas skwarki nie zdążyły zrobić się miękkie.Ależ były z ta kapustą czymś nad wyraz smakowitym,że nie wspomnę o kluskach z chrupiącą skórką i puchatym mięciutkim wnętrzem [nie trzymać za długo w piecu ].Tak to o wiele mniej zdrowo,ale nie wiem czy nie smaczniej się jadało.A dziś jak widzę brzuszek,a szczególnie jak go kupuje jakaś starsza  osoba,to mam ochotę zapytać czy ma już skierowania na badanie cholesterolu.I nie wiem czy słusznie myślę,czy mnie tak ogłupiono.?

A co tam na działkach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz